Siedziba władzy
- Anzou
- Posty: 1005
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Siedziba władzy
Młody Kaminari po rozmowie z kobietą, która obdarowała go posiłkiem ruszył zgodnie z jej zaleceniem pod siedzibę władzy. To tutaj miał odnaleźć Strażnika, z którym miał już przyjemność się zapoznać w chatce, w której miała miejsce cała krwawa zabawa. Zabawa, z której Białowłosy ledwo uszedł z życiem. Ostatnio w jego misjach albo przeciwnicy byli bardzo mocni, albo to on zachowywał się nieodpowiednio, podejmował niewłaściwe decyzje... Ciężko to jednoznacznie stwierdzić. Tymczasem Anzou rozglądał się za osobnikiem, który prowadził tam czynności. Może on w jakiś sposób go zapamiętał, kto wie, może szepnął słowo w odpowiednie miejsce i kwestia awansu stanie się faktem...
0 x

- Tatsuo
- Postać porzucona
- Posty: 547
- Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8019
- GG/Discord: Kraze#5092
- Multikonta: Don Patch | Fujiko
Re: Siedziba władzy
Nobody knows... [ C ]
1 / 30
Kaminari Anzou Rany dopiero co się goiły po ostatniej batalii, o czym świadczył wciąż zawinięty bandaż wokół lewego barku chłopaka. Ze słów kobiety wynikało, że powinien teraz szczególnie na siebie uważać i pozwolić ramieniu odpocząć, lecz co to byłby za kiepski shinobi, który leży w łóżku i nie wykonuje powinności dla swojego klanu. Anzou do takich pod żadnym pozorem nie należał, a szczególnie teraz, gdy awans już za rogiem. W końcu ile można czekać? Ktoś powinien docenić i zauważyć młodego Kaminariego, a teraz jedyne co mu pozostaje, to spotkanie z bogowie wiedzą kim. Skoro jest strażnikiem, to chyba powinien stać przy bramie, a nie paradować po siedzibie władzy?
Białowłosy na całe szczęście nie musiał długo czekać, aż w końcu ktoś się nim zainteresował. Dotknięty dwukrotnie ołówkiem w swoje w pełni funkcjonujące prawe ramię, po odwróceniu mógł ujrzeć znajomego już sobie urzędnika zajmującego się Saigoki. To w końcu on był jako jeden z pierwszych na miejscu zdarzenia, powtarzającego się od wielu tygodni, lecz nikt z tym poza Anzou nic nie zrobił. – Jeżeli myślisz, że ci pogratuluję jak niektórzy z góry, to się grubo mylisz. Muszę cię przesłuchać odnośnie tego, co się tam wydarzyło. Ruszaj się. – Szybkim ruchem przeszedł dalej, całkowicie przypadkowo dotykając Anzou w jego lewy bark, lecz chłopak poza drobnym ukłuciem, za wiele nie poczuł. Prawdziwa moc Iryojutsu! Nie to, co ludowe przepisy i smarowanie się maścią.
– Właź. – Strażnik w końcu przystanął przy wąskich drzwiach, otwierając je szybkim ruchem do środka. Podobnie jak i framuga, tak samo cały pokój okazał się być niezwykle drobny, mieszcząc w sobie zaledwie dwa krzesła i kilka metalowych półek z różnymi papierami. Upewniając się, że Anzou wszedł do środka, mężczyzna wtórował mu, zamykając szybkim ruchem drzwi i siadając przed białowłosym w odległości blisko dwóch metrów, zakładając nogę na nogę, na której oparł swój notes. – Co widziałeś. Kto to był, czego chciał. Czy wróci. – Bez zbędnych przywitań czy gościnności. A szkoda.
1 / 30
Kaminari Anzou Rany dopiero co się goiły po ostatniej batalii, o czym świadczył wciąż zawinięty bandaż wokół lewego barku chłopaka. Ze słów kobiety wynikało, że powinien teraz szczególnie na siebie uważać i pozwolić ramieniu odpocząć, lecz co to byłby za kiepski shinobi, który leży w łóżku i nie wykonuje powinności dla swojego klanu. Anzou do takich pod żadnym pozorem nie należał, a szczególnie teraz, gdy awans już za rogiem. W końcu ile można czekać? Ktoś powinien docenić i zauważyć młodego Kaminariego, a teraz jedyne co mu pozostaje, to spotkanie z bogowie wiedzą kim. Skoro jest strażnikiem, to chyba powinien stać przy bramie, a nie paradować po siedzibie władzy?
Białowłosy na całe szczęście nie musiał długo czekać, aż w końcu ktoś się nim zainteresował. Dotknięty dwukrotnie ołówkiem w swoje w pełni funkcjonujące prawe ramię, po odwróceniu mógł ujrzeć znajomego już sobie urzędnika zajmującego się Saigoki. To w końcu on był jako jeden z pierwszych na miejscu zdarzenia, powtarzającego się od wielu tygodni, lecz nikt z tym poza Anzou nic nie zrobił. – Jeżeli myślisz, że ci pogratuluję jak niektórzy z góry, to się grubo mylisz. Muszę cię przesłuchać odnośnie tego, co się tam wydarzyło. Ruszaj się. – Szybkim ruchem przeszedł dalej, całkowicie przypadkowo dotykając Anzou w jego lewy bark, lecz chłopak poza drobnym ukłuciem, za wiele nie poczuł. Prawdziwa moc Iryojutsu! Nie to, co ludowe przepisy i smarowanie się maścią.
– Właź. – Strażnik w końcu przystanął przy wąskich drzwiach, otwierając je szybkim ruchem do środka. Podobnie jak i framuga, tak samo cały pokój okazał się być niezwykle drobny, mieszcząc w sobie zaledwie dwa krzesła i kilka metalowych półek z różnymi papierami. Upewniając się, że Anzou wszedł do środka, mężczyzna wtórował mu, zamykając szybkim ruchem drzwi i siadając przed białowłosym w odległości blisko dwóch metrów, zakładając nogę na nogę, na której oparł swój notes. – Co widziałeś. Kto to był, czego chciał. Czy wróci. – Bez zbędnych przywitań czy gościnności. A szkoda.
Ukryty tekst
0 x

- Anzou
- Posty: 1005
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Siedziba władzy
Młodzieniec miał nieco utrudnione zadanie, ponieważ nie miał najmniejszego pojęcia jak odnaleźć Strażnika, który był w chatce. Pamiętał tylko jego wygląd, ale wypytywanie każdego jak leci tylko i wyłącznie o to może być odebrane w różny sposób. Białowłosy jednak tym razem miał szczęście i to on został znaleziony. Sam gość podobnie jak poprzednio nie był zbyt miły. Taki typ człowieka. Swoje frustracje wylewał na innych, a teraz, gdy Anzou rozwiązał zagadkę z biednej dzielnicy - Strażnik może być zwyczajnie o to zazdrosny. Co więcej, sam może mieć kłopoty z górą za lekceważenie zagrożenia i bagatelizowanie tej sprawy. Mimo wszystko, Anzou ignorował te zaczepki.
- I dobrze, nie robię tego dla poklasku.
Skomentował jedynie spokojnym głosem Białowłosy i poszedł za Strażnikiem, który musiał zadać mu kilka podstawowych pytań. Chłopak nie miał nic do ukrycia. Czekał aż pytania się zakończą by udzielić odpowiedzi.
- Od początku. W nocy spod materaca, zapewne przy użyciu jakiejś techniki w chatce pojawiła się około dziesięcioletnia dziewczynka. Nie zachowywała się normalnie, chciała się bawić, mówiła, że chce się po prostu bawić. Niestety, to, co jej odpowiedziałem się jej nie spodobało i doszło do walki. Oplotła mi szyję jakimiś czarnymi nićmi, ja użyłem swojego Reberu, powaliłem ją na ziemię i chyba zabiłem... ona jednak wbiła mi te nici we mnie, czułem, jak mnie penetrują. Pierwszy raz się z tym spotkałem. Kobieta została ranna, ponieważ sama oberwała nożem, którego użyła dziewczynka. Próbowałem zatamować jej ranę i nic więcej nie pamiętam. Chyba sam straciłem przytomność. Nie mam pojęcia, co stało się z dziewczyną, z którą walczyłem.
- I dobrze, nie robię tego dla poklasku.
Skomentował jedynie spokojnym głosem Białowłosy i poszedł za Strażnikiem, który musiał zadać mu kilka podstawowych pytań. Chłopak nie miał nic do ukrycia. Czekał aż pytania się zakończą by udzielić odpowiedzi.
- Od początku. W nocy spod materaca, zapewne przy użyciu jakiejś techniki w chatce pojawiła się około dziesięcioletnia dziewczynka. Nie zachowywała się normalnie, chciała się bawić, mówiła, że chce się po prostu bawić. Niestety, to, co jej odpowiedziałem się jej nie spodobało i doszło do walki. Oplotła mi szyję jakimiś czarnymi nićmi, ja użyłem swojego Reberu, powaliłem ją na ziemię i chyba zabiłem... ona jednak wbiła mi te nici we mnie, czułem, jak mnie penetrują. Pierwszy raz się z tym spotkałem. Kobieta została ranna, ponieważ sama oberwała nożem, którego użyła dziewczynka. Próbowałem zatamować jej ranę i nic więcej nie pamiętam. Chyba sam straciłem przytomność. Nie mam pojęcia, co stało się z dziewczyną, z którą walczyłem.
0 x

- Tatsuo
- Postać porzucona
- Posty: 547
- Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8019
- GG/Discord: Kraze#5092
- Multikonta: Don Patch | Fujiko
Re: Siedziba władzy
Nobody knows... [ C ]
3 / 30
Kaminari Anzou Strażnik z dość nikłym skupieniem słuchał tego, co chłopak próbował mu opowiedzieć. Nie było to przesadnie ciekawe dla niego, a i Anzou mógł spostrzec, że nie notował on właściwie niczego na swojej kartce, czasami jedynie machając ołówkiem, tworząc jakieś przypadkowe kreski. – Dobra, oszczędź mi tych szczegółów, bo jakoś nie za bardzo pragnę je poznawać. – Odłożył wreszcie swój niepotrzebny notes na bok, aż się półka zachybotała, a następnie nachylił się, przybliżając swoją twarz na odległość kilkunastu centymetrów od chłopaka. – Pragnę tylko przypomnieć, że to nie ty jesteś odpowiedzialny za Saigoki i nie życzę sobie, abyś więcej mi się tam pojawiał. Wszystkie ruchy w obrębie tej dzielnicy masz konsultować przede wszystkim ze mną, a na tę chwilę daje ci zakaz przebywania tam. Myślę, że się rozumiemy jasno, więc nie będę specjalnie przedłużał naszej cudownej rozmowy. – Nie wydawał się być przejęty tym, że ktoś prawdopodobnie ze szczepu Kakuzu zajmował się pozbywaniem dzieci z dzielnicy biedoty, ani tym, że Anzou mógłby odnieść jakiekolwiek poważniejsze obrażenia. Wyglądało na to, że dokładnie wiedział, co i jak się działo, bo nawet na chwilę jego brew nie podniosła się ze zdziwienia do góry.
– Nie lubimy jednak nierobów w wiosce. – Ponownie przesunął się na oparcie krzesła, na których tylnych nóżkach lekko się zabujał. – Z góry kazali mi przekazać ci, byś zajął się wreszcie czymś pożytecznym. Ostatnio znowu ktoś narzeka na to, że go nie chronimy. Skargi lecą z każdej części Antai i przeważnie się tym jakoś nie za specjalnie przejmujemy. – Co idealnie obrazuje problemy ostatniej osady, o jakiej władze przyszło walczyć Anzou. – Jednak szpital coraz gorzej sobie radzi z przygotowywaniem medykamentów z powodu braku ziół. Raz czy dwa razy można zignorować, ale nie kolejne pięć. Przy recepcji czeka na ciebie dziewczyna, co zbiegła z ostatniej dostawy, mówiąc, że jako jedyna przeżyła. Ubrana w brązowy sweter, z pewnością ją poznasz, bo odstaje od reszty. Trzęsie się i pokracznie mówi, ech. – Pochwycił swoje pisadło i wstał, przechodząc niemalże na stopach Anzou do wyjścia z tej niewielkiej klitki. – Zajmij się nią, a mnie i moje sprawy zostaw w spokoju. Nie chcę cię więcej widzieć. – Wychodząc, zatrzasnął drzwi, zostawiając chłopaka w nieomal idealnej ciemności.
3 / 30
Kaminari Anzou Strażnik z dość nikłym skupieniem słuchał tego, co chłopak próbował mu opowiedzieć. Nie było to przesadnie ciekawe dla niego, a i Anzou mógł spostrzec, że nie notował on właściwie niczego na swojej kartce, czasami jedynie machając ołówkiem, tworząc jakieś przypadkowe kreski. – Dobra, oszczędź mi tych szczegółów, bo jakoś nie za bardzo pragnę je poznawać. – Odłożył wreszcie swój niepotrzebny notes na bok, aż się półka zachybotała, a następnie nachylił się, przybliżając swoją twarz na odległość kilkunastu centymetrów od chłopaka. – Pragnę tylko przypomnieć, że to nie ty jesteś odpowiedzialny za Saigoki i nie życzę sobie, abyś więcej mi się tam pojawiał. Wszystkie ruchy w obrębie tej dzielnicy masz konsultować przede wszystkim ze mną, a na tę chwilę daje ci zakaz przebywania tam. Myślę, że się rozumiemy jasno, więc nie będę specjalnie przedłużał naszej cudownej rozmowy. – Nie wydawał się być przejęty tym, że ktoś prawdopodobnie ze szczepu Kakuzu zajmował się pozbywaniem dzieci z dzielnicy biedoty, ani tym, że Anzou mógłby odnieść jakiekolwiek poważniejsze obrażenia. Wyglądało na to, że dokładnie wiedział, co i jak się działo, bo nawet na chwilę jego brew nie podniosła się ze zdziwienia do góry.
– Nie lubimy jednak nierobów w wiosce. – Ponownie przesunął się na oparcie krzesła, na których tylnych nóżkach lekko się zabujał. – Z góry kazali mi przekazać ci, byś zajął się wreszcie czymś pożytecznym. Ostatnio znowu ktoś narzeka na to, że go nie chronimy. Skargi lecą z każdej części Antai i przeważnie się tym jakoś nie za specjalnie przejmujemy. – Co idealnie obrazuje problemy ostatniej osady, o jakiej władze przyszło walczyć Anzou. – Jednak szpital coraz gorzej sobie radzi z przygotowywaniem medykamentów z powodu braku ziół. Raz czy dwa razy można zignorować, ale nie kolejne pięć. Przy recepcji czeka na ciebie dziewczyna, co zbiegła z ostatniej dostawy, mówiąc, że jako jedyna przeżyła. Ubrana w brązowy sweter, z pewnością ją poznasz, bo odstaje od reszty. Trzęsie się i pokracznie mówi, ech. – Pochwycił swoje pisadło i wstał, przechodząc niemalże na stopach Anzou do wyjścia z tej niewielkiej klitki. – Zajmij się nią, a mnie i moje sprawy zostaw w spokoju. Nie chcę cię więcej widzieć. – Wychodząc, zatrzasnął drzwi, zostawiając chłopaka w nieomal idealnej ciemności.
0 x

- Anzou
- Posty: 1005
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Siedziba władzy
Anzou uważnie słuchał tego, co ma do powiedzenia Strażnik. Jego niechęć do Białowłosego można było wyczuć na kilometr. Atmosfera była gęsta. Czy chłopak zrobił coś złego? Pomógł biednym ludziom. To zdecydowanie nie należy do złych rzeczy. Kaminari nie zamierzał jednak być dłużny. Akcja - reakcja.
- Z całym szacunkiem, ale wydaję mi się, że mogę poruszać się gdzie chcę. Jeżeli chodzi o zadania w Saigoki, rozumiem, nie będę się ich podejmował. Nie musiałbym tego robić, gdyby ta strefa nie była lekceważona. Tyle mam do powiedzenia na ten temat.
Anzou wbił swoje oczy w rozmówcę. Jego twarz była poważna. Anzou musiał odbić piłeczkę. Podejrzewał też, dlaczego gość jest tak nieuprzejmy. Pewnie dostał ochrzan z góry za bagatelizowanie sprawy i teraz się wyżywa na reszcie. Dalej jednak Strażnik mówił o napadach na konwoje do szpitala. Młodzieńca olśniło, ponieważ raz badał tą sprawę, jednak nie pociągnął tego dalej ze względu na różny cel misji. Ludzie giną, ale towar już nie. Kaminari był niemal przekonany, że to jakiś zwierzak, agresywny, może cała grupa. Trzeba doprowadzić pewne sprawy do końca.
- Myślę, że się jednak zobaczymy. Miłego dnia.
Młodzieniec ponownie nie wysilał się nad tym komunikatem. Nie miał już ochoty kopać się z koniem. Powiedział, co chciał, wszystkiego się dowiedział. Anzou był gotowy by pójść do szpitala i porozmawiać z dziewczyną. Skoro przeżyła, to osobę lub stworzenie odpowiedzialne za atak. To pierwsze tego typu zlecenie. Kaminari nie walczył jeszcze ze stworzeniami... Przynajmniej tutaj, po normalnej stronie muru. Kierunek - recepcja szpitala!
- Z całym szacunkiem, ale wydaję mi się, że mogę poruszać się gdzie chcę. Jeżeli chodzi o zadania w Saigoki, rozumiem, nie będę się ich podejmował. Nie musiałbym tego robić, gdyby ta strefa nie była lekceważona. Tyle mam do powiedzenia na ten temat.
Anzou wbił swoje oczy w rozmówcę. Jego twarz była poważna. Anzou musiał odbić piłeczkę. Podejrzewał też, dlaczego gość jest tak nieuprzejmy. Pewnie dostał ochrzan z góry za bagatelizowanie sprawy i teraz się wyżywa na reszcie. Dalej jednak Strażnik mówił o napadach na konwoje do szpitala. Młodzieńca olśniło, ponieważ raz badał tą sprawę, jednak nie pociągnął tego dalej ze względu na różny cel misji. Ludzie giną, ale towar już nie. Kaminari był niemal przekonany, że to jakiś zwierzak, agresywny, może cała grupa. Trzeba doprowadzić pewne sprawy do końca.
- Myślę, że się jednak zobaczymy. Miłego dnia.
Młodzieniec ponownie nie wysilał się nad tym komunikatem. Nie miał już ochoty kopać się z koniem. Powiedział, co chciał, wszystkiego się dowiedział. Anzou był gotowy by pójść do szpitala i porozmawiać z dziewczyną. Skoro przeżyła, to osobę lub stworzenie odpowiedzialne za atak. To pierwsze tego typu zlecenie. Kaminari nie walczył jeszcze ze stworzeniami... Przynajmniej tutaj, po normalnej stronie muru. Kierunek - recepcja szpitala!
0 x

- Tatsuo
- Postać porzucona
- Posty: 547
- Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8019
- GG/Discord: Kraze#5092
- Multikonta: Don Patch | Fujiko
Re: Siedziba władzy
Nobody knows... [ C ]
5 / 30
Kaminari Anzou Podróżowanie aż do szpitala wcale nie było wymagane, jak się za chwilę okazało, gdy podczas przechodzenia przez główny hol, prowadzący do wyjścia z siedziby władz, na krzesełku ustawionym w rogu siedziała niska dziewczyna, trzymająca swoje dłonie na kolanach i gibiąca się to w przód, to do tyłu. Faktycznie z wyglądu odstawała nieco od tego, co można zobaczyć w Antai. Gruby, wełniany, brązowy sweter przykrywający wystający kołnierzyk białej bluzki, a przez ramię miała przewieszoną torbę, z której wystawał jakiś metalowy przedmiot. Błądziła wzrokiem po całej recepcji, aż w końcu jej wzrok spotkał się z oczami Anzou, który w końcu musiał ją zauważyć. Speszyła się nieco, skryła głowę w dół, aż zaczęły spadać jej okulary, lecz szybko palcem poprawiła je, ponownie przyciskając do swoich zielonych oczu. Pewnie i odwróciłaby głowę, udając, że to nie o niej ktoś myśli, ale gdy ponownie podniosła ją do góry, to wciąż widziała tam tego chłopaka Kaminariego!
Wstała, łapiąc swoją torbę w dłonie i podeszła na kilka kroków do przodu, stając wreszcie przed Anzou. Wpatrywała się teraz w jego stopy, wyraźnie onieśmielona jego obecnością. Była ona niższa od białowłosego o przynajmniej 10 centymetrów. Mały kurdupelek. – No... hehe, tak... EKHM – Zasłoniła buzie ręką, próbując udać zestresowany kaszel, a po chwili kontynuowała dalej. – Wiwi-widziałam cię jak wychodzisz razem z nim z pokoju i myślałam, że no bo... no bo on mówił, że mam czekać na kogoś. A ty przed chwilą przyszedłeś to znaczy nie żebym ja widziała jak wchodzisz, bo to nie tak, ojej... – Zaczerwieniła sie nieco, łapiąc dłoń za dłoń, nerwowo ruszając palcami o siebie. Słysząc najpewniej twierdzącą odpowiedź, była gotowa opowiadać dalej, pomimo całego tego stresu. – Uciekłam ja i mój kolega. Nie wiem co z resztą... mówili, że dadzą sobie radę. Ja... nie wiem, dadzą radę, prawda? – Podniosła głowę do góry, chcąc odszukać w oczach Anzou odpowiedzi twierdzącej. Może on już coś wie, co stało się z jej załogą przewożącą zioła i będzie w stanie udzielić jakichkolwiek informacji?
Zakłopotanie jednak zniknęło w parę sekund, gdy dziewczyna spostrzegła bandaż wystający spod białej koszulki. Już chciała wyciągać w jej kierunku dłoń, ale to tak nie wypada... – Stało ci się coś? Może mo-ja-mogłabym y no bo ja trochę się uczę i jeżeli coś by ci się stało, to ja pomogę. To nic poważnego? – Cóż. Bark nie wydawał się być szczególnie obolały w tym momencie.
5 / 30
Kaminari Anzou Podróżowanie aż do szpitala wcale nie było wymagane, jak się za chwilę okazało, gdy podczas przechodzenia przez główny hol, prowadzący do wyjścia z siedziby władz, na krzesełku ustawionym w rogu siedziała niska dziewczyna, trzymająca swoje dłonie na kolanach i gibiąca się to w przód, to do tyłu. Faktycznie z wyglądu odstawała nieco od tego, co można zobaczyć w Antai. Gruby, wełniany, brązowy sweter przykrywający wystający kołnierzyk białej bluzki, a przez ramię miała przewieszoną torbę, z której wystawał jakiś metalowy przedmiot. Błądziła wzrokiem po całej recepcji, aż w końcu jej wzrok spotkał się z oczami Anzou, który w końcu musiał ją zauważyć. Speszyła się nieco, skryła głowę w dół, aż zaczęły spadać jej okulary, lecz szybko palcem poprawiła je, ponownie przyciskając do swoich zielonych oczu. Pewnie i odwróciłaby głowę, udając, że to nie o niej ktoś myśli, ale gdy ponownie podniosła ją do góry, to wciąż widziała tam tego chłopaka Kaminariego!
Wstała, łapiąc swoją torbę w dłonie i podeszła na kilka kroków do przodu, stając wreszcie przed Anzou. Wpatrywała się teraz w jego stopy, wyraźnie onieśmielona jego obecnością. Była ona niższa od białowłosego o przynajmniej 10 centymetrów. Mały kurdupelek. – No... hehe, tak... EKHM – Zasłoniła buzie ręką, próbując udać zestresowany kaszel, a po chwili kontynuowała dalej. – Wiwi-widziałam cię jak wychodzisz razem z nim z pokoju i myślałam, że no bo... no bo on mówił, że mam czekać na kogoś. A ty przed chwilą przyszedłeś to znaczy nie żebym ja widziała jak wchodzisz, bo to nie tak, ojej... – Zaczerwieniła sie nieco, łapiąc dłoń za dłoń, nerwowo ruszając palcami o siebie. Słysząc najpewniej twierdzącą odpowiedź, była gotowa opowiadać dalej, pomimo całego tego stresu. – Uciekłam ja i mój kolega. Nie wiem co z resztą... mówili, że dadzą sobie radę. Ja... nie wiem, dadzą radę, prawda? – Podniosła głowę do góry, chcąc odszukać w oczach Anzou odpowiedzi twierdzącej. Może on już coś wie, co stało się z jej załogą przewożącą zioła i będzie w stanie udzielić jakichkolwiek informacji?
Zakłopotanie jednak zniknęło w parę sekund, gdy dziewczyna spostrzegła bandaż wystający spod białej koszulki. Już chciała wyciągać w jej kierunku dłoń, ale to tak nie wypada... – Stało ci się coś? Może mo-ja-mogłabym y no bo ja trochę się uczę i jeżeli coś by ci się stało, to ja pomogę. To nic poważnego? – Cóż. Bark nie wydawał się być szczególnie obolały w tym momencie.
0 x

- Anzou
- Posty: 1005
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Siedziba władzy
Anzou nie musiał się przemieszczać. To dobrze, nie miał na to specjalnie ochoty. Dziewczynka weszła do środka pokoju, była bardzo nieśmiała. Chłopak musiał do niej podejść w odpowiedni sposób. Inaczej nie uzyska niezbędnych informacji i będzie mieć problem z rozwiązaniem zadania. Kaminari nie zamierzał wywierać na niej presji. Nie przerywał jej i przywitał ją uśmiechem. Dziewczyna wydaje się być dobrą osobą, lekko zagubioną, ale dobrą. W przeciwieństwie do ostatniej dziewczynki, którą miał przyjemność poznać...
- Nazywam się Kaminari Anzou. Usiądź, proszę.
Białowłosy gestem dłoni wskazał miejsce, na którym dziewczyna może usiąść. Kaminari musiał dać jej poczucie bezpieczeństwa i zrozumienia. Wtedy przełamie wszelkie bariery komunikacyjne.
- Pewnie, że dadzą radę! Nie musisz się przejmować. Dobrze, że Tobie się nic nie stało. To najważniejsze.
Powiedział Kaminari przyjaznym głosem z uśmiechem na twarzy. Anzou siedział wyprostowany, a sama dziewczyna zapytała go o ranę, która była widoczna przez wystający bandaż. Młodzieniec przeniósł swój wzrok na bark, a następnie ponownie skierował go na swoją rozmówczynię.
- To nic takiego. Mały wypadek przy pracy, chwila nieostrożności. Będę żył!
Anzou ponownie się uśmiechnął. Był już w swoim życiu w gorszych opałach. Niemniej, do takiej sytuacji nie powinno dojść, czasami chłopak jest za bardzo ufny, potraktował dziewczynkę nieco inaczej tylko i wyłącznie przez pryzmat jej wieku. Gdyby to był dorosły mężczyzna Kaminari prawdopodobnie zaatakowałby automatycznie nie dając szans na obronę. To tylko pokazuje, że jeszcze wiele się musi nauczyć, by takie sytuacje nie miały miejsca.
- A Ty? Jak się nazywasz? Co tam w zasadzie się wydarzyło?
Zapytał Anzou chcąc uzyskać odpowiedź, na której mu zależy. To, co widziała jest bardzo istotne. Można powiedzieć, że kluczowe. Młodzieniec nie spieszył się, nie wywierał dodatkowej presji. Bycie złym na nic się tutaj nie zda, zwłaszcza, że dziewczyna jest lekko skołowana i może nawet Anzou się jej podoba? Nic to dziwnego, jego piękne oczy i charakterystyczna fryzura oraz zawsze zadbany strój mogą przykuwać uwagę!
- Nazywam się Kaminari Anzou. Usiądź, proszę.
Białowłosy gestem dłoni wskazał miejsce, na którym dziewczyna może usiąść. Kaminari musiał dać jej poczucie bezpieczeństwa i zrozumienia. Wtedy przełamie wszelkie bariery komunikacyjne.
- Pewnie, że dadzą radę! Nie musisz się przejmować. Dobrze, że Tobie się nic nie stało. To najważniejsze.
Powiedział Kaminari przyjaznym głosem z uśmiechem na twarzy. Anzou siedział wyprostowany, a sama dziewczyna zapytała go o ranę, która była widoczna przez wystający bandaż. Młodzieniec przeniósł swój wzrok na bark, a następnie ponownie skierował go na swoją rozmówczynię.
- To nic takiego. Mały wypadek przy pracy, chwila nieostrożności. Będę żył!
Anzou ponownie się uśmiechnął. Był już w swoim życiu w gorszych opałach. Niemniej, do takiej sytuacji nie powinno dojść, czasami chłopak jest za bardzo ufny, potraktował dziewczynkę nieco inaczej tylko i wyłącznie przez pryzmat jej wieku. Gdyby to był dorosły mężczyzna Kaminari prawdopodobnie zaatakowałby automatycznie nie dając szans na obronę. To tylko pokazuje, że jeszcze wiele się musi nauczyć, by takie sytuacje nie miały miejsca.
- A Ty? Jak się nazywasz? Co tam w zasadzie się wydarzyło?
Zapytał Anzou chcąc uzyskać odpowiedź, na której mu zależy. To, co widziała jest bardzo istotne. Można powiedzieć, że kluczowe. Młodzieniec nie spieszył się, nie wywierał dodatkowej presji. Bycie złym na nic się tutaj nie zda, zwłaszcza, że dziewczyna jest lekko skołowana i może nawet Anzou się jej podoba? Nic to dziwnego, jego piękne oczy i charakterystyczna fryzura oraz zawsze zadbany strój mogą przykuwać uwagę!
0 x

- Tatsuo
- Postać porzucona
- Posty: 547
- Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8019
- GG/Discord: Kraze#5092
- Multikonta: Don Patch | Fujiko
Re: Siedziba władzy
Nobody knows... [ C ]
7 / 30
Kaminari Anzou Dziewczyna kiwnęła głową i usiadła, tak jak chłopak jej polecił. Teraz to byłaby w stanie zrobić cokolwiek Anzou jej powie. Położyła swoją torbę na kolanach i poprawiwszy okulary, spojrzała na chłopaka. Bardzo się ucieszyła na słowa Kaminariego, że jej towarzysze dadzą sobie radę. Czy to odpowiedzialne jednak rzucać tak łatwo słowa na wiatr, kiedy nawet nie wie do końca, co się stało? – Dzięki. Cieszę się, że nic im nie jest. – Rozpromieniła się na twarzy, słysząc o tym, jak to jej stan jest najważniejszy, choć przecież wiedziała, że to nieprawda! – Muszę ich potem odwiedzić, pewnie też są w szpitalu... – Posmutniała przez chwilę, wspominając sobie rany jednego jej kompana, który wraz z nią zdążył uciec przed nadchodzącym atakiem.
– Ja? Em. – Położyła swoją dłoń na buzi, będąc wyraźnie zaskoczona tak personalnym pytaniem kierowanym w jej kierunku, choć przecież było to standardowe zapytanie stawiane już na początku rozmowy. – Jestem Aoi. Aoi Sora z Hitsugayi. – Odłożyła swoją torbę na chwilę na krzesło, a następnie stanęła na równe nogi, schylając głowę w kierunku chłopaka. – Zajmowaliśmy się przewozem ziół. Moja ciocia prowadzi szklarnie, a potem tworzymy wspólnie różne medykamenty, które przenosimy do Raigeki. Proszę. – Usiadłszy na krześle, pogrzebała nieco w swojej torbie, wyjmując z niej niewielkie drewniane pudełeczko o wymiarach 10x10x5cm. – Maść z olejkiem z jałowca. Dobra na ból mięśni po ćwiczeniach czy... – Chowając głowę między ramiona, wyciągnęła ręce prosto do Anzou, dając mu swój podarek. – Sa-sama robiłam. Ponoć działa. – Uśmiechnęła się życzliwie, lecz uśmiech szybko zszedł, gdy musiała przypomnieć sobie, co się wydarzyło na trakcie.
– Od jakiegoś czasu coraz częściej nas atakowano, dlatego przyjechaliśmy tutaj w czwórkę, aby się zabezpieczyć, lecz ja nawet nie wiem, co się wydarzyło. Usłyszałam, jak nagle podb-y-wydarło się i i uderzyło w nasz wóz z boku. Ja... ja siedziałam z przodu i-i nie widziałam, co to jest. Potem z Touchiro wypadliśmy... spaym... spadając w dół, ze skarpy. – Mówiąc swoją wersję wydarzeń, wciąż patrzyła się w dół i gubiła się nieco, a słowa jej same uciekały. – Touchiro jest teraz w szpitalu, ja miałam poinformować władze. Mieli nam kogoś dać, aby uratować to, co zostało i-i i pozbyć się problemu. – Brzmiało to jak misja, którą Anzou już kiedyś wykonywał dla szpitala. Wtedy jednak problem był dość marginalny i jednostkowy, a teraz zdaje się, że z biegiem czasu napadów na zioła jest coraz więcej. – Mogę iść z tobą? Przydam się. – Podniosła swój wzrok, chcąc spojrzeć w oczy chłopaka.
7 / 30
Kaminari Anzou Dziewczyna kiwnęła głową i usiadła, tak jak chłopak jej polecił. Teraz to byłaby w stanie zrobić cokolwiek Anzou jej powie. Położyła swoją torbę na kolanach i poprawiwszy okulary, spojrzała na chłopaka. Bardzo się ucieszyła na słowa Kaminariego, że jej towarzysze dadzą sobie radę. Czy to odpowiedzialne jednak rzucać tak łatwo słowa na wiatr, kiedy nawet nie wie do końca, co się stało? – Dzięki. Cieszę się, że nic im nie jest. – Rozpromieniła się na twarzy, słysząc o tym, jak to jej stan jest najważniejszy, choć przecież wiedziała, że to nieprawda! – Muszę ich potem odwiedzić, pewnie też są w szpitalu... – Posmutniała przez chwilę, wspominając sobie rany jednego jej kompana, który wraz z nią zdążył uciec przed nadchodzącym atakiem.
– Ja? Em. – Położyła swoją dłoń na buzi, będąc wyraźnie zaskoczona tak personalnym pytaniem kierowanym w jej kierunku, choć przecież było to standardowe zapytanie stawiane już na początku rozmowy. – Jestem Aoi. Aoi Sora z Hitsugayi. – Odłożyła swoją torbę na chwilę na krzesło, a następnie stanęła na równe nogi, schylając głowę w kierunku chłopaka. – Zajmowaliśmy się przewozem ziół. Moja ciocia prowadzi szklarnie, a potem tworzymy wspólnie różne medykamenty, które przenosimy do Raigeki. Proszę. – Usiadłszy na krześle, pogrzebała nieco w swojej torbie, wyjmując z niej niewielkie drewniane pudełeczko o wymiarach 10x10x5cm. – Maść z olejkiem z jałowca. Dobra na ból mięśni po ćwiczeniach czy... – Chowając głowę między ramiona, wyciągnęła ręce prosto do Anzou, dając mu swój podarek. – Sa-sama robiłam. Ponoć działa. – Uśmiechnęła się życzliwie, lecz uśmiech szybko zszedł, gdy musiała przypomnieć sobie, co się wydarzyło na trakcie.
– Od jakiegoś czasu coraz częściej nas atakowano, dlatego przyjechaliśmy tutaj w czwórkę, aby się zabezpieczyć, lecz ja nawet nie wiem, co się wydarzyło. Usłyszałam, jak nagle podb-y-wydarło się i i uderzyło w nasz wóz z boku. Ja... ja siedziałam z przodu i-i nie widziałam, co to jest. Potem z Touchiro wypadliśmy... spaym... spadając w dół, ze skarpy. – Mówiąc swoją wersję wydarzeń, wciąż patrzyła się w dół i gubiła się nieco, a słowa jej same uciekały. – Touchiro jest teraz w szpitalu, ja miałam poinformować władze. Mieli nam kogoś dać, aby uratować to, co zostało i-i i pozbyć się problemu. – Brzmiało to jak misja, którą Anzou już kiedyś wykonywał dla szpitala. Wtedy jednak problem był dość marginalny i jednostkowy, a teraz zdaje się, że z biegiem czasu napadów na zioła jest coraz więcej. – Mogę iść z tobą? Przydam się. – Podniosła swój wzrok, chcąc spojrzeć w oczy chłopaka.
0 x

- Anzou
- Posty: 1005
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Siedziba władzy
Anzou chciał zrobić dobre wrażenie i zdobyć zaufanie dziewczynki. Skoro sam się przedstawił, to warto mieć również informację na temat jej imienia, pochodzenia. Kaminari słuchał uważnie i kiwał głową dając znać, że aktywnie słucha i nie pomija żadnego szczegółu. Znachorka! Tworzy zioła, maści, które pomagają ludziom w potrzebie. Złota dziewczyna! Anzou nie spodziewał się takiego obrotu spraw, ale gdy usłyszał o maści dla niego... Szczerze się uśmiechnął i wyciągnął dłoń, by przyjąć prezent.
- Bardzo dziękuję! Maść na pewno działa! Chciałbym powiedzieć, że może lepiej, by się nie przydała... Ale w moim przypadku to nieuniknione. Często jestem nierozgarnięty w swoich działaniach i dopuszczam wroga za blisko... Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Tak już mam!
Powiedział Kaminari i rozłożył ręce. Taka była prawda. Nie skupia się za bardzo na misjach? Zdecydowanie nie. Wiele pracy przed nim...
- Czyli skoro coś uderzyło z taką mocą, to musi być to potężne... Widziałaś może kształt? Albo jakiś charakterystyczny dźwięk?Badałem kiedyś napad na powóz, który dostarczał między innymi zioła, jednak sam towar był nietknięty... Myślisz, że to może być to samo zwierzę?
- Bardzo dziękuję! Maść na pewno działa! Chciałbym powiedzieć, że może lepiej, by się nie przydała... Ale w moim przypadku to nieuniknione. Często jestem nierozgarnięty w swoich działaniach i dopuszczam wroga za blisko... Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Tak już mam!
Powiedział Kaminari i rozłożył ręce. Taka była prawda. Nie skupia się za bardzo na misjach? Zdecydowanie nie. Wiele pracy przed nim...
- Czyli skoro coś uderzyło z taką mocą, to musi być to potężne... Widziałaś może kształt? Albo jakiś charakterystyczny dźwięk?Badałem kiedyś napad na powóz, który dostarczał między innymi zioła, jednak sam towar był nietknięty... Myślisz, że to może być to samo zwierzę?
0 x

- Tatsuo
- Postać porzucona
- Posty: 547
- Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8019
- GG/Discord: Kraze#5092
- Multikonta: Don Patch | Fujiko
Re: Siedziba władzy
Nobody knows... [ C ]
9 / 30
Kaminari Anzou Dziewczyna z uśmiechem patrzyła na Anzou, gdy ten prawił jej komplementy na temat jej wyrobów medycznych. – Tak, tak, lepiej, aby się nie przydała. – Zachichotała lekko wyraźnie onieśmielona. – Ojciec zawsze powtarza, że wroga trzeba trzymać na dystans. Sama średnio walczę, więc chyba nie dam ci więcej rad. Na pewno sobie super poradziłeś. – Przytaknęła głową, przerzucając wzrok na chodzące dookoła osoby. Dopiero kolejne pytanie spowodowało, że ponownie jej wzrok wbił się początkowo w chłopaka, lecz przy powiedzeniu pierwszych słów przeniosła go natychmiastowo na ziemię, przyjmując przy tym pozycję obronną. – No... ja, ja już mówiłam, co widziałam. Przecież ja-ym... no ja nie widziałam za dużo. Siedzieliśmy z tyłu wozu, coś... nadleciało, a może... sama nie-nie wiem... Uderzyło nas w coś, a ja. zanim się zorientowałam. co się dzieje, to już nic nie widziałam... tak... – Czyżby Anzou jej nie ufał, że aż tak ją wypytuje, a może po prostu nie powiedziała tego, co było najważniejsze - z kim przyjdzie chłopakowi się zmierzyć. Tak czy siak, celem zlecenia jest spowodowanie, aby zioła były ponownie dostarczane do osady bezpieczną drogą, lecz od dziewczyny ciężko będzie się dowiedzieć czegokolwiek, o ile Anzou jej mocniej nie przyciśnie.
Aoi w końcu wstała z krzesła, zarzucając sobie włosy na twarz, tak, że większość jej oczu, jak i polików, schowały się pod brązowymi dwiema kitkami. – To ja idę. – Anzou w końcu nie zaprzeczył, jakoby dziewczyna mogła z nim udać się w podróż, więc ta postanowiła sama odpowiedzieć na swoje zadane pytanie. – Tak, pewnie to mówisz o tym samym. Już jakiegoś czasu przytrafiają się nam te problemy. – Gdy ona mogła prowadzić rozmowę, była wyraźnie mniej onieśmielona i bardziej chętna do prowadzenia żywej konwersacji. Jej krok złożony z lekkich podskoków jedynie dodawał jej punktów w byciu uroczą, małą dziewczynką. – Trakt prowadził niedaleko gór, odnoga od głównego szlaku, ale powinniśmy tam w miarę szybko dojść. Jak biegliśmy z Touchiro do szpitala, to byliśmy tutaj w mniej niż godzinę, ale ja się nie znam na zegarze słonecznym, a ty? – To prawda. W końcu ostatnio podróż Anzou nie zajęła specjalnie długo. Mówiąc ostatnie słówko zwróciła się w stronę chłopaka, wysyłając w jego kierunku życzliwy uśmieszek.
9 / 30
Kaminari Anzou Dziewczyna z uśmiechem patrzyła na Anzou, gdy ten prawił jej komplementy na temat jej wyrobów medycznych. – Tak, tak, lepiej, aby się nie przydała. – Zachichotała lekko wyraźnie onieśmielona. – Ojciec zawsze powtarza, że wroga trzeba trzymać na dystans. Sama średnio walczę, więc chyba nie dam ci więcej rad. Na pewno sobie super poradziłeś. – Przytaknęła głową, przerzucając wzrok na chodzące dookoła osoby. Dopiero kolejne pytanie spowodowało, że ponownie jej wzrok wbił się początkowo w chłopaka, lecz przy powiedzeniu pierwszych słów przeniosła go natychmiastowo na ziemię, przyjmując przy tym pozycję obronną. – No... ja, ja już mówiłam, co widziałam. Przecież ja-ym... no ja nie widziałam za dużo. Siedzieliśmy z tyłu wozu, coś... nadleciało, a może... sama nie-nie wiem... Uderzyło nas w coś, a ja. zanim się zorientowałam. co się dzieje, to już nic nie widziałam... tak... – Czyżby Anzou jej nie ufał, że aż tak ją wypytuje, a może po prostu nie powiedziała tego, co było najważniejsze - z kim przyjdzie chłopakowi się zmierzyć. Tak czy siak, celem zlecenia jest spowodowanie, aby zioła były ponownie dostarczane do osady bezpieczną drogą, lecz od dziewczyny ciężko będzie się dowiedzieć czegokolwiek, o ile Anzou jej mocniej nie przyciśnie.
Aoi w końcu wstała z krzesła, zarzucając sobie włosy na twarz, tak, że większość jej oczu, jak i polików, schowały się pod brązowymi dwiema kitkami. – To ja idę. – Anzou w końcu nie zaprzeczył, jakoby dziewczyna mogła z nim udać się w podróż, więc ta postanowiła sama odpowiedzieć na swoje zadane pytanie. – Tak, pewnie to mówisz o tym samym. Już jakiegoś czasu przytrafiają się nam te problemy. – Gdy ona mogła prowadzić rozmowę, była wyraźnie mniej onieśmielona i bardziej chętna do prowadzenia żywej konwersacji. Jej krok złożony z lekkich podskoków jedynie dodawał jej punktów w byciu uroczą, małą dziewczynką. – Trakt prowadził niedaleko gór, odnoga od głównego szlaku, ale powinniśmy tam w miarę szybko dojść. Jak biegliśmy z Touchiro do szpitala, to byliśmy tutaj w mniej niż godzinę, ale ja się nie znam na zegarze słonecznym, a ty? – To prawda. W końcu ostatnio podróż Anzou nie zajęła specjalnie długo. Mówiąc ostatnie słówko zwróciła się w stronę chłopaka, wysyłając w jego kierunku życzliwy uśmieszek.
Ukryty tekst
0 x

- Anzou
- Posty: 1005
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Siedziba władzy
Dziewczyna była bardzo miła i zasługiwała na takie traktowanie. Chłopak był dla niej zwyczajnie uprzejmy. Reguła sympatii i lubienia. Do tego otrzymał maść, więc czy może być lepiej?
- Faktycznie. Niektórych rzeczy nie jesteśmy w stanie pamiętać. Zwłaszcza, gdy nasze ciało znajduje się w sytuacji zagrożenia życia, a wszystko dzieje się bardzo szybko. Myślimy wtedy tylko i wyłącznie o przetrwaniu.
Kaminari nie miał do niej chyba więcej pytań. Sama jednak postanowiła, że się wybierze na miejsce zdarzenia razem z Białowłosym. Tutaj jednak nie ma na to najmniejszego przyzwolenia. Anzou chce być sam, nie zwracać uwagi na nikogo i pójść na całość w trakcie potencjalnego starcia ze stworzeniem czy też innym człowiekiem. Nie chce też, by coś złego stało się tak słodkiej osóbce!
- O nie, co to, to nie! Nie ma możliwości, byś tam poszła. To zbyt niebezpieczne. Nie chcę, żeby stało Ci się coś złego! Powiedz mi, w którą stronę mam pójść, jaką trasą, a szybko wyjaśnię i wyeliminuję zagrożenie. Zegar słoneczny? Hmmm, coś może się znam, ale mistrzem w tym nie jestem!
Powiedział Anzou również z uśmiechem na twarzy. Nie potrafił być zły dla tej dziewczyny. Naawet, gdy ta się z nim zamierzała wybrać na niebezpieczną akcję po chwili wypaliła z czymś śmiesznym i automatycznie rozładowała atmosferę. Złota kobieta. Kto wie, może Kaminari Anzou, Władca Piorunów, Duma Raigeki powinien zabrać się za jej bliższe poznanie po całej misji? Warto mieć blisko siebie osobę, która zna się na medycynie i ziołach. Istny skarb. Chłopak byl gotowy ruszyć SAM w kierunku, który wskaże mu dziewczynka.
- Faktycznie. Niektórych rzeczy nie jesteśmy w stanie pamiętać. Zwłaszcza, gdy nasze ciało znajduje się w sytuacji zagrożenia życia, a wszystko dzieje się bardzo szybko. Myślimy wtedy tylko i wyłącznie o przetrwaniu.
Kaminari nie miał do niej chyba więcej pytań. Sama jednak postanowiła, że się wybierze na miejsce zdarzenia razem z Białowłosym. Tutaj jednak nie ma na to najmniejszego przyzwolenia. Anzou chce być sam, nie zwracać uwagi na nikogo i pójść na całość w trakcie potencjalnego starcia ze stworzeniem czy też innym człowiekiem. Nie chce też, by coś złego stało się tak słodkiej osóbce!
- O nie, co to, to nie! Nie ma możliwości, byś tam poszła. To zbyt niebezpieczne. Nie chcę, żeby stało Ci się coś złego! Powiedz mi, w którą stronę mam pójść, jaką trasą, a szybko wyjaśnię i wyeliminuję zagrożenie. Zegar słoneczny? Hmmm, coś może się znam, ale mistrzem w tym nie jestem!
Powiedział Anzou również z uśmiechem na twarzy. Nie potrafił być zły dla tej dziewczyny. Naawet, gdy ta się z nim zamierzała wybrać na niebezpieczną akcję po chwili wypaliła z czymś śmiesznym i automatycznie rozładowała atmosferę. Złota kobieta. Kto wie, może Kaminari Anzou, Władca Piorunów, Duma Raigeki powinien zabrać się za jej bliższe poznanie po całej misji? Warto mieć blisko siebie osobę, która zna się na medycynie i ziołach. Istny skarb. Chłopak byl gotowy ruszyć SAM w kierunku, który wskaże mu dziewczynka.
0 x

- Tatsuo
- Postać porzucona
- Posty: 547
- Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8019
- GG/Discord: Kraze#5092
- Multikonta: Don Patch | Fujiko
- Tatsuo
- Postać porzucona
- Posty: 547
- Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8019
- GG/Discord: Kraze#5092
- Multikonta: Don Patch | Fujiko
Re: Siedziba władzy
Nobody knows... [ C ]
25 / 30
Kaminari Anzou W świecie shinobi nie ma czasu na skrupuły i jak to w lesie - jeżeli nie zginie twój przeciwnik, to zginiesz ty. Nie wiadomo było, jak długo podziała jeszcze oszołomienie na pokonaną zwierzynę, więc wykorzystując tę chwilę, Anzou wbił kunai w szyję zwierzaka, którego łeb podskoczył nagle do góry, upadając na ziemię, zatapiając się w wolno wypływającej z tętnic krwi, rozwierając mocno paszczę, jakby chcąc w ostatniej chwili pochwycić w nią przystojniaka, lecz to raczej nie będzie dane kotkowi, którego klatka przestała się poruszać, a on sam leżał bezwiednie na ziemi. Maść, wykorzystana przez Anzou do wysmarowania swoich ran na ramieniu. Specyfik, o kolorze bordowym, niczym rozdrobnione owoce jałowca, o których wspominała dziewczyna, nie pachniał zbyt przyjemnie, lecz przecież nie każdy lek musi być idealny w zapachu. Ma w końcu działać, prawda? Krew mimo wszystko dalej się wylewała, choć z każdą sekundą w mniejszym stopniu, jednak prawa dłoń Kaminariego powoli stawała się coraz bardziej sina, ale wciąż pełni funkcjonalna. Na wozie wiele więcej się nie dało zauważyć - dziura, którą wcześniej już analizował, rozwalone zioła, które przez uderzenie wyleciały z toreb i pokryły powierzchnie wozu, a także wszelkie, wcześniej widziane zmiany na ziemi. Widać było, co już wcześniej mógł stwierdzić, że zadane uszkodzenia były raczej jednostronne, a druga strona była właściwie nietknięta. Było cicho, było spokojnie, to chyba można wracać do wioski.
* * * Podróż do osady nie było tym, co Anzou mógłby sobie wymarzyć. Ból ręki, jak i ból brzucha, powoli narastał, zmieniając się z punktowego na bardziej rozlany, delikatnie nawet promieniujący do prawego barku. To jednak było spowodowane najpewniej zmęczeniem wynikającym z utraty dużej ilości chakry, a także dość słabego zaopatrzenia rany. Widok poturbowanego, lecz wciąż chodzącego o własnych siłach chłopaka, nie spowodował, że nagle ktoś się nim zainteresował. Cel był jeden - siedziba władzy i zdanie raportu, a potem będzie można zająć się sobą.
Przechodząc więc przez drzwi gabinetu, Anzou za wyjątkiem ciepłego, kobiecego głosu urzędniczki, usłyszeć mógł również znajomy, dość nieprzyjemny ton mężczyzny. – Po raz kolejny robicie ze mnie debila! – Wrzasnął, uderzając ręką o stół, aż nawet jedna z kartek spadła na ziemię tuż pod nogi wchodzącego do pokoju białowłosego.
– Póki co nie możemy zapewnić, że ktoś będzie stacjonował w pańskiej osadzie, nie mamy aż tylu ludzi, aby wysyłać ich do ochrony każdej mniejszej wioski w prowincji, lecz monitorujemy to, co w Sanike się dzieje. – Kobieta zza lady próbowała mówić spokojnie, nie unosić głosu, ani nie zwyzywać mężczyzny i nawet jej się to udawało! Widać, że ma doświadczenie z niemiłymi gośćmi.
– Gówno robicie, a nie monitorujecie. Ostatni raz wam cokolwiek przywożę, jeżeli do końca miesiąca nie zobaczę kogokolwiek kompetentnego. Co z tym chłopakiem, co go wysłaliście ostatnio?
– Ym... – Kobieta zastanowiła się chwilę, próbując przewertować dokumenty. Była w miarę uległa, bo wolała już przekazać wszystkie informacje Hitoko, zamiast się z nim wykłócać. – Nakamura obecnie zajmuje się organizacją transportu do Atsui.
– Jaki kurwa Nakamura? Nie znam żadnego takiego typa. Dobra, nie chce mi się z tobą gadać, bo i tak nic mi mądrego nie powiesz. Za 28 dni ma się u mnie pojawić. – Mężczyzna odwrócił się na pięcie i dopiero teraz zauważył wchodzącego do środka chłopaka. – O! Fantastycznie zajmujesz się organizacją transportu do Atsui. – Podszedł energicznie kilka kroków do Anzou, obejmując go swoim prawym ramieniem i właściwie nie patrząc na to, co on na to powie, przywiódł go do lady. – Wysłaliście mi go ostatnio i się spisał fantastycznie. Nie możecie mi go dać, co ty właściwie robisz teraz? – Kobieta spojrzała zdezorientowana na białowłosego, nie wiedząc właściwie, co się tutaj dzieje. Jej wzrok wskazywał na to, że oczekuje jakiejkolwiek odpowiedzi, a może pomocy ze strony Anzou, aby już przegonił tego nastręczającego ją starca.
25 / 30
Kaminari Anzou W świecie shinobi nie ma czasu na skrupuły i jak to w lesie - jeżeli nie zginie twój przeciwnik, to zginiesz ty. Nie wiadomo było, jak długo podziała jeszcze oszołomienie na pokonaną zwierzynę, więc wykorzystując tę chwilę, Anzou wbił kunai w szyję zwierzaka, którego łeb podskoczył nagle do góry, upadając na ziemię, zatapiając się w wolno wypływającej z tętnic krwi, rozwierając mocno paszczę, jakby chcąc w ostatniej chwili pochwycić w nią przystojniaka, lecz to raczej nie będzie dane kotkowi, którego klatka przestała się poruszać, a on sam leżał bezwiednie na ziemi. Maść, wykorzystana przez Anzou do wysmarowania swoich ran na ramieniu. Specyfik, o kolorze bordowym, niczym rozdrobnione owoce jałowca, o których wspominała dziewczyna, nie pachniał zbyt przyjemnie, lecz przecież nie każdy lek musi być idealny w zapachu. Ma w końcu działać, prawda? Krew mimo wszystko dalej się wylewała, choć z każdą sekundą w mniejszym stopniu, jednak prawa dłoń Kaminariego powoli stawała się coraz bardziej sina, ale wciąż pełni funkcjonalna. Na wozie wiele więcej się nie dało zauważyć - dziura, którą wcześniej już analizował, rozwalone zioła, które przez uderzenie wyleciały z toreb i pokryły powierzchnie wozu, a także wszelkie, wcześniej widziane zmiany na ziemi. Widać było, co już wcześniej mógł stwierdzić, że zadane uszkodzenia były raczej jednostronne, a druga strona była właściwie nietknięta. Było cicho, było spokojnie, to chyba można wracać do wioski.
* * * Podróż do osady nie było tym, co Anzou mógłby sobie wymarzyć. Ból ręki, jak i ból brzucha, powoli narastał, zmieniając się z punktowego na bardziej rozlany, delikatnie nawet promieniujący do prawego barku. To jednak było spowodowane najpewniej zmęczeniem wynikającym z utraty dużej ilości chakry, a także dość słabego zaopatrzenia rany. Widok poturbowanego, lecz wciąż chodzącego o własnych siłach chłopaka, nie spowodował, że nagle ktoś się nim zainteresował. Cel był jeden - siedziba władzy i zdanie raportu, a potem będzie można zająć się sobą.
Przechodząc więc przez drzwi gabinetu, Anzou za wyjątkiem ciepłego, kobiecego głosu urzędniczki, usłyszeć mógł również znajomy, dość nieprzyjemny ton mężczyzny. – Po raz kolejny robicie ze mnie debila! – Wrzasnął, uderzając ręką o stół, aż nawet jedna z kartek spadła na ziemię tuż pod nogi wchodzącego do pokoju białowłosego.
– Póki co nie możemy zapewnić, że ktoś będzie stacjonował w pańskiej osadzie, nie mamy aż tylu ludzi, aby wysyłać ich do ochrony każdej mniejszej wioski w prowincji, lecz monitorujemy to, co w Sanike się dzieje. – Kobieta zza lady próbowała mówić spokojnie, nie unosić głosu, ani nie zwyzywać mężczyzny i nawet jej się to udawało! Widać, że ma doświadczenie z niemiłymi gośćmi.
– Gówno robicie, a nie monitorujecie. Ostatni raz wam cokolwiek przywożę, jeżeli do końca miesiąca nie zobaczę kogokolwiek kompetentnego. Co z tym chłopakiem, co go wysłaliście ostatnio?
– Ym... – Kobieta zastanowiła się chwilę, próbując przewertować dokumenty. Była w miarę uległa, bo wolała już przekazać wszystkie informacje Hitoko, zamiast się z nim wykłócać. – Nakamura obecnie zajmuje się organizacją transportu do Atsui.
– Jaki kurwa Nakamura? Nie znam żadnego takiego typa. Dobra, nie chce mi się z tobą gadać, bo i tak nic mi mądrego nie powiesz. Za 28 dni ma się u mnie pojawić. – Mężczyzna odwrócił się na pięcie i dopiero teraz zauważył wchodzącego do środka chłopaka. – O! Fantastycznie zajmujesz się organizacją transportu do Atsui. – Podszedł energicznie kilka kroków do Anzou, obejmując go swoim prawym ramieniem i właściwie nie patrząc na to, co on na to powie, przywiódł go do lady. – Wysłaliście mi go ostatnio i się spisał fantastycznie. Nie możecie mi go dać, co ty właściwie robisz teraz? – Kobieta spojrzała zdezorientowana na białowłosego, nie wiedząc właściwie, co się tutaj dzieje. Jej wzrok wskazywał na to, że oczekuje jakiejkolwiek odpowiedzi, a może pomocy ze strony Anzou, aby już przegonił tego nastręczającego ją starca.
Ukryty tekst
0 x

- Anzou
- Posty: 1005
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Siedziba władzy
Anzou dokonał dalszych oględzin po dokonaniu swego rodzaju egzekucji. Musiał to zrobić. Patrząc na to z boku nie był to raczej przyjemny widok. Kto jednak twierdzi, że życie, że to wszystko, co się dzieje na świecie jest przyjemne albo miłe? Ten świat jest przepełniony absurdami i złością. Młodzieniec musiał wracać do osady. Ból oraz krwawienie sprawiało, że zwyczajnie potrzebował pomocy. Starcie z kotami wyczerpało z niego zarówno Chakrę jak i nieco krwi. Podróż ciągnęła się w nieskończoność. Białowłosy jednak w końcu dojrzał bramę, osadę, upragnione miejsce. Od razu poczuł się bezpiecznie, poczuł się u siebie. Ruszył do siedziby władzy, by zdać raport. Osobę, która usłyszał w środku poznał od razu. Staruszek, któremu pomagał w odbiciu wioski i przywróceniu władzy. Anzou był nieco nieogarnięty w tym wszystkim, ale nie omieszkał się przywitać!
- O, dzień dobry Panie Hitoko! Proszę wybaczyć, nie wyglądam i nie czuję się najlepiej... Właśnie skończyłem kolejną misję, nie zwalniam tempa!
Powiedział Anzou spokojnym głosem z uśmiechem na twarzy. Młodzieniec mimo początkowych trudów w komunikacji znalazł z nim wspólny język i udowodnił swoją przydatność.
- Nakamura się czymś zajmuje? Jemu nie powierzyłbym żadnego konkretnego zadania, jeżeli mam być szczery.
Powiedział Białowłosy chłodnym głosem. Ten zapijaczony gość był w jego mniemaniu słabą osobą do współpracy i reprezentowania klanu. Chłopak miał jednak inne zadanie. Chciał zdać raport.
- Jak mówiłem, skończyłem badanie ataków na wozy z ziołami. Na miejscu znalazłem dwa duże koty, ciężkie, szybkie. Jestem przekonany, że to właśnie one stały za atakami. Zamordowałem je.
- O, dzień dobry Panie Hitoko! Proszę wybaczyć, nie wyglądam i nie czuję się najlepiej... Właśnie skończyłem kolejną misję, nie zwalniam tempa!
Powiedział Anzou spokojnym głosem z uśmiechem na twarzy. Młodzieniec mimo początkowych trudów w komunikacji znalazł z nim wspólny język i udowodnił swoją przydatność.
- Nakamura się czymś zajmuje? Jemu nie powierzyłbym żadnego konkretnego zadania, jeżeli mam być szczery.
Powiedział Białowłosy chłodnym głosem. Ten zapijaczony gość był w jego mniemaniu słabą osobą do współpracy i reprezentowania klanu. Chłopak miał jednak inne zadanie. Chciał zdać raport.
- Jak mówiłem, skończyłem badanie ataków na wozy z ziołami. Na miejscu znalazłem dwa duże koty, ciężkie, szybkie. Jestem przekonany, że to właśnie one stały za atakami. Zamordowałem je.
0 x

- Tatsuo
- Postać porzucona
- Posty: 547
- Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8019
- GG/Discord: Kraze#5092
- Multikonta: Don Patch | Fujiko
Re: Siedziba władzy
Nobody knows... [ C ]
27 / 30
Kaminari Anzou Anzou właściwie chyba nie zamierzał pomagać biednej urzędniczce z czymkolwiek, jeżeli chodzi o pana Hitoko, bo przecież, jeżeli faktycznie mu pomagał, mógłby go grzecznie wyprosić i pozwolić młodej pani za ladą pracować, przerzucając różne kartki papieru i wypełniając niezapisane jeszcze zwoje. – Ostatnio jest naszym prominentnym wojownikiem. – Wtrąciła tylko, zamykając zeszyt związany z dawnym misjami i raportami, który schowała do jednej z wyższych szuflad biurka. – Nie mam obecnie czasu na takie rozmowy. – Wstała, będąc pewniejsza w tonie, lecz zanim jeszcze Hitoko zamierzał cokolwiek na nią wykrzyczeć, ta kontynuowała dalej. – Ale z pewnością zajmiemy się sprawą Anzou i jego pomocy w pańskiej wiosce. Obecnie jest on tylko Doko i potrzebujemy go w osadzie, do pomagania tutejszym mieszkańcom, gdzie będzie miał blisko odpowiednią medyczną pomoc. – Mówiąc swoją urzędniczą, wyuczoną niejako formułkę z nienaganną dykcją i kamienną twarzą, przeniosła swój wzrok na ramię chłopaka. Było ono w coraz gorszym, mięśnie się napięły, powodując bolesny skurcz, a do tego Anzou mógł poczuć delikatne mrowienie przy ranie i w jej okolicach. Czy to są normalne efekty po krwawieniu? Takich jeszcze do tej pory nie doświadczał.
– Dobra, dobra, stop już pleść te swoje dyrdymały. Chcę go. – Przywiódł chłopaka mocniej do siebie, zaciskając jego głowę blisko swojej prawej pachy. – I jeszcze tutaj wrócę, bo nikogo innego mi sami nie dacie, jak zwykle. Pieprzeni papierkowicze. No, dobra, chłopcze, idź sobie tam z nią pogadaj, bo ja nie chcę się denerwować. Jeszcze się spotkamy. – Poklepał białowłosego po barku i następnie go puścił, udając się w stronę wyjścia. Kobieta, widząc, że ma w końcu wolne, wypuściła ciężko powietrze i łapiąc kolejny, mniejszy zwój, podeszła na kilka kroków do Anzou. – Dwa duże koty. Chodź za mną. – Powtórzyła po chłopaku, a następnie poszła do niewielkiego pokoju znajdującego się w bocznej nawie sali. Podobny do tego, który Kaminari widział przy spotkaniu ze strażnikiem Saigoki - mały, niewielki z dwoma krzesłami, z czego jedno z nich zajęte po chwili zostało przez kobietę. – Touchiro, jeden z czterech, którzy podróżowali wozem, obudził się w szpitalu. Jednak kontakt z nim jest utrudniony. Nasi medycy sugerują, że ktoś go otruł, przez co jego układ nerwowy został zniszczony. Kontakt z Aoi jest również utrudniony, a sama nie chce nam nic powiedzieć. Bardzo prosiłabym, abyś powiedział wszystko, co wiesz na ten temat. Rozmawiałeś z kimkolwiek z nich? Co widziałeś przy wozie? Odnalazłeś resztę załogi? Dotykałeś ziół, jakie wieźli? Wszystko jest bardzo ważne – powiedziała spokojnym, ale nieco władczym tonem. Widać było, że jest miłą kobietą, ale teraz zależało jej na konkretach. Czyżby to nie były zwykłe koty, a może wszystko to zbieg przypadku?
27 / 30
Kaminari Anzou Anzou właściwie chyba nie zamierzał pomagać biednej urzędniczce z czymkolwiek, jeżeli chodzi o pana Hitoko, bo przecież, jeżeli faktycznie mu pomagał, mógłby go grzecznie wyprosić i pozwolić młodej pani za ladą pracować, przerzucając różne kartki papieru i wypełniając niezapisane jeszcze zwoje. – Ostatnio jest naszym prominentnym wojownikiem. – Wtrąciła tylko, zamykając zeszyt związany z dawnym misjami i raportami, który schowała do jednej z wyższych szuflad biurka. – Nie mam obecnie czasu na takie rozmowy. – Wstała, będąc pewniejsza w tonie, lecz zanim jeszcze Hitoko zamierzał cokolwiek na nią wykrzyczeć, ta kontynuowała dalej. – Ale z pewnością zajmiemy się sprawą Anzou i jego pomocy w pańskiej wiosce. Obecnie jest on tylko Doko i potrzebujemy go w osadzie, do pomagania tutejszym mieszkańcom, gdzie będzie miał blisko odpowiednią medyczną pomoc. – Mówiąc swoją urzędniczą, wyuczoną niejako formułkę z nienaganną dykcją i kamienną twarzą, przeniosła swój wzrok na ramię chłopaka. Było ono w coraz gorszym, mięśnie się napięły, powodując bolesny skurcz, a do tego Anzou mógł poczuć delikatne mrowienie przy ranie i w jej okolicach. Czy to są normalne efekty po krwawieniu? Takich jeszcze do tej pory nie doświadczał.
– Dobra, dobra, stop już pleść te swoje dyrdymały. Chcę go. – Przywiódł chłopaka mocniej do siebie, zaciskając jego głowę blisko swojej prawej pachy. – I jeszcze tutaj wrócę, bo nikogo innego mi sami nie dacie, jak zwykle. Pieprzeni papierkowicze. No, dobra, chłopcze, idź sobie tam z nią pogadaj, bo ja nie chcę się denerwować. Jeszcze się spotkamy. – Poklepał białowłosego po barku i następnie go puścił, udając się w stronę wyjścia. Kobieta, widząc, że ma w końcu wolne, wypuściła ciężko powietrze i łapiąc kolejny, mniejszy zwój, podeszła na kilka kroków do Anzou. – Dwa duże koty. Chodź za mną. – Powtórzyła po chłopaku, a następnie poszła do niewielkiego pokoju znajdującego się w bocznej nawie sali. Podobny do tego, który Kaminari widział przy spotkaniu ze strażnikiem Saigoki - mały, niewielki z dwoma krzesłami, z czego jedno z nich zajęte po chwili zostało przez kobietę. – Touchiro, jeden z czterech, którzy podróżowali wozem, obudził się w szpitalu. Jednak kontakt z nim jest utrudniony. Nasi medycy sugerują, że ktoś go otruł, przez co jego układ nerwowy został zniszczony. Kontakt z Aoi jest również utrudniony, a sama nie chce nam nic powiedzieć. Bardzo prosiłabym, abyś powiedział wszystko, co wiesz na ten temat. Rozmawiałeś z kimkolwiek z nich? Co widziałeś przy wozie? Odnalazłeś resztę załogi? Dotykałeś ziół, jakie wieźli? Wszystko jest bardzo ważne – powiedziała spokojnym, ale nieco władczym tonem. Widać było, że jest miłą kobietą, ale teraz zależało jej na konkretach. Czyżby to nie były zwykłe koty, a może wszystko to zbieg przypadku?
0 x

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości