Już wcześniej przekazał ojcu, że nie będzie go przez kilka dni i gdzie może go szukać. Miał tylko nadzieję, że nikt go tu nie napadnie. Z resztą był shinobi, umiał sobie radzić.
- Chyba nikt nie będzie miał mi za złe jeżeli połamię kilka gałęzi. - Powiedział do siebie pod nosem, po czym z porozrzucanych badyli na obrzeżach lasu skleił naprędce niewielki szałas, ognisko i gdy zaczęło już zmierzchać zjadł porcję onigiri którą zabrał z domu, całość popił herbatką i poszedł spać.
Następnego dnia wstał skoro świt. Ognisko już co prawda zgasło, ale by oszczędzić sobie pracy z ponownym zbieraniem chrustu przykrył je i opał niewielkim daszkiem z rosnących nieopodal liści.
Po szybkim polowaniu wrócił do obozu niosąc ze sobą kilka niewielkich ptaków, które oprawił i zawiesił na drzewie nieopodal trzymając je z dala od obozowiska i wygłodniałych drapieżników.
- Lepiej jak mi to zeżrą niż mnie. - Skwitował, przygotował niewielką porcję, zjadł, popił i przystąpił do treningu.
Trening zaczął jak zwykle od medytacji. Akira usiadł na pniu wygiętego drzewa w pozycji kwiatu lotosu, zamknął oczy i wyciszył się nasłuchując swoim 'wnętrzem' rytmu serca. Miał sporo spraw na głowie dlatego siedział długo zanim udało mu się w pełni oczyścić umysł.
Wreszcie po godzinie otworzył oczy i wstał. Rozciągnął mięśnie nóg i rąk dokładnie, potem kark i resztę ciała. Na końcu wykonał jeszcze kilka podskoków i już był gotowy.
Fizyczną część treningu zaczął od przebiegnięcia dziesięciu kilometrów równym tempem naokoło obozu wykonując przy tym przy okazji obchód. Przeskakiwał co jakiś czas nad zwalonymi pniami oraz korzeniami starając się utrzymać równowagę. Gdy skończył nastało południe. Nie tracąc czasu i utrzymując mięśnie w stanie napięcia padł na ziemię wykonując sto pompek na początek oburącz, następnie sto na jednej oraz drugiej ręce. Gdy skończył położył się na plecach przystępując do serii brzuszków, a dokładniej czterech po sto. W końcu wstał wykonał kilka podskoków, skrętoskłonów, złożył ręce, zamknął oczy i czując napięcie w każdym fragmencie ciała zaczął ćwiczyć ciosy.
Walka z cieniem może nie należała do najbardziej efektywnych i efektownych, nie mniej jednak z braku innych osób chętnych do ćwiczeń to musiało wystarczyć.
Prawa noga na zmianę wykonywała low kick, medium kick i high kick wykończony ciosem z kolana w brzuch i półobrotem. Gdy liczba powtórzeń dobiła do setki Akira zmienił nogę aplikując jej zgoła podobny, o ile nie ten sam zestaw ćwiczeń, aż w końcu poczuł, że ma dosyć.
Nim mięśnie zdążyły mu odpocząć w ruch poszły pięści w serii jab, jab, jab, hak drugą ręką, jab, jab, jab lewy podbródkowy. Pomimo swojej praworęczności starał się odtworzyć ruchy z podobnym skutkiem tą mniej dominującą przynajmniej na tyle by poczuć jej pracę.
Gdy już porządnie się zmęczył, a trwało to dłuższą chwilę ze względu na jego nadludzką wytrzymałość, ponownie złożył ręce jak do modlitwy, zamknął oczy i rozpoczął coś co widział jeszcze jako dziecko - otwieranie pierwszej bramy, bramy początku.
Każdy mięsień dawał mu się teraz we znaki i czuł go dokładnie. Musiał jednak przekroczyć nie tyle bariery jego ciała, a te tkwiące w mózgu. Napiął zmęczone ciało jak sprężynę czując na zmianę falę bólu i kotłującej się w nim krwi. Musiał wytrzymać za wszelką cenę. Ból coraz bardziej stawał się nie do zniesienia. Z jego ust wydobył się głośny krzyk, jego wytrzymałość sięgnęła zenitu, ale nie przestawał.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! - Przeraźliwy krzyk przeszył niebo podrywając za sobą chmary ptactwa. Ciało napinało się coraz bardziej jak gdyby całe miało zaraz żywcem wyskoczyć ze skóry. Szwy w jego stroju puściły, poczuł jak powoli traci kontakt z rzeczywistością, a oczy zachodzą mu mgłą.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! - Wydarł się ponownie i nagle, gdy był już u kresu swoich sił jego umysł uległ. Niestety, ból był na tyle intensywny, że stracił przytomność.
Obudził się po kilku godzinach czując zakwasy w zerwanych mięśniach po czym na wpół przytomny przeniósł się do obozowiska gdzie zasnął.
Gdy wstał było już południe dnia następnego. Akira pospiesznie zjadł wcześniej upolowany posiłek, popił herbatką i ponownie przystąpił do morderczego treningu. Kilkanaście kilometrów biegu później przystąpił ponownie do serii pompek i brzuszków. Następnie, skierował swoje jestestwo w kierunku zwalonych gałęzi, które sukcesywnie maltretował serią jab, jab, hak po którym odkręcał ciało wykonując wysoki półobrót, a następnie medium kick.
Gdy zaczęło zmierzchać stwierdził, że nadszedł czas by ponownie otworzyć pierwszą bramę. Jego ciało napięło się jak struna, a krew ponownie zaczęła w nim buzować uwydatniając wszystkie żyły znajdujące się przy skórze.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAA! - Jeszcze raz krzyk przebił niebo i chłopak czuł, że chociaż nie ma już sił tym razem się nie podda. Obraz wkrótce zaszedł mu mgłą, a umysł odpuścił. Ciało owionęła teraz euforia.
- KAI... - Zdążył krzyknąć z uśmiechem na twarzy zanim ponownie zemdlał.
Obudził się trzeciego dnia brudny, śmierdzący, zmarznięty, głodny, spragniony i przede wszystkim wykończony. Gdyby każdą z jego dolegliwości w tej chwili odzwierciedlał mały płomień w sumie miałby on wymiar ognia trawiącego cały las.
- Nie poddam się... - Powiedział do siebie na wpół przytomny prawie potykając się o własne nogi.
Stanął jak to miał w zwyczaju ze złożonymi rękoma, zamknął oczy i odbył mentalną podróż wgłąb siebie. Tym razem jednak czuł nie tylko swoje mięśnie, ale i cały organizm. Wydawało się, że wszystkie możliwe organy odmawiały mu posłuszeństwa, ale on za wszelką cenę starał się je nie tyle trzymać w ryzach co kontrolować.
Serce wkrótce poddało mu się jako pierwsze i zaczęło coraz szybciej pompować krew. Wkrótce potem nastąpił wyrzut adrenaliny, a funkcja żołądka czy jelit oraz pozostałych narządów zostały wyciszone. Płuca pracowały miarowo podsycając płomień pozostałej w nim energii. Wkrótce nie czuł już zmęczenia ani bólu. Czuł, że te nie mają teraz znaczenia bo może w pełni je kontrolować. Własną wolą napiął mięśnie, jednak tym razem wiedział, że sam ustawia poprzeczkę.
- KAIMON! - Krzyknął i stało się. Jego ciało wreszcie przekroczyło próg bezpieczeństwa, a on mógł rozpocząć nierówny wyścig z autodestrukcją własnego ciała. Jednym szybkim kopniakiem ściął młode drzewo, po czym zadowolony z siebie stracił przytomność.
Gdy się obudził pamięta, że resztką sił doszedł tylko do obozu, przykrył się stertą liści i tak zakopany przespał cały dzień. Piątego dnia zagasił ostatecznie ognisko i jednym wprawnym kopniakiem zburzył szałas przywracając przyrodę do pierwotnego stanu. Następnie, po skromnym posiłku, skierował swoje kroki ku Kotei.
NAUKA TECHNKI:
- Nazwa
- Hachimon Tonkou: Kaimon
- Tytuł
- Brama Otwarcia
- Numer Bramy
- Pierwsza
- Położenie
- Mózg
- Koszt
- 5% za aktywację
- Bonusy
- Na czas trwania +20 siła, +30 szybkość
- Wymagania Całkowita suma PAF (punktów atrybutów fizycznych) 100, w tym 30 wytrzymałości, trening na 15 linijek, styl wallki D
- Opis Pierwsza Brama chakry jest wstępem do osiągnięcia mistrzostwa w Taijutsu. Opanowanie sztuki otwierania Bram wymaga od użytkownika dużej wytrzymałości i samozaparcia - lecz gdy się to uda, staje się on nieludzko niebezpiecznym oponentem. Brama ta położona jest w mózgu, i manipuluje ona przesyłem energii do mięśni, utrzymując ją na bezpiecznym poziomie 20%. Zdjęcie tej blokady pozwala na używanie mięśni użytkownika w 100%, co znacząco zwiększa jego siłę i szybkość. Dodatkowo poprawia jego możliwości reakcji, dzięki czemu uniki stają się znacznie precyzyjniejsze. Niestety, jest to broń obosieczna - po dezaktywacji Kaimona użytkownik staje się dość wyczerpany i potrzebuje kilku godzin odpoczynku, by wrócić do pełni sił.