—
Skorpion? — powtórzył, jakby się zastanawiał, czy dobrze usłyszał. —
Taki żywy? Kurwa, zginąć od zatrucia to jedno, ale żeby ci potem z trzewi coś wypełzło i powiedziało „dziękuję za zakwaterowanie”, to już trochę zbyt gościnne, nawet jak na mnie. - Zerknął na Soueia z tym swoim półuśmieszkiem, który zawsze wyglądał jakby się właśnie dowiedział, że spłonęła mu chata — ale sąsiadowi też, więc bilans wyszedł na zero. I wtedy właśnie weszli do środka. Stuk. Jeden krok i cały tabun dzbanów odwrócił łby w ich stronę.
—
O proszę... zbieg dzienny Anonimowych Frajerów właśnie się zaczął — rzucił z rozbawieniem, choć ręka już powędrowała do rękojeści. —
To ty w lewo, ja w prawo. Standardowy taniec, w którym ty jesteś damą, a ja jestem mężem stanu, ale obydwoje nie potrafimy tańczyć. - Uśmiechnął się szerzej, ale w oczach nie było nic z rozbawienia — tylko pulsujące, złowieszcze napięcie, jakby coś go w środku żarło. Napięcie, które tylko walka mogła rozładować.
Souei już leciał jak błyskawica, a Kyoushi nie zamierzał zostać w tyle. Ruszył równo z nim, ale nie bawił się w pełne frontalne wejście. Zniknął na ułamek sekundy w przyspieszeniu, która dla niektórych śmiertelników była wręcz niemożliwa do ogarnięcia. Czy to mogła być teleportacja? Otóż nie. Ale czy mógł byś po prostu speed? Najwidoczniej. Pojawiając się niezwykle blisko pierwszego z bandytów, słychać było ostre szarpnięcie powietrza. Cisza. Bez czekania na sygnał zaczyna dynamiczny ruch, zbierając w nogach chakrę i przemierzając bokiem tłum przeciwników, by jego katana zatańczyła tango. Ostrze w jego dłoni porusza się płynnie, nie ujawniając się jeszcze w pełni, ale już wywołując napięcie.
Wchodzi w sam środek wrogów, zamaszystym cięciem ostrza tnie wzdłuż brzucha najbliższego zbiru, a następnie kolanem uderza kolejnego, nie dając mu chwili na reakcję. W trakcie wiruje z niesamowitą gracją, rozcinając powietrze bocznym cięciem, siejąc zamieszanie i chaos w szeregu przeciwników. W stronę Soueia rzuca prowokację:
—
Jeśli szybciej posprzątasz tę bandę niż ja, to flaszka z wężem jest moja! Ja biorę skorpiona! - Z niesamowitą szybkością zmienia kierunek biegu, odbijając się od ziemi i przyspieszając. Ostrze cały czas przy boku, gotowe do szybkiego i precyzyjnego cięcia, ale jeszcze nie atakuje — spoglądając w kierunku grubasa. Wiedział, że nie może skupiać się tylko na ataku, więc w każdej chwili był gotowy by uniknąć czegoś co mógł dostrzec lub przewidzieć - w końcu nie był byle kim. Był Mr Uchiha. Panem w takich sytuacjach, ale czy na pewno? To się niedługo okaże.
Ukryty tekst
Ukryty tekst