Szedł zdecydowanym krokiem za mężczyzną, który go eskortował do Siedziby Rodu. Nie wiedział czego chcieli jednak domyślał się że chodzi o tą misję z wilkami. Nie miał sobie jednak nic do zarzucenia poza tym, że narobił ludziom nadziei. Jednak metody które planowano tam zastosować… Każdy podrzędny wieśniak mógł to zrobić więc nie potrzebny był tam shinobi. Masashi cenił swój czas.
Wszedł bez słowa za strażnikiem, który go przyprowadził. Nie wiedział do którego pomieszczenia się udać toteż ślepo podążał za chłopakiem. Trochę go wkurzała ta struktura klanowa pokazująca „My jesteśmy na górze, Ty na dole” ale chłopak szybko uczył się nowych rzeczy toteż jego ranga było tylko zapiskiem na pergaminie, który kurzył się gdzieś w archiwach tego budynku. W myślach planował już zakupy, które musiał poczynić aby uzupełnić brakujący ekwipunek.
Na chwilkę zdębiał ponieważ był pod wrażeniem uroku mężczyzny którego spotkał. Jego głos wyrwał chłopaka z transu i ściągnął go na ziemię z krainy marzeń. Stał bez ruchu i wyczekiwał bury lub kary, która była w tym wypadku raczej pewna. - Dzień dobry. Senju Masashi. - przedstawił się i skinął delikatnie w dół głową. Przełknął głośno ślinę ponieważ zaczął się stresować. Do tej pory niespecjalnie myślał o konsekwencjach swojego czynu. - Domyślam się że chodzi o nie wykonanie zadania w wiosce Takaharu. - powiedział nawiązując do zlecenia, które porzucił ze względu na własne poglądy i odmienne podejście do tematu. Do tej pory wykazywał się nienaganną postawą jako shinobi. Z biegiem lat zaczął jednak w nieco odmienny sposób patrzeć na hierarchię klanu. Tylko dlatego że urodził się z nazwiskiem Senju był zmuszony się podporządkować zasadom, które obowiązywały.
Uniósł brew w geście lekkiego zdziwienia. Zatkało go na moment bo w zasadzie nie spodziewał się i aż musiał się chwilę zastanowić. - Moment... Dlaczego sam wybieram sobie misje? Straż wywiesiła informację na tablicy. Chyba nie jestem niewolnikiem klanu? Prawda? Mogę w dzień wolny wybrać co zechcę zrobić ze swoim czasem? - powiedział odnosząc się do pierwszej części pytania. Zdawał sobie sprawę że nie postąpił elegancko ale nie zamierzał się też płaszczyć przed urzędnikiem z klanu Senju. - Opuściłem wioskę Takaharu ponieważ narzucili mi sposób w jaki miałem uporać się z ich problemem. Przykro mi ale nie zamierzałem narażać życia stając naprzeciw stada dzikich zwierząt z garnkiem i chochlą w dłoni próbując je przestraszyć. Oni mieli wizję przegonienia stada wilków niczym pastuch przegania owce na łąkę. To tak niestety nie działa. A skoro uważali że to takie proste... Bo przecież każdy mógł narobić hałasu i je przegonić. To dadzą sobie radę sami. Nie wziąłem za nic kasy więc nie mam sobie nic do zarzucenia. - powiedział po czym skrzyżował dłonie na klatce piersiowej. Nie był zbyt uradowany z faktu iż musiał się tłumaczyć przed kimkolwiek.
Krótki wygląd: Niższa. Długie blond włosy, zielone oczy ze złotymi plamkami. Alabastrowa cera oprószona miodowymi piegami. Ubrana w kimono. We włosach wplecione kwiaty i pióra. Naszyjnik w kształcie rogatego wilka i sierpu księżyca.
Świat był wielki. Ludzi było pełno. Takie dwa wnioski nasunęły się jej jako pierwsze gdy tylko dotarła do stolicy. Przyzwyczajona do swojej malutkiej osady potrzebowała chwili aby otrząsnąć się z szoku kulturowego… i pilnowania przez Nukę i Yomei aby nie popełniła jakiego… czegoś czego nie powinna. Samo stwierdzenie, że czegoś jej nie było wolno było niczym potwarz. No ale miała i zdiagnozować zewnętrzny świat, no to musiała zagryźć swoje białe ząbki.
Skinęła głową strażnikom, których zaczynała już kojarzyć z widzenia. Starała się wyłapywać twarze ludzi, których już wcześniej poznała, co wcale nie było takie proste.
Miłą odmianą było zobaczenie uśmiechniętej panienki na recepcji. Była niczym biblioteka na nogach - wiedziała wszystko i bardzo chętnie dzieliła się informacjami. Misane odpowiedziała uśmiechem na uśmiech.
- Dzień dobry, Mikoto! Dziękuję - odpowiedziała i od razu skierowała kroki pod wskazany pokój.
Po kilku dniach bycia poza Tsukikure, z rzeczy, które uznała za najważniejsze lekcje, których się nauczyła na własnej skórze - za jedzenie i… i generalnie wszystko należy płacić, albo ryzykowało się nieuzasadnionym gniewem i krzykiem ludzi stojących za straganem… generalnie wszyscy przykładali jakąś irracjonalną wielką wagę do metalowych monet Ryo zachowując się jakby bez tego żyć się nie dało - powoli Misane zaczęła nabierać wrażenia, że to może było źródło choroby trawiącej ludzkość, lecz jeszcze nie podjęła ostatecznej decyzji. Kolejna lekcja to to, że faktycznie świat był pełen ignorantów, bo każda próba zagadnięcia o Tsukomori no Kami kończyła się krzywym spojrzeniem, albo pobłażliwym skinieniem głowom starszych osób. Najważniejsze jednak było to, że nie dość, że należy pukać, to powinno się czekać na zgodę na wejście. Bez sensu. W Tsukikure nie było czegoś takiego jak zamknięte drzwi. Każdy mógł odwiedzić każdego kiedy tylko sobie to zażyczył… a szczególnie jeśli chciała gdzieś wejść Mikami - dla niej każda para drzwi była otwarta, a osoby, które odwiedzała były szczęśliwe, że spotkało ich błogosławieństwo goszczenia boskiej wybranki.
Nauczona na licznie powtórzonym błędzie zapukała w drewniane drzwi i mimo położenia dłoni na klamce wstrzymała się przed naciśnięciem póki nie zostanie zaproszona. Jeśli usłyszy zgodę, to z typową dla siebie lekkością wejdzie do środka
Krótki wygląd: Niższa. Długie blond włosy, zielone oczy ze złotymi plamkami. Alabastrowa cera oprószona miodowymi piegami. Ubrana w kimono. We włosach wplecione kwiaty i pióra. Naszyjnik w kształcie rogatego wilka i sierpu księżyca.