Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"
Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"
Atmosfera się zagęściła, Marusa znowu zaczął być jakiś taki ponury, a Gyo zauważył, że nie ma co się wtrącać. Najwidoczniej jego towarzysze niezbyt polubili Hakaia i jego osoba nie spodobała im się, więc rozpracował ich taktykę. Kelnerka przyniosła korytko, a Itazura od razu zaczął je pałaszować, oczywiście nadal zwracając uwagę na destrukcyjnego gościa, który mógł tutaj zrobić jakiś problem. Po jakimś czasie posiłek został skończony, wszystko zostało zjedzone co do kawałeczka, no i nie pozostało nic innego byłemu łowcy, jak zapłacić za zjedzony posiłek. Od razu po tym, wyszedł przed karczmę gdzie zastał Satoshiego oraz brązowowłosego.
- No to co? W drogę. - zawołał kierując się z nimi w stronę targowiska, tak aby zgubić namolnego gościa. Zaraz po metaforycznej utracie ogona, protagonista miał zamiar udać się w piękne miejsce, gdzie nikt nie będzie przeszkadzał wyrzutkom. Z myślą o treningu i tym temacie, który nie powinien zostać poruszony przy innych.
[z/t]
/przepraszam, za taki krótki post, ale poprzedni się usunął i straciłem wenę :')
- No to co? W drogę. - zawołał kierując się z nimi w stronę targowiska, tak aby zgubić namolnego gościa. Zaraz po metaforycznej utracie ogona, protagonista miał zamiar udać się w piękne miejsce, gdzie nikt nie będzie przeszkadzał wyrzutkom. Z myślą o treningu i tym temacie, który nie powinien zostać poruszony przy innych.
[z/t]
/przepraszam, za taki krótki post, ale poprzedni się usunął i straciłem wenę :')
0 x
Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"
Zlewając wszystko rszyłem ku wyjściu z karczmy. Kobieta.... Skończyła zmiane. Dojadłem szaszłyk i ruszyłem za nią wychodząc z karczmy. Wychwytując ją jak skręca w inną uliczkę pobiegłem za nią. Miałem szczęście. Była to mała opuszczona uliczka. Wyciągając kunai pobiegłem w jej stronę i już po chwili z jej gardła lała się krew. Nie mogę tu dłużej zostać. Załatwiłem co miałem. Czas wybrać się gdzieś indziej. Chyba pamiętam jedną nie zakończoną sprawę. Tak to była duża sprawa. Trochę to daleko ale chyba dam radę tam dojść jeszcze dzisiaj. Jak to mówią komu w drogę temu czas. Ruszyłem w stronę szklau handlowego.
[z/t]
Marusa przepraszam ale ide coś zrobić więc misja nie aktualna
[z/t]
Marusa przepraszam ale ide coś zrobić więc misja nie aktualna
0 x
Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"
Tak, kradzież dokumentów w herbaciarni była pewną śmiercią, dlatego dobrze, że Kagura powstrzymała swoje zapędy i poddała sytuację chłodniej ocenie. Spokojnie siedziała, przyglądając się ukradkiem, dopóki stary dziadek nie wyszedł z przybytku, zabierając ze sobą dokument. Rudowłosa wyszła chwilę za nim, ale czy śledziła go krok w krok? Nie do końca. Wspięła się na pobliski dach i przemykała w zapadającym zmierzchu z kolejnego na następny, z jarzącymi się czerwieniom oczami. Dzięki swoim umiejętnościom sensorycznym, bez problemu była w stanie wyczuć chakrę, którą zapamiętała i wystarczyło tylko za nią podążać. W pewnym momencie dziadek jednak zatrzymał się w jakiś zaułku, więc będąc na pobliskim dachu, Kagura wyjrzała z góry na to, co robi. Okazało się, że cała ta broda i wdzianko, to było tylko przebranie i facet tak naprawdę był w kwiecie wieku. Po co te całe przebieranki? Nie miała pojęcia, liczyły się tylko dokumenty, które miała zdobyć, więc trop zawiódł ją aż do Karczmy ''Pod uwędzonym Dzikiem''. Czy Kagura weszła do środka? Nic z tych rzeczy. Ulokowała się na dachu budynku i cały czas monitorowała oczami chakrę, która właśnie zmierzała na piętro budynku, do jednego z pokoi. Zapamiętała który pokój i czekała tylko na moment, aż facet opuści lokum i zejdzie na dół się zabawić i napić. Tak, to był idealny moment na to, żeby włamać się do pokoju i zabrać dokumenty, gdy tamten będzie zapijał mordę ze swoimi koleżkami. Gdy tylko mężczyzna wyszedł i znalazł się na dole, Kagura skupiła chakrę w nogach i ruszyła po ścianie do okna pokoju, aby cicho je otworzyć i dostać się do środka. Mając cały czas aktywowane oczy, monitorowała dokładnie skupiska chakry, więc w porę zostanie ostrzeżona, gdyby ktoś kręcił się w pobliżu. Gdy dostanie się już do pokoju, rozejrzy się za dokumentami, które miała przejąć. Jeśli uda jej się je znaleźć, szybko je zabierze i wymknie się oknem, zamykając je za sobą i oddalając się niespiesznym krokiem od budynku karczmy, już z błękitnymi oczami. Gdyby biegła, ktoś mógłby zwrócić na nią uwagę, a tak się składało, że nie chciała być zapamiętana. Ruszy wtedy do umówionego sklepu, naprzeciwko herbaciarni. Gdyby się okazało, że w trakcie przeszukiwania pokoju, jakieś źródło chakry wejdzie na piętro, Kagura szybko się wycofa na zewnątrz, zamykając za sobą okno i czekają na kolejne podejście.
0 x
Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"
Zdobycie dokumentów było naprawdę proste, zwłaszcza jeśli cały czas monitorowało się sytuację za pomocą swoich umiejętności sensorycznych i pilnowało, żeby nikt Cię nie zaskoczył podczas kradzieży. Kiedy Rudowłosa upewniła się, że ma w ręku odpowiednie papiery, wyniosła się z pomieszczenia, zamykając za sobą okno. Widząc, że część osób przeniosła zabawę przed karczmę, zaczekała na dogodną chwilę w ukryciu, a następnie przemknęła niezauważona, w czym pomagał jej też czarny strój. Kiedy wydostała się obrębu karczmy, pozostało już tylko wrócić w okolicę herbaciarni i wstąpić do sklepu, gdzie na zapleczu czekała na nią zdenerwowana pracodawczyni. Od tych dokumentów sporo zależało, więc może wynagrodzi ją dodatkowo za szybsze odzyskanie papierów? Przydałoby się trochę więcej pieniędzy, no ale na targowanie się przyjdzie czas. Dotarła do herbaciarni i weszła do sklepu naprzeciwko niej. Powiedziała właścicielowi, że na zapleczu ktoś na nią czeka i gdy uzyskała pozwolenie, przeszła dalej, żeby się spotkać z kobietą. Gdy ją zobaczy, uśmiechnie się delikatnie i wyciągnie ze stanika papiery.
- Miałam szczęście i udało mi się przejąć dokumenty. - Wyjaśniła, oddając je prawowitej właścicielce. - Gość, który je dostał, podszywał się pod starego dziadka z długą brodą, ale w rzeczywistości było to tylko przebranie. Wyglądał raczej na łotrzyka. Do tego był strasznie głupi, zostawiają to w pokoju bez nadzoru, ale mimo wszystko musiałam się nagimnastykować, żeby mnie nie wykryto.
Teraz pozostało czekać na zapłatę. Zdała też szczegółową relację ze swoich podchodów, ukrywając tylko fakt, że posiada jakieś szczególne umiejętności. Tego kobieta nie musi przecież wiedzieć. Ważne, że dostała to, czego tak bardzo potrzebowała i mogła teraz spać spokojnie.
- Miałam szczęście i udało mi się przejąć dokumenty. - Wyjaśniła, oddając je prawowitej właścicielce. - Gość, który je dostał, podszywał się pod starego dziadka z długą brodą, ale w rzeczywistości było to tylko przebranie. Wyglądał raczej na łotrzyka. Do tego był strasznie głupi, zostawiają to w pokoju bez nadzoru, ale mimo wszystko musiałam się nagimnastykować, żeby mnie nie wykryto.
Teraz pozostało czekać na zapłatę. Zdała też szczegółową relację ze swoich podchodów, ukrywając tylko fakt, że posiada jakieś szczególne umiejętności. Tego kobieta nie musi przecież wiedzieć. Ważne, że dostała to, czego tak bardzo potrzebowała i mogła teraz spać spokojnie.
0 x
Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"
Sprzedawca sklepu był wyjątkowo upierdliwy, bo chciał jej na siłę wcisnąć towar, którego wcale nie zamierzała kupować i odpuścił dopiero, gdy Kagura okazała swoje zniecierpliwienie, warcząc na niego ostrzegawczo. Wtedy też pozwolił jej wejść na zaplecze, gdzie czekała na nią pracodawczyni, popijając sobie herbatkę. Pomimo stoickiego spokoju z zewnątrz, Rudowłosa czuła, że kobieta bardzo się tym wszystkim denerwuje. Opuściły ją jednak nerwy, gdy zobaczyła w ręku Kagury papiery. Nastąpiły podziękowania oraz zapłata za jej fatygę. Kagurze nie umknęło, że do sakiewki z pieniędzmi, które leżały na stole, kobieta dorzuciła jeszcze trochę monet. Była ciekawa ile też dostała za swoje szpiegostwo i kradzież, dlatego też odebrała zapłatę i zajrzała do mieszka, przeliczając wynagrodzenie. Jeśli się nie machnęła, to właśnie zarobiła 110 ryo. Całkiem nieźle.
- Wystarczy. - Zapewniła kobietę. - Proszę na siebie uważać.
Pożegnała się i opuściła sklep, zastanawiając się, czy powiążą kobietę z kradzieżą dokumentów i czy będzie miała przez to kłopoty. Po chwili otrząsnęła się z tych myśli i wzruszyła ramionami. A właściwie, co ją to obchodzi. Właśnie zarobiła dodatkowe pieniądze i mogła poszukać sobie noclegu. Ściemniało się już, więc będzie musiała się pospieszyć, żeby rozbić gdzieś obóz.
[zt]
- Wystarczy. - Zapewniła kobietę. - Proszę na siebie uważać.
Pożegnała się i opuściła sklep, zastanawiając się, czy powiążą kobietę z kradzieżą dokumentów i czy będzie miała przez to kłopoty. Po chwili otrząsnęła się z tych myśli i wzruszyła ramionami. A właściwie, co ją to obchodzi. Właśnie zarobiła dodatkowe pieniądze i mogła poszukać sobie noclegu. Ściemniało się już, więc będzie musiała się pospieszyć, żeby rozbić gdzieś obóz.
[zt]
0 x
Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"
Albinos przemierzał znajome uliczki kupieckiej mieściny nie mogąc się nadziwić jak wiele zmieniło się przez ostatnie dwa lata. Tuziny nowych sklepów, część w miejscach starych, część zupełnie nowa, stragany niemal wszędzie, gdzie można było wcisnąć stragan, do tego wielkie brzuchy kupców wskazywały na to, że dobrze się wiedzie mieszkańcom Ryuzaku. Turusowooki nie wiedział gdzie się zatrzymać, znajome mu lokale zdążyły zbankrutować lub zmienić się w coś zupełnie innego, na przykład soczkarnia w której spotkał swojego brata Kamiru teraz była szkołą dla gejsz. Karczma „pod uwędzonym dzikiem” natomiast nie zmieniła się od ostatniej wizyty młodego shinobi nawet o odrobinę. Ciepły wystrój, cudowny zapach i tabuny podchmielonych klientów, dokładnie tak ją zapamiętał. W prawdzie „dzik” nie był najlepszą ani nawet najtańszą karczmą w Ryuzaku, ale Yüsuke darzył to miejsce szczególnym sentymentem. To tutaj chłopczyk zaliczył pierwszą w swoim życiu barową bójkę i tutaj też pierwszy raz został poczęstowany alkoholem, a wszystko to miało miejsce dwa lata temu, gdy miał zaledwie 12 lat. Dziś czternastoletni białowłosy nadal nie wie czym była magiczna, ognista woda na dorosłość, którą poczęstował go Toru, ale i tak nie zmierzał do karczmy celem jej degustacji, chciał po prostu się najeść. Szczęśliwy, że zastał lokal w niemal niezmienionym stanie Kantaiczyk wszedł do karczmy jak do siebie, podszedł do lady i czekał, aż karczmarz pozwoli mu złożyć zamówienie. Gdy tylko oparł się o ladę poczuł na sobie czyjś wzrok, nie był to wzrok zafascynowanych jego słodyczą kobiet, do którego zdążył się już przyzwyczaić, ani też wzrok prześladowcy z morderczymi intencjami. Kto na niego patrzył? Spoglądała na niego jedna z kelnerek, wręcz wgapiała się jakby próbując rozpoznać kogoś w chłopcu. Kobieta faktycznie próbowała się czegoś doszukać w czternastolatku, białe włosy, turkusowe oczy, wiek szacowany na 10-14 lat, wszystko zgadzało się z rysopisem, który kiedyś widziała. Narazie jednak zostawała z tyłu.
-Ohayou-gozaimasu!-przywitał się Yü gdy karczmarz zwrócił na niego uwagę-Poproszę jakiś smaczny, dobrze wypieczony kawałeczek mięsa i antałek wody de gozaru.
-Się robi.-Odpowiedział karczmarz i szybkim ruchem pognał kelnerkę, tę która patrzyła się na chłopca, do kuchni. Białowłosy tymczasem udał się w róg karczmy, do ostatniego wolnego stolika, który na dodatek był dość mocno uwalony. Zasiadłszy do swojego stolika Hoozuki zdjął kościany miecz z pleców i położywszy go na stole wyczekiwał swojego posiłku. Najpierw jednak doczekał się rozmówcy, bowiem kelnereczka szybko wyszła z kuchni i momentalnie pojawiła się przy chłopcu, niestety bez jego posiłku.
-Witam Cię chłopcze, co Cię sprowadza do Ryuzaku?
-Mieszkam tu de gozaru.-Odpowiedział bez zastanowienia chłopiec, gdyż nie kategoryzował kobiety jako zagrożenia.
-A gdzie są Twoi rodzice, pewnie zaraz przyjdą?-Dopytywała wścibska kobieta.
-Nie mam rodziców, mieszkam sam de gozaru.
-Jak to? Taki młody i sam? Ile Ty masz właściwie lat.
-Czternaście i tak mieszkam zupełnie sam.-tu lekko poirytowany pytaniami nastolatek obrzucił dziewczę kradzionym od Kamiru lodowatym spojrzeniem-Jestem shinobi, potrafię o siebie zadbać, a teraz proszę dać mi już spokój de gozaru.
Kobieta lekko wzdrygnęła się pod strasznym spojrzeniem pięknych oczu, ale już wiedziała co chciała. Skłoniwszy się i przeprosiwszy za natarczywość ruszyła do kuchni, a z tamtąd tylnym wyjściem prosto do swojego domu, gdzie zabrała się do pisania wiadomości.
-Ohayou-gozaimasu!-przywitał się Yü gdy karczmarz zwrócił na niego uwagę-Poproszę jakiś smaczny, dobrze wypieczony kawałeczek mięsa i antałek wody de gozaru.
-Się robi.-Odpowiedział karczmarz i szybkim ruchem pognał kelnerkę, tę która patrzyła się na chłopca, do kuchni. Białowłosy tymczasem udał się w róg karczmy, do ostatniego wolnego stolika, który na dodatek był dość mocno uwalony. Zasiadłszy do swojego stolika Hoozuki zdjął kościany miecz z pleców i położywszy go na stole wyczekiwał swojego posiłku. Najpierw jednak doczekał się rozmówcy, bowiem kelnereczka szybko wyszła z kuchni i momentalnie pojawiła się przy chłopcu, niestety bez jego posiłku.
-Witam Cię chłopcze, co Cię sprowadza do Ryuzaku?
-Mieszkam tu de gozaru.-Odpowiedział bez zastanowienia chłopiec, gdyż nie kategoryzował kobiety jako zagrożenia.
-A gdzie są Twoi rodzice, pewnie zaraz przyjdą?-Dopytywała wścibska kobieta.
-Nie mam rodziców, mieszkam sam de gozaru.
-Jak to? Taki młody i sam? Ile Ty masz właściwie lat.
-Czternaście i tak mieszkam zupełnie sam.-tu lekko poirytowany pytaniami nastolatek obrzucił dziewczę kradzionym od Kamiru lodowatym spojrzeniem-Jestem shinobi, potrafię o siebie zadbać, a teraz proszę dać mi już spokój de gozaru.
Kobieta lekko wzdrygnęła się pod strasznym spojrzeniem pięknych oczu, ale już wiedziała co chciała. Skłoniwszy się i przeprosiwszy za natarczywość ruszyła do kuchni, a z tamtąd tylnym wyjściem prosto do swojego domu, gdzie zabrała się do pisania wiadomości.
0 x
Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"
Chłopczyk nie wiedział, że dziewczę, które jeszcze przed kilkoma minutami bacznie mu się przyglądało, w trosce o jego dobro wybiegło bez żadnego tłumaczenia z miejsca pracy i za nic mając groźbę zwolnienia, popędziła jak wiatr wysłać informacje o jego obecnym położeniu. Niczego nieświadomy Yüsuke zajadał się wybornym mięsiwem i popijał je dużą ilością wody, gdy podekscytowana kobieta biegła z gotowym już listem zaadresowanym do jego domniemanej siostry. Yüsuke nic nie wiedział o swojej rodzinie, chociaż miał trzy rodziny do których należał, to wiedział tylko o jednej. O klanie Hözuki, który to też na własne życzenie opuścił, by szukać szczęścia i samodzielności. Tak, malec odciął się nie tylko od klanu, ale nawet od swojego przyszywanego brata i mentora zarazem Kamiru tylko po to, by się usamodzielnić. Czy dziewczę z Sogen zamierzało się nim zaopiekować i pokrzyżować malcowi plany o życiu na własną rękę? Przeznaczenie bywa przewrotne, a na koniec i tak zawsze stawia na swoim, więc nie ma co się nad tym rozwodzić. Póki co albinos wypił ostatni łyk wody z dziesięciolitrowego antałka i odstawiwszy go z hukiem westchnął z zadowoleniem kładąc prawą rękę na pełnym brzuszku. Następnie malec przekoziołkował z ławki, którą zajmował i rzuciwszy mały mieszek pieniędzy w kierunku kelnerki powiedział-Reszty nie trzeba de gozaru.-Po czym oddalił się w kierunku drzwi. W progu obejrzał się jeszcze za siebie, mierząc wzrokiem to spokojne, na tę chwilę, ciepłe miejsce i z uśmiechem na twarzy wyszedł na poprószone śniegiem uliczki kupieckiej mieściny. Uśmiech jednak zniknął z jego twarzy, gdy tylko dotarło doń jak strasznie było zimno, a on ze swoim ciepłym, aksamitnym szaliczkiem rozstał się prawie dwa lata temu. Gdzie teraz była Mei? Dlaczego nigdy nie wróciła na mur? Choć pytania krążyły po głowie czternastolatka, to jednak żadna odpowiedź nie przychodziła mu do głowy, zresztą maluch nie chciał by przyszła, bo gdyby to zrobiła to z pewnością byłaby smutną odpowiedzią. Starając się nie zawracać sobie głowy bredniami, młody shinobi pobiegł ile sił w nogach do domku, w którym kiedyś mieszkali z Kamiru. Miał tylko nadzieje, że ich ruderka jeszcze się nie zawaliła.
[z/t]
[z/t]
0 x
Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"
PS: Zakładam, że w tej karczmie można przekimać, bo nic takiego nie było napisane w pierwszym poście.
0 x
Re: Karczma "Pod uwędzonym dzikiem"
W Hyuo wybuchła wojna, więc co młodsi zostali oddelegowani gdzie indziej ze względu bezpieczeństwa. Mimo iż próbowała się wykręcić od dalszego oddalania się od rodziców, trafiła do Ryuzaku. Zdecydowana stać się silniejszą, by najpierw wrócić do osady rodu Yuki, a potem do Kantai, do rodziców stwierdziła, że musi zacząć pracować. Potrzebuje siły i pieniędzy na powrót. Dlatego też kręciła się chwilkę po tym kupieckim mieście. Przecież powinno być tu jakichś robót na pęczki. Weszła więc do pierwszej lepszej karczmy, by chwilę się pokręcić i zobaczyć czy udałoby się dostać tu jakąś dorywczą. Po chwili więc ruszy do lady. - Przepraszam, mogłabym dostać tu jakąś dorywczą robotę? Po drodze jednak będzie zerkała zaciekawiona to tu, to tam pilnując się, aby nikt tego nie zauważył. Pewnie byłyby z tego same problemy, a na takie na razie nie może sobie pozwolić. Tyle roboty przed nią, ale dla obranych celów zawsze warto, szczególnie gdy chodzi o rodzinę, a także dom.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości