Za dużo jednak się nie dowiedziałeś. Cały czas mówili głównie o tym, jak bardzo nie chce im się wykonywać tego rodzaju misji, a przede wszystkim, że kontynentalne jedzenie jest bardzo słabe i mało "nasycone" - cokolwiek miałoby to znaczyć.
Czas mijał, a Ty nie widziałeś, by ktokolwiek jeszcze się pojawił wokół ogniska. Cała 6 usiadła i wydawała się piec jakieś mięso. Chyba nawet dziczyznę, której pochodzenie mogłeś ustalić, jakbyś cofnął się myślami kilka godzin wstecz.
W każdym razie czas analizy się zakończył, a Ty nie czekając dłużej wstałeś i składając pieczęć wparowałeś do obozu nic nie świadomych przeciwników. Byli oni totalnie zaskoczeni, bo chyba nie sądzili, że po takim łatwym przechwyceniu punktu strategicznego ktokolwiek ośmieli się ich gonić. Cóż, to co sądzili, to było już drugo, albo nawet trzeciorzędne, ponieważ nie dość, że Cię nie zauważyli, to gdy tylko tam wparowałeś utrzymując pieczęć, wszyscy wydali z siebie krzyk, a potem gdy śmignęły Twoje pioruny, to usmażyłeś ich wszystkich na miejscu. 6 trupów padło na ziemię wokół ogniska, przysmażonych lepiej niż te mięso co zaczęli robić.
I chociaż byłeś w gotowości to narobiliście dosyć dużego rabanu. Dopiero wtedy miałeś chwilę, by spojrzeć w kierunku powozu, gdzie Kaminari patrzyli na Ciebie z wytrzeszczonymi oczami. Byli zakneblowani i związani, ale coś mruczeli czy buczeli jak to mają w zwyczaju zakładnicy, którzy chcą Ci coś powiedzieć. Najczęściej są to w takich przypadkach krzyki "ZA TOBĄ!", lecz do Ciebie docierało jedynie "Bybzlbymzbs".
Kątem oka zobaczyłes, jak jeden z namiotów zostaje rozerwany na strzępy, a w jego miejscu znajduje się stojąca postać, na pierwszy rzut kobieca. Z jej pleców wystarało coś na styl różowej chakry, która w ewidentnej złości pozbyła się namiotu. Gdy tylko zlokalizowała Cię wzrokiem, odrazu nie czekając, skierowała się w Twoją stronę i jej ogon przekształcił się w coś w rodzaju różowego tygrysa i z bardzo dużą prędkością zaczął zbliżać się w Twoim kierunku. Mieliście do siebie mniej więcej 8-10 metrów.