Miasteczko Sarufutsu
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Uchiha Tsuyoshi
- Posty: 589
- Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
- Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
- Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
- Multikonta: Sashiko
Re: Miasteczko Sarufutsu
Tsuyoshi skorzystał z gościnności wdzięcznego za jego interwencję karczmarza i nie tylko nie kazał mu płacić za obiad, ale również za nocleg. Uchiha oczywiście przyjął tę propozycję z wdzięcznością i od razu wypytał o wspomniane już atrakcje. Kierując się tym, co powiedziała mu dziewczyna zza lady, skorzystał z toru treningowego dla strażników, by późnym popołudniem oddać się już tylko odpoczynkowi. Jego wybór padł na scenę ze spektaklami. Już dawno nie przebywał w takim miejscu, odpoczywając i czując się po prostu jednym z wielu, dobrze bawiących się ludzi. Wieczorem jednak szybko wrócił do karczmy - prosto do swojego pokoiku, żeby wypocząć przed dalszą drogą. Odświeżył się, wypoczął i zasnął.
*** Następnego dnia obudził się mniej więcej o takiej porze, do jakiej był przyzwyczajony. W końcu rytm jego dnia "normalnie" był dość regularny - starał się nie sypiać zbyt długo, bo taka praktyka najzwyczajniej w świecie rozleniwia i paradoksalnie odbiera energię. Dlatego też był pozytywnie zaskoczony sprawną organizacją członków karawany, którzy, gdy zszedł już na dół, byli już po śniadaniu i przekazali karczmarzowi informacje przeznaczone dla niego. Wszystko było więc sprawnie zaplanowane i... bardzo mu się to spodobało.
Zjadł ze smakiem opłacone przez szefa ekspedycji śniadanie i pożegnał się z karczmarzem oraz dziewczyną. Podziękował tej dwójce - jemu za nocleg i obiad, a jej za porady co do wieczoru. Obiecał, że jeszcze tu wróci.
Trzeba było jednak przejść do realizacji swoich obowiązków. Na tyłach karczmy (bo to tam właśnie miał się stawić) czekał na niego już szef ekspedycji.
- Tak, pojedzone, popite, spanie też nie najgorsze. Pora też idealna do tego, żeby ruszać - odpowiedział, po czym się rozglądnął. Trwały jeszcze ostatnie przygotowania do wyruszenia karawany.
- Spokojnie, poczekamy. Od teraz jestem do Waszej dyspozycji - dodał - tak w ogóle, to co Was sprowadza do Ryuzaku? Co tam - skinął głową na skrzynie - przewozicie i sprzedajecie? Oczywiście jeśli nie chcecie to nie odpowiadajcie - zakończył. Nie chciał, żeby tamten myślał, że chłopak jest wścibski albo zadaje jakieś niepotrzebne pytania, na które oczekuje odpowiedzi. Chciał po prostu rozpocząć rozmowę, w końcu w najbliższym czasie będą towarzyszami całkiem długiej podróży.
- Tak w ogóle to jestem Uchiha Tsuyoshi - skłonił się lekko - miło mi - dopełnił uprzejmości. Dobrze jednak znać imię kogoś, kto będzie spędzał z Tobą najbliższe dni. Musiał też pokazać, że shinobi nie są gburami, ale profesjonalistami w każdym calu.
Kiedy tylko mężczyzna da sygnał do zbierania się, doko pakuje się na wskazany przez niego wóz i razem z całą karawaną odjeżdża spod karczmy.
0 x
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Re: Miasteczko Sarufutsu
Misja rangi D
2.1/7
Uchiha Tsuyoshiz/t -> Szlak transportowy
Pytanie dotyczące przewożonych towarów zostało skwitowane krótkim śmiechem. Mężczyzna spojrzał w Twoją stronę z uśmiechem i bardzo życzliwie odpowiedział na Twoje "podejrzliwe pytanie".
- To co każda karawana, sprzedać Towar z zyskiem i zakupić nowy, który w innym miejscu sprzeda się w lepszej cenie. Co się zaś tyczy samych towarów. W tym przypadku skóry z północnych regionów i oliwy. Są też dwie przesyłki, które zostały nam zlecone. Ich zawartość nie jest nam znana i dopilnuję aby z tym statusem dotarły do celu. Oczywiście różnorodność jest znacznie większa ale w głównej mierze to jest nasz główny towar.
Zaskakujące jest to, że dopiero teraz przed odjazdem Tsuyoshi przedstawił się swojemu pracodawcy. Co prawda ten wiedział jak się nazywasz, za sprawą sytuacji w karczmie jednak Ty nie znałeś imienia mężczyzny naprzeciw siebie. Ten wsadził pióro do ręki trzymającej papier i wyciągnął swoją dłoń.
- Kiryuuin Makoto.
Uprzejmości zostały przekazane. Mężczyzna przeprosił Ciebie aby dokończyć prace przy załadunku i wkrótce potem mogliście ruszać.
0 x
- Sumi
- Posty: 200
- Rejestracja: 1 maja 2024, o 23:18
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Krótkie czarne włosy, niska, szczupła, delikatne rysy twarzy
- Widoczny ekwipunek: Torba
- Link do KP: viewtopic.php?p=217764#p217764
- GG/Discord: MxPl#7094
- Multikonta: Sasame | Jawa
Re: Miasteczko Sarufutsu
Kiedy do Kotei trafiły pierwsze wieści o wielkim starciu z armią Dzikich, całe moje życie zostało wywrócone do góry nogami a potem jeszcze kilka razy. Ewakuacja nastąpiła szybko i pomagałam jak mogłam, mimo że sama nie mogłabym się określić jako osobę w pełni opanowaną w tej sytuacji. W trakcie ucieczki straciłam jakikolwiek kontakt z matką, jednak niezbyt mnie to obeszło i teraz przede wszystkim chciałam skupić się na sobie i swoim otoczeniu.
Starałam się wykorzystać moje zwyczajowe znudzone nastawienie aby zamaskować zżerający mnie od środka stres, choć ciężko powiedzieć na ile mi się to udawało. Dobre chociaż tyle że inni będąc conajmniej różnie zaaferowani, mogli nie zauważać tego zagrania z mojej strony.
Podróż przebiegała relatywnie nudno, wstępne emocje wywołane utratą domów wstępnie opadły i nad ludźmi zaczynały brać górę racjonalizm i logika, więc co bardziej zorganizowane jednostki zaczęły starać się zoptymalizować cały proces poprzez zmianę rozłożenia wszelkich wziętych bagaży czy zapasów na licznych wozach. Sama również zdecydowałam się pomóc w tym wszystkim, załatwiając osobom starszym czy nie w pełni sprawnym, miejsca do siedzenia na wozach czy zwierzętach.
Nie spodziewałam sie jednak tego co mnie zastało kiedy dotarłam do Sarufutsu. Mieszkańcy Kotei nie byli jedynymi, którzy uznali miasteczko za odpowiedni przystanek na drodze na południe. Wielu ludzi z mniejszych, czasem nawet nienazwanych wiosek albo luźno stojących gospodarstw domowych, również kierowało się do Saurutsu z celem odnalezienia tutaj bezpiecznej przystani we wszechobecnym wojennym chaosie.
0 x
Kolorek Sumi
- Sumi
- Posty: 200
- Rejestracja: 1 maja 2024, o 23:18
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Krótkie czarne włosy, niska, szczupła, delikatne rysy twarzy
- Widoczny ekwipunek: Torba
- Link do KP: viewtopic.php?p=217764#p217764
- GG/Discord: MxPl#7094
- Multikonta: Sasame | Jawa
Re: Miasteczko Sarufutsu
Kiedy dotarliśmy już do Sarufutsu, zdecydowałam że muszę spróbować załatwić sobie jakiś nocleg albo chociaż zorientować lepiej w sytuacji jaka panowała w miasteczku. W pierwszej kolejności poszłam na posterunek straży, jednak widząc tłumy jakie się pod nim zebrały, od razu odechciało mi się tam pchać. Zdeterminowana żeby jak najszybciej załatwić podstawowe sprawy, odwróciłam się na pięcie po czym żwawym krokiem ruszyłam w kierunku ryokanu na uboczu, który widziałam w trakcie poszukiwań garnizonu straży. Na całe szczęście ten lokal jeszcze nie został oblężony przez przyjezdnych, więc szybko wykupiłam kilkudniowy pobyt w jednoosobowym pokoju. Po odebraniu kluczy i zapłaceniu z góry za nocleg, udałam się do pokoju. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi, oparłam się o nie plecami i osunęłam się na podłogę, chowając twarz w dłoniach.
Czy tak teraz będzie wyglądało moje życie? Co stanie się z Sogen? Czy Dzicy będą kontynuować swój marsz dalej w głąb kontynentu? W moim umyśle pojawiało się tyle pytań, jednak miałam tak mało odpowiedzi przed sobą. Przeczesałam palcami włosy po czym odchyliłam głowę do tyłu, opierając ją o twarde drewno. Wzięłam kilka głębokich wdechów żeby się nieco uspokoić. Żyłam i to się liczyło w tym momencie. Nie wiedziałam czy Sarufutsu będzie mogło być dla mnie przystankiem na dłużej, czy może niebawem będzie trzeba się ewakuować dalej na południe, jednak póki co byłam bezpieczna.
0 x
Kolorek Sumi
- Sumi
- Posty: 200
- Rejestracja: 1 maja 2024, o 23:18
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Krótkie czarne włosy, niska, szczupła, delikatne rysy twarzy
- Widoczny ekwipunek: Torba
- Link do KP: viewtopic.php?p=217764#p217764
- GG/Discord: MxPl#7094
- Multikonta: Sasame | Jawa
Re: Miasteczko Sarufutsu
Kiedy minęło pierwsze dni największego chaosu i ludzie dali radę się rozłożyć lepiej w miasteczu albo wyruszyć gdzieś dalej do innych skupisk, poczułam jak powoli sytuacja się uspokaja. Dużą ulgą była również informacja że Dzicy nie kontynuują marszu w głąb kontynentu, więc nie było strachu przed potencjalnymi nadciągającymi wojskami wroga. Uspokojona dobrymi wieściami, udało mi się nieco wziąć się w garść i zacząć wychodzić z pokoju na dłużej niż czas szybkiego posiłku w jadłodajni na parterze.
Kiedy wyszłam wreszcie aby przejść się po Sarufutsu, nie widziałam nędzy i rozpaczy, która na ogół towarzyszyła wojnie. Widziałam ludzi zdeterminowanych i pełnych nadziei. Widziałam ludzi, którzy pogodzili się ze stratą swoich domów ale byli gotowi aby ułożyć sobie życia na nowo w innym miejscu, w inny sposób. Zaciekawiona ruszyłam do garnizonu straży, chcąc zgłosić moją gotowość do pomocy.
- Dzień dobry, jestem Ishino Sumi, pracowałam w siedzibie władzy w Kotei przed atakiem i jestem również początkującą kunoichi, bardzo chętnie chciałabym jakoś pomóc w mieście, czy wiecie więc może w czym trzeba pomóc albo do kogo się udać aby dowiedzieć się gdzie przyda się pomoc? - zapytałam się neutralnym tonem strażników, stając przed nimi dumna i wyprostowana.
0 x
Kolorek Sumi
- Sumi
- Posty: 200
- Rejestracja: 1 maja 2024, o 23:18
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Krótkie czarne włosy, niska, szczupła, delikatne rysy twarzy
- Widoczny ekwipunek: Torba
- Link do KP: viewtopic.php?p=217764#p217764
- GG/Discord: MxPl#7094
- Multikonta: Sasame | Jawa
Re: Miasteczko Sarufutsu
Strażnik miejski przy wejściu spojrzał na mnie nieco po czym spojrzał na swojego towarzysza, na co tamten jedynie wzruszył ramionami i obaj ponownie przenieśli wzrok na mnie.
- Ma panienka eeeee... Jakąś odznakę może? Jak sama panienka rozumie, mamy teraz dość napiętą sytuację w garnizonie, więc wolelibyśmy nie wpuszczać nikogo tak o z marszu. - powiedział strażnik po czym podrapał się zakłopotany po głowie.
- Tak, tak, oczywiście, proszę, moja odznaka shinobi. - powiedziałam, wyciągając przed siebie rzeczoną odznakę, która potwierdzała moją przynależność do szeregów wojowników klanu Uchiha. Mężczyzna przyjrzał się jej bardzo uważnie po czym powoli pokiwał głową.
- Cóż, jakby nie patrzeć odznaka się zgadza. - powiedział w końcu po czym spojrzał jeszcze raz na swojego kompana po czym ponownie na mnie. - Proszę się udać do środka i porozmawiać z kapitanem, on będzie wiedział co zrobić. - powiedział ostatecznie strażnik i skłonił się lekko.
- Dziękuję, tak właśnie zrobię. - odpowiedziałam i delikatnie mu skinęłam głową po czym dumna i wyprostowana ruszyłam przed siebie, chowając po drodze odznakę do torby. Kiedy weszłam dalej w głąb garnizonu, okazało się że musiało się tutaj przenieść sporo dodatkowych sił straży, prawdopodobnie podczas ewakuacji Kotei i okolicznych terenów, które zostały zagarnięte przez siły dzikich.
0 x
Kolorek Sumi
- Sumi
- Posty: 200
- Rejestracja: 1 maja 2024, o 23:18
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Krótkie czarne włosy, niska, szczupła, delikatne rysy twarzy
- Widoczny ekwipunek: Torba
- Link do KP: viewtopic.php?p=217764#p217764
- GG/Discord: MxPl#7094
- Multikonta: Sasame | Jawa
Re: Miasteczko Sarufutsu
Niepewnie nawigując po zatłoczonym garnizonie, starając się wypatrzyć kogoś kto wyglądał jakby był postawiony wyżej w hierarchii. Nie przepuściłam jednak okazji żeby lepiej się rozejrzeć po tym miejscu, jednak spotkał mnie jedynie zawód i rozczarowanie. Wbrew temu co strażnicy pokazywali na ulicach, wewnątrz garnizonu panowała gorączkowa atmosfera. Pomimo informacji że Dzicy zatrzymali pochód na południe, strażnicy debatowali nad potrzebą wystawienia zwiększonych ilości patroli na północ od Sarufutsu a także wyrażali swoje niezadowolenie jeżeli do takowego patrolu zostali przydzieleni. Było widać jak na otwartej dłoni że zdecydowanie potrzebowali więcej czasu żeby się oswoić ze swoimi nowymi sąsiadami. Westchnęłam głeboko. Tak na prawdę to ja sama nie miałam najbledszego pojęcia jak mam się czuć z faktem że Kotei było na terenach zajętych przez Dzikusów zza Muru. Czy jeszcze kiedykolwiek będzie mi dane postawić stopę w mieście w którym spędziłam praktycznie całe moje dotychczasowe życie? Czy w ogóle Kotei przetrwa i zostanie zasiedlone przez Dzikich, czy może zrównają je z ziemią w ramach przykładu i zbudują własne miasto czy tam pole namiotowe? Oparłam się na chwilę o ścianę i zacisnęłam mocno oczy, chcąc utrzymać moją nienaganną postawę, mimikę i zachowanie. Ja również potrzebowałam czasu żeby się z tym wszystkim oswoić...
0 x
Kolorek Sumi
- Ai
- Postać porzucona
- Posty: 401
- Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
- Wiek postaci: 14
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
- Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
- GG/Discord: Laertes#9788
- Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Re: Miasteczko Sarufutsu
Zakończyła swój dłuższy pobyt w obozie, który prowizorycznie powstał po zakończeniu walk o Sogen i ewakuację. Pogrzeb odbył się jakiś czas temu i nie wracała do niego myślami. Głupio jej było na samo wspomnienie o tym jak się wtedy rozkleiła, że aż musiała chować swoją buźkę wciskając ją w bok ojca, żeby nikt tylko nie widział jak to małe, radosne Słoneczko przeżywało taką chwilę. Ale doszła do siebie. Na kolejny dzień nie było po tym śladu. Nie chciała nic pokazywać. Musiała być radosną sobą, taką, jaką ją potrzebowali. Kto jest smutas ten jest leniuchas. Czy coś takiego. Kiedyś usłyszała, że ta rymowanka nie jest dla dzieci, nawet takich walczących na wojnie. I no cóż, szła w swoim rynsztunku ulicami Sarufutsu, które wciąż jeszcze było dostosowywane pod przygarnięcie tak dużej ilości uchodźców.
0 x
- Kai
- Posty: 159
- Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
- Wiek postaci: 22
- Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
- Widoczny ekwipunek: Zanbato.
- Link do KP: viewtopic.php?t=11468
- GG/Discord: akasemis
Re: Miasteczko Sarufutsu
Szare Miraże
Wyprawa rangi B dla Ai
1
♦
Wiara miała to do siebie, że prowadziła ludzkość w najmroczniejszych czasach jej istnienia. Gdy upadał Mur jedni błagali Amateratsu o zesłanie ognia, który pochłonie zło z Nieznanych Krain, a inni przeklinali ją za to, że jedyny ogień jaki ujrzeli to pożar trawiący miejsce, które kiedyś nazywali domem. Zwracali się więc ze swoimi modłami i bluźnierstwami w kierunku sił, o których nawet nie mieli pojęcia, błagając o rozwiązanie ich wszystkich problemów - jak gdyby Wielki i Święty Duch Świecący na Niebie mógł za jednym pociągnięciem pędzla zmienić bieg historii.
Ale historia była w rękach ludzi.
To nie bogowie zniszczyli Mur. To nie bogowie zniszczyli Kōtei. To nie bogowie zesłali płomienie na pola sogeńskie. I to nie bogowie odebrali życie tym setkom, jeśli nie tysiącom istnień. To ludzie ludziom zgotowali ten los.
Niechęć do dzikich była ogromna. W Sarufutsu można to było odczuć na każdym rogu. W rozpaczy wciąż obecnej w tym mieście można było poczuć, czym jest prawdziwa nienawiść. Nie było chyba osoby, która kogoś nie straciła na tej "wojnie" - o ile w ogóle tak to można było nazywać. W oczach Uchiha nie było to nic innego, jak ludobójstwo przeprowadzone przez barbażyńców zza Muru. Widzieli, jak mordowani są nie tylko żołnierze, ale i zwykli cywile. Tracili dorobek swojego życia, swoich mężów, żony, rodziców i dzieci. Niejeden Sharingan przebudził się tego lata. I Ai wcale nie musiała być posiadaczką kalejdoskopowego oka by wiedzieć, że Uchiha o niczym tak teraz nie marzyli, jak o zemście na dzikich. Sama zresztą była jedną z nich - nawet jeżeli nosiła inne nazwisko.
Wojna była skończona. Ludzie próbowali odbudować to, co utracili i zdobyć to, co im zabrano. Ale pewnych rzeczy nie można było odzyskać. Ai widziała to na co dzień, gdy pomagała ludziom z mniej lub bardziej przyziemnymi sprawami. Choć sama na ogół przecież się uśmiechała, tak próżno było jej szukać radości na twarzach jej braci i sióstr. Ludzie byli pogrążeni w rozpaczy, goryczy albo - co najgorsze - w obojętności.
Każdego dnia do miasta przybywało coraz więcej i więcej uchodźców. Na początku byli oczywiście to ci, którzy byli najbliżej. I choć pierwsza fala była najliczniejsza, to następne wcale nie były lepsze. Ludzie podróżowali z tym, co mieli pod ręką - a zazwyczaj mieli niewiele. Prości chłopi i mniej zamożni mieszkańcy miast żyli tak naprawdę z dnia na dzień. Z reguły nie mieli wielu dobytków, a nawet jeżeli posiadali coś cenniejszego, to najczęściej były to nieruchomości i ziemia. Przybywali więc do Sarufutsu zmęczeni, wycieńczeni i nie mogli zaoferować nic w zamian. Wydawało się, że pracy będzie od groma, ale co komu po ludziach, którzy mimo pozornego bezpieczeństwa panującego na uliach byli dalej przerażeni tym wszystkim? Jak osoby zajmującą się hodowlą zwierząt miały to robić bez trzody? Jak karczmarze mieli prowadzić interesy bez całego łańcucha dostaw? Pieniądz z jednej strony stawał się coraz bardziej bezwartościowy, a z drugiej strony jeszcze bardziej pożądany. Ludzie gotowi byli zrobić wszystko za garść monet. I Ai widziała to każdego kolejnego dnia. Sama jako Shinobi nie musiała obawiać się o brak pracy - na ninja zawsze będzie zapotrzebowanie. Bo skurwysyny będą zawsze. ♦ Ten dzień był wyjątkowo paskudny. Od rana nad miastem górowały burzowe chmury. Było parno i nieprzyjemnie, ewidentnie zbierało się na deszcz. Ten jednak uporczywie nie spadał, jak gdyby na złość denerwując wszystkich wokół. Jedni byli senni, innych bolała głowa. Każdy za to był mniej lub bardziej nerwowy - i to niekoniecznie z powodu pogody.
Ai przechodziła niedaleko jednego z posterunków straży miejskiej, który został tutaj postawiony niedawno w związku z podwyższonym stopniem przestępczości, który nieprzypadkowo ostatnio wzrastał wraz z napływem coraz to nowszej ludności do miasta. Ludzie łapali się czego mogli, ale niestety prawda była taka, że wielu z nich sytuacja zmuszała do czynów, za które spokojnie można było starcić nie tylko rękę, ale nawet i życie.
Co robiła w tym miejscu - tyko ona znała odpowiedź na to pytanie. Może szła po jakieś zlecenie, a może po prostu potrzebowała zaczerpnąć powietrza i rozchodzić tą paskudną pogodę. Nie miało to większego znaczenia, bo w pewnym momencie usłyszała krzyki dochodzące sprzed drzwi budynku.
- Do cholery, nie proszę o wiele! Jednego, może dwóch Akoraito, tak wiele wymagam?! - zapytała błagalnym głosem rudowłosa dziewczyna w zbroi. Była troszkę starsza od Ai, nadal jednak względnie młoda, około dwudziestki, może nawet trochę mniej. Już na pierwszy rzut oka było widać, że była rasową kunoichi - miecz przy pasie, kunaie poprzewieszane wokoło, jakiaś torba na tyłku, zapewne z całym rynsztunkiem. Była wyraźnie czymś rozdrażniona, jej ręce się wyraźnie trzęsły, a na twarzy było widać strach pomieszany ze wściekłością.
- Ayumu, rozkazy były jasne. Lubię Cię, ale nie należysz do klanu i nic Ci nie jesteśmy winni. Jeżeli nikt Ci z własnej woli nie pomoże, to ja nie mogę zmusić moich ludzi do wykonwania zadań niezwiązanych z klanem. Zresztą dobrze wiesz, że nie o to chodzi. Nie mamy tylu shinobi by szukać każdego zaginionego. Ja mam dziennie po pięć takich zgłoszeń, każdy kogoś stracił na tej wojnie... - starszy strażnik był wyjątkowo spokojny. Widać było, że nie pierwszy raz przeprowadza taką rozmowę. Mówił twardym, nieznoszącym sprzeciwu tonem, a jego mowa ciała ewidentnie wskazywała na to, że zdania nie zmieni.
- Ale przecież on zniknął stąd! Stąd! Nie z pieprzonego Sogen. Był tutaj jeszcze wczoraj! - odwarknęła dziewczyna, ewidentnie nie zgadzając się z postawą strażnika.
- Po pierwsze to nadal jest Sogen, a po drugie decyzja jest ostateczna.
- Po pierwsze to nie łap mnie za słówka, a po drugie to spierdalaj! - rudowłosa wściekle kopnęła kamień leżący obok strażnika, który z hukiem uderzył w pobliskie drzewo, rozpadając się na kilka mniejszych części. Zaklęła jeszcze coś pod nosem i odeszła na bok, siadając na murku i w geście bezsilności ukrywając twarz w dłoniach. Całkiem możliwe, że się rozpłakała. A strażnik? Strażnik nawet nie wzruszył ramionami - po prostu posłuchał rady dziewczyny i odwrócił się na pięcie, wchodząc do budynku posterunku.
Ayumu - wygląd
Strażnik
0 x

- Ai
- Postać porzucona
- Posty: 401
- Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
- Wiek postaci: 14
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
- Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
- GG/Discord: Laertes#9788
- Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Re: Miasteczko Sarufutsu
Szła... gdzieś. Tak, to dobre określenie. Tak długo, jak nie miała żadnych zadań, do których mogłaby zostać oddelegowana jako kunoichi, tak długo szukała czegokolwiek, co mogłoby tylko sprawić, że będzie potrzebna. Czegoś, co pozwoli jej myśleć o czymkolwiek innym niż o tych paskudnych zwierzętach, potworach najeżdżających Kotei. Bo nazwanie stworów, które przybyły zza zniszczonego Muru "ludźmi" było skrajnie nieodpowiedzialnym nadużyciem godzącym we wszelkie ludzkie obyczaje. Jak można było takie demony zrównywać do cywilizowanych ludów? Tym razem, szukała jednego z budynków, który był, chociaż tymczasowo, oddany jako sierociniec bądź jego odpowiednik. Chciała spróbować przynieść uśmiech na twarze małych dzieci, które straciły dzieci w bitwie, bądź w trakcie ostrzeliwania miasta głazami przez dzikusów. Może i ukochana drużyna pomarańczowa, której to była częścią, powstrzymała wszystkie, kamienie przelatujące przez ich fragment murów... tak ewakuując się, kiedy było już po wszystkim, widziała, że nie w każdym zespole poradzono sobie tak dobrze. Niestety, nie udało im się uchronić wszystkich cywili.
Może i dotarłaby do najbardziej poszkodowanych przez wojnę, bo właśnie tak myślała o małych dzieciach, bawiłaby się z nimi tworząc dla każdego ulubione zwierzątko, aby mogło się z nim bawić i spędzić trochę czasu. Najprostsza rzecz jaką mogła zrobić, a jednak, każdy potrzebował odrobiny beztroski. Zwłaszcza maluchy. Chciała im oddać tyle dzieciństwa ile to tylko było możliwe. Szczególnie, że swoje straciła wyjątkowo szybko. Ale nie dotarła.
Krzyk. Sprawił, że od razu się zatrzymała i słuchała czego dotyczyła sprawa. Nie podobało jej się to. Odmawianie pomocy? Rozumiała, że moce przerobowe były ograniczone. Oczywiście. Wielu dochodziło do siebie nie tylko fizycznie, ale i psychicznie po trudach walk. Po stracie bliskich. A Ci, którzy byli sprawni, byli delegowani do różnych zadań. Mniej lub bardziej nagłych, ale jednak. Jednak Ai zdawało się, że "jednego, może dwóch" to wcale nie było tak dużo. Wiedziała, że zmarło wielu ludzi. Hokori, która była z jej drużyny, nie pamiętała jej rangi. Ale Akoraito minimum. Tak, jednak w jej drużynie z Uchiha poza właśnie zmarłą, był też Mijikuma. Dwójka Doko, choć jej przyjaciel wyruszył na Pustynię z zadaniem eskorty tego cholernego Sabaku, przez którego doszło do takiej rzezi. Tak, obwiniała piaskowca o to do czego doszło. Bolało ją to co zrobił, to co słyszała. Ale, jako, że klan dwójkę Doko wysłał na mury, założyła, że Akoraito mogli być bliżej frontu, choć ten szybko dotarł do Twierdzy. Więc... mogli stracić ich więcej, tak? Chyba tak.
Słuchała jednak dalej. Nie zamierzała wchodzić w dyskusje ze strażnikami, choć bardzo ją do tego ciągnęło. Jednak nie chciała wprowadzać większego zamieszania, nie chciała podważać ich autorytetu. A zwłaszcza nie tak otwarcie. Cholerni dorośli. Nie tak dawno rozmawiała i narzekała na dorosłych razem z Chirou, a Ci wcale nie dawali jej powodów by myśleć o nich inaczej. Jeszcze sama zacznie ich postrzegać tak jak ten syn Bohatera z Unii, ha. Bohater. Gbur i bezczelny cham co najwyżej. Ale jednak, podsłuchiwała. Jak dobry Gazo powinien. Zadania kurierskie i zwiadowcze. Nie miała okazji robić dużo zwiadu, poza momentem podczas wojny. W każdym razie, wyłapała o tym, że ktoś zaginął. Bardzo brzydkie słowa cisnęły się na jej buźkę, kiedy słuchała strażnika. Ayumu straciła kogoś w Sarufutsu, to co innego. Ona uważała to za większy priorytet niż straty "na tej wojnie". Po wszystkim zrobiono listę osób żywych i martwych. Uważała, ze tak najlepiej jest zamknąć ten rozdział. Ale Sarufutsu, mimo wszystko, było ich nowym domem. O pokój w nim tym bardziej trzeba było zadbać.
Pomimo całej złości, delikatnie zaśmiała się pod nosem słysząc ostatnie słowa dziewczyny. Tak. Dobrze im powiedziała. Sama nigdy się tak do nikogo nie odezwała. Przynajmniej jeszcze, ale faktycznie to były najlepsze co mogło zostać skierowane do tego pożal się Susanoo obrońcy miasta. Czy jakkolwiek donośnie ich by nie nazywać. Nic tylko splunąć im pod nogi, nawet jeżeli rzeczywiście pełnili swoje obowiązki, najlepiej jak mogli. Najwyraźniej za słabo mogli. Gdyby nie to, że za bardzo się bała Lorda Sugiyamy, to sama złożyła by na nich skargę. Osobiście udając się do jego gabinetu. Ale... No. Chyba ją lubił, to może by nie zabrał jej odznaki. Dostała raz pochwałę, którą zapamięta do końca życia, więc chyba by jej tego nie zrobił. Poszła jednak za Ayumu. Ktoś miał jej pomóc z własnej woli? Ai miała dużo własnej woli, definitywnie, więc tak. Szła do rudowłosej.
-Cześć. Ayumu? Dobrze mu powiedziałaś- Uśmiechnęła się szeroko, starając się stać tak by móc patrzeć jej w oczy jeżeli tylko na nią spojrzy. Wzrost może nie pomagał. Pochwaliła słowa dziewczyny, żeby też było "przyjaźniej". Wymownie poprawiła swoje torby, przy boku, jakby chcąc od razu pokazać, że jest poważną Uchihą. Jakby jeszcze kamizelka shinobi nie miała dać tego wyraźnie do zrozumienia. -Tachibana Ai. Kto zaginął? Jestem um... pomogę z własnej woli. Tak jak tamten dzban mówił. - Przedstawiła się, fachowo - choć niezbyt uprzejmie - określiła strażnika. I czekała.
0 x
- Kai
- Posty: 159
- Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
- Wiek postaci: 22
- Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
- Widoczny ekwipunek: Zanbato.
- Link do KP: viewtopic.php?t=11468
- GG/Discord: akasemis
Re: Miasteczko Sarufutsu
Szare Miraże
Wyprawa rangi B dla Ai
2
♦
Kunoichi, czy też dokładniej rzecz biorąc ninja zawsze byli potrzebni. W tym świecie było tak, że służyli oni jako maszyny do rozwiązywania problemów, co w praktyce przekładało się zarówno na niańczenie dzieciaków jak i na mordowanie z zimną krwią każdego, kto zagrażał klanowi. I można było się kłócić o to, czy to aby na pewno etyczne, czy tak wypada ale dla przytłaczającej większości klanowiczów każdy kto nie był z nimi, był przeciw nim. Poza tym humanitarne traktowanie było raczej rzadkością wobec ludzi, a co dopiero wobec przybyszów zza Muru, którzy sami zresztą nie wykazywali specjalnej troski o życie mieszkańców kontynentu. Wszak gdyby schwytać jakiegoś Dzikiego, to on zwierzętami nazwałby Ai i resztę Uchihów. Punkt widzenia zależał przecież od punktu siedzenia, a sytuacji w której znajdywała się druga strona nikt nie próbował zrozumieć. Bo i po co? Liczyły się fakty, a fakty były takie, że każdy zabijał każdego. Tak ten świat działał.
W Sarufutsu dzieci było wyjątkowo dużo. Powód był raczej oczywisty - większość z nich była uchodźcami. Nawet jeżeli ludzie nie mieli skrupułów mordować się wzajemnie, to jednak przy ewakuacji dzieciaki zawsze miały pierwszeństwo. Nie była to również żadna zasługa wielkiej empatii, która nagle obudziła się w Uchiha. Tak po prostu działał ludzki instynkt, by to najmłodszych ratować i traktować priorytetowo. W końcu to oni mieli najmniejsze szanse przetrwania i to oni mieli odbudować w przyszłości Sogen. Bo pytanie przecież nie brzmiało czy odzyskają Sogen, tylko kiedy.
Dzieci jak to dzieci - nie do końca zdawały sobie powagę z sytuacji, jaka wokół panowała. Część z nich w ogóle nie zwracała uwagi na to, że ich dom został zniszczony. Może nie była świadoma wojny, a może rodzice trzymali ich w tej nieświadomości. Chociaż w sumie spora część z nich rodziców już nie miała. Miała za to dosyć łez i strachu. Uciekały więc w świat pełen beztroski, bawiła się z atramentowymi zwierzątkami, grała w berka i chowanego. Ale czy to na pewno był dobry wybór, żeby pozwolić dzieciom być dziećmi? Wojna zebrała krwawe żniwo i niestety wszystko wskazywało na to, że szybko to się nie skończy. Nawet jeżeli zapanuje pokój, to na ile lat? Uchiha będą chcieli przecież odzyskać Kōtei, nawet jeżeli teraz było już ruiną. I do tego będą potrzebowali każdego ostrza - nawet, jeżeli miałoby dzierżyć je dziecko.
Gdyby się mocniej zastanowić, to przecież ranga w tych czasach była zupełnie nieadekwatna do umiejętności. Wielu Doko było silniejszych od Akoraito, o osobach nie przynależących do klanu nawet nie wspominając.
Unia dbała przede wszystkim o swoje interesy. Będąc daleko od linii frontu mogła pozwolić sobie na skromne wsparcie, bo przecież po co mieli wydawać masę środków na wojnę oddaloną setki, jeśli nie tysiące kilometrów od nich. Ograniczyli się więc do niezbędnego minimum, a i tak jakiś piaskowiec narobił więcej szkód, niż pożytku. Ale teraz nikt w Uchiha nie miał czasu się tym zajmować - albo przynajmniej do uszu Ai nie dotarły jeszcze żadne plotki co się stało z tym, który był gotów zaatakować Dzikich. W sumie... czy był aż taki zły? Przecież młoda Tachibana o niczym bardziej nie marzyła, niż o zemście. Czy na pewno mogła oceniać tego cholernego Sabaku nie znając jego historii? Może stracił kogoś bliskiego na tej wojnie. Może nie myślał racjonalnie. A może był po prostu skończonym kretynem, przez którego doszło do rzezi. Na to pytanie złotooka musiała sobie odpowiedzieć sama.
Wiek był ciekawym przypadkiem zjawiskiem w świecie ninja. Zwłaszcza, gdy wróg pukał do bram domu. Z jednej strony każdy starał się opiekować najmłodszymi, z drugiej strony istniała gotowość rzucania dwunasto-trzynastolatków do walki na śmierć i życie. Z jednej strony traktowano ich jak smarkaczy, z drugiej zaś dawano broń do ręki i kazano umierać za ojczyznę i klan. Cholerni dorośli! Nie dawali dzieciom być dziećmi, prawda? Zresztą, czy po tym wszystkim ktoś jeszcze patrzył na Ai jak na dziecko? Wystarczyło na nią spojrzeć - wypisz, wymaluj kunoichi. Może trochę mniejsza i drobniejsza niż stereotypy nakazywały, ale jednak w pewien sposób budziła respekt. Jak zresztą każdy, kto władał chakrą.
♦ Dyskutowanie z władzą rzadko miało sens. Jeżeli ktoś sprawczy zadecydował tak, a nie inaczej, to próba podważenia autorytetu z reguły mogła skończyć się tylko dodatkowymi problemami. Ayumu miała więc albo niesłychanie wiele odwagi, albo była niesłychanie głupia.
Trudno było mówić o podsłuchiwaniu rozmowy, gdy rudowłosa właściwie krzyczała tak, że przynajmniej kilka najbliższych ulic słyszało jej pretensje. Słuszne lub niesłuszne, ale jednak wygłoszone w bardzo bezpośredni, przez niektórych uważany wręcz za nieuprzejmy sposób. Czy można było ją za to winić? Na co dzień mogła być spokojną i wyrachowaną osobą, a dopiero kryzysowe sytuacje mogły w niej wywoływać takie, a nie inne pokłady emocji, z którymi ewidentnie nie potrafiła sobie poradzić. A może to była tylko jednorazowa sytuacja? Trudno powiedzieć. Teraz wyglądała na mocno przygnębioną i wręcz załamaną. Nie trzeba było się długo temu wszystkiemu przyglądać, żeby stwierdzić, że ewidentnie jest bezradna i nie za bardzo wie, co ma robić. Przyszła przecież do straży, która miała (przynajmniej z założenia) pomagać ludziom, a została odesłana z kwitkiem. Ale... przecież tak jakaś władza zarządziła. Jak na wojnie, gdy każą Ci mordować cywili. To nie było nic personalnego. Takie były rozkazy.
Dziewczyna odsunęła dłonie od twarzy, gdy usłyszała zbliżające się kroki. Nie płakała. Za to wyraźnie była zdenerwowana i niesamowicie zdeterminowana, żeby nie użyć bardziej wyrazistych słów w kierunku znikającego za drzwiami strażnika.
Ayumu spojrzała na złotowłosą wyraźnie zaskoczona. Nie do końca wiedziała co odpowiedzieć na słowa dziewczynki, ale choć ewidentnie zabrakło jej na powiedzenie czegokolwiek, tak to, co powiedziała jej Ai, zdało się rozpalić iskierkę nadziei w jej oczach.
Uważnie, choć krótko, przestudiowała Ai od stóp do głowy. Nie można było jeszcze powiedzieć, że na jej twarz wstąpił uśmiech, ale przynajmniej zniknęła ta kwaśna mina, która od jakiegoś czasu zdobiła jej buźkę.
- Ty... jesteś kunoichi. - to nie było pytanie, lecz stwierdzenie. Jak gdyby nie do końca wierzyła w to, że drobna, złotooka dziewczynka faktycznie włada chakrą i po prostu musiała przekonać samą siebie, że to co przed nią stoi, to nie żadna iluzja. - Suzumura Ayumu. - dziewczyna wstała z ławki, poniekąd okazując respekt młodszej od siebie dziewczynie. Na ten moment Ai trudno było ocenić, z jak zaawansowanym shinobi ma do czynienia. Widać jednak było na jej ciele kilka drobnych blizn, będących ewidentnie pozostałościami po walkach. Kilka z nich było świeżych. - Mój brat... - wymamrotała cicho, pocierając oczy prawą dłonią. Musiała minąć chwila, zanim mogła kontynuować. - Nie jestem Uchiha, ale mieszkałam w okolicach Kōtei razem z nim i moimi rodzicami. Gdy zaczęło się to piekło, ewakuowaliśmy się tutaj. Mój brat był... - ugryzła się w język. - Mój brat jest shinobi. Młody, niedoświadczony, ma piętnaście lat. Miał odprowadzić rolnika za miasto do jakiejś wiochy na północy, parę godzin stąd. Już dawno powinien wrócić, nawet jakby z jakiegoś powodu został tam na noc i lazł ślimaczym tempem. - pokiwała głową, po chwili biorąc głęboki oddech, żeby się uspokoić. - Prosiłam straż o pomoc. Ale nie jestem z klanu, on nie jest z klanu i osoba wynajmująca go też nie zrobiła tego oficjalnie, przez klan. Nikt mi nie chce pomóc, bo to nie ich ludzie i mają własne problemy... - cudem powstrzymała się żeby nie powiedzieć wulgaryzmów, które ewidentnie cisnęły jej się na język. - Jakbym mogła, to bym sama poszła i go poszukała. Strasznie się boję, że coś złego się stało. Ale nie mogę. Rodzice są chorzy, ktoś musi się nimi opiekować. Ojciec stracił nogę przez te cholerne zwierzęta zza Muru, a matka... - westchnęła. - A matka postradała zmysły.
Ayumu - wygląd
Strażnik
0 x

- Ai
- Postać porzucona
- Posty: 401
- Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
- Wiek postaci: 14
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
- Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
- GG/Discord: Laertes#9788
- Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Re: Miasteczko Sarufutsu
Kiedy tylko usłyszała jej pierwsze słowa, jeszcze dla potwierdzenia skinęła głową, jakby jakiekolwiek potwierdzenie było wymagane. Jej strój wyraźnie to potwierdzał, choć jej twarz była pozbawiona ran czy innych śladów służby. Paskudny blizny nosiła, ale zdecydowanie nie tam, gdzie ktokolwiek postronny mógłby je dostrzec. Ale była kunoichi. Na szczęście, nie trafiła na osobę, która zamierzałaby to podważać. Zwłaszcza teraz złotowłosa uznałaby to za coś zupełnie nie na miejscu, ba. Nieodpowiedniego ze względu na to, że ta Ayumu potrzebowała pomocy, nawet wydawało się, że dosyć desperacko. Inaczej nie towarzyszyłoby jej tyle emocji. Raczej. Histerycy też krążyli po tym świecie, zwłaszcza po wydarzeniach jakie trawiły świat. Ale! Ona się do tej grupy nie zaliczała. Przynajmniej, nie wydawała zaliczać.
Skinęła kolejny raz, kiedy poznała jej imię. Nie odzywała się, nie chciała jej przerywać. Po pierwsze, to byłoby niegrzeczne. Po drugie, Ai doskonale wiedziała, że czasem po prostu lepiej się zamknąć i dać wygadać drugiej stronie. By mogła powiedzieć wszystko co potrzebuje. Brat? Sama nie miała rodzeństwa, ale i tak wiedziała jak to jest stracić kogoś bliskiego, więc chociaż w tej chwili nie szczerzyła się tak bardzo jak zwykle. Nie wypadało. Nie była Uchiha? To... to mogło w jakiś sposób usprawiedliwiać podejście strażników. Zresztą, sami o tym wspominali. Jednak, wciąż pochodziła z Sogen. Nawet jeżeli nie była bezpośrednio powiązana z klanem, to ten odpowiadał za mieszkańców prowincji. Tak przynajmniej uważała Ai. Czuła się odpowiedzialna za wszystkich. Dlatego, kiedy upadł Mur, zużywała niemalże cała swoją chakrę, aby pędząc z wiadomością do Kotei, jednocześnie rozesłać swoimi ptakami wiadomość do jak największej liczby osad, karawan czy przydrożnych karawan, które później miały nieść wiadomość dalej. Nie wiedziała z jakim efektem, ale wierzyła, że dzięki temu udało się uratować więcej istnień.
Północ? Cholera. Zacisnęła mocniej pięści na tę informację. Jej twarz jednak się nie zmieniła, nie chciała okazywać swojego zmartwienia. Bliżej Kotei. Jedynie informacja o tych kilku godzinach ją pocieszała. Jednak, mimo wszystko. Oznaczało to zbliżenie się do dzikich, którzy choć nie gonili ewakuujących się ludzi, tak mimo wszystko... Byli na północy. Choć Sarufutsu od jej rodzinnego domu dzieliły trzy dni wędrówki, więc był oto na tyle daleko, że żadna z tych przeklętych bestii nie powinna się kręcić w okolicy, tak... Zawsze istniało ryzyko. Choćby minimalne, to było. Wciąż pamiętała obraz dwugłowego szermierza, którego technika zostawiła na jej ciele blizny i napsuł najwięcej krwi jej zespołowi. Pamiętała też bliźniaczki. Nie chciała spotkać nikogo jak ta dwójka... czwórka? Nawet nie wiedziała jak postrzegać te stworzenia, ale niezależnie od tego, nie. Po prostu nie.
Kiedy Ayumu mówiła o swoich rodzicach, od razu przed jej oczami pojawił się Uchiha Kazuki, jej um... przełożony? Tak. Przez pewien moment wojny był jej przełożonym. Ten ostatni, kiedy się ewakuowali. Nie był w stanie chodzić samodzielnie z powodu odniesionych obrażeń, choć miał obie nogi. Przynajmniej wtedy, kiedy widziała go ostatni raz, po tym jak jeden z jej goryli odłożył go na wóz. Miała nadzieję, że nie miał do niej urazy za to, że chciała zignorować jego rozkaz, że zamiast uciekać, chciała zostać. Pomóc jeszcze większej liczbie ludzi. Nie docierało do niej, że tak naprawdę by zmarła, gdyby nie zabrano jej siłą. Cóż.
I gdy skończyła mówić, dziewczynka ją przytuliła. Tak po prostu. Najpierw bez żadnego słowa, kiedy nie rozmawiała ze swoimi przełożonymi, to gdzieś miała wszelkie zasady i obyczaje. I po chwili puściła. Nie każdy mógł sobie życzyć takich czułości.
-Na pewno nic mu nie jest. - Powiedziała szczerząc się ponownie szeroko, jakby jej słowa połączone z tym gestem mogły zakrzywić rzeczywistości i sprawić, że tak faktycznie będzie. -Może został u tego rolnika i chciał pomóc jeszcze w polu. Twój brat brzmi jak dobry człowiek. Mógł tak zrobić, prawda? - Chciała jakkolwiek uzasadnić to, że ten chłopak jeszcze nie wrócił. Tak było najprościej. Starać się tchnąć chociaż taką wątłą nadzieję, lepsza była jakakolwiek iskierka niż żadna. -Dobrze zrobiłaś, Ayumu-chan. Rodzice Cię potrzebuję. Gdyby mój Tata mnie potrzebował, też bym go nie zostawiła. - Ale on miał swoje misje, nie potrzebował jej opieki. Już nie. Choć zawsze wzajemnie cenili swoje wsparcie i miłość, którą się darzyli. Nie wnikała nawet w stan jej matki. Zresztą, nie wiedziała jak komfortowo rudowłosa czułaby się z tym tematem. Położyła dłoń na ramieniu swojej "koleżanki", jakby chcąc dodać jej otuchy.
-Pójdę po niego i dam mu nauczkę za to, że musisz się przez niego martwić. Za ucho go przytargam jak będzie trzeba! Nie będzie pierwszym, którego musiałam znaleźć! - I się lekko zaśmiała chcąc podbudować dziewczynę. Specjalnie nawet nie sugerowała możliwości tego, że jej brat nie żyje. Co to, to nie. Żył. Na pewno. Tak musiała myśleć. Takie myślenie musiała przekazać dziewczynie, nawet jeżeli finalnie miałaby czuć uczucie zawodu, żalu, rozpaczy. Nie mogła jednak tracić nadziei. Jeżeli najważniejsze osoby w życiu jej brata stracą nadzieję, to co innego i mu mogłoby. No i nie kłamała. Kiedyś już szukała ludzi. Co prawda przestępców, gdzie jednego z nich oddała w ręce straży, a drugiego... cóż. Nie było co oddawać. Ale o tym nawet przez sekundę nie myślała. Wolała nie myśleć. -A jak ten głupol ma na imię? I jak wygląda? Bo jeszcze syna rolnika przyprowadzę... - No. Ostatni żart. Tak. Musiała dbać o pogodę ducha. Po prostu musiała. I liczyła, że nie przedobrzy. Ale żartem załatwiła ponury nastrój Chirou, to i tu da radę. Chyba. Wierzyła w to.
0 x
- Kai
- Posty: 159
- Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
- Wiek postaci: 22
- Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
- Widoczny ekwipunek: Zanbato.
- Link do KP: viewtopic.php?t=11468
- GG/Discord: akasemis
Re: Miasteczko Sarufutsu
Szare Miraże
Wyprawa rangi B dla Ai
3
♦
Ayumu uśmiechnęła się lekko, gdy złotowłosa skinęła głową. Lekko, krótko - ale jednak na jej twarzy choć na chwilę zagościł uśmiech. Nawet jeżeli Ai nie miała blizn po ranach, to jednak była kunoichi z krwi i kości. Coś bardzo pożądanego w tych trudnych czasach. Z drugiej strony można było sobie zadać pytanie, czy w tym świecie kiedykolwiek były łatwe czasy. W każdym razie ruda nie była w pozycji do narzekania. Cieszyła się, że ktokolwiek się do niej odezwał i zaoferował jej swoją pomoc. Nawet jeżeli była to drobna i niepozorna dziewczynka.
Dziewczyna siedząca na ławce zdała się zauważyć zaciśnięcie pięści u Ai. Na krótką chwilę przestała wtedy opowiadać, jakby upewniając się, że złotooka nie zareaguje zbyt nerwowo na tę informację. Wielu ludzi na samo wspomnienie o dzikich dostawało zapaści psychicznej, a wspominanie o tym mogło rozdrapywać świeże jeszcze rany. W końcu Ayumu nie wiedziała, jak bardzo wojna dotknęła młodą Tachibanę. Choć sama kobieta nie powiedziała z jakiego jest rodu, tak nazwisko mogło raczej wskazywać na bycie zwykłym bezklanowcem lub wyrzutkiem jak czasem pogardliwie określało się ninja bez pana. Jakakolwiek była prawda - nie miała ona teraz żadnego znaczenia. Liczyło się to, że nie uzyskała pomocy od tego, od którego pomocy tej mogła oczekiwać. Paskudne to czasy, gdy nawet władza zwlekała z pomocą. Ale czy można było ich za to winić? Shinobi byli potrzebni do odbudowy, do bieżących spraw.
- Ja już nie wiem co się dzieje. Co jeżeli napadli go jacyś bandyci? Ostatnio pełno tego na traktach... - każdy orze jak może. Niektórzy niestety uciekali się do przestępczości, a skrajnie złe warunki potęgowały wszelkie negatywne zjawiska. - Albo... o bogowie, co jeżeli wdarli się tutaj dzicy i ich napadli? - widać było, że dziewczyna sama się nakręcała na swoje historie. I choć mogła panikować, to przecież to co mówiła wcale nie było takie nieprawdopodobne. Jedyne bezpieczne miejsce było tutaj - w Sarufutsu. Szlaki, zwłaszcza te mniej uczęszczane, zawsze niosły ze sobą niebezpieczeństwo podróży. A teraz, gdy administracja Uchiha została znacząco osłabiona, było to tym bardziej uwypuklone.
Gdyby Ai widziała twarz dziewczyny, to zobaczyłaby jak oczy momentalnie jej się zaszkliły. Nie wiedziała co powiedzieć. Chyba próbowała coś z siebie, ale zabrakło jej tchu w płucach. Złotowłosa czuła, jak Ayumu momentalnie się spieła i po chwili... rozluźniła. Jak gdyby ktoś momentalnie zdjął ogromny ciężar z jej pleców. Nie wiedziała co ma zrobić, co powiedzieć, więc po prostu lekko przytuliła dziewczynę.
- Ja, ja... - wyszeptała po chwili, gdy już uścisk minął. - Ja nie wiem co mam powiedzieć... Dziękuję. - pokiwała głową, jakby nie do końca wiedząc, co właściwie powinna zrobić. No właśnie - co powinna zrobić? - To była najmilsza rzecz jaka spotkała mnie w tym mieście. - powiedziała w końcu pół-żartem pół-serio. I znowu przez moment, przez malutką chwilę było widać radość na jej twarzy. Ai faktycznie miała w sobie jakiś dar. Potrafiła dać tę odrobinę nadziei. W końcu jednak musiała się ogarnąć. Wstała więc z ławki i przeszła parę kroków, biorąc przy tym głęboki wdech na uspokojenie.
- Nie, nie mógł. - powiedziała, po chwili jednak się poprawiając. - Znaczy mógł, ale nie zrobiłby tego. Może jest młody, trochę porywczy i chce zbawić świat, ale nie... Nie zrobiłby tego, tak mi się wydaje. Wie, że teraz schodzę na zawał. Zresztą opiekowaliśmy się rodzicami na zmianę. Ja brałam robotę, a on w tym czasie zajmował się nimi. I na odwrót... - rzekła. - Dzisiaj miała być jego kolej. Ja miałam dzisiaj robić za kuriera, a on siedzieć w domu. Zamiast tego chodzę i błagam o pomoc... - pokręciła głową. - Jeżeli naprawdę stwierdził, że pracą na roli zarobi więcej niż jakimś zleceniem dla shinobi, to zupełnie stracę wiarę w jego zdolności intelektualne. - westchnęła ciężko, ale mimo wszystko była to jakaś forma żartu z jej strony. Zresztą wszystko co teraz mówiła, było jakieś takie mniej apokaliptyczne niż gdy opowiadała to na początku. - Ma na imię Satoru. Szczupły, dosyć wysoki jak na swój wiek, jakieś 170 centymetrów wzrostu. Rude włosy, tak jak ja i matka zresztą. Raczej nie do pomyłki. No i ten... jest shinobi. Jeżeli nic nie odwalił to powinien mieć ze sobą cały swój ekwipunek. Jakieś kunaie, shurikeny, te sprawy. - wytłumaczyła dość szczegółowo Ayumu.
Kunoichi uśmiechnęła się i spojrzała w oczy dziewczynie, gdy ta położyła dłoń na jej ramieniu. I znowu tym małym, drobnym gestem przelała na nią odrobinę swojego optymizmu. Ten jednak dosyć szybko uleciał, gdy musiała poinformować o dosyć ważnym aspekcie tego wszystkiego.
- Tylko... - zaczęła, po chwili jednak wbiła wzrok w ziemię, zastanawiając się, czy na pewno powinna to powiedzieć. - Tylko ja nie mam jak Ci zapłacić za pomoc... - dokończyła wreszcie dosyć smutnym tonem. Nie tłumaczyła, dlaczego tych pieniędzy by nie miała, ale można było się domyślić, że utrzymanie dwójki niepracujących osób w dobie kryzysu nie było najłatwiejszym zadaniem dla portfela młodej kunoichi. - Naprawdę chciałabym... - westchnęła cicho.
Ayumu - wygląd
Strażnik
0 x

- Ai
- Postać porzucona
- Posty: 401
- Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
- Wiek postaci: 14
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
- Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
- GG/Discord: Laertes#9788
- Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Re: Miasteczko Sarufutsu
I ona też pomyślała o dzikich. Cholera, Ai była pewna, że nie było najmniejszej możliwości by faktycznie byli to dzicy. Nawet mimo uszczuplonych sił, granice były patrolowane. Przez członków klanu Uchiha nauczonych hijutsu klanu Gazo albo przez samych shinobich klanu, którzy pochodzili zza Muru, jeszcze zanim to wszystko się stało. Tych "swoiskich" Gazo nie traktowała tak jak Dzikich. Może wyglądali inaczej przez tatuaże, ale jednak, byli "ich". Zżyła się z nimi, nawet jeżeli sama rzadko kiedy inicjowała kontakt. To jednak, ucząc się technik, zwłaszcza za młodu (bardziej za młodu niż obecnie). W każdym razie, były patrole. Musiały być. Inaczej faktycznie mógłby się ktoś przedostać. A jeżeli? Nie. Nie mogła tak myśleć. Cywile mieli być bezpieczni po opuszczeniu Kotei, nie mogła myśleć, że nawet istniała taka tycia tycieńka szansa, że jest inaczej. Więc tylko kiwnęła przecząco głową, nie wchodząc w słowa.
A później się uśmiechnęła. Tak szczerze, nawet nie takim przepotężnym, szerokim, promiennym uśmiechem jak zawsze. A po prostu. Zwyczajnie. Ucieszyły ją podziękowania. Cieszyła się, że faktycznie zrobiła coś dobrego, że swoim gestem jakkolwiek pomogła. Niczego tak nie pragnęła jak pomagania innym. I otrzymywania pochwał, a "dziękuję", wypowiedziane zwłaszcza w takiej chwili, w taki sposób, to stokroć lepsza rzecz niżeli najprostsza pochwała czy, idąc bardziej znacząco, poklepanie po główce mówiące o tym jak świetną robotę ktoś wykonał. Jedno słowo, a ile przyniosło ciepła.
-Nie dziękuj, przecież nic nie zrobiłam. - Co z tego, że tak nie uważała. Nie musi zawsze mówić wszystkiego co myśli, a zawsze skromność była doceniana. Chyba. Przynajmniej zawsze starała się być skromna i grzeczna w obliczu tych najwyżej postawionych. Nie mogła za bardzo wyjść przed szereg swoim zbyt energicznym i radosnym zachowaniem. Jeszcze by została skarcona. Respektowała przywódców, więc względem nich odnosiła się w taki sposób, jak tego społecznie oczekiwano. Każdy inny? Każdy inny był przez nią postrzegany jako osoba równa. Stąd też, nawet pomimo różnicy wieku, od razu przeszła na nieoficjalny sposób rozmawiania z Ayumi, a i jej najwyraźniej to nie przeszkadzało. Dobrze. Bo i blondyneczka by sobie nic z tego nie zrobiła.
No i słuchała dalej, wszystkiego czego mogła się dowiedzieć o Satoru. Każda, nawet najmniejsza informacja mogła być przydatna. Nie była asem wywiadu, więc nawet nie zajmowała się jakąkolwiek selekcją najpotrzebniejszych rzeczy, o których właśnie wspominała Suzumura. Ot, starała się chłonąc wszystko. Wszyściuteńko. Shinobi, tak. To już wiedziała. Inaczej nie podjąłby się eskorty kogokolwiek, raczej. Chociaż, czysto teoretycznie mógł być najemnikiem. Choć piętnastoletni najemnik? Nie, że oceniała kogoś po wieku. Sama była młodsza. Ot, zawsze grupy najemników kojarzyły jej się z wielkimi, smutnymi Panami, którym krzywo z oczu patrzyło. No i mieli też krzywe twarze. Ogólnie byli nieprzyjemni. Ayumu nie wyglądała jak najemniczka, nie według wyobrażeń Ai.
Niestety, nie udało jej się przekonać do najłagodniejszej wersji wydarzeń. Od razu musiała bardzo sensownie wyjaśnić dlaczego jej brat nie mógł zostać u wspomnianego rolnika. Co tylko przysparzało zmartwień. Jak jeszcze z kwestią zarobków można było dyskutować, nawet jeżeli otrzymywałby mniej pieniędzy, to może chociaż jakaś żywność otrzymana za pracę na roli mogłaby to jakkolwiek zwracać. Wygodne i bez zagrożenia życia. Przynajmniej odrobinę. Ale jednak, wszystko co słyszała o Satoru wskazywało na to, że prędzej wkopał się w pomoc komuś, komu nie mógł pomóc. I mógł tego żałować. Nie pokazywała o czym myślała, uśmiechała się do Ayumu, delikatnie, nie przesadnie. By nie zostało to odebrane za jakiekolwiek wyśmiewanie. Zwłaszcza, że sama by tak zrobiła, jak myślała o tym piętnastolatku. Pomogłaby nawet, jeżeli wątpiła by w szanse powodzenia.
To, że był wyższy, nie było dla niej żadną niespodzianką. Każdy kogo poznawała był od niej wyższy. Poza dzieciakami, które były młodsze od niej. No i był rudy. Jeszcze bardziej się przyjrzała twarzy i włosom Ayumu, jakby chciała odbić sobie jej wygląd w swojej pamięci, żeby przy zobaczeniu chłopaka pasującego do opisu łatwiej było jej skojarzyć go z jego starszą siostrą. A wtedy faktycznie wytarmosi mu uszy i ściągnie do Sarufutsu. Nie będzie słuchała narzekań, że boli. A jak ona nie będzie miała siły, to jej goryle będą go ciągnąć. Więc się nie wykręci.
Zapłata? Co? Zaśmiała się. Po prostu. Szczerze, głośno. Może nie pasująco do sytuacji, ale się zaśmiała. Ta kwestia ją bardzo rozbawiła.
-Ayu-chan - Pozwoliła sobie na zdrobnienie jej imienia. Często tak robiła z przyjaciółmi. Ba. Z każdym kogo poznała i rozmawiała. Chyba jedyne osoby, z którymi miała bezpośredni kontakt i nigdy tego nie zrobiła to... były to prawdziwe szychy. I Sugiyama Orochi. Ale to syn, chyba syn, Lorda Sugiyamy. Tak to nawet nie bacząc na wiek, zdrabniała. -Nie chcę żadnej zapłaty, o. Pomogę Ci jeżeli obiecasz dbać o swoich rodziców! - I się szczerzyła, szczerze, ciepło, radośnie. Patrzyła się w oczęta dziewczyny, no co. Chciała jej pomóc z dobrego serca, a nie dla jakichś pieniędzy. Ha tfu. Zarobek zawsze był przyjemny, owszem. Ale nie był najważniejszy!
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości