"Park" w centrum osady

Ayato

Re: "Park" w centrum osady

Post autor: Ayato »

Starszy mężczyzna o niezwykle nieprzyjemnej twarzy zbliżał się dosyć energicznym krokiem w jego stronę. Z każdym przebytym metrem na twarzy białowłosego pojawiał się uśmiech, szeroki i przepełniony przeróżnymi emocjami. Radość ogarniała całe jego ciało, aż drżał z ekscytacji. Oczy przepełnione żądzą krwi, płonęły w ekscytacji. Kątem oka zerknął na chowającą się za nim blondynkę. Mógł ją pocieszyć, przytulić i poklepać po plecach dla otuchy, lecz nie miał najmniejszego zamiaru tego robić.
Odwrócił się i schylił się do wysokości twarzy dziewczyny. Sam był niski, więc nie musiał zbyt mocno kucać. Spojrzał jej prosto w oczy pełnymi spokoju. Dłonią delikatnie przetarł jej policzki i uśmiechnął się delikatnie.
-Nie bój się go! – powiedział głośnym i stanowczym tonem. Nie odwracał od niej wzroku i nie pozwalał też jej tego zrobić. Nie liczył na to, że od razu będzie w stanie odpyskować tak jak robiła to, gdy pierwszy raz się spotkali, ale przezwyciężenie strachu na razie było wystarczające. Jeśli nie będzie się jąkała w przerażeniu, facet od razu spostrzeże w niej innego człowieka. Jeszcze nienarodzonego, którego teraz chciał stworzyć Ayato. Nie oczekiwał od razu cudów, ale wierzył w swoje możliwości. Wziął głęboki oddech i błyskawicznie musnął jej usta swoimi.-Mnie się nie bałaś. To taką właśnie Cię zapamiętałem. – dodał wracając do sytuacji sprzed kilku miesięcy, gdy blondynka była gotowa go zabić. Bez względu na konsekwencje, chociaż jej próba była nieudolna, to i tak zawsze jakaś.
-W razie czego, nie pozwolę mu nawet Cię dotknąć. Tylko co by się nie działo, zaufaj mi! - odwrócił się, pozwalając Nozomi chować się za sobą, chociaż w głębi duszy miał szczerą nadzieję, że gdy staruszek się zbliży, to przejmie inicjatywę i wyłoni się zza pleców białowłosego. W oczekiwaniu na to, przyglądał się jak kapelusznik męczy się ze swoją kolejną ofiarą. Gdy bezlitośnie uderzył ją prosto w twarz, Ayato rozejrzał się tylko na boki. Dlaczego nikt nie zareagował? Już nawet nie miał na myśli zakochanych przechodniów. Znajdowali się w Ryuzaku i strażnicy byli prawie na każdym kroku w mieście, wręcz na wezwanie zjawiali się by załagodzić sytuację, tak więc gdzie byli w tym momencie? Mimo wszystko nie miał zamiaru reagować. Jeszcze nie i nie tutaj. Zbyt dużo świadków, a sam park był miejscem zbyt publicznym.
Wybuchnął głośnym śmiechem, słysząc ciepłe powitanie mężczyzny. Robił to na tyle głośno, by skutecznie zagłuszyć ostatnie słowa staruszka, tym samym dał Nozomi nieco więcej czasu na przemyślenie. Gest wyciąganych rąk nie spodobał mu się już tak bardzo. Wrócił do poważnego wyrazu twarz, robiąc lekki krok by utrudnić mu dostęp do blondynki, ale nie odgrodzić jej całkowicie. Cały czas liczył na jakąś odważną reakcję i na to że mu się postawi. Zacisnął lekko pięści, świadom, że urażony gbur może przejść do rękoczynów, tak jak zrobił to z tamtą małą dziewczynką.
-Może wpadniemy w odwiedziny, co Nozomi? – mruknął zerkając na nią kątem oka. Zrobił to tak, by nie tracić czujności. Wolał cały czas uważać na tego kolesia. Lekko tylko przechylił głowę w bok, posyłając blondynce niewielki uśmiech mówiący „nie bój się!” Jedną rękę wyciągnął za siebie, pozwalając dziewczynie złapać za nią, chciał w ten sposób dodać jej otuchy. Drugą dalej był gotów na jakiś agresywny ruch, chociaż w rzeczywistości to on się w środku gotował. Chciał sprawdzić jaki odcień czerwieni, ma krew pedofila. Mało tego, chciał by to Nozomi, czerpiąc z tego radość wymierzyła sprawiedliwość swojemu oprawcy. Nie zależało mu jednak na prostym morderstwie, a długim znęcaniu się nad ofiarą. W głowie miał szereg poleceń, zadań, wyzwań dla blondynki za których wykonanie, był gotów dać jej nagrodę jaką tylko będzie chciała. Wszystko by obudzić w tej młodej zagubionej dziewczynce żądze, których boja się wszyscy.
Westchnął cicho pod nosem i pociągnął Nozomi lekko za rękę. Kiwnął znacząco głową i jakby chciał przez to powiedzieć „Dziewczyno, teraz albo nigdy!” Dał jej wystarczająco czasu na uspokojeni, na przemyślenie wszystkiego. Dodał jej otuchy w sposób jaki uznał za najrozsądniejszy, ale teraz już wszystko od niej zależało. By dała z siebie wszystko, nawet nie dla siebie, a dla Ayato, by sprawić mu nieco radości w tym ponurym dniu.
0 x
Iwaru

Re: "Park" w centrum osady

Post autor: Iwaru »

[Misja rangi D] Młoda Dama, Część 3 - Ayato Akimichi - 16/15 Facet był już na tyle blisko, by móc obejrzeć całą tą sielankową scenkę. Pokiwał z powątpiewaniem głową i powiedział:
- Zaufaj mi? Nie bój się? Nie dam cię skrzywdzić? Nie za bardzo fantazjujesz chłopcze?
Te cztery pytania zmroziły krew w żyłach. Nozomi znowu zaczęła się bać. Widocznie Ayato nie był taki przerażający jak mu się wydawało. Jego dziewczyna się nie bała, a teraz drżała ze strachu. Nawet nie zwróciła uwagi na pocałunek, którego doznała. Chociaż być może zwróciła uwagę i była przez chwilę szczęśliwa, jednak w tej chwili wyglądała tak jakby ta sytuacja w ogóle nie miała miejsca. Facet jednak wszystko doskonale widział i nie omieszkał tego przypomnieć, jednakże nie ubierając tego w jakieś miłe słówka. Nie wywołując przy tym euforii. Ludzie, jak ktoś im przypomni coś miłego to zazwyczaj się cieszą. Tak to jednak w przypadku tego kolesia nie działało. Zamierzał tą dobrą emocję przerobić w broń i ponownie zaatakować psychikę dziewczynki.
- A ... i ten pocałunek ... jeśli mógłbyś, to nie dotykaj swoimi parszywymi ustami jej ust, co? - te słowa oczywiście kierował do Ayato - Nie chciałbym się zarazić twoimi zarazkami jak ta mała będzie ssała mi fiuta.
Uśmiechnął się, widząc przerażenie w jej oczach. Nawet mimo tego, że właśnie trzymała Ayato. Była totalnie sparaliżowana strachem. Facet postanowił jeszcze jej dołożyć.
- Nozooomi-chan - zwrócił się tym razem do niej, charakterystycznie przeciągając jej imię. Zupełnie tak jakby ją wołał z oddali, do domu na obiad chociażby - A wiesz co będzie potem?
Dziewczynka, chociaż się spodziewała, pokręciła przecząco głową.
- Potem sprowadzę twojego starego, przywiążę go do słupa i na jego oczach będę cię gwałcił! Fajnie, nie? A wiesz co potem? A potem ciebie przywiążę do innego słupa, a na twoim ojcu przetestuję specjalne urządzenie do wyrywania paznokci i łamania kości. Chciałabyś to zobaczyć? A potem, zarżnę go jak prosiaka i ten sam nóż zacznę ci wkładać z cipę, wkładać i wyciągać i tak dopóki się nie wykrwawisz. Czy możesz sobie wyobrazić ten orgazm?
Nie krzyczał. Mówił spokojnie, tak by nikt nie słyszał jego słów. Mówił to tak, że dziewczynka aż zaczęła płakać. Mówił to tak, jakby wszystko było już przygotowane. Zapewne było przygotowane. Nóż zapewne był już na miejscu. Dwa słupy też. Dwa specjalne urządzenia albo były już na miejscu albo w drodze. Pozostało tylko sprowadzić dziewczynę i jej ojca. Czyżby koleś wiedział gdzie ona mieszka?
0 x
Ayato

Re: "Park" w centrum osady

Post autor: Ayato »

Nie chciał by idący w ich stronę mężczyzna słyszał jego wyznania. Mimo wszystko, nie przeszkadzało mu, że z nich drwił. Sam postąpiłby tak samo. Wyśmiałby wszystkie proste uczucia, jakimi była miłość i oddanie drugiej osobie. Wątpił jednak w to, że staruszek może się na nie nabrać. Na jego twarzy zamiast złości zagościł radosny uśmiech. Był z siebie niezwykle dumny. Chociaż tylko wczuwał się w swoją prostą rolę, to robił to jak prawdziwy aktor. Nawet ta zakłamana szuja, stojąca za jego plecami nie miała wątpliwości co do obietnic chłopaka. Co prawda traktował je tylko jak nic nieznaczące dziecięce słowa, ale to nawet i lepiej.
Dopiero w momencie gdy, obraził jego usta krew zaczęła w nim buzować. Trochę jakby odciął się od rzeczywistości, a do jego uszu nic nie docierało. Dlaczego ta szuja uważała się za kogoś lepszego? Oczy pozbawione jakichkolwiek emocji, zabłyszczał w świetle promieni słońca. Spojrzał wprost na staruszka, jakby miał go zaraz pożreć. Pięści lekko zacisnął i zrobił krok w stronę mężczyzny. Nie czekał na jego reakcję. Doskonale zdawał sobie, że może go odepchnąć czy nawet uderzyć, wiec chciał być pierwszy. Z całej siły uderzył w jego brzuch, a gdyby była taka potrzeba nawet poprawił, by staruszek nie patrzył na niego z gór. Był niski więc chciał by zgięty w bólu wręcz uklęknął przed nim.
-Co kurwa? – mruknął z dumą spoglądając przed siebie, niczym władca spoglądający na swój lud. Kątem oka zerknął na kapelusznika. Plebs powinien znać swoje miejsce. Dokładnie tak o nim teraz myślał i nie miał zamiaru pozwolić mu zbyt szybko odejść. Kopnął go prosto w twarz, by wyłożył się na ziemi. Miał ochotę go po prostu zabić, jednak było to zbyt niebezpieczne. Straż mogła przymknąć nieco oko na zwykłe pobicie, ale nie morderstwo. Tego nikt by mu nie popuścił, nie w takim miejscu.
-Zabijcie go. – wysyczał przez zęby, przepełniony gniewem. Nie krzyczał, by nie zwracać na siebie zbyt wielkiej uwagi, ale nawet bez tego był śmiertelnie poważny. Z kabury wyciągnął dwa kunai i rzucił po jednym pod nogi dziewczynek, które były tu wraz z nim. Stanowczym spojrzeniem obdarzył każdą z nich. Pomimo wcześniejszych zapewnień, teraz jego krwistoczerwone ślipia mówił zupełnie co innego. Był gotów zabić zarówno leżącego przed nim pedofila, jak i przyglądające się temu dziewczynki.
Przydreptał twarz swojej ofiar do ziemi. Przyciskał mocno, by sprawić mu ból, lecz nic więcej. Z uśmiechem na twarzy cicho chichotał. Pochylił się nieco, opierając ciężar ciała na nodze przygniatającej mężczyznę do ziemi.
-Jesteś śmieciem, nic niewartym gównem. Możesz błagać o życie… - skończył trochę jakby urywając swoją wypowiedź. Resztę mógł sobie sam dopowiedzieć. Możesz błagać, to cię oszczędzę. Możesz błagać, ale i tak zginiesz. Wszystko zależało od tego jak sam będzie chciał to zinterpretować. Zerknął na dziewczyny, obdarzając je chłodnym spojrzeniem i dając tym samym wyraźny znak by się pośpieszyły. Nie chciał marnować tu zbyt wiele czasu. Chciał się zawinąć jeszcze przed przyjściem strażników, zanim będzie miał po prostu przewalone.
-Nawet jeśli przeżyjesz, to znajdę Cię i sprawię, że udławisz się własnym kutasem. – powiedział trochę ciszej, ale równie dramatycznie. Niebyły to proste słowa bez pokrycia. Właściwie, to było dziś jego pierwsze jak najbardziej szczere zdanie. Trochę jak obietnica, które za wszelką cenę chciał dotrzymać. Chciał by tylko leżący mężczyzna go usłyszał i bał się go. Pragnął nawiedzać go we snach do końca życia i by budził się z mokrą pościelą.
0 x
Iwaru

Re: "Park" w centrum osady

Post autor: Iwaru »

[Misja rangi D] Młoda Dama, Część 3 - Ayato Akimichi - 18/15 Facet został dość mocno poturbowany. Upadł na ziemię. Widać nie spodziewał się, że chłopak jest tak silny. Nie wiedział, że Ayato jest ninja, a ci z reguły byli potężniejsi niż każdy normalny przeciętny człowiek. Nawet jeśli tym przeciętnym człowiekiem był taki ktoś jak on - szumowina. Przestępca, wykorzystujący seksualnie nieletnie dziewczynki. Ktoś, kto nie zasługuje na życie. Różowowłosa jednak widziała to inaczej. Dla niej był kimś bardzo ważnym, nawet jeśli ją poniżał, bił i gwałcił. Być może chodziło tylko o pieniądze, które niewątpliwie za to dostawała, a być może o coś więcej. W każdym bądź razie, przebywała już po tej ciemnej, prawie, że mafijnej stronie Ryuzaku no Taki. Zniewoliła ją do tego stopnia, że wstała i zamiast podnieść nóż, który rzucił jej Ayato, ta próbowała podnieść przyszły potencjalny cel tego noża, czyli tą osobę, którą nazywała Tatą bądź Panem, niesamowicie wręcz służalczo. Oczywiście, nie miała wystarczająco siły, by to zrobić, zwłaszcza, że Ayato przygniatał ją nogą. Wyglądało to wręcz komicznie. Chłopak mógł ją bez problemu kopnąć i prawdopodobnie kopniak ten wystarczyłby, żeby pozbawić ją przytomności jeśli nie życia. Powiedziała jednak:
- Przepraszam, czy mógłbyś puścić Tatusia? - zapytała spokojnym głosem. Tak jakby nic nie czuła. Totalne zero emocji. Nawet się nie rozpłakała. Beksy w tym koszmarnym świecie po prostu umierały.
- Lepiej zrób co mówi - powiedziała Nozomi - Bo zaraz przyjdzie straż.
Nawet jeśli strażnicy nie zareagowaliby zbytnio na pobicie, tak noże w pobliżu zwłok, grożenie śmiercią i tego typu rzeczy to po prostu dużo gorsze wykroczenia. Czy warto było tak ryzykować? Nozomi podniosła dwa kunaie, które wręczyła Ayato ze słowami:
- Przepraszam, ale dzisiaj nikt nie zginie. Masz coś przeciwko?
A następnie sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła z niej mieszek z pieniędzmi. To była nagroda za to, ze zgodził się z nią pójść na randkę. Albo raczej nagroda za to, że ją obronił przed tym facetem. A może i jedno i drugie. Wręczyła go chłopakowi.
- Dziękuję.
Ayato miał teraz dylemat. Albo będzie kontynuował tą randkę za darmo, ale powie Nozomi, żeby poszła do domu i sam uda się w swoją stronę albo zabije faceta albo zabije dziewczynki. Albo zrobi coś jeszcze innego? Kto wie? Kto wie?
Możesz zrobić z/t. Możesz też zostać. Masz ogólnie dużo możliwości :).
0 x
Ayato

Re: "Park" w centrum osady

Post autor: Ayato »

Mówi się, że małe psy szczekają najgłośniej. Te słowa idealnie pasowały do zaistniałej sytuacji. Jak widać staruszek miał swoje najlepsze lata za sobą i teraz potrafił tylko pyskować. Puste groźby bez poparcia tylko irytowały białowłosego. Sprawiały, że miał ochotę mu pokazać czym jest prawdziwy strach, nienawiść i ból. Bezbronny leżał wręcz bez ruchu przygnieciony do chłodnej gleby. Jego nic niewarte życie było w rękach młodego psychopaty, gotowego go zabić ku własnej uciesze. Mężczyzna nawet nie stawiał oporu. Nie próbował się bronić, przez co doprowadzał bladą twarz chłopaka do czerwoności.
Z pogardą spojrzał na dziewczynkę próbującą ratować starego pedofila. Zaśmiał się przygniatając go mocniej do ziemie. Chciał by poczuł kto tutaj jest górą, kto jest silniejszy i kto rozdaje karty podczas tej krótkiej partyjki. Przykucnął tuż obok niego, strącając jego śmieszny melonik z głowy i łapiąc za brudne w jego oczach włosy. Spojrzał mu prosto w oczy, ze spojrzeniem pełnym zarówno rozbawienia jak i nienawiści. Szczerze mówiące wszystkie mroczne intencje chłopaka.
-Nic nie powiesz? – mruknął czekając na groźby w stylu: „znajdę Cię i zabiję!” Czy jeszcze śmieszniejszych biorących pod uwagę blondynkę z którą wyszedł na krótki spacer. Te mogłyby doprowadzić go do łez. Miał gdzieś los stojącej za nim dziewczyny. Chciał się z nią zwyczajnie zabawić. W sposób może trochę inny niż mogłoby się to wydawać, ale to wciąż pozostawała zwykła zabawa. Nie potrafiła sięgnąć po nóż by zabić swojego oprawcę, nie była też warta jego uwagi.
Westchnął cicho podnosząc się z ziemi i odebrał swoją własność. Noże błyskawicznie ukrył w kaburze. Przez chwilę przyglądał się blondynce. Nieco zamyślony z nieobecnym spojrzeniem, zastanawiał się co takiego w niej widział. Co go tak w niej zaintrygowało. Zamknął oczy by powstrzymać się od niepotrzebnych komentarzy i zacisnął mocno pięści. Dolną wargę mocno zacisnął pomiędzy zębami, biorąc głęboki oddech przez nozdrza. Cuchnący zapach osób za nim irytował go, ale zdrowy rozsądek nie pozwalał na nic więcej. Świadomość, że wkrótce przybędą tutaj strażnicy, nie pozwalała mu na więcej głupoto, a wręcz przeciwnie nakazywała się błyskawicznie stąd zawijać.
-Szepnij coś komuś, a spotkamy się szybciej niż Ci się wydaje. – zerknął za siebie. Zarówno małą dziewczynkę o różowych niczym kwiaty wiśni włosach jak i pedofila o nie wyjściowej twarzy obdarował ostatnim spojrzeniem. Utwierdzającym ich tylko o słuszności, tych wypowiedzianych z niezwykłym spokojem słów.
-Lepiej uciekaj do domu. – dodał, nieco cieplejszym tonem. Trochę jakby było mu przykro, że wszystko musiało się tak fatalnie skończyć. Nie żałował nieudanej randki, a tego, że blondynka nie potrafiła zabić, że jej silna wola okazała się mocniejsza niż na początku przypuszczał. Nie potrafił jej spojrzeć prosto w twarz. Uniósł głowę w górę i zerknął w chmury, które krążyły nad ich głowami.
Zachichotał cicho pod nosem bez jakiegokolwiek sensownego powodu i mijając dziewczynkę poklepał ją po ramieniu. Zabawa w ckliwe pożgania to nie było coś dla niego. Właściwie to nie czuł tutaj nawet takiej potrzeby. Co prawda dziewczyna mogłaby mieć swoje zdanie w tej sprawie, ale nie wiele go obchodziło. Nie miał zamiaru zmieniać swojego prostego zdania. Zobaczył co chciał zobaczyć i to mu wystarczało. Założył ręce za głowę, bo kaptur w środku dnia mógł wzbudzać zbyt wiele podejrzeń i odszedł gdzieś w kierunku centrum miasta, zostawiając za sobą nic nie wnoszącą do jego życia przygodę.

[z/t]
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: "Park" w centrum osady

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Dzień wolny
Obrazek
[5/15]

#miał być dłuższy ale sam wiesz jak to jest w tym wieku, nie zawsze stanie na wysokości zadania... Się stanie.
0 x
Isei

Re: "Park" w centrum osady

Post autor: Isei »

Stosunek samurajów do korzystania z chakry był tak różny, jak różne są chmury na niebie. Rzeczywiście spora część z osób wyznających "drogę miecza" uznawała wykorzystanie tej dziwnej, wewnętrznej energii w innym celu niż do wzmocnienia ostrza za coś... nieodpowiedniego. Dla niektórych korzystanie z jutsu było niczym przeklinanie w obecności damy - czymś obrzydliwym, nieodpowiednim, haniebnym. Pojawiały się również jednostki, według których techniki ninjutsu to tak samo niskie zagranie jak sypanie piaskiem w oczy. Albo zachodzenie przeciwnika od tyłu, z zaskoczenia. Jak nie trudno się domyślić - Isei był inny. Miał wystarczająco wiele czasu, aby przemyśleć te sprawy i wtedy zrozumiał, że przecież chakra jest czymś naturalnym, czymś co właściwie wyznają. Ciało, umysł i duch. Chakra była produktem tych trzech części, więc korzystanie z niej to żaden wstyd. Inaczej już podchodził do tematu wykorzystania jej. Była wyjątkowo plastyczną energią. Błyskawice, zianie ogniem, bieganie po pionowych powierzchniach, iluzje. Wszystko to było akceptowalne z wyjęciem Genjutsu, o którym słyszał. Tworzenie irracjonalnego strachu, wybujałych obrazów, aby zmusić przeciwnika do zmagania się z nimi podczas, gdy użytkownik może podejść i poderżnąć gardło. Gdzie w tym honor? Gdzie w tym męstwo? Genjutsu dla Iseia było niczym trucizna - broń kobiet, które walczyć nie potrafią. Zbyt słabych, aby stanąć twarzą w twarz i zmierzyć się na umiejętności w walce. Odbiegłem jednak nieco od tematu...
Prosta sztuczka, która pozwalała chodzić po powierzchni wody, a jakże użyteczna. Młodzieniec znalazł się obok dziewczyny szybciej niż się spodziewał. Jego prędkość była również zadowalająca. W końcu w porównaniu ze zwykłym człowiekiem był o niebo prędszy. Tylko czy teraz, kiedy już stał zaraz przy nieznajomej, to czy rzeczywiście chciał znaleźć się tutaj tak szybko? Gdyby rzeczywiście chciała popełnić samobójstwo - jak najbardziej, ale... coś było nie tak. Szare oczy uroczej damy skupiły się na chwilę na nim, by natychmiast przenieść się na sztylet, który trzymała. Jej szybkie zerwanie się sprawiło, że zupełnie zagubiony w relacjach z kobietami Isei myślał, iż ta może chce go zaatakować. Omal nie odsunął się o krok, a wtedy dziewczyna skłoniła się w przeprosinach. Szkarłatne oczy samuraja również otworzyły się szerzej, a jak na niego, to nawet bardzo szeroko. Zazwyczaj twarz młodzieńca nie wyrażała konkretnej ekspresji, a teraz jakby miał wypisane na twarzy kilka słów: zdziwienie, zaskoczenie, niezręczność, zakłopotanie, zagubienie, zawstydzenie. Nie tak jak myślał? Nie chciała się zabić? Jednocześnie z jej rumieńcem, policzki chłopaka również nabrały czerwieńszej barwy. Dotarło do niego, że właśnie się wygłupił. Zrobił to całe zamieszanie z własnego nieporozumienia i zmusił tym nieznajomą do przeprosin. Natychmiast sam się zgiął w pół tak szybko, jakby ogromny głaz spadł mu na barki.
- W-wy-wyba-acz, t-to całe zamie-eszanie to moja wina. Nie-nieporozumienie. - jak zawsze ma spokojny, stonowany głos o miłej barwie, tak teraz niemalże wyrzucał z siebie sylaby, przy których jąkał się z powodu całej gamy emocji, które w nim tkwiły. Nie podnosił się, ale mimo to ujrzał jak dziewczyna próbuje sobie przebić ostrzem dłoń. Był tak zagubiony, że nawet nie zrozumiał początkowo poprzednich słów o nieprawdziwej broni i spodziewał się mokrego dźwięku przebijanego ciała, a usłyszał... klik. Wtedy też wcześniejsza wypowiedź do niego dotarła. Powoli wyprostował się, a jego prawa ręka automatycznie znalazła się na karku, po którym się gładził - taki nawyk jak był speszony. Nerwowo pocierał i wciąż z tym zagubionym wzrokiem wpatrywał się w nieznajomą. Kiedy zapytała nagle jakby zastygł.
- Ja-a, ja myś-ślałem, że panienka chce-e s-się, się z-za... - jego własne jąkanie i zawstydzenie sprawiło, iż wewnętrznie się załamał. Westchnął ciężko, jednocześnie opuszczając wzrok. - Tak, tak myślałem. - powiedział zrezygnowany. Tak jak dziecko przyznające się do jakiegoś błędu. Gdyby tylko wiedział jak to jest być wychowywanym przez rodziców, to pewnie spodziewałby się skarcenia w tym momencie. Tak było, że jedynie czuł pewnego rodzaju upokorzenie. W tym momencie jego myśli były tak pokręcone, że o ile jakkolwiek był inteligentnym młodzieńcem, tak teraz nie potrafił połączyć ze sobą prostych faktów. Co te kobiety z nim robiły. Cała ta sytuacja wydawała mu się dosyć szalona. Zareagował tak gwałtownie, a przecież świadom jest swojego upośledzenia w relacjach z płcią piękną. Teraz miał za swoje.
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: "Park" w centrum osady

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Dzień wolny
Obrazek
[7/15]
0 x
Heiji

Re: "Park" w centrum osady

Post autor: Heiji »

Po dosyć dłuższej chwili Heiji wraz z Natari dotarły do parku znajdującego się w centrum miasta. Miejsce to można było nazwać odrobinę cichym. Być może nie było tutaj tak cicho jak na obrzeżach miasta lub poza nim, ale można by powiedzieć że było tutaj wystarczająco cicho. Tak czy inaczej można było tutaj rozmawiać w spokoju z dowolną personą. Drzewa, krzewy, wąskie uliczki, ławki właśnie taki krajobraz dominował w tym miejscu. Wszystko wskazywało na to że oboje za niedługo się rozejdą... Talk czy inaczej kunoichi była bardzo ciekawa jaki klan reprezentuje jej kumpela. Można by powiedzieć, że miała wielką ochotę zapytać ją jakie posiada umiejętności, ale tego typu pytanie nie były na miejscu ze strony Heiji. Ostatnio gdy zapytała o to gościa od wodnych baniek ten jedynie zażartował, a później chciał się obrazić. Trochę dziwne to było z jego strony, no ale dziewczyna wolała by na niego nigdy więcej nie trafić. W innym przypadku ich spotkanie mogło by nabrać nieco gorszych barw, przedewszystkim dominował by kolor czerwony... Tak czy inaczej Heiji musiała coś powiedzieć.
-To tutaj spotkamy się następnym razem. Pytanie tylko kiedy?-powiedziała spokojnym tonem głosu w kierunku Natari, tym samym czekając na jej odpowiedź.
-Może opowiesz coś o swoich umiejętnościach. Zbieram informacje w celach typowo naukowych... Więc jak będzie?-zapytała. W końcu nie zależało jej na tym aby się pokłócić, albo rozejść w normalny sposób. Dla niej była to raczej kolejna atrakcja podarowana od losu. Prawda? Tak czy inaczej chciała zaczerpnąć nieco więcej informacji o swojej nowej znajomej, w końcu Heiji nie powiedziała niczego czym mogła by urazić albo wejść na ambicje Natari.
-Możemy się wymienić swoją wiedzą... Co ty na to?-zaproponowała dziewczynie na zachętę. W sumie to każdy inny godził by się na tego typu wymianę informacji. W końcu dobry bajer to połowa sukcesu. Prawda?
0 x
Natari

Re: "Park" w centrum osady

Post autor: Natari »

Tak czy siak po niespełna kilku sekundach, dostałam odpowiedzi. Po czym Heiji poszła zapłacić za nasze jedzenie, i udałyśmy się do miejsca następnego spotkania. Po drodze bardzo rozmyślałam, nad dziewczyną. Nie wiedziałam, dlaczego była dla mnie taka miła..... No ale cóż. Zauważyłam że Heiji w przeciwieństwie ode mnie, była tak jak by wygadana. Mnie to nie przeszkadzało. Nawet mi to pasowało, ponieważ ja jestem bardziej słuchaczką niż taką ciągle mówiącą. No ale cóż, drogę przeszłyśmy w ciszy. W tej spokojnej, i błogiej ciszy. Inni na moim miejscu zapewne by nie wytrzymali, i zaczęli coś gadać ale ja taka nie jestem. Po kilku minutach, usłyszałam od kunoichi że już blisko. Lecz gdy przeszłyśmy jeszcze kilka kroków, moim oczom ukazał się park. Drzewa krzewy ławki drużki i więcej. Park był urozmaicony wieloma kolorami. Kwiaty idealnie pasowały do tego wszystkiego. Lecz gdy przeszłyśmy jeszcze pare kroków w głąb parku, usłyszałam od Heiji słowa które mnie troche niepokoiły. Powodem tego było to że moja nowa koleżanka, spytała mi się o moje umiejętności. Ja nie mówiłam od tak wszystko o sobie, na PIERWSZYM spotkaniu. No ale cóż.....
-Chodź, siądziemy może na trawie?
Spytałam się kunoichi, po czym poszłam przed siebie w cień drzew. Siadłam w siadzie skrzyżnym a gdy koleżanka tak samo siądzie obok mnie, zacznę mówić do niej przy tym patrząc jej prosto w oczy.
-.....Niestety ale nie powiem ci wszystkiego o sobie, ponieważ nie znam cię dość dobrze..... Ale możemy poznać się lepiej.
Po tym jak powiedziałam to wzięłam kosmyk trawy i zaczęłam się nim bawić, po czym znów zaczęłam mówić do kunoichi przy tym patrząc jej prosto w oczy.
-To może ja zacznę..... Moim klanem jest Kakuzu. Klan ten wykorzystuje nicie do atakowania, z których składa się moje ciało. No co prawda nie jestem cała z nich, ale po część. Co do bólu też mam tak że nie odczuwam go, w ten sposób co inni. Na przykładzie złamanie nogi, u mnie to tak jak u ciebie palca. I można powiedzieć że w ten sposób, jestem tak jak by "nieśmiertelna"..... A ty?
Powiedziałam niepewnie, do koleżanki. Po część też byłam ciekawa, jakie ona ma umiejętności. A więc czekałam na jej odpowiedz, bawiąc się trawą.....
0 x
Heiji

Re: "Park" w centrum osady

Post autor: Heiji »

Nasza młoda kunoichi zaryzykowała swą propozycją co na jej szczęście wyszło zaskakująco dobrze. Natari nie okazała się być jakąś "kretynką" chroniącą swoich informacji o klanie jak niedawno poznany w Shigashi no Kibu Kin'yu. Prawda? Tak czy inaczej wszystko wskazywało na to że znajomość z dziewczyną może okazać się czymś pozytywnym aniżeli negatywnym. Być może mogły by zostać nawet przyjaciółkami? Kto wie jak się wszystko potoczy. Tak czy inaczej nasza kunoichi była w pełni na wszystko przygotowana i w chwili ryzyka nie zamierzała się wycofać. Bądź co bądź po kilkunastu sekundach koleżanka dziewczyny wypowiedziała kilka ciekawych zdań i to nawet bardzo ciekawych. Opowiedziała co nie co o swoim klanie i być może Heiji uda się wyciągnąć nieco więcej informacji od Natari. Prawda? Tak czy inaczej dziewczyna chciała tego samego w zamian od naszej młodej kunoichi. Bądź co bądź kunoichi mogła co nie co powiedzieć o sobie nowej znajomej. Heiji nic a nic nie traciła mówiąc jej o swoim klanie. Dlaczego? Ponieważ on jedynie wspierał jej umiejętności, od niego nie zależało czy pokona przeciwnika czy nie. Aczkolwiek dzięki niemu mogła podążać po nieco łatwej drodze, na której pomimo spotykanych przeszkód mogła dalej iść przed siebie nie odczuwając najmniejszej szkody na swym ciele. Prawda? To było dosyć wygodne dzięki czemu Heiji nie musiała praktycznie na nic narzekać. Bądź co bądź dziewczyna przez krótką chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią w między czasie siadając na miękkiej trawie dwa metry od Natari będąc zwróconą w jej kierunku. Wszystko mogło by się wydawać w tym momencie zupełnie proste, ale niestety takie nie było.
-...od urodzenia potrafię regenerować swoje ciało.-zaczęła swą wypowiedź od kilku słów, następnie przechodząc do kolejnej wypowiedzi tym razem złożonej z kilku dłuższych zdań.
-To znaczy przy otrzymywanych ranach. Również nie starzeje się, jest to bardzo wygodne zwłaszcza, gdy ma się nieco dłuższe plany na przyszłość...-gdy skończyła mówić wyjęła kunaia z kabury na broń, po czym lekko zraniła się na lewej ręce powodując małe przecięcie. Zaraz po tym Natari mogła ujrzeć jak rana dosłownie natychmiastowo zrasta się nie pozostawiając po sobie nawet najmniejszego śladu na skórze Heiji. Dziewczyna po zaprezentowaniu swoich umiejętności schowała broń do kabury uprzednio ocierając ją o ziemię, z której wyrastała trawa niedaleko dziewczyny.
-Wszystko wskazuje na to, że mamy ze sobą wiele wspólnego...-powiedziała żartobliwym głosem śmiejąc się do Natari.
-Twoje zdolności zapowiadają się bardzo ciekawie, może mogła byś coś zaprezentować tak samo jak ja wcześniej to zrobiłam...-powiedziała sugerując Natari tę samą czynność jaką wcześniej wykonała Heiji. Dziewczyna była poniekąd ciekawa jak to wszystko może się odbywać/wyglądać. W końcu ona sama pokazała jej co nie co. Prawda? Wszystko to nieco zainspirowało dziewczynę i jeżeli wszystko poszło by zgodnie z planem Heiji, to Natari mogła by zostać całkiem ciekawym sprzymierzeńcem zwłaszcza w tak trudnych czasach jak teraz... Tak czy inaczej umiejętności to nie wszystko co mogło by charakteryzować każdego shinobiego czy kunoichi, pozostał jeszcze charakter. Z tego co można było zauważyć to przysposobienie do życia jej nowej koleżanki źle się nie zapowiadało. Teraz już wszystko zależało od czasu i niczego więcej...
0 x
Natari

Re: "Park" w centrum osady

Post autor: Natari »

Po powiedzeniu mojej nowej koleżance o moich umiejętnościach sama nie wierzyłam w to co zrobiłam. Lecz po części miałam takie uczucie, że mogę jej zaufać. A rzadko to się zdarza..... Co ja mówię, jeszcze nikomu tak nie ufałam. Lecz wydaje mi się, że mogę jej powierzyć moje zaufanie. No cóż. Ale nie teraz o tym. Po mojej wypowiedzi zauważyłam że kunoichi zaczyna myśleć, chyba nad tym co powiedzieć. Nie minęła minuta, aż powiedziała pierwsze słowa. To bardzo ciekawe..... Jej umiejętność polegała na, regeneracji swojego ciała. Ciekawe. Po kolejnych wypowiedziach w pewnej chwili ona wyciągnęła kunai, a moja czujność włączyła się automatycznie. Nie byłam dość pewna zamiarów kunoichi, więc wolałam dmuchać na zimno. Lecz po chwili sama się zacięła nim w palec, tworząc niewielką ranę. Nie minęło dużo czasu, a ja zauważyłam jak zacięcie się goi. Gdy zademonstrowała swoje umiejętność, zaproponowała mi bym też swoje pokazała. A więc..... Po chwili ściągnęłam płaszcz z siebie, i odłożyłam na bok. Zrobiłam to by po chwili, odwiązać z lewej ręki białe bandaże. Mojej koleżance ukazały się szwy na całej ręce, poczynając od ramienia a kończąc aż po same koniuszki palców. Nie lubiłam ich pokazywać bardziej je zakrywać, ponieważ wtedy nie czułam się jakimś odmieńcem..... Gdy to zrobiłam popatrzałam się na Heiji, i na jej reakcje. Lecz po chwili oparłam łokciem o kolano, żeby kunoichi mogła widzieć całą rękę.
-Na całym ciele mam szwy. To jest właśnie znak rozpoznawczy, mojego klanu.....
Po wypowiedzi zaczęłam wypuszczać niewielkie ilość nici, ze szwów na lewej ręce.
-To jest troche śmieszne, że niektórzy..... No prawie wszyscy, uważają że każdy z tego klanu jest potworem i odmieńcem. I dlatego nosze bandaże, żeby je zasłonić. Wole żeby nie każdy, wiedział "Czym" jestem.
Powiedziałam wpatrując się, w swą rękę. Po chwili jednak zasłoniłam już normalną rękę, i nałożyłam na siebie swój czarny długi płaszcz.....
0 x
Heiji

Re: "Park" w centrum osady

Post autor: Heiji »

Kunoichi od swej ostatniej wypowiedzi przez cały czas obserwowała oraz przedewszystkim słuchała Natari. Dziewczyna była ciekaw tego co powie jej Kunoichi z klanu Kakuzu. Ta po kilku sekundach zdjęła płaszcz, po czym na jej ciele praktycznie wszędzie znajdowały się bandaże. Widok ten był odrobinę dziwny, ale mina Heiji wogóle się nie zmieniła. Można by powiedzieć, że była nadwyraz poważna. Dziewczyna chciała zachować pełną powagę, aby nie urazić w żaden z możliwych sposobów swoją nową znajomą... Niedługo po zdjęciu płaszcza dziewczyna odwineła do samego ramienia bandaż znajdujący się na swej ręce. Widok jaki ujrzała Heiji na swe własne oczy był wręcz niespotykany. Z drugiej strony tego typu widoki dziewczyna będąc w dzieciństwie pośród innych członków zakonu widywała praktycznie na co dzień. Tak czy inaczej nie w takiej ilości jak dzisiaj. Bądź co bądź dziewczyna wciąż posiadała taką samą minę jak na początku ich "przedstawienia". Kilka sekund później Kunoichi usłyszała kilka słów wypowiedziach przez Natari. "Czyli to jest ich symbol rozpoznawalny..."-pomyślała tym samym nie przerywając obserwacji dziewczyny. Niedługo po tym ujrzała jak Natari z palców zaczynają wychodzić "nici". Wszystko wskazywało na to, że dziewczyna w pełni je kontrolowała. Tak czy inaczej umiejętności jakie zaprezentowała były imponujące dzięki czemu jej osoba ponownie zapunktowała u Heiji.
-To nie prawda...-powiedziała poważnie Heiji, po kilku sekundach dodając kolejne zdania skierowane w stronę Natari.
-Ja cię w ten sposób nie postrzegam. A tak poza tym to nie był twój wybór że się taką urodziłaś. Po prostu taka jesteś i tyle...-po tych słowach nabrała kilka wdechów by móc ponownie przemówić.
-Inni po prostu wam zazdroszczą, ponieważ również chcieli by mieć takie umiejętności jak wy...o tym jedynie mogą pomarzyć o ile się nie mylę. Prawda?-powiedziała tym samym sugerując pod koniec swojej wypowiedzi co nie co... Dziewczyna w pełni rozumiała swą znajomą ona również nie miała łatwo w swoim życiu. Prawda?
0 x
Natari

Re: "Park" w centrum osady

Post autor: Natari »

Gdy odsłoniłam swój płaszcz i bandaże, kunoichi mogła zaobserwować u mnie wychodzące z mojego ciała nici. Nie powiem każdy by był zdziwiony albo zaskoczony, a u niej pełna powaga..... Kolejny plus dla niej, z mojej strony. Ceniłam sobie takich ludzi którzy potrafią zachować powagę, lecz kątem oka w jej oczach chyba zaobserwowałam ciekawość. Gdy wypowiedziałam następne słowa i już zakryłam bandażami moją rękę po czym także i płaszczem, po tym co moja znajoma powiedziała nie powiem zdziwiłam się. Lecz nie dałam po sobie tego poznać. Sama teraz nie wiedziałam, co powiedzieć na to. Spojrzałam na kunoichi, po czym powiedziałam.
-Jednak nie żałuję, że taka jestem. Chociaż umiem się bronić, walczyć a zwłaszcza wykorzystywać swoje umiejętność. To prawda, nie każdy ma możliwość posiadania tych umiejętność. A gdy umie się, nad nimi panować to..... Lecz jedynym minusem dla mnie w tym klanie, jest to że widać te szwy na moim całym ciele..... Wtedy gdy ktoś zna ten klan, od razu wie o moich umiejętnościach.
Powiedziałam cały czas, patrząc się prosto w oczy mojej znajomej. Lecz gdy spojrzałam troche w prawą, ujrzałam zapewne matkę z dzieckiem. Mała dziewczynka miała długie białe włosy, zaplecione w dwa wysokie po bokach warkocze. Na sobie miała jeszcze sukienkę, o kolorze czerwono białym. Co chwile jej twarz, rozjaśniał uśmiech. Matka była ubrana w czarne ciasne spodnie, i ciemno zieloną halkę. Jednak po chwili obie opuściły park, ponownie zostawiając mnie i Heiji sam na sam. Wpatrywałam się w ziemie, i bawiłam koniuszkami trawy czekając na odpowiedz dziewczyny
0 x
Heiji

Re: "Park" w centrum osady

Post autor: Heiji »

Kunoichi siedziała obok swojej nowej koleżanki. Dziewczyna wydawała się być nieco niepewna na swoich umiejętnościach. Z drugiej strony sprawiała swego rodzaju wrażenie, że tak jak by wolała by nie należeć do takiego a nie innego klanu w jakim aktualnie przebywa. Bądź co bądź Heiji widziała spory potencjał w jej osobie, najważniejsze jednak było w tym wszystkim to czy dziewczyna również to widziała.
-Nie powinnaś robić z siebie jakiejś tajemnicy. Jesteś jaka jesteś i moim skromnym zdaniem powinnaś być z tego dumna, a nie przeciwnie... Fajnie by było widzieć cię w akcji, ciekawe jak reprezentują się twoje umiejętności w obliczu śmierci...-powiedziała, po chwili wstając na dwie równe nogi. Być może nasza Kunoichi chciała ją wesprzeć na duchu, pomóc jakoś. Z drugiej strony po co miała by to robić. Prawda? Tak czy inaczej miała szukać ludzi do ekipy, być może za jakiś czas jeżeli Natari będzie w porządku to dziewczyna zada jej właściwe pytanie, ale jak narazie musi omijać ten konkretny temat i tyle... W każdym bądź razie Heiji miała jeszcze coś do powiedzenia.
-Fajnie się gada, ale niestety mnie czas goni...-mówiąc lekko zasugerowała swoje odejście z tegoż miejsca.
-Jeżeli nie masz nic przeciwko temu to ja już uciekam, jak by coś to widzimy się tutaj za dwa dni, bo jutro chyba nie dam rady...-ponownie można było usłyszeć jej głos, niedługo po tym Heiji postanowiła się nieco oddalić by na samym końcu dodać jeszcze kilka słów.
-Będę tutaj po południu, to narazie.-powiedziała, po czym uśmiechnęła się w jej kierunku, niedługo po tym machnęła ręką na znak pożegnania. Dziewczyna nieco polubiła te Natari, w pewnym sensie wydawała się być kimś komu można by nawet powierzyć jakieś tajemnice, chociaż jak na te chwilę to nasza bohaterka musiała bardziej uważać niż zwykle. Prawda?

z/t
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości