Karczma "Akame"
Re: Karczma "Akame"
Wynagrodzenie: 100 Ryo, 20 PH, Wiadro pełne pieczonego w przyprawach (różnych) mięsa, rolka sera, ludzie w Sogen mówią o 'teleportującym się chłopaku.'
0 x
Re: Karczma "Akame"
Z wielkim niezaprzeczalnym uśmiechem na twarzy objąłem wszystkie nowe mniej lub bardziej błyszczące rzeczy.
Tyle fajnych fantów! Jedzenie i pieniądze. Dwie rzeczy które kocham w życiu. No i wybuchy. Wybuchy też są mega. No ale jest problem... Trochę mi ciężko przez to wszystko... Jak ja stąd wyjdę? ..
Podrapałem się w zakłopotaniu po głowie i powoli małymi kroczkami ruszyłem w stronę wyjścia.
Chyba będę musiał porobić porządki. Czyli kierunek sklep a potem jakieś spokojne miejsce by wszystko sobie poukładać... Oj może być to długa długa zabawa...
Stopą zatrzasnąłem drzwi od karczmy i z trwającym zaciszem skierowałem się dalej
z/t
Tyle fajnych fantów! Jedzenie i pieniądze. Dwie rzeczy które kocham w życiu. No i wybuchy. Wybuchy też są mega. No ale jest problem... Trochę mi ciężko przez to wszystko... Jak ja stąd wyjdę? ..
Podrapałem się w zakłopotaniu po głowie i powoli małymi kroczkami ruszyłem w stronę wyjścia.
Chyba będę musiał porobić porządki. Czyli kierunek sklep a potem jakieś spokojne miejsce by wszystko sobie poukładać... Oj może być to długa długa zabawa...
Stopą zatrzasnąłem drzwi od karczmy i z trwającym zaciszem skierowałem się dalej
z/t
0 x
Re: Karczma "Akame"
Szedł ulicą miasta zastanawiając się czy na pewno dobrze idzie. Było późniejsze popołudnie i o ile ktoś nie był po obiedzie to właśnie je konsumował. Nasz bohater nie był ani w jednej ani w drugiej grupie. Właściwie przemierza teraz ulice w poszukiwaniu konkretnego miejsca o którym nasłuchał się pozytywnych opinii i odnośnie potraw co też o cenach. Szedł wzdłuż ulicą, którą wskazała mu pewna starsza pani, a którą zapytał o drogę tłumacząc się, że nie jest stąd. Nigdy wcześniej nie zapędzał się w te rejony osady. *Nareszcie. Jest! Tak jak opisywała go ta starsza kobieta: "Ojjj. Tak. Tak wiem gdzie to jest. Musisz złociutki iść cały czas prosto. Będziesz ją miał po prawej stronie. Budynek jak każdy, a nad wejściem będzie wisiał szyld. Nie doczytasz się na nim nazwy bo stary i nie odmalowany, allle to tam."* Przez wspomnie od razu posłał wzrok na ów szyld i rzeczywiście, nie był w najlepszym stanie. Długo nie zwlekając wszedł do środka. Panował tam pół mrok. Rozejrzał się po sali zauważając paru gości zajętych rozmową bodź konsumpcją. Namierzył wolny stolik pod ścianą z dwoma miejscami i poczekał aż kelner weźmie zamówienie. W tym czasie uważnie przyglądał się wszystkiemu co mógł objąć jego wzrok. *Ciekawe co to za drewno.* Pomyślał przyglądając się wykończeniu sali. Następnie zwrócił uwagę na rzeźby wyżłobione w jasnym drewnie szynkwasu. Przyglądał się dokładnie wszystkiemu dopóki kelner nie dostarczył mu jego zamówienia. Była to solidna porcja baraniny i miska ryżu, a do popicia oczywiście piwko, które kelner przyniósł zaraz przed posiłkiem. Z pieczonego mięsa unosił się bardzo kuszący zapach, aż nareszcie przyszła pora kiedy zdaje sobie człowiek sprawę, że nie ma powodu czekać. Taro szybko zabrał się do kosztowania smakowitego dania. Było tak jak słyszał, jedzenie wyśmienite i sycące. Chodź brak daniom wykwintności to i tak dziwiło młodego Uchiha, że nie widzi tu więcej klientów. Może wpadł nie w porę? Jednak nie przeszkadzało mu to, w sumie się cieszył, że nie trafił w godziny szczytu bo zapewne byłby problem z miejscami a i na danie czekałoby się dłużej. W tym momencie było idealnie by zjeść w spokoju obiad. Gdy skończył, wziął głębokie 2 łyki piwa, odstawił kufel i rozsiadł się wygodnie w krześle.
0 x
Re: Karczma "Akame"
Misja rangi D
Awantura
1/15 Akame jako jedna z mniejszych lokalnych knajpek była dość spokojnym miejscem. Dobre posiłki oraz ciepłe łóżka sprowadzały tu najczęściej podróżnych, którzy stronili od zgiełku i niepotrzebnych kłopotów. Lokalna społeczność znała doskonale właścicieli darząc ich szacunkiem, traktowali Akame jako miejsce do wieczornego odpoczynku od problemów oraz spędzenia miłego czasu ze znajomymi. Tego dnia poza godzinami szczytu, poza właścicielem krzątającym za barem oraz kelnerem polerującym w rogu szklanki znajdowało się tylko trzech podejrzanych typków i jeden samotny czarnowłosy młodzieniec zajadający jedną ze specjalności żony właściciela. W pewnym momencie ciszę panującą w środku przerwał głos jednego z mężczyzn siedzących przy stoliku w rogu sali.
-Ej Ty kelnerzyna, rusz tu dupę, co to za obsługa?! Warkną po czym odwrócił się do swoich towarzyszy. Lekko zszokowany kelner, widocznie nie przywykł do takiego typu zachowania, wymienił szybkie spojrzenie z właścicielem po czym odłożył czystą szklankę i podszedł do wulgarnego gościa.
-Czym mogę służyć? Zapytał niepewnie
-Właśnie powinieneś tu służyć a nie znikać, za co do cholery płacimy, podaj więcej sake i to migiem!
Można było usłyszeć jak kelner przełyka ślinę, widocznie nie była to osoba która odnajdywała się w tego typu sytuacjach. Skinął tylko lekko głowę i ruszył w kierunku baru, sytuacja stała się nieprzyjemna a jeden z wulgarnych typów, rzucił za nim zimne spojrzenie.
Awantura
1/15 Akame jako jedna z mniejszych lokalnych knajpek była dość spokojnym miejscem. Dobre posiłki oraz ciepłe łóżka sprowadzały tu najczęściej podróżnych, którzy stronili od zgiełku i niepotrzebnych kłopotów. Lokalna społeczność znała doskonale właścicieli darząc ich szacunkiem, traktowali Akame jako miejsce do wieczornego odpoczynku od problemów oraz spędzenia miłego czasu ze znajomymi. Tego dnia poza godzinami szczytu, poza właścicielem krzątającym za barem oraz kelnerem polerującym w rogu szklanki znajdowało się tylko trzech podejrzanych typków i jeden samotny czarnowłosy młodzieniec zajadający jedną ze specjalności żony właściciela. W pewnym momencie ciszę panującą w środku przerwał głos jednego z mężczyzn siedzących przy stoliku w rogu sali.
-Ej Ty kelnerzyna, rusz tu dupę, co to za obsługa?! Warkną po czym odwrócił się do swoich towarzyszy. Lekko zszokowany kelner, widocznie nie przywykł do takiego typu zachowania, wymienił szybkie spojrzenie z właścicielem po czym odłożył czystą szklankę i podszedł do wulgarnego gościa.
-Czym mogę służyć? Zapytał niepewnie
-Właśnie powinieneś tu służyć a nie znikać, za co do cholery płacimy, podaj więcej sake i to migiem!
Można było usłyszeć jak kelner przełyka ślinę, widocznie nie była to osoba która odnajdywała się w tego typu sytuacjach. Skinął tylko lekko głowę i ruszył w kierunku baru, sytuacja stała się nieprzyjemna a jeden z wulgarnych typów, rzucił za nim zimne spojrzenie.
0 x
Re: Karczma "Akame"
Odpoczywając po sytym posiłku co rusz popijając piwko małymi łyczkami, nie zauważył kiedy w karczmie nastała niespokojna atmosfera. Zwrócił więc wzrok na stolik, przy którym siedziało trzech dorosłych mężczyzn. Osobnicy ci cechowali się nad wyraz pospulsko nie mówiąc brzydko, po chamsku. Taro jednak nie miał zamiaru interweniować, w końcu jest najemnikiem i nie robi nic za darmo, zwłaszcza, że to nie jego problem. *Jeszcze jakby chodziło o jakąś ślicznotkę to może bym ich zaszlachtował po tym jak opuściliby karczmę. Powiedzmy taka reklama. * Pomyślał z aprobatą na soje kreatywne podejście do biznesu. No ale nie ma co gdybać, jest kelner, nie kelnerka wiec niech się dzieje wola boska. Jednak po wypiciu swojego piwa nie chciał opuszczać jeszcze lokalu, a prawdę mówiąc chciał zobaczyć czy do czegoś dojdzie z awanturnikami czy jak zwykle rozejdą się jak na prostaków przystało. Tak czy inaczej Uchiha miał wygodne miejsce, z którego mógł dokładnie obserwować nie znajomych jednocześnie badając ich możliwości bojowe w tym może jakąś ukrytą broń. Po chwili obserwacji i analizy przyłożył sobie dłoń do oczu. *Musze panować nad tymi schorzeniami zawodowymi.* Stwierdził po czym odsłonił swój wzrok i jak grochem o ścianę, nie mogąc tego opanować przyglądał się nadal. No nic może taka cecha człowieka w jego zawodzie, która ocenia potencjał bojowy danych jednostek.
0 x
Re: Karczma "Akame"
Misja rangi D
Awantura
3/15 Mężczyźni nie wyglądali jakoś imponująco, wręcz można powiedzieć że byli nadzwyczaj przeciętni. Około wieku średniego, wszyscy krótko ostrzyżeni, nosili się w dość prostych ubraniach, zwykłe poszarpane, dość niechlujne koszule. Każdy kto by miał ich sklasyfikować, pewnie zaliczyłby ich do biednych rolników lub tułaczy. Najbardziej głośny, rzucający chamskimi i niepotrzebnymi tekstami, nosił wielką czarną brodę, która była tak zaniedbana, iż można było dostrzec w niej masę kołtunów i resztek jedzenia. Zbesztany kelner, minąwszy stolik samotnego głodomora, który całkowicie ignorował zaistniałą sytuację, chwycił butelkę sake z półki przy barze, na której znajdowało się pełno wszelakich buteleczek z wysokoprocentowymi płynami. W każdym jego ruchu dało wyczuć się niechęć do dalszej obsługi niegrzecznych gości, niestety w jego zawodzie nie miał za dużego wyboru.
-Ruszysz się w końcu?! Ryknął brodacz. Tym razem w jego głosie dało się usłyszeć ogromny gniew, co było powodem tego typu zachowania? Prawdopodobnie alkohol i sposób bycia. Kelner pośpiesznie podał butelkę sake i kiedy już miał się odwrócić, brodacz wcisnął mu w rękę swoją niedojedzoną zupę oblewając, przy tym całą koszulę kelnera. Prawdopodobnie gdyby ktoś z większym temperamentem był na jego miejscu, to by nie wytrzymał.
-To gówno jest zimne, rozumiesz gnoju podałeś mi zimną zupę! Albo przyniesiesz mi nową albo z ciebie zrobię zupę! Wycedził przez zęby
-Przepraszam bardzo ale zupa jest zimna, gdyż została podana dobre dwadzieścia minut temu. Nie mogę jej panu w takim wypadku wymienić, musi pan zamówi.. kelner nie dokończył zdania, brodaty mężczyzna pchną go z całej siły, a ten potykając się o najbliższe krzesło wylądował na ziemi wypuszczając z rąk misę z zupą, która ochlapała nogawki samotnego młodzieńca, kończącego swój posiłek. Brodacz po swoim "ataku" sam ledwo utrzymał równowagę, widocznie poziom alkoholu we krwi był już tak wysoki, że zaburzał mu nie tylko zdrowy rozsądek. Jego towarzysze wybuchnęli śmiechem, a właściciel wybiegł za lady baru aby sprawdzić, czy wszystko w porządku z jego pracownikiem.
-Proszę uspokójcie się.. Wyszeptał pochylając się nad kelnerem...
Awantura
3/15 Mężczyźni nie wyglądali jakoś imponująco, wręcz można powiedzieć że byli nadzwyczaj przeciętni. Około wieku średniego, wszyscy krótko ostrzyżeni, nosili się w dość prostych ubraniach, zwykłe poszarpane, dość niechlujne koszule. Każdy kto by miał ich sklasyfikować, pewnie zaliczyłby ich do biednych rolników lub tułaczy. Najbardziej głośny, rzucający chamskimi i niepotrzebnymi tekstami, nosił wielką czarną brodę, która była tak zaniedbana, iż można było dostrzec w niej masę kołtunów i resztek jedzenia. Zbesztany kelner, minąwszy stolik samotnego głodomora, który całkowicie ignorował zaistniałą sytuację, chwycił butelkę sake z półki przy barze, na której znajdowało się pełno wszelakich buteleczek z wysokoprocentowymi płynami. W każdym jego ruchu dało wyczuć się niechęć do dalszej obsługi niegrzecznych gości, niestety w jego zawodzie nie miał za dużego wyboru.
-Ruszysz się w końcu?! Ryknął brodacz. Tym razem w jego głosie dało się usłyszeć ogromny gniew, co było powodem tego typu zachowania? Prawdopodobnie alkohol i sposób bycia. Kelner pośpiesznie podał butelkę sake i kiedy już miał się odwrócić, brodacz wcisnął mu w rękę swoją niedojedzoną zupę oblewając, przy tym całą koszulę kelnera. Prawdopodobnie gdyby ktoś z większym temperamentem był na jego miejscu, to by nie wytrzymał.
-To gówno jest zimne, rozumiesz gnoju podałeś mi zimną zupę! Albo przyniesiesz mi nową albo z ciebie zrobię zupę! Wycedził przez zęby
-Przepraszam bardzo ale zupa jest zimna, gdyż została podana dobre dwadzieścia minut temu. Nie mogę jej panu w takim wypadku wymienić, musi pan zamówi.. kelner nie dokończył zdania, brodaty mężczyzna pchną go z całej siły, a ten potykając się o najbliższe krzesło wylądował na ziemi wypuszczając z rąk misę z zupą, która ochlapała nogawki samotnego młodzieńca, kończącego swój posiłek. Brodacz po swoim "ataku" sam ledwo utrzymał równowagę, widocznie poziom alkoholu we krwi był już tak wysoki, że zaburzał mu nie tylko zdrowy rozsądek. Jego towarzysze wybuchnęli śmiechem, a właściciel wybiegł za lady baru aby sprawdzić, czy wszystko w porządku z jego pracownikiem.
-Proszę uspokójcie się.. Wyszeptał pochylając się nad kelnerem...
0 x
Re: Karczma "Akame"
Widać sytuacja nie zamierzała się uspokoić. Gdy kelner przyniósł kolejną butelkę mocniejszego alkoholu, największy gbur, który co chwilę miał jakiś problem, zaczął narzekać na swoje zamówienie. Wcisnąwszy talerz w ręce kelnera tak, że zawartość wylądowała na jego ubraniu. Jednak kolejne słowa pracownika spowodowały przyśpieszenie awantury, a on sam chwilę później leżał na podłodze. Bardzo możliwe, że Taro nie miałby ochoty wchodzić w ten konflikt aż do samego końca, ale fakt, że przez całą akcję reszta zawartości miski wylądowała na jego nogawkach zirytowała młodzieńca. Uchiha był wyszkolonym zabójcą, potrafiącym znieść coś tak błahego jak ubrudzony strój ale bardziej w tym przypadku chodziło o to kto ten bajzel powoduje. *Ledwo trzymającemu się na nogach brodaczowi przyda się lekcja dobrego wychowania.* Spojrzał na właściciela pochylającego się nad kelnerem. -Jeśli poświęcisz trochę grosza, chętnie rozwiążę ten "problem".- Akcentując ostatnie słowo i wskazując zimnym spojrzeniem awanturników, strzelił kostkami w palcach wyprostowując i rozciągając dłonie.
0 x
Re: Karczma "Akame"
Misja rangi D
Awantura
5/15 Można było zauważyć, że zarówno kelner jak i starszy właściciel nie są osobami przyzwyczajonymi do tego typu sytuacji. Towarzysze brodacza wciąż chichotali z zaistniałej sytuacji, polewając kolejne czarki z sake, tylko tej dwójce było do śmiechu. Sam brodacz wyglądał na bardzo wkurzonego, jego twarz stała się cała czerwona czy to od sake czy od złości, któż to wie, gość ściskał mocno zęby i przenikał wzrokiem dwójkę na podłodze. Właściciel pomógł podnieść się kelnerowi z ziemi, ten natomiast odczuwał silny ból w boku, który uderzył w krzesło podczas upadku. W całą sytuację włączył się samotny czarnowłosy jegomość, spożywający samotnie posiłek, widocznie został sprowokowany, gdy ochlapała go zupa lub po prostu miał dość zachowania gburowatych klientów. Chłopak zaproponował właścicielowi rozwiązanie problemu, lecz co dokładnie miał na myśli? Tego staruszek nie wiedział a przemocy bardzo nie lubił, choć zdawał sobie sprawę, że czasem nie ma innego wyjścia.
-Ja.. Proszę nie chcę aby stało się tu coś złego, zgodzę się na Twoją propozycję ale proszę nie zniszczcie mi karczmy... Powiedział niepewnym i ściszonym głosem. Prawdopodobnie, nigdy by na to nie przystał ale atak na jego pracownika był wystarczająco przekonywujący, że łagodnego sposobu zażegnania sytuacji nie znajdzie. W międzyczasie wtrącenie się osoby trzeciej dolało oliwy do ognia i znów wzburzyło niechlujnego brodacza.
-A oczym wy tak tam dyskutujecie, ten wymoczek też chce dostać klapsa? koledzy przy stole znów zarechotali przez co brodacz coraz bardziej się nakręcał.
-Może teraz ty zechcesz mnie obsługiwać panienko z długimi włosami? Coś mi się zdaje panowie że dzisiaj jemy i pijemy na koszt firmy za tak beznadziejną obsługę. Towarzysze wznieśli mały okrzyk po czym wychylili czarki z alkoholowym napiwkiem, po każdym z nich było widać już mocne odurzenie trunkiem lecz wciąż mieli siłę pić dalej. Właściciel nie miał żadnego pomysłu na złagodzenie sytuacji, spojrzał błagalnym wzrokiem na oferującego pomoc klienta i czekał biernie na rozwój sytuacji, jednocześnie podtrzymując obolałego pracownika.
Awantura
5/15 Można było zauważyć, że zarówno kelner jak i starszy właściciel nie są osobami przyzwyczajonymi do tego typu sytuacji. Towarzysze brodacza wciąż chichotali z zaistniałej sytuacji, polewając kolejne czarki z sake, tylko tej dwójce było do śmiechu. Sam brodacz wyglądał na bardzo wkurzonego, jego twarz stała się cała czerwona czy to od sake czy od złości, któż to wie, gość ściskał mocno zęby i przenikał wzrokiem dwójkę na podłodze. Właściciel pomógł podnieść się kelnerowi z ziemi, ten natomiast odczuwał silny ból w boku, który uderzył w krzesło podczas upadku. W całą sytuację włączył się samotny czarnowłosy jegomość, spożywający samotnie posiłek, widocznie został sprowokowany, gdy ochlapała go zupa lub po prostu miał dość zachowania gburowatych klientów. Chłopak zaproponował właścicielowi rozwiązanie problemu, lecz co dokładnie miał na myśli? Tego staruszek nie wiedział a przemocy bardzo nie lubił, choć zdawał sobie sprawę, że czasem nie ma innego wyjścia.
-Ja.. Proszę nie chcę aby stało się tu coś złego, zgodzę się na Twoją propozycję ale proszę nie zniszczcie mi karczmy... Powiedział niepewnym i ściszonym głosem. Prawdopodobnie, nigdy by na to nie przystał ale atak na jego pracownika był wystarczająco przekonywujący, że łagodnego sposobu zażegnania sytuacji nie znajdzie. W międzyczasie wtrącenie się osoby trzeciej dolało oliwy do ognia i znów wzburzyło niechlujnego brodacza.
-A oczym wy tak tam dyskutujecie, ten wymoczek też chce dostać klapsa? koledzy przy stole znów zarechotali przez co brodacz coraz bardziej się nakręcał.
-Może teraz ty zechcesz mnie obsługiwać panienko z długimi włosami? Coś mi się zdaje panowie że dzisiaj jemy i pijemy na koszt firmy za tak beznadziejną obsługę. Towarzysze wznieśli mały okrzyk po czym wychylili czarki z alkoholowym napiwkiem, po każdym z nich było widać już mocne odurzenie trunkiem lecz wciąż mieli siłę pić dalej. Właściciel nie miał żadnego pomysłu na złagodzenie sytuacji, spojrzał błagalnym wzrokiem na oferującego pomoc klienta i czekał biernie na rozwój sytuacji, jednocześnie podtrzymując obolałego pracownika.
0 x
Re: Karczma "Akame"
Właściciel pomógł wstać swojemu kelnerowi, po którym dało się zauważyć, że upadek miał konsekwencję w postaci bólu boku, którym uderzył o krzesło. Na propozycję Uchihy w oparciu o sytuację jaka zaistniała w tawernie oraz najprawdopodobniej brak doświadczenia w tego typu zdarzeniach przez obsługę, szef zgodził się nająć młodzieńca. Jednak dodał też, że nie chce demolki w jego lokalu, co powodowało, że trzeba będzie się bardziej wysilić. W tym czasie brodacz nie pozostawał zbyt długo bierny. Widząc jak czarnowłosy rozmawia z poszkodowanymi nie wytrzymał i zaczął obrażać shinobi, najwidoczniej nie zdając sobie z prawy po jak kruchym lodzie właśnie stąpa i że jego życie mogło się nagle tutaj zakończyć. Jednak zabicie tej miernoty społecznej nie dodałoby nic wartościowego do portfolio zawodowego wojownika, a jedynie przysporzyłby mu dodatkowych problemów na przykład takich, że Taro musiałby się tłumaczyć przed strażą dbającą o bezpieczeństwo mieszkańców. No tak jak zwykle nie było ich gdy sytuacja tego wymagała, a jedynie pojawiają się gdy jest po wszystkim, lub nawet by się nie pojawili, a przestępcy jak ci tutaj uszliby bez konsekwencji. A więc wniosek taki, że Taro mógł ich jedynie lekko okaleczyć powstrzymując się od zadawania krytycznych ran. No cóż jest to wykonalne ale trzeba bardziej się postarać, choć widząc w jakim stanie upojenia znajdują się mężczyźni, może nie trzeba będzie aż tak się wysilać. -Hej!- Zawołał największego kozaka spoglądając na niego zimnym jak stal spojrzeniem. -Na twoim miejscu nie rozpędzałbym się tak. - W jego głosie można było wyczuć groźbę.-Jeśli chcesz jeszcze kiedyś poczuć jakiś smak potrawy to radziłbym powstrzymać się od kłapania jęzorem, bo w końcu może ci go ktoś obciąć ze zwyczajnej irytacji takim prosiakiem jakim jesteś.- Obrażenie tego śmiecia może nie było wyszukane ale młodzieniec powiedział to z taką odrazą w głosie, że nie było opcji by facet się nie zezłościł jeszcze bardziej. Sięgnął do torby przymocowanej za plecami i wyciągnął jednego kunaia okręcając go sobie na palcu a następnie wbijając w stolik. Z dłonią na jego rękojeści i pokerowym wyrazem twarzy dodał na sam koniec. -Chcecie sami wyjść czy może potrzebujecie pomocy?- Te słowa były ostatnią grzecznością ze strony Uchiha, jednak wątpił, że skorzystają z danej szansy po ostatniej obrazie czarno-brodego.
0 x
Re: Karczma "Akame"
Misja rangi D
Awantura
7/15 Czarnowłosy chłopak po wyrażeniu zgody przez właściciela niemal z miejsca zabrał się do roboty. Wyglądał na bardzo pewnego siebie i tak też się czół, nie zamierzał owijać w bawełnę i dość szorstko zwrócił się do awanturników. Groźba rzucona w ich kierunku miała za zadanie rozstrzygnąć sprawę bez rękoczynów, aby dodać nieco powagi sytuacji, chłopak wyciągnął broń a mianowicie kunaia, którym sprawnie zakręcił. Prawdopodobnie to wystarczyło by na zwykłych wieśniaków, którzy z walką mieli tyle wspólnego co żółw z zawodami sprinterskimi, aczkolwiek tutaj górę brał alkohol. Poczucie niezniszczalności, władczości, ogólna poprawa pewności siebie ale przede wszystkim zamglona ocena sytuacji. Dlatego też groźba uzyskała całkiem odwrotny efekt, brodacz z koloru czerwonego przeszedł do koloru sino-fioletowego a z ust zaczęła toczyć się piana, jeżeli wcześniej krzyczał to teraz zaczął się wręcz drzeć.
-Ty mówisz do mnie?! Zapchlony wypierdku krowiej szmaty?! Myślisz, że możesz się tak do mnie odzywać?! Ten nożyk to możesz sobie w dupę włożyć!!! Ja byłem największym bandytom w Sogen?! Należałem do bandy.. hyc! Przerwała mu czkawka - bandy Dzikiego Wieprza szczurzy synie! W tym momencie brodacz podszedł do chłopaka na tak bliską odległość, że mógł poczuć jego pijacki oddech -No i co?! Zesrałeś się już w gacie, czy chce.. hyc! znów przerwała mu czkawka. Właściciel obserwując całą sytuację odsunął się wraz z kelnerem do tyłu, mimo prośby o nie niszczenie lokalu czuł, że sytuacja może pogorszyć się w każdym momencie. Pozostali towarzysze brodacza, wciąż raczyli się sake, nie zwracając większej uwagi na wyczyny swego kolegi, od czasu do czasu jedynie rechotali głupio rzucając pojedyncze przekleństwa.
Awantura
7/15 Czarnowłosy chłopak po wyrażeniu zgody przez właściciela niemal z miejsca zabrał się do roboty. Wyglądał na bardzo pewnego siebie i tak też się czół, nie zamierzał owijać w bawełnę i dość szorstko zwrócił się do awanturników. Groźba rzucona w ich kierunku miała za zadanie rozstrzygnąć sprawę bez rękoczynów, aby dodać nieco powagi sytuacji, chłopak wyciągnął broń a mianowicie kunaia, którym sprawnie zakręcił. Prawdopodobnie to wystarczyło by na zwykłych wieśniaków, którzy z walką mieli tyle wspólnego co żółw z zawodami sprinterskimi, aczkolwiek tutaj górę brał alkohol. Poczucie niezniszczalności, władczości, ogólna poprawa pewności siebie ale przede wszystkim zamglona ocena sytuacji. Dlatego też groźba uzyskała całkiem odwrotny efekt, brodacz z koloru czerwonego przeszedł do koloru sino-fioletowego a z ust zaczęła toczyć się piana, jeżeli wcześniej krzyczał to teraz zaczął się wręcz drzeć.
-Ty mówisz do mnie?! Zapchlony wypierdku krowiej szmaty?! Myślisz, że możesz się tak do mnie odzywać?! Ten nożyk to możesz sobie w dupę włożyć!!! Ja byłem największym bandytom w Sogen?! Należałem do bandy.. hyc! Przerwała mu czkawka - bandy Dzikiego Wieprza szczurzy synie! W tym momencie brodacz podszedł do chłopaka na tak bliską odległość, że mógł poczuć jego pijacki oddech -No i co?! Zesrałeś się już w gacie, czy chce.. hyc! znów przerwała mu czkawka. Właściciel obserwując całą sytuację odsunął się wraz z kelnerem do tyłu, mimo prośby o nie niszczenie lokalu czuł, że sytuacja może pogorszyć się w każdym momencie. Pozostali towarzysze brodacza, wciąż raczyli się sake, nie zwracając większej uwagi na wyczyny swego kolegi, od czasu do czasu jedynie rechotali głupio rzucając pojedyncze przekleństwa.
0 x
Re: Karczma "Akame"
Sytuacja w knajpie coraz bardziej zaczynała przybierać na dynamice. Pijaczyna podszedł do Taro puszczając w jego kierunku niezłą wiązankę przeplatając w niej przechwałki odnośnie własnej nieustraszonej osoby osoby. Gdy brodacz ewidentnie czekał na reakcję ze strony młodzieńca zbliżając swoją nieprzyjemną personę do stolika przy, którym właśnie siedział można było poczuć całą gamę zapachów, i to tych nie należących do przyjemnych. *No nic. Starałem się po dobroci.* Mając dość pustych słów, wojownik postanowił zacząć działać, bojąc się, że nieprzyjemny fetor mógłby go w jakiś sposób zainfekować. Zaciśnięta dłoń na rękojeści kunai zwróciła ostrze broni ku nodze mężczyzny z zamiarem ugodzenia w udo. Rana miała być głęboka ale nie krytyczna. Następnie wstając z krzesła wycelował w szczękę gbura drugą pięścią, który zapewne był w szoku po pierwszym uderzeniu. Mając nadzieję, że to wystarczy do wyeliminowania tego jednego pijaczyny z "gry" skierował swoją osobę ku dwóm pozostałym celując w nich zakrwawionym "nożykiem". -Ostrzegałem i dałem możliwość wyjścia stąd bez szwanku. Teraz nic wam nie pomoże.- *Ciekawe czy zaczną uciekać zostawiając swojego kumpla, czy może staną w jego obronie jak prawdziwi kamraci.* Drugą ręką dyskretnie odnalazł shurikena w torbie z ekwipunkiem i czekał na reakcję towarzyszy czarnobrodego.
0 x
Re: Karczma "Akame"
Misja rangi D
Awantura
9/15 No i stało się, wybuch do którego wszyscy się szykowali, Taro nie zamierzał rzucać słów na wiatr i i spełnił swoje pogróżki. Odór brodacza widocznie miał tu decydujące znaczenie co można było wywnioskować po skrzywionej minie czarnowłosego. Chłopak sprawnie obrócił kunai w dłoni i przeszedł do natychmiastowego ataku, jednym ruchem wbił broń w udo brodacza, raniąc go dotkliwie. Ryk bólu i przerażenia ledwie wydobył się z gardła oprycha, gdy został przerwany bezpośrednim uderzeniem w szczękę i właśnie ten cios w połączeniu z raną nogi oraz alkoholem sprawił, że brodacz po prostu odpłyną i z hukiem zwalił się na ziemię. Wszystko zdało się tak szybko, że jego towarzysze nie zdążyli tego dokładnie zarejestrować, jedyna co zobaczyli to leżącego na ziemi kolegę, z którego wypływała krew. Właściciel zasłonił oczy dłonią w momencie, kiedy kunai przebił udo, a kelner skrzywił się niemiłosiernie odwracając wzrok. Towarzysze brodacza siedzieli krótką chwilę z otwartymi gębami wpatrując się w ciało.
=On! On! On nie żyje! Wycedził jeden z nich po czym spojrzał się z przerażeniem na Taro, drugi z nich wciąż siedział w całkowitym osłupieniu. Czarnowłosy shinobi stwierdził, że nie ma dla nich ratunku. Oprych, który stwierdził, że jego kompan nie żyje natychmiast rzucił się do ucieczki w kierunku drzwi wyjściowych, niestety po kilku większych krokach, mocno go zawiało i potykając się o krzesło przewrócił się boleśnie, alkohol widocznie nie sprzyjał aktywności ruchowej. Drugi natomiast wciąż przyglądał się brodaczowi, był w takim szoku, że cały po prostu zdębiał. Właściciel zwrócił się w kierunku Taro i powiedział tak cicho, że ledwo można było go usłyszeć, widocznie też był w szoku po zobaczeniu małej kałuży krwi, która utworzyła się, wyciekając z uda brodacza.
-Proszę nie zabijaj ich.. Była możliwość, iż przez przypadek młodzieniec przebił mu tętnicę udową, i jeżeli nikt z tym nic nie zrobi, gość po prostu się wykrwawi. W między czasie, wywrócony oprych zdążył się pozbierać i był z każdą chwilą bliżej drzwi.
Awantura
9/15 No i stało się, wybuch do którego wszyscy się szykowali, Taro nie zamierzał rzucać słów na wiatr i i spełnił swoje pogróżki. Odór brodacza widocznie miał tu decydujące znaczenie co można było wywnioskować po skrzywionej minie czarnowłosego. Chłopak sprawnie obrócił kunai w dłoni i przeszedł do natychmiastowego ataku, jednym ruchem wbił broń w udo brodacza, raniąc go dotkliwie. Ryk bólu i przerażenia ledwie wydobył się z gardła oprycha, gdy został przerwany bezpośrednim uderzeniem w szczękę i właśnie ten cios w połączeniu z raną nogi oraz alkoholem sprawił, że brodacz po prostu odpłyną i z hukiem zwalił się na ziemię. Wszystko zdało się tak szybko, że jego towarzysze nie zdążyli tego dokładnie zarejestrować, jedyna co zobaczyli to leżącego na ziemi kolegę, z którego wypływała krew. Właściciel zasłonił oczy dłonią w momencie, kiedy kunai przebił udo, a kelner skrzywił się niemiłosiernie odwracając wzrok. Towarzysze brodacza siedzieli krótką chwilę z otwartymi gębami wpatrując się w ciało.
=On! On! On nie żyje! Wycedził jeden z nich po czym spojrzał się z przerażeniem na Taro, drugi z nich wciąż siedział w całkowitym osłupieniu. Czarnowłosy shinobi stwierdził, że nie ma dla nich ratunku. Oprych, który stwierdził, że jego kompan nie żyje natychmiast rzucił się do ucieczki w kierunku drzwi wyjściowych, niestety po kilku większych krokach, mocno go zawiało i potykając się o krzesło przewrócił się boleśnie, alkohol widocznie nie sprzyjał aktywności ruchowej. Drugi natomiast wciąż przyglądał się brodaczowi, był w takim szoku, że cały po prostu zdębiał. Właściciel zwrócił się w kierunku Taro i powiedział tak cicho, że ledwo można było go usłyszeć, widocznie też był w szoku po zobaczeniu małej kałuży krwi, która utworzyła się, wyciekając z uda brodacza.
-Proszę nie zabijaj ich.. Była możliwość, iż przez przypadek młodzieniec przebił mu tętnicę udową, i jeżeli nikt z tym nic nie zrobi, gość po prostu się wykrwawi. W między czasie, wywrócony oprych zdążył się pozbierać i był z każdą chwilą bliżej drzwi.
0 x
Re: Karczma "Akame"
Gdy dwaj towarzysze leżącego na ziemi mężczyzny zobaczyli, że jest nieprzytomny a pod nim widać, że zbiera się krew, pomyśleli że nie żyje. W konsekwencji jeden rzucił się do nieudolnej ucieczki z karczmy, a do drugiego jakby nadal nie dotarło w jakiej sytuacji mógłby się obecnie znajdować gdyby nie fakt, że trafili na shinobi posiadającego jakieś sumienie, albo namiastkę sumienia. *Miernoty dobre w szczekaniu.* Pomyślał Taro widząc przewracającego się w czasie ucieczki jednego z awanturników. Uchiha złapał za shurikena odnalezionego już wcześniej w torbie i cisnął nim we framugę drzwi tak by śmignęła niedaleko głowy uciekającemu. Jak się zatrzyma w przestrachu przed posłaniem kolejnej gwiazdki w jego plecy to zobaczymy na co wpadł młody wojownik tym ruchem. Jeśli jednak ucieknie nie zwracając na ten ruch nawet uwagi, to nic, przecież Taro nie chciał nikogo zabić, chciał sprawić, że już tu nie wrócą. Zerknął na nieprzytomnego mężczyznę i na jego ranę, którą sam zadał. - Starcze posadź już gdzieś swojego kelnerzynę, chyba nie jest aż tak rannym, zamiast niego zajmij się tym tutaj, chociaż nie celowałem by zabić to może przydać mu się pomoc.- Zwrócił się do szefa lokalu po czym spojrzał na ostatniego opryszka siedzącego nadal przy stoliku. - Ej ty!- Zawołał go ciemnowłosy. - Rusz tu się natychmiast i pomóż w opatrywaniu kumpla. - Powiedział władczym tonem nakazując mu ruszyć tu swój zad, jak gdyby był zwykłym chłystkiem mimo że wydający polecenie był trochę młodszy.
0 x
Re: Karczma "Akame"
Misja rangi D
Awantura
11/15 Taro nie miał żadnych skrupułów, jak rasowy ninja, szybko wyciągnął shurikena, kiedy uciekinier pozbierał się z podłogi i ruszył w kierunku wyjścia. Zręcznie rzucony świsnął oprychowi tuż przy uchu wbijając się w framugę drzwi. Prawdopodobnie zwiększyło to poziom strachu uciekającego, gdyż praktycznie bez problemu poradził sobie z drzwiami, jakby momentalnie wytrzeźwiał i tyle było po nim śladu. Taro zwrócił się do właściciela, chciał aby ten zajął się wciąż krwawiącą raną brodacza. Staruszek zerkną na czarnowłosego, po czym wymienił szybkie spojrzenie z kelnerem, ten puścił starszego mężczyznę i usiadł na jednym z krzeseł, natomiast sam właściciel udał się w stronę kuchni. Taro tym razem rozkazał ostatniemu z nieprzyjemnych gości, który siedział przy stoliku, również zająć się rannym kolegą. Ten jednak nawet nie spojrzał w stronę chłopaka, wciąż bez najmniejszej reakcji wpatrywał się w ciało brodacza. Szok musiał być na tyle silny, że po prostu go odciął. -Czy on przeżyje? Zapytał zaskakująco smutnym głosem. -Jeszcze nikt, nigdy tu nie umarł.. a przynajmniej od kiedy ja tu pracuje. Pracownik karczmy również skierował wzrok w ciało brodacza. -Właściwie to nigdy nie mieliśmy tu takiej sytuacji..Kuchni dało się usłyszeć jakieś krzątanie, jakby ktoś czegoś słuchał, natomiast oprych wciąż siedział bezruchu, ignorując rozkaz Taro
Awantura
11/15 Taro nie miał żadnych skrupułów, jak rasowy ninja, szybko wyciągnął shurikena, kiedy uciekinier pozbierał się z podłogi i ruszył w kierunku wyjścia. Zręcznie rzucony świsnął oprychowi tuż przy uchu wbijając się w framugę drzwi. Prawdopodobnie zwiększyło to poziom strachu uciekającego, gdyż praktycznie bez problemu poradził sobie z drzwiami, jakby momentalnie wytrzeźwiał i tyle było po nim śladu. Taro zwrócił się do właściciela, chciał aby ten zajął się wciąż krwawiącą raną brodacza. Staruszek zerkną na czarnowłosego, po czym wymienił szybkie spojrzenie z kelnerem, ten puścił starszego mężczyznę i usiadł na jednym z krzeseł, natomiast sam właściciel udał się w stronę kuchni. Taro tym razem rozkazał ostatniemu z nieprzyjemnych gości, który siedział przy stoliku, również zająć się rannym kolegą. Ten jednak nawet nie spojrzał w stronę chłopaka, wciąż bez najmniejszej reakcji wpatrywał się w ciało brodacza. Szok musiał być na tyle silny, że po prostu go odciął. -Czy on przeżyje? Zapytał zaskakująco smutnym głosem. -Jeszcze nikt, nigdy tu nie umarł.. a przynajmniej od kiedy ja tu pracuje. Pracownik karczmy również skierował wzrok w ciało brodacza. -Właściwie to nigdy nie mieliśmy tu takiej sytuacji..Kuchni dało się usłyszeć jakieś krzątanie, jakby ktoś czegoś słuchał, natomiast oprych wciąż siedział bezruchu, ignorując rozkaz Taro
0 x
Re: Karczma "Akame"
Najwyraźniej było już po wszystkim. Najbardziej się rzucający mężczyzna leżał właśnie nieprzytomny na ziemi z małą pamiątką na nodze, drugi z trzech od razu ujawnił swoją zajęczą naturę w podskokach udając się na zewnątrz, a ostatni był tak oniemiały, ze strachu, że nie mógł nawet wykrztusić słowa. Ba! Nie reagował na żadne bodźce jak chociażby bezpośrednie słowa w jego kierunku. Karczmarz przyjął polecenie najemnika i udał się do kuchni, pewnie w poszukiwaniu czegoś czym mógłby opatrzyć prowizorycznie ranę łachudry. Sytuacja została jednak opanowana bez większych problemów a owa trójka nie powinna zbyt szybko się tu znowu pokazać. Jenak musiał się upewnić co do tego. Kucnął przy nieprzytomnym i wytarł czerwoną posokę z ostrza o jego ubranie, następnie chowając stalowe narzędzie wstał i skierował swoje kroki w stronę oniemiałego. *Chyba wiem jak zwrócić na siebie twoją uwagę.* Pomyślał i gdy był na wyciągnięcie ręki wymierzył mężczyźnie siarczysty policzek. Gdy skupi w w końcu jego uwagę na sobie może zacząć mówić, jeśli po jednym się nie ocknie co byłoby dziwne to młody Uchiha się poddaje i zostawia go jak jest. Jeśli jednak wyjdzie z latargu siada na przeciwko niego przy stoliku. -Słuchaj. Słuchaj, mówię! - Krzyknął do niego by mieć pewność, że go słucha. - Jeśli jeszcze kiedyś pojawicie się w tym lokalu, to znajdę was. Całą trójkę. I wierz mi to co się stało tutaj będzie niczym w porównaniu z tamtym.- Powiedział ku ich przestrodze a następnie wstał. Mając nadzieję, że opryszek nadal skupia na nim swoją uwagę, podszedł do poprzedniego stolika i złapał za olbrzymiego kunai zaczepiając go sobie na plecach. -Chyba nie chcemy bym musiał użyć tego.- Powiedział wskazując na dopiero co ustawione olbrzymie ostrze.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości