Miasteczko Sarufutsu

Trzecia pod względem wielkości prowincja Wietrznych Równin zamieszkała przez Ród Uchiha. Prowincja Sogen zarówno od północy jak i południowo-wschodniej strony sąsiaduje z morzem, z kolei od południa graniczy z regionem Prastarego Lasu. To co jednak w szczególności warte jest odnotowania, to fort graniczny postawiony od północnego wschodu na granicy z niezbadanym obszarem dawno upadłego kraju, zniszczonego jeszcze w trakcie potyczki z Juubim. Kultura prowincji w głównej mierze skupia się na militariach, przemyśle żeglarskim oraz hodowli co wynika z uwarunkowań geograficznych.
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Miasteczko Sarufutsu

Post autor: Kutaro »

Lojalność była ciekawym pojęciem. Niektórzy czuli ją wobec klanu, rodziny, przyjaciół czy jakiejś organizacji. Był to stopień oddania wobec nich oraz wyznaczała granice niedogodności jakie można było wytrzymać. Niektórzy przejawiali nawet lojalność do śmierci, jeszcze inni jej wymagali. Najczęściej taka sytuacja miała miejsce w mafiach Shigashi, gdzie nie akceptowano ot tak opuszczenia organizacji. Wiązało się to często ze śmiercią, czy to zbiega, czy łowców. Choć klan czasem pozwalał na odłączenie się od niego oficjalnie, to taki wyrzutek raczej nie miał co liczyć na nadmierną sympatię rodziny. Ponownie taka osoba mogła być uznawana za nielojalną.
Jednak była grupa osób, która była lojalna nie wobec ludzi, a wobec idei. Konkretnie jednej - pieniądza. Ludzie ci robili wszystko by zdobyć jak najwięcej złota często tylko dlatego by mieć więcej niż inni. Choć na początku mogli wydawać się identyczni z innymi przedstawicielami społeczeństwa, to gdy ich motywy okazały się jasne, nagle stawali się bardzo przewidywalni. Jeśli ktoś całe wszystkie swoje działania podporządkowuje jednemu celowi, to również znając ścieżki do tegoż celu można z łatwością kontrolować kogoś takiego. Tak więc gdy tylko Yugen zauważył, że Kiyoji żyje mamoną, to wystarczało zaproponować mu stały dostęp do owej przyprawy życia to w mig mężczyzna zaczynał tańczyć jak mu się zagrało.
Drugą połowę zapłaty w postaci złotej monety handlarz pochwycił szybkim ruchem ręki by następnie uważnie zacząć analizować porwany pieniądz. Tak skupił się na obracaniu i oglądaniu skarbu, że nie mógł zareagować gdy Hao zgrabnie zaszedł mu za plecy. Wpatrzony w złoto szuler nawet nie mrugnął okiem na ten manewr jednak gdy został zgrabnie pochwycony, odruchowo ukrył monetę w garści.
- Nie musi. - Zachrypiał w odpowiedzi na uprzejme pytanie Inuzuki. Prosty gest położenia przedramienia na krtani wystarczał, by przekazać wiadomość. Współpracuj i zarób, lub donieś i zgiń. Dla cwaniaczka wybór był względnie prosty, w końcu ta pierwsza opcja mówiła o zdobyciu pieniędzy, a ta druga o permanentnym zamknięciu biznesu. Wkrótce jednak okazało się, że ta pierwsza mogła się wiązać również z urwaniem interesu. Na całym świecie nie było takiego rodu, który zdrajców upominał i lekko klepał po dłoni. Nie. Tutaj dla zdrajców powieszenie było całkiem znośną przyszłością. Przytoczę pewną zabawną sztuczkę co się robi z takimi specami w Daishi. Otóż gagatka zamyka się w krysztale, tak by wystawała sama głowa, następnie karmi się go do upadłego owocami i zostawia na kilka dni. Można sobie wyobrazić co się z nim dzieje. Ekskrementy zbierają się w kryształowym pojemniku i wkrótce ofiara zaczyna gnić w środku kryształu. Czasem dla sportu jeszcze można posmarować jego twarz miodem by zaprosić owady i ubarwić los zdrajcy. Bardzo prawdopodobne, że Uchiha mieli podobne pomysły.
- Lukro… co? - Zapytał z głupkowatym wyrazem na twarzy. Jednak zrozumiał bardzo szybko dźwięk monet i jego oczy się rozjaśniły. - Aaa… - Mruknął ze zrozumieniem. Kiedy mógł ponownie swobodnie mówić (i zauważył kolejną monetę), odpowiedział.
- To ten… gdzie Murasa to nie wiem. Mówio, że czasem chodzi przebrany jako zwykły żołdak, abo jako zwykły chłop. Za to Ito… tfu… to wiem. Wiem nawet gdzie mieszka. Kiedyś mnie wyrzucili z miasta bo… Uwierzy?! Oskarżył, że córce sprzedałem kolczyk i jej ucho owrzodziało. - Mówiąc to skrzyżował ręce na piersi w geście oburzenia. Przecież nigdy by czegoś takiego nie zrobił. - Znaczy się sprzedałem, ale co mi do wrzodów? Dalej mnie czasem żebro boli od tamtej chłosty. - Dodał rozsierdzony niesprawiedliwością jaka go spotkała. Po chwili kontynuował wskazując północną część miasta. - Duży dom gdzieś tam. Niebieskie drzwi. Mają proporczyk z takim czymś niebieskim. Więcej nie wiem. - Narysował palcem w powietrzu kwadrat albo inny romb. Następnie wzruszył ramionami ale wciąż jego oczy pilnowały pieniążka w palcach Hao.

Eichi
Szanowny handlarz Kiyoji
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Miasteczko Sarufutsu

Post autor: Yugen »

Lojalność do pieniądza też przecież była przecież jakąś lojalnością. Byłeś wierny - nie tyle, co sobie, nie tyle, co jakimś prawidłom, nie żadnej filozofii. Byłeś wierny mamonie. Widziałeś jej piękno i doceniałeś jej ciężar. Nie wiem, co było pięknego w samym pieniądzu, ale wiem, ile piękna pieniądz potrafił kupić. Ile marzeń spełniał i jak bardzo ułatwiał dążenie do ich spełnienia. To właśnie za to można było pokochać mamonę. Hao jej nie szanował i ciężko było mu zaakceptować to, że byli ludzie, którzy gotowi byli stracić dla niej głowę. To, że było ciężko, nie znaczyło, że stosował syndrom wyparcia. Jak w stosunku do tego... człowieka. Osoby, z którą nie łączyło go nic, ale z którą jednocześnie łączyło go teraz wszystko. Całe życie, splecione mocną pętlą. Niby pętlę dało się łatwo rozsupłać, jednak musiałby mieć chociaż trochę bardziej 'otwarty' umysł. Bardziej bezwzględny. Mniej być sobą, a więcej shinobim, za którego niby się podawał. Choć w gruncie rzeczy nie przedstawiał się zwyczajowo jako ninja. Wolał mówić, że jest wojownikiem. I wolał też, kiedy mógł, nie robić interesów z takimi osobami jak ta tutaj. Czuł wtedy lekką mieszankę emocji - z jednej strony mu współczuł, bo przecież nikt tak nie kończy tylko dlatego, że się narodził. To nie była ścieżka celowo wybrana. Może potem robił się z niej cel, ale na samym początku był to prym tragedii, która postanowiła odegrać swój akt. Tak to w końcu działało - ktoś na świecie dostaje, więc komuś trzeba odebrać. Drugim odczuciem było to, że sam źle robił i gdzieś tam zrównywał się z jego poziomem. Czyli tym złym. Podejmował złe decyzje, żeby coś zyskać - i to, samo w sobie, też było złe. Nie było w tym za grosz szlachetności. To męczyło. A właściwie Kiyoji był w tym wszystkim bardzo przystępny. I to pewnie nauczył się takiego sposobu bycia. Żeby mimo całej odrazy ludzie po prostu czegoś od niego chcieli i żeby chcieli wymienić z nim tych kilka zdań, jeśli już zaczną w ogóle się odzywać.
- Zaprowadź mnie do jego domu. Albo w okolicę. - Było jasne, że to był ten typ mężczyzny, który nie zamierzał wieszać swojego życia na szali niepotrzebnie, a zresztą Yugen nigdy by go nie naraził celowo. Oczywiście tutaj, skoro już mówiliśmy o lojalności, to misja była priorytetem - czyli zadbać o bezpieczeństwo Sentokiego, który się tutaj już kręcił i przejąć Sarufutsu w swoje szpony przed zimą. Natomiast nie zamierzał tego robić ceną czyjegoś życia - nawet kogoś takiego jak Kiyoji, który pewnie sporo z tych żyć zmarnował, wykorzystując ludzką naiwność i głupotę. Ktoś by powiedział, że światu lepiej byłoby bez niego. Może. Ale czy człowiek naprawdę miał prawo bawić się w sędziego? Yugen uważał, że takiego prawa nie miał, choć czasem nakazywano mu, by był katem. I za każdym razem czuł z tego powodu to samo - bezsens. - Oczywiście nie sprzedałeś tych kolczyków. - Kłamstwo było tak głęboko zapisane w genach tego mężczyzny, że brunet nie wierzył w tego typu jego historie i tego typu zaprzeczenia. To wcale nie było dobre - dla niego samego. Bo ktoś mógłby się poczuć naprawdę mocno urażony takim... mało poważnym traktowaniem. Jednak nie był to najmłodszy mąż, niejedną wiosnę przeżył, więc albo miał dużego farta na nikogo takiego nie trafiając, albo po prostu... w sumie to nie było żadnego albo. A może czuł, że Yugen jest łagodną owieczką? Taką miękką, która chętnie pomoże? To, że potrafił grać to jedno. A czy potrafił też czytać? Z ludzi? Z oczu? Pytanie znalazło jednak bardzo szybko swoją odpowiedź i była twierdząca. Śmieszne. Zdecydowanie Yugen był bardziej gotowy na zaprzeczenie, ale nie, żeby to teraz zmieniało jego życie. Innymi słowy - Kiyoji miał zatargi z tutejszą władzą. Ciekawie. Jakoś bardziej to dawało wiarę w to, że jednak tak szybko tam nie poleci, żeby go sprzedawać. Najchętniej miałby go naprawdę ciągle na oku, ale to raczej było niewykonalne. Z tym smrodem zwłaszcza. Ten pieniążek nie zamierzał opuścić tych palców, dopóki dom nie zostanie znaleziony. - Jeśli nie wiesz, gdzie jest dom, to go znajdź. A potem mnie zaprowadź. - Pieniążek brzdęknął, ale poleciał w górę i został złapany w smukłe palce bruneta. Jest, będzie czekał, nie zniknie. - Dowiedz się wszystkiego, co możesz o tutejszym oddziale shinobi, imiona, nazwiska. Dowiedz się, czy stacjonuje tutaj Gin i jeśli tak, to gdzie. I o Murasie. Im więcej mi przyniesiesz tym więcej ci zapłacę. Uważaj jednak z Murasą. Wypytywanie bezpośrednie o niego może być niebezpieczne. - Jak zostało powiedziane - to, że brakowało mu szacunku do kłamców, do miłośników mamony, do oszustów i naciągaczy - tak, brakowało. Ale nigdy nie brakowało w nim szacunku do życia. Nawet kiedy widział ludzkość w jej upadku - jak teraz widział Kiyojiego, przedstawiciela tej niskiej kasty, która pełzała na swoich brzuchach jak karaluchy. Ale nadal był człowiekiem ze swoimi uczuciami, problemami, z rodziną, która może nie żyła, może się go wyrzekła, a może to on wyrzekł się jej. W tą rzecz, nie bał się pracy, wierzył. A sądząc po jego stanie na tym, co robił teraz nie zarabiał wybitnie wielkich pieniędzy. Więc w zasadzie Yugen był świadom, że był dla niego teraz jak paw znoszący złote jaja. - Kiyoji. Jeśli wszystko pójdzie tu dobrze to nasza współpraca nie musi się skończyć w Sarufutsu. - Kiwnął głową, prostując się znów. Ygh. Ten zapach. Ten smród... - Będę czekał tu jutrzejszego poranka. Najbardziej interesuje mnie dom Ito, Gin oraz tyle, ile możesz się dowiedzieć o tutejszych ninja. Wystarczy ci tyle czasu? - Nie oczekiwał znalezienia informacji na temat tego wszystkiego. Zresztą dlatego powiedział - im więcej przyniesiesz, tym więcej ci zapłacę. Proste.
Jeśli to było tyle i Kiyoji nie miał żadnych pytań czy też nie trzeba było się z nim targować albo nie marudził to Hao skieruje swoje kroki do ich wspólnego kontaktu. Potrzebował teraz się umyć, bardzo porządnie umyć. Bo dostawał prawdziwej cholery od otaczających go woni. Szedł raczej bokiem, wtapiając się w tłum. Sogeńska uroda zdecydowanie to ułatwiała. Baczył jednak na otoczenie, ale też nie rozglądał się jak szalony. Nie ma nic bardziej podejrzanego od czujnych oczu wodzących wokół. Nie, po prostu szedł przed siebie. Co najwyżej skręcił w bok na moment, kiedy dostrzegł jakąś straż czy kogoś z kaburą przy boku.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Miasteczko Sarufutsu

Post autor: Kutaro »

Donoszenie strażnikom, zwłaszcza przez ludzi z marginesu społecznego, zawsze było zajęciem ryzykownym. Żołdacy często będący niedocenianym elementem machiny wojennej krajów shinobi byli jednostkami sfrustrowanymi. Było to jak najbardziej zrozumiałe. Ze swoimi ograniczonymi umiejętnościami musieli dzieli pole bitwy z de facto nadludźmi, którzy często byli w stanie ich usunąć jednym machnięciem palca i nawet nie chodzi tu o pieczęcie do technik. Niezależnie jak by się starali, bez kontroli błękitnej chakry nie byli w stanie przeskoczyć ograniczeń człowieka. Jednak ludzkie ego nie znosi takiej sytuacji permanentnego poniżenia, więc często dochodziło do nadużyć ze strony prostych wartowników wobec sobie podobnych. Tak więc dajmy na to handlarz Kiyoji musiał się trzy razy zastanowić, zanim mógł się zwrócić do władz. Czy mu uwierzą i nagrodzą za informację? Czy przyjmą wiadomość i przegonią na cztery wiatry bez grosza na dodatek ku przestrodze obijając grzbiet? Możliwa nawet była akceptacja nowinki, a następnie wywieszenie na rogatkach za kolaborację. Tutaj uderzała więc lojalność szulera do kruszcu. Mógł albo ryzykować, albo zadowolić się stałym dopływem niemałych sum ze strony Hao. Co z lojalnością wobec Sogen? Gdyby się zapytać mężczyznę zapewne chrapliwe by się zaśmiał, a następnie splunął przez ramię dla dodatku. Dla niego liczyło się jedno - hajs.
- Teraz?! - Zapytał zdziwiony jegomość na polecenie nowego pracodawcy. Choć raczej to określenie by się Kiyojemu nie podobało. Przecież on pracą się nie kalał. Partnera w interesach. O! To było dobra nazwa.
- No mówi, że sprzedałem. Ale dobre były. Nawet szmatką przetarł. - Wzruszył ramionami w absolutnym braku zrozumienia co miał wspólnego z przypadłością córki Ito. Oczy, które obserwowały lecącą w górę i dół monetę niemal odbijały blask złota. Również gdy została podrzucona w górę, palce gagatka mimowolnie drgnęły. Jednak słysząc kolejne zlecenia stawiane przez Yugena, jego oczy lekko się rozszerzyły i w umyśle przyzwyczajonym do skupieniu na zysku, drgnęła iskra zrozumienia. W końcu pojął jaki był cel Inuzuki w Sarufutsu. Wydawał się tym być zaskoczony, czy nawet przerażony.
- To ty z plakata? Jakiś taki niepodobny. - Na początku palnął przyglądając się krytycznie. Choć sam fakt, że wrzeszcząc nie pobiegł na ulicę, dobrze świadczyło o dalszej współpracy. Następnie wskazał na monetę w rękach czarnowłosego. - Murasa, Ito, Gin. Dwie takie i umowa stoi. Jak znajdę? - Powiedział wyciągając dłoń w stronę shinobi.

Niezależnie czy przybił układ, czy negocjował jeszcze przez chwilę stawkę, wkrótce Hao wyruszył ponownie na ulice miasta. Teraz miał nieco więcej czasu, żeby się mu przyjrzeć. Miasto było całkiem duże. W niektórych regionach mogło nawet dorastać do stolic prowincji. Było całkiem bogate co można było wnioskować o zadbanych domach i brukowanych ulicach. Jednak atmosfera tu panująca była raczej depresyjna. Wojna odbiła na ludziach swoje piętno. Poza licznymi patrolami straży liczącymi zazwyczaj trójkę ludzi ninja spotkał bardzo wiele przechodniów zachowujących się tak samo jak on. Przemykali bokami ulic, jakby unikając środka, by nie zwracać na siebie uwagę. Lekko ugięci przyciskali pakunki do piersi i mieli na uwadzę wyłącznie swoje sprawy. Ciemnowłosemu zdarzyło się zobaczyć wspomniany przez handlarza plakat. Była na nim coś co miało być jego podobizną. Lecz patrząc krytycznym okiem Yugen mógł stwierdzić, że za bardzo im nie wyszło. Włosy były jedynie do ramion. Nos jakby za duży, a szczęka zbyt kwadratowa. Wyglądało to raczej jakby jakiś drwal próbował się za niego przebrać. Jedyne co się udało to zachowanie koloru włosów i ubrań.
Inuzuka kierował się w stronę piekarni, która była umówionym miejscem spotkania. Ta również jak dom Hirokiego znajdowała się w północnej części miasta. Kto by pomyślał, by założyć punkt szpiegowski w miejscu, gdzie istniała nawet mała szansa, że służba idąca po jedzenie coś wygada. Był to jeden z kolejnych przykładów wspomnianego wcześniej maksymalizowania szczęścia. O ile domu Ito Hao po drodze nie znalazł, to piekarnia była zaskakująco łatwa do zlokalizowania. Głównie przez nieproporcjonalnie duży do budynku mieszkalnego komin, z którego tlił się dym. Piekarnia była nieco większym budynkiem od takiego służącego tylko do zamieszkania. Na oko można było określić, że zakład zajmował tyle miejsca, że fragment służący do życia był raczej ciasny, ale na pewno było tam ciepło. Można było to poczuć wchodząc przez, próg gdy buchnęła w twarz fala gorącego, dla wymarzniętych członków, powietrza pachnącego świeżymi wypiekami. W środku było dosyć ciasno, ale przytulnie. Był wyraźny podziłał na drewnianą część dla klientów i sprzedaży, jak i kamienną do pieczenia. Pożary były bardzo niekorzystne. Za ławą, która służyła, za ladę siedział około czterdziestoletni, ciemnowłosy mężczyzna z dłońmi lekko przyprószonymi mąką.
- Dzień dobry. - Powiedział, lecz po chwili musiał do niego dojść zapach Inuzuki i kontynuował lekko niechętnym tonem. - W czym mogę służyć? - Zapytał uprzejmie, ale ukradkowym gestem przysunął do siebie kosz z pieczywem, jakby się bojąc, że czymś się zarazi.

Eichi
Szanowny handlarz Kiyoji
"Piekarz"
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Miasteczko Sarufutsu

Post autor: Yugen »

Właśnie to było brzydkie - to, jak wykorzystywał zepsuty element tego społeczeństwa dlatego, że go potrzebował. Ponieważ był najprostszym sposobem na dotarcie do swojego celu. Ryzykowanym, to prawda, tak samo zresztą jak ryzykował ten jegomość tu stojący, który mógł udać się do straży, sprzedać informacje a potem - hyc! Uciec z miasta i weź go panie potem szukaj. Uwiłby sobie nowe gniazdko. Ile jednak straż mogłaby mu zapłacić? Teraz, w czasie tej wojny? Kiedy kontakt z Ryuzaku był tak mocno utrudniony? Wszystko to splatało się na niegodziwość, od której powinien się trzymać z daleka, aby być fairplay ze swoim własnym sumieniem. Ze swoją własną drogą. Ale nie był. A jeszcze gorsze było w tym wszystkim to, że wcale nie czuł szczypania sumienia, że w gruncie rzeczy, nie ważne, jak bardzo myślał, że to nieodpowiednie, to jakoś mijało go to bokiem. Patrzył na to wszystko i zastanawiał się, ile w takim razie jeszcze można bokiem przepuścić, udając, że się niczego nie widzi, nie odczuwając tego konsekwencji. Jak bardzo człowiek może się odciąć od tych emocji i jak mocno jednocześnie może zostać przez nie dotknięty, kiedy przyjdą tego wszystkiego skutki. Każdy krok niesie się echem po ziemi i prędzej czy później do nas wróci. Nawet jeśli nie do końca będziemy tego świadomi.
- Tak, to ja. I jeśli wszystko pójdzie gładko to Sarufutsu nie ucierpi jak poprzedni garnizon na mojej drodze. - Plakaty? No proszę. Więc aż tak się bali? Skoro tak to znaczy, że żołnierz, którego tutaj posłał, musiał tu dotrzeć. Albo raczej - którego po prostu zostawił, żeby dostarczył wiadomość. Miał szczerą nadzieję, że nic mu nie było. Że noga dobrze się zagoiła i że teraz odpoczywał. A może ruszył już z powrotem do Sogen? Do rodziny? O ile to tam rodzinę posiadał. - Będę czekał tu jutro rano, tuż po wschodzie słońca. - Optymistyczne założenie, że wszystko pójdzie gładko? Nie. Wiedział, że zawsze były czynniki, które wpływały na całkowity brak możliwości pełnego przewidywania tego, co się stanie. Ty tylko starasz się dopomagać szczęściu i jak już to omówiliśmy - odtrącasz rzeczy, które mogłyby zadziałać w sposób przeciwny. Kalkulujesz. Jak na razie to wszystko i tak szło bezproblemowo. Ale to dopiero początek całej tej bajki.
Nie zdziwił go widok mieszkańców Sarufutsu. Tego, jak przesuwali się bokiem, jak nie widać było kolorowo ubranych kobiet śmiejących się w głos i chowających twarzy za wachlarzami i próżno było wypatrywać swawolnie biegających dzieci, które matki puściłyby z domów, żeby się pobawiły. Wszystko było przytłoczone ciężarem wojny. I Hao, chyba już po raz kolejny, zadał sobie pytanie - czy ja tym ciężarem też nie powinienem zostać przytłoczony? Absurd tego, że trwała wojna, której nie rozumiał, niby został zakotwiczony w jego głowie, a jednocześnie ciągle do niego nie docierał. Chyba przez to, że nie miał odpowiedzi na swoje pytania. Były tylko dźwięki wieści i słowa spisane na listach, które tutaj docierały. Poza tym - nic. Odcięcie. Kiedy jesteś zwykły Akoraito to nie schodzą do ciebie z wyżyn, by informować o czymkolwiek. Masz wykonywać rozkazy. Masz być żołnierzem, a dobry żołnierz nie pyta tylko wypełnia rozkazy. I tak oto skończyłeś tutaj - wśród tych ludzi przesiąkniętych widmem Śmierci. Układała się nad nimi jak wodospad, który postanowił zmienić swój tor i nie obmywać im głowy bezpośrednio. A jednak na nich spadał. Grawitacja ziemi nie przestawała przecież działać. Za to na widok plakatu ze swoją, hmm... podobizną, wielkimi słowy mówiąc, nawet się lekko uśmiechnął. Fascynujące było to, jak ludzie zapamiętywali człowieka. Jeszcze bardziej fascynujące było, jaki problem mieli z przekazem. Ciężko było opisać i opowiedzieć o kimś, kto wywołał w tobie przerażenie, jako o... w sumie to niespecjalnie rzucającym się w Sogen w oczy gościu. Umysł dodawał, uwypuklał i tworzył swoją własną wersję wspomnień. I tak oto powstał jego "zły brat bliźniak". Czasem szkoda ci było, że żadnego brata nie posiadałeś.
Piekarnia była wspaniała. Nie chodziło o to, że popisowo prezentowała się w jakikolwiek sposób, albo ze nigdy wcześniej takiej nie widział. Widział - niejedną. Ale po kilku dniach podróży wspaniale było wejść do miejsca, które miało takie zapachy. Albo to po spotkaniu z Kiyojim..? Tak czy siak było to miłe uczucie. Te wonie, to przyjemne ciepło, które od razu owiewało policzki po otworzeniu drzwi. Rozejrzał się na boki, by ocenić, czy jest tu wielu pracowników. Ściany niby wszędzie miały uszy, ale przecież nawet podstawione szpicle musiały jakoś zarabiać i nie rzucać się przy tym w oczy. A jak to mówią - najciemniej pod latarnią. I tak sobie żył podstawiony tutaj szpieg zajmując się bułeczkami i czekając, aż kiedyś ktoś go uaktywni. Ile czasu czekał? Tylko przez wojnę? Wątpliwe. W znaczeniu - wątpliwe, by to podczas wojny magicznie stał się szpiegiem-rzemieślnikiem. Z drugiej strony nie wyobrażał sobie, żeby jego matka planowała napad na Uchiha od dłuższego czasu. Chyba że był to człowiek od Kaminari. Wtedy to miałoby sens. I po prostu, ze względu na prowadzone informacje, został im przekazany. Albo rzeczywiście po prostu posłali jednego od Inuzuka, bo skoro, zgodnie z tym, co mówił Eichi, przybył tu w czasie wojny...
- Tanaka Hiroki? - Zapytał na wstępie. I jeśli otrzymał odpowiedź pozytywną, a wokół nie było ludzi ciekawskich i gotowych nadstawiać ucha to kontynuował. - Ginji. Zdaje się, że byliśmy umówieni na odbiór wypieków. - Uśmiechnął się ciepło, zamykając przy tym oczy.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Miasteczko Sarufutsu

Post autor: Kutaro »

Zwykli ludzie żyjący blisko linii frontu musieli na co dzień zmagać się ze stresem, który był wywołany przez możliwość ataku w każdej chwili. Jeśli nie otwartego ataku to sabotażu albo zamachu. Nawet cywile mogli znaleźć się w polu rażenia notek wybuchowych, technik czy innych pocisków. Poza nieuchronnym zagrożeniem życia, istniała możliwość, że zostaną z dnia na dzień wysiedleni z własnych domów. Powodów na tę kolejną tragedię było wiele. Wojsko mogło potrzebować budynku na magazyn czy szpital polowy, albo mogła nadejść informacja o zbliżającym się oblężeniu. Wtedy miasto było siłą opuszczane przez każdego, kto nie mógł podnieść broni. Przecież były to tylko kolejne gęby do wykarmienia, jeśli ktoś zechciałby zrobić blokadę miasta. Chociaż wielomiesięcznie oblężenia raczej się nie zdarzały, zazwyczaj oznaczały oczekiwanie na odpowiednio potężnego shinobi, który rozbije jedną ze stron. Wciąż jednak lepiej było się pozbyć prostych ludzi niż ryzykować ich śmiercią. Niezależnie jak by nimi pomiatano, dla rodów stanowiły podstawę gospodarki i trzeba było przynajmniej udawać, że się ich względnie respektuje. Nic więc dziwnego, że mieszkańcy nie mieli czasu na świętowanie, które często oznaczało wydatki, a na wojnie nie wiadomo kiedy się skończy i kiedy zacznie ponownie wesoło płynąć pieniądz. Czas więc był głównie spędzany na pilnowaniu własnego interesu.
Zawsze istniały problemy z rozmową ze szpiegami. Mają oni w sobie zmysł podejrzliwości wyszkolony do maksimum. W każdej chwili mogą zapukać do niego strażnicy i go aresztować, a następnie wywiesić na pobliskim drzewie. Gdy Yugen powiedział imię piekarza, który się jeszcze nie zdążył przedstawić, jego ręka drgnęła w kierunku noża do chleba. Całe szczęście, że jego uśmiech był już wymuszony od momentu poczucia zapachu płaszcza, bo teraz na pewno by się taki teraz stał.
- Tak. O co chodzi? - Odpowiedział ostrożnym tonem. Następnie słysząc swoje prawdziwe imię zerknął lekko by sprawdzić czy nóż jest pod ręką. Jednak wciąż do niego nie sięgnął. - A tak, słyszałem, że ma pan odebrać wypieki od znajomego. - Po chwili jego twarz się rozluźniła, a dłoń oddaliła od narzędzia kuchennego. Jednak wciąż jego mowa ciała zdradzała, że w pełni nie ufał Inuzuce. Należało się jednak postawić w jego sytuacji. Jeśli byłby przed nim przedstawiciel Uchiha, to istniała spora szansa, że początek rozmowy przebiegałby dokładnie tak samo. Postanowił więc podawać jak najmniej konkretnych informacji i również wybadać swojego rozmówcę. Przynajmniej do czasu aż otrzyma jakieś konkretne dowody, że ma do czynienia z ninją z Yusetsu.
- W czym mogę pomóc? Głodny? - Urwał na chwilę zmieszany. - Może kąpiel? - Zapytał spoglądając nerwowo na wypieki. Nawet ninja mieli różne pojęcie higieny i tak jak jeden mógł cuchnąć bo dajmy na to siedział w znoszonym, zapoconym płaszczu, to drugi ninja mógł być zupełnie nieświadomy swojej średnio przyjemnej woni i mógł się poczuć oburzony taką propozycją. Z shinobi trzeba było być ostrożnym.
Jeśli Yugen przystał na tą propozycję to został zaprowadzony do drugiej połowy budynku. Tutaj również część była kamienna, a część drewniana. Jednak ta murowana, jednocześnie była tylną ścianą pieca i biło od niej przyjemne ciepło. Na niej znajdowało się kilka sprytnych półek pozwalających na podgrzewanie różnych rzeczy. Na przykład wody. Więc jeśli taka była wola ciemnowłosego to mógł postawić tam balię i przez cieszyć się całkiem ciepłą wodą podczas kąpieli. Dalej było dwoje drzwi, jedne półotwarte prowadziły do małego magazynu, a drugie zapewne były sypialnią. Nie było jednak nigdzie śladu Eichiego. Wróć. Ślad zapachu był, jednak w tym momencie był nieobecny. Po doprowadzeniu się do porządku przez Hao, Ginji zamknął sklep wywieszając tabliczkę "zaraz wracam" i skierował się w stronę Yugena by rozwiać swoje wątpliwości i dalej go sondować do czasu otrzymania zadowalającej pewności na temat jego tożsamości.

Eichi
Szanowny handlarz Kiyoji
"Piekarz"
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Miasteczko Sarufutsu

Post autor: Yugen »

Brak zaufania ze strony jegomościa był dla Yugena całkowicie zrozumiały. Miał przed sobą osobę, która wcale nie wyglądała jak przyjaciel. Wręcz przeciwnie - wyglądała jak wróg. Jak szerszeń, który próbował się wbić prosto w gniazdo pszczół. I cóż, że pszczoły potrafiły sobie radzić z szerszeniami, skoro potrafiły tego dokonać tylko i wyłącznie w grupie? A on był tutaj sam. Przy swoim ręku miał tylko jedno żądło - nóż, którego nawet Hao nie odbierał za duże zagrożenie. Być może powinien, bo tak naprawdę nie wiedział, z jak zaawansowanym jegomościem ma do czynienia. Pewność siebie bywa zgubna, co..? Brunet nawet nie mrugnął fałszywie, kiedy mięśnie jego przeciwnika - czy jeszcze sojusznika? - się napięły, kiedy jego intuicja stanęła dęba i zrobiła kołowrotek - bo już nie wiedział, czy spogląda na przyjaciela, czy może sam widzi już wroga. Wiedzieli doskonale, jak niebezpieczne są interakcje, które opierają się na zaufaniu. Ufasz - ryzykujesz. Pakujesz się w wojnę - pakują cię w ryzyko. Ciężko tutaj o jakieś pośrednie rozwiązania, ciężko o środki zaradcze.
- Kąpiel. Prosiłbym. - W tybie jak najszybszym i jak najbardziej gwałtownym, bo owszem, pierwszy moment "świeżego" miasteczkowego powietrza, potem wonie piekarni - fajnie. Ale to wszystko, ten cały syf, nadal się go trzymał. Ponoć wielkie rzeczy wymagają wielkich poświęceń. Ach, no może i tak... Z wielką przyjemnością dał się poprowadzić do łaźni, by tam umyć się bardzo, bardzo dokładnie, ale przez całą drogę do łaźni przyglądał się temu i owemu, mniej okiem - więcej nosem. Bo to był pierwszy zmysł, którym posługiwał się Inuzuka. Przed wzrokiem człowieka można się skryć. Lecz zapach? Zapach pozostaje z tobą zawsze. I można wywnioskować po nim naprawdę masę szalenie ciekawych rzeczy. Zmienił też swoje ubranie - na nic bardziej wyszukanego niż CZARNE i wyszedł znów na spotkanie jego tymczasowego gospodarza. Gospodarza mocno zaniepokojonego.
Jednak uspokojenie mężczyzny wymagało przecież jednego dowodu na to, że nie ma do czynienia z Sogeńczykiem. Brunet poczekał, aż ten się ruszył zza swojego blatu, oglądając każdy szczegół jego postawy i kroku. Zastanawiając się, jak bardzo się zdradza i czy zdradza w ogóle. Z kim ma do czynienia i jak powinien go traktować. Pierwsze wrażenia były najważniejsze. A Yugen właśnie pierwszego wrażenia najlepszego nie zrobił. I nie chodzi o brak zaufania - nie spodziewał się otwartych ramion. Tylko CUCHNĄŁ. Cuchnął tak, że urągało to jego godności i drażniło go, co sprawiało, że jego uprzejmy uśmiech chociażby szybko został zmyty z twarzy. Tak może w odpowiedzi na to, że ten samego "piekarza" był raczej mocno wymuszony. Kiedy on ruszył do drzwi, zmienił tabliczkę, zamknął je - chyba? Albo nie? I kiedy wrócił to w dłoni bruneta już była odznaka ninja - Akoraito rodu Inuzuka. Stanął plecami do drzwi i okien, żeby wysunąć ją na otwartej dłoni i pokazać, zasłaniając swoim ciałem jednocześnie przed światem zewnętrznym. Nie pozostawiaj rzeczy przypadkowi - mniej ich cię zadziwi.
- Gdzie jest Eichi? - Zapytał, przesuwając palcami raz zarazem po swoich włosach, teraz mokrych, bo umytych. Zwłaszcza w piekarni było przyjemnie ciepło, chociaż, jak było to mówione, odczuwanie temperatur przez Yugena było nieco zwichnięte. Przynajmniej teraz, kiedy była pewność, że jest tu pusto i że zapach Eichiego był, można było swobodniej porozmawiać. O tyle o ile. W końcu ściany lubią mieć uszy. - Wszystkiego dowiem się od niego? - Zapytał jeszcze tak pro forma, czy jest sens, żeby w ogóle pytania zadawał i żeby dopytywał, skoro jego towarzysz był tutaj wcześniej.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Miasteczko Sarufutsu

Post autor: Kutaro »

W umyciu się było nieco więcej jak tylko w oczyszczeniu ciała, chodziło przede wszystkim o pozbycie się całej otoczki. Wcześniej czuć było biedę i nędzę, a po chwili stał przed nami szlachetnie urodzony. Pozbycie się brudu i swądu płaszcza był to jedynie wstęp. Podczas krótkiej nawet chwili czyszczenia samego siebie, ma się kilka momentów na zebranie myśli i podsumowanie sytuacji w jakiej się znalazło. Nie bez powodu łaźnie były tak powszechne. Przecież to właśnie podczas takich zabiegów pielęgnacyjnych przychodziły najlepsze pomysły. Gorąca woda, mała zamknięta przestrzeń para w powietrzu tłumiaca zmysły. Człowiek odcinał się od otoczenia i zagłębiał w jedynym miejscu jaki mu został - we własnym umyśle. Pozbywając się bodźców z zewnątrz pełna uwaga kierowała się do mózgu i automatycznie przyspieszała proces myślowy. Dodajmy do tego jeszcze pobudzony przebieg krwi przez ogólną temperaturę otoczenia i mamy odpowiedź na popularność gorących źródeł pośród bogatych i biednych. Dodatkowo nawiązując do tych pierwszych, w takich miejscach można było dobić całkiem dużo interesów. Ludzie stawali przed sobą nadzy, lub z dodatkiem skromnego ręcznika i nie mieli nic do ukrycia. Taka atmosfera sprzyjała nawet podświadomie szczerości. Co prawda również bezpieczeństwu, ale w czasach gdy ktoś był w stanie nagle wypluć kulę ognia, nawet ubiór w postaci listka figowego mógł kryć zabójczą broń.
Okazanie drugiej osobie odznaki ninja również było dosyć oczywistym pokazem szczerości, zwłaszcza gdy miało to miejsce na terenie wroga. O ile było możliwe zdobycie takiej choćby i na trupach przeciwników, to jednak była kolejnym elementem układanki, która podbudowywała zaufanie do Yugena. Drugim było wypowiedzenie imienia wspólnego przełożonego i jednoczesne poinformowanie agenta o wiedzy, że jest w mieście. To już wystarczało by rozwiać obawy Ginjego.
- Eichi jest w szpitalu. Zaciągnęli go zgodnie z planem. - Odpowiedział na początku na pytanie Hao. - Będzie próbował dostać się do Murasy z drugiej strony. - Wyjaśnił sytuację. Jeden agent miał próbować dostać się siłą, podczas gdy drugi miał stworzyć dodatkową pułapkę. Nawet jeśli jakimś cudem kierownik miasta by przeżył trafiłby gdzie? Pod nóż Eicheigo, nieco rozbudowane ale zostały stworzone swego rodzaju kleszcze. Możliwość zebrania dodatkowych informacji od rannych było tylko wisienką na torcie. Ginji rozglądnął się jeszcze raz na wszelki wypadek i zerknął za okno na wieczór by sprawdzić czy nikt tam nie harcuje.
- Wszystkiego się dowiesz ode mnie. - Odparł z lekkim uśmiechem. - Aktualnie liczymy na Ito. Jego dom jest niedaleko stąd, jakieś dziesięć domów dalej na północ. Całą akcję trzeba będzie zrobić jednego dnia. Szybko dowiesz się od Ito gdzie jest Murasa, a następnie zlikwidujesz drugiego zanim zorientują się, że sypie im się dowództwo. - Wyjaśnił plan Inuzuce, a następnie kontynuował. - Wiemy, że główny cel jest w mieście. Szacujemy, że będziesz miał około godziny, może dwóch zanim wybuchnie tu cały burdel. Trzeba się będzie spieszyć. To raczej wszystko, będziesz musiał trochę działać po omacku z informacji od Ito, ale wiele więcej nie mamy. Sukinsyn się całkiem dobrze ukrywa. Mamy kilka podejrzanych miejscówek, ale nie mamy środków by na nie uderzyć na raz. - Zakończył z niesmakiem. - Pytania? - Dodał na koniec. Akcja wyglądała na dosyć precyzyjne i szybkie zadanie, które mogło zakończyć się pożarem w całym mieście, ale czy nie po to żyli ninja?

Eichi
Szanowny handlarz Kiyoji
Ginji
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Miasteczko Sarufutsu

Post autor: Yugen »

Właśnie, ninja zamieniali swoje ciało w chodzącą broń. A Yugen dołożył wszelkich starań, żeby jego ciało zabójczą bronią było. I tak oto po kąpieli rzeczywiście człowiek stawał się inny. Kilka dni wędrówki zrobiło swoje - teraz trzeba się było pozbyć smrodu z ciuchów, z płaszcza - ze wszystkiego. Tak i nie zawahał się poświęcić czasu na to, żeby je wyczyścić, skoro miał łazienkę do swojej dyspozycji. Człowiek, odświeżony, nawet jakoś nabierał innej postury. Myśli łagodniały, mięśnie przestawały być tak napięte. Rozczesane włosy odzyskiwały dawny blask. Wytarł je porządnie w otrzymany ręcznik, ale mimo to nadal były mokre. Tyle, że nie ściekało z nich na ziemię i na świeże ubrania. Czarnooki brunet o ciemnych włosach barwy hebanu, które w świetle dnia zyskiwały kasztanowy poblask, ubrany w czerń, wyprostowany, z odznaką w dłoni już rzeczywiście wyglądał na osobę, z którą można współpracować - a nie śmierdzący... eugh, lepiej nawet nie wymieniać, czym. Do tego płaszcza pewnie było już wszystko przylepione.
Na terenie wroga doskonale było mieć dobry wywiad. Yugen nie wahał się korzystać z zasobów ludzkich, miał pełną świadomość, jak ułożony był ten świat. A może ta łatwość przychodziła z tej błękitnej krwi? Książęcego urodzenia, choć władza tu nie była dziedziczna? Kiedy od samego początku spoglądasz, jak człowiek stanowi jednostkę, którą należy dysponować, masz nieco inne wyobrażenie na temat ułożenia rzeczywistości. Mimo to nie widziałeś podziałów. Gorsi, lepsi, wyżej urodzeni, niżej urodzeni - człowiek człowiekowi był równy, a jego wartość była odznaczana jego możliwościami. Aktualnie te jednostki były dwie - łącznik tutaj i szanowny handlarz Kiyojin. Gdzieś w głowie zapałętał się niepokój... nie, to nie była głowa, to był brzuch - może klatka piersiowa? Jakaś oznaka, że coś jest nie tak, że Eichi jest właśnie wetknięty w sam środek tego całego syfu, a może to, że nie ma go tu i teraz? Uczucie było chwilowe, pojawiło się, ścisnęło lekko i odpuściło od razu. Przecież... nie miało najmniejszego sensu. To w końcu nie tak, że martwił się o jego życie. Nie to, że... huh, tęsknił? Nie tęsknił. Więc co to było? Jakaś podobna sprzeczność do tego, że u jego boku powinny kroczyć dwie bestie, a nie było ani jednej. Mógł bez nich działać, oczywiście. Ale nie działał bez nich równie sprawnie. I tak samo można było działać bez Kiyojina i Ginjiego. Tak samo można było działać na wiele innych sposobów. Niektórzy dysponowali osobami przy swoimi boku nie ważąc na ryzyko. Uważali, że trzeba kogoś poświęcić w imię większego dobra. Hao próbował znaleźć swój własny punkt świata w tym wszystkim - w tej wojnie. I ze zgrozą odkrywał, że kiedy polujesz na drapieżniki to przestajesz być człowiekiem. A spokój nie musi być odnajdywany. Ze zgrozą odkrywał, że jest o wiele lepiej niż było przez półtorej roku, które przesiedział w domu. Był... po prostu dopasowany. I jednocześnie nie czuł, żeby pasował tu wcale.
- Liczycie na Ito? Doprowadzi mnie do Murasy? To potencjalny sprzymierzeniec czy wróg? - W tym, że na niego liczą, są dwa wyjścia - liczą, bo może mu się tu nie podoba i nie podoba mu się jego dowódca, więc chce się go pozbyć, albo liczą na niego, bo po prostu jest kontaktem i ma dojścia do dowódcy, ale wcale nie widzi mu się zdradzanie go. Tortury... oj tak, byłeś w pełni świadom tego, jak często i gęsto je w tym świecie stosowano. To, że czegoś nie widzisz na swoich oczach, nie oznacza, że tego nie ma. Mało to katów w tym świecie..? Ciekawe, czy będzie taki moment, w którym samemu będziesz musiał użyć siły w bardziej dosadny sposób, żeby nakłonić kogoś do mówienia czy współpracy..? Odpowiedź właściwie pojawiła się sama z siebie. A raczej - odpowiedział Ginji. Zlikwidować. Czemu tak łatwo było mówić o eliminacji drugiego człowieka i dlaczego równie łatwo było kogoś zabić?
- Jutro, kiedy wstanie słońce, ruszę na spotkanie z jednym kontaktem. Doprowadzi mnie do Ito i pomoże poruszać się po mieście. Zorganizuj moją koordynację z Eichim. - Skoro wszystkiego mógł się dowiedzieć od niego i to on miał być pośrednikiem - niech tak będzie. - Sprowadź pod miasto moje ninkeny. Przekaż im, żeby wkroczyły, kiedy zrobi się zamieszanie. - Tutaj opisał dwa basiory i podał mu, gdzie aktualnie się znajdują. - Ilu widziałeś ninja tu stacjonujących? Wyłączając Ito i Murase. Kolejne pytanie - gdzie jest garnizon? Jeden z tutejszych ninja imieniem Gin mówił, że znajduje się tu takowy.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Miasteczko Sarufutsu

Post autor: Kutaro »

Liczyć na kogoś to zabawne stwierdzenie. Umiesz liczyć to licz na siebie. Jednak w tym przypadku głównie polegało to na oczekiwaniach, że Ito będzie w swoim domu, oraz będzie miał informacje co do miejsca, w którym przebywał Murasa. Jednak nadmiernie skomplikowany system bezpieczeństwa jaki się wytworzył, był między innymi spowodowany zagrożeniem ze strony pewnego czarnowłosego młodzieńca, który zapowiedział, że zamierza spotkać się z dowódcą miasta w celach mało przyjemnych. Stworzona w ten sposób siatka jednak miała pewne słabe punkty. Zaczynając właśnie od pomocników, którzy musieli wiedzieć gdzie posłać raporty i inne dokumenty. Mogło się wydawać, że słabym punktem staną się kurierzy, lecz niekoniecznie wiedzieli do kogo dostarczają dokumenty.
- Przez liczymy, miałem na myśli, będzie wiedział gdzie jest Murasa. - Odpowiedział Ginji. Następnie lekko machając ręką dodał. - To wróg, wróg, możliwe, że będziesz musiał nad nim nieco popracować. - Dodał lekkim tonem w rzeczywistości skazując mężczyznę na potencjalne tortury. Oczywiście o ile tamten nie będzie chciał współpracować. Z taką formą przesłuchania zawsze były problemy. Jednak winą można było obciążyć obie strony. Przecież gdyby taki klient od razu powiedział co wiedział nie byłoby żadnej konieczności do stosowania takich środków, prawda? Niestety za metodami przymusu ciągnął się pewny smród, nie każdy lubił mieć do czynienia z katami, nawet jeśli byli konieczni. Mogło być to krzywdzące, gdy taki oprawca podchodził do sprawy profesjonalnie, bez sadystycznych skrzywień, z zimnym wykalkulowanym spokojem. Niefortunnie zawód ten miał tendencję do ściągania zwyrodnialców.
- W porządku. - Agent odpowiedział na prośby Hao, choć pozwolił sobie na podniesienie brwi słysząc o nadprogramowym “kontakcie”. Dodatkowe osoby zamieszane w akcje raczej go niepokoiły. - Jak mnie ninkeny poznają? Lubię swoje ręce. - Zapytał dla ostrożności. W najgorszym przypadku mógł zostać pomylony z żołnierzem Uchiha i skończyć zabity szybciej niż by się zorientował co się dzieje. - Garnizon jest po drugiej stronie miasta, na południu, kompleks kilkunastu drewnianych budynków. Najbrzydsze w mieście poznasz.. Około dwustu ludzi tam stacjonuje. Ilu wśród nich ninja ciężko powiedzieć. - Podrapał się po twarzy zastanawiając się. - Na pewno do dziesięciu, ale jakiego kalibru nie powiem. Większość bardziej zdolnych jest pewnie rozrzucona na frontach. - Wytłumaczył na koniec.
Jeśli było to wszystko to Ginji spojrzał na początku na drzwi jakby z chęcią otwarcia jeszcze na chwilę sklepu lecz po chwili zrezygnował. Zebrał tylko końcówkę wypieków z lady z zaniósł je do drugiego pomieszczenia. Bez słowa rozglądnął się, zastanawiając gdzie ulokować Yugena. Po chwili stworzył mu małe miejsce do spania w magazynie.
Jeszcze w nocy szpieg opuścił miasto by przekazać zwierzętom informacje od ich pana. Uprzednio jednak pozwolił sobie obudzić Inuzukę i poinformował go o swoich działaniach. Rano na Hao czekało kilka suchych ale wciąż zjadliwych bułek z poprzedniego dnia i nieco czystej wody. Podobnie też było z Kiyojim, który czekał na umówionym stanowisku. Jednak to już było po świcie.

Eichi
Szanowny handlarz Kiyoji
Ginji
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Miasteczko Sarufutsu

Post autor: Yugen »

Większość ninja była szkolonych właśnie tak - umiesz liczyć? Licz na siebie. Jednak Inuzuka... Inuzuka byli innej krwi. Co prawda to, na kogo liczyli i jakiej pomocy oczekiwali oraz co oferowali w zamian dyktowane było jedną zmienną - ich psi towarzysze nie byli towarzyszami, których poznawałeś w obcym mieście i z którymi nawet nie myślałeś, żeby budować linię zaufania - bo nie musisz komuś ufać, żeby na niego liczyć i żeby, koniec końców, z nim pracować. Ale mimo to nie byli uczeni do gry solo - zawsze byli w grupie, nawet jeśli zazwyczaj ta grupa nosiła w sobie dwie jednostki, bo ci, którzy mogli sobie pozwolić na więcej ninkenów, stanowili jednak zdecydowaną mniejszość. I mimo tego, że ta więź łącząca ninkena z człowiekiem była niezwykła, nietypowa, wykształcona przez chakre, to ta nauka wspólnego działania była już czymś nabytym. Co potrafiło przeszkadzać to to, że kiedy już opanowywałeś pracę z jedną konkretną osobą, wyrabiałeś pewne nawyki to często potem przekładało się oczekiwania i ten sposób pracy na drugiego człowieka. Tak, to był błąd. Ponieważ każda jednostka wymagała indywidualnego podejścia, każdy miał inne możliwości i co innego do zaoferowania, każdy miał uczucia, które mieszały w prawidłowym działaniu nakręconej na zębatkach maszyny. Czy Yugen potrafił współpracować z ludźmi? Lubił myśleć, że tak. Słuchał, co mają do powiedzenia, brał ich zdanie pod uwagę, nawet oddawał kontrolę nad tym, co się dzieje i co się ma wydarzyć. Więc czemu tylko lubił myśleć, że tak jest? Ponieważ, koniec końców, sam nie był pewien, gdzie leżała granica między współpracą a zwykłym wykorzystywaniem zasobów ludzkich, o czym było już mówione.
- Popracować... Wydaje mi się, że mamy inne pojęcie "pracy nad człowiekiem". Nie zamierzam nikogo katować. - Jego ton głosu, który stał się tutaj trochę bardziej twardy, nie pozostawiał wątpliwości co do tego, że to nie jest z nim kwestia do dyskusji. Bo nie była. Nawet jeśli to miałoby wydłużyć... wszystko. Jeśli oznaczałoby wyjście na środek ulicy i powiedzieć: wyłaź, Murasa! Rzucam ci wyzwanie! Ale... tortury? Ciekawe, czy Airan by się na nie pokusiła, czy byłaby do tego zdolna. Ciekawe, czy gdyby przyszło mu kogoś na nie skazać... aach, piękno ludzkiej słabości. Wyrzuty sumienia nie bolą tak bardzo, kiedy rączki masz czyste. Gdy nie słuchasz krzyków i nie spoglądasz w świecące oczy pełne lęku, czasem nienawiści. Potrafiłeś to sobie wyobrazić aż za dobrze. I nigdy to dobrze nie wyglądało. Więc tak, masz rację. To nigdy nie był prosty temat. A przynajmniej nie dla takich osób jak on. Jak Hao. Zbyt idealistycznych, zbyt wrażliwych, zbyt... wszystko.
- Dam ci moją odznakę. - Poza tym... Zawsze wystarczyło trochę dotyku, żeby ubranie czyimś zapachem przesiąkło. Choć pewnie mężczyzna nie czułby się zbyt komfortowo, gdybyś zaczął się o niego ocierać. - W razie wątpliwości Ikigaia wspomnij o wzgórzu nad Ookami-den. - łatwo zapamiętać, a Yugen też znał swoją bandę nie od dziś, a tym bardziej Ikigaia. Wiedział, że ten jest upartym i nieufnym osłem, że gotów pomyśleć, że Yugenowi coś się stało, a to wszystko to jakaś podpucha. Ty byś tak pomyślał. Dlatego wolał dać jeszcze jedną możliwość - bo to wspomnienie raczej nie wiązałoby się z żadnymi przesłuchaniami, było ich wspólnymi chwilami beztroski i ucieczek. A przecież o to się więźnia nie pyta, kiedy chcesz z niego wyciągnąć informacje.
Uspokoił swojego gospodarza, że wiele miejsca nie potrzebuje, tak i wielkie przygotowania nie są konieczne. To dostał - kawałek podłogi do spania w magazynie. Mało wygodne, mało to królewskie i kłamstwem byłoby powiedzenie, że nie byłby wdzięczny za łóżko, ale zamiast marudzić podziękował z uśmiechem. Jego sen był lekki. Wsłuchiwał się w dźwięki otoczenia, które było przyjemnie ciche. Zapachy w magazynie były stłumione - przez ilość mąki tu zgromadzonej, worki, zamknięte skrzynie. Nie było tu nic pachnącego intensywnie, a znowu szczelność magazynu, bo musiał być szczelny by wilgoć czy insekty nie dostały się do cennej mąki czy zboża czy przypraw, pozwalała zmysłom odpocząć. Dlatego mimo niewygody i konieczności porannego rozciągania w celu rozruszania karku i mięśni nie stanowiło to większego problemu. Tak i problemem nie była nocna wizyta - słyszał kroki mężczyzny już na korytarzu, zanim dobrze otworzyły się drzwi.
Ginji nie został ciepło przyjęty przez parę ninkenów - wyczuły zbliżającą się jednostkę z daleka i można śmiało powiedzieć o tym, że został złapany w dwa ognie. O ile Karoshi gotów był mu odgryźć łeb od razu, o tyle Ikigai powstrzymał zapędy narwanego i agresywnego brata - bo ewidentnie mężczyzna zmierzał do ich kryjówki, a to dawało do myślenia. Posiadanie przez niego odznaki i podanie specyficznego hasła, które się przydało, bo zgodnie z podejrzeniami Hao - Ikigai był... podejrzliwy. Nawet jeśli w swoim serduchu basior wiedział, że Yugen prędzej by zginął, chroniąc ich, niż wydał wrogowi - przecież to powinno być logiczne. A jednak nieufność nakładała się na strach o jego drugą połowę, którą Hao był - i to skutecznie przysłaniało to logiczne myślenie. Tak czy siak mężczyzna został zapytany o plan działania i to, co ma się tam dziać, więc cały plan mógł zostać przekazany. I jeśli tak się stało, to wilki ruszyły ze dwie godziny po wschodzie słońca w kierunku miasta - a konkretniej od strony, gdzie miał się znajdować garnizon. Utrzymywały się jednak w bezpiecznej odległości od ludzi. Nie chciały być zauważone.
Herbata z bułkami wystarczyła na śniadanie, ważne, żeby czymkolwiek napełnić żołądek. Przebrał się, przygotował i wyruszył, razem z przebudzeniem słońca i jego wschodem, na spotkanie z Kiyojim.
- Masz coś dla mnie? - Dźwięk monety, którą wyrzucał z paznokcia kciuka, a potem łapał z powrotem w dłoń, był bardzo wyraźny w ciszy miasta. Jeszcze w ciszy. Już ludzie budzili się do życia, tak i powoli ruszało do niego miasto. Miasto przerażone wizją tego, że jeden ninja może się do niego dostać, wedrzeć i wziąć wszystko, co się tutaj znajdowało, siłą. Pewnie słusznie. To nie było dobre, to nie było zdrowe, ale jednocześnie było w tym stanie coś poprawnego. Może to, że tak gładko wpasowywało się w ego? W końcu Yugenowi daleko było do skromnego człowieka o niskim mniemaniu o sobie i swoich umiejętnościach. Nie bez przyczyny.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Miasteczko Sarufutsu

Post autor: Kutaro »

Tortury były dosyć powszechną metodą otrzymywania informacji wśród ninjów. Można było powiedzieć, że były sposobem nieco bezmyślnym, automatycznym i często złym. Nie chodzi tu jednak o zło jako takie. Po prostu umiejętne przeprowadzenie zabiegów na ludziach, często wybiegało poza umiejętności przeciętnego ninjy. Pobudzony swoim triumfem nad słabszym przeciwnikiem, niezależnie czy był shinobim czy zwykłym człowiekiem, zwycięzcę często ponosiło w działaniu i zostawał z pustymi rękami zamiast informacji. Było to bardzo trudne by sprawić na tyle duży ból człowiekowi, by stał się bardziej gadatliwy i tak mały, że pacjent nie straci przytomności czy rozumu od cierpienia. Wtedy oprawca stawał się sfrustrowany i jak na dłoni miał trupa, a nie dane wywiadowcze. Bardzo nieprofesjonalnie. Prawda była jednak taka, że odpowiednimi słowami i barwnym przedstawieniem perspektyw na najbliższy czas, można było otrzymać znacznie więcej informacji i przede wszystkim znacznie czyściej. Mało kto lubi babrać się po łokcie w krwi. Owszem było to widowiskowe, lecz na ogół przypominało raczej zabawy ludzi, którzy za silnych chcą uchodzić niż rzeczywiście tacy byli. Niezależnie od tego jakie były szanse powodzenia tortur to przecież “ja nie jestem tacy jak inni i mi się uda” było najczęstszym kierunkiem myślenia wojowników shinobi i niechęć do takich działań u Hao było czymś wyjątkowym oraz godnym pochwały z punktu widzenia szeroko rozumianej moralności. Słysząc jednak oburzenie u Inuzuki Ginji wzruszył lekko ramionami w geście “tak tylko mówię”.
Niedługo później jednak agent stanął przed perspektywą wejścia do jamy bestii, konkretnie to dwóch. Wędrówka pośród zarośla ze świadomością, że gdzieś tam są dwa ninkeny nie należała do najprzyjemniejszych doświadczeń. Szpieg otrzymaną odznakę trzymał na przed sobą, tak by została dojrzana przez zwierzęta i mogła uchronić go przed byciem rozerwanym na strzępy. Po krótkim acz intensywnym powitaniu, które mogło i większości ludzi doprowadzić do zmiany bielizny ninkeny zostały zaprowadzone nieco bliżej miasta, tam, w bezpiecznej odległości, mogły się ukryć pomiędzy trawami i czekać na wspomnianą burzę jaka miała się rozpętać.

Tymczasem Yugen mógł spokojnie opuścić piekarnie i udać się w stronę umówionego spotkania z Kiyojim. Rzeczywiście z daleka czarnowłosy mógł poczuć swąd, którego zapewne chciał zapomnieć, wydobywający się z zaułka między dwoma budynkami niedaleko zachodniej bramy. Na ogół ludzie nie umieją ruszać uszami, jednak dźwięk monety sprawił, że Hao niemal był przekonany, że szuler zastrzygł uszami.
- Eee co? Nic nie mam. - Odpowiedział szybciej niż pomyślał obszukując automatycznie rękami kieszenie. - Aaa pan szef. To ten… mam. Gin no jest tu taki, jakiś doko, o niego chodziło? - Skrobnął palcem po twarzy w konsternacji czemu Hao interesował się jakimś pionkiem. - W ganizonie, razem z nim dziesięciu innych… tych… no… ninjów. Do Ito zaprowadzę, a ten… Murasa to mówią, że w ratuszu, tam do niego składają rzeczy. - Handlarz nachylił się konspiracyjnie i kontynuował. - Ale ja go nie widział, więc nie wie. Ruszamy w dom Ito? - Zapytał na koniec podparty pod boki i pełny energii. Głównie dlatego, że chodziło o jego zarobek - paliwo jakie parło go do kolejnych działań.
Dom Hirokiego Ito zgodnie z zapewnieniami nie był w żaden sposób ukryty. Można powiedzieć, że był to średniej wielkości dom szlachecki zbudowany w typowym dla Sogen stylu i przyozdobiony zgodnie z aktualną modą. Przed budynkiem znajdował się mały sztandar na którym powiewała biała flaga z błękitnym kwiatem na środku. Podobnie reszta budynku była upstrzona akcentami w tym samym bladym kolorze nieba. Proporczyki, drzwi i kilka figurek miało albo ten kolor albo czystą biel. Ściany również były miejscami bielone dając w całości zaskakująco sterylne wrażenie. Do głównych drzwi od drogi prowadziła kamienista ścieżka i rozpoczynała się małym drewnianym łukiem przy którym stała dwójka strażników. Sam kompleks nie był bardzo duży i wydawał się wręcz całkiem mały jak na oficjalnego pomocnika włodarza miasta. Jednak należało pamiętać, że zapewne było to miejsce lokalnych interesów, a prawdziwa rezydencja mogła być gdzieś za miastem. Całość dodatkowo była otoczona dosyć niskim murkiem, podobnie dla zachowania pozorów i wyznaczenia granic niż rzeczywistej ochrony przed czymkolwiek. Za budynkiem wyrastało dosyć stare drzewo i można było się spodziewać, że jest tam niemały ogród.

Eichi
Szanowny handlarz Kiyoji
Ginji
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Miasteczko Sarufutsu

Post autor: Yugen »

Ninkeny czekały na swoją kolej, a Hao w tym czasie wyszedł pomiędzy kamieniczki, wkroczył między uliczki żeby ruszyć na spotkanie z przeznaczeniem, które miało złapać za rękę Sarufutsu. A on był jego swatką. Tym, który poprowadzi Sarufutsu i Przeznaczenie do kobierca i może ten sam, który będzie trzymał piękny, długi welon panny młodej. Tonące w jesiennej pogodzie, które nigdy za bardzo w Sogen nie sprzyjało, ale teraz było malowane jedynie miejską ciszą i wonią tego miasta. Może będzie dziś padać? Gdyby płomienie miały powstać z posad to deszcz byłby błogosławieństwem. Płacz boski. Płacz kami wody i powietrza, które zaganiały ich wszystkich w jeden wielki smutek. Jakie to dziwne, że jeśli kami istnieją to nie brali udziału w wydarzeniach, jakie miały wokół miejsce.
Moneta zatrzymała się w palcach Yugena - jakże niegodne zagranie z jego strony. Trick pony. Zdanie, że cel uświęca środki było obrzydliwe, a jednak cisnęło się na zęby i wrzynało między nie jak kawałek pietruszki, którego dobrze nie pogryzłeś. Brunet nie był prostym stworzeniem. Ogrom myśli i doświadczeń tego świata zmieniał go wciąż i nieustannie. I nie zawsze były to zmiany na lepsze. Czarne oczy przesuwały się po ogarniętych cieniami murach, po oknach tu dostępnych, a chociaż jego klatka piersiowa unosiła się w spokojnych i równomiernych oddechach, to Yugen czuwał. Chłonął ten świat zmysłem węchu i zawierzał mu, gdy spokojne spojrzenie, lecz uważne, spoczęło z powrotem na tym celu, którego smrodu nie dało się przeoczyć i pominąć. Chyba Inuzuka dałby się oszukać, gdyby jego tymczasowy informator się nagle umył. Zmyliłoby go to.
- Tak. - Tak, o tego Gina. Dzieciaka. Dzieciaka, który chyba był starszy niż Hao, ale poziomem umiejętności był po prostu jak... dziecko. Takie, co błądzi w wiosennych mgłach. - Dziesięciu innych Doko... - Powtórzył z zamyśleniem. Nie powiedziane zostało co prawda, że są oni Doko, ale tak Yugen założył. Może ze trzech jest Akoraito? Maksymalnie. Zakładał, że Ito jest bardziej wykwalifikowany. Do tego też byli inni dorady Murasy - to raczej oni piastowali stanowiska Akoraito wzwyż. Reszta to raczej... Cóż, dzieci. A dzieci nie powinno się zabijać. O ile to w ogól było możliwe. O ile wojna pozwalała na takie miłosierdzie. - Informacja może być celową zmyłką. Ruszamy. - Wskazał gestem dłoni, żeby Kiyoji szedł przodem, a sam ruszył za nim, zastanawiając się, czy to naprawdę takie proste i Murasa siedzi właśnie w ratuszu. Nie żeby to było nienaturalne, wręcz przeciwnie. Było jedynie głupie, skoro robili taką wielką konspirację. Ratusz był miejscem, które zburzyłby zaraz po garnizonie, gdyby próbował się tu wdzierać siłą.
Rezydencja była urokliwa. Lubił takie barwy. Chłodne, stonowane. A jednocześnie jasne. Dom powinien być jasnym miejscem - powinien być miejscem, które kojarzy się ze spokojem i w którym czujesz, że możesz uświadczyć światła. Nawet, jeśli sam by nie wybrał takich kolorów, to tak - podobało mu się. Ciekawe, czy miał rodzinę, czy miał syna, który biegał po korytarzach i żonę, która dbała o gospodarstwo, gdy mąż wojował.
- Poczekaj tutaj. Kiedy wyjdę, dostaniesz ryo. - Odezwał się po dłuższej chwili przyglądania się domostwu, ogarniania jego architektury, potencjalnej drogi wejścia i wyjścia. Ale, och, Hao mimo nie bycia zbyt prostym człowiekiem starał się rozwiązywać problemy w prosty sposób.
Ustawił się w najbardziej dogodnym miejscu, żeby wyskoczyć do przodu - uderzyć pierwszego strażnika w taki sposób, by go ogłuszyć, a nie zabić, złapał go pod rękę, by nie upadł i razem z nim skoczył do drugiego. Zrobił to samo - ogłuszył go. I również złapał. Jeśli brama była zamknięta to przerzucił ich sobie przez ramiona i przeszedł na drugą stronę - jak najszybciej. Jeśli przeskoczyć się nie dało to użył chakry. Ułożył tam strażników tak, by nie byli widoczni gołym okiem z zewnątrz, a i najlepiej - z wewnątrz. Poprawił płaszcz i ruszył w kierunku drzwi frontowych, zamierzając nimi wejść. Jeśli były zamknięte to zapukał i odsunął się krok na bok, jeśli było cokolwiek w stylu judasza, by nie być z niego widocznym. Raczej nie oczekiwał samego gospodarza, bardziej służącego czy lokaja. Jeśli takowego zauważy to wróci przed drzwi z fałszywymi papierami pokazanymi lokajowi i oznajmieniem, że przybył spotkać się z gospodarzem i ma informacje na temat poszukiwanego. Tak, tak, na temat samego siebie, hehe.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Miasteczko Sarufutsu

Post autor: Kutaro »

Pogląd na to kogo na wojnie można zabijać, a kogo nie, był bardzo dyskusyjną sprawą. Niektórzy idealiści ograniczali się jedynie do osób, które są w stanie się bronić. Zdarzało się, że nawet oszczędzani byli prości strażnicy i milicja gdyż i tak szans nie mieli z regularnymi shinobi. W końcu dla silniejszych ninja to, czy ktoś miał widły czy włócznię, nie robiło większego znaczenia. W takim więc przypadku, nawet jak ktoś był w miarę wyszkolony, to bez szkolenia w wykorzystywaniu chakry w rzeczywistości nie różnił się wiele od wieśniaka ze sprzętem rolniczym w dłoniach.
Jednak niektórzy wojownicy pamiętali o innej sytuacji. Nawet jeśli to głównie shinobi odpowiadali za błyszczące akcje i walki podczas konfliktów, to często kręgosłupem działań wojennych byli właśnie ci prości ludzie. Więc jeśli zależało komuś na totalnym zwycięstwie, to musiał mieć pod uwagę wszystkich. Bo na co wygrana bitwa, jeśli nie ma kto następnie zdobytego terenu obsadzić. Nie wspominając już o dostarczaniu wyposażenia dla specjalnych wojowników na froncie.
Ostatecznie do którą z tych dwóch ścieżek podejmie Yugen zależało tylko od niego. Przede wszyskim pytanie brzmiało - jaki jest cel tego konfliktu. Absolutne zniszczenie przeciwnika, czy zdobycie kilku argumentów, które następnie pozwolą uzyskać korzystny pokój? Odpowiedź mogła być dosyć mocno wpleciona w los Gina i tych kilku strażników.
Pierwszy strażnik nawet nie wiedział jaki cień na niego spadł od boku. Szybkie uderzenie w bok szyi doprowadziło do skutecznego wyłączenia układu nerwowego. Mężczyzna, który spodziewał się kolejnego dnia gapienia się na dziewki i gadania z kolegą, osunął się w ciemności utraty przytomności i zamienił się w coś podobnego w obejściu do worka z ziemniakami. Drugi mężczyzna usłyszał harmider, lecz szybkość odwracania się pozostawiła wiele do życzenia. Cień doskoczył i do niego wyprowadzając szybki cios w okolice splotu słonecznego, a następnie porwał go za płotek. Trzy szybkie skoki. Do jednego strażnika, do drugiego i za ogrodzenie. Całość nie trwała dłużej niż mgnienie oka i ciemny kształt będący Hao zniknął z dwoma ciałami pomiędzy krzewami ogrodu. Tam zapewne dla pewności przyrżnął też drugiemu strażnikowi by zaprowadzić go w krainę snu.
Następnie, lekko poprawiając płaszcz, włosy i strząsając z barków niewidzialne pyłki, spokojnym krokiem wyszedł spośród krzewów i skierował się w stronę głównych drzwi. Stało się zgodnie z planem po zapukaniu w odrzwia, wyłonił się z nich służący w kwiecie wieku pytając o cel przybycia.
- Poszukiwany? Jaki poszukiwany? Aaa… no tak Bestia z Usohachi. - Zawinął wąsa lokaj rozważając sytuację. Spojrzał szybko na Yugena lustrując go wzrokiem. Był dosyć nie przyjazny, jakby chciał powiedzieć “Co? Do strażników nie dało się? Chcesz pochwały od Pana?”. Jednak po chwili wzruszył ramionami najwyraźniej zdając sobie sprawę z istoty wydarzenia i zaprosił on Bestię do środka. - Proszę wejść. Przekażę panu Ito. Może pana przyjmie. - Powiedział niechętnym tonem.
Czarnowłosy został wprowadzony do przedsionka, a następnie pokoju do rozmów. Oba były w tym samym stylu. Ładna podłoga z ciemnego drewna, również z takiego drewniane belki pomiędzy papierowymi ścianami. Drugi pokój był zgrabnym gabinetem z podłużnym stołem przy którym znajdowały się cztery maty do siedzenia. Na przeciwległej ścianie znajdowały się kolejne drzwi z dużym błękitnym symbolem, który musiał być herbem rodu Ito.
Po chwili mężczyzna znów się zjawił informując Inuzukę, że w istocie Hiroki Ito się z nim zobaczy. Yugen nawet dostał kubek herbaty i chociaż była ona nieco licha i na ilości liści ktoś przyoszczędził to była całkiem niezła. O ile dało się to wyczuć z rozwodnionego smaku. Włodarz pozwolił na siebie czekać, czy to musiał zrobić jakieś niezmiernie ważne czynności, czy po prostu chciał pokazać, że się na niego powinno czekać. Niektórzy szlachetkowie im niżej zaczęli karierę, tym wyżej trzymali nos. Ito był łysiejącym mężczyzną w wieku około czterdziestu lat. Miał obfity brzuch, tłustą twarz i małe świńskie ale sprytne oczka. Jego postać była ubrana w bladoniebieskie kimono z ilości materiału, który by starczył na dwóch Hao. Wszedł do pokoju dosyć szybkim krokiem, usiadł przy stoliku, mlasnął i zapytał od razu.
- No, to co tam słyszałeś o tym poszukiwanym? Hym? - Zapytał opierając szynkowatym ramieniem o stolik.


Szanowny handlarz Kiyoji
Ginji
Lokaj
Hiroki Ito
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Miasteczko Sarufutsu

Post autor: Yugen »

Człowiek zawsze mógł wyglądać lepiej. Chód, jakim poruszał się Yugen, był czymś ćwiczonym latami. Od małego dziecka - noga za nogą, z lekkością, gładko stąpając między kurtuazją i salonowym szykiem a zupełnym rozluźnieniem. W ten koci sposób - lekki i całkowicie niewymuszony, bo tak już nauczyły się kroczyć mięśnie. Z tym krokiem było niemal tak samo jak z garniturami - kiedy dorobisz się, żeby je nosić, nie będą na tobie wyglądały idealnie - będą wyglądały idealnie dopiero na twoim dziecku. A tak się składało, że Inuzuka był kimś, kto był dzieckiem takiej osoby. Więc i jego postawa, kiedy teraz z uśmiechem spoglądał na lokaja, była postawą człowieka, który nie należy do tej niższej klasy. Nie wszyscy ninja mieli tę postawę. Nawet nie wszyscy, którzy szczytu się dochapali. Czy człowiek, który przed nim stał, ten sympatyczny lokaj, który, tak jak wielu, mógł się stać ofiarą tej wojny. Niepotrzebną. Zbędną. Chyba były już odpowiedzi co do tego, co próbował tutaj osiągnąć Yugen. Tylko sam Yugen nie miał odpowiedzi co do tego, co próbowali tutaj osiągnąć Inuzuka. Jak dobry żołnierz - szedł przed siebie. Jak dobry żołnierz - wypełniał rozkazy. Choć gdyby trwał zgodnie z rozkazami - to czy nie tkwiłby ciągle, tylko i wyłącznie, w Uso, zostawionym za swoimi plecami? I gdzie byłby wtedy Eichi, z którym tutaj przyszedł? I gdzie znajdowaliby się inni towarzysze? Czy na drzewach wisiałyby już tylko obżarte przez kruki szkielety? Jak wyglądałaby twarz człowieka przed nim, gdyby rozpętała się w tym mieście krwawa rzeź? Nie byłaby już pełna spokoju. A ten przyjemny blask zniknąłby z jego oczu. Jakie to okrutne... Nigdy nie uda się zrozumieć, dlaczego człowiek robił to drugiemu człowiekowi.
Kąciki ust Hao drgnęły, kiedy pojawiło się hasło o bestii z Usohachi. Bestia. Tak, słyszał już podobne ochrzczenia. Wpełzające do serca i nie pozostawiające tam pozytywnych śladów. Ponieważ nie było nic dobrego w tym, kiedy z człowieka robiono z ciebie potwora. O ile to rzeczywiście oni robili potwora z ciebie. Propaganda była niezwykle silnym narzędziem, którego należało się wystrzegać. Ale tam, gdzie grzmiała propaganda, gdzie leżała granica między prawdą a zwykłym kiczem? W którym miejscu łapali prawdę i ją wyolbrzymiali, a w którym była to zwykła bajka?
- Dziękuję. I przepraszam za kłopot. - Taki to kłopot? Dla tego, który tutaj rezydował, na pewno nie. Sprawa była priorytetowa. Całe miasto zostało zorganizowane tylko dlatego, że Hao miał dotrzeć do tego miasta i zaprowadzić tutaj nowy ład. Porządek dyktowany zbrojnym ramieniem Inuzuka. A przecież Uchiha mieli teraz gdzie walczyć. Dał się poprowadzić. Bestia wpuszczona prosto do dobrego domku. Jak wilk, który wślizgnął się do domku babci, a potem czekał na Czerwonego Kapturka. Bajka miała przecież dwa oblicza - tę dla dzieci i tę, której nie opowiada się żadnemu dziecku na dobranoc. Gdyby tylko udało się to wszystko załatwić polubownie... Gdyby on znalazł się w takiej sytuacji - co by robił? Wierzyłby w swoją siłę? Jak dotąd go nie zawiodła. Prowadziła raz za razem do zwycięstwa. Byłby na tyle pyszny i dumny, by ryzykować życiem ludzi, czy może zgiąłby kark? I co zamierzał zrobić Ito, do którego właśnie wędrował. Nie rozglądał się nachalnie po korytarzach, ale jednak obserwował otoczenie z ciekawością. Tak i przeszedł się po pokoju, do którego został wprowadzony, zaplatając ręce za plecami. Gospodarz wyjdzie do niego, czy może on zostanie zaproszony do gospodarza? Wszystko, co tutaj się działo było brudne i niegodne. I na całą tę niegodność było jedno wyjaśnienie - bo tak jest lepiej. Bo właśnie tym sposobem może uda się uratować niewinne życia. Bo to właśnie ograniczy rozlew krwi. Próbował odnaleźć miejsce, w którym to wszystko stało się takie szare. Nijakie. Miejsce, gdzie pozostawił wszystkie swoje ideały i teraz niósł już tylko ich malutki koszyk. Nic dziwnego, że był wilkiem, który szukał Czerwonego Kapturka. W jej koszyczku może odnajdzie te ideały na nowo. Odpowiedź na jedno z jego pytań została podana na tacy w postaci niezadbanego mężczyzny - Ito we własnej osobie. Widać, że paniszcze na włościach, których nie brakowało wszędzie. Wszedł do pokoju, którego wszak był właścicielem, ba! Nawet był tak uprzejmy, żeby poczęstować herbatą. Hao przez cały ten czas nie siadał. Przechadzał się po pokoju, to zawieszając na dłużej wzrok na obrazie, to na widoku za oknem. Jeśli potrwa to za długo to strażnicy mogą się zbudzić. Rozsądniejszym byłoby ich zabić, naturalnie. Ale rozsądek... to chyba jednak nie była najmocniejsza strona Yugena. Obrócił się więc od okna, kiedy mężczyzna tu wszedł i od razu usiadł przy stoliku. Stał teraz do niego półprofilem, z twarzą osnutą półcieniem, której szczegóły mogło gubić światło tuż za nim. Przez moment przypatrywał się jego krokom, jego ruchom. To był Ito? Jeden z mężczyzn, którzy organizowali tutejszy ruch oporu i społeczność? Miał w oczach... coś mądrego. To dobrze. Dobrze, że nie trafił na wojownika, który wolał oddać życie niż zdradzić swoje miasto. A przynajmniej tak aktualnie go wycenił. Takie miał co do niego podejrzenia.
- Wiem o nim wszystko. To zależy, co chciałby pan wiedzieć. - Z wciąż założonymi za plecy rękoma, wyprostowany, przesunął się przez pokój, odrywając na moment wzrok od gospodarza, żeby w końcu podejść do stolika i usiąść przed Ito. - Prosiłbym o minimum grzeczności, panie Ito. Jestem tu w dobrej wierze i liczę na to, że przeprowadzimy tę rozmowę z szacunkiem wobec samych siebie. - Jego postawa, jego spojrzenie, jego... wszystko w tym człowieku sprawiało, że odpychał Yugena od siebie. - Prosiłbym również o nie robienie żadnych niepotrzebnych i zbędnych ruchów i o nie podnoszenie głosu. - Przez moment czekał. Zastanawiając się, czy zobaczy błysk zrozumienia w umyśle, który uznał za bystry i lotny. - Inuzuka Yugen, miło mi pana spotkać, panie Ito. Przychodzę do pana z czysto pragmatyczną intencją. Jestem człowiekiem honoru i wolałbym pozostawić prostych ludzi poza konfliktem, jaki tworzy ta wojna. Mam jednak również swoje rozkazy, którym jest przejęcie tego miasteczka. Z tego względu są dwie wersje wydarzeń, w których mogę zrównać Sarufutsu z ziemią, albo podejmie pan racjonalną decyzję i zaprowadzi do osoby odpowiedzialnej i decyzyjnej, czyli pana Murasy. Tak jak oszczędziłem Gina oraz mnichów klasztoru, tak ręczę swoim imieniem, że nic nie będzie groziło ani panu, ani panu rodzinie ani mieszkańcom tego miasta. Musi pan jednak również zrozumieć, że lepiej by było, gdyby nie pojawiły się po drodze żadne niespodzianki. Garnizon Sarufutsu jest obstawiony i wystarczy drobne zamieszanie, a on pierwszy zostanie wymazany z mapy tego miasta. - Hao sięgnął po filiżaneczkę i uraczył się nawet jednym łyczkiem. Całkowicie spokojnie. Mimo tego, że było w nim drobne napięcie z powagi sytuacji, ponieważ ważyły się tutaj losy ludzkie, nie było w nim stresu ani wątpliwości. Nie było w nim strachu. Przecież to on był mistrzem tej rozgrywki, a świat był planszom szachowom. Figury na niej były zjawiskami przedstawionymi, a piony ludźmi, którymi należało przesuwać.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Miasteczko Sarufutsu

Post autor: Kutaro »

Propaganda była szczególnie ważnym elementem konfliktu zbrojnego. Miała zaspokoić potrzeby prostego ludu i uchronić przed utworzeniem kolejnego frontu, tym razem w środku państwa. Stworzenie obrazu potwora, który splądrował klasztor nie było trudnym zadaniem. Informacje docierające do zwykłych obywateli i tak były ograniczone więc wyolbrzymiając jedno, umniejszając drugie można było stworzyć obraz dokładnie taki jaki się chciało. Konkretnie to - za murami było wielkie zło więc zamknąć japy, robić co mówimy i nie marudzić, bo tam jest gorzej. Stworzenie Bestii z Usohachi było po prostu kolejnym zabiegiem mającym odpowiednio ukierunkować wolne myśli cywilów. Nawet jeśli same w sobie opowieści mijały się z prawdą.
Hiroki Ito zapewne był osoba odpowiedzialną za te przekształcenia rzeczywistości. Jednak nawet on po prostu był kolejną osobą w łańcuchu dowodzenia i wykonywał zadanie jakie zostały przed nim przedstawione. Czy to był jego pomysł, czy został on narzucony z góry nie miało to większego znaczenia. Stał teraz przed Hao uwikłany we wszystkie swoje zabiegi nie do końca świadomy kto dokładnie przed nim stoi… póki co.
- Wszystko?! - Wyraźnie zainteresował się w końcu swoim rozmówcą Ito. Na moment nawet spadła mu jego zwyczajna wyniosła maska, jaką ubierał podczas kontaktu z podwładnymi. Zwrócił swoje zmrużone oczy pełne ciekawości na Yugena. Tak jak życie handlarza Kiyoji było podyktowane złotem, to kierunek kroków Hirokiego wyznaczała władza. W gruncie rzeczy dwaj dżentelmeni byli niemal tacy sami. Bardzo możliwe, że gdyby jednego umyć, a drugiego zapuścić to w ciągu kilku dni czuliby się jak ryba w wodzie. Możliwe nawet, że szuler z ulicy miałby się lepiej. Dalej nie słysząc prostej odpowiedzi, że owszem wszystko, tylko prośbę o szacunek otyły pan niemal się rozsierdził, lecz gdzieś w środku jego głowy trybiki zaczęły coś rozumieć. Może zaczął mu przeszkadzać ton, w którym wcale nie było prośby o zasługi i nagrodę, a może sama postawa mu nie pasowała. Ostatecznie zębatki mózgu zgrzytnęły gdy czarnowłosy powiedział uprzejmą prośbę o ciszę i spokój dalszej rozmowy. Na ogół małe zmrużone oczy pomocnika Murasy zrobiły się całkiem duże, a mężczyzna cofnął się jakby nagle siedział przed nim nie Yugen, a Karoshi. Jak uważnie słuchał przedstawienia się shinobi i jego celów ciężko było określić. Jego myśli kłębiły się w rytmie strachu, ale i po chwili czyste przerażenie zniknęlo. Hao mógł dojrzeć w oczach sprytną kalkulację swojej sytuacji i myśli jak może wyjść z kabały cało. Gówno nie tonie, prawda?
- Eee… jak pan może brać za zakładników całe miasto?! - Zapytał oburzony, lecz wyraźnie było widać w jakim kierunku zmierza. - Każesz mi wybierać między lojalnością, a życiem ludzi? Jak mnie nie zabijesz tutaj to powieszą mnie za zdradę, jak się dowiedzą, że to ja go wydałem. - Dodał po chwili przedstawiając dosyć okrężną drogą swoje warunki. Jeśli jego udział nie zostanie wydany to istniała duża szansa, że będzie się dalej cieszył dosyć dobrym życiem. W końcu pomocników było kilku, jak ktoś mógł dojść do tego, który zdradził. Tak przynajmniej kierowały się jego myśli.
Mężczyzna zakończył swoją wypowiedź odchylony do tyłu od stolika. Wciąż zachowywał się jakby się bał, że Inuzuka rzuci mu się do gardła niczym dzikie zwierze. Na jego okrągłej twarzy zaczęły się pojawiać pierwsze krople zimnego potu. Nie potrwało to zbyt długo, a już się nim pokrył. Bądź, co bądź, wydawał się już być w garści czarnowłosego.

Szanowny handlarz Kiyoji
Ginji
Lokaj
Hiroki Ito
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sogen”

Użytkownicy przeglądający to forum: Kamiyo Ori i 1 gość