Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
Sytuacja była przedziwna i nader drażniąca. Oczywiście, że był zły na Harumi. W końcu ta kolejny raz zniknęła bez słowa, zmuszając go do biegania za nią jak jakiś kretyn, czego miał już serdecznie dość. Sceny, w jakiej zastał ją z Shinjim już w ogóle lepiej nie było komentować, bo brunet nie chciał w tym momencie wychodzić z siebie. Jeszcze do tego jej kręcenie i udawanie takiej słodkiej i niewinnej. Pff, Ichirou nie zamierzał dawać się zwieść tak oczywistej grze. Gdyby uległ w tym momencie, wyszedłby na niezmiernie słabego, a dziewczyna mogłaby to wykorzystać i w przyszłości pozwalać sobie na coraz więcej. To on miał rządzić, ale tę kwestię postanowił odłożyć w czasie. Póki co znajdował się u Hikariego i wypadało uszanować jego gościnność, szczególnie że teraz mieli wspólne interesy. Tej farsy było zbyt wiele i dla całej czwórki najlepszym rozwiązaniem było rozejść się i ochłonąć.
- Jedną kolejką na drogę mogę się uraczyć - odpowiedział gospodarzowi, chwilę później zajmując jedno z miejsc i odbierając od niego czarkę z trunkiem. Na panienkę Ajisai w tym momencie nie zwracał zbyt wiele uwagi. Czasem jedynie zerkał na nią dyskretnie, by upewnić się, czy czasem czegoś znowu nie kombinuje. Na szczęście tym razem była potulna.
- Zamierzam za niedługo wrócić do Sabishi, być może zahaczając po drodze jeszcze o kilka punktów. Muszę przekazać wszystko liderowi, a potem zająć się już na miejscu przygotowaniami. Heh, atmosfera robi się coraz gęstsza. Zbliża się czas rozstrzygnięcia tej wojny - skomentował, sięgając po naczynie i wlewając w siebie jej zawartość. Cierpkość i ognistość alkoholu spłynęła po przełyku. Wyglądało na to, że z Hikarim jest wszystko wyjaśnione. Pozostała jeszcze tylko kwestia posłańca szpiegowskiej organizacji.
- Liczę więc na pomoc Kruków. Chyba wszystko między nami jest już jasne? - zwrócił się w stronę Shinjiego, uważnie mu się przyglądając. Celowo nie nawiązywał w ogóle do sytuacji, w której go zastał z Truskaweczką. Z pewnością wina leżała też i po jego stronie, ale władca piasku na ten moment nie miał ochoty rozniecać kolejnych konfliktów. Nie z potencjalnym sojusznikiem. O ile nie było żadnego tematu, który należałoby tutaj rozwiązać, Asahi mógł wreszcie zdecydować się na wyjście i wyruszenie w dalszą drogę.
- W takim razie wyruszam w drogę. I tak już zasiedziałem się w tej wiosce trochę za długo - stwierdził, wzdychając cicho, a potem wstał z miejsca. Spojrzał wymownie na brzoskwiniowłosą i subtelnym gestem dłoni zalecił jej uczynienie tego samego. Zrobił kilka kroków w stronę wyjścia i tuż przed momentem pomieszczenia obrócił się do pozostałej dwójki i kiwnął do nich głową na pożegnanie.
- Panowie, do zobaczenia w Sabishi. Nie trudź się Hikari, odprowadzimy się sami. - Zrobił zwrot ponownie w stronę wyjścia i na sam koniec powiedział przez plecy, unosząc prawą dłoń. - I dzięki za pomoc przy tej rozpuszczonej księżniczce. - Ot, niby taki miły, drobny gest, bo właściwie to nie podziękował do tej pory kruczowłosemu za zajęcie się dziewczyną. Może nie zrobił tego w całkowicie szlachetnym zamiarze, bo w równym stopniu chciał dogryźć Harumi, ale liczył się gest, nieprawdaż? Tak czy inaczej, udał się w stronę wyjścia z mieszkania już bez żadnych postojów.
Opuścili domostwo. Ichirou westchnął ciężko, zamykając drzwi budynku, licząc że tym samym pewien etap dotyczący wielu spięć się zakończy. Przynajmniej na jakiś czas. Wciąż był niezadowolony z powodu kilku rzeczy, co zamierzał w pierwszej kolejności wyjaśnić. Spojrzał na Harumi wnikliwym, niekoniecznie przyjaznym spojrzeniem, a potem, dla kontrastu, chwycił ją za dłoń. Czyżby już mu przeszło i znowu zachciał czułości? Oj, nie do końca o to chodziło. Chciał w ten sposób ją trochę zbić z tropu i uciszyć, a przy tym upewnić się, że mu już nie ucieknie.
- Chodźmy w jakieś ustronne miejsce, Haru-chan - powiedział wyjątkowo życzliwie, zdobywając się na specyficzny, jakby figlarny uśmieszek. Swoim zachowaniem z pewnością mógł budzić dezorientację i na tym w dużej mierze mu zależało. Hortensja nie mogła przewidzieć, jaką niespodziankę dla niej zaplanował.
[zt]
- Jedną kolejką na drogę mogę się uraczyć - odpowiedział gospodarzowi, chwilę później zajmując jedno z miejsc i odbierając od niego czarkę z trunkiem. Na panienkę Ajisai w tym momencie nie zwracał zbyt wiele uwagi. Czasem jedynie zerkał na nią dyskretnie, by upewnić się, czy czasem czegoś znowu nie kombinuje. Na szczęście tym razem była potulna.
- Zamierzam za niedługo wrócić do Sabishi, być może zahaczając po drodze jeszcze o kilka punktów. Muszę przekazać wszystko liderowi, a potem zająć się już na miejscu przygotowaniami. Heh, atmosfera robi się coraz gęstsza. Zbliża się czas rozstrzygnięcia tej wojny - skomentował, sięgając po naczynie i wlewając w siebie jej zawartość. Cierpkość i ognistość alkoholu spłynęła po przełyku. Wyglądało na to, że z Hikarim jest wszystko wyjaśnione. Pozostała jeszcze tylko kwestia posłańca szpiegowskiej organizacji.
- Liczę więc na pomoc Kruków. Chyba wszystko między nami jest już jasne? - zwrócił się w stronę Shinjiego, uważnie mu się przyglądając. Celowo nie nawiązywał w ogóle do sytuacji, w której go zastał z Truskaweczką. Z pewnością wina leżała też i po jego stronie, ale władca piasku na ten moment nie miał ochoty rozniecać kolejnych konfliktów. Nie z potencjalnym sojusznikiem. O ile nie było żadnego tematu, który należałoby tutaj rozwiązać, Asahi mógł wreszcie zdecydować się na wyjście i wyruszenie w dalszą drogę.
- W takim razie wyruszam w drogę. I tak już zasiedziałem się w tej wiosce trochę za długo - stwierdził, wzdychając cicho, a potem wstał z miejsca. Spojrzał wymownie na brzoskwiniowłosą i subtelnym gestem dłoni zalecił jej uczynienie tego samego. Zrobił kilka kroków w stronę wyjścia i tuż przed momentem pomieszczenia obrócił się do pozostałej dwójki i kiwnął do nich głową na pożegnanie.
- Panowie, do zobaczenia w Sabishi. Nie trudź się Hikari, odprowadzimy się sami. - Zrobił zwrot ponownie w stronę wyjścia i na sam koniec powiedział przez plecy, unosząc prawą dłoń. - I dzięki za pomoc przy tej rozpuszczonej księżniczce. - Ot, niby taki miły, drobny gest, bo właściwie to nie podziękował do tej pory kruczowłosemu za zajęcie się dziewczyną. Może nie zrobił tego w całkowicie szlachetnym zamiarze, bo w równym stopniu chciał dogryźć Harumi, ale liczył się gest, nieprawdaż? Tak czy inaczej, udał się w stronę wyjścia z mieszkania już bez żadnych postojów.
Opuścili domostwo. Ichirou westchnął ciężko, zamykając drzwi budynku, licząc że tym samym pewien etap dotyczący wielu spięć się zakończy. Przynajmniej na jakiś czas. Wciąż był niezadowolony z powodu kilku rzeczy, co zamierzał w pierwszej kolejności wyjaśnić. Spojrzał na Harumi wnikliwym, niekoniecznie przyjaznym spojrzeniem, a potem, dla kontrastu, chwycił ją za dłoń. Czyżby już mu przeszło i znowu zachciał czułości? Oj, nie do końca o to chodziło. Chciał w ten sposób ją trochę zbić z tropu i uciszyć, a przy tym upewnić się, że mu już nie ucieknie.
- Chodźmy w jakieś ustronne miejsce, Haru-chan - powiedział wyjątkowo życzliwie, zdobywając się na specyficzny, jakby figlarny uśmieszek. Swoim zachowaniem z pewnością mógł budzić dezorientację i na tym w dużej mierze mu zależało. Hortensja nie mogła przewidzieć, jaką niespodziankę dla niej zaplanował.
[zt]
0 x
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
Kiedy wreszcie oderwała nieco myśli od kruczowłosego, zainteresowała się sytuacją wokół. Różowe oczęta uważnie śledziły postępowanie Ichirou. Musiała przyznać, że była pod wrażeniem. Dotychczas Ero-Ichi podążał za nią, obserwował ją i chronił, był lekkoduchem który ciągle się zgrywał i żartował. Teraz stał przed nią ktoś odmienny, poważny, przejmujący się sprawą, potrafiący zorganizować sobie ludzi. Ktoś komu było bliżej do miana "przywódcy". Może to przez tą aurę, uczucia jasnowłosej do niego w pewnym sensie się rozwinęły?
Przestraszyła się. "Wyruszam", czyli czasownik w pierwszej osobie zbił ją z tropu. Czyżby obraził się na nią na tyle, że postanowił ją jednak odsunąć od swoich planów? Jeśli tak to jak powinna postąpić? Nie chciała go jeszcze opuszczać. Nim na dobre zdążyła spanikować, chłopak dał jej znak by ta ruszyła się z miejsca. Kiwnęła główką potwierdzając swoją gotowość. Chwilę później znalazła się u boku towarzysza. Tym razem kroczyła za nim. Wyjątkowo ten fakt jej nie przeszkadzał, choć czuła się bardziej komfortowo gdy to ona decydowała o dalszych posunięciach. Razem z Ichirou skierowała się do wyjścia z pomieszczenia, lecz nim jeszcze przekroczyła próg, odwróciła się do pozostałej dwójki i delikatnie się im ukłoniła.
- Mam nadzieję, że spotkamy się kiedyś ponownie. - dotychczas wypowiadała te słowa jedynie jako czystą uprzejmość, ale tym razem naprawdę chciała zobaczyć tą dwójkę po raz kolejny, a zwłaszcza kruczowłosego. W ciągu tych kilku dni zdążyła przywyknąć do jego obecności. Zawahała się. Mimo wszystko nie potrafiła rozstać się w ten sposób. Nawet jeśli ma ją nienawidzić, chciała by nie zadręczał się tym co zrobił. Zebrała się na odwagę i spojrzała w oczy Terumi.
- I nie przejmuj się, Hikari-kun. Na Twoim miejscu zrobiłabym to samo. - powiedziała łagodnym tonem, po czym odwróciła się na pięcie i podreptała za brunetem. Chociaż nie chciała rozstawać się z Hikarim, to jednak czuła pewnego rodzaju ulgę że opuszcza to miejsce. Za dużo się wydarzyło ostatnimi czasy i potrzebowała chwili oddechu. Kiedy opuścili domostwo Terumi spodziewała się dalszej podróży w ciszy albo jakiegoś wybuchu złości ze strony wkurzonego Sabaku. I rzeczywiście spojrzał na nią bardzo nieprzyjaznym spojrzeniem, który nie zapowiadał przyjemnej atmosfery między nimi. Jasnowłosa zgrywała odważną, wpatrując się w niego obojętnym spojrzeniem. W jej mniemaniu nie zrobiła nic złego. Wtedy poczuła jak chwyta ją za rękę, co zdecydowanie zbiło ją z tropu. Jego czułe słowa kompletnie zamotały w główce zdezorientowanej dziewczynie. Co planował uczynić brunet? Może to była pułapka? Mimo iż starała się podejść do sprawy obojętnie, na jej słodkiej twarzyczce pojawiły się rumieńce. Ostatecznie wygrała ciekawość. Kiwnęła na zgodę główką i dała się prowadzić chłopakowi.
<z/t>
Przestraszyła się. "Wyruszam", czyli czasownik w pierwszej osobie zbił ją z tropu. Czyżby obraził się na nią na tyle, że postanowił ją jednak odsunąć od swoich planów? Jeśli tak to jak powinna postąpić? Nie chciała go jeszcze opuszczać. Nim na dobre zdążyła spanikować, chłopak dał jej znak by ta ruszyła się z miejsca. Kiwnęła główką potwierdzając swoją gotowość. Chwilę później znalazła się u boku towarzysza. Tym razem kroczyła za nim. Wyjątkowo ten fakt jej nie przeszkadzał, choć czuła się bardziej komfortowo gdy to ona decydowała o dalszych posunięciach. Razem z Ichirou skierowała się do wyjścia z pomieszczenia, lecz nim jeszcze przekroczyła próg, odwróciła się do pozostałej dwójki i delikatnie się im ukłoniła.
- Mam nadzieję, że spotkamy się kiedyś ponownie. - dotychczas wypowiadała te słowa jedynie jako czystą uprzejmość, ale tym razem naprawdę chciała zobaczyć tą dwójkę po raz kolejny, a zwłaszcza kruczowłosego. W ciągu tych kilku dni zdążyła przywyknąć do jego obecności. Zawahała się. Mimo wszystko nie potrafiła rozstać się w ten sposób. Nawet jeśli ma ją nienawidzić, chciała by nie zadręczał się tym co zrobił. Zebrała się na odwagę i spojrzała w oczy Terumi.
- I nie przejmuj się, Hikari-kun. Na Twoim miejscu zrobiłabym to samo. - powiedziała łagodnym tonem, po czym odwróciła się na pięcie i podreptała za brunetem. Chociaż nie chciała rozstawać się z Hikarim, to jednak czuła pewnego rodzaju ulgę że opuszcza to miejsce. Za dużo się wydarzyło ostatnimi czasy i potrzebowała chwili oddechu. Kiedy opuścili domostwo Terumi spodziewała się dalszej podróży w ciszy albo jakiegoś wybuchu złości ze strony wkurzonego Sabaku. I rzeczywiście spojrzał na nią bardzo nieprzyjaznym spojrzeniem, który nie zapowiadał przyjemnej atmosfery między nimi. Jasnowłosa zgrywała odważną, wpatrując się w niego obojętnym spojrzeniem. W jej mniemaniu nie zrobiła nic złego. Wtedy poczuła jak chwyta ją za rękę, co zdecydowanie zbiło ją z tropu. Jego czułe słowa kompletnie zamotały w główce zdezorientowanej dziewczynie. Co planował uczynić brunet? Może to była pułapka? Mimo iż starała się podejść do sprawy obojętnie, na jej słodkiej twarzyczce pojawiły się rumieńce. Ostatecznie wygrała ciekawość. Kiwnęła na zgodę główką i dała się prowadzić chłopakowi.
<z/t>
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
W całej sytuacji nie wiele się odzywał, bo zresztą nie miał co. Polał sake, dobrego odleżanego już trochę, do wcześniej podanej czarki Ichirou. Nikt by tym nie wzgardził oczywiście, a na decyzję Ichirou przytaknął głową. Swoją drogą, nie znał jakiegoś innego tematu niż wojna? Wszystko co potrafił powiedzieć nie strzelając fochów, czy czegokolwiek to była wojna w dniu dzisiejszym. W karczmie tylko na poważne tematy coś mówił, chociaż nie wiele. Tutaj tak samo. Wszystko załatwione zostało, a ten dalej porusza temat. Szczerze? Widział w nim obecnie tylko interes można tak powiedzieć, bo jeżeli człowiek nie ma nic do powiedzenia to przynajmniej powinien się zamknąć. Tak jak Hikari. Nie lubi opowiadać o czymś dawno znanym tysiąc razy, coś uzgodnione jest przecież uzgodnione prawda? Chociaż Yuu ciągle się z nim droczyła. Chociaż słowa Ichirou zlewały po nim tak jak wczoraj. Zachował milczeniem to o rozpieszczonej księżniczce. Kobiet nigdy się nie zrozumie. Nie wiedział co ona może w nim widzieć takiego i nawet nie chciał. Co do zatrzymania się Harumi to tutaj było już inaczej. Chociaż ona nie była mu obojętna mimo wszystko. Cenił ich relacje i chciałby jej pomóc jak mógłby, ale ona wybrała powrót do swojego starego ochroniarza. Może to i lepiej? Chociaż i tak nic nie wróci już do normy. Dla Hikariego nastała można powiedzieć nowa era, gdzie miał cel jakiś, który chciał samym sobą osiągnąć. Poznawał osoby bliższe i dalsze. Nie wiedział jak przyjąć jej słowa, wypowiedziane łagodnym tonem z wcześniejszą reakcją, a właściwie jej brakiem. Spuszczeniem głowy. Te obecne uznał za gesty grzecznościowe. Ona na prawdę też go nienawidziła? Nie mów tego tak nieszczerze, bo nauczyli.
- Także mam nadzieję.
Zabolało go to, ale nie był na nią zły. Wręcz przeciwnie, zaakceptował to jak ona go darzy, tak samo jak reszta, ale ona ma powód do tego do innych. Poznała go i zrobił jej coś czego nie powinien, tak więc jego nastawienie do niej się nie zmieni. Będzie sobą przy niej pomagając w razie potrzeby. Zostali sami z Shinjim, a on nie miał zamiaru nad tym ubolewać. Przecież to zaakceptował. Tym razem szybko z lekkim uśmiechem nie udawanym zwrócił się do członka Rodu rządzącego jedną z prowincji Wietrznych Równin, a mianowicie Sogen czyli prościej mówiąc Uchiha.
- Mam pomysł potrenować. Może przyłączyłbyś się jak nie masz co robić? Miałem zamiar trochę się rozruszać i tak, a skoro zostałeś to nigdzie się Tobie nie śpieszy. Mylę się?
- Także mam nadzieję.
Zabolało go to, ale nie był na nią zły. Wręcz przeciwnie, zaakceptował to jak ona go darzy, tak samo jak reszta, ale ona ma powód do tego do innych. Poznała go i zrobił jej coś czego nie powinien, tak więc jego nastawienie do niej się nie zmieni. Będzie sobą przy niej pomagając w razie potrzeby. Zostali sami z Shinjim, a on nie miał zamiaru nad tym ubolewać. Przecież to zaakceptował. Tym razem szybko z lekkim uśmiechem nie udawanym zwrócił się do członka Rodu rządzącego jedną z prowincji Wietrznych Równin, a mianowicie Sogen czyli prościej mówiąc Uchiha.
- Mam pomysł potrenować. Może przyłączyłbyś się jak nie masz co robić? Miałem zamiar trochę się rozruszać i tak, a skoro zostałeś to nigdzie się Tobie nie śpieszy. Mylę się?
0 x
Cause i'm the real fire.
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
Shinji na wszystkie wydarzenia przyjął postawę milczenia, wolał się zbytnio nie udzielać by nie zepsuć tego co udało mu się uzyskać w rozmowie z Ichirou. Wychodziło na to, że on także przyjął tą samą postawę. Zapewne gdzieś w głębi ducha był na niego zły, ale nie chciał tracić sojusznika. Na pytanie pojawiła się prosta odpowiedź.
- Wydaje mi się, że wszystko ustalone Ichirou-kun. W takim razie przygotuję się do wojny, gdyż jedno jest pewne. Ja na pewno biorę udział w bitwie. Nie odpuszczę sobie takiej zabawy.
Powiedział to tak beztrosko jak tylko mógł. Chciał sprawiać wrażenie pewnego siebie tak by darzono go szacunkiem. W rzeczywistości nie do końca tak było. W końcu zdołał jedynie posmakować czym jest wojna i to nie na polu bitwy, a na jej obrzeżach zabijając kilka osób. Zdołał już jednak stracić bliską osobę, więc wiedział z czym to wszystko może się wiązać i był na to przygotowany. W tym przypadku jedyną taką osobą był chyba Hikari. Mimo, że znali się krótki czuł pewną nić przyjaźni pomiędzy nimi. Pewne aspekty ich różniły, ale wyznawali podobną ideologię, a to było przecież najważniejsze. Oprócz tego dobrze było mieć jakiegoś towarzysza na polu bitwy co do którego można było być pewnym, że nas nie opuści w chwili próby.
Oczywiście miał zamiar się odwdzięczyć tym samym w końcu nie mógł oczekiwać wsparcia bez wysyłania tych samych sygnałów ze swojej strony. Mimo, że przeszłość ukształtowała go na tego kim jest nie był pozbawiony uczuć, wręcz przeciwnie. Respektował nici przyjaźni, a nawet wyznawał zasadę, że należy o nie dbać.
Na pożegnanie odchodzącej Harumi i Ichirou pomachał energicznie dłonią. Został sam z Hikarim. W sumie może to i dobrze, chociaż chętnie poznałby lepiej dziewczynę. Taka już była jego natura. Nie miał jednak zamiaru się za nią uganiać, a tak jak zapowiedział przygotować odpowiednio do bitwy. Nie musiał długo czekać, gdyż z ust członka klanu Terumi padła propozycja, która w sumie pokrywała się z jego zamiarami. Na twarzy Shinjiego zagościł uśmiech dzięki czemu wypowiadane słowa nabrały pewnego wydźwięku. Nie był on jednak spowodowany żadnym innym tonem, raczej stanowił pewnego rodzaju psychologiczny skutek spowodowany widokiem owego uśmiechu.
- W sumie miałem zamiar się przygotować do wojny i taki trening stanowiłby doskonałą okazję by przetestować swoje możliwości. Przy okazji mógłbym wreszcie poznać twoje umiejętności, gdyż miałeś mi je zaprezentować. Co prawda miałem zamiar w pierwszej kolejności wziąć jakąś kąpiel, ale skoro i tak idziemy się pobrudzić to chyba mija się to z celem.
Po słowach przemieścił się w kierunku butelki sake. Nie miał okazji się napić razem z Ichirou i chciał to nadrobić. Nie miał jednak zamiaru doprowadzać się do tego stanu co wcześniej. Mowa była raczej o pojedynczym kieliszku na rozluźnienie. Tak też i zrobił polał sobie i głośno wzniósł toast.
- Twoje zdrowie.
Jednym szybkim ruchem opróżnił go do dna i oczekiwał na to co zrobi Hikari. Może chciał się jakoś przygotować, a może po prostu ruszyć w jakieś odpowiednie miejsce. Z pewnością jeśli chodziło o niego dom nie był najlepszym miejscem w końcu specjalizował się w posługiwaniu żywiołem Katon. Jego użycie w tym miejscu mogłoby być opłakane w skutkach i zapewne skończyłoby się pożarem.
- Wydaje mi się, że wszystko ustalone Ichirou-kun. W takim razie przygotuję się do wojny, gdyż jedno jest pewne. Ja na pewno biorę udział w bitwie. Nie odpuszczę sobie takiej zabawy.
Powiedział to tak beztrosko jak tylko mógł. Chciał sprawiać wrażenie pewnego siebie tak by darzono go szacunkiem. W rzeczywistości nie do końca tak było. W końcu zdołał jedynie posmakować czym jest wojna i to nie na polu bitwy, a na jej obrzeżach zabijając kilka osób. Zdołał już jednak stracić bliską osobę, więc wiedział z czym to wszystko może się wiązać i był na to przygotowany. W tym przypadku jedyną taką osobą był chyba Hikari. Mimo, że znali się krótki czuł pewną nić przyjaźni pomiędzy nimi. Pewne aspekty ich różniły, ale wyznawali podobną ideologię, a to było przecież najważniejsze. Oprócz tego dobrze było mieć jakiegoś towarzysza na polu bitwy co do którego można było być pewnym, że nas nie opuści w chwili próby.
Oczywiście miał zamiar się odwdzięczyć tym samym w końcu nie mógł oczekiwać wsparcia bez wysyłania tych samych sygnałów ze swojej strony. Mimo, że przeszłość ukształtowała go na tego kim jest nie był pozbawiony uczuć, wręcz przeciwnie. Respektował nici przyjaźni, a nawet wyznawał zasadę, że należy o nie dbać.
Na pożegnanie odchodzącej Harumi i Ichirou pomachał energicznie dłonią. Został sam z Hikarim. W sumie może to i dobrze, chociaż chętnie poznałby lepiej dziewczynę. Taka już była jego natura. Nie miał jednak zamiaru się za nią uganiać, a tak jak zapowiedział przygotować odpowiednio do bitwy. Nie musiał długo czekać, gdyż z ust członka klanu Terumi padła propozycja, która w sumie pokrywała się z jego zamiarami. Na twarzy Shinjiego zagościł uśmiech dzięki czemu wypowiadane słowa nabrały pewnego wydźwięku. Nie był on jednak spowodowany żadnym innym tonem, raczej stanowił pewnego rodzaju psychologiczny skutek spowodowany widokiem owego uśmiechu.
- W sumie miałem zamiar się przygotować do wojny i taki trening stanowiłby doskonałą okazję by przetestować swoje możliwości. Przy okazji mógłbym wreszcie poznać twoje umiejętności, gdyż miałeś mi je zaprezentować. Co prawda miałem zamiar w pierwszej kolejności wziąć jakąś kąpiel, ale skoro i tak idziemy się pobrudzić to chyba mija się to z celem.
Po słowach przemieścił się w kierunku butelki sake. Nie miał okazji się napić razem z Ichirou i chciał to nadrobić. Nie miał jednak zamiaru doprowadzać się do tego stanu co wcześniej. Mowa była raczej o pojedynczym kieliszku na rozluźnienie. Tak też i zrobił polał sobie i głośno wzniósł toast.
- Twoje zdrowie.
Jednym szybkim ruchem opróżnił go do dna i oczekiwał na to co zrobi Hikari. Może chciał się jakoś przygotować, a może po prostu ruszyć w jakieś odpowiednie miejsce. Z pewnością jeśli chodziło o niego dom nie był najlepszym miejscem w końcu specjalizował się w posługiwaniu żywiołem Katon. Jego użycie w tym miejscu mogłoby być opłakane w skutkach i zapewne skończyłoby się pożarem.
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
Po ostatnim burzliwym okresie powoli przychodziło uspokojenie. Za dużo się działo różnych niespodziewanych rzeczy, czas teraz wrócić do swojego normalnego rytmu, chociaż... On nigdy już nie będzie normalny. Wiele się dla niego zmieniło i to się już nigdy nie odmieni, pozostało mu tylko płynąć z prądem, który zaniesie go nie wiadomo jeszcze gdzie. Wiele za nim, ale jeszcze więcej przed nim, tylko... Teraz może zrobić wszystko na spokojnie. Był smutny, ale wiadomość, że Shinji pójdzie z nim potrenować lekko poprawiła mu humor. Nie chciał przebywać sam, a jego towarzystwo... Było przyjemne chociaż krótko trwa ich znajomość. Po prostu czasem bywają takie niespodziewane sytuacje, że można szybko uznać kogoś za przyjaciela i po takich przeżyciach Hikari chyba mógł go tak nazwać.
- Poczekaj przebiorę się tylko w coś nadającego się do treningu.
Mógłby może i walczyć, pocić się i robić wszystko inne w tym kimonie, ale nie czuł się tak komfortowo. Zdecydowanie to ograniczało jego ruchy, może nawet tylko psychicznie to jednak dalej. Postanowił założyć swoje codzienne ubranie i w tym celu udał się do pokoju wcześniej kiwając głową na toast. Sam nie miał ochoty pić, gdyby teraz wypił... Najpewniej zwróciłby cały poranny posiłek, a trochę tego też było. Poszedł do pokoju i wrócił tutaj już w standardowym ubraniu. Skoro mówił o przetestowaniu swoich możliwości to także o jakimś niewielkim sparingu raczej, ale nie brał z sobą ekwipunku. Nie uważał, aby był mu potrzebny. Jedynie te parę bombek schowanych w płaszczu posiadał.
- No to możemy się zbierać. Dom nie uważam za najlepsze miejsce do tego.
Gdy wyszli zamknął za sobą drzwi o ile Yuu nie było w domu. Nie miał zamiaru zostawiać go otwartego mimo wszystko. Wybierali się... Na pole treningowe, chociaż właściwie było to jego ulubione miejsce w Yusetsu. Ukryta plaża o której mało kto wiedział. Tutaj zabierał go czasem też ojciec opowiadając, że to jego sekretne miejsce. Tutaj znajduje on spokój. Coś w tym było i z pewnością Hikari także to odczuwał. Dojście tutaj zajęło trochę i musieli wyjść z wioski, ale z pewnością... Było warto.
- Mam nadzieję, że miejsce nie przeszkadza. Może nie jest idealne, ale po prostu lubię tutaj przebywać w spokoju od wszystkich patrząc na spokojne morze. Uspokajało to także i mnie zawsze. Jakieś pomysły na początek? Może mały sparing?
2x Z/T -> http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=90&t=1366
- Poczekaj przebiorę się tylko w coś nadającego się do treningu.
Mógłby może i walczyć, pocić się i robić wszystko inne w tym kimonie, ale nie czuł się tak komfortowo. Zdecydowanie to ograniczało jego ruchy, może nawet tylko psychicznie to jednak dalej. Postanowił założyć swoje codzienne ubranie i w tym celu udał się do pokoju wcześniej kiwając głową na toast. Sam nie miał ochoty pić, gdyby teraz wypił... Najpewniej zwróciłby cały poranny posiłek, a trochę tego też było. Poszedł do pokoju i wrócił tutaj już w standardowym ubraniu. Skoro mówił o przetestowaniu swoich możliwości to także o jakimś niewielkim sparingu raczej, ale nie brał z sobą ekwipunku. Nie uważał, aby był mu potrzebny. Jedynie te parę bombek schowanych w płaszczu posiadał.
- No to możemy się zbierać. Dom nie uważam za najlepsze miejsce do tego.
Gdy wyszli zamknął za sobą drzwi o ile Yuu nie było w domu. Nie miał zamiaru zostawiać go otwartego mimo wszystko. Wybierali się... Na pole treningowe, chociaż właściwie było to jego ulubione miejsce w Yusetsu. Ukryta plaża o której mało kto wiedział. Tutaj zabierał go czasem też ojciec opowiadając, że to jego sekretne miejsce. Tutaj znajduje on spokój. Coś w tym było i z pewnością Hikari także to odczuwał. Dojście tutaj zajęło trochę i musieli wyjść z wioski, ale z pewnością... Było warto.
- Mam nadzieję, że miejsce nie przeszkadza. Może nie jest idealne, ale po prostu lubię tutaj przebywać w spokoju od wszystkich patrząc na spokojne morze. Uspokajało to także i mnie zawsze. Jakieś pomysły na początek? Może mały sparing?
2x Z/T -> http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=90&t=1366
0 x
Cause i'm the real fire.
- Rokuramen Sennin
- Support
- Posty: 1033
- Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
- Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
To wszystko można było nazwać wyjątkowym szczęściem. Pokonał drogę potrzebną z ukrytej zatoczki można powiedzieć i dotarł do wioski w jednym kawałku, to przyszedł do centrum akurat kiedy lider wyszedł z jednego z budynków z kawałkiem papieru uśmiechając się szeroko. Parę osób do niego podeszło po prostu porozmawiać w porównaniu do Hikariego, który akurat miał konkretną sprawę, ale wyjątkowym trafem okazało się, że jest to wszystko z sobą powiązane w jakiś sposób. Powodem dla którego można było zobaczyć duży uśmiech na twarzy najważniejszej osoby z jego gałęzi, to były prośby o pomoc w nadchodzącej wojnie. O której także miał zamiar powiedzieć tutaj co nieco, chociaż nie spodobał mu się pomysł pomocy w tępieniu Sanjin to nie dał po sobie tego poznać. Podszedł bliżej, omijając wszystkich i zdejmując kaptur pochylił się oddając należny szacunek swojemu liderowi. Musiał teraz zagrać idealnie, aby być w stanie wyciągnąć to co chce. Szybki i sprawny rozum pomógł mu w wybraniu najlepszej drogi w tym celu przynajmniej z jego strony. Wóz, albo przewóz. Teraz nie miał nic do stracenia, ani nie mógł się wycofać. Jego głos brzmiał pewnie. Parę osób mogło go nie poznać teraz gdy odsłonił twarz, głównie przez dużo dłuższe włosy.
- Wróciłem do wioski lordzie Joichiro i oddaję się w pełni do Twojej dyspozycji.
Odczekał parę chwil, aby jego słowa doszły do wszystkich tutaj obecnych jak i do lidera. Nie musiał aż tak tego pośpieszać. Dopiero po chwili podniósł głowę i spojrzał na lidera mając zamiar kontynuować przy wszystkich podjęty temat wojny. To w niej miał się wykazać tak?
- Co do wojny, to o ile mogę się wtrącić, to mogę śmiało powiedzieć, że będą nimi Sabaku. Jeżeli zależy nam na samych zyskach to powinniśmy udawać sojuszników Kaguya, a potem z zaskoczenia zaatakować ich tracąc na tym jak najmniej, a zyskując w oczach zwycięzców. Skoro Nariko chce naszej pomocy to nie będzie się raczej tego spodziewać, a naszą stronę przedstawimy, że odpowiedzieliśmy na jej list biorąc pod uwagę relacje jakie mieliśmy za czasów ich poprzedniego lidera.
Stał tak pewny siebie, niezachwiany z dość dużą determinacją w głosie. Obecnie więcej nie musiał chyba przedstawiać, a poczekać na reakcję zarówno mieszkańców jak i lidera.
- Wróciłem do wioski lordzie Joichiro i oddaję się w pełni do Twojej dyspozycji.
Odczekał parę chwil, aby jego słowa doszły do wszystkich tutaj obecnych jak i do lidera. Nie musiał aż tak tego pośpieszać. Dopiero po chwili podniósł głowę i spojrzał na lidera mając zamiar kontynuować przy wszystkich podjęty temat wojny. To w niej miał się wykazać tak?
- Co do wojny, to o ile mogę się wtrącić, to mogę śmiało powiedzieć, że będą nimi Sabaku. Jeżeli zależy nam na samych zyskach to powinniśmy udawać sojuszników Kaguya, a potem z zaskoczenia zaatakować ich tracąc na tym jak najmniej, a zyskując w oczach zwycięzców. Skoro Nariko chce naszej pomocy to nie będzie się raczej tego spodziewać, a naszą stronę przedstawimy, że odpowiedzieliśmy na jej list biorąc pod uwagę relacje jakie mieliśmy za czasów ich poprzedniego lidera.
Stał tak pewny siebie, niezachwiany z dość dużą determinacją w głosie. Obecnie więcej nie musiał chyba przedstawiać, a poczekać na reakcję zarówno mieszkańców jak i lidera.
0 x
Cause i'm the real fire.
- Rokuramen Sennin
- Support
- Posty: 1033
- Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
- Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
Przed Hikarim teraz następowała największa chwila prawdy. Jak rozwinął się w kwestii komunikacji z ludźmi, swoich emocji i chęci. Był niezwykle zdeterminowany osiągnąć swoje cele, ale nie pokazywał tego na zewnątrz, za to wychodził na pewnego siebie już dorosłego mężczyznę. Chciał, aby to widzieli, że dojrzał i jest gotów zostać jednym z wartościowych członków wioski. Czy to wszystko to była zasługa tego spotkania z ojcem? Nie do końca. Do tego dochodziła Harumi, o której myślał. Nie chciał, aby straciła ona Ichirou skoro chciała z nim być. Głupia dziewczyna, która nie rozumiała swoich uczuć do członka szczepu Sabaku. Ciekawe czy po tym wydarzeniu staną się rodem odpowiedzialnym za prowincję. Jak tak to... Wiele szczep Terumi by zyskał. To dawało mu motywację i siłę stawienia się wyzwaniu choćby nie wiem co. Mógłbym wspomnieć o Shinjim, ale szczerze nie wierzył, że pójście na wojnę, albo nie w jego wypadku by coś zmieniło. No chyba, że któryś by obronił drugiego, albo poświęcił się. Na pytanie o murze i jego imię odpowiadał z uśmiechem, ale z każdym słowem stawał się coraz bardziej poważny na twarzy, a dokładniej po wspomnieniu o alkoholu.
- Twoja pamięć lordzie Joichiro jest niezawodna jak zawsze, chociaż sporo się zmieniłem od tamtego czasu. Odnalazłem tam inne cele, które okazały się nie ważne, ale to raczej dłuższa historia do opowiedzenia przy Sake. Jako, że spełniłem swój obowiązek na tym murze przysługując się trochę nie czułem potrzeby tam wracać, a brakowało mi trochę domu.
Kłamiesz. Tak mu podpowiadało sumienie i świadomość, ale te słowa wychodziły z taką łatwością i przekonaniem, że się tym nie przejmował. Nawet wszystkie jego gesty były żywe i naturalne jak rozłożenie rąk przy wspomnieniu o innych celach i o tym, że są nie ważne już. Potem jego poważna mina pasowała do kolejnych tematów, a dokładniej wojny. Jak wcześniej mówił trochę mniej wkładając w to swój umysł tak tutaj musiał wytężyć go w pełni. Tutaj jego słowa były wypełnione dalej pewnością siebie i w myślach skarał siebie za poprzednią determinację, ale skoro tak postąpił musiał grać dalej w tą grę i znaleźć odpowiednie rozwiązanie i je odnalazł.
- Chyba, że lider Sabaku byłby o tym poinformowany wcześniej i wyraził swoją aprobatę w tym planie oraz dał zobowiązanie na piśmie. Jestem pewien, że pała do nich nienawiścią i najchętniej jak najszybciej by ich zniszczył bez strat. Można też poprzeć oficjalnie, otoczyć, dołączyć do ich armii, albo w trakcie bitwy opóźnić wejście na tyły wroga. Dlaczego myślę, że wygrają Sabaku? - Tutaj zrobił chwilę przerwy i zmienił to jak opowiada. Był bardziej rozluźniony i naturalny z lekkim uśmiechem na twarzy. - Podczas życia złudnymi celami poznałem takiego jednego, dowiedziałem się, że są wspierani także przez organizację znaną Krukami, a także nie szczędzą sił na pozyskiwaniu coraz to nowych stronników. Kruki mają wielkie możliwości przekazywania informacji. Dla mnie to wystarczające powody, aby uważać, że wygrają tą wojnę, a moje słowa nie są w żaden sposób wiążące. To moja opinia po zwiedzeniu małego kawałka świata i poznaniu paru ciekawych osób, a determinacja w słowach o wojnie, ponieważ to nie jest błahy temat i podchodzę do tego poważnie.
Teraz czekał. Wyłożył swoje karty na stół.
- Twoja pamięć lordzie Joichiro jest niezawodna jak zawsze, chociaż sporo się zmieniłem od tamtego czasu. Odnalazłem tam inne cele, które okazały się nie ważne, ale to raczej dłuższa historia do opowiedzenia przy Sake. Jako, że spełniłem swój obowiązek na tym murze przysługując się trochę nie czułem potrzeby tam wracać, a brakowało mi trochę domu.
Kłamiesz. Tak mu podpowiadało sumienie i świadomość, ale te słowa wychodziły z taką łatwością i przekonaniem, że się tym nie przejmował. Nawet wszystkie jego gesty były żywe i naturalne jak rozłożenie rąk przy wspomnieniu o innych celach i o tym, że są nie ważne już. Potem jego poważna mina pasowała do kolejnych tematów, a dokładniej wojny. Jak wcześniej mówił trochę mniej wkładając w to swój umysł tak tutaj musiał wytężyć go w pełni. Tutaj jego słowa były wypełnione dalej pewnością siebie i w myślach skarał siebie za poprzednią determinację, ale skoro tak postąpił musiał grać dalej w tą grę i znaleźć odpowiednie rozwiązanie i je odnalazł.
- Chyba, że lider Sabaku byłby o tym poinformowany wcześniej i wyraził swoją aprobatę w tym planie oraz dał zobowiązanie na piśmie. Jestem pewien, że pała do nich nienawiścią i najchętniej jak najszybciej by ich zniszczył bez strat. Można też poprzeć oficjalnie, otoczyć, dołączyć do ich armii, albo w trakcie bitwy opóźnić wejście na tyły wroga. Dlaczego myślę, że wygrają Sabaku? - Tutaj zrobił chwilę przerwy i zmienił to jak opowiada. Był bardziej rozluźniony i naturalny z lekkim uśmiechem na twarzy. - Podczas życia złudnymi celami poznałem takiego jednego, dowiedziałem się, że są wspierani także przez organizację znaną Krukami, a także nie szczędzą sił na pozyskiwaniu coraz to nowych stronników. Kruki mają wielkie możliwości przekazywania informacji. Dla mnie to wystarczające powody, aby uważać, że wygrają tą wojnę, a moje słowa nie są w żaden sposób wiążące. To moja opinia po zwiedzeniu małego kawałka świata i poznaniu paru ciekawych osób, a determinacja w słowach o wojnie, ponieważ to nie jest błahy temat i podchodzę do tego poważnie.
Teraz czekał. Wyłożył swoje karty na stół.
0 x
Cause i'm the real fire.
- Rokuramen Sennin
- Support
- Posty: 1033
- Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
- Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
Chociaż pierwsze słowa uważał jako grzecznościowe to nie spodobały się ewidentnie liderowi. Może nie był on takim gburem i bucem jak go pamiętał, a był bardziej wyluzowany i wolał swobodne rozmowy? No cóż skoro chce to niech tak ma. Hikari nie miał zamiaru dodawać jak już więcej niczego z tego i zachowywać się swobodnie jak do każdego innego. Chociaż chciał to swoimi słowami tylko oddalał się od zamierzonego celu, czyli zdobycie czegokolwiek w szczepie. Czyżby on był takim nieudacznikiem, aby już teraz spierdolić całą misję? Cóż początek jego rozmowy nie oznaczał wszystkiego straconego, a w młodzieńcze dalej iskrzyła się nadzieja, nie wiedział kiedy ma zrezygnować z tego wszystkiego tak więc postanowił to ciągnąć dalej. Skwitowanie o słodzeniu już przemilczał, bo nie widział co miały tam dopowiedzieć. Lekkie skinięcie głową na to i zapamiętanie, aby nie popełnić więcej tego samego błędu. Najważniejsze to na nich się uczyć i rozwijać prawda? Przynajmniej to chciał z tego wyciągnąć, jego postanowienie pięcia się w hierarchii szczepu wcale nie opadło z powodu takiej wpadki. Stare śmieci tak? Jak najbardziej właściwe określenie na wioskę.
- Na murze też powiewało nudą. Od ostatniego ataku i ustalenia władzy było cicho, ale raczej to cisza przed burzą. Zdarzały się pomniejsze wydarzenia, chociaż moim jedynym takim ciekawszym było wybranie się do wioski na bagnach z takim trochę starszym ogarem, który zrezygnował z rangi Wilka czyli dowódcy pomniejszego oddziału. Nie chciał podejmować się takiej odpowiedzialności. Nie doszły od nich stałe dostawy. Okazało się, że jakiś wyobcowany szaleniec stworzył potwora. Wielka gąsienica z przerażającą paszczą. Miała prawie dziesięć metrów. Dopadłem ją technikami, a potem po paru uderzeniach tasakiem Raito odciął mu głowę, a potem dopadłem i zabiłem naukowca. Wszystkie jego pomysły spaliliśmy i wróciliśmy, ale to mogło się wydarzyć prawie wszędzie, bo to z naszej strony muru, tylko szaleńca znajdźcie.
Tutaj akurat nic nie wymyślał. Tak po prostu było, a skoro tutaj tak nudno, a podobno na murze się coś dzieje to jakby niemalże jego lider prosił się o jakąś opowieść co porabiał tam. Jedyne co miał do opowiedzenia to takie coś krótkiego. Poza tym sama nuda. Przecież nie będzie opowiadał o walce ćwiczeniowej z wnuczką lidera, chociaż nie poszło mu najgorzej. Walczył prawie na równi, a słaba ona nie była, ale dość tych wspomnień. Kolejne jego słowa odnośnie wojny zostały źle zinterpretowane przez lidera. Nie miał tego w żadnym wypadku na myśli co on zrozumiał, chociaż kwasowcy? Co by robili tutaj? Czyżby chodziło o ojca? Nie przecież on był stąd przecież. No chyba, że chodzi mu o Yuuhi, ale dawno temu tą kwestię wyjaśnili i raczej nic się w tej kwestii nie zmieniło, zresztą... Była w jego mieszkaniu. Musieliby ją chyba zabić, aby odmówić ją od tego, a raczej nikt jej torturować tutaj nie miał, więc tępili wzrokiem, ale adorowali ostatecznie, a przynajmniej tak mu się wydawało. Tak czy siak musiał wyjaśnić jakoś tą sytuację. Nie wie, czy to jakkolwiek pomoże, ale będzie szczery, a to lider niedawno poruszył prawda?
- Mówiłem to tylko o sobie, bo wróciłem tutaj z muru i gadam na tak poważne tematy, to pewnie nie mam pojęcia co mówię i nie biorę tego należycie poważnie. Tak znając niektórych pomyśleli o mnie, co do lidera przebywającego tutaj każdego dnia nie mam takich podejrzeń.
Tutaj akurat spojrzał po reszcie obecnych i ich reakcji. Znając ich podejście do niego, jako syna kobiety Sanjin to miał rację. Przy okazji wytłumaczył się z swoich słów. Po krótkiej chwili wrócił wzrokiem na postawnego mężczyznę, najważniejszego rangą w całej gałęzi Joichiro i kontynuował dalej.
- Sanjin tutaj węszą? To gorzej niż pamiętam nawet, teraz rozumiem dlaczego to taki ciężki temat, mam jednak pytanie. Osobiście zamierzam dołączyć do tej bitwy i pokazać jak się rozwinąłem właśnie tam. Mam nadzieję, że mi tego nie zabronisz? Aż rwę się do tej walki.
Podekscytowanie samą walką? Możliwe. Widać było uśmieszek na twarzy Hikariego. Tutaj pojawiło się w nim coś nowego, kolejna idea. Wykazanie się na polu bitwy jako jednostka i aby jego imię było słyszane. Może nie zrobi tego dla szczepu, ale jak udowodni swoje zdolności i zabłyśnie na wojnie to wtedy dojdzie wiadomość i tutaj o tym, a to udowodni jego wartość. Nie musiał namawiać innych, a swojej obietnicy Ichirou nie spełni, ale chociaż zadba, aby ten wrócił cały i zdrowy.
- Na murze też powiewało nudą. Od ostatniego ataku i ustalenia władzy było cicho, ale raczej to cisza przed burzą. Zdarzały się pomniejsze wydarzenia, chociaż moim jedynym takim ciekawszym było wybranie się do wioski na bagnach z takim trochę starszym ogarem, który zrezygnował z rangi Wilka czyli dowódcy pomniejszego oddziału. Nie chciał podejmować się takiej odpowiedzialności. Nie doszły od nich stałe dostawy. Okazało się, że jakiś wyobcowany szaleniec stworzył potwora. Wielka gąsienica z przerażającą paszczą. Miała prawie dziesięć metrów. Dopadłem ją technikami, a potem po paru uderzeniach tasakiem Raito odciął mu głowę, a potem dopadłem i zabiłem naukowca. Wszystkie jego pomysły spaliliśmy i wróciliśmy, ale to mogło się wydarzyć prawie wszędzie, bo to z naszej strony muru, tylko szaleńca znajdźcie.
Tutaj akurat nic nie wymyślał. Tak po prostu było, a skoro tutaj tak nudno, a podobno na murze się coś dzieje to jakby niemalże jego lider prosił się o jakąś opowieść co porabiał tam. Jedyne co miał do opowiedzenia to takie coś krótkiego. Poza tym sama nuda. Przecież nie będzie opowiadał o walce ćwiczeniowej z wnuczką lidera, chociaż nie poszło mu najgorzej. Walczył prawie na równi, a słaba ona nie była, ale dość tych wspomnień. Kolejne jego słowa odnośnie wojny zostały źle zinterpretowane przez lidera. Nie miał tego w żadnym wypadku na myśli co on zrozumiał, chociaż kwasowcy? Co by robili tutaj? Czyżby chodziło o ojca? Nie przecież on był stąd przecież. No chyba, że chodzi mu o Yuuhi, ale dawno temu tą kwestię wyjaśnili i raczej nic się w tej kwestii nie zmieniło, zresztą... Była w jego mieszkaniu. Musieliby ją chyba zabić, aby odmówić ją od tego, a raczej nikt jej torturować tutaj nie miał, więc tępili wzrokiem, ale adorowali ostatecznie, a przynajmniej tak mu się wydawało. Tak czy siak musiał wyjaśnić jakoś tą sytuację. Nie wie, czy to jakkolwiek pomoże, ale będzie szczery, a to lider niedawno poruszył prawda?
- Mówiłem to tylko o sobie, bo wróciłem tutaj z muru i gadam na tak poważne tematy, to pewnie nie mam pojęcia co mówię i nie biorę tego należycie poważnie. Tak znając niektórych pomyśleli o mnie, co do lidera przebywającego tutaj każdego dnia nie mam takich podejrzeń.
Tutaj akurat spojrzał po reszcie obecnych i ich reakcji. Znając ich podejście do niego, jako syna kobiety Sanjin to miał rację. Przy okazji wytłumaczył się z swoich słów. Po krótkiej chwili wrócił wzrokiem na postawnego mężczyznę, najważniejszego rangą w całej gałęzi Joichiro i kontynuował dalej.
- Sanjin tutaj węszą? To gorzej niż pamiętam nawet, teraz rozumiem dlaczego to taki ciężki temat, mam jednak pytanie. Osobiście zamierzam dołączyć do tej bitwy i pokazać jak się rozwinąłem właśnie tam. Mam nadzieję, że mi tego nie zabronisz? Aż rwę się do tej walki.
Podekscytowanie samą walką? Możliwe. Widać było uśmieszek na twarzy Hikariego. Tutaj pojawiło się w nim coś nowego, kolejna idea. Wykazanie się na polu bitwy jako jednostka i aby jego imię było słyszane. Może nie zrobi tego dla szczepu, ale jak udowodni swoje zdolności i zabłyśnie na wojnie to wtedy dojdzie wiadomość i tutaj o tym, a to udowodni jego wartość. Nie musiał namawiać innych, a swojej obietnicy Ichirou nie spełni, ale chociaż zadba, aby ten wrócił cały i zdrowy.
0 x
Cause i'm the real fire.
- Rokuramen Sennin
- Support
- Posty: 1033
- Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
- Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
Hikari słowa o podlizywaniu puścił mimo uszu. Nie uważał tego co powiedział za podlizywanie się. Taka prawda, lider siedzi w swojej jebanej prowincji i zna całą sytuację, wszystko co się dzieje dookoła, zna ludzi na najwyższych szczeblach władzy i dodatkowo. Dba o swoich ludzi, a przynajmniej sobie Hikari inaczej tego nie wyobrażał. Dodatkowo nie przesadzał w żaden sposób. Od tyle zwykła prawda, ale skoro tak to on odbiera to na chuj drążyć temat? Oj naiwny młodzieniec, by tak właśnie wielu powiedziało patrząc na jego wiarę w ludzi, ale w sumie mieli by kurwa świętą rację do cholery. Chciał im ufać i wierzył w ich dobro, za to nienawidził niesprawiedliwości i ich nienawiści. Nienawidził, gdy człowiek popełnia zło właśnie tylko z swoich emocji, chociaż nie przeszkadzało mu jeżeli to jego nią obarczali. Był przyzwyczajony całe życie to ignorować, więc dlaczego teraz dalej by nie miał? Ano właśnie dlatego, że zaczął odczuwać ponownie emocje i nie lubił tego, co pierwszy raz pokazał przy "poznaniu" Ichirou. Nie wiedział, czy zachowywał się jak powinien, ale po prostu nie polubił typa. Widział w tym swój interes wykazując się na wojnie przy liderze, dlatego coś obiecał, ale teraz... Nie jest w stanie tego spełnić, więc zrobi co w jego mocy aby chociaż samemu wypełnić obietnicę. Dodatkowo nie chciał pozwolić temu debilowi umrzeć, ale to inna sprawa. W tym przypadku liczyła się Harumi i jej uczucia do niego. Nie chciał jej widzieć smutnej i skoro mógł temu zapobiec, to chociaż spróbuje.
Ogólnie rzecz mówiąc to był podekscytowany mówiąc o wojnie, pełny zapału, ale bał się, że dostanie odpowiedź negatywną gdzieś w sercu, a obecnie... Odpowiedź go tylko jeszcze mocniej obudziła, chociaż na jej początkowe słowa się zaśmiał trochę. Ogólnie to najchętniej splunąłby lawą do wypowiedzi, ale przed liderem tak nie przystoi. Chyba. Przecież nigdzie w zasadach nie ma o lawie prawda? No, ale jest o pluciu i stąd właśnie ten dylemat. Na początku zamierzał odpowiedzieć z lekką zadziornością na jego słowa przy okazji chwaląc się swoimi zdolnościami. Za pewne przesadne, ale... Co miał do stracenia? Zresztą akurat przy jego napływie motywacji do wojny udzieliło mu się trochę klimatu tego. Przeżył już jedną można powiedzieć na murze, więc wiedział na co idzie. Będzie to jeden wielki chaos, gdzie każdy będzie mordować innych, w imię jakichś nazwisk, a on będzie robić to samo. Dlaczego? Aby wypełnić misję, obietnicę oraz swoje własne chęci. To zmieniło jego obojętność do wszystkiego, na dosyć sporą żywiołowość w tym punkcie, tylko czy na tym się nie przejedzie? Jeszcze to wszystko jest niewiadome. Teraz musiał namówić innych do podążenia skoro miał okazję w sumie za nim, aby walczyli po stronie Sabaku. Może te słowa będą śmiałe, ale po prostu wypowiedział je pod wpływem chwili:
- Roztopię im te kości moją lawą zanim mnie dosięgną jakkolwiek, oto się już nie bój.
Lawy powiedział. To mogło nie znaczyć tak wiele, dla wszystkich innych, ale to byłoby potwierdzenie jego ostatecznej przynależności do tej części gałęzi. Do tej pory nie umiał się nią posługiwać, a jego żywioły podpowiadały jakby miał należeć do jednego z Sanjin, a tutaj... Udowodnił swoją przynależność, a każdemu kto nie wierzył w to przecież może zademonstrować... Z małym haczykiem, dlatego postanowił przemówić do tutaj obecnych, bo widział ich zainteresowanie. Może to właśnie jego chwila, na którą czekał i chciał uzyskać z liderem? Nie wiedział, ale aż grzechem by było nie spróbować wykorzystać tej sytuacji.
- Oficjalnie będę popierać w tym konflikcie Sabaku, ale nie chciałbym was spotkać na polu bitwy jako wrogów. Uważam, że nie powinniśmy walczyć przypadkiem między sobą, dlatego chętnie widziałbym was wraz z sobą po tej stronie konfliktu jeżeli macie zamiar dołączyć. Lawa to żywioł, który nas reprezentuje także z charakteru, jesteśmy waleczni, a czy Kaguya będą do nas pasować wraz z obecną liderką? Jeżeli wygrają to pewnie nic nie zyskamy, chociaż nie liczyłbym skoro jest to walka, gdzie przewagę podłoża mają Sabaku i Ayatsuri zapewniają im wsparcie, dlatego proponuję wam dołączenie wraz ze mną do wygranej strony konfliktu.
Musiał trochę podkolorować z swoją pewnością, ale czego się nie robi, dla osiągnięcia celów. Wykonania misji. Obietnicy. Czekał na jakąkolwiek reakcję, lidera, ludzi, czegokolwiek, a jakaś z pewnością była.
Ogólnie rzecz mówiąc to był podekscytowany mówiąc o wojnie, pełny zapału, ale bał się, że dostanie odpowiedź negatywną gdzieś w sercu, a obecnie... Odpowiedź go tylko jeszcze mocniej obudziła, chociaż na jej początkowe słowa się zaśmiał trochę. Ogólnie to najchętniej splunąłby lawą do wypowiedzi, ale przed liderem tak nie przystoi. Chyba. Przecież nigdzie w zasadach nie ma o lawie prawda? No, ale jest o pluciu i stąd właśnie ten dylemat. Na początku zamierzał odpowiedzieć z lekką zadziornością na jego słowa przy okazji chwaląc się swoimi zdolnościami. Za pewne przesadne, ale... Co miał do stracenia? Zresztą akurat przy jego napływie motywacji do wojny udzieliło mu się trochę klimatu tego. Przeżył już jedną można powiedzieć na murze, więc wiedział na co idzie. Będzie to jeden wielki chaos, gdzie każdy będzie mordować innych, w imię jakichś nazwisk, a on będzie robić to samo. Dlaczego? Aby wypełnić misję, obietnicę oraz swoje własne chęci. To zmieniło jego obojętność do wszystkiego, na dosyć sporą żywiołowość w tym punkcie, tylko czy na tym się nie przejedzie? Jeszcze to wszystko jest niewiadome. Teraz musiał namówić innych do podążenia skoro miał okazję w sumie za nim, aby walczyli po stronie Sabaku. Może te słowa będą śmiałe, ale po prostu wypowiedział je pod wpływem chwili:
- Roztopię im te kości moją lawą zanim mnie dosięgną jakkolwiek, oto się już nie bój.
Lawy powiedział. To mogło nie znaczyć tak wiele, dla wszystkich innych, ale to byłoby potwierdzenie jego ostatecznej przynależności do tej części gałęzi. Do tej pory nie umiał się nią posługiwać, a jego żywioły podpowiadały jakby miał należeć do jednego z Sanjin, a tutaj... Udowodnił swoją przynależność, a każdemu kto nie wierzył w to przecież może zademonstrować... Z małym haczykiem, dlatego postanowił przemówić do tutaj obecnych, bo widział ich zainteresowanie. Może to właśnie jego chwila, na którą czekał i chciał uzyskać z liderem? Nie wiedział, ale aż grzechem by było nie spróbować wykorzystać tej sytuacji.
- Oficjalnie będę popierać w tym konflikcie Sabaku, ale nie chciałbym was spotkać na polu bitwy jako wrogów. Uważam, że nie powinniśmy walczyć przypadkiem między sobą, dlatego chętnie widziałbym was wraz z sobą po tej stronie konfliktu jeżeli macie zamiar dołączyć. Lawa to żywioł, który nas reprezentuje także z charakteru, jesteśmy waleczni, a czy Kaguya będą do nas pasować wraz z obecną liderką? Jeżeli wygrają to pewnie nic nie zyskamy, chociaż nie liczyłbym skoro jest to walka, gdzie przewagę podłoża mają Sabaku i Ayatsuri zapewniają im wsparcie, dlatego proponuję wam dołączenie wraz ze mną do wygranej strony konfliktu.
Musiał trochę podkolorować z swoją pewnością, ale czego się nie robi, dla osiągnięcia celów. Wykonania misji. Obietnicy. Czekał na jakąkolwiek reakcję, lidera, ludzi, czegokolwiek, a jakaś z pewnością była.
0 x
Cause i'm the real fire.
- Rokuramen Sennin
- Support
- Posty: 1033
- Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
- Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
Joichiro wysłuchując słów Hikariego nie miał zamiaru go powstrzymywać, możliwe, że z różnych powodów, ale to wszystko nie bło tak proste jak mu się wydaje. Rzucenie się w wir bitwy tylko po to aby się rzucić i walczyć? Nie to nigdy nie było w stylu Hikariego, ale my to już wiemy. On nie zdaje sobie sprawy z prawdziwych pobudek i bardzo dobrze. W głębi duszy cieszył się, że udało mu się to zrobić. Na jego ostatnie słowa jak odchodził tylko się uśmiechnął. Akurat on sam wierzył w swoje umiejętności, tylko czy aby się nie przeceniał? Raczej wątpię znał swoje limity i ograniczenia, ale zdawał sobie sprawę, że zdolnościami przerasta wiele osób. Tak wiele jeszcze przed nim. Sam nie wiedział czy podoba mu się to co czyni, przecież chce dołączyć do wojny, która jest z nienawiści... Czy on widzi sam co robi? Prawdopodobnie nie, od tyle osobiste pragnienia i cele są niczym klapki na oczy. Mimo to jak się starał nie zdołał przekonać większości, wiedział, że nie uda mu się tego zrobić. Widział spojrzenia niechęci w swoim kierunku, ale w tym momencie? Karmił się nimi i to one budowały jego postanowienia jeszcze mocniej. Musi zniszczyć ten przeklęty szczep chyba i zbudować go od nowa jako jedność, aby udało mu się zadanie, ale nawet i to byłby w stanie zrobić zapewne w celu osiągnięcia swoich celów. Przez ten moment nie patrzył na konsekwencje swoich czynów, parł tylko do przodu lecąc z wiatrem, chcąc jak najwięcej złapać i osiągnąć. Nawet jak podcinają mu skrzydła nie poddaje się. Brnie, jak nie będzie mógł latać to będzie szedł, a jak iść to czołgał do przodu aż złapie swoje przeznaczenie w ręce i je odmieni. I nie nie miał wewnętrznej siły, aby to czynić, wręcz przeciwnie. Jego wnętrze chciało, aby odpuścił i schował się w zaciszu jak zawsze żyjąc samemu, tylko wiedział, że to nie jest rozwiązanie, dlatego zrobi to choćby nie mając siły ruszyć palcem u stopy to dalej będzie parł na przód, dlaczego? Bo tak trzeba, aby zrobić swoje. Postanowił, że skasuje jebaną nienawiść z świata zaczynając od szczepu Terumi, nawet koncentrując ją całą na sobie jako dyktatorze, którego by chcieli obalić. Skoncentrować ją na sobie w obu gałęziach, zrobić wspólnego wroga, a potem zginąć, ale to nie jest rozwiązanie, to by okazało się chwilowe. Po jego śmierci wróciłoby wszystko do powrotu. To nie wystarczy do stworzenia idealnego świata, trzeba coś więcej. Skasować pokolenie nienawiści, a nowe musiałoby tego nie poznać, ale na to było już za późno...
Wraz z spojrzeniami doszły też słowa niechętne odnośnie dołączenia się do bitwy, tylko... To Kaguya są pokrzywdzeni? To wywołało u Hikariego lekki śmiech. Już miał coś mówić, ale wtedy wyszedł Hotaru. Znał go z czasów głównie przed zniknięciem rodziców, jak resztę młodzieży Terumi. Potem zamknął się w sobie całkowicie. Czy chciał się otworzyć? Nie wiedział, ponieważ musiał aby spełnić swoje obowiązki. Musi przejść zmianę nie tylko szczep, ale i on sam. Zacząć posiadać emocje, a nie tylko je udawać i jak do tej pory wychodziło to dobrze. Miał dużo czasu, aby wszystko wcześniej przemyśleć, tylko nigdy nic nie dzieje się od razu prawda? Tak samo on przeżywa to żywiołowo, ponieważ to dzieje się tak szybko, a w rzeczywistości pewnie mniej by to po nim obeszło. Teraz nie ma wyboru jak działać z głosem serca i umysłu, a tutaj znajdywał jedną odpowiedź... Idź na żywioł. Usłyszał od Hotaru tylko parę słów obelgi, które nawet zignorował. Przysłuchał się im ot tyle, a jak poszedł postanowił on odpowiedzieć na poprzednie zarzuty zanim podeszła do niego część jego znajomych z dzieciństwa. Mówił to żywo, z gestami rąk, przykładowo takimi jak rozłożenie, gdy był temat co Kaguya i tego co nam mogą dać, bo przecież też nic nie mogą.
- A co mają Kaguya, co mogliby nam dać? Nic. Sabaku będą mieli to co zdobędą, część pewnie do rozdania w zamian za pomoc, ale to, że Kaguja są pokrzywdzeni śmieszy mnie. Przecież to oni zaatakowali ich w własnej wiosce na turnieju, który odbył się w Sabishi. Przez nich nie mogli bronić swojej wioski, którą stracili. Także tam obie strony poniosły wiele strat, ale to Kaguya byli agresorami i odpowiedzialni za to. Teraz co? Udają niewinnych i świętych jakby nie byli niczemu winni zabijając wcześniej Sabaku? Muszą ponieść konsekwencje za swoje czyny z przeszłości. a niektórych rzeczy nie można naprawić, bo zaszło się już za daleko.
Słyszał na murze wydarzenia w Sabishi jak wszyscy. Powodowało to trochę zamieszania, ale nie znał szczegółów, teraz trochę ich więcej zdobył to mógł powiedzieć to zdanie w pełni szczerze i z lekką nienawiścią może nawet do Kaguya za to co ucznili, ale nawet tego nie zauważył. Nienawidzi nienawiści tak iż tego kto nienawidzi sam on nienawidzi. O ironio, ileż pozwolisz żyć takiemu człowiekowi? Cóż tego nikt nie przewidzi, bo to zależy tylko od jego działań, ale wybrał ścieżkę przepełnioną niebezpieczeństwami z każdej strony. Nawet najbliższych. Czuł się jakby został sam z problemami całego świata, ale tak nie było. Teraz miał wsparcie z strony Shinjiego, tylko... Na ile mógł na niego liczyć? Tego nie wiedział. Do tego to co powiedział lider o Krukach zasiało ziarno wątpliwości w sercu Hikariego, bo on nic ich nie znał wcześniej. Gdzie była prawda? Nie wiedział, ale na wojnie ma zamiar przekonać się co do jego nastawienia i czy na prawdę Kruki są takie jak mówi lider... Nie chciał przyjmować czyiś poglądów, miał zamiar tworzyć własne w każdej kwestii, chociaż dobrej rady zawsze posłucha i weźmie pod uwagę.
Wtedy też dookoła niego zebrała się grupka. Głównie jego znajomych z dzieciństwa. Czas podjąć działania i wyruszyć. Spełnić swoje słowa na tyle ile tylko mógł.
- Kto chce wyruszyć ze mną, niech się stawi za dwie godziny przy wyjściu z wioski, albo dołączy już w Sabishi. Każdy swój jest mile widziany.
Gdy powiedział te słowa miał zamiar iść do domu się przygotować, o ile nie został jeszcze dodatkowo zatrzymany.
Wraz z spojrzeniami doszły też słowa niechętne odnośnie dołączenia się do bitwy, tylko... To Kaguya są pokrzywdzeni? To wywołało u Hikariego lekki śmiech. Już miał coś mówić, ale wtedy wyszedł Hotaru. Znał go z czasów głównie przed zniknięciem rodziców, jak resztę młodzieży Terumi. Potem zamknął się w sobie całkowicie. Czy chciał się otworzyć? Nie wiedział, ponieważ musiał aby spełnić swoje obowiązki. Musi przejść zmianę nie tylko szczep, ale i on sam. Zacząć posiadać emocje, a nie tylko je udawać i jak do tej pory wychodziło to dobrze. Miał dużo czasu, aby wszystko wcześniej przemyśleć, tylko nigdy nic nie dzieje się od razu prawda? Tak samo on przeżywa to żywiołowo, ponieważ to dzieje się tak szybko, a w rzeczywistości pewnie mniej by to po nim obeszło. Teraz nie ma wyboru jak działać z głosem serca i umysłu, a tutaj znajdywał jedną odpowiedź... Idź na żywioł. Usłyszał od Hotaru tylko parę słów obelgi, które nawet zignorował. Przysłuchał się im ot tyle, a jak poszedł postanowił on odpowiedzieć na poprzednie zarzuty zanim podeszła do niego część jego znajomych z dzieciństwa. Mówił to żywo, z gestami rąk, przykładowo takimi jak rozłożenie, gdy był temat co Kaguya i tego co nam mogą dać, bo przecież też nic nie mogą.
- A co mają Kaguya, co mogliby nam dać? Nic. Sabaku będą mieli to co zdobędą, część pewnie do rozdania w zamian za pomoc, ale to, że Kaguja są pokrzywdzeni śmieszy mnie. Przecież to oni zaatakowali ich w własnej wiosce na turnieju, który odbył się w Sabishi. Przez nich nie mogli bronić swojej wioski, którą stracili. Także tam obie strony poniosły wiele strat, ale to Kaguya byli agresorami i odpowiedzialni za to. Teraz co? Udają niewinnych i świętych jakby nie byli niczemu winni zabijając wcześniej Sabaku? Muszą ponieść konsekwencje za swoje czyny z przeszłości. a niektórych rzeczy nie można naprawić, bo zaszło się już za daleko.
Słyszał na murze wydarzenia w Sabishi jak wszyscy. Powodowało to trochę zamieszania, ale nie znał szczegółów, teraz trochę ich więcej zdobył to mógł powiedzieć to zdanie w pełni szczerze i z lekką nienawiścią może nawet do Kaguya za to co ucznili, ale nawet tego nie zauważył. Nienawidzi nienawiści tak iż tego kto nienawidzi sam on nienawidzi. O ironio, ileż pozwolisz żyć takiemu człowiekowi? Cóż tego nikt nie przewidzi, bo to zależy tylko od jego działań, ale wybrał ścieżkę przepełnioną niebezpieczeństwami z każdej strony. Nawet najbliższych. Czuł się jakby został sam z problemami całego świata, ale tak nie było. Teraz miał wsparcie z strony Shinjiego, tylko... Na ile mógł na niego liczyć? Tego nie wiedział. Do tego to co powiedział lider o Krukach zasiało ziarno wątpliwości w sercu Hikariego, bo on nic ich nie znał wcześniej. Gdzie była prawda? Nie wiedział, ale na wojnie ma zamiar przekonać się co do jego nastawienia i czy na prawdę Kruki są takie jak mówi lider... Nie chciał przyjmować czyiś poglądów, miał zamiar tworzyć własne w każdej kwestii, chociaż dobrej rady zawsze posłucha i weźmie pod uwagę.
Wtedy też dookoła niego zebrała się grupka. Głównie jego znajomych z dzieciństwa. Czas podjąć działania i wyruszyć. Spełnić swoje słowa na tyle ile tylko mógł.
- Kto chce wyruszyć ze mną, niech się stawi za dwie godziny przy wyjściu z wioski, albo dołączy już w Sabishi. Każdy swój jest mile widziany.
Gdy powiedział te słowa miał zamiar iść do domu się przygotować, o ile nie został jeszcze dodatkowo zatrzymany.
0 x
Cause i'm the real fire.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości