Trybuna północna
- Yūto Kōseki
- Postać porzucona
- Posty: 162
- Rejestracja: 11 paź 2019, o 15:43
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Widoczny ekwipunek: -Naginata
-Torba
-Ochraniacz na czoło - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 52#p132652
- GG/Discord: Destro#0111
Re: Trybuna północna
Podróż była dosyć długa ale przynajmniej spędzona w dobrym towarzystwie. W odróżnieniu od podróży do łodzi, tym razem Yuto był bardziej rozmowny. Wypytywał Yukari o jej rodzinę, umiejętności, a także dzielił się spostrzeżeniami związanymi z widokami po drodze. Zdecydowanie nie przeszkadzało mu towarzystwo młodej Yulari. Widać było, że użytkownik kryształu był podekscytowany na samą myśl o turnieju i nie mógł się doczekać. Ale nie mógł wyskoczyć z łódki i popłynąć tam wpław. Znaczy, niby mógł ale nie dotarłby na miejsce tak szybko jak łodzią.
Gdy dobili do brzegu chłopak podziękował przewoźnikowi i ruszył wraz z Yukari na trybuny. Chwilkę zajęło nim ogarnął gdzie co jest w tym mieście. Początkowo tylko podziwiał widoki i patrzył na ludzi. Zdecydowanie było tutaj inaczej niż w Daishi, rodzinnej prowincji Kosekiego. Nie został on jednak przytłoczony tym widokiem, przyjął go całkiem dobrze. Oczami pełnymi ciekawości lustrował wszystko w drodze na turniej a gdy dotarli na miejsce skierował się w stronę północnej trybuny wraz z towarzyszką.
-Ciekawie tutaj prawda? Pierwszy raz wyrwałem się dalej niż do prowincji klanu Hyuga, poza tym jestem bez opieki rodziców
Uśmiechnął się i wskazał jej wolne miejsce po czym zajął miejsce obok niej. Jego wzrok powędrował na arenę. Chyba zdążyli na początek pierwszej walki.
-A więc jednak jesteśmy na czas. Chociaż nie znam żadnego z klanów, których przedstawiciele teraz walczą....
To drugie zdanie dodał ciszej, podpierając dłonią głowę i intensywnie się zastanawiając. Może gdzieś mu się coś obiło na Hozuki, a może nie.... nie, zdecydowanie nie. Ale teraz będzie mógł nadrobić zaległości! Liczył na to, że podpatrzy jakąś ciekawą technikę na przyszłość. A może spotka jeszcze nowego znajomego? Tyle możliwości...
Gdy dobili do brzegu chłopak podziękował przewoźnikowi i ruszył wraz z Yukari na trybuny. Chwilkę zajęło nim ogarnął gdzie co jest w tym mieście. Początkowo tylko podziwiał widoki i patrzył na ludzi. Zdecydowanie było tutaj inaczej niż w Daishi, rodzinnej prowincji Kosekiego. Nie został on jednak przytłoczony tym widokiem, przyjął go całkiem dobrze. Oczami pełnymi ciekawości lustrował wszystko w drodze na turniej a gdy dotarli na miejsce skierował się w stronę północnej trybuny wraz z towarzyszką.
-Ciekawie tutaj prawda? Pierwszy raz wyrwałem się dalej niż do prowincji klanu Hyuga, poza tym jestem bez opieki rodziców
Uśmiechnął się i wskazał jej wolne miejsce po czym zajął miejsce obok niej. Jego wzrok powędrował na arenę. Chyba zdążyli na początek pierwszej walki.
-A więc jednak jesteśmy na czas. Chociaż nie znam żadnego z klanów, których przedstawiciele teraz walczą....
To drugie zdanie dodał ciszej, podpierając dłonią głowę i intensywnie się zastanawiając. Może gdzieś mu się coś obiło na Hozuki, a może nie.... nie, zdecydowanie nie. Ale teraz będzie mógł nadrobić zaległości! Liczył na to, że podpatrzy jakąś ciekawą technikę na przyszłość. A może spotka jeszcze nowego znajomego? Tyle możliwości...
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Trybuna północna
Yuki przyglądał się na zmianę trybunom, arenom, i siedzącemu obok niego młodzieńcowi. Chłopak zadawał bardzo dużo pytań, i wyrażał swoim zachowaniem zaskakująco dużo entuzjazmu. Isei zdawał się być rzeczywiście zaintrygowany całą tą otoczką, i tym co będą mogli pokazać stojący na arenie wojownicy. Najwidoczniej jeszcze nie był bardzo doświadczonym wojownikiem (o ile był jakimkolwiek, chociaż powiedzmy sobie szczerze - w dzisiejszych czasach prawie wszyscy są wojownikami), no ale nie mógł mu mieć tego za złe - takie możliwości jak te które daje obserwacja prawdziwej walki z trybun to ciężko znaleźć w innych warunkach.
Westchnął lekko. Pojedynki bardzo powoli zbliżały się do sygnału rozpoczynającego. Może w końcu zacznie coś się dziać na tych polach walki, bo ile można...
Zwrócił się w kierunku Iseia, który zdawał się dobrze bawić. Cóż, trudno zaprzeczyć - Yuki dawał mu dość dużo informacji na temat innych klanów i pomagał w analizowaniu ruchów. Przypuszczał że gdyby on siedział na jego miejscu, to zachowywałby się bardzo podobnie...
-Tak jak mówiłem - dużo zależy od przystosowania bojowego jednostek. Nigdy nie można oceniać jednostki przez pryzmat całego klanu. Przykładowo, Kaguya potrafią być bardzo, ale to bardzo groźni w ofensywie, a Hyuuga dzięki swoim umiejętnościom są niemalże niemożliwi do oszukania bądź zaskoczenia - więc i w defensywie są bardzo solidni. Kwestia - co z tych umiejętności mają walczący...
Wsparł łokcie na udach i splótł palce w niemalże modlitewnym geście, tak by móc wesprzeć podbródek na swoich kciukach. Często tak robił gdy się nad czymś zastanawiał lub analizował. Albo po prostu nie miał co zrobić z rękami. A tutaj miał mieszankę tego wszystkiego.
-To nie byłby pierwszy raz, kiedy Douhito próbował atakować publiczność. W Sachu no Senjo pogrom zaczął się dokładnie tym samym. Pozostaje mieć nadzieję, że Samurajowie są przygotowani na taką ewentualność... no, i na to że ludzie na trybunach również rzucą się do pomocy w razie "napadu złości".
"A jeśli spróbuje, osobiście urwę mu łeb przy samej dupie", dodał w myślach. Nie zamierzał pozwolić na kolejny Pogrom. Zwłaszcza w kraju samurajów, których to wojowników głęboko szanował.
-Ano, może być intrygująco. Zobaczymy, czy Akaruidesu-san zna słabości Hoozukich - jeśli tak, to walka będzie w rzeczy samej wyrównana. A to, że są kontrą, nie jest do końca prawdą.
Parsknął śmiechem. Tak. Hoozuki, choć krytycznie niebezpieczni, również mieli mnóstwo wad swojego stanu fizycznego: owszem, byli bardzo odporni na ataki fizyczne, ale nie oznaczało to u nich nieśmiertelności: za każdym razem gdy rozpadali się na wodę, szybko słabli. Dodatkowo wystarczyło użyć dowolnych technik które są skuteczne przeciwko wodzie - na przykład Raiton lub dostatecznie mocny Katon - i nie było czego z nich zbierać. O Hyotonie nawet nie wspominał, bo Uwolnienie Lodu było akurat na nich pełną kontrą.
Lekko kiwnął głową, by dać znać Iseiowi że zrozumiał jego argumentację. Jego wyraz twarzy pod maską jednak wyraził coś w rodzaju lekkiego niezadowolenia, gdy usłyszał że młodzieniec zachwyca się umiejętnościami iluzjonistycznymi klanu Uchiha. Ech...
-Nie miałem do czynienia z wieloma Uchiha, ale przyznam - ich sława ma poparcie w czynach. Potrafią całkiem sporo, i są przygotowani na wiele ewentualności. Ale nawet oni mają słabości, które można wykorzystać - jeśli się wie jak. O genjutsu zaś się nie wypowiem - osobiście mam mieszane uczucia wobec całej tej sztuki, więc nie chcę wyjść na subiektywnego.
Wypuścił nieco głośniej powietrze przez nos.
-A więc zobaczmy.
Westchnął lekko. Pojedynki bardzo powoli zbliżały się do sygnału rozpoczynającego. Może w końcu zacznie coś się dziać na tych polach walki, bo ile można...
Zwrócił się w kierunku Iseia, który zdawał się dobrze bawić. Cóż, trudno zaprzeczyć - Yuki dawał mu dość dużo informacji na temat innych klanów i pomagał w analizowaniu ruchów. Przypuszczał że gdyby on siedział na jego miejscu, to zachowywałby się bardzo podobnie...
-Tak jak mówiłem - dużo zależy od przystosowania bojowego jednostek. Nigdy nie można oceniać jednostki przez pryzmat całego klanu. Przykładowo, Kaguya potrafią być bardzo, ale to bardzo groźni w ofensywie, a Hyuuga dzięki swoim umiejętnościom są niemalże niemożliwi do oszukania bądź zaskoczenia - więc i w defensywie są bardzo solidni. Kwestia - co z tych umiejętności mają walczący...
Wsparł łokcie na udach i splótł palce w niemalże modlitewnym geście, tak by móc wesprzeć podbródek na swoich kciukach. Często tak robił gdy się nad czymś zastanawiał lub analizował. Albo po prostu nie miał co zrobić z rękami. A tutaj miał mieszankę tego wszystkiego.
-To nie byłby pierwszy raz, kiedy Douhito próbował atakować publiczność. W Sachu no Senjo pogrom zaczął się dokładnie tym samym. Pozostaje mieć nadzieję, że Samurajowie są przygotowani na taką ewentualność... no, i na to że ludzie na trybunach również rzucą się do pomocy w razie "napadu złości".
"A jeśli spróbuje, osobiście urwę mu łeb przy samej dupie", dodał w myślach. Nie zamierzał pozwolić na kolejny Pogrom. Zwłaszcza w kraju samurajów, których to wojowników głęboko szanował.
-Ano, może być intrygująco. Zobaczymy, czy Akaruidesu-san zna słabości Hoozukich - jeśli tak, to walka będzie w rzeczy samej wyrównana. A to, że są kontrą, nie jest do końca prawdą.
Parsknął śmiechem. Tak. Hoozuki, choć krytycznie niebezpieczni, również mieli mnóstwo wad swojego stanu fizycznego: owszem, byli bardzo odporni na ataki fizyczne, ale nie oznaczało to u nich nieśmiertelności: za każdym razem gdy rozpadali się na wodę, szybko słabli. Dodatkowo wystarczyło użyć dowolnych technik które są skuteczne przeciwko wodzie - na przykład Raiton lub dostatecznie mocny Katon - i nie było czego z nich zbierać. O Hyotonie nawet nie wspominał, bo Uwolnienie Lodu było akurat na nich pełną kontrą.
Lekko kiwnął głową, by dać znać Iseiowi że zrozumiał jego argumentację. Jego wyraz twarzy pod maską jednak wyraził coś w rodzaju lekkiego niezadowolenia, gdy usłyszał że młodzieniec zachwyca się umiejętnościami iluzjonistycznymi klanu Uchiha. Ech...
-Nie miałem do czynienia z wieloma Uchiha, ale przyznam - ich sława ma poparcie w czynach. Potrafią całkiem sporo, i są przygotowani na wiele ewentualności. Ale nawet oni mają słabości, które można wykorzystać - jeśli się wie jak. O genjutsu zaś się nie wypowiem - osobiście mam mieszane uczucia wobec całej tej sztuki, więc nie chcę wyjść na subiektywnego.
Wypuścił nieco głośniej powietrze przez nos.
-A więc zobaczmy.
0 x
- Kamiyo Ori
- Posty: 1090
- Rejestracja: 27 sty 2020, o 22:25
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Wyrzutek B
- Krótki wygląd: Drobnej budowy , nawet jak na jego wiek. Na głowie ma czupryne czarnych włosów, dość matowych i nie świecących się zbytnio, spiętych w kucyk rzemieniem.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba na pośladkach przyczepiona paskiem.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=7983
- GG/Discord: deviler_
- Multikonta: Rokudo Gaika/Yuki Renji
Re: Trybuna północna
Zimno. Subiektywne odczucie polegające na kontraście pomiędzy wyższą temperaturą ciała niż otoczenia. Jak jest on odpowiednio duży, to można to tak nazywać. Dla jednych granica ta jest w bardzo wąskim zakresie, sięgając zaledwie kilku stopni. Dla innych zaś, poziomy temperatur w których zamarzają wody, a powietrze gęstnieje nie powodują nawet najmniejszego dyskomfortu. Metod do radzenia sobie z tą trudnością jest wiele. Odpowiedni ubiór, jak na przykład w przypadku młodzieńca o kędzierzawych włosach, genetyczne usposobienie, jak niektórzy urodzeni w zimniejszych klimatach, co z dziada-pradziada odziedziczyli tą wrodzoną odporność, ale istnieją również inne metody. Najłatwiejszą, a zarazem i najtrudniejsza metodą jest po prostu przystosowanie się do środowiska. Najłatwiejszą w tym aspekcie, że nie wymaga dużego przygotowania, ot wystarczy się znaleźć w nieprzyjaznym termicznie otoczeniu. Najtrudniejszym, bowiem nie wystarczy zrobić tego raz. Tą czynność należy wykonać dziesiątki, setki razy aby zahartować ciało, tak jak hartujemy stal rozgrzaną do czerwoności oblewając ją wodą. I w tym tkwiła sztuczka Kamiyo, że był niczym stal. Nie dlatego, że był tak wytrzymały, ale właśnie przez to, że jego „obróbka” była taką powtarzaną czynnością. Do znudzenia. Przez długi czas. Pomagało też to, że nie znał właściwie alternatyw.
Ale mogło też chodzić o inne zimno. Czy chodzi o mróz związany z widmem śmierci? Wszak ludzie mieli tu ze sobą walczyć w jakichś „przyjaznych” warunkach, ale przecież naprawdę nie potrzeba wiele, aby pozbawić drugiego życia. Dużo trudniej jest je utrzymać, albo uratować.
Czy chłód związany z relacjami z innymi? Chłopiec zdawał sobie doskonale sprawę, że był pariasem w tym świecie i nigdzie nie miał swojego miejsca. Inni nierzadko wyrażali swoją niechęć względem jego osoby stosując metody przemocy fizycznej i psychicznej, aby się go pozbyć ze swojego najbliższego otoczenia. Znikąd pomocy. Znikąd chęci zrozumienia.
Wtem, niczym pierwsze wiosenne kwiaty miły gest dotarł do oczu chłopca, który właśnie rozgrzewał swoje szare komórki w próbie przeanalizowania pozornie prostego pytania. Skrzyżowane spojrzenia i przyjazny uśmiech. Tylko tyle i aż tyle wystarczyło. Odpowiedział Sae przyjaznym uśmiechem i lekkim skłonem.
- Czyż nam wszystkim nie jest zimno? – Zadał pytanie bardziej do siebie, niż do zamaskowanego młodzieńca siedzącego nieopodal. – Znaczy się nie, proszę Pana. – Wpojona kultura osobista jednak nie pozwoliła, aby odpowiedzią pozostało pytanie retoryczne. No to po prostu nie przystoi.
W wątku: Tohaku, Sae (?).
Ale mogło też chodzić o inne zimno. Czy chodzi o mróz związany z widmem śmierci? Wszak ludzie mieli tu ze sobą walczyć w jakichś „przyjaznych” warunkach, ale przecież naprawdę nie potrzeba wiele, aby pozbawić drugiego życia. Dużo trudniej jest je utrzymać, albo uratować.
Czy chłód związany z relacjami z innymi? Chłopiec zdawał sobie doskonale sprawę, że był pariasem w tym świecie i nigdzie nie miał swojego miejsca. Inni nierzadko wyrażali swoją niechęć względem jego osoby stosując metody przemocy fizycznej i psychicznej, aby się go pozbyć ze swojego najbliższego otoczenia. Znikąd pomocy. Znikąd chęci zrozumienia.
Wtem, niczym pierwsze wiosenne kwiaty miły gest dotarł do oczu chłopca, który właśnie rozgrzewał swoje szare komórki w próbie przeanalizowania pozornie prostego pytania. Skrzyżowane spojrzenia i przyjazny uśmiech. Tylko tyle i aż tyle wystarczyło. Odpowiedział Sae przyjaznym uśmiechem i lekkim skłonem.
- Czyż nam wszystkim nie jest zimno? – Zadał pytanie bardziej do siebie, niż do zamaskowanego młodzieńca siedzącego nieopodal. – Znaczy się nie, proszę Pana. – Wpojona kultura osobista jednak nie pozwoliła, aby odpowiedzią pozostało pytanie retoryczne. No to po prostu nie przystoi.
W wątku: Tohaku, Sae (?).
0 x
- Yukari
- Gracz nieobecny
- Posty: 83
- Rejestracja: 4 gru 2019, o 21:25
- Wiek postaci: 11
- Ranga: Dōkō
- Widoczny ekwipunek: Torba, kabura na broń
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=7895
Re: Trybuna północna
Podróż łodzią minęła dziewczynce bardzo szybko, tym bardziej, że jej towarzysz zadawał mnóstwo pytań na które momentami nie mogła, a może raczej nie chciała odpowiedzieć. Oczywiście nie zdradziła swoich umiejętności. Mówiła ze jest laikiem w tej dziedzinie. Dopiero raczkuje w tym temacie, przez co ucięła tym samym rozmowę na ten temat. O rodzinie z kolei powiedziała trochę więcej. Nie miała ojca. Po jego śmierci z Matką musiały przeprowadzić się do mniejszego mieszkania, przez co nie opływała już w luksusy. Czy to był powód dla którego zaczęła podążać drogą Shinobi? Być może... Nie określiła bowiem tego dokładnie.
Gdy weszli na trybuny, Yukari zaniemówiła. Jeszcze w życiu nie widziała równie pięknego obiektu. Wszystko tutaj przytłaczało swoim majestatem. Z pozoru zwykłe trybuny, były dla niej czymś wyjątkowym, a skupisko ludzi przytłaczało ją trochę... Z pozoru gadatliwa dziewczynka po raz pierwszy się zawstydziła. Z podziwem oglądała posągi czterech wojowników, nie zwróciwszy uwagi, że właśnie stanęła na środku trybun, prawdopodobnie zasłaniając komuś widoki. Była podekscytowana, uśmiechała się szeroko nie wierząc, że spełniła jedno ze swoich marzeń...
Widząc oburzenie ludzi jej postępowaniem ruszyła pędem za swoim towarzyszem, po czym zajęła miejsce obok niego...-Tutaj jest niesamowicie. Ja w ogóle pierwszy raz jestem za granicami Daishi, to dla mnie pierwsza podróż. Hyuaga? Coś kojarzę, ale nie wiem gdzie to jest.-powiedziała cicho, wodząc wzrokiem po trybunach. Widziała osoby, w wieku zbliżonym do jej, dzieci, które przyszły ze swoimi rodzicami i osoby starsze. Jednakże jedna osoba przykuła jej spojrzenie na dłużej. Był to mężczyzna, dość postawny, ubrany w ciemne, o ile nie czarne ubranie. To jednak nie było najgorsze. Miał on na sobie maskę, co było dla Yukari codziennością, o ile jest ona materiałowa. Tutaj nie była... Czarnowłosa przyglądała się mężczyźnie z boku, ale nie widziała tworzywa z jakiej była zrobiona i laska. Ta osoba spowodowała, że po plecach dziewczynki przeszedł dreszcz...-Co? A... walka. -Spojrzała na arenę, lustrując wzrokiem walczące osoby.-Też nie znam nikogo...Ale patrz...-wskazała walkę, w której jeden z przeciwników zionął ogniem. Już coś zaczynało się dziać, przez co dziewczynka poruszyła się niespokojnie na krześle. To było coś...
Gdy weszli na trybuny, Yukari zaniemówiła. Jeszcze w życiu nie widziała równie pięknego obiektu. Wszystko tutaj przytłaczało swoim majestatem. Z pozoru zwykłe trybuny, były dla niej czymś wyjątkowym, a skupisko ludzi przytłaczało ją trochę... Z pozoru gadatliwa dziewczynka po raz pierwszy się zawstydziła. Z podziwem oglądała posągi czterech wojowników, nie zwróciwszy uwagi, że właśnie stanęła na środku trybun, prawdopodobnie zasłaniając komuś widoki. Była podekscytowana, uśmiechała się szeroko nie wierząc, że spełniła jedno ze swoich marzeń...
Widząc oburzenie ludzi jej postępowaniem ruszyła pędem za swoim towarzyszem, po czym zajęła miejsce obok niego...-Tutaj jest niesamowicie. Ja w ogóle pierwszy raz jestem za granicami Daishi, to dla mnie pierwsza podróż. Hyuaga? Coś kojarzę, ale nie wiem gdzie to jest.-powiedziała cicho, wodząc wzrokiem po trybunach. Widziała osoby, w wieku zbliżonym do jej, dzieci, które przyszły ze swoimi rodzicami i osoby starsze. Jednakże jedna osoba przykuła jej spojrzenie na dłużej. Był to mężczyzna, dość postawny, ubrany w ciemne, o ile nie czarne ubranie. To jednak nie było najgorsze. Miał on na sobie maskę, co było dla Yukari codziennością, o ile jest ona materiałowa. Tutaj nie była... Czarnowłosa przyglądała się mężczyźnie z boku, ale nie widziała tworzywa z jakiej była zrobiona i laska. Ta osoba spowodowała, że po plecach dziewczynki przeszedł dreszcz...-Co? A... walka. -Spojrzała na arenę, lustrując wzrokiem walczące osoby.-Też nie znam nikogo...Ale patrz...-wskazała walkę, w której jeden z przeciwników zionął ogniem. Już coś zaczynało się dziać, przez co dziewczynka poruszyła się niespokojnie na krześle. To było coś...
0 x
- Yoshimitsu
- Martwa postać
- Posty: 482
- Rejestracja: 26 sie 2018, o 16:16
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Pazur
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=6242
- Multikonta: Arata
- Yūto Kōseki
- Postać porzucona
- Posty: 162
- Rejestracja: 11 paź 2019, o 15:43
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Widoczny ekwipunek: -Naginata
-Torba
-Ochraniacz na czoło - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 52#p132652
- GG/Discord: Destro#0111
Re: Trybuna północna
A on słuchał tego wszystkiego chętnie, zapisując sobie w pamięci coraz to nowe informacje o Yukari. Chciał poznać swoją nową znajomą, bo do tej pory wiedział tylko jak ta się nazywa. Podróż minęła więc szybciej, spędzona na wspólnej rozmowie, aż wreszcie zajęli miejsce na trybunach
-Mieszkają tam rodzice mojej mamy
Nigdy nie ukrywał, że jest tak naprawdę pół Koseki - pół Hyuga. Oba te klany szanował, choć ich przedstawiciele czasem na niego krzywo patrzyli, głównie użytkownicy Byakugana. Ale on na to nie zwracał uwagi i tak sobie żył aż do dzisiaj. Niestety miał okazję tylko raz zobaczyć cząstkę potęgi tamtego dojutsu i liczył, że w tym turnieju zobaczy jakiegoś doświadczonego Hyuge.
Póki co jednak nie zapowiadało się na to, w walkach póki co występowali przedstawiciele nieznanych mu klanów. O ile to były klany, okaże się dopiero gdy pokażą jakieś kekkai genkai, lub specjalne jutsu. Chociaż Uchiha, Hozuki i Dohito zapowiadali się obiecująco, aczkolwiek okaże się wkrótce. Narazie mógł oceniać tylko po brzmieniu klanu lub nazwiska. Zdawało mu się, że jeden z walczących jest dodatkowo samurajem. W sumie, dziwne by było gdyby gospodarze nie wystawili swoich przedstawicieli.
Jego wzrok przeniósł się z areny na trybuny, podążając za wzrokiem Yukari, gdzie dostrzegł gościa w masce. Nie wiedział czemu, ale ten akurat mu się nie spodobał. Ukrywanie swej twarzy nigdy nie było czymś co zachęcało do rozmowy. Chłopak ochłonął, stał się ostrożniejszy. Przeniósł wzrok z powrotem na walczących, akurat gdy jeden z nich użył techniki ognia
-Katon.. Ja posługuje się ziemią i wiatrem. Zapowiada się ciekawie, rzadko kiedy używa się silnych technik na początek.
Stwierdził na głos, przypominając sobie słowa ojca. Zazwyczaj najpierw powinno się sprawdzić przeciwnika, słabszymi atakami by poznać jego możliwości a dopiero później atakować na poważnie. Inaczej można było stracić zbyt wiele Chakry i w konsekwencji szybko stać się bezbronnym. Chociaż jego mama wolała szybko kończyć walki, co kiedyś pokazała. No cóż, Yuto odgonił już myśli, skupiając się na obserwowaniu.
-Mieszkają tam rodzice mojej mamy
Nigdy nie ukrywał, że jest tak naprawdę pół Koseki - pół Hyuga. Oba te klany szanował, choć ich przedstawiciele czasem na niego krzywo patrzyli, głównie użytkownicy Byakugana. Ale on na to nie zwracał uwagi i tak sobie żył aż do dzisiaj. Niestety miał okazję tylko raz zobaczyć cząstkę potęgi tamtego dojutsu i liczył, że w tym turnieju zobaczy jakiegoś doświadczonego Hyuge.
Póki co jednak nie zapowiadało się na to, w walkach póki co występowali przedstawiciele nieznanych mu klanów. O ile to były klany, okaże się dopiero gdy pokażą jakieś kekkai genkai, lub specjalne jutsu. Chociaż Uchiha, Hozuki i Dohito zapowiadali się obiecująco, aczkolwiek okaże się wkrótce. Narazie mógł oceniać tylko po brzmieniu klanu lub nazwiska. Zdawało mu się, że jeden z walczących jest dodatkowo samurajem. W sumie, dziwne by było gdyby gospodarze nie wystawili swoich przedstawicieli.
Jego wzrok przeniósł się z areny na trybuny, podążając za wzrokiem Yukari, gdzie dostrzegł gościa w masce. Nie wiedział czemu, ale ten akurat mu się nie spodobał. Ukrywanie swej twarzy nigdy nie było czymś co zachęcało do rozmowy. Chłopak ochłonął, stał się ostrożniejszy. Przeniósł wzrok z powrotem na walczących, akurat gdy jeden z nich użył techniki ognia
-Katon.. Ja posługuje się ziemią i wiatrem. Zapowiada się ciekawie, rzadko kiedy używa się silnych technik na początek.
Stwierdził na głos, przypominając sobie słowa ojca. Zazwyczaj najpierw powinno się sprawdzić przeciwnika, słabszymi atakami by poznać jego możliwości a dopiero później atakować na poważnie. Inaczej można było stracić zbyt wiele Chakry i w konsekwencji szybko stać się bezbronnym. Chociaż jego mama wolała szybko kończyć walki, co kiedyś pokazała. No cóż, Yuto odgonił już myśli, skupiając się na obserwowaniu.
0 x
- Yukari
- Gracz nieobecny
- Posty: 83
- Rejestracja: 4 gru 2019, o 21:25
- Wiek postaci: 11
- Ranga: Dōkō
- Widoczny ekwipunek: Torba, kabura na broń
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=7895
Re: Trybuna północna
Dziewczynka spojrzała uważnie na swojego towarzysza. Koseki, a teraz i Hyuga? Ciekawe. Skoro Yuto był tak skory do rozmowy i chętnie o sobie opowiadał postanowiła zapytać prosto z mostu-To jesteś Koseki czy Hyuga? A może masz umiejętności obydwu klanów?-spojrzała na niego oczekując jakieś reakcji. Coraz bardziej była ciekawa, a co za tym idzie, zadawała coraz więcej pytań. Taki urok dziesięciolatki, która w swojej głowie notowała wszystko. Teraz powinna jeszcze dopisać, że jej kompan włada, tak jak ona, i ziemią i wiatrem. Czy był od niej silniejszy? Na pewno, ale czy bardzo? Tego nie wiedziała, bo o tym jeszcze nie rozmawiali... Jeszcze, bowiem dziewczynka planowała się dowiedzieć dzisiaj wielu rzeczy. Żałowała momentami, że nie posiada kartki i ołówka, by móc robić notatki o zawodnikach. Skąd tylko miała wiedzieć kto jest kim i z jakiego klanu pochodzi?
Skąd wiesz, że ta technika jest silna? Może po prostu wygląda tak ładnie. No i może używa silnej bo ma plan i chce szybko skończyć walkę? Może wie, że ma przewagę w sile.-palnęła jak gdyby nigdy nic,rozglądając się ponownie po trybunach. Szukała wzrokiem kogoś, kto siedział sam, kto był starszy nawet od Yuto. Po prostu potrzebna była osoba która miała jakąkolwiek wiedzę na temat klanów walczących na dole. Po to też tutaj przyszła, by zdobyć wiedzę i pooglądać spektakularne walki.-Wiesz, myślę, by zaczepić kogoś i podpytać się o walki. Może ktoś wiedział by coś więcej,o tych na dole-powiedziała szeptem nachylając się w stronę chłopca. Nie była tutaj sama, więc takie pomysły musiała skonsultować. Może na samym początku turnieju było ogłoszone kto z kim walczy, a może zwyczajnie przegapili rozpiskę walk? Teraz było to nieistotne...
Skąd wiesz, że ta technika jest silna? Może po prostu wygląda tak ładnie. No i może używa silnej bo ma plan i chce szybko skończyć walkę? Może wie, że ma przewagę w sile.-palnęła jak gdyby nigdy nic,rozglądając się ponownie po trybunach. Szukała wzrokiem kogoś, kto siedział sam, kto był starszy nawet od Yuto. Po prostu potrzebna była osoba która miała jakąkolwiek wiedzę na temat klanów walczących na dole. Po to też tutaj przyszła, by zdobyć wiedzę i pooglądać spektakularne walki.-Wiesz, myślę, by zaczepić kogoś i podpytać się o walki. Może ktoś wiedział by coś więcej,o tych na dole-powiedziała szeptem nachylając się w stronę chłopca. Nie była tutaj sama, więc takie pomysły musiała skonsultować. Może na samym początku turnieju było ogłoszone kto z kim walczy, a może zwyczajnie przegapili rozpiskę walk? Teraz było to nieistotne...
0 x
- Tohaku
- Postać porzucona
- Posty: 271
- Rejestracja: 23 lut 2020, o 18:06
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Kędzierzawy młodzieniec o ciemnych włosach z cienką maseczką na twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Czarne, skórzane rękawice na dłoniach. Dwie kabury przy prawym udzie, obok siebie. Torba na lewym pośladku.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8075
- GG/Discord: pralkarz (Discord)
Re: Trybuna północna
Tohaku nigdy nie zastanawiała natura zimna. Przez to, że został wychowany w surowym klimacie Morskich Klifów, odporność organizmu na tę akurat niedogodność była dla niego naiwnie oczywista. Fakt, dużo myślał, ale zazwyczaj myśli te oscylowały wokół jego własnej psychiki i lęków. Błędem byłoby nazwać go egoistą — po prostu nawałnica negatywnych bodźców była często zbyt duża, by ją tak po prostu zignorować. Co prawda lata treningu pomogły nieco (dość spore nieco) utrzymać zszargany umysł w ryzach, ale to wciąż nie był stan, który by mu odpowiadał. Stan odpowiedni dla doświadczonej, przydatnej jednostki. Stąd zresztą kilka postanowień, które sobie założył podczas podróży do Yinzin. Medytacja, opanowanie, kontrola. Wierzył, że świadome skupienie się na tych trzech aspektach pozwoli mu prędzej czy później pożegnać traumę raz na dobre. Kto wie, może nawet kiedyś ściągnie maskę, choć obecnie nawet nie przechodziło mu to przez myśl? Los bywa przewrotny.
No i o tej przewrotności postanowił dobitnie przypomnieć tymczasowo spokojnemu siedemnastolatkowi. Znienawidzone nazwisko opuściło usta sędziego, a organizm młodzieńca po raz kolejny się zagotował. Jak przez mgłę usłyszał odpowiedź obdartusa, którego zagadnął, bo całą moc przerobową zszarganego umysłu poświęcił w połowie na obserwację walki zębatego skurwysyna, a w połowie na opanowanie swoich nerwów. Lubiły uderzać gwałtownie i we wszystko na raz. Ciało zaczynało się niekontrolowanie trząść, oddech stawał się płytszy, serce bardziej niespokojne. Współcześnie nazwalibyśmy to atakiem paniki, ale kto by miał czas na takie pierdoły w brutalnym świecie shinobi? Trzeba było sobie radzić i tyle.
Dlatego, gdy pierwszy przypływ zmienił się w odpływ, Tohaku wstał, by nieco rozruszać rozdygotane ciało i skupić się choć częściowo na czymś innym niż sama nienawiść. Ignorując — jakby nie patrzeć — słowa Kamiyo, ruszył w stronę barierki tam, gdzie nikomu by nie przeszkadzał. Starał się wyglądać naturalnie, ale co wprawniejszy obserwator mógł zauważyć, że każdy krok stawiał rozważnie, dogłębnie się na nim skupiając i starając się tą prymitywną, nieudokumentowaną formą medytacji wyprzeć kolejny przypływ. Często przyłapywał się na tym, że myślał o swojej psychice jak o palu wbitym w piasek nad morzem. Mocny przypływ przykrywał go niemalże w całości, chłoszcząc swym bezlitosnym zimnem i wilgocią, która stopniowo pożerała drewno. Były też jednak momenty odpływu, gdy pal, prażąc się w słońcu, miał okazję wyschnąć i przygotować na kolejną potężną falę. Docelowo chciał, nie, musiał w całości pozbyć się przypływów. Siłą woli wyrwać pal z tej pieprzonej plaży i wbić go gdzieś indziej, gdzie pozostanie niezachwiany przez metaforyczną wodę, do której porównywał taranujące wszystko na swojej drodze lęki.
No, ale koniec tych metafor. Nerwus wreszcie dotarł do barierki i zacisnął na niej dłonie (jednocześnie gratulując sobie w myślach za zakup rękawiczek), z nieco już większym spokojem obserwując walkę. Żaden z walczących do tej pory nie pokazał zbyt wiele, ale to oponent Harishama — subiektywnie i obiektywnie — pokazał więcej. Wokół wbitego w ziemię noża zaczęły pojawiać się wyładowania elektryczne, co pokazywało, że tamten musiał wiedzieć co nieco o umiejętnościach swojego oponenta. Tylko co to za dziwne nazwisko — Akaruidesu? Czyżby faworyt ciemnowłosego był bezklanowcem?
Całokształt wydarzeń, które wydarzyły się tak naprawdę w przeciągu kilku minut, osłabił nieco kolejny przypływ, przez co Tohaku mógł się skupić na walce we względnym spokoju. Całkowicie (i nierozważnie) ignorował pozostałe starcia, mimo tego, że pojawił się na trybunach również po to, by poszerzyć swoją wiedzę na temat innych klanów. No ale nie miał wyboru. Siła traumy była zbyt duża, by mógł oderwać wzrok od pierwszej pary walczących. Najchętniej to patrzyłby jak Harisham zdycha w męczarniach, ale cóż, na to chyba nie mógł za bardzo liczyć.
W wątku: Kamiyo Ori, Sae (?).
No i o tej przewrotności postanowił dobitnie przypomnieć tymczasowo spokojnemu siedemnastolatkowi. Znienawidzone nazwisko opuściło usta sędziego, a organizm młodzieńca po raz kolejny się zagotował. Jak przez mgłę usłyszał odpowiedź obdartusa, którego zagadnął, bo całą moc przerobową zszarganego umysłu poświęcił w połowie na obserwację walki zębatego skurwysyna, a w połowie na opanowanie swoich nerwów. Lubiły uderzać gwałtownie i we wszystko na raz. Ciało zaczynało się niekontrolowanie trząść, oddech stawał się płytszy, serce bardziej niespokojne. Współcześnie nazwalibyśmy to atakiem paniki, ale kto by miał czas na takie pierdoły w brutalnym świecie shinobi? Trzeba było sobie radzić i tyle.
Dlatego, gdy pierwszy przypływ zmienił się w odpływ, Tohaku wstał, by nieco rozruszać rozdygotane ciało i skupić się choć częściowo na czymś innym niż sama nienawiść. Ignorując — jakby nie patrzeć — słowa Kamiyo, ruszył w stronę barierki tam, gdzie nikomu by nie przeszkadzał. Starał się wyglądać naturalnie, ale co wprawniejszy obserwator mógł zauważyć, że każdy krok stawiał rozważnie, dogłębnie się na nim skupiając i starając się tą prymitywną, nieudokumentowaną formą medytacji wyprzeć kolejny przypływ. Często przyłapywał się na tym, że myślał o swojej psychice jak o palu wbitym w piasek nad morzem. Mocny przypływ przykrywał go niemalże w całości, chłoszcząc swym bezlitosnym zimnem i wilgocią, która stopniowo pożerała drewno. Były też jednak momenty odpływu, gdy pal, prażąc się w słońcu, miał okazję wyschnąć i przygotować na kolejną potężną falę. Docelowo chciał, nie, musiał w całości pozbyć się przypływów. Siłą woli wyrwać pal z tej pieprzonej plaży i wbić go gdzieś indziej, gdzie pozostanie niezachwiany przez metaforyczną wodę, do której porównywał taranujące wszystko na swojej drodze lęki.
No, ale koniec tych metafor. Nerwus wreszcie dotarł do barierki i zacisnął na niej dłonie (jednocześnie gratulując sobie w myślach za zakup rękawiczek), z nieco już większym spokojem obserwując walkę. Żaden z walczących do tej pory nie pokazał zbyt wiele, ale to oponent Harishama — subiektywnie i obiektywnie — pokazał więcej. Wokół wbitego w ziemię noża zaczęły pojawiać się wyładowania elektryczne, co pokazywało, że tamten musiał wiedzieć co nieco o umiejętnościach swojego oponenta. Tylko co to za dziwne nazwisko — Akaruidesu? Czyżby faworyt ciemnowłosego był bezklanowcem?
Całokształt wydarzeń, które wydarzyły się tak naprawdę w przeciągu kilku minut, osłabił nieco kolejny przypływ, przez co Tohaku mógł się skupić na walce we względnym spokoju. Całkowicie (i nierozważnie) ignorował pozostałe starcia, mimo tego, że pojawił się na trybunach również po to, by poszerzyć swoją wiedzę na temat innych klanów. No ale nie miał wyboru. Siła traumy była zbyt duża, by mógł oderwać wzrok od pierwszej pary walczących. Najchętniej to patrzyłby jak Harisham zdycha w męczarniach, ale cóż, na to chyba nie mógł za bardzo liczyć.
W wątku: Kamiyo Ori, Sae (?).
0 x

- Kamiyo Ori
- Posty: 1090
- Rejestracja: 27 sty 2020, o 22:25
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Wyrzutek B
- Krótki wygląd: Drobnej budowy , nawet jak na jego wiek. Na głowie ma czupryne czarnych włosów, dość matowych i nie świecących się zbytnio, spiętych w kucyk rzemieniem.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba na pośladkach przyczepiona paskiem.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=7983
- GG/Discord: deviler_
- Multikonta: Rokudo Gaika/Yuki Renji
Re: Trybuna północna
No tak. Łatwo zignorować dziecko, zwłaszcza jak to się stara. Nie zależało mu. Wiedział, że to jak z klientami w jego sklepiku. Stu podejdzie i nawet nie zwróci uwagi. Ale ten jeden podejdzie. Popyta jak to jest zrobione, spyta czemu sprzedaje, podpyta nawet o cenę i niekiedy nawet kupi.
Ale to nie zakup był najważniejszy. Najważniejsze były te małe niewymuszone spotkania, które dzięki temu procesowi powstawały. Te, dzięki którym się uczył, więc dwunastolatek zadecydował. Nie będzie mu smutno. Nie będzie płakał.
A co tak cieknie mu po policzku woda? Czyżby tutejszy klimat obfitował w opady deszczowe? Nie, chyba nic na niebie się nie znalazło. Młodzieniec nie dość, że go zignorował to jeszcze chciał się oddalić od niego. Pokazać mu, że jest niegodny nawet obcować z poprawnymi i dobrze funkcjonującymi trybikami machiny społecznej. Nie będzie płakał. Takiego wała.
Uwaga, uwaga, dziecko z trzeciego rzędu proszę o skontrolowanie wodotrysków. Proszę się rozejść, tu nie ma nic do oglądania. Dzikie myśli pojawiły się nagle i pozwoliły na opanowanie najgorszego. Ciekło tylko z oczu, nie z nosa czy ust, więc mógł wytrzeć to o zniszczony materiał.
Przez zamglony obraz dojrzał sylwetkę mężczyzny, któremu się wcześniej przedstawił. Ten nawet odpowiedział jego pełne imię i z jakiegoś powodu nawet spytał czy bierze udział w tym prymitywnym mordobiciu na dole. Nie wiadomo, czy to grzeczność przemawiała przez białego, postawnego mężczyznę, ale jeśli miało to jakieś znaczenie to zrobił on dobre wrażenie na chłopcu. Pytaniem było, czy mógł liczyć na wsparcie po takim parszywym traktowaniu przez psychola w masce? Tego nie wiedział.
Ale i tak zaryzykował. Dzieci są proste w swojej naturze w końcu. Podrywając swój nieodłączny tobołek pełen różnych dóbr własnej produkcji podszedł niepewnie do barierki nieopodal białego pana. Idąc powtarzał w głowie zbiór tematów do nawiązania konwersacji i gdzieś tak przy szesnastym rozdziale tomu siedemdziesiątego czwartego stwierdził, że musi to być związane z tym miejscem.
- Przepraszam Pana. Czy rozumie Pan w jakim celu oni walczą? – Zadał pytanie prawie tak naturalnie, jakby naśladując gościa z parasolką, co też przecież tak elegancko przyczepił się do tego dziadka z laską. W końcu nie było przecież między nimi takiej dużej różnicy.
W wątku: Yoshimitsu, Tohaku (?), Sae (?).
Ale to nie zakup był najważniejszy. Najważniejsze były te małe niewymuszone spotkania, które dzięki temu procesowi powstawały. Te, dzięki którym się uczył, więc dwunastolatek zadecydował. Nie będzie mu smutno. Nie będzie płakał.
A co tak cieknie mu po policzku woda? Czyżby tutejszy klimat obfitował w opady deszczowe? Nie, chyba nic na niebie się nie znalazło. Młodzieniec nie dość, że go zignorował to jeszcze chciał się oddalić od niego. Pokazać mu, że jest niegodny nawet obcować z poprawnymi i dobrze funkcjonującymi trybikami machiny społecznej. Nie będzie płakał. Takiego wała.
Uwaga, uwaga, dziecko z trzeciego rzędu proszę o skontrolowanie wodotrysków. Proszę się rozejść, tu nie ma nic do oglądania. Dzikie myśli pojawiły się nagle i pozwoliły na opanowanie najgorszego. Ciekło tylko z oczu, nie z nosa czy ust, więc mógł wytrzeć to o zniszczony materiał.
Przez zamglony obraz dojrzał sylwetkę mężczyzny, któremu się wcześniej przedstawił. Ten nawet odpowiedział jego pełne imię i z jakiegoś powodu nawet spytał czy bierze udział w tym prymitywnym mordobiciu na dole. Nie wiadomo, czy to grzeczność przemawiała przez białego, postawnego mężczyznę, ale jeśli miało to jakieś znaczenie to zrobił on dobre wrażenie na chłopcu. Pytaniem było, czy mógł liczyć na wsparcie po takim parszywym traktowaniu przez psychola w masce? Tego nie wiedział.
Ale i tak zaryzykował. Dzieci są proste w swojej naturze w końcu. Podrywając swój nieodłączny tobołek pełen różnych dóbr własnej produkcji podszedł niepewnie do barierki nieopodal białego pana. Idąc powtarzał w głowie zbiór tematów do nawiązania konwersacji i gdzieś tak przy szesnastym rozdziale tomu siedemdziesiątego czwartego stwierdził, że musi to być związane z tym miejscem.
- Przepraszam Pana. Czy rozumie Pan w jakim celu oni walczą? – Zadał pytanie prawie tak naturalnie, jakby naśladując gościa z parasolką, co też przecież tak elegancko przyczepił się do tego dziadka z laską. W końcu nie było przecież między nimi takiej dużej różnicy.
W wątku: Yoshimitsu, Tohaku (?), Sae (?).
0 x
- Yoshimitsu
- Martwa postać
- Posty: 482
- Rejestracja: 26 sie 2018, o 16:16
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Pazur
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=6242
- Multikonta: Arata
- Tohaku
- Postać porzucona
- Posty: 271
- Rejestracja: 23 lut 2020, o 18:06
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Kędzierzawy młodzieniec o ciemnych włosach z cienką maseczką na twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Czarne, skórzane rękawice na dłoniach. Dwie kabury przy prawym udzie, obok siebie. Torba na lewym pośladku.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8075
- GG/Discord: pralkarz (Discord)
Re: Trybuna północna
Dopiero ochłonąwszy nieco, Tohaku uświadomił sobie, że zignorował słowa osoby, z którą sam zainicjował konwersację. Z jednej strony powinien mieć choć delikatne wyrzuty sumienia i rzeczywiście je miał, ale z drugiej został rozkojarzony przez potężny prawy sierpowy wymierzony przez przeszłość, więc nie zamartwiał się tym aż tak bardzo. Życie bywa ciężkie, młody przyjacielu, szczególnie dla takich jak ty. Ciemnowłosy doskonale wiedział, jak to jest czuć się zagubionym i osamotnionym, ale wiedział też, że nic nie wyciągnie człowieka z tego dołka tak dobrze, jak on sam.
Normalnie zapomniałby o tym delikatnym ukłuciu moralności, gdyby nie to, że los po raz kolejny pochwalił się swoją przewrotnością i zechciał, by kolejny rozmówca obdartusa znajdował się dość niedaleko od miejsca, z którego siedemnastolatek obserwował tę jedną, jedyną walkę. Kamiyo Ori. Podsłuchane nazwisko tylko utwierdziło go w przekonaniu, że tamten był po prostu sierotą. Nie kojarzyło mu się z żadnym rodem czy szczepem, zresztą: czy wyglądał on na kogoś, kto potrafiłby się posługiwać chakrą? Otóż to, nie wyglądał, co zaważyło o naiwności zamaskowanego zarazkofoba.
Mimo to krótka wymiana zdań pomiędzy białowłosym mężczyzną i niskim chłopcem choć częściowo przypomniała mu, po co się tam znalazł. Świadomie potrzebował wyciągnąć jak najwięcej informacji i nauki z pojedynków, które przyjdzie mu oglądać. Podświadomie zaś pracował nad swoimi zdolnościami społecznymi i licznymi fobiami, które obecnie znajdowały się w odwrocie. Przełknąwszy delikatny stres, tym samym brutalnie zduszając go w zarodku, Tohaku westchnął cicho i podszedł do dwójki nietypowych jednostek, z których jedna była bardziej abstrakcyjna od drugiej. Położył dłoń na ramieniu Kamiyo i, z braku innej możliwości zagajenia rozmowy, zaczął od przeprosin.
— Wybacz, chłopce. — Lekko stłumiony przez maskę głos opuścił jego usta. Nie chciał zdradzać tego, że podsłuchał ich rozmowę, toteż nie zwrócił się do bruneta po imieniu. — Nawiedziło mnie dość nieprzyjemne wspomnienie, nie chciałem cię ignorować — dodał prosto, nierozważnie ujawniając jedną ze swoich słabości dwójce nieznajomych. Po tym przeniósł wzrok na Yoshimitsu, którego przeciągnięcie się ujawniło z kolei jego słabość — blizny, a szczególnie ta po wyjątkowo paskudnym cięciu.
Nie zagadywał jednak o to. Udał, że tego nie widział i ponownie wsparł się na barierce, chroniony przez warstwy ubioru i rękawice. Omiótł wzrokiem pozostałe areny. Choć białe ptaki i piasek przykuły jego uwagę, bo do tej pory nie słyszał ani nie spotkał się z tymi zdolnościami, to jego wzrok wciąż powracał do pierwszej areny, na których ścierali się zębaty skurwysyn i chłopak, którego nazwisko nic mu nie mówiło.
— Po kim z walczących macie największe oczekiwania? — zagadnął niewinnie, dobitnie pokazując swoją socjalną nieumiejętność. Bez przedstawienia się, bez jakiegokolwiek savoir vivre'u tak po prostu zwrócił się do nich na "ty", przez dłuższą chwilę skupiając wzrok na arenie, gdzie ścierał się piasek i białe ptactwo.
W wątku: Kamiyo Ori, Yoshimitsu.
Normalnie zapomniałby o tym delikatnym ukłuciu moralności, gdyby nie to, że los po raz kolejny pochwalił się swoją przewrotnością i zechciał, by kolejny rozmówca obdartusa znajdował się dość niedaleko od miejsca, z którego siedemnastolatek obserwował tę jedną, jedyną walkę. Kamiyo Ori. Podsłuchane nazwisko tylko utwierdziło go w przekonaniu, że tamten był po prostu sierotą. Nie kojarzyło mu się z żadnym rodem czy szczepem, zresztą: czy wyglądał on na kogoś, kto potrafiłby się posługiwać chakrą? Otóż to, nie wyglądał, co zaważyło o naiwności zamaskowanego zarazkofoba.
Mimo to krótka wymiana zdań pomiędzy białowłosym mężczyzną i niskim chłopcem choć częściowo przypomniała mu, po co się tam znalazł. Świadomie potrzebował wyciągnąć jak najwięcej informacji i nauki z pojedynków, które przyjdzie mu oglądać. Podświadomie zaś pracował nad swoimi zdolnościami społecznymi i licznymi fobiami, które obecnie znajdowały się w odwrocie. Przełknąwszy delikatny stres, tym samym brutalnie zduszając go w zarodku, Tohaku westchnął cicho i podszedł do dwójki nietypowych jednostek, z których jedna była bardziej abstrakcyjna od drugiej. Położył dłoń na ramieniu Kamiyo i, z braku innej możliwości zagajenia rozmowy, zaczął od przeprosin.
— Wybacz, chłopce. — Lekko stłumiony przez maskę głos opuścił jego usta. Nie chciał zdradzać tego, że podsłuchał ich rozmowę, toteż nie zwrócił się do bruneta po imieniu. — Nawiedziło mnie dość nieprzyjemne wspomnienie, nie chciałem cię ignorować — dodał prosto, nierozważnie ujawniając jedną ze swoich słabości dwójce nieznajomych. Po tym przeniósł wzrok na Yoshimitsu, którego przeciągnięcie się ujawniło z kolei jego słabość — blizny, a szczególnie ta po wyjątkowo paskudnym cięciu.
Nie zagadywał jednak o to. Udał, że tego nie widział i ponownie wsparł się na barierce, chroniony przez warstwy ubioru i rękawice. Omiótł wzrokiem pozostałe areny. Choć białe ptaki i piasek przykuły jego uwagę, bo do tej pory nie słyszał ani nie spotkał się z tymi zdolnościami, to jego wzrok wciąż powracał do pierwszej areny, na których ścierali się zębaty skurwysyn i chłopak, którego nazwisko nic mu nie mówiło.
— Po kim z walczących macie największe oczekiwania? — zagadnął niewinnie, dobitnie pokazując swoją socjalną nieumiejętność. Bez przedstawienia się, bez jakiegokolwiek savoir vivre'u tak po prostu zwrócił się do nich na "ty", przez dłuższą chwilę skupiając wzrok na arenie, gdzie ścierał się piasek i białe ptactwo.
W wątku: Kamiyo Ori, Yoshimitsu.
0 x

- Isei
- Martwa postać
- Posty: 442
- Rejestracja: 17 wrz 2019, o 23:53
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Dosyć wysoki facet, o kruczoczarnych włosach średniej długości. Wąskie, delikatnie przymróżone oczy również w kolorze czarnym. Wyraźnie widoczne kości policzkowe, które podkreślają kształt twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Czarny płaszcz z wysokim kołnierzem, pozbawiony kaptura. Na plecach zawieszone złożone Fuuma shuriken, układające się w kształt litery 'X'. Zawsze posiada przy sobie parasol, który często zawieszony jest przy pasie chłopaka. Na prawym palcu wskazującym złoty pierścień z wygrawerowanym emblematem Uchiha.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=125465#p125465
- GG/Discord: Silens#9436
Re: Trybuna północna
0 x

It's pointless...
Don't you know? Because that's the way death works.
Wandering the world of the living unnoticed as a spirit, that isn't a continuation of life.
When you die, that's it... There's nothing more... Nothing new begins.
No matter how much you regret or wish, if you couldn't do something in life, you can't suddenly do it when you die. That's just how it works, no way to defy it, try and you end up like this.
We no longer have future to fight for.
- Kamiyo Ori
- Posty: 1090
- Rejestracja: 27 sty 2020, o 22:25
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Wyrzutek B
- Krótki wygląd: Drobnej budowy , nawet jak na jego wiek. Na głowie ma czupryne czarnych włosów, dość matowych i nie świecących się zbytnio, spiętych w kucyk rzemieniem.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba na pośladkach przyczepiona paskiem.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=7983
- GG/Discord: deviler_
- Multikonta: Rokudo Gaika/Yuki Renji
Re: Trybuna północna
Pamiętał jego imię. No pamiętał jego imię. Co więcej pamiętał jego imię. Rzeczy warte zapamiętania są warte powtórzenia, więc cóż. Pamiętał jego imię. I to w sumie wystarczyło by poprawić nastrój dziecka, na tyle by nie obarczać swoimi problemami Białego Pana. Jego naturalną reakcją byłoby się uśmiechnąć, ale plusy i minusy ostatnich kilku minut się balansowały w delikatnej równowadze, dążąc do absolutnej obojętności. Ale obojętni, czy nie trzeba się umieć odpowiednio zachować.
- Coś mi musiało wpaść do oka, proszę Pana. – Odparł na pytanie, czy coś się stało. No tak, ale zaczerwienione były oba. Chyba wybaczy mu to małe kłamstewko w swojej sprawie. W końcu nie był nikim ważnym. Odpowiedź Yoshimitsu skwitował głośnym – Hmmm… - I pogładził się po podbródku w zastanowieniu.
Rozgłos. Powszechne uznanie czy sława. Wartość w sumie nienamacalna i nie dająca korzyści w prosty sposób. A może chodziło o bardziej złożone metody korzystania ze sławy? Czy jak ktoś jest powiedzmy sławnym dawaczem po mordzie, czy też sprzedawaczem kopów w dupsko otwiera to przed nim jakieś nowe drzwi? Ten koncept chyba był jeszcze za trudny do dogłębniejszej analizy.
Ale rozgłos to też wiadomość. Ktoś próbował coś zakomunikować innym przez wystąpienie na arenie? Niczym starcia mrówek jednak grupa społeczna prężyła muskuły aby inna poczuła się zastraszona. Ile w tym było prawdy, a ile było to podszyte fałszem? Trzeba by to również przemyśleć.
Honor. Tutaj nic nie miał. Słyszał słowo, ale nie rozumiał. Choć często mówili mu rodzice, żeby się tak zachowywał a nie inaczej, aby nie splamić honoru rodziny. Ale nigdy go nie widział. Jak splamić coś co jest niewidzialne i jak zakładał musiała być to jakaś metafora, może jakieś słowo klucz, które otwierało inne pojęcia i skojarzenia bardziej mu znajome.
W trakcie jego głębokiej analizy Biały Pan przedstawił się jako Yoshimitsu. Teraz balans dobrego samopoczucia stanowczo przechylił się ku tym bardziej pozytywnym odczuciom, a sam dwunastolatek pozwolił sobie na lekki uśmiech. Ale było jeszcze więcej rzeczy do przemyślenia, to nie takie hop siup.
Analizę ostatniego aspektu – zdobywania wiedzy przerwało zaczepienie przez podejrzanie wyglądającego jegomościa, który ukrywał swoją twarz. Jakie to okropne zbrodnie trzeba popełnić, aby nie móc chodzić wśród ludzi z odkrytym licem było dla chłopaka zupełnie nie zrozumiałe. W końcu on, najniższy z najniższych w hierarchii społecznej nie musiał zasłaniać swojej twarzy, więc młodzieniec z maską na twarzy musiał mieć coś bardzo ciężkiego na sumieniu. Jak mu położył rękę na ramieniu, to Ori aż się wzdrygnął. Z puli potencjalnych powodów, dla których ktoś taki mógł go chcieć dotykać, wyłoniła się straszliwa odpowiedź. To musiał być porywacz małych dzieci. No, a na takich trzeba uważać.
- Nnnic się nie stało… - Odpowiedział z trudem ważąc każdą literę. Ale literka „N” ważyła nieco więcej bo była pisana z dużej. Po czym nastąpiła krótką chwila ciszy, którą zakończyły jego słowa – Proszę Pana. – I właśnie to powtarzane jak mantra sformułowanie pozwoliło młodzikowi na powrócenie do ważnych rozmyślań. Wszak by toczyć dyskusje, która coś wnosi każde słowo należy ważyć i analizować, tak by odpowiedź była satysfakcjonująca dla wszystkich stron i potencjalnych postronnych.
Informacja zatem o innych. Ale klanach? Jakich klanach? Tutaj NA PEWNO potrzebne były dogłębniejsze badania nad znaczeniem tego słowa. W sensie, że wielopokoleniowe rodziny? Czy też może raczej hermetyczne grupy jednostek wzajemnie się popierających? Ale jak ktoś ze skrytych w tajemnicy grup zdecydował się ujawnić swoje sekrety w takim wielkim zgromadzeniu? Po prostu niepojęte… Informacja zatem. To było jasne. Informacja była najlżejszym i najcięższym z towarów, którymi kupiec mógł obracać. Lekka bo, przecież może ważyć mniej niż piórko. Ciężka, bo może człowieka wykończyć. Z tym też trzeba być ostrożnym. Jednak jej wartość była oczywista.
- Chyba rozumiem Panie Yoshimitsu. – Prośba kogoś prawie dwa razy starszego, by zwracał się do niego per „Ty” nie została przyjęta do nawet najmniejszego rozważenia. W końcu odebrał on właściwe wychowanie.
W wątku: Yoshimitsu, Tohaku .
- Coś mi musiało wpaść do oka, proszę Pana. – Odparł na pytanie, czy coś się stało. No tak, ale zaczerwienione były oba. Chyba wybaczy mu to małe kłamstewko w swojej sprawie. W końcu nie był nikim ważnym. Odpowiedź Yoshimitsu skwitował głośnym – Hmmm… - I pogładził się po podbródku w zastanowieniu.
Rozgłos. Powszechne uznanie czy sława. Wartość w sumie nienamacalna i nie dająca korzyści w prosty sposób. A może chodziło o bardziej złożone metody korzystania ze sławy? Czy jak ktoś jest powiedzmy sławnym dawaczem po mordzie, czy też sprzedawaczem kopów w dupsko otwiera to przed nim jakieś nowe drzwi? Ten koncept chyba był jeszcze za trudny do dogłębniejszej analizy.
Ale rozgłos to też wiadomość. Ktoś próbował coś zakomunikować innym przez wystąpienie na arenie? Niczym starcia mrówek jednak grupa społeczna prężyła muskuły aby inna poczuła się zastraszona. Ile w tym było prawdy, a ile było to podszyte fałszem? Trzeba by to również przemyśleć.
Honor. Tutaj nic nie miał. Słyszał słowo, ale nie rozumiał. Choć często mówili mu rodzice, żeby się tak zachowywał a nie inaczej, aby nie splamić honoru rodziny. Ale nigdy go nie widział. Jak splamić coś co jest niewidzialne i jak zakładał musiała być to jakaś metafora, może jakieś słowo klucz, które otwierało inne pojęcia i skojarzenia bardziej mu znajome.
W trakcie jego głębokiej analizy Biały Pan przedstawił się jako Yoshimitsu. Teraz balans dobrego samopoczucia stanowczo przechylił się ku tym bardziej pozytywnym odczuciom, a sam dwunastolatek pozwolił sobie na lekki uśmiech. Ale było jeszcze więcej rzeczy do przemyślenia, to nie takie hop siup.
Analizę ostatniego aspektu – zdobywania wiedzy przerwało zaczepienie przez podejrzanie wyglądającego jegomościa, który ukrywał swoją twarz. Jakie to okropne zbrodnie trzeba popełnić, aby nie móc chodzić wśród ludzi z odkrytym licem było dla chłopaka zupełnie nie zrozumiałe. W końcu on, najniższy z najniższych w hierarchii społecznej nie musiał zasłaniać swojej twarzy, więc młodzieniec z maską na twarzy musiał mieć coś bardzo ciężkiego na sumieniu. Jak mu położył rękę na ramieniu, to Ori aż się wzdrygnął. Z puli potencjalnych powodów, dla których ktoś taki mógł go chcieć dotykać, wyłoniła się straszliwa odpowiedź. To musiał być porywacz małych dzieci. No, a na takich trzeba uważać.
- Nnnic się nie stało… - Odpowiedział z trudem ważąc każdą literę. Ale literka „N” ważyła nieco więcej bo była pisana z dużej. Po czym nastąpiła krótką chwila ciszy, którą zakończyły jego słowa – Proszę Pana. – I właśnie to powtarzane jak mantra sformułowanie pozwoliło młodzikowi na powrócenie do ważnych rozmyślań. Wszak by toczyć dyskusje, która coś wnosi każde słowo należy ważyć i analizować, tak by odpowiedź była satysfakcjonująca dla wszystkich stron i potencjalnych postronnych.
Informacja zatem o innych. Ale klanach? Jakich klanach? Tutaj NA PEWNO potrzebne były dogłębniejsze badania nad znaczeniem tego słowa. W sensie, że wielopokoleniowe rodziny? Czy też może raczej hermetyczne grupy jednostek wzajemnie się popierających? Ale jak ktoś ze skrytych w tajemnicy grup zdecydował się ujawnić swoje sekrety w takim wielkim zgromadzeniu? Po prostu niepojęte… Informacja zatem. To było jasne. Informacja była najlżejszym i najcięższym z towarów, którymi kupiec mógł obracać. Lekka bo, przecież może ważyć mniej niż piórko. Ciężka, bo może człowieka wykończyć. Z tym też trzeba być ostrożnym. Jednak jej wartość była oczywista.
- Chyba rozumiem Panie Yoshimitsu. – Prośba kogoś prawie dwa razy starszego, by zwracał się do niego per „Ty” nie została przyjęta do nawet najmniejszego rozważenia. W końcu odebrał on właściwe wychowanie.
W wątku: Yoshimitsu, Tohaku .
0 x
- Yoshimitsu
- Martwa postać
- Posty: 482
- Rejestracja: 26 sie 2018, o 16:16
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Pazur
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=6242
- Multikonta: Arata
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Trybuna północna
Natsume przymrużył lekko oczy, by lepiej się przyjrzeć zaistniałej sytuacji na polach walki. Wychodziło na to, że kombatanci w końcu rzucili się sobie wzajemnie do gardeł: na każdym z polu walk pojawiły się pierwsze ruchy, ataki i ich efekty. Tak jak podejrzewał, każdy z nich prezentował zupełnie odmienne sposoby prowadzenia walk, i takie starcia z pewnością dostarczą im sporo opcji do rozwoju. Jakby tak spojrzeć, każdy z pojedynków był na swój sposób fascynujący: nawet te walki, które na pierwszy rzut oka zdawały się być nudne, tak naprawdę bardzo szybko zyskiwały w oczach. Yuki przyłożył dłoń do maski w taki sposób, że wyglądał jakby gładził się po podbródku, na jego twarzy zaś pojawił się niewidoczny dla kogokolwiek uśmiech.
-A więc jednak Kami kontra Sharingan... cóż, trafił całkiem nieźle. Dzięki oczom będzie mógł lepiej zauważać ten natłok kartek, a z Katonem będzie w stanie dobrze je kontrować. Tylko czy przetrzyma te wszystkie pułapki, które Kami mogą mieć na podorędziu...
Następnie spojrzał na pozostałe areny. Najpierw skupił się na pojedynku Harishama i Yoakego. Mruknął lekko, z zainteresowaniem.
-... to może być koniec walki - powiedział spokojnie. - Akaruidesu posługuje się Uwolnieniem Elektryczności. W takim przypadku Suika Kawari będzie bezużyteczna. Młody miał sporo pecha, że trafił na tak doskonałą kontrę przeciwko sobie.
Zwrócił głowę w kierunku Iseia, tak żeby zauważył że jego spojrzenie spoczywało aktualnie na nim. Chociaż tyle mógł zrobić, żeby rozmówca wiedział że w tym momencie odzywa się w jego kierunku. Upierdliwe, ale bezpieczniejsze dla niego. I praktycznie dla wszystkich innych również.
-Nie powiedziałbym, że jest silniejszy - to jest kwestia kekkei genkai. Techniki klanu Sabaku są silne same w sobie, do tego bardzo uniwersalne i silne w defensywie - nawet jeśli rozbijesz piach, to łatwo go zgromadzić z powrotem. Wyobraź sobie zdetonowanie sporej bomby w piachu - poza rozrzuceniem piasku, zrobisz coś poważniejszego?
Parsknął cichym śmiechem.
-To co mu pozostało, to silna ofensywa. Albo po prostu pomyślunek, i atak ze wszystkich stron. Wątpię żeby Souha był na tyle doświadczony, by zdążyć zareagować na ataki z kilku stron - a na pewno nie bez przejścia w pełną defensywę, co dałoby tylko więcej opcji Douhito.
W tym czasie spojrzał również na rozmawiający nowy duet, małej dziewczynki i nieco starszego chłopaka - ale wciąż mającego na oko może koło osiemnastu zim. Zauważył też, że dziewczyna na chwilę spojrzała w jego kierunku, lecz równie szybko się odwróciła, widocznie speszona. Albo i wręcz... zaniepokojona? Westchnął. Cóż, nie mógł jej za to winić - w aktualnym rynsztunku, na pewno nie wyglądał jak najlepsza osoba do prowadzenia rozmowy. Po części również o to chodziło, czyż nie?
Następnie zaś spojrzał w kierunku rozmawiającego trio koło barierek. Co prawda słyszał wymiany zdań, ale nie spieszyło mu się do komentowania. Zwłaszcza, że ich komentarze, zwłaszcza Yoshimitsu, nie miały aż tak dużego zastosowania w rzeczywistości. Harisham walczył tak, jak po Hoozukich można było się spodziewać - nie obawiali się ataków, jako że byli na nie praktycznie odporni. To, że oberwał Raitonem, to już po prostu niefart w doborze przeciwnika. Akaruidesu po prostu go kontrował. Tak samo, jak dowolny użytkownik Fuutonu kontrowałby jego.
Parsknął jednak śmiechem, gdy Yoshimitsu stwierdził że Hoozuki jest kretynem. Ot, w imię zasad.
-A więc jednak Kami kontra Sharingan... cóż, trafił całkiem nieźle. Dzięki oczom będzie mógł lepiej zauważać ten natłok kartek, a z Katonem będzie w stanie dobrze je kontrować. Tylko czy przetrzyma te wszystkie pułapki, które Kami mogą mieć na podorędziu...
Następnie spojrzał na pozostałe areny. Najpierw skupił się na pojedynku Harishama i Yoakego. Mruknął lekko, z zainteresowaniem.
-... to może być koniec walki - powiedział spokojnie. - Akaruidesu posługuje się Uwolnieniem Elektryczności. W takim przypadku Suika Kawari będzie bezużyteczna. Młody miał sporo pecha, że trafił na tak doskonałą kontrę przeciwko sobie.
Zwrócił głowę w kierunku Iseia, tak żeby zauważył że jego spojrzenie spoczywało aktualnie na nim. Chociaż tyle mógł zrobić, żeby rozmówca wiedział że w tym momencie odzywa się w jego kierunku. Upierdliwe, ale bezpieczniejsze dla niego. I praktycznie dla wszystkich innych również.
-Nie powiedziałbym, że jest silniejszy - to jest kwestia kekkei genkai. Techniki klanu Sabaku są silne same w sobie, do tego bardzo uniwersalne i silne w defensywie - nawet jeśli rozbijesz piach, to łatwo go zgromadzić z powrotem. Wyobraź sobie zdetonowanie sporej bomby w piachu - poza rozrzuceniem piasku, zrobisz coś poważniejszego?
Parsknął cichym śmiechem.
-To co mu pozostało, to silna ofensywa. Albo po prostu pomyślunek, i atak ze wszystkich stron. Wątpię żeby Souha był na tyle doświadczony, by zdążyć zareagować na ataki z kilku stron - a na pewno nie bez przejścia w pełną defensywę, co dałoby tylko więcej opcji Douhito.
W tym czasie spojrzał również na rozmawiający nowy duet, małej dziewczynki i nieco starszego chłopaka - ale wciąż mającego na oko może koło osiemnastu zim. Zauważył też, że dziewczyna na chwilę spojrzała w jego kierunku, lecz równie szybko się odwróciła, widocznie speszona. Albo i wręcz... zaniepokojona? Westchnął. Cóż, nie mógł jej za to winić - w aktualnym rynsztunku, na pewno nie wyglądał jak najlepsza osoba do prowadzenia rozmowy. Po części również o to chodziło, czyż nie?
Następnie zaś spojrzał w kierunku rozmawiającego trio koło barierek. Co prawda słyszał wymiany zdań, ale nie spieszyło mu się do komentowania. Zwłaszcza, że ich komentarze, zwłaszcza Yoshimitsu, nie miały aż tak dużego zastosowania w rzeczywistości. Harisham walczył tak, jak po Hoozukich można było się spodziewać - nie obawiali się ataków, jako że byli na nie praktycznie odporni. To, że oberwał Raitonem, to już po prostu niefart w doborze przeciwnika. Akaruidesu po prostu go kontrował. Tak samo, jak dowolny użytkownik Fuutonu kontrowałby jego.
Parsknął jednak śmiechem, gdy Yoshimitsu stwierdził że Hoozuki jest kretynem. Ot, w imię zasad.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości