Plan był prosty. Zdobyć alkohol i się ulotnić. Brunetka dała jej odpowiednie wskazówki, do których Saga zamierzała się stosować. Widać było, że dziewczyna ma większe doświadczenie w tej kwestii niż Uchiha, a to czyniło ją poniekąd jej mentorką w tej kwestii. Ustaliwszy wszystkie szczegóły, pożegnały się krótkim skinieniem głowy i rozeszły. Czas wcielić plan w życie...
***

Młody mężczyzna z lekkim zarostem na twarzy ubrany w ciemny płaszcz sięgający kolan stanął w drzwiach przybytku. Smukłymi palcami zaczesał niesforne kosmyki ciemnoorzechowych włosów opadających na czoło do tyłu, rozglądając się po wnętrzu. Zauważył kilku klientów, ale większą uwagę skupił na osobniku stojącym po drugiej stronie kontuaru. Łysawy barman przecierał z uporem brudny kufel szmatką niekoniecznie pierwszej świeżości, zerkając co jakiś czas na nowo przybyłego. Ten przestąpił niepewnie kilka kroków, po chwili jednak nabrał pewności, jakby przypomniał sobie, gdzie i w jakim celu się znalazł.
- Coś mocnego, byle dużo - rzucił w stronę barmana, zajmując miejsce na pobliskim stołku. Barman spojrzał na chłopaka znudzonym wzrokiem, kładąc przed nim butelkę jakiegoś ciemnego napoju i w miarę czystą szklankę.
- Co, kobieta? - zapytał, wracając do polerowania kufla.
- A żebyś pan wiedział - mruknął ten w odpowiedzi, rozglądając się ukradkiem. Chyba nikt nie zwrócił na niego większej uwagi. -
Bardzo kopie?
- Czterdziestka - powiedział barman znudzonym głosem o woltażu. Nie raz wysłuchiwał już historii o tym, jakie to złe te kobiety -
Co, zdradziła? - zapytał, chcąc zabić czas.
- Wzięła i przeżuła moje zaufanie, a potem plunęła mi nim w twarz - chłopak z wielką ostrożnością przelał trochę trunku do szklanki. Liczba, jaką podał łysiejący mężczyzna, w ogóle nic mu nie mówiła, ale nie dał tego po sobie poznać. -
Teraz mam ją gdzieś - dodał, wlewając ciecz do gardła. Zakrztusił się lekko.
- Nieraz to słyszałem, wy młodzi strasznie niekonkretni jesteście - rzucił barman, odkładając kufel i nalewając komu innemu piwa.
Młody otarł usta, rozejrzał się i zapatrzył w butelkę. Teraz należałoby się jakoś ulotnić. Tylko jak? Tak po prostu wstać i wyjść? A może...
- Panie barman, pan da jeszcze jedną butelkę - rzucił, zwracając na siebie uwagę. -
Wezmę na wynos. Po drodze może znajdzie się... jakaś lepsza...
Barman spojrzał na chłopaka nieco zaskoczony.
- No dobra - mruknął, sięgając pod bar po butelkę, na nieszczęście chłopaka ta lura znajdowała się pod ręką. -
Masz, młody, wy to rzeczywiście dziwni jesteście - postawił trunek na blacie, podając chłopakowi nie za wysoką, ale jednak cenę.
Młodzian sięgnął do kieszeni, odliczył odpowiednią kwotę, resztę skrzętnie chowając. Zapłacił, skinął barmanowi, zgarnął z lady dwie butelki, chowając je za pazuchą i skierował się do wyjścia. Nie za szybko, by nie wyglądało, że mu się spieszy, ale też nie nazbyt wolno, jakby ten jeden łyk trunku już na niego działał. W końcu wyszedł. Czy ktoś zwrócił na niego uwagę na tyle, by za nim podążyć?
Wszystko wskazywało na to, że nie ma ogona, czyli wszystko poszło gładko. Odetchnął głębiej, poprawiając wakizashi przy pasie, i ruszył przed siebie. Teraz trzeba dojść do portu, gdzie spotka się z pewną wojowniczą brunetką. Tylko czy to normalne, że otoczenie nagle zrobiło się takie ostre w odbiorze? Cóż, ciężko było stwierdzić.
[z/t]