Ścieżka prowadząca do małej osady...

Heiji

Ścieżka prowadząca do małej osady...

Post autor: Heiji »

Ścieżka prowadząca przez długi las wprost do małej osady. Tak to miejsce można było w skrócie opisać, każda osobą znajdująca się tutaj mogła podziwiać ogrom tegoż lasu. Sporych rozmiarów drzewa rosły coraz to wyżej i wyżej, co druga korona drzewa sięgała wyżej niż poprzednia. Widok ten co prawda nie był jakimś specjalnym, ale dla osoby która nie była jeszcze w takim miejscu mógł być całkiem sporym zaskoczeniem. Krzewy z jadalnymi owocami były umiejscowione co kilkanaście metrów, las obfitował w spore ilości żywności. Poza owocami można było spotkać tutaj różnego sortu zwierzęta. Począwszy od tych najmniejszych, a kończąc na największych. Istnieją plotki, że grupa ludzi zeszła z wytyczonego szlaku i już nigdy więcej nie opuściła tego miejsca. Ale to tylko plotki... Prawda?
"Ochroniarz!"
17/30


Chłopak idąc z daleka mógł obserwować ogrom lasu. Drzewa rozciągały się wzdłuż linii horyzontu. Kiedy to Ren postanowił zdjąć rękawiczki kowal spojrzał na niego z ukosa, po czym dalej patrzył się w innym kierunku. Dlaczego? Po prostu wogóle to go nie interesowało. Być może mężczyzna jeszcze wogóle nie widział na dłoniach żeby ktoś miał jakieś otwory gębowe. Najpewniej tak, stąd też ta obojętność. Mężczyzna idąc słuchał uważnie młodzieńca, gdy ten powiedział co i jak, Hoo postanowił się wypowiedzieć.
-Więc może lepiej wogóle nie rozmawiajmy...-powiedział spokojnym głosem, kilka minut później dwójka bohaterów znajdowała się już w lesie. Teraz nasz młody shinobi mógł nacieszyć się prostotą natury. Ścieżka prowadziła na wprost, ciągła się kilkanaście metrów, następnie wyraźnie się urywała, w tym miejscu był jej zakręt. Idąc chłopak uważnie nasłuchiwał każdych odgłosów dobiegających z lasu. Natomiast Hoo szedł beztrosko, zupełnie tak jak by się niczego nie bał, być może posiadł ku temu powód. Kto wie... Czas mijał, a drogi ubywało, z każdą kolejną chwilą nasi bohaterzy znajdowali się coraz to dalej i dalej. W pewnym momencie, zupełnie nie spodziewanym dla nikogo można było z krzewów po prawej stronie oddalonych o dziesięć metrów usłyszeć wyraźny szelest. Chwilę po tym młodzieniec mógł usłyszeć świst lecącego kunaia za ich pleców. Kiedy się odwrócił, a napewno się odwrócił. Mógł widzieć go wbitego w ziemię, był oddalony o jakiś metr. Lecz nie to było najważniejsze, a sama notka przyklejona do broni. Paliła się ona jasnym płomieniem. Tylko co teraz?
0 x
Ren

Re: Ścieżka prowadząca do małej osady...

Post autor: Ren »

Nie chciałem być nie miły dla mojego rozmówcy, w końcu rozgadał się do tego stopnia, że żal mu było przerywać. Właściwie skoro sam to zaproponował to niech tak będzie, pomilczymy przez dłuższą chwilę. Niepokoiło mnie beztroski chód Hoo. Rozumiem jego las... znaczy się zapewne chodził tędy nie raz i czuje się jak u siebie w domu, jednak powinien zważać na niebezpieczeństwa, tym bardziej że sam mi o nich opowiadał i jest świadom zagrożenia- z jakiegoś powodu wynajął mnie czas podróży. Ignorancja i lekceważenie jeszcze nikomu na dobre nie wyszły. Teren nam nie sprzyjał- miejsc na zasadzkę było co nie miara, wysokie drzewa, krzaki co kawałek ehhh... nie sposób wszystko ogarnąć, a tu trzeba jeszcze uważać na klienta.
Szum? Zdecydowanie coś się ruszyło w krzakach. Spojrzałem na nie, nic nie dostrzegłem za to katem oka zauważyłem jak na ziemi ląduje kunai z odpaloną wybuchową notką. Czas wytężyć umysł. Nasz przeciwnik najprawdopodobniej zaszedł nas od tyłu- jeden czy więcej? Teraz to nie istotne, trzeba przeżyć metr ode mnie jest kawałek kartki, który zaraz eksploduje. Z braku laku czasu na składanie jakichkolwiek pieczęci, rzuciłem się do przodu, przy okazji zgarniając w locie mojego kompana w podróży. Osłaniam go ciałem i gdy tylko nastąpi wybuch, a ja będę w stanie chodzić i walczyć dalej, sięgnę do torby na glinę.
- Proszę stać dwa- trzy kroki za mną i proszę czuwać czy nie ma kolejnego napastnika. Powiedziałem do Hoo. Sytuacja nie była najlepsza bo zostaliśmy zaskoczeni. Mam nadzieje, że gdy zawierucha minie dostrzegę atakującego.
Z torby na glinę pobieram do każdej z dłoni 20 gram i lepie z nich:
Lewa: trzy nietoperze i powiększam je proporcjonalnie tak aby ich głowa była wielkości dłoni (bez palców) kieruje je w stronę napastnika jeśli go zobaczę- oczywiście kończę ruch ich wysadzeniem. Jeśli natomiast nikogo nie będzie- polecą w korony drzew w potencjalne miejsce gdzie atakujący może się znajdować i tam będą czekać aż ich nie wykorzystam.
Prawa: Tworzę dwie stonogi Te natomiast lądują na ziemi i wchodzą do niej. Obie powiększam w ziemi do wielkości trzy metry na długość i 3 na szerokość. Jeśli napastnika widzę, jedna zostaje w miesjcu gdzie wybuchł kunai, a drugi zmierza w stronę atakującego. Natomiast jeśli go nie widzę obie zostają przede mną w odległości między sobą 2 metry.
Nazwa: Shī Wan
Pieczęci: Połowa Barana (przy detonacji)
Zasięg: Dowolny
Koszt: E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2% (za 5 bomb)
Dodatkowe: 20g gliny na stworka
Opis: Najsłabsze wybuchowe twory, którym można nadać rangę wybuchu C1. Stworzone twory swoim wyglądem przypominają zwierzęta. I tak przykładowo wyróżnić można poszczególne typy tworów:
• owady, pająki – lądowe typy bomb, odznaczającą się niedużymi rozmiarami, w trakcie pojedynku nie trudno je przeoczyć,
• ptaki – powietrzne typy bomb, które mogą być wykorzystywane do transportu bądź atakowania celów powietrznych
• ryby, meduzy – morskie typy bomb, wykorzystywane do atakowania celów podwodnych bądź znajdujących się na powierzchni wody. Bomby mogą być także w tym przypadku wykorzystywane jako miny wodne.
• Węże, stonogi – podziemne typy bomb, które mogą zostać wykorzystane do unieruchomienia przeciwnika.
Czekam na rozwój sytuacji dobywając do obu dłoni kunaia.
0 x
Heiji

Re: Ścieżka prowadząca do małej osady...

Post autor: Heiji »

"Ochroniarz!"
19/30


Młodzieniec posiadł całkiem spory problem. Z jednej strony musiał dbać o to żeby włos z głowy nie spadł klientowi, natomiast z drugiej musiał walczyć z przeciwnikiem/ami. Gdy tylko chłopak zauważył kunai z notką, ten natychmiast ruszył do akcji. Nasz bohater wykonał prawidłowy ruch. Mianowicie, odskoczył na odpowiednią odległość od notki, zaraz po tym nastąpiła eksplozja. Na ich szczęście wybuch nie zdołał ich dosięgnąć. Dzięki temu Ren mógł przejść w kolejny etap walki, tylko z kim... Po kilku chwilach gdy wszystko było przygotowane młodzieniec mógł ujrzeć przed sobą trójkę przeciwników, wszyscy byli z kamienia. Gdyby nie twory Rena ten miał by poważne kłopoty. Po kilku sekundach kilka eksplozji spowodowało zniszczenie klonów. W chwili eksplozji mężczyzna, czyli zleceniodawca miał bardzo zdziwioną minę. Wyraźnie można było zauważyć że jest pod wielkim wrażeniem. Tylko jak to wszystko się dalej potoczy i przede wszystkim kto wygra? Tego jeszcze nikt nie wiedział, ale gdzie znajduje się prawdziwy przeciwnik... Stojąc tak dłuższą chwilę i obserwując otoczenie chłopak mógł słyszeć szum liści spowodowany powiewami wiatru. Nikogo i niczego naszej dwójce nie udało się zobaczyć, ani usłyszeć więcej. Być może wróg się wycofał, a może po prostu się przegrupowywuje... Kto wie...
·nietoperze i stonoga zostały zniszczone...
·druga stonoga znajduje się w wcześniej obranym miejscu.
·PISZ ILOŚĆ CHAKRY KTÓRĄ POSIADASZ!!!
0 x
Ren

Re: Ścieżka prowadząca do małej osady...

Post autor: Ren »

Doton- moja pierwsza myśl. Ujrzałem kamienne klony nad sobą, na szczęście zdołałem wykonać klanowe stworki, które pomogły mi uniknąć kontaktu z replikami wroga. Przeciwnik unika walki na udeptanej ziemi, nie zostaje mi nic innego jak wypłoszyć go z kryjówki. Moje dłonie zanurkowały w torbie na glinę, skąd do każdej z nich pobrałem po 20g gliny i lepię identyczne jak poprzednio nietoperze, na każdą dłoń przypada po 5 takich stworków i oczywiście powiększam do rozmiarów, mniej więcej dłoni bez uwzględnienia palców. - Teraz może być trochę głośno ale nie przejmuj się, a uważaj na głowę. Zapewne mój znajomy nie jest do końca świadomy co planuję, a nie mam zamiaru na głos tego zdradzać. Cztery spośród nietoperzy zawiśnie cztery metry ponad i od naszych głów (wysokość i odległość od naszych głów). Ustawią się w formacje kwadratu gdziem ja i Hoo będziemy dokładnie wewnątrz figury. Jest to ustawienie defensywne, które posłuży do obrony kiedy w jakiś sposób nasz oponent zachce ponownie nas zaatakować jakimś jutsu. Pozostałe 6 stworków poszybuje prosto przed siebie, skąd jak sądzę poleciał kunai. Znajdują się one na wysokości, dolnej części korony drzew, a każda z nich leci w odległości metra od drugiej (na szerokość) w równej linii. Jeśli dojrzę przeciwnika na pewno zaczną zmierzać w jego stronę i będę próbował go wysadzić. Lot chwilę zajmie, a czas ten wykorzystam na pobranie 20 gram gliny. Całość wykorzystam do ukształtowania małej sowy, która po chwili zwiększy rozmiary do przedstawionych w hiperłączu. -Czas zmienić środek transportu. Proszę wskoczyć, bezpieczniej będzie polecieć do wioski niż dalej pozostawać na ziemi. Powiedziałem spokojnie do Hoo, kiedy wejdzie na ptaka, zrobię to samo, wówczas sowa wzniesie się do góry, ponad koronę- około 10 metrów ponad nią. Powinniśmy mieć stamtąd bardzo ładny widok na całą okolicę, ziemi pewnie nie dojrzymy, no chyba że odsłoniętą poprzez powalone przeze mnie drzewa- sztuka to wybuch który niszczy wszystko na około, odkrywając ulotność materii. Unosząc się na sowie nietoperze, również będą leciały z nami do góry, lecz wolniej- na wysokości korony drzew będą na tej samej wysokości co ja i Hoo. Gdy osiągniemy wysokość 10 metrów nad drzewami, znajda się 4 metry pod nami. Te natomiast z nietoperzy, które poszybowały w stronę oponenta i są całe powrócą do mnie. Cztery z nich będą symetrycznie do tych znajdujących się pod nami nietoperzy, tyle że u góry. (4 nietoperze na dole i 4 nietoperze u góry, na wysokości 4 metrów od naszych głów lub stóp sowy i w odległości 4 metry na długość od sowy). Dwie ostanie stworzonka znajdą się n wysokości skrzydeł sowy ale w odległości 4 metrów od nich. Jeśli w między czasie gdy ja i Hoo będziemy na ziemi (przed wzleceniem na sowie) to zdetonuję moją stonogę, która została pod ziemią, natomiast jeśli jeszcze jej nie wybuchnąłem to zrobię to zapewne teraz- nie chce zostawiać nie wypałów po ziemią.
Lecimy w stronę osady mojego klienta.
Chakra: 68%
Lewa torba na glinę: 950 gramów
Prawa torba na glinę: 950 gramów
0 x
Heiji

Re: Ścieżka prowadząca do małej osady...

Post autor: Heiji »

"Ochroniarz!"
21/30


Nasz młody bohater posiadł całkiem sprytny plan. Po stworzeniu tworów jakimi były nietoperze oraz powietrzny środek transportu dla niego oraz zleceniodawcy młodzieniec zaczął wzbijać się w powietrze, tym samym znajdując się na tworze z gliny. W pewnym momencie coś zakłóciło jego spokój, a była to kolejna eksplozja wywołana zapewne przez wybuchową notke. Obejmowała ona obszar, na którym znajdowała się dwójka nietoperzy najbardziej oddalonych od bohatera. Po upłynięciu kolejnych kilku sekund następną eksplozja powstała po prawej stronie młodzieńca, tym samym niszcząc kolejne dwa nietoperze. Na sam koniec jak by było tego wszystkiego mało, zza któregoś drzewa od lewej strony młodzieńca wyskoczył zamaskowany mężczyzna, jego ubiór był cały czarny. Przeskakując chwycił zleceniodawcę chłopaka, który znajdował się tuż obok niego, po czym wylądował na sąsiedniej gałęzi, która była wystarczająco gruba by unieść dwójkę mężczyzn. Wszystko wskazuje na to, że Ren będzie musiał przerwać swój lot... Prawda? Tylko co będzie teraz...
·Cztery nietoperze zniszczone, zostało sześć
·sowa wciąż utrzymuje się w powietrzu.
·Pozostałe nietoperze znajdują się niedaleko od chłopaka, zaś przeciwnik jest oddalony o dziesięć metrów.
0 x
Ren

Re: Ścieżka prowadząca do małej osady...

Post autor: Ren »

Nie wszystko poszło zgodnie z zakładanym wcześniej planem. Twory co prawda zostały wytworzone, jednak cztery z dziesięciu szybko pożegnało się z istnieniem. Wychodzi na to, że nawet nie zorientowałem się z której strony nadleciały wybuchowe notki, a co najgorsze przeciwnik wyskoczył jak filip z konopi chwytając Hoo. Nieciekawa sytuacja, zwłaszcza że pozostałe twory znajdują się koło mnie... Zresztą od razu jak zauważyłem co się stało, czyli jeszcze zanim wskoczyła na gałąź, nietoperze poleciały w ich kierunku. Trochę lipa wysadzić oponenta i pracodawce. Sytuacja zrobiła się patowa- ja nie zaatakuję wprost gliną, a porywacz musi trzymać porwanego, co znacznie utrudnia operowanie technikami i bronią. W zamyślę moje białe skrzydlate wytwory otoczyć dwójkę ludzi stojących naprzeciwko mnie. Dwa po skosie lewo i prawo pomiędzy mną, a przeciwnikiem, kolejna dwa po lewej i prawej od Hoo, ostatnia dwójka ustawi się za ich plecami. Odległość każdego względem porywacza to 3 metry i na wysokości klatki piersiowej. Ma to uniemożliwić ucieczkę. - W ten sposób nic nie zyskasz, a możesz stracić życie. Przemyśl to i zejdź na dół to porozmawiamy. Liczę, że rozmówca, do którego kieruje swoje słowa, pomyśli i oceni całą sytuację na trzeźwo. Stoję jak stałem na mojej sowie, która obecnie znajduje się na wysokości oponenta i odległości 10 metrów od niego. Nie mam obecnie w planach marnować chakrę na tworzenie kolejnych zwierząt z gliny, chcę poznać zamiary napastnika. - Atakujesz nas więc warto abyś zdradził co chcesz? Przyjaciół szukasz? To jeden z najgorszych sposobów na pozyskanie ich. Zadrwiłem z niego, aby skierował gniew na mnie, a nie na Hoo. Zresztą mam nadzieje, że nie wywinie żadnego numeru i będzie grzecznie czekał na wybawienie lub śmierć. Obecnie znacznie bardziej interesowało mnie własne życie niż jego, choć chciałem dokończyć misję i dostać wynagrodzenie. Życie na własną rękę, bez wsparcia finansowego od rodziny nie jest tanie, a ja groszem nie śmierdzę. Spojrzałem na Hoo aby przekonać się jak sobie radzi z zaistniałą sytuacją. Jeśli zauważę niepokojące ruchy u napastnika, nie zawaham się wysadzić nietoperza stojącego po mojej lewej stornie czyli obok napastnika. Jego ciało powinno osłonić pracodawcę, a po uratowaniu życia nie powinien specjalnie narzekać. Czekam, więc z niecierpliwością na jego następny ruch. Nie spodziewam się, żadnego jutsu z powodu zajętych dłoni, natomiast rzucanie bronią jest daremne- problem z wycelowaniem z tego samego powodu co użycie jakiejkolwiek techniki. Jedna wszelkie próby ataku metalem skontruję kunaiami lub shurikenami w zależności co poleci w moją stronę. Czy przeciwnik przystanie na moją propozycję rozmowy na ziemi? Walczyć zawsze można, natomiast nie zastąpi to nigdy dialogu. Liczę więc że trafiłem na kogoś rozumiejącego bezsens niepotrzebnego przelewania krwi- zresztą za martwe ciało nic nie dostanie, a nawet nie wie czy Hoo ma forsę przy sobie.
0 x
Heiji

Re: Ścieżka prowadząca do małej osady...

Post autor: Heiji »

"Ochroniarz!"
23/30


Nasz młody bohater znajdował się na uprzywilejowanej pozycji. Dlaczego? Ponieważ nie musiał zupełnie nic robić, a twory z wybuchowej gliny wszystko wykonywały za niego. Tylko czy napewno było to wszystko zrobione zupełnie tak jak by mógł tego oczekiwać Ren? Kto wie, ale jest jedno pewne. Przeciwnik Rena znajdował się na przegranej pozycji, zupełnie z każdej strony wisiała nad nim śmierć. Nie ważne jaką decyzję by podjął, to i tak ginie. Cóż poradzić, prawda? Podczas kiedy to młodzieniec obserwował całą tą sytuację, nieznajomy zaczął mówić rozbawionym głosem.
-To wy raczej musicie się poddać!!!-tylko co mogły oznaczać te słowa? Po chwili dodał kolejne zdanie, lecz gdy skończył je wymawiać zaczął się śmiać.
-Jesteście otoczeni!-tylko czy to napewno była prawda? Ren nie mógł tego wiedzieć, być może nieznajomy kłamał... Tylko w co teraz tak naprawdę chłopak mógł wierzyć?
-A teraz oddajcie wszystko co macie, to może wam daruje życie...-były to jego ostatnie słowa wypowiedziane z ust nieznajomego, po nich już tylko czekał na reakcję Rena, no bo już jego pracodawcę miał w garści. Prawda? Mężczyzna stał w miejscu zupełnie nie wiedząc co ma robić, wyglądało na to że polega na chłopaku. Tak czy inaczej nasz bohater musiał podjąć kluczową decyzję, poddać się czy walczyć dalej. Tylko nie wszystko w tej sytuacji było zupełnie proste, no bo przecież gdzie są ci ludzie, o których mówi nieznajomy?
0 x
Ren

Re: Ścieżka prowadząca do małej osady...

Post autor: Ren »

Czemu zawsze muszę mieć pod górkę? Pomyślałem sobie w duszy, ja chce tylko zarobić grosz na utrzymanie siebie i być może drobną uciechę dla ciała i duszy. Hehh... trzeba jednak uwinąć się z napastnikiem, cóż albo ja zginę albo on. Nie ma innej opcji, zdenerwował mnie swoim zachowaniem, czas pokazać iż ze sztuką nie ma co walczyć. Piękno jest w eksplozji, zaśmiałem się jak psychopata w myślach. Czy ze mną jest na prawdę coś nie tak? Zdaje się, że zacząłem przejawiać tendencje do rozwiązywania problemów siła. no właściwie świat jest brutalny, trzeba sobie radzić, mój oponent chyba miał podobne przeświadczenie. Jednak to ja miałem zamiar wrócić ze swoim portfelem do mieszkania. Trzeba to jednak rozegrać mądrze, a teraz zaczął mi świtać pewien pomysł. - Hmmm... ta opcja średnio mi się uśmiecha w momencie, kiedy grozisz mojemu znajomemu. Myślę jednak że możemy się dogadać. Sięgnąłem jak gdyby nigdy nic do torby na glinę i pobrałem 20g gliny o czym mój przeciwnik raczej nie powinien wiedzieć, bo torba dla laika wygląda na normalną, nie wzbudzającą podejrzeń. Stworzyłem coś na obraz małego pancernika, zwiniętego w kulkę. zobrazowanie... oczywiście mniejszy Mam zamiar rzucić nim, licząc że weźmie go za saszetkę z forsą. Nie robię zamachu, tylko szybko wyjmuję i od dołu podrzucam w jego stronę, po płaskiej trajektorii. - Forsę chciałeś... to łap! Głośniej zaznaczyłem co do niego leci, żeby wiedział że złych zamiarów nie mam. Hehehe... zaraz zrobi się czerwono. Jarała mnie ta myśl, rzeka krwi spływających po drzewach. W momencie rzucenia trzy z sześciu nietoperzy zbliżyły się do napastnika i eksplodowały. Zobrazowanie sytuacji. Na czerwono moje nietoperze, na biało lecący pancernik (ten natomiast jeszcze nie eksplodował bo dopiero leci). Próbuję zrobić tak aby ciało przeciwnika odgrodziło wybuch od mojego zleceniodawcy, nie chce przecież aby i jemu coś się stało. Wybuch ma zrzucić go z gałęzi i rzucenie go na ziemie znajdującą się obecnie między mną a nim. Jeśli zacznie lecieć na ziemie, ja polecę chwycić pracodawcę. Próba odskoczenia do przodu spotka się z wybuchem pancernika. Krew, dużo krwi, hahaha. Pod jarałem się nieźle. Chyba wychodzi ze mnie psychopata... Ren lubi być psychopatą...
0 x
Heiji

Re: Ścieżka prowadząca do małej osady...

Post autor: Heiji »

"Ochroniarz!"
25/30


Chłopak zapewne lubił, gdy coś się działo. Na jego szczęście dzisiejszy dzień owocował w pełnię tego typu zdarzeń. Stojąc na sowie jego mózg opracował całkiem dobry plan, który to w wykonaniu okazał się jeszcze lepszy. Zaraz po tym jak młodzieniec wytworzył małe zwierzątko, rzucił nim w kierunku napastnika krzycząc że to pieniądze. Mężczyzna był w stu procentach tego pewien, przez o wogóle nie spodziewał się nadchodzącego na niego ataku nietoperzy. Po kilku krótkich chwilach takowy również nastąpił, eksplozja wywołała u mężczyzny przeraźliwy krzyk, po którym można było jedynie znaleźć jego szczątki ciała na drzewie, ewentualnie gdzieś w powietrzu spadające na ziemię... Po za tym tak jak również się chłopak spodziewał na ziemię zaczął spadać jego pracodawca, był on lekko przyćmiony, ponieważ w między czasie fala uderzeniowa odrzuciła go w kierunku pnia drzewa przez co uderzył w niego głową. Grawitacja zrobiła swoje, natomiast nasz młody bohater nie długo po tym złapał zleceniodawce nie wyrządzając mu przy tym żadnej krzywdy. Tylko co teraz? Gdzie jest to wsparcie, o którym mówił napastnik? Wokół bohatera nie można było niczego usłyszeć, prócz trzepotania skrzydeł zwierzaków wytworzonych przez niego... Młodzieniec mógł czuć w sobie wielką dumę oraz zadowolenie. Jak na całkiem świeżego shinobiego posiadał w swoim arsenale mnóstwo ciekawych strategii, dzięki którym mógł on wyjść z niejednego bagna. Po kilku krótkich chwilach mężczyzna odzyskał pełnię świadomości, a nasza dwójka bohaterów mogła ruszać dalej...
0 x
Ren

Re: Ścieżka prowadząca do małej osady...

Post autor: Ren »

Wszystko poszło zgodnie z planem, szybka akcja i po napastniku zostały tylko flaki. Pole bitwy nie wyglądało najciekawiej, głównie ze względu na krew, znajdującą się wszędzie. Takie już moje jutsu... sieje zamęt w szeregach wroga i wygląda spektakularnie. Jest wybuch i jest zabawa. Nie miałem zamiaru sprawdzać czy moja ofiara miała coś cennego przy sobie, zależało mi na bezpiecznym dostarczeniu pracodawcy do celu. Już teraz mógł mieć obiekcje do mojego działania. Próba wysadzenia go w powietrze nie każdemu przypadnie do gustu, jednak w końcu został uratowany, więc może rozejdzie się po kościach. Zdaje sobie sprawę, że okolica nadal jest niepewna, kto wie czy facet nie miał racji, jeśli chodzi o ilość napastników. Przecież nie musiał działać samodzielnie, a ja przy kolejnej konfrontacji nie muszę mieć tyle szczęścia. Po upewnieniu się, że mojemu klientowi nic nie jest, wznieśliśmy się na sowie dużo wyżej, ponad korony drzew, skąd mogliśmy obserwować las z bezpiecznej wysokości. - Wszystko dobrze, nie ucierpiałeś?, zapytałem obawiając się, że mogłem wyrządzić krzywdę Hoo. - Resztę drogi pokonamy na mojej sowie, będzie bezpieczniej i szybciej, a nam przyda się chwila odsapnięcia po emocjach jakich doświadczyliśmy. Uśmiechnąłem się i dodałem jeszcze. - Uważaj żeby nie wypaść bo jesteśmy wysoko. Kiedy skończyłem mówić, spojrzałem w stronę widnokręgu, szukając wzrokiem wioski do której zmierzamy- warto lecieć w odpowiednia stronę. Nie chciałem pozostawiać ciała faceta na środku lasu, więc kiedy oddaliliśmy się dostatecznie daleko reszta moich bomb otoczyła jego ciało i nastąpił wybuch. Bez wątpienia teraz nikt nie pozna kim był mężczyzna, który stracił życie przez moje wybuchy.
0 x
Heiji

Re: Ścieżka prowadząca do małej osady...

Post autor: Heiji »

"Ochroniarz!"
27/30


Chłopak przez cały czas doskonale wiedział co robił. Można to było wywnioskować ze wszystkich jego czynów. Zaraz po tym jak mężczyzna się ocknął, młodzieniec mógł zauważyć jak ten był mocno zdezorientowany. Najwyraźniej nie spotkał się wcześniej w czymś lub kimś takim. Bądź co bądź wszystko właśnie na to wskazywało. Czy był zdenerwowany? Zdecydowanie nie, wręcz przeciwnie. Był zadowolony, że wyszedł cało z opresji jaką zgotował mu los. Po kilku krótkich chwilach młodzieniec wraz z mężczyzną wznieśli się ponad korony drzew. Lecąc na sowie chłopak mógł podziwiać malownicze krajobrazy. No bo przecież nie każdemu zdarza się coś takiego. Prawda? Piękne korony drzew rozciągały się wzdłuż i wszerz. W między czasie chłopak wysadził swoje pozostałe twory, był to sprytny plan dzięki któremu zamaskował wszystkie ślady związane z jego pobytem w lesie. Na jego słowa mężczyzna prawie nic nie odpowiedział pokiwał jedynie kilka razy głową na znak zrozumienia, po czym z podziwem w oczach oglądał cały otaczający ich teren. Najwyraźniej jeszcze nigdy nie miał okazji widzieć na swe oczy czegoś równie pięknego. Lecąc słońce nie doskwierało tak mocno jak wtedy kiedy musiała pokonywać drogę idąc pieszo. Ale mniejsza z tym, po kilku a może kilkunastu minutach chłopak mógł ujrzeć przed sobą zanikająy las tworzący coś w rodzaju dziury. Właśnie w tej dziurze znajdowała się wioska, kilkanaście domów mieszkalnych, oprócz nich kilka większych budynków. Na skrajach można było dostrzec coś w rodzaju wartowni, w każdym bądź razie było to strzeżone miejsce. Na zewnątrz nie znajdowało się dużo ludzi, to wszystko pewnie przez ten upał. Tylko co będzie dalej?
0 x
Awatar użytkownika
Ero Sennin
Support
Posty: 1923
Rejestracja: 10 cze 2015, o 00:41
Multikonta: Minoru

Re: Ścieżka prowadząca do małej osady...

Post autor: Ero Sennin »

Parę postów wyżej jest post, który w całości zawiera ukrytą treść. Ren, post fabularny (w to wliczają się też misje) musi mieć widoczne minimum pięć linijek tekstu, resztę możesz ukryć w uhide. Czekam na poprawę.
0 x
Ren

Re: Ścieżka prowadząca do małej osady...

Post autor: Ren »

Poprawione :P


Chwila lotu i naszym oczom ukazał się otwór wśród drzew. Hmmm... to pewnie wioska do której mieliśmy się udać. Powoli wyłaniały się kontury poszczególnych budynków. Pomyślałem że wypada zapytać Hoo o cel wyprawy, zanim wylądujemy i wzbudzimy zamieszanie, wśród mieszkańców. - Czy o tą mieścinę chodziło? Wyląduję może przy wartowni, nie chcę aby wyglądało, że atakujemy. Zaśmiałem się w widoczny sposób, a następnie zaczęliśmy zniżać nasz lot. Przez dłuższą chwilę lecieliśmy nisko nad koronami drzew, aby na linii wioska/las wyłonić się przed stróżówką. Mam nadzieje, że strażnicy nie będą nader nerwowi. Mój twór osiądzie przed wartownią, sowa osiądzie ostrożnie na ziemię, a my zejdziemy i porozmawiamy ze strażnikami.
- Witam panów/panie wstaw odpowiednią formę i liczbę. Eskortuję szanownego pana do jego posiadłości, więc jeśli to nie problem, zostawię swoją sowę tutaj, a Hoo odprowadzę do mieszkania, abym mógł odebrać należną zapłatę. To chyba tak pokrótce najważniejsze informacje i powinny ich uspokoić, zresztą jestem z ich mieszkańcem, którego mogą wypytać o szczegóły. Czekam więc na reakcję strażników, a jeśli nie będą sprawiali problemów pójdę za Hoo.
0 x
Heiji

Re: Ścieżka prowadząca do małej osady...

Post autor: Heiji »

"Ochroniarz!"
29/30


Młodzieniec lecąc przemyślał wszystkie za i przeciw całej tej sytuacji. Kiedy to Hoo dał znak do lądowania sowa obniżyła swój lot, po czym zgrabnym ruchem skrzydeł osiadła na ziemi. Nim chłopak zdążył się rozejrzeć wokół siebie obok dwójki bohaterów znajdował się już jeden strażnik. Był to mężczyzna, na głowie miał hełm, no i ogólnie był ubrany w swego rodzaju zbroję. Czyżby był to jakiś samuraj? Kto wie... Ale gdy tylko ujrzał mieszkańca wioski jego mina momentalnie się zmieniła w uśmiech, na słowa chłopaka jedynie pokiwał, następnie oddalił się idąc w kierunku wartowni.
-To wszystko jeśli chodzi o formalności...-powiedział Hoo lekko rozbawionym głosem, po czym ruszył przed siebie. Idąc Ren mógł kontem oka zaobserwować co jakiś czas jakąś postać stojącą w oknie. Byli nimi zwykli mieszkańcy, no bo przecież nie zawsze trafia się ktoś taki w małej wiosce. Prawda? Pewnie co po nie którzy jeszcze nigdy nie wiedzieli prawdziwego ninja, no ale mniejsza z tym. Praktycznie wszystkie budynki były wykonane z drewna, tylko nie które miały w swej podstawie cegłę oraz kamień. Czy były wyjątkowe? Pewnie tak, tylko co się w nich kryło... Do właśnie jednego z nich zmierzał nasz bohater. Był on sporych rozmiarów, duże drzwi, duże okna. Wszystko wydawało się być większe, nim jednak weszli do środka mężczyzna powiedział kilka słów w kierunku młodzieńca.
-Oto moja kuźnia...proszę wejdz do środka...-kilka sekund później dwójka bohaterów znajdowała się wewnątrz budynku. Będąc w jego wnętrzu pierwsze co zapewne mogło by się rzucić chłopakowi w oczy to wielki piec, kowadła oraz inne niezbędne do pracy przyrządy. Idąc za zleceniodawcą na jednej ze ścian wisiały różnego rodzaju ostrza. Jedne były większe, inne zaś mniejsze, lecz każde z nich miało coś w sobie co naprawdę przyciągało... Tylko co to mogło być? W każdym bądź razie była to ta niecodzienna odrębność. Tylko co dalej? Być może chłopak jakoś skomentuje całokształt jednego z pomieszczeń wielkiej kuźni...
0 x
Ren

Re: Ścieżka prowadząca do małej osady...

Post autor: Ren »

Bardzo ucieszyło mnie, że nie muszę użerać się ze strażnikiem. Obcy nadlatujący na wielkiej sowie, może bez wątpienia wzbudzić duże zainteresowanie lub strach. Skoro jednak przyjęli mnie z otwartymi ramionami to widocznie wioska jest ostoją spokoju i dawno nic złego się tutaj nie wydarzyło. Krótki spacer po mieścinie, spowodował jednak, że zwątpiłem w swoje pierwsze wrażenie. Liczne mieszkania, a na ulicy jak makiem zasiał, ni widu ani słychu. Gdzie podziali się wszyscy? Zacząłem rozglądać się uważnie i po niedługiej chwili dostrzegłem jakaś twarz w oknie. Czego się mnie boją? Przecież ich nie wysadzę. Hehehe... humor mi dopisywał po zabiciu złoczyńcy. Może faktycznie mam coś z psychopaty... nie to nie możliwe... a może. Nie czas żeby się nad tym zastanawiać. Hoo zgodnie z obietnicą, chce zabrać mnie do swojej świątyni- kuźni. Budynek nie wyglądał jakoś specjalnie, poza tym że jak mało który był murowany, z porządnym kominem, a każdy jego element wydawał się nieco większy niż w standardowym zabudowaniu. Wnętrze jednak mnie zaciekawiło. Wiele z obecnych tam przedmiotów, pierwszy raz na oczy widziałem i co chwilę wypytywałem Hoo do czego może konkretna rzecz służyć. Cierpliwość, a może wdzięczność za bezpieczne doprowadzenie do wioski sprawiła, że mój pracodawca ze spokojem stoickim odpowiadał na zadane pytania i jeszcze co jakiś czas dorzucał woje pięć groszy. Były to zwykle historie o pochodzeniu przedmiotów. Niektóre przechodziły z pokolenia na pokolenie, inne kupione w dziwnych okolicznościach, zostawione pod zastaw kredytów, które nigdy nie zostały spłacone. Mijał nam powili czas, rozmowa szła w najlepsze ale jak zawsze ma to miejsce, kiedyś trzeba skończyć. - To był przyjemny dzień, pełen wrażeń i ciekawych historii, wielu ciekawych rzeczy się dowiedziałem o twojej sztuce. Jeśli będziesz kiedyś w Ryuzaku no Taki, wpadnij napijemy się herbatki, wyskoczymy na miasto, ponownie ciebie odeskortuję. Tereny na około wioski macie na prawdę przepiękne i z przyjemnością będę szedł podziwiając florę Kaigan. Jest jeszcze jedna sprawa, a mianowicie forsa którą nie śmierdzę, jeśli wiesz o czym mówię. Uśmiechnąłem się do niego, w oczekiwaniu na zapłatę za misję. Jeśli tylko takową otrzymam, pożegnam się z Hoo i spokojnym krokiem ruszę w stronę wartowni, gdzie pozostawiłem swój środek transportu. Wsiadam i ruszam do Ryuzaku no Taki.
Chakra: 58%
Lewa torba na glinę: 950 gramów
Prawa torba na glinę: 930 gramów
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości