Herbaciarnia "Yuri"

Kin'yu

Herbaciarnia "Yuri"

Post autor: Kin'yu »

0 x
Jiro

Re: Herbaciarnia "Lilia"

Post autor: Jiro »

- Podczas bitwy był inny, im dłużej i bardziej go znam, tym bardziej irytujący się staje, na razie postaram się przymykać na to oko. - pomyślał młodzieniec, gdy usłyszał komentarz Yuushy, zaprawdę denerwowało go coś takiego, bardzo trudno było mu nad tym zapanować, ale dotychczas jakoś dawał radę. Widać było że zdziwił sie na propozycję młodzieńca, ale ten miał do niego jeszcze kilka pytań, odnośnie bitwy.
Uchiha już "zakodowywał" sobie w głowie charakter towarzysza, najwidoczniej nie szukał problemów, jako że przeczytał podany mu zwój na głos, chociaż według szesnastolatka nie było to konieczne, nawet jeżeli strażnik bramy tego chciał, przysłowiowe "ch*j mu do tego", wspaniale opisywało to, co myślał młodzieniec na ten temat. Ciekawe było to iż strażnik ten nie przeczytał tego sam, wcześniej, chociaż zapewne miał do tego okazję. Droga do herbaciarni, jako że był zamyślony, zeszła mu szybko, nawet się nie obejrzał i już tam był, więc nie odzywał się podczas przechodzenia ulicami Sogen. Wchodząc do lokalu, rozejrzał się za kimś, kto mógłby być ich potencjalnym zleceniodawcą, być może ich zawoła, a może Uchiha po prostu rozpozna go, poprzez ubiór, w końcu mianował się administratorem Sogen, przysiądzie się naprzeciwko i zawoła na kelnera.
- A więc? Jaki jest cel naszego zebrania się tutaj? - zapytał, gdy już usiądą i się przywitają.
0 x
Yuusha

Re: Herbaciarnia "Lilia"

Post autor: Yuusha »

Był inny podczas bitwy? Pff, oczywiście, że tak. Inna sytuacja. Tam mógł zginąć, więc to oczywiste, że zachowywał się nieco jak 'nie on', choć może to było jego prawdziwe 'ja'? Tak czy inaczej, Jiro nie powinien płakać z powodu nazywania go 'Dzieciakiem', a tym bardziej 'Dzieciakiem Uchihów'. Równie dobrze mógłby wołać na niego 'szczyl', albo cuś w tym guście. Tak więc Dzieciak Uchihów to prawie jak jakiś tytuł. Do Shirei-kana temu wiele brakowało, ale hej, zawsze coś! Jak dobrze pójdzie to kto wie, każda drabina ma wiele szczebli, w końcu wespnie się na ten kolejny. Tylko ciężko powiedzieć kiedy to nastąpi. W końcu ich znajomość była dość świeża. Innymi słowy młody Uchiha musiał uzbroić się w cierpliwość, jeśli w dalszym ciągu chciał się kolegować z Yuushą, nima innej rady.
Po kilkunastominutowej drodze, która nie obfitowała w żadne komentarze, czy też rozmowy, Otori zdążył już nieco zaznajomić z ulicami osady rodu Wachlarza. A jako że to Dżiro prowadził, nasz Bohater nie musiał się zbytnio zastanawiać nad tym gdzie idzie, tak więc całą swą uwagę poświęcił na 'zwiedzanie'. Oczywiście miał na uwadze innych członków ruchu chodnikowego, czy też wszelkie inne kamienie, dołki, czy też przeszkody, które zafundowałyby mu na pewno malowniczego, jednak jakże bolesnego orła, bo jakby inaczej. Ale tak to nie zastanawiał się gdzie idzie. Ważne, że idzie. Jak Uchih będzie chciał go wyprowadzić w jakieś pole i zgwałcić to będzie się tym martwił dopiero wtedy. Jednak na szczęście obyło się bez takich przygód i w końcu obaj trafili pod wskazany adres. Herbaciarnia 'Lilia'. To chyba pierwszy raz kiedy wdepnie do takiego miejsca.
- No tak, kwiatki. - mruknął cicho pod nosem. Lilia na lilii. Wszyndzie lilie. Powinno go to dziwić? Raczej nie, ale pomijając te wszechobecne kwiatki, Strażnik szukał czegoś jeszcze. Czegoś zjadliwego. Oferowali to w tym miejscu? Rzecz jasna jak Dzieciak Uchihów wyczai osobę, którą mieli spotkać, bądź dana osoba pierwsza ich wyczai - pójdzie tam, gdzie trzeba i przysiądnie się, jeśli było wolne miejsce, zarzucając płaszczyć na kolana, bądź ponownie na rękę.
Na razie pozwolił towarzyszowi 'prowadzić', znał drogę, sprowadził ich tu, więc niech czyni honory. Jak sytuacja będzie tego wymagać, to Bohater wtedy się odezwie, a na daną chwilę mógł trzymać język za zębami. I lustrować osobnika, który ich tu sprowadził. Cóż miał zamiar im zlecić?
0 x
Kin'yu

Re: Herbaciarnia "Lilia"

Post autor: Kin'yu »

0 x
Jiro

Re: Herbaciarnia "Lilia"

Post autor: Jiro »

W środku, okazało się, iż nie było nikogo, prócz personelu, na który zawołał wcześniej Jiro, jego samego, Yuushy, oraz kogoś, kto siedział przy stoliku, w rogu herbaciarni, można było więc łatwo domyślić się, iż jest to administrator, który wezwał dwójkę shinobi, obok niego stał strażnik, a raczej osobisty ochroniarz, co tylko utwierdzało w przekonaniu, iż to właśnie człowiek siedzący w rogu, jest tym, kogo szukali. Rozglądnął się po lokalu, dopiero teraz dostrzegł, iż jego ogólny wystrój, bazuje na kwiatach z nazwy, mimo iż wydawało mu się to nieco przesadzone, nie przeszkadzało mu to jakoś specjalnie i szybko przyzwyczaił się do tegoż lokum, często przechodził obok tegoż lokalu, jednak nigdy nie był w środku. Młodzieniec podszedł więc do tegoż stolika, widząc przed sobą starca, który prócz siwej brody i włosów, dorobił się także majątku, a idąc dalej, także i nadwagi, co nie sprzyjało jego zdrowiu i wyglądowi, który, nie oszukujmy się, był zaniedbany, lecz była to po części wina przeżytych lat, natomiast jego strażnik, był jego zupełnym przeciwieństwem, młody, wysportowany, kasztanowłosy, który wyglądał na dość silnego, a przynajmniej w porównaniu do obecnej siły naszego Uchihy.
- Witam, nazywam się Uchiha Jiro, tajemniczy pan administrator, jak mniemam? - powiedział młodzieniec, witając i przedstawiając się, oraz upewnił się iż była to osoba, którą szukał, aczkolwiek było to raczej pytanie retoryczne, ponieważ oczywistym było, iż jest to dokładnie ta osoba, która posłała po dwóch shinobi, którzy akurat wychodzili z siedziby głównej administracji Sogen, po osądzeniu, a raczej audiencji. Usiadł, a czekając na kelnera, który miał niebawem się zjawić, słuchał słów starca, które rozpoczęły się powitaniem, a następnie od razu przeszedł do rzeczy, otóż tak, jak się każdy mógł domyślić, chodziło o misję, którą mieli wykonać wezwani shinobi.
Gdy potencjalny zleceniodawca dał pewnego rodzaju znak, jego ochroniarz wyciągnął zwój, który położył na stole, Jiro spodziewał się, iż ten mu go poda, lecz zamiast tego, administrator kontynuował dialog, chwaląc umiejętności Jiro, które tak naprawdę były początkujące i nie było to nic, co nawet można by pochwalić, oraz Yuushy, które to akurat, wychodziły nieco nad średnie umiejętności dojrzałego shinobi, następnie zaczynał wnikać w szczegóły zlecenia. Było to typowe zlecenie; "znajdź, uwolnij i przyprowadź, pozbywając się wrogów, którzy są już tylko twoim problemem", więc nie zapowiadało się na nic wielkiego, chociaż, może się mylił, weźmie więc zlecenie, tym bardziej, iż Yuusha zapewne też tak zrobi, nie znał go długo, lecz widział już, iż ciągnie go do pieniędzy.
- Podaj mi lokalizację celu, reszta jest jasna, chyba że wiesz o tym coś więcej. - powiedział młodzieniec, - A, i jest jeszcze coś. Chciałbym coś zjeść przed wyruszeniem. - dodał bez skrępowania Jiro, nie czuł wstydu, dla niego normalnym było, iż gdy chce mu się jeść, to je, a gdy chce mu się pić, to pije, jeżeli misja nie wymagała natychmiastowego wyruszenia, a w tym przypadku raczej nie, skoro się ukrywał, to chciał najpierw zamówić coś w tym lokalu, jeżeli nie będzie jedzenia, to poprosi o wrzątek, ponieważ zawsze nosił przy sobie woreczek z ziołami, które uwielbiał, nie był to jednak typowy wywar, jak na przykład herbata.
0 x
Yuusha

Re: Herbaciarnia "Lilia"

Post autor: Yuusha »

Stary i młody, młody i stary - to dość normalne, że na strażnika nie wybiera się jakiegoś dziadka. Yuusha zlustrował jegomościa od stóp do głów bez większego skrępowania, oceniając jego budowę ciała i widoczny rynsztunek. Ale niewiele mu to dało, nie znał się zbytnio na ludziach i ich 'wartości'. Oczywiście, bogaci i wpływowi mieli wystarczająco pieniędzy, by wynająć praktycznie każdego shinobi, więc nie trudno się domyślić, że gość nie był jakimś byle Świeżakiem, choć z drugiej strony... oni również stali słabo z oceną. Może to jakiś wysoko postawiony chłoptaś z nazwiskiem? Nigdy nic nie wiadomo, ale to nie sprawa Otoriego. Oni tu przyszli po więcej informacji na temat zadania, które z dużym prawdopodobieństwem przyjmą, jednak najpierw wypadałoby wysłuchać czegoś na ten temat, tak więc - Strażnik na murze leniwie przeniósł swe czerwone ślepia na administratora, przymykając jedno z nich i opierając głowę na dłoni. Słuchał, słuchał i przyglądał się kartoflowemu nosowi. Ciężko powiedzieć czemu, ale przyciągał on uwagę Bohatera bardziej niż rozmowa. Może jego nos wytwarzał jakieś dziwne pole grawitacyjne, czy cuś?
- Yuusha Otori. - rzucił w między czasie, zapominając, że on sam się nie przedstawił. No cóż, formalności chyba dość. Pora na konkrety. Mieli znaleźć i doprowadzić na miejsce jakiegoś szermierza. Niby łatwe zadanie, ale żeby nie było - gość był 'gdzieś'. Oczywiście zleceniodawca znał przybliżone położenie zguby, jednak to nic pewnego. Ponadto mogli trafić na problemy w postaci jakiś zbójów, które panoszyły się w okolicy. 'Oczywiście', mruknął w duchu. Ale to tam. Walka to w końcu to, do czego został stworzony. Paru chłystków nie robi różnicy. Problemem wciąż jest znalezienie celu, bo jak nie trudno się domyślić, Otori nie był typem tropiciela, ani kogoś takiego. On był słaby w szukaniu, potrafił tylko bić po mordzie i patrzeć czy równo puchno.
- Zaraz, zaraz, stop. - odezwał się w końcu, odrywając dłoń od twarzy i unosząc głowę. Teraz już oba ślepia spoglądały na mężczyznę. - Przedyskutujmy wpierw wysokość naszego wynagrodzenia. Tak więc ile otrzymamy za znalezienie tego całego 'Szermierza' i doprowadzenie go przed pańskie oblicze... Administratorze-san? - zawahał się na chwilę, próbując przypomnieć sobie jego imię, bądź nazwisko, ale nie wyszło. A głupio by było tak przy nim zaglądać do zwoju, który wciąż miał. Tak więc niech zostanie administrator.
Jeśli kwota będzie zadowalająca, Yuusha bezczelnie się przeciągnie i ziewnie, a następnie skinie głową na znak, że mu pasuje. O resztę zapytał Jiro, sam zaś nie miał innych pytań. Jak się dowiedzą gdzie (mniej więcej) jest - a wcześniej wrzucą coś na ruszt - będzie można wyruszyć, by go znaleźć. Martwiło go jednak, że gość jest poza granicami Sogen. Oby tylko niezbyt daleko się oddalił od prowincji, bo bieganie po innych, by go znaleźć może okazać się problematyczne. No hola, on tu był na przepustce, a nie wakacjach. Na murze na bank go rozliczą z tego, jeśli za długo nie będzie, co nie znaczy, że nie mógł dorwać jakiejś robótki na boku. Nie mniej w dalszym ciągu czas miał tu duże znaczenie. 'Najwyżej trochę pokrzyczą, ale łatwa kasa wpadnie', stwierdził.
No dobra, to chyba w większej części wiadomo o co chodzi? To można wreszcie przejść do bardziej przyjemnych czynności. Tak się złożyło, że Dzieciak Uchihów chciał coś zamówić. Koseki w tym momencie lekko się ożywił i uniósł dłoń, by zasygnalizować, że i on, by czymś dokarmił swój żołądek. A cóż to miało być? No cholera wie, co tam mieli. Nie wiem... chociażby dango? W herbaciarni od biedy powinni to mieć. Tak myślał. No cokolwiek zjadliwego.
0 x
Kin'yu

Re: Herbaciarnia "Lilia"

Post autor: Kin'yu »

0 x
Jiro

Re: Herbaciarnia "Lilia"

Post autor: Jiro »

Młodzieniec, pierwsze co zauważył, to niepokojące zachowanie młodego ochroniarza, było to zrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, iż był on młody, trochę starszy od Jiro, ale jednak, młody, a co za tym idzie, był nieopanowany, a nawet narwany. W sumie, to nie tylko on go irytował, Yuusha w końcu zachowywał się podobnie, a nawet nieco bardziej, ponieważ dodatkowo lubił się droczyć, jednak nasz Uchiha, był przecież jego towarzyszem, a przynajmniej w oczach tegoż ochroniarza, więc jeżeli ten rozpocznie burdę, pewnie będzie chciał zaatakować także i szesnastolatka, w sumie z wzajemnością, w końcu, jeżeli przyszłoby wybierać, to chyba każdy wstawiłby się, za kimś, kogo zna.
Narwanego kasztanowłosego, przed wszczęciem awantury powstrzymał jego pan, jednak sposób, w jaki to zrobił, rozbawił Jiro, a przynajmniej w duchu, ponieważ po za niezauważalnym uśmieszkiem, na jego twarzy, nie zmieniło się zupełnie nic. Właśnie, w takim momencie, mógłby wparować tutaj jakiś mnich, głosząc hasła pod tytułem "Karma zawsze wraca", lub "Nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe", właśnie takie hasła, przewijały się teraz przez myśli młodzieńca, który poczuł coś w rodzaju poczucia wszechobecnej sprawiedliwości, a może raczej, po prostu triumfował w duchu, nie ukazując tego na zewnątrz, ponieważ nie było to coś, co jakoś specjalnie musiał ukazać.
Jiro rozejrzał się i zobaczył, iż w końcu, któryś z kelnerów, szedł w ich kierunku.
- Chciałbym zamówić coś do jedzenia, nie wiem, co tutaj podajecie, więc chciałbym cokolwiek, czym mógłbym się nasycić, oraz wrzątek. - powiedział młodzieniec, a spoglądając na kelnera, miał nadzieję, iż mają tu coś dobrego do jedzenia. Po odkryciu tajemnicy, którą spowite było imię "tajemniczego, pana administratora", z twarzy młodzieńca, można było wyczytać zdziwienie, osłupienie i to co myślał, a myślał w tej chwili tylko jedno, WHAT THE FUCK?! BOOOM!!!
Siedział osłupiały przez kilka chwil, karząc się w myślach, iż nie zauważył, czegoś, co miał przed nosem, a jednocześnie było to nieco dziwne i interesujące, nie usłyszał nawet części rozmowy, dotyczącej wypłaty, siedział tylko i jak to warzywo, lampił się, tępym wzrokiem w ścianę. Dobrze, iż w porę doszedł do siebie, bo przegapiłby całą rozmowę, wysłuchał reszty tego, co miał do powiedzenia "Ten Uchiha".
- Dojo... tak? Powiedzmy, iż piszę się na to, ale najpierw, dokończę pewne sprawy. - oświadczył Uchiha, chodziło mu oczywiście o posiłek, jaki przyniósł mu kelner, oby mu posmakował, bo nie będzie płacił, za byle gów*o, ale zachowanie Ten'a, wskazywało na to, iż nie będzie musiał wyjmować sakiewki.
0 x
Yuusha

Re: Herbaciarnia "Lilia"

Post autor: Yuusha »

...
Zmierzył Yuushe wzrokiem? Kwik, o rany, to faktycznie, pora podwinąć ogon i schować się pod stół... nie no, dajcie spokój. Nasz Bohater nawet tego nie zauważył. Nie interesował go jakiś pachołek Administratora. Choć również nie interesowało go wszczynanie burdy, czy czegoś takiego, w końcu to wyższe stanowisko i w ogóle, a poza tym oferowana praca za pieniądze. No i teraz pełnoprawnie reprezentował Shinsengumi, nie mógł przynosić wstydu. Ale mimo wszystko na słowa jegomościa mina mu zrzedła. 'To tylko dzieciak z muru', powtórzył. 'Tylko dzieciak z muru', odruchowo zerknął na Jiro, wyłapując jego głupkowaty uśmieszek. 'I czego się szczerzysz, chcesz umrzeć, DZIECIAKU?', gdyby umiał telepatię, to by mu tak powiedział, ale nie umiał, więc tamten musiał się domyślić, co w tej chwili myślał Otori. A minę miał taką, że powinien. Na szczęście w porę przyszedł pracownik przybytku, który przyjął ich zamówienie.
- Ja również odpowiem z całym szacunkiem, mam kiepską pamięć do imion. Wszyscy Uchiha wyglądają dla mnie tak samo. - przymknął na kilka chwil ślepia. No, prawie. Ten miał kartofla zamiast nosa, więc ciężko byłoby go pomylić z innym, ale przemilczał to. - Ten, czy Tamten, świętej pamięci Lord Hisato, czy też aktualna Shirei-kan nie widzieli żadnych problemów, by zwracać się do nich samym tytułem. - ale najwyraźniej ty jesteś tak maluczki i nic nie znaczący, że można do Ciebie po imieniu, aż chciałoby się rzec. Rozchylił na nowo powieki, ukazując swe czerwone oczy.
- Ale skoro to problem, to proszę wybaczyć temu dzieciakowi z muru, TEN UCHIHA-san. - uśmiechnął się lekko. 1:1, suko. Chyba.
Niestety nie można było wspomnieć tylko ile im zapłaci, gość musiał dorzucić coś od siebie na temat jakiś bredni, które faktycznie gówno go obchodziły. Gospodarka? Popyt? Panie, on tu jest Shinobi, on został stworzony do walki, by takie urzędnicze, kartoflowo-nose dupsko jak ty mogło w spokoju siedzieć na tyłku i chlać sobie w spokoju herbatkę w tym przybytku. Więc tak, miał rację, oni się nie stykali z takimi rzeczami w swoim zawodzie. Yuusha na ten stan rzeczy westchnął jedynie i skinął głową, że się zgadza. Wypłata była standardowa, więc nie widział żadnych problemów. Trzysta rjo do przodu, może być. Schody się zaczęły, gdy ich oczy ujrzały mapę i prawdopodobne miejsce pobytu zguby. 'Ze wszystkich pieprzonych miejsc, czemu akurat tam?!', Shinrin. Tereny Senju. Kurwa, przecież oni go zabiją jak postawi tam nogę! To jest jak dwa razy dwa, spotkają byle jaki oddział patrolowy i bam! Strażnik ma gwarant, że albo dokonają samosądu, albo go schwytają i doprowadzą przed oblicze Lidera, który notabene mimo wszystko puścił naszego Bohatera wolno - ale to i tak mogło się skończyć źle. Jiro miał swój moment resetu mózgu, czy czego tam, co sobie uzmysłowił, teraz pora na Yuushe. Gapił się tępo na mapę i myślał. Intensywnie myślał. Nad czym? Czy powinien przyjmować zlecenie. Niby 300 monet piechotą nie chodzi, jednak czy były one aż tyle warte?
Ostatecznie nie powiedział nic. Ani nie zaprzeczył, ani be, ani me, zwyczajnie w dalszym ciągu wbijał wzrok w niewielki punkcik na mapie.
'Jakie to upierdliwe...', warknął. Ponownie przymknął oczy, a gdy je otworzył, stało przed nim już jedzenie. A niech się dzieje wola nieba. Nie pierwszy i nie ostatni raz nadstawi karku. Taki żywot. Wziął się za pałaszowanie posiłku, czymkolwiek by on nie był. Jak się okazało, miało być na koszt zleceniodawcy, czyli lepiej być nie mogło. Nawet nie chciał myśleć ile by musiał wybulić swoich ciężko zarobionych pieniążków na byle przystawkę. Tak czy inaczej zamówił coś prostego i w miarę niedrogiego, oraz w takiej ilości, by się tym najeść. Jak dają darmo to bierz, byle bez przesadyzmów. I bez cebuli.
0 x
Kin'yu

Re: Herbaciarnia "Lilia"

Post autor: Kin'yu »

0 x
Jiro

Re: Herbaciarnia "Lilia"

Post autor: Jiro »

Młodzieńca ogólnie bawiła cała sytuacja, już nie chodziło nawet o zemstę, czy coś takiego, po prostu postanowił zakodować w swoim umyślę, tą chwilę. - Trafił swój, na swego. - pomyślał, mając ubaw z całej tej rozmowy, która była niczym innym jak droczeniem się, starciem dwóch umysłów, musieli mówić tak, by sprawnie przemycać zaczepki, między wierszami, które to, miały za zadanie wkurwić przeciwnika, jednocześnie nie mogli dać się sprowokować, bo wtedy wygrałaby strona przeciwna, a na dodatek wszczęliby burdę, czego oboje raczej nie chcieli. Administrator, aktualnie był na lepszej pozycji, która wynikała z tego, iż Yuushę łatwo było wyprowadzić z równowagi, oraz ze względu na wpływy w Sogen, więc gdyby nawet burda zaczęła się z jego winy, to zapewne, nie dość że nie zostałby za to ukarany, to jeszcze dostałby odszkodowanie. Otori, jako strażnik, mimo sławy i doświadczenia w walce, miał nieco wybuchowy charakter, no i w końcu reprezentował Shinsengumi, więc prędzej, czy później, dostałoby mu się za wszczęcie burdy, czy to od liderki Uchiha, czy też od lidera Strażników Muru. No i tu był właśnie on, po środku, zupełnie neutralny, gdyby doszło do bitki, a on wstawiłby się za Yuushą, to też by mu się dostało, jednak mimo konsekwencji, pewnie by tak zrobił, można powiedzieć iż nieświadomie naciągnął sobie u niego dług wdzięczności, podczas bitwy. Na razie jednak zachowywał ciszę i starał się ukrywać rozbawienie, jedynie pozwalał sobie na "głupi uśmieszek", nic nie robiąc sobie, z niewerbalnych pogróżek towarzysza.
Patrząc na rozwinięta mapę, nie wiedział co o tym myśleć, był na bitwie, a wojna dopiero się skończyła, więc potencjalny patrol, który może go spotkać, będzie podejrzliwy, do tego jeszcze sława Yuushy, jako Szkarłatnego Żniwiarza, sama zaczęła go wyprzedać, co mogło być kolejnym utrudnieniem, jeżeli ktoś rozpoznałby Otoriego, pewnie chciałby przyprowadzić go, przed oblicze sądu. Nie przejmował się tym jednak, na miejscu podejmą dostępne dla nich środki ostrożności i być może nie wpadną dzięki temu w jakieś tarapaty. Teraz jednak najbardziej skupił się, na jedzeniu, dostał przed nos ramen, można powiedzieć iż była to tradycyjna zupa, jednak było tyle różnych jej odmian, składników i sposobu podania, że każdy mógł mieć swój ulubiony ramen. Zajadał tak łapczywie, iż nawet nie zwracał uwagi na temperaturę zupy, a była ona bardzo gorąca, w końcu był w niej tłuszcz, który bardzo łatwo się nagrzewa i długo utrzymuje temperaturę.
Po skończonym posiłku, do przyniesionej mu przez kelnera zagotowanej wody, dosypał nieco swoich ziół, które nosił zawsze przy sobie. A gdy wywar się zaparzył, popił nieco, rozkoszując się aromatem mieszanki ziół.
- Dziękuję za posiłek. Ale przejdźmy do rzeczy, pyta się pan, czy mnie to interesuje? Otóż nie, lecz jeżeli coś może pomóc nam w wykonaniu misji, lub coś nie daje panu spokoju, może pan o tym powiedzieć, ponieważ nawet drobne szczegóły, mogą tutaj zaważyć o tym, ile czasu poświęcimy na wykonanie zadania i czy w ogóle je wykonamy. - powiedział młodzieniec, był gotowy posłuchać tego, co miał jeszcze do powiedzenia starzec, być może będzie to pomocne, a być może będą to po prostu słowa, które nic nie znaczą w tej sprawie.
0 x
Yuusha

Re: Herbaciarnia "Lilia"

Post autor: Yuusha »

Jasne, śmiejta się z niego do woli. Gorzej jak Yuusha wreszcie przejdzie do czynów i w ruch pójdą pięści, nogi i cała reszta niebezpiecznego asortymentu. Chłop zwyczajnie wyłączy myślenie (to łon w ogóle ma taką opcje zainstalowaną?) wraz z konsekwencjami i zrobi coś głupiego, nie zwracając na to, co się stanie z nim samym. Zwyczajnie ktoś tu ostatecznie zginie, albo trafi pod sąd, co praktycznie będzie się równać tym samym. No i tym osobnikiem najpewniej będzie właśnie Bohater, bo któż inny?
- Kilka oddziałów. - odpowiedział bez chwili zawahania, zaś każdy oddział liczył na oko 50 człowieka. I wszyscy wyglądali praktycznie tak samo. Jeden był niższy, drugi wyższy, inny miał trochę dłuższe włosy, kilku kolejnych praktycznie takie same, ale wszyscy byli praktycznie czarnogrzywi. I mieli sharingany w oczach. No i te same zbroje z Wachlarzem. Więc tak, dość sporo ich było.
- Dzieciaku z muru-san? - powtórzył, unosząc brew. Okej, to już było dziwne. Zrozumiałby wszystko inne, ale nazwanie go w ten sposób było po prostu dziwne. Brzmiało równie głupio, co Szkarłatny Żniwiarz. - Yhym. - westchnął, niech mu będzie, wygrał, bo to serio źle się skończy. Następnie wziął się za jedzenie. Ramen. W zupełności wystarczał, by zaspokoić głód Ogara.
Gdy skończył, standardowo podziękował za posiłek i odsunął od siebie miskę, składając na niej pałeczki. Mężczyzna wciąż chciał wiedzieć, czy on i młody Uchiha podejmą się zadania, bo jakby nie patrzeć, nie dali jednoznacznej odpowiedzi. Przynajmniej Otori, bo ten drugi był chętny. Yuusha zerknął na 'towarzysza', który parzył jakieś swoje zielsko we wrzątku, po czym któryś raz z kolei westchnął. No są zainteresowani, są. Nawet już mu było obojętne, że będą musieli je wykonać we dwóch, aczkolwiek nie wiedział czemu akurat muszą to robić razem. Przeca sam Bohater, by wystarczył. Chyba. Choć z drugiej strony włażenie na tereny Senju nie brzmi zbyt bezpiecznie. Ale czy dodatkowy członek załogi coś zmieni? Czy Jiro od czasu batalii pod Samotną Górą nagle przybrał na sile i nie był już tylko żółtodziobem? Nawet jeśli to problemem wciąż było to, że chłopak jest Uchihą. Wojna się skończyła, ale Drzewoluby zapewne nie będą zachwycone jego wizytą tak czy inaczej.
- Jak nazywa się ten cały Szermierz? Albo chociaż może podać Pan jego przybliżony wygląd? Reszta mnie jakoś nie obchodzi, jak nie będzie chciał przyjść to go zaciągnę tu siłą. - skrzyżował ręce na piersi i wbił wzrok w zleceniodawcę. Może i jakieś dodatkowe info, by się przydało, kto wie, ale w danej chwili nic ciekawego nie wpadło mu do łba, by zapytać, a tak poza tym chciał już stąd wyjść i zająć się tą sprawą. Mieć to z głowy.
0 x
Kin'yu

Re: Herbaciarnia "Lilia"

Post autor: Kin'yu »

0 x
Jiro

Re: Herbaciarnia "Lilia"

Post autor: Jiro »

W końcu przestali śmieszkować, na pewno wyjdzie to na plus dla tej rozmowy, aczkolwiek Jiro chętnie posłuchałby jeszcze kilku zmyślnie przemyconych zaczepek. No cóż, trzeba było spoważnieć i przejść do interesów, w końcu, misja sama się nie zrobi. Młodzieniec, gdy skończył mówić, odwrócił wzrok od starca, patrząc się gdzieś na ścianę, okraszone ozdobami, którymi głównym motywem były lilie, nie żeby jakoś specjalni to podziwiał, po prostu, nie miał się w co gapić, a lubił dobre widoki, gdy miał czas, na picie właśnie zaparzonego naparu z ziółek.
Po jego ostatnich słowach, odezwał się Yuusha, pytając o imię delikwenta, którego mają za zadanie odnaleźć. "No tak..." młodzieniec skarcił się w myślach, "Zapomniałem, zapytać o jego imię, jak ja chciałem o niego wypytać miejscowych... Chociaż, z drugiej strony, będę raczej unikał wypytywania i próbował wykonać misję, bez zbędnego rozgłosu" rozmyślał tak sobie, chociaż może właśnie przez to rozmyślanie, zapomniał o tym, iż staruch jeszcze nic nie mówił o imieniu celu, cóż trudno się mówi, ważne że zaraz się o tym dowie.
Skupił się więc bardziej na rozmowie, patrząc na siedzącego przed nim starca, a raczej patrząc w jego oczy, tak... te nie zmienione przez lata oczy, które pewnie wyglądały tak samo kilka, a nawet kilkadziesiąt lat temu, zanim jeszcze Jiro się urodził, z wiekiem nabrały one jedynie powagi i czegoś w rodzaju dojrzałości, wiedzy, odbicia przeżytych doświadczeń. Młodzieniec lubił patrzeć się w oczy innych ludzi, tylko one, mówiły o ich właścicielu wszystko, bo kłamstwa można było rozpoznać przez niewerbalną komunikację, a w zachowaniu w stosunku do innych ludzi, prawdziwy charakter, jednak byli i tacy, co potrafili doskonale ukryć swoją prawdziwą naturę, wymagało to lat praktyki, obserwowania siebie, lub posiadania nadzwyczajnie dziwnego charakteru, ale o tym innym razem, lecz wtedy pozostawały oczy, bo to w nich można zobaczyć prawdziwe oblicze duszy, prawdziwą naturę człowieka, nie ważne pod iloma maskami by się nie kryła.
No i znów się zapatrzył, przez co czas, jak i sama rozmowa, zdawał mu się taki odległy, lecz kiedy się z tego wyrwał, przypomniał sobie wszystko, w końcu od tego miał uszy, by zapisywały dźwięki i mózg, by to, co one zapisały, przechowywać i odtwarzać, a pamięć miał dobrą. Znużyło mu się już siedzenie tutaj, zjadł, wypił, dowiedział się czego trzeba i nieco pofilozofował, więc mógł teraz ruszać na niebezpieczną misję.
- Wiem już, co chcę wiedzieć. - oświadczył wstając, - Ruszajmy, droga przed nami długa, a im więcej będziemy zwlekać, tym więcej czasu to zajmie. - zwrócił się do Otoriego. Następnie pożegnał się ze zleceniodawcą i wyszedł z liliowej herbaciarni. Poczuł lekki wiaterek, rozciągnął się i wolnym krokiem udał się w stronę traktu, skąd dojdzie do granicy Sogen, cóż za ironia, w końcu niedawno stamtąd wrócił... Tym razem jednak będzie to nieco inna część granicy, a do dojo, będzie się starał dojść bezdrożami, konsultując to z towarzyszem.


//z/t Idziemy od razu do tego dojo, bo bezdrożami, ok?

Skąd: Sogen
Dokąd: Shinrin
Czas podróży: 30 min
Czas przybycia: (wtedy co Yuusha, bo pisze posta po mnie)
Środek transportu: Sandały ;d
0 x
Yuusha

Re: Herbaciarnia "Lilia"

Post autor: Yuusha »

Cmoknął niezadowolony. Czemu wszyscy myślą, że on się szczyci faktem, że dorwał lidera Senju? Dobra, PRAWIE dorwał. No, jasne, każdy głupi but, by tak pomyślał. W końcu to nie byle jaki czyn, ale naprawdę - Yuushę to kompletnie nic nie obchodziło. Zrobił co mógł, znał swoje słabości. A nawet jeśli nie, wiedział, że wciąż daleko mu do wielkiej siły. Inna sprawa się miała z tym, co pokazuje inny - to nie kwestia pokazania jaki to on zajebisty, Otori to zwyczajny cham, prostak i do tego miał kija w dupie. Wiecznego kija, który powodował, że nawet najdrobniejsza rzecz na jego drodze życia mogła go zirytować. Coś mu się nie podobało? To nie omieszkał pokazać otoczeniu, że tak właśnie jest. Oczywiście, nie zawsze tak było, czasem wolał przemilczeć sprawę, bądź po prostu przejść obok, no ale no, to bardzo kapryśna osoba i nigdy nie wiadomo kiedy zrobić coś głupiego, a kiedy zabłyśnie intelektem. O ile pod tą czaszką coś funkcjonowało.
- Dla mnie ta wojna to już zamierzchłe czasy, dostałem wynagrodzenie i wolałbym o niej zapomnieć. - uciął, choć zapomnieć mu nie dadzą. Albo on sam nie zapomni, bo to jakoś ciężko. No, mniejsza. W każdym razie lepiej gdyby Administrator zakończył ten temat i nie ciągnął go dalej, tylko skupił się na zleceniu, choć siłą rzeczy jedna kwestia nie umknęła uszom Yuushy. 'Tych psów Senju, ka?', czyli jednak wśród Uchiha wciąż byli tacy, co nienawidzą Drzewolubów mimo wszystko. W sumie to dość zrozumiałe, nie mniej warto to zapamiętać i być może szepnąć Shirei-kan jakieś słówko, że administrator prowincji w której żyje w dalszym ciągu żywi otwartą wrogość do biednych i pokrzywdzonych Senju? Hmmmm, nie. Nie powinno go to obchodzić. To ich piaskownica, ich grabki, łopatki i inne wiaderka, niech się sami bawią we własnym gronie. Nic do tego Bohaterowi. Trza będzie zwyczajnie wykonać zlecenie, odebrać za nie mieszek złota i nigdy więcej nie mieć nic do czynienia z tym człowiekiem. Tak będzie zdecydowanie najlepiej.
Wiedzieli już chyba wszystko. Mniej więcej gdzie był, co robił, jak się nazywał i że był całkiem sprawny w posługiwaniu się żelastwem. Reszta należała już do dwójki shinobi. Odnaleźć i przyprowadzić. A co będzie czekać ich na miejscu - welp, to się dopiero okaże. 'Skroić jakiegoś bogatego synalka? Za kogo ty nas masz, ty stara kurwo?', już się chciał poderwać, powiedzieć mu co o nim myśli, pierdolić to wszystko i zwyczajnie wyjść, rzecz jasna zrywając umowę dotyczącą zadania, ale się w porę opanował i przełknął złość. Była cholernie gorzka i kwaśna. Nie, nie, nie, za nic w świecie się nie polubią. Ba! Otori nawet go nie zaakceptuje. Po prostu niech już ruszą. Dalsze siedzenie w tym miejscu nie przyniesie nikomu nic dobrego, tak.
- To wszystko, wyruszamy natychmiast. - warknął. Następnie poderwał się na równe nogi, skinął głową, dziękując jeszcze raz za posiłek, a następnie wymaszerował z herbaciarni. Gdy już był na zewnątrz - nie zatrzymał się, szedł dalej i dopiero po dobrych kilkunastu metrach odetchnął głęboko, wygrzebując papierosa. Musiał zapalić.
- Stary, cholerny buc... - mruczał coś pod nosem, siejąc pod nosem kolejne, mniej lub bardziej zrozumiałe, obraźliwe epitety pod adresem kartfolowonosego Uchihy. Dopiero gdy wyrzucił z siebie tych kilka zbędnych 'kilogramów', zwrócił się do Jiro, który powinien gdzieś tuż obok. - Jesteś przygotowany? Masz wszystko? Jak tak to świetnie, idziemy bezpośrednio do Shinrin. Znajdujemy nasz cel i go zgarniamy. - nie miał zamiaru iść naokoło. Nie widział sensu. No jasne, na granicy Sakai pewno nie ma patroli, ale co z tego. Jak będą chcieli to i tak ich zlokalizują już po swojej stronie. I zainteresują się dwójką ludzi, z czego jeden nie dość, że miał na sobie łachy Shinsengumi, to do tego niejako wyglądał jak Uchiha. I do tego gościem, który nie dość, że wyglądał jak Uchiha to jeszcze nim był. Niesamowite! Prawda?
No i poszli w pizdu, przed siebie.

[zt?]
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kōtei (Osada Rodu Uchiha)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość