Szlak na zachód

Trzecia pod względem wielkości prowincja Wietrznych Równin zamieszkała przez Ród Uchiha. Prowincja Sogen zarówno od północy jak i południowo-wschodniej strony sąsiaduje z morzem, z kolei od południa graniczy z regionem Prastarego Lasu. To co jednak w szczególności warte jest odnotowania, to fort graniczny postawiony od północnego wschodu na granicy z niezbadanym obszarem dawno upadłego kraju, zniszczonego jeszcze w trakcie potyczki z Juubim. Kultura prowincji w głównej mierze skupia się na militariach, przemyśle żeglarskim oraz hodowli co wynika z uwarunkowań geograficznych.
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Szlak na zachód

Post autor: Kutaro »

Na początku na północ, potem na północny zachód, aż w końcu na wschód do celu. Trochę dodatkowych kroków trzeba było zrobić by wreszcie, zgodnie z planem ruszyć w kierunku Sarufutsu. Nadłożona droga jednak była wyrazem ostrożności. Sporo rzeczy na świecie rządziło się przypadkiem, lecz człowiek szarpany przez kaprysy losu często nie miał nic do powiedzenia, ale mógł chociaż zwiększyć swoje szanse. Zaprosić łut szczęścia do siebie. Zmaksymalizować farta. Wciąż niektórym nic to nie dawało, inni żyli pod bacznym wzrokiem bogów, którzy prostowali ich ścieżki i ułatwiali życie. Jednak trzeba było uważać, bo przecież siły wyższe zawsze były kapryśne i nie lubiły bezczelnego wykorzystywania ich łaski. Właśnie w po to czyniło się działania, które owego losu nie kusiły, na przykład nie iść do miasta wroga od strony frontu, tylko nadłożyć nieco drogi i nadejść z mniej oczekiwanego kierunku.

Droga do miasta jednak była przede wszystkim miłą odmianą, od zwierzęcych ścieżek. Już pomijając, że grunt nie był nigdzie podmokły i nie trzeba było uważać by osty albo inne ciernie nie łapały ubrań. Po prostu dobrze było mieć nawet te kilka metrów po prawej i po lewej kamienia, a nie tylko trawy i trawy. Nie zapominajmy do tego, że w końcu było widać inne żywe dusze poza Eichim i sporadycznym ptactwem. Na szlaku można było dostrzec cały przekrój społeczeństwa Sogen. Najczęściej widywało się cywilnych wędrowców. Raz był to jakiś posłaniec idący szybkim tempem w kierunku Kotei. Innym razem mężczyzna idący z plecakiem na grzbiecie możliwe, że do jakiegoś odległego krewnego. Jeszcze innym razem z daleka ostrzegł Hao hałas kopyt gdy jakiś kurier przejechał szybkim tempem w tym samym kierunku co Yugen. Raz nawet Inuzuka spotkał na szlaku czwórkę młodych shinobi, którzy biegli w kierunku stolicy. Jednak na pierwszy rzut oka, było widać, że prędzej byli to jacyś ludzie z łapanki co ledwo opanowali chakrę, niż weterani z prawdziwego zdarzenia.
W końcu po dłuższym czasie podróży, okolica zaczęła się lekko zmieniać. Od głównego traktu zaczęły odchodzić mniejsze ścieżki na bok. Podobnie trawy zaczęły miejscami oddawać miejsce zaoranym połacią pól uprawnych. Ewidentne znaki, że miasto było już blisko. Wkrótce potem na horyzoncie dało się zobaczyć drobne stróżki dymu, a krótką chwilę później pierwsze budynki Sarufutsu. Miasto było dosyć dużą osadą. Miało własny mur, a w nim bramy wychodzące na cztery strony świata. Możliwe, że było największą osadą w Sogen po Kotei i Shi no Geto. Swój dobrobyt, głównie zawdzięczało przecinającym się w tym miejscu szlakom handlowym. Na południe leżało Ryuzaku, na wschód Mur, a na zachód stolica Sogen i reszta kontynentu. Nic więc dziwnego, że było bogate i prężnie się rozwijające. Niestety wiązało się to również z garnizonem straży, oraz ogólną ostrożnością panującą w okolicy. Do bramy zachodniej, do której zbliżał się czarnowłosy, ciągnęła się kolejka przyjezdnych, którzy czekali na swoją kolej by być sprawdzonym przez strażników i następnie ewentualnie wpuszczonym do środka. W bezpośrednim sąsiedztwie murów nie było żadnych budynków. Najprawdopodobniej zostało odgórnie ustalone, że ma być to czysta strefa na wypadek oblężenia. Jednak przy drodze prowadzącej do bramy wyrosło kilka tymczasowych zabudowań ludzi, którzy albo nie mieli szczęścia ze strażą, albo chcieli zarobić na tych pierwszych. Sam mur miał nieco mniej jak dziesięć metrów wysokości i był w dużej mierze ziemnym szerokim nasypem. Na szczycie którego mogli z łatwością przechadzać się strażnicy.

Właśnie przy jednej ze wspomnianych wcześniej ścieżek Yugen został zaczepiony przez pewnego jegomościa. Mężczyzna nosił gruby wełniany płaszcz, który miał za sobą lepsze czasu i jego kolor był trudny do określenia. Jego głowę zdobiła dziwna, również wełniana czapka z zawiniętym brzegiem. Jednak kluczowym elementem wyposażenia chłopa był wielki twór na zgarbionych plecach, który kiedyś może i był plecakiem, lecz z czasem został rozbudowany i stanowił ochronę przed deszczem, oraz schowek na cały dobytek. Do bagażu przytwierdzone było niemal wszystko, od kubków, rondelków i innych naczyń, przez narzędzia, po dziwne amulety i fetysze religijne.
- Dobry dzień! Piękny pan chce coś kupić, hm? - Zapytał uprzejmym lekko sepleniącym tonem, podczas gdy jego bystre schowana za krzaczastymi brwiami oczy badały Hao. - Kiyoji ma wiele rzeczy. Ma maść na odciski, albo talizman dobrej drogi, hm? A może pan chce prezent dla jakiejś białogłowej, hm? Kolczyk miłości, pan kupi, i panna jest pana. - Zachwalał dalej swoje towary. - Albo… - Zagrzebał wyjątkowo sprawnie jak na to, że na ślepo, w jakiejś kieszeni z tyłu plecaka i wyciągnął białą grubą chustę. - Ha! Szmatka czystej wody! Brudna woda wchodzi, czysta wychodzi. Dwadzieścia ryo, hm? - Zakończył szybko mówiąc cenę i wystawił kawałek jasnego materiału w kierunku Inuzuki, by go zobaczył.

Eichi
Szanowny handlarz Kiyoji
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Szlak na zachód

Post autor: Yugen »

Ze szczęściem było tak, że aby do ciebie przyszło, trzeba było wyciągnąć po niego rękę. Czasem też było tak, że samo wyciągnięcie dłoni to za mało. Musisz zrobić krok w przód. Niekiedy jeden krok to nadal zbyt mało. Wysil się. Zadbaj o własne szczęście. Zawalcz o nie. Szczęście rzadko przychodzi do człowieka samo - trzeba się wysilić, żeby je złapać i wtedy dopiero możliwe było cieszenie się jego ciepłem, słodkością i całą dobrocią, jaką ze sobą niosło. Łatwo o tym zapomnieć, kiedy należałeś osób w czepku urodzonych. Zwłaszcza łatwo zapominali o tym ci błękitnej krwi, którzy mieli pieniądze, żeby kupić ludzi, którzy te kroki i wyciąganie rąk zrobią za nich. Którzy za nich będą się starali. Yugen jednak nie zapominał. Zawsze miał w pamięci, że ten świat jest miejscem, w którym toczona była ciągła walka. Niekiedy te walki były w naprawdę słusznej sprawie, innym jeszcze razem (i chyba w większości) pozostawało kręcenie głową, że nie można było na niesprawiedliwość niczego zaradzić. Jeśli jednak będzie miał wystarczająco silne dłonie, jeśli będzie intensywnie pracował to czy wtedy nie będzie łatwiej zapobiec temu, co wydaje się niegodne..?
Czas tutaj miał małe znaczenie. Ostrożność była najważniejsza. Dlatego ponad wszystko wybierał właśnie to - delikatność swoich kroków, by zminimalizować to ryzyko wydarzeń niepożądanych. Strzeżonego bogowie strzegą - ponoć tak zwykło się mówić wśród prostych ludzi. I chociaż byłeś religijny to wznoszenie modłów o pomoc do bóstw w takich chwilach nie wliczała się w normy postępowania, tak i nie miała miejsca tutaj. Słusznie bowiem zauważyłeś - bogowie potrafili się łatwo irytować, kiedy ktoś żądał zbyt wiele ich łaski. Poza tym... bogowie to bogowie - i mogą mieć zupełnie inne postrzeganie naszych próśb. Lepiej więc uważać, o co się prosi, bo można się bardzo mocno zdziwić. Zwłaszcza, gdy wyjątkowo mało precyzowało się swoje życzenia.
Czarne oczy bardzo czujnie obserwowały miasto, do którego się zbliżał. Tak i nie zapominał o ludziach wokół. Nikt nie robił wrażenia osoby, o którą należy się obawiać, ale pierwsze wrażenia bywają bardzo mylne. Bardzo, bardzo mylne. Starał się zmienić swój sposób myślenia - nie na to, jak zachowuje się człowiek, który chce się dostać do takiego miejsca, ale raczej jak zachowałby się on, gdyby przyszło mu takowego bronić. Strażnicy - oczywiście. Ale chyba posłałby ninja, by wtopili się w tłum. Tak najprościej kontrolować tych, którzy chcieliby się dostać do wnętrza z przypadku. Na co więc byłby gotów, gdyby ktoś otwarcie rzucił mu rękawicę pod nogi? Dokładnie tak samo, jak rzucił on tę rękawicę w klasztorze? Spoglądał po otoczeniu przy samym mieście - a tutaj nie panowała pustka, co było bardzo pokrzepiające. Oznaczało, że dostanie się niepostrzeżenie do miasta zyskiwało realne możliwości, a nie było tylko mrzonką. Jednak mury... w końcu to przez nich zaczął przesuwać spojrzenie. Czy ktoś po nich wędrował? Na pewno. Więc jak wiele osób kontrolowało otoczenie z najwyższego punktu miasta? To wszystko zaczynało nabierać trochę absurdalnego uroku, w którym brunet zaczynał porzucać myśli o dostaniu się do wnętrza miasta i zaczynał myśleć o tym, żeby po prostu oficjalnie wydać im wojnę. Tak czułby się z tym... lepiej. Zaś patrząc na to, że mieli "medyka" teraz w swoich murach... ciekawe, jakby to wyszło? Czy Eichi potrafiłby się dostosować do zmiennego dowodzenia? Hao mało przywiązywał się do planów. Głównie dlatego, że uważał, że plan powinien dostosowywać się do sytuacji. Nie na odwrót. Z tych przemyśleń jednak wyrwał go... ktoś.
- Czy na oszukiwaniu podróżnych i wyciąganiu z nich pieniędzy dużo się zarabia? - Zapytał mężczyznę, zatrzymując się, skoro ten już zaczął prezentować swoje towary i pokazywać po kolei cały dobytek. - Jesteś tutejszy? - Och, mógł zapłacić, jasne, ale bardziej od materialnych dóbr interesowała go raczej... wiedza. Więc jeśli mężczyzna odpowiedział twierdząco, Hao kontynuował miękkim głosem, spoglądając na cwaniaczka. - Zapłacę ci hojnie, jeśli wprowadzisz mnie do miasta. Bez inspekcji. - Przechylił lekko głowę, spoglądając z zainteresowaniem na jegomościa. Gardził oszustami. Kłamcami. Ale to nie znaczyło, że nie byli w jakiś sposób interesujący. I w tym wypadku można było to wykorzystać. Jeśli jednak odpowiedź mężczyzny była przecząca na pytanie, czy jest stąd, to wtedy propozycja nie padła. No bo po co, skoro i tak nie zna tutejszych strażników, przejść i tak dalej... chyba nie było takich miast, które nie miały jakichś słabych punktów, przez które szmuglerzy potrafili przemycić czasem i całą rodzinę z krową.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Szlak na zachód

Post autor: Kutaro »

Rozmówca brzęczał złomem na każdym kroku, byłby ostatnią osobą, która dostałaby się do miasta w sposób niepostrzeżony. Jednak przecież nie o to chodziło. Celem nie było dostanie się do miasta niewidziany, lecz aby uniknąć kontroli, a to już było znacznie bardziej prawdopodobne. Kiyoji bowiem roztaczał wokół siebie charakterystyczną aurę natręta. To niewyjaśnione uczucie gdy widzi się taką osobę idącą po ulicy by nie nawiązać kontaktu wzrokowego, gdyż na pewno będzie się on wiązał z jakimś pytaniem, zagadnieniem czy próbą rozmowy. Różni ludzie mieli w sobie coś takiego i zazwyczaj należeli do marginesu społecznego. Większość ludzi nie chciała mieć z nimi nic, a nic do czynienia. Pijaczkowie, żebracy, czy zdziwaczali ludzie. Dało się ich poznać na pierwszy rzut kąta oka, bo przecież w te szukające kontaktu oczy nikt nie chciał zaglądać. Często przyczyny ich zachowania były zupełnie ludzkie, głód owego kontaktu międzyludzkiego, czy choćby fakt, że jak się rozpocznie rozmowę, to łatwiej później za pomocą, możliwe że nieświadomego, szantażu emocjonalnego, wydębić pieniądze. Można było się rozdrabniać, na temat braku ich winy, oraz samego faktu, że ignorowanie mniej szczęśliwych ludzi nie jest zbyt moralne. Jednak koniec końców ludzie nie nawiązywali takich kontaktów zbyt często z własnej woli, wręcz aktywnie ich unikali.
Tym razem celem było owo wyciągnięcie kilku monet, lecz szybkim rzutem oka na innych przechodniów Hao mógł ocenić, że również ten handlarz roztaczał tę specyficzną aurę. Nikt w pobliżu zdawał się nie zauważać rozmawiającej dwójki, jakby przestali istnieć na ulicy. Zniknęli dla wzroku, lecz jakoś w swojej ślepocie wciąż omijali ich szerokim łukiem.
- Co? Kto oszukuje? - Mężczyzna szybko oglądnął się na boki szukając wspomnianego oszusta, a towarzyszył ruchowi akompaniament brzęczących drobiazgów. Równocześnie do nosa Inuzuki doszedł drugi element aury tego typu osobnika. Konkretnie był to zapach dawno niemytego ludzkiego ciała, kolejny powód do powszechnego ostracyzmu.
- Kiyoji tutejszy, tamtejszy. Dachem Kiyojia niebo, a dywanem ziemia. Tutaj drugi tydzień podziwiam gwiazdy. A o co chodzi, hm? - Odpowiedział zaskakująco filozoficznie, lecz zaraz jego oczy się sprytnie zaświeciły. Wyczaił, że po takich pytaniach padały kolejne, ciekawsze. I jak moment później się okazało, doczekał się.
- Do miasta, hmmm? - Zamyślił się drapiąc brudnym paznokciem skąpą brodę. - Bez inspekcji, hm? - Zaczął skrobać ciemną, opaloną skórę żuchwy coraz szybciej. - A co ma tam do szukania w mieście, hm? Nie da się! - Powiedział zakładając ręce na piersi i aktorsko kierując głowę w bok z zamkniętymi oczami, w geście podobnym do przysłowiowego fochu. Jednak po krótkiej chwili oko otworzyło się i na czarnowłosego łypnęło błyszczące oko.
- Kiyoji wiele inspekcji przechodził, ale nic nie znajdywali, bo by pół dnia stracili. - Tu chłop pozwolił sobie na skrzekliwy śmiech. Istotnie, jakby przyszło strażnikom zaglądnąć w każdą kieszeń i każdy zakamarek plecaka, to kolejka przyjezdnych urosła by do niebotycznych rozmiarów. Tym bardziej, że połowa dobytku to były śmieci, a grzebanie w plecaku na ślepo wbrew pozorom takie bezpieczne nie było. Dajmy na to strażnik zamiast kontrabandy znalazłby zardzewiały nóż, na który “coś” się w plecaku wylało. Gangrena gwarantowana.
- Zrobim tak. Będziesz mój pomocnik. W plecak dasz swoje rzeczy i weźmisz plecak i płaszcz. Sprawdzali go ze mil… dużo razy. Przejdzie, hm! - Zakończył swój plan unosząc kciuk w górę.
- Kiyoji da radę, ale nie za darmo, he he, ile płaci, hm? - Zakończył z ponownym śmiechem. Skoro przedstawił plan i usługę, należało przejść do honorarium za tak wspaniałe przedsięwzięcie. Istniała wciąż jednak mała szansa, że handlarz zadecyduje, że bardziej opłacalne jest sprzedanie podejrzanego strażnikom i zachowanie pieniędzy, oraz wyciągnięcie czegoś od ochroniarzy. Decyzja należała do Hao, czy zamierza podejść do tego drogą kija, marchewki, a może większego kija. Czy Kiyoji był godny zaufania? Absolutnie nie. Przeżył na ziemiach Sogen oszukując ludzi, wciskając im kit i licząc na ich naiwność. Zawsze jednak działania kalkulował w swoim chciwym umyśle i kluczowym pytaniem było “co mu się bardziej opłaca?”.

Szanowny handlarz Kiyoji
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Szlak na zachód

Post autor: Yugen »

Owszem, nie chodziło o bycie niepostrzeżonym w kwestii cielesnej - chodziło o to, by być niepostrzeżonym w kwestii imienia i nazwiska. Anonimowość, że ten tu a tam wcale nie jest żadnym wielkim ninja. Byłoby o wiele prościej, gdyby Yugen znał więcej możliwości Uchiha. Że na przykład potrafili szacować chakrę osoby przed sobą. Albo nie? Wtedy byłoby trudniej, ponieważ zacząłby rozważać możliwość, że coś takiego będzie miało miejsce. Tymczasem nie musiał zajmować głowy rzeczami mało prawdopodobnymi. W końcu sharingan nie był czymś, co rozwijało się od pstryknięcia palców. I z całą pewnością (bogowie uchrońcie) nie wybraliby swoich najlepszych ninja do stania przy bramie, żeby potem, kiedy przyjdzie do niespodziewanych wypadków, ci byli wykończeni psychicznie i fizycznie przez upierdliwych mieszkańców. Ci, co spokojnie przechodzili i chcieli tylko dostać się do środka to jedno, jednak... takie ziółka jak ten tutaj - oo, to już zupełnie inna para kaloszy. Yugen był przyzwyczajony do osób, które chciały dostać jak najwięcej jak najmniejszym kosztem. Oszukiwanie przypadkowych podróżnych było w końcu całkiem proste. Na tych najbardziej zdesperowanych najłatwiej się wzbogacić. Czasami człowiek spotykał najgorsze sytuacje w swoim życiu, a nie każdy mógł zostać tak po prostu ninja, żeby zaciągnąć się do armii i służyć - ku chwale ojczyzny. Nie. Ludzie, stanowiący mniejszość społeczeństwa, byli jednostkami słabymi i podatnymi na podszepty złych duchów, które zwodziły ich z dobrej drogi. Był gotowy zarówno na słowa, jakie mogły z tych ust paść, na ryzyko, jakie wiązało się ze współpracą z takimi osobistościami, jak i na to, że zwyczajnie - śmierdział. Bo nie wyglądał już na pierwszy rzut oka na takiego, któremu woda jest bliska w codziennej toalecie. Nie było więc zaskoczeniem, kiedy jego smród dostał się do jego nozdrzy i spowodował nieprzyjemne poczucie mdłości. Kiedy coś ci tam się skręca w żołądku, ale na szczęście jeszcze nie pcha się do gardła. Jak było już powiedziane - ten węch czasem był najgorszym przekleństwem.
Pytanie pozostawił retoryce - to pierwsze, które wysunęło się z fałszywych ust. Stał przed nim, wyprostowany, spoglądając na niego nieco z góry - i to nawet nie jest kwestia tego, że był trochę wyższy od tego przykurcza. W końcu tacy ludzie jak ten tutaj doskonale zdawali sobie, że żyją na marginesie społeczeństwa i że przez to społeczeństwo są wykluczeni - wejście w nie mogło następować tylko w tych krótkich przebłyskach nawiązywania kontaktów. Hao był zbyt dumny, żeby schodzić do jego poziomu, nawet jeśli wykazywał się wobec niego minimum wyrozumiałości - jak też starał się podchodzić do każdego stworzenia. Im więcej jednak dowiadujesz się o ludziach, tym mocniejszy wniosek wyciągasz, że byli oni plagą tej ziemi. Zakałą planety, która bez nich żyłaby w idealnej harmonii.
- Nie da? Szkoda. - Przesunął dłonią po płaszczu, by oprzeć ją na biodrze, zaraz obok wypchanej sakieweczki z monetami, jak można się było domyślić. Ale jego wzrok już nie był wbity w mężczyznę - skierowany był na bramę. No bo skoro się nie da... aaale moment. Jednak się da. Proszę bardzo! Czasami wystarczy zadziałać na czyjeś pragnienia, żeby pobudzić odrobinę kreatywności! Zignorował za to pytanie o to, co tam ma w mieście do załatwienia. Nie było to jego sprawą, chociaż z całą pewnością mężczyzna ciekaw był. W końcu taką informację mógłby potem też sprzedać. Że przeprowadził takiego a takiego jegomościa, a w ogóle to on jest tu a ty, a miał robić to a tamto. Nie, Yugen nie był dobry w te wszystkie gry w podchody, ale całkiem nieźle znał się na ludziach. Nawet pomimo tego, że zawsze chciał im dać szansę. Zaufać im. Tak temu tutaj nie dawał bardzo szerokiego kredytu zaufania - to stracony przypadek w momencie, kiedy chcesz robić interesy. - Czyli jednak się da. - Yugen odwzajemnił uśmiech, ale nie był on ciepły - był chłodny. Jak oceniające były teraz czarne oczy na jegomościu znów skoncentrowane. - 200 ryo. Zainteresowany? - Cena musiała być taka, żeby od razu zmiękły panu kolanka i żeby jego myśli były skupione jak najbardziej na tej sakiewce, a nie na tym, co może jeszcze od kogoś wyciągnąć. Rzecz jasna - nie zamierzał też tego zostawić przypadkowi. Ale to wszystko zależało w sumie od tego, jak mężczyzna zareaguje. Problemem Hao było to, że jego odczucie strachu było zawsze gdzieś zagubione, zaniżone. I to też mogło sprawić, że w tym mieście mógł się natknąć na niekoniecznie ciekawe sytuacje. Natomiast nie odpowiadał tylko za swoje bezpieczeństwo. I to mobilizowało do pewnych środków ostrożności.
- Mów mi Hao. - Przedstawił się. - Nie mam wielu rzeczy. Nie będzie to problemem.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Szlak na zachód

Post autor: Kutaro »

Często kiedy ktoś ma niewiele pieniędzy, zaczyna je nadmiernie cenić. Oczywiście ma to związek z zaspokojeniem podstawowych potrzeb. Przecież nikt nie będzie rozmyślać o poezji, gdy umiera z głodu. Kiyoji z głodu nie umierał. Swoim cwaniackim podejściem jakoś wiązał koniec z końcem. Jednak wciąż jego finanse był nieszczególnie stabilne, więc pozostała mu nadmierna miłość do brzęczącego złota. Nie mógł być pewny, czy za miesiąc koniunktura sprzedaży śmieci dalej będzie taka dobra. Funkcjonowała na naiwności, desperacji i ludzkiej szkodzie, tak więc wojna była doskonałym środowiskiem do rozwoju wszelkiego rodzaju krętaczy. Dodajmy do tego jeszcze brak jakichkolwiek oporów przed grzebaniem w trupach i nagle okazuje się, że przez konflikty zbrojne różnego rodzaju tałatajstwo mogło się całkiem wysoko wspiąć po drabinie społecznej. Przeszukując miejsca po walkach shinobi można było znaleźć całkiem dużo specjalnego, a przede wszystkim drogiego sprzętu, który później można było sprzedać z powrotem do sił ninja. Kilka szczęśliwych dni i nagle z żebraka mamy kogoś, kto może mieć więcej pieniędzy niż duża część prostych mieszczan. Wciąż pozostawała mentalność szachraja ale to już materiał na inny raz.
Powiedzieć, że oczy Kiyojiego się zaświeciły gdy usłyszał sumę dwustu Ryo to niedopowiedzenie. One niemal zamieniły się w owe wspomniane złote monety. Yugen na pierwszy rzut oka wiedział, że go kupił. Chociaż nie obyło się bez mlaskania, marudzenia i stękania, to wzrok nie przestawał zdradzać zamiarów.
- Dwieście? No tak, coś dla strażnika, coś na grzbiet, dwieście, hm… No nie wiem. Chyba damy radę. Ale pół da teraz, hm? - Powiedział w końcu i wystawił w kierunku Hao dłoń w geście przybicia układu.
- Uda się ino jest problem, żeś zbyt ładny. Taki… nie ja. He he. - Zaśmiał się chrapliwie i zaczął ściągać dobytek ze swoich pleców. Okazało się, że graciarnia miała tak zmyślną konstrukcję, że po zdjęciu z grzbietu można było ją stosunkowo pionowo postawić i się nie przewracała. Gdy plecak znalazł się już na ziemi, handlarz następnie zaczął ściągać z siebie płaszcz. Buchnęło od niego nieco więcej obrzydliwego słodkiego zapachu i okazało się, że pod nim chociaż niski, to Kiyoji był całkiem nieźle zbudowany. Czy to kiedyś pracował w magazynie, albo było to od noszenia kilkunastu kilogramów na plecach, ramiona i barki miał całkiem postawne. Pod kapotą miał coś na kształt dziurawej, grubej koszuli zacerowanej prymitywnie w kilku miejscach. Następnie podał swoje odzienie wierzchnie w stronę Yugena.
- Masz ubierze to, schowa się w kaptur i będzie swój. Plecak na plecy i będzie mój pomocnik, hm? - Zapytał.
Jeśli Hao przystał na warunki umowy albo miał jakiś swój inny pomysł po chwili naciągacz skierował się gdzieś w środek kolejki i za pomocą swojego wyglądu, zapachu i łokci po chwili wbił się w wężyk ludzi. Pozostawało jedynie chwilę poczekać, aż zawędrują przed strażników.

Eichi
Szanowny handlarz Kiyoji
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Szlak na zachód

Post autor: Yugen »

Ludzie łatwego zarobku. Ludzie, którzy chcieli się nachapać, ale nie narobić. Ludzie, którzy nie chcieli pracować uczciwie - nie. Zbieranie tego, co zostało z poległych na polu walki wcale nie było takie dramatyczne jak brzmiało na pierwszy rzut. Martwemu to i tak niepotrzebne, a ktoś mógł zrobić z narzędzi odpowiedni użytek. Yugen nigdy by się do czegoś takiego nie pochylił bez żadnej wyraźnej potrzeby, co najwyżej gotów byłby zabrać imienną broń, by ją przekazać komu trzeba, albo i... zostawić dla uhonorowania wojownika, z którym się mierzył. To wszystko jednak miało swoje powody i było usegregowane pod konkretne sytuacje. Ponieważ potrzebujący zazwyczaj musieli się pokusić o rzeczy niekoniecznie godne - jak właśnie kradzież. I chociaż wymagało to kary to Yugen to rozumiał. Naprawdę. Jednak już bogacenia się kosztem innych w ten sposób, w jaki robił to ten człowiek nie podchodziło pod jego duże pole wyrozumiałości. W Yusetsu nie było wielu takich cwaniaczków i nie było wielu przypadkowych złodziejaszków. Nic dziwnego - mogli zostać wytropieni bardzo szybko. To i jakoś poziom przestępstw był jednym z najniższych chyba. Zapach... zapach doprawdy był czymś, co było najtrudniej zamaskować. Zostawał wszędzie. Zawsze.
- Zgoda. Pół dostaniesz teraz. A jeśli wszystko pójdzie gładko to na pewno się dogadamy co do przyszłej współpracy. Przydałby mi się ktoś obeznany w mieście. Płacę hojnie. - Metoda kija i marchewki. W miarę możliwości Hao wolał metodę marchewki. Do ludzi takich jak ten tutaj rzeczywiście pieniądz trafiał najlepiej. Natomiast, jak zostało powiedziane, należało pokładać w nich ograniczone zaufanie. Nigdy nie wiesz, co się stanie, kiedy ten zniknie za rogiem. A to byłoby bardzo niewygodne. tym nie mniej na razie kij się nie pojawił. Yugen szczerze wątpił, żeby całkiem przypadkiem nagle jakiś strażnik zaczął: AA ZAPŁACĘ CI 300 RYO, jak powiesz, kto to tam z tobą jest! No... raczej nie. Zaś też kij, chociaż mocno ustawiał do pionu, potrafił też jednocześnie mocno wytrącić z równowagi. A ten tutaj miał sprawiać wrażenie takiego jak zawsze - roszczeniowego cwaniaczka, co to chce załatwić swoje jak najszybciej i jak najmniejszym nakładem energii. 200 ryo to czasami nawet ninja nie zarabiali za złapanie kota, a co dopiero mówić o takim jak on. Pewnie za 200 ryo mógłby cały miesiąc nieźle przeżyć, o ile nie przebalować.
Nie potrafił powstrzymać zdegustowanej miny, kiedy wziął ten płaszcz. Nie chodziło o jego wygląd - chodziło o ten smród, który teraz sprawiał, że chciało mu się rzygać. No ale mus to mus. Ileż to człowiek nie poświęcał, żeby wykonać swoją misję... ale tak przekładając aktualne doświadczenia - to może lepiej byłoby jednak zaatakować od frontu... wszystko wydawało się lepsze od zakładania TEGO. No ale nic. Narzucił płaszcz na plecy, wiedząc, że potem nie będzie mógł się domyć i Karoshi z Ikigaiem po prostu będą go mijać z kilometra i wsunął kaptur na głowę, a plecak rzucił na plecy. Nie umknęła jego uwaga budowa jegomościa - całkiem ciekawe. BARDZO ciekawe.
- Jak ktoś taki jak ty skończył w ten sposób? - Mógł powstrzymać to pytanie, ale nie kosztowało go nic - tak przy szybkiej kalkulacji. Więc postanowił ten głód wiedzy zaspokoić, albo chociaż - spróbować. Bo jakoś nie spodziewał się odpowiedzi, a jeśli już padnie - to nie szczerej. I takim sposobem ruszył za swoim "pracodawcą", dbając o to, żeby się trochę "skulić", zgarbić, czy jakby to inaczej nazwać. Całkiem nieźle Kiyojiemu szło. To przedzieranie się przez tłum. A jeszcze lepsze było to, że jak chciał to nawet potrafił normalnie mówić. Połączenie sprzeczności - sprzeczności, które ten człowiek chyba tworzył całkowicie celowo. Żeby wszyscy wokół go nie doceniali. Żeby wydawało im się, że naprawdę mają przed sobą robaczka. A to był prawdziwy cwaniak. Inteligentny sukinsyn, który pewnie niejednego okręcił już wokół palca. Jak niebezpiecznie... W każdym razie Hao nie zamierzał się tutaj wystawiać. Wpasował się w ruchy ich tarana, który łokciami i swoim smrodem rozganiał wszystkich na boki. I skupiał się na tym, żeby samemu zaraz nie zwymiotować. Od smrodu aż mu się kręciło w głowie.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Szlak na zachód

Post autor: Kutaro »

0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sogen”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość