Krótki wygląd: Shinobi o chłopięcej twarzy o biało-szarych włosach, często zwiniętych w kitek. Czarne oczy przysłonięte okularami, zawieszonymi na zgrabnym nosie. Całkiem wysoki jak na swój wiek, nie wyróżniający się zbytnio od rówieśników.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu udach, duża torba zawieszona na lędźwiach, manierka przymocowana do pasa przy prawym biodrze oraz torba na lewym. Ręce zasłonięte rękawicami z blaszką, zaciągniętymi do łokci. Całość zakryta granatowym płaszczem z kapturem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Na placu panował gwar i chaos, jakby cała energia i napięcie całego miasta skupiły się na tym jednym miejscu. Ludzie tłoczyli się wokół, wyczekując swojego losu, niepewni co przyniesie im odczytane imię. Wzruszenia i lęki malowały się na twarzach, a napięcie było wyczuwalne w powietrzu. Grupy ludzi zbierały się wokół różnych stołów, oznaczonych odpowiednimi kolorami i oznaczeniami. Każdy z nich reprezentował inny obszar działań - obronę, szturm, ewakuację czy zaplecze. Kiedy ich imiona były wzywane, wzdychali z ulgą lub ich oczy wypełniały się lękiem. To były chwile, które miały wpływ na ich przyszłość, które mogły oznaczać walkę o życie lub troskę o innych. Wokół mnie słyszałem rozmaite rozmowy, tłumione szepty, westchnienia i krzyki. Wszystko to mieszało się w jedną wielką symfonię obaw, nadziei i zdenerwowania. Ludzie wymieniali spojrzenia pełne niepokoju i pytań. Część próbowała zachować pozory spokoju, ale w ich oczach można było dostrzec ukryte lęki. Widziałem mężczyzn i kobiety, którzy przygotowani byli na obronę miasta. Ich twarze malowała determinacja i gotowość do walki. Inni, przydzielani do grup szturmowych, wzbudzali mieszankę grozy i podziwu. W ich spojrzeniach było coś dzikiego, coś, co mówiło o gotowości do poświęcenia własnego życia dla większego dobra.
Nastała moja kolej, zbliżyłem się do dowódcy i odebrałem swój przydział, który praktycznie natychmiast, przejrzałem tylko co tam było, po oddaleniu się o kilkanaście metrów, aby nikomu nie zawadzać, zapieczentowałem w małym zwoju i schowałem go do torby na biodrze. A ochraniacz z charakterystycznym znakiem przewiesiłem sobie na szyi. Długo zastanawiałem się nad tym, gdzie będę toczył swój bój, czy na murach jako pierwsza pomoc z możliwością kontry, czy też bezpośrednio w szpitalnej. Kiedy usłyszałem, że zostaję przydzielony do pracy w szpitalu polowym podczas nadchodzącego oblężenia, uczucie dezorientacji ogarnęło mnie jak fala. Oto nagle zostawałem wysłany, aby stawić czoło nieuchronnej zagładzie. Poczułem wewnętrzne drżenie i niepokój, które towarzyszyły temu ogłoszeniu. Wiedziałem, że czeka mnie ciężka i niebezpieczna praca, pełna cierpienia i trudnych wyborów. To był moment, w którym poczułem, że już nie ma odwrotu, że muszę stanąć w obliczu brutalnej rzeczywistości wojny. Przyszło mi do głowy wiele myśli i obaw. Czy dam radę sprostać wyzwaniom, jakie niesie za sobą praca w polowym szpitalu? Czy będę w stanie pomagać ludziom w obliczu nieustającego zagrożenia? Co się stanie, gdy nie będę w stanie uratować kogoś przed śmiercią? Wiele pytań krążyło w mojej głowie, a niepewność wypełniała moje serce. Wspomnienia atakowały ze zdwojoną siłą, przecież to co widziałem na TEJ misji tutaj będzie zwielokrotnione milion razy! Jednak tym razem to nie będzie moja notka wybuchowa, przynajmniej taką mam nadzieję.
Jednocześnie w tym początkowym szoku, odczułem także pewną determinację. Wiedziałem, że to jest moje powołanie, moja misja jako medyka ninja. Byłem przygotowany na trudności i cierpienie, które niosła ze sobą ta praca. Czułem, że znów jestem gotów stanąć na pierwszej linii walki, aby chronić i ratować życie. Chociaż pustka i beznadzieja towarzyszyły mi na co dzień, to w tym momencie odczułem chwilę nadziei. Może w tej brutalnej rzeczywistości wojny, w walce o przetrwanie, znajdę jakiś sens i cel. Może w mojej pracy Iryonina, pomagając rannym i cierpiącym, odnajdę drogę do wypełnienia tej pustki, która mnie ogarniała. Mając chwilę czasu, założyłem czarne rękawiczki ochronne z blaszkami. Łatwe do dezynfekcji, a chroniły przed kontaktem z krwią, która mogła być czymś zakażona lub w niej mogła znajdować się trucizna. Nie miałem do końca pewności z czym dokładnie będziemy się mierzyć i czym są dokładnie ci "Dzicy", czy to ludzie tacy jak my, czy jakieś potwory. Czy mieli po prostu wyrzuconą boską kość z liczbą nieparzystą i urodzili się po innej stronie muru. Miejsce urodzenia nie determinowało wszak tego kim się było i kim się stawało. Po naszej stronie przecież pełno było potworów w ludzkich skórach, sam byłem jednym z nich. Poczułem gwałtowny skurcz w moim sercu, gdy wspomnienie o nieznajomej dziewczynie, której życie zostało przerwane przez mój błąd, przytłoczyło mnie jak lawina. W głębi mojej duszy pojawiło się uczucie nieodpartej winy, które narastało wraz z każdą myślą o tamtej tragicznej chwili. Nawet teraz, gdy myślę o tym wybuchu, który miał uwolnić ją z rąk bandytów, czuję jak gorący wiatr przepływa przez moje ciało, unosząc ze sobą bolesne wspomnienia. Z każdym oddechem, przywołuje się obrazek jej niewinnej twarzy i słyszę jej rozpaczliwy krzyk w agonii. W tych chwilach malutkiego ataku paniki, ogarnia mnie poczucie bezsilności i rozpaczy. Próbuję ukoić moje wewnętrzne tsunami myśli i emocji, ale to jest jak walka z wiatrakami. Moje serce bije gwałtownie, a dreszcze przebiegają po moim ciele, przypominając mi o tym, że nie mam kontroli nad przeszłością. Widzę światło, czuję wstrząs i hałas eksplozji. To wszystko jest jak rana, która nie chce się zagoić, ciągle drążąc w mojej duszy. Jednak po chwili przyszło ukojenie. Opanowałem się, a następnie stanąłem lekko z boku i oczekiwałem na lidera grupy. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
ZDOLNOŚCI
Ukryty tekst
EKWIPUNEKPRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
1x torba na pośladkach
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
Ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): - Torba na lewym i prawym biodrze, plecak, rękawiczki ze stalowymi ochraniaczami na dłoniach, na lewym ramieniu opaska „Zjednoczonych sił Sogen”
Ruszyłem spokojnie powoli schodząc po schodkach stopień po stopniu i z góry wpatrywałem się na organizujących się dookoła żołnierzy, shinobi, najemników oraz wszelkich innych ochotników, którzy postanowili stawić czoło najeźdźcą z za muru. Sam za chwilę miałem zostać jednym z nich i dołączyć do tej dość niespodziewanej koalicji. Jednakże nie czułem z tego powodu żadnego podekscytowania, dumy ani żądzy krwi, nie chciałem też w żaden sposób zabłysnąć czy wyjść przed szereg. Miałem jedynie nadzieję że wyjdę z tego wszystkie cało i że w tej całej walce zginie jak najmniej niewinnych ludzi. Wiedziałem jednak że nadzieja potrafi być bardzo zgubna, schodząc tak i powoli podchodząc do grupy po środku placu starałem się mentalnie przygotować do najgorszego. Dobrze zdawałem sobie sprawę z tego że nawet będąc w grupie medycznej i spędzając cały ten czas w szpitalu polowym wciąż się narażałem. Czy w razie niespodziewanego ataku byłbym w stanie stawić czoła najeźdźcy obronić siebie i innych medyków? Tego nie wiedziałem, ale wiedziałem że gdyby do tego doszło z całą pewnością zrobiłbym wszystko na co mnie stać żeby ocalić jak najwięcej istnień.
Ku mojemu zdziwieniu organizacja na placu okazała się znacznie lepsza niż się spodziewałem. Dookoła było naprawdę dużo ludzi w różnym wieku, zarówno młodszych i starszych. Wielu z nich wyraźnie miało za sobą niejedną potyczkę i spore doświadczenie bitewne o czym świadczyły blizny, czy chociażby wyraźne bogatsze zaplecze techniczne w postaci toreb plecaków i innych bagaży wypełnionych przedmiotami, których celu i pochodzenia można było się tylko spodziewać. Nie brakowało też takich, którzy jak mniemam tego dnia lub podczas nadchodzącej bitwy pierwszy raz mieli spojrzeć śmierci w oczy, a ja sam znajdowałem się gdzieś pomiędzy. Panującej dookoła atmosfery nie dało się do końca określić, niektórzy byli podnieceni tym co się miało stać i zapewne też nadarzającą się okazja do zaprezentowania swoich umiejętności, inni zaś wydawali się przerażeni tym co miało nadejść. Tak duży kontrast potrafił siać zamęt, ale dowodzący wyraźnie wiedzieli jak sobie z tym poradzić i kierowali wszystkich w odpowiednie miejsca do odpowiednich przydziałów. Każdy posłusznie ustawiał się w kolejce, więc i ja tak zrobiłem. Stanąłem za jakimś młodym chłopakiem, który raczej wyglądał na takie co się nie boi, jest pewny swoich umiejętności i raczej nie pierwszy raz miał się zmierzyć z pracą medyka na polu bitwy. - Może to i lepiej że ktoś taki stoi przede mną, inaczej jako starszy czułbym się zobowiązany do podniesienia go na duchu, a równie dobrze mi by się do przydało. - Pomyślałem uśmiechając się nerwowo i podchodząc do żołnierza odpowiedzialnego za wydawanie sprzętu. Oczywiście czy tu czy gdziekolwiek indziej nikt mnie nie znał i wcale mnie nie zdziwiło że żołnierz spojrzał na mnie spode łba i zapytał o dane, jakbym był gościem, który trafił tutaj przypadkiem.
- Jestem Keion. Zapisałem się dość późno, więc pewnie będę gdzieś na końcu listy. - Powiedziałem krótko celowo pomijając nazwisko, które nikomu nic nie mówiło, ale żołnierz wyraźnie przyjął do wiadomości tylko to jak mam na imię i wertował całą listę od początku, aż do momentu gdy w końcu dotarł do mnie. Jego mina się zmieniła zupełnie jakby dopiero zdał sobie sprawę że nie kłamałem mówiąc że zapisałem się dość późno i wyraźnie nieco spochmurniała. Przekazał mi torbę oraz parę przydatnych narzędzi ninja, wyraźnie mających nie tylko zastosowanie w medycynie. Może była to zwykła przezorność, a może po prostu brali pod uwagę że front może upaść i tym z namiotów medycznych również przyjdzie walczyć, albo dawali nam to po to by ograniczyć ochronę medyków do minimum by móc jak największą liczbę jednostek puścić na front.
Bez ociągania się zabrałem swój przydział i odszedłem na bok tak jak wielu innych, ale nim przyczepiłem sobie torbę do biodra najpierw poukładałem wszystkie przedmioty tak by te, które mogą mi się przydać do obrony były na wierzchu. Następnie zawiązałem sobie opaskę wokół szyi, po czym nie pozostało mi już nic jak tylko czekać na dalsze rozkazy. Znalazłem wiec sobie miejsce lekko na uboczu z którego mogłem wszystko wyraźnie słyszeć i skupiając się na oddechu czekałem na dalszy rozwój wydarzeń.
Krótki wygląd: Shinobi o chłopięcej twarzy o biało-szarych włosach, często zwiniętych w kitek. Czarne oczy przysłonięte okularami, zawieszonymi na zgrabnym nosie. Całkiem wysoki jak na swój wiek, nie wyróżniający się zbytnio od rówieśników.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu udach, duża torba zawieszona na lędźwiach, manierka przymocowana do pasa przy prawym biodrze oraz torba na lewym. Ręce zasłonięte rękawicami z blaszką, zaciągniętymi do łokci. Całość zakryta granatowym płaszczem z kapturem.
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Zawisającyw powietrzu niepokój ogarniał moje wnętrze, jak cień, który przesuwa się po mojej duszy. Oczekiwanie na rozkazy ze szpitala polowego było jak chodzenie po kruchym lodzie, gdzie każdy krok mógł przynieść niespodziewane konsekwencje. W moim sercu tliło się poczucie niepewności, które wibrowało na każdym uderzeniu mojego pulsującego serca. Zamykałem oczy, próbując wytłumaczyć sobie przyczynę tej niepewności, ale odpowiedzi nie było. Wokół mnie panowała cisza, która była jeszcze bardziej druzgocąca. Nie wiedziałem, czego się spodziewać, jakie wyzwania czy przeciwności losu staną na mojej drodze. To uczucie nieokreślonej tajemnicy skradało się do mojego umysłu, zostawiając mnie z wątpliwościami i zaniepokojeniem. Moje myśli tańczyły wokół różnych scenariuszy, które mogły się rozegrać w nadchodzących godzinach. Czy będę musiał stawić czoła niebezpieczeństwom na polu bitwy? Czy będę musiał podjąć trudne decyzje, które będą miały wpływ na życie innych? Nie wiedziałem. To poczucie niepewności paliło we mnie jak ognisko, a ja starałem się znaleźć jakiś punkt odniesienia w tej mgle niepewności. W mojej duszy kłębiły się pytania bez odpowiedzi. Czy będę wystarczająco silny, aby sprostać wyzwaniom, które mnie czekają? Czy moje umiejętności będą wystarczające, aby pomóc tym, którzy będą potrzebować mojej pomocy? Te wątpliwości gnębiły mnie jak ciężar na moich ramionach, sprawiając, że czułem się bezradny i mały w obliczu nieznanej przyszłości. Byłem jak dryfujący statek na pełnym morzu, bez żadnej pewności co do celu, jakie przeszkody czy niebezpieczeństwa czyhają na mojej drodze. Ta niepewność przenikała każdą porcję mojego bytu, pozostawiając mnie bez stabilnego punktu odniesienia. Czułem się jak liść dryfujący na wietrze, bez kontroli nad swoim kierunkiem. Wewnętrzny niepokój przepełniał mnie, jak niewidzialna mgła, której nie potrafiłem rozwiać. Szukałem jakichkolwiek oznak pewności, jakiegoś znaku, który by mi wskazał, że wszystko będzie dobrze. Ale wszystko, co miałem, to ta beznadziejna niewiedza, która pochłaniała mnie.
Chociaż Chociaż próbowałem zachować spokój na zewnątrz, w moim wnętrzu burzył się chaos emocji. Lęk i niepewność mieszali się w wirze myśli, które nieustannie krążyły w mojej głowie. Chciałem wierzyć, że jestem gotowy na to, co nadejdzie, że jestem wystarczająco silny, aby sprostać wyzwaniom. Ale w głębi duszy czułem wibrację niepokoju, który nie chciał ustąpić. Mój wzrok skierował się ku kilku członkom klanu Uchiha, szybko rozpoznałem najbardziej znane twarze, coś wewnętrznie pchało mnie w ich kierunku. To mógł być jeden z niewielu momentów, gdy jeszcze w miarę spokojnie można było porozmawiać i dowiedzieć się czegoś mniej lub bardziej przydatnego. Skierowałem swoje kroki ku medykom i postanowiłem się odezwać:
Cześć, też należę do oddziału medycznego, czy może otrzymaliście jakieś rozkazy?
Zapytałem lekko speszony, nie lubiłem poznawać nowych ludzi, większości moich znajomości działa się krzywda, czy to był pech czy...
Klątwa samotności nie wiedizałem o tym. Wiedziałem jednak, że muszę poznać chociaż jakieś podstawowe szczegóły zbliżającego się zadania, żeby go nie położyć. Jeśli wywiąże się walka, a raczej na to się zapowiadało to trup będzie ścielił się gęsto i nie będziemy mogli uratować wszystkich. Raczej akt szybkiej eutanazji będzie mi towarzyszył w ciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin wyjątkowo często. [i[ Czy to oznacza, że jestem Bogiem? Jeśli tak to jakim? Bogiem śmierci? Wybierającym rokujących i skazujących na śmierć tych, których będę sądził, że nie da się uratować? [/i] Spodobała mi się ta myśl, porąbana satysfakcja na chwilę rozlała się po moim ciele. Pozytywne uczucie, pierwsze od bardzo dawna, które było szczere, ale jednocześnie szczerze złe. Zagryzłem zęby, nie będzie to moja pierwsza ani ostatnia eutanazja w życiu, ale jednak trzeba było się do tego przygotować mentalnie inaczej pewnie utonę w pustce...Utonę? Ja już tonąłem w złości, bezsilności i beznadziei. To przez tamtą sytuację praktycznie przestałem używać klasycznych kunaiów i przerzuciłem się na trójkunaie. Droższe, bardziej upierdliwe, ale oczyszczały moje sumienie. Rozważania nad tym, czy mam jeszcze sumienie, towarzyszą mi nieustannie. Czasem czuję się jak na krawędzi moralnej przepaści, w której nie wiem, co jest dobre, a co złe. Kiedy widzę ludzką krzywdę i cierpienie, pytanie o moje sumienie staje się nieodłączną częścią mojego życia. Z jednej strony, jestem medykiem ninja, który jest w stanie pomóc innym, ratować życie i przynosić ulgę cierpiącym. To jest to, co wprawia mnie w ruch i daje sens mojej pracy. Czuję ogromną satysfakcję, kiedy widzę, że moje wysiłki przynoszą pozytywne rezultaty i przynoszą ulgę innym istnieniom. Ale z drugiej strony, bycie Iryoninem wiąże się również z nieuniknionym uczestnictwem w przemocy i śmierci. Często muszę podejmować trudne decyzje, które mają bezpośredni wpływ na losy innych ludzi. Czy to, co robię, jest naprawdę dobre? Czy moje działania nie przyczyniają się do cierpienia i przemocy? W zależności od tego czego się dowiem podejmę działania, jeśli takie będą rozkazy, to skieruję się we wskazane miejsce lub dalej będę czekać. Nie będę się jednak wdawać w nadmiarowe konwersacje. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Podsumowanie:
1.Podchodzę do medyków Uchiha
2. Pytam się czy coś wiedzą
3. Czekam na odpowiedź i zależnie od tego czego się dowiem podejmuję działania.
ZDOLNOŚCI
Ukryty tekst
EKWIPUNEKPRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
1x torba na pośladkach
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
Ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): - Torba na lewym i prawym biodrze, plecak, rękawiczki ze stalowymi ochraniaczami na dłoniach, na lewym ramieniu opaska „Zjednoczonych sił Sogen”
Z minuty na minutę atmosfera na placu bohaterów się coraz bardziej zagęszczała i przybywało coraz to więcej medyków i różnorakich sanitariuszy. Co było dla mnie nie małym zaskoczeniem, gdyż nie spodziewałem się aż takiej różnorodności i aż tak licznej grupy, a ta zdecydowanie przerosła moje oczekiwania. Niemalże wszędzie dookoła zaczęły się toczyć rozmowy na różnorakie takie tematy, takie jak przebyta podróż, rodzinne niesnaski, medycyna czy też przewidywania tego co nas czeka i jaki będzie schemat pracy. Ten ostatni temat interesował również mnie, byłem bardzo ciekaw kto będzie dowodził i w jaki sposób, czy też zostaniemy zostawienie sami sobie i będziemy musieli sami się dogadać jak współpracować. Spodziewałem że zaraz się wszystkiego dowiem i to że szczegółami, ale im dłużej czekałem tym bardziej się niecierpliwiłem, a im bardziej się niecierpliwiłem tym cięższe stawało się oczekiwanie.
Samo napędzającą się spirale przerwała dopiero postać, która mignęła mi gdzieś w tłumie, a raczej wydawało mi się że mignęła bo przy takiej ilości ludzi nie mogłem być pewnym. Owa postać bardzo przypominała medyka, którego poznałem parę lat temu w Oniniwie i z którym przyszło mi przez krótki czas współpracować. Mujin bo tak ten medyk miał na imię, był najlepszym medykiem, którego do tej pory spotkałem i jeszcze za nim zaczęło się to całe zebranie zastanawiałem się czy się tutaj zjawi oraz czy w ogóle będzie pamiętał że kiedyś się spotkaliśmy. Jednakże powstrzymałem porywczą chęć przedzierania się przez tłum i szukania go, uznając że jeśli miałem rację to jeszcze będę miał okazję z nim porozmawiać. Tym bardziej że znajdująca się nieopodal mnie grupa medyków o włosach blond zaczęła intensywnie między sobą szeptać.
Zachowując spokój i udając totalnie niezaciekawionego tym co się dzieję nasłuchiwałem o czym plotkują. Klan Yamanaka ewidentnie mówił o jakieś dziewczynie, która wbrew rozkazom postanowiła dołączyć do walki. - Chwalebne zachowanie czy raczej zwyczajna chęć postawienia się klanowi? - Zastanowiłem się, ale nie znając motywów i całej historii nie byłem w stanie stwierdzić, a to bardziej podsycało moją ciekawość. Niestety do tej pory nie dostrzegłem żadnej dziewczyny o włosach blond, która trzymała by się na uboczu i którą mógłbym podejrzewać o korzenie Yamanaka. W tym samym momencie mą uwagę przykuła scena rozgrywając się miedzy pewną parą i to że ludzie dookoła zaczęli mówić coś o pogromcy Hana. Jako osoba zwykle trzymająca się na uboczy nie wiedziałem do końca o kogo chodzi, ale domyśliłem się że mowa o owym amancie, choć nie miałem zielonego pojęcia kim on jest, ani kim jest jego luba. - Widać chowanie się po lasach i unikanie ludzi ma swoje wad i zalety. Wiele mnie ominęło i o wielu rzeczach nie wiem lub mam jedynie pobieżną wiedze, ale dzięki temu też w tym momencie nie mogę narzekać na nudę i brak wrażeń. - Pomyślałem sobie uśmiechając się pod nosem ciekaw co jeszcze się wydarzy i czego interesującego przyjdzie jeszcze mi się dowiedzieć.
Karta
Ukryty tekst
Ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=103690#p103690
Opaska na czole, Kabur na prawym udzie, Torba na lewym pośladku, Torba na prawym pośladku (wyprawka eventowa)
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą
Krótki wygląd: Shinobi o chłopięcej twarzy o biało-szarych włosach, często zwiniętych w kitek. Czarne oczy przysłonięte okularami, zawieszonymi na zgrabnym nosie. Całkiem wysoki jak na swój wiek, nie wyróżniający się zbytnio od rówieśników.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu udach, duża torba zawieszona na lędźwiach, manierka przymocowana do pasa przy prawym biodrze oraz torba na lewym. Ręce zasłonięte rękawicami z blaszką, zaciągniętymi do łokci. Całość zakryta granatowym płaszczem z kapturem.