Atarashi jest prowincją położoną na północnym krańcu kontynentu, nad Morzem Lazurowym, pomiędzy Antai a pozostałościami Muru oddzielającego dawniej Sogen i tak zwane Niezbadane Obszary. Powstała ona w wyniku podboju części Sogen przez „ludzi zza muru”, którzy w lecie 394 r. dokonali inwazji, usuwając z tych terytoriów władzę klanów Uchiha. Od tego czasu zamieszkują oni te ziemie, rozdając karty w tej części Wietrznych Równin. Zamieszkiwana jest przez klany Soma, Orochi i Mateki, które swoją siedzibę mają w Mieście Atarashi (Stare Kōtei), odbudowanym po zniszczeniach powstałych podczas podboju. Klan Kujaku poszedł za to dalej na zachód, zatrzymując się na Półwyspie Antai. Jest to także miejsce położenia tajemniczego Kamienia z Gwiazd.
Tapion szedł przed siebie prężnym krokiem utrzymując swoje tempo, które zresztą było w miarę szybkie jak na marsz. Duma z wykonywania zadania dla klanu, niosła go przed siebie jeszcze długą chwilę, jego wola nie osłabła w momencie kiedy zrobiło się ciemno. Pomimo takich wydarzeń jak wejście po lewą kostkę w dużą kałuże błota. Zimna fala którą odczuł po zetknięciu się skóry z mazią błota, wywołała mimowolne wzdrygnięcie i siarczyste przekleństwo. Młody Mateki zły na cały świat po omacku dotarł do drzewa o które się oparł. Stał ponieważ nie chciał siadać na mokrej trawie, co było całkowicie zrozumiałe bo któż lubi mieć mokre poślady. A z pewnością by je miał, gdyż trawa zalana była wodą która spadła z nieba w postaci deszczu. Młodzieniec na tyle na ile mógł wyczyścił swojego buta, a nie mając o co wytrzeć swoją nogę finalnie skorzystał z drugiej nogawki swoich spodni, niezdarnie wycierając się o swoją prawą nogę z resztek błota.
Po blisko kilkunastu minutach brązowooki ruszył dalej przykładając o wiele większą uwagę do błotnistych kałuży chcąc uniknąć powtórnego spotkania z błotnistą mazią. Co doprowadziło momentami do wykonania piruetów przez Tapiona na poboczu drogi... Tańczył nasz młodzieniec, a oczy jego odczuwały ciężar zmęczenia z powodowane porą dnia. Powieki zrobiły się bardzo ciężkie, jednak chłopak szedł dalej pomimo przysypiania w trakcie podróży, aż do momentu kiedy ujrzał jasny punkcik który z każdym krokiem zaczął się przybliżać. W momencie kiedy shinobi zrozumiał, że ktoś się kryje za tym źródłem światła postanowił schować się w leśną gęstwinę. Na jego nieszczęście nie udało mu się uniknąć osoby która kryła się w świetle, jego serce biło coraz mocniej i mocniej. Tapion czuł, że zaraz organ witalny wyskoczy mu z klatki piersiowej. Z początku brązowowłosy nie wiedział co ma robić, bał się, oblał go zimny pot, zaczął panikować, gorączkowo myślał: - Co teraz ? Co ja mam zrobić ? A jak mnie zabije ? Uciekać ? Zacznie mnie gonić ! Co robić ? Podjąć walkę ? Mogę zginąć ! Może go zabije ? A jak jest ich więcej ? A jak rozkazy wpadną w ręce przeciwnika ? Uciekać !
Tapion postanowił uciekać jednak ciało nie chciało się ruszyć - Wstawaj ! Wstawaj ! Wstawaj ! WSTAWAJ NA CHWAŁĘ KLANU MATEKI
Tapion zerwał się i zaczął oddalać się w głąb lasu, zanim jednak ruszył zawiązał pieczęcie do sztuki przywoływania. Po chwili z kłębów dymu wynurzył się doki. Tapion biegnąc przyłożył usta do swojej okaryny i wygrywając melodię nakazał atak - HIRUDEGAN !!! Zabij !UTWÓR
Grał i biegł, choćby miało dać mu to dziesięć metrów przewagi, a może i piętnaście. Miał to w poważaniu, w tym momencie nie czuł wstydu z powodu salwowania się ucieczką. Na ten moment ważniejsze od jego życia, dumy czy czegokolwiek innego na tym świecie były rozkazy które szorstko ocierały się o jego tors dając o sobie znać. Zamierzał ten skrawek pergaminu zanieść za wszelką cenę choćby miało to kosztować go życie...
UTWÓR
Przerażony młodzieniec z klanu Mateki nie przestał wygrywać swojej melodii, ale też i biec... Jednak w pewnym momencie już dalej nie uciekał, a starając się skupić w pełni na melodii, wygrywał ją z całą swoją mocą powoli postępując do przodu, krok za krokiem w kierunku zagrożenia. Co się zmieniło ? Co się stało ? Podczas ucieczki do uszu Tapiona doszły krzyki przerażenia, które mieszały się ze zniszczeniem które dokonywał Hirudegān. Chłopak zrozumiał, że ma szansę wygrać, kiedy już się odwrócił i ujrzał całą scenę zrozumiał, że wygrał.
Stanął w pewnej odległości od lidera, spojrzał mu w oczy i wygrywając swoja melodię na okarynie dokonał rękoma swojego demona kolejnego morderstwa. Dostarczenie wiadomości było priorytetem, nikt postronny nie mógł dowiedzieć się o wiadomości i o nim samym. W innych okolicznościach oszczędziłby bandytę nawet teraz do samego końca rozważał czy puścić wolno bandytę. I kiedy już chciał nakazać temu człowiekowi, którego trzymał żywot we własnych rękach, zwiewać gdzie pieprz pośnie, to do głowy przyszła pewna myśl. Scenariusz bardzo mały, ale w ciągu sekundy rozlał się na całą głowę, zawładniając poczynaniami Tapiona. Cichy głosik wewnątrz niego zapytał go po cichu: " A co się stanie jeżeli wróg klanów go zatrzyma i ten wyśpiewa, kto szedł i w jakim kierunku podążał. A co jeśli to będzie wróg o znacznej sile ? ". Brązowowłosemu nie było więcej potrzeba, to właśnie wtedy wygrał ostatnią melodię zasłyszaną przez lidera bandytów.
Chłopak sprawdził bandytów czy czegoś ze sobą nie mają, co mogłoby świadczyć, że są wrogami jego sprawy. Po tych czynnościach odwołał swojego demona i ruszył dalej, pędem, przed siebie. Biegł i biegł aż w końcu gdy stracił dech w piersiach osunął się o konar drzewa. - Zabiłem... Dokonałem mordu...
Pogrążony we własnych myślach smakował wszystko to co widział, przeżywając jeszcze raz to samo, ale tym razem nie pompowała go adrenalina i ferwor walki. To złamane drzewo... Ten człowiek, który uciekał, obraz jego powykręcanego ciała... I na koniec: "P–proszę… to pomyłka… Nie… nie chcemy kłopotów… Chłopak skulił się w sobie, nie wiedząc jeszcze o tym, że te wydarzenia zostaną już w nim na zawsze, że pomogą mu się ukształtować jako ten oddany klanowi wojownik, o którym tak lubił myśleć. Ile tam siedział ? Dwadzieścia minut ? Trzydzieści minut ? Wstał dopiero kiedy otrząsnął się z szoku jakim wywołała w nim ta scena, wziął głęboki oddech przymykając oczy, uspokoił się wewnętrznie i otwierając oczy ruszył dalej przed siebie chcąc wykonać swoje zadanie.