Środek lasu z dala od wioski

Kayumi

Re: Środek lasu z dala od wioski

Post autor: Kayumi »

Śmiechy, śmiechy, lubiłam Naosia za to. Nawet z kiepskiej sytuacji umiał wydobyć okruszynę żartu, która sprawiała, że nie wyglądała ona tak zupełnie żle. Ale to fakt, nie raz, nie dwa, i nie pięć podleczyłam go z drobnych urazów i zranień, także drobny rewanż nie był żadnym faux pas, ale sama świadomość, że traci siły na niesienie mnie, a ja raczej dam sobie spokojnie radę na własnych nogach trochę mi przeszkadzał. Poza tym... dziwnie było być blisko niego. Tak nienaturalnie.
Jego pytanie trochę mnie przeraziło. Czy on ma zamiar upolować tego jelenia? Pomysł na pierwszy rzut oka zdawał się być karkołomnym, jednak wspomnienia z wędrówki jednoznacznie wskazywały na to. że mimo że będzie ciężko, Naoki ma szanse ubić zwierza. Ale szanse szansami a rzeczywistość rzeczywistością. Nie żebym była czarnowidzem, ale widziałam jelenie naprawdę imponujacych rozmiarów, znacznie przewyższające konia, którego w wyjaśnieniu podałam raczej jako symbol orientacyjny.
- Jelenie są różnej wielkości, większość jest dużo większa od koni, szybsza i zwinniejsza. Często atakują pochylając łeb do przodu, celując we wroga ostro zakończonymi rogami. Rogi sąniebezpieczne: rozłożyste, przypominają jakby... kostną gałąż, coś takiego. Mają wiele ostrych konców, mogących przedziurawić człowieka. Co do ryku, to bardzo prawdopodobneże jest ranny, jak mówisz. Głębokość tonu wskauje na potężny okaz, natomiast nie jest to dumny ryk samca, ale właśnie bardziej agonalne porykiwanie o pomoc. Tak czy inaczej, pamiętaj o rogach. A mięso jest przepyszne upieczone na ogniu, wprost genialne. To tak na osłodę tego nieco gorzkiego wywodu. - zaśmiałam mu się w ucho, schodząc z jego rąk. Tak, na ziemi jest duzo lepiej.
- Myślę, że jeleń nie jest złym pomysłem. Chociaż to bardziej twoja decyzja niż moja. Ja mogę przygotować ognisko, albo ukopać korzeni jakiś roślin, do ognia, takich jak ta - zatrzymałam się prz roslinie, wypuszczającej ponad grunt duże ciemnozielone liście z grubą nerwacją - To jest łopian. Korzenie po upieczenie są obłędne, a młode pędy do jedzenia nawet na surowo - z niewielkim wysiłkiem wyrwałam część korzenia. Optrzepawszy z ziemi, oderwałam kilka jasnozielonych odnóg i podałam Naokiemu, resztę starych liści wyrzuciłam w krzaki. Korzeń schowałam do torby, będzie dobrze grał z dziczyzną, o ile dziczyzna będzie.
- Nie, nie drobnostka. Trochę cię podleczyłam, ale moje Iryo jest jeszcze w powijakach, przy poważniejszych zranieniach mogłabym nie sprostać wyzwaniu. Zdaję sobie sprawę, że jestem trochę balastem, zwłaszcza że nie jestem wytrzymała i trzeba mnie bronić. Dlatego ci dziękuję. A co do dobrego towarzysza to wybacz, ale ciężko mi w to uwierzyć. Widzę rzeczywistośc, Naoki. Wyszkolony wojownik kontra początkująca medyczka rodem znikąd. - urwałam, odwracając głowę. Było mi bardzo wstyd tego, że właściwie nic nie mogę jeszcze zaoferować, i jestem doczepionym wózkiem do wspaniałej karety, który jeszcze ją spowalnia.
- Idż dalej prosto, w stronę jelenia. Ja skoczę troche na prawo, poszukać jakiś jagód na szybko.
Uciekłam? Oczywiście. Nie tyle od niego, co od nędznych słów pocieszania. Wolałam i jemu, i przede wszystkim sobie udowodnić przydatność i wyzbyć sie palącego od środka poczucia winy. Ale to nic złego, a drobna przekąska przyda się nam obojgu. Podwójna korzyść!
0 x
Masaru Yoshida

Re: Środek lasu z dala od wioski

Post autor: Masaru Yoshida »

0 x
Kayumi

Re: Środek lasu z dala od wioski

Post autor: Kayumi »

Kiedy odeszłam od Naokiego, poczułam się wolna. Zdecydowanie była to dobra decyzja, cięzar winy prysł, a jeśli chodzi o towarzystwo... cóż, moje własne nigdy nie było dla mnie zbyt ubogie. Taka chwila spokoju na pewno pozwoli mi przemysleć kilka spraw. Może faktycznie on ma racje? A co jeśli ja? I co mogę zrobić, żeby to poprawić?
Zatopiona w rozważaniach, machinalnie szukałam czegoś jadalnego. Zebrałam kilka jagód, jakiś orzechów, kiedy moim oczom ukazała sie cała połać malutkich krzewów, szczodrze obdarzonych przez naturę owocami. Zacinęłam rącę z radości, i odsuwając pochmurne myśli, zabrałam sie do zbierania.
Jednak nie było mi dane dotknąć chociaż jednej.
Kiedy tylko pochyliłam się ku nim, usłyszłam szelst i cichy trzask gałęzi. Przeczekałam chwilę, nieruchomiejąc. Bardzo powoli przekręciłam głowę w tył, i kątem oka zobaczyłam okrutnie pokiereszowanego wilka.
Powróciłam do poprzedniej pozycji. Widocznie wilk musiał zaatakować jelenia, czyli znaczy że był najedzony. To była dla mnei genialna wiadomość, więc powoli opadłam na kolana, zwinęłam się w kulkę, a zanim schowałam głowę miedzy ramiona, pokazując wilkowi w ten sposób że nie zamierzam go atakować, wydała głośny, wysoki okrzyk, jakim zawsze posługiwaliśmy się z Naokim, kiedy trenowaliśmy osobno. Powinien za chwilę tu być...
0 x
Katsuko

Re: Środek lasu z dala od wioski

Post autor: Katsuko »

Słuchałem o tych całych jeleniach i poczułem, że włosy mi stają dęba. Naprawdę? Zwierzę większe od konia, w dodatku z rogami, które są twarde jak cholera? Na mojej twarzy pojawił się banan, ze zdziwienia, jednak w środku czułem, że pakuję nas w coś nietypowego. Nie to, że bałem się konfrontacji z jeleniami, ale jeśli ta bestia rzeczywiście przybierała takie rozmiary, to bogu dzięki, że wychowywałem się na pustyni. Przetrwanie w oazie albo zaludnionym mieście zdawało się być pestką w porównaniu do biegania po lasach, użerania się z dzikimi zwierzętami, które swoją posturą przyćmiewały dzikie konie, no i oczywiście wszystkie te cholerne owady, które od wejścia do Sakai nie dawały nam spokoju. Po miesiącu przyzwyczaiłem się do ich obecności, jednak wciąż byłem wyczulony na jakiekolwiek robactwo, które mnie otaczało. A że byliśmy w lesie, to no. Czułem niezręczność całkiem często, o.
- Dobra tam, damy radę. - machnąłem ręką. Nie do końca dowierzałem słowom, które właśnie wypowiedziałem. Ogromna bestia, silniejsza od dzikiego konia, a ja chciałem jej sprostać w pojedynkę? No dobra, nie bałem się jej, ale... czułem, że starcie może być trudniejsze, niż się tego spodziewałem. Mimo wszystko nie chciałem odwoływać ustaleń, bo przypadły do gustu Kayumi. Zadowolony sięgnąłem dłonią w stronę barku i tradycyjnie puknąłem się w środkowy jego akton. Puk puk, poproszę kostkę. Po sekundzie dzierżyłem w dłoni ponad pół metrowy oręż, a do tego wykonałem kilka kroków w stronę, z której dobiegał dźwięk. Cały ten jeleń powinien zaraz paść, przynajmniej jeśli był ranny.
Na moje nieszczęście, Kayu wpadła w swój typowy słowotok. Zaczęła opowiadać, że jestem od niej lepszy, że ona odstaje ode mnie i że jej zdolności są znacznie słabsze. Z mojej twarzy zniknęło pozytywne zaskoczenie, a objawiło się tylko całkowite zdziwienie. Naprawdę? Do jasnej dupy, powtarzałem ci z milion razy, że nigdy nie będę tak skoncentrowany jak ty i że masz ogromny potencjał. Dziewczyno, ogarnij się.
- Kayu! - mniej więcej tylko powiedziałem, kiedy ta czmychnęła. Zrobiła to na tyle szybko, że nie mogłem jej powstrzymać. Co miałem zrobić? Iść za nią i jęczeć jej do ucha słowa pocieszenia? Nie chciała ich. Nieważne co mówiłem, jej kompleksy zawsze były górą. Nie wiem kim musiałbym dla niej być, aby wreszcie nauczyła się słuchać moje słowa, a dzięki temu nabrać szacunku do samej siebie. Zakręciłem nerwowo mieczem, który przy przecinaniu powietrza wydawał z siebie przyjemne dla ucha dźwięki. - Kurwa mać.

Ruszyłem więc szlakiem, który z jednej strony sam obrałem, z drugiej strony był dziwnie pusty. Chciałem im niść z Kayu. I niby to tylko kilkanaście do kilkudziesięciu metrów, ale bez jej obecności czułem się jakoś tak... niemrawo. Nie wiem czemu, ale dziewczyna była o wiele bardziej pieprznięta niż ja, pozytywnie oczywiście. Potrafiła cieszyć się w najmniej pasujących momentach, a takie zwiechy jak przed chwilą miała bardzo rzadko. Nie podobało mi się to, że po miesiącach, które spędziliśmy jako towarzysze, dalej traktowała mnie jak obcego. Irytował mnie również fakt, że sam gówno wiedziałem o byciu ninja, ale ona nie chciała tego przyjąć do wiadomości. Nieważne co, kiedy, jak i gdzie, ja zawsze miałem rację. Czekałem aż zacznie spisywać moje słowa, a następnie spisze "Złote myśli Naokiego - mistrza technik", po czym sprzeda je jakimś początkującym ninja i zarobi krocie na podstawowej wiedzy.
Usłyszałem ryk. Momentalnie przestałem myśleć o dziewczynie. Miecz tańczył w dłoni, a ja rozglądałem się za źródłem. Zwierzęciem. Przebyłem parę metrów długim susem, po czym zobaczyłem jelenia. Bestia wylegiwała się na słońcu, którego wcale nie było wiele, i odpoczywała. Nie dość, że był ranny, to nosił na sobie nie swoją krew. Kurwa. Rozejrzałem się po okolicy i nie widziałem nigdzie śladu drugiego zwierza. Do cholery, jeśli on poszedł gdzieś dalej, mógł trafić na Kayu. Nieważne, da sobie radę, albo mnie wezwie. Myślałem nad strategią upolowania jelonka. Do głowy przyszły mi proste myśli. Przeszyć go bronią miotaną, a gdy podejdzie, zniszczyć w tańcu. Uśmiechnąłem się szeroko. No kolego, twój czas nadszedł. Sięgnąłem ręką do torby, wyciągnąłem parę kunaiów, a następnie... zamarłem.

Ruszyłem z wściekłością, jakiej dawno nie czułem. Wiedziałem gdzie skierowała się Kayu, a także słyszałem jej głos. Bez większych problemów mogłem więc określić dokąd mam się udać. Pokonywałem kolejne metry, chociaż ich nie liczyłem. Niespecjalnie interesowało mnie teraz, co się dzieje ze mną. Jeleń mógł ruszyć za mną, w co szczerze wątpiłem. Byłem dość daleko, nie widział mnie, a ja nawet go nie drasnąłem. Jeśli zaś chodziło o drugie zwierzę, nie wiedziałem czym jest. Może to drugi jeleń? Albo niedźwiedź? Wilk? Cholera, z tymi drapieżnikami nie chciałem igrać nigdy, ale najwidoczniej nie miałem wyboru. Dłoń, którą ściskałem ostrze, stała się prawie miała jak kość. Cóż, zaciskałem ją bardzo mocno.
Wpadłem na polanę i pojawiłem się nagle, niczym Filip z konopi. Shurikeny, którymi miałem zamiar cisnąć w jelenia, rzuciłem w wilka. Nie miałem czasu na zastanawianie się, czy zaatakował on Kayu, czy też nie. Bestia prawdopodobnie była wściekła, a że dziewczyna leżała na ziemi, stanowiła całkiem łatwy cel. Błagałem się tylko, aby w razie czego zareagowała, jeśli ja nie zdążę.
Po rzucie, czyli w drugiej sekundzie mojego pojawienia się na polanie, skierowałem się do Kayumi. Chciałem ją złapać w pasie i odskoczyć gdzieś w bok, tak, aby wilk nam nie zagrażał. Jeśli bestia nas zaatakowała, cóż. Byłem gotowy do walki wręcz z dzikim wilkiem.

Założyłem, że tura kończy się w momencie pojawienia się Naokiego na polanie, jeśli nie, mogę dodać co zrobię w czasie walki.
0 x
Masaru Yoshida

Re: Środek lasu z dala od wioski

Post autor: Masaru Yoshida »

0 x
Katsuko

Re: Środek lasu z dala od wioski

Post autor: Katsuko »

Wbiegając na polanę miałem już rzucić bronią w wilka, ale coś mnie zatrzymało. Nie wiem czy najpierw go usłyszałem, czy może jednak zobaczyłem, ale jakoś zauważyłem drugiego wilka. Był biały, co już samo w sobie czyniło go niezłym trofeum, ale co gorsza, zdrowy i silny. Nie mogłem ocenić czy był głodny, jednak coś w kościach mówiło mi, że z nim również będę musiał stoczyć walkę. Wkurzyło mnie to niesłychanie, ponieważ walka z półmartwym drapieżnikiem wydawała mi się nieco lepszą opcją. A tutaj nagle, znikąd wyłonił się drugi zwierz. No dobra, Naoś. Musisz myśleć i działać.
Dwa shurikeny, które wciąż trzymałem w dłoni, rzuciłem w stronę rannego wilka. Zwierzę raczej nie miało szansy na unik ze względu na swój kiepski stan. Jaki miałem zamiar? Odwrócić uwagę zwierzęcia. Kayumi z pozoru zasłoniła się bezradnie, jednak teraz dostrzegłem w tym posunięciu coś mądrego. Pani medyk wiedziała co robi, bo na odsłonie miała jedynie twarde miejsca w swoim ciele. Wilk nie mógł ich przegryźć tak łatwo, a więc dała sobie czas, żebym się pojawił. Obrażenia pewnie ją grzały, a przynajmniej takie lekkie. Niemniej jednak, kupiłem jej te parę sekund, a w tym samym czasie krzyknąłem do niej.
- Kayu! Musisz sama walczyć, tu jest drugi wilk! - ryknąłem. Na dobrą sprawę wiedziałem tylko, że ja zajmę się białą bestią. Ranny wilk na pewno powinien zaryczeć z bólu, szczególnie, że gwiazdki miały trafić w jego rany, które otrzymał od jelenia. Jeśli zaś chodziło o nowego przeciwnika, mogłem czekać, albo sam go zaatakować. Oczywiście wybrałem to drugie.

Ruszyłem do zwierza, a na mojej twarzy widniał dziwny uśmiech. Miecz, który wyciągnąłem wcześniej, miał mi posłużyć do zaatakowania wilka. Biały kształt był ustawiony do mnie bokiem, także jeśli bym go zaatakował odpowiednio wcześnie, stworzenie powinno nawet paść. Poruszałem się bardzo szybko. Moje ruchy były banalnie proste. Użyłem banalnego ataku moim mieczem, aby przekuć bestię znajdującą się obok mnie. Gdzie celowałem? Na dobrą sprawę w najprostsze miejsce. Chciałem zaatakować wilka od boku, więc w razie czego mogłem go okrążyć. Pierwszy cios miał trafić w bok, a wszystkie następne uderzenia gdzieś w okolicy. Taka też była specyfika tej techniki, co poradzić.
Czułem przypływ adrenaliny. Uśmiech, który pojawił się na mojej twarzy, poszerzał się. Nie wiedzieć czemu, czerpałem z tego wszystkiego przyjemność. Waliłem najmocniej jak się da, chociaż siła nie miała tutaj znaczenia, bo miecz był wyjątkowo ostry i wytrzymały na uderzenia zwierzęcia.

Nie zwracaj mi uwagi na shoucie, że zrobiłem coś źle kiedy tak nie jest. W jednym poście zjawiłem się na polanie i rzuciłem shurikenami w wilka (różnica paru sekund). Sam zresztą założyłem, że tura skończyła się mniej więcej w momencie mojego wkroczenia na tę polanę. Byłbym też niezwykle szczęśliwy, gdybyś opisem określił dokładnie, jak daleko od Kayumi znajdują się oba stworzenia, a potem zrobił to samo z Naokim. W twoim odpisie są błędy stylistyczne i logiczne, i z których wynika, że to Naoki znajduję się "5m od dziewczyny".

Poprzedni post:
Nazwa
Hokkotsu no Yaiba
Pieczęci
Brak
Zasięg
Długość kości
Koszt
E: 7% | D: 6% | C: 5% | B: 4% | A: 3% | S: 2% | S+: 1% (za miecz)
Dodatkowe
Modyfikacje miecza od rangi C Shikotsumyaku
Opis Podstawowa technika dla każdego Kaguya, polegająca na wyciągnięciu kości ramiennej przy jednoczesnym uformowaniu jej w krótki miecz - trochę dłuższą od wakizashi. Miecz w podstawowej formie poza nietypowym materiałem broń ma również niecodzienną budowę - rękojeść zajmuje jedną trzecią długości, a dalej znajduje się ostrze z ostrym szpikulcem. Wtedy też najlepiej używać go do zadawania pchnięć. Po opanowaniu wyższego stopnia Kekkkei Genkai użytkownik może zmodyfikować miecz podczas wyciągania go z barku. Skrócenie, nieznaczne wydłużenie, ząbkowane krawędzie i tym podobne. Wszystko po to, by mieć broń jak najbardziej odpowiadającą swojemu stylowi walki.
Chakra: 95%

Ten post:
Nazwa
Tsubaki no Mai
Pieczęci
Brak
Zasięg
Długość kości
Koszt
Brak, wykorzystujemy już wcześniej stworzony miecz
Dodatkowe
+20 szybkość
Opis Drugi z tańców klanu Kaguya, bardziej przypominający ataki kenjutsu, niż Yanagi no Mai. By rozpocząć Tsubaki no Mai potrzebny jest kościany miecz stworzony za pomocą Hokkotsu no Yaiba - standardowe bronie nie dadzą tak dobrego rezultatu. Cały taniec opiera się na zadawaniu szybkich i chaotycznych pchnięć skierowanych w przeciwnika. Praktycznie nie da się więc zaplanować ataku, by wszystkie ciosy były skierowane w głowę, klatkę piersiową czy inny wybrany punkt ciała. W teorii tańcem tym można posługiwać się bez przerwy, jednak jego użytkownicy w całości skupiają się na ofensywie kosztem własnej obrony. No i początkowy impet tańca wygasa po dłuższej chwili (dwie tury) - oczywiście zawsze można użyć go po przerwie ponownie.
Szybkość ataku: 50
Siła ataku: 14
Percepcja: 20

Chakra: 95%
0 x
Kayumi

Re: Środek lasu z dala od wioski

Post autor: Kayumi »

Poczułam wibracje ziemii, kiedy nadbiegał z pomocą. Całe szczęście, że nie odszedł zbyt daleko... Mnie zwyczajnie w świecie sparaliżowało ze strachu. Leżałam w pozycji wilka omegi, najsłabszego w stadzie, pokazując mój brak agresji i niechęć do walki, ale warkot rozlegający się za moimi plecami donośnym basem, nie potwierdził słuszności tego posunięcia. Bardzo powoli, centymetr po centymetrze, przesunęłam ręką pasek torby, tak że nie znajdowała się już na pośladku, ale od strony schowanego przed wilkiem brzucha. Stamtąd, lawirując między zgniecionymi jagodami, korzeniami łopianu i innym zielskiem, namacałam dwa shurikeny. Wyjęłam je ostrożnie, nie chcąc wzbudzać agresji wilka niepotrzebnymi ruchami ramion.
Wtedy usłyszałam drugi, nieco wyższy warkot. Drugi wilk. Nie będzie łatwo, pomyślałam, analizując sytuację. Całe szczęście, Naoki jest tutaj, co znacznie podwyższało nasze szanse na przeżycie.
Usłyszałam świst shurikenów, niedaleko mojej głowy. Zaraz powinno rozlec się wycie, Naoki przeważnie trafiał bezbłędnie. Jeśli było tak i tym razem, zdubluje jego shurikeny swoimi i to będzie raczej koniec bestii.
Bałam się zaryzykować, i wykonać jakiś ruch, ale jak katalizator podziałał bojowy zew w głosie Naokiego. Podwinęłam palce stóp, spięłam cialo, I chwilę później poszybowalam w górę, odwracając się w locie i zamaszystym ruchem wyrzucając oba shurikeny w rannego zwierza. Teraz widziałam go w pełnej okazałości - był raczej stary, w dodatku z pokiereszowaną kufą - znowu spanikowałam, nie sprawdzając realiów zagrożenia. Dałabym mu radę sama, ale z drugiej strony... Nie dałabym radę dwóm na raz, wołanie o pomoc było więc całkiem uzasadnione.
0 x
Masaru Yoshida

Re: Środek lasu z dala od wioski

Post autor: Masaru Yoshida »

0 x
Katsuko

Re: Środek lasu z dala od wioski

Post autor: Katsuko »

Na mojej twarzy pojawił się dziki uśmiech. Zwierz zawył z bólu, kiedy trafiłem go pierwszy raz, ale po następnych paru ciosach ryczał jeszcze głośniej. Nie przestawałem, a moja salwa tylko zwiększała swoją prędkość. Kiedy biała bestia otrzymała w końcu ostatnie uderzenie, padła na ziemię i już nie wstała. Czułem jak w moich żyłach krąży świeża krew. Zadowolony zbliżyłem się do przeciwnika, po czym zdzieliłem go brzeszczotem z całej siły po łbie. Wilk zawył z bólu, a ja w przypływie ekstazy uderzyłem go jeszcze parę razy.
Odwróciłem się do zwierza, którego zaatakowałem shurikenami. Z tego co teraz widziałem, bestia nosiła nowe rany. Czyżby Kayu go zraniła? Przesunąłem wzrok na dziewczynę, której na szczęście nic się nie stało. Patrząc na nią, czułem, że szał mnie opuszcza. Niesamowite. Byłem chyba jakimś chorym pojebem, skoro zaledwie wiki wywołały u mnie taką fascynację walką. Miałem szczerą nadzieję, że dziewczyna nie widziała jak odbiła mi palma. Widok Kayu ocucił mnie na tyle, że wróciłem wzrokiem do pierwszego, prawie martwego wilka. Nie, nie i jeszcze raz nie.
Sięgnąłem do torby i wyciągnąłem trzy shurikeny. Cisnąłem gwiazdkami w zwierza, a następnie zaszarżowałem na ranną bestię. Nie interesowało mnie to, że był półmartwy i nie wyrządzi nam więcej krzywdy. Po prostu chciałem odegrać się na stworzeniu, które śmiało podnieść łapy na Kayu. Miecz, który nie był już biały, bo przecież ubrudziłem go w krwi pierwszego napastnika, ponownie wykonał kilka obrotów w powietrzu, a następnie zdzieliłem nim z całej mojej mocy ranne zwierzę. Zawyło z bólu. Padło.

- Nic ci nie jest, Kayu? - spytałem, chociaż wydawało mi się, że znam odpowiedź. Zbliżyłem się do towarzyszki, która pewnie źle zniosła całe starcie. Miałem na celu bycie blisko niej, jednak jeśli nie chciała mojego towarzystwa, zachowałem dystans. Znałem ją na tyle, żeby wiedzieć, że nie mogę narzucać jej swojej woli. Wystarczy jeden ruch, a dostanę po mordzie. No a przecież jej nie oddam. - Dobrze, że mnie zawołałaś.
Dziewczyna pewnie coś odpowie, czekałem więc aż skończy, a następnie wskazałem klingą pokonanego przeze mnie drapieżnika. Nie to, że chciałem się chwalić. Zależało mi na pokazaniu jej zwierza, bo wiedziałem, że możemy dobrze wykorzystać jego cielsko, które zostawił nam w schedzie po sobie.
- Pomożesz mi w oprawieniu wilka? - spytałem z nadzieją w głosie. Samemu zajęło to by mi wieki, a i przy okazji Kayu uspokoiłaby się przy pracy. Same benefity. - Skórę sprzedamy w najbliższej wiosce, a jego mięso przyrządzimy teraz. Pasuje?
0 x
Kayumi

Re: Środek lasu z dala od wioski

Post autor: Kayumi »

Gdy opadłam na ziemię, byłam pewna że jest już po wszytskim. Mój wilk, półzywy, chwiał się niepewnie na czterech łapach, i tocząc pyska krwawą pianę, próbował ucieczki przed wiedzionym pragnieniem mordu Naokim.
Mój kompan znakomicie poradził sobie ze swoim przeciwnikiem . Mimo że posłałem mojemu kilka shurikenów, nie mogłam oderwać wzroku, od tego co się działo z białym wilkiem. Gwałtowne, szybko wyprowadzane ciosy, sprawiały, że biały oręż stal się niewidoczny dla ludzkiego oka, a Naoki, jak genialny malarz, tworzył białymi smugami uderzeń, obraz zupełnego pogromu, w starciu z którym, bestia nie miała najmniejszych szans. On sam, sprawiał wrażenie, jakby rozkoszował się zabijaniem: mimo że jego przeciwnik już nie mógł się podnieść, on dalej wyprowadzał ciosy, które gruchotały kości już martwego zwierzęcia.
To było po prostu przerażające. Diablo skuteczne, ale przerażające.
Kiedy popatrzył na mnie między atakami, na pół normalnym, na pół wściekłym wzrokiem, cofnęłam się z przestrachem. On, jakby otrząsnął się z amoku, dobił "mojego" wilka, i popatrzył na mnie drugi raz. Już normalnie, wręcz z troską, czy nic mi nie jest.
-Tak, jest w porządku... Ja... - utrwalać, czując łzy napływające do oczu. To nie był trening, to były dwa mordy na wilkach. Rozkminilam się zupełnie nie mogąc sobie poradzić z sytuacją, w której byłam zarówno uczestnikiem jak i świadkiem. Najgorsze w tym wszytskim było to, że gdy rzuciłam shurkienami, przez moment czułam to samo, co widziałam u Naokiego, tę rozkosz z zabijania, przyspieszone tętno i wołanie każdej komórki ciała zabij . Nie mogłam się opanować, i kiedy się zbliżył, wyciągnęłam ku niemu ręce i dosłownie wybuchłam potokiem łez. Mogliśmy zginąć, ale na szczęście żyjemy. Nawet nie chciałam sobie wyobrazić, jakby wyglądał mój świat bez niego. Szczęście nam sprzyja, ale.. jakimi ludźmi się staliśmy?
W odpowiedzi na drugie pytanie jedynie pokiwałam głową, ukrytą wciąż w jego ramionach. Podniosłem wzrok do niego i łamany głosem podziękowałam mu, że usłyszał mój głos i uratował mnie.
Powoli szloch, jaki mną targał, uspokajał się. Łatwo było mi się przy nim wyciszyć, niósł ze sobą ogromny spokój, który udzielał się również mi, tak, że kilka chwil później uwolniłam się z uścisku, w jakim trwaliśmy.
-Pewnie. Za skórę weźmiemy sporo, mięso sugerowałabym pokroić w pasy, do wysuszeniu. W ten sposób spożytkujemy oba wilki, a po świeże mięso może wrócimy do jelenia? Tam jest polana, lepiej będzie zrobić ognisko. Wilki zaciągnięmy za łapy za sobą, pasuje?
0 x
Masaru Yoshida

Re: Środek lasu z dala od wioski

Post autor: Masaru Yoshida »

0 x
Katsuko

Re: Środek lasu z dala od wioski

Post autor: Katsuko »

Objęła mnie, a następnie wybuchnęła płaczem. Standardowo nie wiedziałem co zrobić. Kayumi wydawała się dla mnie osobą o wiele bardziej skomplikowaną niż ja. Co się dla mnie liczyło? Jedzenie, sen, higiena psychiczna. No i żeby mnie klan nie dorwał, ale nie ukrywałem, że wolałem się najeść niż uciekać na, hehehe, wilczym głodzie. Dziewczyna natomiast zmieniała swój nastrój, była ambitna i zdolna. Co ja jej mogłem zaoferować? Chyba tylko ochronę. Otoczyłem ją więc moimi ramionami, aby mogła zatonąć w moim torsie. Nie robiła tego z uczucia, to nie mogło być to. Po prostu chciała wsparcia, jak każda kobieta. W zasadzie to jak każdy. Ja też kiedyś chciałem wsparcia.
Odetchnąłem głęboko, aby mogła wyczuć mój rytm. Chciałem, aby dostroiła się do mojej piersi. Oddychanie mogło sprawiać jej problem, chociaż szczerze, pewnie z amoku i szoku wyjdzie prędzej niż ja bym to zrobił. Mogłem o sobie powiedzieć tylko tyle, że jestem dość twardy psychicznie. Jednak to ona jest medyczną kunoichi i zna wszystkie te skomplikowane mechanizmy, o których ja nigdy się nie dowiem.
Podziękowała mi. Poczułem jak drętwość ciała spływa ze mnie. Czyli Kayu wracała do normy, a to mnie uspokoiło. Cmoknąłem cicho, aby spojrzała na moją twarz. W końcu nie wiedziałem czy nie ukryje jej znowu w mojej marynarce. Spojrzałem jej głęboko w oczy, z pozoru poważny. Wyszczerzyłem się jednak i odezwałem wesoło.
- Drobiazg. Po prostu jesteśmy kwita za tamtą akcję w lesie. - Miałem na myśli oczywiście sytuację odegraną w Atsui, aczkolwiek obecna również rozgrywała się w gęstwinie. A to zrządzenie losu. Moje walki głównie odbywały się w lesie.

Parę minut później wiedzieliśmy już, że z polowania na jelenia nici. Zwierzę nam uszło, a my zostaliśmy z dwoma zabitymi wilkami. Nie pozostało nam nic innego jak oprawienie bestii i przyrządzenie ich mięsa. W sumie to mogłem zająć się i jednym, i drugim. Bardziej interesowałem się tym czy Kayumi potrafi oprawiać dzikie zwierzęta. Jeśli nie to mogłem ją tego nauczyć.
- Wolisz zrobić ognisko i przyrządzić nam coś czy oskórować wilki? Mi bez różnicy. - oznajmiłem wesoło, jakby to była zabawa. - Ale jeśli czegoś nie potrafisz to chętnie ciebie tego nauczę!
0 x
Kayumi

Re: Środek lasu z dala od wioski

Post autor: Kayumi »

Kiedy dotarliśmy na polanę, najpierw niosąc, potem ciągnąc za sobą zakrwawione wilcze truchła, okazało się że los nam wyciął niezłego psikusa - jeleń, mimo rozległych obrażeń, zdołał uciec. Pewnie kona gdzieś niedaleko, ale sądząc po znużeniu, jakiego dopatrywałam się - czy słusznie? - na twarzy Naokiego, i głodzie który z kolei mi zaczął znów dokuczać, żadne z nas nie ma ani ochoty, ani zapału, żeby go jeszcze szukać, mając pod ręką dwa wilki.
Na wesoły ton pytania odpowiedziałam również uśmiechem. Umiałam oprawić dzikie zwierzę, moi przyrodni bracia często znosili upolowane bestie do domu, a między innymi do mnie, jako kobiety, należała oprawa ich mięsa, ale zupełnie nie radziłam sobie z rozpala iem ognia. To typowo męskie zajęcie, którego nawet nie pozwalano mi się nauczyć, mimo że jest całkiem przydatne.
-Mogę zająć się wilkami, zrobiłabym to nawet z zamkniętymi oczami. Jak możesz, rozpal wspaniałe, cieplutkie ognisko, bo zaczyna zawierać wieczornym chłodem - zadrżałam wraz z wypowiedzeniem tych słów, bo jak na zawołanie owionął mnie zimny podmuch.
Nie czekając na potwierdzenie mojego planu, zajęłam się białosierścistym. Był totalnie zmasakrowany, cały poobijany i pokrwawiony, ale trochę skóry że łba dało się uratować. Zawsze to jakieś pieniądze.
Za pomocą szybkich cięć przy scięgnach, oddzieliłam łeb od tułowia, tak, że trzymał się tylko na kręgosłupie. Wspomniawszy strach, jaki wilk we mnie wywołał, tylko uśmiechnęłam się pod nosem, miażdżąc stopą kręgi szyjne niedawnego napastnika.
Reszta sprawiania zwierzęcia poszła gładko. Nadspodziewanie dużo mięsa! Zadowolona, zawinęłam największe kawałki w liście łopianu. Przecież nie zjemy tego tak od razu.
Teraz jeszcze kwestia przypraw. Nie da rady zjeść tego saute, bo się najzwyczajniej w świecie, porzygamy
Dla siebie zrobiłabym pikantnie, ale nie jestem tu przecież sama.

-Wolisz na ostro, czy bardziej na kwaśno? - zapytałam mojego towarzysza, z rękami umazanymi w papkach, sporządzanych naprędce z okolicznych ziół. Prawa - ostre pączki werweryny, zgniecionych a miazgę, Lewa - to samo, ale z dużym dodatkiem kwaśnych płatków bratka. Ich intensywny fiolet nie dawał szans na pomyłkę, ale zmęczenie było tak wielkie, że musiałam się pilnować, aby nie popełnić omyłki.
0 x
Masaru Yoshida

Re: Środek lasu z dala od wioski

Post autor: Masaru Yoshida »

0 x
Katsuko

Re: Środek lasu z dala od wioski

Post autor: Katsuko »

Szczerze? Nie spodziewałem się, że Kayu będzie chciała oprawić wilki. Dziewczyna zdawała się być miła, pomocna, trochę bujająca w obłokach... No, jak typowa przedstawicielka płci pięknej. Nie podejrzewałem, że okaże się na tyle bezlitosna dla zwłok wilków, aby je oskórować. Kiedy jednak oznajmiła bezpardonowo co ma zamiar robić, uśmiechnąłem się by zamaskować moje zdumienie i odezwałem.
- Świetnie. Nie wiedziałem, że masz doświadczenie w myślistwie. - powiedziałem z podziwem w głosie. Ja nie miałem zbyt wiele doświadczeń, aby obchodzić się ze zwierzętami, aczkolwiek było to dla mnie proste zadanie. Wystarczyło wykorzystać ostrze, a akurat do nich miałem dryg. Nie wiedzieć czemu, wszystko co związane z mieczami było dla mnie tak naturalne, jakby te przedłużały tylko moje ciało. Nie chciałem jednak zmieniać całej sytuacji. Skoro Kayumi chciała, niech zajmuje się zdechłymi bestiami. Ja poszukam chrustu. Bo od tego powinienem w końcu zacząć.
Bez zbędnych ceregieli oddaliłem się o parę metrów w stronę pobliskiego drzewa. Zacząłem je obmacyć, chociaż nie był to czyn dendrofila. Po prostu sprawdzałem jak bardzo jest suche. Macając gałąź wyczułem, że nie jest wilgotna. Świetnie, teraz należało sprawdzić tylko dół pnia i korzenie, jeśli jakieś wystawały. Skierowałem moje chude i długie palce, a te jak pająki zsuwały się po roślinie. Zmacałem drzewo, co dało mi jeden znaczący wniosek - dawno tutaj nie padało. A dzięki temu mogłem w zasadzie wybrać każde drewno na podpałkę.
Gwizdałem sobie, zupełnie nie przejmując się sytuacją, która przed chwilą miała miejsce. Kayu wyglądała na uspokojoną i wesołą, więc nie miałem powodów do zmartwień. Ja z natury byłem lekkoduchem. Starałem się nie przejmować niczym. Na dobrą sprawę to tylko ta dziewczyna stanowiła dla mnie jakąś wartość. Lubiłem ją i chciałem spędzać czas w jej towarzystwie. A poza tym, chyba tylko w treningu i walce znajdowałem ukojenie oraz spełnienie.
- Na kwaśno. - mruknąłem przerywając gwizdanie. - Wilcze mięso smakuje lepiej na kwaśno. Tak mi mówiła babka.
Babka, która widziała jak na własne oczy zabiłem jakiegoś dzieciaka w czasie walki sprawdzającej. Cieszyła się wtedy. Cholera, moja rodzina jest jakaś pojebana, psychopata na psychopacie, morderca wśród morderców. Jak dobrze, że uciekłem z Samotnych Wydm. Gdybym miał widywać ich twarze i walczyć do upadłego dla zabawy to...
Cholera, nie wiem. Powiedziałbym, że bym oszalał, ale biorąc pod uwagę sytuację z dzisiaj, mam wrażenie, że szaleję i tutaj. Co jest ze mną nie tak?

Ognisko wesoło "łopotało" i wydawało charakterystyczne trzaski. Wystarczyło, abym zebrał chrust, zebrał parę grzybów i patykami stworzył płomień. Potem rzuciłem kilka suchych badylów, po jakimś czasie większe gałązki, aż na sam koniec zwykłe kawałki drewna. Wszystko to trwało piętnaście minut, mniej więcej tyle samo co zbieranie patyków i innych roślin na podpałkę. Zgodnie z życzeniem mojej blond towarzyszki, ognisko było spore.
Chciałem zabrać się do pieczenia mięsa, gdy nagle usłyszałem wycie psa. Spojrzałem na towarzyszkę, a następnie dobyłem miecza. Wolałem zachować ostrożność, na wszelki wypadek. Pies raczej nie mógł zrobić nam krzywdy, ale jego właściciel już tak. Nie miałem jednak zamiaru uchodzić z miejsca, w którym zrobiliśmy sobie ognisko i mieliśmy upiec mięso z wilków. Cholera, byłem przecież głodny!
Dałem nieme znaki dziewczynie, aby pozostała w miejscu. W razie czego wezmę na siebie pierwszy ogień, a po walce ona mnie jakoś poskłada. Do żadnej potyczki jednak nie doszło, bo przed nami pojawił się dziwny gość. Nosił wiewiórki, kuszę, a przy sobie miał brytany. Dwa psy, które wcześniej szczekały. Rzucił nam propozycję, która nie brzmiała tak źle. Te skóry i tak nam tylko zawadzały. Teraz je sprzedamy, zjemy mięso i ujdziemy szybko z Sakai, żeby nie wzbudzać zbytnich podejrzeń.
- Bierz je pan, tylko najpierw daj pieniądze. - powiedziałem, ściskając dłoń na mieczu. Miałem nadzieję, że nie chce nas oszukać.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości