Cisza w końcu została przerwana. Był przygotowany na krótką szamotaninę, jednak musiał włożyć tylko niewiele więcej wysiłku w to, aby doprowadzić sprawę do końca. Poczuł na sobie kilka razu dotyk Kazemariego, lecz tym razem nie było w nim tych samych zdolności co wcześniej. Jeśli świadomość w ogóle zdążyła wrócić mu ze świata snów, to na pewno nie miał szans na ocenę sytuacji i podjęcie jakiegoś przemyślanego manewru. Souei wiedział, że element zaskoczenia odegrał tutaj rolę nie mniejszą, niż samo osłabienie jego ofiary. Przycisnął poduszkę mocniej aby upewnić się, że ani jeden wdech nie będzie już możliwy. Nie zamierzał przedłużać tej agonii. Wprost przeciwnie, każda sekunda spędzona na tej nierównej walce działała na jego niekorzyść. Teraz nie dbał już o swoją przykrywkę. Henge przestało działać, bo Pazur ponownie uruchomił swojego Byakugana. Nie był mu on niezbędny do oceny sytuacji, ale z jego pomocą jak na dłoni widział, czy jest już po wszystkim. Jednocześnie kontrolował pozycję wszystkich ludzi w najbliższym otoczeniu za drzwiami, jednak o to nie musiał się teraz martwić.
Cała akcja trwała zaledwie kilka minut. W swoim obecnym stanie, chłopak nie miał wielkich szans, aby przeciwstawić się sile kolosa. Nieuniknione nadeszło szybko, a Matsuda mógł nareszcie zabrać poduszkę i odłożyć ją na miejsce. Idealnie się złożyło. Szanse, że śmierć jednego z pacjentów wyjdzie na jaw przed świtem były znikome, co da Soueiowi czas na bezpieczne oddalenie się z miejsca zbrodni. Bezzwłocznie po wykonanym zadaniu i upewnieniu się, że nie zostawił po sobie żadnych śladów, ruszył w kierunku okna znajdującego się w pomieszczeniu. Jeszcze raz przeskanował otoczenie swoimi oczami, aby upewnić się, że zarówno od wewnątrz jak i od zewnątrz nikt nie dostrzeże jego sylwetki uciekającej ze szpitala. Jeśli droga była czysta, rzucił jeszcze ostatni raz okiem na leżące na łóżku ciało, a następnie wyskoczył przez okno i oddalił się w mrok ulic Kotei.
zt. po poście MG