Klasztor Usohachi

Trzecia pod względem wielkości prowincja Wietrznych Równin zamieszkała przez Ród Uchiha. Prowincja Sogen zarówno od północy jak i południowo-wschodniej strony sąsiaduje z morzem, z kolei od południa graniczy z regionem Prastarego Lasu. To co jednak w szczególności warte jest odnotowania, to fort graniczny postawiony od północnego wschodu na granicy z niezbadanym obszarem dawno upadłego kraju, zniszczonego jeszcze w trakcie potyczki z Juubim. Kultura prowincji w głównej mierze skupia się na militariach, przemyśle żeglarskim oraz hodowli co wynika z uwarunkowań geograficznych.
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Klasztor Usohachi

Post autor: Kutaro »

Obrazek Klasztor znajduje się kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Ryuzaku, tuż przy trakcie łączącym wspomniane miasto portowe z Kotei. Sam kompleks religijny znajduje się na względnie niewielkim wzgórzu, lecz przez okoliczne równiny pagórek wydaje się być znacznie wyższy niż jest w rzeczywistości i ma około trzydziestu metrów wysokości. Pokryty jest on drobnymi otoczakami spośród których wyrastają karłowate drzewka i krzewy, zmuszone do niskopienności przez smagające wzniesienie rwące wiatry. Tuż pod nim, przy łagodniejszym zboczu przebiega szlak w głąb Sogen, do którego ze szczytu biegną proste kamienne schody. Zbocze z drugiej strony jest znacznie bardziej strome, lecz również zaopatrzone w znacznie węższe i bardziej niebezpieczne schodki, które prowadzą do kilku drobnych poletek u podnóża pagórka.
Sam szczyt wzniesienia jest dosyć płaski i na nim jest upchana garstka malowanych na czerwono budynków. Z pośród nich wyróżnia się wysoka trzypiętrowa pagoda, która z daleka zwraca uwagę podróżnych. U jej stóp leżą pozostałe: mała świątynia i trzy równie drobne budynki użytkowo-mieszkalne. Całość raczej dla zachowania kultury, wyglądu i ewentualnego zatrzymania dzikich zwierząt jest otoczona niewysokim płotem z drewnianych bali, również pomalowanymi na kolor zachodzącego słońca. Cały kompleks może mieścić garstkę mnichów i równie małą ilość ewentualnych pielgrzymów. Choć to drugie z uwagi na ciasnotę jest czynione niechętnie.
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Klasztor Usohachi

Post autor: Kutaro »

Wgląd w to co potrafi druga osoba często jest nieocenioną informacją. Wypada wiedzieć czego można się po drugiej osobie spodziewać. Skoro w wyniku długiej podróży, podczas której wymieniono wiele słów i poglądów, wiemy co można się spodziewać z zachowania towarzysza, zostaje nam pozyskać informacje jak drugi ninja potrafi walczyć. Pomijając skomplikowane plany jakie można wcześniej założyć. Głównym celem jest by zwyczajnie nie wchodzić sobie w paradę. Gdyby jedna osoba specjalizowała się w walce za pomocą tworów z delikatnego lodu, a druga dajmy na to miotała kulami ognia, to niestety ale mogliby zniwelować swoje działania. Głównie ucierpiałby tutaj biedny lódmistrz, ale to już brniemy w szczegóły.

Po kilku godzinach podróży kiedy słońce zaczynało chylić się ku zachodowi, na horyzoncie pojawiła się widoczna pagoda. Jak wyciągniety w niebo palec wskazujący groziła całej okolicy. Na samym szczycie wieży zapewne znajdował się obserwator kontrolujący całą okolicę. O ile mała grupka jaką stanowił Hao, Sabaku i zwierzęta raczej mogła umknąć jego uwadzę to jakiekolwiek ruchy większych oddziałów na pewno zostałyby zauważone. Jakiś czas później budynek ponownie stał się niezauważany, tym razem schował się za linią drzew, które zaczęły wyrastać z prawej strony traktu. Był to wspomniany wcześniej lasek na którego przeciwnym brzegu gdzieś został utworzony posterunek obserwacyjny Yuty i Shunty. Słońce na zachodzie się skryło za horyzontem i dawało ostatni raz o sobie znać odbijając się na chmurach po lewej barwiąc je na fanstastyczne kolory. Natomiast z prawej strony, za drzewami panowało już królestwo nocy. Trakt był przez krótką odległość schowany za drzewami, lecz nieco dale skręcał również w prawo, a tam nie było gwarancji, że z tak bliskiej odległości podróżnik nie zostanie zauważony. Las to było spore nadużycie. Lasek, zagajnik, miał może kilkaset metrów długości, stworzony głównie z krzaków i brzózek, z których najwyższa nie miała nawet trzydziestu metrów. Po lewej stronie traktu ciągnęła się łąka. Zielone morze pastwiska sięgało pasa, było nakrapiane miejscami głogiem, dziką różą czy innymi krzakami. Tu i ówdzie pojawiało się nawet jakieś karłowate drzewko. Rozpędzone wiatry nie pozwalały na wiele więcej.

Ikigai, a następnie Yugen z czasem zaczęli wychwytywać zapachy okolicy. Pomijając powszechne wszędzie aromaty ptactwa i drobnej zwierzyny w lini drzew dało się wyczuć typowo ludzkie wonie. Było to trudno rozróżnić ze szlaku, gdzie mieszały się z innymi starymi i młodymi zapachami, ale wciąż tam były. Nie był to przyjemny zapach łaźni, czystego ciała czy perfum, ale prymitywny swąd ekstrementów. Niemożliwy do wyczucia dla innch ludzi, ale nawet zwiadowca musiał załatwiać swoje potrzeby. Mając na uwadzę wygląd okolicy i otaczające ich zapachy pozostawało tylko zweryfikować plany, a następnie wdrożyć je w działanie.
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Klasztor Usohachi

Post autor: Yugen »

- Doprawdy? - Tak, to szczególnie kojarzyło mu się z jednym takim. Jednym takim, który szedł na szpicu tej drużyny. Podobało mu się to, że Satoshi sprawiał wrażenie człowieka bardzo naturalnego. Tak przed Sentokim, z którym się spotkali, jak i przed samymi ninkenami. Pomijając moment zdziwienia odezwania się samego psa, które na swój sposób jest świetnym przełamaniem "pierwszych lodów", jak to mawiają na wschodzie. Ludzie przesadnie płaszczący się mieli dwa problemy - czasem się wykluczały, ale u niektórych świetnie współgrały. Pierwszy problem należał do samooceny. Nie wiedział jeszcze, czy słowami Satoshiego, kiedy komentował swój piasek i to, że może tworzyć z niego bariery, było przesadną skromnością czy może było to czyste wyłożenie kawa na ławę swoich umiejętności, ponieważ wcale nie opiewały one na poziom tak wysoki, jaki prezentowała sobą chociażby Airan. Mistrzostwo. Do osiągnięcia mistrzostwa potrzeba lat - lat, które Satoshiemu odebrano. Złośliwość Losu, Prawo Kosmosu - wybierz jedną z tych pozaświatowych, metafizycznych sił i sam ustal, które tutaj bardziej pasowało. Doskonale wpasują się w dumanie o tym, czy to pesymizm już przy takiej historii prowadzi Satoshiego za dłoń po tym świecie, czy może to nadal realizm? Bo ze światem tutaj było wszystko w porządku - tylko ludzie jacyś tacy... - Z realizmu blisko do wszystkich stron, co dla jednego będzie szczęściem, inni określą jako tragedię. - Takim sposobem zaczynałeś się zastanawiać kim realista jest. Czy osobą, która patrzy wprost na świat i wyniki jej nie ruszają? Czy pesymistą, bo wymieniał złe scenariusze? Albo optymistą, bo wymieniał też dobre? Ile trzeba wymienić tego a ile tego, żeby nadal zachować realizm? W końcu pesymizm powinien być wymienianiem tylko czarnych opcji. Nie, nie, określanie tego chłopaka pesymistą jednak nie było dobrym pomysłem... - Skojarzyło mi się to z moim towarzyszem. Ikigai kieruje się filozofią...
- Taa, już chłopakowi mówiłem. "W życiu spodziewaj się najgorszego, ale licz na najlepsze". - Wtrącił się gładko Ikigai. Nie było to problemem - Hao mówił dość wolno. Tak jak i miał dość wolne ruchy. Niektórzy obwołaliby go mianem flegmatyka, ale to nie było to. Szanował słowa, a wiedział doskonale, że gestami wyrazi się jeszcze więcej. Czy w takim razie człowiek nie powinien kultywować każdej chwili swojego życia?
- Ach, dobrze. - W zasadzie rzeczywiście to wszystko mogło wydawać się całkowicie sielankowe dla Satoshiego. Jak spacerek - bo pieski na spacer trzeba było wyprowadzić. Mimo tego, że byli, jakby na to nie patrzeć, na terenie wroga. I oto więc padły następne słowa. Niespodziewane zupełnie dla Yugena, a przecież, kiedy padły, stały się najbardziej naturalne na świecie. Całkiem logiczne dla obcego człowieka, któremu przyszło poznać taką... wesołą kompanię.
- Bo jest, człowieku. - Rozległ się gardłowy, głęboki bas z piersi wielkiego basiora, który uniósł swój łeb, by spojrzeć na Satoshiego... no cóż - z góry. I ciężko było nie odebrać wrażenia, że to "człowieku" było wypowiedziane w całkiem mało sympatycznym tonie. Jeden klasztor. Pagoda. Jakie wyzwanie miała stanowić pagoda z szóstką czy siódemką osób? W tym cywile. Nawet zakładając, że nie było tam cywili - jaka różnica? Dla Karoshiego wszystko to było jednym bydłem - robakami do zmiażdżenia pod łapami i w zębach.
- Jestem jednym z najlepszych shinobi swojej wioski. Pomimo tytułu Akoraito. - Yugen uśmiechnął się w kierunku Satoshiego. Nie było w tym ani wyniosłości ani skromności. Uśmiechnął się ciepło i ze zrozumieniem wątpliwości swojego towarzysza - to i dlaczego miałby go utrzymywać w ciemnicy? - Padło tu nieco słów pysznych i pełnych dumy od strony Ikigaia, ale zapewniam, że możesz liczyć zarówno na niego ja i Karoshiego. Nie żartowałem, kiedy mówiłem, że nie znamy umiejętności Uchiha, ponieważ żaden przeciwnik dotąd nie zdążył zdążyć użyć swoich umiejętności. - Dopiero w tym ostatnim zdaniu to łagodne spojrzenie czarnych oczu się nieco wyostrzyło, nabrało swoich kontur.
- Wolniejszy i mniej wytrzymały? Niefortunne. - Zdziwiło go to, no bo... wydawało się niesprawiedliwe? Tak ze spojrzenia laika, który nie miał szerokiego pojęcia na ten temat. O Jintonie wiedział o wiele więcej niż o piasku Sabaku, dodatkowo widział go w akcji - a żadnego Sabaku w akcji nie widział. Tym nie mniej wydawało się, że natura to potraktowała nieco niesprawiedliwie. Z drugiej strony nie słyszał, żeby czarny piach pozwalał na takie cuda jak oko, którym można obserwować 25 metrów? Niewielka odległość. Odległość jednego kroku. Na takiej odległości ciężko było pozostać niezauważonym.
- Zaufasz mi, że go usłyszę w porę i cię ochronię? - Wyrwany z zamyślenia, które skupiało się na przeliczeniach objętości, zasięgów, szybkości i wytrzymałości czarnego piasku i porównując go do wyimaginowanych wartości piasku, o którym usłyszał, spojrzał znów na swojego rozmówcę. I powiedział to z nutą żartu. Tak i był kolejny raz ciekaw reakcji. Zaufanie obcemu - dobre sobie, co? - Klasztor będzie zapewne oświetlony od wewnątrz. Więc tak, uważam, że noc pomoże nam bardziej niż im. - Tak nie brzmiał zresztą człowiek, który posiadał wątpliwości co do tego. - Jak powiedziałem jestem jednak otwarty na uwagi i propozycje.
Droga była długa, to i Satoshi był skazany na lekkie zagadywanie od strony Yugena. Chyba że Hao wyczuł, że temu nie są one w smak i wolał pomilczeć. Nie kręcił się wokół ciężkich tematów - pozostawał raczej na bardziej lekkich przypowiastkach chociażby ze stolicy Ookami-den, czy podpytywał o to, jakie wino rządzi w tym sezonie w Ryuzaku no Taki - mieście tańców, śpiewów i zabaw.
W pierwszym momencie skierowali się więc do zwiadowców z miasteczka, z którego wyruszyli i którzy mieli tutaj rezydować. A potem? Zależnie pewnie od informacji. Chyba zgodnie z planem - zasadzka na kuriera.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Klasztor Usohachi

Post autor: Satoshi »

Satoshi bacznie obserwował okolicę, starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów, które mogłyby mu podsunąć jakś plan działania, coś, cokolwiek, co może być istotne, może przechylić szansę zwycięstwa na ich stronę. Trafili na coś, co było bardziej zagajnikiem niż lasem, istotnie nie było możliwości przemarszu większych oddziałów bez bycia zauważonym z tej pagody, górującej nad okolicą. Istotnie, niemal idealny punkt obserwacyjny. I wszechobecne w Sogen morza traw. Satoshi w swoich krótkich, jakby nie było, podróżach zdążył zobaczyć już trzecie morze. Pierwszym była oczywiście pustynia, nieprzebrane fale piachu, sięgające po horyzont, gdzieniegdzie tylko okraszone niewielkimi oazami, niczym wysepki na oceanie. Drugim morzem było oczywiście to, które zobaczył w Ryuzaku, bezmiar wody, szum fal i skrzeki wszechobecnego tam ptactwa, tylko czekającego, by nieuważnemu człowiekowi podwędzić jedzenie, od którego na chwilę tylko odwrócił wzrok. W Sogen i Yusetsu natomiast królowały zielone równiny. Każde z nich, piękne na swój sposób, przerażały bezkresem i monotonią.

Wreszcie odezwał się i Karoshi. Wielka bestia o głosie przyprawiającym o ciarki. Sabaku aż wzdrygnął się nieznacznie, zupełnie nie spodziewając się odpowiedzi z tej strony. Podejrzewał, że basior też potrafi mówić, jednak zaskoczyła go wrogość w jego głosie. Słowa wypowiedziane zaraz później przez Yugena też niebieskookim wstrząsnęły. -*Gdzie ja się cholera wepchałem? *- przeleciało chłopakowi przez myśl. Jeden z najsilniejszych ludzi w wiosce, a przy tym wciąż Akoraito? Jakim cudem? Po chwili odpowiedź nasunęła się sama. Yugen sprawiał wrażenie osoby o dość luźnym podejściu do życia. Ceniącym sobie każdą wolną chwilę, którą można spędzić na... czymkolwiek co przynosi przyjemność, tak naprawdę. Był to koncept Satoshiemu nieznany. Owszem, sporo podróżował w przeciągu ostatniego roku, ale głównie dlatego, by odrobinę odpocząć od codziennych treningów i tych wszystkich zadań, których się imał. W przypadku Ryuzaku nawet i to nie pomogło, bo zamiast cieszyć się wolnością, wypełnił czas wyczerpującymi treningami i pomocą lokalnej społeczności. Oczywiście, za opłatą. W każdym razie, do tej pory nie znalazł żadnej czynności, która sprawiałaby mu radość, a nie była związana w jakiś sposób ze sztukami Shinobi.Yugen zapewne nie poświęcał się swojej pracy aż tak, jak Satoshi. -Przyznam, że nie spodziewałem się takiej odpowiedzi, Yugenie.- odpowiedział Sabaku, gdyż niewłaściwym zdawało mu się pozostawić taką deklarację bez jakiejkolwiek odpowiedzi. -W takim razie, winny jestem jedno wyjaśnienie. Tytuł Akoraito otrzymałem zaledwie parę tygodni temu, a pełnoprawnym Shinobi jestem mniej niż rok.- Satoshi westchnął. Jeśli ich zadanie miało się potoczyć pomyślnie, musieli wiedzieć, że jest za nimi w tyle i to bardzo. Co innego ukrywać swoje prawdziwe umiejętności, by zaskoczyć siłą i wściekłością ataku zmasowanego piachu, wyduszając życie z osoby, która zlekceważyła przeciwnika, a czym innym jest sojusznik, który oczekuje gruszek na wierzbie, podczas gdy Satoshi nie będzie w stanie sprostać oczekiwaniom. Misja mogła na tym ucierpieć. -Będąc zupełnie szczerym, nie widziałem żadnego Maji w akcji, ciężko mi więc wysunąć dokładne porównanie. Wiem tylko to, co każdy shinobi pustyni, podstawowa wiedza pomagająca w razie niespodziewanej sytuacji wiedzieć, czego spodziewać się po osobie, z którą idzie się wykonać zadanie.- Druga sprawa, że zdobywanie wiedzy niebieskooki zaniedbał dość mocno. Wolał skupić się na rozwijaniu swoich umiejętności. Wyszedł z założenia, że głupi pożyje dłużej, niż słaby. Szczególnie w takim środowisku, jakim były Samotne Wydmy. -Dam z siebie wszystko Yugenie, ale do prawdziwych władców piasku, jak choćby Seinin Ichirou, to mi jeszcze wiele brakuje.- silne osoby dzieliły się na dwie grupy. Jedni, świadomi swojej siły, uważali innych za zbyt słabych, by stanowić zagrożenie, co często było całkowitą prawdą. Druga grupa natomiast zakładała, że towarzysze, mimo że słabsi, wciąż byli silnymi shinobi. Mieli tendencję do przeszacowywania faktycznej zdolności bojowej innych. Satoshiemu wydawało się, że ciemnowłosy mógł należeć do tej drugiej grupy. -Jestem w stanie uwierzyć, że jesteś w stanie to zrobić. Co do zaufania, nie mogę zagwarantować. Nic osobistego.- tu Sabaku wskazał na liczne blizny, zdobiące jego lico -Od czasu jak to mam, nie zaufałem żadnemu człowiekowi.- czy aby na pewno? Satoshi zazwyczaj poruszał się i walczył samodzielnie. To nie tak, że spodziewał się sztyletu pod żebrami od każdej napotkanej osoby na ulicy. Potrafił współpracować, polegać na innych osobach, jeśli zaszła taka potrzeba. Jednak prawdziwym zaufaniem nie obdarzył nikogo. Kiedyś zresztą ufał słowom ojca. Co oczywiście było ogromnym błędem i poskutkowało tym, że teraz był wiecznie za rówieśnikami. Wiecznie musiał gonić. Można się oczywiście kłócić, czy umiejętność polegania na innych nie jest tożsama z obdarzania zaufaniem, jednak byłoby to sprzeczka o semantykę. -Na pewno ułatwi nam to podejście bliżej, zanim zostaniemy zauważeni, to prawda. No nic, czasami życie nie układa się tak, jakbyśmy chcieli. Jeśli uważasz, że pomoże nam to wypełnić zlecone zadanie, nie będę oponował.- no tak, Yugen mógł właśnie zaobserwować kolejną z cech Satoshiego. Może i życie i bezpieczeństwo jest ważne, ale dla shinobiego wykonanie zadania powinno być priorytetem, zagrożenie przecież i tak było wpisane w definicję zawodu. Jeśli zadanie nie zostanie zachowane, a shinobi przeżyje, to, oczywiście zależnie od okoliczności, mógłby to być ogromny wstyd i ujma na honorze. Te dwie rzeczy były chyba ostatnimi, które niebieskooki chciał stracić.

Droga mijała na wymianie poglądów, więc się nie dłużyła. Satoshi rozmawiał dość chętnie, nie mógł co prawda odpowiedzieć na pytanie na temat wina Ryuzaku, gdyż takich trunków po prostu nie pijał, podzielił się jednak z chęcią własnymi przemyśleniami na temat lokalnej kuchni. Świeże ryby polubił wszak niesamowicie. Akoraito założył, że ninkeny będą w stanie wytropić zwiadowców, którzy obserwowali teren, z potencjalnie przydatnymi nowinkami na temat sytuacji w klasztorze. Trzeba ich wypytać o to, czy nie zmienił się stan osobowy klasztoru, czy przypadkiem jakiś patrol nie wyruszył niedawno poza świątynię i, co chyba w tym momencie najistotniejsze, czy nie minęli się z kurierem. Trochę głupotą byłoby spędzić kilka dni w oczekiwaniu na jednego konnego.
0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Klasztor Usohachi

Post autor: Kutaro »

Na trakcie dalej trwały rozmowy o życiu, śmierci i filozofii kierującej obiema tymi stanami. Wymianie poglądów na umiejętności i drobnymi przechwałkami. Choć co ze strony Hao było przechwałką, a co stwierdzeniem faktu to było pytaniem samym w sobie. W końcu jednak doszło do ciężkich pytań o zaufanie. Powierzenie ochrony własnych pleców drugiej osobie, którą przecież nie tak dawno temu się poznało. Czy na pewno ten sympatyczny czarnowłosy młodzieniec zaopiekuje się biednym chłopcem z pustyni, czy raczej z szyderczym śmiechem będzie obserwował z grzbietu ninkena jak Uchiha rozszarpują Sabaku na strzępy. Wszystkie możliwości były mniej lub bardziej prawdopodobne. Może odwrotnie, Yugen nagle atakując klasztor spotkałby się z kostkami uwięzionymi w piachu na dłoni obrońców. No, nie oszukujmy się, tutaj szanse na udaną zdradę były znacznie mniejsze, ale wciąż mogły przyczynić się do niepotrzebnych ran. Tych przecież nikt nie chciał. Przecież wciąż pozostawała trzecia opcja. Atak na wzgórze się uda bez problemów i wszyscy zdrowi podążą w swoich kierunkach. Poza obrońcami kompleksu. Ci pewnie w tym przypadku byliby pod ciepłą pierzyną z gleby.

Wchodząc w głąb lasu za zapachem zwiadowców, dwójka shinobi musiała się poruszać dosyć wolno. Nikt z nich nie był raczej pasjonatem wykolenia sobie oczu jakąś zdradziecką gałęzią. O to w tym małym, choć gęstym lesie nie było trudno. Krok za krokiem towarzyszył im cichuteńki szum odchylanych gałęzi i rozrzucanych przez nogi liści. Władcy piasku i czworonogów zdawali sobie z tego sprawę, głównie z dogłębnego wyszkolenia shinobi. Nie pękały też, żadne gałązki ledwie wyłapywane spod liści w pogłebiającym się z minuty na minutę półmroku. Zwykły śmiertelnik nawet tych delikatnych odgłosów by nie usłyszał. Lecz czy zwiadowców Inuzuka można było zaliczyć do zwykłych śmiertelników? Raczej nie. Wkrótce z różnych zapachów Yugen mógł wyłowić jeszcze jeden charakterystyczny zapach - woń ninkena. Mógł więc być pewny, że trafili na dobre miejsce. Po śladzie Hao mógł z łatwością zaprowadzić Satoshiego do drobnego punktu obserwacyjnego.
- Witajcie, hasło dla formalności? - Spokojnym szeptem powiedział jeden z krzaków. - Yae wyczuła was jakiś czas temu. - Na te słowa z ziemi oderwał się czarny kształt w półmroku przypominający psa. - Jestem Yuta, zwiadowca. Yugen, dobrze pamiętam? Co cię sprowadza na moje włości? Ale zapachu Twojego towarzysza to nie kojarzę. - Wciąż głosem lekko tylko odróżnialnym od szumu drzew zapytał o godność Satoshiego. Dopiero po dłuższym czasie obserwacji udało się wyłowić, który fragment zarośli dokładnie mówi. W półmroku płaszcz maskujący z doczepionymi gałązkami stanowił wyśmienity kamuflaż. Możliwe, że udało się go zauważyć tylko dlatego, że sam Yuta tego chciał. Hao mógł go kilkakrotnie spotkać w Uso, dziwny to był jegomość. Cichy, milczący, zazwyczaj odzywał się niewiele głośniej jak w tym momencie, na tyle głośno na ile było konieczne. Więcej żył w dziczy niż w miastach. Nie odstępowała go na krok grafitowa suczka rasy esukimo Yae.

Yuta
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Klasztor Usohachi

Post autor: Yugen »

Och tak, zaufanie. Bardzo śliski grunt. Czwarte morze, jeśli zapomnisz o złocie, błękicie i zieleni. To, w którym człowiek się topił i w końcu ci najbardziej zdesperowani chwytali się nawet żyletki, żeby tylko utrzymać się na powierzchni. Hao zapomniał już, jak to jest iść po obcym terenie, który nie jest twoją ziemią i poświęcać jej każdą swoją chwilę. Zawsze mieć dla niej część uwagi, ponieważ nie miałeś węchu, który ostrzeże cię o niebezpieczeństwie. Pozostały tylko odcienie dawnych, bardzo młodych lat, początków jego nauk, które nadeszły na długo przed tym nim dostał swoją odznakę ninja. Za to doskonale pamiętał strach, który towarzyszy każdemu twojemu krokowi i ból, kiedy mylny krok popełnisz. Tereny takie jak te, w tak sprzyjającej pogodzie, były... jak dom. Przecież teraz Yugen też nie znajdował się w domu - byli na terenie wroga, który mógł już znaleźć sposób na oszukania nosów Inuzuka. Jednak szukanie w sobie tego, co widział na ciele Satoshiego i w jego oczach... tego po prostu nie było. Za to zastanawiało go, w jakich barwach i odcieniach spoglądały te niebieskie oczy, kiedy podnosił z niego spojrzenie na lasy wokół. Czy te drzewa były tak samo piękne, zielone i kojące? Czy ich cień go cieszył? Czy chłód jesiennego wiatru i wisząca w powietrzu wilgoć była przyjemna dla skóry, czy może wręcz przeciwnie - nie podobało mu się zastępstwo za dary pustyni, jakie zostawił za sobą? Byli ludzie, którzy wszystko oglądali przez różowe szkiełka. Ale jeśli teraz miałby oceniać... to powiedziałby, że Satoshi spoglądał na świat przez szkiełka przejrzyste. Dobrze wypucowane, żeby czasem niczego mu nie przysłaniały i nie zniekształcały krajobrazu. Powiedziałby, że zaufanie tutaj było tylko na poziomie partnerskim, bo Satoshi wolał polegać na sobie. Potrafił liczyć - liczył więc na siebie. Hao powędrował dłonią do wisiorka na swojej szyi, który schowany był pod ubraniem. Tego samego, który Airan oferowała Karoshiemu, ale ten poprosił, by strażnikiem jego skarbu został właśnie Yugen. Nic dziwnego - Karoshi wariował na myśl, że mógłby ten podarunek stracić.
- To musiał być dla ciebie bardzo intensywny i trudny rok. - Rok czasu i świeżo upieczony Akoraito... a jednak. I to "a jednak" właściwie przesunęło się tak po głowie Yugena jak i Ikigaia. Ten drugi dlatego, że się lekko zastanawiał nad tym, dlaczego patrząc na Satoshiego wydawał mu się dzieciakiem. Ten drugi dlatego, że był ciekaw całokształtu. I jak dotąd całokształt prezentował mu się jak o osobie całkiem młodej, która nie obrosła jeszcze w pawie piórka, więc nie stroszy swojego pióropusza. Osoby doświadczone w sztukach ninja i obyte z tym światem... miały inne spojrzenie. Miały inną... aurę. Czy to w ogóle miało sens? Współodczuwanie, ta empatia, która sprawiała, że wchodziłeś pod czyjąś skórę, żeby mieć okazję zobaczyć świat takim, jakim ona go widzi? To prawda, że im więcej wiesz o towarzyszu, z którym robisz zadanie, tym większa szansa, że się dopasujecie. Nie będzie nagle niespodzianki, że Satoshi nie wykona ruchu, którego Hao od niego oczekiwał. Yugen jednak nie oczekiwał od tego chłopaka aktualnie niczego, czego zaoferować nie mógł własnymi siłami - pomijając oko, o którym wspomniał i które będzie cennym wsparciem, żeby kontrolować pole bitwy. - Satoshi. - To ciężkie westchnięcie - och, czyżby to była pewnego rodzaju... rezygnacja? Czy może raczej porównywanie siebie do innych? Całkiem interesujące, że wziął jego słowa za pewnik, chyba że właśnie silił się na grzeczność nad wyrost, żeby nie urazić "przechwalającego się" ninja. Ale nie wyglądał na takiego. Wydawał się człowiekiem, którego oczy nie potrafiły kłamać. Albo raczej - potrafiły, ale niekoniecznie chciał po to sięgać, może w tym kierunku. W końcu był ninja. A ninja... ze swojej definicji byli kłamcami i mordercami. Wypowiedział jego imię w bardziej zaakcentowany i mocniejszy sposób, całkowicie celowo, żeby zebrać jego myśli i skupić je na własnym imieniu. I na tym, co miał do powiedzenia. - Nie zwykłem oczekiwać cudów od ludzi, z którymi pracuje i których umiejętności nie widziałem na własne oczy. - Uspokoił go. Satoshi się mylił. Hao nie należał ani do grupy, która uważała innych za słabych, ani do grupy, która oczekiwała, że inni sprostają im wymaganiom. Należał do trzeciej grupy. Grupy ludzi, która wierzyła w ludzi, ale nie stawiała przed nimi wymagań i oczekiwań, kiedy nie znała ich możliwości. - Twoje wyjaśnienia o własnych możliwościach były dla mnie całkowicie jasne i zrozumiałe. Nie bądź dla siebie zbyt surowy. Dasz z siebie tyle, ile będziesz mógł. Postaram się stworzyć dla ciebie możliwości, abyś mógł mi pokazać, co potrafisz. - Uśmiechnął się łagodnie w jego kierunku. W miarę upływającej rozmowy miał coraz lepszą opinię o tym człowieku. Zagubione Dziecko Pustyni. Na wiele spraw nie miał odpowiedzi, nad wieloma sprawami się nie zastanawiał, a najwyraźniej były i te, które wprawiały go w lekkie kompleksy - tak to przynajmniej na ten moment dla niego samego wyglądało. - Rok czasu... to imponujące, że w tak krótkim czasie wspiąłeś się na rangę Akoraito. Spójrz na nas - trenuję od dziecka, a jesteśmy na tym samym stopniu. - Teraz już w jego głosie pobrzmiał cień śmiechu. Ale chociaż wypowiadał to tak lekko, to kryjące się za tym historie wcale lekkie nie były. Ikigai obejrzał się za siebie, żeby kontrolnie spojrzeć na Hao. Ocenić, czy na pewno było to tak lekkie, jak ton, którym to wypowiedział. Ale nie znalazł żadnych nieprawidłowości. Za to znalazł odpowiedź na jego twarzy, kiedy Yugen przymknął w tym uśmiechu oczy, że dobrze mu się rozmawiało z Satoshim.
- To prawda, to nic osobistego. Z mojej strony był to delikatny żart. Widzę, że nie jesteś człowiekiem, który naiwnie ufa obcemu człowiekowi. Widzisz, to zupełnie w przeciwieństwie do mnie. Lubię dawać ludziom kredyt zaufania. Na tym świecie jest za dużo zła, żeby nie pokusić się o rozświetlenie go odrobiną dobra. - Splótł palce dłoni na karku Karoshiego i oparł na nich policzek, kiedy tak leżąc na jego plecach wpatrywał się w swojego towarzysza podróży. Nowego towarzysza.
- Niezły kredyt, jak nie spłacisz to przyjdzie windykator Karoshi. - Prychnął Ikigai, na co pojawiła się reakcja - warknięcie gardłowe ze strony basiora, który niósł Yugena na plecach i cichy śmiech od strony samego Hao.

W trakcie drogi, kiedy już wkroczyli w las, Yugen zsiadł z Karoshiego. Bestia ształ teraz za nim, albo - nad nim - i popychał większość gałęzi na bok, żeby nie przeszkadzały. A ten niższe przesuwał Yugen rękoma. W końcu dotarli. Zapach był wyraźny - najpierw wyczuł go Ikigai, potem Karoshi, następnie Hao. Dokładnie w tej kolejności. Tak i Ikigai, idący nieprzerwanie na przedzie, poprowadził całą drużynę pierścienia do miejsca spotkania ze znajomą wonią osobistości z Uso. Kierując się tą drogą dotarli w końcu do... gadającego krzaka. I wszystko byłoby jeszcze dla Yugena w porządku, gdyby nie to, że ten zażądał hasła - a o nim już Hao nie słyszał. Nim jednak dobrze zdążył się nadziwić po co hasło, Ikigai go uprzedził.
- Sarnie jagody. - Basior przewrócił oczami i spojrzał w bok z zażenowania dla tego dziwacznego hasła. Naprawdę - chłopaki nasłuchali się za dużo opowieści od jednego Templariusza, jak to się tytułował, który ostatnio włóczył się po Wietrznych Równinach. Ostatnio? Od dłuższego czasu właściwie.
- Poznaj proszę mojego nowego znajomego, Satoshiego. Postanowił mi pomóc zająć się klasztorem.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Klasztor Usohachi

Post autor: Satoshi »

Dziwne uczucie. Zbliżali się do celu, który jasno zakładał, że przyjdzie im stoczyć walkę z siłami wroga. Siłami, co do liczebności których wciąż nie było pewności, a umiejętności przeciwników pozostawały niewiadomą. W takich sytuacjach Satoshiemu zazwyczaj towarzyszyło to nieprzyjemne uczucie ścisku w żołądku, serce przyśpieszało, a lekko przymrużone oczy przepatrywały uważnie okolice. Dziwne było właśnie to, że młody Sabaku nie odczuwał teraz żadnego z powyższych. Jasne, bacznie rozglądał się na wszystkie strony, jednak nie przychodziło mu to ,jak dotąd, naturalnie, musiał co chwila napomykać siebie o możliwych zagrożeniach. Kompania, której towarzyszył, jakoś nie pozwalała się stresować. Bił od nich szczególny rodzaj pewności siebie, który najwyraźniej się niebieskookiemu udzielał. -Prawdę mówiąc, to raczej sielankowy, sporo zwiedzałem, wybuch wojny zastał mnie w zasadzie w Yusetsu, chciałem zobaczyć morze, ale musiałem się cofnąć... Choć nie ukrywam, kilkukrotnie było bardzo gorąco.- Satoshi wzruszył ramionami. Dawno już pogodził się z pokrzyżowaniem mu planów, choć zawsze przypominając sobie tę sytuację, czuł zawód. Udało mu się zobaczyć morze, to prawda, jednak kosztowało go to wiele dodatkowego wysiłku i pieniędzy. Podróż do Ryuuzaku nie była taka tania, gdyby nie zlecenia, które w czasie "wakacji" wypełniał, prawdopodobnie musiałby się pogodzić z pustą sakiewką.

-Wychodzi na to, że czas pokaże.- Sabaku uśmiechnął się delikatnie w odpowiedzi na to, że niczego się tu w zasadzie po nim nie oczekuje. Może trochę poczuł, jak urażona zostaje jego duma. Powiedział więc sobie, że będzie musiał udowodnić swoją przydatność, niekoniecznie zważając na to, czy nie będzie z wyczerpania upływem chakry niesiony z klasztoru przez Karoshiego. Choć wątpliwe, by basior był taki skory do pomocy w tej materii. -Imponujące? Nie wiem, może. Dla mnie zawsze najważniejsze było to, że jestem w tyle, jeśli chodzi o moich rówieśników.- Niebieskooki rzadko kiedy zwracał uwagę na to, co o nim myślą inni. Sam był swoim największym krytykiem, więc po co przejmować się czyjąś opinią? Zawsze się porównywał do innych, przeklinając siebie za utracone lata, które mógł spędzić na trenowaniu. Do tej pory mógłby mieć w zasięgu tytuł Sentokiego, więc awans, choć niespodziewany, nie cieszył go aż tak bardzo. Zawsze wymagał od siebie więcej i więcej. Dla siebie, dla Unii. Ponure myśli na szczęście zostały odegnane przez Ikigaia i jego specyficzne poczucie humoru. Trzeba było przyznać, że spodobał mu się ten ninken i jego cięte żarciki. Satoshi miał nawet coś odpowiedzieć, jednak warknięcie Karoshiego odebrało mu jednak na to ochotę.

Wreszcie odnaleźli obóz zwiadowców, nieoceniony okazał się przy tym węch pozostałej trójki, zwiadowca był bowiem świetnie zakamuflowany. Sabaku miał tylko nadzieję, że równie ciężko było go wytropić rezydentom klasztoru, w innym wypadku mogliby zachować o wiele większą ostrożność, wiedząc, że są pod obserwacją. Słysząc, że zostaje przedstawiony przez Yugena, ukłonił się tylko grzecznościowo, w międzyczasie wyciągając "mapkę" klasztoru, którą wcześniej pokazywał ciemnowłosemu. -Hiroji-san przedstawił nam ogólny zarys okolicy.- wskazał na przerysowany obrazek -jakieś nowe informacje? Posiłki u Sogeńczyków? Jak dawno temu był u nich kurier?- wolał od razu przejść do rzeczy, zazczynało już zmierzchać, więc jeśli mieli dzisiaj uderzyć, nie specjalnie był czas na czcze pogaduszki o sarnim szlaku, czy o co tam Ikigai tak się zdziwił wcześniej.
0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Klasztor Usohachi

Post autor: Kutaro »

Podczas wojny żołnierze znajdują sobie przeróżne sposoby, żeby umilić sobie smutny czas w okopach i na froncie. Właśnie jednym z takich sposobów było wymyślanie kretyńskich haseł. Kiedy człowiek zdaje sobie sprawę, że każdy dzień może być jego ostatnim, to zaczyna szukać radości w najmniejszych rzeczach. Stąd właśnie pochodził absurdalny humor prostych żołdaków. Często te żarty oscylowały w okolicach rynsztoka, lecz najczęściej ich obiektem była właśnie śmierć, która czekała się za każdym rogiem.
Kiedyś na granicy Kaigan i Midori w poprzedniej wojnie. Do pewnego okopu wielokrotnie przychodził oficer. Zawsze kiedy do tego dochodziło pytał o nastoletniego Doko Haru. “Czy Doko Haru jest w porządku?”, “Haru jeszcze żyje?” albo “Jak tam chłopiec Haru?”. Wspomniany młodzieniec był wzruszony i w końcu zapytał o tego oficera. Stwierdził, że jest on bardzo miły i troszczy się o niego jak ojciec. Słysząc to, jego kompani wybuchnęli śmiechem. “Głuptasie, on wylosował cię w loterii, wygra grube pieniądze jeśli umrzesz.” usłyszał w odpowiedzi. Niestety tak właśnie wyglądały zabawy prostych wojowników, którzy w dużej mierze byli pionkami by gdzieś jakaś bardziej utalentowana osoba mogła zrobić swoją rolę. Ich los był ciężki, niewdzięczny i często po konflikcie zapomniany.

Więc słysząc hasło, które bez wątpienia było jego własnym pomysłem, Yuta cicho parsknął pod nosem, a następnie uniósł dłoń w geście przyjęcia zawołania.
- O ciekawe. - Podrapał się po brodzie zwracając uwagę na słowa Ikigaia. - Jakoś Yae jest kapryśna do nauki mowy, a próbowałem. Gratuluję! - Stwierdził zarówno do Hao jako nauczyciela i ninkena jako ucznia. Słysząc to suczka głośniej wypuściła powietrze nosem ofukując swojego pana. Najwyraźniej nie uznawała, że mowa była dla niej konieczna.
- Miło mi. Zawsze to dodatkowa para rąk. - Odpowiedział gdy usłyszał imię Satoshiego. Po chwili gdy padły kolejne, już konkretne pytania na temat sytuacji w okolicach klasztoru Yuta zaczął referować.
- Właśnie co do kuriera to się spóźnia. Nie było go już od pięciu dni, a zazwyczaj kursował co trzy, cztery dni. Spodziewam się go lada chwila. Posiłków nie było, jeśli pytasz o ludzi. Jakiś tydzień temu przyjechał wóz z zapasami. Nocami zdarzało mi się obchodzić klasztor w by obserwować szczegóły. Po drugiej stronie budynków jak główne wejście, jest mała furtka od niej prowadzą bardzo strome schody w dół zbocza. Sami widzicie forteca to to nie jest, to ogrodzenie da się z łatwością przeskoczyć. Ale musicie uważać z podejściem inną ścieżką jak główna albo ta tylna bo co jakiś czas jakiś sogeniec chodził i coś gmerał w krzakach. Mogą tam być pułapki. Co z tym kurierem? Chcecie się na niego zaczaić? - Zapytał drapiąc się po brodzie.

Yuta
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Klasztor Usohachi

Post autor: Yugen »

Oto i było kuriozum! Mężczyzna z pustyni, któremu w roku wręczony tytuł Akoraito i uważał to za sielankowy czas! Hao roześmiał się szczerze i ciepło - i któż to był osobą, która jednak na spokojnie podchodziła do swoich zobowiązań? Wydawało mu się wręcz niemożliwym, by tak intensywny okres w życiu człowieka ktokolwiek nazwał "sielankowym". Ktokolwiek inny prócz Satoshiego. To nie było tak, że kiedy szli i rozmawiali to coraz więcej rozumiał i coraz lepiej go znał. Działała tutaj siła przeciwna - coraz więcej wiedział, jak niczego nie wiedział o tym człowieku. Wydawał się prosty - a tu proszę, jak przedziwny i pokrętny był jego świat! Pełny sprzeczności, a te, jak wiadomo, najtrudniej jest pojąć komuś z zewnątrz. W końcu w jego oczach to był nadal najemnik, który chciał zarobić trochę grosiwa, co wcale nie oznaczało dla niego rezygnacji z ideałów miejsca, które go wychowało.
- Rok czasu trenowania jako ninja, a ty nazywasz to czasem sielankowym. Podziwiam naturalny talent. Możesz się poszczycić chyba jednym z najszybszych awansów w historii tego świata. - A może Satoshi po prostu miał jakieś dojścia i wtyki? Może ktoś miły szepnął o nim to i owo? Ktoś, kto miał wpływ na Kotei Unii? Czy też... komukolwiek w sumie bezpośrednio by nie podlegano w Unii. Nadal tylko najemnik, ale jednocześnie najemnik Akoraito z Unii. W jego sercu będzie naprawdę specjalne miejsce dla ludzi z tych gorących terenów. Racja, mógł się czuć w tyle względem rówieśników. Ale mało to było ninja, którzy już swojego wieku dobili a nadal niczego sobą nie prezentowali? Doko w jego wieku? Niemało. Jedni dlatego, że niby chcieli pracować jako wojskowi, ale w sumie to parali się czym popadnie. Niby służący na usługach rodu, ale tytuł Doko właściwie jeszcze do niczego nie zobowiązywał. Nie wiedział, jak to jest na własnym doświadczeniu. Chciał być najlepszy - od samego początku starał się sprostać oczekiwaniom, jakie widział w oczach wokół. Oczekiwaniom, które w głównej mierze kładł sam przed sobą. I dopiero, kiedy przetracił czas całego dzieciństwa, gdy przymusowo spędził rok aresztu w domu... zwolnił. Dostrzegł, jak wielki jest ten świat, choć widziany przez okna i z ogrodu własnego domu. Jak wiele można stracić, jeśli twoje oczy skierowane są tylko na księgi i zwoje, a chakra skupiona tylko na tym, by się rozwijać. Ale też i poczuł, że nagle nie było dla niego oporu. Że tak mocno wychodził na szczyt, że... zabrakło przeciwników, którzy byliby wyzwaniem. I to wcale nie było dobre. Nie sprzyjało rozwojowi. Nie rozleniwiło go to zupełnie, nie pozwalał sobie na zatrzymanie. Nadal miał swoje ambicje i swoje cele. Dążenia. Ale...
- Porównywanie siebie do osób, które cię otaczają, jest stymulujące. Sprawia, że starasz się dorównać innym, dlatego nie zatrzymujesz się w miejscu. Doko i Akoraito cieszą się większym uprzywilejowaniem, niż niektórzy to widzą. Są bardziej wolni. Nie rozlicza się ich z każdego dnia spędzonego poza wioską. Nie spogląda się na to, czy obrazili kogoś z innego rodu podczas jego wojaży. Łatwo zapomnieć, że z wielką siłą przychodzi wielka odpowiedzialność. - To było bardzo popularne powiedzonko, przynajmniej w Wietrznych Równinach. Nie wiedział, czy powtarzają je również w Unii.
Racja, wojna to czas szczególny i czas okrutny. Czas, kiedy ludzie o wiele chętniej i szybciej się pobierali albo decydowali na budowę domu. No bo przecież może zabraknąć im jutra. Tak i był to czas kretyńskich żartów, które często sprowadzały na Hao zażenowanie, a Ikigaia doprowadzały do prychania. Tak i teraz Ikigai właściwie robił sobie podśmiechujki z tego hasełka, a brunet miał minę trochę taką, jakby właśnie walczyć ze sobą, czy chce zadać pytanie, skąd to hasło, czy może jednak nie jest gotowy na tę odpowiedź. Tutaj wybawieniem był Satoshi, który bardzo gładko przeszedł do zadawania pytań, wyciągnął mapę... a Hao spojrzał na niego, wyceniając, jaką w ogóle mieli godzinę i czy Satoshi miał siłę na to, żeby podejmować jeszcze tego dnia szturm, czy może lepiej im będzie odpocząć. Bo Sabaku narzucił im całkiem niezłe tempo, nawet Karoshi był pozytywnie zaskoczony i dzięki temu mężczyzna zarobił sobie u niego taki maluutki plusik. Może dzięki temu nie zostanie zjedzony na dzisiejszą kolację.
- Nie przejmuj się, ludzie już tak mają. - Ikigai wywrócił oczami, kierując te słowa w stronę znajomo-nieznajomej Esukimon. W języku dla przeciętnych śmiertelnych niezrozumiałym. - Powiedz mu, że nauczysz się ludzkiej mowy jak on zacznie szczekać po naszemu. - Prychnął.
- Chcę zobaczyć, jak mówisz to do Hao. - Odezwał się śmiertelnie poważnym głosem Karoshi, spoglądając teraz na Ikigaia. Również nie w ludzkiej mowie. Ale w mowie ninkenów był ociupinkę bardziej rozmowny. Tyci-tyci.
- Zajęło mi ponad cztery lata próba nakłonienia Ikigaia, żeby zaczął się uczyć. - Yugen zignorował rozmowy ninkenów, skupiając się na Satoshim oraz samym Yucie. - Dał się namówić dopiero przy misji, kiedy dotarło do niego, że może mi się coś stać - a on nawet nie zdoła powiedzieć innym, co mi jest i jak mogą mi pomóc. Jak widać nie tylko ludzie mądrzeją w obliczu strachu. - Yugen poklepał Ikigaia po boku i teraz to Karoshi wydał z siebie parsknięcie, które brzmiało prawie sarkastycznie.
Słuchał uważnie, co Yuta miał im do przekazania - a były to o wiele treściwsze i ciekawsze informacje od poprzednika. Więc na pewno mają pułapki na ziemi - logiczne. Ciekawe więc, czy w samym klasztorze również zastawili jakieś. Może nawet nie pułapki, ale notki do ręcznego wysadzenia. Cóóż... kłamstwem byłoby powiedzenie, że notki były elementem, którego Hao się szczególnie bał. Właściwie to... no nie było najprzyjemniejsze spotkanie z takową, to prawda, nie chciałby się z nią zetknąć bezpośrednio, ale jeśli myślimy o skutkach takich jak dalszy wybuch czy walące się kamienie na łeb to już nie odbierał tego jako zagrożenia per se - raczej upierdliwości. Pył kamieni ciężko się, na przykład, usuwało z włosów. A miał tutaj dwie wielkie bestie do mycia i wyczesywania. Żeby była jasność - nie, Hao teraz nie myślał o tym, jak wykonać misje tak, żeby się szczególnie nie pobrudzić.
- Tak. - Odparł na pytanie o kuriera. - Zawsze to jednego gońca mniej... - I przede wszystkim proste i ładne wskazanie bezpiecznej drogi do celu. - Jak nocą wyglądają ich warty? Ewentualny zwiad okolicy? W jaką porę dnia sugerowałbyś atak? - Zapytał, z czystej ciekawości, Yuty. Owszem, Hao lubił słuchać mądrych i lubił słuchać uwag, aleee i należał do osób, które na miarę możliwości preferowały robić sprawy po swojemu.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Klasztor Usohachi

Post autor: Satoshi »

Satoshi parsknął śmiechem w odpowiedzi na słowa Yugena. Wielu shinobi chyba naprawdę nie zdawało sobie sprawy z tego, jak ciężkie potrafi być życie zwykłych, szarych ludzi -A i owszem, sielanka. Spróbuj przez kilkanaście lat swojego życia wstawać razem z kurczakami, zajmować się trzodą, dopiero później proste śniadanie i do wieczora praca w polu, próbując wyhodować cokolwiek na tej spalonej pustynnym słońcem ziemi, to też zaczniesz tak twierdzić.- Może i nie powinien zdradzać swojego pochodzenia ciemnowłosemu, wiedział, że bywali ludzie, dla których rody, pochodzenie i cała reszta pierdół była zdecydowanie ważniejsza od oddania okazywanego swojemu klanowi, jednak wydawało się, że Yugen na coś takiego nie zwracał uwagi. -Może i prawda, że działa to stymulująco...- westchnął Satoshi, umyślnie pomijając uwagę o szybkim awansie, nie miało to dla niego aż takiego znaczenia -... ale sprawia, że nigdy nie jesteś szczęśliwy z tego, co już osiągnąłeś. Coś za coś- zaśmiał się ponuro, po czym zamilkł. Czas było zacząć zachowywać się cicho i poważnie. To, że ninkeny mogły wyczuć wroga z daleka, wcale nie znaczy, że mogą wyluzować.

Sabaku z uwagą wysłuchał rozmowy, jaką przeprowadzali między sobą Inzuka. Gdy doszło do pytań o gońca, pozwolił sobie na wtrącenie -Kiedy chcesz go przejąć?- zwrócił się do ciemnowłosego, -W drodze do klasztoru z rozkazami, czy na powrocie, z bezpieczną ścieżką, ale bez informacji?- Pytanie było dość zasadne, jako że mieli możliwość dość łatwego przechwycenia przydatnych rozkazów, które mogą przydać się w Uso. Jeśliby dotarły do klasztoru, zapewne zostaną zniszczone i przepadną, zanim shinobi dostaną się do gabinetu dowódcy oddziału, czy gdzie tam one będą trzymane. Nie jest wykluczone oczywiście, że ewentualny raport oddziału również będzie przedstawiał jakąś wartość, zwłaszcza, że będzie można go zapewne nieco zmienić i zmylić Uchiha, ale to nie był już problem chłopaka z pustyni. Nie jego wojna, nie będzie się wtrącał i podsuwał pomysłów. I tak już niepotrzebnie wspomniał w Uso o możliwości przechwycenia przydatnych informacji. Był tu tylko po pieniądze, przynajmniej oficjalnie. Tak po prawdzie przecież, to zbierał informacje o wojnie. Na razie za wiele się nie dowiedział, więc może to, co wydobędą z kuriera, okaże się przydatne . Apropo Uso, Satoshiemu przypomniała się jeszcze jedna istotna rzecz, której Yugen nie miał okazji poznać... -Jeszcze jedno pytanie, gdzie Shunta? Hiroji wspominał o dwójce zwiadowców. Obserwuje klasztor z innego stanowiska?-
0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Klasztor Usohachi

Post autor: Kutaro »

Kariera shinobi była kapryśną ścieżką. Dla jednych trwała latami zanim coś istotnego osiągnęli, a inni w wieku nastoletnim już osiągali rangę Akoraito. Lecz słusznie ranga nie była wszystkim, niektórzy ninja umyślnie unikali rozgłosu i sławy, tak by może kiedyś w przyszłości być trudniejszym do wytropienia. Działanie dosyć trudne w wykonaniu gdyż często nawet gdy przybrali jakąś alternatywną tożsamość to wkrótce właśnie to alter ego stawało się sławne. Wtedy co prawda rodzone imię jest bezpieczne, ale co jeśli po prostu ktoś zacznie polować na przybrane nazwisko? Nagle w takim momencie cały zabieg przestawał mieć sens. Jedyną opcją było wtedy regularnie zmieniać twarze i miejsca zamieszkania, a to już dla wielu było zbędnym zachodem, tym bardziej, że gwarancji na żadne polowanie nie było. Poza tym sława miała też swoje korzyści. Już pomijając próżne oczywistości jak zachwyt prostego ludu, to często taka osoba miała zwyczajnie wygodniejsze życie poprzez brak konieczności legitymowania się przy każdej możliwej okazji i udowadniana strażnikom, że w istocie pracuje się dla lokalnej siedziby władzy. Właśnie dlatego awans miał swoje benefity sam w sobie.

Słysząc słowa Ikigaia Yae ponownie cicho fuknęła nosem, lecz tym razem w rozbawieniu. Wypuszczenie powietrza dla człowieka nic wielkiego by nie znaczyło, lecz dla ninkenów był niczym perlisty śmiech. - Też chętnie to zobaczę. Może jak będziemy musieli w dziczy siedzieć tygodniami to z nudów się wzajemnie z Yutą pouczymy. - Dodała mrugając ciemnymi oczami po słowach Yugena. Jakiś sens w tym był, chociaż nie zawsze słowa były potrzebne by nakłonić kogoś do podążania. Nie mówię tu o przymuszaniu, lecz po prostu czasem nawet zwykły człowiek rozumiał kiedy zwierze prosiło go do podążania za nim.
- No, jakiś powód to jest. Kiedyś się może przydać. - Potwierdził również słowa Hao Yuta. Na następną wypowiedź zwiadowcy dwójka shinobich musiała poczekać chwilę dłużej. Co prawda w półmroku jego twarz była niemal niezauważalna, to dało się wyczuć, że intensywnie zastanawia się nad odpowiedzią. Zapewne podczas siedzenia tutaj już kilka dni, jak nie tygodni, wymyślił jakiś plan. Teraz zwyczajnie zastanawiał się, który będzie najlepszy do sytuacji. W końcu jednak się ponownie odezwał. - Z kurierem może być spory problem, bo z tej pagody jest widok nie tylko na naszą stronę. Więc jest spore ryzyko, że kuriera zobaczą wcześniej, niż będzie okazja do ataku na niego. Nie wiem jak szybki jesteś ale nawet jak im nagle zniknie to się zorientują, że coś jest nie tak. Idealnie byłoby zaatakować tuż przed świtem jak głoszą podręczniki, ale kolejnym problemem byłoby gdyby z drogi kurier również zobaczył, że w klasztorze jest walka. - Przerwał na chwilę zbierając myśli. Spojrzał przeciągle na Yugena, Ikigaia, Karoshiego i Satoshiego. Następnie zaczął mówić do siebie ale następnie już do wszystkich. - Taak to by się mogło udać. Posłaniec i tak będzie szedł główną drogą. Moglibyście zaatakować go, a następnie ruszyć bezpośrednio na klasztor. Nawet jeden z nas mógłby sprzątnąć kuriera, a reszta uderzyć na wzgórze tylną furtką. Co o tym myślicie? Kurier może się zjawić nawet z samego rana skoro się spóźnia. - Przedstawił swój pomysł. Był dosyć ambitny, ale w przypadku powodzenia gwarantował sporą przewagę nad zaskoczonym przeciwnikiem. - Tak, Shunta siedzi w drugiej miejscówce obserwacyjnej. Właśnie z niej dałoby się wyprowadzić atak na kuriera na drodze.- Yuta potwierdził słuszne przypuszczenia Sabaku.

Yuta
Yae
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Klasztor Usohachi

Post autor: Yugen »

Czy można porównać pracę fizyczną do pracy, którą jest mord? Czy w ogóle można mord nazywać pracą? Jest takie świetne porównanie - do bułeczek cynamonowych. Są ludzie, którzy wyglądają jak bułeczki cynamonowe i są bułeczkami cynamonowymi. Są też ludzie, którzy wyglądali, jakby mogli cię zabić, ale naprawdę byli bułeczkami cynamonowymi. Są też ludzie, którzy wyglądają, jakby mogli cię zabić i mogą cię zabić. Yugen zaliczał się do innej kategorii. Wyglądał jak bułeczka cynamonowa - ale mógł cię zabić. Lata ciężkich nauk i treningów - widział i obserwował ludzkie życie i to, jak się toczy podczas żniw i podczas dbania o pole. Każdy miał jednak własne doświadczenia - to, że nie potrafił zrozumieć perspektywy Satoshiego nie oznaczało, że nie chciał tego zrobić i że nie był jej ciekaw. Wręcz przeciwnie. Więc oto miał człowieka z pustyni, który wylewał nad polami siódme poty. I dopiero od roku kształcił się jako ninja i doszedł tak szybko do poziomu Akoraito. Łał. To naprawdę robiło OGROMNE wrażenie - a przynajmniej bardzo imponowało to jemu samemu. I to zaimponowanie było odmalowane na jego twarzy. Szacunek do pracy, trudu i jednocześnie do złapania możliwości, kiedy tylko takowe się nadarzyły. Mężczyźni w końcu dzielili się na tych, którzy okazje stwarzali i na tych, którzy je wykorzystywali. Zdecydowaną mniejszość stanowił ten odsetek, który robił obie rzeczy na raz.
- Sratata, kij w dupie. - Mruknął Ikigai, obniżając nieco łeb - w przeciwieństwie do Karoshiego, który łeb uniósł i obnażył przy rym kły. Kły... Jeśli w ogóle to, co było w szczęce tej bestii można było kłami nazwać. Rzecz jasna te słowa Ikigai skierował właśnie do tej bestii, na komentarz, że powinien się zwrócić bezpośrednio do Hao. - Ucz się, ucz. Bo naprawdę kiedyś coś się stanie, a ty nawet nie będziesz miała okazji przekazać, co. Poza tym to śmieszne. Żebyś widziała miny normalnych ludzi, jak nagle ninken zaczyna do nich gadać - bezcenne.
- Najszybszy. - Zapewnił z uśmiechem, pół żartem, pół serio. Pół serio - ponieważ nie uważał się wcale za najzdolniejszego ninje tej planety tak i wiedział, że są lepsi i szybsi od niego. Natomiast po prostu takiego jeszcze nie spotkał - szybszego od siebie. Dlatego też było to pół żartem. - W takim razie zaatakujemy kuriera przed dotarciem do klasztoru. Zaczekamy na głównej drodze. Jeśli nie zjawi się do rana przełożymy atak, zgodnie z sugestią, do dnia następnego. Wtedy możecie zaatakować od tyłu, ja z Satoshim zaatakujemy od przodu. Uważajcie na cywili. - Zgodnie ze wszelkimi pytaniami oraz sugestiami, które padły, oto i jest plan. Gdyby miał atakować sam pewnie zrobiłby to jednak nocą. Pewnie by poobserwował ten teren. Ale mieli wszystko, czego potrzebowali. Dogodny moment do zaatakowania, kuriera, który może nieść rozkazy... a ta droga... ta droga. Droga główna albo też była zabezpieczona i kurier znał rozkład pułapek (w co wątpił, za łatwo o błąd i stratę konia), albo nie było ich wcale. A skoro już szedł drogą główną... Hmph, to będzie aż takie proste? Czy może mieli tam jakiegoś czarnego konia, który zadziwi? Białego kruka? Czy jakkolwiek inaczej by to nazwać. - Mam nadzieję, że ci to odpowiada. - Zwrócił się tutaj do Satoshiego. Wolał go nie puszczać z tamtą grupą - dał w końcu słowo, że będzie miał na niego baczenie. A słowo dla Yugena znaczyło bardzo wiele.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Klasztor Usohachi

Post autor: Satoshi »

Młody Sabaku nie wierzył w coś takiego jak naturalny talent. Wszystko sprowadzało się do ciężkiej pracy nad sobą i swoimi umiejętnościami. Była to tylko wymówka, którą posługiwały się osoby trzecie, chcąc usprawiedliwić swoje lenistwo. Akurat tego niebieskookiemu nie można było zarzucić. Nawet podczas swoich podróży poświęcał się treningowi i zarabiał, chwytając się każdego możliwego zlecenia. Głównie chodziło o gotówkę, jednak nawet tak proste zadania uczyły dyscypliny i rozwijały strategiczne myślenie. Szczególnie jeśli podchodzi się do nich tak, jak preferował Sabaku - z pełną powagą i starannością. Nie ważne, czy chodziło o poszukiwanie skarbów w zapomnianej jaskini, czy pomoc niedoszłej pannie młodej w ucieczce przed niekorzystnym losem, zawsze dawał z siebie wszystko.

Yugen zastanawiał Satoshiego. Mężczyzna zachowywał się tak swobodnie, że ciężko było utrzymać jakikolwiek stan skupienia na terenie objętym wojną. Żartował, konwersował jakby nigdy nic, a przecież byli w trakcie omawiania planu ataku na kuriera Sogeńczyków i przejęcia klasztoru! Dziwne, człowiek z tak dużymi umiejętnościami, a zaledwie Akoraito, o ile rzeczywiście to, co mówił i w co z całą pewnością wierzył, było prawdą. Zapewne czas pokaże, na razie Satoshi nie bardzo chciał wierzyć ciemnowłosemu na słowo. Znaczy może i by uwierzył, ale cała sytuacja była już i tak wystarczająco abstrakcyjna i bez tego. Niebieskookiego zastanawiało natomiast coś innego, gdy pozwolił umysłowi błąkać się bez celu, podczas gdy dwójka przedstawicieli Inzuka dysputowała nad potencjalnymi benefitami wynikającymi z nakłonienia ninkena do używania mowy ludzkiej. Ilu takich potencjalnych potworów kryło się po świecie ninja? Ranga całkowicie nieodzwierciedlająca umiejętności i faktycznego zagrożenia. Służbiście pokroju Satoshiego ciężko było to pojąć, czyżby tak bardzo kultura krain północnych różniła się od jego rodzimej, że ninja nie pracowali ciężko na dobro swojego klanu i prowincji? Może wina leży po stronie przełożonych, z zazdrości pomijając zdolnego shinobi i ujmując jego zasługom? A może wydarzyło się coś, co sprawiło, że Yugen nie mógł awansować? Sprzeciwił się rozkazom, z którymi się nie zgadzał?

Z głębokiego zamyślenia Satoshi został wybudzony przez plan, na który wpadł zwiadowca. -Tak, myślę, że nie możemy ryzykować z kurierem. Jak nam sprowadzi na ogon pościg oddziału Uchiha, to przestanie być sielankowo.- jeszcze tego w tym wszystkim brakowałoby. Z informacji, które posiadali, jasno wynikało, że najbliższy posterunek wroga, nie licząc klasztoru rzecz jasna, był niemal o dzień drogi od nich. Prawdopodobnie do przebycia w znacznie krótszym czasie konno. Może w tym czasie Uchiha zdążyli zmienić swoją pozycję? Ostatecznie, pozostało zgodzić się z planem obu mężczyzn -Mi pasuje. A co do pułapek, ja żadnych potykaczy nie aktywuję.- Satoshi uśmiechnął się tajemniczo. Planował unieść się chmurką na 2-3 metry ponad gruntem, dzięki czemu o nic nie powinien zahaczyć. -Niestety, nie mogę tego samego zaproponować Tobie...- zwrócił się bezpośrednio do Yugena -...o ile ja zyskam odrobinę na szybkości "szturmowania", to dla Ciebie może okazać się może to sporym spowolnieniem.- i znów braki w umiejętnościach. Chłopak zdawał sobie sprawę, że gdyby poprawił kontrolę, jaką sprawuje nad swoim piachem, to mógłby śmigać w przestworzach niczym rozmazująca się plama. Od czasu do czasu widział, jak nad Kinkotsu przelatują wyżsi rangą Sabaku, śpiesząc się dostarczyć jakieś niecierpiące zwłoki rozkazy czy informacje. Znów w myślach przeklął poziom swojej biegłości we własnym Limicie Krwi. -Nie wspominając już nawet o zużyciu chakry.- dodał po chwili. Z tym także należałoby się liczyć. Technika "Sabaku Fuyuu" zapewniająca transport jemu i trójce jego towarzyszy pożarłaby sporą porcję jego energii. -Swoją drogą, wybaczcie potencjalnie oczywiste dla was pytanie, ale jak jedna grupa da drugiej znak, że można zacząć szturm, skoro znajdować się będziemy po przeciwległych krańcach klasztoru?- Co innego atak przed świtem, a co innego nagłe ruszenie po wyeliminowaniu konnego.
0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Klasztor Usohachi

Post autor: Kutaro »

Talent i ciężka praca, dwie cechy przedstawiane czasami przez ludzi jako przeciwieństwa. Starano się umieścić ludzi w jednej z obu tych szufladek. Albo ktoś był geniuszem i jakakolwiek wysiłek, którego się podjął był negowany bo przecież sukces był produktem jego talentu. Albo ktoś był uznawany za pracusia na równi z wołem pociągowym i jego własne umiejętności czy cechy jakie dodatkowo posiadał były bagatelizowane. Niestety przyporządkowywanie ludzi do różnych kategorii było bardzo łatwe i wygodne dla społeczeństwa, a niestety jednocześnie krzywdzące dla jednostek. Bo zarówno ciężka praca i talent, raz że w ogóle były cechami ciężko ocenianymi, a dwa były swego rodzaju spektrum. Nikt nie był tylko ciężko pracującym i odwrotnie nikt nie był tylko utalentowany. Codziennie spotykane małe tragedie ułatwiania sobie życia. No i na koniec nie należy zapominać, że wytrwałość w pracy sama w sobie była talentem. Nie pozostawało nic innego jak próbować każdą bułeczkę cynamonową z osobna, a nie starać się umieścić je w odpowiednich pudełkach.
- Tymi minami to mnie przekonałeś. - Odparłą Yae Ikigaiowi. Nie była do końca przekonana co do śmiertelnej konieczności nauki języka ludzkiego. Przecież zawsze mogła albo zrobić do wieśniaka piękne oczy, albo delikatnie chwycić go za rękaw albo nogawkę i w ten sposób sygnalizować swoje zamiary. O ile sytuacje, życia i śmierci z powodu wypadków dało się w ten sposób załatwić. To mowa też umożliwiała przekazanie rozkazów lub jakiś kluczowych informacji wywiadowczych. Nawet jeśli człowiek rozumiał niewerbalne zamiary ninkena, to były pewne niuanse, które dało się jednoznacznie przekazać tylko słowami. Choćby jak ilość przeciwników.
- Tak właśnie myślałem, że taki plan wam się spodoba. Dobrze, to musimy chwilę jeszcze poczekać, aż się zrobi ciemniej, żeby na przejść do Shunty. W tym momencie jest jeszcze zbyt jasno, mogą nas wypatrzeć z pagody. - Co prawda, z każdą chwilą zapadał coraz głębszy mrok, to na tle jasnego klepiska drogi, czarne kształty byłyby dosyć dobrze widzialne. Może jeszcze gdyby Yugen był najemnikiem na wojnie na drugim końcu świata nie stanowiłoby to problemu, strażnik mógłby uznać, że to dzikie zwierzęta. Jednak gdy walczy się z klanem, którego specjalizacją są wielkie psowate, to nie bagatelizuje się żadnego zwierzęcego kształtu. - A, - Zamyślił się Yuta. - dobre pytanie, ale z drugiej strony ustawię się tak, żeby widzieć przynajmniej fragment drogi. Jak zobaczę kuriera to się przygotuję. A jak usłyszę poruszenie w klasztorze to zaatakuje. Spokojnie będę raczej ostrożny, nie jestem z tych co wyjąc pazurują jak popadnie. - Dodał mając na myśli klanowe manewry Inuzuków.

Kiedy już zapadł zmrok, który zwiadowca uznał za odpowiedni. Mały oddział shinobi z ninkenami udał się na krawędź lasu tuż przy drodze. Tam Yuta jednemu po drugim w pewnych odstępach czasu dawał znak by przemykać się przez drogę. Sobie znanym kryterium była obserwacja oponenta na szczycie pagody. Rozpoznawanie subtelnych ruchów i znaków z niej płynących były efektem wielu dni obserwacji. Kiedy przyszła pora na Karoshiego popatrzył na niego chwilę dłużej, jakby zastanawiając się czy to nie ten moment w którym wszystko szlag trafi i potwór zostanie wypatrzony z wieży. Po chwili jednak uznał, że warto zaryzykować. Ninken był tak wielki, że mógł być uznany, już za zbyt dużego przez wrogich obserwatorów. W końcu dał mu jednak znak i mógł przeskoczyć przez drogę. Na koniec, tuż przed tym gdy przyszła kolej Yugena powiedział do niego.
- Zostanę już tutaj, poślę z wami Yae, zaprowadzi was do Shunty. Ja idę szukać jakiegoś stanowiska po drugiej stronie klasztoru. - Powiedział szeptem, a następnie dał znać Hao, że może przechodzić przez drogę.

Po drugiej stronie traktu rozpościerało się sogeńskie morze traw. Idąc na przedzie Yae najwyraźniej wielokrotnie przechodziła trasą między trawami bo błyskawicznie obrała odpowiednią ścieżkę. - Chodźcie! Tylko nisko i odstępy. - Mruknęła tylko krótko do towarzyszy. Trakt biegł przez naturalne zagłębienia, za krzaczkami i tymi nielicznymi drzewami. Trawy były tutaj bardzo wysokie i miejscami przy mocnym podmuchu wiatru kładły się na plecach skulonych wojowników. W ten niezbyt wygodny sposób wędrowali przez las źdźbeł kilka dobre kilkanaście minut. Oczywiście drogą było znacznie szybciej, lecz postawa i klucząca między zasłonami ścieżka wymuszała tak długi czas. Na początku odbili od razu od drogi i utrzymując stałą odległość od klasztoru ruszyli mniej więcej po łuku. Dopiero gdy znaleźli się na przedłużeniu wejścia na wzgórze, zaczęli zbliżać się po linii prostej do zabudowań świątynnych. Gdy byli kilkanaście metrów od drogi Yae znikła im z oczu. Okazało się, że znajdowała się tutaj dosyć głęboka jama, której dach stanowił krzak dzikiej róży kładący się po zagłębieniu. Zza gałęzi, dało się całkiem nieźle obserwować zarówno drogę, jak i klasztor.
- Yae, co jest? - Zapytał pogodny szept ze środka. - Aaa - dodał po chwili poważniejszym tonem gdy do dziury wszedł kolejny z kompanii.

Yuta
Yae
Shunta
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Klasztor Usohachi

Post autor: Yugen »

Wiara. Wiesz, czym jest wiara? Wiara to ten moment, w którym chcesz wiedzieć, że coś będzie. Przeradz się w nadzieję, ale czy jest przez to równoznaczna z nią? Nie, oj nie... Świat ninja uczy, że jeśli chcesz się nauczyć liczyć to najpierw musisz liczyć na siebie. Ale Inuzuka uczyli co innego. Licz na swoich towarzyszy. Ufaj im. Pokładaj w nich swoją wiarę. Porozumienie, jakie Inuzuka osiągali ze swoimi ninkenami było czymś... zupełnie innym. Dlatego też Yugen naturalnie pokładał wiarę i zaufanie w ludzi, którzy przy nim byli. I uczył się ich z każdą chwilą, a na polu walki pamiętał, żeby nie zapomnieć. Nie mogło być tak, że ktokolwiek zostanie na nim porzucony. Tak długo, jak długo należałeś do drużyny, byłeś pod ochrona tego sympatycznego, łagodnego człowieka. Lecz wiesz sam, jak to z polem bitwy bywało - ono zmieniało. Na krótka chwil stawałeś się nagle kimś zupełnie innym. Choć Hao walczył ze swoim potworem, który czaił się w ciemności jego duszy, żeby nie puścić jego smyczy. Żeby zawsze miał na sobie kaganiec. Bał się, co się stanie, jeśli kiedykolwiek przekroczy własną granicę. I odda mu kontrolę. Temu płomieniowi, który zawsze się w nim żarzył.
- Ciekaw jestem, kogo kurier by sprowadził... - Rzucił niby to zdawkowo... ale w swoim umyśle widział to jak żywe - że kurier rzeczywiście sprowadza wsparcie... i wydawało mu się to jeszcze lepszym pomysłem niż zatrzymywanie kuriera. Znasz to uczucie? Dreszcz na skórze? Przyjemny i pobudzający. Taki, który sprawia, że masz ochotę porzucić zdrowy rozsądek. Hao Przesunął palcami po długich pasmach włosów opadających częściowo na jego oczy i spojrzał na ich końcówki. - Większe zainteresowanie Uchiha tutaj to mniejsze przeciążenie na głównym froncie. - Niby jakiś tam opór próbowali tutaj stawać. Gdyby brunet był trochę bardziej zwichrowany to pomyślałby, że to wręcz nudne - ale nie był. Za to wystarczająco zwichrowany do tego był Karoshi. I tak - dla niego było wręcz nudnym to, że tak niewielu przeciwników pojawiało się od tej strony, chociaż lekko nie było - w końcu byli na drugim krańcu świata tej wojny. Daleko od domu.
- To tylko takie wolne przemyślenia. - Wyjaśnił naprędce Ikigai, spoglądając na Hao, który uśmiechnął się enigmatycznie, na moment nawiązując z nim kontakt wzrokowy. Był rozbawiony tym, że jego druh tak zareagował, że tak szybko przyszedł ze swoim "wyjaśnieniem" - widział to w tych czarnych, szamańskich oczach. Pieprzny czarodziej.
- Jeżeli preferujesz podróż powietrzem - nie krępuj się. Tylko uważaj, proszę. Tam nie będziemy cię w stanie ochronić. - Puścił kosmyk i w skupieniu spojrzał na Satoshiego. Możliwość latania musiała być niesamowita - ale latający cel wydawał się być... tą kaczką do zestrzelenia, o której wcześniej mówił Hao.
- Nie ma problemu. Satoshi dysponuje piaskiem zdolnym osłonić przed obszarowymi technikami, poradzimy sobie z przyjęciem na siebie głównego zainteresowania obrońców. Zaatakujcie dopiero po nas. - Niech nawet nie wiedzą, skąd atak przyszedł.
Z Yugena nie był żaden super skrytobójczy ninja. Był wojownikiem. I w myśl tego wpasowywał się Karoshi, który był żywym taranem, a nie malutkim pieskiem do skradania się. Zresztą z tego samego powodu wolał jednak oddzielić się od reszty - skoro Shunta, zaginiony zwiadowca obserwujący drogę i wypatrujący kuriera miał zostać z nimi - w porządku. Może to i było lepiej. Może ktoś jeszcze będzie miał oko na tego dzieciaka z pustyni, żeby nic mu się nie stało. Kiedy ktoś wyolbrzymia swoje zdolności to jedno. A kiedy ktoś stara się być precyzyjny w ich określaniu i podkreśla, że nie osiągnął mistrzostwa to Hao temu wierzył.
- Dobry wieczór. Przejmujemy kuriera, zanim wyjedzie z lasu. Od razu potem atakujemy pagodę. Pytania? - Krótko i na temat. Jeśli było trochę więcej czasu to może Satoshi miał ochotę wprowadzić mężczyznę, ale koniec końców zależało im na ciszy. Żeby czasem zbliżający się goniec ich nie usłyszał. Teraz już Yugen pozostawał czujny. I skupiony na tym, co się działo na drodze.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sogen”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość