Osada portowa i okolice
- Ryuujin
- Martwa postać
- Posty: 361
- Rejestracja: 29 kwie 2021, o 14:42
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie czarne włosy częściowo spięte w kucyk, reszta puszczona luzem
przez co jeden kosmyk zasłania lekko lewą część twarzy. Spore płatki uszu w
których znajdują się duże, okrągłe czarne kolczyki. Ubiera się w stylu buddyjskich mnichów. - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9612
- GG/Discord: Aogiri#3463
- Multikonta: Zenin Toji
Re: Osada portowa i okolice
0 x

Słowa|BattleTheme | +18 | Theme|Myśli
Jeśli to czytasz to chciałbym Ci życzyć cudownego dnia!
Lepiej tu nie zaglądać.
BabyRyuujin
- Isei
- Martwa postać
- Posty: 442
- Rejestracja: 17 wrz 2019, o 23:53
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Dosyć wysoki facet, o kruczoczarnych włosach średniej długości. Wąskie, delikatnie przymróżone oczy również w kolorze czarnym. Wyraźnie widoczne kości policzkowe, które podkreślają kształt twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Czarny płaszcz z wysokim kołnierzem, pozbawiony kaptura. Na plecach zawieszone złożone Fuuma shuriken, układające się w kształt litery 'X'. Zawsze posiada przy sobie parasol, który często zawieszony jest przy pasie chłopaka. Na prawym palcu wskazującym złoty pierścień z wygrawerowanym emblematem Uchiha.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=125465#p125465
- GG/Discord: Silens#9436
Re: Osada portowa i okolice
Ryuujin podszedł do kobiety, która najwyraźniej była nieco zaskoczona jego postępowaniem, poprawiła delikatnie gruby płaszcz, którym okryła większość swojego ciała. Z każdym kolejnym wydechem, delikatny kłębek pary wylatywał z ust pięknej nieznajomej. Gdy nasz bohater był już na wyciągnięcie ręki, ciemnowłosa postanowiła odezwać się do niego, by od razu przejąć inicjatywę.
- Nie jesteś stąd, prawda? - zapytała, uśmiechając się delikatnie w stronę chłopaka. - Wyglądasz jak ktoś, kto nie zdaje sobie sprawy z pogody w Teiz. - skwitowała jego ubiór. Miała rację, bowiem Ryuujin, po długiej podróży odczuwał spory dyskomfort. Zima w Teiz była sroga. Oczywiście nie była, aż tak surowa jak w Yizin, jednak nadal był bardzo nieprzyjazny. Zwłaszcza w zimę.
Kobieta energicznie przetarła swoje ramiona. Zimny wiatr nadchodzący z nad morza był bardzo dotkliwy, wilgotne zimne powietrze nacierało bowiem na Ryuujina oraz nowo poznaną kobietę z naprawdę sporym impetem. Kobieta nie zważając na odpowiedź mężczyzny postanowiła zadać pytanie pierwsza.
- Skoro już doszliśmy do tego, że nie jesteś stąd, mogę Ci w czymś pomóc? Szukasz czegoś, konkretnie, czy może po prostu wpadłeś do Teiz pozwiedzać? - zaproponowała uśmiechając się szeroko i delikatnie mrużąc oczy. Teraz Ryuujin mógł chociaż dowiedzieć się w którą stronę do karczmy, lub innego, ciepłego przede wszystkim miejsca.
Słownik
Postacie
1) Kobieta
Mapa:
Inne:Ukryty tekst
0 x

It's pointless...
Don't you know? Because that's the way death works.
Wandering the world of the living unnoticed as a spirit, that isn't a continuation of life.
When you die, that's it... There's nothing more... Nothing new begins.
No matter how much you regret or wish, if you couldn't do something in life, you can't suddenly do it when you die. That's just how it works, no way to defy it, try and you end up like this.
We no longer have future to fight for.
- Ryuujin
- Martwa postać
- Posty: 361
- Rejestracja: 29 kwie 2021, o 14:42
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie czarne włosy częściowo spięte w kucyk, reszta puszczona luzem
przez co jeden kosmyk zasłania lekko lewą część twarzy. Spore płatki uszu w
których znajdują się duże, okrągłe czarne kolczyki. Ubiera się w stylu buddyjskich mnichów. - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9612
- GG/Discord: Aogiri#3463
- Multikonta: Zenin Toji
Re: Osada portowa i okolice
Zaśmiałem się w odpowiedzi łapiąc się prawą ręką za potylice gdy niewiasta wykonała pierwszy ruch, czym szczerze mnie zaskoczyła. No bo okej może nie miałem jakoś mnóstwa relacji z kobietami na swoim koncie to jednak te które poznawałem raczej były mniej śmiałe i to ja musiałem zaczynać, a tu proszę.
- Cóż można by powiedzieć, że nie tego się spodziewałem gdy wsiadałem na statek...oh przepraszam, gdzie moje maniery Kurogane Ryuujin. - ukłoniłem się delikatnie ujmując kobietę za dłoń by następnie na jej wierzchu złożyć delikatny pocałunek, a może nawet trafniej by to określić dosłownie muśnięciem ustami po jej skórze.
I właściwie nim zdążyłem poczynić następny krok, ta dziewczyna znów mnie ubiegła zadając dosyć otwarte może nawet nieco oschłe pytanie "Czy może mi w czymś pomóc?". Ehhh...a przez chwilę sądziłem nawet, że coś może i mi się spodoba na tej wyspie...
W odpowiedzi jednak na drugie pytanie rozejrzałem się na boki szukając wzrokiem jakiejś karczmy, tak żeby nie zrobić zaraz z siebie idioty stojąc tuż przed nią. Jeśli dalej, mimo zmiany perspektywy nie dojrzałem niczego takiego uśmiecham się ponownie do tej pięknej dziewczyny, która niczym kwiat róży chroniony ostrymi kolcami zdążyła mnie już parokrotnie ukuć i rozkładam ręce na boki.
- Raczej to drugie, a ty czekasz tu na kogoś? - miałem wrażenie, że tak właśnie było ale cóż czasem pozory milą czyż nie?
Jeśli okazało by się że tak jest właśnie i w tym przypadku i niewiasta nie czekała tu nikogo kiwam głową na znak że rozumiem, po czym łapię się delikatnie za brodę przechylając głowę lekko na lewo.
- W takim wypadku może zechciałabyś mnie oprowadzić? Choć w pierwszej kolejności chciałem udać się do karczmy aby nieco się ogrzać. - jeśli jednak faktycznie na kogoś czeka to pytam jedynie o karczmę.
0 x

Słowa|BattleTheme | +18 | Theme|Myśli
Jeśli to czytasz to chciałbym Ci życzyć cudownego dnia!
Lepiej tu nie zaglądać.
BabyRyuujin
- Isei
- Martwa postać
- Posty: 442
- Rejestracja: 17 wrz 2019, o 23:53
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Dosyć wysoki facet, o kruczoczarnych włosach średniej długości. Wąskie, delikatnie przymróżone oczy również w kolorze czarnym. Wyraźnie widoczne kości policzkowe, które podkreślają kształt twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Czarny płaszcz z wysokim kołnierzem, pozbawiony kaptura. Na plecach zawieszone złożone Fuuma shuriken, układające się w kształt litery 'X'. Zawsze posiada przy sobie parasol, który często zawieszony jest przy pasie chłopaka. Na prawym palcu wskazującym złoty pierścień z wygrawerowanym emblematem Uchiha.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=125465#p125465
- GG/Discord: Silens#9436
Re: Osada portowa i okolice
3/15 Ryuujin - D
Kobieta delikatnie podała dłoń Ryuujinowi, gdy ten przywitał ją po dżentelmeńsku, delikatnie się zarumieniła, co od razu próbowała zakryć za wolną lewą dlonią. Cóż, nie spodziewała się takiego obrotu wydarzeń.
- Harumi. - powiedziała krótko, po czym rozejrzała się raz jeszcze po przystani. Wyraźnie kogoś szukała, jej wzrok wodził po lini brzegowej, w poszukiwaniu jakiegoś statku. - Niestety, nie będę mogła Cie oprowadzić, ale wskażę Ci drogę. Nie jestem na spacerze, mój luby miał pojawić się dziś w porcie, nie widziałam go jakiś czas. Wyruszył do Ryuuzaku no Taki by dowiedzieć się co dzieje się na kontynencie. Tutaj na wyspach, przepływ informacji jest znikomy, toteż od czasu do czasu musimy wybierać się na stały ląd. Zapewne rozumiesz. W każdym razie, karczma znajduje się nie daleko. Słyszałam, że ostatnimi czasy jest tam całkiem tłoczno, ale ile w tym prawdy? Być może to tylko plotki. Ruszysz tą drogą przed siebie, a następnie za dwa skrzyżowania pójdziesz w prawo, karczma znajduje się na rogu z kolejną uliczką. - wytłumaczyła sprawnie, a następnie zaczekała na odpowiedź, by finalnie pożegnać nowo przybyłego jegomościa.
Cóż, trzeba przyznać, że los spłatał niezłego figla naszemu bohaterowi, ale przynajmniej wiedział gdzie miałby się teraz udać. Droga do karczmy była stosunkowo krótka, więc nie musiał się śpieszyć, być może chciał jeszcze o coś zapytać, tylko on wiedział co teraz zrobi.
Słownik
Postacie
1) Kobieta
Mapa:
Inne:Misję kontynuujemy tutaj. Ukryty tekst
0 x

It's pointless...
Don't you know? Because that's the way death works.
Wandering the world of the living unnoticed as a spirit, that isn't a continuation of life.
When you die, that's it... There's nothing more... Nothing new begins.
No matter how much you regret or wish, if you couldn't do something in life, you can't suddenly do it when you die. That's just how it works, no way to defy it, try and you end up like this.
We no longer have future to fight for.
- Kayo
- Posty: 92
- Rejestracja: 10 wrz 2021, o 02:18
- Wiek postaci: 15
- Widoczny ekwipunek: Tanto przy pasie.
Stroj codzienny
Haori (Płaszcz/kaftan)
Manierka
Skryte pod materiałem Wakizashi - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10154
- Multikonta: Kabuki | Sayaka
Re: Osada portowa i okolice
- Rok 391 - Jesień -
Było dzisiaj wyjątkowo chłodno. Od samego poranka czułam, jak wiatr daje o sobie nieprzerwanie znać. Czy to już jesień? Chyba tak. Wyglądałam właśnie przez okno, przyglądając się przez chwilę wszystkim, którzy wstawali tak wcześnie. Ludzie na ulicy zdawali się powstawać do życia — znowu, jak co dzień, by stawić czoła swoim problemom i kolejnemu dniu. Niektórzy spieszyli się bardziej od innych. To przypomniało mi, że również nie mogłam marnować go zbyt dużo.
Odsunęłam się od okna i powoli skierowałam na drugi koniec pokoju. Powinnam się już zbierać. Miałam go tylko na jedną noc, a nie sądziłam, by właściciele lokalu byli zadowoleni z tego, że siedzę w nim zbyt długo. Mieli przecież dużo pracy, by przygotować go dla kolejnej osoby, która zdecyduje się tutaj zatrzymać. Złapałam za leżącą torbę i worek ze swoimi rzeczami. Chyba nigdy nie przywyknę do ciągłej zmiany miejsca. Wzięłam też zawinięte w materiał wakizashi. Nie chciałam go zbytnio pokazywać. Było mi niezwykle drogie, jego widok nie powinien przyciągać innych oczu. Z tym wszystkim mogłam w końcu zebrać się i opuścić pokój. Kilka kolejnych kroków korytarzem ujawniło przede mną, że wielu z gości jeszcze nie opuściło swoich pokoi. Może mieli je kupione na więcej dni? Nawet nie wiedziałam, kto w nich przebywa, więc mogłam tak założyć, ale pewnie jacyś tutejsi rybacy, albo podróżnicy, których dopadł mróz. Gdybym miała więcej środków, to pewnie zatrzymałabym się na dłużej... Może.
Nie szłam zbyt szybko, ale gdy tylko skręciłam w stronę schodów — usłyszałam już nieznaczny gwar, powoli budzący parter do życia. Przygotowywali się do całego dnia tak jak wszyscy inni tak jak i ja. Zeszłam na dół i skierowałam się do lady. Oddałam klucz. – Serdecznie dziękuję za gościnę. Mam nadzieję jeszcze kiedyś was odwiedzić — Mówiłam z uśmiechem w trakcie ukłonu. Nie było mi tutaj od wczoraj źle. Nie było też drogo, ale czy mam prawo narzekać na cokolwiek? Nie miałam do załatwienia żadnych dodatkowych formalności, bo opłatę wniosłam już wczoraj. Opuściłam lokal, zerkając ukradkiem na stoliki i pojedyncze osoby, które zdecydowały się o poranku odwiedzić to miejsce. Powinnam była zostać na śniadanie, ale nie chciałabym zajmować czasu, który mogliby poświęcić innym, zaraz zrobi się kolejka i ludzie będą czekali. Dlaczego ktoś miałby się denerwować. Może znajdzie się coś innego, choć i tak wątpię, że starczy mi na coś więcej niż kilka składników, z których można by coś zrobić — w kuchni.
Stałam przez chwilę przed lokalem, nie długą, bo szybko skierowałam się jedną stroną ulicy, powoli kierując się w którąś stronę.... Na dworze było tylko chłodniej i czułam to już po chwili. Morski wiatr nie był dzisiaj łaskawy. Na szczęście do tego przywykłam i też nie mogłam narzekać, miałam wystarczająco, by było mi ciepło.
