Oaza w pobliżu wioski
Re: Oaza w pobliżu wioski
Szybka i prosta odpowiedź niezbyt zadowoliła Yusuke, który najwyraźniej liczył na dłuższą i bardziej wyczerpujące wytłumaczenie. Niestety to krótkie i łatwe zdanie wypowiedziane przez Mokoto było wszystkim co usłyszał. Nie pozostało mu nic innego jak zaakceptowanie tej odpowiedzi. Postanowił również, że już odpuści temat sprawiedliwości. Najwyraźniej uznał, że informacje jakie zdobył o niej wystarczą mu do wyrobienia opinii na temat dziewczyny i sprawiedliwości. Czy jego zdanie na temat Mokoto było pozytywne czy też nie, wie jedynie on sam. Z jego mimiki nie dało się tego odczytać, to samo tyczyło się sprawiedliwości. Jedynie chłopak wiedział czy coś z wcześniejszych wypowiedzi jego rozmówcy w pewien sposób dotarło do niego. Kolejne pytanie zadane przez Mokoto całkowicie zgasiło wcześniejszy zapał i ekscytacje u Yusuke. Było ono dla niego banalne i mało atrakcyjne. Mimo wszystko musiał na nie odpowiedzieć. Kantai - region mieszczący się na terytorium Morskim Klifów, można w nim odnaleźć takie szczepy jak Shabondama i Hoshigaki. Natomiast klan Hozuki ma tam swoją osadę. Teraz przyszła pora na pytanie od Yusuke, chłopak nie myślał wiele i po prostu zadał takie same, na które musiał przed chwilą odpowiedź. Nie znał dokładnie, bądź nie pamiętał skąd dziewczyna pochodzi, musiał więc je lekko zmodyfikować. Po paru sekundach wydusił z siebie: W takim razie co ty mi możesz powiedzieć o swoim regionie ?
0 x
Re: Oaza w pobliżu wioski
Niestety stosunki międzyludzkie miały to do siebie, że bardzo często nie spełniało się wymagań, o których nawet nie była mowa. Bardzo możliwe, że gdyby Tusuke trafił na kogoś o bardziej otwartym usposobieniu, zdobyłby wystarczająco wyczerpujące odpowiedzi, których Mo nie miała zamiaru udzielić. Z uwagą słuchała, jak wręcz monotonnym tonem wymienia klany, które były w okolicach jego miejsca zamieszkania, żeby samej próbować jakoś skojarzyć. Nie musiała nawet minąć chwila żeby dziewczyna przypisała szczep Shabondama do tego, przy którym działał jej ojciec. Mimowolnie chciała wiedzieć więcej, bo kimże też była postać, w której obronie poświęcił życie?
- Czy Shabondama to jakiś słabszy szczep? - spytała mimowolnie, nie mogąc się powstrzymać, jeszcze zanim chłopak usłyszał odpowiedź na swoje pytanie. Zamieszała się na chwilę, bo przecież trochę złamała reguły gry, spojrzała się gdzieś w prawy bok, nad jego ramieniem i zamyśliła się na chwilę, bo co też ona mogła powiedzieć o Lazurowych Wybrzeżach? - W moim regionie znamy klan Inuzuka, który wyróżnia się współpracą z psami, które towarzyszą im w walce, z tego co pamiętam, to chyba noszą tatuaże z kłami na twarzy. - przystopowała na chwilę, przypominając sobie, co też ciekawego może powiedzieć o innych. - Ich preferowanym sposobem walki jest ten bliski, czyli Taijutsu jeśli się nie mylę. - dokończyła, cały czas mając ten nieobecny głos, a także wzrok skierowany ponad ramię chłopaka.
- Czy Shabondama to jakiś słabszy szczep? - spytała mimowolnie, nie mogąc się powstrzymać, jeszcze zanim chłopak usłyszał odpowiedź na swoje pytanie. Zamieszała się na chwilę, bo przecież trochę złamała reguły gry, spojrzała się gdzieś w prawy bok, nad jego ramieniem i zamyśliła się na chwilę, bo co też ona mogła powiedzieć o Lazurowych Wybrzeżach? - W moim regionie znamy klan Inuzuka, który wyróżnia się współpracą z psami, które towarzyszą im w walce, z tego co pamiętam, to chyba noszą tatuaże z kłami na twarzy. - przystopowała na chwilę, przypominając sobie, co też ciekawego może powiedzieć o innych. - Ich preferowanym sposobem walki jest ten bliski, czyli Taijutsu jeśli się nie mylę. - dokończyła, cały czas mając ten nieobecny głos, a także wzrok skierowany ponad ramię chłopaka.
0 x
Re: Oaza w pobliżu wioski
Ponownie odpowiedź jaką usłyszał Yusuke sprawiła, że ten miał coraz mniejszą ochotę na rozmowę z dziewczyną. Mimo iż zdobył nowe informacje na temat klanu, nie były one zbyt szczegółowe. Po prostu liczył na większą dawkę wiedzy, a musiał się zadowolić tym małym zlepkiem informacji. Mimo to iż jego ciekawość spadła nie miał najmniejszego zamiaru odpuszczać, chciał wyciągnąć jak najwięcej ze swojej rozmówczyni. Wycisnąć z niej każdą możliwą jednostkę wiedzy jaką posiada. Dla niego była to bitwa, której nie mógł przegrać, zwycięstwo oznaczało zdobycie nowe wiadomości. Nie ważne czy mu się przydadzą czy nie, ale uzna za sukces samo ich pozyskanie. Teraz przyszła kolej jego odpowiedzi, skierował oczy na Motoko i powiedział: Nie wiem za dużo o tym klanie, nie wiem czy są silni czy słabi. Jedyne co mogę ci o nim powiedzieć to fakt, że walczą za pomocą baniek. Nic więcej o nim nie wiem, bardzo mi przykro. Dodał po chwili: To chyba nie wszystko co wiesz o regionie ?
0 x
Re: Oaza w pobliżu wioski
Za pomocą baniek, te słowa dźwięczały w jej głowie, bo już wiedziała kogo się wystrzegać, a raczej kogo zgładzić za śmierć jej ojca, choć to chyba słaby sposób rozumowania. Musiała chwilę odetchnąć, żeby przyswoić wszystkie te informacje i nie popadać w zbyt skrajne myśli, bo przecież nie może od razu planować zagłady, kiedy jest sama i do tego jeszcze niewystarczająco silna, żeby pokonać kilka osób. Sam chłopak nie wyglądał na osobę, która byłaby z tego szczepu, chociaż kto wie, może to w końcu czas, żeby spytać, kim tak naprawdę jest, oczywiście poza oczywistym faktem bycia wędrowcom na pustyni.
- Naprawdę masz zdolności w wyciąganiu informacji. - przytaknęła z delikatnym uśmiechem pod nosem, zwróciła przy tym na niego swoje oczy, wracając już do świata kontaktujących. - Gdyby nie ta gra...Tak. Jest jeszcze ktoś. Samuraje. - dodała po chwili, biorąc głęboki wdech. - Osoby, które kroczą ścieżkami nieznanymi zwyczajnym shinobi, ponieważ trzymają się oni własnego honoru i racji, o których są przekonani praktycznie aż po grób. - dopowiedziała poważnie, ściągając brwi i bez żadnych już uśmieszków patrząc na chłopaka. - Dlatego nie powinieneś być taki ciekawski, chyba że chcesz mieć kolejną osobę na sumieniu, albo wolisz żebym to ja miała Ciebie. - dokończyła, zaraz rozluźniając całą swoją napiętą postawę. - Tak poza tym to nie powiedziałeś kim jesteś, mam na myśli, jakiś szczep, ród, czy tak po prostu wędrujesz? - zarzuciła lekko, jakby chwilowa powaga była niczym innym, jak tylko jakąś plątaniną słów, co jak co, teraz Mo mogła dopiero się rozluźnić, w końcu chłopak został ostrzeżony na co się pisał.
- Naprawdę masz zdolności w wyciąganiu informacji. - przytaknęła z delikatnym uśmiechem pod nosem, zwróciła przy tym na niego swoje oczy, wracając już do świata kontaktujących. - Gdyby nie ta gra...Tak. Jest jeszcze ktoś. Samuraje. - dodała po chwili, biorąc głęboki wdech. - Osoby, które kroczą ścieżkami nieznanymi zwyczajnym shinobi, ponieważ trzymają się oni własnego honoru i racji, o których są przekonani praktycznie aż po grób. - dopowiedziała poważnie, ściągając brwi i bez żadnych już uśmieszków patrząc na chłopaka. - Dlatego nie powinieneś być taki ciekawski, chyba że chcesz mieć kolejną osobę na sumieniu, albo wolisz żebym to ja miała Ciebie. - dokończyła, zaraz rozluźniając całą swoją napiętą postawę. - Tak poza tym to nie powiedziałeś kim jesteś, mam na myśli, jakiś szczep, ród, czy tak po prostu wędrujesz? - zarzuciła lekko, jakby chwilowa powaga była niczym innym, jak tylko jakąś plątaniną słów, co jak co, teraz Mo mogła dopiero się rozluźnić, w końcu chłopak został ostrzeżony na co się pisał.
0 x
Re: Oaza w pobliżu wioski
Po ostatnich słowach wypowiedzianych przez Motoko, chłopak coś sobie uświadomił. Mianowicie ich mała gra zaczęła się rozkręcać, coraz ostrożniej musiał dobierać słowa, unikać niektórych tematów. Niestety nie był w stanie tego robić, jego głód wiedzy mu na to nie pozwalał. Jedyne co mu pozostało to zważanie na słowo i ich odpowiednie ubranie. Wróciła jego ciekawość, było to spowodowane reakcją dziewczyny, której najwyraźniej temat nie pod pasował. Mimo iż jej odpowiedź znów nie była tym czego szuka Yusuke, ten dalej zamierzał jak najwięcej dowiedzieć się od swojego rozmówcy. Skierował swoje błyszczące oczy na Motoko i powiedział: Nie należę do żadnego klanu ani szczepy, nie mam również żadnych bliskich. Jestem zwyczajnym głodnym wiedzy samotnym podróżnikiem. Po wypowiedzeniu tych słów Yusuke usiadł na ziemi po turecku, podniósł lekko rękę do góry i powiedział: Co powiesz na dodatkową zasadę w naszej zabawie ? Tym razem po zadaniu pytania, ten kto je zadał musiał na nie odpowiedź korzystając ze swojej wiedzy. Podam ci przykład: pytanie - jak masz na imię, zanim druga strona odpowie, ten kto je zadał musi zdradzić swoje imię. Pasuję ci nowa reguła ?
0 x
Re: Oaza w pobliżu wioski
Bywają takie momenty w twoim życiu, że siadasz przed kompem, masz swoją chwilę wytchnienia, wciągasz powietrze wypełnione wonią kawy głęboko w płuca i mruczysz: aach... to już czas. Czas, by palce oparły się na wiernej klawiaturze, która nigdy nie zdradzała twoich opuszków i by twoje oczy poznały zupełnie nową historię, która wypełni wszystkie zmysły nowymi doznaniami.
Czujesz to już?
Robi się gorąco, słońce leje się z nieba, opada na twoją bladą skórę - przymykasz oczy, bo przecież nieprzyjemnie podrażnia białko ten wiatr, co mieszając się z promieniami Sol wpadają pod powieki niosąc ze sobą drobiny piasku. Bezpieczna przystań? Raczej złośliwy potwór otwierający swoją paszczę i tylko czekający, żeby wrzucić ci kruszyny do butów, żeby obtarły ci się nogi i żeby wpełznąć pod koszulę, drażniąc skórę - nie mogłoby się rzecz jasna obejść też bez pozostawiania na wierzchniej warstwie ubrań, żebyś czasem, kochany bohaterze, nie pomyślał, że nadal prezentujesz się tak godnie, jak godnie powinieneś. Chyba że prezentujesz, a cały realizm szlak jasny trafiał, bo przecież trzeba być tym "cool". Tylko że ciężko być "cool" w krainie brudu i kurzu. Ten trafiał przecież też do spojówek, wciskał się do nozdrzy i podrażniał gardło. Błagam, kawałeczek błogosławionego lądu..! Próżno błagać i prosić, żadne z bóstw nie było tak głupie, żeby zerkać na złociste morze, tylko doba Amaterasu była w stanie przetrwać ten żar... tylko czego niby ona by tutaj szukała? Chyba powinienem zapytać raczej: czego mógł szukać tutaj ktoś, kto nie nawykł do wiosennego klimatu pustyni. Aach, przecież to jasne, no jak to czego - jak każdy zbłądzony poszukiwał tego lądu, o którego błaganie nigdy nie wydobyło się z jego wąskich, spierzchniętych nieco warg przysłoniętych przez pamiętający lepsze czasy, czarny szal, który powiewał za jego plecami przy każdym drgnięciu powietrza. To zaś drgało nieustępliwie, ludzie mówią że to oddech Boga! - ciii... nie mów nic. I nie mówił. Nie był na tyle szalony, żeby gadać do samego siebie, pragnienie nie zabijało (jeszcze), a słońce nie grzało na tyle mocno, żeby spalić błogosławionego przez Tsukuyomi i wywołać w jego umyśle chore omamy, nawet jeśli jawnie stawał jako Jej fatum (och droga Sol, wybaczysz mi to chyba?)- czerń, czerń, czerń... Krucza czerń przygładzona złotem piasków, którymi miotało powietrze. Tak ja miotało tym szalem. Krucze skrzydła, krucze skrzydła... wszystko dlatego, że mówili mi w jednej z wiosek tak: nawet najpodlejszy demon był kiedyś aniołem.
Mężczyzna dotknął palcami materiał szala i odgarnął go z ust, kiedy oaza w pobliżu jednej z wiosek wyłoniła się spośród przelewających się wydm - perła na łonie Matki Pustyni, która wzgardziła przybieraniem się w barwy, w które ta Matka ubrała wszystko wokół - zieleń, głęboka brąz i szkląca się diamentem tafla wody kusiła i przyciągała. Biegnij! Cztery nie przyśpieszył jednak kroku. Zbliżał się sumiennie i powoli do obiecanej przystani nie poganiając nieubłaganego - jeśli Przeznaczenie kolibało Kostuchnę w ramionach na niciach jego losu to czemu niby miałby śpieszyć się do jej spotkania..? A jeśli coś miłego wpadło w jej dłonie to cóż za problem, by nasycić się oczekiwaniem..? Ciężko było mówić, aby jawił się jako złowroga sylwetka - samotny podróżnik, który nie wyróżniał się niczym specjalnym raczej nie wzbudzał sensancji, chyba że było się kompletnym paranoikiem i każdego przypadkowo napotkanego oskarżało o bycie super-zabójcą, wtedy przepraszam bardzo! I tak też ciężko powiedzieć, żeby Shi ocenił wybitnie dwójkę, której sylwetki rozrysowały się wyraźnymi kształtami na tle zieleni. Przekroczył próg Edenu - matko, jestem w domu! - i nie było żadnego powodu, dla którego miałby przeszkadza pogrążonym w rozmowie, której szczegóły nie dotarły do jego uszu. Skinął jedynie na powitanie przejeżdżając po obcych spojrzeniem i zbliżył się do wody, by przy niej przykucnąć. Odkrył twarz i nachylił się do źródła aby przemyć twarz i napić się chociaż odrobiny wody. Dopiero wtedy odetchnął i podniósł się, by zbliżyć do dwójki nieznajomych, połowicznie skłonić w wyrazie ewentualnego przeproszenia za przerwanie konwersacji, nim zabrał głos.
- Czy mogą mi państwo powiedzieć, jak daleko stąd do najbliższej wioski? - Rok? Dwieście lat? Godzina?
Pięć minut?
Głos mężczyzny był przyjemny dla ucha, nieco szorstki, ale nie pozbawiony przez to melodyjności. Mrukliwy. Takie głosy lubi się określać mianem "przepalonych".
z dedykacją streszczenie: przyszedł do oazy, obmył twarz, napił się wody i podszedł do postaci
Czujesz to już?
Robi się gorąco, słońce leje się z nieba, opada na twoją bladą skórę - przymykasz oczy, bo przecież nieprzyjemnie podrażnia białko ten wiatr, co mieszając się z promieniami Sol wpadają pod powieki niosąc ze sobą drobiny piasku. Bezpieczna przystań? Raczej złośliwy potwór otwierający swoją paszczę i tylko czekający, żeby wrzucić ci kruszyny do butów, żeby obtarły ci się nogi i żeby wpełznąć pod koszulę, drażniąc skórę - nie mogłoby się rzecz jasna obejść też bez pozostawiania na wierzchniej warstwie ubrań, żebyś czasem, kochany bohaterze, nie pomyślał, że nadal prezentujesz się tak godnie, jak godnie powinieneś. Chyba że prezentujesz, a cały realizm szlak jasny trafiał, bo przecież trzeba być tym "cool". Tylko że ciężko być "cool" w krainie brudu i kurzu. Ten trafiał przecież też do spojówek, wciskał się do nozdrzy i podrażniał gardło. Błagam, kawałeczek błogosławionego lądu..! Próżno błagać i prosić, żadne z bóstw nie było tak głupie, żeby zerkać na złociste morze, tylko doba Amaterasu była w stanie przetrwać ten żar... tylko czego niby ona by tutaj szukała? Chyba powinienem zapytać raczej: czego mógł szukać tutaj ktoś, kto nie nawykł do wiosennego klimatu pustyni. Aach, przecież to jasne, no jak to czego - jak każdy zbłądzony poszukiwał tego lądu, o którego błaganie nigdy nie wydobyło się z jego wąskich, spierzchniętych nieco warg przysłoniętych przez pamiętający lepsze czasy, czarny szal, który powiewał za jego plecami przy każdym drgnięciu powietrza. To zaś drgało nieustępliwie, ludzie mówią że to oddech Boga! - ciii... nie mów nic. I nie mówił. Nie był na tyle szalony, żeby gadać do samego siebie, pragnienie nie zabijało (jeszcze), a słońce nie grzało na tyle mocno, żeby spalić błogosławionego przez Tsukuyomi i wywołać w jego umyśle chore omamy, nawet jeśli jawnie stawał jako Jej fatum (och droga Sol, wybaczysz mi to chyba?)- czerń, czerń, czerń... Krucza czerń przygładzona złotem piasków, którymi miotało powietrze. Tak ja miotało tym szalem. Krucze skrzydła, krucze skrzydła... wszystko dlatego, że mówili mi w jednej z wiosek tak: nawet najpodlejszy demon był kiedyś aniołem.
Mężczyzna dotknął palcami materiał szala i odgarnął go z ust, kiedy oaza w pobliżu jednej z wiosek wyłoniła się spośród przelewających się wydm - perła na łonie Matki Pustyni, która wzgardziła przybieraniem się w barwy, w które ta Matka ubrała wszystko wokół - zieleń, głęboka brąz i szkląca się diamentem tafla wody kusiła i przyciągała. Biegnij! Cztery nie przyśpieszył jednak kroku. Zbliżał się sumiennie i powoli do obiecanej przystani nie poganiając nieubłaganego - jeśli Przeznaczenie kolibało Kostuchnę w ramionach na niciach jego losu to czemu niby miałby śpieszyć się do jej spotkania..? A jeśli coś miłego wpadło w jej dłonie to cóż za problem, by nasycić się oczekiwaniem..? Ciężko było mówić, aby jawił się jako złowroga sylwetka - samotny podróżnik, który nie wyróżniał się niczym specjalnym raczej nie wzbudzał sensancji, chyba że było się kompletnym paranoikiem i każdego przypadkowo napotkanego oskarżało o bycie super-zabójcą, wtedy przepraszam bardzo! I tak też ciężko powiedzieć, żeby Shi ocenił wybitnie dwójkę, której sylwetki rozrysowały się wyraźnymi kształtami na tle zieleni. Przekroczył próg Edenu - matko, jestem w domu! - i nie było żadnego powodu, dla którego miałby przeszkadza pogrążonym w rozmowie, której szczegóły nie dotarły do jego uszu. Skinął jedynie na powitanie przejeżdżając po obcych spojrzeniem i zbliżył się do wody, by przy niej przykucnąć. Odkrył twarz i nachylił się do źródła aby przemyć twarz i napić się chociaż odrobiny wody. Dopiero wtedy odetchnął i podniósł się, by zbliżyć do dwójki nieznajomych, połowicznie skłonić w wyrazie ewentualnego przeproszenia za przerwanie konwersacji, nim zabrał głos.
- Czy mogą mi państwo powiedzieć, jak daleko stąd do najbliższej wioski? - Rok? Dwieście lat? Godzina?
Pięć minut?
Głos mężczyzny był przyjemny dla ucha, nieco szorstki, ale nie pozbawiony przez to melodyjności. Mrukliwy. Takie głosy lubi się określać mianem "przepalonych".
z dedykacją streszczenie: przyszedł do oazy, obmył twarz, napił się wody i podszedł do postaci
0 x
Re: Oaza w pobliżu wioski
Widać chłopaka, bo dziewczyna już doszła do wniosku, że mężczyzną to on raczej nie był zważywszy na jego bardzo emocjonalne i płomieniste reakcje. Naturalnie, nie mogła być pewna jego wieku, bo przecież jedynymi mężczyznami jakich poznała dotychczas byli zamknięci i bardzo oschli, co też po części przejęła i ona. Możliwe, że właśnie ta emocjonalność tak ją irytowała, fakt, że sama nie potrafiła wykrzesać z siebie trochę więcej entuzjazmu. Tym bardziej, kiedy ten znów chciał ustalać własne zasady i jeszcze ta niby tajemnicza otoczka, jakby chciał wiedzieć najwięcej o niej samej, a raczej o tym co dziewczyna wie, natomiast samemu zachować wiedzę o samym sobie dla siebie. Z pewnością nie była to stuprocentowa prawda, bo przecież na początku z pasją opowiadał o swoich planach i celach, ale przecież Motoko to uparty typ, nie ma co się kłócić i nawracać.
- Niezbyt, ale widzę, że korci Cię, żeby się o coś mnie konkretnie zapytać. Myślę, że nawet nie musimy grać w żadną grę, żebyś po prostu zadał mi dręczące Cię pytania. - powiedziała spokojnie, obserwując nieznajomego, który podszedł do źródełka zaczerpnąć trochę wody, nie ma co się dziwić, w taki upał.. Sama dziewczyna pamiętała, jak ciężko jej było się przyzwyczaić do tego klimatu i wciąż jest! Uciążliwe promienie na szczęście przestawały jej tak przeszkadzać, kiedy tylko chowała się w cieniu, choć sam kapelusz załatwił dosyć sporo roboty za nią.
- Jest niedaleko, patrząc na zegar myślę, że byłoby to jakieś niecałe dziesięć minut, natomiast w tych okolicznościach, droga będzie się wydawała być męką trwającą przynajmniej trzydzieści minut. - odezwała się swoim suchym, aczkolwiek neutralnym tonem, jakby nie pozwalała słowom dać się opatulić jakimkolwiek emocjom, które były połączone z sytuacją, czy też jej stanem. Z pewnością, gdyby włożyła w nie trochę więcej entuzjastycznych nut, mogłaby spokojnie uchodzić za jedną z sympatycznych kelnerek obsługujących karczmy, te pozory. Jedynie lekki uśmiech, który pojawił się w kącikach jej ust świadczył o tym, że bardzo dobrze wiedziała o czym mówi, bo przecież sama przechodziła przez pustynię w nadziei na jakieś większe skupisko. - Chyba masz kogoś idealnego do wywiadu. - skierowała swoje słowa w stronę siedzącego na piasku chłopaka, tak samo, jak i swoje czerwone tęczówki, które wcześniej obserwowały pojącego się nieznajomego.
- Niezbyt, ale widzę, że korci Cię, żeby się o coś mnie konkretnie zapytać. Myślę, że nawet nie musimy grać w żadną grę, żebyś po prostu zadał mi dręczące Cię pytania. - powiedziała spokojnie, obserwując nieznajomego, który podszedł do źródełka zaczerpnąć trochę wody, nie ma co się dziwić, w taki upał.. Sama dziewczyna pamiętała, jak ciężko jej było się przyzwyczaić do tego klimatu i wciąż jest! Uciążliwe promienie na szczęście przestawały jej tak przeszkadzać, kiedy tylko chowała się w cieniu, choć sam kapelusz załatwił dosyć sporo roboty za nią.
- Jest niedaleko, patrząc na zegar myślę, że byłoby to jakieś niecałe dziesięć minut, natomiast w tych okolicznościach, droga będzie się wydawała być męką trwającą przynajmniej trzydzieści minut. - odezwała się swoim suchym, aczkolwiek neutralnym tonem, jakby nie pozwalała słowom dać się opatulić jakimkolwiek emocjom, które były połączone z sytuacją, czy też jej stanem. Z pewnością, gdyby włożyła w nie trochę więcej entuzjastycznych nut, mogłaby spokojnie uchodzić za jedną z sympatycznych kelnerek obsługujących karczmy, te pozory. Jedynie lekki uśmiech, który pojawił się w kącikach jej ust świadczył o tym, że bardzo dobrze wiedziała o czym mówi, bo przecież sama przechodziła przez pustynię w nadziei na jakieś większe skupisko. - Chyba masz kogoś idealnego do wywiadu. - skierowała swoje słowa w stronę siedzącego na piasku chłopaka, tak samo, jak i swoje czerwone tęczówki, które wcześniej obserwowały pojącego się nieznajomego.
0 x
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Oaza w pobliżu wioski
Wydarzenia ostatnich tygodni splotły się w ten dziwny sposób, że Seinaru naprawdę nie wiedział już, jak się znalazł w tym właśnie miejscu. Błąkał się? Nie lubił tego określenia, ale zawsze lepsze to niż zwykłe "zgubił się". Rozglądał się po bezkresnym oceanie piachu i nie widział nic oprócz horyzontu. Dla osoby pochodzącej ze śnieżnego Yinzin (yinzinina?) tutejszy klimat był prawdziwą katorgą. Kei czuł się jak stek na rozgrzanej patelni, a nawet zaczął mieć już omamy słuchowe. Wydawało mu się, że sparzona na jego ramionach skóra skwierczy i pachnie jak smażony kurczak. Ugh! Okropne uczucie. Łucznik modlił się o jakieś schronienie, wodę i odpoczynek od tych męczących promieni. W końcu na horyzoncie pojawiło się coś, co najpierw zignorował martwiąc się, że to fatamorgana, a to pewnie oznacza, że zaraz umrze z wycieńczenia. Nie pozostawało mu jednak nic innego, niż ostatnie chwile przed usmażeniem żywcem spędzić idąc w jakimś celu. Przynajmniej nie będzie się błąkał.
Tak oto po kilkudziesięciu minutach (godzinach?) samuraj znalazł się w całkiem przyjemnej oazie, którą to od razu pokochał całym sercem. Nawet pomimo tego, że była ona naprawdę całkiem zwyczajna. Kei podszedł najszybszym jak tylko mógł, jednak wciąż powłóczystym ze zmęczenia krokiem do najbliższego wodopoju i zaczął chciwie pić. Tylko to w tej chwili go interesowało. Po kilkunastu głębokich łykach usiadł w końcu na ziemi i otarł usta. Po chwili namysłu włożył jeszcze do wody całą głowę, aby się ochłodzić. Wtedy naszła go myśl, że najlepiej byłoby pewnie, gdyby zanurzył się cały. Odpiął już kilka guzików bezrękawnika aby się rozebrać, gdy w końcu dotarło do niego, że nie jest sam przy tym brzegu. Kilkanaście kroków dalej stała trzyosobowa grupa. Zakłopotany Kei szybko zapiął się z powrotem i jak gdyby nigdy nic włożył ręce z powrotem do kieszeni. Nie wiedział jak się zachować, więc po prostu podszedł do tamtych. Na pewno już zauważyli jego głupie zachowanie i Seinaru poczuł się w dziwnym obowiązku pokazać, że jest zdrowy na ciele i umyśle.
- Heeeej... gorąco dzisiaj, co nie? - Rzucił bez sensu w przestrzeń nie licząc na to, że ktoś mu odpowie. Nawet machnął na powitanie.
Rozejrzał się po zebranych. Zauważył młodą dziewczynę w szkolnym mundurku i kataną przy boku. Łobuziara pewnie uciekła z lekcji i tutaj wagaruje. Rzeczywiście, miejsce takie jak oaza jest świetnym miejscem dla zbuntowanej młodzieży. Zastanawiał go jednak jej miecz ale uznał, że jest tylko jedno wytłumaczenie, dlaczego uczennica w ogóle ma go przy sobie. Musiała znaleźć go przypadkiem po drodze jak tu szła! Teraz pewnie chce sprzedać go tamtym dwóm, żeby mieć pieniądze na narkotyki. Ah, ta dzisiejsza młodzież! Kei objął wzrokiem pozostałą dwójkę. Jeden chłopak był ubrany całkiem normalnie jeśli chodzi o krój, ale dziwnie jeśli chodzi o kolory. Cały na czarno? W taki skwar? Wszystkie te myśli musiały jednak odejść na bok, gdy zobaczył trzeciego delikwenta. Ciemny płaszcz, maska, bandaże, a pod spodem pewnie jeszcze polar z puchową podbitką. Kei już dawno nie był tak zdziwiony, jak ubiorem tego kogoś w miejscu takim jak to. Wyobraził sobie, że jego wnętrzności są już zapewne stopioną i ugotowaną na twardo papką. Biedaczek musiał się w tym gotować, albo był po prostu przeziębiony i mama kazała mu się ciepło ubrać, bo jest na antybiotykach i żeby znowu nie musieli chodzić po lekarzach. Niemniej jednak chłopak miał na sobie ochraniacz na czoło co znaczyło... w sumie nic. Taki ochraniacz można kupić w sklepie.
Ufff... coś za dużo wrażeń jak na jeden raz. Seinaru po prostu włożył ręce do kieszeni i czekał. Gdyby wcześniej spojrzał na nich spokojnie chociaż raz, pewnie nigdy by nie podszedł. Teraz jednak było już za późno. Żałował.
Tak oto po kilkudziesięciu minutach (godzinach?) samuraj znalazł się w całkiem przyjemnej oazie, którą to od razu pokochał całym sercem. Nawet pomimo tego, że była ona naprawdę całkiem zwyczajna. Kei podszedł najszybszym jak tylko mógł, jednak wciąż powłóczystym ze zmęczenia krokiem do najbliższego wodopoju i zaczął chciwie pić. Tylko to w tej chwili go interesowało. Po kilkunastu głębokich łykach usiadł w końcu na ziemi i otarł usta. Po chwili namysłu włożył jeszcze do wody całą głowę, aby się ochłodzić. Wtedy naszła go myśl, że najlepiej byłoby pewnie, gdyby zanurzył się cały. Odpiął już kilka guzików bezrękawnika aby się rozebrać, gdy w końcu dotarło do niego, że nie jest sam przy tym brzegu. Kilkanaście kroków dalej stała trzyosobowa grupa. Zakłopotany Kei szybko zapiął się z powrotem i jak gdyby nigdy nic włożył ręce z powrotem do kieszeni. Nie wiedział jak się zachować, więc po prostu podszedł do tamtych. Na pewno już zauważyli jego głupie zachowanie i Seinaru poczuł się w dziwnym obowiązku pokazać, że jest zdrowy na ciele i umyśle.
- Heeeej... gorąco dzisiaj, co nie? - Rzucił bez sensu w przestrzeń nie licząc na to, że ktoś mu odpowie. Nawet machnął na powitanie.
Rozejrzał się po zebranych. Zauważył młodą dziewczynę w szkolnym mundurku i kataną przy boku. Łobuziara pewnie uciekła z lekcji i tutaj wagaruje. Rzeczywiście, miejsce takie jak oaza jest świetnym miejscem dla zbuntowanej młodzieży. Zastanawiał go jednak jej miecz ale uznał, że jest tylko jedno wytłumaczenie, dlaczego uczennica w ogóle ma go przy sobie. Musiała znaleźć go przypadkiem po drodze jak tu szła! Teraz pewnie chce sprzedać go tamtym dwóm, żeby mieć pieniądze na narkotyki. Ah, ta dzisiejsza młodzież! Kei objął wzrokiem pozostałą dwójkę. Jeden chłopak był ubrany całkiem normalnie jeśli chodzi o krój, ale dziwnie jeśli chodzi o kolory. Cały na czarno? W taki skwar? Wszystkie te myśli musiały jednak odejść na bok, gdy zobaczył trzeciego delikwenta. Ciemny płaszcz, maska, bandaże, a pod spodem pewnie jeszcze polar z puchową podbitką. Kei już dawno nie był tak zdziwiony, jak ubiorem tego kogoś w miejscu takim jak to. Wyobraził sobie, że jego wnętrzności są już zapewne stopioną i ugotowaną na twardo papką. Biedaczek musiał się w tym gotować, albo był po prostu przeziębiony i mama kazała mu się ciepło ubrać, bo jest na antybiotykach i żeby znowu nie musieli chodzić po lekarzach. Niemniej jednak chłopak miał na sobie ochraniacz na czoło co znaczyło... w sumie nic. Taki ochraniacz można kupić w sklepie.
Ufff... coś za dużo wrażeń jak na jeden raz. Seinaru po prostu włożył ręce do kieszeni i czekał. Gdyby wcześniej spojrzał na nich spokojnie chociaż raz, pewnie nigdy by nie podszedł. Teraz jednak było już za późno. Żałował.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Re: Oaza w pobliżu wioski
Mimo pojawienia się dwóch kolejnych osób, Yusuke całkowicie je zignorował. Jedynym co się teraz dla niego liczyło była odpowiedź dziewczyny dzierżącej miecz. Niestety jej odpowiedź całkowicie zaskoczyła chłopaka, do tej pory uważał ich rozmowę na bardzo ciekawą i atrakcyjną dla obu stron. Najwyraźniej Mokoto miała już jej dość i nie miała zamiaru jej kontynuować, stąd właśnie takie słowa. Zabawa chyba już się jej znudziła, być może nie spodobała nowa reguła zaproponowana przez chłopaka czy też pojawienie się dwójki nieznajomych. Na to pytanie, odpowiedź znała już tylko ona sama. Dlatego Yusuke nie miał dalej zamiaru się nad tym zastanawiać i marnować swój czas. Postanowił jednak do maksimum wykorzystać resztki jej zaangażowania w rozmowę. Całkowicie pozbawiony jakiekolwiek entuzjazmu spytał: Słyszałem kiedyś, że istnieją ludzie czy też klany posiadające zdolności do wykrywania ludzi. Jestem tym trochę zainteresowany, byłabyś tak miła i powiedziała mi wszystko co wiesz na ich temat ? O ile oczywiście posiadasz jakieś informacje. Po Yusuke łatwo można była poznać, że z niecierpliwością czeka na odpowiedź ze strony dziewczyny. Tak bardzo skupił swoją uwagę na Motoko, że całkowicie olał nowych przybyszów. Kompletnie nie zwrócił na nich uwagi, wiedział że dołączyli oni do rozmowy, jednak ani nie słyszał co mówią, ani nawet nie spojrzał na nich. Nie wiedział czy to mężczyźni czy też kobiety, po głosie przypuszczał iż są to osoby płci mniej pięknej. Jednak w tych czasach nie można być tego przecież pewien. Nowo przybyli mogli uznać zachowanie Yusuke jako niegrzeczne, jednak ten miał to całkowicie gdzieś. Jedyne co się dla niego liczyło to odpowiedź na jego pytanie ze strony jego rozmówcy.
0 x
Re: Oaza w pobliżu wioski
Podobno masz oczy, których nie da się oszukać. Napojone krwią, których ocean nie drgał kiedy poruszało się powietrze - ten ocean, dla którego nie był gwiazd ni księżyca w tej chwili, może to dlatego chociaż spoglądałeś, to wcale nie widziałeś. Tak patrzyłeś na oazę gdy się do niej zbliżałeś i kiedy gorące powietrze falowało w oddali i tak samo teraz, kiedy nieco opuszczona głowa skierowana na miękki piasek, na którym wykwitła soczyście zielona, wiosenna trawa (szukaj tu bracie przebiśniegów, na pewno ich białe, niewinne łebki skryły się gdzieś pośród nieszczęsnych chwastów) - istnienia żywe były tu pożądane, choć one, w przeciwieństwie do niemych i głuchych skał, przynajmniej nie mogły cię zdradzić. To nie świat był zły, to po prostu ludzie byli do dupy. Więc jak to jest, że unosisz to spojrzenie z niezobowiązującego ukłonu i niczego nie możesz dostrzec? Choć uważne wcale nie ciążyło na karku i nie przenikało duszy na wskroś... skąd wiesz? Może już wpełzło pod ubrania, nieuchwytne jak wczorajszy sen, może już przesiąknęło przez skórę nieprzyjemnym chłodem mrowienia - och, to mógł być tylko chłodniejszy podmuch wilgotnego powietrza - i wartkim strumieniem przedostało się do krwioobiegu, przykleiło do krwinek i na nich popłynęło prosto do serca. Z serca zaś prosta już droga do duszy. Nagle to państwo przestawało być takim państwem, a stawało się kuriozum. Drobna dziewczyna, która nie mogła mieć więcej niżosiemnastu wiosen - i tylko spójrz, nie wygląda znajomo? Morze krwi jej oczu... Możesz je przemierzyć dziurawą łodzią, którą wiązałeś do przystani, ale kiedy już wchodzisz do niej (samobójca) i odkręcasz linę ją cumującą, okazuje się, że lądujesz na środku nicości. I tylko fale kołyszą cię do snu. Nie ma się czego obawiać, nie nadciąga sztorm, chociaż i nad tym niebem wisiały chmury to nie były to chmury burzowe - pojedyncze promienie słońca wygrywały ciemniejsze refleksy na karmazynowej toni, której głębiny obiecywały najrozmaitsze skarby... Kto jest na tyle odważny? Kto na tyle głupi, by zanurkować do młodego jestestwa? Odważy był. Mógł być - przecie ten sam karmazyn pieczętował jedno z jego ocząt, otaczał go jak bańka pozwalając stać nad brzegiem morza, które porwało go jak szaleńca i zmuszało do zagłębiania sekretów... albo raczej to on zmuszał to morze, by się wycofywało. I kiedy zrozumiało się zasady broczenia na płyciznach zaczynało się pojmować, dlaczego tajemnice nadal chciały pozostać tajemnicami.
Podobno masz oczy, których nie da się oszukać.
Jak to więc jest z zasadami gry, której w ogóle nie dostrzegałeś?
Dziesięć minut? Wygląda na to, że błądzenie po pustyni nie było aż takim błądzeniem - już blisko, wystarczy przejść przez Piekło, to tylko dziewięć wrót do otworzenia i stoisz przed tą ostatnią... czyli co, Murem wyrasta posiadaczka czerwonych ocząt, na której wargach pojawił się subtelny uśmiech? Nie pozostawało nic innego jak go odwzajemnić - równie subtelnie, minimalistycznie, ale tych parę milimetrów wystarczyło, żeby dziwna formalność wypełniła się... paroma milimetrami sympatii. Ach te pozory, jak to słusznie ktoś ujął.
Cztery zrobił krok w bok by stanąć twarzą do mężczyzny - oto dowód, gdyby ktokolwiek chciał wpadać w paranoję (a zaraz pojawi się powód do wpadania w nią) - i tym dowodem stał się kolejny przybyły. Materializacja rzeczy żywych? Niee, w żadnym wypadku! Zresztą i tutaj Shi nieco się pochylił, by powitać nieznajomego, opuszczając na moment z niego spojrzenie. Kolejna część pozorów. Kolejne kuriozum. Zmęczone oczy nieznajomego płynęły tak, jak płynęła łódź po morzu karmazynowym - koiły swym dotykiem to, na czym się zatrzymały jak swoisty medykament ratujący spalonych słońcem przed mękami. Ta ospałość nie szła w parze z łukiem, który dzierżył na plecach. Ofiara swych własnych demonów. Opleciony cieniami jak ciasnym płaszczem, którym nakrywa się twarz, by postronni nie dojrzeli smagania aksamitnej zieleni... a jednak nie był zły.
Jaka szkoda, że tak łatwo o kimś powiedzieć "zły" czy "dobry", nie znając stawki, którą przyszło mu zapłacić za życie.
Paranoja inna pojawić się, kiedy Yusuke wypowiedział zakotwiczające się w umyśle słowa. Słyszałem, że... Spięcie mięśni, skrzywienie, fałszywy dryg? Nie, nie, nie i jeszcze raz: nie. Shi tylko przeniósł otchłań oczu na mężczyznę (chłopaka), nawet minimalni nie przejmując się jego ignorancją. Wymuszać na kimś podobające się nam zachowania mógł ktoś silniejszy, a Cztery? Cztery był przecież tylko zwykłym podróżnikiem. Jego pytanie i słowa skutecznie odwiodły myśl Shi o odpowiadaniu Seinaru. Czy to grzech się zaciekawić? Chyba ani trochę. To tak jak pytanie: wywiadu..? zamarło na jego wargach i nie ujrzało światła dziennego.
Odpowiedział na spojrzenie Motoko na parę chwil, nim rozwinął szal i strzepnął go, by pozbyć się kurzu, rzecz jasna oddalając się na parę kroków, by nie przeszkadzać rozmawiającym.
Podobno masz oczy, których nie da się oszukać.
Jak to więc jest z zasadami gry, której w ogóle nie dostrzegałeś?
Dziesięć minut? Wygląda na to, że błądzenie po pustyni nie było aż takim błądzeniem - już blisko, wystarczy przejść przez Piekło, to tylko dziewięć wrót do otworzenia i stoisz przed tą ostatnią... czyli co, Murem wyrasta posiadaczka czerwonych ocząt, na której wargach pojawił się subtelny uśmiech? Nie pozostawało nic innego jak go odwzajemnić - równie subtelnie, minimalistycznie, ale tych parę milimetrów wystarczyło, żeby dziwna formalność wypełniła się... paroma milimetrami sympatii. Ach te pozory, jak to słusznie ktoś ujął.
Cztery zrobił krok w bok by stanąć twarzą do mężczyzny - oto dowód, gdyby ktokolwiek chciał wpadać w paranoję (a zaraz pojawi się powód do wpadania w nią) - i tym dowodem stał się kolejny przybyły. Materializacja rzeczy żywych? Niee, w żadnym wypadku! Zresztą i tutaj Shi nieco się pochylił, by powitać nieznajomego, opuszczając na moment z niego spojrzenie. Kolejna część pozorów. Kolejne kuriozum. Zmęczone oczy nieznajomego płynęły tak, jak płynęła łódź po morzu karmazynowym - koiły swym dotykiem to, na czym się zatrzymały jak swoisty medykament ratujący spalonych słońcem przed mękami. Ta ospałość nie szła w parze z łukiem, który dzierżył na plecach. Ofiara swych własnych demonów. Opleciony cieniami jak ciasnym płaszczem, którym nakrywa się twarz, by postronni nie dojrzeli smagania aksamitnej zieleni... a jednak nie był zły.
Jaka szkoda, że tak łatwo o kimś powiedzieć "zły" czy "dobry", nie znając stawki, którą przyszło mu zapłacić za życie.
Paranoja inna pojawić się, kiedy Yusuke wypowiedział zakotwiczające się w umyśle słowa. Słyszałem, że... Spięcie mięśni, skrzywienie, fałszywy dryg? Nie, nie, nie i jeszcze raz: nie. Shi tylko przeniósł otchłań oczu na mężczyznę (chłopaka), nawet minimalni nie przejmując się jego ignorancją. Wymuszać na kimś podobające się nam zachowania mógł ktoś silniejszy, a Cztery? Cztery był przecież tylko zwykłym podróżnikiem. Jego pytanie i słowa skutecznie odwiodły myśl Shi o odpowiadaniu Seinaru. Czy to grzech się zaciekawić? Chyba ani trochę. To tak jak pytanie: wywiadu..? zamarło na jego wargach i nie ujrzało światła dziennego.
Odpowiedział na spojrzenie Motoko na parę chwil, nim rozwinął szal i strzepnął go, by pozbyć się kurzu, rzecz jasna oddalając się na parę kroków, by nie przeszkadzać rozmawiającym.
0 x
Re: Oaza w pobliżu wioski
Dlaczego to muszą być mężczyźni? Zapytała samą siebie, kiedy tylko na horyzoncie dostrzegła kolejnego wędrowca. Młoda dziewczyna nie miałaby nic przeciwko, gdyby na oazie pojawiły się osoby tej samej płci co ona, byłaby wtedy przynajmniej pewna, że ewentualna krzywda, którą mogą jej zrobić jest jakaś mniejsza...A może to tylko złudzenie? W końcu kto wie, czy dziewczyny nie mają jeszcze bujniejszej fantazji w zadawaniu bólu. Motoko jedynie była pewna tego, że mężczyzną nie warto ufać, szczególnie tym dojrzałym, a na swoje nieszczęście właśnie takie towarzystwo ją spotkało, przynajmniej w 2/3.
Nieznajomy, który w dość paniczny sposób czerpał wodę ze źródełka, żeby zaraz wsadzić do niego całą swoją głowę, co też dziewczyna kiedyś skwitowałaby śmiechem, kiedyś. Dziewczyna dobrze wiedziała, jak działają takie klimaty na osoby nieuodpornione, bo sama była jedną z nich, właśnie dlatego nie uważała, żeby mogła cieszyć się z kogoś pragnienia, które również dotknęło ją, kiedy wędrowała w te strony. W czasie, kiedy tamten się poił, dziewczyna usłyszała kolejne pytanie ze strony Yusuke, który ewidentnie olewał nieznajomego, który podszedł do nich w celu informacyjnym. Jedyną jej irytacją był fakt jej dobrego wychowania, który właśnie pokazywała, starając się udzielić odpowiedzi nieznajomym, czy to tym, których imię było jej znane, czy też nie, na razie wychodziła na tym dosyć słabo. Zbyt duża ilość otaczającego ją testosteronu sprawiał, że mimowolnie się stresowała, przez co jej dłonie zaczęły nabierać klejącej wilgotności, jakby już na dworze nie było za ciepło.
- Ja... - chrząknęła, starając się trochę bardziej opanować i skupić swój wzrok na siedzącym chłopaku. - Przepraszam Cię Yusuke, ale nie wiem nic na temat takich klanów, czy też osób. - nie dodawała już, że powiedział coś bardzo interesującego, co z pewnością sama będzie musiała zweryfikować. - Ale nie poddawaj się, może jednak któryś z obecnych Panów będzie miał jakąś wiedzę na ten temat. - pokrzepiła go, mimowolnie uchylając rąbek energiczności, którą zachowywała jedynie dla osób jej bliskich. Zdarza się, że widząc spadający entuzjazm u osób żądnych wiedzy, człowiekowi robi się po prostu przykro i Mo, choćby nie wiadomo, jak się starała i tak będzie człowiekiem, który również potrafi obserwować i myśleć, a nawet w małym stopniu współczuć. Sytuacja i te słowa nie pasowały do tej samej osoby, którą reprezentowała na co dzień, ale czy czasem nie robi się rzeczy kompletnie nie ze swojej bajki?
- Konnichiwa. - skierowała swoje słowa w stronę następnego nieznajomego, obdarowując nim również ciemno ubranego mężczyznę, który dotychczas spytał się jedynie o drogę i ukłonił się, na co młoda Samuraj nie odpowiedziała. Definitywnie na tej oazie było zbyt dużo testosteronu, był to znak, znak do ewakuacji, przynajmniej młodej dziewczyny. - Proszę się przyzwyczaić, tak będzie każdego dnia. - stwierdziła tym samym oschłym tonem, który przez cały czas stosowała w stronę nieznajomych. Widząc rozplątywany, aksamitny szal musiała przyznać sama przed sobą, że jej słomiany kapelusz jest częścią ubrania, który na ten moment najbardziej przydatny.
- Niestety muszę wszystkich Panów przeprosić, a także i Ciebie Yusuke, ale czas mnie nagli. - powiedziała donośnie, opanowanym i oschłym głosem. Odepchnęła się od palmy, z której cienia czerpała i poprawiła swój słomiany kapelusz. - Jeśli ktoś wędruje w tym samym kierunku, to proszę się nie krępować, mogę poprowadzić. - zaproponowała, kładąc jedną dłoń na swoim mieczu. - Chociaż równie dobrze może to zrobić Yusuke. - dodała po chwili, wzruszając lekko ramionami i obserwując reakcję mężczyzn.
Nieznajomy, który w dość paniczny sposób czerpał wodę ze źródełka, żeby zaraz wsadzić do niego całą swoją głowę, co też dziewczyna kiedyś skwitowałaby śmiechem, kiedyś. Dziewczyna dobrze wiedziała, jak działają takie klimaty na osoby nieuodpornione, bo sama była jedną z nich, właśnie dlatego nie uważała, żeby mogła cieszyć się z kogoś pragnienia, które również dotknęło ją, kiedy wędrowała w te strony. W czasie, kiedy tamten się poił, dziewczyna usłyszała kolejne pytanie ze strony Yusuke, który ewidentnie olewał nieznajomego, który podszedł do nich w celu informacyjnym. Jedyną jej irytacją był fakt jej dobrego wychowania, który właśnie pokazywała, starając się udzielić odpowiedzi nieznajomym, czy to tym, których imię było jej znane, czy też nie, na razie wychodziła na tym dosyć słabo. Zbyt duża ilość otaczającego ją testosteronu sprawiał, że mimowolnie się stresowała, przez co jej dłonie zaczęły nabierać klejącej wilgotności, jakby już na dworze nie było za ciepło.
- Ja... - chrząknęła, starając się trochę bardziej opanować i skupić swój wzrok na siedzącym chłopaku. - Przepraszam Cię Yusuke, ale nie wiem nic na temat takich klanów, czy też osób. - nie dodawała już, że powiedział coś bardzo interesującego, co z pewnością sama będzie musiała zweryfikować. - Ale nie poddawaj się, może jednak któryś z obecnych Panów będzie miał jakąś wiedzę na ten temat. - pokrzepiła go, mimowolnie uchylając rąbek energiczności, którą zachowywała jedynie dla osób jej bliskich. Zdarza się, że widząc spadający entuzjazm u osób żądnych wiedzy, człowiekowi robi się po prostu przykro i Mo, choćby nie wiadomo, jak się starała i tak będzie człowiekiem, który również potrafi obserwować i myśleć, a nawet w małym stopniu współczuć. Sytuacja i te słowa nie pasowały do tej samej osoby, którą reprezentowała na co dzień, ale czy czasem nie robi się rzeczy kompletnie nie ze swojej bajki?
- Konnichiwa. - skierowała swoje słowa w stronę następnego nieznajomego, obdarowując nim również ciemno ubranego mężczyznę, który dotychczas spytał się jedynie o drogę i ukłonił się, na co młoda Samuraj nie odpowiedziała. Definitywnie na tej oazie było zbyt dużo testosteronu, był to znak, znak do ewakuacji, przynajmniej młodej dziewczyny. - Proszę się przyzwyczaić, tak będzie każdego dnia. - stwierdziła tym samym oschłym tonem, który przez cały czas stosowała w stronę nieznajomych. Widząc rozplątywany, aksamitny szal musiała przyznać sama przed sobą, że jej słomiany kapelusz jest częścią ubrania, który na ten moment najbardziej przydatny.
- Niestety muszę wszystkich Panów przeprosić, a także i Ciebie Yusuke, ale czas mnie nagli. - powiedziała donośnie, opanowanym i oschłym głosem. Odepchnęła się od palmy, z której cienia czerpała i poprawiła swój słomiany kapelusz. - Jeśli ktoś wędruje w tym samym kierunku, to proszę się nie krępować, mogę poprowadzić. - zaproponowała, kładąc jedną dłoń na swoim mieczu. - Chociaż równie dobrze może to zrobić Yusuke. - dodała po chwili, wzruszając lekko ramionami i obserwując reakcję mężczyzn.
0 x
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Oaza w pobliżu wioski
Seinaru odczuł lekkie zakłopotanie. Zdecydowanie lepiej by się poczuł, gdyby ktoś jednak owiał go chociaż skrawkiem ciepłego spojrzenia. Wydawało się, że przełamanie pierwszych lodów będzie nieco łatwiejsze, zwłaszcza w panującym upale. Wydawało się, że jego pojawienie się nie miało większego wpływu na losy świata. Nawet tego małego ćwierćświatka tworzonego przez trzy osoby przed nim. Zabandażowany jegomość kompletnie go zignorował. Rozmawiał z młodą uczennicą, więc zrozumiałe że maniery nie pozwalały mu porzucić jej dla nieznajomego przybysza. Poza tym kto by chciał gadać z nim, jak może z takim Ciastkiem?
Kei uśmiechnął się w myślach. Też by sobie z nią pogadał. Zerkał na nią, aż w końcu wzrok niechcący zbłądził na tego trzeciego. Gapił się. Przez ułamek sekundy, ale gapił się. A potem zaczął trzepać. Szalik. Dziwne to towarzystwo, takie... nietowarzyskie. Kei stał w dalej w milczeniu, czekając na cokolwiek. Cholernie nienaturalne wydawało mu się to, że nikogo nie obszedł. Nie był kimś, ale on zapewne zareagowałby inaczej na wtrącenie się obcego człowieka. Tym bardziej, że byli w niezbyt zaludnionym miejscu, gdzie nowe twarze to rzadkość. Pozy, pozory, duma - oprócz niezręczności w powietrzu wyczuwał jeszcze takie przymioty zebranych. No cóż...
Nagle w uszach zabrzmiało mu powitanie. Zatrzepotał uszami i w mig rozpoznał, że to nie męski głos. To ta dziewczyna! Ona go przywitała! Yay! Nie żeby mu jakoś specjalnie zależało... E tam, zależało mu jak cholera, żeby wyrwać się z tego obyczajowego pata.
Już otwierał buzię, żeby powiedzieć, że pewnie tutaj ciągle tak gorąco, gdy tamta dodała, że odchodzi. A Seinaru złapał się w mniej więcej takiej pozie:
Nie zdążył nawet nic powiedzieć, a ona już po powitaniu się żegna. Szkoda...
Seinaru jednak nie zamierzał się poddawać. Zebrał w sobie całą swoją samurajską moc, wszystkie duchy przodków, całą swoją chakrę i wypalił:
- Tutaj pewnie ciągle tak gorąco, nie? He, he... Odgarnął krople wody i potu spływające z włosów na czoło.
- Mam trochę informacji, które Cię interesują, młodzieńcze... - Spojrzał na chłopaka.
Kei uśmiechnął się w myślach. Też by sobie z nią pogadał. Zerkał na nią, aż w końcu wzrok niechcący zbłądził na tego trzeciego. Gapił się. Przez ułamek sekundy, ale gapił się. A potem zaczął trzepać. Szalik. Dziwne to towarzystwo, takie... nietowarzyskie. Kei stał w dalej w milczeniu, czekając na cokolwiek. Cholernie nienaturalne wydawało mu się to, że nikogo nie obszedł. Nie był kimś, ale on zapewne zareagowałby inaczej na wtrącenie się obcego człowieka. Tym bardziej, że byli w niezbyt zaludnionym miejscu, gdzie nowe twarze to rzadkość. Pozy, pozory, duma - oprócz niezręczności w powietrzu wyczuwał jeszcze takie przymioty zebranych. No cóż...
Nagle w uszach zabrzmiało mu powitanie. Zatrzepotał uszami i w mig rozpoznał, że to nie męski głos. To ta dziewczyna! Ona go przywitała! Yay! Nie żeby mu jakoś specjalnie zależało... E tam, zależało mu jak cholera, żeby wyrwać się z tego obyczajowego pata.
Już otwierał buzię, żeby powiedzieć, że pewnie tutaj ciągle tak gorąco, gdy tamta dodała, że odchodzi. A Seinaru złapał się w mniej więcej takiej pozie:

Seinaru jednak nie zamierzał się poddawać. Zebrał w sobie całą swoją samurajską moc, wszystkie duchy przodków, całą swoją chakrę i wypalił:
- Tutaj pewnie ciągle tak gorąco, nie? He, he... Odgarnął krople wody i potu spływające z włosów na czoło.
- Mam trochę informacji, które Cię interesują, młodzieńcze... - Spojrzał na chłopaka.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Re: Oaza w pobliżu wioski
Zawód i rozczarowanie to właśnie spotkało chłopaka po tym jak dotarło do niego ostatnie słowo wypowiedziane przez Motoko. Dziewczyna nie była w stanie odpowiedź na jego pytanie na co bardzo liczył. Zależało mu na zdobyciu nowych cennych informacji, a tu proszę taka niespodzianka. Nie dość, że nic się dowiedział o klanach ze zdolnościami sensorycznymi, to jeszcze jego rozmówca zamierzał go zostawić w towarzystwie dwóch nieznanych mu osób. Mimo początkowego braku zainteresowania takim rozwiązaniem, Yusuke nie mógł zignorować wypowiedzi dziwnego jegomościa. Mimo wcześniejszego okazania braku zainteresowania jego osobą, po prostu musiał coś zrobić aby wydobyć z niego poszukiwaną wiedze. Mimo iż wcześniej nawet nie spojrzał na niego tym razem był do tego zmuszony aby okazać mu należyty szacunek. Nie wiedząc czemu w jego głowie pojawiły się myśli, które podpowiadały mu jakoby nowy obiekt jego zainteresowania nie posiadał informacji, o których mówił. Pewnie wynikało to z jego zachowania, które nie świadczyło o nim jako osobie ogarniętej oraz poukładanej. Przypominał raczej beztroskie dziecko, które ciągle trzeba pilnować i pouczać jak się zachować. Jednak tak bardzo zależało mu na zdobyciu tych informacji, że przestał w końcu słuchać głosu w swojej głowie. Teraz całą swoją uwagę skupił mężczyźnie z łukiem na plecach. Nim przeszedł do rozmowy z tanią podróbką Robin Hooda, musiał zakończyć rozmowę z dziewczyną. W ramach podziękowania za konwersację, nie mógł od tak po prostu zapomnieć o niej i całkowicie ją zignorować w tym momencie. Wstał dość gwałtownie, spojrzał na Motoko i powiedział: Mówi się trudno, nie przejmuj się tym. Mimo wszystko dziękuje za wspaniałą rozmowę. Mam nadzieję, że tak jak ja świetnie się bawiłaś. W tym momencie chłopak przerwał na chwilę swoją wypowiedź, wszystko przez szeroki uśmiech jaki pojawił się na jego twarzy. Nie masz się o co martwić, zajmę się przybyszami. Nie pozwolę by taki dziwak jak ten ten pan podróżował z taką dziewczyną. Między czasie wskazał palcem na Seinaru. Chciał tym pokazać o kim właśnie mówił oraz zaznaczyć kto teraz stał się obiektem jego zainteresowania. Po tym jak skierował swój palec na pana łucznika, spojrzał na niego przenikliwym wzrokiem i powiedział: Jestem Yusuke, miło mi cię poznać, byłbyś tak uprzejmy i zdradził mi co wiesz o klanach z mojego poprzedniego pytania, które tak bezczelnie podsłuchałeś. Po zakończeniu swojej wypowiedzi w oczach chłopaka pojawiły się gwiazdki, które mówiły jak bardzo Yusuke nie może się doczekać odpowiedzi ze strony jego nowego rozmówcy. Mimo iż mówił, że zajmie się oboma wędrowcami, to całkowicie zignorował osobę, która wyglądała na normalną. Zwłaszcza jak porównywało się ją do człowieka, który zagaduje dziewczyny tekstami o to jak tu gorąco. Liczył, że po takich słowach ściągnę jedną warstwę ubrań czy co ?
0 x
Re: Oaza w pobliżu wioski
Szal, albo raczej to, co z tego szala pozostało, co było długim, cienkim materiałem (krucze skrzydła nie wyglądają już tak powabnie, kiedy zetnie się je z kruczych pleców), lekko nadgryzionym przez używanie, wypłowiałym od nadmiaru flirtów z Sol i rozciągniętych od zbyt wielu tete-a-tete z chłodem wód, został po strzepnięciu złożony w pół i odłożony na trawę, nie było potrzeby go składać, bawić się w jego umiejscawianie, skoro zaraz i tak wróci na swe honorowe miejsce - wszak anioł bez skrzydeł? Któż to takiego widział? Ja widziałem. Kare miały pióra i hebanowe oczy, mesmeryczne spojrzenia i płonący dotyk - i tak modlili się do niego: Aniele Boży, Stróżu Mój, Ty zawsze przy mnie stój. I rzeczywiście mężczyzna pochylił się, by zanurzyć twarz w jeziorku, żeby upić z wodopoju jeszcze parę łyków - czarne kosmyki poprzylepiały się do bladej skóry, przylgnęły do czoła i podkreśliły równy rys szczęki, nim nie zgarnął ich jednym ruchem dłoni do tyłu, żeby nie kuły w oczy. Wystarczyło, że brylanty osiadłe na krańcach długich rzęs odgrywały plejadę barw i malowały tęczę tuż przed nim, przecinając rutynę dnia. Tak jak przecięły je barwne sylwetki zatrzymane parę kroków dalej, których rozmowy zwyczajnie nie wypadało podsłuchiać, zwłaszcza, że jeden z młodzików wyraźnie dał do zrozumienia, że konwersacją jest zainteresowany i że nie zamierza jej przerywać tylko dlatego, że pojawiły się jakieś obce elementy na terenie, który uznał za swój, jego własny. Nie musiały stać tu żadne znaki, w drzewie nie potrzeba ryć ostrym narzędziem imienia, które pozostało dla Czwórki niepoznane i nie śpieszyło mu się, by ten stan rzeczy zmieniać. Tak to bywa, że gdy pytasz: jak masz na imię?, to wypada odpowiedzieć na to samo pytanie i jestem święcie przekonany, że ta zasada pisała nawet zapisana w swoistym savoir vivre shinobi. Jeśli nie to pozostaje mieć nadzieję, że tak banalne zasady wbijają się (gwoździe codzienności, których nie da się potem wyrwać) w jestestwo wystarczająco głęboko, przekazywane przez starsze pokolenie, żeby nie zagubiło się w ponurych czasach wojen ścielących czerwony dywan pod naszymi stopami.
Pierwsze imię padło. Pozostawało teraz zapytać samego siebie w duchu, czy to był znak do wymarszu. Zamigotało leniwie czerwone światełko przed oczami mówiące o spoufalaniu się, może to wina różnicy wieku, może charakteru, ale chyba wszystko na raz, sprawiała, że dziwna niezręczność wisiała w powietrzu i ocierała się o skórę niby czuła kochanka. Na szczęście kochanka nie dość atrakcyjna, by prócz samego faktu bycia jakkolwiek zwracała na siebie uwagę czarnowłosego.
Podniósł się, by ukłonić się na pożegnanie nieznajomej - to jeszcze nie czas, żeby ruszać w drogę, jeszcze nie ten moment - cień był zbyt cennym nabytkiem, aby pozwolić mu prześlizgnąć się przez palce bez dłuższej chwili wytchnienia, toteż Shi nie zamierzał zbyt szybko się tego daru pozbywać. Nie oznaczało to jednak, że nie może się zdobyć na odrobinę czystej wdzięczności za przekazane informacje nim dziewczyna odejdzie. Usiadł przy swoim szalu i skierował wzrok na płeć brzydszą. Że małomówny, że gbur, że... że pewnie ta poetycka Sol mu w główkę przegrzała i dlatego zdziwaczał. How about: no? Nie? Tak? Both? Both is good. Przynajmniej pasował do reszty dziwaków, ha! Hej, hola, ponoć jesteś tutaj najnormalniejszy! Po prostu najmniej asertywny. A jednak (czy pani w szkole też was biła po rąsiach za zaczynanie zdania od "a"?) kąciki jego wag uniosły się płynnie o parę milimetrów, kiedy spojrzał na podekscytowanego młodzika - obiecany lizak? To już?! - tylko właściwie czemu aż tak interesują go te klany? I co mężczyzna o zielonych, leniwych oczach o nich wiedział?
- Słyszałem, że błąkali się po Karmazynowych Szczytach. - Kłamstwo? Nie, skądże! Łagodny uśmiech wyrozumiałego, starszego brata pozostawał na wargach Czwórki - każdy ma swoje poczucie humoru, a to... nie było kłamstwo. No wiecie - różne plotki się słyszy, prawda? I któż to wie, ile prawdy w sobie mieszczą.
Pierwsze imię padło. Pozostawało teraz zapytać samego siebie w duchu, czy to był znak do wymarszu. Zamigotało leniwie czerwone światełko przed oczami mówiące o spoufalaniu się, może to wina różnicy wieku, może charakteru, ale chyba wszystko na raz, sprawiała, że dziwna niezręczność wisiała w powietrzu i ocierała się o skórę niby czuła kochanka. Na szczęście kochanka nie dość atrakcyjna, by prócz samego faktu bycia jakkolwiek zwracała na siebie uwagę czarnowłosego.
Podniósł się, by ukłonić się na pożegnanie nieznajomej - to jeszcze nie czas, żeby ruszać w drogę, jeszcze nie ten moment - cień był zbyt cennym nabytkiem, aby pozwolić mu prześlizgnąć się przez palce bez dłuższej chwili wytchnienia, toteż Shi nie zamierzał zbyt szybko się tego daru pozbywać. Nie oznaczało to jednak, że nie może się zdobyć na odrobinę czystej wdzięczności za przekazane informacje nim dziewczyna odejdzie. Usiadł przy swoim szalu i skierował wzrok na płeć brzydszą. Że małomówny, że gbur, że... że pewnie ta poetycka Sol mu w główkę przegrzała i dlatego zdziwaczał. How about: no? Nie? Tak? Both? Both is good. Przynajmniej pasował do reszty dziwaków, ha! Hej, hola, ponoć jesteś tutaj najnormalniejszy! Po prostu najmniej asertywny. A jednak (czy pani w szkole też was biła po rąsiach za zaczynanie zdania od "a"?) kąciki jego wag uniosły się płynnie o parę milimetrów, kiedy spojrzał na podekscytowanego młodzika - obiecany lizak? To już?! - tylko właściwie czemu aż tak interesują go te klany? I co mężczyzna o zielonych, leniwych oczach o nich wiedział?
- Słyszałem, że błąkali się po Karmazynowych Szczytach. - Kłamstwo? Nie, skądże! Łagodny uśmiech wyrozumiałego, starszego brata pozostawał na wargach Czwórki - każdy ma swoje poczucie humoru, a to... nie było kłamstwo. No wiecie - różne plotki się słyszy, prawda? I któż to wie, ile prawdy w sobie mieszczą.
0 x
Re: Oaza w pobliżu wioski
Widać sam fakt, że dziewczyna zwróciła uwagę na przybysza sprawiła, że chłopak niemalże nie usłyszał tego, co dziewczyna powiedziała. Skwitowała to jedynie delikatnym uśmiechem, który wcale nie współgrał z jej krwistymi oczami, którymi obserwowała najcichszego nieznajomego, który wcześniej otrzepywał aksamitną chustę z piasku. Powiedzieć, że towarzystwo było intrygujące raczej nie odbiegało od prawdy, choć zlepek ich osobowości był co najmniej dziwny. Milczący, gaduła i pytający, a wisienką była jeszcze ona, jedyna dziewczyna, która wraz z przybyciem kolejnego osobnika czuła się coraz bardziej osaczona. Fakt, że dwoje nieznajomych było dosyć mocno zamaskowanych, również w pewnym stopniu wpływał na jej niepokój, ponieważ jedyne co mogła zauważyć to ich oczy. Tusuke ślepia nie były dla niej żadną zagadką, ponieważ od początku ich konwersacji świeciły się w sposób żądny wiedzy i tego właśnie chłopak oczekiwał, czegoś czego Mo nie mogła mu dać. Zaś drugi zamaskowany, milczący mężczyzna był lekko mówiąc przerażający, gdyby tylko spojrzeć na jego aparycję, która wręcz ociekała tajemnicą i wewnętrzną mądrością. Gdyby Motoko miała chwilę czasu z pewnością zastanowiłaby się trochę bardziej nad jego postawą, a także pobudkami, które go napędzają. Z początku nie dostrzegła najważniejszej cechy nieznajomego, mianowicie jego czarnych oczu, w których człowiek mógłby się niebezpiecznie zatopić. Jego tęczówki były równie niepokojące, jak jej oczy, które bystro spoglądały na każdego przybysza w oazie. Ostatnim delikwentem był chłopak, który pewnie nawet nieświadomie powtórzył jej słowa, a jeszcze wcześniej został ostudzony przez informację o jej odejściu, widać ktoś potrzebuje trochę uwagi. Dopiero w momencie, w którym przyszło jej odejść od nieznajomych, dokładnie im się przyjrzała. Zieleń, która biła z tęczówek ostatniego przybysza była niespotykana, dlatego dziewczyna bez krępacji wpatrywała się w niego, w trakcie kiedy próbował ją jeszcze zagadać.
- Tak, cały czas jest tak gorąco dla osób z zewnątrz. - powiedziała oschle w jego kierunku, znów kierując w jego stronę delikatne uniesienie kącików ust. Mieszanka obojętności z wymuszonym, a może i też nie, cieniem sympatii. Jednakże wzrok Motoko nie pozostał w jednym miejscu. Dyskretnie go zlustrowała, kiedy Yusuke przemawiał do nieznajomego o bujnych włosach. Był to czas na obejrzenie jego dobytku. Widok łuku, przypomniał jej o kresach, z których pochodziła, w końcu na Lazurowych Wybrzeżach praktycznie codziennie widziała różnego rodzaju bronie, a w szczególności te dla myśliwych. Jej dziadek również posiadał podobny łuk, dlatego zwyczajnie zagapiła się na wystającą broń zza jego pleców, może warto się spytać skąd pochodzi? - Szczególnie wyspiarzy. - dodała cicho, choć była to wystarczająca częstotliwość, żeby chłopak usłyszał. Można powiedzieć, że Motoko zrobiła mu właśnie mały sprawdzian, bo jeśli jest z tych samych regionów co ona, z pewnością jakoś zareaguje na ten komentarz.
Po chwili jednak zorientowała się, co też takiego powiedział Yusuke i choć początkowo puściła jego słowa płazem, dopiero po chwili się zreflektowała z odpowiedzią. - Wydaje mi się, że ocenianie kogoś po pozorach nie jest roztropne, tym bardziej, że określenie dziwny jest pojęciem względnym, szczególnie kiedy nie znasz jego umiejętności. - stanęła w obronie łucznika, który chyba jako jedyny wykrzesał z siebie jakieś nuty sympatii. Powiedzieć, że dziewczyna znów robiła coś wbrew sobie było częściową prawdą, bo przecież od kiedy to broni innych? Być może przez małe dziurki w słomianym kapeluszu przebiły się promienie, które namieszały jej równie mocno, jak niektórym wędrowcom...Chyba nie odejdzie tak szybko, bez poznania kraju, z którego pochodzi łucznik. Sama Mo, nie wiedziała dlaczego było to dla niej takie ważne, może chciała przyznać przed samą sobą, że jednak ma rodzinny dom i nie wymyśliła sobie obrazów dziadka, matki, a także zmarłych, których twarze sporadycznie widywała w swoich snach?
- Tak, cały czas jest tak gorąco dla osób z zewnątrz. - powiedziała oschle w jego kierunku, znów kierując w jego stronę delikatne uniesienie kącików ust. Mieszanka obojętności z wymuszonym, a może i też nie, cieniem sympatii. Jednakże wzrok Motoko nie pozostał w jednym miejscu. Dyskretnie go zlustrowała, kiedy Yusuke przemawiał do nieznajomego o bujnych włosach. Był to czas na obejrzenie jego dobytku. Widok łuku, przypomniał jej o kresach, z których pochodziła, w końcu na Lazurowych Wybrzeżach praktycznie codziennie widziała różnego rodzaju bronie, a w szczególności te dla myśliwych. Jej dziadek również posiadał podobny łuk, dlatego zwyczajnie zagapiła się na wystającą broń zza jego pleców, może warto się spytać skąd pochodzi? - Szczególnie wyspiarzy. - dodała cicho, choć była to wystarczająca częstotliwość, żeby chłopak usłyszał. Można powiedzieć, że Motoko zrobiła mu właśnie mały sprawdzian, bo jeśli jest z tych samych regionów co ona, z pewnością jakoś zareaguje na ten komentarz.
Po chwili jednak zorientowała się, co też takiego powiedział Yusuke i choć początkowo puściła jego słowa płazem, dopiero po chwili się zreflektowała z odpowiedzią. - Wydaje mi się, że ocenianie kogoś po pozorach nie jest roztropne, tym bardziej, że określenie dziwny jest pojęciem względnym, szczególnie kiedy nie znasz jego umiejętności. - stanęła w obronie łucznika, który chyba jako jedyny wykrzesał z siebie jakieś nuty sympatii. Powiedzieć, że dziewczyna znów robiła coś wbrew sobie było częściową prawdą, bo przecież od kiedy to broni innych? Być może przez małe dziurki w słomianym kapeluszu przebiły się promienie, które namieszały jej równie mocno, jak niektórym wędrowcom...Chyba nie odejdzie tak szybko, bez poznania kraju, z którego pochodzi łucznik. Sama Mo, nie wiedziała dlaczego było to dla niej takie ważne, może chciała przyznać przed samą sobą, że jednak ma rodzinny dom i nie wymyśliła sobie obrazów dziadka, matki, a także zmarłych, których twarze sporadycznie widywała w swoich snach?
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości