Uchiha Tsuyoshi
Posty: 379 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 10 cze 2023, o 17:08
Tsuyoshi wysłuchał z uwagą tego, co miał do powiedzenia Orochi. A było to bardzo ciekawe, bo zahaczało o legendy, które w osobie Kyoushiego miały splatać się w rzeczywistość. Ogoniaste bestie, legendarne stwory, które ciężko było sobie wyobrazić, a co dopiero myśleć o tym, że naprawdę stąpają one po ziemi albo w ogóle – że ktoś może mieć takową zapieczętowaną w sobie. Do tego ta bardzo potężna technika…
Cóż, nie był to jednak czas i miejsce na rozmowę o tym. Jak słusznie zauważył młody lord, rozmowy na takie tematy na ulicy były średnim pomysłem, dlatego zgodził się, że muszą wyruszyć na poszukiwanie odznaki. Później pozostanie jeszcze zdanie misji w siedzibie.
Niestety okazało się, że odznaka nie była do odzyskania tak łatwo, jak sobie to zaplanowali. Ruszyli więc do siedziby, gdzie dotarli wieczorem i gdzie czekał na nich lord Sugiyama oraz Masahiro. Ten pierwszy szybko ściągnął wzrokiem (i czystą siłą woli, jak się wydawało) Orochiego, który podążył za nim do gabinetu. Tsuyoshi zdążył się jeszcze przyjrzeć mężczyźnie, który samą aparycją wzbudzał respekt. Przez jego głowę przeszła myśl, że nie chciałby się nigdy znaleźć w sytuacji konfliktowej z tym człowiekiem.
Co jednak jeszcze ciekawsze, swoją uwagą obdarzył Tsuyoshiego Masahiro. Chłopakowi zrobiło się całkiem miło, że ktoś zwrócił na niego uwagę nie tylko dlatego, że jest na misji albo dlatego że stanowi dodatek do Orochiego. I w dodatku że jest to ktoś o takim statusie.
- Tak jest, Masahiro-sama - odparł, gdy Sugiyamowie zniknęli za drzwiami gabinetu - znalazłem zranioną żonę Iwao-sama, która udzieliła nam informacji. Okazało się, że Iwao-sama został porwany przez grupkę młodych rozbójników. Z tego co najmniej dwóch potrafiło posługiwać się chakrą. Niemal wszystkich ich tam... wyeliminowałem, ale Orochi mi przeszkodził w ostatniej sekundzie. Porozmawiał z nimi i dobił z nimi targu, mają teraz współpracować z nami i do czegoś się przydać. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale oczywiście to uszanowałem. Później mieliśmy spotkanie z ludźmi Lorda Sugiyamy, ale wygląda na to, że Orochi jako-tako wyprostował sytuację. Przynajmniej do teraz.
Masahiro wysłuchał Tsuyoshiego uważnie - wyglądał na całkowicie skupionego na nim. Kiedy ten skończył, Masahiro skinął głową.
- Rozumiem. Natrafiliście na coś wiecej, niż się spodziewaliście. Pamiętaj jednak, żeby przy zdawaniu raportu z misji, zacząć od podania celu misji, informacji o statusie. Czy się udała czy nie. Potem szczegóły, które znasz i ewentualne dodatkowe rzeczy, które się zadziały. Czasami, w momencie, kiedy wszyscy się spieszymy, potrzeba nam tylko informacji czy się udało czy nie. Nie teraz, ale... no tak ogólnie mówię.
Tsuyoshi nie potrafił wytłumaczyć wpadki, którą właśnie zaliczył. Prawdopodobnie było to spowodowane tremą i zmęczeniem.
- Ah tak, przepraszam Masahiro-sama, z jakiegoś niezrozumiałego powodu założyłem, że wiedziałeś o tym co się stało. Oczywiście, celem misji była pomoc w Południowym Obozie uchodźców. W trakcie okazało się, że lider, pan Iwao Nobutora został porwany. Udało się uratować jego i jego małżonkę, która również ucierpiała. Misja zakończyła się sukcesem - poprawił się.
- I zajęliście się pomocą przy przesiedleniu ludzi z Obozu do miasta - dodał Masahiro z łagodnym uśmiechem. Nie wyglądało w żadnym wypadku, że był zawiedziony, niezadowolony czy zły. - Tak, dostałem już szczegóły, co tam się stało. Tak tylko chciałem ci przekazać, na przyszłość. Cel edukacyjny - stwierdził, po czym wskazał ci urzędnika, żeby Tsu zdał misję i się uwolnił. Czekał jednak, aż ten skończy, jakby chciał rozmawiać dalej.
- Naturalnie, choć tę część misji wykonał perfekcyjnie Orochi - pokiwał głową Tsuyoshi. Rozluźnił się nieco widząc, że Masahiro nie tylko z pozoru był naprawdę w porządku i nie szukał pretekstu, żeby zaszkodzić młodemu doko.
Widząc sugestywny gest rozmówcy, zwrócił się do urzędnika, któremu opowiedział to samo, co Masahiro, w zbliżonych słowach łącząc obie części opowieści, porządkując je przy tym zgodnie ze wskazówkami Masahiro. Tym samym oficjalnie zdał relację z misji do klanu za siebie i Orochiego. Kiedy już skończył, odwrócił się znowu do Bohatera Kotei.
- Dziękuję bardzo, Masahiro-sama, za pomoc i wskazówki. To zaszczyt, szczególnie że to mój pierwszy tak długi pobyt w Kotei.
- Nie przejmuj się. To drobiazg, po prostu trochę przyspiesza i ułatwia życie twoim przełożonym i, co najważniejsze, urzędnikom. Bez nich i ich umiejętności bylibyśmy zgubieni, pogrzebani przez rozgrzebane zwoje i papiery. A tego nie chcemy. - Kolejny łagodny uśmiech, ale tym razem rozbawiony. - Właśnie tak zakładam, że nie jesteś stąd, inaczej bym cię kojarzył. Miałbyś ochotę na herbatę i opowiedzenie mi o twoich rodzinnych stronach?
- Zdecydowanie nie chcemy - odpowiedział Tsuyoshi zarówno słownie, jak i uśmiechem. Kolejna propozycja Masahiro spowodowała, że poczuł się jak Dziewczyna z Zachodniego Sogen, gdy przed nim stała. On jednak potrafił nieco lepiej kontrolować swoje emocje i nie spąsowiał.
- Ah... Tak, oczywiście Masahiro-sama. To zaszczyt. Chętnie opowiem o Hachimantai.
Masahiro już prowadził go przez korytarze do sali, gdzie można było przysiąść i przygotować herbatę. Kazał Tsuyoshiemu usiąść, a sam zaczął przygotowywać.
Z pewnym problemem, bo brakowało mu wsparcia ręki, którą miał na temblaku.
- Ach, Hachimantai. Kiedy stamtąd wyruszyłeś?
- Masahiro-sama, proszę usiąść, ja zrobię herbatę - zerwał się, gdy zobaczył, że tamten chce ją osobiście przygotować.
- Kilka tygodni temu. Po ostatnich... wydarzeniach związanych z wojną udałem się na prowincję, żeby oczyścić umysł, zobaczyć jak żyje się w innych rejonach Sogen i pomóc nieco ludziom. Wykonałem kilka prostych misji najniższej rangi, a do Kotei ściągnęła mnie przypadkiem inna misja rangi C. Tu zastał mnie widok zniszczenia, bo podczas bitwy o Kotei byłem daleko stąd. Bardzo chciałbym pomóc w odbudowie stolicy, bo zależy mi na klanie - zrobił chwilę przerwy - moi rodzice to Harida i Sanae Uchiha. Mój wuj ma z kolei na imię Fujimoto. Wszyscy mieszkają w Hachimantai, więc zapewne ich nie znasz Masahiro-sama, ale gwarantuję że to dobrzy i odpowiedzialni patrioci.
- Co? Nie, ja sam... - zaczął Masahiro, jakoś się poruszył nerwowo i strącił kubek, który poleciał w dół. Mężczyzna sprawnie stopą go kopnął w górę i złapał sprawną ręką. - No dobra - stwierdził zrezygnowany, następnie, pokonany, sam usiadł, trochę niezadowolony z własnych ograniczeń.
- Z całą pewnością twoja rodzina to dobrzy ludzie i bardzo chętnie bym ich poznał. Chciałbym poznać wszystkich z naszego klanu i wiedzieć co i jak jest w całym Sogen. Naszym głównym zadaniem jest właśnie Sogen ochraniać i pracować na rzecz ludzi tutaj mieszkających. Nie odwrotnie - to wymruczał, jakby do siebie. Nie był to zarzut w stronę Tsuyoshiego, ale coś, co pewnie działo się gdzieś w tle. - W każdym razie, będzie cię czekać niespodzianka przy powrocie do twojego domu.
Przygotowując herbatę, Tsuyoshi odpowiedział:
- To godne podziwu, Masahiro-sama. Takie osoby jak ty motywują mnie do tego co robię, choć czasem jest ciężko. Ostatnio nawet stale... - powiedział, ale nie chciał żeby to zabrzmiało jak narzekanie - w każdym razie, klan jest dla mnie najważniejszy. Jestem pewny, że pokonamy wszystkich wrogów i koniec końców zwyciężymy. Nie może być przecież inaczej - dodał. Proste słowa, ale niosły duży ładunek.
- Masahiro-sama, czy Hachimantai jest bezpieczne? - zapytał zaskoczony zaraz po tym, jak podał herbatę.
Masahiro chwilowo skupił sie na słówach Tsuyoshiego, zanim poszedł dalej z rozmową.
- Co znaczy, że "stale jest ciężko"? Opowiedz o tym.
- To wszystko zaczęło się jeszcze przed wojną, przynajmniej z mojej perspektywy. Misje, na których zaczęli ginąć towarzysze broni, a późnej ten najazd na nas ze strony Inuzuka i Kaminari. Najgorsze jest to, że nie miałem nawet okazji zawalczyć na froncie ze względu na swój przydział. Eskortowałem tylko transporty z bronią i zaopatrzeniem. Teraz zniszczono Kotei, ci przeklęci obcy i Han... To wszystko jest strasznie niebezpieczne dla klanu... a dodatkowo momentami czuję się bezużyteczny - powiedział szczerze, patrząc to na niego, to w swoją herbatę.
- W ostatnich wydarzeniach nie tylko obcy maczali swoje palce, ale też obcy walczyli i bronili naszego miasta - odpowiedział mu bardzo łagodnie mężczyzna, jednak nie będąc mocno natarczywym. - Co do wojny, rozumiem twój ból po stracie przyjaciół. Chyba każdy z nas to przechodzi. Czy teraz, kiedy w tej wojnie straciłem prawie cały oddział, czy wcześniej, w innych wojnach. I bardzo trudno zmagać się z myślą - dlaczego oni, a nie ty. Dlaczego ty zostałeś. I to nie było dlatego, że jesteś bezużyteczny. Po prostu byleś potrzebny gdzie indziej. Taki, a nie inny przydział. Takie, a nie inne rozkazy. Na pewno tym, co robiłeś wsparłeś i uratowałeś życie wielu ludziom, ale... tego nigdy nie widać, bo to nigdy nie wydaje się tak duże, jak śmierć. Musisz to jednak sobie powtarzać. I ufać dowódcom. Zwykle chcą jak najlepiej i wiedzą, co robią.
- Tak jest, Masahiro-sama. Tym właśnie chciałbym się kierować. Lojalnością i zaufaniem do tych, którzy stoją wyżej ode mnie - zawahał się, czy wspomnieć o swoim sharinganie, ale minimalnie przeważyło wycofanie i w tym momencie zrezygnował - obcy... wiem Masahiro-sama, że nie mogę się równać z Tobą w rozeznaniu sytuacji i mądrości, ale sądzę, że walczyli tutaj tylko dlatego, że było to też w ich interesie. Obcy zawsze pozostaną obcymi.
Twarz Masahiro nadal wydawała się bardzo spokojna i nie wyrażała niczego poza uprzejmością. Ciężko było powiedzieć, czy tak nad sobą panował, czy tak po prostu wygladał.
- Co to znaczy, że to było w ich interesie?
- Sądzę, że gdyby tamtego dnia Kotei uległo całkowitemu zniszczeniu, a nasz klan i jego starsi zostałby zgładzony, to Han i jego złe siły stałyby się zbyt potężne, żeby ktokolwiek mógł stawić im czoła w pojedynkę. Niszczyłby każdego wroga z osobna, po kolei. Wiedzieli więc, że była to idealna i jednocześnie jedyna okazja na to, by obronić samych siebie.
- I co jest w tym złego?
- Złego chyba nic, ale moim zdaniem nie ma powodów do wielkiej wdzięczności czy czegoś podobnego. Nasz klan nic nikomu nie zawdzięcza i nie powinniśmy mieć wyrzutów sumienia bezwzględnie walcząc z każdym, kto może nam zagrozić.
- Prawo do obrony jest fundamentalne. Bronienie życia swojego, swoich najbliższych, tych których kochasz i tych, którzy od ciebie zależą jest chyba najważniejszym, co my, shinobi, kiedykolwiek możemy zrobić. Ale co do reszty... wiesz, mógłbym ci rzucić pogadankę, która trwa godzinę i powiedzieć ci, że się mylisz i trzeba być bardziej otwartym. Ale wtedy pewnie byś mi splunął w twarz. Ja bym tak zrobił, bo w twoim wieku byłem do ciebie bardzo podobny. Dlatego myślę, że lepiej będzie, jeżeli... będziesz robił swoje. Ale jeżeli możesz, zrób coś dla mnie. Kogokolwiek spotkasz na swojej drodze, z kimkolwiek będziesz walczył, postaraj się zrozumieć, dlaczego to robi.
- Oczywiście, prawo do obrony jest fundamentalne, Masahiro-sama. Czasem zastanawiam się jak daleko sięga, ale jestem jeszcze niedoświadczony, to dlatego.
Na kolejne słowa nieco obruszyło się jego silne poczucie hierarchii, ale nie dał po sobie tego poznać.
- Masahiro-sama, ja nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. Szanuję to co mówisz i uczę się od ciebie. Wielu rzeczy nie rozumiem, na przykład tego otwartego podejścia, ale... wybacz mi, nie każdy to potrafi. Co do zrozumienia to tak, obiecuję. To pozwoli mi skuteczniej działać - pokiwał głową.
Masahiro szczerze się roześmiał na oburzenie chłopaka i machnął zdrową ręką.
- W porządku, w porządku, mówimy o metaforycznym splunięciu. Ale tak, zrozumienie pomoże ci skuteczniej działać. Lub kiedy się powstrzymać od działania, bo brak akcji przyniesie większe korzyści. Tylko pamiętaj, to zawsze ma jakieś konsekwencje, a nikt nie jest nieomylny i złe decyzje zawsze gdzieś będą podejmowane. Ale skoro już się zgodziłeś. To spróbujmy. Dlaczego wasi przeciwnicy na dzisiejszym zadaniu zrobili tak, a nie inaczej? Jak myślisz?
- Ah, rozumiem. Jeśli zaś chodzi o naszych przeciwników... to dlatego, że wybrali ścieżkę taką, a nie inną. Poszli na łatwiznę i zamiast poprawić swoją dolę w normalny, ale trudniejszy sposób, stwierdzili że wolą przemoc i gwałt. Są źli. Nie wiem czy wiesz Masahiro-sama, ale propozycja Orochiego nie była pierwsza. Najpierw złożyłem ją spokojnie ja, proponując żeby oddali Iwao i się rozejdziemy. Odrzucili. Później zagroziłem. Odrzucili i chcieli mnie zabić. Gdyby nie to, że posiadam swoje mierne umiejętności shinobi, to moje ciało właśnie dziobałyby kruki. Dopiero gdy stanęli w obliczu siły Uchiha, ugięły im się kolana, a przez to i karki. Jestem pewny, że jeśli tak kobieta od Sugiyamów nie weźmie ich twardą ręką, to powrócą do swoich praktyk. Sądzę że podejście Orochiego nie jest całkiem nieuzasadnione, ale zadziała może w dwóch przypadkach na dziesięć. A pozostałe osiem zniszczy nasz klan, jeśli okażemy słabość. To nie tak, że jestem półgłówkiem rozumiejącym tylko argument siły... ja sądzę że trzeba być jednocześnie nieskazitelnym jak gołąb, ale i sprytnym jak lis. A to oznacza, że musimy twardo stąpać po ziemi.
- Musisz być jak szalona rzeka, jak tajfun, który obali mur, a jednocześnie tak tajemniczy, jak księżyc co wygląda tu zza chmur... - powiedział Masahiro, patrząc gdzieś poza ramieniem Tsuyoshiego. Nastepnie się otrząsnął. - Znaczy co? Tego, no... Miałem, tak szczerze mówiąc, nadzieję, że dam radę z tego wszystkiego wysnuć jakąś pogadankę z morałem, ale chyba faktycznie miałeś do czynienia ze zdesperowanymi młotkami, którym trzeba było trochę rozumu do głowy wbic. Kiyomi-chan sobie z tym poradzi, nie bój się. No ale mamy mało ludzi. A Sogen jest... w oplakanym stanie. Wcześniej granice, teraz również Kotei. Nie możemy wybrzydzać, bo po prostu wyginiemy.
Tsuyoshi pokiwał głową.
- Rozumiem, Masahiro-sama. Tak... tak właśnie jest, nie możemy wybrzydzać, bo wyginiemy. I tego się najbardziej obawiam gdzieś tam na dnie. Oprócz najbliższej rodziny klan to wszystko co posiadam - westchnął ciężko.
- A dużo osób z klanu znasz? - zainteresował się Masahiro.
- Znam najbliższe kuzynostwo i kilku znajomych rodziców, Masahiro-sama. Hachimantai i okolice. Tu w Kotei tylko Orochiego.
- Rozumiem. No, teraz znasz mnie też - wypiął dumnie pierś, po czym znów się uśmiechnął. - W Każdym razie, postaraj się mieć otwarty umysł, bo w Hachimantai możesz zastać chłodne, żeby nie powiedzieć, lodowate, powitanie.
- Powtórzę się, ale to dla mnie zaszczyt, Masahiro-sama. Wiedząc, że klanem kierują tacy ludzie jak ty, jest mi zdecydowanie łatwiej - odpowiedział szczerze, mimo że z boku mogłoby to wyglądać na nadęcie.
- Hachimantai... czy coś się stało, Masahiro-sama?
- Dlatego proszę cię o otwarty umysł. Nic złego się tam nie stało, chcę wierzyć, że to raczej będzie z korzyścią dla wszystkich. Rada Kla... Rada Sogen zdecydowała, że osoby z Cesarstwa, które sprzeciwiły się Cesarzowi i chcieliby żyć poza jego wpływami, powinni się osiedlić na naszych ziemiach i żyć jako jedni z nas. Miejsce, który wybrano to ziemie rodziny Nakano, na którym leży Hachimantai. Dlatego wracając do domu... cóż, pewnie spotkasz kogoś z klanu Yuki. Yuki Mikoto-sama pracuje nad tym, żeby jak najwięcej osób wydostać z Cesarstwa z Hyuo.
Tsuyoshi potrzebował chwili, żeby przetrawić te słowa.
- Tak jest, Masahiro-sama. Myślę, że nie będzie to wielkim problemem, jeśli będą podporządkowani naszemu klanowi i nie będą kwestionować naszej władzy. Dodatkowy posłuszny sojusznik przyda się w tych trudnych czasach. O ile mogę sobie pozwolić na taką uwagę.
- Na pewno będą posłuszni Sogen. Też myślę, że będą niezłym wsparciem na naszych terenach, tym bardziej, że ich umiejętności są w pewinien sposób przeciwstawne do naszych. Ogien, lód. No wiesz. No, ale sobie pogadałem, powyciągałem z ciebie mnóstwo informacji. Czy ty masz do mnie jakieś pytania?
- W takim razie będę ich traktował jak sojuszników - pokiwał głową Tsuyoshi.
- Ja? Umm... - zastanowił się chwilę - nie wiem czy mogę sobie pozwolić na taką uwagę, ale mam nadzieję, że mimo utraty ręki jakoś sobie radzisz, Masahiro-sama. I że te wszystkie sprawy klanowe, dowodzenie, i tak dalej, że jakoś to idzie, mimo że to trudny czas.
Po chwili przypomniał sobie o jeszcze jednej rzeczy:
- Masahiro-sama, w związku z tym, że chciałbym przenieść się do Kotei, bo będę tutaj bardziej potrzebny, a mój ojciec i wuj sami mówili, że wiele więcej nie będą w stanie mnie nauczyć, czy byłby ktoś, u kogo mógłbym trenować albo się uczyć? Wciąż brak mi doświadczenia i umiejętności, a z tego co słyszałem, w Kotei jest wielu świetnych shinobi. Czy... co o tym sądzisz?
- Och, dzięki. Widzisz... shinobi z innego klanu sam z siebie mi rękę przeszczepił, nawet nie wiedziałem, że tak można. Moja narzeczona jest też z innego klanu... Trochę mi ciężko być zamkniętym, kiedy widzę, że ludzie porządni są wszędzie.
Chwilę się zamyślił na temat potencjalnego nauczyciela.
- A co cię interesuje? Możesz się powłóczyć za Orochim, jeżeli interesuje cię taijutsu lub broń...
- Wybacz śmiałość, Masahiro-sama, ale... szykuje się w takim razie polityczne małżeństwo? - zapytał ostrożnie - Ah, Orochi. Rzeczywiście, podczas misji popisał się swoją bronią, musi być w tym dobry. Dziękuję.
- No zrobiło się polityczne. Jak wszystko dobrze pójdzie. Ale nie martw się, lubię Misae-san. - Masahiro puścił oko do Tsuyoshiego. - No ale nie powiedziałeś mi, czym jesteś zainteresowany.
Tsuyoshi uśmiechnął się, gdy Masahiro puścił oko.
- Prawdę mówiąc, jestem dość tradycyjny. Moja ścieżka rozwoju będzie pewnie tradycyjna dla Uchiha. Żywioł ognia, jakieś bronie i... - zaciął się wyraźnie - myślałem i genjutsu, ale to chyba nie będzie... możliwe.
Masahiro czekał aż Tsuyoshi będzie kontynuował, nie odzywając się.
- Nasz klan jest biegły w genjutsu dzięki sharinganowi, jak doskonale wiesz, Masahiro-sama. Nie posiadam go. - powiedział z wyraźnym wysiłkiem.
- Nie każde genjutsu wymaga sharingana, to raz. Dwa, nie każdy Uchiha musi go mieć. Dlatego mamy odrębne ścieżki dla tych, który nie przebudzają go. To naturalne. Umiesz rysować Czy twoi rodzice, rodzeństwo ma przebudzony Sharingan?
- Tak, oczywiście masz rację Masahiro-sama. Rysować jednak... cóż, tak średnio. Skończyłem rysowanie na postaciach bez torsu w dzieciństwie. Jeśli chodzi o moją rodzinę to wszyscy oprócz mnie i mamy mają przebudzony sharingan.
- Czyli jest duża szansa, że jak najbardziej możesz przebudzić. Powiedz mi... jesteś najspokojniejszy z rodziny? Starasz się podchodzić do rzeczy rozsądnie?
Tsuyoshi zawahał się, ale po krótkim namyśle odpowiedział pewnie:
- Tak, wydaje mi się, że tak. Chyba jestem najspokojniejszy, ale nie wiem czy mogę powiedzieć, że są między nami jakieś wielkie różnice.
- To może być powód, przez który jeszcze nie odblokowałeś sharingana. Zwykle to bardzo silne emocje - strach, złość, wzruszenie - powoduje, że coś się dzieje. Zwykle to traumatyczne przeżycie, więc... no nie życzę ci tego. Trochę śmiesznie jest z tymi emocjami. Jednocześnie nam pomagają i przeszkadzają. W każdym razie, prędzej czy później odblokujesz oczy, albo i nie - i nie będzie nic w tym złego. Odwiedzaj dojo klanu, na pewno znajdziesz tam kogoś do trenowania razem, ja zobaczę czy ktoś nie szuka ucznia. Sam bym cię potrenował, ale mam sporo obowiązków. Ale obiecuję, że będę sprawdzał, jak ci idzie.
Po tym, jak uważnie wysłuchał jego słów, odpowiedział:
- Rozumiem. Tak, to rzeczywiście paradoksalne. Musi być z pewnością jakiś powód takiego stanu rzeczy. Chciałbym się kiedyś w to wgłębić i nie tylko poznać, ale i zrozumieć sharingana. No ale na razie to nie wchodzi w grę. To byłoby jak rozmawianie z niewidomym o kolorach - wzruszył ramionami.
- Dziękuję, Masahiro-sama. Być może kiedyś... będę w stanie potrenować pod twoją egidą - uśmiechnął się - tymczasem... chyba zająłem ci za dużo czasu – uśmiechnął się uprzejmie, po czym dodał:
- Dziękuję jeszcze raz. Nieczęsto się zdarza okazja, żeby porozmawiać z kimś tak znacznym. Życzę powodzenia i cóż… wracam do pracy na rzecz Kotei – ponownie się uśmiechnął, ogarnął jeszcze naczynia, w których pili herbatę, po czym wyszedł, pozostawiając zasłużonego shinobiego samego.
Dalsze losy Tsuyoshiego tego wieczoru nie przedstawiały się już w tak spektakularny sposób, jak popołudnie. Udał się na kolację do poleconego przez Orochiego miejsca, gdzie też nocował. Przez noc wypoczął i następnego dnia udał się do siedziby w celu pobrania jakiegoś zlecenia…
ZT
Liczba znaków napisanych przez Uchihę Tsuyoshiego: 12149
Approved by Papyrus
0 x
Sugiyama Orochi
Posty: 255 Rejestracja: 19 cze 2021, o 23:33
Wiek postaci: 26
Ranga: Doko
Link do KP: viewtopic.php?p=177393#p177393
Multikonta: Hoshigaki Toshiko
Post
autor: Sugiyama Orochi » 13 cze 2023, o 15:32
(Orochi - 8055 znaków)
Po dotarciu do Siedziby Władzy i ujrzeniu ojca, oczekującego na niego z burzową miną - nie żeby prezentował jakiekolwiek inne warunki pogodowe na swoim obliczu - młody Sugiyama powlókł się za nim do jego gabinetu. Kiedy drzwi się zamknęły, stanął naprzeciwko ojca i tym razem sam zaczął:
- Pozwól, że zgadnę dlaczego tym razem jestem niewdzięcznym i nieodpowiedzialnym shinobi. Wycofałem się ze "zlecenia", które mi przydzielono przez klan i podjąłem się innego, "nieodpowiedzialnie" potraktowałem swoją odznakę, wciągnąłem w swojej "polityczne" gierki postronne osoby, w tym przyszłego Shirei-Kana, a także… czekaj, coś jeszcze na pewno jest. Brak szacunku jakiś? Lenistwo? Chociaż tutaj raczej ciężko im to zarzucić, bo jednak pracowałem cały czas tylko inaczej, niż ty chciałeś… moment, daj mi chwilę, mam to na końcu języka… o wiem, marnotrawiłem czas i siły klanu, coś takiego? - spytał, tonem ociekającym wręcz sarkazmem. Gdyby jego wypowiedź była bułeczką w cieście, to sos sarkazmu zdecydowanie przelewałby się i plamił palce i wszystko dookoła.
Wiedział, że część z zarzutów może jest w teorii słuszna, może nawet w praktyce, ale ojciec zawsze beznadziejnie radził sobie z zarządzanie ludźmi w jego opinii. Przynajmniej jak chodzi o organizację czasu wolnego. W zasadzie powinien być wdzięczny, że zamiast pójść szlajać się gdzieś po dachach, jak to miał w zwyczaju, postanowił się podjąć zlecenia, tylko takiego w terenie. Nie wierzył, że ojciec sam nie ma ochoty czasem rzucić papierami i po prostu wyjść na miasto, albo gdzieś poza. I tylko poczucie obowiązku każe mu być stale na posterunku.
Ojciec Orochiego, chciał usiąść na swoim miejscu w gabinecie, za swoim potężnym biurkiem, ale nie było mu to dane. Orochi werbalnie zaatakował go od razu. Nawet, jeżeli Kuroyami miał synowi do powiedzenia coś względnie miłego, nawet jeżeli miał go pochwalić, tak teraz wyskoczyła mu żyłka na czole i warknął:
- Siadaj, niewdzięczny chłopcze. - Machnął ręką w stronę krzesła, gdzie Orochi miał spocząć. Byli podobnego wzrostu, podobnej budowy, chociaż Kuroyami był trochę szerszy w ramionach. Chcąc, żeby Orochi usiadł, jego ojciec zdaje się, chciał nad nim górować. - Zaskakujące jest to, że chociaż doskonale wiesz, co robisz źle - i tak to robisz. Pokazałeś kompletny brak szacunku. Do Shirei-kana, do wszystkich pracujących tutaj, do całego klanu Uchiha, nie wspominając już o mnie. Czy zdajesz sobie sprawę, jak twoja eskapada opóźniła wyjście ważnych dokumentów i rozkazów na granicę Sogen?
- Dzięki, ale postoję. A ty wyobrażasz sobie, jaki bardzo zatarasowane zostałoby miasto gdybym nie ogarnął sytuacji z uchodźcami z południowego obozu? Oszczędziłem zasobów, które musiałbyś potem przeznaczyć do ogarniania wszystkiego. A dokumenty i rozkazy mogą pisać też nie-shinobi. Zresztą, Masahiro-san potrzebował poćwiczyć nieco nową rękę. Właśnie, bo nie dotarło do mnie - skąd on ją dostał? Nie wiedziałem, że w ogóle mamy iryoninów, którzy potrafią takie operacje przeprowadzać. - spytał, ciekaw czy ojciec zboczy z tematu, czy będzie się trzymać swojego jak koń z klapkami na oczach.
Żyłka wyglądała na coraz bardziej niebezpiecznie pulsującą.
- Nie mamy. - uciął krótko, następnie podszedł do biurka i trzasnął swoją potężną dłonią w stos dokumentów. Te dokumenty właśnie były dokumentami, które Orochi wcisnął Masahiro. No, Masahiro wziął sam z siebie od Orochiego. Wszystkie wyglądały na zrobione. Jednak Kuroyami podał mu jeden z dokumentów.
Zaglądając do środka, Orochi musiał przyznać, że… cóż, praca mogła być wykonana lepiej. Były tam błędy, które Orochi natychmiast wypatrzył. Nie były on duże, ot, drobiazgi w wyrażeniach, nie do końca odpowiednie słowa użyte, no i ton był zbyt otwarty i nieformalny. Z jednej strony Orochi mógł być pewien, że zwykli shinobi czy osoby, do których owe dokumenty miałyby się dostać - nie zauważyłyby. Jednak… no było to tam.
Ojciec patrzył na niego z uniesionymi brwiami.
- Dlaczego użył… przecież… A to sugeruje… - zaczął Orochi, po czym zamknął usta i przeciągnął dłonią po twarzy, orientując się, że dał się wpuścić w pułapkę zastawioną przez ojca.
- No dobrze… rozumiem, co masz na myśli. Ale to nie zmienia faktu, że cały ten nasz system jest postawiony na głowie. Poza tym Masahiro, skoro już ma być shirei-kanem to musi też umieć pisać albo dyktować chociaż swoją korespondencję. Zostanę dzisiaj i przepiszę mu to, a wieczorem się z nim spotkam i powiem mu, co pozmieniałem i dlaczego. - Orochi skrzywił się, z niechęcią jednak ustępując pola Staremu. Opuścił na moment wzrok, po czym zaraz go podniósł z powrotem. Nie pozwoli się tak łatwo zawstydzić, był dorosłym facetem, a nie dzieciakiem.
- I TAK WIEM, ŻE TO OPÓŹNI WYSYŁKĘ. Wyraziłeś się dostatecznie jasno. Ale wybacz, każdy potrzebuje czasem przerwy, a ja już czułem, jakby setka yokai skakała mi po głowie. I tak spędziłem przerwę produktywnie, mógłbyś być przynajmniej z tego zadowolony. -
- Jestem. - odpowiedział krótko jego ojciec
- Szkoda, że nie… zaraz, co? Jesteś? - zaczął już reagować na to, co usłyszał w swojej głowie, po czym spojrzał na ojca, skonfundowany. Tego się nie spodziewał. Zmrużył oczy podejrzliwie. Ktoś mu coś dosypał do herbaty, czy o co chodziło?
Tam pod wąsami czaił się cień uśmiechu na reakcję Orochiego. Dość szybko jednak znikł, zastąpiony przez typowy dla niego grymas. Tylko trochę łagodniejszy. Usiadł za swoim biurkiem i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, kiedy nastąpiło pukanie do drzwi, po czym rozsuną je zdyszany, może jedenastoletni doko, trzymając na smyczy ogromnego psa. Pies mu się wyrywał i absolutnie nie udało się go utrzymać - pewnie, jakby drzwi nie zostały otwarte, pies by się przez nie przebił.
Inugami radośnie zaszczekał i wciągnął doko do pokoju, jednocześnie rzucając się z miłością i psimi, mokrymi całusami na Orochiego.
- Wyprowadziłem go, Sugiyama-sama, ale… - zaczął dzieciak, ale Kuroyami odprawił go prędko.
- Misja D zaliczona, możesz iść.
Dzieciak wypuścił smycz, ukłonił się lekko i wyszedł z gabinetu.
Wydawało się też, że ojciec nie przejmuje się scenką, która chwilowo odbywa się przed nim. Dopiero po chwili rzucił krótkie "Inugami, leżeć" i pies się natychmiast położył przy Orochim, momentami próbując lizać mu stopy.
- Tak jak mówiłem, jestem zadowolony. Oczywiście, wykazałeś się brakiem szacunku uciekając, brakiem rozsądku oddając swoją odznakę dzieciakom… Masahiro już im zapłacił za ciebie… i głupotą nie zgłaszając potrzeby chwilowej przerwy. Ale udało ci się załatwić, mam nadzieję, dwie sprawy obozu oraz znalazłeś słabość lidera. I zaoferowałeś pomoc, żeby nad tym popracować. Wysyłka pójdzie później. Trudno. -
- Co do umiejętności pisania, Katsumi też nie umiała za ryo. Wszystko przechodziło przez skrybów i przeze mnie. To bardzo odpowiedzialna rola. -
Orochi rozpromienił się, widząc Inugamiego, pozwalając mu się obalić na ziemię i chwilę się z nim tarmosząc i gładząc go, dopóki nie zostali obaj przywołani do porządku. Wtedy wstał, otrzepując się, po czym skinął ostrożnie głową.
- Hmm. No dobra. Przepraszam, zwłaszcza za tę odznakę. Niestety nie miałem pomysłu innego, jak szybko zdobyć kopię listy, a nikt im by tego nie wydał, gdyby nie mieli jakiegoś poświadczenia, że działają w moim imieniu. A nie noszę zawsze przy sobie zwoju C-57 i rodowej pieczęci, żeby poświadczać takie rzeczy w biegu. - stwierdził, wiedząc, że trzeba ojcu rzucić też jakąkolwiek kość w zamian, skoro on - o dziwo- jakąś od niego dostał. Zaraz jednak znowu obudziła się jego buntownicza natura.
- No dobrze, odpowiedzialna. Ale podobnie odpowiedzialne jest działanie w terenie, czasami wymagające podobnie dużo ostrożności i taktu, jak pisma. A i tak nie wszyscy to ogarniają. Słyszałem coś na temat twojego gabinetu w domu. Ty też chyba nie byłeś zachwycony, co Inugami? - poklepał psa po łbie.
- Dlaczego nie wybierzemy paru najlepszych i lojalnych skrybów, i przeszkolimy, żeby byli w stanie zdjąć obowiązki tego pokroju - z Ciebie i ze mnie? I robić poprawki do akceptacji Mashiro? Do tego chakry naprawdę nie potrzeba. I nawet, jeśli tobie odpowiada rola siedzącego za stołkiem doradcy i administratora, to mnie w najmniejszym stopniu. Prędzej czy później chcę zwiedzić świat. Zwłaszcza, że podobno mam jakąś rodzinę poza granicami. -
- Nie rozmawiajmy o błędach Katsumi - burknął ojciec, wyglądając zza biurka lekko, żeby spojrzeć na Inugamiego. Inugami, kiedy Orochi go poklepał, polizał go po dłoni.
- Zwój C-57 oraz pieczęć rodowa powinna być w twoim standardowym ekwipunku, napraw to. Odznakę… - tutaj sięgnął po coś ukrytego za zwojami i podał to Orochiemu. - Nie mogę patrzeć, że jeszcze nie aplikowałeś na Akoraito. Zajmij się tym jak najszybciej. - Oddał mu odznakę. - Jak nie po to, żeby nie przynosić wstydu rodzinie, to po to, żeby nie przynosić wstydu przyjacielowi. Powinieneś już być Kogo. Tym bardziej, że tak, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak ważne i odpowiedzialne są zadania poza tym miejscem. Pracując u Takedów spisałeś się doskonale i nie muszę chyba wspominać, jak twoja praca tam wpłynęła pozytywnie na nasze stosunki z nimi. Gdybyś tak się nie rozdrabniał, mógłbyś być naprawdę przydatny dla klanu. -
- Może chakry nie potrzeba do tej całej administracji, ale potrzeba do tego predyspozycji. To, że potrafimy mieszać chakrę, nie zmienia faktu, że doskonale sprawdzamy się w roli zarządzania tym… chaosem. Dlatego chcę, żebyś, kiedy przyjdzie czas, przejął moją rolę i przejął miejsce w radzie i tutaj. Nie będę żył wiecznie. Ale o większej ilości skrybów możemy pomyśleć, jeżeli zdecydujesz się ich wytrenować, żeby spełniali nasze standardy. -
Nie wszystko poszło jednak zgodnie z myślą Orochiego. Żyłka wróciła, a Kuroyami uderzył pięścią w stół.
- Zapomnij o nich! Nawet o nich nie wspominaj! Banda leniwych, niczego nie wartych nierobów, którzy odwrócili się od tego, co jest ważne. Od Muru, od klanu! Tylko namieszają ci w głowie! -
Orochi odebrał odznakę od ojca, zwracając uwagę na to, jak bardzo jest już… starta. Oczywiście jego dane nadal były czytelne, ale widać było, że doko jest już od… dawna. No i doskonale wiedział, że ojciec chętnie by go widział w roli kogo, zupełnie nie przyjmując do wiadomości, że sam Orochi bynajmniej w tej roli się nie widział. Dlatego wzruszył ramionami.
- No nie wiem, czy nie będziesz. Han w zasadzie żył niemal wiecznie, nie? A ty jesteś chyba dwukrotnie bardziej uparty od niego. - odparł, szczerze nie wyobrażając sobie świata, w którym jego ojciec nie spogląda gdzieś pochmurnie na niego albo na innych podwładnych, goniąc ich do roboty.
- Z awansem… nie wiem, zobaczę. Moim zdaniem Masahiro nie potrzebuje samych kogo w otoczeniu. Doko też mu będą potrzebni. Ot, żeby… nie zatracić perspektywy. - odparł, de facto odrzucając zdanie ojca, choć nie tak gwałtownie, jak to miał w zwyczaju. Oczywiście nie miał pojęcia, czy to co mówi, ma sens. Chodziło mu tylko o to, żeby nie brać na siebie większej odpowiedzialności. Nawet jeśli z Takedami poszło dobrze, to nic nie świadczyło o tym, że pójdzie mu równie dobrze w następnej takiej sytuacji. Niemniej, przynajmniej pojawiła się furtka, żeby zacząć wykonywać więcej misji poza miastem i poza archiwum.
- W takim razie wybiorę parę osób, może kogoś też spośród uchodźców, którzy się przeprowadzili do miasta i zacznę ich szkolić. - Orochi był w stanie bardzo ciężko pracować, jeśli w perspektywie miał możliwość pracowania mniej. W jego głowie już kręciły się trybiki, wskazujące mu starszych archiwistów, którzy mogliby mu pomóc w wytrenowaniu młodzików do roboty. Może też powinien zatrudnić kogoś, kto umie fuinjutsu? Już i tak zaczynali tonąć w papierach, a jeśli pozwolić jego ojcu się rozpanoszyć, to będzie ich tylko przybywać.
W zasadzie stopniowo okazywało się, że to, co miało być srogim opierdolem - okaże się może jedną z ich spokojniejszych dyskusji. Przynajmniej do momentu, kiedy poruszył drażliwy temat. Orochi zmarszczył brwi, widząc wybuch ojca.
- Gdyby nie łut szczęścia, nawet nie wiedziałbym, że mam rodzinę poza Kotei. Nigdy o nich nie mówiłeś. Zawsze te same, ogólne groźby i wyrzuty, a nawet nie wiem, KOGO dokładnie dotyczą! Nawet o matce bym nic nie wiedział, gdyby nie przypadek! Dlatego wybacz, ale sam się przekonam. Nie wierzę, żeby byli aż tak źli, jak ich malujesz. - stwierdził upartym tonem, zakładając ręce przed sobą.
- NIE WSPOMINAJ O NIEJ! - wybuchnął Kuroyami ponownie uderzając w stół, tym razem mocniej. Stos zwojów się rozsypał, Inugami podniósł łeb i szczeknął raz, po czym rzucił się, żeby złapać w pysk jeden ze zwojów i go rozszarpać. Ojciec nie zwrócił na to uwagi, bo był absolutnie wściekły. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, zamknął je ponownie, po czym warknął.
- Wyjdź i zajmij się swoją robotą. I nie waż się spełniać niż z tych swoich niemądrych planów, chłopcze! -
Orochi bezwiednie wyrwał Inugamiemu zwój z pyska, odrzucając go z powrotem na stół, ale wzrok miał skupiony jednak na ojcu.
- Czyli kończymy na tym, co zawsze. Jak chcesz, ojcze. Idę się zająć tymi dokumentami, ale prędzej czy później ją znajdę, i nie powstrzymasz mnie przed tym. - stwierdził twardo, po czym zabrał odznakę oraz dokumenty do poprawki, po czym wyszedł, nie odwracając się. Był wściekły i sfrustrowany.
Jak zawsze po "rozmowie" z ojcem.
Kiedy wyszedł, oparł się o ścianę obok drzwi, przymykając na moment oczy i oddychając kilka razy głęboko, starając się uspokoić. Po minucie-dwóch przetarł twarz dłonią i ruszył do archiwum, starając się odgonić myśli na temat rodziny - zwłaszcza matki - która była gdzieś tam. Poza Kotei.
[Zaakceptowane przez Papyrus.]
0 x
Avki podrasowane przez Nanę. <3
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 379 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 20 cze 2023, o 21:35
W prawo... niżej... teraz!
Sugiyama Orochi: Misja rangi D [Zlecenie specjalne - Kōtei się zbroi]
1/7
Od misji Orochiego, podczas której wykazał się on zmysłem organizatorskim i biegłością w negocjacjach oraz następującej po niej rozmowie z ojciem minęło około miesiąca. Miesiąca, który nie był spokojny ani dla Kotei ani dla Sogen w ogólności. Mimo tego, że osada odbudowywała się po starciu z antykreatorem, granice całej prowincji były niespokojne, a wydarzenia które miały miejsce miały charakter bezprecedensowy na skalę światową. Mur upadł, a na Kotei szła armia, jaka jeszcze nie stąpała po tych ziemiach.
Tego dnia nic nie zapowiadało w życiu Orochiego niczego szczególnego, a przynajmniej nie zapowiadało otrzymania specjalnego zadania. Pośród swoich obowiązków, z których co najmniej niektóre były raczej trudną koniecznością niż pasjonującymi wyzwaniami, pojawiło się światełko nadziei na coś innego, niż do tej pory. Został bowiem wezwany do samego Masahiro-sama, z którym miał już oczywiście wcześniej styczność i mógł się poszczyć całkiem dobrymi relacjami z tymże. Co jednak kryło się teraz za lakonicznym wezwaniem? Mało ciekawa sprawa związana z wyjaśnieniem nieścisłości w dokumentach? A może wręcz przeciwnie - jakieś nietuzinkowe zlecenie, które Masahiro chciał zachować dla sympatycznego syna jeszcze bardziej sympatycznego przyjaciela? No dobrze, to ostatnie zdanie jest być może na wyrost, ale jedno jest pewne: trudno było się domyślić, co miał zaraz usłyszeć.
0 x
Sugiyama Orochi
Posty: 255 Rejestracja: 19 cze 2021, o 23:33
Wiek postaci: 26
Ranga: Doko
Link do KP: viewtopic.php?p=177393#p177393
Multikonta: Hoshigaki Toshiko
Post
autor: Sugiyama Orochi » 20 cze 2023, o 23:14
Chociaż rozmowa zakończyła się tradycyjną pyskówką z ojcem i jeszcze bardziej tradycyjnym wywaleniem za drzwi oraz zakazem gadania o matce i rodzinie, to koniec końców tamten dzień wspominał dobrze. Udało mu się w miarę szybko poprawić listy Masahiro, głównie dzięki temu, że chociaż znalazł w nich sporo błędów, to dostał podstawę, którą musiał tylko poprawić zamiast wymyślać wszystko od nowa. Do tego udało mu się przepchnąć plan wyszkolenia nieużywających chakry urzędników do przejęcia roli skrybów, co według niego naprawdę powinno zwolnić nieco przestrzeni im, shinobi, do treningów i do walki. Ponadto wypad z Masahiro i Kiyomi tamtejszego wieczoru przebiegł wyśmienicie, nawet jeśli koniec końców trzeba było jego przyjaciela odstawić wspólnymi siłami pod drzwi posiadłości i dopiero wtedy kontynuować noc na mieście, która zakończyła się - zgodnie z jego nadziejami - na szczycie odbudowywanej latarni. Na szczęście póki co straży nikomu się tam nie chciało wystawiać, bo też... nie było po co tak naprawdę, więc mieli przestrzeń dla siebie. I dobrze, bo mogliby zgorszyć co poniektórych przypadkowych przechodniów. Po powrocie udali się do swoich pokoi, zmęczeni, ale oboje - przynajmniej tak się Orochiemu wydawało - zadowoleni.
Następny miesiąc upłynął na dalszej pracy administracyjnej, choć tu i ówdzie udawało mu się uszczknąć nieco czasu dla siebie - głównie na trening, czasem na pomoc w wyszkoleniu nieopierzonych bandytów na wartościowe jednostki społeczeństwa, czasem na wizytę u znajomych z całego Kotei - w tym u Iwao-san i jego żony, którym dostarczył z szaf posiadłości po dwa zestawy skrojonych, świetnych materiałowo, tradycyjnych kimon. Nawet, jeśli miał uzasadniony powód do przeszukania ich chatki w obozie, czuł się wtedy głupio i wierzył, że taki prezent może też być drobnym zadośćuczynieniem za pracę, jaką wykonali w południowym obozie.
Potem jednak gruchnęła wieść o tym, że Mur upadł. Orochi był w gabinecie obok i kiedy tylko rada klanu skończyła rozmawiać, zaczepił Masahiro o to, co się stało. Informacja sprawiła, że poczuł się, jakby dostał obuchem przez głowę. Chociaż konstrukcja ta nie była bowiem bardzo stara, to jednak zdążyła stać się symbolem stałości i spektakularnym dowodem na to, co społeczność kontynentu jest w stanie dokonać, jeśli klany odłożą na bok swoje waśnie. Nawet karkołomny plan Katsumi-san nie zdołał doprowadzić do jego upadku. A teraz... teraz okazało się, że Dzicy postanowili wziąć siłą to, co obiecała im - i czego nie dostarczyła - Katsumi. Od tamtej pory pisał dziesiątki listów i pomagał w organizacji prac niemal codziennie do późnych godzin.
Kiedy zatem teraz wezwał go Masahiro, musiał oderwać się od spisywania kolejnego dokumentu, będącego zamówieniem na materiały do umocnień z południowego Sogen. Upewnił się, że ostatni znak oraz właściwa treść są poprawne, po czym przekazał świeżo zapisaną kartę papieru do młodszego skryby.
- Opieczętuj, dodaj standardowe formułki wstępne i kończące, pamiętaj że na południu należy dodać oprócz imienia i nazwiska nadawacy jeszcze tytuł mistrza, u którego się szkolili, tutaj to będzie Nagiyama-san. Ufam ci, możesz to potem sam zapieczętować i wysłać. - klepnął młodszego towarzysza w ramię zachęcająco, po czym wstał, zebrał manatki i ruszył do gabinetu Masahiro, po drodze pozdrawiając znajome osoby. Czyli w sumie prawie wszystkich. Kiedy dotarł, zapukał delikatnie, a gdy mu odpowiedziano - wszedł do środka, patrząc czy są sami, czy w czyimś towarzystwie.
0 x
Avki podrasowane przez Nanę. <3
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 379 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 21 cze 2023, o 19:06
W prawo... niżej... teraz!
Sugiyama Orochi: Misja rangi D [Zlecenie specjalne - Kōtei się zbroi]
2/7
Pukanie Orochiego spotkało się z krótkim (i uprzejmym – jak chyba zawsze u Masahiro) „proszę”. Młody Sugiyama po wejściu i zlustrowaniu gabinetu wzrokiem szybko zauważył, że są sami. Masahiro przywitał go krótkim uśmiechem i wstał od swojego biurka, rozprostowując kości.
- Cieszę się, że przyszedłeś tak szybko – zaczął – mam zadanie, rękę mi za to wyrwiesz, ale no... jest idealne dla ciebie. Wybacz, że przechodzę od razu do rzeczy, ale ani ja ani ty nie mamy pewnie teraz czasu na przyjemniejsze tematy – wytłumaczył ze spokojem w głosie, spoglądając na zwój, który leżał na skraju biurka. Podniósł go całkiem sprawnie i znowu spojrzał na Orochiego.
- Jak wiesz, budujemy fortecę. Prace idą całkiem sprawnie, ale wciąż jest mnóstwo do zrobienia i każda sprawna ręka - zamachał swoją przeszczepioną kończyną - oraz, co ważniejsze, mądra głowa, przyda się na miejscu. To po pierwsze. Po drugie, te twoje chłopaki wykazują chęć pomocy przy pracach, ale trzeba nimi pokierować. Reszty się pewnie domyślasz. Będziesz miał ich do dyspozycji plus dokooptowanych kilku innych chętnych młodzików. Staw się pod fortecą, pokieruj nimi i… to chyba tyle. Szczegóły znajdują się tutaj – podał mu zwój, który przed chwilą podniósł. Jego ton zdradzał zadowolenie, że udało mu się znaleźć coś, co może pasować Orochiemu, bo oderwie go od papierów oraz że wykorzysta w pełni jego umiejętności. No i pozwoli mu nieco zintegrować się i poznać losy tych, których wyciągnął ze ścieżki przestępstwa.
- Jeśli masz jakieś pytania, to śmiało.
Zaakceptowane przez Papyrus
0 x
Sugiyama Orochi
Posty: 255 Rejestracja: 19 cze 2021, o 23:33
Wiek postaci: 26
Ranga: Doko
Link do KP: viewtopic.php?p=177393#p177393
Multikonta: Hoshigaki Toshiko
Post
autor: Sugiyama Orochi » 21 cze 2023, o 20:42
Orochi, widząc, że nie ma nikogo innego w pomieszczeniu wyraźnie zrelaksował się, podchodząc bliżej i przysiadając na skraju biurka. Parę dokumentów na biurku nawet rozpoznał, gdyż sam je napisał - czekały teraz w zasadzie tylko na podpis Masahiro, a następnie wysyłkę do odpowiednich adresatów. Parsknął lekko, kiedy usłyszał od Masahiro dwa razy pod rząd żarty dotyczące jego "wypadku" z Hanem oraz nowej ręki. Nadal nie mógł uwierzyć, że Iryonini potrafią coś takiego zrobić, ale najwyraźniej jeden z gości z pustyni był właśnie tak zdolnym medykiem. Ario z... Kropli? Nie był pewny, czy to jakaś wioska na pustyni, która postanowiła nadać sobie dowcipną nazwę, czy co, ale tak czy inaczej - był wdzięczny, że dzięki szybkiej interwencji tamtego osobnika jego przyjaciel mógł teraz lekko rzucać dowcipami na ten temat i zachował pełną sprawność fizyczną. Co zresztą pewnie też odpowiadało jego przyszłej małżonce.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że w ogóle udało ci się wywalczyć u Starego to, żebym raz na jakiś czas miał tego typu wychodne. Dziękuję, serio. Podałeś mi tutaj pomocną dłoń, zdecydowanie. - Orochi skinął głową, uśmiechając się i odbierając od niego zwój, szybko przeglądając wzrokiem jego treść.
- Chętnie to ogarnę, bo już mnie nosi tak, że ciężko wytrzymać. A dzień jakiejś prostej roboty na powietrzu dobrze mi zrobi. No i dopytam chłopaków jak tam progres z Kiyomi. Swoją drogą, co do progresu... - urwał, na moment zawieszając głos i poważniejąc. - ...co z ludami zza Muru? Dalej nie odpowiadają na próby kontaktu? -
Jeśli wierzyć informacjom, jakie spływały, to... szczerze miał wątpliwości, czy jakakolwiek forteca zatrzyma tak wielką liczbę ludzi. Może jednak przynajmniej pozwoli ją chwilowo zatrzymać i wykupi więcej czasu na... kolejną ewakuację, tym razem z samego Kotei. Z tego co pamiętał, Sarufutsu i ogólnie ziemie Takedów już mocno się przygotowywały na taką ewentualność, lecz im więcej czasu im kupią - tym z pewnością lepiej.
0 x
Avki podrasowane przez Nanę. <3
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 379 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 21 cze 2023, o 22:24
W prawo... niżej... teraz!
Sugiyama Orochi: Misja rangi D [Zlecenie specjalne - Kōtei się zbroi]
3/7 Masahiro uśmiechnął się na słowa o wywalczeniu dla Orochiego pewnego rodzaju czasowego immunitetu od obowiązków związanych z papierzyskami.
- Nie ma za co. Sądzę, że tam przydasz się znacznie lepiej, niż tutaj – odparł krótko. Oczywiście wiedział on o tym, że to, co robił Orochi nie było dla niego wymarzonym zajęciem, ale nie było sensu się nad tym rozwodzić w tej chwili. Obaj wiedzieli jak jest i wyglądało na to, że coraz lepiej rozumieją się nawet bez słów.
- Niestety, nic a nic nie wskóraliśmy. Wygląda na to, że po prostu nie chcą negocjować ani rozmawiać. Prawdopodobnie czują, że po sforsowaniu muru nie mają o czym dyskutować i będą chcieli zabrać, co tylko chcą – powiedział i westchnął. Widać było po nim, że jest zdeterminowany żeby bronić klan i Sogen wraz ze wszystkimi mieszkańcami, ale konieczność tak obfitego przelewu krwi, na jaki się zapowiadało nie napawała go optymizmem. Trudno się jednak dziwić – nawet najbardziej wojowniczy shinobi i kunoichi klanowi nigdy nie zdecydowaliby się na taki konflikt z tak potężnym wrogiem, a co dopiero człowiek, który tak bardzo cenił sobie pokój.
- Żałuję, ale tym razem nie jestem w stanie nic więcej ci powiedzieć – zakończył, przyznając się między wierszami do pewnej (niezawinionej, oczywiście) bezradności.
Zaakceptowane przez Papyrus
0 x
Sugiyama Orochi
Posty: 255 Rejestracja: 19 cze 2021, o 23:33
Wiek postaci: 26
Ranga: Doko
Link do KP: viewtopic.php?p=177393#p177393
Multikonta: Hoshigaki Toshiko
Post
autor: Sugiyama Orochi » 22 cze 2023, o 09:31
Orochi skinął głową i westchnął. Cała sytuacja frustrowała go ogromnie i napawała jednakowo smutkiem i wściekłością. Dopiero co wybronili się przed atakami Kaminari i Inuzuka, zaraz po tym stawili czoło Hanowi - w towarzystwie shinobi z całego świata, ale jednak na swoim terenie, co doprowadziło do rozległych zniszczeń Kotei i dopiero co zaczęli się rozbudowywać. Dopiero co uchodźcy wojenni zdobyli nowe domy... a teraz będą musieli je opuścić, bo jakkolwiek będą bronić Kotei z całych sił - Orochi nie miał nadziei na to, że uda się powstrzymać Dzikich przed zajęciem tych terenów. Chyba, że nagle cały świat wyśle do nich wsparcie, ale na to... na to raczej się nie zanosiło. Tym bardziej, że inne prowincje miały swoje problemy i pewnie częściowo winiły ich klan za to, że najpierw osłabił Mur, a teraz zbiera tego konsekwencje - i co gorsza, mają częściowo rację.
Zamartwianie się jednak jeszcze nikomu nie przyniosło żadnego pożytku - i na pewno nie pomoże też Masahiro, który miał jednak największą część tego bajzlu na głowie - dlatego Orochi potrząsnął głową i zsunął się z biurka, chowając zwój do torby.
- Cóż, trudno. Skoro nie jesteśmy w stanie z nimi się dogadać, to przynajmniej zadbamy o to, żeby ich zatrzymać, lub chociaż spowolnić i wydostać jak najwięcej naszych ludzi z zagrożonych terenów. Przynajmniej raczej nas nie zaskoczą, bo taki tłum... widać z daleka. - stwierdził, starając się uśmiechnąć lekko, po czym pomachał Masahiro na pożegnanie i wyszedł. Jeszcze w progu jednak odwrócił się, dorzucając. - Nie utoń w papierkach. I pamiętaj o podpisach na listach do Unii! -
Następnie zniknął, kierując się na miejsce wskazane mu przez Masahiro, po drodze tylko na moment wracając do "swojego" pokoju, żeby wyjaśnić młodszym co ma pójść najpierw, a co może później i wyjaśnić, że wróci albo późno, albo dopiero jutro.
0 x
Avki podrasowane przez Nanę. <3
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 379 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 22 cze 2023, o 11:25
W prawo... niżej... teraz!
Sugiyama Orochi: Misja rangi D [Zlecenie specjalne - Kōtei się zbroi]
4/7
Masahiro pokiwał głową w geście zapewnienia, że zgadza się z Orochim i że myślą podobnie. W końcu dołożyli wszelkich starań, żeby rozeznać intencje ludzi zza muru i jeśli nadal nie udało się stworzyć podstaw do porozumienia z nimi, to już więcej nie mogli zdziałać. Trzeba było przejść do kolejnego aktu tego dramatu, którym była walka z najeźdźcą.
- Jasne - zaśmiał się na ostatnią uwagę Orochiego - bądź o to spokojny. Ty za to uważaj na siebie na budowie - pożegnał go ciepło i wrócił do swoich obowiązków.
Nie pozostawało nic innego, niż skierować się w okolice fortecy - oczywiście po drodze wydając krótkie dyspozycje swoim współpracownikom i uprzedzając ich o swojej absencji. Tak zrobiłby każdy odpowiedzialny facet i tak też zrobił Orochi. Po drodze, jeśli zdecydował się otworzyć zwój i zapoznać się ze szczegółami dotyczącymi zlecenia, dowiedział się, że należy się stawić pod namiotem koordynatorów budowy (można go poznać po biało-czerwonej fladze). Zlecenie miało polegać na wsunięciu do wykopanych uprzednio dziur, długich, grubych, drewnianych, zaostrzonych pali oraz następnie ustabilizowaniu ich przy wschodniej ścianie fortecy. Miały one służyć powstrzymaniu wszelkiego rodzaju większych obiektów, które mogłyby się zbliżyć do murów (na przykład machin oblężniczych) - przynajmniej w swoim zamierzeniu. Drużyna miała zostać przydzielona na miejscu. Oprócz tego rozrysowany był bardzo prowizoryczny plan fortecy z zaznaczonym namiotem koordynatorów oraz zaznaczoną wschodnią ścianą (choć to ostatnie chyba nie było konieczne, wszyscy wiedzą, gdzie jest wschód, prawda?).
0 x
Masashi
Postać porzucona
Posty: 113 Rejestracja: 9 mar 2023, o 15:20
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=10991
Aktualna postać: Masashi
Post
autor: Masashi » 27 cze 2023, o 17:26
Wiele ulic w dziwny sposób prowadziła do tego miejsca. Masashi chciał nieco pozwiedzać ale mimo tego trafił pod ten obszerny budynek. Ruch w tym miejscu był ogromny. Jedni wchodzili, inni wybiegali, przed samym wejściem też spore poruszenie. Na niewielkim podeście mężczyzna głośno odczytywał z kartki jakieś ogłoszenia. Można było to podsumować jako totalny sajgon i bałagan. Nic jednak dziwnego w tak specjalnym okresie jaki nastał dla Kotei.
Młody zaczął krążyć po placu przed budynkiem i nieco nadstawiać ucha na to co ludzie gadają. Nie miał zbyt dużego doświadczenia w strategiach wojennych i nawet nie miał pojęcia kogo zapytać o pomoc czy wskazanie drogi.
0 x
Ai
Posty: 336 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 13
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 148cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Itoshii, Aoi, Sister
Post
autor: Ai » 27 cze 2023, o 18:06
Zlecenie D - Senju w gościach [Masashi - Zlecenie Specjalne]
1/7
Nasz młody samarytański turysta nieco błądził po Kotei. Udał się w kierunku, który najpewniej wcześniej wskazywał mu strażnik, który wylegitymował go przy bramie wstającej z kolan osady. Każdemu, kto nigdy nie miał przyjemności postawić swojej nogi na terenach Sogen, a tym bardziej w samej stolicy wspomnianej prowincji, odnalezienie się mogłoby chwilę zająć. To też, odnalezienie miejsca gdzie mógłby się przydać, albo znaleźć kogokolwiek, co by go przydzielił już do faktycznego punktu, mogło chwilę zająć. Generalnie, nie dostał żadnej konkretnej instrukcji, więc nie wiedział czego szukać. Ale tłumy skąd lub dokąd się kierują pomogły mu odnaleźć miejsce, które można nazwać najważniejszym w całym tym zamęcie.
Krążąc po placu przed siedzibą władz Kotei, shinriński shinobi mógł zauważyć różne grupy ludzi. Mniej lub bardziej miejscowo wyglądających. Niedaleko głównego budynku znajdowały się różne kolejki, które prowadziły do grup urzędników, którzy wydawali polecenia podchodzącym ludziom. Jeżeli młodzieniec przyjrzał się oznakowaniu poszczególnych "stoisk", mógł zobaczyć, że jedno z nich jest oznakowane jako "obcokrajowcy". Punkt rejestracji imigrantów? Możliwe. Choć wytężając wzrok nieco bardziej, dało się zauważyć napisać "przydział". Najwyraźniej w owym punkcie zbierali wszelkich, chętnych do pomocy przybyszy z różnych zakątków świata. Ludzie tam ustawieni naprawdę wyglądali jak śmietanka z całego świata. Na pierwszy rzut oka nie było tam shinobi, ale jednak ciężko ocenić taki zawód jedynie po okładce. W każdym razie - szukając zajęcia, nasz towarzysz powinien ustawić się właśnie tam.
0 x
Masashi
Postać porzucona
Posty: 113 Rejestracja: 9 mar 2023, o 15:20
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=10991
Aktualna postać: Masashi
Post
autor: Masashi » 27 cze 2023, o 19:07
Kolejka była długa, ponieważ wielu shinobi także oczekiwało na swój przydział. Masashi obserwował ludzi wokół siebie, próbując wywnioskować, skąd przybyli. Często sam wygląd zewnętrzny pozwalał to odgadnąć. Rzuciły mu się w oczy charakterystyczne stroje Ludzi Pustyni czy też osadników zza morza. Shinobi rozmawiali między sobą, wymieniając uwagi na temat swoich misji, treningów i przygód. Część z nich spoglądała na Masashiego, ale większość z nich była zbyt zajęta własnymi myślami, by zagaić z nim rozmowę.
W pewnym momencie złożył jedną pieczęć i wytworzył niewielki drewniany klocek, który miał posłużyć mu jako stołek. Nie chciało mu się stać bo niezwykle się to dłużyło. Tym razem spoglądano na niego niczym na jakiegoś dziwaka. Przynajmniej Młodemu Senju się tak wydawało. Nie czuł za grosz gościnności w tym miejscu. Ale tak wyjątkowej sytuacji nie ma co się dziwić. Jak tylko kolejka się posunęła to chłopak chwycił swój „stołeczek” i przeszedł kilka kroków po czym ponownie na nim zasiadł. Tak oto zbliżał się z każdą minutą bliżej osoby, która prawdopodobnie przydzielała zadania do wykonania. Chłopak liczył na coś wyjątkowego. Gdyby kazano mu przerzucać obornik albo paś gęsi to chyba by tego samego dnia opuścił to miasto. Miał potencjał by wspomóc lokalnych w przygotowaniach.
0 x
Ai
Posty: 336 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 13
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 148cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Itoshii, Aoi, Sister
Post
autor: Ai » 27 cze 2023, o 19:27
Zlecenie D - Senju w gościach [Masashi - Zlecenie Specjalne]
2/7
Kiedy Masashi postanowił wykorzystać Mokuton, faktycznie. Patrzyli na niego jak na dziwaka, u strażników było nawet widać pewną obawę i wrogość. Nigdy nie wiadomo co jakiś Senju mógłby chcieć zrobić w środku takiego zamieszania, jakie miało miejsce w Kotei. Jeżeli Masashi zerknąłby na stróżów prawa, byłby w stanie zobaczyć, że mocniej zacisnęli dłonie na swoich włóczniach. Jeden nawet odważył się skomentować jego poczynania! Mężczyzna był postawny, delikatnie mówiąc, a na twarzy miał paskudną bliznę. Wyglądał jak ktoś, kto niejedną bitwę w życiu widział. Dbał o spokój w pobliżu siedziby. -Nie używaj technik, jeżeli Ci nie kazano. Senju. Nie rób zamieszania. - Wiadomo, nie zawsze musiał czekać na rozkaz, ale są jednak sytuacje, w któych nie jest to wskazane. Mógł się spodziewać niezbyt przyjemnego traktowania, ale fakt. Wśród cywili, którzy również się tu kręcili chcąc pomóc osadzie, nawet tak drobne popisy przy wykorzystaniu reberu mogły wzbudzać obawę. Uchiha mają burzliwą historię z tym klanem, więc nawet mimo szczerych chęci pomocy, lepiej się nie popisywać. Nawet jeżeli jedyne co chciał zrobić to zadbać o swoją wygodę.
Pomijając wszelkie nieprzyjemności, Masashi doczekał się swojej "audiencji" u urzędnika, który odpowiadał za przydział dla osób z innych prowincji. Zlustrował go wzrokiem, pokręcił nieco głową. Zanim odezwał się do przybysza jeszcze wertował jakieś papiery, oglądał różne koperty spoglądając na ich pieczęcie, które najpewniej sugerowały rodzaj pracy, albo miejsce gdzie zleceniobiorca miałby się udać. W końcu zabrał głos. -Ah. Ten Senju? Przekazali informację z bramy, że przyjdziesz. Senju Masaki. Dobra, potrafisz coś poza tymi stołkami? - Wskazał palcem na kloc drewna, który Masashi miał ze sobą. -Bo opał nie będzie nam teraz niezbędny.
0 x
Masashi
Postać porzucona
Posty: 113 Rejestracja: 9 mar 2023, o 15:20
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=10991
Aktualna postać: Masashi
Post
autor: Masashi » 27 cze 2023, o 19:47
Spojrzał na strażnika, który mu zwrócił uwagę. Nie powiedział ani słowa ale w głowie
swoje pomyślał . Był zmęczony po podróży i chciał sobie przycapnąć a tu natychmiast na niego krzyczą. Westchnął tylko pod nosem bo w głębi serduszka zrozumiał, że wszyscy są tutaj zestresowani całą tą sytuacją i niewiele trzeba aby sprowokować ludzi z takim humorkiem.
- Senju. MA SA SHI. Proszę dobrze zanotować. Masashi. O! - powiedział do urzędnika, który ewidentnie przeinaczył jego imię ale chłopak się nie bulwersował bo pewno strażnik przy bramie źle zapisał. Tyle było tam ludzi że mógł walnąć byka.
- Taaaak. Umiem np. Stworzyć niewysoki budynek o powierzchni stu metrów kwadratowych. Może być? Alboo... Półkopułę, która jest w miarę wytrzymała. No i... Ogólnie stworzyć pale drewna, które waszym budowniczym mogą posłużyć do budowy. Albo umiem wytworzyć drzewo owocowe jak chcecie. Z japkami! Są bardzo dobre. Albo przyśpieszyć wzrost roślin jeśli to by się przydało. Tak to jakieś podstawy Suitonu i Dotonu jeszcze. Przydam się? Tylko nie nadaję się do pracy fizycznej. Za słabego zdrowia jestem. - zaprezentował swój wachlarz umiejętności, które pewno na doświadczonych ninja nie robiły żadnego wrażenia. Choć z drugiej strony... Był Senju. To zawsze sprawiało, że ludzie inaczej na niego spoglądali. Szczególnie w osadach poza jego rodzinnymi stronami.
0 x
Ai
Posty: 336 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 13
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 148cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Itoshii, Aoi, Sister
Post
autor: Ai » 27 cze 2023, o 21:48
Zlecenie D - Senju w gościach [Masashi - Zlecenie Specjalne]
3/7
-Przechwalanie to po dobrej pracy, Panie Masachi. Ludzie czekają.- Skomentował monolog Masashiego, coś przy okazji notował. No, podał dużo informacji na temat tego co może zrobić. Niekoniecznie wszystko było niezbędne, ale w sumie... urzędnik też nie sprecyzował jakie dokładniej informacje go interesują, więc chłopak powiedział no... wszystko. Też już drugi raz przekręcił imię zielonowłosego chłopaka. Może miał problemy ze słuchem? Albo po prostu z drobnej złośliwości, trudno jednoznacznie ocenić. Mężczyzna był w wieku, gdzie mógł mieć prawo do bycia przygłuchym. -A ostre te pale mogą być? Albo drobniejsze? Czy budowniczym jesteś? - Wiele rzeczy, o których shinobi wspomniał faktycznie mogły wskazywać na szeroki zakres kompetencji budowlanych, dostarczanie budulca, stawianie domów. Nawet kącik ogrodniczy się znalazł, tak zachwalał smak tworzonych jabłek. Właściwie, kiedy o nich wspominał, nawet mógł usłyszeć śmiech, który pochodził od upominającego go wcześniej strażnika. No. Na ten moment nie poszukiwali nikogo, kto mógłby doglądać owocowego sadu.
Gdy się bliżej temu co znajdowało się na blacie stołu, za którym siedział urzędnik, dało się zauważyć, że spośród kopert, które wcześniej mielił tak naprawdę bezpośrednio na widoku Masashiego pozostały dwie, jakby jego odpowiedź miała zdecydować o tym, jakie zadanie mu przypadnie. Choć równie dobrze, jedna z kopert mogła być już przypisana do innej osoby czekającej na swoją kolej.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 16 gości