Mowa
0 x
- Satoshi
- Posty: 583
- Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie. - Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9603&p=173473#p173473
- GG/Discord: Satoshi#3881
Re: Osada portowa i okolice
1/15
Szczęściu trzeba dopomóc
[D] - Katagiri Kayo
Ahh, miasto portowe znajdujące się na południu Teiz. Gwar mieszkańców przeplatający się z handlarzami wykrzykującymi hasła mające na celu zachęcenie do obejrzenia ich stoiska, na którym to zawsze można kupić towar najlepszej jakości, najświeższe ryby, najpiękniejsze płótna, importowane prosto z kontynentu. Szum morskich fal walczy o pierwszeństwo z jazgotem mew, szukających dla siebie łatwego i łakomego kąska, w postaci nieupilnowanych na stoiskach ryb, których to właściciel na chwilę się tylko obrócił, by przekonać przechodzącą w pobliżu kobietę, że ryba z jego stoiska będzie wspaniałym obiadem dla powracającego z pracy męża, lub może już zakupionych sprawunków, które przez nieuwagę nowego właściciela właśnie wysypały się z kosza i, turlając się po zmarzniętej nawierzchni, szukały dla siebie lepszego miejsca.
Właśnie taki sielankowy i żywy obraz zastała Kayo, przechadzając się pomiędzy straganami, poszukując wśród licznych towarów czegoś dla siebie. Tylko ona wiedziała, czy wyjdzie stąd z kawałkiem suszonego mięsa, płatem świeżego łososia, może nową szatą? W każdym razie zagłębiała się w alejki wypełnione ludźmi, zajętymi swoimi sprawami, śpieszącymi się do domów, lub wręcz przeciwnie. Kupić to, co potrzebne, po możliwie najlepszej cenie, możliwie najmniejszym kosztem. Tak, targ był centrum życia tej niewielkiej społeczności, to właśnie w tym miejscu ludzie bywali niemal codziennie, nie tylko na zakupy, ale także posłuchać wieści z kontynentu, przynoszonych przez przybijające do portu niewielkie statki handlowe z Antai, Yusetsu i Sozo.
Wędrując ciasnymi alejkami, aspirująca do miana samuraja dziewczyna natknęła się na niewielki placyk, wypełniony kilkunastoma osobami. Ich twarze zwrócone były w jedną stronę, wyraźnie słuchali z uwagą osoby zasiadającej poza zasięgiem wzroku różanowłosej, która, jeśli zechciałaby dowiedzieć się, co tak bardzo przyciąga uwagę miejscowych, to niestety, ale będzie musiała podejść nieco bliżej. Na całe szczęście, Lazurowe wybrzeże słynęło z ludzi dumnych i uczciwych, istniała więc relatywnie mała szansa na to, że oportunistycznie nastawiony do życia rzeźmieszek pozbawi ją w tym tłumie sakiewki z oszczędnościami. Choć z drugiej strony, nigdy nie wiadomo, co też za margines społeczny przypłynął właśnie z kolejną dostawą płócien, owoców z kontynentu, przypraw, drewna czy alkoholi. To ostatnie chyba jednak odpadało, przynajmniej teraz, kolejne dostawy alkoholu z Antai zazwyczaj łatwo było rozpoznać po tym, że większość mężczyzn w średnim wieku chodziła weselsza przez kilka następnych dni, ich oczy się szkliły, a nosy były bardziej niż zwykle rumiane.
Słowniczek:
Dodatkowe wyjaśnienia:
0 x
- Kayo
- Posty: 92
- Rejestracja: 10 wrz 2021, o 02:18
- Wiek postaci: 15
- Widoczny ekwipunek: Tanto przy pasie.
Stroj codzienny
Haori (Płaszcz/kaftan)
Manierka
Skryte pod materiałem Wakizashi - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10154
- Multikonta: Kabuki | Sayaka
Re: Osada portowa i okolice
- Rok 391 - Jesień -
Działo się tutaj całkiem sporo jak na miasto, zwłaszcza portowe — zawsze tak było, zwłaszcza wcześnie rano, gdy wszyscy rybacy nie mieli jeszcze okazji wypłynąć, a niektórzy dokonywali zakupów, zarówno tych wczesnych, jak i ostatnich. To i tak dla mnie coś nowego. Jeszcze do tego nie przywykłam. Jeśli już zabieraliśmy się do osady takiej jak ta, zwykle docieraliśmy bliżej południa, gdy było trochę spokojniej i klienci byli inni. Ale nic dziwnego, też nie wyruszaliśmy zawsze. To była zwykle wyprawa, do której należało się przygotować i zabrać ze sobą również dużo. Ostatnim razem, gdy się tak wybieraliśmy z ojcem, to wróciliśmy dopiero pod sam wieczór. Życie na farmie miało wiele odpowiedzialności, o których nie można było zapominać... Nie byłam zainteresowana zakupami... Nie do końca tak, że nie byłam. Nie chciałam kupować dużo, nie miałam i tak za bardzo czego wydać. Myśląc o tym, trochę się nawet uśmiechnęłam, rabuś nie miałby z tego dużego pożytku, gdyby zdecydował się zakosić moją sakiewkę. Może potrzebowałby tego bardziej niż ja.
Przy takim zamieszaniu coś musiało się wydarzyć, nie było to wielkie wydarzenie a niewielki wypadek. Czasem przez nieuwagę ktoś cos upuści, zdarzyło się, że przy mnie — odruchowo wręcz ruszyłam pomóc to pozbierać. Zdałam sobie sprawę dopiero po chwili, że nie miałam pojęcia, jak zareaguje, czy weźmie mnie za złodziejkę? Miałam nadzieję, że nie, bo jedyne intencje, jakie mogłabym w tym mieć, to byłyby te dobre. – Przepraszam, ale musi pan bardziej uważać — Wspomniałam, jak już wszystko było pozbierane, delikatnie się ukłoniłam, ale nie chciałam przyciągać jego uwagi ani robić tutaj sceny, dlatego czym prędzej poszłam dalej.
Przez to wszystko zapomniałam na moment, co miałam kupić, ale już wszystko było w porządku. Przypomniałam sobie, patrząc na ceny, że kilka stoisk będę musiała przejść, nim znajdę coś odpowiedniego. Jeśli dobrze pamiętałam, niedaleko było stoisko ze słodkościami, do którego głupia ja podświadomie właśnie szłam. Z zawiedzeniem przez kilka chwil patrzyłam na wszystko, co tam wystawiono, by odwrócić się i skierować w kierunku niewielkiego stoiska z suszonym mięsem. Nie za bardzo je lubiłam, ale musiałam kupić właśnie je. Nie wiedziałam, kiedy znowu będę miała zastrzyk gotówki. To, co miałam i tak nie starczało mi, by się gdzieś zatrzymać, choćby na jutro więc zostawało mi liczyć na czyjąś gościnę, jeśli będę miała szczęście. Na pewno za obietnicę pomocy domowej ktoś się zgodzi mnie przenocować. Kilka razy już mi się to zdarzyło.
Wydałam, co miałam, na zapas suszonego mięsa, wiele go nie było, ale powinno mi wystarczyć na jakieś dwa, może trzy dni, jeśli dobrze się rozporządzę. Nie przejmując się tym już dalej, opuściłam jedną część zagłębia handlowego osady, kierując się dalej. Dostrzegłam coś nowego — nieprzypominającego mi ani stoiska, ani... Niczego co znałam tak właściwie. Nie czułam się jeszcze zbyt obyta z tymi miejskimi obyczajami, ale tak duża grupa ludzi zgromadzona w jednym miejscu? Gdybym była bliżej samego portu, to pomyślałabym, że jakiś rybak coś wygłasza. Trudno było mi ocenić, co tam się odbywa. Wolnym krokiem zaczęłam zmierzać w tym kierunku. Nie chciałam się przepychać, dlatego szukałam miejsca takiego, z którego będę mogła słyszeć, nie zbliżając się nadto, ci, którzy byli dalej, słyszeli, prawda? Dlaczego by inaczej tam stali. Patrzyłam na tych ludzi, przyglądając się im, nim zdecydowałam się w ogóle zbliżyć. Sytuacja, jaką miałam zastać, na pewno mogła się odnieść do rodzaju zgromadzonej gawiedzi.
Mowa
0 x
- Satoshi
- Posty: 583
- Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie. - Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9603&p=173473#p173473
- GG/Discord: Satoshi#3881
Re: Osada portowa i okolice
3/15
Szczęściu trzeba dopomóc
[D] - Katagiri Kayo
Altruizm i uczynność, dwie cechy, których najwyraźniej miała nasza młoda bohaterka aż nadto, szkoda tylko, że znajdowała się w rejonach, gdzie ludzie rzadko przejawiali te dwie cechy, wyparte zazwyczaj przez twardą powierzchowność wykutą przez trudne warunki, ciężką, choć uczciwą pracę i bushido - kodeks samurajów, który wyznaczał sposób życia nie tylko samym zainteresowanym, ale wszystkim mieszkańcom Lazurowych Wybrzeży. Nie znaczy to oczywiście, że ludzie nie doceniali pomocy niesionej przez bliźnich, byli jednak mniej skorzy do okazywania tej drobnej, codziennej dobroci. Dzieci nie nosiły zakupów starszym sąsiadom ani nie grabiły opadłych liści z ich podwórek. Nikt też nie fatygował się, by pomóc naznaczonym wiekiem w nabraniu wody ze studni. Tymże bardziej niecodziennym był gest Kayo, która zaoferowała pomoc w pozbieraniu upuszczonych przedmiotów. Jak przeczuwała, zwróciła na siebie z pozoru obojętne spojrzenia przechodniów, jednak nic poza tym.
Obkupiwszy się w smakowicie wyglądające suszone mięso, które mimo swoich licznych walorów smakowych, zapachowych i umożliwiającej żucie gumowatej tekstury, jakoś nie przemawiało do gustów różanowłosej. W jej oczach był to jedynie lekki, tani i długo wytrzymujący sposób na zapewnienie ciału niezbędnych protein. Ruszyła toteż dalej, średnio zadowolona ze stanu swojej sakiewki, przemierzając kolejne stragany, teraz już chyba tylko po to, by nacieszyć oczy cudeńkami wystawionymi na ekspozycjach. W jednej z takich alejek natknęła się na mały placyk, służący wczesnymi porankami jako punkt przeładunkowo-zaopatrzeniowy dla najbliższych stoisk, teraz jednak służył za miejsce spotkań ludności. Tak i właśnie w tym wypadku, gościł tutaj mały tłum, złożony z jak się okazało, nie kilkunastu, a kilkudziesięciu osób. Trudno było oszacować dokładną liczbę, czterdzieści głów? Trzydzieści? W końcu, czy to aż tak ważne? Wyraźnie zwrócone w jednym kierunku twarze sugerowały, że coś działo się poza zasięgiem wzroku dziewczyny.
Chcąc dowiedzieć się, cóż takiego przyciągnęło uwagę gawiedzi, powoli zaczęła zbliżać się w kierunku zgrupowania. Poczynione w międzyczasie dokładniejsze obserwacje pozwalały zauważyć, że tłum był cicho, wyraźnie skupiony na słuchaniu. Ktoś przemawiał, cichy, starczy głos, powoli zaczynał docierać do uszu Kayo, zbyt słaby jednak, by mogła wyłowić więcej, niż poszczególne słowa. Zainteresowana, podeszła bliżej, niemal na sam koniec kordonu ludzi otaczających wiekowego mówcę, którego wciąż jednak nie mogła zobaczyć. Słyszała natomiast zdecydowanie lepiej, oddalając się nieco od gwaru będącego wynikiem zaciekłych transakcji o rzeczy tak ważne i doniosłe jak rzodkiew, suszone mięso, lniane tkaniny i tym podobne przedmioty pierwszej potrzeby. Każdy kupiec chciał przecież zarobić w takim samym stopniu, jak każdy klient chciał zaoszczędzić. Wracając jednak do wysłuchania wytłumionego słabym głosem i ścianą mięsa monologu, wyraźnie wartego wysłuchania, na co dobitnie wskazywali ludzie tłoczący się ciaśniej, niż strefa komfortu zezwalała, ciężko było usłyszeć choć jedno pełne zdanie. Za dużo podnieconych szeptów, wychodzących z ust słuchaczy. Wtem na horyzoncie pojawiło się swego rodzaju wybawienie, o ile oczywiście dziewczyna zapragnęła dołączyć do beneficjentów całego tego zamieszania, była to solidna, dębowa skrzynia, wysokości akurat metra, leżąca przy jednym z pobliskich stoisk, którego to właściciel zajęty był akurat wypisywaniem notatek w dość solidnym notesie. Wdrapanie się na nią pozwoliłoby Kayo nie tylko ujrzeć, ale i usłyszeć wypowiadane słowa o dużo lepiej i wyraźniej, dzięki głowie wystającej ponad innymi. Pytanie tylko, czy się na to zdecyduje, czy potrzeba zaspokojenia ciekawości będzie większa niż poczucie dumy, wyraźnie sugerujące, że takie zachowanie młodej damie nie uchodzi, nawet na Teiz. Właściciel skrzynki nie będzie rościć przecież pretensji, przynajmniej dopóki nie zauważy. Do uszu dziewczyny dobiegło zachęcające "-...historia o...-", "-...Susanoo...-" oraz "-...Amaterasu...-". Bajarz czy też bard tutaj, na niegościnnych lazurowych wodach? Oh, rzadki był to widok w tych stronach, tym bardziej zachęcający do zajęcia dużo korzystniejszego stanowiska obserwacyjnego.
Słowniczek:
-Głos-
Dodatkowe wyjaśnienia:
0 x
- Kayo
- Posty: 92
- Rejestracja: 10 wrz 2021, o 02:18
- Wiek postaci: 15
- Widoczny ekwipunek: Tanto przy pasie.
Stroj codzienny
Haori (Płaszcz/kaftan)
Manierka
Skryte pod materiałem Wakizashi - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10154
- Multikonta: Kabuki | Sayaka
Re: Osada portowa i okolice
- Rok 391 - Jesień -
Ludzie, których widziałam, zdawali się przyciszeni. Zastanowiło mnie to, jak niewielkie odległości potrafią wpłynąć na nasz słuch. Stałam ledwie kilka, może kilkanaście metrów od epicentrum a przez solidną ścianę utworzoną z ludzkich sylwetek docierały do mnie ledwie skrawki tego, co miało tam miejsce. Nie byłam w stanie dosłyszeć nawet jednego zdania w pełni, a zgromadzeni ludzie byli świadectwem tego, że odbywało się tutaj przynajmniej coś wartego poświęcenia swojego czasu. Na pewno byli bardziej zajęci niż ja. Mimo to zdecydowali się zgrupować właśnie tutaj i słuchać. Ja nie miałam wiele do stracenia i zapewne mogłabym poczekać, aż sobie pójdą, wrócą do swoich zajęć, ale nie miałam pewności, że to rzeczywiście nastąpi.
Jeśli będę tak stała, to pewnie to wszystko przegapię. Nie chciałabym jednak odbierać komuś innemu możliwości słuchania. Rozglądałam się za czymś, co mogłoby zmienić moją perspektywę i dało usłyszeć nieco więcej z tego znikającego monologu. To jakaś historia, ale dlaczego słuchało jej aż tylu ludzi? Nie wiedziałam, co mogło być tak interesującego w opowiastce na zwyczajnym placu. Marynarze i podróżnicy opowiadali ich setki, zarówno w porcie, jak i w lokalach. Wstyd się przyznać, ale sama zbytnio żadnych nie znam... Może dlatego nie wiem, dlaczego są tym tacy zainteresowani? Zerkałam wtedy ukradkiem na skrzynię, którą udało mi się spostrzec. Wydawała się wystarczająco wysoka, by po wdrapaniu się na nią usłyszeć więcej. Pewnie nie jedna osoba przebiłaby się przez tłum, zakłócając spokój innych, ale ja nie mogłam tego zrobić. Skrzynia wydawała się dobrym pomysłem, póki nie zdałam sobie sprawy z tego, że tuż obok znajduje się jej prawdopodobny właściciel. Nie chciałam ryzykować, może drewno okaże się zbyt kruche i się połamie, albo w środku jest coś wrażliwego, co mogłabym przypadkiem zepsuć. Ostatnim czego bym chciała to piętrzenie problemów, zarówno dla siebie, jak i dla kogoś.
Ludzie byli zainteresowani. To nie mógł być ktoś z okolicy, nie wzbudziłby takiego zainteresowania. Gdyby tylko przez ten szept dało się rzeczywiście zrozumieć jego akcent... Uh.... Zerknęłam na tego, który nie był zainteresowany opowieścią, a notował coś w swoim notesie. Niezbyt wiedziałam co, ale nie miało to znaczenia. Zbliżyłam się do skrzyni i jej właściciela. – Przepraszam, poświęci mi pan chwilę czasu? Chciałam pana o coś zapytać. — Zaczepiałam go, więc musiałam mu oddać jakiś szacunek, by nie czuł, że bezsensownie marnuje jego czas, zresztą tak wypadało, bo może nawet i się śpieszył z tymi notatkami. Zapytałam więc, nie zapominając o manierach – Nie chciałabym pana odciągać od notatek, od razu przepraszam za zabranie czasu, ale kogo słuchają ci wszyscy ludzie z takim zainteresowaniem? Tutaj niezbyt wiele słychać, a nie chciałabym się przepychać pośród ludzi. Może pan wie, o co tutaj chodzi. Będę wdzięczna. — Mówiłam, chyląc lekko czoło ze splecionymi delikatnie przed sobą dłońmi. Kulturalnie, ale bez przesady.
Mowa
0 x
- Satoshi
- Posty: 583
- Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie. - Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9603&p=173473#p173473
- GG/Discord: Satoshi#3881
Re: Osada portowa i okolice
5/15
Szczęściu trzeba dopomóc
[D] - Katagiri Kayo
Zagadnięty mężczyzna wzdrygnął się nieznacznie, gdy próba delikatnego zagadnięcia wyrwała go z transu. Z bliższej odległości Kayo mogła z całą pewnością stwierdzić, że właśnie coś zawzięcie podliczał, gdyż stronę dość dużego i solidnego notesu znaczyły rozmaite słupki cyfr, a atrament na części z nich wciąż mienił się w słońcu, oznajmiając wszem i wobec, że jeszcze nie zdążył wyschnąć. Kupiec podniósł swoje czarne, paciorkowate oczka na dziewczynę, marszcząc brwi i wyraźnie spoglądając w sposób, który mógł oznaczać tylko jedno. Na siłę próbował przypomnieć sobie, na czym stanął proces jego myśli, jednocześnie unosząc tłusty paluch, dając różanowłosej do zrozumienia, żeby chwilkę poczekała. Szybkim, wprawnym ruchem zapisał jeszcze kilka cyferek, zawinął na szybko pędzelkiem, podkreślając dopiero co napisaną liczbę, a następnie odstawił pisadło na drewniany stojaczek. Teraz mógł już w spokoju wysłuchać twoich słów, uśmiechając się dobrodusznie. Wszak nigdy nie wiesz, czy osoba, która dziś pyta Cię o drogę, jutro nie wykupi połowę twojego straganu, pozostawiając na ladzie małą fortunę. Nawet, jeśli ów pytający jest niewielkiej postury młodą dziewczyną.
-Nie przejmuj się, młoda damo.- powiedział, głosem miękkim i słodkim niczym wiśniowy miód, importowany z cieplejszych zakątków kontynentu. Zupełnie zresztą niepasującym do, delikatnie ujmując, dość krągłej osobistości odzianej w szaty, które zdecydowanie miały sugerować, że noszący nie szczędził na ich wykonanie pieniędzy. Z mizernym skutkiem, rzecz jasna. -Och, to stary Wa. Były tutejszy. Jakieś dwadzieścia lat temu zrezygnował z bycia rybakiem, bo niby doznał oświecenia, bogowie kazali mu wstąpić do zakonu i takie tam. Wędruje wybrzeżem po połowie Teiz, odwiedzając chyba wszystkie wioski po drodze.- mężczyzna podrapał się z roztargnieniem po nosie, pozostawiając na nim rozmazany ślad z atramentu -Jak dla mnie, stary wariat, ale ludzie zawsze go słuchają, bo po obowiązkowych opowieściach religijnych, które chyba sam wymyślił, opowiada o mniej lub bardziej istotnych wydarzeniach z różnych zakątków wyspy...- tu nastąpiła krótka pauza, wyrażona wyraźnym westchnieniem -... i rozdaje listy. Rozumie panienka, poczta bywa kosztowna dla tych najuboższych, a on to robi to zupełnie za darmo...- handlarz z politowaniem pokręcił umorusanym nosem, wyraźnie sugerując, co myśli o takim przejawie dobroczynności. Choć prawda była taka, że skorzystanie z pomocy mnicha było dla niektórych chyba jedyną możliwością porozumienia się z krewnymi, nawet jeśli na wiadomość trzeba było czekać całe tygodnie. Rzecz jasna, jeśli nie planowało się podróży do rodziny samodzielnie. Jeśli zielonooka nie miała więcej pytań, mężczyzna ponownie zagłębił się w wymiar słupków, przychodów, odchodów i podatków. Od tych bowiem nie ucieknie nikt.
Teraz, gdy Kayo zakończyła rozmowę, spostrzegła, że przytłumione słowa starca docierają do niej nieco wyraźniej, bowiem brzeg straganu niejako wcinał się w tłum, powodując, że ilość osób powodujących zakłócenia pomiędzy sprawcą całego tego zamieszania a aspirującą samurajką była zwyczajnie mniejsza. Co oczywiście oznaczało mniej zakłóceń. Oto co usłyszała:
-Ale Enma nie znosił widoku światła i niszczył wszystko, co stworzyła Amaterasu. Ujrzał wtedy Watasumi, że w ten sposób nic nie może istnieć na świecie - ani jasność, ani mrok. Stanął więc między walczącymi i próbował pojednać ich między sobą… jednakże bez skutku. Ale tam, gdzie stanął Watasumi, ani Amaterasu, ani Enma nie mieli żadnej władzy. W miejscu tym ład i chaos współistniały w harmonii - Tak o to powstało morze. A z morza wyłonił się ląd, a na lądzie powstało wszystko to, co żywe… Rośliny i zwierzęta, wilki i owce, a na samym końcu powstali ludzie. Watasumi cieszył się, ze wszystkiego, co wówczas powstało, a swą miłością darzył jednakowo wszystkie rzeczy...- wychodziło na to, że kupiec miał rację, nazywając opowieści starca jako wyssane z palca. Ot, pożyteczny głupiec, którego nikt nie ścigał za herezję chyba tylko dlatego, że ludzie mieli ważniejsze rzeczy do roboty.
Słowniczek:
-Kupiec-
-Stary Wa-
Dodatkowe wyjaśnienia:
0 x
- Kayo
- Posty: 92
- Rejestracja: 10 wrz 2021, o 02:18
- Wiek postaci: 15
- Widoczny ekwipunek: Tanto przy pasie.
Stroj codzienny
Haori (Płaszcz/kaftan)
Manierka
Skryte pod materiałem Wakizashi - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10154
- Multikonta: Kabuki | Sayaka
Re: Osada portowa i okolice
- Rok 391 - Jesień -
Przez kilka chwil wpatrywałam się w ruchy i poczynania kupca, bym wiedziała, czy powinnam zrezygnować z pytania go, czy może jednak nie. Nie zawiodłam się, mimo chwilowego niepokoju, o który mnie przyprawił. Przez krótką chwilę myślałam, że chciałby na mnie wrzasnąć, na szczęście się zreflektował i chyba z tego zrezygnował, choć wybiłam go z rytmu liczenia. Przez to wszystko nie zwróciłam nawet uwagi, na to, czym się rzeczywiście zajmował, czym handlował. Może gdybym wszystko lepiej przedtem przemyślała, to może miałabym teraz wystarczająco by coś tutaj od niego kupić — a tak będzie zawiedziony, że nie zyska klientki.
Jakimś trafem zdecydował się odpowiedzieć na moje pytanie, tak jak myślałam, wydawało się, że wiedział o kim mowa, dowiedziałam się nawet trochę więcej, niż początkowo zakładałam. Słuchałam, gdy opowiadał mi o tym, jak się okazywało, starcze, który niegdyś był lokalnym rybakiem. Uśmiechnęłam się delikatnie, zakrywając po chwili ręką twarz – Ubrudził się pan atramentem, o tutaj — Wskazałam mniej więcej na swojej twarzy miejsce, gdzie na jego, wylądował atrament. Jego historia w pewien sposób mnie urzekła, choć nie wierzyłam w tę historię o boskim naznaczeniu, bardziej myślałam, zastanawiałam się, jaki kościół miał takich pielgrzymów jak on. Nie byłam nawet pewna czy tak się powinno ich określać, ale nic lepszego, by go nazwać, nie miałam. – Więc naprawdę musiał być w jakimś zakonie... — Przez kilka chwil wydawałam się zamyślona. Miałam wrażenie, że ten starzec musiał być wykształcony. Mało który rybak potrafi pisać i czytać, ja takich nie znam, z nami farmerami jest podobnie. Zawsze jak z ojcem chcieliśmy wysłać listy, to musieliśmy się zdać na kogoś, by je dla nas napisał i też nie mogliśmy sobie pozwolić na takie zbyt często. – Rozumiem, więc Wa-sama jest wykształcony? Zbiera listy, spisuje je i donosi na miejsce zupełnie za darmo? — Wydawało mi się to nieprawdopodobne, widać po mnie było, że nie mogłam do końca pojąć, dlaczego zdecydował się na taki tryb życia. Na pewno mógłby robić co innego, gdyby tylko chciał, ale nosił listy.
Nie byłam pewna jak zrozumieć słowa kupca traktujące o wymyślonych historiach starego Wa. Dopiero gdy do moich uszu dotarła jedna z przypowieści, którą opowiadał, zaczęłam się zastanawiać. Nie znałam zbyt wielu historii o bóstwach, więc nie mogłam potwierdzić tego, że sobie to wymyślił, ale chyba właśnie to było w tym wszystkim takie przystępne. Brzmiały, jakby mogły być prawdziwe. Zdecydował się stanąć przy straganie, zbliżając się jeszcze trochę, by posłuchać go jeszcze przez kilka chwil. – Naprawdę te historie są wymyślone? — Spytałam się kupca, wkoło którego stoiska wciąż się kręciłam. Musiałam poczekać, dotrwać do końca jego opowieści i zobaczyć co stanie się dalej, gdy ludzie zaczną mu przynosić listy. Przez myśl przeszło mi coś jeszcze – Przepraszam za takie pytanie, ale jest tutaj w osadzie jakaś świątynia? Nie miałam okazji zajrzeć w każdy kąt. — W najbliższej na pewno powinni być w stanie powiedzieć mi na jego temat może coś więcej, ale nad tym będę zastanawiała się trochę później.
Stary rybak, który pod przewodnictwem bogów wstąpił do zakonu, a teraz roznosi dla wszystkich listy, opowiadając historie, które ponoć są wymyślone... nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że on po prostu czekał. Na kogoś albo na jakąś wiadomość. Dlaczego tylko wybrzeże? Nie musiałam wiedzieć tego wszystkiego, bo liczyło się tak naprawdę to, że robił to dla dobra innych.
Mowa
0 x
- Satoshi
- Posty: 583
- Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie. - Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9603&p=173473#p173473
- GG/Discord: Satoshi#3881
Re: Osada portowa i okolice
7/15
Szczęściu trzeba dopomóc
[D] - Katagiri Kayo
Mężczyzna przez kilka sekund patrzył na Kayo zdezorientowany, nie bardzo wiedząc, czym mógłby się ubrudzić, po czym w jego głowie nagle coś zaskoczyło, co oczywiście zaowocowało drobnym tikiem, polegającym na gwałtownym wyprostowaniu się. -Ehh, na majtki pani Amaterasu...- zaklął zrezygnowany, próbując kciukiem zetrzeć z nosa atrament, co sprawiło, że chyba tylko bardziej go rozmazał. -...no trudno, do końca dnia będę wyglądał jak sierota- podsumował, po czym wrócił do swoich wywodów na temat starego Wa. Na kolejne pytania z Twojej strony wzruszył ramionami, odpowiadając -Na pewno go gdzieś przyjęli, nauczyli go czytać i pisać, a potem puścili w świat. Plotka niesie, że za młodu nie stronił od sake, wątpię więc, że potrafił to wcześniej.- no tak, wychodziłoby na to, że jednak nie był to ten wyjątkowy, jeden na sto tuzinów rybak, który odebrał wnikliwe wykształcenie z wielu dziedzin sztuk wyzwolonych, a w przerwie pomiędzy czytaniem dwóch traktatów naukowych na raz, zdecydował, że poświęci swoje życie połowie ryb. Jedno natomiast było pewne. Spełniał on w społeczeństwie pewną rolę, niewątpliwie potrzebną. Zapewniał ludziom ten wyjątkowy rodzaj spokoju ducha, który pojawia się, gdy wiedzą, co dzieje się z ich bliskimi. Nawet jeśli na nauce czytania i pisania się skończyło, to Wa wciąż był użyteczny dla społeczeństwa. Istniało nawet podejrzenie, że sam nie do końca wiedział, jak bardzo.
Kayo przyglądając się kupcowi, mogła zauważyć, że mimowolnie pociera swój nos, jeszcze bardziej rozmazując atrament. Postanowiła zadać kolejne pytanie, zbyte przez mężczyznę wzruszeniem ramion -Wystarczy posłuchać. Widać od razu, że gdzieś mu dzwoni, nie wie tylko, w której świątyni. Wiek mu już mózg podziurawił, ot co.- zdanie zostało okraszone wymownym wywróceniem oczami. Widać też było, że handlarz powoli zaczyna rozumieć, że zielonooka nie postanowi kupić nic z jego straganu. Ta miała natomiast odrobinę czasu, by rozeznać się, czym ten człowiek obraca. Były to niewielkie naczynia wytworzone z porcelany i misternie zdobione. Może to i lepiej, że Kayo zdecydowała się nie wchodzić na ów skrzynkę? Biorąc pod uwagę ceny zastaw do herbaty, mogłaby spłacać wyrządzone szkody całymi miesiącami, jeśli nie latami. Po dłuższej inspekcji i drugim rzucie oka jednak, dziewczyna zaczęła rozpoznawać wady produktów. Tutaj złota farbka się złuszczała, tam spodeczek miał niewielki ubytek, najwyraźniej ukruszył się jeszcze przy malowaniu, był bowiem pomalowany tak, by jak najdokładniej zakamuflować wadę. Może jednak nie odpracowywałaby tego miesiącami? Nic też dziwnego, że wybrakowany towar trafił właśnie tutaj, na targ portowy. Ci zamożniejsi i tak tu nie zaglądali w celu wyposażenia swojego domu, a ci biedniejsi mieszczanie, chcąc zaznać choć namiastki luksusu, z radością połakomią się na towar gorszej jakości. -Tutaj? Kilka większych jest.- mężczyzna odrobinę mniej przymilnym głosem odpowiedział na zadane pytanie, wyraźnie starając dać dziewczynie do zrozumienia, że należy kończyć rozmowę, chyba, że zdecyduje się skierować ją na tory nieco bardziej... biznesowe.
Słowniczek:
-Kupiec-
-Stary Wa-
Dodatkowe wyjaśnienia:
0 x
- Kayo
- Posty: 92
- Rejestracja: 10 wrz 2021, o 02:18
- Wiek postaci: 15
- Widoczny ekwipunek: Tanto przy pasie.
Stroj codzienny
Haori (Płaszcz/kaftan)
Manierka
Skryte pod materiałem Wakizashi - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10154
- Multikonta: Kabuki | Sayaka
Re: Osada portowa i okolice
- Rok 391 - Jesień -
Wedle tego co usłyszałam od kupca, historia tego człowieka mogła być prawdą, jego historia związana z zakonem i tego czego się od nich nauczył. Z tego miejsca niewiele widziałam poza plecami tych, którzy gromadzili się na placu. Co prawda mogłam usłyszeć go lepiej, ale nie zapowiadało się, by nagle to się zmieniło, raczej nie zacznie mówić głośniej. Chyba że znów wstąpią w niego bogowie ze swoimi żądaniami albo radami.
Kupiec chyba niezbyt dobrze znosił "towarzystwo" starego Wa podczas gdy ja jeszcze nie miałam okazji wyrobić sobie własnej opinii. Ciekawe jak długo to robi. Czy od roku, czy może od kilkunastu, albo kilkudziesięciu lat wygłasza swoje kazania, po których zbiera listy, robi z nimi to, o co poproszą go ludzie, nawet jeśli wymaga to od niego podróży. Przeszło mi teraz coś przez myśl, czy to jakaś zasada, że chodzi tylko wzdłuż wybrzeża Teiz?
Chyba zaczynałam przekraczać granicę miłej gościnności, to była dobra chwila, by zmienić miejsce a najlepiej zostawić go w spokoju wraz z jego towarami, które po kilku oględzinach nie wydawały się być wcale tak dobre, ani tym bardziej w zupełności warte ceny. To nie tak, że krytykowałam jego produkty i pracę, sama niczego nie potrafiąc, choć nie znałam się na takich rzeczach, to widziałam, że nie dba on o jakość tego co sprzedaje tak bardzo, jak oczekiwałoby się od sprzedawcy. Przez chwilę byłam zawiedziona tym odkryciem, ale nie zaskoczona. Nie wszyscy ludzie potrafili spojrzeć w sobie twarz i przyznać, że to, co robią, jest niesprawiedliwe. Obserwując jego towary, z wyraźnie bardziej krzywym uśmiechem niż przedtem zdałam sobie sprawę, że nie mogę z tym niczego zrobić. Wywołałabym tylko zamieszanie, które zostałoby źle przyjęte przez każdego. Nie wszyscy potrzebowali idealnej i doskonałej zastawy i on spełniał te oczekiwania. Nie słyszałam też by reklamował się jako najlepszy w okolicy, ani by kogoś oszukiwał, dlatego musiałam przyjąć, że popyt ma, a ludzie widzą, co biorą. Choć strasznie byłoby oglądać gdyby przyszedł tutaj ktoś, chcący kupić coś idealnego a z jakiegoś powodu dostałby tak niedoskonały produkt.
– Przepraszam, że zajęłam panu więcej czasu — Skłoniłam się i opuściłam jego stoisko, kierując się bliżej tłumu, choć wciąż nie miałam zamiaru się przepychać, zaczęłam szukać miejsca, z którego było słychać jak najwięcej i chyba wyglądało na to, że posłucham do końca i zobaczę, jak prezentuje się ten cały listowy proceder. Nie było nic złego w odrobinie ciekawości, jednakowo względem "naznaczonego boskimi wpływami starca, jak i "naznaczonego" farbą ubijającego interes kupca. Miałam chwilę spokoju, więc mogłam ją poświęcić obserwacjom, zabawnie, że jednego mogłam słuchać a drugiego obserwować.
Mowa
0 x
- Satoshi
- Posty: 583
- Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie. - Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9603&p=173473#p173473
- GG/Discord: Satoshi#3881
Re: Osada portowa i okolice
9/15
Szczęściu trzeba dopomóc
[D] - Katagiri Kayo
Kupiec odburknął coś uprzejmego na pożegnanie, po czym wrócił do swoich jakże ważnych zapisków. Kayo natomiast postanowiła poszukać nieco lepszego do obserwacji i przysłuchiwania się miejsca. W końcu udało jej się znaleźć nieco odpowiedniejsze miejsce, niecierpliwiący się powoli tłum poruszał się niespokojnie, czekając, tak jak i różanowłosa, na kolejny element "programu", jakim było rozdawanie listów. Wreszcie też dziewczynie udało się dostrzec starego Wa w jego całej okazałości. Były rybak okazał się chudym staruszkiem przeciętnego wzrostu, choć w latach świetności zapewne górował wzrostem nad rówieśnikami, teraz jego wiek skutecznie doginał jego głowę w kierunku mateczki ziemi. Połyskująca w chłodnym słońcu Teiz niemal już całkowicie łysa głowa, zdobiona była ciemniejszymi plamami na skórze, które to kolejnymi oznakami podeszłego wieku. Pojedyncze pasemka siwych włosów, srebrzyły się przy każdym ruchu głowy starca, a długa, dostojna broda dodawała mu poważnego i dostojnego wyglądu. Ubrany był jak niemal każdy mnich shinto. Białe ubranie, na które zarzucono niebieską szatę. Ku ochronie przed zdziczałymi psami Wa dzierżył sękaty kij, choć co bardziej złośliwi mogliby sądzić, że służył mu do walki z tą tajemną siłą, która ściąga wszystko ku ziemi. U jego stóp znajdował się słomkowy kapelusz, odwrócony w taki sposób, by Ci hojniejsi mogli złożyć drobny datek. Sporym kontrastem do wyglądu i cichego głosu mnicha był żywy sposób gestykulowania, którym ubarwiał swoje historyjki.
Zielonooka nie musiała długo czekać na całą ceremonię rozdawania listów. Widząc zmianę nastrojów wśród słuchaczy, Wa zakończył swój monolog na temat sprzeczek bogów, po czym sięgnął wolną ręką w głąb swojej szaty, wyciągając kilkanaście kartek, większość drobno zapisanych chudym i pochyłym pismem. Mężczyzna początkowo na głos odczytywał adresatów, by zbliżyli się po swoją wiadomość, część z nich wrzucała kilka drobnych monet do kapelusza i odchodziła, reszta zaś po otrzymaniu swoich listów czekała dalej. Tym stary Wa odczytywał zapisaną treść na głos. W ten sposób Kayo dostała odpowiedź na pytanie, co działo się z tymi, którzy nie potrafili spisać własnych, bądź odczytać otrzymanych listów.
Ostatnim elementem całego procederu, ciągnącego się już niemal godzinę, było spisywanie listów. Ze sporego tłumu osób zostało może kilkoro, cierpliwie czekających na swoją kolej do podyktowania wiadomości do najbliższych, wraz z informacją, jaką wioskę zamieszkują. Mnich dość sprawnymi ruchami kreślił kolejne słowa tym samym pajęczym pismem, które różanowłosa zaobserwowała wcześniej. Placyk stopniowo pustoszał.
Słowniczek:
-Kupiec-
-Stary Wa-
Dodatkowe wyjaśnienia:
0 x
- Kayo
- Posty: 92
- Rejestracja: 10 wrz 2021, o 02:18
- Wiek postaci: 15
- Widoczny ekwipunek: Tanto przy pasie.
Stroj codzienny
Haori (Płaszcz/kaftan)
Manierka
Skryte pod materiałem Wakizashi - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10154
- Multikonta: Kabuki | Sayaka
Re: Osada portowa i okolice
- Rok 391 - Jesień -
Przeszliśmy do kolejnego punktu spektaklu — a raczej "pracy" jaką parał się stary Wa. Teraz, miałam okazje, się mu przyjrzeć. Nie spodziewałam się wiele, był w końcu staruszkiem i tym, co mogłoby mnie zaskoczyć, to ostatecznie zaskoczyło. Miał straszliwie długą brodę, poza tym prawie łysą głowę co przyniosło mi myśli traktujące o tym, że całe włosy rosły mu na brodzie, a głowa z tego powodu pozostawała łysa... A może po prostu długo siedział na słońcu.
Widziałam, jak zaczął wyczytywać adresatów listów, które nosił. To była druga część jego aktu, którego się podejmował. Niektórym schodziło dłużej z odbiorem, bo musiał im wszystko odczytać. Mimo wszystko — ludzi powoli ubywało, robiło się za to więcej miejsca, choćby i dla mnie. Trochę to już trwało. Nie mogłam uwierzyć, że spędziłam tutaj tyle czasu, nie robiąc nic szczególnego. Mogłabym już pewnie być w drodze... Choć nie miałam pomysłu gdzie, więc może to i lepiej, że na razie zostałam?
W końcu tłumu już nie było, pozostało ledwie kilka osób, wtedy mogłam się dopiero zbliżyć, chociaż tez nie chciałam im przeszkadzać w kreśleniu listów. Ludzie w większości rozeszli się do swoich zajęć, zostali ostatni. Z bliska już — przyglądałam się temu, jak wypisuje dla nich wiadomości. Chociaż nie wiedziałam jakie słowa tam zapisywał, to widziałam, że robił to całkiem sprawnie. Musiał to praktykować codziennie. Pewnie wyglądałam w tej chwili jak kolejna czekająca na napisanie listu. Przez myśl przeszło mi, że rzeczywiście chciałabym jakiś list wysłać, choć na pewno nie byłby go w stanie tam donieść, gdy już się nad tym zastanowiłam.
Gdy nadeszła moja kolej to zbliżyłam się, przyglądając się staruszkowi. – Przepraszam Wa-sama, że jeszcze zatrzymuję. — Nie za bardzo wiedziałam, co chciałam powiedzieć. To zabawne, ale ciekawiło mnie to dlaczego przestał być rybakiem, a ujęcie tego w odpowiedni sposób wcale nie było proste. – Czy to prawda, że przemówili do ciebie bogowie? — Nie chciałam być nieuprzejma, dlatego bardzo uważałam na swój ton. Ukłoniłam się też na przywitanie – Gdzie Wa-sama nauczył się tych wszystkich opowieści? — Miałam dużo pytań i pewnie zadawałam je niemal jak najęta. Trochę się naczekałam by uzyskać na nie odpowiedź – Czy to prawda, że Wa-sama podróżuje tylko wzdłuż brzegu Teiz? — To był jeden z elementów jego osoby, który ciekawił mnie najbardziej. Dlaczego akurat tutaj i czy było to prawdą, bo może jego podróże dotyczyły więcej niż tylko tego jednego brzegu.
Mowa
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości