Ścieżka Poboczna Eventu

Awatar użytkownika
Vulpie
Posty: 2545
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Ścieżka Poboczna Eventu

Post autor: Vulpie »

Obrazek ~ Wstęp ~
~ Kruki ~
~ Lokacja Początkowa ~ Obrazek
0 x
Kaori

Re: Ścieżka Poboczna Eventu

Post autor: Kaori »

Podróż przebiegała dość sprawnie, nawet zważając na fakt, że trakt był zaludniony znacznie bardziej niż zwykle. Zastępy najemników, żołnierzy, posłańców, gońców zmierzających w stronę Sakai i tłumy cywili uciekających z tamtych regionów. Już było wiadomo, że świat znowu stanął pod groźbą wojny. Dwa najsilniejsze klany ścierające się ze sobą w krwawych walkach - nikt, kto nie miał w tym żadnego interesu, nie chciał stanąć pomiędzy nimi. Rzecz w tym, że Reiji miał interes. Plotki, coraz częstsze i bardziej wiarygodne, głoszące o organizacji "Kruków", która oferowała spore pieniądze za wykonane dla nich zadania. Typ działania, który podobał się jashiniście - nie wspierali otwarcie ani Uchiha, ani Senju, po prostu oferowali swe usługi tym, którzy zdecydowali się zapłacić więcej. Informacje nie były tanie, toteż każdy kto do nich dołączył mógł liczyć na spory zarobek. Co prawda Reiji'emu z początku nie uśmiechała się praca dla pogan, ale jak zawsze tłumaczył się "wyższym celem". Przecież nie musiał się ograniczać do samego szpiegowania. Wojna niesie ze sobą straty w ludziach, a te mogą się przerodzić w liczne ofiary dla Krwawego Pana. Jeszcze będą mu za to płacić - scenariusz idealny.
Jednak gdyby się nieco mocniej zastanowić, istniał dość spory problem. Informacje, które wyłapał czerwonowłosy, były mętne. Większość z nich opierała się na plotkach, a druga część na domysłach. Nie wiedział, gdzie znajduje się siedziba organizacji ani jak się do niej dostać. Dowiedzenie się tego było jego pierwszym celem po zakończonej podróży. Przyjazne tereny nie wywołały u niego zbyt dużego zmęczenia, toteż od razu mógł rozpocząć poszukiwania. Na początku - bezskutecznie. Karczmy i gospody wypełnione były w większości cywilami, którzy panicznie szykowali się do ucieczki, obładowani wszelkiej maści plecakami i torbami, w których mieścili swój dobytek. Wreszcie jednak, następnego dnia, udało się dowiedzieć czegoś konkretnego.
Po skromnym noclegu i posiłku, od samego rana Reiji krążył po mniejszych wioskach w poszukiwaniu informacji. W którymś z kolei zajeździe w końcu znalazło się coś, co przykuło jego uwagę. Z tłumu prostych, przerażonych ludzi znacznie wybijała się tajemnicza gromadka siedząca w kącie, odziani w czerń, szepczący coś między sobą. Gdyby się przyjrzeć, można było dostrzec u dwóch z nich płaszcze z małymi, ledwo widocznymi symbolami kruka. Impulsywnie to właśnie jednego z nich jashinista uznał za swój cel. Wiedział, że nie może teraz tak po prostu zaatakować, więc gdy po dłuższej chwili rozeszli się, ruszył za upatrzonym mężczyzną. Był on niski, ale w miarę dobrze zbudowany. Ponadto nie można było dostrzec kabury lub torby z wyposażeniem, więc czerwonowłosy założył, że był on po prostu nowicjuszem liczącym na łatwy zarobek. Gdy znaleźli się poza wioską, nadeszła godzina sądu. Niczego niespodziewający się "kruk" został mocno przyduszony i zaciągnięty do znajdującego się nieopodal zagajnika. Poszło dość łatwo, przerażenie bijące z jego twarzy kazało sądzić, że nawet nie miał zamiaru stawiać oporu. Kilkukrotnie próbował coś powiedzieć, ale usta bardziej były skupione na rozpaczliwym łapaniu powietrza. Dopiero, gdy się nieco uspokoił, Reiji zgrabnym ruchem wyciągnął kunai i przyłożył go do szyi nieznajomego.
- Szybka piłka. Gdzie znajduje się kryjówka Kruków? - zapytał, jednak nie spotkał żadnego odzewu. Tamten zacisnął usta. W sumie zasługiwał na trochę szacunku, bo w dość trudnej sytuacji potrafił zachować milczenie. Jednak nie na długo. Jashinista mruknął pod nosem coś w stylu "Rozumiem" i zaczął zabawę. Jedną nogą docisnął nieznajomego do ziemi, a drugą nadepnął na jego nadgarstek. Napawał się wierzganiem i paniką, gdy nowicjusz tracił palec za palcem. Przy trzecim już dało się usłyszeć charczące "Powiem ci wszystko", a gdy prawa ręka była już tylko kikutem, panicznie zaczął wykrzykiwać strzępki informacji. Czerwonowłosy zwolnił oba naciski i oblizał lubieżnie splamiony zbrodnią nóż.
- A więc? - syknął mrożącym krew w żyłach głosem, a tamten od razu zaczął śpiewać, z twarzą umazaną łzami. Twardość i zdecydowanie zniknęło w jednej chwili, jak słodko. Reiji szybko dowiedział się o sposobie dostania się do jaskini. I to mu wystarczyło. Czas na rozpoczęcie rytuału. Mężczyzna jednym szybkim pchnięciem w serce został pozbawiony życia. Jego krew została wykorzystana do narysowania znaku wokół ciała - odwróconego trójkąta wpisanego w okrąg. Potem tylko modlitwa i nasycenie się słodkim, ludzkim mięsem. Ach, tego mu brakowało. Wreszcie mógł nasycić siebie i Boga.
Ostatni etap "wędrówki" był stosunkowo prosty. Kierując się wskazówkami nieżyjącego już szpiega, Reiji udał się do miejsca, w którym zaczynały się strzałki, a potem po prostu za nimi podążał. Nic trudnego, po jakiejś godzinie jego oczom ukazała się jaskinia z takim samym symbolem, jaki widniał na płaszczu mężczyzny, tylko znacznie większym. Brama do bogactwa. Wszedł do środka i rozglądał się przez dłuższy czas, dopóki nie odnalazł kogoś, kto prawdopodobnie zajmował się organizacją. Na twarzy jashinisty wykwitł jadowity uśmiech, gdy oparł ręce na biurku i rzucił krótko.
- Chcę dla was pracować.
0 x
Shinji

Re: Ścieżka Poboczna Eventu

Post autor: Shinji »

Młody Uchiha był po ciężkim treningu jednak nie miał zamiaru spocząć na laurach. Jego priorytetem w obecną chwilę było rozwiązanie zagadki tajemniczej organizacji o której wspomniał mu staruszek, którego imienia nie był sobie nawet w stanie przypomnieć. Pamiętał za to dokładnie opowieść o nadchodzącej wojnie i o tym by poznać prawdę o Krukach ktoś musi się z nim skontaktować. Niestety takowe kontaktu jak dotąd nie uświadczył i postanowił poszukać na własną rękę. Być może czysta esencja głupoty, ale taki już był. Wolał być niezależny dlatego rozpoczął poszukiwania. Udał się na drogę. Wbrew pozorom wyglądał całkiem niepozornie nie licząc czarnych włosów trudno byłoby w nim rozpoznać Uchihe zwłaszcza, że nie był naiwny dosłownie wożąc się ze znakami Uchiha zupełnie jakby ktoś sobie przykleił naklejkę na czoło "Halo jestem Uchiha panowie Akimichi proszę mnie zabić." Nie... To zupełnie nie było w jego stylu. Po 20 minutach drogi wyglądało na to, że kogoś spotkał. Zapewne totalnie bezużyteczną w tym wypadku osobę, ale jednak wypadało do niej podejść i podpytać o okolicę. Skrajna głupota? Być może. Wyszedłby na nietutejszego i patrole mogłyby zostać bardzo szybko poinformowane o jego obecności w tych stronach. Nie posiadał jednak żadnego punktu zaczepienia a co za tym idzie musiał zaryzykować. I wyglądało na to, że poszczęściło mu się. Na drodze spotkał owego starca, którego gościł w swoim domostwie. Można było mówić o niewiarygodnym uśmiechu losu w jego kierunku. Tak jakby jakaś siła wyższa spoglądała właśnie na niego i puściła niepozornie oczko w jego kierunku.
- Witam, nie spodziewałem się ciebie uświadczyć w tych stronach, chociaż nie. Nie spodziewałem się już ciebie spotkać
Staruszek od razu rozpoznał twarz swojego "wybawcy" jeszcze jakiś czas temu. Stwierdzenie rzecz jasna mocno przesadzone z racji, że nie szczędził grosza jednak całkiem przyjemnie spędzili ze sobą czas. Mógł się swobodnie wygadać coś zjeść jak i odświeżyć w łazience po długiej podróży. Być może właśnie dlatego zapamiętał w pozytywnym świetle Shinji'ego, a nawet zdradził mu o tajemniczej organizacji.
- Ach witaj chłopcze co robisz w tych stronach. Jednak wojna?
- Nie poszukuję organizacji o której mi wspominałeś. Zacząłem się niecierpliwić i rozpocząłem poszukiwania na własną rękę.
Jego twarz posępniała. Wyglądało na to, że nie cieszy go ta wiadomość. Być może dlatego, że Shinji'emu nie było pisane zostać zasilonym w te elitarne szeregi. A być może po prostu staruszek czuł z nim pewną więź i chciał wręcz, żeby trzymał się od tego z daleka. Shinji nie uświadczył z jego strony odpowiedzi i musiał go przekonać co rzecz jasna uczynił na swój własny sposób. Postanowił to zrobić zdradzając przebieg ostatniego zajścia podczas misji. Z najmniejszymi szczegółami opisał zimne morderstwo, którego dokonał by na swój sposób udowodnić wartość jaką mógł wnieść do organizacji nie omieszkał wspomnieć nawet o aktywacji Sharingana. Tak elitarne Kekkei Genkai mogło się okazać przydatne i z pewnością on to najlepiej rozumiał no i Shinji nie pomylił się. Otrzymał dokładne wskazówki gdzie ma się udać. Staruszek przestrzegł go jednak, że on tam nie może isć dlatego też chłopak w dalszą podróż prowadzącą przez gąszcz lasu z którego dopiero co się wyłonił musiał spędzić sam. Ufał temu człowiekowi, nie miał on raczej powodów by go oszukać. Po drodze zaczął spotykać strzałki. Wszystko dokładnie tak jak powiedział mu jego "wybawca", który przekazał wiedzę potrzebną do dostania się w odpowiednie miejsce. Po stosunkowo długiej drodze udało mu się wreszcie natrafić na jakąś jaskinię. Od razu rozpoznał znak Kruka. To musiało być właśnie to miejsce. Bez zbytniej opieszałości wszedł do niej i ujrzał naprawdę spore pomieszczenie. Chciał się udać w jakąś odnogę, ale wszystko było niestety pozamykane, rzecz jasna przez wszechobecne drzwi tak więc brnął w jej głąb i w końcu natrafił na odpowiednie pomieszczenie. Przy stole ujrzał jakiegoś mężczyznę opierającego się o blat rękoma i próbującego desperacko zapisać. Na przeciwko niego siedział jakiś inny. Ignorując osobę znajdującą się obok niego po prostu powiedział.
- Zapisuj osobę o imieniu Shinji, nazwisko i tak was zapewne nie interesuje.
0 x
Iwaru

Re: Ścieżka Poboczna Eventu

Post autor: Iwaru »

W sumie trochę głupio postąpiłam. Bowiem szłam za plotkami, a te po pewnym czasie tak jakby umilkły. Wszędzie żołnierze. Wszędzie uchodźcy. Nikt mi nic nie powie. Zapewne samo wypytywanie o to było niezbyt bezpieczne. Bałam się po prostu wypytywać, a może po prostu byłam wstydliwa. Tak czy siak, nie potrafiłam sobie poradzić ze zdobyciem informacji na temat położenia kryjówki grupy szpiegów, do których chciałam się zaciągnąć. Miałam zostać szpiegiem, do cholery! A taka prosta rzecz jak zdobycie potrzebnych informacji przerastała moje umiejętności. Być może jednak jakby mi się udało tam dostać, to ... to może by mnie nauczyli szpiegowskiego rzemiosła. Jednakże kluczowe tutaj było słowo "jakby", bo obecnie nie miałam żadnych perspektyw na to, by odnaleźć te "Kruki". Wróciłam więc na trakt i zrezygnowana chciałam ruszyć w drogę powrotną. Oczywiście, to było głupie. Bowiem byłam w Sakai dopiero od jakichś 40 minut i już chciałam wyjeżdżać? Oczywiście, było to coś w rodzaju szoku, co zaciemniał racjonalne myślenie. Niemniej jednak, los mnie zawrócił. Zauważyłam znajomą postać. Był to ten chłopak, który mnie próbował wymacać w gorących źródłach. Rozmawiał z kimś na trakcie. Schowałam się za jednym drzewem, a następnie z ukrycia obserwowałam. Nic nie słyszałam, ale po chwili mogłam stwierdzić, że chłopak ten własnie wszedł w las.
"Co ty knujesz?" - pomyślałam, uśmiechając się i postanowiłam go trochę pośledzić. Może uda mi się go dogonić i wypytać o to dlaczego mnie macał. Może mogłabym go poderwać. Kto wie? Kto wie? Jednak pragnęłam utrzymać odpowiednio dużą odległość, by ten mnie nie zauważył. Pół kilometra powinno być w porządku. Normalna osoba pewnie pomyślałaby, że z takiej odległości nie da się niczego ani nikogo śledzić, ja jednak miałam na to swoje metody. Właśnie bowiem stawałam się szpiegiem, który w te piękne popołudnie, miał odrobinę szczęścia i mógł pośledzić pewną osobę. O "Krukach" już zapomniałam - "Tsūjitegan."
Moje oczy stały się czerwone i pozwoliły mi widzieć na odległość jednego kilometra w linii prostej. Mogłam więc bez problemu obserwować tego chłopaka, którego zwano Shinji. Przemieszczałam się za nim, obserwując go, moje oczy bowiem przebijały się przez drzewa, krzewy i skały. Utrzymywałam odległość 500 metrów. Tym sposobem doprowadził mnie do kryjówki "Kruków". Nie mogłam uwierzyć we własne szczęście! Weszłam do obozu, jednak ciągle utrzymywałam stosowną odległość.
Chakra: 96%
0 x
Nanori

Re: Ścieżka Poboczna Eventu

Post autor: Nanori »

Starszy Uchiha tylko wstępnie przedstawił sprawę. Dostałam mapę i musiałam sie tam stawić. Bardzo ważna sprawa związana z wojna. Idąc tropem ciekawości ruszyłam za mapa. Zeszłam z wierzchowca przed lasem, a potem ruszyłam za wskazówkami mapy. Droga była trudna i wręcz niemożliwe było przejść cały ten labirynt bez mapy, albo nie wiedząc gdzie szukać wskazówek. Frontalna walka nie należy na pewno do mojego stylu, a tym bardziej nie bedzie należała. Przydzielone mi zadanie bycia szpiegiem jak najbardziej mi pasowało. Uradowana wyszłam z lasu i zobaczyłam obóz. Tak wiec tutaj powinnam dowiedzieć sie wszystkiego. Albo dostać rozkazy o dowiedzeniu sie wszystkiego. Ciekawiło mnie jednak z jakich klanów bedzie reszta szpiegów. Weszłam do środka obozowiska w poszukiwaniu kogos kto powie mi co mam zrobic. Jestem za słaba by samej decydować kiedy chodzi o wojnę. No. Ale dam rade!
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Posty: 2545
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: Ścieżka Poboczna Eventu

Post autor: Vulpie »

~ Reiji i Shinji ~
~ Iwaru i Nanori~
~ Wszyscy ~
~ Kilka Krótkich Informacji~
Post 2
0 x
Kaori

Re: Ścieżka Poboczna Eventu

Post autor: Kaori »

Reiji staksował nieznajomego wzrokiem, gdy tylko wychylił się zza sterty papierów. Niecodzienny wygląd, tego nie można mu było odmówić. Czarnoszary ubiór, fikuśny melonik, no i włosy przysłaniające oczy. Dla "kontrastu" jashinista odgarnął bujną grzywę, ukazując dwoistość swoich patrzałek. Spoglądał na chłopaka czujnie, gdy ten głosił swój krótki monolog. Niemalże nie zwracał uwagi na Shinji'ego, stojącego obok, ale przynajmniej zaszczepił sobie w pamięci jego imię. Kto wie, taka informacja zawsze mogła się przydać, może nie organizacji, ale czerwonowłosemu. Tymczasem szarowłosy skończył swoją przemowę. Dość standardowe gadanie o tym, że trzeba zasłużyć, że świetna okazja, bo wojna, pełne wsparcie i takie tam. Można się tego było spodziewać. Ponadto Reiji'emu nie podobał się jego ton głosu. Nie sprawiał wrażenia człowieka twardo stąpającego po ziemi, który potrafił skontrolować cały burdel, jaki mógł się wytworzyć w tym miejscu. W końcu, trafiali tam różni ludzie. Świeżaki, potrzebujące łatwego zarobku, początkujący shinobi (jak jashinista), zaawansowani, ale także weterani z krwi i kości, którzy mogli chcieć okazać swoją wyższość.
Nie było więcej czasu na roztrząsanie kwestii organizatora. Wyszedł on z pomieszczenia, a Reiji ruszył tuż za nim, ostentacyjnie ignorując drugiego shinobi. Kolejny młodzik, który go brzydził, tak samo jak pozostali niewierni. Nie mógł jednak okazywać otwartej wrogości, jeszcze. Przynajmniej jego aspołeczna żądza krwi została nieco uspokojona, gdy po krótkiej przechadzce dotarli do celu. Krąg Kruków, a w środku przygwożdżona do ziemi dziewczyna. Jashinista w duszy od razu życzył jej śmierci, gdy po krótkim obejrzeniu nie dostrzegł nigdzie symbolu swojego Pana. Jednocześnie szarowłosy nieznacznie podciągnął swoją reputację u niego, zmieniając ton głosu w stosunku do nastolatki. Taki powinien być od początku. Twarde, zdecydowane kwestie. Czerwonowłosy nie miał zamiaru się wtrącać ani zadawać zbędnych pytań organizatorowi. Stanął tak, żeby mieć dobry pogląd na sytuację, splótł ręce na piersi i po prostu obserwował.
0 x
Iwaru

Re: Ścieżka Poboczna Eventu

Post autor: Iwaru »

Być może moje Kekkei Genkai utrudniało zwyczajnie ocenianie bliższej odległości podczas patrzenia w dal. Znalazłam się bowiem zbyt blisko i dlatego stało się to co się stało. Zostałam złapana i rzucona na kolana, a moja ręka pulsowała bólem, który odbierał mi świadomość, nie pozwalając skupić się na czymś innym jak tylko na nim. Czułam też stal na swoim gardle. Okropnie nieprzyjemne uczucie. Najpierw zostałam zapytana o to co tutaj robię, używając chakry. Postanowiłam więc nie prowokować tych ludzi i dezaktywować swoje Dōjutsu, ukazując swoje niezwykłe czarne oczy. Chciałam coś odpowiedzieć, ale mi przerwano. Kolejna dziwna osoba. Ta, która siedziała w pomieszczeniu na końcu drogi, wiodącej przez obóz. Chłopak w dziwnym kapeluszu i z dziwnymi paznokciami. Nawet ja, dziewczyna, sobie takich nie robiłam. Czyżby to on tutaj dowodził? Zadał dokładnie to samo pytanie, więc miałam już gotową odpowiedź. Jednak nie była ona taka jakiej by się spodziewali, zarówno ten pierwszy jak i ten drugi. Powiedziałam tylko:
- Zabawne. Wiecie? Gdyby ... gdyby ... uf ... nie ten przeklęty ból ręki i sztylet na gardle, to może nawet uznałabym to za całkiem śmieszny żart ... uh ... i się zaśmiała, pokazując swój cudny uśmiech.
To rzeczywiście musiał być żart, bo takie pytanie w takiej sytuacji było albo wyjątkowo głupie i świadczące o totalnym braku inteligencji tego kto je zadał albo po prostu wredne i ironiczne. Śmiali się ze mnie, chociaż w ogóle tego nie pokazywali. Założyłam tą drugą opcję. Oni nie wyglądali na głupich. Na pewno nie byli głupi. Kontynuowałam:
- Jeśli skłamię i powiem, że jestem wrogim szpiegiem, to wy uznacie to za prawdę i zwyczajną próbę wyznania swoich win i zmniejszenia kary. Dla mnie to wyrok śmierci. Jeśli z drugiej strony, powiem prawdę, twierdząc, że nie jestem wrogim szpiegiem ... wy uznacie to za kłamstwo i próbę wyłgania się. I tak skończę z poderżniętym gardłem, prawda? Czy jest coś co mogę powiedzieć, by zachować życie?
Gdy to mówiłam, głos mi drżał i często przerywałam na około dwie sekundy, by siłą woli zwalczyć ból ręki, przykrą świadomość posiadania noża na gardle i fakt, że byłam zmuszona gołymi kolanami klęczeć na jakiejś skale. Na koniec rzuciłam tylko retoryczne pytanie, podkreślające, że tak na prawdę nie wierzyłam w to, że istnieje jakaś pozytywna odpowiedź na to pytanie. Oczywiście, prowadząc swój wywód, dałam jasno do zrozumienia, że nie miałam złych intencji, ale czy to było wtedy ważne? Byłam otoczona. Byłam jak zaszczute zwierze. Ci ludzie prawdopodobnie byli mocni i wątpię, bym dała radę się wyrwać, o ucieczce lub podjęciu walki nawet nie wspominając. Potrafili wykryć użycie chakry, więc zaskoczenie ich nie wchodziło w grę. Mówienie sprawiało mi trudności. Zamilkłam więc i zamknęłam oczy, pozwalając, by mrok ogarnął świat, który mnie otaczał. W rzeczywistości jednak nie umilkłam. Z mojego gardła nie wydobywał się co prawda żaden głos, ale moje myśli po prostu wrzały. Tam, we własnej głowie, mówiłam do różnych osób; osób, których tutaj w większości nie było; słowa, których po prostu w obecnej sytuacji nie mogłam wypowiedzieć na głos. Mówiłam do siebie, próbując się pocieszyć. Mówiłam sobie, że właśnie odebrałam lekcję, którą zapamiętam do końca życia, czyli maksymalnie jeszcze przez godzinę. Mówiłam sobie, że jeśli dane mi będzie się odrodzić, to na pewno będę żyła pełnią życia i nie będę traciła czasu na treningi ninjutsu. Całe swoje dzieciństwo spędzę na zabawie. Będę chodziła na bale, spotykała się z chłopakami, kąpała w jeziorze, chodziła do karczmy i sake na umór i robiła te wszystkie rzeczy, które poświęciłam, oddając się wyczerpującym treningom i misjom, które teraz tak na prawdę nic nie znaczyły. Straciłam swoje dzieciństwo, tak jak zaraz stracę życie. Byłam pogodzona z własną śmiercią. Dziękowałam Nikusui-onee-san-sensei za to, że zgodziła się zostać moją Mistrzynią, chociaż do pierwszego treningu jeszcze nie doszło. Mówiłam do niej, wspominając sytuację w sklepie w Antai. Pozwoliła mi wtedy wybrać sobie jakąś rzecz, za którą ona zapłaci i zrobi mi tym samym prezent. Nie chciałam nadwyrężać jej portfela, więc grzecznie odmówiłam. Teraz nagle zrozumiałam. To był błąd. Trzeba było sobie wtedy zażyczyć nowego mózgu, bo mój najwidoczniej był spierdolony! Może wtedy byśmy się znowu kiedyś spotkały. Może mogłabym zaprosić ją wtedy na 17. urodziny. Jeszcze trochę ponad rok i mogłybyśmy, chociaż ja nie lubiłam, napić się razem legalnie sake. Przeprosiłam Mistrzynię i zwróciłam się do kolejnej postaci. Shinji. Jedyna, za wyjątkiem mnie, obecna tutaj osoba. Prawiłam mu wyrzuty, że mnie wtedy, w Gorących Źródłach, po prostu nie chwycił i używając siły, zwyczajnie nie wyruchał. Miałabym coś z tego swojego nędznego życia i teraz mogłabym umrzeć, nie będąc dziewicą. Powiedziałam mu też, że nawet mogłabym go pokochać i jeśli będzie nam dane kolejne życie, to moglibyśmy spróbować. Kolejną osobą do której przemówiłam, był członek Szczepu Hoshigaki. Poznałam go jakiś czas temu, gdy byłam w Kantai. Miałam o nim kiedyś usłyszeć jako o najpotężniejszym z jego szczepu. Przepraszałam więc Przyszłego Najpotężniejszego Członka Szczepu Hoshigaki za to, że nie będę w stanie o nim usłyszeć. Życzyłam mu szczęścia. Niech zrealizuje swoje marzenie. No i w końcu przyszła kolej na Panią Ayako. Moją pierwszą przyjaciółkę. Powiedziałam, że fajnie by było się znowu razem wykąpać w Gorących Źródłach. Następni byli moi rodzice. Podziękowałam im. Przeprosiłam za to, że czasem byłam niegrzeczna. Życzyłam im wszystkiego dobrego. Niech spłodzą kolejne dziecko, które pokochają tak mocno jak i mnie. A może nawet mocniej. Wujek Sathosi. Podziękowałam mu za wszystko, powiedziałam, że na pewno dobrze poprowadzi nasz Szczep ku świetlanej przyszłości. Pożegnałam także jego. Tym wszystkim osobom stanowczo zakazałam zbyt szybkiego przekraczania kurtyny. Powiedziałam, że jeśli zginą za szybko to się na nich obrażę i przeklnę ich w następnym wcieleniu. W mojej głowie była jeszcze jedna osoba. Dziadek. Ojciec mojej matki. Zmarł jakieś 14 lat przed moimi narodzinami, a data jego śmierci pokrywała się z datą moich urodzin. Chociaż oczywiście nie wiedziałam nawet jak wyglądał, to ciągle o nim pamiętałam. Co mu powiedziałam? Powiedziałam, że żałuję, że nie mogłam go poznać za życia i że żałuję, że nie będę mogła go poznać po śmierci. On bowiem był dobrym człowiekiem i teraz pewnie bawi, śmieje się i ucztuje w Niebiosach. Ja byłam tą złą. Osobą, która szkoliła się, by zabijać innych. Moją destynacją był drugi koniec kija. Piekło. Tam będę bita, poniżana, gwałcona, okaleczana, przypiekana. Tam będę cierpiała męki i katusze. Zasłużyłam sobie na to. Być może jak to wycierpię, to się odrodzę. Jednakże moje życie nie było aż takie złe. Tyle cudownych ludzi spotkałam. Tyle ciepła zaznałam. Było co wspominać. W moich oczach pojawiły się łzy, które wypływały, przesiąkając przez zamknięte powieki. Ciągle milczałam. Po pewnym czasie przerwałam to milczenie.
- Czy mo ... - nagle mój brzuch postanowił się zbuntować. Albo chciał mnie wykończyć szybciej albo po prostu chciał mi tym samym pokazać, że nie godzi się na śmierć. Zawartość brzucha, a więc część śniadania, które zjadłam rano i część prowiantu, który skonsumowałam po drodze po prostu postanowiły wydostać się z umierającego ciała. Jak szczury z tonącego okrętu. Przechodząc przez przełyk, pojawiły się w otworze gębowym i wylądowały na ziemi. Potocznie mówiąc, zwymiotowałam. Jednak dokończyłam to co chciałam powiedzieć - ... gę mieć ostatnie dwa życzenia skazańca?
Oczywiście, każdy skazaniec ma możliwość wypowiedzenia ostatniego życzenia. Ja starałam się natomiast wytargować aż dwa. Byłam takim skazańcem. Klęczałam jakby przed jakimś królem czy innym plutonem egzekucyjnym. Niech się dzieje co chce.
0 x
Shinji

Re: Ścieżka Poboczna Eventu

Post autor: Shinji »

Cóż na pierwszy rzut oka osoba, która siedziała na ladą wydała się Shinji'emu nieco arogancka, ale z drugiej strony nie mógł przecież oczekiwać po niej okazywania mu jakiegoś szacunku. Był tutaj nikim, nikt go nie znał, a ponadto przyszedł jak na jakąś potańcówkę lub imprezę z tanim alkoholem. Żeby tego było mało zupełnie zdawał sprawy swoim postępowaniem nie reprezentować tego, że miał zaledwie 15 lat i przez wiele osób mógłby być z pewnością uznany za dzieciaka. To właśnie on wykazał się pewną arogancją ignorując osobę stojącą przy nim wyglądającą na taką w kwiecie wieku. Następnie po prostu kazał się wpisać tej za swojego rodzaju ladą. Tak bez żadnego nawet przywitania co nakazywało pojęcie zwane kulturą osobistą. Śmiało można by więc mówić, że przynajmniej na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie osoby, która zdawała się zupełnie niczym nie przejmować. Musiał się jakoś zreflektować i jedyną rzeczą jaka przyszła mu do głowy było po prostu ponowne odezwanie się po zakończeniu stosunkowo długiej wypowiedzi, przez pierwszego Kruka jakiego dane było mu poznać.
- Niech będzie tak jak mówisz.
Następnie jego uwaga zwróciła się ku osobie stojącej bezpośrednio przy nim. Na pierwszy rzut oka nie wyglądała na silną. Zdawała się być raczej jakąś osobą, która to obudziła się stosunkowo późno odkrywając "powołanie" do zostania shinobi. Jednak pozory mogły mylić. On także wyglądał na jakiegoś małego szczyla, któremu wydaje się, że wie już wszystko i pozjadał wszystkie rozumy. W rzeczywistości jego dojrzałość psychiczna reprezentowała znacznie wyższy poziom niż większości osób w jego wieku. Lubił analizować, a bądźmy szczerzy ile ludzi tak robi? Po prostu działają instynktownie, nie zastanawiają się zbytnio nad tym co robią. Są niczym zwierzęta, którym wydaje się, że pojmują wszystko co ich otacza. W rzeczywistości jest jednak inaczej. Nie zdają sobie nawet sprawy jak bardzo o ich losie decydują inni. Pierwszym czynnikiem zdecydowanie są rodzice. To od nich zależy czy zaprzepaszczą talent swojego dziecka i czy zostanie ono choćby i doskonałym wojownikiem czy może zwykłym szarym zjadaczem chleba. Takich przypadków można by wymieniać i wymieniać. Shinji miał to szczęście, że urodził się właśnie w znakomitym rodzie dodatkowo odziedziczył Kekkei Genkai, więc śmiało można by mówić o wyjątkowym szczęściu. No i jak to w jego przypadku bywało zdecydowanie zatracił się w swoich myślach.
Nim się obejrzał przez jego rozważania o sensie istnienia stricte filozoficznym osoba siedząca za biurkiem oraz Reiji, którego imienia rzecz jasna nie znał zniknęli mu niemal z pola widzenia. Z tego też powodu musiał ich nadgonić. Nie śpieszył się jednak i wszedł do głównego pomieszczenia jakieś 20s po nich. Podczas podążania za "ekipą" dał radę usłyszeć, że osoba zza biurka zaczęła coś wyraźnie mówić. Słowa te jednak przez odległość były jedynie pomrukiem sunącym po całej jaskini i nie był w stanie ich bezpośrednio zidentyfikować. Z tego też powodu nie zdawał sobie nawet sprawy jak napięta sytuacja panowała w tym momencie.
Po wejściu do głównego pomieszczenia jego oczom ukazał się tłum zdający się skupiać na jednym miejscu, którego to nie był niestety w stanie dojrzeć. Być może było to jakieś przemówienie? Była to pierwsza myśl jaka dopadła młodego Uchiha jednak mylił się. Usłyszał głos kobiety, który o dziwo wydał się mu znany. Wyraźnie tłumaczył się z czegoś tak jakby walczył o swoje życie. I faktycznie kombinacja słów "sztylet na gardle" dała jasno do zrozumienia, że jego krótka analiza tonu okazała się trafić w samo sedno. Musiał dowiedzieć się dokładnie o co chodzi, a przynajmniej kim jest ta kobieta dlatego próbował przepchnąć się przez tłum tak by mieć wizję. Wolał wstrzymać się od używania chakry tak by móc przyczepić się np do ściany i obserwować wszystko z odpowiedniej wysokości. Nie miał pewności w jaki sposób by na to zareagowali. Być może woleli unikać używania chakry tak by pozostać w ukryciu, jednak z drugiej strony zamieścili po drodze te cholerne strzałki więc byłoby to co najmniej dziwne.
Jeśli udało mu się przepchnąć przez tłum ujrzał znajomą twarz. Tak była to dziewczyna, która stała się jego obiektem bądź co bądź nieczystego zagrania w gorących źródłach. W skrócie historia wyglądała tak, że podszył się on przy pomocy henge no jutsu pod jej znajomą (NPC), rzecz jasną nagą i wszedł w ten sposób do damskiej sekcji. Udało mu się ją w ten sposób oszukać i był w stanie nawet dotykać jej ciała oraz bardzo blisko doprowadzenia do stosunku seksualnego już w swojej naturalnej postaci bez użycia henge no jutsu. Z tego też powodu łączyła go z nią pewna nierozerwalna relacja, którą trudno było opisać. Z pewnością nie można by jej określić jako miłość, to by było zbyt duże słowo, ale przyjaźń damsko-męską, chociaż na dobrą sprawę nie była ona w stanie poznać nawet prawdy w jaki sposób ją potraktował (tak naprawdę była). Widok całkowicie bezbronnej kobiety z pewnością wyzwolił w nim pewną dawkę gniewu, jednak chłodna kalkulacja odradzała jakąkolwiek interwencję tak więc stał i przyglądał się rozważając każde możliwe zachowanie, tak by wybrać te najwłaściwsze. Nie chciał by stała się jej krzywda. Traktował ją niczym siostrę, widok ten wręcz ściskał mu serce w rozpaczy. Nigdy nie przywiązywał zbytniej uwagi do takich rzeczy w końcu ostatnio dopuścił się nawet pierwszego morderstwa z zimną krwią w swoim życiu. Jednak w tym wypadku targały nim emocje tak, że ledwo mógł ustać w miejscu.
Info dla ciebie Kan. Z fabularnego punktu widzenia jeśli Iwaru by zginęła wyzwoliłoby to u Shinji'ego podobny gniew do tego co u Obito z bardzo prawdopodobnym przebudzeniem Mangenkyo Sharingana (z pominięciem aspektu mechanicznego). Nieświadomie w gniewie używałby mocy itd. Wiadomo o co chodzi. Wynika to z tego:
A tu masz link do destrukcji w wykonaniu Obito - https://youtu.be/cnSEmwWzcyU?t=14m38s
0 x
Nanori

Re: Ścieżka Poboczna Eventu

Post autor: Nanori »

I w co ja się wpakowałam? W sumie dobrze, że nie miałam jeszcze uaktywnionego Sharingana, bo i mnie by tak złapali? Nie wiem, ale cieszę się, że nie byłam na miejscu tej dziewczyny. Nieźle ją tu traktowali. Uh, może lepiej być osobą, która ma podwładnych i sama nie miesza się do walki? Najlepsze rozwiązanie, ale nadal trzeba być silnym i bogatym, czyli jednym słowem albo dobrze się urodzić, albo być dobrym ninja. Jak widać pierwsze już odpada, bo nie mam ogarów pilnujących czy aby włos mi z głowy nie spadnie. Dlatego też musiałam się trudnić takich ośmieszających misji jak pomaganie przy straganie, albo tachanie towarów. Miałam nadzieję, że w przyszłości uda mi się dzięki tym wysiłkom być potężną. Jednak na razie moja rola ogranicza się do bycia biernym obserwatorem. Nie chcę, by i mnie potraktowali podobnie, są silni. W sumie inaczej nie byliby szpiegami. Mam nadzieję, że ja dam radę w tym co mi rozkażą. Nie wątpię, że dostanę takowe, w końcu lepiej pójść na ugodę niż szpiegować szpiegów. Ci zawsze źle kończą.
Niuh, jak coś pomyliłam napiszcie, bo ten 2 w nocy robi swoje
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Posty: 2545
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: Ścieżka Poboczna Eventu

Post autor: Vulpie »

~ Początek drogi przez mękę ~
~ Kilka Krótkich Informacji~
Post 3
0 x
Iwaru

Re: Ścieżka Poboczna Eventu

Post autor: Iwaru »

Wstań, przedstaw się i wypowiedz swoje ostatnie trzy życzenia. Ja chciałam tylko dwa. Czyżby w zamian za moje imię ten ktoś dorzucił i trzecie? To był dobry interes i o ile ciężko mi było trzeźwo myśleć, tak zrobienie tego interesu było czymś naturalnym, co nawet ja w takim stanie potrafiłam zrobić. Wstałam więc i ukłoniłam się, tak, że moje plecy tworzyły kąt około 70 stopni z nogami. Przedstawiłam się:
- Iw ... Iwaru.
Głos mi drżał i jeszcze się jąkałam. Oczy miałam ciągle zamknięte, więc nie dostrzegłam tego, że ktoś właśnie w pobliżu umarł. Byłam w szoku. Mądry człowiek powiedział kiedyś "Wojownik nie umiera lekko. Śmierć, by go dopaść, musi stoczyć z nim walkę. A wojownik łatwo śmierci nie ulega.". Moja sytuacja była jednak zupełnie inna. Ja nie byłam wojownikiem. Ja byłam dziewczyną na łasce moich katów. Śmierć stała nade mną i śmiała mi się w twarz. Wiedziałam, że byłam zabawką. Bawiła się mną. Taka śmierć to największa tortura. Wiedziałam, że umrę, jednak torturowali mnie, pozostawiając przy życiu dłużej i dłużej. Miałam wystarczająco dużo czasu, by myśleć o tym co nieuniknione. Pragnąć żyć, wiedząc, że nie mogę. Moje serce i umysł niemiłosiernie cierpiało. Tak, to była prawdziwa tortura. Powolne umieranie nadziei. Nawet zazdrościłam tym wszystkim wojownikom, którzy ginęli na polach bitew. Ogień ich życia płonął gorąco i napędzał dziką furię miecza, śmierci i bólu, by w następnej sekundzie nagle zgasnąć. Wojownik jeśli zginął na miejscu, nawet nie zdążył się nad tym zastanowić. Nie cierpiał. A ja miałam dopiero prawie 17 lat i wydawało mi się, że jeszcze szmat życia przede mną. Cierpiałam, oczekując na śmierć. Szok całkowicie wyłączył moją percepcję. Nie będąc w ogóle świadoma tego co się dzieje wokół mnie, postanowiłam wypowiedzieć swoje trzy życzenia. Ostatnie trzy życzenia. Jeśli wchodziłam w słowo Krukowi, to nawet o tym nie wiedziałam. Moim pierwszym życzeniem było:
- Po pierwsze, nie chcę cierpieć. Zabijcie mnie szybko. Bez tortur. Powiem Wam wszystko co wiem, chociaż nie jest tego wiele ...
Taka była prawda. Nie chciałam, by mnie torturowali. Kto by chciał? Umęczony umysł. Umęczona dusza. Niech chociaż ciało będzie normalne ... aż do końca. Następnie przyszła pora na kolejne życzenie. Na początku chciałam poprosić o to, żeby mi pozwolili wyciągnąć notes i ołówek i napisać listy do moich bliskich, rodziny i przyjaciół. A następnie, żeby je dostarczono gdzie trzeba. To pytanie jednak wydało mi się zbyt wygórowane i głupie. Po pierwsze, nie znałam adresów, więc szpiedzy musieliby zdobyć informacje. Po drugie, zapewne bym im się nie chciało. Mnie by się nie chciało. Po trzecie, to mogłoby być dla tych szpiegów trochę niebezpieczne, bo moi znajomi mogliby ich zaatakować. Co prawda nie znałam prawdziwej siły ani jednych ani drugich, jednak tak wtedy myślałam. Po czwarte, bliscy zapewne teraz świetnie się bawili. Rodzice być może byli na randce, a może nawet kochali się ze sobą, płodząc mi siostrę lub brata i nie wiedzieli, że ich córeczka wkrótce zostanie zabita. Niech tak pozostanie. Nie ma potrzeby oznajmiać wszystkim, że się umarło. Nie ma potrzeby psuć im humoru. Niech żyją szczęśliwie, nie wiedząc nawet, że mnie już nie ma na świecie. Szybko więc porzuciłam to życzenie i wypowiedziałam nowe:
- Po drugie, chciałabym, żeby przed śmiercią ktoś mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze ...
Głos mi się łamał, gdy to mówiłam, ale miałam pewnego rodzaju szczęście. Gdybym nie zmieniła wersji, to moi bliscy mogliby zostać zlikwidowani jak zapewne zlikwidowana zostanie rodzina tego martwego zamachowca, o którym nie miałam bladego pojęcia. Ja jednak poczułam niesamowitą samotność. Podobną samotność zapewne czuło krzesełko, które zostawiłam na swojej posesji. Wyciągnęłam je kiedyś, by trenować na zewnątrz i móc sobie gdzieś usiąść. Zostawiłam w swoim kuchnio-salonie jego trzech braci i spowodowałam, że to krzesło było samotne tak jak samotna i ja byłam. Karma do mnie wróciła. Zatem moim trzecim życzeniem było:
- Po trzecie, życzę sobie, żeby ktoś udał się do Ryuzaku no Taki i odnalazł tam działkę z wozem cyrkowym. Tam właśnie mieszkam ... - przerwała, by się namyślić i jednak poprawiłam to słowo - To znaczy mieszkałam. Dam Wam klucz do domu, otworzycie go i krzesło stojące na działce wniesiecie do prawego pomieszczenia i postawicie przy stole. Wszystkie zwoje, które znajdziecie na terenie mojej posesji ... są wasze.
Proste życzenie. Wnieść krzesło do domu. Niby głupie, ale chciałam załatwić i tą sprawę. Porządek musiał być. No i właśnie zwoje. Zdaje się, że jeden zwój potraktowałam tak jak to samotne krzesło. Też zostawiłam go na zewnątrz. Być może zakolegował się z krzesłem i przestał być samotny? Kto wie? Kto wie? Ja jednak czułam się okropnie samotna. Niemniej jednak trzy życzenia już wypowiedziałam i teraz przyszła pora na to, bym oddała życie. Ciągle mając zamknięte oczy, nie wiedząc co się wokół mnie dzieje, czekałam na wykonanie wyroku. Nie docierały do mnie żadne bodźce, nawet słowa, które wypowiadał Kruk. Po prostu nic. Nie. Jednak nie ... dotarło do mnie jedno słowo. Swoje własne imię, wypowiedziane przez jakiś bliżej nieokreślony głos. Słyszałam go już gdzieś? Nie pamiętam. Zapomniałam. To wszystko przez ten cholerny szok!
- Tak? - powiedziałam - To już pora na egzekucję? Dobrze ... jestem gotowa. Klucz do domu mam zawieszony na łańcuszku i schowany w ... staniku.
Oczy oczywiście ciągle miałam zamknięte. Nie odważyłam się spojrzeć na piękno kolorów i kształtów. Czekałam tylko aż ktoś mnie przytuli, bo takie było moje drugie życzenie. Po policzkach ciągle ciekły mi także łzy. Płakałam jak małe dziecko. Nie chciałam bowiem umierać. Niemniej jednak śmierć zaraz nadejdzie. Prawda? Prawda?
0 x
Shinji

Re: Ścieżka Poboczna Eventu

Post autor: Shinji »

Atak na dziwną osobę, która dopiero co ostatnio siedziała za ladą biurka, a następnie okazała się być liderem (?) był nie małym zaskoczeniem dla Shinji'ego. Bądź co bądź nie spodziewał się tego typu akcji w samym środku kryjówki organizacji zwanej "Kruki". Wydawać by się mogło, że tak oto skończy się przygoda, która nawet na dobrą sprawę się nie rozpoczęła jednak "lider" pokazał klasę w ostatnim momencie unikając ataku. Owy unik trudno było nawet określić mianą uniku. Wyglądało to raczej na bardzo trudne do zaobserwowania gołym okiem. Chłopak był pełen podziwu, a słowa, które usłyszał miały go tylko utwierdzić w tym wspaniałym stale. Dodatkowo osoba ta zyskała w jego oczach szacunek, którym darzył silniejszych od siebie.
Wyglądało na to, że dziewczyna nie zginie. Jej życie zostało ocalone przez całkiem losowy przypadek próby zabójstwa ważnej osobistości. Potwierdzało to tylko jego teorię, że nie jesteśmy w stanie sami decydować o swoim losie. Za dużo w tym przypadku. On chciał to jednak zmienić. Miał zamiar decydować zarówno o losie swoim jak i osób na których mu zależało. By tego dokonać musiał jednak spędzić trochę czasu w organizacji tak by obeznać się w sztuce działania za kulisami, a sytuacja odwróciła się diametralnie we wręcz tragiczną. Mimo jasnego przekazu, że zostało darowane życie dziewczynie ta zaczęła bredzić wyjawiając swoje imię, a brzmiało ono Iwaru. Czy to mógł być przypadek? Czy poważnie to właśnie z jej działki kradł ziemię dla jakiegoś naćpanego mnicha? Los jasno łączył go w jakiś sposób właśnie z tą osobą, nie wiedział jeszcze w jaki, ale to wszystko nie mogło być dziełem przypadku. Jakaś siła wyższa zbliżała go do niej.
Słowa kobiety zamiast paniki czy smutku z powodu utraty pobudziły w nim inną sferę. Była to chęć do podjęcia działania i zostania czynnikiem decydującym o czyimś życiu. Oprócz tego wyzwolił się nieprawdopodobny wręcz gniew. Skierowany o dziwo właśnie w jej kierunku. Świadomie lub nie skazywała się na śmierć gadając jakieś bzdury. Czy na pewno było z nią wszystko w porządku? Może cierpiała na jakieś zaburzenia psychiczne o których nie miał pojęcia? Zaraz przecież tak naprawdę nie wiedział o niej zupełnie nic. Pewne było to, że układ na szachownicy, którego był częścią zdawał się być strasznie niesprzyjający. Nie mógł dalej grać w tą grę. Musiał odwrócić jej losy według porzekadła, którego ideę wcielał w życie raz na razem. Właśnie w tym momencie uświadomił sobie, że to jest właśnie jego nindo. Nigdy nie potrafił żadnego znaleźć, a oto w tak trudnej sytuacji objawiło się. A brzmiało ono: "Jeśli nie odpowiada ci układ pionków, odwróć szachownicę". To właśnie musiał zrobić. W tej chwili nie był graczem, a jedynie widzem. Graczami byli Iwaru oraz tajemniczy jegomość w kapeluszu. Musiał sprawić, żeby to on stał się graczem, a lider "widzem" dlatego też rozpoczął swoją grę.
- Jeśli wolno mi się wtrącić. Chyba znalazłem rozwiązanie sprawy związanej z jak jej było? Iwaru? - ton głosu był przede wszystkim stonowany i wyrażający ogromną pewność siebie. Shinji zaczął się kierować w jej kierunku.
- Chciałbym prosić o niewtrącanie się, ponieważ wiążę głębokie nadzieje z tą organizacją i nie mam zamiaru tracić czasu przez jakąś głupią kurwę, która będzie nam tu szlochać. - główny nacisk podczas wypowiadania tego zdania został położony właśnie na wulgaryzm.
Shinji działał w myśl zasady, że istnieją dwa rodzaje bólu, taki który nas wzmacnia oraz bezużyteczny, który oznacza tylko cierpienie. Dlatego też chłopak nie wahał się ani chwili. Wiedział, że to co robi jest dobre dla Iwaru i być może nawet ocali jej życie. Zapewne po tym co zrobi znienawidzi go, ale jej życie było tego warte. W końcu co mu po braku nienawiści w jego kierunku z jej strony skoro będzie jedynie zimnym trupem? Gdy tylko znalazł się w bardzo bliskiej odległości od niej kopnął ją w twarz, tak że zapewne upadła. Uważał przy tym by nie uderzać bezpośrednio w zęby czy oczy. Mimo wszystko nadal zależało mu na zachowaniu wyglądu jej pięknej twarzyczki. Kopnięcie było skierowane bezpośrednio w policzek. Na tym się nie skończyło, musiał jeszcze poprawić. Następne uderzenie nogą skierowane było w brzuch. Nie szczędził przy tym sił. Wszystko musiało wyglądać niesamowicie realistycznie, a co za tym idzie taki realizm mógł uzyskać jedynie zadając prawdziwe obrażenia.
- Myślę, że to rozwiązuje nasz problem. Moim zdaniem nie powinniśmy się nią teraz zajmować, a gdzieś ją zamknąć do czasu powrotu co ty na to szefie? - słowa te wypowiedział tonem pełnym szacunku i wykonując lekki ukłon w jego kierunku. Pojawił się w nim pewien wewnętrzny niepokój, który z całych sił tłumił. Nie miał on absolutnie żadnego prawa wydobyć się na powierzchnię, ponieważ mogłoby to oznaczać osłabienie się jego i tak kruchej aktualnie pozycji. Miał świadomość, że to co zrobił mogło wywołać gniew u jego pracodawcy, ale z drugiej strony Shinji był przekonany, że Iwaru i tak umrze więc liczył na to, że puści mu taką niesubordynację płazem.
0 x
Kaori

Re: Ścieżka Poboczna Eventu

Post autor: Kaori »

Zwykła, choć z początku nieco znudzona bełkotaniem dziewczyny obserwacja zamieniła się w całkiem niezłe widowisko. Ku uciesze jashinisty, na siedemnastolatkę został wydany wyrok. Szmer tłumów zmieszał się z jego wrzącą krwią. Był podniecony. Pragnął zobaczyć śmierć tej głupiej, słabej kurwy. Tacy ludzie nie mieli prawa stąpać po tym świecie. Gdy już myślał, że szarowłosy rozpocznie pokaz, coś zmieniło jego plany. A przez "coś" rozumie się sabotażystę, który postanowił wykorzystać zamieszanie i zaatakować reżysera tego przedstawienia. Wydawało się nawet, że jego zamiary miały dojść do skutku, gdy nagłe, niespodziewane przechylenie głowy je pokrzyżowały. Szybki cios łokciem w brzuch i bum, Iwaru nagle została ułaskawiona przez to, że jakiś nieudolny sabotażysta postanowił dać się pokonać. Chwilę po tym Kruk rozpoczął kolejny monolog, zyskując sobie jeszcze większy szacunek u Reiji'ego. Ba, jego działania były na tyle radykalne, że nawet nie nienawidził go już tak bardzo jak pozostałych niewiernych. Takiego czegoś oczekiwał, przychodząc tutaj. Brutalności i bezwzględności. Potem jak gdyby nigdy nic zapowiedział próbę i zapytał o pytania.
- Możemy za... - Zdążyło tylko ulecieć z ust czerwonowłosego, gdy na jego głos nałożyło się jąkanie siedemnastolatki. Kolejny przejaw słabości, nie potrafiła sobie poradzić w trudnej sytuacji. Takie zachowanie powinno być niedopuszczalne w tej organizacji. W duszy jashinisty znowu pojawił się cień nadziei, że ją jednak zajebią. Zaczynała go irytować ta cała sytuacja, coraz bardziej przeciągająca w czasie jego zarobek. Ale cóż, chcąc nie chcąc musiał wysłuchać tego paplania, które, nawiasem mówiąc, było całkowicie pozbawione sensu. Super, zostałam ułaskawiona, ale będę dalej pierdolić o trzech życzeniach, bo czemu nie? Żałosne, niewierne stworzenia. Reiji z trudem powstrzymał się od śmiechu, gdy słyszał drugą część wypowiedzi. Przytulenie przed śmiercią, naprawdę? Cóż, nie było to zbyt mądre bacząc na fakt, że stała przed całą grupą bezwzględnych zabójców, no ale cóż, musiał ograniczyć komentarze. Zdawał sobie sprawę, że w każdej chwili mógł skończyć tak jak ona, Kruk wcześniejszą akcją udowodnił swoją siłę, a przynajmniej szybkość.
A teraz, proszę państwa, przedstawiamy gwóźdź programu w tym całym cyrku. Zachowanie Shinji'ego może i było głupie, ale nieco zyskał on u jashinisty swoją radykalnością. Tak samo jak Kruk - nie pierdolił się z nią. Podszedł, zwyzywał, wywalił kopa na ryj i tyle. Słodko, chciała się przytulić, to przytuliła buta. Mimo, że taka niesubordynacja mogła skończyć się karą, czerwonowłosy zgadzał się z niewiernym. Gdyby nie to marnowanie czasu, oboje mogliby być już znacznie bliżej pieniędzy i upragnionej rzezi. Pan się niecierpliwił, czekał na ofiary, a zadaniem Jego sługi było ich dostarczenie. Gdzieś w jego popieprzonym umyśle pojawiła się myśl, że suka specjalnie sprzeciwiała się woli Władcy. Miarka już niebezpiecznie się napełniła, czerwonowłosy z trudem utrzymywał nerwy w ryzach. Nie mógł jednak ich okazać, ryzyko było zbyt duże. Wbił paznokcie w dłonie, zacisnął zęby i oczekiwał, odkładając nieco odpowiedź na pytanie Kruka. W końcu, spektakl się jeszcze nie skończył, czyż nie?
0 x
Nanori

Re: Ścieżka Poboczna Eventu

Post autor: Nanori »

No i masz ci klopsik. Czemu akurat niebieskie włosy? Czemu muszę w jakis sposób sie wyróżniać? Nie moge po prostu byc szarym człowiekiem patrzącym co tu sie dzieje? Cała ta sytuacja z próba ataku była oszamiajaca. Raczej nie bede protestować i pójdę na jakiekolwiek ugody. Nie po to moi rodzice umierali, by utrzymać mnie przy życiu żebym teraz tak młodo umierała. Dlatego tez postanowiłam tym razem byc najlepszym człowiekiem tego człowieka jakim moge byc. Czyli jedym słowem bede sie starała nie wkopać jak Iwaru. Swoją droga dziwne życzenia. Byłam gotowa przyjść i ja przytulić, ale bałam sie cokolwiek zrobic sama. Gdy mężczyzna przestał mowić Potaknęłam głowa z powaga. Moze sie czegoś nauczę? Kto wie. Poczekam pokornie na rozwój wydarzeń dbając o własna skore.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 13 gości