Gaj na uboczu miasta
Re: Gaj na uboczu miasta
Walka została zakończona, a bohaterowie mogli w końcu odetchnąć z ulgą. Główny cel Gyo został osiągnięty, duet wyrzutków był pozornie bezpieczny. Problemem mogli być najwyżej pozostali ninja, których jeszcze nie udało im się złapać. Itazura nie zastanawiał się, ile rzeczywiście była warta głowa lalkarza, liczyło się zaspokojenie jego poczucia sprawiedliwości. Na ten moment nie oczekiwał żadnej nagrody pieniężnej, a ukarania wszystkich, którzy w tym miejscu dopuścili się haniebnych czynów. Marusa podszedł do strażnika, któremu o dziwo udało się przeżyć. Sam ślepiec zdziwił się i nasłuchiwał co miał do powiedzenia strażnik przed śmiercią. Jego słowa zostały przewidziane przez białookiego i nie ukrywajmy tego, ale nieco poruszyło to jego serduszko. W trakcie, gdy wartownik przemawiał do nich, ninja odwrócił wzrok, aby nie pokazywać nikomu że przeżywa te ostatnie chwile, zanim ich tymczasowy towarzysz umrze.
- Nie martw się. Pomszczę was. - zawołał, odwracając się na pięcie i machając ręką, na znak że załapał - Odwaliliście kawał dobrej roboty! - tym zakończył swoją kwestię i ruszył w poszukiwaniu reszty przeciwników. Wówczas lalkarz zaczął się drzeć z wnętrza swojej kukły, co protagonista najzwyczajniej w świecie olał
- Pozbieraj te dwa shurikeny i kunaia, mogą się przydać. Resztę zostaw mi. Chyba nie chcesz pakować się w kolejne kłopoty. - dopowiedział, przyśpieszając tempo. Ruszył on w poszukiwaniu wcześniej napotkanego gościa z wachlarzem, aby dowiedzieć się co właściwie się działo i czy jest jakiś sposób, w który mógłby pomścić strażnika.
- Nie martw się. Pomszczę was. - zawołał, odwracając się na pięcie i machając ręką, na znak że załapał - Odwaliliście kawał dobrej roboty! - tym zakończył swoją kwestię i ruszył w poszukiwaniu reszty przeciwników. Wówczas lalkarz zaczął się drzeć z wnętrza swojej kukły, co protagonista najzwyczajniej w świecie olał
- Pozbieraj te dwa shurikeny i kunaia, mogą się przydać. Resztę zostaw mi. Chyba nie chcesz pakować się w kolejne kłopoty. - dopowiedział, przyśpieszając tempo. Ruszył on w poszukiwaniu wcześniej napotkanego gościa z wachlarzem, aby dowiedzieć się co właściwie się działo i czy jest jakiś sposób, w który mógłby pomścić strażnika.
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
Ehhh... porobiło się. I co ja mam zrobić? Dla Marusy aktualna sytuacja była ciężka. Strażnik poprosił go o przysługę umierającego, a to nie jest rzecz którą można od tak jak nic ważnego potraktować. Do tego umarli jedynie dlatego, że pomimo wiadomej dysproporcji sił, postanowili się nie wycofywać z walki, by spełnić swój obowiązek. Brązowowłosy na pewno szacunku do strażników nie mógł nie mieć. Kolejna sprawa, to ich złoczyńca. Z jednej strony to Ranmaru chciał mu pomóc, nie znosi w końcu zabijania, ale nie miał ani opatrunków, ani czasu, ani pewności, czy to nie obróci się przeciw niemu. Może jakby miał opatrunek z czego zrobić i miał czas, to może by pomógł, a tak, to nic z tego. Z pomocą swego limitu krwi, patrzy tam, gdzie poprzednio widział dwójkę walczących shinobi, a jeśli ich tam nie zobaczył, to zaczyna się za nimi rozglądać, mając nadzieję, że nie umknęli mu z zasięgu wzroku. Po szybkiej lokalizacji, tylko zamknął pewnie otwarte oczy strażnika i ruszył za Gyo powiadamiając go, gdzie jest dwójka poszukiwanych, albo że ich nie zlokalizował w najbliższym kilometrze.
Liczyć chakrę za poprzedni post? 76% jeśli nie i 72% jeśli tak 

0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
Gyo niezbyt długo zastanawiał się nad tym, co miał robić dalej. Wykorzystał on zaledwie sekundę na złączenie wątków i wyruszenie za tamtym pchlarzem, którego przystało im spotkać na samym początku przygody. Pokonanie go, mogło być w pewnym sensie pomszczeniem poległych wcześniej strażników. Itazura nie był osobą, którą rajcowały pieniądze i doskonale było widać to po jego stylu bycia. Mimo iż miał na sobie kilku wynajętych ściągaczy długów, to i tak nadal ociągał się z opłaceniem zaległych podatków. Twierdził, iż kiedyś zapłaci, lecz w rzeczywistości nikt nie wiedział, kiedy rzeczywiście to nastąpi. Rozpatrzył opcję zabrania tamtych drogocennych przedmiotów, lecz to miało nastąpić dopiero po załatwieniu honorowych spraw. Nie trzeba było długo czekać, aby Marusa dogonił białookiego i zaczął go naprowadzać na odpowiedni szlak, aby ci mogli bezproblemowo dotrzeć do oponenta. Kierował się wedle jego wskazówek, ufając swojemu przyjacielowi. Wiedział, że poprowadzi ich w dobrym kierunku, najlepszą możliwą dróżką jaką dostrzeże. Gdyby ślepiec był na tyle uzdolniony, to pewnie sam by to zrobił, lecz niestety nie odziedziczył takiego talentu, co jego towarzysz. Były łowca biegł przed siebie, a już po chwili na horyzoncie ujrzał dogasający ogień, oraz leżące na gruncie kawałki zniszczonych drzew. Widok z piekła rodem, a co najdziwniejsze, że wykonał to najprawdopodobniej użytkownik Fūtonu. Na dodatek jakiś przygasający ogień w oddali, aż dziwne że cała okolica nie stanęła w płomieniach. Ruszyli drogą okrężną, obchodząc polanę, a tym samym nie zwracając na siebie uwagi bandytów. Już prawie byli na miejscu, tudzież protagonista jeszcze o tym nie wiedział.
- I jak, widzisz coś nowego? - dopytał, po sporym okresie czasu, od wyruszenia z tamtego miejsca.
- I jak, widzisz coś nowego? - dopytał, po sporym okresie czasu, od wyruszenia z tamtego miejsca.
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
Mój towarzysz ma duszę sprowadzającą kłopoty i tyle samo szczęścia w ich szukaniu. Marusa zaczął się orientować, że jego kolega to kłopoty, ale z drugiej strony, obaj są podobnie samotni i potrafią się dogadać. Dla brązowowłosego oznaczało to kłopoty, ale zarazem potencjalnego przyjaciela. Tylko się zastanawiał jak on to zniesie. Pierwsze co ujrzał to wachlarz prawie kilometr od nich. Jak podeszli w jego kierunku, to Ranmaru zatrzymał się jak piorunem rażony. Ewidentnie ten Inuzuka nie jest taki słaby, na jakiego był kreowany. zaletą obecnej sytuacji, jest dwóch na jednego. Teraz tylko pytanie, czy shinobi chce walczyć, a dla Marusy, walki było dosyć już. Uważał, że i tak za dużo ludzi tego dnia zginęło. Jeden został zabity pośrednio przez niego samego. Miał poczucie, że zawiódł własne wartości. Mógł spróbować mu pomóc. Słysząc pytanie towarzysza, odpowiedział beznamiętnym tonem:
-Widzę martwego od wachlarza oraz martwego psiaka. Inuzuka bez większych zranień. - Między słowami, pokazał kierunek i dokładniej powiedział gdzie jest po czym dodał. - Co powiesz, żeby zaproponować mu poddanie się. I tak za dużo ludzi zginęło.
Jeśli tylko Gyo by się postarał, to wychwyciłby nutę zniesmaczenia, niezadowolenia w ostatnich słowach. Cały czas obserwował Inuzukę, zmieniając raz na jakiś czas, obserwowanego na pole z wozami, żeby się upewnić, że nie idą w ich stronę i wraca wzrokiem do poszukiwanego shinobi.
-Widzę martwego od wachlarza oraz martwego psiaka. Inuzuka bez większych zranień. - Między słowami, pokazał kierunek i dokładniej powiedział gdzie jest po czym dodał. - Co powiesz, żeby zaproponować mu poddanie się. I tak za dużo ludzi zginęło.
Jeśli tylko Gyo by się postarał, to wychwyciłby nutę zniesmaczenia, niezadowolenia w ostatnich słowach. Cały czas obserwował Inuzukę, zmieniając raz na jakiś czas, obserwowanego na pole z wozami, żeby się upewnić, że nie idą w ich stronę i wraca wzrokiem do poszukiwanego shinobi.
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
Gyo nie miał wcale zamiaru zabijać oponenta. Chciał go po prostu pokonać, a następnie oddać odpowiednim osobom, które dalej się nim zajmą. Już dość krwi zostało przelanej podczas dzisiejszego dnia, który dopiero się zaczął. Awanturnik miał zemścić się na bandytach, lecz strażnik nie sprecyzował w jaki sposób.
- W takim razie Inuzuka jest strasznie osłabiony. Powinien raczej się poddać bez oporu. Jeśli będzie go stawiał, to trochę go obijemy i zwiążemy, żeby po dobroci oddać go władzom. Co ty na to? - zawołał do swojego towarzysza.
Taki plan wydawał mu się racjonalny. Nie widział on powodu, żeby w jakikolwiek sposób ratować pchlarza, który nie wniósł niczego pożytecznego do tej bitwy. W końcu był wspólnikiem głównego agresora.
Gdy duet był wystarczająco blisko, to protagonista wyszedł z ukrycia i zaczął powoli podchodzić do tamtego szczęściarza, któremu udało się przeżyć, mimo potężniejszego przeciwnika.
- No dobra, masz teraz ostatnią szansę, żeby wyspowiadać się ze swoich grzechów. Nic ci nie zrobię. - oznajmił wychodząc z ukrycia, a na jego twarzy namalował się zawadiacki uśmiech - Powiedz mi, czego dopuściłeś się podczas tamtego zamieszania. - dopowiedział, zachowując dystans pięciu metrów pomiędzy nimi. Jedną z dłoni trzymał na kaburze, będąc w każdym momencie przygotowanym na ewentualny kontratak.
- W takim razie Inuzuka jest strasznie osłabiony. Powinien raczej się poddać bez oporu. Jeśli będzie go stawiał, to trochę go obijemy i zwiążemy, żeby po dobroci oddać go władzom. Co ty na to? - zawołał do swojego towarzysza.
Taki plan wydawał mu się racjonalny. Nie widział on powodu, żeby w jakikolwiek sposób ratować pchlarza, który nie wniósł niczego pożytecznego do tej bitwy. W końcu był wspólnikiem głównego agresora.
Gdy duet był wystarczająco blisko, to protagonista wyszedł z ukrycia i zaczął powoli podchodzić do tamtego szczęściarza, któremu udało się przeżyć, mimo potężniejszego przeciwnika.
- No dobra, masz teraz ostatnią szansę, żeby wyspowiadać się ze swoich grzechów. Nic ci nie zrobię. - oznajmił wychodząc z ukrycia, a na jego twarzy namalował się zawadiacki uśmiech - Powiedz mi, czego dopuściłeś się podczas tamtego zamieszania. - dopowiedział, zachowując dystans pięciu metrów pomiędzy nimi. Jedną z dłoni trzymał na kaburze, będąc w każdym momencie przygotowanym na ewentualny kontratak.
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
Pomimo, że Marusa wiedział, że Gyo zobowiązał się pomścić strażników, to z zadowoleniem stwierdził w myślach, że jego towarzysz najwyraźniej myślał tym samym tokiem rozumowania. Mógł tylko w jeden sposób odpowiedzieć białookiemu awanturnikowi.
-To jest dobry plan, będę ciebie ubezpieczał.
Brązowowłosy shinobi z klanu Ranmaru wolał mieć pewność, że przeciwnik nie wykorzysta zaskoczenia, by ich zaatakować. Dlatego też cofnął się na około 40 do 50 metrów za Gyo, obserwując dalej za pomocą swoich oczu przeciwnika, raz albo dwa razy odsuwając wzrok od niego, by na chwilę spojrzeć, czy coś się nie dzieje przy wozach. Zdecydowanie nie chciałby mieć dwudziestokilkowych pleców. Miał tylko nadzieję, że klan psiarzy nie ma jakiegoś świetnego zmysłu węchu, chociaż osobiście by się nie zdziwił. Skoro walczą razem z psami to istnieje szansa, że mają psie cechy. Przynajmniej na jutsu. Widzi zza drzew, jak jego towarzysz wychodzi do przeciwnika z propozycją poddania się. Kij trzyma w lewej ręce, a prawą sięgał do kabury po shuriken, w razie potrzeby pomocy, którym rzuca w Inuzukę jeśli ten zaatakuje Gyo, po czym biegnie, by wspomóc Gyo w walce.
-To jest dobry plan, będę ciebie ubezpieczał.
Brązowowłosy shinobi z klanu Ranmaru wolał mieć pewność, że przeciwnik nie wykorzysta zaskoczenia, by ich zaatakować. Dlatego też cofnął się na około 40 do 50 metrów za Gyo, obserwując dalej za pomocą swoich oczu przeciwnika, raz albo dwa razy odsuwając wzrok od niego, by na chwilę spojrzeć, czy coś się nie dzieje przy wozach. Zdecydowanie nie chciałby mieć dwudziestokilkowych pleców. Miał tylko nadzieję, że klan psiarzy nie ma jakiegoś świetnego zmysłu węchu, chociaż osobiście by się nie zdziwił. Skoro walczą razem z psami to istnieje szansa, że mają psie cechy. Przynajmniej na jutsu. Widzi zza drzew, jak jego towarzysz wychodzi do przeciwnika z propozycją poddania się. Kij trzyma w lewej ręce, a prawą sięgał do kabury po shuriken, w razie potrzeby pomocy, którym rzuca w Inuzukę jeśli ten zaatakuje Gyo, po czym biegnie, by wspomóc Gyo w walce.
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
Decyzja o pokojowym zakończeniu tej rzezi była dla Gyo najbardziej trafna. Nie chciał on już więcej ofiar, ale najwidoczniej nie obędzie się bez kolejnych. Awanturnik doskonale zdawał sobie sprawę z wsparcia, jakie niesie mu Marusa, który ukrywał się gdzieś w gąszczach, gdy ten wystawił się na frontalny atak. Bandyci zaczęli robić to, w czym są najlepsi, czyli rabować wartościowe przedmioty, co w sumie nie zdziwiło protagonisty. Z upływem czasu wybuchła również burda, która z czasem i tak się uspokoi. Stal poszła w ruch i rozpoczęła się krwawa rzeź wśród bandytów, oraz ochroniarzy. Podział towarów im się nie zgadzał, a z racji iż był to nie okrzesane bestie, to rozwiązanie inaczej wyglądać nie mogło. Niestety, wyrzutek zapomniał o tej umiejętności, którą posiadał Inuzuka. Mógł on bez problemu wyczuć innych, wówczas plan mężczyzny runął, jak niestabilna wieża z klocków. Słowa wydobyte z ust poszkodowanego nie zdziwiły Itazury, wiedział jak czuje się człowiek przy stracie jednej z najbliższych jego sercu istot i nie miał zamiaru go na tą chwilę zabijać. Lecz w momencie, gdy ten postanowił go zaatakować, to podejście co do pchlarza zmieniło się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Z konarów drzew wyleciały w kierunku shinobiego trzy kunaie, każdy oblepiony notką wybuchową. Chcąc nie chcąc, instynkt zadziałał za Gyo, a ten od razu odskoczył gdy jego oczom ukazały się nadlatujące kawałki stali.
- Mój błąd. Mogliśmy go od razu zabić. - mruknął do swojego towarzysza, a następnie rozpoczął bieg, gdy notki już wybuchły. Miał zamiar złapać winnego bandytę, w końcu zemsta za strażników również była ważna. - Kieruj Marusa! - zawołał do uzdolnionego przyjaciela, który miał mu pomóc w zlokalizowaniu oponenta. Niestety, ale tamten gość musiał zostać złapany.
- Mój błąd. Mogliśmy go od razu zabić. - mruknął do swojego towarzysza, a następnie rozpoczął bieg, gdy notki już wybuchły. Miał zamiar złapać winnego bandytę, w końcu zemsta za strażników również była ważna. - Kieruj Marusa! - zawołał do uzdolnionego przyjaciela, który miał mu pomóc w zlokalizowaniu oponenta. Niestety, ale tamten gość musiał zostać złapany.
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
W tych czasach jednak trudno rozwiązywać sprawy drogą pokojową, a jedna z takich prób właśnie spotkała się z dezaprobatą. Pokojowo nastawiony Gyo został zaatakowany notkami wybuchowymi, na szczęście udało mu się ich uniknąć. W tym momencie Marusa zamarł, nie było z jego strony żadnej reakcji, a protagonista nie mógł się zatrzymać i bez niego ruszył na pchlarza. Przeświadczenie iż będzie walczyć sam wcale mu nie przeszkadzało, w końcu był on okropnie pewny siebie i wiedział, że wyjdzie z tego cało, nawet gdyby miał poświęcić jakąś kończynę. Po chwili jednak coś pokrzyżowało plany Itazury i wkroczyło na pole walki. Wielka masywna kula mięsa wręcz wylądowała jak samolot na lotniskowcu tuż przy drzewie obwijając łańcuch w okół gałęzi. Zdumiony awanturnik od razu pomyślał, że nadeszły posiłki dla jego przeciwnika, lecz ku jego zdziwieniu oponent został zaatakowany. Dzięki rękawicy Inuzuka został opleciony kolczastym łańcuchem, a po krzyku został powieszony na drzewie. Bohater podszedł do całej tej gromady, wysłuchał co rzeczywiście mają mu do powiedzenia i odebrał należyte wynagrodzenie uciekając z tego miejsca. Robiło się tutaj niebezpiecznie, a dola łowcy została wykonana. Nie zastanawiał się nawet co z Marusą, czuć było od niego, że nie chce z nikim mieć nic do czynienia, więc po prostu odpuścił. Może ich drogi jeszcze kiedyś się skrzyżują.
[z/t]
[z/t]
0 x
Re: Gaj na uboczu miasta
Takechi dzisiaj postanowił wybrać się w jakieś odosobnione miejsce, w którym mógłby się wyciszyć, pograć w spokoju na flecie, może pomedytować. A może po prostu potrenować jedność ze swoją kataną? Możliwości było wiele, ale na którą się chłopak zdecyduje, to jeszcze pozostawało tajemnicą. Wyszedł więc z domu ubrany jedynie w kimono, do boku miał przytroczoną swoją katanę, a do pasa przytroczony był futerał z fletem w środku.
Chłopak po pewnym czasie dotarł do gaju, który zawsze go zachwycał swoją dzikością, brakiem wpływów cywilizacyjnych oraz swoją magią. Gdy wchodziło się do niego, człowiek czuł się jak w innym świecie. Tajemniczym, gdzie było się gościem, nie panem. Podświadomie czuło się szacunek do otaczającej w tym miejscu człowieka przyrody, która, zapewne, miała swoje sposoby na to, by bronić się przed intruzami, którzy przyszli tutaj w złych intencjach. W końcu, jakże inaczej można by wyjaśnić ten fenomen istnienia tak blisko miasta kupieckiego gaju, który nie został skalany ludzką interwencją? Samurajowi bowiem nie chciało się wierzyć, że nie znalazłby się nikt, kto nie chciałby zostawić tutaj czegoś po sobie.
Jak głosiły plotki, w tym gaju można też było się czasem natknąć na pary, które szukając spokojnego miejsca, by oddać się swoim pragnieniom, przychodził tutaj. Powodem takiego stanu rzeczy było to, iż mimo całego swojego uroku i magii, nie było to zbyt popularne miejsce, dzięki czemu można było liczyć na pewną dozę prywatności. Zresztą, ludzi kręciła i podniecała świadomość tego, że ktoś może na nich patrzeć, że ktoś może ich przyłapać, że ktoś może im przeszkodzić. A do tego... konsumowanie związku na łonie natury? To brzmiało jak świetny pomysł.
Takechi przechadzał się pomiędzy drzewami czasem zahaczając o jakiś krzak, czasem potykając się o jakiś kamień. Nie było tutaj ścieżek, więc każdy, kto decydował się na wejście tutaj, musiał bardzo uważać, by nie pokaleczyć się o przeszkody, które leżały na ziemi, które zwisały z drzew, a które czasem pojawiały się znikąd.
Samuraj wreszcie dotarł do miejsca, które mogło okazać się świetnym miejscem do spędzenia czasu. Usiadł na, jak można było sądzić, obalonym całkiem niedawno pniu, po czym spojrzał w górę, na korony drzew, przez które gdzieniegdzie przebijało się słońce docierając chyba tylko za pomocą cudu do ziemi. Dawało to wrażenie odosobnienia od świata realnego, zewnętrznego, a przy tym walory estetyczne, jakich doświadczał człowiek były nie do opisania.
Zaciągnął się głęboko świeżym powietrzem, w którym można było wyczuć delikatną woń mchu, kory drzewnej oraz powiew świeżości, który oczyszczał człowiekowi ciało oraz umysł. Tak, to było idealne miejsce, by spędzić tutaj trochę czasu. Chłopak przez chwilę postanowił rozkoszować się tymi doznaniami, zanim podejmie jakieś działania.
Wreszcie jednak wyjął flet z futerału, przyłożył go do ust, przymknął oczy i zaczął grać powolną, uspokajającą melodię.
Chłopak po pewnym czasie dotarł do gaju, który zawsze go zachwycał swoją dzikością, brakiem wpływów cywilizacyjnych oraz swoją magią. Gdy wchodziło się do niego, człowiek czuł się jak w innym świecie. Tajemniczym, gdzie było się gościem, nie panem. Podświadomie czuło się szacunek do otaczającej w tym miejscu człowieka przyrody, która, zapewne, miała swoje sposoby na to, by bronić się przed intruzami, którzy przyszli tutaj w złych intencjach. W końcu, jakże inaczej można by wyjaśnić ten fenomen istnienia tak blisko miasta kupieckiego gaju, który nie został skalany ludzką interwencją? Samurajowi bowiem nie chciało się wierzyć, że nie znalazłby się nikt, kto nie chciałby zostawić tutaj czegoś po sobie.
Jak głosiły plotki, w tym gaju można też było się czasem natknąć na pary, które szukając spokojnego miejsca, by oddać się swoim pragnieniom, przychodził tutaj. Powodem takiego stanu rzeczy było to, iż mimo całego swojego uroku i magii, nie było to zbyt popularne miejsce, dzięki czemu można było liczyć na pewną dozę prywatności. Zresztą, ludzi kręciła i podniecała świadomość tego, że ktoś może na nich patrzeć, że ktoś może ich przyłapać, że ktoś może im przeszkodzić. A do tego... konsumowanie związku na łonie natury? To brzmiało jak świetny pomysł.
Takechi przechadzał się pomiędzy drzewami czasem zahaczając o jakiś krzak, czasem potykając się o jakiś kamień. Nie było tutaj ścieżek, więc każdy, kto decydował się na wejście tutaj, musiał bardzo uważać, by nie pokaleczyć się o przeszkody, które leżały na ziemi, które zwisały z drzew, a które czasem pojawiały się znikąd.
Samuraj wreszcie dotarł do miejsca, które mogło okazać się świetnym miejscem do spędzenia czasu. Usiadł na, jak można było sądzić, obalonym całkiem niedawno pniu, po czym spojrzał w górę, na korony drzew, przez które gdzieniegdzie przebijało się słońce docierając chyba tylko za pomocą cudu do ziemi. Dawało to wrażenie odosobnienia od świata realnego, zewnętrznego, a przy tym walory estetyczne, jakich doświadczał człowiek były nie do opisania.
Zaciągnął się głęboko świeżym powietrzem, w którym można było wyczuć delikatną woń mchu, kory drzewnej oraz powiew świeżości, który oczyszczał człowiekowi ciało oraz umysł. Tak, to było idealne miejsce, by spędzić tutaj trochę czasu. Chłopak przez chwilę postanowił rozkoszować się tymi doznaniami, zanim podejmie jakieś działania.
Wreszcie jednak wyjął flet z futerału, przyłożył go do ust, przymknął oczy i zaczął grać powolną, uspokajającą melodię.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości