Port
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Port
Koniec misji, wstaw do wynagrodzeń, a ja pędzę odpisywać dalej.
0 x
Cause i'm the real fire.
Re: Port
Pierwsze ślady?
10/15 Ze spokojem słuchał tłumaczenia włóczęgi. Ha! Ze spokojem? W duszy aż mu się gotowało i ledwo był w stanie ustać w miejscu. W odpowiedzi na pytanie jedynie skinął potwierdzająco głową. Znaleźć czystego żebraka, w dodatku gdy wie się gdzie szukać nie wydawało się trudnym zadaniem.
-Gdzie cię szukać gdy będzie po wszystkim?-rzucił jedynie na odchodnym i już ruszył w drogę. I tu się zaczęły schody, dotarło do niego że nie wiem gdzie tu jest targ, przecież nigdy wcześniej nie odwiedzał tego portu. Przeklinając w duchu to że najpewniej właśnie wychodzi na idiotę i psuje cały efekt "profesjonalizmu", odwrócił się i dopytał się bezdomnego o drogę. Potem ruszył już we wskazanym kierunku. W jego duszy tymczasem trochę się uspokoiło, nie żeby ostygło, tę sytuację można by obrazowo porównać do wybuchu który przekształcił się w stabilny i solidny pożar determinacji przemieszanej z gniewem. Gdy już w końcu dotarł na rynek zwolni kroku i udając zainteresowanie straganami przechadzał się po okolicy, z uwagą wypatrując nietypowego "czystego żebraka". Dopiero w myślach raz po raz nazywając tak swój cel na zasadzie kontrastu zauważył ze jego ubranie jest brudne, może nie jakoś tragicznie ale jednak, efekt upadku i miał wrażenie przebywania w okolicy "boskiego". Otrzepał się z zaschniętego błota, i kurzu, przy okazji wzbudzając pewnie kilka okrzyków złości skoro zrobił to na środku przejścia. Cóż broń na widoku powinna odstraszyć tych bardzo urażonych.
Jeśli jakimś cudem udałoby mu się zobaczyć wyróżniającego się czystością, w myślach zanotował ze czystość dla Katsury może być tylko kilkudniowym brudem, chwile by go poobserwował, dostrzegł czy nie rzuca jakichś znaczących spojrzeń dookoła, czy jest tu sam, naprawdę żebrze , a może jedynie robi za wabika dla złodziei. Miał nadzieje ze zdoła coś takiego wypatrzeć. Gdy już uznałby że nadszedł czas po prostu podszedłby do bezdomnego i bez słowa sięgnął po ostrze noszone na plechach. Na razie nic by nie mówił, po prostu miał nadzieje ze zwróci tym uwagę celu, tym i powolnym oparciem broni o ziemie wraz z obróceniem samym ostrzem w jego stronę. Tymczasem w duszy się uspokajało, cel pozostawał ten sam , ale motywacja powoli się przekształcała.
10/15 Ze spokojem słuchał tłumaczenia włóczęgi. Ha! Ze spokojem? W duszy aż mu się gotowało i ledwo był w stanie ustać w miejscu. W odpowiedzi na pytanie jedynie skinął potwierdzająco głową. Znaleźć czystego żebraka, w dodatku gdy wie się gdzie szukać nie wydawało się trudnym zadaniem.
-Gdzie cię szukać gdy będzie po wszystkim?-rzucił jedynie na odchodnym i już ruszył w drogę. I tu się zaczęły schody, dotarło do niego że nie wiem gdzie tu jest targ, przecież nigdy wcześniej nie odwiedzał tego portu. Przeklinając w duchu to że najpewniej właśnie wychodzi na idiotę i psuje cały efekt "profesjonalizmu", odwrócił się i dopytał się bezdomnego o drogę. Potem ruszył już we wskazanym kierunku. W jego duszy tymczasem trochę się uspokoiło, nie żeby ostygło, tę sytuację można by obrazowo porównać do wybuchu który przekształcił się w stabilny i solidny pożar determinacji przemieszanej z gniewem. Gdy już w końcu dotarł na rynek zwolni kroku i udając zainteresowanie straganami przechadzał się po okolicy, z uwagą wypatrując nietypowego "czystego żebraka". Dopiero w myślach raz po raz nazywając tak swój cel na zasadzie kontrastu zauważył ze jego ubranie jest brudne, może nie jakoś tragicznie ale jednak, efekt upadku i miał wrażenie przebywania w okolicy "boskiego". Otrzepał się z zaschniętego błota, i kurzu, przy okazji wzbudzając pewnie kilka okrzyków złości skoro zrobił to na środku przejścia. Cóż broń na widoku powinna odstraszyć tych bardzo urażonych.
Jeśli jakimś cudem udałoby mu się zobaczyć wyróżniającego się czystością, w myślach zanotował ze czystość dla Katsury może być tylko kilkudniowym brudem, chwile by go poobserwował, dostrzegł czy nie rzuca jakichś znaczących spojrzeń dookoła, czy jest tu sam, naprawdę żebrze , a może jedynie robi za wabika dla złodziei. Miał nadzieje ze zdoła coś takiego wypatrzeć. Gdy już uznałby że nadszedł czas po prostu podszedłby do bezdomnego i bez słowa sięgnął po ostrze noszone na plechach. Na razie nic by nie mówił, po prostu miał nadzieje ze zwróci tym uwagę celu, tym i powolnym oparciem broni o ziemie wraz z obróceniem samym ostrzem w jego stronę. Tymczasem w duszy się uspokajało, cel pozostawał ten sam , ale motywacja powoli się przekształcała.
0 x
Re: Port
Po pokazaniu wstępnego zainteresowania pióro od razu przeszło do opowiadania o tym na czym będzie polegać kolejne zadanie Shinjiego. Miała być to wyprawa na Huyo tak jak wcześniej zostało już wspomniane. Tutaj jednak po zaproponowaniu po prostu by sobie usiadł została przedstawiona cała sytuacja geopolityczna w skróconej wersji. Co by o niej nie mówić pakował się już kolejny raz w jakieś tarapaty. Jak mówi powiedzenie z deszczu pod rynnę. Dopiero co zdążył wylizać rany po wojnie Sabaku z Kaguya w Atsui, a pakował się na kolejną. Wszystko wskazywało na to, że konflikt w tym wypadku może rozwinąć się na znacznie większa skalę, a poprzez wyspiarskie położenie docelowej lokalizacji wyrwanie się ze szponów śmierci mogło stanowić znacznie większe wyzwanie. Brzmi to nieco mrocznie, ale w istocie tak było. Czy go to zrażało? W żadnym wypadku. Dziwna była z niego osoba. Wiedział, że ryzykuje szalenie dużo, a mimo wszystko to robił nie bacząc na konsekwencję, chociaż w jego stylu było stopniowe dawkowanie adrenaliny. Dokładne analizowanie ryzyka tak by nie przewyższało potencjalnego zysku. W tym wypadku wszystko mówiło nie idź tam, a jednak coś go ciągnęło na tą wojnę.
- Wchodzę w to.
Powstał z krzesła na którym zdążył się już wygodnie usadowić.
- Wyruszę najszybciej jak się tylko da. Nie może mnie ominąć kupa świetnej zabawy.
Ostatnie słowa zostały wypowiedziane co prawda nieco ironicznie, ale coś w nim samym przekazywało, że jest szalenie poważny w tym co robi i nie zawaha się nawet na chwilę.
z/t
- Wchodzę w to.
Powstał z krzesła na którym zdążył się już wygodnie usadowić.
- Wyruszę najszybciej jak się tylko da. Nie może mnie ominąć kupa świetnej zabawy.
Ostatnie słowa zostały wypowiedziane co prawda nieco ironicznie, ale coś w nim samym przekazywało, że jest szalenie poważny w tym co robi i nie zawaha się nawet na chwilę.
z/t
0 x
Re: Port
Przechodząc po pomoście w postaci zwykłego przechodnia, który z pewnością nie raz przebywał w porcie dziewczyna usłyszała strzępek bardzo interesującej ją rozmowy. Przysiadła koło jednego z wystających drążków cumowniczych i zwyczajnie oparła się o niego, siadając w wystarczającej odległości, żeby nie nabrali podejrzeń. Nie martwiła się o to, że czegoś nie usłyszy ze względu na to, że byli nad wodą, miejscem gdzie głos niósł się niemalże echem. Skierowała swój wzrok na koniec pomostu i zauważyła jakiegoś pędzącego shinobi, o którym też zaraz zaczęli mówić mężczyźni.
Trzeba przyznać, że w żaden sposób dziewczyna nie chciała się wychylać, dlatego nie ruszyła się nawet z miejsca, a jedynie zastygła w pozycji siedzącej, podpierając swoją ręką skroń i utrzymując głowę w górze prosto na widok tawerny i innych przybytków przy porcie. Uważała, że zwyczajnym głupstwem byłoby śledzenie gościa, którego w istocie nawet nie potrafiła zidentyfikować, a tym bardziej powiedzieć, jakie mężczyzna ma umiejętności, co chyba było priorytetem w całej sytuacji.
Siedzenie przy grupce upijających się mężczyzn również nie było czymś co mogła sobie wymarzyć, ale z pewnością bardziej bezpiecznie było pozostać przy tym porcie, a nie, bawić się w detektywa, kiedy jej umiejętności tropicielskie są zwyczajnie beznadziejne, a nawet można powiedzieć, że ich w ogóle nie ma.
Raz jeszcze przetworzyła strzępek rozmowy, którą usłyszała przy mężczyznach i powtórzyła sobie w głowie jedno słowo 'wojna?'. W tej postaci poczuła nagły lęk, kiedy uświadomiła sobie, co to oznaczało. Każdy członek klanu był pewnie szkolony w czasie naglącym, jeśli plotki mężczyzn były prawdziwe i zakrawały chociażby o źdźbło prawdy. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że nie miała przy sobie swojego miecza, który pozwalał jej myśleć o ochronie samej siebie w jakikolwiek sposób. Po raz ostatni zerknęła w stronę oddalającego się w trybie naglącym shinobiego i wstała, nie mogąc powstrzymać swojej wrodzonej ciekawości, ruszyła za nim. Jej krok natomiast nie był biegiem, jak w przypadku wysokiego jegomościa, ona jedynie stawiała szybko krok za krokiem, co też mogło być zauważane jako zwyczajny, szybki chód. Przez cały ten czas, starała się robić pozór tego, że w istocie czegoś zapomniała, wywołując na nieswoją twarz wyraz zamyślenia, który był tylko i wyłącznie przykrywką. Zamknięta postawa w postaci zgarbionych pleców i podbródka lekko skierowanego w dół również nie mogła być żadnym poszlakiem na stwierdzenie, że kogokolwiek śledzi. Pytanie tylko, czy zdążyła zauważyć, w którą stronę poszedł spieszący się shinobi i czy przypadkiem nie usłyszała niczego ciekawego w trakcie drogi?
Trzeba przyznać, że w żaden sposób dziewczyna nie chciała się wychylać, dlatego nie ruszyła się nawet z miejsca, a jedynie zastygła w pozycji siedzącej, podpierając swoją ręką skroń i utrzymując głowę w górze prosto na widok tawerny i innych przybytków przy porcie. Uważała, że zwyczajnym głupstwem byłoby śledzenie gościa, którego w istocie nawet nie potrafiła zidentyfikować, a tym bardziej powiedzieć, jakie mężczyzna ma umiejętności, co chyba było priorytetem w całej sytuacji.
Siedzenie przy grupce upijających się mężczyzn również nie było czymś co mogła sobie wymarzyć, ale z pewnością bardziej bezpiecznie było pozostać przy tym porcie, a nie, bawić się w detektywa, kiedy jej umiejętności tropicielskie są zwyczajnie beznadziejne, a nawet można powiedzieć, że ich w ogóle nie ma.
Raz jeszcze przetworzyła strzępek rozmowy, którą usłyszała przy mężczyznach i powtórzyła sobie w głowie jedno słowo 'wojna?'. W tej postaci poczuła nagły lęk, kiedy uświadomiła sobie, co to oznaczało. Każdy członek klanu był pewnie szkolony w czasie naglącym, jeśli plotki mężczyzn były prawdziwe i zakrawały chociażby o źdźbło prawdy. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że nie miała przy sobie swojego miecza, który pozwalał jej myśleć o ochronie samej siebie w jakikolwiek sposób. Po raz ostatni zerknęła w stronę oddalającego się w trybie naglącym shinobiego i wstała, nie mogąc powstrzymać swojej wrodzonej ciekawości, ruszyła za nim. Jej krok natomiast nie był biegiem, jak w przypadku wysokiego jegomościa, ona jedynie stawiała szybko krok za krokiem, co też mogło być zauważane jako zwyczajny, szybki chód. Przez cały ten czas, starała się robić pozór tego, że w istocie czegoś zapomniała, wywołując na nieswoją twarz wyraz zamyślenia, który był tylko i wyłącznie przykrywką. Zamknięta postawa w postaci zgarbionych pleców i podbródka lekko skierowanego w dół również nie mogła być żadnym poszlakiem na stwierdzenie, że kogokolwiek śledzi. Pytanie tylko, czy zdążyła zauważyć, w którą stronę poszedł spieszący się shinobi i czy przypadkiem nie usłyszała niczego ciekawego w trakcie drogi?
0 x
Re: Port
Los widocznie tym razem się uśmiechnął do dziewczyniy, która starając się niepostrzeżenie podążyć za shinobim, zauważyła jak ten ubijał jakiś interes. Coś małego i kwadratwego mignęło przed jej oczami z daleka, choć oczywiście wszystko było takie niepewne, w końcu spoglądanie z takiej odległości było co najmniej ciężkie, kiedy jednocześnie starasz się nie gapić na swoje centrum zainteresowania. Mężczyzna znów, jak szalony przyspieszył w stronę Osady, której tablica drogowa pojawiła się przed oczami dziewczyny. Sama nie wiedziała, czy dobrze, że wpakowała się w takie bagno, ale chyba było już za późno na jakiekolwiek próby zmiany zdania, tym bardziej, kiedy stara się być nieomylnym samurajem. Nie mogła nie powiedzieć B, kiedy już zaczęła od A.
Już miała postawić krok w kierunku ogromnego harmidru, który pewnie był spowodowany powrotem wszystkich rybaków, a także handlowców do domu, a który też kierował się w stronę centrum, kiedy ktoś położył dłoń na jej ramieniu. Ciężka łapa nie była dobrą zapowiedzią, co oczywiście się sprawdziło, kiedy tylko się odwróciła w stronę ogromnego mężczyzny. Musiała BARDZO szybko coś wymyślić, inaczej będzie zmuszona zrzucić swoją przykrywkę, która swoją drogą była całkiem niepozorna. Sam fakt, że przemieniła się w znienawidzoną przez siebie rasę, był zadziwiający, a tym bardziej to, że zamiast odkodować swoją technikę i sięgnąć po miecz, ta przywołała na nieswoją twarz wyraz determinacji i pewności, która z pewnością odmieniła trochę lica szarego mężczyzny, w którego się przemieniła. Ciekawe jedynie, czy postępowanie zgodnie ze swoim dumnym charakterem będzie jej na rękę. Gdyby spojrzeć z innej strony, była to dwójka ludzi, tuż obok tłumu, wśród którego mógł znaleźć się jakiś pomocnik mężczyzny, albo jego kolejne nemezis, niech to szlag!
- Nie mogę się nie zgodzić, chociaż wydaje mi się, że to nie jest odpowiednie miejsce... W sumie to nawet Ciebie szukałem. - powiedziała turbalnym głosem, który wprawił jej brzuch w dziwne łaskotki, przy tych słowach nawet się nie zająknęła, co lepsze nawet lekko się wyprostowała i spojrzała spod byka na równie obleśnego mężczyznę. - Za godzinę przy procie i lepiej bądź sam, chyba że się boisz? - zarzuciła mu, cały czas utrzymując tą samą, groźną pozycję i lekko dominujący układ ciała w postaci ciała lekko pochylonego w jego stronę, a także poszerzonych barków oraz ramion. Motoko w duszy modliła się, żeby ten połknął haczyk i zechciał pokazać choć trochę rozumu w postaci próby obrony własnego imienia, choć czy wśród takich osób istniały tak wzniosłe rzeczy? Czy przypadkiem jej słowa go jeszcze bardziej nie rozjuszą? W sumie, to była nawet gotowa się pobić, choć trzeba przyznać, że było jej to nawet bardzo nie na rękę, w końcu gdzieś tam w tłumie przemieszczał się jej obiekt zainteresowania.
Już miała postawić krok w kierunku ogromnego harmidru, który pewnie był spowodowany powrotem wszystkich rybaków, a także handlowców do domu, a który też kierował się w stronę centrum, kiedy ktoś położył dłoń na jej ramieniu. Ciężka łapa nie była dobrą zapowiedzią, co oczywiście się sprawdziło, kiedy tylko się odwróciła w stronę ogromnego mężczyzny. Musiała BARDZO szybko coś wymyślić, inaczej będzie zmuszona zrzucić swoją przykrywkę, która swoją drogą była całkiem niepozorna. Sam fakt, że przemieniła się w znienawidzoną przez siebie rasę, był zadziwiający, a tym bardziej to, że zamiast odkodować swoją technikę i sięgnąć po miecz, ta przywołała na nieswoją twarz wyraz determinacji i pewności, która z pewnością odmieniła trochę lica szarego mężczyzny, w którego się przemieniła. Ciekawe jedynie, czy postępowanie zgodnie ze swoim dumnym charakterem będzie jej na rękę. Gdyby spojrzeć z innej strony, była to dwójka ludzi, tuż obok tłumu, wśród którego mógł znaleźć się jakiś pomocnik mężczyzny, albo jego kolejne nemezis, niech to szlag!
- Nie mogę się nie zgodzić, chociaż wydaje mi się, że to nie jest odpowiednie miejsce... W sumie to nawet Ciebie szukałem. - powiedziała turbalnym głosem, który wprawił jej brzuch w dziwne łaskotki, przy tych słowach nawet się nie zająknęła, co lepsze nawet lekko się wyprostowała i spojrzała spod byka na równie obleśnego mężczyznę. - Za godzinę przy procie i lepiej bądź sam, chyba że się boisz? - zarzuciła mu, cały czas utrzymując tą samą, groźną pozycję i lekko dominujący układ ciała w postaci ciała lekko pochylonego w jego stronę, a także poszerzonych barków oraz ramion. Motoko w duszy modliła się, żeby ten połknął haczyk i zechciał pokazać choć trochę rozumu w postaci próby obrony własnego imienia, choć czy wśród takich osób istniały tak wzniosłe rzeczy? Czy przypadkiem jej słowa go jeszcze bardziej nie rozjuszą? W sumie, to była nawet gotowa się pobić, choć trzeba przyznać, że było jej to nawet bardzo nie na rękę, w końcu gdzieś tam w tłumie przemieszczał się jej obiekt zainteresowania.
0 x
Re: Port
Już miała zamiar postawić się po raz kolejny, kiedy dym z cygara skutecznie zatkał jej gardło, które zajęło się po chwili kaszlem i próbą odzyskania świeżego powietrza. Dodatkowo nie spodziewała się, że ten przejdzie do tak drastycznych środków, jak oficjalna próba pojedynku, czy jakkolwiek można było to nazwać, w każdym wypadku nie miała szans z nieprzewidywalnym grubasem, szczególnie w tym ciele. Czuła, jak gardło niebezpiecznie jej pulsuje w tym ciele i można powiedzieć, że pewnego rodzaju odetchnięciem było to uderzenie, które skupiło ból w całkiem innym miejscu, dokładnie na jej policzku. Skupiona na tych wszystkich odczuciach i próbie uspokojenia swojego szaleńczo bijącego serca dziewczyna nawet nie zauważyła, że technika przestała działać. Z dezorientacją i lekkim strachem wpatrywała się w mężczyznę, choć nie bała się bezpośrednio jego, raczej tego, że straciła swój cel, za którym wcześniej podążała, co mogło wyglądać całkiem inaczej z pozycji obserwatora. Nogi, które krzyżowały się w kolanach były odsłonięte i dodatkowo były jej własnymi nogami! Obserwowała z narastającą paniką, jak ten się zbliża i choć nie bała się bezpośrednio grubasa, którego mogła nadziać na swój miecz, który już miała u pasa, to głównym jej zmartwieniem było całe zamieszanie wśród jej osoby, teraz już mogła kompletnie walić bycie incognito, to dla lamusów.
- Nnnie..to nie tak proszę Pana. - powiedziała z ewidentnym przestrachem w głosie, przecież nadal musiała grać, to wciąż były jej atuty. Sam pracodawca przyznał, że przyda się bardziej jako oficjalna mącicielka i chyba tutaj dostrzegła jego mądrość, szkoda tylko, że było już po czasie. Gdy usłyszała nieznajomy głos przeszły ją ciarki, nienawidziła takich sytuacji, kiedy ktoś musiał się wstawiać za nią i robić z niej sierotę. Już prawie wstała z gracją, żeby tylko przyfasolić gościowi, który się wtrącał, ale oczywiście swoją wyćwiczoną, żelazną cierpliwością, która oczywiście miała swoje granice, przetrzymała ten moment. 'Takie jest zadanie, Motoko skup się.' powiedziała sobie w myślach, cały czas parząc z mieszanką wrogości i strachu w mężczyznę, który zwyczajnie obrócił się i poszedł.
Z domieszką wstydu, że nie potrafiła sama sobie poradzić i złości przyjęła jego dłoń i szybko wstała. Wzięła od niego wodę i opłukała gardło, które jakoś przestało ją boleć od momentu, w którym to dłoń podał jej chłopak, którego śledziła. Nie potrafiła tak zwyczajnie się na niego patrzeć, dlatego udając, że rumieńce złości są spowodowane jego obecnością, spuściła wzrok niżej.
- Dziękuję...Kuro, nie trzeba było. - powiedziała jedynie w odpowiedzi na jego pytania, oddając mu zaraz bukłak z wodą. Ostatnie czego cholernie potrzebowała była jałmużna od jakiegoś gościa, który uważa się za bohatera, czy wspominałam już, jak nienawidzi facetów? - Ja...nie chcę się narzucać. - powiedziała jedynie, mając ciche nadzieje, że coś tam jej odpowie, jak to mieli w zwyczaju Ci denni romantycy i dżentelmeni, przecież musiała wykorzystać fakt, że z nią rozmawia i jest z klanu Uchiha, być może wyciągnie od niego jakieś ciekawe informacje.
- Nnnie..to nie tak proszę Pana. - powiedziała z ewidentnym przestrachem w głosie, przecież nadal musiała grać, to wciąż były jej atuty. Sam pracodawca przyznał, że przyda się bardziej jako oficjalna mącicielka i chyba tutaj dostrzegła jego mądrość, szkoda tylko, że było już po czasie. Gdy usłyszała nieznajomy głos przeszły ją ciarki, nienawidziła takich sytuacji, kiedy ktoś musiał się wstawiać za nią i robić z niej sierotę. Już prawie wstała z gracją, żeby tylko przyfasolić gościowi, który się wtrącał, ale oczywiście swoją wyćwiczoną, żelazną cierpliwością, która oczywiście miała swoje granice, przetrzymała ten moment. 'Takie jest zadanie, Motoko skup się.' powiedziała sobie w myślach, cały czas parząc z mieszanką wrogości i strachu w mężczyznę, który zwyczajnie obrócił się i poszedł.
Z domieszką wstydu, że nie potrafiła sama sobie poradzić i złości przyjęła jego dłoń i szybko wstała. Wzięła od niego wodę i opłukała gardło, które jakoś przestało ją boleć od momentu, w którym to dłoń podał jej chłopak, którego śledziła. Nie potrafiła tak zwyczajnie się na niego patrzeć, dlatego udając, że rumieńce złości są spowodowane jego obecnością, spuściła wzrok niżej.
- Dziękuję...Kuro, nie trzeba było. - powiedziała jedynie w odpowiedzi na jego pytania, oddając mu zaraz bukłak z wodą. Ostatnie czego cholernie potrzebowała była jałmużna od jakiegoś gościa, który uważa się za bohatera, czy wspominałam już, jak nienawidzi facetów? - Ja...nie chcę się narzucać. - powiedziała jedynie, mając ciche nadzieje, że coś tam jej odpowie, jak to mieli w zwyczaju Ci denni romantycy i dżentelmeni, przecież musiała wykorzystać fakt, że z nią rozmawia i jest z klanu Uchiha, być może wyciągnie od niego jakieś ciekawe informacje.
0 x
Re: Port
Na szczęście ludzie powoli się uspokajali, co nie odnosiło się nijak do zachowania i reakcji Motoko, która wręcz była sparaliżowana takim wstydem w postaci braku reakcji. Nie miała ochoty widzieć, a w szczególności rozmawiać z nikim. Właśnie dzięki tym płomienistym emocjom, była w stanie wręcz idealnie odgrywać rolę pokornej i bardzo wstydliwej dziewczyny, tak naprawdę zamieniając swoje rumieńce złości i bezsilności, na rumieńce wstydu i skromności.
W momencie, w którym jego głos przeszedł na trochę wyższe tony ekscytacji, dziewczyna spojrzała się na niego z dołu, bo oczywiście tradycyjnie była od niego niższa. Zdziwienie było widoczne w jej oczach bez dwóch zdań. Chyba nawet sama się nie spodziewała, że trafi na tak dobre źródło informacji, które dostanie praktycznie pod nos. Niestety nie dane jej było więcej posłuchać, bo chłopak dojrzał do tego, że trochę się zagalopował. Trzeba przyznać, że była trochę zawiedziona, co też starała się w pewien sposób zataić przez kolejne skierowanie wzroku w ziemię.
- W su... - zanim dziewczyna zdążyła zaakceptować jego zaproszenie, jeśli nawet nie prośbę, usłyszała głos jakiejś kobiety, która skomentowała ich dwójkę jako parę. Jeśli kiedykolwiek dziewczyna myślała, że będzie bardziej czerwona na twarzy, niż była właśnie w tamtym momencie, cóż...Widząc się w lustrze zdziwiłaby się niemiłosiernie, bo już nawet jej kark zagotował się do czerwoności. Mieszanka wstydu i złości przyspieszyło bicie jej serca, które i tak już całkiem nieźle galopowało i kiedy już miała powiedzieć coś bardzo zjadliwego, odezwał się jej 'wybawca'. Ten moment dał jej pięć minut, które potrzebowała, żeby przybrać na twarz odpowiednią gamę uczuć, które tak naprawdę podsycał całkiem inne, bardziej mordercze. Widząc jego obawę we wzroku, która tak naprawdę ją nie interesowała, miała bardziej na uwadze możliwość wyciągnięcia od niego właściwych informacji, to był ten przełomowy moment, a przynajmniej tak jej się zdawało.
- Kochanie, nie chcesz się do mnie przyznać? - spytała się go oburzona, oczywiście szczebiocząc na określenie bardzo nienaturalnie. Przez cały czas miała nadzieję, że w istocie jej się to opłaci, pomimo tego, że jej głos delikatnie zadrżał pod wpływem gamy emocji, które do niej wróciły, kiedy tylko wypowiedziała to jedno, odnoszące się do konkretnych osób słowo. Przez cały ten czas, kiedy wypowiadała te słowa, wpatrywała się w chłopaka z rozbawieniem w kącikach ust, które było widoczne przez ich lekkie uniesienie, co razem z rumieńcami na twarzy dawał całkiem ciekawy efekt. Jej oczy nie były objęte tym cieniem uśmiechu, bowiem nie można było z nich wyczytać kompletnie nic, zwyczajna, pusta studnia czarnego i czerwonego koloru..Chyba nigdy się tak siebie nienawidziła, jak właśnie w tym momencie, będzie musiała komuś poderżnąć gardło w zamian za tę zniewagę samej siebie. Jeśli to zlecenie wymagało ofiar, to jedną już można było wpisać na listę.
W momencie, w którym jego głos przeszedł na trochę wyższe tony ekscytacji, dziewczyna spojrzała się na niego z dołu, bo oczywiście tradycyjnie była od niego niższa. Zdziwienie było widoczne w jej oczach bez dwóch zdań. Chyba nawet sama się nie spodziewała, że trafi na tak dobre źródło informacji, które dostanie praktycznie pod nos. Niestety nie dane jej było więcej posłuchać, bo chłopak dojrzał do tego, że trochę się zagalopował. Trzeba przyznać, że była trochę zawiedziona, co też starała się w pewien sposób zataić przez kolejne skierowanie wzroku w ziemię.
- W su... - zanim dziewczyna zdążyła zaakceptować jego zaproszenie, jeśli nawet nie prośbę, usłyszała głos jakiejś kobiety, która skomentowała ich dwójkę jako parę. Jeśli kiedykolwiek dziewczyna myślała, że będzie bardziej czerwona na twarzy, niż była właśnie w tamtym momencie, cóż...Widząc się w lustrze zdziwiłaby się niemiłosiernie, bo już nawet jej kark zagotował się do czerwoności. Mieszanka wstydu i złości przyspieszyło bicie jej serca, które i tak już całkiem nieźle galopowało i kiedy już miała powiedzieć coś bardzo zjadliwego, odezwał się jej 'wybawca'. Ten moment dał jej pięć minut, które potrzebowała, żeby przybrać na twarz odpowiednią gamę uczuć, które tak naprawdę podsycał całkiem inne, bardziej mordercze. Widząc jego obawę we wzroku, która tak naprawdę ją nie interesowała, miała bardziej na uwadze możliwość wyciągnięcia od niego właściwych informacji, to był ten przełomowy moment, a przynajmniej tak jej się zdawało.
- Kochanie, nie chcesz się do mnie przyznać? - spytała się go oburzona, oczywiście szczebiocząc na określenie bardzo nienaturalnie. Przez cały czas miała nadzieję, że w istocie jej się to opłaci, pomimo tego, że jej głos delikatnie zadrżał pod wpływem gamy emocji, które do niej wróciły, kiedy tylko wypowiedziała to jedno, odnoszące się do konkretnych osób słowo. Przez cały ten czas, kiedy wypowiadała te słowa, wpatrywała się w chłopaka z rozbawieniem w kącikach ust, które było widoczne przez ich lekkie uniesienie, co razem z rumieńcami na twarzy dawał całkiem ciekawy efekt. Jej oczy nie były objęte tym cieniem uśmiechu, bowiem nie można było z nich wyczytać kompletnie nic, zwyczajna, pusta studnia czarnego i czerwonego koloru..Chyba nigdy się tak siebie nienawidziła, jak właśnie w tym momencie, będzie musiała komuś poderżnąć gardło w zamian za tę zniewagę samej siebie. Jeśli to zlecenie wymagało ofiar, to jedną już można było wpisać na listę.
0 x
Re: Port
Widząc jego zadowoloną minę, a nawet słysząc śmiech dziewczyna nie mogła powstrzymać się przed mentalnym uderzeniem się w potylicę i to bardzo mocno. W sumie sam pomysł zrobienia sobie krzywdy w takim momencie wydawał się być o wiele bardziej milszy niż całe to zamieszanie, przy którym gość bezczelnie wziął ją za rękę. Z oburzeniem, które na twarzy było widoczne jako szok, spoglądała na jego dłoń uciskającą jej nadgarstek. Powiedzieć, że to miejsce wręcz ją paliło, to chyba zbyt mało, nadal nie lubiła mężczyzn...Perfidne dranie.
- Cóż, nutka tajemniczości to chyba najbardziej intrygująca część znajomości, nie sądzisz? - spróbowała zagrać na jego fantazji, pozwalając sobie przywołać na twarzy dosyć łobuzerski wyraz. Flirtowanie nie było najlepszym sposobem, szczególnie w takiej sytuacji, ale przecież musiała jakoś schować swoją przykrywkę, choć niepowiedzenie swojego imienia było chyba najbardziej charakterystyczne ze wszystkiego, w końcu będzie ją pamiętał jako tajemniczą nieznajomą, a to dopiero wrzyna się w pamięć. Nie miała ochoty na żadne dylematy moralne, bo też nie potrzebowała takich problemów. Motoko wiedziała, że posiadając określone zadanie, ma po prostu je wykonać i choć było to po części sprzeczne z...Właściwie, to nie było z niczym sprzeczne, przecież nigdy nie mówiła, że będzie bronić słabszych. Jedyne co sobie obiecywała to zgodność z samą sobą, a przecież porwanie się na brudną robotę skutkowało ewentualnym utytłaniem, czyż nie?
- Hm.. próbowałam jakoś dojść z nim do porozumienia, bo mężczyzna, w którego byłam przemieniona poprosił mnie o wyrównanie rachunków...Cóż, chyba taki sierpowy można nazwać nauczką. - powiedziała z na pół zaciętą, a także w połowie smutną miną, dotykając przy tym delikatnie rzekomej części, która jeszcze miała lekkie ślady zaczerwienienia. Było jej zwyczajnie przykro, że dała się tak łatwo podejść i to jeszcze żadnemu shinobi, a zwykłemu obywatelowi. Dodatkowe zapatrzenie się w podłogę pomogło jej pozbierać myśli i dać chłopakowi jasny powód tłumaczący całą sytuację, jedyne co Motoko myślała, to żeby połknął haczyk, cierpliwie jej potakując i zamartwiając się o jej stan, jak to bywa w takich nadopiekuńczych przypadkach.
Z pewnością, Motoko była tak napalona na swojego wybawcę, że wcale nie zwracała uwagi na jego usilne próby kurtuazji i wręcz nachalnej uprzejmości. Zawsze irytowali ją tacy mężczyźni, uważający się za zbawicieli, jakby jego pomoc naprawdę była pożądana, a nawet by się bez niej nie obeszło! Oczywiście akt trwał, a Motoko musiała panować nad tym, żeby zaraz mu nie przywalić od nadmiernej paplaniny i dobrego zachowania.
Trzeba przyznać, że chwilowo wszystko się opłacało, choć widok jedzącego gościa, który pewnie wyobrażał sobie ich gromadkę dzieci biegającą po ogródku, przyprawiał ją o ogromną irytację, tak na razie trzymała się dzielnie. Jedynym skutkiem ubocznym, który objawiał się z jej złości i ciągłego wstydu tamtej sytuacji, kiedy ktoś próbował ją obronić, były te zaróżowione poliki, które Kuro mógł zinterpretować w całkiem inny sposób. Jednakże przez cały ten czas, dziewczyna miała w planach dowiedzieć się tego co potrzebowała i zwrócenia się do punktu wyjścia, czyli tajemnego rozmyślania, jak wyciągnąć dziewczynę. Zastanawiała się, czy ogłuszenie wchodziło w grę skoro mężczyzna dał jasno do zrozumienia, że głos mam jej z głowy nie spaść, ale...Gdyby tak ogłuszyć ją bez upadających włosów? Drugim aspektem był wyraźny atut, którym radziła sobie lepiej niż myślała, a była nim oczywiście maska i charakter przyjaznej dziewczyny, na którą wyglądała. Pytanie tylko, czy potrafiłaby tak po prostu oszukać osobę, którą w takim wypadku będzie musiała poznać? Czy wkraczając do wioski bez żadnych ubezpieczeń w postaci kogoś twarzy, nie zapisze się na kartach regionu jako osoba, która próbowała porwać, czy też porwała członka klanu Uchiha? Wszystko to było takie skomplikowane, jak dla jednej osoby, która dostała zlecenie tak niedawno. Jedynym problemem był upór, którym się wykazywała odnośnie tego, że była zwyczajnie niekompetentna, bo też mało doświadczona, ale jak to, ona nie da rady? Na razie, jedynym jej planem było odesłanie chłopaka w swoje miejsce, czyli pieruny w sposób wielce łagodny i taktowny, jakby zrobiła to dziewczyna, która jest wdzięczna za pomoc i proponuje spotkanie w innych okolicznościach. Wszystko to oczywiście pod pretekstem przekazania informacji mężczyźnie, który o dziwo, nie życzy sobie widoku nikogo innego, taka przykra sytuacja.
//zt.- Cóż, nutka tajemniczości to chyba najbardziej intrygująca część znajomości, nie sądzisz? - spróbowała zagrać na jego fantazji, pozwalając sobie przywołać na twarzy dosyć łobuzerski wyraz. Flirtowanie nie było najlepszym sposobem, szczególnie w takiej sytuacji, ale przecież musiała jakoś schować swoją przykrywkę, choć niepowiedzenie swojego imienia było chyba najbardziej charakterystyczne ze wszystkiego, w końcu będzie ją pamiętał jako tajemniczą nieznajomą, a to dopiero wrzyna się w pamięć. Nie miała ochoty na żadne dylematy moralne, bo też nie potrzebowała takich problemów. Motoko wiedziała, że posiadając określone zadanie, ma po prostu je wykonać i choć było to po części sprzeczne z...Właściwie, to nie było z niczym sprzeczne, przecież nigdy nie mówiła, że będzie bronić słabszych. Jedyne co sobie obiecywała to zgodność z samą sobą, a przecież porwanie się na brudną robotę skutkowało ewentualnym utytłaniem, czyż nie?
- Hm.. próbowałam jakoś dojść z nim do porozumienia, bo mężczyzna, w którego byłam przemieniona poprosił mnie o wyrównanie rachunków...Cóż, chyba taki sierpowy można nazwać nauczką. - powiedziała z na pół zaciętą, a także w połowie smutną miną, dotykając przy tym delikatnie rzekomej części, która jeszcze miała lekkie ślady zaczerwienienia. Było jej zwyczajnie przykro, że dała się tak łatwo podejść i to jeszcze żadnemu shinobi, a zwykłemu obywatelowi. Dodatkowe zapatrzenie się w podłogę pomogło jej pozbierać myśli i dać chłopakowi jasny powód tłumaczący całą sytuację, jedyne co Motoko myślała, to żeby połknął haczyk, cierpliwie jej potakując i zamartwiając się o jej stan, jak to bywa w takich nadopiekuńczych przypadkach.
Z pewnością, Motoko była tak napalona na swojego wybawcę, że wcale nie zwracała uwagi na jego usilne próby kurtuazji i wręcz nachalnej uprzejmości. Zawsze irytowali ją tacy mężczyźni, uważający się za zbawicieli, jakby jego pomoc naprawdę była pożądana, a nawet by się bez niej nie obeszło! Oczywiście akt trwał, a Motoko musiała panować nad tym, żeby zaraz mu nie przywalić od nadmiernej paplaniny i dobrego zachowania.
Trzeba przyznać, że chwilowo wszystko się opłacało, choć widok jedzącego gościa, który pewnie wyobrażał sobie ich gromadkę dzieci biegającą po ogródku, przyprawiał ją o ogromną irytację, tak na razie trzymała się dzielnie. Jedynym skutkiem ubocznym, który objawiał się z jej złości i ciągłego wstydu tamtej sytuacji, kiedy ktoś próbował ją obronić, były te zaróżowione poliki, które Kuro mógł zinterpretować w całkiem inny sposób. Jednakże przez cały ten czas, dziewczyna miała w planach dowiedzieć się tego co potrzebowała i zwrócenia się do punktu wyjścia, czyli tajemnego rozmyślania, jak wyciągnąć dziewczynę. Zastanawiała się, czy ogłuszenie wchodziło w grę skoro mężczyzna dał jasno do zrozumienia, że głos mam jej z głowy nie spaść, ale...Gdyby tak ogłuszyć ją bez upadających włosów? Drugim aspektem był wyraźny atut, którym radziła sobie lepiej niż myślała, a była nim oczywiście maska i charakter przyjaznej dziewczyny, na którą wyglądała. Pytanie tylko, czy potrafiłaby tak po prostu oszukać osobę, którą w takim wypadku będzie musiała poznać? Czy wkraczając do wioski bez żadnych ubezpieczeń w postaci kogoś twarzy, nie zapisze się na kartach regionu jako osoba, która próbowała porwać, czy też porwała członka klanu Uchiha? Wszystko to było takie skomplikowane, jak dla jednej osoby, która dostała zlecenie tak niedawno. Jedynym problemem był upór, którym się wykazywała odnośnie tego, że była zwyczajnie niekompetentna, bo też mało doświadczona, ale jak to, ona nie da rady? Na razie, jedynym jej planem było odesłanie chłopaka w swoje miejsce, czyli pieruny w sposób wielce łagodny i taktowny, jakby zrobiła to dziewczyna, która jest wdzięczna za pomoc i proponuje spotkanie w innych okolicznościach. Wszystko to oczywiście pod pretekstem przekazania informacji mężczyźnie, który o dziwo, nie życzy sobie widoku nikogo innego, taka przykra sytuacja.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości