Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
Chłopak dążył do zmniejszenia dystansu między nimi, wprawiając młodą kunoichi w zakłopotanie i naruszając jej przestrzeń prywatną, na tyle że mogła poczuć jego przyjemny zapach. W obronie własnej jasnowłosa próbowała odpychać go dłońmi nieco do tyłu, ale miała zbyt mało siły, tak więc utrzymywała jedynie znośną odległość. Widać było, że się z nią drażni. Jak można się tak pastwić nad biednym dziewczęciem?
- Chyba śnisz! N-nie zbliżaj się tak. - starała się przybrać jak najbardziej obojętny ton głosu, chociaż ciężko było powstrzymać delikatne drżenie spowodowane speszeniem panienki. Była zła na siebie za te nieśmiałe reakcje i słabą obronę. Wyszła z wprawy. Gdzie się podziała niezachwiana pewność siebie? Ten rok, choć nie pamiętała go dobrze, musiał coś zmienić. A może to "tamta" Harumi mieszała jej w głowie. Brunet postanowił zaatakować w najsłabszy punkt dziewczyny - ciekawość. Kiedy zmienił ton głosu i przybrał poważniejszą minę, przez chwilę naprawdę myślała, że chce jej powiedzieć coś ważnego. Puściła go i pozwoliła się zbliżyć. Jak mogła być tak naiwna i stracić czujność! Nachylił się, drażniąc ciepłym oddechem jej uszko. I nagle... Słowa chłopaka uderzyły w nią niczym piorun, przeszywając drobniutkie ciałko od czubka głowy do koniuszków stóp. Blada twarzyczka oblała się purpurą - częściowo ze złości, ale także ze wstydu.
- Jesteś trupem. - wycedziła ze złością i bez namysłu chwyciła bruneta za ramiona, by następnie ciężarem swojego ciała przygwoździć go do ziemi i usiąść na nim okrakiem. Złość dodała jej sił, zapomniała o bólu który dotąd zatrzymywał ją przed przywaleniem porządnie młodzieńcowi, który wręcz się o to prosił. Drobne dłonie zacisnęła delikatnie na jego szyi, dając mu jeszcze oddychać. Jeszcze. Nachyliła się nad ofiarą, a kosmyki jasnych włosów opadły na twarz bruneta.
- Jakieś ostatnie słowa? - w jej głosie oraz oczach mógł dostrzec chęć mordu. Na razie wstrzymywała mordercze zapędy, ale wystarczyło jedno złe słowo, by drobne paluszki zacisnęły się w śmiertelnym uścisku. Choć szczerze mówiąc, nawet teraz nie miała wystarczająco siły aby naprawdę zrobić brunetowi jakąkolwiek krzywdę.
- Chyba śnisz! N-nie zbliżaj się tak. - starała się przybrać jak najbardziej obojętny ton głosu, chociaż ciężko było powstrzymać delikatne drżenie spowodowane speszeniem panienki. Była zła na siebie za te nieśmiałe reakcje i słabą obronę. Wyszła z wprawy. Gdzie się podziała niezachwiana pewność siebie? Ten rok, choć nie pamiętała go dobrze, musiał coś zmienić. A może to "tamta" Harumi mieszała jej w głowie. Brunet postanowił zaatakować w najsłabszy punkt dziewczyny - ciekawość. Kiedy zmienił ton głosu i przybrał poważniejszą minę, przez chwilę naprawdę myślała, że chce jej powiedzieć coś ważnego. Puściła go i pozwoliła się zbliżyć. Jak mogła być tak naiwna i stracić czujność! Nachylił się, drażniąc ciepłym oddechem jej uszko. I nagle... Słowa chłopaka uderzyły w nią niczym piorun, przeszywając drobniutkie ciałko od czubka głowy do koniuszków stóp. Blada twarzyczka oblała się purpurą - częściowo ze złości, ale także ze wstydu.
- Jesteś trupem. - wycedziła ze złością i bez namysłu chwyciła bruneta za ramiona, by następnie ciężarem swojego ciała przygwoździć go do ziemi i usiąść na nim okrakiem. Złość dodała jej sił, zapomniała o bólu który dotąd zatrzymywał ją przed przywaleniem porządnie młodzieńcowi, który wręcz się o to prosił. Drobne dłonie zacisnęła delikatnie na jego szyi, dając mu jeszcze oddychać. Jeszcze. Nachyliła się nad ofiarą, a kosmyki jasnych włosów opadły na twarz bruneta.
- Jakieś ostatnie słowa? - w jej głosie oraz oczach mógł dostrzec chęć mordu. Na razie wstrzymywała mordercze zapędy, ale wystarczyło jedno złe słowo, by drobne paluszki zacisnęły się w śmiertelnym uścisku. Choć szczerze mówiąc, nawet teraz nie miała wystarczająco siły aby naprawdę zrobić brunetowi jakąkolwiek krzywdę.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
Dobrze wiedział na co się pisze, posuwając się do tak śmiałego żartu. Może dziewczyna nie była w najlepszym stanie i wypadało ją oszczędzać, ale mimo wszystko brązowowłosy młodzieniec nie mógł odpuścić w swej złośliwości. Droczył się z nią zupełnie tak jak kiedyś, nie przejmując się w ogóle tym, że nie widzieli się rok, a ta straciła pamięć i niedawno zemdlała. Zresztą, nie robił przecież niczego złego! Jego żarty ożywiały osłabioną dziewczynę i sprawiały, że ta zaczynała przypominać przez siebie. To była dokładnie ta sama Haru-chan, którą tak dobrze znał. No a poza tym, w końcu był Ero-Ichim, czyż nie? Skoro miał być tak nazywany, to niech przynajmniej nie bez powodu.
Liczył na burzliwą reakcję z jej strony, ale chyba nie na aż taką. Nie zważając na nic, rzuciła się na niego z całą swoją siłę i obaliła na ziemię. Nie zamierzał się jej opierać, bo nie chciał przecież krzywdzić tej niesfornej, ale słodkiej istotki, a poza tym cała ta sytuacja po prostu go bawiła. Z twarzy nie schodził mu złośliwy, wredny uśmieszek, który pewnie jeszcze bardziej denerwował i prowokował Truskaweczkę. Hortensja zadeklarowała śmiertelne zamiary i już zaczęła przymierzać się do duszenia władcy piasku. Pewnie pozorowała, bo Ichirou nie wierzył, żeby ta faktycznie chciała jego śmierci. Gdyby jednak jakaś głupota wpadła do jej główki, zawsze mógł spróbować ją z siebie zrzucić. Póki co miał jeszcze szansę na zrehabilitowanie się, więc tym razem razem zdecydował się na większą powagę. I szczerość, bo przy tym wyznaniu był faktycznie autentyczny i mówił samą prawdę.
- Stęskniłem się za tobą, Haru-chan - wyznał, spoglądając w jej oczy i uśmiechając się, tym razem już bez złośliwości. Miał nadzieję, że w ten sposób ją udobrucha. To, że przestał ją szukać z różnych powodów nie znaczyło, że zapomniał o niej. Brakowało mu tej rozpieszczonej księżniczki, której droczenie po prostu go bawiło. W ostatnim czasie chyba nie był tak rozbawiony, jak w tej komicznej chwili, kiedy ta czerwona jak burak leżała na nim i chciała udusić.
- To co, buziak na zgodę? - zaproponował po chwili milczenia, żeby przywrócić poprzedni ton ich rozmowy i nie wprowadzać niekomfortowej dla niego atmosfery szczerych i ckliwych wyznań.
Liczył na burzliwą reakcję z jej strony, ale chyba nie na aż taką. Nie zważając na nic, rzuciła się na niego z całą swoją siłę i obaliła na ziemię. Nie zamierzał się jej opierać, bo nie chciał przecież krzywdzić tej niesfornej, ale słodkiej istotki, a poza tym cała ta sytuacja po prostu go bawiła. Z twarzy nie schodził mu złośliwy, wredny uśmieszek, który pewnie jeszcze bardziej denerwował i prowokował Truskaweczkę. Hortensja zadeklarowała śmiertelne zamiary i już zaczęła przymierzać się do duszenia władcy piasku. Pewnie pozorowała, bo Ichirou nie wierzył, żeby ta faktycznie chciała jego śmierci. Gdyby jednak jakaś głupota wpadła do jej główki, zawsze mógł spróbować ją z siebie zrzucić. Póki co miał jeszcze szansę na zrehabilitowanie się, więc tym razem razem zdecydował się na większą powagę. I szczerość, bo przy tym wyznaniu był faktycznie autentyczny i mówił samą prawdę.
- Stęskniłem się za tobą, Haru-chan - wyznał, spoglądając w jej oczy i uśmiechając się, tym razem już bez złośliwości. Miał nadzieję, że w ten sposób ją udobrucha. To, że przestał ją szukać z różnych powodów nie znaczyło, że zapomniał o niej. Brakowało mu tej rozpieszczonej księżniczki, której droczenie po prostu go bawiło. W ostatnim czasie chyba nie był tak rozbawiony, jak w tej komicznej chwili, kiedy ta czerwona jak burak leżała na nim i chciała udusić.
- To co, buziak na zgodę? - zaproponował po chwili milczenia, żeby przywrócić poprzedni ton ich rozmowy i nie wprowadzać niekomfortowej dla niego atmosfery szczerych i ckliwych wyznań.
0 x
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
Słowa bruneta wybiły ją z rytmu. Złość prysnęła niczym bańka mydlana. To tak jakby złościć się na pieska, który po zdemolowaniu salonu, spogląda na właściciela tymi swoimi słodkimi, szczenięcymi oczkami. W tym wypadku zastąpiło je wyznanie i rozbrajający, szczery uśmiech. Jasnowłosa zluźniła uścisk i przeniosła dłonie z szyi na klatkę piersiową chłopaka, jednocześnie wyprostowując się trochę. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Dla niej ich rozstanie było zaledwie kilka dni temu - przerwa roczna była dla niej jedynie dziurą w pamięci. W dodatku zawsze myślała, że Ichirou przebywa z nią tylko dlatego, że musi. Już chciała jakoś dyplomatycznie odpowiedzieć, gdy ten całkowicie zepsuł atmosferę, kolejnym żartem. Gdyby tak tylko zamknąć mu buzię, chłopak byłby całkiem przystojny. Efekt ten niszczył jego złośliwy, zboczony charakterek. Odruchowo chciała znowu uderzyć bruneta, ale stwierdziła, że tym sposobem nic nie zdziała. Ponownie zacznie jej dokuczać i czerpać satysfakcje z reakcji speszonej Harumi. Trzeba było zastosować inne metody. Kąciki jej ust uniosły się delikatnie w mściwym uśmieszku, ale szybko zdławiła ten odruch i przybrała poważną minę. Pochyliła się nad uszkiem chłopaka, drażniąc go ciepłym oddechem.
- A co jeśli kiedyś wezmę Twoje słowa na poważnie? Hmmm? - zapytała szeptem, choć było to pytanie raczej czysto retoryczne. Dłoń dziewczyny zmyslowo zjechała po torsie w dół. Ichirou ciągle ją prowokował i chciała się na nim zemścić. Znała mnóstwo sposobów, zagrywek jakich używała na obcych jej mężczyznach, żeby ich chwilowo zauroczyć i podniecić. Ale z jakiegoś powodu nie potrafiła wykorzystać ich na brunecie. Delikatne paluszki dotarły już do granicy spodni, gdy w ostatniej chwili się wycofały. Nie mogła tego zrobić. Pozostawało udawać, że właśnie taki miała zamiar. Podniosła się z chłopaka i usiadła obok na posłaniu.
- Choć ktoś tak pospolity i zboczony nie jest mnie wart.- stwierdziła dumnie, przeczesując dłonią włosy. W końcu była taka piękna i cudna, ot co! I wręcz nie mogła znieść, że Ichirou jest w jej towarzystwie taki pewny siebie i uważa, że wszystko mu wolno. Co więcej dręcząca była myśl, że ona mu na to pozwala. W tym natłoku myśli i emocji, nie zauważyła nawet że i ona całkiem dobrze się bawi w towarzystwie chłopaka. Ich relacja odbiegała znacząco od sztucznych uśmiechów, wyuczonych formułek i uprzejmości - innymi słowy wszystkiego czego uczono ją od dziecka.
- A co jeśli kiedyś wezmę Twoje słowa na poważnie? Hmmm? - zapytała szeptem, choć było to pytanie raczej czysto retoryczne. Dłoń dziewczyny zmyslowo zjechała po torsie w dół. Ichirou ciągle ją prowokował i chciała się na nim zemścić. Znała mnóstwo sposobów, zagrywek jakich używała na obcych jej mężczyznach, żeby ich chwilowo zauroczyć i podniecić. Ale z jakiegoś powodu nie potrafiła wykorzystać ich na brunecie. Delikatne paluszki dotarły już do granicy spodni, gdy w ostatniej chwili się wycofały. Nie mogła tego zrobić. Pozostawało udawać, że właśnie taki miała zamiar. Podniosła się z chłopaka i usiadła obok na posłaniu.
- Choć ktoś tak pospolity i zboczony nie jest mnie wart.- stwierdziła dumnie, przeczesując dłonią włosy. W końcu była taka piękna i cudna, ot co! I wręcz nie mogła znieść, że Ichirou jest w jej towarzystwie taki pewny siebie i uważa, że wszystko mu wolno. Co więcej dręcząca była myśl, że ona mu na to pozwala. W tym natłoku myśli i emocji, nie zauważyła nawet że i ona całkiem dobrze się bawi w towarzystwie chłopaka. Ich relacja odbiegała znacząco od sztucznych uśmiechów, wyuczonych formułek i uprzejmości - innymi słowy wszystkiego czego uczono ją od dziecka.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
Bursztynowe oczy czujnie rejestrowały reakcje Harumi, a ich właściciel w milczeniu oczekiwał na jakąś odpowiedź. Wcześniejsze wyznanie podziałało zgodnie z planem, bo uścisk na jego szyi został zwolniony. Teraz dłonie dziewczyny był wsparte na jego torsie, co znacznie bardziej mu odpowiadało. Nawet po rzuceniu kolejnego żartu Truskaweczka nie zachowała się gwałtownie. Nie rzuciła żadnej riposty ani też nie próbowała uderzeń. Zamiast tego, zachowała się znacznie inaczej niż do tej pory, bo wykazała się niemałą subtelnością. Huhu, chyba jednak zasłużył na buziaka, a może i na coś więcej! Dłoń Hortensji wędrowała niżej i niżej, ale finalnie nie dotarła tam, gdzie młodzieniec mógłby sobie życzyć. Zabawa bowiem zakończyła się zanim tak na dobrą sprawę się zaczęła. Akurat wtedy, gdy u Ichiego rodziła się już chęć na igraszki. Nic z tego, bo panienka podniosła się i usiadła na łóżku. Pfff, dobre sobie. To była z jej strony tylko gra, która miała zagrać na mu na sobie. Trzeba przyznać, że nawet się to jej udało. Cóż, oboje byli siebie warci.
- No jasne. Cudowna księżniczka zasługuje na księcia z bajki, szlachetnego i dobroczynnego jak ten cały twój Hikari. W takim razie zaczynam mieć wątpliwości co do sensu mojego pobytu tutaj. Może powinienem stąd odejść, skoro jestem zwykłym, mało wartym zboczeńcem? - odpowiedział, z niezadowoleniem podnosząc się z ziemi. Trochę go obruszyło to, że nazwała go pospolitym. Zboczeńcem może być, ale kimś zwyczajnym? Phi. Takich rozpuszczonym panienek jak ona było od groma! Przez chwilę jeszcze eksponował grymasem twarzy swoje oburzenie, ale zaraz po tym westchnął.
- No dobra, Ślicznotko, mogła byś teraz powiedzieć mi, czy cokolwiek pamiętasz od czasu, kiedy zniknęłaś? Ostatni raz widzieliśmy się w Ryzuaku, a potem chyba wymknęłaś się z mieszkania i rozpłynęłaś się w powietrzu. Dopiero po tylu miesiącach spotkałem cię tutaj, zupełnie z przypadku... - Prócz droczenia się można było wreszcie poruszyć dość istotny temat, bo przecież oprócz przekomarzania się zdążył dowiedzieć się tylko tyle, że jej pamięć częściowo wróciła. Tylko co się z nią działo przez tyle czasu? Wykrzesał więc z siebie te niewielkie pokłady powagi i usiadł obok niej, na ten moment ograniczając wszelkie mniej lub bardziej złośliwe docinki.
- No jasne. Cudowna księżniczka zasługuje na księcia z bajki, szlachetnego i dobroczynnego jak ten cały twój Hikari. W takim razie zaczynam mieć wątpliwości co do sensu mojego pobytu tutaj. Może powinienem stąd odejść, skoro jestem zwykłym, mało wartym zboczeńcem? - odpowiedział, z niezadowoleniem podnosząc się z ziemi. Trochę go obruszyło to, że nazwała go pospolitym. Zboczeńcem może być, ale kimś zwyczajnym? Phi. Takich rozpuszczonym panienek jak ona było od groma! Przez chwilę jeszcze eksponował grymasem twarzy swoje oburzenie, ale zaraz po tym westchnął.
- No dobra, Ślicznotko, mogła byś teraz powiedzieć mi, czy cokolwiek pamiętasz od czasu, kiedy zniknęłaś? Ostatni raz widzieliśmy się w Ryzuaku, a potem chyba wymknęłaś się z mieszkania i rozpłynęłaś się w powietrzu. Dopiero po tylu miesiącach spotkałem cię tutaj, zupełnie z przypadku... - Prócz droczenia się można było wreszcie poruszyć dość istotny temat, bo przecież oprócz przekomarzania się zdążył dowiedzieć się tylko tyle, że jej pamięć częściowo wróciła. Tylko co się z nią działo przez tyle czasu? Wykrzesał więc z siebie te niewielkie pokłady powagi i usiadł obok niej, na ten moment ograniczając wszelkie mniej lub bardziej złośliwe docinki.
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
~ Ojciec ~
Przez pewien moment gdy ojciec się zbliżał chłopak poczuł ukucie w sercu. Wielka rozpacz zalała go od środka, której po sobie na zewnątrz nie pokazywał. Wyglądał z pewnością na zmęczonego, a także obojętnego. Pustka wisiała w jego oczach, podczas gdy całe wnętrze w nim buzowało. Wcześniej poradził sobie z tym, że został porzucony i zostawiony na pastwę losu przez rodziców, ale większość z tego była, ponieważ nie miał innego wyjścia. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, a jak się nie ma nic... Zaczyna lubić się pustkę, która zjada wszystkie emocje posiadane przez człowieka i zostawia same ciało z zasadami przyjętymi z dawniej. Tak przynajmniej było w jego przypadku, kiedy wspomnienia pełne kolorów jak pójście z ojcem nad jezioro i pierwsze poznanie Yuuhi i jej ojca zamieniło się w odcień szarości. Straciło swoje znaczenie, a teraz? Dlaczego kolory powracają, serce bije tak szybko? W środku nienawidził swojego ojca i matki za to co zrobili opuszczając go, ale kochał ich, ponieważ innych rodziców nie posiadał. To oni go wychowywali gdy sam nie byłby w stanie przetrwać. Doceniał wszystkie dobre momenty gdzieś w wnętrzu, ale pamiętał też wszystkie złe. To takie dziwne odczuwać względem jednej osoby dwa skrajne uczucia tym bardziej jak do niedawna jednego z nich się całkowicie nie pamiętało. Nienawiść zdarzała mu się objawiać, chociaż w o wiele mniejszym wydaniu niż teraz. Dla niego ta rozmowa to była walką jego samego w środku, które uczucie jest mocniejsze. I jedno jest pewne cokolwiek się stanie to z pewnością odbije się na chłopaku, którego obecnie znamy, ale zanim do tego dojdzie będzie musiał jeszcze więcej rzeczy przemyśleć. Słowa ojca wybiły zaskoczonego chłopaka z rozmyśleń, który dopiero teraz zobaczył mgłę wokół nich. Wiedział, że to musi być jego technika.
- Ja z kolei nigdy więcej Ciebie zobaczyć już nie spodziewałem się ojcze. Mam tyle pytań, porzuciłeś mnie z matką i więcej się nie pojawiłeś...
Jego głos wraz z każdym kolejnym słowem się ściszał, a głowa delikatnie opadała w dół unikając kontaktu wzrokowego.
- Ja z kolei nigdy więcej Ciebie zobaczyć już nie spodziewałem się ojcze. Mam tyle pytań, porzuciłeś mnie z matką i więcej się nie pojawiłeś...
Jego głos wraz z każdym kolejnym słowem się ściszał, a głowa delikatnie opadała w dół unikając kontaktu wzrokowego.
0 x
Cause i'm the real fire.
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
Jasnowłosa chciała sprytnie wymigać się z wcześniejszych czynów, co niestety udało jej się aż nadto. Może przesadziła nazywając młodzieńca "pospolitym"? W rzeczywistości wcale tak nie uważała, ale wyglądało na to, iż trochę uraziła go tymi słowami. Cóż, przynajmniej przestał dokuczać panience co z pewnością można było uznać za sukces. Nie miała zwyczaju wycofywać się z wypowiedzianych wcześniej słów lub uniżać się do przepraszania, toteż postanowiła zamienić sytuację w żart.
- Czyżbyś był zazdrosny o Hikariego? - uśmiechnęła się prowokująco. Samo wspomnienie o tym kruczowłosym chłopaku wywoływało dość sprzeczne emocję. Gdyby poznali się w innych okolicznościach ich relacja potoczyłaby się zupełnie inaczej. Obecna, prawdziwa panienka Ajisai nie zaufałaby wcale takiemu altruiście, ich filozofie życiowe znacząco się różniły. Byli wręcz jak ogień i woda. Z drugiej strony to właśnie ta łagodna natura chłopaka, ukształtowała "tamtą" Harumi, która teraz chcąc nie chcąc była częścią jasnowłosej.
Kiedy już sobie pożartowali i podogryzali, nadszedł czas na obgadanie spraw bieżących. Nawet Hortensja przybrała poważniejszy wyraz twarzy. Przez chwile milczała, próbując skupić się na odtworzeniu wydarzeń, które jeszcze pamiętała, ale..
- Niezbyt. Odzyskałam część wspomnień tylko związanych z Tobą lub z tym o czym mi przypomniałeś. Pamiętam jedynie, że chciałam wyjść się zabawić i pozwiedzać miasto. Nie miałam zamiaru uciekać czy znikać na taki okres czasu. Nie jestem na tyle głupia. Mimo wszystko jesteś mi potrzebny. - ostatnie zdanie wymówiła nieco ciszej, odwracając wzrok w bok. Była to dość nieprzyjemna prawda, godząca w dumę jasnowłosej. Nawet ona wiedziała, że jest dość słaba - nigdy nie uważała się za prawdziwą kunoichi, która potraf nie wiadomo co, ot umiała czasem się obronić. Oczywiście w starciu z prawdziwymi shinobi nie miałaby szans. Jako córka bogatego kupca była kuszącym celem dla porywaczy i tylko dlatego nie wykłócała się, gdy ojciec kazał jej podróżować z ochroniarzem. Zmieniając temat - było coś o co także jasnowłosa chciała zapytać chłopaka. Spojrzała na niego ponownie, uważnie przyglądając się jego ruchom. Najmniejszy gest mógł świadczyć o próbie wymigania się od odpowiedzi lub kłamstwie.
- Przypadkiem tu zaszedłeś? Zaintrygowało mnie to od początku, ale nie miałam okazji spytać. Co tak właściwie sprowadziło Cię do wioski klanowej? To raczej nie jest stały punkt odwiedzin podróżników, ani specjalnie miłe miejsce. Skoro mnie nie szukałeś, to jakie licho Cię do tego zmusiło? - spytała całkiem poważnie. Niezbyt znała się na tych klanowych bredniach, ale wiedziała że prawdziwi shinobi czystej krwi są dość wrażliwi na punkcie swoich korzeni. Zbierają się w pojedynczych wioskach, odcinając się od reszty świata, tocząc konflikty z innymi klanami. Nawet ona - bezklanowiec normalnie nie zbliżyłaby się do takiego miejsca, a co dopiero Ichirou który był z Sabaku czy jakoś tak.
- Czyżbyś był zazdrosny o Hikariego? - uśmiechnęła się prowokująco. Samo wspomnienie o tym kruczowłosym chłopaku wywoływało dość sprzeczne emocję. Gdyby poznali się w innych okolicznościach ich relacja potoczyłaby się zupełnie inaczej. Obecna, prawdziwa panienka Ajisai nie zaufałaby wcale takiemu altruiście, ich filozofie życiowe znacząco się różniły. Byli wręcz jak ogień i woda. Z drugiej strony to właśnie ta łagodna natura chłopaka, ukształtowała "tamtą" Harumi, która teraz chcąc nie chcąc była częścią jasnowłosej.
Kiedy już sobie pożartowali i podogryzali, nadszedł czas na obgadanie spraw bieżących. Nawet Hortensja przybrała poważniejszy wyraz twarzy. Przez chwile milczała, próbując skupić się na odtworzeniu wydarzeń, które jeszcze pamiętała, ale..
- Niezbyt. Odzyskałam część wspomnień tylko związanych z Tobą lub z tym o czym mi przypomniałeś. Pamiętam jedynie, że chciałam wyjść się zabawić i pozwiedzać miasto. Nie miałam zamiaru uciekać czy znikać na taki okres czasu. Nie jestem na tyle głupia. Mimo wszystko jesteś mi potrzebny. - ostatnie zdanie wymówiła nieco ciszej, odwracając wzrok w bok. Była to dość nieprzyjemna prawda, godząca w dumę jasnowłosej. Nawet ona wiedziała, że jest dość słaba - nigdy nie uważała się za prawdziwą kunoichi, która potraf nie wiadomo co, ot umiała czasem się obronić. Oczywiście w starciu z prawdziwymi shinobi nie miałaby szans. Jako córka bogatego kupca była kuszącym celem dla porywaczy i tylko dlatego nie wykłócała się, gdy ojciec kazał jej podróżować z ochroniarzem. Zmieniając temat - było coś o co także jasnowłosa chciała zapytać chłopaka. Spojrzała na niego ponownie, uważnie przyglądając się jego ruchom. Najmniejszy gest mógł świadczyć o próbie wymigania się od odpowiedzi lub kłamstwie.
- Przypadkiem tu zaszedłeś? Zaintrygowało mnie to od początku, ale nie miałam okazji spytać. Co tak właściwie sprowadziło Cię do wioski klanowej? To raczej nie jest stały punkt odwiedzin podróżników, ani specjalnie miłe miejsce. Skoro mnie nie szukałeś, to jakie licho Cię do tego zmusiło? - spytała całkiem poważnie. Niezbyt znała się na tych klanowych bredniach, ale wiedziała że prawdziwi shinobi czystej krwi są dość wrażliwi na punkcie swoich korzeni. Zbierają się w pojedynczych wioskach, odcinając się od reszty świata, tocząc konflikty z innymi klanami. Nawet ona - bezklanowiec normalnie nie zbliżyłaby się do takiego miejsca, a co dopiero Ichirou który był z Sabaku czy jakoś tak.
0 x
- Rokuramen Sennin
- Support
- Posty: 1033
- Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
- Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
~ Ojciec ~
Kiedy tylko ojciec zaczął ponownie mówić podniósł wzrok przebudzony z rozmyśleń i chłonął każde jego słowo, nawet jeżeli nie były one tym czego się spodziewał. Wiadome było, że ta rozmowa wpłynie na chłopaka, ale jeszcze nie było wiadome jak bardzo. Możliwości były nieskończone, ale wraz z kolejnymi słowami ojca formowało się też w chłopaku przekonanie, że on jest tylko narzędziem. Cała przeszłość odzyskująca kolory roztrzaskała się i rozbiła na kawałki zostawiając chłopaka w rozsypce wewnętrznej. Z zewnątrz stał z ponownie pochyloną głową w dół, patrząc bez emocji jakkolwiek w ziemię (Dobrym pomocnym zdjęciem będzie to z sygnatury jak teraz wyglądał). Chłonął słowa niczym gąbka spragniony ich, spragniony jakiejkolwiek relacji z rodzicami, a jednocześnie... Wszystko to stało się niczym wartościowym. Człowiek, który przed nim stał stawał się dla niego coraz bardziej obojętny. Nawet to, że poznał Yuuhi uznał za swego rodzaju ich misję. Ciekawe czy ona też się z nim spotyka, bo to jej misja, czy tylko ich. Czuł się samotny, jeszcze bardziej niż kiedykolwiek, z każdej strony otoczony przez osoby, dla których jest tylko... Marionetką,
W tym wszystkim potrafiło pojawić się światło na chwilę, kiedy ojciec zawiesił głos i zaczął opowiadać o ich emocjach. Wraz z nimi powróciły i jego pozytywne odczucia i dawały one chociaż cień szansy na to, że to wszystko to nie było sztuczne udawanie, to co się wydarzyło między nimi to mogła być jednak prawda, tylko, że... Ich słowa i uczucia w świetle czynów dla chłopaka bladły. Jak i cały świat dookoła. Ta chwila w której ojciec przyznał się do wszystkiego i jego reakcje w trakcie tego... To właśnie pozwoliło mu jednak nie zapaść się całkowicie w otchłani smutku, a przed tym zamknąć swoje emocje całkowicie. Zderzenie dwóch sprzecznych emocji zjadających się jednocześnie w wnętrzu, rozrywające je na kawałki. Tuż przed tym poleciała jedna łza mu z oka, prawdopodobnie ostatnia w życiu, bo z niektórych stanów już nigdy nie da się powrócić. Stać się tą marionetką, której wszyscy oczekiwali i wypełnić swoją misję, przecież do tego był stworzony prawda? Ktoś taki jak on nie ma prawa chcieć czegoś więcej, to nie jest jego przeznaczenie. Nie dane mu jest odczuwać emocje, nie dane jest mu cokolwiek więcej niżeli życie jako skorupa i postanowił to przyjąć do siebie, nie. On już dawno był taką skorupą, która dotychczas miała luki. Przestał czuć cokolwiek niczym za sprawą jakiejś techniki. Spoglądał jak ojciec podchodzi do jednej z skrzyń ściany budynku i siada na jednej z nich, a następnie prosi o wybaczenie. Większość teraz by zbluzgała takiego człowieka, nie dała mu więcej nigdy nic powiedzieć i kazała się stąd wynosić, ale nie Hikari. On teraz miał zadanie, które miał przypieczętowane wraz z swoim urodzeniem i aby urwać się od wszystkiego musiał wpierw je wykonać. Bez tego wszystko będzie niczym i nie chodzi mu o jego nic nie warte teraz życie. Chodzi o poświecenie jego rodziców. Podszedł do ojca i położył mu dłoń na ramieniu następnie mówiąc z malutką jeszcze pozostałością smutku w środku:
- Wstań. Nie potrafię wam wybaczyć, nie potrafię was zrozumieć, ale nie potrafię też na was być zły. Zrobiliście co musieliście, a jak się spodziewam teraz ja mam wykonać swoje zadanie tak?
W tym wszystkim potrafiło pojawić się światło na chwilę, kiedy ojciec zawiesił głos i zaczął opowiadać o ich emocjach. Wraz z nimi powróciły i jego pozytywne odczucia i dawały one chociaż cień szansy na to, że to wszystko to nie było sztuczne udawanie, to co się wydarzyło między nimi to mogła być jednak prawda, tylko, że... Ich słowa i uczucia w świetle czynów dla chłopaka bladły. Jak i cały świat dookoła. Ta chwila w której ojciec przyznał się do wszystkiego i jego reakcje w trakcie tego... To właśnie pozwoliło mu jednak nie zapaść się całkowicie w otchłani smutku, a przed tym zamknąć swoje emocje całkowicie. Zderzenie dwóch sprzecznych emocji zjadających się jednocześnie w wnętrzu, rozrywające je na kawałki. Tuż przed tym poleciała jedna łza mu z oka, prawdopodobnie ostatnia w życiu, bo z niektórych stanów już nigdy nie da się powrócić. Stać się tą marionetką, której wszyscy oczekiwali i wypełnić swoją misję, przecież do tego był stworzony prawda? Ktoś taki jak on nie ma prawa chcieć czegoś więcej, to nie jest jego przeznaczenie. Nie dane mu jest odczuwać emocje, nie dane jest mu cokolwiek więcej niżeli życie jako skorupa i postanowił to przyjąć do siebie, nie. On już dawno był taką skorupą, która dotychczas miała luki. Przestał czuć cokolwiek niczym za sprawą jakiejś techniki. Spoglądał jak ojciec podchodzi do jednej z skrzyń ściany budynku i siada na jednej z nich, a następnie prosi o wybaczenie. Większość teraz by zbluzgała takiego człowieka, nie dała mu więcej nigdy nic powiedzieć i kazała się stąd wynosić, ale nie Hikari. On teraz miał zadanie, które miał przypieczętowane wraz z swoim urodzeniem i aby urwać się od wszystkiego musiał wpierw je wykonać. Bez tego wszystko będzie niczym i nie chodzi mu o jego nic nie warte teraz życie. Chodzi o poświecenie jego rodziców. Podszedł do ojca i położył mu dłoń na ramieniu następnie mówiąc z malutką jeszcze pozostałością smutku w środku:
- Wstań. Nie potrafię wam wybaczyć, nie potrafię was zrozumieć, ale nie potrafię też na was być zły. Zrobiliście co musieliście, a jak się spodziewam teraz ja mam wykonać swoje zadanie tak?
0 x
Cause i'm the real fire.
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
- Pfff, chyba żartujesz. On nie ma nawet startu do mnie - stwierdził z dość przejaskrawionym oburzeniem. To jasne, że nigdy nie przyznałby się do zazdrości, ale gdyby tak się zastanowić, to w słowach dziewczyny mógł być okruch prawdy. Nie podobało mu się jej wcześniejsze zachowanie, utrzymywanie dystansu i zaufanie, jakim darzyła Hikariego. Oczywiście wynikało to z amnezji, ale Ichirou nie był typem człowieka, do którego zawsze trafiały rozsądne argumenty.
Potem atmosfera żartów i przekomarzań opadła, a podjęty został poważny temat. Oboje się uspokoili, a Asahi wysłuchał to, co miała do opowiedzenia Truskaweczka. Niestety jego wiedza nie została poszerzona o wiele faktów, bo brzoskwiniowlosa miała ewidentną lukę w pamięci, która zaczynała się w momencie jej zniknięcia. Na wiele pytań wciąż nie było odpowiedzi, a przyczyny jej zniknięcia nie był i możliwe, że nie zostaną wyjaśnione. Może to i dobrze? Młodzieniec mógł sobie wyobrażać najróżniejsze scenariusze i przy większości z nich było lepiej, żeby dziewczyna ich nie pamiętała. Sam dobrze wiedział, jak niektóre wydarzenia mogą wyniszczać od środka i przywoływać skrajnie negatywne emocje.
- No trudno. Najważniejsze, że jesteś cała, Haru-chaaan. Tyle czasu nie wiedziałem, co się z tobą dzieje i zaczynałem rozważać nawet te gorsze opcje... - Ciężko mu było się trochę tłumaczyć z tego, że jej nie szukał. Ale jak miał szukać, skoro nie było po niej śladu? Próbował, ale nic to nie dawało. Miał też inne sprawy na głowie, które go później pochłonęły. Czasem w duchu mówił sobie, że Hortensja zapewne wróciła do swojego ojca, ale nie zdobył się taką śmiałość, by osobiście to sprawdzić. Może po części obawiał się ewentualnych konsekwencji, jakie mógłby ponieść ze strony jej ojca, ale gdyby się w to bardziej zagłębić, to obawiał się, że nie zastanie brzoskwiniowłosej w domu i będzie już stuprocentowo pewne, że stało się jej coś złego. Najwyraźniej wolał żyć w kłamstwie niż w brutalnej prawdzie.
Potem zapytała go o powód jego wizyty w tym miejscu, co pośrednio zahaczało o burzliwe sprawy, które miały już miejsce na Wydmach jakiś czas temu, ale wciąż wiązały się z silnymi emocjami. Wspomnienia były wciąż świeże, a wiele tragicznych scen mógł odtworzyć w głowie, jakby odbyły się one dopiero wczoraj. Układając se myśli do udzielenia odpowiedzi, Ichirou nieco się zgarbił i zacisnął pięści. Może nie emanował teraz wielką złością, ale widać, że sprawy, o których mówi, nie są mu obojętne.
- Jestem w trakcie podróży, a ta wioska to jeden z jej przystanków. Opuściłem rodzinne strony w poszukiwaniu sojuszników, wsparcia, możliwości... czegokolwiek. Jestem w fatalnej sytuacji. Znaczy się, mój szczep jest. Ostatnio na Samotnych Wydmach doszło do... mocnych wydarzeń. Wszystko się popieprzyło, ale nie będę cię obciążał tymi sprawami. Lepiej dla ciebie, żebyś trzymała się od nich z dala. Wkrótce będę uczestniczył w wojnie i nie chcę mieć przy boku osób, za którym musiałbym spoglądać przez ramię. Nie mogę sobie pozwolić na martwienie się o innych, muszę mieć czysty umysł - wyjaśnił poważnym i odrobinę bardziej dosadnym niż dotychczas tonem. Nie chciał angażować Truskaweczki w sprawy swojego klanu, nie mówiąc już w ogóle o chęci ściągnięcia jej w swe strony. Był zdeterminowany i żądny odwetu. Wiedział, że nie może pozwolić sobie nawet na najdrobniejsze rzeczy, które odwodziłby jego myśli od dopięcia upragnionego celu.
Potem atmosfera żartów i przekomarzań opadła, a podjęty został poważny temat. Oboje się uspokoili, a Asahi wysłuchał to, co miała do opowiedzenia Truskaweczka. Niestety jego wiedza nie została poszerzona o wiele faktów, bo brzoskwiniowlosa miała ewidentną lukę w pamięci, która zaczynała się w momencie jej zniknięcia. Na wiele pytań wciąż nie było odpowiedzi, a przyczyny jej zniknięcia nie był i możliwe, że nie zostaną wyjaśnione. Może to i dobrze? Młodzieniec mógł sobie wyobrażać najróżniejsze scenariusze i przy większości z nich było lepiej, żeby dziewczyna ich nie pamiętała. Sam dobrze wiedział, jak niektóre wydarzenia mogą wyniszczać od środka i przywoływać skrajnie negatywne emocje.
- No trudno. Najważniejsze, że jesteś cała, Haru-chaaan. Tyle czasu nie wiedziałem, co się z tobą dzieje i zaczynałem rozważać nawet te gorsze opcje... - Ciężko mu było się trochę tłumaczyć z tego, że jej nie szukał. Ale jak miał szukać, skoro nie było po niej śladu? Próbował, ale nic to nie dawało. Miał też inne sprawy na głowie, które go później pochłonęły. Czasem w duchu mówił sobie, że Hortensja zapewne wróciła do swojego ojca, ale nie zdobył się taką śmiałość, by osobiście to sprawdzić. Może po części obawiał się ewentualnych konsekwencji, jakie mógłby ponieść ze strony jej ojca, ale gdyby się w to bardziej zagłębić, to obawiał się, że nie zastanie brzoskwiniowłosej w domu i będzie już stuprocentowo pewne, że stało się jej coś złego. Najwyraźniej wolał żyć w kłamstwie niż w brutalnej prawdzie.
Potem zapytała go o powód jego wizyty w tym miejscu, co pośrednio zahaczało o burzliwe sprawy, które miały już miejsce na Wydmach jakiś czas temu, ale wciąż wiązały się z silnymi emocjami. Wspomnienia były wciąż świeże, a wiele tragicznych scen mógł odtworzyć w głowie, jakby odbyły się one dopiero wczoraj. Układając se myśli do udzielenia odpowiedzi, Ichirou nieco się zgarbił i zacisnął pięści. Może nie emanował teraz wielką złością, ale widać, że sprawy, o których mówi, nie są mu obojętne.
- Jestem w trakcie podróży, a ta wioska to jeden z jej przystanków. Opuściłem rodzinne strony w poszukiwaniu sojuszników, wsparcia, możliwości... czegokolwiek. Jestem w fatalnej sytuacji. Znaczy się, mój szczep jest. Ostatnio na Samotnych Wydmach doszło do... mocnych wydarzeń. Wszystko się popieprzyło, ale nie będę cię obciążał tymi sprawami. Lepiej dla ciebie, żebyś trzymała się od nich z dala. Wkrótce będę uczestniczył w wojnie i nie chcę mieć przy boku osób, za którym musiałbym spoglądać przez ramię. Nie mogę sobie pozwolić na martwienie się o innych, muszę mieć czysty umysł - wyjaśnił poważnym i odrobinę bardziej dosadnym niż dotychczas tonem. Nie chciał angażować Truskaweczki w sprawy swojego klanu, nie mówiąc już w ogóle o chęci ściągnięcia jej w swe strony. Był zdeterminowany i żądny odwetu. Wiedział, że nie może pozwolić sobie nawet na najdrobniejsze rzeczy, które odwodziłby jego myśli od dopięcia upragnionego celu.
0 x
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
W wypowiedzi bruneta wyczuła pewnego rodzaju troskę, choć myśl że mógłby się o nią martwić nie docierał do jej świadomości. Zresztą skoro przejmował się zniknięciem panienki - czemu jej nie szukał? Miała o niego o to żal, choć nie trzymała urazy - w końcu postąpiłaby tak samo. Mógł chociaż skłamać, że próbował prowadzić jakieś poszukiwania.
Ichirou przybrał niezwykle poważną postawę. Jeszcze nigdy nie widziała u niego takiego wyrazu twarzy. - Teraz wygląda całkiem przystojnie - przeszło przez myśl dziewczynie. Nie spodziewała się jednakże tego typu wypowiedzi. Prawdopodobnie wiele rzeczy zrozumiała całkiem na opak. Klanowe sprawy były jej zupełnie obce i nie potrafiła zrozumieć dlaczego złotooki tak bardzo się nimi przejmował. Martwienie się o nią? Spochmurniała. No tak w końcu była jedynie słabą panienką, która nie potrafiła się nawet obronić. W takiej sytuacji była dla niego bezużyteczna. Ba! Jedynie mu zawadzała. Jeszcze niedawno mówił, że stęsknił się za nią, "dobrze że jesteś cała". A więc były to tylko puste słowa? Czuła jak zbiera się w niej fala złości. Powinna ugryźć się w język, przemyśleć jak zareagować, podejść do tego z dystansem. Tymczasem postąpiła zupełnie inaczej.
- Nie możesz! - odpowiedziała niemal natychmiast. - Nie pozwalam. Jesteś moim ochroniarzem. Twoim obowiązkiem jest mnie chronić, a nie bawić się w jakieś bezsensowne wojny! Myślałam, że jesteś ponad to, że nie obchodzą Cię te klanowe brednie. - mówiła co jej ślina przyniosła na język. Zachowała się niezwykle dziecinnie, nie biorąc pod uwagę uczuć bruneta. Nie to, żeby po przemyśleniu sytuacji byłaby bardziej empatyczna. Po prostu znalazłaby jakieś lepsze argumenty by powstrzymać chłopaka przed lekkomyślnymi działaniami. Oczyma wyobraźni zobaczyła twarz matki. Ona także bawiła się w ninja, wykonując jakieś bezsensowne misje. I jak się to skończyło? Zginęła. Za co? Za honor? Pieniądze? Uciecha zleceniodawcy? Zagryzła wargę, próbując bólem fizycznym opanować natłok myśli. Czyżby martwiła się o bruneta? Wstała z posłania, nie patrząc w oczy chłopakowi.
- A zresztą rób jak chcesz. Skoro chcesz zginąć, droga wolna. Poradzę sobie bez Ciebie. - powiedziała dumnie, odwracając obrażona twarz w drugą stronę. Dlaczego nie potrafiła być z nim szczera? Dlaczego nie mogła po prostu powiedzieć "Martwię się. Nie chce żebyś ryzykował życiem. Nie zostawiaj mnie"? Być może dlatego, że nawet sama przed sobą nie potrafiła się do tego przyznać. Najchętniej zapadałaby się teraz pod ziemię. Jasnowłosej nie podobało się jej postępowanie, które kierowane było przez emocje. To do niej niepodobne. Dręczyło ją także poczucie winy - chłopak otworzył się przed nią, pokazał jej swoją bardziej uczuciową stronę, a ona nawet nie spytała co jest powodem dla którego chce umrzeć. Choć dla niej nic nie byłoby tego warte. Chyba.
Ichirou przybrał niezwykle poważną postawę. Jeszcze nigdy nie widziała u niego takiego wyrazu twarzy. - Teraz wygląda całkiem przystojnie - przeszło przez myśl dziewczynie. Nie spodziewała się jednakże tego typu wypowiedzi. Prawdopodobnie wiele rzeczy zrozumiała całkiem na opak. Klanowe sprawy były jej zupełnie obce i nie potrafiła zrozumieć dlaczego złotooki tak bardzo się nimi przejmował. Martwienie się o nią? Spochmurniała. No tak w końcu była jedynie słabą panienką, która nie potrafiła się nawet obronić. W takiej sytuacji była dla niego bezużyteczna. Ba! Jedynie mu zawadzała. Jeszcze niedawno mówił, że stęsknił się za nią, "dobrze że jesteś cała". A więc były to tylko puste słowa? Czuła jak zbiera się w niej fala złości. Powinna ugryźć się w język, przemyśleć jak zareagować, podejść do tego z dystansem. Tymczasem postąpiła zupełnie inaczej.
- Nie możesz! - odpowiedziała niemal natychmiast. - Nie pozwalam. Jesteś moim ochroniarzem. Twoim obowiązkiem jest mnie chronić, a nie bawić się w jakieś bezsensowne wojny! Myślałam, że jesteś ponad to, że nie obchodzą Cię te klanowe brednie. - mówiła co jej ślina przyniosła na język. Zachowała się niezwykle dziecinnie, nie biorąc pod uwagę uczuć bruneta. Nie to, żeby po przemyśleniu sytuacji byłaby bardziej empatyczna. Po prostu znalazłaby jakieś lepsze argumenty by powstrzymać chłopaka przed lekkomyślnymi działaniami. Oczyma wyobraźni zobaczyła twarz matki. Ona także bawiła się w ninja, wykonując jakieś bezsensowne misje. I jak się to skończyło? Zginęła. Za co? Za honor? Pieniądze? Uciecha zleceniodawcy? Zagryzła wargę, próbując bólem fizycznym opanować natłok myśli. Czyżby martwiła się o bruneta? Wstała z posłania, nie patrząc w oczy chłopakowi.
- A zresztą rób jak chcesz. Skoro chcesz zginąć, droga wolna. Poradzę sobie bez Ciebie. - powiedziała dumnie, odwracając obrażona twarz w drugą stronę. Dlaczego nie potrafiła być z nim szczera? Dlaczego nie mogła po prostu powiedzieć "Martwię się. Nie chce żebyś ryzykował życiem. Nie zostawiaj mnie"? Być może dlatego, że nawet sama przed sobą nie potrafiła się do tego przyznać. Najchętniej zapadałaby się teraz pod ziemię. Jasnowłosej nie podobało się jej postępowanie, które kierowane było przez emocje. To do niej niepodobne. Dręczyło ją także poczucie winy - chłopak otworzył się przed nią, pokazał jej swoją bardziej uczuciową stronę, a ona nawet nie spytała co jest powodem dla którego chce umrzeć. Choć dla niej nic nie byłoby tego warte. Chyba.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
Trochę się odkrył, mówiąc w pośredni sposób, że po prostu się martwi o Truskaweczkę, ale w obecnej chwili nieszczególnie się tym przejmował. Zawsze unikał szczerych rozmów, mówienia o swoich odczuciach, ale być może w tym momencie to był najlepszy sposób? Na dobrą sprawę, mógł powiedzieć cokolwiek, byleby tylko odwieść dziewczynę od mieszania się w jego zemstę i walkę o rację rodu. Zresztą, w ogóle popełnił błąd, że jej o tym mówił. Było wcisnąć jej jakąś bajeczkę, doprowadzić do domu, a potem zniknąć i zająć się swoimi sprawami. Efekt tego był jaki był. I szczerze mówiąc, to Asahi nie spodziewał się aż taż takiej reakcji z jej strony. W bardzo stanowczy i żywy sposób zabroniła mu realizacji planów, przypominając o długu, który zaciągnął już dawno temu u jej ojca. Nie wiedział, czy wynikało to z czystego egoizmu, czy bardziej szczerych i życzliwych intencji. Bez względu na to, czy Hortensji zależało wyłącznie na posiadaniu ochroniarza i sługi, czy też na jego obecności, nie zamierzał odpuszczać. Milczał przez parę chwil, wysłuchując tego, co ma do powiedzenia. Jego pięści jednak zaciskały się coraz bardziej, aż na koniec musiał jakoś odpowiedzieć. Tym razem już nie miał zamiaru owijać w bawełnę, tylko postawić brzoskwiniowłosą przed brutalnymi faktami. Wstał i zwrócił się w jej stronę. Chciał, żeby zrozumiała go dobrze i wyraźnie.
- Bo nie obchodziły. Sprawy klanowe miałem głęboko gdzieś, ale tylko do czasu. Kiedy wróciłem w rodzinne strony, wybuchła wojna. Sabishi stało się samym centrum chaosu, rozumiesz? Zaatakowali nas Kaguya, a ja wraz z pobratymcami odpierałem oblężenie. W trakcie bitwy dowiedziałem się, że moi rodzicie polegli. Nawet nie miałem czasu się z nimi wcześniej zobaczyć. A później... widziałem na własne oczy śmierć mojej kuzynki, którą traktowałem jak siostrę. Nie wspomnę o innych ludziach z Sabaku. I co wynikło z tej obrony i ich poświęceń?! Cholerne nic, bo w wiosce została uwolniona bestia, która obróciła wszystko w ruinę. Musieliśmy uciekać. Schroniliśmy się u sojuszniczego klanu i jedyne co nam teraz pozostaje, to walczyć o swoje. Wojna się wciąż nie skończyła, a ja chcę odzyskać świetność Sabaku z nawiązką. - Widać było, że jest tym wszystkim lekko wzburzony. Owszem, Harumi również nie była mu obojętna, ale nie mógł porzucić swoich ambicji i chęci odwetu jedynie z powodu kaprysów rozpieszczonej księżniczki czy jakiejś głupiej obietnicy, do której złożenia był zmuszony. Nie podobało mu się to, że dziewczyna strzela fochy i był w stanie odpowiedzieć tym samym, ale ostatecznie nie chciał się z nią kłócić i rozstawać w takiej atmosferze. Jego nerwy tego dnia przyniosły już dostatecznie wiele szkody, więc musiał być ponad to i powstrzymać się od nieprzemyślanych komentarzy.
- Posłuchaj, nie chcę cię opuszczać, ale nie mogę pozwolić, by moi pobratymcy zostali wybici. Dlatego szukam sojuszników i wsparcia, żeby nie podejmować się wojny skazanej z góry na klęskę. - Miał nadzieje, że to wystarczy, żeby zrozumiała jego sytuację. Jeżeli nie, to trudno. Swoich decyzji nie zamierzał zmienić.
- Bo nie obchodziły. Sprawy klanowe miałem głęboko gdzieś, ale tylko do czasu. Kiedy wróciłem w rodzinne strony, wybuchła wojna. Sabishi stało się samym centrum chaosu, rozumiesz? Zaatakowali nas Kaguya, a ja wraz z pobratymcami odpierałem oblężenie. W trakcie bitwy dowiedziałem się, że moi rodzicie polegli. Nawet nie miałem czasu się z nimi wcześniej zobaczyć. A później... widziałem na własne oczy śmierć mojej kuzynki, którą traktowałem jak siostrę. Nie wspomnę o innych ludziach z Sabaku. I co wynikło z tej obrony i ich poświęceń?! Cholerne nic, bo w wiosce została uwolniona bestia, która obróciła wszystko w ruinę. Musieliśmy uciekać. Schroniliśmy się u sojuszniczego klanu i jedyne co nam teraz pozostaje, to walczyć o swoje. Wojna się wciąż nie skończyła, a ja chcę odzyskać świetność Sabaku z nawiązką. - Widać było, że jest tym wszystkim lekko wzburzony. Owszem, Harumi również nie była mu obojętna, ale nie mógł porzucić swoich ambicji i chęci odwetu jedynie z powodu kaprysów rozpieszczonej księżniczki czy jakiejś głupiej obietnicy, do której złożenia był zmuszony. Nie podobało mu się to, że dziewczyna strzela fochy i był w stanie odpowiedzieć tym samym, ale ostatecznie nie chciał się z nią kłócić i rozstawać w takiej atmosferze. Jego nerwy tego dnia przyniosły już dostatecznie wiele szkody, więc musiał być ponad to i powstrzymać się od nieprzemyślanych komentarzy.
- Posłuchaj, nie chcę cię opuszczać, ale nie mogę pozwolić, by moi pobratymcy zostali wybici. Dlatego szukam sojuszników i wsparcia, żeby nie podejmować się wojny skazanej z góry na klęskę. - Miał nadzieje, że to wystarczy, żeby zrozumiała jego sytuację. Jeżeli nie, to trudno. Swoich decyzji nie zamierzał zmienić.
0 x
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
Rzeczy o których opowiadał brunet wykraczały poza ramy wyobraźni Harumi. Urodziła się i wychowała w miejscu bezpiecznym, z dala od zgiełku bitew, śmierci i nieszczęść ludzkich. Oblężenie? Bestia? Wyglądało na to, że chłopak przeżył prawdziwy horror. Jego historia poruszyła nawet egoistyczną jasnowłosą, chociaż ta wciąż nie do końca rozumiała jego pobudki. Kiedy matka dziewczyny zginęła na misji, ani na chwile nie pomyślała o zemście. Było to bezsensowne - nie przywróciłoby życia rodzicielce. Słowa "nie chce Cię opuszczać" nieco udobruchały panienkę Ajisai. Westchnęła. Zrozumiała, że nie jest w stanie odwieść go od tego samobójczego pomysłu. Odwróciła się w jego stronę i dostrzegła mocno zaciśnięte pięści.
- Echh nadal nie rozumiem. Nie chce zrozumieć, ani nigdy się z tym nie pogodzę. Nie sądziłam, że tak spieszno Ci do śmierci, Ichirou - mówiła już łagodniejszym, zniechęconym tonem. Pierwszy raz od dłuższego czasu użyła jego imienia w innej postaci niż "ero-Ichi". Jasnowłosa księżniczka skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i zadarła nosek do góry.
- W takim wypadku nie mam wyjścia. Pomogę Ci znaleźć super silnych sojuszników - nie chce słyszeć żadnych sprzeciwów - nie myśl, że pozwolę Ci tak łatwo zginąć. Masz pełnić rolę mojego ochroniarza do późnej starości, zrozumiano? - przybrała ton pewny siebie i nieznoszący sprzeciwu. Sama siebie zdziwiła propozycją pomocy, ale usprawiedliwiała ją chęcią bezpiecznej podróży i innymi egoistycznymi pobudkami.
- Echh nadal nie rozumiem. Nie chce zrozumieć, ani nigdy się z tym nie pogodzę. Nie sądziłam, że tak spieszno Ci do śmierci, Ichirou - mówiła już łagodniejszym, zniechęconym tonem. Pierwszy raz od dłuższego czasu użyła jego imienia w innej postaci niż "ero-Ichi". Jasnowłosa księżniczka skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i zadarła nosek do góry.
- W takim wypadku nie mam wyjścia. Pomogę Ci znaleźć super silnych sojuszników - nie chce słyszeć żadnych sprzeciwów - nie myśl, że pozwolę Ci tak łatwo zginąć. Masz pełnić rolę mojego ochroniarza do późnej starości, zrozumiano? - przybrała ton pewny siebie i nieznoszący sprzeciwu. Sama siebie zdziwiła propozycją pomocy, ale usprawiedliwiała ją chęcią bezpiecznej podróży i innymi egoistycznymi pobudkami.
0 x
- Rokuramen Sennin
- Support
- Posty: 1033
- Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
- Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
~ Ojciec ~
Hikari spoglądał na niego lekko zdezorientowany. Nie wiedział czego on chciał. Jego ojciec wyglądał obecnie na kłócącego się z samym sobą w środku, zupełnie teraz chłopak go nie poznawał... Zresztą dla niego obecnie mógłby być kimś obcym, po zamknięciu emocji w sobie i dowiedzeniu się w jak kłamliwym świecie żył. Pierwszym warunkiem było to, że nie jest z Sakki i nikt go do tego nie będzie zmuszać. To oczywiste, zrobił to tylko z własnej woli. Tak samo się zapytał o misję, chociaż nawet nie przyjmował do siebie innej opcji. Uznał to zadanie za coś, co zakończy jego przeznaczenie cierpienia i po wykonaniu jego dopiero będzie mógł zacząć żyć szczęśliwie. Bez kłamstw, bez czegokolwiek, ale zrozumiał jedną rzecz teraz. On zawsze wyróżniał się charakterem, nie pasował tutaj prędzej do drugiej strony konfliktu. Zamknął oczy i przypomniał sobie kiedyś jego słowa skierowane do niego. Nie widział obrazu, on dawno rozpadł się podczas tej rozmowy na tysiąc kawałków i został gdzieś zamknięty, słyszał same słowa.
- Nie muszę być z Sakki, aby wykonywać jakieś misje, do których zostałem stworzony. Wpierw mówisz mi, że to jest moje przeznaczenie, dlatego mnie opuściliście, a teraz, że nie muszę tego robić? Gdzie Twoje nastawienie dawne? Dbaj o to co masz. Walcz o to czego pragniesz. Zawsze to powtarzałeś. Czyż nie tego pragniesz, aby obie części się połączyły? Jeżeli macie teraz lepszy pomysł niż mnie wykorzystać to zróbcie to, a ja pójdę swoją drogą i tak w tym kierunku. Tym spotkaniem i tym co powiedziałeś wiem, że muszę to zrobić inaczej nigdy nie będę w stanie pójść na przód. Jeżeli nie chciałbym przyjąć tego równie dobrze mógłbym się zamknąć gdzieś samotnie i nikogo więcej nie widzieć. Co do naprawiania naszej relacji...
Zrobił chwilę przerwy aby się zastanowić. Czy on ogólnie tego by chciał? Obecnie nie widzi nic poza koniecznością wykonania misji.
- Nie wiem czy to będzie kiedykolwiek możliwe. Nie wiem czy będę chciał to zrobić, wiem, że obecnie jest za wcześnie o tym rozmawiać, a wpierw chcę spełnić swoje zadanie i uwolnić się z tej klątwy nałożonej na mnie. Nie jestem tak silny jak uważacie, a moje umiejętności nie są może wystarczające, ale to jedyny sposób, abym mógł zasnąć z spokojem ducha, że moje zadanie jest zakończone i mogę zacząć żyć swoim życiem. Wiesz... Dla mnie czas od kiedy mnie opuściłeś się zatrzymał, powstała we mnie pustka, która teraz poznając prawdę pochłonęła wszystko. Złość na was, miłość do was, śmiech, radość... Obecnie została mi tylko misja, której nie chcesz mi nawet dać. To jest jedyne, co było prawdziwe w moim życiu i w co wierzę. Chcę to zakończyć i móc ruszyć do przodu. Tak czuję, dlatego też nie mogę nic mówić co będzie potem, czy nasze relacje mogą się naprawić czy też nie.
Gdzieś głęboko w sobie przekonywał siebie, że to jest jedyne wyjście, aby uwolnić się od wszystkiego, aby móc normalnie funkcjonować.
- Nie muszę być z Sakki, aby wykonywać jakieś misje, do których zostałem stworzony. Wpierw mówisz mi, że to jest moje przeznaczenie, dlatego mnie opuściliście, a teraz, że nie muszę tego robić? Gdzie Twoje nastawienie dawne? Dbaj o to co masz. Walcz o to czego pragniesz. Zawsze to powtarzałeś. Czyż nie tego pragniesz, aby obie części się połączyły? Jeżeli macie teraz lepszy pomysł niż mnie wykorzystać to zróbcie to, a ja pójdę swoją drogą i tak w tym kierunku. Tym spotkaniem i tym co powiedziałeś wiem, że muszę to zrobić inaczej nigdy nie będę w stanie pójść na przód. Jeżeli nie chciałbym przyjąć tego równie dobrze mógłbym się zamknąć gdzieś samotnie i nikogo więcej nie widzieć. Co do naprawiania naszej relacji...
Zrobił chwilę przerwy aby się zastanowić. Czy on ogólnie tego by chciał? Obecnie nie widzi nic poza koniecznością wykonania misji.
- Nie wiem czy to będzie kiedykolwiek możliwe. Nie wiem czy będę chciał to zrobić, wiem, że obecnie jest za wcześnie o tym rozmawiać, a wpierw chcę spełnić swoje zadanie i uwolnić się z tej klątwy nałożonej na mnie. Nie jestem tak silny jak uważacie, a moje umiejętności nie są może wystarczające, ale to jedyny sposób, abym mógł zasnąć z spokojem ducha, że moje zadanie jest zakończone i mogę zacząć żyć swoim życiem. Wiesz... Dla mnie czas od kiedy mnie opuściłeś się zatrzymał, powstała we mnie pustka, która teraz poznając prawdę pochłonęła wszystko. Złość na was, miłość do was, śmiech, radość... Obecnie została mi tylko misja, której nie chcesz mi nawet dać. To jest jedyne, co było prawdziwe w moim życiu i w co wierzę. Chcę to zakończyć i móc ruszyć do przodu. Tak czuję, dlatego też nie mogę nic mówić co będzie potem, czy nasze relacje mogą się naprawić czy też nie.
Gdzieś głęboko w sobie przekonywał siebie, że to jest jedyne wyjście, aby uwolnić się od wszystkiego, aby móc normalnie funkcjonować.
0 x
Cause i'm the real fire.
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Yōgan-ryū (Wioska Terumi, szczep Yōgan)
Nie rozumiała jego postanowień, ale nie było to żadne zaskoczenie. Haru-chan było bliżej do dobrze urodzonej, rozpieszczonej córci bogatego kupca niż do shinobi poświęconego sprawie i skupionego na samorozwoju. Jej rodzina nie musiała walczyć, nie w takim znaczeniu jak jego. Ajisai mogli uczestniczyć co najwyżej w politycznych lub biznesowych gierkach, przekupywać albo niszczyć finansowo nieprzyjaciół. Może i w wyższych sferach dochodziło do różnych incydentów, z zabójstwami łącznie, ale to wciąż nic w porównaniu do tego, co Ichirou doświadczył na swojej skórze. Mowa rzecz jasna o lokalnym kataklizmie, wojnie, uwolnieniu potężnej bestii zdolnej niszczyć wioski i miasta. Z tego też powodu nie chciał jej pomocy. Nie była to w ogóle jej sprawa, a nawet jeśli, to sama niewiele mogła zdziałać. Zresztą, nawet gdyby dziewczyna była znacznie silniejsza, nie chciałby jej pomocy. Twierdził, że posiadanie bliskich w momencie bitwy jedynie może osłabić, odciągnąć niepotrzebnie uwagę. A Hortensja mimo wszystko była mu bliską osobą. Chyba najbliższą spośród obecnie żyjących, z czego dopiero powoli zaczynał zdawać sobie sprawę. Jego sposób bycia nie sprzyjał zrzeszaniu licznego grona przyjaciół. Nie dbał o to, będąc w przekonaniu, że nie są oni mu do niczego potrzebni. Spędzając jednak wiele czasu z Hortensją, zdążył ją polubić. Być może te wszystkie straty i tragedie były konieczne, by zdał sobie sprawę z kilku rzeczy i przestał patrzyć na świat jedynie pod kątem spełniania własnych zachcianek. Tak czy inaczej, los brzoskwiniowłosej w żadnym wypadku nie był mu obojętny i nie miało to jakiegokolwiek znaczenia z obietnicą, którą kiedyś złożył.
- Heh, najwyraźniej nie mam wyboru. Niech tak będzie, Słodka-chan - odparł, nawet zadowolony tym, że dziewczyna wreszcie zaakceptowała jego postanowienia. Chciała mu pomóc? To już było dziwne z jej strony, ale nie wiedział, czy brać to na poważnie. Na innej, obcej osobie byłby w stanie żerować, ale od Truskaweczki nie wymagał wsparcia.
- No dobrze, to co dalej? Wolę cię mieć na oku, ale prędzej czy później będziemy musieli się rozejść. Ja muszę zająć się swoimi sprawami, a ty powinnaś wrócić do domu i zobaczyć się z ojcem. Z moich ust to głupio brzmi, ale na ten moment powinnaś odpuścić sobie poznawanie świata i szukanie szaleństw. - Zasugerował jej to, bo to było po prostu najrozsądniejsze wyjście. Jeżeli już ją zostawiać, to w bezpiecznym miejscu, a taki z pewnością był jej dom. Zresztą, ojciec również ją szukał i głupotą byłoby kazać mu dłużej żyć w niepewności. Osobiście wolał jednak się tam nie pojawiać. Wolał uniknąć konfrontacji z jej ojcem, który - jak przypuszczał - był niezadowolony z tego, że Ichirou pozwolił dziewczynie zniknąć.
- Heh, najwyraźniej nie mam wyboru. Niech tak będzie, Słodka-chan - odparł, nawet zadowolony tym, że dziewczyna wreszcie zaakceptowała jego postanowienia. Chciała mu pomóc? To już było dziwne z jej strony, ale nie wiedział, czy brać to na poważnie. Na innej, obcej osobie byłby w stanie żerować, ale od Truskaweczki nie wymagał wsparcia.
- No dobrze, to co dalej? Wolę cię mieć na oku, ale prędzej czy później będziemy musieli się rozejść. Ja muszę zająć się swoimi sprawami, a ty powinnaś wrócić do domu i zobaczyć się z ojcem. Z moich ust to głupio brzmi, ale na ten moment powinnaś odpuścić sobie poznawanie świata i szukanie szaleństw. - Zasugerował jej to, bo to było po prostu najrozsądniejsze wyjście. Jeżeli już ją zostawiać, to w bezpiecznym miejscu, a taki z pewnością był jej dom. Zresztą, ojciec również ją szukał i głupotą byłoby kazać mu dłużej żyć w niepewności. Osobiście wolał jednak się tam nie pojawiać. Wolał uniknąć konfrontacji z jej ojcem, który - jak przypuszczał - był niezadowolony z tego, że Ichirou pozwolił dziewczynie zniknąć.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości