Trzecia pod względem wielkości prowincja Wietrznych Równin zamieszkała przez Ród Uchiha . Prowincja Sogen zarówno od północy jak i południowo-wschodniej strony sąsiaduje z morzem, z kolei od południa graniczy z regionem Prastarego Lasu. To co jednak w szczególności warte jest odnotowania, to fort graniczny postawiony od północnego wschodu na granicy z niezbadanym obszarem dawno upadłego kraju, zniszczonego jeszcze w trakcie potyczki z Juubim. Kultura prowincji w głównej mierze skupia się na militariach, przemyśle żeglarskim oraz hodowli co wynika z uwarunkowań geograficznych.
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 1 maja 2024, o 14:48
W Hachimantai położona jest posiadłość należąca do jednej z odnóg klanu Uchiha. Jest to całkiem spore domostwo wybudowane w tradycyjnym, prowincjonalnym stylu. Ulokowane jest tuż przy wzgórzu, u stóp którego rozciąga się Hachimantai - wyraźnie poza zabudowaniami osady, ale wciąż blisko. Otoczone jest niewysokim, kamiennym murkiem, który przedzielony jest bramą, która była niegdyś naprawdę elegancka, ale czasy świetności ma już za sobą (od centrum Hachimantai prowadzą do niej białe schody, również leciwe). Drugie wyjście to niewielka furtka na tyłach domostwa. Sam murek nie stanowi większej przeszkody dla sprawnego człowieka i pełni funkcję zabezpieczenia przed dzikimi zwierzętami. Zabezpieczenie takie może być konieczne, bo z dwóch stron do posiadłości przylega las (w tym od strony wzgórza).
Dalej, za bramą, do domostwa prowadzi kamienna ścieżka ze schodami, zupełnie tak jak jak do bramy. Dom mieści w sobie mieszkania dla stale powiększającej się rodziny i urządzony jest w sposób tradycyjny. Cały kompleks składa się z większych i mniejszych budynków, rozmieszczonych wokół głównego podwórza (odkrytego) z sadzawką na środku. Główne wejście do posiadłości prowadzi przez genkan, gdzie zdejmuje się buty i zakłada pantofle. Wewnątrz domu znajdują się tradycyjne tatami, czyli maty podłogowe wykonane z plecionych słomianych lub bambusowych mat. Pokoje są zazwyczaj urządzone w sposób minimalistyczny, aby umożliwić swobodne przemieszczanie się po podłodze. Wewnętrzne ściany są wykonane z fusuma, przesuwanych paneli, które pozwalają na elastyczne dostosowanie przestrzeni według potrzeb. Mogą być one otwierane, aby połączyć pokoje, lub zamykane, aby stworzyć prywatne pomieszczenia. W centralnej części, przy głównym podwórzu znajduje się mały ołtarzyk domowy, gdzie czczeni są bogowie Sogen i przodkowie, a także zgromadzone są pamiątki po przodkach. Oprócz tego jest duża, przestronna kuchnia z jadalnią oraz dwie pomniejsze, a także kilka łazienek. Okna są w większości osłonięte shoji (przesuwanymi panelami wykonanymi z papieru ryżowego i drewna), co pozwala w zależności od potrzeb na przepuszczanie światła i tworzenie delikatnej i harmonijnej atmosfery.
Na tyłach znajduje się piękny i wspaniale zadbany ogród japoński, zaprojektowany w celu stworzenia harmonii z naturą i zapewnienia ukojenia dla mieszkańców. Rośnie w nim wiele drzew, drzewek i pomniejszych krzewów, a w centrum znajduje się trzy stawy, po których można przechodzić drewnianymi mostkami. Jest tu też wiele ławeczek, które zapewniają dyskrecję oraz drugie wyjście - furtka przez kamienny mur w kierunku wzgórza (czyli w drugą stronę, niż znajduje się centrum Hachimantai).
Posiadłość zamieszkiwana jest przez kilka rodzin, które są ze sobą w bliskim stopniu spokrewnione. Są to przede wszystkim rodziny:
Harida i Sanae Uchiha wraz z dziećmi,
Fujimoto i Akane Uchiha wraz z dziećmi,
Shinji i Kaori Uchiha wraz z dziećmi,
Takeshi i Yumi Uchiha wraz z dziećmi.
Ponadto, zamieszkują tu również dziadkowie i inni członkowie rodziny, których wymienienie w tym miejscu mogłoby być zbyt problematyczne - w każdym razie jest to około trzydziestu-czterdziestu osób. Ta gałąź klanu jest stosunkowo konserwatywna i odgrywa istotną rolę w regionie, ale nie ma bezpośredniego przełożenia na kierownictwo klanu.
0 x
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 6 maja 2024, o 22:41
- W końcu – wymsknęło mu się, gdy jego stopy stanęły na wykonanym z białego kamienia podejściu do domu. A właściwie to do sporych rozmiarów posiadłości, bo składało się na nią kilka połączonych budynków, które musiały pomieścić tę dość liczną gałąź rodziny. Od upadku Kōtei minęło już dobrych pięć dni, od przybycia do Sarufutsu razem z główną częścią ocalałych sił dwa dni, a pogrzeb miał miejsce wczoraj. Zdecydowanie potrzebował odpoczynku. Jego ubranie też zresztą nie było w najlepszym stanie. Ciągle jednak coś odwodziło go od przybycia do rodzinnego Hachimantai. Po pierwsze, była to pomoc cywilom zaatakowanym przez bandytę, a później odprowadzenie schwytanych przed wymiar sprawiedliwości – znowu do Sarufutsu. Po drugie, była to pomoc Saori i rozmowa z nią, która była ciekawym doświadczeniem. Żadnej z tych rzeczy oczywiście nie żałował ani przez moment, a co do dziewczyny to miał silne przekonanie, że sobie poradzi – byle tylko nie poddała się marazmowi i rozpaczy.
Minęło już jednak tyle czasu, że kolejnej nagłej misji, na którą spontanicznie by się natknął, już by się nie podjął. Chciał w końcu zameldować się w domu, usprawiedliwić się przed matką i być może spojrzeć ojcu w oczy swoim sharinganem. I pogadać z rodzeństwem, może nawet wujami i kuzynami. W każdym razie potrzebował kontaktu z najbliższymi, których nie widział od wielu tygodni. Wysłał dwa krótkie listy do rodziców, w tym jeden niedługo przed bitwą, ale oba były lakoniczne i nie przelał tam na papier nawet jednej dziesiątej tego, co go spotkało i co zobaczył. Przynajmniej jednak dał znać że żyje i że sprawy mają się „jako tako”. Rodzina mogła się jednak obawiać o jego los po bitwie o Kōtei, bo lista poległych była zdecydowanie dłuższa, niż ktokolwiek by sobie tego życzył.
Teraz jednak był u kresu swojej podróży i w końcu dotarł tam, gdzie chciał. Dalej mógłby już iść z zamkniętymi oczami. Odetchnął. Zrobiło mu się lżej, potężny kamień spadł mu z serca. Wolnym krokiem szedł białym chodniczkiem, później schodami i w końcu przekroczył bramę dzielącą kamienny murek. Potem jeszcze kilkadziesiąt metrów i stanął u głównych drzwi domostwa.
- To ja, Tsuyoshi! Już jestem! – krzyknął, przekraczając próg, po czym zdjął buty. Pewnie powinien krzyknąć „dopiero jestem”, ale cóż zrobić. Nie wiedział kto mu odpowie i kogo w ogóle zastanie, ale wiedział że powinien skierować się ku skrzydłu, w którym zamieszkiwała jego najbliższa rodzina – rodzice i rodzeństwo. W pierwszej kolejności chciał się pokazać mamie i zaraz później ojcu. Na resztę przyjdzie jeszcze czas.
0 x
Papyrus
Administrator
Posty: 3834 Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Post
autor: Papyrus » 18 maja 2024, o 19:56
Post Fabularny
Uchiha Tsuyoshi
Lato 394
Pogoda nieco się psuła, kiedy Tsuyoshi mijał bramy swojego domostwa. Niebo się chmurzyło, zapowiadało się na to, że będzie padać. Chłopak nie spodziewał się jednak takiej burzy, jak w noc bitwy. Lekki wiatr delikatnie poruszał liśćmi drzew i krzewów, trawa była nieskoszona, a kiedy przesunął się bliżej drzwi, kura przebiegła pod nogami - najwyraźniej uciekła z kurnika z tyłu domu. Przy drzwiach, na kamieniu wygrzanym od słońca leżał czarny kot z białymi skarpetkami a w tle - w ogrodzie - było słychać śmiechy dzieci - jego rodzeństwa.
Nic się tutaj nie zmieniło.
Kiedy wszedł do środka, zdjął buty i zawołał, że wrócił. Słyszał, że w domu są ludzie, poza tym dziadkowie zwykle nigdzie się nie ruszali. Jego mama, odkąd przestała być kunoichi i odkąd przeprowadzili się tutaj z Kotei, też raczej zajmowała się domem, obejściem i niewielką świątynią Susanoo na wzgórzu za domem. Oczywiście, nie robiła tego sama - ciotki oraz osoby z rodziny, które nigdy nie zostały ninja bardzo często zajmowały się posiadłością. Życie tutaj było bardzo przyjemne i proste, a pieniądze zarabiane przez ninja z rodziny, całkiem nieźle ustawiały ich finansowo.
Przechodząc przez korytarz, minął swojego kuzyna Daichiego, który coś wymamrotał na jego widok, ale - jako że biegł przez korytarz - nie zatrzymał się i nic nie powiedział. Wyraźnie gdzieś się spieszył. Tsuyoshi za to dotarł do kuchni, skąd słyszał głosy - przede wszystkim swojej mamy oraz jednej z ciotek - Emi, która młodszą siostrą jego ojca.
Matka stała tyłem do niego, w swoim jasnym kimono i z ręcznikiem owinietym wokół głowy. Zapach, jaki uderzył nozdrza Tsuyoshiego od razu mu powiedział, że matka farbuje włosy. Przyczerniała sobie kolor od, zdaje się, zawsze, a ostatnio zaczęła narzekać na to, że ma siwe pasma. Nie zdziwiło to Tsuyoshiego wcale. Do tego gotowała coś, rozmawiając z ciotką Emi, która przygotowywała niewielki poczęstunek i herbatę.
- Tsu-kun! - zawołała radośnie ciotka, uśmiechając się szeroko. Matka na to odwróciła się na pięcie i się rozpromieniła, ruszając w jego stronę, niemalże taranując wszystko na swojej drodze.
Jego matka była korpulentną kobietą, która nadal była bardzo atrakcyjna, ale od czasów bycia kunoichi i wielokrotne ciąże nabrała ciała. Nadal była jednak silna, stanowcza i nie przyjmowała żadnych nonsensów. Człowiek - szczególnie jej dzieci i mąż - absolutnie nie chciał wchodzić w jej drogę. Była absolutną mistrzynią walki ścierą i wywoływania poczucia winy.
I była w kilkumiesięcznej ciąży.
- Tsu-chan! - zawołała, kiedy do chłopaka dopadła i mocno do siebie przytuliła, szczęśliwa, że jej dziecko wróciło szczęśliwie do domu. Chwilę go trzymała, a kiedy od niego odstąpiła, z uśmiechu jej twarz zmieniła się w niezadowolone spojrzenie. Smagnęła go otwartą dłonią przez potylicę. - Co to miały być za listy? Nie umiesz normalnie do matki napisać?
- To ja… - zaczęła ciotka Emi, podnosząc tace. - Zaniosę Sosukeowi coś do jedzenia, wy tu się witajcie.
I ciotka wyszła z kuchni, klepiąc Tsuyoshiego po ramieniu i zniknęła we wnętrzu domu, zostawiając go samego ze swoją matką.
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 19 maja 2024, o 11:35
Lato 394 roku Zbierało się na deszcz, a lekki wiatr zaczął smagać go po policzkach. Wbrew pozorom, przyjął taką zmianę pogody z ulgą. Pora przed burzą, kiedy wiatr orzeźwiał przed nadchodzącą ulewą były doświadczeniem tak typowym dla Sogen, jak śnieżyce dla Hyuo czy ciągły upał na pustyni. Miał wrażenie, że w ten sposób przyroda mówiła do niego "jesteś w domu".
Przebiegającą pod nogami kurę puścił wolno, mimo odruchu każącego mu ją złapać. W końcu tyle razy już to robił. O ile jednak ptak nie przeleciał w jakimś heroicznym zrywie przez stary murek odgradzający posiadłość jego rodziny, o tyle nie było w tym momencie potrzeby zajmować sobie tym rąk. W końcu wróci, albo złapie go ktoś młodszy. Łapiącemu ostatnie promienie słońca przed deszczem kotu dał spokój i skwitował jego obecność tylko krótkim uśmieszkiem.
Pierwszą osobą jaką napotkał, był Daichi. Widok Tsuyoshiego najwyraźniej nie zrobił na nim prawie żadnego wrażenia, czego jednak chyba można było się spodziewać. Powracający do domu Uchiha nie zastanawiał się nad tym jednak, bo zaraz potem usłyszał dobiegające z kuchni odgłosy rozmowy ciotki Emi oraz jego własnej rodzicielki. Odruchowo przyspieszył kroku, wypatrując ich obu, a kiedy już był w kuchni, od razu mógł dostrzec, że gotują coś razem. Nie było to zdecydowanie nic dziwnego o tej porze, to jest przed południem. Do tego jego mama farbowała sobie włosy. Czyli było tak, jak się spodziewał - zjawił się w samym środku zwykłych obowiązków życia codziennego.
Pierwszą, która go dostrzegła była ciotka. Po tym, jak się przywitała, Tsuyoshi odpowiedział:
- Dzień dobry, Ciociu Emi - i skłonił lekko głowę w wyrazie szacunku. Nie miał zresztą czasu powiedzieć ani zrobić nic więcej, bo w jego kierunku nadciągała już jego matka.
- Cześć, mamo - zdążył jeszcze powiedzieć, zanim ta do niego dopadła. Odwzajemnił oczywiście jej objęcie, śmiejąc się przy tym. Uśmiech szybko jednak zastąpiło zaskoczenie, gdy zaraz potem otrzymał precyzyjnie wymierzony cios w potylicę, co na ułamek sekundy zachwiało jego poczuciem kierunków świata.
- Listy? Ale... Ah, no... no tak - zaczął się tłumaczyć, nie rejestrując nawet faktu, że ciotka właśnie się dyplomatycznie ulotniła - bo byłem już w Kōtei i tam było strasznie dużo roboty. Dosłownie nie wiadomo było w co ręce włożyć. Teraz już zrozumiałem, co tak naprawdę oznacza to powiedzenie i czemu tak ciągle mówisz przed świętem Susanoo - odsunął się profilaktycznie na dwa kroki, choć nie przywiązywał się zbytnio do myśli, że będzie w stanie w razie czego uniknąć kolejnego ciosu - zresztą, na północy wszystko było inne i działo się naprawdę wiele. Nawet nie wiem, od czego zacząć opowiadać - dodał już nieco poważniej - w każdym razie, uczestniczyłem w ewakuacji cywilów, aktywowałem sharingana, dotarłem do Sarufutsu i... cóż, udało mi się wrócić całym i zdrowym. A jak reszta rodziny? Spotkałem Hiroto i Harukę i nie mieli żadnych złych wieści. Bałem się tego, bo ta bitwa o Kōtei to była istna rzeź... I dla nas i dla tamtych. Harumi została dowódcą straży, ale co z ojcem? Wszystko w porządku? - mówił dużo i pewnie chaotycznie, ale chyba emocje wzięły nad nim górę, przynajmniej częściowo. Kiedy już powiedział wszystko to, co chciał, rozluźnił się nieco. W tej chwili dotarło jednak do niego coś jeszcze. Coś mu... nie pasowało w tym wszystkim.
Teraz już zrozumiał, co.
- Mamo, jesteś w ciąży? - zapytał, patrząc to na jej twarz, to na jej brzuch. Nie udało mu się ukryć zaskoczenia - to znaczy... to... miło, gratuluję - podrapał się z tyłu głowy, nie wiedząc co powinien powiedzieć w takiej chwili. Jako ostatnia przyszła na świat Hina, dobre dziesięć lat temu. On sam miał wtedy osiem lat i był jeszcze dzieckiem, więc nie miał tego typu rozterek – w końcu zachowywał się jak dziecko. Teraz jednak był po prostu zaskoczony.
0 x
Papyrus
Administrator
Posty: 3834 Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Post
autor: Papyrus » 26 maja 2024, o 18:51
Post Fabularny
Uchiha Tsuyoshi
Lato 394
Matka uśmiechnęła się delikatnie do syna, kiedy ten się wytłumaczył z tego, dlaczego jego listy były krótkie i niemal obcesowe oraz dlaczego nie pisał więcej. Nie wydawało się, że chciała go znowu uderzyć, odpowiedź ją satysfakcjonowała. Przynajmniej na razie. Mógł spodziewać się tego, że kiedy znów będzie wyruszał na szlak, temat powróci.
- Tak, jestem w ciąży. Stwierdziłam, że z ojcem możemy jeszcze raz spróbować. Po Hinie nie mogłam donosić dwóch następnych, więc daliśmy sobie spokój na jakiś czas. Nie chciałam wam wtedy mówić, bo sami byliście dziećmi. Ale teraz, kiedy klan potrzebuje więcej ludzi… spróbowaliśmy ostatni raz. No i… powinno się udać. Medyk mówi, że wszystko jest w porządku. Ostatnie dziecko, zanim przestanę móc mieć dzieci. Żeby nasza rodzina była silna.
Kobieta poprowadziła Tsuyoshiego, żeby ten sobie usiadł przy niskim stoliku na poduszce i ucałowała go w czubek głowy, kiedy to zrobił. Następnie poszła przygotować mu herbatę i coś do zjedzenia, co Tsuyoshi wiedział, że i tak zrobi.
- Bardzo mi się nie podoba, że brałeś udział w bitwie, ale trudno już, najważniejsze, że nic ci nie jest. Próbowałeś bronić stolicę, żeby reszta mogła tam zostać. Szkoda, że się nie udało - przyznała, krzątając się po kuchni. - Teraz już całe twoje rodzeństwo jest ninja, nawet Hina-chan. Oczywiście, zajmuje się najprostszymi zadaniami. Jestem z was wszystkich taka dumna.
Postawiła na stole przygotowaną herbatę i szybko przyrządzony posiłek ze świeżych warzyw, ryżu i ryb - najwyraźniej resztki zostały od śniadania lub ktoś szykował coś w trakcie dnia.
- Hiroto i Haruka głównie pracują jako strażnicy, Harumi faktycznie została dowódcą straży w Sarufutsu i niekoniecznie dobrze jej się tam wiedzie. To nowa rola, pierwszy raz oddana chakrowemu. A teraz głównie tam siedzą ludzie Takedy, więc ona nie ma zbyt łatwo. No i jest młoda, a większość z nich to stare wygi. Ale jestem pewna, że sobie poradzi, jak ich porządnie weźmie za mordy. - Matka się uśmiechnęła i przysiadła przy Tsuyoshim, odkładając na trochę przygotowywanie obiadu. - Może jeżeli się tam trochę pokręcisz, to jej pomożesz. Co do ojca… - westchnęła głęboko. - Chwilowo jest na granicy z Ryuzaku, nieopodal Uso, ale będzie wracał wkrótce. Został wezwany przez Koteiczyka. Tego no… nowego smarkatego lidera. - Matka lekko zgrzytnęła zębami. - Pamiętam go, wiesz? A zresztą, nieważne. Opowiedz mi o tym, jak zdobyłeś Sharingan. Chcę znać każdy szczegół. A później zrobimy przyjęcie z tego powodu.
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 30 maja 2024, o 11:03
Lato 394 roku Kolejny cios nie nadszedł, co Tsuyoshi przyjął z ulgą. Rozluźnił się już całkowicie, choć było ryzyko, że za wcześnie. Z drugiej strony, nawet jeśli jego matka była mistrzynią klapkowego seido, to przecież nie biła wszystkich na około bez opamiętania. Po prostu zdarzało jej się zdyscyplinować któreś ze swoich dzieci w ten sposób… raz, na jakiś czas.
Rozmowa poszła jednak w nieco poważniejszym kierunku. Chłopak popatrzył uważnie na swoją matkę, zastanawiając się co właśnie usłyszał. Okazało się bowiem, że gdyby nie pewne problemy, mógł mieć więcej rodzeństwa.
- Ja… przykro mi – powiedział tylko. Była to niestety naturalna rzecz, tak samo jak wojna i śmierć, ale i tak nie było łatwo przejść nad tym do porządku dziennego. Oczywistym było, że matka nie powiedziała o tym, gdy jeszcze byli mali.
- Ale cieszę się w takim razie, że tym razem się udało – dodał szybko. To była najważniejsza wiadomość, a nie te z przeszłości. Matce pewnie było wtedy trudno, ale pewnie już dawno sobie z tym poradziła. Nie było sensu teraz więcej o tym rozmawiać – tak, klan musi być silny – kiwnął głową, jakby odruchowo powtarzając po matce te słowa. Były one tak naturalne, że usta prawie same złożyły mu się do tego zdania.
- No, więc bardzo się cieszę – podsumował, tym razem już z uśmiechem na ustach. Powrócił myślami do „tu i teraz”.
- Co do bitwy, to ewakuowałem cywilów. Niestety nie byłem na froncie, jak zwykle – powiedział z przekąsem – ale po tym jak aktywowałem nasze doujutsu, mam jeszcze więcej motywacji do treningów. Udowodnię swoją wartość. Będę lepszy i w końcu przestaną mnie wysyłać na tyły albo tylko do pomocy. Jestem tego pewien, mamo – odpowiedział, a w jego tonie można było dostrzec rzeczywisty zapał i determinację do tego, żeby w końcu wyjść z klanowego cienia.
- Ah, więc wszyscy już mają zajęcie? To świetnie. Teraz pewnie będzie masa pracy. Klan mocno ucierpiał, więc jeśli się wykażą, to mają duże szanse na szybkie awanse i naprawdę odpowiedzialne zadania. W młodszym wieku, niż ja – skomentował, po czym lekko zmarszczył brwi w zatroskaniu, gdy usłyszał o Harumi – nie najlepiej jej się wiedzie? Dlaczego? Jest kompetentna, więc jeśli ona ma kłopoty to znaczy że coś naprawdę musi być na rzeczy. Chętnie tam zaglądnę – powiedział, po czym podrapał się po brodzie w geście zamyślenia. Co takiego mogło mieć tam miejsce, że miała kłopoty?
- Tak, wzięcie za mordy często pomaga. Niektórzy tak po prostu mają w naturze, że nie wytrzymują bez wierzgania i sprawiania problemów. Z niektórymi można załatwić sprawy przez rozmowę, ale inni… co ja będę ci mamo tłumaczył. Harumi z pewnością doskonale to rozumie. Mam tylko nadzieję, że nie wyniknie z tego jakiś poważniejszy spór z Takedą. Wygląda na to, że to on teraz rozdaje karty – westchnął cicho.
Tsuyoshi zaczął pałaszować z apetytem posiłek, który przyrządziła Sanae. Tęsknił za jej kuchnią, a od kilku dni tęsknił za jakimkolwiek porządnym posiłkiem. Królik zjedzony z Saori był dobry, ale wiadomo – z tym co przyrządziła jego mama nie mógł się równać, co przyznałaby sama nowopoznana kunoichi.
- Chodzi ci o Takedę Yuu? – zapytał, po czym dodał – w takim razie porozmawiam z ojcem jak wróci. Na pewno będzie ciekawy tego, co widziałem i co słyszałem na północy. I jak to wszystko przebiegało. Co za czasy.
Matka zapytała w końcu także o jego sharingana. Oczywiście był chętny do opowiedzenia wszystkiego na ten temat, bo rozpierała go duma. Tylko pomysł wydania z tego powodu przyjęcia nie wzbudził u niego entuzjazmu.
- No dobrze… Więc… To było tak… Ah, no właśnie. Bo byłem w stanie aktywować dwie łezki. I ta pierwsza była nawet ciekawsza od tej drugiej. Od czego by tu zacząć… No tak, to było jeszcze w Kōtei. Otrzymałem misję eskorty jakichś ważnych materiałów na granicę z Midori. I tam zupełnie przypadkowo, spotkałem jakiegoś białowłosego człowieka. Zaczął się podawać za samego Kyoushiego, a ja stwierdziłem że to niemożliwe, żeby Kyoushi-sama sobie siedział na jakiejś zwykłej polanie i popijał alkohol. Trochę jak… no nieważne. Więc stwierdziłem, że to jakiś szpieg albo kolaborant i trzeba go aresztować. Problem w tym, że to faktycznie był Kyoushi-sama… Bardzo szybko się o tym przekonałem, bo zamanifestował wobec mnie całą swoją siłę. Nie będę ukrywał, mocno się tym przeraziłem, w zasadzie to poczułem się dosłownie, jakby śmierć zajrzała mi w oczy. Więc bezmyślnie, odruchowo zaatakowałem go Goukakyuu. Kyoushi bez trudu sparował atak i mnie obezwładnił i… zostałem z jedną łezką sharingana. Na szczęście to nie tylko wybitny wojownik, ale i dobry człowiek i nie był na mnie zły. Porozmawiał później ze mną i się rozstaliśmy. To było naprawdę niezłe przeżycie. Nie zapomnę go nigdy – powiedział jednym tchem, po czym wziął oddech i kontynuował – a co do drugiej łezki, to podczas ewakuacji wywróciła się łódź z uchodźcami i trzeba było ich ratować. W pewnym momencie sam znalazłem się w zagrożeniu i… jakoś tak się to stało. Ale to chyba tyle – wzruszył ramionami i pociągnął solidny łyk herbaty.
- Nie wiem czy to dobry pomysł z tym przyjęciem. W klanie trwa żałoba po poległych, a ja sam… aktywowałem sharngana dość późno. Pewnie słyszałbym tylko ciągłe docinki – wyraził swoje obawy.
0 x
Papyrus
Administrator
Posty: 3834 Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Post
autor: Papyrus » 2 cze 2024, o 12:41
Post Fabularny
Uchiha Tsuyoshi
Lato 394
Sanae uśmiechnęła się delikatnie na to, kiedy Tsuyoshi mówił, jak mu przykro z powodu jego rodzeństwa, które nigdy nie miało szansy się urodzić. Jej twarz wyrażała też lekki smutek. Wyciągnęła za to dłoń do syna i uścisnęła jego, dziękując za wsparcie, jakiego - nieporadnie - ten starał się udzielić. Nachyliła się też, pocałowała go w czoło.
- To było dość dawno, a nasza rodzina jest nadal pełna i szczęśliwa. Teraz najważniejsze, żeby twoja siostrzyczka lub braciszek urodził się zdrowi. Mam nadzieję, że jak już przyjdzie na świat, trochę się zajmiesz młodszym rodzeństwem. Sam powoli powinieneś znaleźć sobie pannę i postarać się o szkraba. Nie dość, że już jesteś w odpowiednim wieku, to jeszcze klan tego wymaga.
Ciężko było powiedzieć, czy Sanae była poważna, czy tylko trochę się z nim drażniła - miała na twarzy ten lekko asymetryczny uśmiech.
- Mogę też poprosić oba-sama, aby rozejrzała się, żeby zaaranżować ci małżeństwo.
Aha, czyli temat już się w domu pojawił. Nie mogło to też zdziwić Tsuyoshiego. Aranżowane małżeństwa były niezwykle popularne - zwykle dla kobiet, ale cóż, z kimś trzeba było to małżeństwo aranżować. Temat pewnie pojawiłby się później, gdyby nie to, że klan musiał odzyskać swoje siły. Normalnie odezwaliby się na ten temat za jakieś pięć lub sześć lat, a on w międzyczasie mógłby sobie znaleźć jakąś miłą dziewczynę z okolic czy z Uchiha - głównie po to, żeby zachować limit krwi.
Sanae wysłuchała jego opowieści na temat tego, co Tsuyoshi robił w czasie bitwy o Kotei. Wydawała się z niego dumna i zadowolona, tym bardziej, że chłopak nigdy nie był w domu uważany za szczególnie zdolnego shinobiego. Jego młodsze rodzeństwo wyprzedziło go, jego starsza siostra była o wiele od niego silniejsza i zdolniejsza. Oczywiście, poza sprzeczkami z rodzeństwem, raczej nie dawano Tsu odczuć tego, że nie był “wystarczający”. Teraz jednak widział z jaką dumą matka patrzyła na niego, że w końcu dojrzał i pokazał swoją siłę i talenty.
- Późno kwitniesz, kochanie, ale zawsze uważałam, że wydarzenia wojny z Kaminari cię zastopowały. Teraz się odblokowałeś. Mam nadzieję, że poznałeś też ludzi, którzy są ci bliscy i są ci wzorem oraz przyjaciółmi. Jeżeli tak, bardzo chciałabym ich poznać. Uchiha nie powinien iść przez życie sam - wyjaśniła matka. - Co do Harumi, porozmawiasz z nią wieczorem, jak wrócisz ze służby. Ale nie wiem, jak z Takedami, naprawdę. I absolutnie nie miałam na myśli gówniarza Yuu, jako lidera. Mało znam smarkacza, ale słyszałam, że kłopoty przynosi. Mówię, że znam Masahiro, jak ten był jeszcze gówniarzem. Nigdy nie znałam bardziej oddanego shinobiego Hisato. Zawzięty, uparty. Niczego dobrego nie wróżę klanowi, jeżeli on będzie rządził. Czekam na kolejną masakrę. Z ojcem ta wieść naprawdę nie przypadła nam do gustu, a jego bliskość tutaj… martwimy się. Uważaj na Koteiczyków, Tsuyoshi.
Wątpliwości Tsuyoshiego na temat docinek były bardzo trafione. Rodzeństwo zwykle nie zostawiało na nim suchej nitki, ale matka wydawała się dumna. Pokręciła głową.
- Dobrze, nie musimy wspominać na temat twojego sharingana, ale wróciłeś do domu. Rodzina jest w komplecie. Cóż, tak naprawdę nie, bo Yumi wyruszyła na zadanie do Ryuzaku razem z Daichim i może być różnie, ale chciałabym, żebyśmy zjedli we wspólnym gronie, żeby reszta rodziny też mogła spędzić z tobą trochę czasu, kochanie. Wiem, jak wygląda rywalizacja między wami i kuzynostwem, ale wszyscy tęskniliśmy. Rodzina jest najważniejsza, Tsu, kochanie. Naciesz się ich obecnością, niech oni nacieszą się tobą - powiedziała i wyciągnęła dłoń, żeby dotknąć jego policzka. - Jesteś już dorosłym mężczyzną. Zaczynasz naprawdę samodzielne życie. Niedługo będziesz miał żonę i dzieci, a twoje priorytety będą inne. Nacieszmy się tym, co mamy do tej pory. Zanim nowe dziecko się urodzi. Zanim spadną na nas nowe nieszczęścia. Żałoba żałobą, ale powinniśmy cieszyć się tym, co mamy. A ja się ciesze, że teraz mam tutaj ciebie. I chcę to świętować.
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 2 cze 2024, o 17:42
Lato 394 roku Tsuyoshi pokiwał głową, gdy matka podsumowała temat jej ciąż – tych wcześniejszych, jak i tej teraźniejszej. Co prawda w swoich planach nie zostawiał szczególnie dużo miejsca na zajmowanie się przyszłym, młodszym rodzeństwem, ale nie podejmował już tego wątku. Wątpił, żeby jego rodzicielce chodziło o to, że będzie ciągle tu siedział i bawił bobasa. Co prawda kiedyś pewnie nie miałby z tym żadnych problemów, ale teraz… teraz okoliczności były takie, że klan potrzebował każdej pary rąk do pracy. A on czuł, że przez ostatnie wydarzenia może się szczególnie przydać klanowi.
Ale na wzmiankę o tym, że babcia będzie szukać kobiety zrobił wielkie oczy.
- To nie będzie konieczne, mamo – odpowiedział szybko, zanim Sanae na serio zacznie o tym myśleć, po czym podrapał się z tyłu głowy z zakłopotaną miną – ja… wiem, klan tego potrzebuje i nie będę się sprzeciwiał twojej woli, ale… spróbuję sam znaleźć sobie… kogoś – powiedział. Oczywiście nawet średnio rozgarnięty człowiek wiedziałby, że rozmowa o tym nie jest czymś, w czym czuje się swobodnie. Ale cóż powiedzieć, gdy matka miała rację? Wszedł już w wiek, w którym takie rzeczy były naturalne. Do tej pory co prawda nie miał większego doświadczenia w tych tematach poza przelotnymi zauroczeniami, ale był młodym, zdrowym mężczyzną i z oczywistych względów coraz lepiej czuł się w towarzystwie swoich rówieśniczek. I zdawał sobie sprawę (choć nie poświęcał temu zbyt wiele przemyśleń), że naturalna kolej rzeczy to założenie rodziny. Wolał jednak mimo wszystko uniknąć całej tej procedury swatania. Nie żeby obiektywnie było w tym coś złego – po prostu wolałby udowodnić, że jest zaradny i dorosły i nie trzeba mu pomagać w takich sprawach. W jego przypadku byłaby to więc raczej ostateczność.
- Będę silniejszy, niż ktokolwiek z rodziny – powiedział, powtarzając deklarację sprzed chwili, choć nieco ciszej. Swojej matce ufał bezgranicznie w takich sprawach i wiedział, że może do niej tak mówić, ale nawet dla jego rodzeństwa mogłoby to zabrzmieć nadto buńczucznie czy pretensjonalnie. Reakcja ojca mogłaby być ciekawa. Albo mocno by spoważniał i zaczął go później z tej zapowiedzi rozliczać, albo… zrobiłby jeszcze coś innego. W każdym razie nie był to człowiek, na którego działały same słowa. Ważniejsze było udowodnienie tego czynami.
Później rozmowa zeszła na arcyciekawy tor. Masahiro-sama i reszta kierownictwa klanu. Jego matka miała wyraźnie negatywne nastawienie do nowego lidera, tak negatywne że dlatego właśnie nawet nie pomyślał o nim, gdy tak się wypowiadała. Przyszedł jednak czas na odpowiedź i na wyłożenie swojego punktu widzenia.
- Nie wiem czy można powiedzieć, że poznałem kogoś, kogo można byłoby określić jako przyjaciela albo wzór. Ale to dlatego, że jeszcze krótko przebywałem w Kōtei. No, może Kyoushi-sama mógłby być wzorem siły, ale chyba nie o to ci chodziło, mamo. Więc tak. Poznałem Orochiego Sugiyamę. Syna Kuroyamiego. Uważam, że jest w porządku. Ma sporo talentu organizacyjnego i z pewnością chce dobra klanu. Na pewno ma sporo doświadczenia i można się od niego wiele nauczyć. Ale odnoszę też wrażenie, że jest zbyt łagodny i miękki dla naszych wrogów. Dyplomacja się przydaje, ale ostatnio trzeba nam częściej brutalnej siły do walki z wrogami. Dyplomacji próbowała poległa Katsumi-sama i… no właśnie, skończyło się jak się skończyło. Do nas nikt nie wyciąga otwartej ręki, zawsze w tej ręce jest kunai – westchnął, po czym zrobił przerwę i na moment wstrzymał opowieść, kontynuując jedzenie.
- Poznałem też dziewczynę z klanu Yuki. Wiem, co o nich myślicie, ale zaczynam się przekonywać do tego, że sojusz z nimi był dobrą decyzją. Walczyli z nami ramię w ramię i się nie oszczędzali, w tym właśnie ta dziewczyna, Hoshi. Wielu Uchiha pewnie zawdzięcza im życie. Ale tak, wiem. Nie tak dawno walczyliśmy z nimi kiedy napadł na nas Cesarz. Trzeba być ostrożnym wobec obcych – upił znowu herbaty, po czym odchrząknął, wiedząc że czeka go trudniejsza część rozmowy.
- A co do Masahiro-sama… rozmawiałem z nim. Nie obraź się, ale zrobił na mnie dobre wrażenie. Wygląda na takiego, który chciałby pomóc każdemu z klanu… Nie wiem co więcej o nim powiedzieć, poza tym że wydawał się być otwarty i chciał mnie wysłuchać, mimo że jestem tylko doko - powiedział, po czym dodał po krótkiej chwili - ale nie podobało mi się to, że Dzicy byli w stanie tak nagle nas zaskoczyć w Kōtei. Część sił musiała być oddelegowana do ewakuacji cywilów, w tym ja. Za dużo chaosu, za mało stanowczości. Takie odniosłem wrażenie, będąc tam. Mam jednak nadzieję, że to, że reszta kontynentu przysłała tylko jakieś ochłapy sił, otworzy im oczy. Wojownicy z innych stron walczyli bardzo dobrze i należy im się szacunek, ale kierownictwa innych klanów wydały nas jak ofiarę katowi. Może to uświadomi Masahiro-sama i Sugiyamom, że nie możemy liczyć na nikogo poza sobą. I że wszyscy wokół chcą tylko zguby Uchiha – odruchowo zacisnął pięść, jednak szybko ją rozluźnił. Nie było sensu się denerwować. To były miłe okoliczności, mógł już odpuścić złość ostatnich dni.
- Yumi wyruszyła z Daichim na misję do Ryuzaku? Poszli tam sami? O kurczę, jestem dumny – powiedział. Nie miał wiedzy o żadnych innych towarzyszach podróży, stąd taka reakcja.
- Tak, takie spotkanie w rodzinnym gronie to świetny pomysł – powiedział, pozwalając jej na tę delikatną czułość. Był już zdecydowanie lepiej nastawiony, niż do takiego przyjęcia, w którym miałby być głównym „bohaterem” – tak swoją drogą, teraz doceniam to jeszcze bardziej. Wiesz, że po drodze spotkałem inną Uchihę z Kotei, Saori? Jest chyba nieco młodsza ode mnie. Straciła chyba całą rodzinę w trakcie bitwy. Kryła się po lasach. Pokazałem jej Hachimantai, pewnie jeszcze się z nią zobaczę. To jest straszne, co dzieje się teraz z naszym klanem, dlatego... tak jak mówisz, musimy to pielęgnować. Rodzina jest najważniejsza - wyznał i sięgnął znowu po herbatę
– Kolejne nieszczęścia? Mam nadzieję, że tak nie będzie. Dzikusy chyba się wykrwawiły, bo nie urządzili tutaj pościgu. Jeszcze… jeszcze im się odgryziemy. Jesteśmy Uchiha. Żaden inny klan nie istniałby po tylu ciosach, jakie na nas spadły ostatnio, ale oto jesteśmy tu i rozmawiamy. Jeśli nie siłą, to podstępem wyrwiemy innym kawałek po kawałku to, co nasze. Ofiara tych wszystkich ludzi nie pójdzie na marne. Zrobię wszystko, żeby tak się stało – odrzekł, po czym znowu przypomniał sobie, że jest w domu, a nie na polu bitwy ani w Sarufutsu.
- Przepraszam, czasami nadal trudno opanować mi emocje, gdy o tym wszystkim myślę i mówię. Chociaż i tak jest lepiej, niż było.
0 x
Papyrus
Administrator
Posty: 3834 Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Post
autor: Papyrus » 5 cze 2024, o 12:05
Post Fabularny
Uchiha Tsuyoshi
Lato 394
- Poznałeś Sugiyamów! - powiedziała matka zaskoczona, ale dość szybko się zreflektowała. - Oczywiście, że poznałeś Sugiyamów. Kuroyami-san i za moich czasów był niczym najważniejszy mebel Siedziby Władzy. Wielki i naburmuszony. Nikt go nie lubił, bo szybko tracił cierpliwość i był poważniejszy niż twój dziadek. Przynajmniej tak myślałam, kiedy byłam młodsza. Nic dziwnego, że jego syn jest do niego podobny. Cieszę się, że bierzesz przykład z niego. To szacowna rodzina. O długich tradycjach…
Sanae na chwilę przerwała i zmarszczyła brwi. Pogłaskała się również po brzuchy, jakby kontakt z jej najmłodszym dzieckiem ją uspokajał.
- Nie wiem, jak długie mają tradycję. Kuroyami-san pojawił się w Kotei trzydzieści lat temu, mniej więcej. Nie znam szczegółów, sama byłam jeszcze dzieckiem. Musiałbyś zapytać ojca. On w tym czasie chyba był Akoraito, więc kręcił się przy Siedzibie Władzy, jak Kuroyami-san się tam wprowadzał. W każdym razie, jeżeli jego syn jest do niego podobny to… cóż, dobrze dobierasz sobie znajomych.
- Co do Yuki… nie przeszkadzają. Trzymają się u siebie, my dostaliśmy za zadanie ich pilnować. Ale nie przeszkadzają. Tylko czasami zmrożą polanę czy rzekę. Ludzie z Hachimantai już chyba ich całkowicie przyjęli - straszą dzieci, jak nie chcą, żeby wchodziły do wody, że Hoshigaki tam pływają. Wolałabym jednak, żeby przeprowadzili się w bardziej odpowiednie miejsce. Może na drugą stronę Sarufutsu.
Tsuyoshi wiedział, że matce chodziło o to, żeby przenieśli się z ziem Nakano na ziemie Takedy, chociaż teraz, politycznie chyba nie miało to znaczenia. Oczywiście, mało to znaczenie dla ludzi mieszkających w okolicach. A zawsze byli bardzo zamknięci i tradycyjni. Było aż ciekawe, że ludzie tak przyjmowali obcych, ale chyba bardziej się burzyli przez Dzikich i Koteiczyków. Yuki już teraz byli "ich".
Na informację o Masahiro nie odpowiedziała. Na jej twarzy był duży konflikt, myślała intensywnie o tym, co powiedział Tsuyoshi i zmarszczyła brwi. Nie wydawało się jednak, że coś powie Tsuyoshiemu. Sanae jednak coś miała na myśli, ale wydawało się, że chciała porozmawiać najpierw z mężem, zanim poruszy to z synem. Zawsze tak robiła - dla pewności konsultowała z mężem, jeżeli była niepewna. Ojciec zresztą robił podobnie.
Czas, jaki Tsuyoshi spędził poza domem i wśród innych ludzi spowodował jednak, że mógł w końcu zwrócić uwagę na to, że jego rodzice nie mówią mu wszystkiego.
- W każdym razie, cieszę się, że poznajesz nowych ludzi i się zaprzyjaźniasz, nawet, jeżeli to Koteiczycy. Uchiha to Uchiha. A emocje to dobra rzecz dla Uchiha. Próbowałeś nad sobą za bardzo panować, przez co sharingan się zablokował. Otworzyłeś się i oto on. Byłeś za grzecznym dzieckiem do tej pory. Ale widzę, że dojrzewanie i ciebie dopadło. Nie to, co Hiroto - tutaj Tsuyoshi wiedział, o co chodzi. Hiroto buntował się bardzo. Po prostu. - Trochę z nim było kłopotu, ale też dlatego szybciej odblokował sharingana. Nie byłoby nic złego w tym, gdybyś tego nie zrobił, nie zrozum mnie źle. Po prostu… no. Kiedy będzie szansa, zaproś swoich znajomych do nas na obiad. Chętnie z ojcem poznamy tych, którzy są ci bliscy, dobrze?
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 7 cze 2024, o 11:52
Lato 394 roku - Poważniejszy niż Dziadek? - zapytał ze szczerym zdziwieniem Tsuyoshi. Było to w jego oczach spore "osiągnięcie" - jeśli można o tym w ten sposób mówić - z Kuroyamim nie rozmawiałem, tylko z Orochim. Co do podobieństwa... hm, pod względem wyglądu na pewno, ale mam wrażenie że różnią się charakterem. Orochi chyba bardziej podobny jest do Masahiro-sama. Jest otwarty i towarzyski. No i przyjacielski, tak jak mówiłem, moim zdaniem nawet za bardzo - powiedział. Pewnie nie do końca takiej odpowiedzi oczekiwała jego matka, która najwyraźniej miała dużo lepsze zdanie o Kuroyamim, niż Masahiro. Nie chciał jednak jej ściemniać. Po pierwsze dlatego, że z matką zawsze starał się grać w otwarte karty, a po drugie dlatego, że jeśli faktycznie kiedyś zaprosiłby tutaj z wizytą Orochiego, to i tak by się dowiedziała jak jest naprawdę - tak jak mówiłem... sądzę, że byłby dobrym przyjacielem, ale nie wiem czy jego podejście sprawdziłoby się w kierowaniu klanem w tych realiach, które mamy - podsumował całkowicie szczerze. W klanie było wiele osób, których poglądów nie podzielał, ale nie przeszkadzało mu to w utrzymywaniu normalnych relacji. Trzeba było to rozróżnić. W końcu byli jedną, wielką rodziną i to było najważniejsze. Ich wewnętrzne zatargi były niczym w porównaniu do tym, jak los chcieli im zgotować wszyscy wokół.
Tsuyoshi roześmiał się w głos, gdy usłyszał, jak ludzie w Hachimantai straszą dzieci. Pomysł z mówieniem, że pływają tam Hoshigaki był równie groteskowy co kreatywny. Kiedy już się uspokoił, powiedział:
- Niezłe, niezłe. Ale z tymi Yuki to ciekawe. Myślałem, że będzie więcej problemów. W każdym razie, dobrze że tak jest. Martwiłem się trochę o to, co będzie z Hachimanai i czy w przypadku dalszych postępów Dzikich, nie znajdziecie się w niebezpieczeństwie. Mam nadzieję, że odrzucimy ich trochę od Sarufutsu i będzie trochę spokojniej - stwierdził. W myślach dodał, że prędzej zginąłby w obronie Hachimantai niż pozwoliłby zdobyć tamtym jego rodzinną osadę, ale nie chciał złościć ani martwić matki, szczególnie że nosiła teraz pod sercem jego brata lub siostrę, więc lepiej o tym nie mówić.
- Mamo, mam wrażenie że chyba zatrzymujecie jakieś rzeczy dla siebie i nie mówicie mi wszystkiego - powiedział bez ogródek. Nie był już małym dzieckiem, potrafił wyczuć te momenty, w których rodzice nie odpowiadali z premedytacją na coś, albo jakiś temat chcieli przemilczeć - nie wiem o co chodzi, ale to na pewno coś związanego z kierownictwem klanu i z ojcem.
Jego matka nie odblokowała nigdy sharingana, ale to, co o nim powiedziało poruszyło Tsuyoshiego. Powiedziała ona, że emocje są bardzo ważne dla Uchiha i do tej pory był zablokowany przez różne wydarzenia, które go spotkały. Chłopak przez chwilę milczał, rozważając te słowa, uderzony ich trafnością. Spodziewałby się ich raczej po ojcu (oczywiście w bardziej szorstkim wydaniu), niż po matce. Cóż, kolejny dowód na to, jak mądrą jest kobietą.
- Tak, to prawda - powiedział i pokiwał głową - być może trening z wujkiem Fujimoto dużo u mnie zmienił. Powiedział, że nie powinienem tłumić emocji, tylko dobrze nimi kierować i brać z nich energię. I wtedy coś chyba zrozumiałem - powiedział. Być może było to nieco enigmatyczne, ale nie wiedział, jak to lepiej ująć. Teraz po prostu wiedział, jak postępować ze swoimi emocjami. Nie mógł się nich ani bać, ani wstydzić. Ani dawać nimi kierować. Musiał je odczuwać tak mocno, jak tylko było to możliwe, a energię którą to dawało, wykorzystywać dla dobra klanu i do zagłady wrogów. A może nawet przede wszystkim do zagłady wrogów.
- Moich znajomych? - zapytał, odsuwając od siebie talerz. Skończył już jeść, nie był tak najedzony odkąd opuścił Hachimantai - Dobrze. Jeśli tylko znajdą czas, to tak zrobię. Może nawet zaproszę ich na swoje urodziny? - zapytał, choć sam nie wiedział czy bardziej siebie, czy matkę. W domostwie nie brakowało nigdy okazji do świętowania (chyba co tydzień ktoś miał urodziny), a dodatkowi goście na pewno nie sprawią problemu.
0 x
Papyrus
Administrator
Posty: 3834 Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Post
autor: Papyrus » 16 cze 2024, o 14:32
Post Fabularny
Uchiha Tsuyoshi
Lato 394
W międzyczasie na ogni zagotowała się zupa miso, którą Sanae gotowała jako dodatek do obiadu, więc musiała wstać od stolika i podejść do irori - prostokątnego zagłębienia w podłodze, wyłożonego kamieniami, gdzie było przygotowane ognisko, które nie tylko służyło do gotowania, ale również ogrzewania domu. Nad nim wisiał hak - jizaikagi, na którym wisiał kociołek, gdzie gotowała się zupa.
Sanae pokręciła się chwilę po kuchni i wrzuciła pokrojone warzywa do kociołka i zaczęła się dalej kręcić, przygotowując resztę. Kolacja dla całej rodziny pewnie miała się odbyć za dwie, trzy godziny, więc Sanae musiała się spieszyć. Gotowanie dla tak dużej gromadki zajmowało mnóstwo jej dnia, ale Sanae lubiła, kiedy rodzina jadła razem. Nie przeszkadzało jej to rozmawiać z Tsuyoshim.
- Oczywiście, że ja i ojciec mamy swoje tajemnice i nie wszystko ci powiemy. Po pierwsze, chcemy, żebyś sam ocenił, co jest dobrze, a co jest złe w zgodzie ze sobą. Po drugie… no dobrze. Masahiro…dono, nasz nowy Shirei-kan. Ja go pamiętam jako zawziętego młodzieńca, który bezwzględnie wykonywał rozkazy Hisato. Ty go znasz jako otwartego i przyjaznego. Ciężko mi to sobie wyobrazić. Po prostu. Ale spędziliśmy tutaj, z dala od Kotei, dużo czasu. Nie jesteśmy pewni, co się zmieniło.
To mogło być dla Tsuyoshiego trudne. Informacja, że matka nie była zadowolona z tego, że ktoś był zawziętym młodzieńcem, który wykonywał rozkazy Hisato. Do tej pory znał narrację, że Hisato nie zrobił niczego złego, bądź o tym nie wiedział. Że najważniejszy był klan Uchiha.
Chyba co do tego było o wiele więcej warstw, a Tsuyoshi był teraz na tyle dorosły, żeby coś mu o tym powiedzieć.
- Co do spraw ojca… cóż, został wezwany przez klan, ale będziesz mógł z nim porozmawiać wieczorem. I tak musisz mu pokazać to, czego się nauczyłeś i twój sharingan. Jesteś już dorosłym członkiem klanu. Myślę, że nie tylko lider cię doceni, ale i ojciec, jako głowa naszej rodziny i klanu Uchiha w środkowym Sogen, cię doceni i odpowiednie zadania da. Teraz będziesz służył klanowi i rodzinie jako dorosły Uchiha. Ach, jestem taka z ciebie dumna, kochanie!
Tsuyoshi po raz kolejny usłyszał od matki, jaka była z niego dumna. Nie zdążyli jednak dalej porozmawiać o potencjalnym przyjęciu, bo z ogrodu doszedł ich łoskot. Sanae szybko dopadła do rozsuwanych drzwi prowadzących na ogród, rozsunęła je i spojrzała na to, co się dzieje. Tsuyoshi ze swojego miejsca nie mógł za dużo dostrzec, ale matka westchnęła głęboko i ruszyła do ogrodu biegiem, żeby pomóc.
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 16 cze 2024, o 21:36
Lato 394 roku Matka gotowała kolację dla całej rodziny, krzątając się w kuchni. Tsuyoshi znajdował spokój, obserwując ją w tych zwykłych czynnościach dnia codziennego. Nie było to nic szczególnego, ale czuł, jak mozolnie przywraca sobie równowagę w ten sposób. Kontynuował rozmowę, uważnie obserwując reakcje rodzicielki.
- Nie mogę tego ocenić, jeśli macie tajemnie - nacisnął jeszcze trochę, starając się jednak zrobić to tak, żeby nie przeciągnąć struny - ocena oceną, ale mam nadzieję, że nie ukrywacie przede mną żadnych... okoliczności. Tego co się dzieje w Hachimantai, Sogen, klanie. Nie wiem. Ale... jestem zaskoczony, że Masahiro-dono miał taką reputację. Nie znałem go wcześniej, ale w takim razie musiał się zmienić. I to bardzo, bo to do niego w ogóle nie pasuje To ciekawe. Czy powinienem na niego uważać bardziej, niż na innych? - zadał pytanie, które z pozoru brzmiało niewinnie, ale tak naprawdę było bardzo prowokacyjne. Sanae nie mogła się uchylić od wyrażenia swoich obaw - jeśli takie miała. A jeśli jakieś miała, to Tsuyoshi z pewnością dowie się czegoś ciekawego. I arcyciekawa mogła być także rozmowa z ojcem.
- Dziękuję mamo - odpowiedział z uśmiechem na kolejną pochwałę - to dopiero początek, jeszcze zobaczysz - nie pokazał tego po sobie, ale jego poczucie własnej wartości właśnie wywindowało. Wiadomo, matka zawsze była nieco łagodniejsza od ojca, ale i tak. Nie było nic przyjemniejszego, niż sprawianie, by była z niego dumna.
- Jestem ciekaw, jakie otrzymam zadania. I tego, co będzie miał do powiedzenia ojciec. Może już coś dla mnie ma. Nie wiem jak będzie wyglądała przyszłość, ale nasza rodzina może mieć do odegrania bardzo ważną rolę w tym wszystkim. – stwierdził i podrapał się po brodzie w zamyśleniu. Zastanawiał się, na ile rzeczywiście tak będzie, a na ile jest to tylko myślenie życzeniowe z jej strony. Faktem jest, że teraz każdy klanowicz, który potrafi mieszać chakrę będzie na wagę złota, a może i więcej. Cóż, czas pokaże, ale jeśli nawet Yumi otrzymała poważne zlecenie, to… nie mogło być inaczej. Przed nimi trudne, ale i ciekawe czasy.
Tymczasem, ich rozmowę przerwał jakiś łoskot dobiegający z ogrodu. Mogło to być w sumie wszystko – bawiące się dzieci, ktoś mógł pracować albo coś przewrócić. Sanae wyjrzała przez rozsuwane drzwi, ale jej reakcją było westchnięcie. Bez słowa skierowała się gdzieś w kierunku, z którego dobiegał głos, co troszkę zaalarmowało Tsuyoshiego. Od razu podniósł się zza stołu i za nią ruszył, gotowy do pomocy, cokolwiek się wydarzyło.
0 x
Papyrus
Administrator
Posty: 3834 Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Post
autor: Papyrus » 18 cze 2024, o 20:52
Post Fabularny
Uchiha Tsuyoshi
Lato 394
Rozmowa, niestety, była przerwana przez łoskot w ogrodzie. Sanae już była w drodze do ogrodu, kiedy Tsuyoshi wstał i podążył za nią. Czy to było dlatego, że matce należało pomagać, czy dlatego, że była w ciąży, czy z powodu zwykłej ciekawości - to już sam Tsuyoshi musiał stwierdzić. Na razie kuchnia, rozmowa oraz wszystko, co było z tym związane odeszło w zapomnienie.
Niebo było już całkowicie przykryte jasnoszarymi chmurami, zbierał się wiatr, a daleko, na horyzoncie, było widać te ciemne chmury zwiastujące deszcz. Ogród, jak zawsze, był zadbany - krótko przycięta trawa w niektórych miejscach, skalniaki, drzewa pokryte zielonymi liśćmi, krzaki, ścieżki wyłożone płaskimi kamieniami, kwiaty, lampiony. Ogólnie bardzo duża przestrzeń, ascetyczna, elegancka. Typowa dla tego obszaru i kultury. Zwierzęta były trzymane w innej części, chociaż i tutaj zaplątał się kurczak.
No i był staw z karpiami koi. Duma dziadka - nadal sprawującego rolę głowy domu, nawet jeżeli to ojciec Tsuyoshiego był reprezentantem rodziny na zewnątrz. No i w tym stawie znalazł się wyjątkowo dorodny karp koi - Uchiha Sosuke. Zanurzony głową w stawie, właściwie do niego wpadł i teraz ciężko mu się było wygrzebać. To do niego matka sunęła zamaszystym krokiem, załamując ręce. To na niego krzyczały dzieciaki - Kaito i Hana - najmłodsze rodzeństwo Tsuyoshiego - oraz Aiko - kuzynka. Cała trójka siedziała na gałęziach dorodnej wiśni i sądząc z daleka po lekko poplamionych dłoniach i twarzach, zajadali się właśnie owocami, zajmując się swoimi sprawami.
Co, odziany w strój nocy, Sosuke - i nie pasujący do wszystkiego dookoła - tu robił - nie było wiadomo. Wiadome było, że Tsuyoshi widział się z wujem dość dawno temu. Może na jego ślubie? Sosuke w końcu mieszkał nawet bliżej Muru niż Kotei leżało, w okolicy Morza Lazurowego.
Jego obecność tutaj, w sadzawce, była wielce dziwna.
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 18 cze 2024, o 22:10
Lato 394 roku Na ten moment odgłosy z ogrodu zakończyły miłą pogawędkę w kuchni i zmusiły niejako Tsuyoshiego i Sanae do tego, żeby sprawdzić co się stało. Oczywiście chłopak podążył za matką, wiedziony w takim samym stopniu ciekawością, co chęcią pomocy swojej ciężarnej rodzicielce. Poza tym, głupio by to wyglądało, gdyby ona wyszła, a on został sobie jak gdyby nigdy nic przy stole, siedząc i... jedząc? No, w każdym razie już po chwili był na zewnątrz, a jego oczom ukazał się dokładnie ten sam zadbany i elegancko urządzony ogród, co zawsze. Trawa, skalniaki, drzewa, lampiony. Po podróży do Kōtei zdecydowanie bardziej doceniał ten widok. Nadchodzący deszcz nadawał zresztą jeszcze więcej uroku temu kawałkowi ujarzmionej i urządzonej zgodnie z zamysłem ludzkim natury. Pewnie nawet uśmiechnąłby się na ten widok i spędził w ogrodzie trochę czasu (aż by się nie rozpadało), ale teraz akurat nie było ku temu okazji.
Szybko zlustrował wzrokiem otoczenie i natychmiast dostrzegł też Kaito i Hanę, a także kuzynkę Aiko. Siedzieli na drzewie i chyba wcinali wiśnie. Chętnie by się z nimi poprzekomarzał albo urządził treningowy sparing 1 na 3, ale teraz nie była to chyba najlepsza chwila na tego typu rozrywki... Dzieciarnia siedząc na tym drzewie krzyczała na coś. Albo na... kogoś?! Chłopak zmarszczył brwi, wyprostował się i stanął w miejscu. Odchylił głowę nieco do tyłu jakby w geście niedowierzania, po czym znowu pochylił ją do przodu, nie mogąc do końca uwierzyć w to, co widzi.
- Wujek Sosuke?! - zadał retoryczne pytanie, przez które przebiło się szczere zdumienie i niepewność. Z Uchihą Sosuke widział się ostatnim razem na ślubie tego ostatniego. Należał on do bliskiej rodziny, ale od jakiegoś czasu mieszkał niedaleko muru, czyli w oddaleniu od Hachimantai. Stąd kontakty nie były częste, tym bardziej że przed swoją podróżą do stolicy Tsuyoshi przebywał w głównej mierze właśnie w Hachimantai. W każdym jednak razie osiemnastolatek zapamiętał Sosuke dobrze, jako "dobrego wuja", który zawsze pomoże, opowie ciekawostkę i przede wszystkim: jest silnym shinobi, od którego można się wiele nauczyć. Teraz jednak, z jakichś powodów leżał w ich rodzinnej sadzawce, z głową poniżej poziomu wody. Czy przy murze wujek Sosuke odkrył w sobie drugą naturę chakry, a to był jakiś przedziwny trening suitonu? Taka teoria miałaby rację bytu, gdyby nie to, że jego matka nie była entuzjastycznie nastawiona do tego wydarzenia. Ruszył więc za nią i gdy znaleźli się przy sadzawce, pomógł jej wyciągnąć wujka, nie pozwalając jej dźwigać ani kilograma więcej, niż było to konieczne.
0 x
Papyrus
Administrator
Posty: 3834 Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Post
autor: Papyrus » 21 cze 2024, o 20:24
Post Fabularny
Uchiha Tsuyoshi
Lato 394
Dorodny karp koi, choć teraz znajdował się pod wodą, to wierzgał niczym ryba wyrzucona na brzeg. Nic dziwnego, Uchiha niespecjalnie dobrze oddychali pod wodą. Krzyki najwyraźniej niespecjalnie mu pomagały, choć ta chwila orzeźwienia z całą pewnością przyniosła małe otrzeźwienie. Było mu to z całą pewnością potrzebne. Porządnej kąpieli nie brał od dawna, a smród przetrawionego alkoholu był od niego mocno wyczuwalny. Także w samym oddechu, co sugerowało, że jak zwykle to miał w zwyczaju, był kompletnie pijany.
Wreszcie stanął o własnych siłach, ledwo łapał oddechy, a jednocześnie ile tylko mógł to wyklinał na wszystko. Nie krzyczał, ani nie podnosił głosu, ale dało się wyczytać z jego tonu, że nie jest specjalnie zadowolony z tego, że ktoś umieścił tą przeszkodę na jego trasie. Próbując wygrzebać się na brzeg poślizgnął się kolejny raz, znowu powodując solidne chluśnięcie. Wydawać by się mogło, że tylko czekał na ratunek. Ale gdy usłyszał jakiś głos to niespecjalnie potrafił określić z której strony dobiegał. Dwie sylwetki, które zbliżały się do niego jedynie omiótł wzrokiem, próbując utrzymać dość wątpliwą równowagę. Gdy poczuł jedną rękę, nie wiedząc, że to pomoc od Sanae, wyrwał się, co zmusiło go do kolejnej walki o utrzymanie się w pionie. Gdy próba pomocy została podjęta po raz drugi, tym razem przez Tsuyoshiego, Sosuke zamiast w tył, wykonał ruch do przodu, próbując zepchnąć bratanka ze swojej drogi. Niestety w takim stanie ten plan nie mógł się tak łatwo ziścić i bardziej zepchnął siebie w bok od bratanka niż odwrotnie.
-Nie posze... poszebuje pomocy - Warknął, próbując zebrać z twarzy i włosów nadmiar wody. Język mu się plątał, rozbiegany wzrok sugerował, że w takim stanie to raczej ciężko o poważniejszą konwersację a agresywne nastawienie wprost pokazywały, że ten sam parszywy nastrój nie opuszczał go ani na moment. Gdy już odetchnął, bo od nadmiaru wysiłku zakręciło mu się jeszcze mocniej w głowie, jakby ktoś go wsadził na najszybciej obracający się Futon, ruszył niepewnymi krokami dalej przed siebie, nie zaszczycając nikogo ani przywitaniem ani nawet kontaktem wzrokowym. Chciał się stąd czym prędzej zmyć.
Sanae westchnęła głęboko i załamała ręce. Jednak, wbrew temu, co się spodziewał Tsuyoshi, wcale nie podeszła do niego z pretensjami. Wprost przeciwnie, spojrzała na niego z troską.
- Sosuke-kun, nie możesz… - zaczęła, następnie urwała i spojrzała na swojego syna, nieco się prostując się niec0. Jej brzuch był już na tyle duży, że pewne ruchy i pewne pozycje były dla niej niekomfortowe. - Tsu, zaprowadź proszę Sosuke-kuna do jego pokojów. Na piętrze, zaraz obok sypialni Daichiego. I proszę, uważaj. On potrzebuje… czasu. Później wyjaśnię o co chodzi, ale nie zadawaj pytań.
Tsuyoshi mógł wyczuć w jej głosie, że chodziło o coś bardzo poważnego, tym bardziej, że zwykle inaczej załatwiała tego typu sprawy. Ktokolwiek tak pijany by się nasłuchał i w stanie upojenia i dochodząc do siebie na kacu. Teraz jednak - była w niej tylko troska.
Ona sama odwróciła się do wiśni i już ostrym tonem zawołała.
- Złazić mi stamtąd już! Czy pozbieraliście wszystkie kury? Natychmiast na dół i ręce myć! Niedługo kolacja, a cała wasza trójka pomoże mi dokończyć!
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości