Stanowiąca część Cesarstwa wyspa położona jest na południe od skupiska wysp Kantai, a także na południowy zachód od krajów kupieckich. Na wyspie znajduje się siedziba Rodu Ranmaru , jednak głowa rodu rezyduje na Hanamurze, piastując stanowisko Cesarza. Temperatura panująca na wyspie jest znacznie niższa od tej na Kantai co nad wyraz pokazują góry śnieżne a także licznie występujące wichury. Ludzie zamieszkujący wyspę utrzymują się z polowań oraz połowów.
Taiyō
Postać porzucona
Posty: 318 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Ginkara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 1 cze 2024, o 03:21
Specyficzny, wyróżniający się budynek o nieregularnym kształcie oraz ogromnym szyldzie z nazwą nad głównym wejściem, zlokalizowany w sercu (albo którejś jego komór) Rikubetsu. Wchodząc do środka, niemalże od razu można poczuć się jak w domu: zewsząd dopada zapach jadła, śmiech i radość. W skrócie: obietnica sielankowego poranka, południa, a także wieczoru. Na ścianach rozwieszone są typowo morskie ozdoby – malunki ryb o wyłupiastych oczkach, rybackie sieci, a także klejone miniatury statków. Klimat ewidentnie skrojony pod przybywających tu gęsto marynarzy. W odróżnieniu od typowych przybytków tej natury alkohol mają dobry. Nie jest może z najwyżej półki, oh nie, ale da się przełknąć do posiłku. Poza tym cena też zachęca. Na piętrze znajduje się również kilka całkiem przytulnych kwater, które za drobną, symboliczną wręcz, opłatą są dostępne dla gości chcących zostać w karczmie na noc lub, ot, porozmawiać w cztery oczy.
Podsumowując wszystko powyższe, można uznać, iż „Śnieżny niedźwiedź” prowadzony jest z potrzeby serca, a nie chęci napełnienia sakwy. Fakt ten potwierdza zresztą pracująca w tym miejscu od wielu lat kobieta imieniem Izumi, której pogoda ducha połączona z nietypową, acz wciąż uprzejmą, bezpośredniością zachęca do odwiedzania karczmy jeszcze raz, i jeszcze raz i…
0 x
#9d3126
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa” (nieobecny/a)
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda” (nieobecny/a)
Aoi
Postać porzucona
Posty: 211 Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
Wiek postaci: 24
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy. Na statku - standardowy mundur cesarski.
Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katana
Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
GG/Discord: laertes9788
Multikonta: Ai, Nuō, Sister
Post
autor: Aoi » 1 cze 2024, o 03:38
Delikatnie drgnęła mu powieka kiedy usłyszał babsko poczciwą inaczej starowinkę. Jakimś sposobem osoby w wieku bliskim do istnienia grobowego, bo tego tylko by brakowało, żeby żyły pozagrobowo, wyjątkowo działały mu na nerwy. Mógł być spokojną oazą, kwiatem lotosu na niewzruszonej tafli jeziora, a i tak. Przyjdzie takie, pozrzędzi i tylko Jashin mu świadkiem, że gdyby nie odpowiedzialność jaką musiałby ponieść, to by zrobił wiele złych rzeczy, a nawet by się nie pomodlił po wszystkim, bo i swojego Bogu nie odesłałby tak paskudnej, wybrakowanej duszy. Ot, zostawiłby ją w Yomi, bo i dla Jigoku jej szkoda, a i gdziekolwiek indziej by wadziła. A na złość, raitonu nigdy nie opanował. W takich chwilach jak ta nie pojmował dlaczego za stare baby karanym się było jak za człowieka. I tak im było bliżej śmierci, męczyły się schorowane. Męczyły innych. Zwłaszcza innych. Toż to przysługa dla ludzkości.
No i to spojrzenie. Nie lubił go. Akari mogła spoglądać w jego duszę, sam ją do niej zapraszał, choć się lękał tego co mogła z nią zrobić. Choć już od dawna nie miał na to najmniejszego wpływu, posiadała ją, jakby była jej własnością. To też w co mogła zerkać staruszka? Pustkę? Na szczęście, okowy Amaterasus chroniły go przed staruszką starającą się wtargnąć do środka. Tak przynajmniej uważał. Może to właśnie przez ów nicość to spojrzenie było tak nieprzyjemne? Madame było palące, na samą myśl czuł jak się poci, choć żadna kropla potu na jego ciele się nie pojawiła, a i tak w swej podświadomości się wytapiał niczym świeca zostawiona sama sobie. A teraz? Czując wzrok staruszki czuł jedynie drażniące swędzenie knykci.
Zaskoczyło go to, co mówiła kobieta. Myślał, że wyraził się wystarczająco jasno jakiej natury choroba trawiła załogę, przynajmniej według jego zeznania. Kobiety nic do tego nie miały, a jak miały to teraz, jak nigdy zapragnął zaczerpnąć z ludowego porzekadła "czym się strułeś tym się lecz". Namawiać go dwa razy nie musiała. A czy panna piękna i obrotna "tutejsza" czy kurtyzana. Cóż. Hasło mówiące o urodzie go satysfakcjonowało niezależnie od zawodu, a jak wiadomo, osoby leczące duszę, a przy okazji wyszkolone w sztuce instrumentów dętych były szczególnie uznawane wśród marynarskiej braci. Jednak nie odpowiedział, czuł się tak, jakby niezależnie co z siebie wypluje, to wywoła jedynie dodatkowe reakcje egzorcyzmujące ten duet. Ale, chyba tego chciał Hiroyuki?
I kompan w niedoli szybko dał do zrozumienia, że tak, faktycznie się powiodło. Może o tej części obowiązków nie wspominali jeszcze na statku, ale cóż. Zadziałało. Niezależnie czy zachowywała się tak przez lęk o własne, całkowicie bezużyteczne, zdrowie. Czy może tacy koneserzy kobiecego piękna byli jej w niesmak... ważne, że nie zamierzała ich zatrzymywać na dłuższe pogawędki, swatać ze swoimi córkami, wnuczkami, a pewnie i jej prawnuczki były w wieki co najmniej odpowiednim. Bez żadnego sprzeciwu dał się wyciągnąć z budynku, zaciągnąć w jakieś zaciszne miejsce, gdzie echo krzyków staruchy nie będzie wyczuwalne. Może się zapowietrzy, tak całkowicie? Nie życzył jej źle. Życzył sobie dobrze. A to było tożsame, w tym konkretnym przypadku.
-Nie pomogę. Nie dotknąłbym jej nawet przez szmatę. - Nie rozchodziło się konkretnie o Panią Itō, ta na pewno była poczciwą kobietą, zakładając, że żyła. Nie zdziwiłby się jeżeli o rozmawiali już o swoich rodzinach, ale za nic w świecie nie kojarzył wątku z mamusią Hiroyukiego. Ale staruchy jak ta sprzed chwili, rzeczywiście by nie tknął z myślą, że zrzędliwość tak wysokiego stopnia może być zaraźliwa. -List? Obejdzie się. - Przemyślał to wcześniej. Rodzina przeżyje bez wiadomości, a cóż. Przez Boginię i tak czuł się obserwowany. Wysyłając cokolwiek jedynie by się ośmieszył. Nieszczęsny list otwierany przez Akari nie byłby nawet namiastką jej palącego dotyku. Zakładając, że zaszczyciłaby go otworzeniem wiadomości, a nie wrzuceniem w ogień.
Musiał nadgonić parę metrów, bo nie dość, że szatyn nie raczył uprzedzić o starcie, to też sam Aoi chwilę stał w miejscu, kiedy jednak, mimo wszystko, zastanawiał się na liście. Cholernik z tego Ito. Musiał, choć przypadkiem, poruszyć w umyśle Shabondamy temat, który miał pozostać zapomniany. Przynajmniej na jeden dzień, przynajmniej na krótką chwilę jaką spędzali na lądzie. Ale nawet nie próbował wyprzedzić przełożonego, bo ten szedł na tyle pewnie, że nie pozostawiał choćby cienia wątpliwości co do swojej wiedzy o topografii Rikubetsu. No. Może nos naszego marynarzyka i sam doprowadziłby go do głównego celu dzisiejszego dnia, ale mimo wszystko, wolał nie kusić losu.
I dotarli. Nie mógłby pomylić karczmy z żadnym innym miejscem. Chociaż to było stałe niezależnie od regionu.
0 x
Taiyō
Postać porzucona
Posty: 318 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Ginkara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 1 cze 2024, o 18:17
13/28
„I porąbany dzień i porąbany łeb, razem Bracia, aż po zmierzch”
Aoi — Misja C
— Jakbyś zmienił zdanie, to daj znać — odparł, z jakiegoś powodu uśmiechając się coraz mocniej. Powód, już po ledwie paru sekundach, stał się jasny: — Zostajemy w porcie trzy dni, szkutnicy mają znaleźć przyczyny odchyłu i naprawić. Wiesz, co to znaczy?
Słodki alkoholizm do białego rana, brak ograniczeń, wolność, spanie w beczkach i nie-beczkach, korzystanie z usług duchowych przewodniczek, które potrafią wyleczyć wszelkie boleści jedną tylko ręką, a czasem i palcem. Gibkie gimnastyczki dające pokaz umiejętności nałożenia sobie nogi za szyję i jednoczesnego unoszenia się na dłoniach? Bynajmniej. Jedynie ciężka i poważna praca członka Cesarskiej floty. Jakkolwiek to rozumieć.
Dotarłszy do celu, Hiroyuki pchnął drewniane, mosiężne drzwi broniące wejścia do tawerny i bez grama zwłoki przeszedł przez próg, później zaś, najwidoczniej z dobrego wychowania bądź sympatii, przytrzymał je również dla Aoiego. Kiedy wyłonili się z krótkiego, przyciemnionego przedsionka ich oczom ukazała się dość spora przestrzeń utrzymana w sielskim klimacie – z sufitów zwisały świeczniki dające idealną ilość światła, a przytłumione, poruszające się niekiedy języki ognia wspierały uczucie, jakoby miejsce samo w sobie było bardzo przytulne i raczej kameralne. Jeśli jednak to nie wystarczyło, by rozpłynąć się nad wystrojem, cóż, należało opleść spojrzeniem salę i dostrzec mnogość stołów, stoliczków, a także ozdób nawiązujących do morskiej flory i fauny. „Śnieżny niedźwiedź” zapowiadał się na naprawdę dobre miejsce do spędzenia wolnego czasu. Choćby i wspominanych trzech dni.
— I jak? Podoba ci się? — zapytał Hiroyuki, kierując w stronę solidnego kontuaru wykonanego z ciemnego, rodzimego dla Hyuo, drewna. Chociaż mebel ten nie był wolny od licznych zadrapań czy plam, to prezentował się całkiem nieźle; był zadbany, czysty, a przede wszystkim porządnie oszlifowany z nierówności. Za „barem”, prócz fioletowłosej kobiety, która była zajęta wycieraniem czarek i innych naczyń, stały zaś regały z półkami uginającymi się od różnorakich alkoholi, których nazw nawet sam Itō, mimo talentu i ewidentnego doświadczenia w piciu, miał prawo nie kojarzyć – były one bowiem nabytkami z różnych stron świata, często trudno dostępnymi. Co więcej, szklane butle, a to nie było wcale takie powszechne, występowały w wielu barwach; począwszy od przydymionego indygo, poprzez karmazyn czy przybrudzony aureolin, na jaskrawej, niemalże neonowej fuksji kończąc. Nie ma co, lepiej nie czekać ni chwili dłużej, jeśli chcieli spróbować choćby połowy.
— Izumi — rozpoczął przyciszonym tonem brunet, najwidoczniej nie chcąc przestraszyć pracownicy „Śnieżnego niedźwiedzia”, ale jednocześnie zwrócić jej uwagę na nowoprzybyłych gości. Oparł sylwetkę o blat i dodał: — Kopę lat.
Dotąd odwrócona plecami do sali dziewczyna, zwróciła się kontrolnie przez ramię, a już po chwili ukazała całą swoją sylwetkę, łącznie z obiema połowami twarzy. Bardzo miłej dla oka twarzy: warto zaznaczyć. Cholera wie, czy to za sprawą wielkich wyblakło-czerwonych tęczówek zasnutych kaskadą ciemnych rzęs, mięsistych ust czy też długich, puszczonych wolno włosów o fiołkowej, pasującej zresztą do perfum, jakie wokoło siebie roztaczała, barwie: była piękna. Magnetyczna – nie tak, jak obwieszona zbędnymi ozdobami i znakami świątynia, urodę miała bowiem naturalną, taką, która nie wymagała poprawek.
Gdy szok, który wynikał najpewniej z obecności Hiroyukiego, opuścił jej usta i zamienił się w szczery, rozczulony uśmiech… Oh! Jakże często człowiek znajduje urodę tam, gdzie najmniej by się jej spodziewał. Izumi ułożyła dłonie na biodrach, pokręciła głową z niedowierzaniem.
— Jeny! To naprawdę ty! — zwróciła się do Itō, pochylając sylwetkę do przodu. Zrobiła to zresztą tak, jakby prędzej była gotowa uwierzyć, że stoi przed nią zjawa, a nie ten poznany przed laty, jak wynikało ze słów bruneta, mężczyzna. W tej pozycji wszelkie „dodatki” do jej urody były tym widoczniejsze, ot, w a d a stroju typowego dla pracownic karczm – bawełniana koszula z nieprzesadnym dekoltem w literę „V”, zamknięta w klatce gorsetowanej, czerwonej sukni do połowy łydki. Sam koncept raczej nie budził zachwytu, natomiast bogato zdobione fiszbiny na froncie, ściskające żebra kobiety bodaj do granic możliwości, już jak najbardziej.
— A, no ja. Jeszcze się nie znalazł taki, który zabrałby mi oddech. Ale było blisko, Chie-sama dokazuje jak zwykle — poskarżył się.
— Tak dobrze cię widzieć i to, że jesteś cały, i w dobrym zdrowiu. Słyszałam jakiś czas temu o rebelian… — przyznała z goryczą i nagle przerwała w połowie słowa, gwałtownie kierując spojrzenie na stojącego obok bruneta Shabondamę, którego dotychczas zdawała się nie zauważać. — Przepraszam, powinnam była się przedstawić: Izumi. Też jesteś marynarzem jak Itō, prawda?
Cóż, może i Aoi mógł się o to gniewać, ale gdy tylko zmysłowe oczy kobiety spotkały się z jego twarzą… Cholera. Była inna niż Księżyc czy Słońce, nie paliła i nie odbierała tchu, nie powodowała nagłego skoku adrenaliny. Nie. Wręcz przeciwnie: to ciepło, zamknięte zarówno w żywych, błyszczących oczach, jak i uśmiechu tak rozkosznym, jakby mógł rozwiązać problem głodu na świecie, było kojące. Była najlepszą maścią na doskwierającą bólem ranę, cieniem w wyjątkowo parny i gorący dzień. Kimś o naturze pogodnego dziecka, ale w dobrym tego zwrocie znaczeniu.
0 x
#9d3126
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa” (nieobecny/a)
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda” (nieobecny/a)
Aoi
Postać porzucona
Posty: 211 Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
Wiek postaci: 24
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy. Na statku - standardowy mundur cesarski.
Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katana
Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
GG/Discord: laertes9788
Multikonta: Ai, Nuō, Sister
Post
autor: Aoi » 1 cze 2024, o 19:29
-I miałbym znowu słuchać zrzędzenia? Choćbym umierał, nie będę potrzebował niczego wysyłać. - Zaśmiał się niemrawo. Starucha go wystarczająca zniechęciła do wysyłania jakiejkolwiek korespondencji. Zmienić by się to mogło tylko, jeżeli w ciągu trzech tych dni by się jej odwidziało i postanowiła by zżywychupaść. Jednak wydawała się być na to zbyt żwawa. Nie można było mieć wszystkiego, prawda? Nie dość, że zimno to i babsko zrzędliwe. A przez ten czas, który tutaj będą spędzać na pewno znajdą się dużo lepsze zajęcia niż pisanie czegokolwiek. Chyba, że napotkane kobiety będą wyjątkowo zainteresowane podpisywaniem się na materiach organicznych. Wtedy zostawiłby autograf, może kilka.
Wszedł do środka korzystając z dobroci Ito, choć raczej spodziewał się, że ten zamiast przytrzymywać drzwi postanowi skierować się czym prędzej do lady, aby zamówić coś na rozgrzanie umysłu, a tutaj dał Shabondamie chwilę, aby mógł rozejrzeć się po wnętrzu karczmy. I jak? Robiła wrażenie, spodziewał się czegoś zdecydowanie bardziej obskurnego, nawet nie bardziej. Po prostu obskurnego. Tak "Śnieżny niedźwiedź" był wyjątkowo zadbany. Może to ta mgła, która wcześniej przesłaniała im widoczność sprawiała, że tak nisko cenił mieścinę, do której przycumowali tym razem. Albo tak smak życia odebrała mu wcześniejsza "rozmowa" ze starowinką. A to miejsce, cóż. Zdawało się gryźć z tym co zdążyło się zakotłować w jego głowie. Jednak nie był aż takim obieżyświatem jak Hiroyuki, to też nie powinien wątpić w jego wybory. Przynajmniej te związane z wyjątkowo przyjemnym spędzaniem czasu. Przez ten cały czas jaki miał okazję z nim spędzić to wiedział jedno. Jeżeli pojawia się możliwość zapomnienia o obowiązkach, to ten chłop doskonale wiedział jak ją wykorzystać.
Ktoś mógłby powiedzieć, że wygląd to nie wszystko. Miałby na pewno rację. Przynajmniej w sytuacjach, kiedy to poza okiem cieszyć miały się też inne części ciała. Natomiast już na sam widok wspaniale prezentujących się trunków, ślinianki zaczynały pracować, jakby wyczuł wieprza wypiekanego nad ogniem. Głód definitywnie mu doskwierał. Niekoniecznie mięsiwa, ale pysk by zwilżył. Definitywnie.
-Nie musisz pytać, co? - Uśmiechnął się krzywo, no. Jego twarz i zafascynowanie wnętrzem mówiło wystarczająco dużo. No. Wnętrzem. Oczywiście, ze chodziło o szklane naczynia widocznie za fioletowłosym dziewczęciem. No ale podążył za tym urokliwym gentlemanem. I chyba nie powinien być zaskoczony, że zna każdą kobietę w każdej miejscowości portowej, a pomimo tego uniósł jedną brew słysząc, że do wspomnianej osóbki odezwał się po imieniu. Sam Aoi też podszedł bliżej, oczywiście oparł się, chwilo nie zwracając uwagi na walory estetyczne pracownicy lokalu, a bardziej zastanawiając się nad tym, którą butelkę należałoby sprawdzić jako pierwszą. Oczywiście, żeby sprawdzić czy nikt nie truje bogu ducha winnych obywateli Cesarstwa, bo po cóż innego.
Choć słysząc głos dziewczęcia, no zerknął na nią. Tak, jednak ta część estetyki karczmy była zdecydowanie... bardziej przyciągająca. Oczywiście, był człowiekiem kultury, a panowanie nad odruchami własnego ciała miał opanowane do perfekcji, to jak ta się skłoniła to zerknął. Na chwilę, by niemalże od razu oderwać wzrok. No. Nad odruchami panował, tymi warunkowymi. Ten był definitywnie bezwarunkowy. A jej reszta, cóż. Przyciągała wzrok jeszcze bardziej, nawet chwilę zapatrzył się na jej twarz. Na szczęście nie trzymał się za dłonie z Hiroyukim, bo jeszcze by ktoś zwrócił uwagę na to, że za bardzo skupia się czy to na jej oczach lub ustach. Podołał. Odwrócił wzrok wciąż wpatrując się w trunki, jakby nawet na chwilę się od tego nie oderwał. O. Ta żółta. Tak, ta będzie pierwsza. Żółta, bo za cholerę nie wiedział czym jest "aureolin".
-Aoi. - Delikatnie skinął głową, kiedy sam się przedstawił. Ot, z samego imienia. Nie był aż takim służbistą. Uśmiechnął się do Izumi, delikatnie, nazwijmy to "koleżeńsko". Spojrzał też w jej oczy, tak przecież wypadało rozmawiać. I, nawet lekko żałował. Jej twarz była, cóż. Piękna, tak. Definitywnie obiektywnie. Ale ten uśmiech... Tak. Shabondama definitywnie potrzebował alkoholu. Dużo alkoholu. -Żaden problem, rozumiem jak to jest spotkać się po długim czasie z przyjacielem. - Nawet poklepał Hiroyukiego w ramię, jakby chcąc podkreślić, że też się dobrze znają. -Służymy na jednym statku.
0 x
Taiyō
Postać porzucona
Posty: 318 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Ginkara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 2 cze 2024, o 00:04
15/28
„I porąbany dzień i porąbany łeb, razem Bracia, aż po zmierzch”
Aoi — Misja C
— Tak myślałem — skwitował z nieskrywaną niczym dumą. — Jedna z lepszych tawern, w których byłem. Nie dość, że plansze do gry w Go, to jeszcze raz na jakiś czas muzykant przychodzi i brzdęka. Może akurat się szczęście się do nas uśmiechnie i potuptamy nóżką.
A Hiroyuki nóżką tupać lubił. Nie tylko tą trzecią, a również tymi, które w naturalny sposób przyległy do jego wąskich bioder. Nieważne, że absolutnie nie miał talentu, a kurtyzany, które pamiętnej nocy porywał do tańca, narzekały na nader żywe tempo chłopaka i obolałe palce… To już historia. Przez tyle miesięcy mogło się sporo zmienić, nawet jeżeli nie było ku temu stosownej okazji. Carska flota była jaka była. Nie zawsze świeciła ideałami, o co zresztą ciężko przy tak wielkiej grupie załogantów, ale muzykanta się nie dorobili. A szkoda. Umiliłoby to podróże małe i duże.
— Aoi — powtórzyła powoli imię Shabondamy, które, to trzeba przyznać, brzmiało zdecydowanie lepiej w jej zaczerwienionych wargach. I jakiż ona miała przy tym głos! Dźwięczny, głęboki i trzymający w napięciu aż do ostatniej litery, a przy tym wciąż miękki i aksamitny. Zdecydowanie nie brzmiała dziewczęco, ale… Kobieco, zmysłowo – już tak. Właściwie nieważne co mówiła, a w tym momencie głównie głupoty typowe dla small-talku, brzmiało, jakby flirtowała. I to też nie w sposób, w jakim czynią go głupie dziewuchy, choćby prosząc o zaproszenie na romantyczny spacer czy kolację. Nie. Zdecydowanie, a widać było to już na pierwszy rzut oka, była tym rodzajem człowieka, który prędzej powie: „Rzućmy wszystko i przeprowadźmy się na Pustynię” aniżeli „Czy jaśnie Pan zechce dotrzymać mi towarzystwa w tańcu?”. Bezpośrednia, nieuchwytna, samowystarczalna. I bardzo tego ostatniego broniąca. Cóż. Typowa niezamężna kobieta w Hyuo. Jak lód Yukich – nie zimna, ale twarda. — Pasuje do ciebie.
Cokolwiek miała na myśli, uśmiechnęła się przelotnie. Cóż, w miejscowościach tak małych, jak Rikubetsu zabobony i przesądy miały się dobrze. Co mówiono o Malwach? Wiele rzeczy; ot, najczęściej, że liście tejże rośliny mają moc chronienia przed klęskami; trzęsieniami ziemi, burzami i powodziami. W kontekście chłopaka pasowało to bardziej duchowe, Malwa będąca symbolem odnowy i nowego początku. Dla niej? Zdecydowanie nie. To w twarzy Aoiego, sposobie, w jakim mówił, dostrzegła, że w środku wzrasta mu nowy pąk. Albo to tylko wrażenie i po prostu była miła. Też możliwe.
— Tak, można tak powiedzieć — zaśmiała się, potakując nieznacznie głową. Zaraz westchnęła, doskonale rozumiejąc potrzeby strudzonych marynarzy albo przynajmniej będąc z nimi zaznajomiona. Zważywszy na klimat miejsca: obie opcje były równie prawdopodobne. Choć lokal nie był obłożony, tak siedzący w dużych odległościach od siebie ludzie, sądząc po ich mordach i ubraniach, też musieli być w jakiś sposób związani z żeglugą. Może nie na Cesarskim statku, ale… — Chętnie posłucham co słychać na morzu prócz uderzających o skały fal i mew, ale najpierw… Czego się napijecie?
Ponownie wskazała na asortyment „Śnieżnego Niedźwiedzia”, opisując każdy z posiadanych egzemplarzy. Miody pitne, Sake, Shōchū, Awamori, Umeshu, Nigorizake. Nie skupiła się tylko na samych nazwach, oj nie, każdej butelce poświęciła wystarczająco dużo uwagi, by marynarze wiedzieli, na co się piszą. Kiedy skończyła, odwróciła się z tym samym, promiennym uśmiechem.
— Izumi… Lej cokolwiek, ja to się na tych cudach nie znam — polecił Hiroyuki, machając przy tym zmęczenie ręką. Pewnie zwykła dziewczyna uznałaby, iż brunet był niegrzeczny i w ogóle nie docenia jej starań, ale – jak już ustaliliśmy – fioletowłosa nie dość, że nie była „zwykła”, znała Itō, to jeszcze pewno miała podobnej klienteli w bród. Zresztą, to, że najzwyczajniej w świecie kiwnęła głową, a jej uśmiech nie ruszył się o milimetr, zdawał się rozwiewać ewentualne podejrzenia nadchodzącego konfliktu. — I jeszcze plansze do Go, jeśli dalej macie. A ten… Jak tam go wołali? Dai… Daigo… Daiki… No, wiesz który. Będzie?
— Daigo? Ano będzie, ale później. Stęskniłeś się za nim? — zapytała żartobliwie, nie czyniąc z tego tematu okazji do dłuższej rozmowy, gdyż tuż po tym, wróciła do Shabondamy: — A dla ciebie, Aoi? Mogę coś polecić.
0 x
#9d3126
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa” (nieobecny/a)
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda” (nieobecny/a)
Aoi
Postać porzucona
Posty: 211 Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
Wiek postaci: 24
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy. Na statku - standardowy mundur cesarski.
Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katana
Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
GG/Discord: laertes9788
Multikonta: Ai, Nuō, Sister
Post
autor: Aoi » 2 cze 2024, o 01:01
I tym się różnił od Hiroyukiego. Jakby miał sięgnąć pamięcią do najdalszych jej zakątków to, cóż, ta tawerna byłaby najlepszą w jakiej był. Może i był w takich, które na pierwszy rzut oka mogłyby się z nią równać, ba! Może nawet przewyższać, ale albo było tam brudno, bo kto by zajmował się porządkami, gdzie co drugi chciał lać się po mordach, albo nawet jeżeli nie było brudno, to pracownice nie takie. Nawet jeżeli przewspaniale się sprawdzające zawodowo, to nie tak cieszące oko. Jeżeli cieszące oko, to fajtłapowate. Nigdy nie znalazł idealnego balansu, a tu? Cóż. I czysto, a i nowopoznana kobieta była, cóż. Tak. Radująca spojrzenie, najkrócej mówiąc i nie siląc się na bardziej opisujące epitety.
Tak naprawdę różniło ich dużo więcej rzeczy. Kolejną był brak zamiłowania do tańca. Dużo pewniej czuł się szorując szmatą po pokładzie niż "tuptając nóżką". Nawet, jeżeli zdarzyło mu się poruszać z gracją, to raczej brakowało temu odpowiedniego rytmu. Poczucie tego ostatniego kończyło się zazwyczaj w miejscu, w którym stał ktoś inny. Albo skupić się na muzyce albo na osobach dookoła. Jakimś cudem dużo łatwiej było mu zachować koncentrację w dużo bardziej problemowych sytuacjach, o. Na wojnie chociażby, kiedy to... ach. No. Było głośno, ludzi pełno, a sobie radził, dużo sprawniej niż kiedykolwiek na parkiecie.
Nie wiedział w jakim stopniu pasowało do niego imię. Nie wiedział co o tym nawet myśleć. Komplement? Czy może obraza? Cóż to za mężczyzna z kwiatowym imieniem, którego za nic w świecie się nie wstydził i nawet był z niego dumny. Nie była to kolczasta róża, ale definitywnie chciał chronić. Chronić Cesarstwo oczywiście, przed kataklizmem jakim mogli być wrogowie samego Cesarza, a on, niczym katowski topór dzierżony przez Shi Kiyoko, czy może bardziej bezpośrednio - przez Kinmeia Hosokawę, powstrzymywać będzie osoby głupie na tyle, by chcieć zagrozić miłościwie im panującemu Waneko Satoshiemu. Tak. W tym aspekcie, definitywnie mógł powstrzymywać burze. Przynajmniej, tego chciał.
Ale czy mógłby być na nią zły gdyby go obraziła? Skądże znowu. Niezależnie co wypływało by z tych ust, jeszcze dodatkowo zabarwione jej głosem... przyjąłby jak komplement. Tak. Cel jej wypowiedzi zdawał się tracić na znaczeniu, nie, żeby jej nie słuchał. Słuchał. Przyjmował wygrywane na jej wargach nuty, ale jaki był sens tej muzyki? Nigdy nie rozumiał poezji, a tak, ta buźka musiała recytować niewątpliwie wspaniałe rzeczy.
-Dziękuję. Twoje też Tobie pasuje. - Nie myślał nad tym co mówi. Podziękował. Bo chyba go komplementowała. Jeżeli nie, najważniejsze było to, że chciał pozostawać grzecznym. A jej imię, zależnie od zapisu, faktycznie zdawało się mu pasować do Izumi. Wiosna? Miał nadzieję, że tak. Coś z wodą jeszcze było, tak. Pasowało. Koniec zimy zawsze był czymś dobrym, przyroda budziła się do życia, złe chmury zdawały się znikać. Niosło to za sobą nadzieję. A on miał w sobie rozbudzone duże nadzieje, i to niezwiązane z fioletowłosą.
Dalsze jej słowa ignorował, choć sprawiał wrażenie, jakby słuchał ich z nieustającą uwagą. Nawet nie wiedział co powiedziała zaraz przed tym jak się zaśmiała, ale też delikatnie się zaśmiał, jakby dając jej do zrozumienia, że doskonale rozumie co ma na myśli. Albo tak, jakby rozbawił ją jej dowcip. Nienachalnie, tak, aby zostawić to dowolnej interpretacji. Nie chciał przecież wyjść na ignoranta. Nawet, kiedy zaczął się temat dużo bardziej go interesujący na ten moment, coś o Sake, tak to rozumiał bez mówienia. Wypił go tyle, że musiał być ekspertem. Niekoniecznie drogiego, ale jednak. Kolejne nazwy niewiele mu mówiły, a sam już miał upatrzoną butelkę z wcześniej. Ta żółtawa. Tak. Definitywnie ją zamówi. Z nadzieją, że to coś dobrego i się nie skompromituje wybierając coś, co można byłoby pomylić ze szczynami wylewanymi za burtę.
I nagle usłyszał Hiroyukiego. Dobrze, czyli musi znowu być uważny. Jeszcze zostanie o coś zapytany i wyjdzie na to, że wsłuchiwał się w głos, a nie przekazywany przez niego sens. Tak, miał problemy z koncentracją. Może to zmęczenie, może suchoty dawały się we znaki i gardło miał zbyt podrażnione, żeby móc faktycznie skupić na czymś uwagę? Niezależnie od przyczyny, nie rozumiał zupełnie o kim mówił Ito. Ale, znowu usłyszał głos kobiety, na szczęście. Był uważny. Natychmiastowo zrozumiał, kiedy jej uwaga została skierowana na niego. Niestety, jedyna co pamiętał to cholerne sake i żółte coś. Wybór więc był prosty, musiał pokazać, że nie jest pierwszym lepszym marynarskim ochlejusem, a kimś do kogo rzeczywiście pasowało imię "Aoi".
-Coś palącego, jakbym wypijał samo Słońce. - Chciał coś mocnego, nawet jeżeli nie faktycznie pod względem procentów, to coś o naprawdę mocnym smaku. Tak, nie myślał o Akari. Zaklęcia ochronne wykorzystywane przez Izumi doskonale chroniły go przed smaganiem ogników, ale tak. Jeżeli spokój jego ducha będzie zachowany po wypiciu Słońca, wtedy będzie mógł poczuć się szczęśliwy. Chociaż przez moment. A żółta butelka? Zapomniał o niej zaraz po tym jak dziewczę postawiło swoje pytanie.
0 x
Taiyō
Postać porzucona
Posty: 318 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Ginkara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 2 cze 2024, o 02:30
17/28
„I porąbany dzień i porąbany łeb, razem Bracia, aż po zmierzch”
Aoi — Misja C
— Tak sądzisz? — odparła filuternie. Kwiat i wiosna. Ładne połączenie. Zlepek słów, który podsycony niejasnym komunikatem zdawał się coś sugerować. Kwestia: co? Izumi była równie otwarta, co zamknięta. Niby poruszała się po prostych zdaniach, nie rzucała zagadek i ciężkich w rozwikłaniu haiku, a i tak – traciło się przy niej głowę. Niezależnie od tego, czy robiła to świadomie, czy też nie. Była na swój sposób nieprzewidywalna, a przez niewinną, mało alarmującą aparycję – jeszcze mocniej.
Hiroyuki przez większą część rozmowy wydawał się nieobecny, jednakże działo się tak bynajmniej nie z powodu wyczerpania sił czy energii, ale otrzymanego przedwcześnie alkoholu, który pochłonął na raz. Nie czekał na Aoiego, choć – zgodnie z dobrym wychowaniem – powinien. No ale kto by go tam winił. Dobrze, że Izumi podała od razu całą butelkę, bo by się biedna namachała, zanim w ogóle by usiedli do stołu. Tak, ewidentnie musiała znać bruneta i jego zwyczaje. Pytanie – jak bardzo? W normalnych okolicznościach można by podejrzewać, że aż do g ł ę b i, ale postawa Itō (raczej koleżeńska, aniżeli semi-romantyczna), wskazywała, iż nie było w ich znajomości nic zdrożnego. To ci nowość. Przełożony Shabondamy był, jaki był, ale jeżeli w grę wchodziły kobiety, cóż… Były mu bliskie tak długo, jak rzeczywiście stykały się z nim ciałem. Później o nich zapominał. Z nią było inaczej.
— Słońce powiadasz… — wymruczała zamyślenie, bawiąc się fiszbiną w jednym z pierwszych rzędów gorsetu. Po trwającej parę sekund pauzie zwróciła się frontem do ustawionych w rzędzie flaszek. Minęła dobra minuta, nim skończyła mierzyć palcem po każdej z nich i wyciągnęła wybraną. Oh tak, dokładnie tą, która jeszcze ledwie moment temu nęciła Aoiemu w głowie. Przypadki. Tak, przypadki się zdarzają. Ale czy w świecie, w którym panowała Akari, w ogóle jeszcze istniały? Czy Shabondama miał prawo łudzić się, iż nie jest to część jakiegoś, jeszcze nieodgadnionego, planu Słońca? Mało prawdopodobne. Tym bardziej że sam usilnie jej szukał – a ona już wtedy, w świątyni, obiecała, że zapewni mu wszystko, co należne sprzedanej duszy. Czemu miałaby więc nie spełniać i takich życzeń?
— To powinno smakować. Pierwsze łyki palą jak diabli, ale po połowie uwalnia to, co w Yuzushu najlepsze. Trochę tak, jakbyś zagryzł Sake słodką cytryną i mandarynkami — kontynuowała z pasją, kładąc obok dłoni Shabondamy tak proponowany trunek, jak i odpowiednie naczynia. Szkło o aureolinowym odcieniu znalazło się po prawej stronie nadgarstka chłopaka, który zresztą przypadkowo musnęła, gotowe na zaniesienie do wybranego stolika. Intensywna, czysta, niemalże promieniująca barwa mieniła się w oczach marynarza; co prawda, przez wgląd na materiał, była półtransparentna, ale i tak… Cóż, zwracała uwagę. Butelka też. — Pójdę po planszę, rozgośćcie się.
Hiroyuki przełknął naprędce to, co miał w ustach i odezwał się:
— Dołączysz później?
— Tak — potwierdziła.
— Kiedy? — ciągnął, klucząc za nią jeszcze bystrymi oczyma.
Izumi uśmiechnęła się złośliwie i zaczesała fioletowy kosmyk za ucho, odsłaniając przy tym ładny, onyksowy kolczyk. Przeszła jeszcze parę kroków, dłonią sunąc po błyszczącym blacie. Ostatecznie przystanęła tuż obok mężczyzn. Niewinna jak diabli, tak samo, jak one: zwodnicza. Co więcej, widoczna w pełni, wydała się tym atrakcyjniejsza. Nie była najwyższa, raczej plasowała się w środku mediany, ale sylwetkę miała zadbaną. Jak to się mówi… Zaokrągloną? Tu i ówdzie czegoś więcej, a czegoś mniej w odpowiednich zresztą proporcjach. Zero irytujących niedoskonałości, jakichś znamion. Nic. Ładna, zdrowa skóra o jasnej tonacji. Suknia podkreślała oczy, falując zresztą przy każdym, choćby najmniejszym ruchu.
— Jak zaczniecie grać na pieniądze. Będę ci kibicować, Aoi — powiedziała, unosząc przy tym jedną z dłoni. Najwyraźniej nie zamierzała poczekać na odpowiedź, bo czmychnęła czym prędzej za znajdujące się w zasięgu wzroku drzwi. Jakby się tak rozejrzeć: było ich tu całkiem sporo. Na samym tylko parterze z pięć jak nie sześć. Jedne magazynowe, inne pewno jako ratunek na przepełniony alkoholem pęcherz, a trzy pozostałe? Cholera wie.
— Co za baba — prychnął, ewidentnie rozbawiony. — Który stolik bierzemy? Tam — wskazał podbródkiem — na pewno nie. Bo za blisko paskudztw. A ja wolę nie psuć sobie humoru nastrojowym dźwiękiem szczyn.
I kiedy już panowie dogadali się co do finalnego miejsca, przenieśli swoje nabytki, rozsiedli się wygodnie, a w przypadku Hiroyukiego, który rozwalił się jak pierdolony Rezus na mięciutkich skórach, aż za wygodnie – wtedy też na stół została przyniesiona plansza do gry w Go wraz z całym niezbędnym inwentarzem. Kobieta dopytała również, czy nie życzą sobie jakiejś strawy. A tego, podobnież, jak i alkoholi, mieli w tawernie pod dostatkiem – oferowali dania nie tylko regionalne, ale i te z różnych stron świata. Izumi polecała przede wszystkim rybne, co zrozumiałe, bo rybacy, którzy siedli przy jednym ze stolików, pewno właśnie je dostarczyli. Nie trzeba było się zresztą domyślać, toczyli oni bowiem rozmowę o dzisiejszych połowach i trudach dostarczania zamówionych okazów do „Śnieżnego Niedźwiedzia”. Całkiem głośno. Całkiem… Irytująco? No tu już interpretacja zależała od woli.
— To co? Jak tam twoja sakiewka? — sprowokował Hiroyuki, trzęsąc tą własną. — Moja ma się dobrze.
0 x
#9d3126
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa” (nieobecny/a)
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda” (nieobecny/a)
Aoi
Postać porzucona
Posty: 211 Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
Wiek postaci: 24
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy. Na statku - standardowy mundur cesarski.
Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katana
Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
GG/Discord: laertes9788
Multikonta: Ai, Nuō, Sister
Post
autor: Aoi » 2 cze 2024, o 03:34
Kąciki ust mimowolnie uniosły mu się do góry, delikatnie, ale jednak. Sposób jej odpowiedzi wymusił to na mięśniach jego twarzy, choć sam wcale nie miał tak głębokich powiązań w swoich myślach. Ot, ciepłe dziewczę, którego widok przywracał chęć do życia po pobycie na mrozie. Gdzieżby w jego głowie tliły się jakkolwiek ambitniejsze powiązania imion, choć zdawało się to wyjątkowo proste, fakt ich wyjątkowo dopasowanych imion, przynajmniej znaczeniowo, nawet nie otarł się o jego świadomość. Był skupiony zdecydowanie na innych, potencjalnie doskonale uzupełniających się elementach. Puzzle warg... co? Była inna. Nie wydzielała aromatu niebezpieczeństwa, który go tak pociągał, a przynajmniej, w jakiś sposób pętał jego wolę pod rozkaz Bogiń. Nie. To było coś przeciwnego, coś co ciężko było mu zrozumieć. Nie tak, że nigdy nie miał kontaktu z niewinnymi kobietami. Miał aż zanadto, natomiast ona była w tym wszystkim naturalna. Co tym samym czyniło ją zupełnie odmienną od wszelkich innych karczmareczek. Albo chodziło o jej pełne usta i dekolt.
Zerknął kątem oka na Hiroyukiego, to, że butelka stopniowo wręcz samoistnie się opróżniała prosto w gardziel szatyna nie było żadnym zaskoczeniem. Nie będzie też dla Shabondamy zaskoczeniem, jeżeli mimo wszystko on będzie pierwszym, który będzie musiał powiedzieć sobie dość, a jeżeli nie, to zrobi to za niego jego organizm. Możliwe, że Aoi był w pewnym stopniu zainteresowany znajomością pomiędzy Ito i Izumim, ale nie było to nic palącego, skądże. Nawet nie wynikało to z zachowania jego kolegi, skądże. Ot, kobieta jakich wiele, może inaczej traktowana niż większość, ale też jednak tu pracowała, może to dlatego? No i kogo obchodziłaby jedna noc czy ich kilka. Nawet nasz bohater się zanadto nie przywiązywał, co innego kiedy to go przywiązywano.
-Kurwa... - wymamrotał pod nosem z nadzieją, że nie zostanie usłyszany. Nawet nie chciał tego z siebie wypluć, zadziało się to samoistnie, tak jak spojrzenie wędrujące za gestem dłoni. Jednak jego język wiedział lepiej co powinno zostać wypowiedziane, kiedy zobaczył po jaką butelkę sięgała kobieta. Przeczesał dłonią swoje włosy chcąc ukryć zdenerwowanie. Nie był zły na Izumi. Nie był zły na Akari, nie śmiałby być złym na samą Amaterasu. Był zły na samego siebie. Dlaczego musiał mówić o Słońcu? Tak, chciał poczuć ogień i się nie poparzyć. Zapiekło go nawet na sam widok żółtawego szkła, tego samego, na którego wybór nastawił się kiedy tylko tutaj przyszli. Zapomniał o nim. Rzucił hasło. I musiało paść dokładnie na tę cholerną butelkę. Zdecydowanie nie wierzył w przypadek. Jednakże, musiał udawać, że wszystko było w porządku. Bo było. Kiedy życie dawało Ci cytryny to coś tam coś.
-Brzmi dokładnie jak to, czego potrzebowałem. Idealnie, dziękuję. - Nie, nie było idealnie. Było wręcz przeciwnie, ale oczywiście, nie była to wina Izumi. To on sam wrzucił siebie w ten morski wir, który wciągał go niezależnie od jego starań, aby uciec. Nie, żeby starał się wyjątkowo mocno, ale jednak. Nawet, kiedy wydawało mu się, że już jest lepiej, to wszystko w niego uderzało na nowo. Ale jednak, przedstawiony przez nią opis Yuzushu wskazywał, że to faktycznie było "idealne" względem tego o co prosił.
Muśnięcie, które poczuł. Potrzebował go. Choć jeszcze chwilę temu tego nie wiedział. Tak, jej dotyk był całkiem inny niż Akari. Oczywiście, możliwe, że to wrażenie wywołane faktem przypadkowego kontaktu, ale jednak. Może jednak faktycznie dobór trunku, jego prośba, to na co zwrócił uwagę od samego początku... to tylko drażniący zbieg okoliczności?
Oczywiście, patrzył na nią kiedy mówiła. Kiedy nie mówiła, a dochodzące do niego dźwięki pochodziły od Hiroyukiego, patrzył na nią. Z uprzejmością, obserwując ruch jej ręki kiedy poruszyła swoimi włosami. Cóż. Może na poezji się nie znał, ale mimo wszystko sztukę doceniał. A to dziewczę niewątpliwie było, co najmniej, niezłą sztuką.
-Też uwielbiam patrzeć jak Ito traci swoje oszczędności. - zażartował wołając za nią, cóż. Sam nie był mistrzem Go, a swoje szanse przede wszystkim upatrywał w tym, że jego partner upije się wystarczająco, żeby gra była mimo wszystko łatwiejsza, a rzucane przez niego stawki boleśniejsze. W tym, że chciała kibicować akurat mu, upatrywał jedynie niewinną złośliwość względem Hiro. Niewinną, ponieważ nie wyobrażał sobie, aby Izumi mogła być winna czemukolwiek "złemu". Może to przez to jakie sprawiała wrażenie, jej sposób mówienia i zachowania w połączeniu z urodą? A może to przez kontrast ze Słońcem lub Księżycem? A kiedy odeszła? Cóż. Nie oderwał wzroku dopóki nie zniknęła za drzwiami, a może i nawet wtedy jeszcze chwilę na nie spoglądał, jakby jeszcze miała zza nich wyjrzeć.
-W tym tempie szybko ogłuchniesz na to skwierczenie. - Ach, nastrojowy dźwięk, doprawdy. Ale skierował się z nim do bardziej oddalonego stolika, też wolał ograniczyć ilość ludzi kręcących się przy nich, jeszcze ktoś się zachwieje, wyleje ich trunki, cokolwiek. Co innego jak sami się zatoczą, wtedy można. No i fakt, faktem. Mocz tez nie zaliczał się do ulubionych instrumentów muzycznych Shabondamy. A jedzenie? Jedzenie sobie na razie odpuścił. Nie był głodny, choć słysząc, prawdopodobnie niezaprzeczalne dowody świeżej dostawy, ryby były wyjątkowo kuszące. Na ten moment ich wokalność była dla niego akceptowalna. Jeszcze. Co później? To później.
Rzucił sakiewkę na stół.
-Twoja brzmi, jakbyś miał tam coś mojego. - odpowiedział na zaczepkę, nawet kusiło go zagaić o jakieś fory, co by kibicowanie ze strony Izumi faktycznie miało jakiś efekt, ale się powstrzymał. Głównie przez przeczucie, że Hiroyuki faktycznie mógłby się podłożyć, ale na tyle nieudolnie, ze Aoi bez cienia wątpliwości wyszedłby na oszusta. Ale inny temat już mógł poruszyć. Zwłaszcza, że nie było jej przy nich. Przynajmniej na razie. -Co to za dziewczyna?
0 x
Taiyō
Postać porzucona
Posty: 318 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Ginkara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 3 cze 2024, o 01:54
19/28
„I porąbany dzień i porąbany łeb, razem Bracia, aż po zmierzch”
Aoi — Misja C
Brunet rzeczoną, trzęsioną dotychczas, sakiewkę ułożył na stole tuż po tym, jak zrobił to Aoi. Gra właśnie się rozpoczęła. I to taka, która najpewniej skończy się bankructwem: jednego bądź drugiego. Przez wgląd na pasję i doświadczenie, to Itō wydawał się faworytem starcia, niemniej – gardło polewał sobie równo. A jak wszyscy załoganci doskonale wiedzieli, już pierwszy łyk alkoholu wypędzał z niego wszelkie powściągliwości. Prawie jak egzorcyzm, ale lepiej. W tej rozgrywce, strategicznej bądź co bądź, roztropność była niezbędna; wynik nie był zatem z góry określony.
— Nie bądź taki hop do przodu młody. — Uśmiechnął się zjadliwie, acz ewidentnie docenił żart. Koniec końców to Hiroyuki, a nie strach na wróble. Kija w dupie nie miał. Położywszy na stole rozsądną ilość monet, dodał: — Od tego zaczniemy.
Nie chcieli przecież skończyć zabawy przedwcześnie; już na pewno nie bez towarzystwa Izumi, która na ten moment zajęta była przygotowywaniem posiłku dla bruneta – pieczonej ryby. Niby dopiero zaczęła, a kuchnia znajdowała się za zamkniętymi drzwiami, ale i tak: rozkoszny zapach, porównywalny z ugotowaną Wysoką Równiną Niebios, roznosił się po lokalu, sprawiając zresztą, że Shabondama mógł szybko pożałować swojej odmowy.
— Izumi? — zapytał kontrolnie, nie podnosząc wzroku znad dzielonych pionków. Nieważne, że dziewczyn wokoło nie było nawet jednej: lepiej przecież mieć pewność, że pyta o fioletową, a nie zjawę. Nie, żeby Hiroyuki miał jakieś podejrzenia co do męczących Shabondamę postaci, ot, różne rzeczy się słyszało, różne widziało. A że ostatnie parę miesięcy nie robili nic, poza gapieniem się w bezkres oceanu… Można oszaleć. Czasem wręcz trzeba, by jakoś to przetrwać. — O co konkretnie pytasz?
Pytanie za pytanie. A bardziej: Itō i jego niesłabnąca, tym mocniej po porządnej dawce alkoholu, nieumiejętność czytania między wierszami. Dobra, czasem coś tam mu wychodziło, ale sądząc po ślepocie, jaka dopadała go w zetknięciu z jakże serdeczną relacją Aoiego i Yuto… Cóż, domyślny to on nie był. Z drugiej strony, skąd niby miał wiedzieć jaka informacja interesuje Shabondamę; numer buta, co dziewczę lubi jeść, czego nie lubi w mężczyznach, jaki kwiat jest jej ulubionym? Opcji było za dużo. Niemniej, zdawało się, że niezależnie od tego, o co zapyta podwładny, udzieli mu szczerej odpowiedzi. Tak właśnie wyglądała przyjaźń mężczyzn o całkowicie sprzecznych charakterach. Do kompletu brakowało tylko tego, by dali sobie po mordzie, ale Hiroyuki jedynie przetarł twarz, rozejrzał się po lokalu i, nim Aoi zdołał cokolwiek odpowiedzieć, dodał:
— Spodobała ci się, co? — Rozłożył bezradnie obie ręce. — Wcale mnie to nie dziwi, nie bez powodu pół wiochy się za nią uganiało.
0 x
#9d3126
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa” (nieobecny/a)
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda” (nieobecny/a)
Aoi
Postać porzucona
Posty: 211 Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
Wiek postaci: 24
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy. Na statku - standardowy mundur cesarski.
Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katana
Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
GG/Discord: laertes9788
Multikonta: Ai, Nuō, Sister
Post
autor: Aoi » 3 cze 2024, o 02:22
Pozwolił Hiroyukiemu nabrać rozpędu w alkoholowy wyścigu, nie, żeby tak naprawdę na jakąkolwiek zgodę czekał, w końcu zaczął pić jeszcze zanim Aoi otrzymał własną butelkę, ale mimo wszystko, zwlekał z jej napoczęciem. Choć nie długo, nie mógł przesadzać z dawaniem forów w upijaniu się do nieprzytomności. Zwłaszcza, że nawet jakby opóźnił ten nierówny wyścig o butelkę, to było wielce prawdopodobne, że i tak odpadnie jako pierwszym. Niestety, nie miał aż tak zahartowanego organizmu, a też nie wiedział nawet kto rzeczywiście miał mocniejszy napitek. Jednak, nie wypadało siedzieć o suchym pysku, to i sam w końcu napoczął przeklętą butelkę. I paliło. Dokładnie tak jak wcześniej wspominała Izumi. Od razu zapił kolejną dawką, licząc, że to palenie się utrzyma. Potrzebował go. Choć nie przesadzał, dwa szybkie strzały. Tak. Po nich pozwolił aby owocowa słodycz rozpłynęła się na jego podniebieniu. Cholera. Z płomieni do niewinnej słodyczy. Świat zdecydowanie z niego kpił.
-Oczywiście, stary. - I na stół wysypał ilość monet dopasowaną do stawki zarzuconej przez Ito. Bezpiecznie. Zdecydowanie Pan Kolega był zbyt trzeźwy, żeby stawiać na jakiekolwiek większe ryzyko. Nie chciał za szybko się opłukać, zwłaszcza, że i żołd był żoł(d)osny, ale tkało się z tego co się miało. A utkać chciał posiłek za ryo należące do Hiro, a nie swoje własne, to też musiał rozgrywać ich mały konkurs wyjątkowo cierpliwie. Niestety. Kuszące zapachy zdawały się grać na jego niekorzyść. Pełny żołądek spowolni upijanie, a jednocześnie i go ta ryba będzie dekoncentrować. Może nie był głodny, nie kiedy odmawiał tej przyjemności. Ale aromaty... aromaty zdawały się szybko zmieniać zdanie na temat jedzenia.
Skinął głową po usłyszeniu imienia dziewczęcia, jakby rzeczywiście uważał, że takie potwierdzenie jest niezbędne. Chwała niech będzie Jashinowi czy nawet, cholera, Susanoo czy Rajinowi, że jego język nie utracił sprawności po tej, dla niektórych nieskromnej, dawce procentów, tylko tego by brakowało, żeby wypluł jakiekolwiek inne imię. No. Mniejsza o jakiekolwiek, jakby wspomniał o jakiejś Yuri czy innych takich, to by nawet nie zwrócił uwagi, ot, by go naprostował. Ale... zawsze mogło być jakieś "ale". Całe szczęście, że nawet nie dał mu się namyślić nad tym co chciałby się dowiedzieć, bo sam nie wiedział, a jeżeli wiedział, to problemem było sformułowanie tego w jakikolwiek sposób, który nie zabrzmiałby nieodpowiednio. Nie wypadało pytać o (nie)wiążące ich relacje, bo z miasteczkami portowymi było jak było. Niektóre rzeczy zdawały się oczywiste, nawet jeżeli niewypowiedziane, choć relacje między tą dwójką zdawała się sugerować cokolwiek innego. A gdyby faktycznie zapytał o ulubiony kwiat, miałby nadzieję, że byłaby to malwa. W końcu u tak do niego pasowało to imię.
Pozwolił sobie nie odpowiadać na zadane pytanie.
-Uganiało? - rzucił i zwilżył podniebienie po raz kolejny swoim Yuzushu. -Wszystkich zniechęciłeś swoją buźką? - Oczywiście, że musiał zażartować, jakkolwiek starając się, żeby jego zainteresowanie nie było widoczne, no i nawet na moment starał się nie odrywać wzroku od planszy. Skupienie, tak.
0 x
Taiyō
Postać porzucona
Posty: 318 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Ginkara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 3 cze 2024, o 03:14
21/28
„I porąbany dzień i porąbany łeb, razem Bracia, aż po zmierzch”
Aoi — Misja C
Hiroyuki uśmiechnął się przelotnie i podrapał podbródek. Skóra bruneta podrażniona była nie tylko przez słoną wodę, ale również niewprawioną rękę pokładowego golibrody. No albo przynajmniej ktoś, kogo mianował na to stanowisko; pewnikiem Kinmei nie brałby na statek dodatkowego balastu tylko po to, by dbał o zarost załogantów.
— Poniekąd — skwitował i zamyślił się, a że na myślenie najlepszy był alkohol: przyłożył do ust już nie czarkę, a całą butlę. Po co konwenanse, skoro ta metoda była lepsza, skuteczniejsza, a i machać dłonią co chwila nie musiał. Najwidoczniej wspomniana ciecz dobrze działała na giętkość języka, bo już po chwili kontynuował: — Ale i to by nie pomogło. Izumi pochodzi z rodziny o tradycyjnym podejściu, a jak pewnie zdążyłeś zauważyć, ona niekoniecznie do tego pasuje.
Pauza. Itō wezbrał na oddechu, ale nie przez wgląd na ciężkość tego, co mógł powiedzieć Shabondamie, a właśnie, paradoksalnie, lekkość. Ta informacja bowiem, chociaż dla niektórych mogłaby okazać się czymś szalenie ważnym, dla niego, cóż, stanowiła wartość marginalną. Coś na poziomie rozmowy o pogodzie. Niby można trawić, emocjonować się palącym słońcem czy tam niezwykle jasnym księżycem, tylko… Po co? Po co, gdy są sprawy ważniejsze. Dla przykładu: gra w Go. Był prostym człowiekiem o równie prostych wartościach. Kobiety, choć lubował się w nich niezwykle mocno, stały jednakowoż niżej niż uwielbiana, strategiczna potyczka.
— Dobra, pokaż co potrafisz — polecił sucho tuż po tym, jak skończył rozdawać niezbędny inwentarz. Zgodnie z zasadami, których Hiroyuki zdawał się przestrzegać tylko w tym momencie, rozgrywkę rozpoczynał mniej doświadczony zawodnik. Shabondama miał zatem do dyspozycji trzy ruchy czarnymi pionkami, nim brunet zacznie się nad nim znęcać. O ile w ogóle. Może nagle okaże się, że pasja nie idzie w parze z talentem? Kto wie.
Tymczasem do tawerny powoli zaczęli przybywać ludzie – począwszy od mężczyzn, na kobietach kończąc – a wraz z nimi gwar rozmów toczonych na najrozmaitsze tematy i trzask obijanych czarek czy kufli. Jeszcze to męczące zatrzaskiwanie drzwi, które odbierało skupieniu i wprowadzało ewidentny zamęt. Cóż, jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Nie mieli prawa narzekać, bo wszystko powyższe było nierozerwalnie związane z przebywaniem w tawernie. A ta, Śnieżny Niedźwiedź, raczej nie miewała problemów z klientelą. Zresztą, sądząc po pewno ogłoszonym przybyciu grajka, ciężko się było temu dziwić. Kto nie lubi posłuchać muzyki? A już tym bardziej takiej, której wulgarność idealnie łączy się z sączonym alkoholem.
Zapach przyrządzanego w kuchni posiłku kusił coraz mocniej, a do tego, że smażona w piecu ryba pewnie będzie smakować wyśmienicie nie trzeba nikogo przekonywać. Można pokusić się o epitety, skrzętny opis każdej nuty, ale po co głodnemu wyrządzać taką krzywdę?
0 x
#9d3126
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa” (nieobecny/a)
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda” (nieobecny/a)
Aoi
Postać porzucona
Posty: 211 Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
Wiek postaci: 24
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy. Na statku - standardowy mundur cesarski.
Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katana
Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
GG/Discord: laertes9788
Multikonta: Ai, Nuō, Sister
Post
autor: Aoi » 3 cze 2024, o 03:45
-Poniekąd? - zaśmiał się niemrawo zupełnie nie będąc zadowolonym z początkowej odpowiedzi. Dawało mu to dokładnie tyle informacji ile miał zanim Hiroyuki postanowił go uraczyć tymi słowami. Nie, żeby sam Shabondama pytał jakkolwiek konkretnie o cokolwiek, gdzie byłaby dokładnie jedna konkretna odpowiedź mogąca go w pełni usatysfakcjonować. Sam, biedaczyna, nie miał najmniejszego pojęcia chciałby usłyszeć, co jedynie utrudniało tę rozmowę. Nawet, jeżeli delikatnie starał się naprowadzić ja na odpowiedni tor, to, no cóż, robił to zbyt łagodnie. -A no nie pasuje, ale Rikubutsu jej służy.- I też postanowił po raz kolejny zwilżyć wargi, choć wciąż pozostawał przy czarce. Potrzebował jednak więcej procentów by zrezygnować z "bardziej eleganckiego" sposobu spożywania trunku, a i ten smakował tak, jakby chwycenie gwintu między wargi miałoby być jego obrażą. Choć nie był smakoszem. Tak naprawdę w kontekście jakości nie miał pojęcia co tak naprawdę pił, ale wchodziło.
I nie rozumiał. Przynajmniej nie w pełni, co miał na myśli Ito, ale też nie drążył. Uznał, że najlepszym co mógł zrobić to przytaknąć, dopowiedzieć coś co brzmieć mogło jak komplement. A to, że pomylił się odrobinę w nazwie wioski, w której się znajdowali? No cóż. Nie wiedział co powiedzieć, ot. Oczywiście, że mu się spodobała. Nawet nie tak po prostu, jako śliczna kobieta, którą niewątpliwie była. Bardziej ze względu bycie całkowitym przeciwieństwem prześladującej go Bogini. Choć im dłużej przebywał w karczmie, tym bardziej powątpiewał czy faktycznie dobrze ją postrzegał. Yuzushu tępiło jego zmysły i to nie ze względu na zawartość alkoholu. Wciąż drażniło go uczucie jakie miał na swoim podniebieniu, pomimo smakowitości napoju. Wywoływało to paskudny konflikt, tak. Sam siebie karał sącząc dalej tę truciznę zmysłów, skoro był to trunek z polecenia, dziwnie przypadkowego, nie wypadało go odrzucić. Nawet jeżeli sam za niego płacił.
No i zaczął grę, tak jak polecił mu Hiroyuki. Mimo tego jak bardzo chciał sprawiać wrażenie skupionego, za nic w świecie nie mógł skupić się na partii, narastający gwar, irytujące trzaskanie drzwiami. Zachowywał spokój, oczywiście. Tak nawarstwiało się wiele rzeczy, które skutecznie nie pozwalały mu na zachowanie koncentracji. Więc jego pierwszy ruch nie zapowiadał żadnego konkretnego planu, pionki zdawały się być rozmieszczone całkowicie losowo na planszy. A może jednak to była jego taktyka? Jeżeli wystarczająco szybko Ito będzie nieprzytomny, to na pewno.
-Chyba domówię coś dla siebie. - wymamrotał nęcony aromatami, które też go podszczypywały, albo to już żołądek miał dość tego cholernego kuszenia? -A ten koleś, o którego pytałeś wcześniej, kto to? Ten na D. - Wcale nie próbował odciągnąć rozmowy od Izumi, ani trochę. Niezależnie od tego czy jej temat był kontynuowany, postanowił zadbać o zmianę toru rozmowy, choć przy jego dzisiejszym szczęściu i w to powątpiewał.
0 x
Taiyō
Postać porzucona
Posty: 318 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Ginkara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 3 cze 2024, o 18:09
23/28
„I porąbany dzień i porąbany łeb, razem Bracia, aż po zmierzch”
Aoi — Misja C
— Rikubetsu jak Rikubetsu. Raczej chodzi o Niedźwiedzia — wytłumaczył. — Ma swoje, zarządza tym tak, jak chce no i nieźle jej idzie.
I nieźle, w przypadku tej karczmy, to było poważne niedopowiedzenie: niskie ceny, znakomity alkohol, muzyka. Mało która tawerna spełniała choćby jedno z powyższych, że już nie wspominając o tym, iż jakość rzadko kiedy szła w parze z optymalną ilością pieniędzy, jakie należało uiścić za usługi takie czy inne. Bardzo możliwe, że to niepowtarzalne połączenie wynikało z rezygnacji z własnego dochodu. Albo czegoś innego. Może się z kimś układała? Nie byłoby to przecież wcale takie dziwiące. Gospody słynęły z interesów na bokach.
Hiroyuki uważnie obserwował ruchy prawie-przyjaciela. Na pierwszy skinął głową z uznaniem, drugi zaś wybił go z rytmu, trzeci, cóż. Zaśmiał się cicho pod nosem.
— Ciekawa taktyka — skomentował rozbawienie i niedługo później sam, zdecydowanie bardziej rozumnie, umieścił pierwszy z kamieni.
To był klasyczny ruch, wręcz podręcznikowy. Co prawda, księgi do Go jeszcze nie istniały, a nauka zasad odbywała się metodą usta-usta, ale gdyby tylko ktokolwiek je spisał, wraz z najlepszymi możliwymi rozpoczęciami – ten znalazłby się na pierwszej stronie. Albo przynajmniej jednej z pierwszych.
— Daiki — uzupełnił Hiroyuki, a to, że błędnie — kto by się tym przejmował? Ani jeden, ani drugi, nie potrzebowali prawidłowego imienia do czegokolwiek ważnego. Ot, rozmowa o niczym. Niezobowiązujące dyskusje na rozmaite tematy, służące tylko i wyłącznie temu, by opóźnić upojenie alkoholem. Mieli w zamiarze, bądź co bądź, grać. A do rozgrywki potrzebowali, przynajmniej na razie, minimalnej trzeźwości. — Zwykły grajek, jeśli dobrze pamiętam… Kiedyś ryby łowił, później to mu żona zmarła i się chłop załamał. Łaził po ulicy i do cudzych sakiewek zaglądał. No, nieciekawa sprawa, ale Izumi go ściągnęła i nauczyła grać na Biwie, to się ogarnął, pasję znalazł czy coś tam.
Itō pociągnął ze dwa łyki z butli, wieńcząc je zresztą mruknięciem pełnym zadowolenia. Trunek z pewnością był znakomity, ale wątpliwe, że brunet zwracał na to jakąkolwiek uwagę. Miało kopać i kopało. Nim cokolwiek powiedział, otarł zwilżone wargi z pozostałych na nich procentów.
— Co do żarła, idź do niej zagadać w kuchni. O, tam — Wskazał odpowiednie drzwi. — Nie wyjdzie przez najbliższe pół godziny, bo tutaj to wita głównie stała klientela, o ile nic się nie zmieniło, więc pewnie szykuje jadła na zapas, żeby później mieć chwilę oddechu.
Hiro zmrużył oczy, zaraz rozwarł gwałtownie powieki i trzasnął nagle ręką o stół, czym zresztą zwrócił uwagę biesiadujących radośnie gości Śwnieżnego Niedźwiedzia. Nie, żeby już wcześniej nie obserwowało ich przynajmniej kilka ciekawskich par oczu, ale teraz, cóż, czyniła to zdecydowana większość. W każdym razie sekundę później, upewnieni, iż nie rozgrywa się żadna kłótnia, wrócili do rozmów i picia.
— Dobrze się w sumie złożyło, pójdę po małe co nieco — uśmiechnął się wymownie, bo przecież oboje dobrze wiedzieli, że alkohol wzmaga pragnienie zepsucia nie tylko wątroby, ale i płuc. Jeżeli Shabondama nie miał nic przeciwko, a raczej nie powinien, brunet poprawił odzież i skierował się ku drzwiom na zewnątrz.
Priorytety, przynajmniej na ten moment, zostały ustalone – Hiroyuki z własnej woli zajął się jeszcze mocniejszym umilaniem sunącego ku wieczorowi południa, zaś Aoi… Aoi jedyne, co musiał zrobić, to przedostać się do kuchni i złożyć upragnione zamówienie na rybę czy cokolwiek innego z opasłego menu; tak też zrobił. Otworzone przez niego drzwi nie zaskrzypiały, najwyraźniej niedawno posmarowano jakimś specyfikiem zawiasy, ale wypuszczone z rąk trzasnęły niemiłosiernie głośno. To zresztą sprawiło, że pochylona nad blatem, a właściwie krojonymi naprędce warzywami, kobieta podskoczyła gwałtownie, tracąc panowanie nad dzierżonym nożem. Masakra.
— Cholera! — zaklęła i cmoknęła ustami. Pewno była gotowa wybuchnąć, obrzuć obelgami tego, kto był niebezpośrednim sprawcą sączącej się z rany krwi, ale… Ale odwracając się z utkwionym w ustach, zranionym palcem dojrzała w drzwiach Aoiego. Zastygła na parę sekund, bo na niego zdecydowanie nie chciała krzyczeć; przynajmniej tak można było wnioskować, biorąc pod uwagę, że mimika Izumi zmieniła się z tej gniewnej, na niezadowoloną, zgrymaszoną przez ból docierający do mózgu poprzez złączenia nerwowe. — Oh, to ty…
Fioletowłosa odeszła od stolika i zaczęła dość chaotycznie szukać bandaża, a jeśli nie tego, to przynajmniej jakiejś szmatki. Rana nie była głęboka, ale mocno ukrwione, delikatne opuszki dawały się we znaki – parę kropel karmazynu ozdobiło podłogę, kiedy kręciła się po pomieszczeniu, tamując krwawienie tylko poprzez ściskanie w palca przeciwstawną ręką.
— Coś potrzebujesz? Potrzebujecie?
0 x
#9d3126
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa” (nieobecny/a)
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda” (nieobecny/a)
Aoi
Postać porzucona
Posty: 211 Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
Wiek postaci: 24
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy. Na statku - standardowy mundur cesarski.
Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katana
Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
GG/Discord: laertes9788
Multikonta: Ai, Nuō, Sister
Post
autor: Aoi » 3 cze 2024, o 19:02
-Niedźwiedź też niczego sobie, racja. - rzucił dla samego podtrzymania jakiegokolwiek dialogu, wcale nie było tak, że już po samym wejściu do środka zdołał pochwalić karczmę, a i ta odpowiedź niekoniecznie w pełni pasowała do słów Hiroyukiego. Średnio zwracał uwagę na takie rzeczy, przynajmniej teraz, kiedy jego myśli były zaprzątane wszystkim tylko nie partią Go i rozmową samą w sobie, ale szczątkowe informacje zdobywał, nawet, jeżeli nie te, na które faktycznie liczył, to wciąż pozwalały mu składać wszystko w jednolitą całość. Zakładając oczywiście, że interpretował wszystko jak należy, a co do tego nie był taki powiem od samego początku rozmowy z Ito, ale tak to jest, kiedy unikało się faktycznie bezpośrednich pytań, na które szatyn odpowiedziałby bez zawahania. Nie mogło być zbyt prosto, co?
Średnio go interesowało reakcja na rozstawienie pionków na planszy, tak jak i odpowiedź na nią przez ruchy kolegi rywala. Pewnie nawet doceniłby to z jaką akademicką dokładnością powtórzył zaczęcie, w taki sposób, w jaki sam był uczony, gdyby tylko faktycznie interesował się wydarzeniami na stole, ale rozmowa ciągnęła się dalej, sam opróżnił kolejną czarkę. Nie był tak prędki w pozbywaniu się tejlepszejwody, jednak chwilę poczekał przed kolejnym uzupełnieniem naczynia.
-Serce ze złota, co? - podsumował historię o Daikim, czy jak się on tam rzeczywiście nazywał, a właściwie, skomentował dobrać Izumi, sam definitywnie by się tak nie zachował. Zwłaszcza jeżeli przyłapałby go na czymś więcej niż wyłącznie "zaglądaniu" do sakiewek, bo i pewnie paluszki były wyjątkowo lepkie. Kryzys, kryzysem, ale jednak, w takich sytuacjach był zero jedynkowy. Kiedy przychodziło do takich tematów, definitywnie był służbistą, a prawo mówiło jasno. Przynajmniej wystarczająco jasno dla niego, coś o resocjalizacji, wrzuceniu do więzienia czy wymierzeniu określonej liczby batów. Może, gdyby czytał gorzej, to mógłby i "baty" odczytać jako "biwy". -Sama też gra? - A tu już była czysta ciekawość. Jak określiliśmy, na sztuce, ogólnie mówiąc, się znał.
Spojrzał za jego ręką, sam z siebie zdecydowanie odpuściłby sobie taką wędrówkę, poczekałby, aż ta się pojawi ponownie na sali i wtedy złożyłby swoje zamówienie. Jednocześnie żałowałby widząc wszelkie wnoszone dania, gdyż wtedy kiszki grałyby marsza, może nawet żałobnego. Na uderzenie pięścią natomiast tylko się uśmiechnął. Czy go to zaskoczyło? Może trochę, z drugiej strony, czy powinno? Niekoniecznie.
-Jasne, nie przeszkadzaj sobie, potrzebujesz kolejną butelkę? - Sam, aż takim fanem "dotleniania" nie był. No, był od tego pewien hipnotyzujący wyjątek, czy czasem faktycznie "dla towarzystwa" zaczerpnął odrobiny dymu, ale jednak, nawet gdyby został o to poproszony, wolałby nie kusić losu, że wyczuje gdzieś zbliżoną mieszankę ziół do tej, której posmak zdawało mu się wciąż czuć. Choć bardziej to był problem jego imaginacji, kiedy to budził się wyjątkowo wyczerpany. A to, że alkohol jeszcze obaj posiadali, to wcale nie wykluczało uzupełniania zapasów tak "na zaś", co by nie chodzić po kolejne będąc w stanie bardziej wskazującym, a skoro i tak miał składać zamówienie...
I poszedł do kuchni, lekkość drzwi zaskoczyła go na tyle, że wypuścił je nawet nie zastanawiając się nad tym, że jednak zamykając się mogą trzasnąć. Możliwe też, że widok Izumi sprawił, że i te "drzwiczki" wydawały się strasznie małe i nieistotne. Cholera. Sam zaklął, choć w myślach. Przez chwilę nawet nie wiedział jak zareagować, nie miał ze sobą żadnego typowego opatrunku, bandaża, czegokolwiek. Przeprosić? Może powinien, ale tylko może. Sam się skrzywił widząc ranę na jej palcu, może nie była groźna, na tyle, na ile się znał na byciu ranionym, ale cóż, podszedł do niej, gwałtowniej.
I chwycił za nadgarstek.
-Przemyj to. - Prosta komenda, nawet pociągnął ją za rękę do najbliższego miejsca z czystą wodą, które rzuciło mu się w oczy. -I jakiś alkohol. - Zignorował jej pytanie, całkowicie. Szansa na jakiekolwiek zakażenie była niewielka, a i sam nie przestrzegał jakichkolwiek zasad oczyszczania rany, zwłaszcza pamiętając o swojej bliźnie na spodzie dłoni, ale jednak. Nie chodziło o to, że był troskliwy, skądże znowu. Daleki był od czegoś takiego, ot. Podszedł do tego dosyć zadaniowo. Pierwszą jego myślą było "może to przeszkadzać w pracy", samo szorowanie pokładu z pociętymi palcami drażniło. Praca z alkoholem nie mogła być wiele lepsza. I, już puszczając jej rękę, sam sięgnął po ostrze - karambitem odciął kawałek materiału z rękawu swojego kimona. -Tym ściśniemy, nie powinno przeszkadzać w pracy. - Prowizoryczny opatrunek lepszy niż żaden. Chaos z jakim szukała czegokolwiek zasugerował mu, że nie posiadała na kuchni żadnego bandaża.
A czy to rozcięcie wymagało aż takiego traktowania? Nieistotne.
0 x
Taiyō
Postać porzucona
Posty: 318 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Ginkara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 3 cze 2024, o 22:56
25/28
„I porąbany dzień i porąbany łeb, razem Bracia, aż po zmierzch”
Aoi — Misja C
Na wzmiankę o sercu ze złota brunet jedynie się uśmiechnął. Potwierdzenie, jakaś nagła myśl, która mogłaby temu przeczyć? Nie wiadomo. Itō pozostawił tę kwestię nierozwiązaną; być może nie czuł, że powinien dzielić się aż tak dokładnymi informacjami o Izumi. Albo, co równie możliwe, rodząca się myśl o zielu zajęła jego dwie szare komórki, nie pozwalając na nic więcej.
— A gra. Albo grała? W każdym razie całkiem dobrze. Bogole lubią, jak ich dzieciory potrafią różne rzeczy — odparł znużenie, gestykulując obojętnie wolną dłonią.
„Różne rzeczy” brzmiały enigmatycznie, jeśli nigdy nie poznać kultury, jaka panowała w pałacykach wysoko urodzonych obywateli – a sprawa miała się prosto, najpewniej tak prosto, jak w przypadku tłumaczonych przez Yuto zajęć. Robisz to, co każą rodzice. Nie ma dyskusji. Nie ma możliwości zajęcia się tym, co rozświetla dni. Tak mogło być i z Izumi, ale ona przynajmniej nie przeobraziła się w irytującego brzęczeniem komara. Niemniej, jakimś sposobem wydostała się spod pieczy przodków, będąc, a to sprawę utrudniało, kobietą.
— Weź od razu dwie, żeby nie trzeba było później łazić — rzucił na odchodne Hiroyuki.
Doprawdy był człowiekiem czynu o szerokich horyzontach. Magisterem wszelkich metod prowadzących do zwiększenia efektywności. Moczymordąa. A to dopiero trzy z jego jakże wielu zalet. Cóż, tego faceta po prostu nie dało się nie lubić. Dogadałby się dosłownie z każdym i – również – z każdym znalazłby wspólny język. Zaiste, najpewniej po drodze natknie się na jakiegoś dawnego kumpla i zaciągnie go do wspólnej biesiady w myśl: im nas więcej, tym raźniej. Na razie jednak zniknął w bliżej nieokreślonym miejscu z tak samo niejawnym czasem powrotu.
To w sumie dobrze, bo nieoczekiwana akcja w kuchni zapowiadała znaczne wydłużenie oczekiwania na jadło. A przecież po to Shabondama tam poszedł. Chyba. No, przynajmniej taka była początkowa myśl. To, co przyniesie przyszłość, cóż, bywa nieodgadnione.
— C-czekaj! — jęknęła Azumi, kiedy Aoi ujął ją za dłoń i zaciągnął wręcz do stojącej nieopodal balii z czystą wodą.
Zgodnie z poleceniem, które wykonała najpewniej tylko i wyłącznie z uwagi na gwałtownie następujące po sobie wydarzenia, zatopiła najpierw palec, a dopiero później całą dłoń, w cieczy; pozyskiwano ją dzięki przywleczonym do środka gospody blokom lodu. Ten zaś topniał później w odpowiednim naczyniu i zmieniał stan skupienia. Częsta praktyka w mroźnych regionach, a akurat w Hyuo na przeźroczysty „kruszec”, nawet latem, narzekać nie mogli.
— Przestań, to nic takiego — wymamrotała spolegliwie i obejrzała się za Shabondamą, który najwyraźniej nie zamierzał słuchać czczej gadaniny fioletowłosej, co więcej — zupełnie ją ignorował. No, przynajmniej tę część, która oczekiwała, iż zaprzestanie się nad nią litować. Może alkohol interesował go znacznie bardziej? Cóż, w jakimś stopniu na pewno. Teraz jednak nie tylko z uwagi na l e c z n i c z e działanie, przepędzające suchoty, ale również to odkażające. Ująwszy pierwszą lepszą butelkę, a stały one nieopodal beczki, powrócił do dziewczęcia. Ta zaś stała nieruchomo, z ręką opartą o kontur drewnianego naczynia i pytającym wyrazem twarzy. Ściekające kropelki rozbijały się o płaską już taflę. — Zawsze ratujesz damy w opałach Aoi? — Izumi przekręciła sylwetkę i uśmiechnęła się delikatnie. Widząc, jak Shabondama rozdziera fragment odzienia, spuściła ramiona, a i wygięte ku górze kąciki ust zdawały się przeobrazić w prostą, cienką linię. Niemniej, nie dyskutowała i chociaż w pierwszym odruchu chciała cofnąć dłoń, to pozwoliła, by obwiązał tkaninę wokoło zranionego palca. Czemu zresztą przyglądała się z niesłabnącą uwagą.
Gdy skończył, uniosła nań oczy. I choćby ich spojrzenia spotkały się na ledwie sekundę, cóż, nawet tak krótkie momenty bywają wymowniejsze niż słowa; uniwersalny język, bardziej pierwotny od mowy. Wydawać by się mogło, że to był ten jeden, inny niż pozostałe, dzień, w którym nawet coś tak błahego, jak spojrzenie czy alkohol okazywało się mieć niepowtarzalny smak. Ta nuta ulotnych chwil, o których wie się, że nigdy nie nastąpi powtórka.
— Szkoda twojego kimona na taką głupotę — Miała w zamiarze przeprosić za kłopot, podziękować i kto wie co jeszcze, ale z jakiegoś powodu jej usta wydobyły z siebie zupełnie inne słowa. Inaczej, powód takiego obrotu spraw był jasny: ciężko było jej przyjąć pomoc. A jeszcze ciężej za nią dziękować. To z kolei było bardziej niż zrozumiałe, jeśli wziąć się pod uwagę fakt, iż ostatnie lata samotnie walczyła z trudami życia nie tylko w nieprzyjaznym klimacie Hyuo, ale również w otoczeniu społeczności, która pewnie nieustannie nazywała ją starą panną. O ile rzeczoną panną była; niemniej, wszystko zdawało się na to wskazywać. Cała jej postawa, pierwsze wrażenie, jakie wywoływała, a na końcu posiadanie karczmy na własność. Ewidentnie była zbyt niezależna na zamążpójście.
Problem w tym, że ta niezależność została poddana próbie, którą niestety oblała. Mimo tego, że dużo wcześniej mogła się oswobodzić z uścisku Shabondamy, ani trochę nie próbowała się poruszyć. Co więcej, stała wręcz nieruchomo, głaszcząc twarz chłopaka karmazynowymi tęczówkami. Doskonale pasowały do barwionej krwią tkaniny, którą jej podarował.
0 x
#9d3126
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa” (nieobecny/a)
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda” (nieobecny/a)
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości