Gdzieś w mieście

[Yujiro]

Następny post tutaj

[Kurusu]

Łowca sunął przez ulice miasta handlowego wypatrując swej ofiary... Wyglądał niczym śmierć... Czaszka oraz zasłaniający całe ciało płaszcz, a oczy... Oczy które były niewidoczne dla innych pełne były żądzy pieniędzy, nieważne jakimi środkami, liczyło się tylko to jedno. Zdobycie ryo. A którędy sunął? Przez boczne uliczki oczywiście, to była jego kraina... Miejsce, gdzie wypatrzenie łatwego celu jest najprostsze.
A jego umysł nie mógł się już doczekać ofiary... Pytanie czy z jego inicjatywy czy w interesie innej, znakomitej osobistości będzie dorwanie kogoś? Ta i ta opcja odpowiada Kurusu... Absolutnie odpowiada.

[Masaru Yoshida]

Misja rangi D 1/15 RING
Nasz młody bohater, ledwo co zakończył jedno zadanie, żeby tylko zacząć kolejne. Chociaż jego uczynki trudno nazwać zadaniem, to jednak można śmiało rzec że przynosił pewien dochód. Zadanie z definicji powinno być trudne itd. A to co on robił to zazwyczaj nielegalna działalność, która przez swoją specyfikę dawała możliwości do pozyskania sporej ilości funduszy w dosyć mało elegancki sposób. Cóż rzec można że i tym razem z uczciwej pracy nici. Bowiem wędrując po mieście nawet nie widząc kiedy wszedł do ciemnego zaułku. Wyglądał całkiem nieźle, na kogoś silnego i groźnego. Bo przecież wiadomo nie od dziś że klan kuglarzy to najsilniejsi shinobi na świecie. Wracając jednak do obecnej sytuacji to powolnym krokiem przemieszczał się wgłąb ulicy. Siedzący na ziemi ludzie oparci o ściany często spożywali narkotyki, albo pili, albo grali w karty. Kilku ewidentnie sprzedawało towar. Sporo było na tej uliczce mordowni skąd co chwila wytaczali się pijani, lub pobici ludzie. Przed jedną z takich mordowni przez drzwi wyleciał oblany piwem człowiek w średnim wieku. Widać że nie był to zwyczajny pijak, ale jakiś biznesem to też nie był. Wypadł na ziemię wpadając do błota. Rozbryzgując go na boki, w tym na buty naszego protagonisty. Kurwa jego mać! Wrzasnął podnosząc się z ziemi. Odpowiedział mu głos jednego z dwóch mięśniaków którzy wyszli z baru. Won mi stąd, szef powiedział że jak cię zobaczymy to mamy ci mordę obić i wywalić. Ciesz się że obeszło się bez lania po pysku. Wy psie syny, oddawajcie kasę za towar. Ludzie kto mi pomoże im natłuc i odebrać moje należności dostanie cały mieszek pieniędzy. Kto chętny niechaj leci za mną! Wrzasnął kierując te słowa do ludzi na ulicy. W ułamku sekundy chóralny okrzyk zagłuszył strażników. Czwórka ludzi z różnych miejsc wstała i podbiegła do bitki. Skorzystasz z oferty? Czy zrobisz jak spora część ludzi czyli szybko zwiniesz się z tego miejsca, albo jak pewna grupka staniecie zboku i zaczniecie się przyglądać sącząc alkohol z uśmiechem wypisanym na twarzy.

[Kurusu]

Niziny społeczeństwa. Tym jednym zdaniem mógł opisać widok, który miał przed oczami. Ale dla niektórych i coś takiego było sporym niedomówieniem. A dla jeszcze innych, tacy jak Kurusu upadli równie nisko co ludzie znajdujący się tutaj. Ale czy go to obchodziło? Czuł przyjemność ze swojej roboty, a to było najważniejsze. A w tym momencie w tej alejce zaczęło się robić ciekawie... Zapowiadała się bójka. O kasę za towar. Jedna obietnica rzucona i od razu znalazło się kilka osobników, chętnych do bicia się o ten jeden mieszek.
- Hah. - parsknął śmiechem zamaskowany, robiąc krok w tył a nawet dwa, by być w bezpiecznej odległości i rozpoczął obserwowanie tego widowiska. Nie miał zamiaru interweniować, a przynajmniej nie teraz. Uwielbiał zdobywać coś swoim znikomym kosztem, a najlepiej by było, jakby tak się właśnie stało. Mimo wszystko nie miał zamiaru nadstawiać karku dla osoba, która raczej nie da żadnych pieniędzy.

[Masaru Yoshida]

Misja rangi D 3/15 RING
Bohater jako nizina społeczna przechadzał się ulicą z jakimiś mętami i wyrzutkami. Chciał by sobie zarobić, albo popatrzeć na jakąś zabawę, więc w sumie to było dobre miejsce do takich działań. I miał okazję, do zarobienia nie zbyt legalnych funduszy i do obicia kilku mord. Chyba że źle to rozegra, to wtedy jemu zbiją twarzyczkę. Koniec końców na razie jednak nie kwapił się młody kuglarz do walki. Bowiem uważał że nie będzie mu jak zapłacić. No cóż, w sumie to przedsięwzięcie miało taki cel żeby wyegzekwować pieniądze od klienta. Więc w sumie jak by mu się pomogło, to zdobyłby monety na opłacenie tych co mu pomogli je zdobyć. Logiczne. Ale racja, po co skakać do walki skoro już ktoś tam biegnie. Przecież zawsze może dojść później, i to po zwycięskiej stronie. Tak więc stanął z boku obserwując cała sytuację. Rozkazujący który rekrutował przed chwilą ludzi został z tyłu, a czwórka ludzi pobiegła na ochroniarzy. Ci zaskoczeni stanęli do walki. Jeden zamachnął się pięścią żeby zdzielić w twarz nacierającego wierzyciela. Bah. Krew z nosa sikla na ziemię, a sam trafiony osunął się na kolana i padł nie przytomny. Kolejny nadchodzący wymierzył kopa temu który właśnie mu powalił sojusznika i co ciekawe zaraz znalazł się na ziemi czołgając trzymając się za brzuch. Kopniaka ochroniarz przyjął bez zmiany wyrazu twarzy i zdzielił go w brzuszek. Drugi ochroniarz nie miał tego szczęścia. Obalił trzeciego atakującego, ale czwarty troszkę bardziej silny złapał go za głowę i uderzył łbem mu o ścianę. Na polu został jeden drab i jeden ochroniarz. No i ten który rozpoczął cała drakę. Zamach silnym ramieniem obrońcy baru i ostatni rzezimieszek poleciał na ziemię plując własnymi zębami. Obrócił się natychmiast po tym do was plecami i przykląkł przy koledze. Doskonała okazja na atak w plecy. Wykorzystasz?

Odpisałeś po 10 minutach XD Przez to ominąłem to że posta dałeś

[Kurusu]

Walka szybko się rozkręciła... Czterech słabych na dwóch silnych, tak mógł opisać ten widok, ale wynik tego starcia był nawet zaskakujący. Pomimo tego, że ta czwórka została wyeliminowana to jeden z ochroniarzy został zraniony, można nawet stwierdzić, że unieszkodliwiony. To był dobry moment do wkroczenia. Gdy tylko jeden z osiłków przykucnął przy rannym koledze, Kurusu zareagował. Wyjął swe ostrze obosieczne z kabury, nawet nie próbując zrobić tego cicho, po czym ruszył na kucającego, by wykonać na jego plecach cięcie, które zapamięta na długo.
Jednak starał się mimo wszystko nie zadać śmiertelnych obrażeń, a przynajmniej jeszcze nie. Mimo wszystko trzeba zminimalizować wszelkie ryzyko związane z zaalarmowaniem kogoś nieodpowiedniego. Po ataku odskoczy do tyłu i przybierze pozycję bojową, nie miał zamiaru ryzykować. Widać było, że ci ochroniarze mają spore pokłady siły.

[Masaru Yoshida]

Misja rangi D 5/15 RING
Walka w której główny bohater nie brał udziału od samego początku wyklarowała się pokazując kto tak na prawdę ma tutaj przewagę. A właściwie kto miałby ją gdyby doszło do uczciwego starcia. Ponieważ o ile zbiry już leżały na ziemi, a przynajmniej w połowie i byli średnio zdolni do jakiejś walki, to pozostałych dwóch wstało z ziemi, oczywiście nie bez problemów, ale dali radę. Pozbierali się w sam raz żeby ujrzeć ciekawą scenę. Nieruchomy do tego momentu człowiek w masce i płaszczu wyskoczył do przody tnąc mieczem po plecach odwróconego strażnika. Manewr był tak szybki i tak zaskakujący, że strażnik jedyne co zdążył zrobić to lekko obrócić głowę. Bardziej wyczuł niż usłyszał za sobą ruch dobywanej broni, ale na niewiele mu to się zdało. Ból eksplodował tak samo jak czerwona krew z pleców. Padł na swojego towarzysza bezładnie. Ból oszołamiał, i zapewniał że niema raczej szans na ponowne włączenie się tego człowieka do potyczki. Twój szef, bo w tym momencie chyba tak trzeba go nazwać, a przynajmniej pracodawca, wykonał rzecz następującą. Typ bowiem padając na swoje kolegę uderzył w drzwi które otwarły się ukazując wnętrze. W barze, lub lepiej nazwać to meliną, typki z pod ciemnej gwiazdy już dawno zaczęły się interesować co się dzieje przy drzwiach. Jednak to musiało ich zdziwić. Bełt z kuszy przeleciał przez otwarte drzwi trafiając w bark barmana posyłając go na ziemię. Tak, pracodawca dobył ukrytej pod ubraniem przyczepionej do pasa naciągniętej małej kuszy i trafił barmana, który miał blat naprzeciw drzwi. W tym momencie w środku rozległy się wrzaski, zdziwienia, złości i wściekłości. Kto pomoże im wpierdolić ma postawioną kolejkę! Wydarł się mężczyzna troszkę lepiej odziany niż barman, chyba szef. Miał wściekłość wypisaną na twarzy. Dwóch opryszków, którzy byli teraz chyba z tobą w zespole wbiegli do środka odpychając cie, jeden z nich nawet dobył noża. Pobiegli do środka, na bójkę. Kufle poleciały, potem krzesła i stoły. Co zabawne nie była to bójka 2 vs cała karczma. Bowiem goście, w sporej mierze już podpici zaczęli korzystając z zamieszania dawać sobie po pyskach. Bowiem ktoś kto szuka zaczepki po kilku piwkach nie przepuści takiej sytuacji dzięki której bezkarnie porzuca sobie krzesłami, stołami, i da sobie po twarzy z kimś. Żyć nie umierać prawda? Co teraz zrobisz? Szef własnie naciągał po raz kolejny kuszę stojąc dalej na dworze.

[Kurusu]

Akcja była szybka. A jej następstwa jeszcze szybsze, w karczmie która była celem jego... Pracodawcy, wybuchł chaos. Każdy na każdego, huh? Pomimo tego, że ten widok był w pewnym sensie interesujący, żywy obraz tego jak potrafią upaść ludzie, to zamaskowany nie czuł pociągu, by uczestniczyć w tym chaosie. Gdy tylko został odepchnięty przez "sojusznika", odsunął się nieco i stanął z boku na razie nie bawiąc się w interweniowanie tam. Zerknął tylko na swego szefa, który przygotowywał kuszę. Ładna zabawka, jednak nie czas teraz na oceniani cudzej broni.
Podsumowując. Kurusu stał na zewnątrz niedaleko swego pracodawcy i obserwował chaos wewnątrz, czekając aż sytuacja tam się... Wyczerpie.

[Masaru Yoshida]

Misja rangi D 7/15 RING
Kurusu spoglądał na sytuację od boku, a raczej od drzwi. Odsunięto go na drugi plan, mimo że to on zapewnił właściwie szansę na przedarcie się wierzycieli do środka. Szef naciągał kuszę, w środku jeden z ludzi był trafiony. Przed drzwiami jeden ranny po cięciu w plecy bezwładnie machnął rękami i przewalił się na plecy i został w tej pozycji. Rana płytka, ale bolesna. Był od nawalania się na pięści, może raz dostał kosę pod żebro, ale nigdy nikt mu nie przywalił z miecza. To ochroniarz, a nie zaprawiony wojownik. Drugi ze strażników jednak chwytając się futryny, i wszystkiego co było w pobliżu wstał na proste nogi i otarł krew z nosa. Popatrzył na ciebie, a ty dopiero wtedy zorientowałeś się w czym rzec. Przez hałas w środku i to że skupiłeś się głównie nad obserwacją wydarzeń wewnątrz pominąłeś troszkę obserwację powalonych. Wielki jak góra napakowany łysy gość na oko 190 cm, a w klacie tak ze 2 albo i więcej razy szerzy od ciebie splunął na ziemie przed tobą krwią i zębem. Wsunął obie ręce do kieszeni i wyjął je z założonymi kastetami. Zatańczmy. Powiedział do ciebie i stanął w postawie bokserskiej. Szef nadal naciągał kuszę i nie szło mu to za dobrze. Za to w środku, chociaż jak na razie nie powinno cię to za bardzo obchodzić ludzie lali się po pyskach jak w prawdziwej karczemnej bójce. Stoły powywalane. Ktoś rozwalił beczkę z piwem, straty dla kultury to nie przyniesie za bardzo bo to zwykł szczochy dla biedoty. Jednak wylany napój rozlał się po ziemi powodując że w wirze walki, bądź jak kto woli imprezowego szaleństwa, ludzi często ślizgali się na nim i upadali. Drewniana ława podsiniona przez dwóch osiłków nad ich głowy a potem rzucona prosto w tłum powalił kilku ludzi. W kącie na ławie grupa ludzi piła dalej nie przejmując się tym co się działo za bardzo, aż do czasu jak jeden z imprezowiczów rzucony przez kogoś przejechał przez cały stół zrzucając i wylewając wszystko co się dało. Wściekli biesiadnicy wstali i zaczęli go okładać pięściami. Jeden co bardziej pijany wyjął nóż i zaczął wściekle dźgać go w brzuch. Kompani ci bardziej trzeźwi chcieli go powstrzymać, ale ten obrócił się i sprzedał prawego prostego w twarz swojemu koledze który powędrował w locie w grupę bijących się. Przez okno wyleciało krzesło. Ktoś złapał pod pachę kelnerkę i próbował ja wynieść bezskutecznie zresztą z sali. Dostał w głowę butelką i zaraz dwóch kolejnych do niej przypadło i rozłożyło jej nogi rozrywając sukienkę. Ktoś wymiotował, ktoś pluł zębami, ktoś nieprzytomny był tratowany. Barman ranny w ramię podtrzymywany przez chyba właściciela chyłkiem wycofali się do drzwi z tyłu. Ktoś się darł, ktoś się śmiał, jakaś dziewka piszczała, ktoś krzyczał, ale po otrzymaniu kilku ciosów na twarz i brzuch, a potem po zostaniu zbuntowanym na ziemi już nie wydawał z siebie dźwięków poza płaczliwym pojękiwaniem że chce do domu. Niech żyje impreza! Noc jeszcze młoda! Czy tam wieczór.

[Kurusu]

Nowy przeciwnik... A raczej stary. Jeden z tych wielkich ochroniarzy jednak się podniósł i pomimo oczekiwań zamaskowanego, ten przyjął pozycję bojową. Nie było to najlepsze co mogło się wydarzyć, lecz nie czas rozwodzić się nad tym. Trzeba teraz unieszkodliwić jednego człowieka. Jego pozycja bokserska nieprzyjemnie kojarzyła mu się z tamtym bokserem podczas ostatniej misji, a jego rozmiar... Budził respekt. Jednak nie zniechęciło to najemnika.
- Skoro tego pragniesz... - westchnął robiąc sus do tyłu i chowając swój miecz do pokrowca. Chwilę później przyszła kolej na technikę, po użyciu której plecak "ożył" i znalazł się szybkim ruchem przed kuglarzem. Nie trudno było się domyśleć, że to kukła. A w tym momencie Kurusu znalazł idealny obiekt testowy, by sprawdzić czy wszystkie części kukły działają. Niestety nie była jeszcze kompletna, kilku rzeczy w niej brakowało ale tym się zajmie później. Obecnie tylko głowa była odsłonięta, bo cała reszta jej ciała jest ukryta pod czarnym jak smoła płaszczem.
- Zaczynaj... - mruknął upewniając się, że lalka stoi między nim a tą żywą górą.

Zobrazowanie kukły - https://myanimelist.cdn-dena.com/images ... /69004.jpg

Nazwa

Chakura no Ito

Pieczęci

Brak

Zasięg

100 metrów

Koszt

E: 1,4% | D: 1,2% | C: 1% | B: 0,8% | A: 0,6% | S: 0,4% | S+: 0,2% (za jedną nić)

Dodatkowe

Płacimy tylko za wytworzenie nici.

Opis Podstawowa technika kuglarzy. Za jej pomocą wytwarzamy na czubkach palców cienkie nitki chakry, które następnie można podłączyć do marionetki. Dzięki odpowiednim ruchom rąk i palców jesteśmy w stanie wywołać pożądane ruchy u kukły, np.: przemieszczenie się czy też aktywowanie danego mechanizmu. Początkujący kuglarze muszą podłączyć aż dziesięć nici do jednej marionetki aby funkcjonowała poprawnie. Z czasem liczba ta ulega zmianie i możliwe jest sterowanie większą ilością lalek za pomocą mniejszej ilości nitek. Same nici chakry są niesamowicie wytrzymałe, a przeciąć je można jedynie ostrzem pokrytym chakrą, bądź całkowicie z niej stworzonym. Zniszczyć może je także wystarczająco duża siła (od przeciętnej wzwyż). Od rangi klanowej B istnieje możliwość sprawienia, że nici stają się niewidoczne, przez co shinobi bez specjalnych zdolności nie będzie mógł ich dostrzec.

101 -14 = 87

[Masaru Yoshida]

Misja rangi D 9/15 RING
Bohater podjął walkę z nieoczekiwanym przeciwnikiem. Schował miecz co świadczyło że uznał że żart się skończyły. Mieczem mógł sobie pomachać do meneli, strażnik wyglądał na takiego który jako tako sobie radzi i właściwie to mógłby się uchylić przed cięciem na odlew i odpowiedzieć ciosem. Dlatego ta decyzja była jak najbardziej właściwa. Do tego nie atakował tylko prowokował. Większy efekt by zrobiło rozpieczętowanie jej ze zwoju, no ale tutaj też efekt jako taki był. W końcu bandaże się odwinęły i naglę jakaś postać z drewna powstała do walki. Chwilę ją oceniał a potem szybko, błyskawicznie rzec ujmując zaatakował. Skok do przodu i wyprowadzenie ciosu w brzuch kukły. Lewa ręka trzymała gardę. Szef za to dalej mocował się z kusza i w końcu dał za wygraną w momencie kiedy lina w niej po prostu strzeliła. Zaklął siarczyście, dobył noża z zapasa i już miał wbiec do środka lokalu, ale postanowił szybko zmienić zdanie i został na zewnątrz nie mając ochoty wejść pomiędzy waszą dwójkę. Za to w środku impreza na całego. Przez okno przez które wyleciał stół, krzesło, a potem ktoś nie przytomny, w końcu zaczęli wyskakiwać ludzie. Ci ludzie byli pobici brudni i posiniaczeni. Pewnie osoby którym było już dosyć karczemnego lania się po pyskach. W środku w ogóle latały już noże, co spowodowało właśnie że sporo osób postanowiło się wycofać z lokalu. Dwójka która weszła do środka dawno zaginęła już gdzieś. Pewnie nawet nie dopchali się do drzwi za którymi zniknął właściciel. Ale mała strata, pieniądze raczej miał w środku. Chociażby utarg za dzisiejszy dzień. Kilka osób z krzykiem uciekło z ulicy i sądząc po okrzykach ruszyli zawiadomić straż. Cóż trzeba to kończyć bo za 5 minut będą tutaj strażnicy którzy zrobią tutaj mordobicie jakiego świat nie widział.

[Kurusu]

Ichitsu stał w pełnej okazałości przed przeciwnikiem, a kuglarz stojący z tyłu nie odzywał się już po swojej prowokacji. Ale za to pod maską miał uśmiech... Ogromny uśmiech... Już dawno nie bawił się tak, mimo wszystko walka posiadając przewagę nad takim przeciwnikiem to zabawa i nic więcej. Ale nie mogła ona trwać wiecznie... Za kilka minut przybędzie straż, więc dwie minuty na dopełnienie formalności i ewakuacja to najrozsądniejsza opcja jaką mógł właśnie zrobić...
- Czas to zakończyć... - zaśmiał się ruszając już swymi palcami, by za pomocą nici chakry wprawić swą kukłę w ruch. Zamaskowany nie obawiał się tego ataku, prawa ręka Ichitsu poruszyła się a chwilę później spod rękawa wysunęło się ostrze... A raczej ostrza, które zaczęły się obracać... Ostrze ruchome to wspaniała broń, szczególnie na takich przeciwników. A cel był jeden, zablokować za pomocą tej broni pięść przeciwnika a następnie przejść do ofensywy... Jednak tym razem ataki będą takie, by zabić.

[Masaru Yoshida]

Misja rangi D 11/15 RING
Walka przybierała na tempie wewnątrz budynku. Wykruszyli się ci którzy tylko chcieli się pobić i zostali ci którzy już mieli jakieś ważniejsze sprawy do innych gości niż kufel piwa i danie sobie w twarz. Noże latały gęsto, 4 ludzi nie żyła, a 10 było nieprzytomnych lub rannych. Wcale zabawna sytuacja. Karczemna bójka przerodziła się w piekiełko, ale na szczęście niektórzy stali na zewnątrz i toczyli bardziej honorową walkę. Strażnik za to nie miał tyle szczęścia, zaatakował z pięści kukłę i stracił rękę. Po prostu, zwyczajnie i normalnie. Cięcie ucięło mu dłoń. Zatrzymał się, spojrzał na nią potem na ciebie. Na nią, na strumień krwi który tryskał na ziemię, potem znowu na ciebie. Potem na kukłę z zakrwawionym ostrzem, na uciętą rękę, i znowu na ciebie. Z każdym luknięciem w innym kierunku jego twarz przybierała wyraz coraz większego pojęcia sytuacji. A ziemia stawała się coraz czerwieńsza. Upadł bezwładnie na kolana. Chwilę poklęczał i naglę zawył złapał się za dłoń tamując, a raczej próbując tamować krwotok i zaskomlał. Wygrałeś, mam rodzinę, proszę nie zabijaj. Nie powiem nic straży jak przyjdzie, nic a nic, jeszcze ją spowolnię. Proszę. Ostatnie słowa wydkukał bardzo słabo. Skręcił się na ziemi i położył zwinięty w kłębek. Krew się lała dalej, a on się zwijał, krzykami wzywając mamę. Za to twój szef przemknął koło ciebie z nożem klepiąc cię o plecach i pobiegł za barmanem. Czyli wbiegł do budynku, ominął lecącą butelkę zanurkował za ladę unikając dwójki okładających się byków i otworzył drzwi do magazynu, tam gdzie uciekła tama dwójka. Dał ci gest żebyś biegł za nim. Po wejściu do środka niezależnie co zrobisz ze strażnikiem delikatnie musisz przeskoczyć nad jednym z pracowników tego samego szefa co ty masz, który zaszarżował do środka. Nie żył. Ulica była pusta, ludzie pouciekali pochowali się w domach.

[Kurusu]

- I tak za Ciebie nie dostanę premii... - mruknął zamaskowany wzruszając rękoma i odwracając się w kierunku wyjścia... Ten człowiek i tak niedługo się wykrwawi, a jeśli nie chciał mieć szybkiej i bezbolesnej śmierci to jego sprawa. Kurusu ruszył więc za swoim pracodawcą, trzymając kukłę przed sobą, w razie gdyby trzeba było przebić się przez jakąś osłonę. Bo przeskoczenie nad truchłem ciężkie nie jest, problemem jest pozostała część ludzi w karczmie, którzy mogą chcieć poczuć ochotę "dania w ryło". Stąd Ichitsu stał na przodzie mając wysunięte i działające Ostrze Ruchome.
Gdy tylko ominie trupa, przyśpieszy tempo, by dotrzeć do magazynu i swego szefa, który może zrobić coś głupiego.

[Masaru Yoshida]

Misja rangi D 13/15 RING
Kurusu właściwie nie miał za dużo pracy podczas tego zadania które zlecił mu w dosyć dziwnych okolicznościach pewien młody biznesmen. Ogólnie rzecz ujmując to nasz bohater walnął ostrzem w plecy obróconego człowieka przeszkadzając mu w wykonywaniu obowiązków, a potem wdał się w walkę z jego towarzyszem. To była również mało uczciwa walka, ponieważ ten miał kastety, a tamten drewnianą kukłę wielkości człowieka z piłą w ręce. Mało uczciwy pojedynek. Honor można rzec że jednak uratował ponieważ tylko zranił tego człowieka i go nie dobił. A może mu się nie chciało. Co by nie było powodem to jednak okazał łaskę, co prawda tamten ręki nie odzyska już raczej i nie wiadomo czy w ogóle przeżyje taką ranę, ale liczył się gest prawda? Wkroczył do środka wysyłając przed sobą marionetkę która niejako miała go bronić. Butelki latały, ludzie bili się dalej i powoli zaczynali już wyhamowywać i uciekać z baru. Pewnie dlatego że okrzyki straży były już niedaleko. Tym sam przeskakując nad trupem wkroczyłeś dziarsko za bar i otworzyłeś drzwi za którymi zniknął twój szef. W otwartych drzwiach zobaczyłeś scenę w której twój szef z nożem sieka w brzuch leżącego już i krzyczącego rannego postrzelonego barmana który zapluwał się krwią. Nie mógł nawet krzyczeć po krótkiej chwili. Za to właściciel po prostu blady jak ściana trzymając się za ramię w które chyba też go cięli, obrócił się i uciekł przez drzwi z zaplecza prowadzące na dwór. Szef dumnie wyprostował się i przeciągnął chowając nóż. Strażnicy darli się się pacyfikowali rozbójników. Wpadli do karczmy i właściwie wszyscy bijący się padli na ziemię trzymając ręce do góry. Wystarczyło ciachnąć jednego mieczem żeby wszyscy jak jeden mąż zaniechali walki. Twój tymczasowy pracodawca chwycił spory worek który zagrzechotał i pokazał ci znak że masz być cicho i rzucił ci mieszek z pieniędzmi. Następnie sam wyszedł z baru tylnym wyjściem. Dobrze że byliście na zapleczu bo pewnie by również was dorwali tak jak tamtych. Tak więc pora chyba się stąd ulotnić prawda?