Papyrus
Administrator
Posty: 3834 Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Post
autor: Papyrus » 9 kwie 2023, o 08:59
Wojna pomiędzy sojuszem Inuzuka i Kaminari a rodem Uchiha przyniosła, obok spalonych wiosek, trupów, przerw w dostawach towarów i ogólnego chaosu także - co naturalne - uchodźców, próbujących ocalić życie i dobytek przed naporem oddziałów i shinobich wroga. Ta część, która dotarła do stolicy pierwsza, w większości znalazła dom i pracę w samym mieście lub w posiadłościach okolicznych rodów szlacheckich prowincji. Ci jednak, którzy docierali później, zaczęli mieć z czasem coraz więcej i więcej trudności ze znalezieniem jednego i drugiego, będąc zmuszonymi rozkładać się w niedalekiej okolicy murów miejskich. W efekcie doprowadziło to do powstania dwóch obozów uchodźczych, rozwijających się nieco w odosobnieniu - większy wykwitł po zachodniej stronie Kotei, mniejszy - po południowej stronie. Przybysze docierający z zachodu nieśli ze sobą głównie opowieści o zbrodniach wojennych Kaminari i ich bezwzględności, przybysze z południa - nieco mniej traumatyczne, ale jednak nadal nieprzyjemne i tragiczne opowieści o atakach Inuzuka i ich ninkenów na wioski i miasteczka.
Z rozkazu władz uchodźcy mieli utrzymywać wolny pasy przestrzeni między głównymi drogami dojazdowymi a obozami, by nie utrudniać logistyki - tereny te były regularnie patrolowane przez straże, a obecnie wśród tych oddziałów są sami uchodźcy, którzy w ten sposób dorabiają sobie, próbując utrzymać siebie i rodziny. Południowy obóz jest mniejszy, lecz lepiej zorganizowany - tamtejsi uchodźcy zdołali zorganizować się jako społeczność pod przywództwem Nobutora Iwao, prostego rolnika z terenów niedaleko granicy, posiadającego jednak podstawowe wykształcenie oraz znajomość pisma, a przede wszystkim - duży zestaw umiejętności praktycznych i dalekosiężnego planowania. To dzięki niemu obóz ma wytyczone regularne uliczki, wzmocnione drewnem i żwirem, to dzięki niemu wykopano studnię zapewniającą świeżą wodę, to dzięki niemu uchodźcy z południa dość szybko zaczęli dzielić się obowiązkami i dobytkiem, przydzielając miejsce nowym przybyszom, wznosząc z pozostałości kilku wozów prosty, ale wytrzymały magazyn na żywność i organizując wydawanie tejże żywności pozostałym, a także szybko wyznaczając i kopiąc oddaloną od głównego obozu grupę latryn, regularnie monitorowaną czy nie trzeba czasem którejś zakopać i wyznaczyć nowej. Ogółem, obóz południowy - jeżeli dać by mu rok, dwa - miałby szansę stać się przyzwoitą dzielnicą mieszkalną Kotei.
Inaczej sprawa się ma z zachodnim obozem. Nagły napływ dużej grupy ludzi, nawet dzielącej wspólne traumy, ale też pochodzącej z biedniejszych terenów, jak i nieposiadającej podobnie wprawnego lidera poskutkował powstaniem chaotycznej zbieraniny szałasów, namiotów i niby-domków, pozbawionych innego źródła wody poza oddaloną o dobre 3 kilometry rzeką, wpadającą do morza. Jakby tego mało, ludzie tutaj są sobie często niemal wrodzy, podzieleni na pomniejsze grupki przypominające gangi, nieumiejące się między sobą dogadać oraz walczące o przetrwanie. Już teraz zaczynają wybuchać pierwsze choroby, a nieliczne latryny kopane są w większości bez planu, przez co nie pomagają w zupełności sytuacji. Dwukrotnie dochodziło też do większych zamieszek, w trakcie których zginęło po kilka-kilkanaście osób za każdym razem, aż straże z Kotei musiały interweniować. Miejsce to stało się tym, do którego lepiej nie zapuszczać się po zmroku bez solidnej obstawy.
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Sugiyama Orochi
Posty: 342 Rejestracja: 19 cze 2021, o 23:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Przystojny mężczyzna koło trzydziestki, zazwyczaj ubrany w ekstrawaganckie, bogate szaty z motywami kości i florystycznymi, odsłaniającymi jego dobrze zbudowaną klatkę piersiową.
Widoczny ekwipunek: Łańcuch z kusarigamą, rękawica łańcuchowa, torba z ekwipunkiem.
Link do KP: viewtopic.php?p=177393#p177393
Multikonta: Rin Noboru
Post
autor: Sugiyama Orochi » 11 kwie 2023, o 00:56
Słysząc głos swojego ojca, a nawet tuż przed tym wyczuwając jego obecność nadludzkim zmysłem wczesnego ostrzegania, Orochi pociągnął Tsuyoshiego w kierunku wyjścia. Kiedy byli już na zewnątrz, przystanął by zaczerpnąć tchu, poprawić nieco szatę, która oczywiście jedynie częściowo okrywała jego tors, a następnie zrobić kilka prostych ćwiczeń rozgrzewających i rozciągających. Ewidentnie był zachwycony, głęboko wdychając w nozdrza zapach świeżego błota.
- Czyli mówisz, że jesteś z... Hachimantai, tak? Populacja chyba... niecały tysiąc osób? Ale macie jakąś karczmę. Eksport głównie ryby, ryż i wołowina, ale chyba macie tam jeszcze jakieś zioła z tego co... - zaczął rozmowę młodzieniec, ruszając w stronę południowego obozu, choć nie uszedł nawet pięciu kroków, kiedy stanął jak wryty, chwytając się za głowę. - ...NA WSZYSTKIE WICHRY SUSANOO, CZEMU JA TO PAMIĘTAM?! -
Przeciągnął dłonią po twarzy, po czym się nieco otrząsnął.
- Przepraszam. Chyba tyle ostatnio siedziałem w tych nieszczęsnych raportach, że faktycznie coś z nich mi zostało w głowie. Opowiadaj, jak tam jest? Wojna chyba was nie dotknęła bardzo, prawda? Tak daleko nie podeszli, z tego co mi wiadomo. - zagaił, uśmiechając się do towarzysza. Na początek pomyślał, że powinni znaleźć Iwao, który pewnie najlepiej będzie zorientowany w sytuacji w obozie i od niego dowiedzieć się, w czym dokładniej mogliby pomóc. I tak miał zamiar zasugerować ojcu, że powinni go wciągnąć w struktury klanu jakoś, bo gość wydawał się wyjątkowo łebski.
0 x
Avki podrasowane przez Nanę. <3
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 11 kwie 2023, o 18:27
Tsuyoshi co prawda nie był obeznany dokładnie w realiach, jakie panowały na szczytach władzy, niemniej jednak nie był tak głupi, by nie zrozumieć co się święci. Od razu gdy tylko zauważył co się dzieje, wymknął się z pomieszczenia jak cień. Oczywiście pomógł mu w tym Orochi, który zareagował jeszcze szybciej. Efekt tego był taki, że już po chwili obaj znajdowali się na zewnątrz, wśród krajobrazu zniszczenia, ale i odbudowy.
- Tak, jestem z Hachi... - zaczął, jednak nie dokończył. Jego brawa brew uniosła się w wyrazie osobliwego pomieszania zaskoczenia, podziwu i niepokoju. Jego rodzinna osada stanowczo nie była miejscem zbyt rozpoznawalnym w szerokich kręgach, a dochodził do tego fakt, że jego kompan z marszu był w stanie zwięźle podsumować stosunki gospodarcze tego miejsca z sąsiednimi osadami i resztą Sogen. Szybko jednak zrozumiał o co chodzi, szczególnie gdy sam Orochi przeraził się swoimi słowami. Tsuyoshi wybuchnął krótkim śmiechem, po czym teatralnie spoważniał i dodał:
- O kurka, niezły jesteś w te papiery. Nie dziwię się, że Twój ojciec wyznaczył Cię do tej pracy. Nie myślałeś o tym, żeby zostać wioskowym skrybą, sekretarzem, archiwistą i konserwatorem w jednym? Szkoda byłoby zmarnować taki talent - zapytał z szelmowskim uśmieszkiem. Oczywiście droczył się, bo od samego początku oczywiste było to, że wynikiem równania "Orochi + papierzyska" było dla samego zainteresowanego "mam dość". Niezależnie od tego, jak dobrze sobie z tym radził.
- A tak na serio, to tak. Jestem z Hachimantai. Wojna rzeczywiście do nas nie dotarła, to raczej spokojna okolica ukryta w sercu Sogen. Zresztą, mnie i tak tam nie było. Walczyłem... eh - westchnął - wykonywałem obowiązki shinobi w innych rejonach Sogen podczas wojny. A Ty? Miałem Cię o to pytać, bo w sumie do tej pory bywałem w Kotei bardzo rzadko. Co tu się ostatnio w ogóle stało? Słyszałem, że podczas Turnieju Pokoju nastąpił atak Hana, ale tyle wiem. Co z Inuzukami, Kaminari i Cesarzem? I naszą Shirei-Kan? Kompletnie się w tym wszystkim nie orientuję - wzruszył ramionami mając nadzieję, że Orochi zechce mu nieco przybliżyć ostatnie wydarzenia.
Nie pytając o cel, szedł obok kuzyna, bezwiednie zbliżając się do obozu południowego. W sumie to, gdzie teraz pójdą nie miało dla niego takiego znaczenia. Założył, że jego towarzysz zna drogę i wie, gdzie będzie najlepiej i najszybciej rozpytać się o ewentualną pomoc. Dlatego po prostu rozmawiał i jednocześnie obserwował otoczenia, notując wszelkie ważniejsze szczegóły. Notując w głowie, oczywiście.
0 x
Sugiyama Orochi
Posty: 342 Rejestracja: 19 cze 2021, o 23:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Przystojny mężczyzna koło trzydziestki, zazwyczaj ubrany w ekstrawaganckie, bogate szaty z motywami kości i florystycznymi, odsłaniającymi jego dobrze zbudowaną klatkę piersiową.
Widoczny ekwipunek: Łańcuch z kusarigamą, rękawica łańcuchowa, torba z ekwipunkiem.
Link do KP: viewtopic.php?p=177393#p177393
Multikonta: Rin Noboru
Post
autor: Sugiyama Orochi » 11 kwie 2023, o 23:53
Słysząc komentarz jakoby pasował do takiej roboty, Orochi już miał się wzburzyć, kiedy dotarło do niego że Tsuyoshi żartuje. Wtedy powietrze nabrane do głośnego protestu zamiast tego spożytkował na parsknięcie śmiechem.
- Taaaa. Ojciec by chyba właśnie w takiej roli mnie widział. Znaczy, ja rozumiem - rodzinna tradycja i tak dalej, ale... cholera nie po to jestem shinobi, żeby tkwić zakopany po uszy w archiwach. No po prostu nie wierzę, żeby to miało realny sens. Zresztą i tak po godzinie już mnie tam szlag trafia. - na moment zamilkł, aby przepuścić jakiś wóz, który niemal zachlapał ich ubrania wszechobecnym sogeńskim błotem. Zerknął na dachy, po czym kiwnął brodą w ich kierunku.
- Co powiesz na przebieżkę po dachach? Chciałem oglądnąć miasto z góry i tak. -
Następnie ruszył po najbliższej ścianie, wspinając się na budynek, skąd był w stanie objąć wzrokiem większą część Kotei. Dorastając tutaj, miał już obczajonych większość skrótów, które pozwalały umiejącym mieszać chakrę dzieciakom - albo porządnie wysportowanym zwykłym - przemieszczać się szybko bez schodzenia na poziom ulicy. Kiedy Tsuyoshi do niego dołączył, odpowiedział mu na pytanie.
- Co do wojny, to ja przezimowałem ją w dużej mierze niańcząc syna Takedów z Sarufutsu, Takedę Yuu. Dobry dzieciak, ale momentami naprawdę wkurwiający. Przy pierwszym spotkaniu z nim zwiał mi z pokoju, w którym kiblowaliśmy, ukrywając się przed potencjalnymi zabójcami. Bo chciał festiwal zobaczyć . - przeciągnął dłonią po twarzy, zmęczony na samo wspomnienie, po czym westchnął. - No, ale w sumie trochę się teraz naprostował. Ma gość dryg do mechanizmów i handlu. Dogaduje się świetnie z tymi Ayatsuri z pustyni. Nawet jakiegoś miał mi przedstawić, ale... no właśnie, Han się trafił. Przeklęty demon. - w głosie Orochiego czuć było realną furię. Zbyt mocno odczuwał jeszcze emocje, które towarzyszyły mu gdy widział wybuchy na trybunach i ludzi ginących... dla jakiegoś widzimisię typa, który nie miał nic lepszego do roboty jak tylko szlajać się po świecie i siać chaos. Może miał jakieś cele, może sobie to jakoś tłumaczył, żeby mieć czyste sumienie, ale dla Orochiego był po prostu kolejnym dupkiem, jakich wielu. Dobrze, że go już nie było, choć żałował, że nie miał okazji osobiście mu rozwalić łba. Odetchnął kilkukrotnie, po czym ruszył dalej, tym razem dachami.
- No więc... ech, w trakcie trzeciej rundy walk okazało się, że trybuny zostały zaminowane notkami wybuchowymi. O części udało nam się dowiedzieć wcześniej i je usunąć - między innymi ze szpitala, na szczęście - ale niestety nie wszystkich. Nadal było wystarczająco, żeby naruszyć struktury trybun, te poszły w dół... no i rozpętała się bitka. Han sam podszywał się pod jednego z zawodników, chyba jakiegoś typa z Ryuzaku, pozbawił Masahiro ręki... i pewnie by go zabił, gdyby nie pomoc Shirei-kanów, tej Misae i paru innych shinobi, w tym mojego ojca. Niestety nie był sam, bo miał swoich ludzi na trybunach też, którzy zaczęli atakować straż i zwykłych obserwatorów, ja sam poleciałem żeby przytrzymać jedną z trybun, zanim pójdzie w drebiezgi. Potem głównie pilnowałem, żeby ludzi w bezpieczne miejsce przetransportować, chociaż nie było to proste, bo ataki nastąpiły jeszcze w innych punktach miasta - prowadzone przez Cesarstwo, które najwyraźniej dogadało się z Hanem. Ogólnie nastąpił chaos jak cholera, ale koniec końców... no, udało się ich wypchnąć z Kotei, a Hana... chyba zabić? Szczerze powiedziawszy, nie byłem wtajemniczony w szczegóły, ale no już go nie ma, podobno na dobre tym razem. Cesarz nam zwiał do siebie, ale chyba nie ma aż tylu popleczników, więc może i jego w końcu dorwą. - urwał na moment, żeby złapać oddech, kiedy przeskakiwali na kolejny dach, położony nieco dalej od innych, po czym podjął dalej. - A co do Katsumi-sama... to masz informacje przestarzałe. Żyje, ale nie jest już Shirei-kan, została z niej polubownie usunięta, a nowym shirei-kanem ma być Masahiro właśnie. Współczuję mu, bo to najgorsza robota, jaką mogę sobie wyobrazić... ale no, nie da się ukryć, że nadaje się. Na razie jeszcze dochodzi do siebie, więc tymczasowo rządzi mój ojciec, ale jak tylko Masahiro wróci do pełni sił, to oficjalnie przejmie władzę. -
0 x
Avki podrasowane przez Nanę. <3
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 12 kwie 2023, o 20:28
Kiedy Orochi zaproponował pokonanie dalszej drogi na nieco wyższej wysokości - czy też mówiąc wprost - na dachach sogeńskich zabudowań, mógł zaobserwować jak początkowo zdziwionemu Tsuyoshiemu wręcz zabłysnęły oczy.
- To... to tak można? Tutaj? W stolicy? - zapytał tyle niewinnie co szczerze. Oczywiście nigdy by nie odmówił nikomu takiej rozrywki, w końcu był przyzwyczajony (a może nawet uzależniony) od treningów z bliższym i dalszym kuzynostwem, w tym do takich niestandardowych form spędzania wolnego czasu. Ale tu, w Kotei? Cóż, jeśli uzyska choćby najmniejsze potwierdzenie od Orochiego, to od razu ruszy za nim żeby sprawdzić stan dachówek na stołecznych budynkach. Tych, które ocalały, rzecz jasna.
A że towarzysz praktycznie od razu zabrał się do realizacji tego śmiałego (w opinii Tsuyoshiego) pomysłu, to od razu ruszył za nim, rozglądając się dookoła jak dziecko wypuszczone pierwszy raz na festiwal ze straganami pełnymi zabawek. Oglądać Kotei z tej perspektywy... to było coś!
Dalej po prostu starał się słuchać Orochiego. Chłopak miał dużo większe doświadczenie jeśli chodzi o to, co działo się na szczytach rodu i do tego brał udział w ostatnich wydarzeniach. Wyglądało również na to, że miał personalną awersję do Hana. Dla Tsuyoshiego był to oczywiście wróg, ale jednak trochę odległy, praktycznie nieznany. Orochi jednak podchodził do tego zdecydowanie inaczej. Personalnie. Nie mogło to ujść uwagi Tsuyoshiego, ale nie chciał drążyć tematu, żeby nie rozbudzać negatywnych emocji. Odpowiedział tylko krótko:
- W takim razie tym lepiej, że już nie chodzi po tym padole - i powrócił do słuchania o tym, co też wydarzyło się ostatnio w stolicy.
A wydarzyło się sporo. Gdyby nie to, że skakali po dachach, to pewnie słuchałby z zapartym tchem. Podczas takiego wysiłku nie mógł sobie jednak pozwolić na brak oddychania. Kiedy Orochi skończył, odpowiedział:
- No nieźle. To co mówisz wywraca mi obraz wszystkiego do góry do nogami. Nasza szanowna Shirei-kan... ustąpiła? I ma ją zastąpić Masahiro-sama? Ale... dlaczego? To znaczy... na pewno się nadaje, jestem o tym przekonany, ale czy coś się stało Katsumi-sama? No i... Twój ojciec... pochodzisz w takim razie ze znamienitej gałęzi rodu, nie wiedziałem. Szanuję - powiedział może niezbyt zgrabnie i dyplomatycznie, ale była to po prostu spontaniczna reakcja na to, co usłyszał. Nie wiedział że ma do czynienia z kimś aż tak blisko szczytów, a w zasadzie to z kimś, kto po prostu na nich siedział - kurczę, tu tyle się działo i dzieje... tak wiele mnie omija. Zawsze chciałem przysłużyć się czymś dla klanu, ale teraz widzę, jak mało istotne i znaczące było to, co do tej pory robiłem - przyznał szczerze, po czym na chwilę zamilkł. Po chwili kontynuował:
- Ale przede wszystkim szanuję za to, że brałeś udział w tej bitwie, pomogłeś ludziom i byłeś w stanie przeżyć - pokiwał głową z uznaniem, gdy przygotowywali się do kolejnego skoku, po czym odbił się od dachu i wylądował na kolejnym - mimo tego, że tak jak ja kiblowałeś na wojnie gdzieś przy mało znaczących zadaniach, to teraz jesteś w stanie pochwalić się naprawdę wyjątkowym osiągnięciem. Zazdroszczę - powiedział, jednak bez zawiści w głosie. Było to po prostu uprzejme uznanie, że jego rozmówca miał się czym pochwalić.
0 x
Sugiyama Orochi
Posty: 342 Rejestracja: 19 cze 2021, o 23:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Przystojny mężczyzna koło trzydziestki, zazwyczaj ubrany w ekstrawaganckie, bogate szaty z motywami kości i florystycznymi, odsłaniającymi jego dobrze zbudowaną klatkę piersiową.
Widoczny ekwipunek: Łańcuch z kusarigamą, rękawica łańcuchowa, torba z ekwipunkiem.
Link do KP: viewtopic.php?p=177393#p177393
Multikonta: Rin Noboru
Post
autor: Sugiyama Orochi » 12 kwie 2023, o 22:30
- No, a czemu nie? Lepiej to niż ryzykować błoto, byle pilnować się gdzie stawiasz stopy, bo głupio byłoby komuś dach naruszyć. Chociaż błoto pewnie i tak nas czeka w obozie, więc w sumie nie ma to aż takiego znaczenia. No, ale chociaż widok ładny. - uśmiechnął się do Tsuyoshiego, kiedy biegli obok siebie. Kiedy biegli przed siebie, wskazywał po drodze istotne punkty nawigacyjne.
- Tamta wieżyczka, o, na wschód, to świątynia Butokuden, wzniesiona na cześć odzyskania przez nasz klan autonomii, ma ponad 200 lat. Można tam zanosić modły oczywiście do Susanoo. O, a po drugiej stronie, tam gdzie jest chinju no mori... no nie licząc wyrwy po jednej z technik użytych w trakcie walk... tam jest świątynia Kamigamo, wzniesiona mniej więcej w tym samym okresie. Nieco bogatsza. Niedaleko mają bardzo dobry... - zaczął, po czym przypomniał sobie, że raptem parę dni temu był na tym miejscu i znalazł tylko zgliszcza. - ...mieli bardzo dobry kram z ramenem i wołowiną. Pan Itachi był świetnym kucharzem. -
Kiedy padło stwierdzenie, że pochodzi ze znakomitej gałęzi rodu, skrzywił się lekko i żachnął.
- Nie przesadzałbym. Ojciec faktycznie zrobił karierę w szeregach rodu i tutaj się wychowywałem, ale ponoć nasz rodzina jest rozsiana po całym kontynencie. Dziadków nie widziałem w życiu na oczy. Ba, do niedawna byłem pewny, że jestem tylko zalegitymizowanym bękartem ojca i głównej służącej. O prawdziwej matce dowiedziałem się tuż przed wojną, ale nie wiem nic poza tym, że GDZIEŚ prawdopodobnie żyje. Ojciec nie chciał mi powiedzieć, gdzie dokładnie, ani kim była. - rzucił, a w jego słowach pobrzmiewała gorycz i głęboka uraza względem ojca. Dopiero po sekundzie zorientował się, że nowopoznany znajomy może niekoniecznie chce słuchać o jego rodzinnych dramach. Odkaszlnął, przeskakując na kolejny dach. - Ekhm. Przepraszam, nie chciałem zrzucać na Ciebie za dużo informacji na temat mojej rodziny. Po prostu chodziło mi o to, że wcale nie jestem z takich znowu wyżyn społecznych, a dzieciństwo spędziłem biegając raczej po całym Kotei ze zwykłymi dzieciakami, a nie zamknięty w posiadłości. Masahiro-kun zresztą podobnie. Wydaje mi się, że po prostu rada starszych Kogo uznała, że w ostatnich latach Katsumi popełniła zbyt dużo błędów, zwłaszcza przez kłótnię z obrońcami Muru, rozwiązaną w najgorszy możliwy sposób chyba. Nadal będzie zasiadać w radzie, ale no... władza przejdzie do Masahiro, który jest powszechnie lubiany i szanowany, a przy okazji nie ma kija w dupie tak, jak mój stary. Zresztą... - zaczął, po czym stwierdził, że w sumie nie powinien chyba wygadywać aż tak wielu szczegółów dotyczących wewnętrznej polityki. I tego, że Takedzi przejmą władzę nad Sogen, a wpływy Ryuzaku będą o wiele większe, niż kiedyś. Ojciec pewnie by go wypierdolił na zbity pysk... i choć było to kuszące, to jednak wiedział, że duża część opierdolu spadłaby na Masahiro, a ten sobie na to zdecydowanie nie zasłużył. Dlatego pominął drugą część milczeniem, zamiast tego zwalniając nieco tempo, gdyż zbliżali się już do murów miejskich. Planował przeskoczyć przez nie prosto, zamiast bramą, ale oczywiście będą musieli zaczepić najpierw jakiegoś strażnika, żeby nie wszczął alarmu. Zaczął szukać najbliższego patrolu, któremu mogliby się wylegitymować i tam ich pokierował.
- Szczerze? Nie ma czego zazdrościć. Jasne, jestem zadowolony, że pomogłem trochę, ale no... jest wielu, którzy zrobili o wiele więcej. I to nie tylko strażnicy i nasi shinobi, ale również przybysze z innych krain. Serio, gdyby nie tumany piachu, jakie wysłał Ichirou, Demon Pustyni, pewnie zginęłoby o wiele, wiele więcej osób. I kto wie, czy dałoby się pokonać Hana. Nawet... cholera, nawet stary pierdziel z Kaminarich oddał życie w walce. Nie wiem, czy to odkupi to, co jego klan robił z jeńcami wojennymi, ale... psiakrew, dał z siebie wszystko, dosłownie. Podobnie shirei-kan Nara. A gdyby nie pomoc medyków - wyrzutków, takich jak niejaki Kamiyo Ori oraz... zaraz, jak było temu w bandażach... Mujin? Chyba tak. Gdyby nie oni, to nie wiem, czy uratowalibyśmy połowę ciężko rannych. Także jeśli kogoś warto szanować, to głównie takich, jak oni. Jedyne co, to... ech... jeśli ktokolwiek splamił swój honor, to byli to Senju. Podobno większość uciekła, kiedy pojawił się Han. - splunął na bok. Zawsze starał się pilnować, żeby nie chować dawnych, klanowych urazów - tym bardziej, że sami Uchiha nie byli święci i wiedział doskonale, że Jugo mają słuszne powody do nienawidzenia ich. Niemniej, czuł gniew na myśl, że można być tak pełnym dumy i pychy, aby odmówić pomocy bezbronnym tylko dlatego, że poczuło się nieuprzejmie potraktowanym wcześniej. No ale... może to były tylko pojedyncze jednostki. Tak, tak na pewno było.
0 x
Avki podrasowane przez Nanę. <3
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 12 kwie 2023, o 23:25
Skacząc po dachach (co samo w sobie było niestandardową okolicznością), Tsuyoshi kontynuował rozmowę z Orochim. Rozmawiali o różnych rzeczach, ale chłopak czuł, jak gdyby otwierał się przed nim całkiem nowy świat. Teoretycznie nie powinno tak być - w końcu "tylko" odwiedził stolicę - ale jednak odczuwał to jak wyprawę do jakiejś zupełnie innej krainy. Te historie, powiązania, relacje, wszystko to z osobna i razem było dla niego całkowicie odmienne od tego, co do tej pory doświadczał podczas swojego życia na prowincji przeplatanego treningami, misjami i rozważaniami na temat klanu. Jakże daleko był od istoty wydarzeń!
- No wiesz, to w końcu Kotei. Obawiałem się, że zaraz ktoś przywali się do tego, że nie wiem... nie szanujemy miejskiej architektury albo zwyczajnie zostawiamy błoto na dachu - powiedział, po czym zorientował się, że zabrzmiało to bądź co bądź kuriozalnie. "Zostawiać komuś błoto na dachu" - śmieszna sprawa, biorąc pod uwagę, że co do zasady pobrudzić można komuś przedsionek czy coś podobnego. Ale dach? Tak czy inaczej Orochi rozwiał jego obawy.
- Butokuden... Chinju no mori... Kamigamo... - szeptał pod nosem Tsuyoshi, patrząc w kierunkach wskazywanych przez swojego przewodnika. Z jednej strony wszystko to było wspaniałe, z drugiej strony serce mu krwawiło widząc, jak wiele jest tu zniszczeń. Tą też uwagą podzielił się ze swoim rozmówcą.
- Wiesz co, sam nie wiem co powiedzieć. Tyle świątyń na takiej powierzchni na raz jeszcze nie widziałem, ale to wszystko co jest wokół... jestem pewien, że się z tego podniesiemy, ale winni muszą za to zapłacić. Z tego co mówisz, to już zapłacili, bo Hana nie ma, a jego sługusy się rozpierzchły. Ale jeśli Cesarz walczył po stronie tego barbarzyńcy Hana, to mam nadzieję że wkrótce rozpocznie się jakaś wyprawa karna na Hyuo i Kantai. Ich miasta powinny wyglądać tak samo jak Kotei, albo najlepiej gorzej - powiedział, jednak co znamienne, w jego głosie nie było czuć emocji. Od ostatniego spotkania z Fujiomoto naprawdę sporo się w nim zmieniło. Emocje już nie brały nad nim góry - jego złość i nienawiść w stosunku do innych "dojrzała", okrzepła i stała się bardziej wyrachowaną. Dlatego w takich chwilach spokojnie przedstawiał swój pogląd, a nie wykrzykiwał jakieś bluzgi na przykład pod adresem mieszkańców Cesarstwa. Być może jednak taka postawa była jeszcze gorsza? Cóż, trudno powiedzieć - w każdym razie pierwszy raz ujawnił przed Orochim (przynajmniej część) swojego poglądu na temat relacji Uchiha z resztą świata.
- Rozumiem - odpowiedział na wyjaśnienia dotyczące rodziny Orochiego. Dokładnie sobie zanotował w głowie to co usłyszał, ale bynajmniej nie dlatego, że zamierzał zachować sobie jakieś "haki" na później - po prostu nie chciał zaliczyć jakiejś gafy czy wpadki. Nie bardzo wiedział też, jak skomentować to, że Orochi nie zna swojej biologicznej matki. Widać było, że jako-tako (chyba) ma to przepracowane i prawdopodobnie chciałby ją spotkać, ale niezmiernie trudno było mu o to dopytywać i drążyć ten temat. On sam nie miał takich problemów, relacje w jego rodzinie można określić co najmniej jako bardzo poprawne, więc tym bardziej rozgrzebywanie tego bardziej niż trzeba byłoby zwyczajnie głupie. I tak był wdzięczny za to, że kompan obdarzył go takim zaufaniem. Być może przyjdzie jeszcze czas, kiedy będzie mógł w jakiś sposób mu w tym wszystkim pomóc... jakoś.
- Mam nadzieję, że uda Ci się zrealizować, cokolwiek zamierzasz w związku z tym - dodał jeszcze. Wszelkie zapewnienia, że może liczyć na jego pomoc oczywiście pominął - w końcu znali się zaledwie od kilkudziesięciu minut, więc takie głodne kawałki byłyby... no właśnie, głodne. Jeszcze pewnie przyjdzie na to pora.
Na kolejne słowa zareagował ze szczerym zdziwieniem. Poczuł pewien dysonans.
- Jak to? Ten cały Ichirou z pustyni, Nara, Kamiyo i Mujiin to nie byli ludzie od nas i nam pomagali? Nawet ten... Kaminari? - w tym miejscu na jego twarzy pojawił się wyraźny grymas, ale dosłownie na sekundę - po czym zniknął - hm... wiesz, nie było mnie tam, więc mogę się mylić, ale moim zdaniem po prostu ratowali swoją skórę i walczyli ze wspólnym wrogiem, szczęśliwi że nie muszą robić tego u siebie. Ci ludzie... w sensie obcy, no wiesz, nie-Uchiha, oni zawsze tylko czyhają na nas i na nasze oczy. Zmieniają się tylko okoliczności i preteksty - podzielił się swoim punktem widzenia. Nie miał jednak zamiaru pouczać Orochiego, który z pewnością był lepiej zorientowany w tych sprawach niż on sam, niemniej jednak czuł się zobligowany do tego, żeby powiedzieć co powiedział. Nikt mu nie wmówi, że ktokolwiek spoza Sogen, kto czuje przywiązanie do swojego klanu czy państwa zrobi cokolwiek kiedykolwiek bezinteresownie dla Uchiha.
- Ah, no i ci parszywi Senju, wilk ich trącał, koń olewał a świniak wąchał. Oni to zawsze się zachowują w zgodzie ze swoją naturą i nawet w takich chwilach górę bierze ich prymitywne myślenie. Bodaj Rajin ich wszystkich palił ogniem piorunów, a Susanoo sprawiła, żeby nigdy nie zgasł - rzucił, choć znowu, co mogłoby niektórych zaskoczyć - w jego głosie słychać było raczej słabą gorycz, niż złość. Dla niego stan wrogości między Uchiha a Senju był już tak naturalny, że aż oczywisty.
- No i pozwól, że pozostanę przy swoim zdaniu - jest czego zazdrościć. Sprawdzenie się w tak ekstremalnie trudnej sytuacji jest powodem do dumy dla każdego shinobi. I tak powinno być. No ale jasne, nie ma co za bardzo sobie słodzić i się nad tym rozpływać. Trzeba iść do przodu, jeszcze wiele jest przeszkód do usunięcia przed naszym klanem - podsumował uprzejmie i krótko i również zaczął wypatrywać strażników, którzy przepuściliby ich dalej.
0 x
Yuki Hoshi
Posty: 492 Rejestracja: 7 mar 2021, o 20:42
Wiek postaci: 29
Ranga: Doko
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9369&p=166742#p166742
Post
autor: Yuki Hoshi » 13 kwie 2023, o 09:45
~ 4/... ~ ~ Uchiha Tsuyoshi oraz Sugiyama Orochi ~
~ Misja rangi C ~
~ Na Gigancie ~
Mimo obaw Tsuyoshiego, podróżowanie po dachach Kotei nie było źle widziane. Pewnie, gdyby nie to, że 80% klanu została wybita przez Hana, jego Jeźdźców i Cesarstwo - chłopak widziałby, że nie tylko oni się poruszają dachami. Unikanie błota sogeńskiego było naturalne, przynajmniej dla niektórych. O ile nie zrzucało się ludziom dachówek na głowę.
Tym razem się udało bez ofiar.
Tsuyoshi miał szansę na poznanie Kotei - Orochi mu wszystko wyjaśnił. Wyjaśnił mu nawet trochę więcej, pozwalają się poznać i jednocześnie poznając członka klanu z prowincji. Co do rzucanych nazwisk i imion - Tsuyoshi niewiele słyszał. Owszem, byli jacyś bohaterowie wojenni, jakiś generał czasami się przewinął, ale ostatecznie na jego wioskę niewiele informacji docierało. Co ostatecznie nie było wcale takie złe, jakby się zastanowić. On, jego rodzeństwo i kuzynostwo oraz inni mieszkańcy wioski żyli dość spokojnie.
Nazwisko "Takeda" Tsuyoshi miał szansę rozpoznać. Miasto Sarufutsu leżało niedaleko jego wsi - niecały dzień drogi, przez co zdarzało im się odwiedzać miasto i znać obie rodziny szlacheckie - Takeda i Nakano. Po prawdzie jego wioska nawet leżała na ziemiach klanu Nakano. Oczywiście, on sam był podległy klanowi Uchiha, byli tylko oddelegowani do zajmowania się tym obszarem. Chyba ostatnią rzeczą, jaką Tsuyoshi wiedział była odwieczna rywalizacja między klanami Takeda i Nakano. Prędzej czy później miał się przekonać, który klan w tej rywalizacji wyszedł na wierzch.
Kiedy dotarli do murów, dość szybko natknęli się na patrol, który niemal za nimi gonił, kiedy ich spostrzegł, żeby mieć pewność, że Orochi i Tsuyoshi nie przejdą przez mur ot tak. Wyglądali nerwowo - co nie było szczególnie dziwne, zważywszy, że były to dzieci. Może nie do końca "dzieci" - nastolatki, ale w dość wczesnym nastoletnim wieku. Do tej pory przy murach wystawiano raczej dorosłych, bo budzili większy respekt u podróżnych. Teraz klan Uchiha robił, co się da.
Chłopak i dziewczyna, klan Uchiha - było to oczywiste, po ciemnych włosach i ciemnych oczach - zerkali na siebie, kiedy zapytali - gdzie idą i dlaczego i dlaczego przez mur, a nie próbują przez bramę, normalnie. Jednak, jakiekolwiek wytłumaczenie z ust Orochiego przyjęli i jakoś tak nie ośmielili się oponować. Wydawało się, że rozpoznają młodzieńca, a już na pewno rozpoznają jego nazwisko i najnormalniej w świecie się bali jego ojca. Dlatego puścili ich, mówiąc, że zgłoszą przy bramie, że obaj wyszli i będą wracać. Grzecznie poprosili, żeby wracać jednak przez bramę wejściową do osady.
Po kilku minutach dotarli do obozu południowego.
Południowy obóz był niewielki i dobrze zorganizowany. Obóz miał wytyczone regularne uliczki, wzmocnione drewnem i żwirem, to własną studnię zapewniającą świeżą wodę. Uchodźcy z południa dzieli się obowiązkami i dobytkiem, przydzielając miejsce nowym przybyszom, wznosząc z pozostałości kilku wozów prosty, ale wytrzymały magazyn na żywność i organizując wydawanie tejże żywności pozostałym, a także szybko wyznaczając i kopiąc oddaloną od głównego obozu grupę latryn, regularnie monitorowaną czy nie trzeba czasem którejś zakopać i wyznaczyć nowej. Ogółem, obóz południowy - jeżeli dać by mu rok, dwa - miałby szansę stać się przyzwoitą dzielnicą mieszkalną Kotei.
Tak by było, gdyby nie atak na osadę. Ze względu na to, jak wiele miejsca zwolniło się w środku miasta, ludzie z obozu południowego zostali "zaproszeni" alby się przemieścić i zacząć mieszkać w obrębie murów. Byli to głównie Sogeńczycy, a zarządzał nimi Nobutora Iwao, który już wcześniej miał dobre stosunki z klanem, a teraz, po ataku zorganizował swoich ludzi, żeby pomogli przy odbudowie. Jego zdolności zarządzania spowodowały, że odbudowa mieszkalnej części Kotei szła sprawnie, a ludzie powoli mogli się tam przenosić.
I to właśnie się teraz działo. W obozie panował rozgardiasz, ponieważ ludzie pakowali się i przygotowywali na przeniesienie. Wszystko wyglądało jednak dość chaotycznie, jakby w tym momencie brakowało im kogoś, kto ich pokieruje. Gdzieś ktoś się kłócił o to, że ktoś inny pozostawił swoje rzeczy w nieodpowiednim miejscu, ktoś inny lamentował, że musi się przenieść, dzieciaki biegały bez opieki, a jednego strażnika (wyraźnie nie shinobiego), który starał się nad wszystkim zapanować zakrzyczano i stał on bezsilnie z papierami w jednej ręce, a ołówkiem w drugiej. Lidera obozu nie było nigdzie widać. /quote]
+2 kolejki Orochi/Tsuyoshi
0 x
KP | Pieniążki | PH
Kopiuj [quote][center][size=150][color=#739fee][b]Yuki Hoshi[/b][/color][/size]
Wiosna, Rok 391[/center][hr]-[/hr]
[justify][/justify]
[/quote]
Sugiyama Orochi
Posty: 342 Rejestracja: 19 cze 2021, o 23:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Przystojny mężczyzna koło trzydziestki, zazwyczaj ubrany w ekstrawaganckie, bogate szaty z motywami kości i florystycznymi, odsłaniającymi jego dobrze zbudowaną klatkę piersiową.
Widoczny ekwipunek: Łańcuch z kusarigamą, rękawica łańcuchowa, torba z ekwipunkiem.
Link do KP: viewtopic.php?p=177393#p177393
Multikonta: Rin Noboru
Post
autor: Sugiyama Orochi » 16 kwie 2023, o 20:12
- Dzięki. Doceniam to. - Orochi skinął Tsuyoshiemu głową, kiedy ten życzył mu powodzenia w poszukiwaniach, które miał w planie. Może w końcu uda mu się na nie ruszyć - kiedy sytuacja w Sogen się ustabilizuje wreszcie. Może dlatego też tak bardzo chciał pomóc w konkretach, a nie w administracyjnym chaosie? Może po prostu gdzieś z tyłu głowy miał poczucie, że gdzieś tam czeka jego dalsza rodzina, w tym nieznana mu zupełnie matka? Nieraz zastanawiał się, jak wygląda, kim jest... dlaczego odeszła? Dlaczego porzuciła jego i ojca. Znaczy, ojca jeszcze mógł zrozumieć, ale czemu jego?
Odpędził te myśli, zamiast tego skupiając się na reszcie wypowiedzi kompana. Wyglądało na to, że jego poglądy na obcych były bardziej bliższe... tradycyjnym Uchiha. Takim, jak Rokuro, albo poprzednik Katsumi. Westchnął w duchu. On sam miał bardziej optymistyczne podejście do świata i wolał widzieć w innych raczej dobro, niż chęć zysku i egoizm, ale oczywiście wiedział, że ludzie są różni. I trzeba przyznać, że zachowanie zawodników Senju... nie przysporzyło sympatii dla ich klanu w jego oczach, choć starał się pamiętać o tym, że były to tylko jednostki - a do tego złej krwi między nimi a Uchiha od dawna było bardzo dużo. Nie odpowiedział od razu, tym bardziej, że właśnie zatrzymali się, aby porozmawiać z patrolem, któremu po prostu z rozbrajającym uśmiechem powiedział, że "tak jest krócej do obozu" oraz "dzień jest zbyt piękny, żeby stać i czekać na przejście przez bramę i jeszcze blokować ruch". Niemniej obiecał, że postarają się wrócić normalną trasą. W duchu jednak wiedział, że będzie to zależało od sytuacji.
Potem, kiedy pokonali mury i zbliżyli się do obozu, odpowiedział wreszcie, ułożywszy sobie w głowie nieco myśli.
- Wiesz, nawet jeśli tylko ratowali swoje skóry... to przecież mogli zwiać po prostu i zostawić nas samych. Han stanowił potworną siłę, wszyscy wiedzieli dobrze co spotkało Kami no Hikage. A mimo to stanęli z nim do walki u naszego boku. Ba, nawet jeden z Senju... Baji? Nie z głównej linii klanu, ale nadal - ich przedstawiciel uratował parę dzieciaków w trakcie całego chaosu i chyba jeszcze ich rodziny, gadałem z jednym z naszych strażników na ten temat. Także... zostawiłbym otwartą głowę. Tym bardziej, że po tym, co zrobiliśmy kiedyś Jugo... cholera, aż dziw, że ktokolwiek się jeszcze do nas odzywa, a co dopiero pomaga w walce. Gdyby nie tacy jak oni, Kotei ucierpiałoby jeszcze bardziej - i kto wie, czy w ogóle Han zostałby pokonany. - odparł, po czym szybko zmienił temat, widząc zbliżające się tymczasowe zabudowania oraz rozgardiasz, który panował wśród uchodźców, a także samotnego strażnika pośrodku tego wszystkiego. Ruszył ku niemu.
- Ohayooo! Jak sytuacja? Przysłano nas, żeby trochę pomóc przy przeprowadzce. Gdzie jest Iwao-san? Myślałem, że będzie pośrodku tego wszystkiego komenderując całą operacją? - spytał, rozglądając się dookoła.
0 x
Avki podrasowane przez Nanę. <3
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 16 kwie 2023, o 22:10
Tsuyoshi nie miał zamiaru wchodzić w słowo Orochiemu. Oddał mu inicjatywę w rozmowie ze strażnikami i kiwał tylko przytakująco głową, gdy tamten ich legitymował. Zachowywał przy tym uprzejmy wyraz twarzy i obserwował ich reakcje. Gdy już zostali puszczeni dalej, skierował się do obozu uchodźców, kierowany przez towarzysza.
Sami strażnicy byli zresztą kolejnym świadectwem tego, jak bardzo ucierpiał ród Uchiha. Z krótkich wizyt w Kotei akurat strażników przy bramie pamiętał - byli to zwyczajni shinobi w średnim wieku, najwyraźniej doświadczeni i - przede wszystkim - wzbudzający respekt. Teraz jednak zatrzymała ich dwójka... dzieci? Cóż, całą tę sytuację można byłoby podsumować słowami "powiedz mi że nie masz ludzi nie mówiąc mi że nie masz ludzi". Była to kolejna rzecz, która go poruszyła, ale nie chciał dać po sobie tego poznać. Teraz trzeba było zachować trzeźwość umysłu i wysnuwać wnioski po to, żeby uchronić klan przed całkowitą zagładą, na krawędzi której się znajdował. A przynajmniej takie miał wrażenie Tsuyoshi, widząc to, co się tu działo.
- Otwarta głowa - powtórzył jak echo Tsuyoshi - zgadzam się z tym nawet nie wiesz jak bardzo. Nie może nami kierować ani pycha, ani poczucie wyższości, ani strach, ani gniew, ani nienawiść. Musimy być po prostu skuteczni. Co nie oznacza, że nie trzeba jednak od czasu do czasu tych ostatnich w sobie pielęgnować - powiedział, jednak szybko skończył swoją wypowiedź. Nie chciał być odebrany jako przemądrzały, więc zdecydował się właśnie na takie krótkie, rzeczowe spostrzeżenie. Potem wyraził swoje zdanie co do reszty całej tej awantury z Senju i innymi - pewnie masz rację, ale znając życie i tak dobrze to skalkulowali. Gdyby Han był w stanie zrównać z ziemią Kotei i zgładzić nasz klan, to prawdopodobnie już nikt by go nie powstrzymał, bo już nigdy w jednym miejscu nie byłoby tylu silnych shinobi, którzy by z nim walczyli. Ale nie wiem. To tylko moje zdanie - zaznaczył i westchnął lekko. W całym tym chaosie naprawdę trudno było formułować osądy, które byłyby jednocześnie proste i jednoznaczne, a przy tym trafne. Ważne było teraz to, żeby nie tracić chłodnej głowy.
Ale musiał też wypowiedzieć się, przynajmniej krótko, o wspomnianym klanie Jugo.
- Całe to zamieszanie z Jugo... cóż, niefortunne, ale bez przesady. Uczepili się pewnie jednego incydentu i uprawiali na tym propagandę. Oczywiście Senju, tfu, nie robili pewnie nic złego podczas swoich wojen. No i czy na pewno tych ofiar Jugo było tak wiele? Wątpię, bo nie byliśmy wtedy tak silni i zorganizowani, żeby uwięzić tak wielu ludzi całkiem silnego klanu. Na Twoim miejscu nie przejmowałbym się aż tak tym szczekaniem naszych przeciwników. A tak w ogóle to czy Senju też nie czerpią swojej mocy z istot żywych? No właśnie - wzruszył ramionami. Jego podejście nie było ani trochę konfrontacyjne, nie chciał też - co wymaga podkreślenia po raz kolejny - prezentować protekcjonalnego podejścia.
W końcu dotarli do obozu. I tym razem Tsuyoshi grał raczej drugoplanową rolę, na co się godził i co mu pasowało. Orochi od razu zagadał do ludzi w środku. Zapytał o niejakiego Iwao, co Tsuyoshiemu nic nie mówiło. Cóż, nic w tym dziwnego. Był tu pierwszy raz.
0 x
Yuki Hoshi
Posty: 492 Rejestracja: 7 mar 2021, o 20:42
Wiek postaci: 29
Ranga: Doko
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9369&p=166742#p166742
Post
autor: Yuki Hoshi » 19 kwie 2023, o 20:00
~ 5/... ~ ~ Uchiha Tsuyoshi oraz Sugiyama Orochi ~
~ Misja rangi C ~
~ Na Gigancie ~
Kilka osób podniosło rękę do Orochiego, kojarząc go, albo do obu shinobich - rozpoznając w nich członków klanu i chcąc wyrazić swój szacunek. Sam Orochi zdecydowanym krokiem dotarł do strażnika, który przeprosił ludzi, z którymi próbował rozmawiać i odwrócił się do Orochiego, wyglądając na wdzięcznego, że ten się tutaj pojawił.
- Ach, Sugiyama-san! - powiedział, lekko oddychając z ulga. Ostatnio wszyscy wydawali się znać Orochiego. - Cieszę się, że klan kogoś przysłał tutaj do pomocy. Ja nie ogarniam już tego wszystkiego. - Westchnął ciężko. - Iwao-san… no właśnie. Nie ma go. Dlatego… no… A nie mogę odhaczyć i pozwolić ludziom się przenosić, kiedy nie ma Iwao-san, bo tez nie mam spisu ludności. A nikt za bardzo nie chce współpracować…
- Jak nie chce współpracować? Chcemy się przenieść do Kotei, gdzie będziemy mieć prawdziwe domy! - rzuciła niezadowolona kobieta, która akurat przechodziła obok. - Powinniście zająć się tym priorytetowo! Czekaliśmy na dzień dzisiejszy już od dawna, nie jesteśmy przygotowani do spędzenia tutaj jeszcze jednej nocy!
Kobieta wydawała się trochę przesadzać, z pewnością nie mogło być aż tak źle (czy źle w jakikolwiek sposób), żeby nie móc zostać tutaj kolejnej nocy. Pewnie byłoby to trochę niewygodne, patrząc na to, że wszyscy się pakowali. Może trochę było to dziwne, że wszyscy na raz, ale w ten sposób być może zdecydowano, że będzie sprawiedliwiej i wygodniej.
Strażnik, widząc rosnące niezadowolenie kobiety, postanowił uspokoić sytuację, chociaż sam był nerwowy.
- Rozumiem waszą frustrację - powiedział, zwracając się do kobiety. - Chcielibyśmy, aby przenosiny przebiegły jak najszybciej i sprawniej, ale bezpieczeństwo i organizacja są teraz naszymi priorytetami. Musimy upewnić się, że wszyscy są odpowiednio zapisani i gotowi do przeniesienia, zanim zaczniemy ten proces. Musimy mieć spis.
Kobieta, choć wciąż wyraźnie zdenerwowana, prychnęła i spojrzała na Orochiego.
- Weźcie wy coś zróbcie, jesteście shinobi Uchiha, nie? Już dosyć trzymaliście nas poza murami.
Tymczasem Tsuyoshi był raczej ignorowany, niejako dodatek do Orochiego. Jednak nie był ignorowany przez wszystkich. Jedna z nastolatek, która właśnie zaniosła kosz z rzeczami na kupkę, gdzie je zbierano, zauważyła go i skinęła na niego dłonią, żeby do niej podszedł.
Pewnie była w jego wieku i miała typową dla Sogen urodę - ciemne włosy i jasną cerę, a także ciemne oczy. Była dość wychudzona, a jej włosy straciły połysk, ale jeżeli Tsuyoshi do niej podszedł, zostawiając Orochiego ze strażnikiem i niezadowoloną kobietą, dziewczyna lekko uśmiechnęła się na przywitanie, ale po tym jej twarz przybrała poważny wyraz.
- Jesteście tutaj z powodu Iwao-san? - zapytała cicho. Jej akcent poznał bardzo szybko. Zachodnie Sogen.
+2 kolejki Orochi/Tsuyoshi
Strażnik
Zirytowana Kobieta
Dziewczyna z Zachodniego Sogen
0 x
KP | Pieniążki | PH
Kopiuj [quote][center][size=150][color=#739fee][b]Yuki Hoshi[/b][/color][/size]
Wiosna, Rok 391[/center][hr]-[/hr]
[justify][/justify]
[/quote]
Sugiyama Orochi
Posty: 342 Rejestracja: 19 cze 2021, o 23:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Przystojny mężczyzna koło trzydziestki, zazwyczaj ubrany w ekstrawaganckie, bogate szaty z motywami kości i florystycznymi, odsłaniającymi jego dobrze zbudowaną klatkę piersiową.
Widoczny ekwipunek: Łańcuch z kusarigamą, rękawica łańcuchowa, torba z ekwipunkiem.
Link do KP: viewtopic.php?p=177393#p177393
Multikonta: Rin Noboru
Post
autor: Sugiyama Orochi » 21 kwie 2023, o 15:22
Incydent. Zaplanowana odgórnie i z premedytacją wykonana rzeź na - być może faktycznie niekiedy agresywnych, ale jednak ludziach... sprowadzona do miana incydentu. Myśli Orochiego nagle wróciły do tamtego momentu, kiedy jeszcze był tylko gówniarzem, wyrostkiem ledwie szesnastoletnim. Razem z Masahiro uciekli - przynajmniej Orochi - aby dołączyć do głównych sił i widzieli broń, jaką stworzył ich klan. Obrzydliwą i nieludzką. Żerującą na żywych ludziach, i to nawet nie na przestępcach, ale po prostu nieszczęśnikach, którzy mieli pecha urodzić się z kroplą krwi Jugo w żyłach. Spowolnił kroku, a jego oblicze - do tej pory w miarę pogodne, teraz spochmurniało, wzrok wbił w ziemię. Na moment miał wrażenie, jakby słyszał znowu tamten dzień, krzyki rannych oraz umierających, kiedy trwała wielka bitwa między nimi, a Senju oraz Akimichi. Do tej pory skręcało go, że ojciec miał wtedy rację - rację, że przywódca klanu nie jest w pełni sił umysłowych, że zachowuje się po prostu nikczemnie i nawet jak na shinobi po prostu niegodnie. Dlatego koniec końców zastąpiła go Katsumi.
A teraz, po tak krótkim czasie - już chcą wybielać własną historię? Ale czy też może winić Tsuyoshiego, że... bagatelizuje sprawę? Ile miał wtedy lat? Sześć, siedem? Pewnie nawet nie był świadomy, że coś się dzieje.
- Wiesz co... jak zrobimy to, co mamy tutaj zrobić, to coś ci pokażę. Może spojrzysz wtedy inaczej na... incydent, jak to nazwałeś. - zaproponował, po czym odwrócił się i skupił na obozie uchodźców oraz rozgardiaszu, jaki panował dookoła.
----
- Oczywiście, szanowna pani, po to nas tutaj przysłano. Prosimy tylko o chwilę cierpliwości - rozeznamy się w sytuacji i zaczniemy działać. Swoją drogą - czy to tkanina z Ryuzaku? Niesamowita! - uśmiechnął się, skłoniwszy do kobiety Orochi, wskazując na jej szaty i licząc na to, że się nie pomylił. Nic dziwnego, że byli sfrustrowani, choć po prawdzie - i tak było tutaj o niebo lepiej, niż w drugim obozie. Niepokoiło go jednak, że Iwao gdzieś zniknął... do tej pory raczej mu się to nie zdarzało i był w centrum każdej takiej akcji z tego co kojarzył. Dlatego potargał włosy i rozglądnął się dookoła, chwilowo nie mając pomysłu co zrobić. Potem odsunął strażnika nieco na bok.
- Dobra, potrzebujemy mieć... ech, listę, żeby wiedzieć która rodzina gdzie się ma przenieść. Znając mojego ojca oraz samego Iwao, to ma przynajmniej jedna kopię tej listy, którą pewnie też wysłał do siedziby i archiwum. Zorganizujemy dwie osoby stąd, które pobiegną do centrum i postarają się tę listę tutaj dostarczyć jak najszybciej, żeby było wiadomo co i jak. Jeśli nawet się Iwao po drodze znajdzie ze swoją, to po prostu będziemy mieć dwie, nie ma problemu. - zaczął, powoli organizując sobie wszystko w głowie.
- Po drugie, jak ruszą całą chmarą, to nawet jak dostaniemy listę, zrobi się chaos. Może... - poszukał wzrokiem dookoła. -...może weźmiemy jakieś tkaniny z wyraźnymi kolorami i zatkniemy na żerdzie, po czym zgrupujemy ich po dzielnicach czy też ulicach, gdzie mają zamieszkać. Samo przygotowanie tego chwilę zajmie, no i da zajęcie ludziom chwilowo. Potem będziemy ich puszczać mniejszymi grupkami, żeby nie zatłoczyli bramy. A, no i właśnie. Ci co polecą po listę do siedziby głównej - dam im swoją odznakę i przykażę, żeby powołali się na mnie - ostrzegą też strażników przy bramie na wszelki wypadek, że po południu mogą się spodziewać tłumu, ale żeby przepuszczali naszych bez problemów. My w międzyczasie poszukamy jeszcze Iwao. Jakieś pomysły inne? - spytał, gdyż jego inwencja twórcza właśnie dobiegła końca.
0 x
Avki podrasowane przez Nanę. <3
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 21 kwie 2023, o 21:28
Nie umknęło jego uwagi to, jak wspomnienie o sytuacji z Jugo zmieniło Orochiego na moment. Musiał być jakoś głęboko personalnie związany z tamtymi wydarzeniami. Cóż, Tsuyoshi miał jako-tako wyrobione zdanie na temat tego co zaszło, ale na pewno nie był pod tym względem twardy jak żelazo. Miał w sobie jeszcze wiele z młodzieńczej plastyczności umysłu i umiejętności zmiany spojrzenia. Z chęcią więc zobaczy, o czym mówił Orochi i wysłucha jego historii i jego spojrzenia na to wszystko. Być może będzie miał nawet możliwość przeprowadzenia jakiejś dłuższej konwersacji o bardziej ogólnym charakterze. Ten gość wydawał się być niegłupią osobą, a przez to że pochodził z "gór" klanowych mógł mieć unikalne i niesztampowe spojrzenie na te sprawy.
Tsuyoshi pokiwał tylko głową na znak zgody. Więcej nie było trzeba. Poza tym, musieli skupić się na zadaniu, które nabrało już całkiem realnych kształtów.
Szybko zauważył, że jego towarzysz jest osobą rozpoznawalną. Z tego powodu oddał mu stery i starał się po prostu nie przeszkadzać w ogarnianiu całego tego zamieszania. A było co ogarniać - od razu przywitała ich co najmniej sprzeczka między strażnikiem, a jakąś sfrustrowaną kobietą, której zależało na jak najszybszej relokacji do miasta. Oczywiście Tsuyoshi nie czuł się w żaden sposób władny, żeby ten problem rozwiązać o własnych siłach, ale być może Orochi coś poradzi. I nie była to płonna nadzieja, bo ten całkiem sprawnie zaczął od załagodzenia sytuacji, a potem przeszedł do istoty sporu.
Stał więc sobie cierpliwie oddalony od trójki (a potem już tylko dwójki) rozmawiających, akceptując w pełni swoją rolę obiektu tylko nieco bardziej przezroczystego od powietrza. Jak już wspomniałem wcześniej, zupełnie mu to nie przeszkadzało - jako ktoś, kto dopiero przybył w sam środek tego wulkanu po erupcji jakim było Kotei wolał po prostu pomagać bardziej kompetentnym od siebie i nie szkodzić. To wszystkim wyjdzie na lepsze.
Ale nie dla wszystkich był aż tak bardzo przezroczysty. Gdy rozglądał się żywo po otoczeniu, chłonąc każdy szczegół obozu, który na tak małym obszarze pomieścił tak wiele ludzkiej nędzy, zauważył dziewczynę, która na niego skinęła. Była to zwykła dziewczyna, która nie wyróżniała się w zasadzie niczym oprócz tego, że wyglądała mizerniej, niż jej rówieśniczki niedotknięte wojną.
Przez moment jego wzrok biegał między (bardzo) zajętym rozmową i układaniem planu Orochim, a dziewczyną. Ostatecznie skierował się jednak ku niej, choć zapytany sam pewnie nie potrafiłby do końca powiedzieć dlaczego. Pewnie w tym nowym miejscu nie był w stanie zlekceważyć kogoś, kto mógł potrzebować pomocy.
- Zostaliśmy oddelegowani, żeby pomóc w obozie, bez szczegółów - odpowiedział po tym, jak odwzajemnił krótkie, uprzejmie przywitanie. Rozmówczyni pochodziła z zachodniego Sogen, co wywnioskował szybko po akcencie. Musiała więc uciekać przed tymi przeklętymi Inuzukami. I to aż tu - czy posiadasz jakieś informacje na jego temat, które mogłyby być dla nas przydatne? - zapytał używając dość formalnego języka, mimo że rozmawiał ze zwykłą dziewczyną. Cóż, bycie stróżem prawa w dużym mieście (czy też tuż obok niego) w tej chwili było dla niego czymś całkowicie nowym, więc swój brak pewności maskował formalizmami.
0 x
Yuki Hoshi
Posty: 492 Rejestracja: 7 mar 2021, o 20:42
Wiek postaci: 29
Ranga: Doko
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9369&p=166742#p166742
Post
autor: Yuki Hoshi » 24 kwie 2023, o 16:20
~ 6/... ~ ~ Uchiha Tsuyoshi oraz Sugiyama Orochi ~
~ Misja rangi C ~
~ Na Gigancie ~
Orochi zręcznie rzucił komplement w stronę kobiety, a że był wyjątkowo przystojnym i czarującym mężczyzną, kobieta lekko się zarumieniła i uśmiechnęła do niego, machając ręką na znak "weź przestań", ale widać było, że jej humor się poprawił. Nie miało znaczenia, czy tkanina była z Ryuzaku czy nie - komplement był zawsze w cenie i trochę udobruchał kobietę, niemniej po uśmiechu wróciło poprzednie niezadowolenie, jednak trochę stonowane. Nie dało się całkowicie przekierować uwagi, ale nikogo nie powinno to dziwić.
Następnie Orochi zabrał się za robotę. Zaskakująco naturalnie wpadł w role dowódcy, który zebrał w głowie wszystko i wiedział, co z tym zrobić. Dobrze wywnioskował, że jego ojciec ma takiego kija w tyłku (pomijając już Iwao), że jest kopia listy. Sprytnie też wysłał kogoś po nią - strażnik słuchał tego, co Orochi mówił i wskazał na dwóch wyrostków, żeby ci po listę poszli. Na pewno miało im to zająć trochę czasu, bo musieli przedostać się przez bramę i do siedziby władzy, więc musieli przejść przez kilka punktów straży. Jeden z chłopaków podszedł do Orochiego po odznakę i zapytał.
- Wiem, gdzie jest siedziba, ale co ja mam tam powiedzieć? I do kogo? Nigdy tam nie byłem… - powiedział niepewnie, ale drugi popukał się po czole, że przecież sobie poradzą.
Reszta rzeczy, które Orochi zarządził zaczęła być przygotowywana, więc Orochi, kiedy odesłał wyrostków z jego odznaką, miał chwilę na przegrupowanie się. Już wcześniej zauważył, że Tsuyoshi rozmawiał z jakąś dziewczyną.
Kiedy Orochi zarządzał i robił to całkiem sprawnie, Tsuyoshi miał czas na porozmawianie z dziewczyną, która go zawołała. Wyglądała na wdzięczną, że chłopak zdecydował się jej posłuchać. Nie zawsze było to bardzo oczywiste, że shinobi zwracali uwagę na zwykłych ludzi. Nawet, jeżeli ci zwykli ludzie mieszkali przy nich.
Na pytanie, czy miała jakieś informacje - odpowiedziała bardzo niepewnie.
- Nie… tak… w pewnym sensie. - Rozejrzała się nerwowo i zrobiła kilka kroków w tył, żeby oddalić się od grupki jeszcze bardziej. Być może wyglądała niepewnie, ze względu na to, w jaki sposób mówił do niej Tsuyoshi. Może liczyła na to, że skoro jest młody, jednak będzie się do niej odzywał w trochę bardziej przyjacielski sposób. Może dlatego nawet się odważyła do niego zagadać. Teraz jednak nie miała już wyjścia. - Ja… wydaje mi się, że coś się stało z Iwao-sanem. Każdy w obozie powie, że niemożliwym jest, żeby porzucił wszystkich w tak ważnym momencie. Mówiłam, ale nikt nie słucha, bo wszyscy tak bardzo chcą iść już do miasta… Może nie przejmują się, bo Iwao-san czasami bywał w innych miejscach, zajmował się innymi rzeczami. On zajmował się tutaj wszystkim i bardzo o nas dbał. Więc może myślą, że on teraz robi coś innego, ale myślę, że nie robiłby niczego innego poza pilnowaniem, żeby wszyscy się pogrupowali i przenieśli się, prawda?
+2 kolejki Orochi/Tsuyoshi
Strażnik
Zirytowana Kobieta
Dziewczyna z Zachodniego Sogen
Wyrostek
0 x
KP | Pieniążki | PH
Kopiuj [quote][center][size=150][color=#739fee][b]Yuki Hoshi[/b][/color][/size]
Wiosna, Rok 391[/center][hr]-[/hr]
[justify][/justify]
[/quote]
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 24 kwie 2023, o 20:59
Uchiha już jedynie kątem oka zerkał na Orochiego. Wyglądało na to, że dziewczyna, z którą rozmawiał mogła mieć informacje, które mogły być bardzo przydatne. Odszedł więc z nią na kolejnych kilka kroków, gdy tylko zauważył że może to jej pomóc w rozmowie i otworzeniu się. Kiedy zorientował się też, że być może jest ona bardziej zestresowana od niego, spadło mu trochę ciężaru z ramion. Szybko zrozumiał, że nie musi trzymać tak oficjalnej linii, bo osoba z którą rozmawiał nie była wrogo nastawiona. Wysłuchał jej uważnie od czasu do czasu kiwając głową w geście zrozumienia, mimo że jej komunikat momentami był dość chaotyczny. Gdy skończyła, odpowiedział:
- Rozumiem... dziękuję że to mówisz. Czy masz jakieś podejrzenia? Skoro zainteresowałaś się tą sprawą, to musisz być spostrzegawczą osobą. Może więc wiesz coś jeszcze, co mogło by nam pomóc? Nie wiem... może to zabrzmi sztampowo, ale kręcił się wokół niego ktoś podejrzany? Ktoś z mieszkańców obozu mu groził albo miał z kimś zatargi? - zapytał, uważnie przypatrując się jej reakcji. Można by powiedzieć, że zastosował jakąś małą manipulację, komplementując ją, ale nie zrobił tego celowo. Być może więcej na ten temat będą wiedzieć inne osoby, jak strażnik z którym rozmawiał Orochi, ale przecież nic nie zaszkodzi zapytać się cywila, który najwyraźniej miał oczy otwarte szerzej od innych.
Poza tym, taka uwaga ze strony dziewczyny mogła oznaczać, że wydarzyło się coś bardzo niedobrego. Owszem, Iwao mógł się oddalić gdzieś w jakichś pilnych sprawach, ale jeśli ktoś zwrócił uwagę na to, że nie było go już dłużej niż zazwyczaj, to należało tę sprawę zbadać. Sogen, a szczególnie Kotei i okolice były bardzo niespokojnym miejscem po tak zwanym "Turnieju Pokoju" (o ironio!) i oprócz pospolitych oprychów swoje pięć minut miały teraz bardziej zorganizowane gangi. A dla takich nie było żadnych świętości - liczyło się tylko to, co mogą, a czego nie mogą zrobić. Fizycznie, a nie zgodnie z prawem, oczywiście.
Tsuyoshi zastanowił się też czy w tej dziewczynie nie ma czegoś specjalnego, co mogłoby go naprowadzić na trop. Być może nie był to przypadek, że akurat ona do niego zagadała. Przyjrzał się jej dokładnie ukradkiem. Krótko potem odwrócił głowę w kierunku Orochiego i skinął na niego głową dając mu do zrozumienia, że ma informacje, które mogą go zainteresować. Nie chciał "spłoszyć" swojej rozmówczyni, ale nie mógł też zatrzymać takich informacji tylko dla siebie dłużej niż to konieczne. Jedno było pewne - coś tu śmierdziało i nie byli to ci przeklęci Senju - bo oni pouciekali jako pierwsi.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości