Trzecia pod względem wielkości prowincja Wietrznych Równin zamieszkała przez Ród Uchiha . Prowincja Sogen zarówno od północy jak i południowo-wschodniej strony sąsiaduje z morzem, z kolei od południa graniczy z regionem Prastarego Lasu. To co jednak w szczególności warte jest odnotowania, to fort graniczny postawiony od północnego wschodu na granicy z niezbadanym obszarem dawno upadłego kraju, zniszczonego jeszcze w trakcie potyczki z Juubim. Kultura prowincji w głównej mierze skupia się na militariach, przemyśle żeglarskim oraz hodowli co wynika z uwarunkowań geograficznych.
Uzumaki Hibana
Gracz nieobecny
Posty: 1070 Rejestracja: 8 lip 2018, o 18:36
Wiek postaci: 26
Ranga: Wyrzutek C
Krótki wygląd: Wysoka, czerwonowłosa, złotooka kobieta, z dużą blizną na twarzy. Ubranie czarne z czerwonymi elementami.
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie. Torba przy pasie. Dwa miecze przy biodrach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=5993&p=92024#p92024
GG/Discord: 66265515
Post
autor: Uzumaki Hibana » 27 sie 2020, o 21:38
Załamała się.
Kiedy widziała jak pozostałe klony uciekają wraz z oryginałem... załamała się. Wypluła ostatnie kule w kierunku uciekających, ale już żadna nie dosięgła celu. Byli zbyt szybcy.
Stała na gałęzi i patrzyła tępym wzrokiem na znikających za kłębami dymu przeciwników. Nagle poczuła jakby straciła jakiejkolwiek chęci do walki. Opadła na siedzisko gałęzi i podparła brodę na pięści. Opuściła ją cała motywacja.
„Powinnam kupić więcej notek”, było pierwszym co pomyślała. Gdyby miała więcej notek, mogłaby obkleić nimi wszystkie drzewa wokół placu. Tymczasem, zrobiła tylko trzy pułapki... i jedną, która nawet nie miała szansy stać się pułapką, bo została szybko zneutralizowana. Swoją drogą, ciekawe skąd taki prosty bandyta miał notki wybuchowe?
Druga jej myśl brzmiała: „Zmarnowałam pigułkę”. I tyle. Nie zamierzała ścigać tych ludzi. Po pierwsze dlatego, że mogli – tak jak sama chciała to zrobić – próbować zwabić ją w zasadzkę. Po drugie dlatego, że nie czuła, by miała z nimi jakiekolwiek szanse. Nic jej dzisiaj nie wychodziło. Cały swój limit szczęścia wyczerpała, gdy ten pierwszy wpadł w jej pułapkę, dalej było już tylko gorzej. Technika, która miała ich mocno poranić – jeśli nie zabić – nie wyrządziła im nawet najmniejszej krzywdy. Byli też świetni w posługiwaniu się bronią. W końcu, zabili jej klona ledwie pierwszym atakiem.
Pozostało się pogodzić z faktem, że byli inteligentniejsi i silniejsi od niej, a to tego, byli też większymi tchórzami. To ostatnie Hibana podejrzewała już od masowego podziału „żółtego” mężczyzny. Nie zamierzał atakować, ani nawet się bronić. Chciał tylko ukryć swoją obecność. Podobnie sytuacja się miała, gdy kobieta uciekała z polany. Nikt jej nie gonił, chociaż właśnie zabiła ich towarzysza. Teraz też... wiedzieli, gdzie ona jest, a mimo tego nawet nie atakowali, a jedynie uciekli. Hibana nie potępiała tego. Sama była tchórzem. Potrafiła zrozumieć decyzję bandytów, ale jednocześnie nie potrafiła wybaczyć sobie, że wyczuła tego wcześniej. Mogła ich pokonać. Wystarczyłoby, gdyby – będąc na placu – użyła silniejszej techniki. Jedna kula ognia i byłoby po nich. Dręczyła się też, że nie znalazła w sobie dość odwagi, by wyjść z lasu i zaatakować otwarcie. No, nic!
-Tchórze żyją dłużej – powiedziała na odchodne i spojrzała na rozerwanego przez notkę trupa.
„Za jednego też mi zapłacą”, pomyślała i zaczęła rozglądać się za jego głową. Szczęśliwie, nie leżała daleko.
Puściła przodem swojego klona. To, że straciła motywacje, nie oznacza, że straciła też czujność, to nadal był teren wroga! Jeśli klon dotarł do głowy bez uszczerbku na zdrowiu, Hibana również zeszła. Szybkimi susami dobiegła do klona, złapała głowę i równie szybko wróciła na poprzednie miejsce. O ile nic się nie stało, znalazła się z powrotem na drzewie. Wiedziała, że nie rozróżnią jej od klona, odległość była za duża. Trochę się obawiała, że bandyci tak naprawdę nie uciekli, a jedynie chowali się za dymem, lub tez próbowali okrążyć ją od strony lasu. Dlatego wciąż bacznie obserwowała okolicę. Klona też przywoła z powrotem do lasu – niekoniecznie blisko siebie – a nuż się jeszcze przyda.
Jeśli nic się nie zadziało, rozłożyła jeden ze swoich dużych zwojów i zapieczętowała w nim głowę. Jedna głowa, a to tego położenie kryjówki – choćby byłej – bandytów... to powinno być coś warte. Po zakończeniu pieczętowania, przypięła z powrotem zwój do pleców i była gotowa do powrotu do wioski. Wcześniej jednak, przysiadła na gałęzi i czekała, aż dym się rozwieje. Przed odejściem chciała jeszcze odzyskać swój kunai, ale wolała się tam nie zbliżać, póki widoczność była ograniczona.
Ukryty tekst
0 x