Trzecia pod względem wielkości prowincja Wietrznych Równin zamieszkała przez Ród Uchiha . Prowincja Sogen zarówno od północy jak i południowo-wschodniej strony sąsiaduje z morzem, z kolei od południa graniczy z regionem Prastarego Lasu. To co jednak w szczególności warte jest odnotowania, to fort graniczny postawiony od północnego wschodu na granicy z niezbadanym obszarem dawno upadłego kraju, zniszczonego jeszcze w trakcie potyczki z Juubim. Kultura prowincji w głównej mierze skupia się na militariach, przemyśle żeglarskim oraz hodowli co wynika z uwarunkowań geograficznych.
Uzumaki Hibana
Gracz nieobecny
Posty: 1070 Rejestracja: 8 lip 2018, o 18:36
Wiek postaci: 26
Ranga: Wyrzutek C
Krótki wygląd: Wysoka, czerwonowłosa, złotooka kobieta, z dużą blizną na twarzy. Ubranie czarne z czerwonymi elementami.
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie. Torba przy pasie. Dwa miecze przy biodrach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=5993&p=92024#p92024
GG/Discord: 66265515
Post
autor: Uzumaki Hibana » 4 gru 2018, o 20:52
"Gospoda Mononoke"
Rozdział 2
Dla: Ayatsuri Juranu
Misja rangi D
1/15+
Dawno, dawno temu, daleko stąd. Gdzieś między prowincjami Sogen, a Midori była pewna gospoda. Na pierwszy rzut oka, niczym nie różniła się od wielu innych – podobnych. Można tam było zjeść, napić się i spędzić noc. Było w niej jednak coś więcej. Słynęła z tego, że można z niej było bezpiecznie oglądać – mieszkające w okolicznych lasach – mononoke. Wielu więc przybywało, by na własne oczy ujrzeć te zjawy, a gospoda tętniła życiem.
Pewnej zimowej nocy przyszedł do gospody pewien młody, białowłosy shinobi. Bardzo spodobała mu się tam spodobało i postanowił zostać, lecz zaczepił go pewien bogaty kupiec. Powszechnie znany pan Hashimoto – bo tak się nazywał ów kupiec – zaproponował młodzieńcowi pewne wyzwanie. Obiecał mu nagrodę. W zamian chłopak miał pójść do opętanego przez zjawy lasu i przynieść mu stamtąd pewien talizman. Młodzieniec zgodził się na warunki, po czym wyruszył w drogę.
Poszedł całkiem sam w zimą w ciemny las, by odnaleźć święte drzewo.
Lecz, czy wróci?
„Hej, darmo trudzisz się
w ciemności stawiasz kroki
nie masz przyszłości
gwiazdy wróżą śmierć tej nocy"
Juranu szedł samotnie przez śniegowe zaspy. Dawno zostawił za sobą światła gospody. Dobrze, że noc była jasna. Księżyc niemal w pełni, a las rzadki. Przemierzał go, jedną z wielu wydeptanych ścieżek. Dawno zszedł z polany, nie czół już nawet zapachu dymu. To czego szukał, teraz zostawił.
Ciekawe, czy ktoś choć po nim zapłacze?
Goście zapewne obstawiali już zakłady: „Kiedy wróci, i czy w ogóle?” i „Czy nad ranem znajdą jego ciało, a może dopiero na wiosnę?” oraz wiele innych.
Dobrze, że Juranu nie słyszał, jak szachrowali jego życiem.
Wśród leśnej ciszy, usłyszał za to, co innego – śpiew.
Wiele kroków i westchnień minęło od gospody. Długo szedł, nie ujrzawszy choćby płomyka, byle małego, błędnego ognika. Las był tajemniczy i mroczny, lecz zwyczajny. Nie widział obakemono, przed którymi ostrzegała tabliczka, ni zjaw, które tańczyły przed gospodą. Niczego.
Może to mu się tylko śniło? Gospoda, Aya i duchy? Może nigdy nie zszedł ze ścieżki?
W ciemności, w której stąpał, wszystko było możliwe. Jeden księżyc i te same martwe drzewa. Łatwo zatracić rzeczywistość i dać się porwać snom.
Śpiew nie był snem. Wyraźnie wdzierał się do zmarzniętych uszu. Piękny, czysty, kobiecy głos. Z innego świata, była ta melodia. Im dalej szedł, tym głośniej i wyraźniej ją słyszał. Nie musiał zbaczać ze ścieżki. Głos był tam, gdzie wiodła jego droga. Nie musiał jej szukać. Sama go znalazła.
Zrobił krok – coś zaskrzypiało pod stopą. Gładka, srebrzysta powierzchnia. To już nie śnieg, a lód. Cienka warstewka puchu, na świeżo zamarzniętym jeziorze. Juranu stał na brzegu, tam gdzie latem zapewne rosły szuwary. Gdyby nie lód, pewnie wziąłby to miejsce za polane.
Gdyby nie lód, wąski przerębel i kobieta, która w nim stała. Nie na lodzie, w przeręblu. Unosiła się, nieznacznie ponad powierzchnią ciemnej wody. Nie widział jej twarzy, a ona nie widziała jego. Białe włosy przysłaniały jej plecy, a długa, biała szata muskała lustro wody, osłaniając stopy. Wyglądała jak lalka. Laleczka z białych szmatek.
Nie widział jej twarzy, lecz słyszał jej głos. Piękna pieśń, której słów nie znał, ani nie rozumiał.
Coś błysnęło za postacią. Na skraju jeziora, po przeciwnej stronie, pojawił się pierwszy ognik. Nie widział go całego, lecz widział jego łunę wokół białej pani. Dalej następny – w całej swej okazałości - rozbłysną obok pierwszego. Z czasem zaczęły pojawiać się następne. Utworzyły półokrąg na granicy jeziora.
Coś magicznego było w tym obrazie.
Tak straszne i piękne zarazem.
Czy to mógł być sen,...
...a może koszmar?
W świetle ogników, Juranu mógł dostrzec dłonie kobiety. Długie, chude i kościste palce, zwisały bezwiednie wzdłuż wątłego ciała. Podobne bardziej do szponów, niż ludzkich rąk.
Anioł to, czy diabeł?
Wnet zamilkła. Zatańczyły na wietrze białe włosy. Zgasły ognie. Zniknął sen.
Kobieta odwróciła się i spojrzała na przybysza. Zza zasłony białych włosów, wciąż nie mógł dostrzec jej twarzy. Skierowała swe szponiaste dłonie ku Juranu. Zabrzmiała nowa pieśń.
„Chodź miły, chodź
popływaj ze mną
Chodź miły, chodź
zostańmy razem”
Długie palce prostowały się i zginały, jakby chciały zagarnąć Juranu dla siebie.
„Chodź miły...”
Wołała, nęciła. Wzywała do siebie młodzieńca,...
…aż straciła cierpliwość.
Postać zaczęła sunąć ku chłopcu. Spokojnie, powoli, lecz zdecydowanie. Zbliżała się do krawędzi jeziora.
Cały czas śpiewając.
Piękna pieśń, straszna postać.
W co uwierzy młody shinobi?
Decyduj się szybko, bo zjawa tuż tuż.
Ta noc będzie koszmarem, czy pięknym snem?
0 x
Ayatsuri Juranu
Post
autor: Ayatsuri Juranu » 5 gru 2018, o 14:13
Kto nie ryzykuje, ten nic nie zyskuje. Więc też porzucił Juranu wszystko co miał. Ruszył teraz w las, będąc całkowicie sam. Długa noc, długa wędrówka. A cel odległy i nieznany. Na co on się rzucił? Nie wiedział wcale. Ale nie miał zamiaru łatwo się poddawać. Czyste niebo widoczne przez rzadki las było jednocześnie piękne, a z drugiej strony tak niepokojące. Bezchmurne niebo też towarzyszy spadkowi temperatury, więc chłopak odruchowo potarł rozgrzewająco ramiona. Teraz byle nie zbłądzić, bo wszystko tutaj chce jego zbłądzenia. Błędne Ogniki to pierwsze, czego będzie musiał uniknąć. Wiele zjaw będzie chciało go zwieść na pokuszenie. Nie mógł się przed tym bronić wiecznie, ale musi się oprzeć pokusie. Pokusa światła na drodze, pokusa ciepłego pocałunku nieznanej kobiety... To tylko jedne z tych rzeczy, na które mógł się natknąć.
A natknął się na jezioro.
Śpiew i kobieta. Muzyka lasu i muzyka skrzypiącego lodu. Nie powinien na nim stać. Nie, nie, nie. Złaź stąd! Szybko. Powoli zaczął się wycofywać tyłem, skupiony na śpiewającej kobiecie, która dostrzegła jego obecność. Ta postać, która tak straszną być się okazała i w jego kierunku zmierzała. Szpony ku twarzy niewinnego wędrowca zmierzały, podczas gdy nogi poza krawędź jej domeny zmierzały. Gdy tylko stopą Ayatsuri śniegu trzask, skłonił lekko głowę. Niech myśli, że to przez jej blask!
- Wybacz, pani! Wybacz! - zawołał chłopak dźwięcznym głosem - Mam dziś ważne zadanie, więc o łaskę proszę! - można powiedzieć, że sługą chciał się okazać uniżonym, aczkolwiek każdy wie, że do czyjegoś domu nie wchodzi się nieproszonym - Niechcący naszedłem pani, twe jezioro... Zgubić drogę tu łatwo, zaś znaleźć własną? Trzeba podążać z pokorą. Dlatego pani proszę, gdyż bez pani łaski i pomocy, nie uda mi się przetrwać trudów tej nocy. - miał tylko nadzieję, że brzeg był dla niego bezpieczny, bo inaczej cały trud jego okaże się nieskuteczny...
0 x
Uzumaki Hibana
Gracz nieobecny
Posty: 1070 Rejestracja: 8 lip 2018, o 18:36
Wiek postaci: 26
Ranga: Wyrzutek C
Krótki wygląd: Wysoka, czerwonowłosa, złotooka kobieta, z dużą blizną na twarzy. Ubranie czarne z czerwonymi elementami.
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie. Torba przy pasie. Dwa miecze przy biodrach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=5993&p=92024#p92024
GG/Discord: 66265515
Post
autor: Uzumaki Hibana » 6 gru 2018, o 22:26
"Gospoda Mononoke"
Rozdział 2
Dla: Ayatsuri Juranu
Misja rangi D
3/15+
„Bez celu błąkasz się
nie znajdziesz tu pomocy
gwiazdy wróżą dzisiaj śmierć
i grób wśród odmętów wody „
Bardzo odważnie. Odważnie i głupio. A może bohatersko?
Lód trzeszczał pod nogami. Mróz szczypał twarz. Noc ciemna. Daleko za nim ciepły dom, a przed nim biała zjawa.
Kto odważyłby się odezwać? Zapytać o drogę?
Pewnie, nie wielu by się takich znalazło. Mylili się ci, którzy nazywali Juranu tchórzem. Był odważniejszy i mądrzejszy, niż można by przypuszczać. Szybko zszedł z lodu. Dobrze, że to zrobił. Może pani jeziora nie dopadnie go na brzegu? Lecz cóż znaczy jedna zjawa, przy setkach innych? Nie każdą zwalczy, przez zejście z lodu. Od czegoś jednak, trzeba zacząć.
Skłonił głowę. Piękny gest. Równie piękny, co jego słowa. Zjawa zwolniła widząc, jak się kaja. Opuściła nieco ręce i słuchała. Szła, lecz teraz to ona wyglądała, na nęconą słowami. Słowami młodego, zagubionego mężczyzny. Może dawno nie słyszała ludzkiego głosu?
Biała pani zatrzymała się i zwiesiła ręce wzdłuż ciała. Przechyliła głowę, i gdyby nie zasłona siwych włosów, Juranu mógłby zobaczyć jej pytający wzrok. Stała tak, dłuższą chwile. W milczeniu słuchając słów młodzieńca. Przestała śpiewać. Stała i słuchała. Nic nie mówiła, wszak nie była tu sama.
Śpiew zastąpił śmiech. Nie zjawy, lecz lasu. Las się śmiał.
Zewsząd dobiegał dziewczęcy chichot. Z każdej strony, nawet zza pleców.
Ten śmiech go otaczał. Ten śmiech go osaczał.
Z każdej strony głos, więc z każdej strony zjawa. Był w pułapce.
Coraz głośniej. Coraz bardziej szyderczo.
Z czego śmieje się dziś las?
Coraz głośniej, więc coraz bliżej. Już go otoczyły, teraz zaciskały pętle.
Pani jeziora nic nie robiła, nic nie mówiła. Nie ruszała się, nie śmiała, ani nawet się nie uśmiechała. Była. Tylko była. Ciekawe, co kryły te białe włosy?
Coraz głośniej, coraz bliżej.
Poczuł przerażające zimno. Mróz, który ścinał ludzkie mięśnie i mroził serca. Trupi chłód i trupia dłoń. Zobaczył tyko palce. Kątem oka, zobaczył kościste palce. Na własnym ramieniu.
Jeśli się odwrócił ujrzał nad sobą... Człowieka? Zwierze? Demona? A może coś jeszcze innego?
Głowa stworzenia nikła wśród gałęzi drzew – taki był wysoki.
Ciało widoczne było jedynie, gdy padało na nie światło księżyca – taki był chudy.
Koścista dłoń zaciskała się na ramieniu chłopaka – taki był spragniony.
Ludzkiej krwi spragniony.
Nie ustawały śmiechy, lecz doszedł nowy głos. Pani jeziora zawyła. Wśród radosnych chichotów, rozległo się wycie, jakby z samych zaświatów. Mrożący krew w żyłach jęk. Jak schwytane zwierze... Nie. Jak bestia ruszająca do ataku.
Urwała krzyk – zaatakowała.
Ruszyła płynnie, szybko, po powierzchni jeziora. Wiatr rozwiał szaty, jak i białe włosy. Wbiła w Juranu puste oczodoły.
Śmiech. Cały las się śmiał.
Jeden trup trzymał za ramię, a drugi mkną po jeziorze.
Walczyć z oboma? Zostać, uciekać?
A może dołączyć?
Zostać jednym z mononoke...
0 x
Ayatsuri Juranu
Post
autor: Ayatsuri Juranu » 7 gru 2018, o 22:06
A więc udały się młodego przybysza prośby, gdyż zjawa na pozór przerwała swoje groźby. Ruchy pani jeziora, teraz spokojne i łaskawe, dawały chłopakowi nadzieje niemrawe. Nadzieja płonną być się jednak okazała, gdyż zagrożenia od strony lasu nagłego nie przewidziała. Czy to śmiech drzew rozłożystych? Czy wołanie głębi jeziora nieprzejrzystych? Białowłosy zgubiony był w tym obłędzie, gdyż gdziekolwiek by się nie odwrócił, tam wrogość. Wrogość wszędzie.
Co to jest za śmiech? Czemuż las się raduje? Czy to dlatego, że mnie bezbronnego zewsząd atakuje? Działać trzeba szybko. Ani chwili zwłoki. Ledwo noga zstąpiła z jeziora, a za nim coś niby kroki. Tylko czy słyszał te kroki, czy to po prostu było? Ten zimny twór, to coś, co za ramię go chwyciło. W lodowym uścisku tkwił między zjawami, a świat zadrżał przed oczami, przed jego lękami. Nie ma już ucieczki, nie ma już odwrotu. Nie ma do ciepłej i bezpiecznej karczmy powrotu.
Rzecz działa się szybko, bez długiego wahania, bowiem sytuacja wymagała naglącego działania. Ugięcie kolan, szybki ręką ruch i chciał odtrącić obcą rękę w śnieżny puch. Odwrócił się szybko, podjął wyrwania próbę, żeby możliwie oddalić tak bliską mu zgubę. Raz już zadziałał na panią jeziora gładkiego języka czar, więc nie spróbować na kościstym, wręcz by było żal!
W noc więc księżycową widząc nowej zjawy łaknienie, Juranu zebrał w sobie odwagi siłę i przerwał milczenie.
- Przerwijcie te złośliwości! Oszczędźcie moją duszę! W zamian na innym człowieku obiecuję wam katusze! - czy kupczyć mógł człowiekiem, co kupczył jego życiem? Szanse miał niewielkie, jednak wciąż na przeżycie - Obiecuję wam tu duchy, za pomoc i puszczenie, człowieka pysznego, co wysłał wielu na wasze ziemie! Należy wam się przeca, za wszystkich tych intruzów! Ha! Posmakować tego, co ma was ledwie za łobuzów! Co patrzy na was z okna, nie dba o waszą godność, a potem wysyła takich jak ja, by poczuć nie wiem... Rozkosz? - nie wiedział Juranu, co ten kupiec czuje, ale fakt posyłania na zgubę najpewniej go raduje.
- Proponuję wam więc wielcy, by zaszła wymiana. Ja, człowiek nieznaczny ujdę, zaś dostaniecie wielkiego pana. By móc nim jednak rządzić, z Bogiem Lasu muszę mówić! A wiecie przecież, że do tego musicie mnie puścić! - zawołał dźwięcznym głosem, do posłuszeństwa wzywając, choć w oczach widzących go, pewnie najwyżej kajając. Taki to jego fortel, taka to jego hucpa, że ocali siebie, a na zgubę pośle kogo? Hashimoto kupca.
0 x
Uzumaki Hibana
Gracz nieobecny
Posty: 1070 Rejestracja: 8 lip 2018, o 18:36
Wiek postaci: 26
Ranga: Wyrzutek C
Krótki wygląd: Wysoka, czerwonowłosa, złotooka kobieta, z dużą blizną na twarzy. Ubranie czarne z czerwonymi elementami.
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie. Torba przy pasie. Dwa miecze przy biodrach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=5993&p=92024#p92024
GG/Discord: 66265515
Post
autor: Uzumaki Hibana » 8 gru 2018, o 23:33
"Gospoda Mononoke"
Rozdział 2
Dla: Ayatsuri Juranu
Misja rangi D
5/15+
Życie za życie.
Umowy. Łapówki. Przekupstwa. Machloje. Zapłaty i ceny.
Jakie to oczywiste. Jakie ludzkie. Tak podstawowe prawo przetrwania, że aż nie godne zdziwienia.
Poświęcić drugiego, by ocalić własne. Poświęcić. Zdradzić? Czy to zdrada? Łatwo rozporządzać cudzym. Cudzą dusze demonom ofiarować. Trzeba by nie mieć własnej. Tak szybko Juranu zatracił duszę? Może o to im chodziło? Może to był ich cel?
Kiedy jeden człowiek posyła drugiego na śmierć - diabeł się śmieje.
Śmiał się i teraz.
Bardzo wyraźnie i głośno. Głośniej, niż wcześniej. Donośnie i szyderczo, jak ktoś, kto doskonale zna powód swojej radości. Śmiech. Śmiech i pogarda. Tylko takiej reakcji mógł oczekiwać Juranu. Nic więcej.
Pani jeziora nawet na chwile nie zwolniła. Zatrzymała się dopiero, gdy dotarła na skraj lodu. Lecz nie z powodu słów Juranu. Zawisła nad powierzchnią. Białe włosy na powrót opadły na trupią twarz, lecz ręce wciąż, bezsilnie sięgały ku chłopcu. Chwiała się lekko, jak liść na wietrze. Wyła, wściekła na własną bezradność. Czyżby naprawdę nie mogła opuszczać jeziora?
Tym czasem, twór kościsty puścił ramię młodzieńca. Poruszał się wolno, jakby ospale. Kołysał się lekko, jak liść, jak biała pani. Coś zaskrzypiało. Czy to jego jęk? Nieśpiesznie zaczął poruszać się w stronę Juranu. Z wyraźnym trudem podniósł i wyciągnął chudą rękę, jakby chciał odzyskać, co mu odebrano. Człowieka. Żywe ciało i krew.
Zjawy nie chciały słuchać, a las go wyśmiał. Co teraz? Nie. „Co znowu?”, bowiem nie był to koniec. Jeszcze nie.
Wróciły błędne ognie. Dołączyły do nich duchy. Dusze zabitych i zagubionych. Rozświetliły las blaskiem ognia i bielą potępionych. Prawie cały las. Prawie. Pozostała jedna droga ciemna. Ciemna – wolna od zjaw. Zapewne nieprzypadkowo, była to ta sama droga, którą Juranu tu przybył. Tylko tam nie widać było obakemono. Jakże ironicznie. Ciemna droga – jedyną iskierką nadziei.
Duchy były coraz bliżej. Zbliżały się i zawodziły, w akompaniamencie leśnego śmiechu. Niosły ze sobą światło.
Bogowie oddajcie ciemność.
-Odejdź – powiedziała jedna.
-Odejdź – powtórzyła druga.
Wyły. Jęczały. Śmiały się i płakały.
„Odejdź. Wracaj. Wynoś się.”
Powtarzały setki głosów. Sięgały ku Juranu. Wyciągały białe dłonie. Kościej nie próżnował. Długie, chude palce niemal stykały się z klatką chłopaka.
Setki dłoni i dźwięków. Nie wyglądały na chętne do ugody. Osaczały go. Zaciskały pętle. Były wszędzie. Wszędzie z wyjątkiem... Wolna od straszydeł pozostała jedynie droga powrotna. Jedna, jedyna. Juranu mógł się w każdej chwili wycofać. Uciec, wrócić do gospody i zapomnieć. Tak niewiele było trzeba, by wrócić do Ayi. Ciekawe, czy wciąż na niego czekała?
„Wynoś się z naszego lasu.”
0 x
Ayatsuri Juranu
Post
autor: Ayatsuri Juranu » 9 gru 2018, o 15:47
Cóż teraz zrobić? Cóż teraz począć? Czy zakończyć przygodę i do karczmy iść odpocząć? Tam jedyna droga dla chłopaka prowadziła, gdyż chmara zjaw wszystkie inne zagrodziła. Czy może przeć naprzód, w jeziora czeluście? Może dla pani jeziora wymiana jest w guście? Dowiedzieć się nie mógł, gdyż ją zatrzymał ją brzeg, więc gdyby tak naprzeć i zaryzykować po lodzie bieg?
Teraz strach trzymał Juranu w miejscu, odciągał decyzję o potencjalnym odejściu. Ale czy powrót w hańbie go zadowoli? Będzie mógł żyć i odzyskiwać honor, z tym, że powoli. Zacisnął drobne pięści, sztywne od mrozu. Musiał działać! Musiał działać od razu! Zebrał mięśnie wszystkie, całe ciało spiął. Zamknął do bólu oczy i do przodu pchnął. Na kościeja i na duchy, na jezioro skute. Musiał ruszać naprzód, musiał czuć lód butem.
- Przepraszam, lecz na przód iść muszę. - powiedział, choć prawdopodobnie sprzedał właśnie swoją duszę - Nikt na mnie nie czeka, nikt nie chce tego człeka. Ma dusza nic nie warta, nic na niej nie zalega. Byście jednak mnie puścili, pokornie nalegam. Mam klęczeć i błagać? Jeśli taka wasza wola, jednakże nie wiem, czy po powrocie nie czeka mnie większa niedola. - szybko na jezioro! Na jezioro biegiem. Przyspieszał kroku i przepychał się z Kościejem.
Zaryzykował wszystko, ale jeśli się uda, może będzie bohaterem?
0 x
Uzumaki Hibana
Gracz nieobecny
Posty: 1070 Rejestracja: 8 lip 2018, o 18:36
Wiek postaci: 26
Ranga: Wyrzutek C
Krótki wygląd: Wysoka, czerwonowłosa, złotooka kobieta, z dużą blizną na twarzy. Ubranie czarne z czerwonymi elementami.
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie. Torba przy pasie. Dwa miecze przy biodrach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=5993&p=92024#p92024
GG/Discord: 66265515
Post
autor: Uzumaki Hibana » 10 gru 2018, o 18:44
"Gospoda Mononoke"
Rozdział 2
Dla: Ayatsuri Juranu
Misja rangi D
7/15+
„...i grób wśród odmętów wody„
Nie dla niego odwroty. Nie jemu pisany powrót, bez tarczy. Póki będzie żył, póty będzie walczył. Prawdziwy shimobi.
Póki będzie żył...
Ruszyć na zastępy mononoke. Wbiec pędem na jezioro lodem skute. Za nic mieć strachy. Za nic niebezpieczeństwo.
Jednak to lód. Jednak to zima.
Jedno ciało i jedno życie.
Ile lód wytrzyma?
Za dużo. O jedno życie za dużo.
Usłyszał tylko trzask. Tępy huk i głośny chlust. Zimno ogarnęło jego ciało. Obciążony płaszcz dusił i ograniczał ruchy. Lodowata woda wdzierała się pod ubranie. Taną.
Czy taki będzie koniec? Nie zjawy, nie mróz, lecz jego własne ciało i głupota. To on sam doprowadzi do swojej zguby? Głupota kazała wbiec na jezioro. Pod ciężarem ciała zarwał się lód.
Świat Juranu zatoną w wodzie i zimnie.
W chwili zarwania lodu, zadziały się rzeczy, których shinobi nie mógł widzieć, ani słyszeć, lecz warte były uwagi.
Zamilkły śmiechy, jęki i wycia. Zjawy opadły w śnieg, jakby duch je opuścił. Leżały teraz, bez ruchu. Zanurzały się w śniegu. Nastała cisza.
-Pomóż mu. On tonie! - W ciszy zabrzmiał głos, lecz Juranu nie mógł go usłyszeć.
Słyszał jedynie chlupot wody i własny, zachłanny oddech. Nie słyszał głosów, ani widział zbierających się na brzegu postaci.
Mógł tylko czuć. Chłód wody, ciężar płaszcza, ból – łaknących oddechu – płuc. To byłby koniec, lecz – na szczęście dla niego – poczuł coś jeszcze. Ból. Ból uderzenia.
Długa, gruba lina. Wyleciała z cienia lasu. Opadła na powierzchnie lodu, a jej koniec zanurzył się w przeręblu - uderzając przy tym w Juranu.
To mógł czuć. To musiał czuć. Twarda, jutowa lina, z całą swą siłą i ciężarem, uderzyła o przemarzniętą dłoń chłopaka. To musiało boleć, ale co to za ból, w takiej sytuacji?
Jakaś postać na brzegu. Nawoływała topielca. W końcu Juranu mógł coś usłyszeć. To było coś, jak:
-Złap tę przeklętą linę.
Krzyczała istota na skraju, równocześnie samemu – asekurując się tą samą liną – podchodząc coraz bliżej chłopaka. Jego wybawiciel szedł ostrożnie, jakby pewien własnej śmiertelności. Nie chciał podzielić losu topielca. „Martwy ratownik, to zły ratownik”.
Powoli, ostrożnie. Oby nie było za późno.
Więcej szczęścia, niż rozumu.
Juranu miał więcej szczęści, niż rozumu. Nawet jeśli zmarznięte dłonie nie zdołały utrzymać, czy choćby chwycić liny. Samozwańczy ratownik dotarł do niego i wyciągną nieszczęśnika, nim do reszty pochłonęła go woda. Chwytał chłopaka za co się dało. Za ubranie, ręce, nogi, byle wydostać go z wody. Nie czekał na podziękowania.
Szybko z lodu. Szybko z lodu.
Jedną ręką trzymał linę, drugą - ciągną lub wspierał chłopaka. Byle do brzegu. Szybko, jak najszybciej.
Błogosławiony brzeg.
Śnieg pod nogami, przemoczone ubrania na grzbiecie, a naprzeciw - jego wybawiciel. Ten, który rzucił linę. Ten, który wdarł go wodzie. Ten, który wyciągną na brzeg.
Mężczyzna. Człowiek?
Wysoki i postawny. Silny, o pewnym wyrazie twarzy. Wzrok jego mieszał smutek i gniew. Stał nad Juaranu, zaciskając pięści.
-Po coś tu przylazł?
Zabrzmiał grom.
0 x
Ayatsuri Juranu
Post
autor: Ayatsuri Juranu » 10 gru 2018, o 23:13
Zjawy przed nim i zjawy wokoło, nic to dla chłopaka, który ruszając uniósł czoło. Bał się on duchów, lękał ich się strasznie, ale wrócić jeszcze nie mógł, bo po powrocie nie zaśnie. Nie zaśnie w takiej hańbie, jaka by mu się trafiła, gdyby jego osobistość z pustymi rękoma wróciła. Ruszył więc na lód i zrobił to bezmyślnie, więc wpadką do wody się to skończyło oczywiście.
Tak o to kończył żywot chłopak z pustyni, tonąc w domenie wodnej bogini. Nie widział wiele jezior, może te po drodze, więc na próbie pływania zawiódł się srodze. Próba odruchowa, machanie rękoma, ale coś wyczuła, coś złapała dłońmi oboma. Tak, to lina, wybawienie jego, tylko skąd się tu znalazła? Czy był tu ktoś oprócz niego? Nie czas było jednak myśleć, trzeba było działać! By przeżyć w tej sytuacji trzeba się bardzo postarać. Chłód dotykał jego ciało, obejmował mrozu szponem, ale ten, co czekał na brzegu okazał się nie być potworem.
Jak przez mgłę wyciągnięcie na brzeg widział, ledwie żył i nie wiedział, czy mężczyzna mu się nie przywidział. Bo kolejny raz tej nocy został odratowany, czy to nie on powinien ratować strapione damy? Wyrazy podziękowania musi złożyć wybawcy swemu, bo ocalenie od śmierci? Jest czemu...
- Po co przyszedłem? Przyszedłem z głupoty. - nie mógł zaprzeczyć, że umysł sprawiał mu psoty. Czemu on tu jest? Po amulet? Po godność? Czy w tym wszystkim zachował jakąkolwiek roztropność? - Do magicznego drzewa idę, tego drzewa szukam. Ale nie dla chwały czy bogactwa, a zemsty. Dla zemsty celu nie porzucam. - szeptał kaszląc, dysząc ledwie na brzegu jeziora. Może rozum stracił przez duchy, ale to chyba wcześniejsza szkoda.
0 x
Uzumaki Hibana
Gracz nieobecny
Posty: 1070 Rejestracja: 8 lip 2018, o 18:36
Wiek postaci: 26
Ranga: Wyrzutek C
Krótki wygląd: Wysoka, czerwonowłosa, złotooka kobieta, z dużą blizną na twarzy. Ubranie czarne z czerwonymi elementami.
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie. Torba przy pasie. Dwa miecze przy biodrach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=5993&p=92024#p92024
GG/Discord: 66265515
Post
autor: Uzumaki Hibana » 11 gru 2018, o 16:09
"Gospoda Mononoke"
Rozdział 2
Dla: Ayatsuri Juranu
Misja rangi D
9/15+
Mężczyzna tylko uniósł brew. Nabrał powietrza i zacisnął mocniej pięści.
-Magicznego drzewa, mówisz? - Wypluł z pogardą te słowa. - Kolejny głupiec od Hashimoto.
Coś go jednak tknęło. Odwrócił wzrok i spojrzał w niebo. Twarz mu złagodniała. Pochylił się nad Juranu.
-Posłuchaj mnie – zabrzmiał miły, ojcowski ton. - Nie wiem, ile Ci obiecał, ale żadne pieniądze nie są warte twojego życia. Przecież mogłeś umrzeć. Warto się tak narażać?
Próbował się zbliżyć do Juranu i położyć mu dłoń na ramieniu, jednak ubiegła go kolejna osoba.
Chłopak poczuł dodatkowy ciężar na zmarzniętych ramionach. Ktoś zaszedł go od tyłu i okrył suchym kocem. Wraz z nim przyszły słowa:
-Głuchy jesteś? Przecież powiedział, że przyszedł po zemstę – postać opadła na kolana i kucnęła obok. Teraz Juranu mógł zobaczyć jej twarz. - Możesz wyjaśnić, co miałeś na myśli? - Zapytała kobieta, bo to była kobieta.
Młoda i atrakcyjna o wielkich, czarnych oczach, i równie czarnych włosach. Klęczała obok młodzieńca, okrywając go szczelnie kocem. Chyba naprawdę się martwiła.
-Powinieneś zdjąć te przemoczone ubrania – powiedziała dając mu inne, suche. Skąd w środku lasu miała ubrania na zmianę? Zagadka powinna być o tyle prostsza, że dziewczyna sama nie miała na sobie zwykłych ubrań. Nosiła białe, zwiewne kimono, a ramiona okrywała szarym, niepasującym płaszczem. Biała suknia, czarne włosy i czerwone usta. Wyglądała dziwnie znajomo. Czy nie widział jej tej nocy?
Ubranie mężczyzny również wydawać się mogło znajome.
Ci ludzie... Nie byli mu obcy. Już ich gdzieś widział. Tylko gdzie?
Były pytania, a tymczasem, to oni oczekiwali odpowiedzi.
Lecz, co mógł powiedzieć? Jak wytłumaczyć własną głupotę?
Mówił o zemście, lecz co to za zemsta?
Co mogło być tak ważne, by rzucać się z tego powodu na lód?
Czy zdoła im wytłumaczyć?
Tym czasem ciałem wstrząsały coraz silniejsze dreszcze. Mokre ubrania zaczynały zamarzać na mrozie. Powinien skorzystać z pomocy. Z koca i suchych ubrań. Dłuższa zwłoka może skończyć się zapaleniem płuc, albo gorzej... Lecz co o mrozie i hipotermii, może wiedzieć chłopak z pustyni?
Juranu wychował się wśród słońca i piasków. Nie znał zagrożeń płynących ze śniegu i lodu. Nie wiedział, jak niebezpieczne potrafią być odmrożenia, czy wychłodzenie. Ciekawe, czy wchodząc na lód wiedział, że może się on zarwać?
Mój najgorszy post w tej misji. Przepraszam, ale wena ma dziś wychodne
0 x
Ayatsuri Juranu
Post
autor: Ayatsuri Juranu » 11 gru 2018, o 22:01
To chyba śmierć przyszła niego, po tym jak pod drzwiami gospody wypuściła z objęcia swego. Nie było już odwrotu, skończył w wodnej toni. Ciekawe, czy ktoś go jeszcze wspomni. Nie dziś i nie jutro, bo pamiętać będą, ale czy po tygodniu w gospodzie nie będzie byle przybłędą? Czy tonęło właśnie ciało, a dusza na brzeg się dostała? Chociaż... Czy dusza taki mróz by odczuwała? Jak przez sen słuchał polecenia i jak najszybciej zaczął pozbywać się odzienia. Dusza czysta, morderstwem nieskalana, choć w planach zemsta była szykowana. Właśnie! O zemstę tu pytają... Jeszcze tylko ubrać coś ciepłego i odpowiedź swą ratownicy dostają.
- Choć Hashimoto pieniądze mi obiecał, to inny niż chciwość cel mi przyświecał. - odkaszlnął, owijając się mocniej kocem. Ach jak on tęsknił teraz za pustynnym słońcem! - Pozbyć się go trzeba jak najszybciej. A to były na powrót jego obietnice. Że wygnany z gospody będzie, a nikt ponownie na śmierć tu nie przybędzie. Tak oto poświęcić się jestem gotów dla większego dobra, bo choć życie me warte mało, to na ślepotę kupca powinno sprostać. - bełkot trwał nadal, a Juranu ruszał się jak w transie. Czy zawróci, czy może ta dwójka pomoże i wyjaśni o co chodzi w tym całym seansie...
0 x
Uzumaki Hibana
Gracz nieobecny
Posty: 1070 Rejestracja: 8 lip 2018, o 18:36
Wiek postaci: 26
Ranga: Wyrzutek C
Krótki wygląd: Wysoka, czerwonowłosa, złotooka kobieta, z dużą blizną na twarzy. Ubranie czarne z czerwonymi elementami.
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie. Torba przy pasie. Dwa miecze przy biodrach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=5993&p=92024#p92024
GG/Discord: 66265515
Post
autor: Uzumaki Hibana » 12 gru 2018, o 15:22
"Gospoda Mononoke"
Rozdział 2
Dla: Ayatsuri Juranu
Misja rangi D
11/15+
„Więc to jeszcze nie śmierć! Śmierć ostrzejsze ma kły!”
Nie, Juranu, to jeszcze nie koniec.
Czyżbyś chciał już umierać? Zakończyć ból? Zakończyć cierpienie? Zasnąć spokojnie, po cichu i zniknąć. W objęciach wody zatonąć bez zmysłów? Bez bólu, bez strachu, bez zmartwień...
Odejść?
Nie, bohaterze. Jeszcze nie dziś. Jeszcze nie teraz.
Masz zadanie do wykonania.
-Bredzi – skomentowała dziewczyna patrząc porozumiewawczo na towarzysza. - Pewnie od zimna.
Stojący nad nią mężczyzna tylko skinął głową. Juranu mógł wyczytać troskę w ich oczach.
-Zanieśmy go do gospody. Dziadek się nim zajmie – postanowiła i chwyciła chłopaka za ramie, by pomóc mu wstać. Mężczyzna uczynił to samo, lecz z drugiej strony. Juranu wisiał teraz wsparty na dwóch ramionach, które usiłowały podnieść go ze śniegu i zwrócić gospodzie, którą sam opuścił.
To byli dobrzy ludzie i chcieli tylko dobrze czynić. Nie porywali Juranu, ani nie prowadzili go wbrew jego woli. Sądzili, że mróz rzucił mu się na umysł. Że nie jest zdolny trzeźwo myśleć. Chcieli tylko pomóc.
Jak to mówią: „Dobrymi chęciami, piekło jest wymurowane.”
Powrót do gospody, w dodatku w tak niegodny sposób, był prawdopodobnie ostatnim, czego chciał Juranu. Jak mógłby spojrzeć Ayi w twarz? Jak stanąć przed Hashimoto i resztą gości? Jak – po powrocie do domu – opowiedzieć o tym rodzinie?
Hańba.
Mógłby zwalczyć tych dwoje, lub im uciec. Jednak wyciągać broń przeciw własnym wybawcom? Uciec i nigdy nie poznać tajemnicy lasu?
Głupota.
Cóż więc, pozostaje? Jak przekonać tych dwoje, że jest oszalały od mrozu, ni strachu? Wyjaśnić, co skłoniło go do tej misji? A może nawet, poznać ich sekret?
W końcu, dwoje ludzi, w lesie pełnym mononoke, raczej nie przyszło tu na piknik. Mylę się? Kim są i co tu robią? Jaki los zesłał ich na brzeg tego jeziora, i kazał ocalić Juranowe życie?
Dowie się, a może nie dane mu poznać odpowiedzi?
Wezmą na ramiona, i jak barana, czy owce, do gospody zaniosą. Podrzucą pod drzwiami. Ranne zwierze, znalezione w lesie. Przemoczone i przemarznięte szczątki na progu. Tyle z jego chwały. Tyle z bohatera.
Przekonać. Musi ich przekonać.
Zadrwił śnieg pod stopami.
Powodzenia życzył księżyc.
0 x
Ayatsuri Juranu
Post
autor: Ayatsuri Juranu » 12 gru 2018, o 19:37
Marny był los chłopaka z pustyni, gdyż wracał o do gospody z rękoma pustymi. Mógł się teraz przyjrzeć wybawcom. Czy wzrok go oszukiwał czy przyglądał się wcześniejszym oprawcom? Ten strój, ta suknia śnieżnobiała... Zaraz. Yuki-onna podobną miała! Uśmiech na jego twarzy wyglądał szalenie, równie upiorne było jego spojrzenie. Postradał zmysły samotny podróżnik? On zmysły odzyskał lecz nie widać było różnic.
- Ładne popisy dajecie przed gospodą. - zuchwale rzekł młodzieniec potrząsając głową. - I pieniądz pewnie ładny gospodarz wam daje, gdyż przez was klientów pełno u niego zostaje. - choć był na ich łasce i życie im zawdzięczał, to gdyby nie oni, nigdy by się tu nie przypałętał.
Co teraz miał zrobić? Walczyć? Uciekać? Cokolwiek to jest, nie ma na co czekać. Jednak mróz, a szczególnie wielka słabość jego ciała nie na wiele mu pozwalała.
- Dajcie mi amulet, niech będzie byle jaki. Byle Hashimoto zrobić we znaki. Niech na własnej skórze poczuje czym obcych przybyszów na wygnaniu szczuje. Niech zazna on zimna, cierpienia i lęku, byle nie powtórzył dotychczasowego występku. - mówił z nadzieją, że mu pomogą, bo jeśli nie, to pójdzie własną drogą...
0 x
Uzumaki Hibana
Gracz nieobecny
Posty: 1070 Rejestracja: 8 lip 2018, o 18:36
Wiek postaci: 26
Ranga: Wyrzutek C
Krótki wygląd: Wysoka, czerwonowłosa, złotooka kobieta, z dużą blizną na twarzy. Ubranie czarne z czerwonymi elementami.
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie. Torba przy pasie. Dwa miecze przy biodrach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=5993&p=92024#p92024
GG/Discord: 66265515
Post
autor: Uzumaki Hibana » 12 gru 2018, o 21:36
"Gospoda Mononoke"
Rozdział 2
Dla: Ayatsuri Juranu
Misja rangi D
13/15+
Słowa mają wielką moc.
Juanu miał okazje przekonać się o tym na własnej skórze.
Na przykład: pewnej, zimowej nocy, słowa młodego chłopaka, odebrały siły dwóm, niosącym go ludziom.
Jak na rozkaz - puścili Juranu. Pozwolili chłopakowi opaść na śnieg. Spojrzeli po sobie w niemym przestrachu. Teraz to oni się bali. Szok i niedowierzanie, jakby nie byli pewni, co właśnie usłyszeli. Bądź, jakby byli zbyt pewni.
-Mówiłem – krzykną olbrzym na śnieżną dziewczynę. - Mówiłem Ci. Po co było go ratować?!
Dziewczyna tylko się najeżyła.
-Miał utonąć?! - Odpowiedziała również krzykiem.
Zaczęli się kłócić.
Mężczyzna załamywał ręce, a kobieta wznosiła je ku niebu.
„Skończone. Wszystko skończone”
Byli pewni swej zguby, teraz tylko ustalali winowajce. Ktoś przecież musiał być winny. Jeszcze się tak nie zdarzyło, by nieszczęście przyszło samo. A z kim przyszła ich bieda? Oczywiście z Juranu. Kłócąc się między sobą, całkiem zapomnieli o sprawcy całego zamieszania.
Szybko sobie jednak przypomnieli, i teraz to on był ich celem.
Dobrze, że Juranu nie skończył jeszcze mówić, bo zapewne godowi go byli zwrócić jezioru.
Mężczyzna się zamyślił. Kobieta się zamyśliła. Ich wzrok spotkał się gdzieś nad głową Juranu.
-Zgoda – zawołała dziewczyna klękając obok chłopaka. - Drzewo, którego szukasz rzeczywiście istnieje. Czy jest święte? Nie wiem, ale wiem, gdzie się znajduje – podniosła wzrok i kiwnęła porozumiewawczo do towarzysza. Olbrzym również odpowiedział skinieniem. - Zaprowadzimy Cie tam, ale... Nic za darmo.
Chwyciła Juranu za ramiona i przyciągnęła do siebie. Miała takie drobne dłonie, a tak mocno trzymały.
-Musisz obiecać, że nikomu nie zdradzisz naszej tajemnicy. Przysiąc – podkreśliła. - Przysięgaj. Inaczej wrócisz z niczym.
Mimo nieco agresywnego zachowania dziewczyny, sytuacja zdawała się być korzystna dla Juranu. Jeśli obieca zachować ich sekret – zyska pieniądze, chwałę i upragnioną zemstę.
Jego ratownicy również nie mieli za dużego wyboru. Jeśli mu pomogą – zachowają prace, a gospoda nie upadnie.
Wszyscy zadowoleni. Wszyscy z wyjątkiem Hashimoto, ale kto by się nim przejmował?
Juranu zapewne, nie miał obiekcji przeciwko tak prostej przysiędze.
Trzymać język za zębami – proste, dla kogoś takiego, jak on.
Krótkie: „Przysięgam” i ruszyli w drogę.
Pałali teraz - swego rodzaju – nienawiścią do Juranu, a równocześnie mieli w sobie te szczątki dobra. Te same, które kazały wyłowić go z jeziora. W gruncie rzeczy, to byli dobrzy ludzie. Chłopak zapewne był zmęczony i osłabiony. Służyli mu więc ramieniem. Oboje. Chociaż mężczyzna lepiej się do tego nadawał.
Tym sposobem, powinni niedługo zajść...
...tylko, czy padło magiczne: „Przysięgam”?
0 x
Ayatsuri Juranu
Post
autor: Ayatsuri Juranu » 12 gru 2018, o 23:43
A więc to co chłopak zauważył to prawda. Gospoda trzymała się z ludzi straszenia. Takie rzeczy i chęć poświęcenia przez mężczyznę młodzieńca? Nie do pomyślenia. Powinien ich wydać, gdyż to oni, a nie kupiec na zatracenie wodzą. Sęk jednak w tym, że wszyscy wysyłani własną chwały żądzą. Więc gdy pozbędzie się tego, co z gospody wysyła, wtedy spokój dla gości się utrzyma. Będą mogli ze spokojem oglądać teatrzyk, nie dbając o tym, że ktoś chce ich szaleństwo upatrzyć.
- Przysięgam. - rzekł młody, wszak ci oto uratowali go od zguby. Gotów był więc dotrzymać tej niechlubnej tajemnicy, żeby wciąż do gospody mogli przybywać weselnicy. Gdyż karczmarz był uprzejmy, gdyż Aya była miła, za to ten gnuśny kupiec wciąż na śmierć posyła. Tak jak chciał wcześniej, tak teraz cel nie zniknął, ale cel możliwy do zdobycia przed oczyma mu mignął.
Ruszył więc na ramionach wrogich podparty. Nie ma miejsca na błędy, bo skończył się żarty. Teraz choć jedną głupią rzecz wywinie, a oni go zostawią i w gęstwinie zginie. Nie mógł jednak zostawić losu przypadkowi, więc gotów był użyć tego, co dano marionetkarzowi. Choć wciąż był i zachowywał się niemrawo, to podłączyć się do bojowej marionetki mógł jak najbardziej żwawo. O ile oczywiście zajdzie taka potrzeba, bo jak na razie się na nich podpiera...
0 x
Uzumaki Hibana
Gracz nieobecny
Posty: 1070 Rejestracja: 8 lip 2018, o 18:36
Wiek postaci: 26
Ranga: Wyrzutek C
Krótki wygląd: Wysoka, czerwonowłosa, złotooka kobieta, z dużą blizną na twarzy. Ubranie czarne z czerwonymi elementami.
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie. Torba przy pasie. Dwa miecze przy biodrach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=5993&p=92024#p92024
GG/Discord: 66265515
Post
autor: Uzumaki Hibana » 13 gru 2018, o 15:27
"Gospoda Mononoke"
Rozdział 2
Dla: Ayatsuri Juranu
Misja rangi D
15/15+
Powiedział.
Jedno słowo w zamian za duszę. Wszak, czym innym było zaniechanie prawdy, za zemstę i chwałę? A może, z wdzięczności i litości, przysięgał milczenie?
Teraz – nic to. Słowo się rzekło, trza było iść. Lecz bardzo powolny to był spacer, i bardzo bolesny. Dla niego i dwójki, która go niosła, bo sam nie miał siły iść. Wspierali go, jak mogli. Choć mogli porzucić. Wystarczyło puścić. Wystarczyło odejść. Zostawić gdzieś w lesie. Gdziekolwiek. Na wiosnę, by go znaleźli. Nikt by ich nie oskarżył. Powiedzieliby, że to przez duchy. Mononoke chłopaka zabiły.
Dobroć w nich była silna. Nie zrobili tego. Nie zostawili, Juranu na śmierć.
Szczęśliwie, droga była krótka. Niedługo zaszli na małą polankę. Na samym jej środku, stało samotne drzewo. Wielkie, postawne, o szerokim pniu i rozłożystej koronie. Widząc je, łatwo było uwierzyć w legendę o Bogu Lasu. Choć teraz bezlistne i martwe, wciąż budziło podziw w oczach wędrowca.
Pień drzewa otaczała szeroka szarfa, na której wisiały małe, bieluteńkie amulety. Dziwnie wyglądały, jak bałwanki, bądź duszki. Wiele pracy ktoś włożyć musiał w ich wykonanie. Były wycięte z drewna i pokryte białą laką. Piękne przedmioty.
Sobowtórka Yuki-onny nie czekała na ruch młodzieńca. Sama opuściła towarzyszy i podbiegła do drzewa.
Gdy tylko zerwała jeden z amuletów, rozległ się cichy chichot. Rozejrzała się pośpiesznie, lecz nikogo nie zobaczyła. Spojrzała na towarzyszy. Mężczyzna również niczego nie dostrzegł, ale Juranu...
Małe stworzonko na najwyższej gałęzi. Bielutkie jak śnieg, drobne i ulotne, jak sen.
Zniknęło równie szybko, co się pojawiło. Tylko Juranu je widział. Czyżby pierwsze omamy, oszalałego umysłu? Zapewne. Chyba, że w lesie były upiory inne niż ludzie...
Istotka zaniknęła, śmiech zamilkł, a dziewczyna podbiegła do chłopaka, podając mu zerwany amulet. Nie było sensu się tym przejmować. Miał, po co przybył.
Czas wracać.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości