Więc oto nadeszła ta chwila - starcie z Yuki Natsume, cesarzem południowych wysp, twórcą stylu walki opartego o szermierką samurajów. To miało być zdecydowanie inny pojedynek od tego, który stoczył z Chise, bowiem jej styl opierał się na zasypaniu wroga ogromną masą ostrzy i stanowił coś zupełnie obcego dl Kakity. Tutaj jednak miał się zmierzyć z kimś, kogo technika naśladowała tą, którą on doskonalił niemalże od początku życia. Czy "oryginał" okaże się lepszy od "kopii"? Cóż, nie o to w tym wszystkim chodziło. Asagi najpewniej nie był najlepszym reprezentantem battodo, jednakże, zamierzał pokazać co potrafi, a przy tym poznać, co z jego rodowego stylu można wyprowadzić...
Kiedy Natsume rzucił w górę kamień, prawą dłoń niebieskookiego zawinęła się na rękojeści jego drewnianego tachi. Bokken którym władał był prawdopodobnie dłuższy od broni przeciwnika, to już był pierwszy element który grał znaczenie. Co było kolejnymi?
Kamień osiągnął maksymalną wysokość. Niebieskooki skupił się na swoim przeciwniku licząc dystans jaki ich dzielił. Za plecami miał morze i zachodzące słońce. To było bardzo ważne z punktu widzenia taktyki, by każdą przewagę przenieść na swoją korzyść, nawet blask zachodzącego słońca mógł zaważyć o wyniki starcia. Zwłaszcza, że aura Natsume sugerowała, że zamierza potraktować to bardzo poważnie, ale niebieskooki nie liczył na nic innego i nie zamierzał pozostać bierny. Jeśli Yyki był teraz tygrysem, to on miał być smokiem. Za jego plecami potężne może i Amaterasu, przy boku drewniany miecz trzymany tak, jakby było to ostrze w saya (lewa ręka to saya), a serce skupione i czyste niczym lód z lodowców Yinzin.
Kamień dotknął krawędzią ziemi. To oznaczało, że mogli wymieniać ciosy. Kakita rozpoczął to starcie w umyśle już dużo wcześniej. W walce między dwoma doświadczonymi szermierzami, wygrywa ten, kto zdoła sprowokować wroga do błędu. W błyskawicznej wymianie ciosów liczą się odruchy, ten kto ma lepszą pamięć mięśniową ten wygra... o ile nie zostanie ona wykorzystana przeciwko niemu. To starcie miało być różne od walki z Uchiha-hime, ale przy tym podobne. Niebieskooki znów liczył na wsparcie Amaterasu, ale tym razem mógł walczyć na "własnych zasadach"...
W przeciwieństwie do Natsume, niebieskooki... nie skupiał się wyłącznie na nim. Jeśli bowiem to zrobi, stanie się jego niewolnikiem, jego oczy podążą za pułapką i wciągną w nie ciało. Nie. Kakita zamierzał walczyć inaczej, tak jak nauczył go Uchiha-hime, kiedy to naraz musiał widzieć każde z jej siedmiu ostrzy i odpierać jej ataki. To tak samo, jak walczyć z siedmioma ludźmi naraz, jeśli skupisz się tylko na jednym, drugi cię zabije. Już niedawno udowodnił tego słuszność. Jeśli chciał wygrać, musiał wykorzystać wszystkie atuty nieba i ziemi, a tych mu nie brakowało. Był gotowy do cięcia...
Gdy jego oponent ruszył przed siebie w pełnym pędzie, niebieskooki zaczął wydech i odpowiedział... tym samym. Ruszył przed siebie, z mieczem gotowym do dobycia tak, jakby go miał w saya. Czy chciał rozstrzygnąć to jednym ruchem? Tak, ale na swój sposób. Kakita lekko się pochyli do przodu, dokładnie tak jak do techniki yojimbo, która opierając się na wielkiej prędkości pozwala zaatakować frontalnie. Natsume widział już to jutsu w wykonaniu Yosuo. Jaki jest więc plan Asagi'ego? Trzeba "zaprosić" wroga do cięcia - lekko pochylenie odsłania lewy bark, jednocześnie utrudnia cięcie z dobycia - to jest cel. Niebieskooki nie wie, jak zaatakuje Cesarz, ale może go do tego "zaprosić". Więc ruszając w jego stronę "pokaże" mu cel i... Tu zaczyna sie pułapka.
Kakita zatrzyma się za szybko, w takim momencie, by z punktu widzenia Natsume kolejny krok sprawił, że wejdzie w jego zasięg. Oto pułapka, Kakita chce sprawdzić, czy cesarz dobrze liczy dystans, jeśli tak, tak powinien ciąć przekonany, że Kakita wyprowadzi cięcie od dołu do góry, więc jego lewy bark tudzież tors będą celem. Problem jednak polega na tym, że samuraj zamierz się zatrzymać mocno wbijając przednią nogę w ziemię i lekko odpychając ciało w tył tak, by miecz Natsume śmignął przed nim, albowiem "nie będzie" go tam, gdzie miałby być oceniając prędkość i dystans. Kiedy więc ostrze przeciwnika trafi w pustkę, Kakita zrobi brakujący krok i "dobędzie z saya" własny miecz, którego celem jest spaść na prawą stronę szyi Natsume - jeśli się udało, to w prawdziwej walce jego ostrze rozcięłoby ciało Cesarza po linii jego kimona pięknym skośnym kesa-giri aż do lewego biodra, tutaj, tylko trafienie i ewentualny siniak.
Czy to się jednak uda? Cóż, Kakita nie zostawia sprawy otwartej, możliwe bowiem, że Cesarz jednak zdoła się wyratować i wtedy to jego miecz nie dosięgnie celu, ale spokojnie. Samuraj śledzi swój miecz i jeśli do tego dojdzie, jego lewa ręka, do tej pory "udająca" saya pomknie od lewego biora do przodu, na spotkanie ze spadającą w prawej ręce rekojeścią bokkena - obie spotkają się i kiedy Asagi chwyci miecz oburącz, dostawi nogę zakroczną po czym lekko pochyli się do przodu zbierając siłę z bioder i uderzy przed siebie z zamiarem wyprowadzenia pchnięcia w tułów. Bardzo dba o to, by między nim, a Cesarzem pozostał jego bokken, a morze i Amaterasu mieć za sobą. Do tyłu ciężej się ucieka niż biegnie do przodu, samuraj zamierza to wykorzystać. Tak więc pchnięcie.
Co jeśli pchnięcie dosięgnęło cel? Ten etap starcie zakończony, natomiast jeśli nie dosięgnęło celu, albo zostało zbite w bok, Kakita "przeciągnie" je do góry i wyskoczy wysoko, najwyżej jak tylko pozwala mu ciało by następnie spadając od strony słońca zadać potężne cięcie znad głowy. Nawet czerwony blask kładącej się do snu Amaterasu powinien tutaj wystarczyć, a nawet jeśli nie, to i tak Kakita spadnie z nieba potężny cięciem mającym w domyśle na celu przeciąć Natsume od lewego barku w dół, ewentualnie potężnie uderzyć w jego blok/zasłonę.
Oczywiście, każdy cios który mógłby trafić w Cesarza zostaje odpowiednio wyhamowany w momencie kontaktu z ciałem, by nie zrobić więcej krzywdy niż pospolity siniak...
Ukryty tekst