Klinika Mujina

Awatar użytkownika
Isane
Postać porzucona
Posty: 374
Rejestracja: 15 kwie 2021, o 18:12
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nana

Re: Klinika Mujina

Post autor: Isane »

Drogę znała doskonale. Nie musiała się nawet zastanawiać. Szła przed siebie nie myśląc o absolutnie niczym. Niestety ta trwała zdecydowanie za krótko. Nim się obejrzała stała już przed drzwiami do kliniki. Stała tam kilka chwil nie mogąc się zebrać. Wejść, nie wejść; zostać, uciekać. H i r o. Tak. Robiła to przecież dla niego. Dla nich. Chłód klamki przeszył ja na wskroś. Nie było już odwrotu. Z tymi demonami musiała zmierzyć się sama. Nie mogła liczyć na to, że Hiro zawsze będzie pobliżu, żeby ją ratować. Stała się słaba. Musiała wziąć się w garść. Co stało się z samowystarczalną Isane? Czyżby relacje międzyludzkie tak bardzo ja osłabiły? Były krzywdzące? Nim się obejrzała była już w środku. Totalna cisza. Mujina nie było. Odetchnęła z ulgą. Nie była gotowa na to spotkanie. Przeszła się po pomieszczeniach, wszystko znajdowało się na swoim miejscu, W końcu upłynęło dopiero kilka dni. Od razu skierowała się na dół. Nakarmiła wygłodniałe i ewidentnie niezadowolone szczury. Na szczęście zostawiła im więcej wody i jedzenia. Inaczej pewnie już byłoby po nich, nie żeby jakoś specjalnie jej zależało na ich zdrowiu. Potem postanowiła wziąć się do roboty. Nie było czasu do stracenia. Nie wiedziała kiedy poselstwo do Sogen będzie gotowe do drogi, jednak każda sekunda spędzona tutaj była jedna mniej spędzoną u boku Hiro. Misja nie będzie łatwa, doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Musiała się przygotować. Dla ich dobra.
Zaczęła rozkładać wszystkie potrzebne przedmioty do przygotowywania substancji. Wyjęła probówki, pipety. Najpierw umyła je dokładnie pod gorącą wodą, nie wiedziała kiedy ostatnio były używane. Potem porozstawiała wszystko na stole. Następnie odszukała swoje notatki, które gromadziła odkąd zaczęły się jej nauki w klinice. Zapisywała tam swoje przemyślenia, pomysły, ale także to co podejrzała u Mujina. Przeczytała je kilka razy, żeby przypomnieć sobie wszystko na świeżo. Nigdy nie nauczył ją robienia trucizn. Musiała sobie poradzić sama. Podeszła do jednej z biblioteczek ściągając z niej pokaźny zielnik. Usiadła wygodnie na krześle i zaczęła go przeglądać. Niby szukała tych odpowiednich do trucizny, jaką chciała przyrządzić, ale też przy okazji uczyła się o całej reszcie. Co jakiś czas spisywała roślinki, które mogła wykorzystać. Z minuty na minutę lista robiła się coraz dłuższa. Rozmyślała nad odpowiednią kompozycją, idealnymi proporcjami. Wszystko musiało ze sobą współgrać, tworzyć całość. O dziwo zajęcie okazało się bardzo ciekawe, prawie takie jak przy przygotowywaniu lekarstw. Tym razem cel był jednak inny. Nie tak szlachetny. Kiedy już rozpisała sobie wszystko ładnie na papierze zamknęła księgę i odłożyła ją z powrotem na szafkę. Wyszła na zewnątrz wdychając świeże powietrze. Od razu otworzyły jej się szerzej oczy. Nie mogła się obijać. Przeszła się po ogródku szukając odpowiednich roślin. Tutaj zerwała kilka listków, tutaj kwiat a tam korzeń. Potem wróciła do kliniki. Po drodze zaparzyła jesz wodne na herbatę, tak przy okazji. Wróciła do swojego stanowiska przycinając odpowiednio składniki. Przypominało to trochę gotowanie. Niektóre roślinki zostały posiekane, inne zmiażdżone i wyciśnięte. Na koniec rozgniotła wszystko razem dokładnie mieszając. Kiedy woda już wrzała dolała do swojej mikstury kilka kropel. Po jeszcze kilku minutach energicznego mieszania substancja była gotowa. Przelała ją przez sitko, żeby pozbyć się resztek roślin. Bez zapachu, bez koloru - idealna. Nalała ją do słoika, który wcześniej zakupiła. Była gotowa. Zabrała się za sprzątanie i mycie całego sprzętu.
Potem postawiła na stole dwa kubki na herbatę. Do obydwu wsypała mieszankę ziół i owoców, które zazwyczaj używała do przyrządzenia naparu, kiedy jeszcze tutaj mieszkała. Suszone pomarańcze, imbir, goździki, maliny. Zalała je resztą zagotowanej wody. Dwie herbaty. Wzięła swój kubek do rączki wypijając z niego kilka rozgrzewających łyków. Do drugiego wlała odrobinę substancji, którą przyrządziła. Dziwny uśmiech nie opuszczał jej twarzy. Była z siebie całkiem zadowolona. Urwała skrawek papieru i starannie napisała na nim: „Mujin-sensei, od Isane” i położyła obok doprawionej herbaty. Wzięła wszystko co potrzebowała i wyszła z kliniki.
  Ukryty tekst
zt
1 x
Volatile Arrogant Passionate Selfish Confident Inventive
Charming Ruthless Manipulative Insincere Intense Mercurial
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Klinika Mujina

Post autor: Yue »

Pieniądze rządziły tym światem. Brzęczący, słodki dźwięk monet tulił już nie jednego i nie dwóch. Był fantastyczny. Pieniądz można było kochać i też z wzajemnością - kochał ciebie. Chciał być posiadany i posiadać. Za niego mogłeś kupić prawie wszystko - miłość, by ktoś wpatrywał się w ciebie maślanymi oczkami jak i nienawiść, która sprawi, że te oczka będziesz chciał zamknąć. Możesz kupić sobie zdrowie i możesz kupić sobie sympatię. Powiedzą ci: to trochę sztuczne, prawdziwych emocji nie możesz zdobyć pieniędzmi! Ależ możesz! Może i nie da się prawdziwych emocji kupić, ale zdecydowanie ułatwiają ci zdobywanie takowych. Tak samo jak nie możesz bezpośrednio wpłynąć na to, że masz słaby organizm, ale zawsze za pieniądze możesz zadbać o to, żeby przeżyć jeszcze dłużej. Dzień, dwa, rok. Jakkolwiek byś nad tym nie rozważał nie zrozumiałbyś, czemu człowiek nie kocha pieniądza i dlaczego krążą po świecie takie fałszywie wielkie słowa jak to, że przecież pieniądze w życiu nie są najważniejsze. Nie są? A to bardzo dziwne, bo o czym byś nie pomyślał to dzięki pieniądzom zdecydowanie łatwiej byłoby to zdobyć. I jasne, same w sobie nie stawały na szczycie priorytetów - bo to nie tak, że chcesz mieć pieniądze dla samego ich posiadania. Czy to ma sens? Materializm nie był silną choroba, która dręczyłaby twój umysł. Za to wszystko już, co mógłbyś za nie kupić... nie było takiej rzeczy, która pojawiałaby się w głowie i której mamona nie ułatwiałaby zdobycia. A to już wystarczający powód, żeby serce śpiewało serenadę na jej cześć. Mamona. Złota kochanka.
Nie był dobry w zapamiętywaniu rzeczy. Nie to, że w ogóle często zapominał, ale jeśli myślimy o kategoriach "aa, byłem tam x lat temu, droga wiedzie przez..." to jakoś się to rozjeżdżało. A już na pewno, kiedy przychodziło do spotkania się w miejscu, które ulokowane było między mieszkaniami. Tadam! To nie pamięć była słabą stroną białowłosego aniołka, który właśnie przesuwał się między domami i patrzył na nie wielkimi, niebieskimi oczyma. To orientacja w terenie - największe przekleństwo człowieka! Odnaleźć się w lesie było mniejszym problemem niż odnalezienie się w miejskiej dżungli. Domki, srolki, narty, wrotki. Czy coś. Śliczne okienka, firaneczki, równo przycięte żywopłoty zakopane pod śniegiem, chojaki, które pewnie niedługo zaczną ozdabiać świątecznie. Ech. Ech. Raz skręcił w złą stronę, potem zakręcił się w kółko, następnie w ogóle odkrył, że idzie nie w tę stronę. Trzeba było zapukać do jednych drzwi, potem do drugich. A dzień, w czym pomóc? A dzień dobry, szukam kliniki pana Yokage... Na szczęście Yokage nie było nazwiskiem nieznanym w tych okolicach. I na nieszczęście, mimo spędzenia tutaj tylu lat, Yue ciągle i wciąż się tutaj gubił i nie mógł spamiętać rozłożenia domków i uliczek.
Przyjemny uścisk zimy kąsał policzki i barwił je wraz z nosem na lekką czerwień. Wciskałeś nochala w szalik, który opatulał twoją szyję, przybrany w brązowy, ciepły płaszcz sięgający kolan. Te monety - cenne i bezcenne - nie dzwoniły w kieszeni tylko dlatego, że nie szedłeś szczególnie szybko i nie robiłeś długich, sprężystych kroków, które prowokowałyby te monety do szczególnie mocnego poruszania się w materiale, w którym spoczywały. Mujin... Yokage Mujin. Nie kojarzył mu się źle. Właściwie w ogóle nie kojarzył mu się źle. A mimo to zachowywał czujność, kiedy zobaczył budynek - ten, który już przypominał ostatnie odwiedziny tutaj. Kiedy szedł prowadzony za rękę przez Eijiego. Teraz nie było ręki prowadzącej. Za to był stos monet i list, który Eiji prosił, by Mujinowi przekazać. Takiej ilości pieniędzy nie płaci się za ładne oczy i właściwie Yue nie bardzo wiedział, czego się spodziewać. Uścisku dłoni? Przekazać najbardziej sympatyczne pozdrowienia? Zapytać, czy w ogóle pamięta Eijiego? Co mówić, o czym nie mówić? Przyłapał się na tym, że stoi przed tym domem i spogląda na niego z drugiego krańca ulicy. I patrzy. I tonie w kolorach nieba przecinanych chmurami, tak wisi, zawieszony, wiedząc, że nie zawróci, bo to nie był paraliżujący strach, który go tutaj trzymał. To nawet nie był chyba... strach. To była ciekawość. Niepewna przyszłość zawsze powodowała zmieszanie u ludzi, a wyjątkowo tu i teraz Yue nie do końca potrafił się uśmiechać na te niepewności. Na przyszłość, która wciąż i ciągle go zaskakiwała, bo zaskakiwali go ludzie, którzy w niej tkwili. I wszyscy ci, którzy jeszcze w jego życiu mieli się pojawić, aby wprowadzić dostatecznie wielkie zamieszanie. Jak na przykład... Munraito, Aki czy Isane. Krótkie i ulotne znajomości, bo przecież w tym życiu wszystko było jednorazowe - nawet ludzie. Tacy jednorazowi przyjaciele, jak to mówił jeden z jego ulubionych tekścików. A mimo to nie dało się ich wyrzucić z głowy i nawet tego nie próbowałeś. To były dobre wspomnienia - te, które się z nimi dzieliło. Za to ciężko było o nadmiar dobrych wspomnień dzielonych z Eijim. Wszystkie je oblepiał jego głęboki, jedwabny głos. Ściągnij swoje ubranie.
Yue wzdrygnął się i spojrzał na biały śnieg pod nogami zza czarnych okularów. Lodowate powietrze uderzyło w płuca i napełniło je nowym życiem sprawiając, że ta głowa zaraz została podniesiona. I ruszył się z miejsca. Przyciąganie ziemskie przestało być modelem istoty wszechświata nie do pokonania. Stało się proste w manipulacji. Podszedł do drzwi. Zapukał.
- Witam serdecznie. Amano Eiji przysyła swoje pozdrowienia. - Uśmiechnął się szeroko w kierunku długowłosego, ściągając z nosa okulary.
0 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Klinika Mujina

Post autor: Mujin »

Podróż jak zawsze była nudna, bezowocna i czas na niej spędzony był czasem zmarnowanym w praktycznie każdej formie. Jedni woleli traktować podróż jako czas spokoju, rozmyślań, dochodzenia do siebie i jednania się z naturą. Mujin tak nie uważał. Z naturą i tak żył na co dzień, a podczas regularnego marszu nie był w stanie skupić się na tym, co najważniejsze - na jego badaniach. Opracowywaniu nowych specyfików, technik, sporządzaniu notatek. Owszem, czasem otworzył notes i coś naskrobał, ale nie tkwił w nim nosem. Przecież w każdej chwili ktoś mógł go zaatakować. Podejrzany element albo nawet łowcy nagród z Shigashi. Ta współpraca może i była owocna dla obydwu stron, ale zawsze mogli chcieć się go pozbyć. Jako jedynego świadka całego zdarzenia. Nie miałoby to wiele sensu, skoro sam w tym siedział i puszczając parę z ust naraziłby także siebie, ale nie wiadomo co strzeli do głowy takim kryminalistom. Wszystko mogło się stać. Dlatego też przez pierwszy tydzień podróży bardzo uważał na swoje otoczenie, w szczególności plecy. Z czasem pozwolił sobie na nieco więcej swobody w przykuwaniu uwagi do terenu wokoło. Ale gdy ktoś jechał albo szedł, to starał się zachować ostrożność wobec niego. Tym bardziej, że wojna. Coś tam o niej słyszał, o konflikcie pomiędzy Uchiha i innymi prowincjami. Przez dłuższy czas zastanawiał się nawet nad dołączeniem tam, w charakterze medyka na tylnych liniach, ale pomysł szybko odrzucił. Jego obowiązki medyka nakazywały mu ruszać natychmiast, ale jego prywatny system wartości chciał skupić się konkretnie na Ryuzaku, prywatnych badaniach, szkoleniu Isane. Wolał nie pchać się w konflikty w dużej skali, gdzie znacznie łatwiej było narobić sobie dużych wrogów. A duzi wrogowie mają to do siebie, że nie odpuszczają łatwo.
Dotarcie do Ryuzaku po dwóch tygodniach podróży było dla Mujina odświerzającym doświadczeniem. Nie dlatego, że w końcu będzie mógł wrócić do kliniki, do bezpiecznej przystani spełniającej wszystkie jego potrzeby. Nie dlatego, że spotka swoich stałych pacjentów. W końcu będzie mógł się wyspać na swoim średnio wygodnym łóżku, w swoim średnio wysokim pokoju. Jak bardzo Mujin by się tego wypierał i nie przyznawał tego, to klinika była jego domem. Dawała mu specyficzne poczucie bezpieczeństwa. I to wcale nie dlatego, że miał ją opieczętowaną i chronioną przed niepowołanym wejściem. Nieco się z nią zżył, po prostu. Głupie, irracjonalne przywiązanie do rzeczy martwych? Jak najbardziej. Ale to, ze Mujin to widział i był tego świadom, niewiele zmieniało w tej kwestii.
Wszedł zatem i natychmiast stworzył kilka klonów z robactwa, żeby zająć się zalegającym kurzem pod jego nieobecność. Nie było tego aż tak dużo, pewnie dzięki Isane. Ale było, więc chyba niezbyt przykładała się do swoich obowiązków. Ale była herbata. Jakiś płyn. Z owocami, nawet. Zimny. Czyli tutaj była. Czyli jego technika nie zadziałała. Cholera jasna, jak w takim razie działała? Alarm powinien go poinformować o naruszeniu pieczęci przy drzwiach i oknach. Kolejny raz, gdy jego jutsu zawiodło. Będzie musiał się temu dokładnie przyjrzeć w wolnej chwili.
Po pracach związanych oczyszczaniem domu, długiej kąpieli z dokładną dezynfekcją i zmianie bandaży, co zajęło z kilka godzin, medyk usłyszał pukanie do drzwi. To zdecydowanie było szybkie. Isane nie pukałaby, weszłaby jak do siebie. Pacjent zatem. Może zobaczył go, jak wchodzi? Cokolwiek. Mógł zabrać się do pracy od razu. Otworzył więc drzwi i jego oczom ukazał się... Kurde, kto to był? Na pewno go kojarzył, ale skąd? Mujin patrzył się na niego w milczeniu. Jego słowa dały mu w końcu do zrozumienia, kto do niego zawitał. Pupilek Eijiego. Faktycznie, był taki. Kręcił się przy nim i podawał herbatę. Czy coś.
- Hmh. Witam i dziękuję. - powiedział, odsuwając się nieco na bok, by wpuścić młodego do środka. Jego obecność chyba znaczyła, że Eiji czegoś potrzebował. I pewnie był zbyt zajęty, by samemu pójść. Cokolwiek robił i nad czymkolwiek pracował, a liczba jego projektów z pewnością była liczbą dwucyfrową, to wysługiwał się nic. Jak mu było... Yuno? Yuma? Yue? Któreś z tych.
- Więc czego potrzebuje Eiji-san tym razem? - zapytał neutralnym tonem. Z wyraźnym, nieukrywanym zainteresowaniem. Podszedł do herbaty zostawionej przez, na pewno, jego uczennicę. To mu nie pasowało jak cholera. Fakt, że herbata była zimna, już deklasował napitek. Ale miał pewne podejrzenie, że coś tak zostało dolane. Przecież była taka chętna do nauki tworzenia trucizn. To akurat bardzo dobrze pamiętał. Postanowił więc wlać nieco herbatki do miseczki z wodą dla szczurów, które trzymał w klatce w kącie pomieszczenia. Zobaczy, czy to faktycznie podstępna pułapka, czy może akt altruizmu ze strony Isane.
0 x
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Klinika Mujina

Post autor: Yue »

Mujin był... niepokojący. Wysoki, smukły, o delikatnej urodzie, która z całą pewnością skradłaby serca niewiast, gdyby tylko im na to pozwolił. Czyli gdyby nie zasłaniał połowy swojej twarzy maską. Może miał co ukrywać? Moooże, ale tylko może, skrywał tak naprawdę brzydotę, zostawiając dla oczu jedynie to, co mogło się naprawdę człowiekowi podobać? Jak już zostało to powiedziane - ludzie szokowali i zaskakiwali, a Yue nie był aż takim burakiem (AŻ takim), żeby gapić się na jego zasłonięte usta i przypominać sobie, że kiedy był tutaj po raz pierwszy to walczył ze sobą, żeby tego nie robić, bo przecież to wyglądało tak dziwnie, tak dziwacznie..! A wtedy był zdecydowanie jeszcze gówniarzem. No dobra, nie to, żeby teraz był szczególnie dorosły - zwłaszcza ze swoich zachowań. Ale z całą pewnością już wyrósł. I jakoś też łatwiej było brylować w towarzystwie. Tak więc był uśmiech i spojrzenie prosto w jasnozielone oczy. Jak u węża. Osadzone w jasnej skórze, przymrużone, wąskie, wydawały się przecinać człowieka na wskroś i to wcale nie było dobre skojarzenie. Tylko głupiec nie żywił odpowiedniego respektu do osoby, u której ludzie kładą się na kozetce i dają się kroić, bo to niby "dla ich dobra". W końcu są chorzy. W końcu potrzebowali pomocy. Ale zarówno uroda mężczyzny jak i jego spojrzenie nie były na tyle odpychające, żeby białowłosy się zraził. Pewnie nawet nie miały być odpychające. Ot, jak to mówią - co człowiek to wrażenie. A w zasadzie silniejszym wrażeniem było to, że nie pamiętał, że medyk jest rzeczywiście taki... przystojny to nie to słowo. Idylliczny. Doskonale sprawdziłby się na salonach Ryuzaku no Taki, w eleganckim stroju, sprawiając, żeby damy wzdychały i przysłaniały się wielkimi wachlarzami. Skrywały swoje rumieńce i błyszczące spojrzenia. Im bardziej człowiek dojrzewa tym dostrzega więcej szczegółów, które umykały za młodu.
- Tym razem? Często tutaj pukał? - Wyłapał od razu, czepiając się tego słówka. Może potrzebnie, a może niepotrzebnie, ale zaciekawiło go to. "Tym razem". Tym razem, to znaczy, że przychodził tutaj często, czy może "tym razem" znaczy, że przychodził rzadko - ale i to "rzadko" wpasowywało się w kategorie "zbyt często" dla medyka. Nie było żadnego uśmiechu - a może był, tylko niewidoczny przez maskę? Nie było żadnego błyśnięcia tych jadowitych, żółto-zielonych oczu, nie było żadnego drgnięcia. Właściwie to zachował się tak, jakby Yue zapukał i powiedział, że jest harcerzem i sprzedaje w sąsiedztwie ciasteczka. Trochę chamsko, albo i nie chamsko, wślizgnął się do domostwa, kiedy Mujin odsunął się od drzwi i wrócił do stołu, na którym stała herbatka. I wpatrywał się w nią tak, jakby od tego, że tu ta herbata jest, zależały losy wszechświata. Dlatego warto było się nad nią zatrzymać i podumać, jakież to dalsze losy ją spotkają. Tajemnica szybko się wyjaśniła - powędrowała do szczurów. No to dopiero było DZIWNE. Brwi Yue powędrowały w górę i teraz już z rozbawieniem się uśmiechał, zamykając za sobą drzwi. Powinno się, według prawideł etykiety, czekać na zaproszenie, zapytać czy można wejść, pokłonić. Czy coś. Tak i żeby nie było, Yue rozwiązał szalik, żeby wydostać zza niego swoją twarz i przesunął się za gospodarzem, ciekawsko rozglądając. Ale i dopełnił formalności, kiedy już wszedł. I rzeczywiście się ukłonił.
- Prowadzi Pan ciekawe badania. - Zaczął, sięgając do kieszeni rozpiętego już płaszcza, żeby wyciągnąć z niego najpierw peełen mieszek monet i zaraz potem list. - Z tego co zrozumiałem chodzi bardziej o to, czego Pan do nich potrzebuje. - Wyszedł krok w stronę Mujina i wyciągnął list w jego kierunku, nieco się znowu skłaniając z tym błyskiem w oku i uśmiechem - całkowicie niewinnym. Mieszek zaś położył na razie na stole. Byli ludzie, z którymi można było pogrywać i tacy, na których należało uważać. Nie znał Mujina. Niczego o nim nie wiedział prócz tego, że badania prowadzi - i rzeczywiście odbiegają one nieco od klasycznego "jak walczyć z rakiem". Z drugiej strony ludzie sami w sobie potrafili być rakami społeczeństwa, więc może..? Może. Tkwiła w tym jakaś ponura prawda.
  Ukryty tekst
Yue przestał się rozglądać - po wręczeniu listu przypatrywał się ciekawie Mujinowi. Jego reakcjom. O ile takowa będzie. Ale w końcu przeniósł oczy na te szczury, które zostały poczęstowane herbatą - tą, co to niby miała zmienić cały świat. I co? Zmieniła? Chociaż ten świat szczurzy?
0 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Klinika Mujina

Post autor: Mujin »

Dzieliło ich ponad dwadzieścia centymetrów różnicy. Oczywiście, że patrzył na niego z góry. Był większy od ogromnej części populacji. Można nawet powiedzieć, że sam był wynaturzeniem pod tym względem. Chudy, wysoki i smukły. Z długimi włosami i dziewczęcą urodą. Ile to razy ktoś go mylił z kobietą? Nie sposób zliczyć. Liczba takich pomyłek wzrosła znacząco odkąd zaczął czerpać nauki od swojego senseia. Cóż, po prostu bardzo dobrze o siebie dbał. Ekstremalnie dobrze. Regularne oczyszczanie ciała alkoholem, dla przykładu. Jakkolwiek dobrze nie robiło to na jego zdrowie, to zapewniało tak bardzo potrzebną sterylność. No i z tego bezpośrednio wynikało zasłonięcie maksymalnej możliwej powierzchni swojego ciała. Grubym, szczelnym odzieniem, bandażami i maską. I tutaj pojawia się taki Yue. Ekstremalnie prosty osobnik, nie przejmujący się tego typu rzeczami. Jako medyka ewidentnie traktować go nie mógł. Więc jak kogo? Jak ciecia na posyłki? Na razie tak, przynajmniej do czasu zrozumienia jego roli w tej sytuacji.
- To i owo. Nie wstyd zasięgać rad u autorytetu. - odpowiedział wymijająco. Cóż, na pewno był lepszy od niego. To nie podlegało wątpliwości z jego strony. On pewnie by zaprzeczył, ale Mujin wiedział lepiej. Jak to wcześniej określił? Medycy kalibru Mujina byli ekstremalną rzadkością? No to Eiji był prawdopodobnie najbliżej Aburame. Gdyby tylko ten zajmował się dziwnymi eksperymentami i mutacjami, to pewnie byłby jeszcze bardziej przed nim i w tej dziedzinie. A tak był tylko ogólnie lepszy.
- Co, Eiji mówił ci coś o nich? - zapytał zainteresowany. Mało komu mówił o swoich osiągnięciach, ale Eiji raczej był jedną z takich osób. Ale o subtancjach wspomagających nie powiedział słowem, więc zawsze to. Czy chwalił się mu przeszczepami? Nie pamiętał. Czy chwalił mu się zmutowanym Jugo w jego zwoju? Także nie pamiętał, ale chyba nie. Skoro nie pamiętał, to wspomnienia te były bez znaczenia, więc można było bezpiecznie założyć, że nie mówił.
I pojawił się list. Z sakiewką. Sakiewkę odłożył jako mniej interesującą część. List na szybko przeczytał. Poruszał bezdźwięcznie ustami podczas czytania, co dzięki jego masce nie było aż tak widoczne. Kiedy doszedł do krwi Yumy, to przerwał czytanie i podniósł wzrok na niego. Co? Krew? Nieco zbiło go to z tropu, ale miał nadzieję na znalezienie odpowiedzi dalej. Znalazł... po części. Więc ten "pracownik" ma wrodzone predyspozycje do przyjmowania obcego materiału genetycznego? Hmh. Z drugiej strony odważnie ze strony Eijiego, że Mujin miał akurat materiał genetyczny Kosekich. To znaczy miał, ale nie o to chodziło. Oderwał się w końcu od listu, patrząc na przydupasa Eijiego.
- Hmh. No cóż. Możemy tak się zabawić. Wskakuj na kozetkę. - powiedział, wyjmując z torby przy pasie zwój. Rozłożył go na stole i odpieczętował konkretną rzecz - zestaw do operacji. Z różnych szafek wyjął jeszcze kilka dodatkowych narzędzi, a ze zwoju dwa senbony w ramach znieczulenia.
- Wiesz tak właściwie po co przyszedłeś, czy po prostu przyniosłeś list i pieniądze?
0 x
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Klinika Mujina

Post autor: Yue »

20 centymetrów różnicy wzrostu i spora różnica wieku. To też było po człowieku widać, nawet jeśli Mujin miał urodę delikatną i łagodną. Wolno się starzał, do tego stopnia, że prawie wcale. Dodatkowo ciężko mówić, żeby lat 30 było wiekiem starym... chociaż i to zależało od punktu widzenia. W końcu ninja zaczynali w wieku lat 15 i nie każdy miał okazję dożyć późnej starości. Nie każdy nawet miał okazję przekroczyć 20 wiosnę swego marnego żywota. Spoglądanie z góry mu nie przeszkadzało - ani to fizyczne, ani to... to, które poza fizykę wykraczało. Czułeś to wtedy na sobie - że ktoś na ciebie spogląda a ty byłeś tylko pyłem na wietrze. Nikim. Nic nie znaczy twoje imię, nic nie znaczy twoja osoba. Wszystko wokół ciebie mogło być lepsze i ciekawsze, ale na pewno epicentrum dla tej osoby nie byłeś ty sam. Czy Mujin miał takie spojrzenie? Nie wydawało ci się. Za to wydawał się... zimny. Niektórzy określiliby to mianem "profesjonalny". Jak zwał tak zwał, ograniczało się to do jednego - do spoglądania na kogoś jak na osobę, która przestawała być z leksza człowiekiem. Bo jak mówić o człowieku, kiedy brakuje w nim emocji? Nie ma ludzkich odruchów, nie ma ludzkiego ciepła, nie ma... jest tylko spojrzenie zielono-złotych oczu z całą ich wiedzą. Kimkolwiek zresztą Mujin był to ostrzegawcze światełko paliło się w głowie z racji tego, że miał kontakty z Eijim. Takiej ilości pieniędzy nie przesyła się za nic, więc? A i listu nie odważył się odpieczętować. Niby to głupie - skoro Eiji jest w więzieniu to znaczy, że jego siła już poza te kratki nie sięga... prawda? Prawda? Czasami chcemy w coś wierzyć tak mocno, że oszukujemy samych siebie, ale w tym wypadku Yue nie był naiwny. Mógł się zawsze wycofać, rzucić to w pizdu, dawno zerwać te więzi. Nie potrafił. Nie to, że nie chciał. Nie potrafił. Był złapany w te palce tak mocno, że koniec końców zawsze wracał po chociaż jedno więcej spojrzenie, po chociaż jedno więcej przeciągnięcie palców po włosach. Tak samo właściwie było z tym listem i z tymi monetami, które tutaj dostarczył.
- To i owo... - Odpowiedział na pytanie Mujina w takim samym tonie, jaki użył on sam jeszcze moment wcześniej. Wymijająco. Ale właściwie z rozbawieniem, bo to nie tak, że miał tutaj coś do ukrycia, albo raziło go to, że Mujin coś próbował ukryć przed nim. Właściwie to w ogóle mu to nie przeszkadzało - był przyzwyczajony. No i kierował się filozofią, że nie zawsze uszczęśliwi cię odpowiedź, jaką możesz usłyszeć. A skoro ktoś jej unika to chyba ma ku temu powód. Innymi słowy - nie grzeb w cudzych tajemnicach bo możesz się sparzyć. O ile będziesz miał szczęście i to będzie tylko poparzenie. Ostrzegawcze. Zawsze możesz stracić rękę. W najgorszym wypadku - życie. - Bardzo cenił sobie Pańskie rady. Jestem prawie ignorantem w dziedzinie medycyny! - Uniósł ręce, pokazując, że co złego to nie on i w sumie to się na tym nie zna. Na tyle, na ile można się było nie znać, kiedy to wszystko działo się wokół ciebie samego - i ciebie dotyczyło. Więc koniec końców... wiedział trochę. Ale niekoniecznie wiedział o wszystkim - o, to na pewno nie. A już na pewno nie na tematy, które wychodziły z domu i obracały się wokół innych ludzi - w tym Mujina.
- I pomyśleć, że z niektórymi trzeba chodzić... - Odpowiedział na to wskoczenie na kozetkę, rozglądając się po pomieszczeniu i w końcu opierając o nią pośladkami, by sugestywnie przesunąć po niej ręką. Ale zaraz ściągnął z siebie płaszcz i wepchnął do rękawa szalik, żeby rozglądnąć się za miejscem, gdzie mógłby to zostawić. Wybrał oparcie krzesła. Dawno już tego nie czuł. Jego oczy przesunęły się po tych ścianach, po całym otoczeniu, tej czystości, tym... wszystkim. Panował tu ten specyficzny zapach czystości. Zupełnie innej niż w po prostu czystych domach czy po prostu czystym urzędzie. Nie, to było coś innego. Nie pomyliłby tej woni z niczym innym. Usiadł, ale właściwie to czekał na instrukcje i spoglądał na wyciągane narzędzia. Odetchnął cicho. I jeśli to było dla Mujina satysfakcjonujące to przynajmniej przestał się uśmiechać w ten... niewinny sposób. I jego pogodne, jasne oczy jakoś spochmurniały, jego ramiona się nieco przygarbiły. Jakby zgasło właśnie jakieś światełko.
- Dostałem polecenie kooperacji. Eiji-san wspomniał, że może Pan być zainteresowany zbadaniem mojej krwi. - Uśmiechnął się, ale tym razem bardzo lekko, na głupkowate przypomnienie sobie o tym, że "z niektórymi trzeba chodzić". W końcu w gryzieniu kogoś było coś... intymnego.
0 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Klinika Mujina

Post autor: Mujin »

Mujin zastanawiał się kim będzie ta osoba. Jaki będzie, dokładniej mówiąc. Skromny, cichy, tajemniczy. Zestaw cech, osobowość. Jaki ktoś jest naprawdę, z mocnym akcentem na to słowo. Pozornie każdy mógł wydawać się jaki tylko chciał, udawać kogo chciał i zachowywać się jak chciał. Ale Mujinowi chodziło o tego “prawdziwego” kogoś. Ukrytego pod maską. Mówi się, że to jaki jesteś naprawdę pokazujesz na łożu śmierci. Kiedy masz umrzeć. Czy uciekasz? Walczysz? Błagasz? Przyjmujesz śmierć z godnością? Zaprzeczasz jej? Żałujesz czegoś? Albo obwiniasz kogoś? Mujin nigdy nie był w stanie agonalnym, bliskim śmierci, gdzie życie dosłownie ulatywało z jego ciała i był tego świadomy. Można to nazwać hipokryzją z jego strony, ale on sam przecież wiedział, kim był i jaki był. Lepiej od kogokolwiek innego. I nie miało znaczenia to, że mało kto tak naprawdę go znał i mało kto miał się okazję przekonać, jaki naprawdę Mujin jest.
Yue wydawał się całkiem młody. Może w wieku Isane? Ciężko mu było oszacować, wiek i tak nie miał dla niego większego znaczenia w aspekcie socjalnym. Czy traktował inaczej ludzi zależnie od wieku? Tak, tak można to ująć. Młodzi ludzie zwykli mieć mniej doświadczenia od ludzi starszych, a i oni sami mieli cechy, które Mujin niespecjalnie szanował, jak lekkomyślność. No i pozostawała kwestia, że wszystkich wokoło traktował z wyższością z definicji, dopóki nie pokazali mu czegoś niesamowitego, skomplikowanego albo nie parali się sztuką medyczną na podobnym poziomie.
Yue odpowiedział wymijająco. Czyli albo znał odpowiedź i chciał się pobawić z medykiem, albo nie znał i udawał, że wie cokolwiek. Rozprowadzanie po młodych leszczach wiedzy o jego eksperymentach może okazać się mocno problematyczne, więc lepiej by tego Eiji nie robił. Kiedy następnym razem go spotka, chyba mu o tym przypomni. Dobrze, że nikomu nic nie mówił o trupie ukrytym pod grządkami. Właśnie, powinien chyba się już rozłożyć na czynniki pierwsze. W końcu będzie mógł połączyć kości i zrobić z niego pomoc naukową dla Isane i rekwizyt do swojej dalszej edukacji w Iryojutsu. Dlaczego przyszło mu to do głowy akurat w tym momencie? Dobre pytanie. Tak powędrowały jego myśli i tyle.
Hmh. Czyli to tak. Już myślałem, że znalazł sobie ucznia. - iskierka nadziei która tliła się w nim, szybko zgasła. Więc jednak nie uczeń. Po prostu cieć. Pracownik. Ot chłopiec od brudnej roboty? Teraz nawet niespecjalnie go nie obchodziło.
- A tak, pisał o tym. Cokolwiek miałoby być w niej specjalnego. - powiedział, wyjmując strzykawkę. Więc trzeba było pobrać krew. Oczywiście że tak. Chociaż w sumie… Zaraz, to może być ta okazja. Ma przed sobą młodego i zdrowego chłopa. Który jest chętny do kooperacji. Na chłopcu na posyłki Eijiego. Jak to mawiał jego sensei “Najlepszym poświęceniem jest czyjeś poświęcenie”. Mujin odłożył strzykawkę na kozetkę i niespodziewanie pstryknął Yue w czoło. Palcem. Tak po prostu.
- Skoro chcesz współpracy, to mam dla ciebie zadanie. Powiedz na głos “Moje medyczne moce, przybywajcie”. Dokładnie to. - powiedział do Yue. Absurdalne, ale taki warunek zdecydował się wybrać. Powiedzenie na głos tej konkretnej frazy. Po jej artykulacji, ręce młodego powinny pokryć się szmaragdową powłoką tożsamą z medycznymi jutsu. Shōsen no Jutsu, będąc precyzyjnym. Eksperyment z udziałem żywego człowieka miał dwa cele. Sprawdzić w końcu, czy jutsu zadziała prawidłowo. I czy to ręce pokryją się chakrą, czy może jakaś część ciała zacznie się regenerować. A ponieważ miał teraz czyjegoś innego ciecia, w kontrolowanych warunkach, to mógł pozwolić sobie na ryzyko. Mógłby zrobić to Isane, ale trafiła się idealna okazja.
0 x
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Klinika Mujina

Post autor: Yue »

Ludzie tworzyli grę pozorów. Lubili się bawić albo lubili uciekać. Ich największą tragedią przy wyborze ucieczki było to, że uciekali przed samymi sobą. Ukrywali swoje cechy bojąc się, że nie zostaną zaakceptowani. Próbowali się dopasować - jak kameleony. Dobrać swoje barwy do otoczenia, bo wtedy na pewno to otoczenie ich zaakceptuje i obejmie ramionami. I te ramiona nie będą zimne i nie będą obce. Amano Yue nie żył z tym problemem na ramieniu. Kiedy się uśmiechał to uśmiechał szczerze. Kiedy wzdychał to dlatego, że było mu ciężko. Gdy markotniał to dlatego, że dobry nastrój ulatywał - z jakiegoś powodu, który niekoniecznie musiał być oczywisty. Oczywiście jak każdemy na tym świecie zdarzało mu się robić dobrą minę do złej gry. Czasami po prostu sytuacja tego wymagała, żeby utrzymać innych na powierzchni, albo bardziej - samego siebie. Bo jakoś tak to się układało, że pomimo tego, jak uwielbiał towarzystwo to przez życie szedł sam. Od Mujina różniło go to, że był tam, gdzie ludzie docierać nie chcą. Na tym czarnym skraju, kiedy nagle przypominasz sobie, jak rozpaczliwie chcesz żyć mimo wszystkich życzeń dotyczących tego, że chcesz umrzeć i odejść tu i teraz. Czy jednak na pewno mógł potwierdzić te wielkie słowa? Słowa o tym, że “człowiek jest sobą dopiero, gdy umiera”? Raczej by im zaprzeczył. Człowiek, widzisz, ma w sobie zbyt wiele zwierzęcia. I kiedy przychodzi chwila rozstania się z rzeczą, której nie jesteś w stanie odzyskać, to zwierzę budzi się najmocniej. Przejmuje kontrolę. Nakazuje walczyć i robić wszystko, żeby tylko życie uchować. Nie u wszystkich, rzecz jasna, wśród ludzi w końcu było wielu dziwnych i dziwniejszych. Ale zdecydowana większość miała to tak zaprogramowane.
- Jestem jego synem. - Wyjaśnił uprzejmie. Ale co to znaczy w sumie być czyimś synem? Oznacza, że już się jest kogoś uczniem? Nie. Yue był jego ciałem i jego duszą. Był jego tarczą i jego lekarstwem. Wszystkim, czego potrzebował. Właściwszym pytaniem było kim był Eiji dla Yue. Ojcem? Oj, chyba nie. Katem? Hm… Wrogiem..? - Amano Yue. - Przedstawił się prawidłowo - byłby się i skłonił, ale pozostał mu tylko lekki dyg na kozetce, skoro na niej już siedział. I właśnie skrzyżował ze sobą łydki, czując się właściwie dość swobodnie. Przynajmniej na razie. Bo i na razie medyk nie dał mu żadnych powodów, żeby miało być inaczej.
- Bardzo chętnie Panu pokażę. Zapewniam, że jest jak ten płatek śniegu. - Powiedział to żartem, ale właściwie to w pełni zdawał sobie sprawę z tego, za jakiego dziwoląga uchodził w świecie shinobi. Nie ma źle - dało się na tym nieźle zarobić. Tylko należało być ostrożnym. Bardzo ostrożnym. Yue nie miał mimo wszystko ochoty, żeby przez kilka monet czekały potem na niego nieprzyjemności tuż za rogiem. Był zbyt wygodny. Miłość do mamony nie była tak silna jak miłość do wygodnego życia. Głównie dlatego nie zawracał sobie jakoś mocno głowy zawodem ninja.
Uniósł brwi wysoko i spojrzał ze zdziwieniem na Mujina, otwierając szeroko oczy, w których zaraz znowu zagościło światło, kiedy białowłosy się uśmiechnął szeroko. Ale że co? Co to miało być? I czemu miało być? Medyk nie kazał długo czekać z wyjaśnieniami, bo pojawiły się właściwie od razu. Uniósł wysoko ręce, biorąc sobie do serduszka polecenie i wzniósł głowę.
- Moje medyczne moce, przybywajcie! - O bogowie, ale frajda! A jeszcze większa frajda była z tego, że jego ręce faktycznie pokryły się adekwatną techniką. Ściągnął je w dół, teraz robiąc jeszcze większe oczy na blask. - Nooo… Fiu, fiuuu~.
0 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Klinika Mujina

Post autor: Mujin »

Synem? Jakoś tego nie był w stanie odszyfrować. Oczywiście posiadanie potomstwa to rzecz naturalna. Ludzie to przede wszystkim zwierzęta, a celem każdego gatunku jest przetrwanie. A to oznacza reprodukcję. Ale nie wpadł na to nawet przez chwilę. Może dlatego, że nic do tego nie prowadziło? Nie było żadnych wskazówek jasno mówiących, że jest on akurat synem Eijiego. Wielkim myślicielem i detektywem nie był, co zostało zresztą potwierdzone dwa tygodnie temu podczas operacji ze strażnikami, ale mając odpowiednią ilość danych może dojść do odpowiednich wniosków. Tutaj tego nie miał.
- Nigdy bym nie pomyślał, szczerze mówiąc. Nie jesteś do niego podobny jakkolwiek. - odpowiedział całkowicie szczerze. Ostatecznie czy to robiło jakąkolwiek różnicę? Nadal był jego pracownikiem, chłopcem na posyłki. Pokrewieństwo w ostateczności nie miało większego znaczenia. Może o to chodziło z jego krwią? Cholera wie, dopóki się jej nie zbada to się nie zobaczy.
- Yokage Mujin. - odpowiedział pełnym przywitaniem na pełne przywitanie. Zapomniał o tym całkowicie, w tłoku listów i informacji. Zresztą pewnie i tak został już przedstawiony przez Eijiego. Powiedział to i owo o jego geniuszu i zamiłowaniu do eksperymentów z udziałem chętnych. Nigdy, absolutnie nigdy do tej pory nie przymusił nikogo do wzięcia udziału w czymkolwiek. To była jedna z jego zasad, leżąca u podstaw etyki medycznej. Jeśli jakiś eksperyment trzeba było przeprowadzić z udziałem człowieka, to ważne by temu człowiekowi nie stała się krzywda. By sam się zgodził, z własnej woli. I teraz miał przed sobą okaz absolutnie skory do współpracy. Jak z tego nie skorzystać?
Dlaczego akurat takie słowa wybrał Mujin? Nie miał większego powodu, po prostu chciał to zrobić. Wydało mu się to po prostu śmieszne. Nawet on ma prawo do odrobiny rozrywki, zwłaszcza po okresie wzmożonej pracy i robienia za najemnika, radzenia sobie ze śmiercią. Co prawda liczył na to, że rozliczy się z Isane od razu po swoim przybyciu, ale ta tajemniczo zniknęła. Cóż, oby jej się nie zniknęło na stałe. Chociaż ta herbata sugerowała chociaż w małym stopniu jej obecność tutaj. Ponownie jego myśli zboczyły, ale szybko ustawił je do pionu. Oto działa się magia techniki. Po spełnieniu warunku ręce młodego nie uzdolnionego w Iryojutsu zaczęły świecić się chakrą. Zgodnie z prawidłami techniki medycznej, która została zapieczętowana. Działało więc.

- Naprawę działa. Cholera, warto było się męczyć ze zdobyciem tego. - mruknął do siebie Mujin. Naprawdę działało. Pomimo całej absurdalności procesu jaki miał miejsce i pomimo braku pieczęci, wszystko działało. Zlewało się w całość, jaką był efekt końcowy. Nawet niedouczony człowiek, byle cieć, chłopiec do podawania wody, mógł działać jako kompetentny medyk. Przynajmniej przez krótką chwilę, ale mógł. Mógł teraz rozdawać dar technik medycznych innym. Bardziej i mniej uzdolnionym. By mogli radzić sobie z rzeczami, z którymi nie mogliby sobie poradzić w normalnych warunkach. Każdy mógł zostać “naznaczony” czymkolwiek Mujin chciał i na jakichkolwiek warunkach. Konsekwencje płynące z tej tezy, jeśli weszłaby w życie, byłyby nieskończenie pozytywne dla ogólnego dobra ludzi w prowincji. I nie tylko. Może powinien dogadać się z władzami, by przekazać medykom w szpitalu nieco jego talentu w formie technik medycznych?
- Dobrze, że działa. Nie byłem do końca pewny. Ale poskładałbym cię, nieważne jak byłoby źle. Masz drugie, ma bardzo ciężkie przypadki. Nawet na organy wewnętrzne. Hasło to “zimorodek” - powiedział i raz jeszcze pstryknął w czoło Yue. Kolejny prezent. Jego autorska technika do regeneracji organów wewnętrznych. Najsilniejsza w jego katalogu. Leczył tym ludzi zranionych przez demona, skazanych na śmierć w innych okolicznościach. Jeśli było coś, co może uratować życie w takiej sytuacji, to było to to. Czemu dał to właśnie jemu? Bardzo dobre pytanie. Może w ramach podziękowania za bycie częścią eksperymentu? Tak, to wydawało się dobre wyjaśnienie.
No to teraz do właściwej części. Eiji-san chce, byś posiadł umiejętności klanu Koseki. Kontrola i tworzenie kryształu, niezwykle twardy i groźny surowiec. Teraz mam zamiar pobrać od ciebie krew do badań i przeprowadzić operację. Przeszczep. Wprowadzę do twojego ciała krew i szpik kogo innego. Koseki właśnie. Czy masz coś przeciwko? - w teorii był gotowy na wszystko. Yue, znaczy się. Przecież jeśli Eiji kazał mu coś zrobić, to pewnie to zrobił. Ale nadal wolał mieć jego zgodę, jego wolę. Może nie chciał być uprzywilejowany i korzystać z dobrodziejstwa innego klanu? Może ktoś taki był, kto nie chciałby poznać technik i metod walki z zamkniętego kręgu klanowców? Może ktoś taki był. Dlatego potrzebował zgody. I dla własnego sumienia, dla spokoju. To nie było leczenie, gdzie trzeba było uratować życie wbrew czyjejś woli. To był zabieg wzmacniający.
0 x
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Klinika Mujina

Post autor: Yue »

To prawda, nie byli do siebie podobni. Pod żadnym względem. Ani budowa ciała, ani kolor włosów, ani oczy… no, może oczy? Gdzieś tam troszkę? Odrobinkę? Eiji miał niebieskie oczy - ale ciemniejsze, kolor głęboki i ostry tak samo, jak ostry był charakter tego człowieka pozostawiającego świat pełen niedopowiedzeń - tak względem swojego dziecka w tym wypadku jak i względem Mujina. Nie musieli przecież o sobie “wiele wiedzieć”, żeby pracować, tak? Jak słusznie zostało to zauważone - bez znaczenia, czyim jesteś dzieckiem, jeśli koniec końców nie możesz sobą pokazać żadnej większej wartości. Twój status pląsa się gdzieś pod nogami, gdzie można sięgać w ramach potrzeby, żeby coś zdobyć, coś dostać. Nic wielkiego. Nic zobowiązującego - przynajmniej dla tych, co siedzieli na górze i spijali nektary ze złotych pucharów. W Ryuzaku no Taki w końcu mamona znaczyła wszystko. Określała to, jak wiele możesz dostać, jak wiele osiągnąć i jak bardzo przypieprzą się do twojego tyłka, jeśli coś zmajstrujesz. Pod warunkiem, że nie dojdziesz do takiego skraju, do jakiego dotarł Eiji. Były pewne granice, których bezpieczniej było nie naruszać.
- Czyli nie będzie wyszukiwania “podobny nosek” albo “te same kości policzkowe”? - Hm, jeszcze chwila a nawet polubi Mujina. Wydawał się, mimo swojego zdystansowania i mimo tego intensywnego spojrzenia, które wcale nie było przyjemne, teraz taki… o nie, naprawdę będzie to słowo? Tum, tum, tuum! LUDZKI! Wystarczyło kilka zdań i jeden żarcik. W mniemaniu zresztą białowłosego - całkiem zabawny, a jego efekt był… wow. Po prostu wow. Nawet jemu brakowało słów w gębie na określenie tego, jakie klawe to było. - Jeśli to Pana uspokoi to Eiji nie wdrażał się w szczegóły wszystkich tych… badań. Kiedy o Panu wspominał. - Uzupełnił o drugie zdanie w razie gdyby Mujin gdzieś tam po drodze zaplątał się w wątku, albo nie był przygotowany na powrót tego poprzedniego, który Yue potraktował żartem. Ale nie chciał mężczyzny urazić. Właściwie dlatego zwracał się do niego formalnościowo. Tak jak zresztą Yokage uważał, że młodszych można traktować z mniejszym, hm… szacunkiem? Nie, to chyba źle dobrane. Ale młodszy to po prostu grzdyl, jak zostało ujęte - nie miał takiego doświadczenia. No i święta prawda, Yue nigdy się z nią nie kłócił, bo była prawdziwa, była namacalna, każdy ją mógł potwierdzić. Tak i więc starsi zasługiwali na szacunek. A już na pewno osoby, które miały wiedzę, miały w swoich rękach moc i potrafili odmieniać ludzkie życia. Nie wątpił, że ten, którego przed sobą miał, właśnie do takich osobistości się zaliczał.
- Cieszę się, że mogłem pomóc. - Zabawnie - i przyjemnie! - było oglądać zmianę na tej twarzy, teraz dostrzegalną nawet pomimo maski osobnika, który właśnie przeżył zdumienie to, że jego technika zadziałała. Ano - zadziałała. To znaczy… Yue tak sądził, że zadziałała, bo nie miał pojęcia, co to było za światło, które pokryło jego dłonie. Ale było przyjemne. Rozgrzewało skórę i było… no ładne. Jakoś zaś miał na tyle pompatyczne mniemanie o ninja, że nie podejrzewał, że Mujin stworzył jakieś jutsu, które po prostu fajnie wyglądało na rękach. Znaaczy niby nie znał tego człowieka, może w wolnej chwili, tak hobbystycznie, właśnie tym się zajmował… - Mogę zapytać, co to właściwie było? - Niektórzy nie lubili wścibskich osóbek i dociekliwych. Tak i nie chciał drażnić… ale niektórzy za to bardzo lubili tłumaczyć, albo chociaż opowiadać o swoich dokonaniach. Tak więc zapytał - ponieważ Mujin wydał mu się nie tylko bardzo zadowolony, ale również “przejęty”, jeśli to odpowiednie słowo, swoim udanym eksperymentem. I tym, że jego trud jednak został wynagrodzony. Już po chwili jego palec znowu wylądował na jego czole. W sumie… fajny gest. Zabawny. I… przyjemny. Co było natomiast dalej zaskakujące to to, że najwyraźniej dalsza część “mocy przybywaj” miała trwać. Yue już rozchylił usta, żeby wymawiać formułkę… ale je zamknął. Tak się zorientowawszy, z lekkim skonfundowaniem, że chyba nie o to chodziło. W pierwszej chwili była myśl: zaraz, przecież… ale jak to? A zaraz po niej: ach, no tak, przecież list i pieniądze… To siebie dotyczyło, było ze sobą związane? Jakoś tak wyszło, że białowłosy miał wielkie problemy z wiarą w ludzi. A już tym bardziej w ich sympatyczne zachowania, za które nie trzeba było płacić. Śmieszne było zaś to, że bardziej go przejął ten fakt niż to, co zostało powiedziane - czyli że mógł wybuchnąć, rozlecieć się na kawałki, albo, no nie wiem… dostać wysypki na całym ciele i swędziałyby go cztery litery. O, to dopiero byłaby tragedia! Jakoś… był przyzwyczajony do tego, że “coś mogło pójść nie tak”. I do “potem cię poskładamy”. Chociaż po jego ciele nie było tego widać. Pojedyncze, cienkie blizny zdobiły mleczną skórę, a i ich było mało i nie były widoczne na pierwszy rzut oka.
- Dziękuję. Wykorzystam to, żeby uratować czyjeś życie. - Uśmiechnął się znów w ten słodki, dziecięcy, niewinny sposób, szeroko i ciepło. Właściwie to naprawdę z wdzięcznością. To brzmiało jak coś… cennego. Przynajmniej dla niego wydawało się wręcz bezcenne. Nie było wielu medyków, którzy dysponowali aż takimi zaawansowanymi metodami leczenia. Może to uratować kiedyś tak jego samego jak i kogoś, kto będzie mu towarzyszył.
- Mankamenty przeszczepów są mi znane. - Uspokoił od razu, uświadamiając, że rozumie, z czym się to je i o co w tym wszystkim chodzi. Chociaż jak dotąd Eiji, przed pójściem do paki, nie znalazł żadnego medyka, który potrafiłby przeprowadzić taką operację. Próbowali, a jakże. Skutki nie były jednak przyjemne. Natomiast na moment się zamyślił. Jego brzuch splątał się w supeł, a ten czysto zwierzęcy instynkt mówił, żeby się stąd zawinąć i rzucić to wszystko w pizdu. Zaś głowa mówiła “w sumie czemu nie, czemu miałoby mi zależeć”. To za to te wszystkie pieniądze..? Jednak nie za technikę? - Czy to… będzie bolało? Miewam stany lękowe. - Powiedział o tym właściwie tak, jakby mówił, że ludzi herbatę jaśminową. A herbata czerwona jest niedobra, bo smakuje jak błoto. Chociaż nawet nie, bo to drugie zdanie potrafiło być nacechowane emocjami.
0 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Klinika Mujina

Post autor: Mujin »

Mujin to przede wszystkim człowiek nauki. Postępu. Parcia do przodu, rozwijania utartych szlaków i kumulowania wiedzy w namacalnej formie. Nie każda wiedza była mu oczywiście przydatna, tylko ta pomagająca w jego fachu. Zielarstwo, alchemia, techniki pieczętujące i oczywiście Iryojutsu. Jeśli coś miało mu pomóc w badaniach to oczywiście zgłębiał temat. Takie prozaiczne rzeczy jak pokrewieństwo pomiędzy dwojgiem ludźmi nie miało dla niego większego znaczenia, jeśli nie niosło za sobą implikacji medycznych pokroju dziedzicznych chorób. Dlatego też informację o pokrewieństwie przyjął z umiarkowanym zainteresowaniem. Na pewno była to mniej żywa reakcja, niż ta po udanym użyciu techniki pieczętującej jutsu. To ewidentnie miało pierwszeństwo. To i fakt, że Eiji nic nie powiedział ostatecznie o jego badaniach. Podejrzewał, że może to zrobić, ale nie miał pewności. Eiji często dzielił się z nim wiedzą i projektami, nad którymi pracował. No, może nie aż tak często, ale czasami Mujinowi udało się skubnąć nieco informacji o jego aktualnych badaniach. I tak samo Eijiemu udawało się to i owo usłyszeć o eksperymentach Mujina.
- Domyśliłem się w sumie. Większość z tego nie była warta absolutnego milczenia. - trochę prawdy w tym było, większość jego pracy nie można było zaliczyć do kontrowersyjnych czy nieakceptowanych społecznie. Zdarzały się takie, ale nie były centrum jego uwagi. To można by chyba bardziej powiedzieć o Eijim, niż o Mujinie.
Ostatnio wszedłem w posiadanie techniki, dzięki której mogę zapieczętować w drugiej osobie swoją technikę. Muszę nałożyć warunek i po jego spełnieniu przez pacjenta następuje aktywacja jutsu. Jak gdyby to on jej używał. - odpowiedział. Krótka, rzeczowa odpowiedź. Przekazująca esencje techniki bez wchodzenia w zbędne technikalia. Grunt, że działa jak działa i posiadając to jutsu stał się dyspenserem medycznych technik dla ludzi wokoło. Nie, żeby taka rola mu nie pasowała, to brutalne uproszczenie było tak naprawdę otworzeniem drzwi do wielu możliwości i dróg, które do tej pory wydawały się bardziej zamknięte, niż do tej pory. Już wcześniej o tym myślał i “droga rozdawania medykom i zaufanym ludziom medycznych technik” była bardzo kusząca z punktu widzenia jego nadrzędnego celu, jakim była pomoc ludziom i rozwój medycyny.
- Do usług. Jakbyś potrzebował kolejnej “dawki” to zapraszam. Eiji też zresztą. - tym sposobem oficjalnie dał znać do zrozumienia młodemu cieciowi, by powiedział o tym swojemu ojcu. Chciał się pochwalić komuś, kto rozumie implikacje płynące z dawania jutsu na lewo i prawo? Tak, było w tym nieco prawdy. Chciał wzbudzić zazdrość u kolegi po fachu, który tego nie osiągnął i prawdopodobnie nie był nawet blisko. Gdy był mały, to wizja jutsu pieczętujących ograniczała się tylko do trzymania rzeczy. A teraz mógł dawać innym niewielką kieszeń z gotową techniką. Ale przyjemności przyjemnościami, a obowiązek obowiązkami. Musiał poszukać strzykawki z krwią i szpikiem Koseki. Dobrze, że zebrał kilka próbek od tej dziewczyny. Za wyraźną niezgodą Asaki co prawda, ale postarał się by nie było tego widać po jej trupie. Kto by zresztą sprawdzał po rozwalonym trupie, czy wszystkie kości są na miejscu, a ciało nie ma śladów po ukłuciach?
- Mogę zaaplikować ci znieczulenie. Mogę albo pozbawić cię przytomności całkowicie na czas operacji, albo po prostu wyłączyć twoje ciało z zachowaniem świadomości. Na wypadek, gdybyś chciał obserwować proces. Ewentualnie jestem w stanie pozbawić cię czucia w konkretnej części ciała. Jak wolisz. - trzy opcje, dodatkowo dwie z nich opierały się na wbijanych w ciało senbonach. Ewentualnie mógł użyć technik do wyłączania nerwów. Proste, acz skuteczne. Dobrze, że miał więcej niż jedną drogę do osiągnięcia tego samego efektu. Mujin podniósł strzykawkę położoną na kozetce, przetarł miejsce ukłucia alkoholem. Wybrał ramię, standardowo. I delikatnie, z zachowaniem wszelkiej ostrożności, wbił igłę w ciało Yue. Nie była to część procesu przeszczepu, chciał po prostu pobrać od niego krew. Jak list zalecał.
0 x
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Klinika Mujina

Post autor: Yue »

Ach, ludzie rozwoju! Ludzie nauki! Czy to już jego spaczenie, że właściwie od razu myśląc o Mujinie myślał o nim per “naukowiec”? Tak, zdecydowanie spaczenie. Przekładanie dotychczasowych doświadczeń na człowieka, z którym spotkał się… ze dwa razy? I to właściwie bardziej na zasadzie siedząc sobie grzecznie z boczku, kiedy “dorośli załatwiali swoje sprawy”. Bycie medykiem nie oznaczało bycia wynalazcą, prawda? Ale i Eiji rzadko zawracał sobie głowy znajomościami, które nie łączyły obu. Jego ojciec nie był wybitnym ninja, właściwie to w ogóle mijał się z głębszym zrozumieniem chakry. Za to jego umysł… oj tak, ten był chłonny na wiedzę i jeszcze bardziej chłonny na wykorzystywanie możliwości, jakimi ninja się posługiwali. No i miał pieniądze, a przez to mógł zapewnić takim… medykom czy naukowcom możliwości rozwoju. Tak samo zaliczał wszystkich, którzy pracowali z nim blisko do zwyroli. Pewnie to właśnie dlatego Eiji posłał go właśnie tutaj - do Mujina, który miał reputację czystą i z którym też nie miał wiele do czynienia, a przede wszystkim - nie miał z nim żadnych złych wspomnień. W całej reszcie towarzystwa zaklęty był syf, do którego nie chciał wracać i nie chciał go tykać nawet kijem z gównem na końcu.
- To dobrze słyszeć. - Że nie było wiele takich rzeczy, które warte były przemilczenia. - W oczach osób takich jak Pan jestem ignorantem medycy. Pewnie nie chciał sobie zawracać głowy tłumaczeniem. - Powiedział z uśmiechem na ustach, świadom tego, że ludzie, którzy byli osobami światłymi często nie mieli cierpliwości do wykładania wszystkiego, zwłaszcza dzieciakom. Powiesz jedną rzecz to zaraz w ich głowie zrodzi się druga. Z roku na rok, w takim wieku, dziecko bardziej dojrzewało, tak i układał się świat w jego głowie, ale wyjaśnić wszystkie zawiłości medycyny? To naprawdę nie było proste. Pewnie nawet teraz jakby ktoś zaczął mu to dokładniej tłumaczyć to jedna odpowiedź rodziłaby tylko jeszcze więcej pytań. To taka samonakręcająca się spirala. Pomijając to, że Eiji należał do osób, które po prostu lubiły mieć sekrety! A Mujin? Lubił sekreciki?
Wykrzywił usta w zastanowieniu i pokiwał jednocześnie głową z uznaniem w odpowiedzi na pytanie dotyczące tego, co to było. Wyjaśnione w słowach prostych, łopatologicznie i prosto do przyjęcia przez kogoś, kto ninja był i sztuką ninpou się posługiwał. Czy sprawnie… hm. Raczej nie. A już zwłaszcza, kiedy przy nim był ktoś, kto opanował przynajmniej jedną ze sztuk do perfekcji. Przeszło mu przez głowę, że coś takiego powinno wymagać dużej ilości chakry. W końcu… no to na pewno nie brzmiało na byle pierwsze lepsze jutsu. A już zwłaszcza z tym reperowaniem organów. A gdzie jeszcze energia do pieczętowania? Tymczasem Mujin wyglądał tak, jakby właściwie… och, no nic się nie stało. Jakby nie stracił nawet kropelki. Imponujące. Może powinien zmienić swoje rozumowanie, że ma do czynienia z człowiekiem, może to już jakaś forma potwora? Nad-ludź.
- Oo, bardzo chętnie! Ale Eiji będzie miał z tym problem. Siedzi w kiciu, nie słyszał Pan? - Powinien to być może powiedzieć z mniejszym entuzjazmem i większym smutkiem, ale nawet się szczególnie nie starał. Nawet przymrużył nieco oczy z zadowolenia. Dobrze było tak chujowi, niech tam siedzi i sczeźnie i już nigdy więcej nie zobaczy światła dnia - ot co.
- Ooo nie, nie, nie, już się napatrzyłem w życiu, wystarczy mi. Jeśli nie jestem potrzebny przytomny to skorzystam. - Całkiem… fajnie. Może to był jakiś podstęp albo co… Grzecznie podwinął rękaw koszuli i odwrócił głowę od strzykawki. Krew była obrzydliwa. Rany były jeszcze bardziej obrzydliwe. Potrafiło być coś nęcącego w widoku czerwieni na bladej skórze, ale nie było niczego kuszącego w krwi, którą wypełniana była strzykawką. Nie znosił strzykawek.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Klinika Mujina

Post autor: Mujin »

Czy mógł wykładać wszystkie swoje badania w prostych słowach, by zrozumiał je nawet absolutny tłuk? Pewnie dałby radę, problem że nie chciał. Bo po co komuś prostemu przykładowo wiedza na temat różnicy w działaniu trucizn w zależności od gatunku i masy obiektu. Albo na temat krzyżowania roślin. Albo nawet koncept tak prosty, jak wspomaganie naturalnych zdolności regeneracyjnych. Wzmacnianie ciała miksturą jeszcze by przeszło, to wyjaśnić absurdalnie łatwo i zwykły chłop może znaleźć punkt odniesienia chociażby w rozgrzewającym alkoholu.
Większość z nich znajduje zastosowanie w dziedzinach okołomedycznych od strony Iryonina. Dla ludzi nie powiązanych z teorią medycyny nie są użyteczne. - i tyle. Więcej nie miał zamiaru się bawić w tłumaczenie czegoś, czego ludzie bez medycznych umiejętności nie zdołają zrozumieć. Zresztą miał teraz znacznie bardziej ciekawe rzeczy do roboty. Przeszczep na horyzoncie, bardzo blisko, a tymczasem Eiji trafił do więzienia. Zaraz, co?
- Zaraz, co? - zaskoczenie na twarzy Mujina było autentyczne i dość mocne. Taka wybitna jednostka dała się zakuć jak pierwszy lepszy złodziejaszek? Dość mało prawdopodobne. Może taki był jego plan, z jakiegoś bliżej nieznanego powodu? Dostać się do więzienia i potem…Coś. Portrety psychologiczne skazańców? Cholera wie. Najlepiej byłoby się zapytać jego syna.
- Pierwszy raz o tym słyszę. Jak on tam trafił? - Eiji był sprytnym człowiekiem, więc na pewno był ubezpieczony i się nie wdał w byle co. Może nadepnął komuś ważnemu na odcisk i skończył tak mimo całkowitej legalności? Może ktoś na niego podkablował, że trzyma trupy w piwnicy, czy coś w ten deseń? Mógł też zostać przypadkowo oskarżony o zbrodnię, której nie popełnił. Możliwości było bardzo dużo, ale jakoś wątpił, że było to z jego winy.
- Okej, to pozbawienie przytomności. Nie wiem, czy o tym słyszałeś. Jeśli wbijesz senbon w odpowiednie miejsca w ciele, możesz uzyskać różne reakcje. Na przykład wyłączyć kończynę z użytku. Albo wprowadzić kogoś w stan podobny do śmierci. Problem w tym, że wymaga to ogromnej precyzji. Te miejsca w ciele są rozmiarów biedronki, może mniejsze. - zdecydował się chociaż wyjaśnić proces odebrania świadomości. Prawdopodobnie Yue uzna to za interesujący kawałek bezużytecznej wiedzy. Yue był chyba z tego sortu ludzi, który wolał być wesoły, życzliwy i energiczny. Od razu stawało go to w kontraście do nieco wolniejszego i neutralnego Mujina. Nie przepadał za takmi, znacznie bardziej odnajdywał się w towarzystwie ludzi spokojnych, inteligentnych i rozważnych. Ale nikt nie kazał mu współpracować z Yue w jakiejkolwiek większej sprawie. On był klientem, a Mujin wykonawcą usługi. W teorii powinna ich łączyć tylko i wyłącznie ta relacja.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Yue
Posty: 126
Rejestracja: 17 paź 2021, o 11:56
Ranga: Doko
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yugen, Koala

Re: Klinika Mujina

Post autor: Yue »

Rozumiał zasadę “nie znasz się, nie wnikaj” aż za dobrze. Nie znał się - i nie wnikał. Jasne, czasem go coś ciekawiło, tak jak zaciekawiła go ta metoda pieczętowania. Można by powiedzieć, że cały czas białowłosy był rozluźniony, dlatego w ogóle miał czelność zawracać głowę komuś… bardzo zajętemu. Poważny medyk zajmujący się poważnymi sprawami. To byłoby kłamstwo. Był spięty. Cały czas zachowywał czujność i tak naprawdę to spijał każde słówko i sprawdzał każdy gest. Oddychał spokojnie, bo starał się miarować oddech i nie pozwalać mu uciekać. Był w takiej sytuacji nie raz i wiedział, co jest lepsze dla jego komfortu fizycznego i psychicznego, żeby zachować w tym wszystkim jakiś zalążek normalności. W całej niepewności, jaka tu była. Jego niepewności. Ponieważ Mujin - ooo, ten to po prostu działał. Bez zbytniego, nadmiernego pierdolenia, z konkretami, posługując się prostymi pytaniami i równie prostymi stwierdzeniami. Tak i całkiem jasna była jego odpowiedź - dla Yue oczywista. Kiedy jesteś matematykiem potrzebowałeś zrozumieć wszystkie zasady jej działania. Kiedy jednak liczysz jedynie ryo to wcale nie musisz jej pojmować - po prostu liczysz. Tak samo było w tym wypadku. Mooże minimalnie bogacej, ponieważ Yue doskonale wiedział chociażby czym są przeszczepy, skąd się biorą i jak się biorą.
- Gdzieś pojawił się przeciek jego wątpliwie moralnych eksperymentów. - Yue spojrzał niby to z zainteresowaniem na swoje paznokcie, ale w gruncie rzeczy po prostu nie chciał chwilowo spoglądać na Mujina. Bo był baaardzo zadowolony z tego, że został od Eijiego uwolniony. Nawet jeśli sam nadal nie potrafił się uwolnić. Trochę pokrzaczone, no nie? - Nie wiem, czy Eiji znalazł, kto nim jest. - Położył dłoń z powrotem na kozetce, by podnieść niebieskie oczy na zdziwioną twarz przed sobą. Zszokowaną. Czy to… naprawdę takie dziwne? Nie wydawało mu się. Przynajmniej udowadniało, że jakaś sprawiedliwość istnieje na tym świecie. Jakaś karma. Jacyś… ha! Bogowie! Nie, nie, to już tak całkowicie żartem. A wracając do rzeczy poważnych… - Eijiego ponosiło już z pomysłami. Stracił swoją ostrożność na moment. Bach..! Runął domek z kart. To aż takie proste. - To ostatnie powiedział już raczej ze znużeniem i zmęczeniem wszystkim, co łączyło się ze wspomnieniami ostatnich lat spędzonych u Eijiego. Nigdy nie było tam łatwo, ale ostatki… ostatki były już dramatem.
Pokiwał głową, zainteresowany tym, rzeczywiście - ale pokiwał już po wyjaśnieniu, potwierdzając w zasadzie, że nie - nie słyszał o tym, chociaż nie to, że nie widział, jak faktycznie jakieś cuda nie widy działy się z senbonami gdzieś tam. I słyszał, że niektórzy je wykorzystują nawet w walce. Wydawało się to dość absurdalne… dopóki się nie wiedziało tego, co Mujin właśnie zdradził. Że potrafiły być bardzo śmiercionośną bronią w odpowiednich rękach. Z drugiej strony w odpowiednich rękach nawet guma do żucia pewnie stawała się prawdziwym zanbato - narzędziem śmierci i zniszczenia.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Character teaser
You don't believe in one divine
But can you tell me you believe in mine?
And you don't believe in love
But can you say that you've been thinking of us?
Banks - godless
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Klinika Mujina

Post autor: Mujin »

“Gdzieś pojawił się przeciek”. Ta fraza była dla niego niezwykle intrygująca, bo wiedział, że liczba osób bliskich Eijiemu była bardzo mała. To znaczy pewnie miał swoją klientelę i życie prywatne, oczywiście, ale nie mogła być to duża grupa ludzi. Krąg podejrzanych był wąski, ale to prawdopodobnie był jakiś klient, który dostał co chciał, a ostatecznie zdecydował się podkablować do władz. I dostał to, za co zapłacił, i pozbył się społecznego szkodnika, w jego mniemaniu. Albo był to zdenerwowali klient, który nie dostał czego chciał i w akcie zemsty zdecydował się odegrać rolę konfidenta. Takie były zagrożenia wątpliwych moralnie zagrywek udostępnianych za pieniądze w roli biznesu. Dobrze, że Mujin nigdy tego nie robił. Nie sprzedawał trucizn ani innych szkodliwych środków, nie wyciągał ludzi żywcem materiałów na przeszczepy i nie polował na nikogo celem ich zdobycia. I nie ciął nikogo wbrew ich woli, nie dodawał im dodatkowych kończyn i innego dziwactwa… No generalnie był czysty, jak łza. Jego biznes nie był nawet przykrywką do bardziej szemranych interesów, bo takich po prostu nie było. Teraz. Fakt, miał epizod z leczeniem moralnie spaczonych elementów społeczeństwa, ale jako prosty medyk nie miał wiele wyboru. Mogli go przecież zranić, spalić dom, a on nie wiedział, że są źli. Tylko regularnie przychodzili do niego z kunaiem między żebrami, każdy najemnik mógł wpadać w takie okoliczności.
- Na starość chyba stracił swój pazur. - odpowiedział. Chyba Yue nie był za bardzo przejęty jego sytuacją. Dziwne. Przecież to jego ojciec, powinien być chyba bardziej emocjonalny. Chyba że absolutnie go to pokrewieństwo nie obchodziło i nie traktował go jak ojca, albo bardzo dobrze grał emocjami. Mujin mógł mieć przed sobą kolejnego spryciarza zdolnego do zmieniania masek w ułamku sekund. Typ sprytnego manipulatora, który każdemu pokazuje co innego, według potrzeb. Tacy też byli bardziej skomplikowani. Wolał ludzi prostolinijnych, z jasnymi cechami i celami. Takimi łatwiej było manipulować, łatwiej przekonywać, łatwiej rozmawiać. Przynajmniej w charakterze osób manipulowanych.
  Ukryty tekst
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Tereny mieszkalne”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości