Uso

Trzecia pod względem wielkości prowincja Wietrznych Równin zamieszkała przez Ród Uchiha. Prowincja Sogen zarówno od północy jak i południowo-wschodniej strony sąsiaduje z morzem, z kolei od południa graniczy z regionem Prastarego Lasu. To co jednak w szczególności warte jest odnotowania, to fort graniczny postawiony od północnego wschodu na granicy z niezbadanym obszarem dawno upadłego kraju, zniszczonego jeszcze w trakcie potyczki z Juubim. Kultura prowincji w głównej mierze skupia się na militariach, przemyśle żeglarskim oraz hodowli co wynika z uwarunkowań geograficznych.
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Uso

Post autor: Kutaro »

Słusznie, sąd wojenny był tylko kolejnym z powodów, dla którego siedzenie w ciszy i rozmyślanie było tylko dalszym spadkiem w dół. Za wszystko trzeba było zapłacić. Działania pod wpływem emocji i chwili może i były czynnikiem łagodzącym, zwłaszcza wśród Inuzuka, którzy jako jedyni mogli rozumieć takie straty. Jednak wciąż co było, się stało, nie przywróci się życia zabitym, ani nie odzyska nadszarpniętego honoru. W gruncie rzeczy jedyne na co mógł Eichi liczyć, to zyskanie na tyle rozgłosu na tym froncie, by chociaż trochę obciążyć szalę na swoją stronę. Chociaż sąd był dla niego nieuchronny, to medyk najwyraźniej się z tym już zdążył pogodzić i próbował wyciągnąć jak najwięcej z tego czasu, który mu pozostał. Takim unikaniem marnotrawienia czasu było również przekazywanie swojej wiedzy medycznej.
- Może jestem delikatny, może robię dobre trucizny. - Skontrował pod nosem wciąż lekko rozbawiony Eichi. W końcu jeśli toksyna była porządnie zrobiona, to delikatność czy wytrzymałość nie miała zbyt wiele do gadania, działała tak jak się oczekiwało. Oczywiście używana w takich treningach substancja, nie powinna być śmiertelnie niebezpieczna, szczególnie gdy była podawana w rękę. Gdyby jednak podać truciznę zaburzającą przewodzenie nerwów do szyi lub serca, wyniki mogłyby być znacznie bardziej niepokojące. Nie zapominajmy też, że wszystko było kwestią dawki, jak powszechne przysłowie głosi.
Gdy zabiegi się zakończyły medyk wyprostował ramię, spojrzał na nie z uwagą i jakby dla testów zacisną kilka razy dłoń w pięść. Zależało mu na wzbudzeniu przepływu krwi oraz dokładnym sprawdzeniu czy czucie wróciło, a raczej czy nie zostało gdzieś upośledzone. Następnie zwrócił swoją uwagę na sarkastyczną czarną bestię w nogach Hao.
- Całkiem nieźle, coś ciekawszego do roboty. Ale wracając do codzienności… - Wstał i skierował się do dokumentów pozostawionych przez kuriera. Przełamał pieczęć i wyciągnął z brązowego ochronnego papieru plik kartek, a samą kopertę odłożył na stół. Od góry zaczął brać kolejne pisma, powoli je czytał, a następnie odkładał na bok obok koperty. W tym czasie po jego twarzy przemykały różne emocje. Raz się krzywił z niesmakiem, później zbiegł brwi w skupieniu, następnie przy innym uniósł brwi w powątpiewaniu, a przy jeszcze innym wywrócił oczami. Połowa przesłanych dokumentów była klasycznym zestawem, propagandy, złotych rad dla dowódców i informacji z innych frontów. W końcu jednak dotrwał do rozkazów skierowanych bezpośrednio do Uso. Przeczytanie tego dokumentu zajęło mu znacznie dłużej i machinalnie oparł się o pobliski stół. Kiedy już przeczytał, odłożył go również, na stos obok pozostałych papierów.
- Poinformowałem wcześniej dowództwo o tym całym Murasie. Jak się jesień kończy… - Podrapał się po głowie z wyrazem na twarzy “a może to już zima?”. Na froncie łatwo było stracić rachubę. Jednak zaraz kontynuował. - Wojna traci na impecie. Mamy ostatnią szansę na ugranie czegoś przed zimą, która zresztą nie jest tu zbyt przyjazna. Wierz mi nie chcesz spotkać na otwartych stepach Sogen wiatrów ze wschodu. Jak ci wyspiarze tam żyją? - Zapytał retorycznie wzdrygając się. - Pewnie chcą zdobyć jak najwięcej kart przetargowych przed negocjacjami. Dalej chcesz naszego Taichou poszukać? - Zapytał w końcu patrząc na Yugena. Poszukać to było zaskakująco delikatne określenie na zlikwidować albo wziąć w niewolę, bo przecież o to właśnie chodziło.

Eichi
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Jak wiele było powodów ku temu, żeby nadal się na niego gniewał..! Żeby nadal chciał się rzucić mu do gardła, tak jak pierwszego dnia. Jak podczas pierwszego spotkania! Niewiele, no przecież zostało już powiedziane - tylko jeden, jedyny powód. Jeden jedyny powód wystarczająco mocny, żeby go sądzić. A teraz? Teraz przyglądał się człowiekowi, który sprawdzał czucie we własnej ręce i zastanawiał się nad tym, jak wielkim przekleństwem dla ciebie samego było zrozumienie. Wiedziałeś to od dawna, że to najbardziej niebezpieczna rzecz - rozumieć. Spoglądać na świat nie swoimi, ale czyimiś oczyma. Nigdy nie dało się tego zrobić w pełni, ale ten jeden twój talent, jedni powiedzą, że dar, inni - przekleństwo, sprawiał, że jakoś łatwiej było się w czyjejś skórze postawić. Empatia. Podziwiał Eichiego za to, że nie było z jego ust ani jednego słowa skargi, po prostu to znosił. Sam robiłeś przecież dokładnie tak samo. W swojej ciszy, w swojej głowie, a świadkami były dwie pary ślepi, które teraz wspólnie pilnowały cię, jakbyś był zrobiony z porcelany. W tym zrozumieniu nie było złe to, że pojmowałeś, co działo się w głowie drugiej osoby, a to, że zaczynałeś z nią sympatyzować. I nagle zaczynało się podważać własne osądy i słuszności, bo pojawiało się w głowie przecież on wcale nie chciał... Chciał. Może i nie był w pełni sił umysłowych przy szoku stracenia ninkena, ale chciał. Zrobił to z pełną premedytacją, a potem już zabrakło mu sił na odwrócenie tego. Zmarłych zresztą nie da się przywrócić do życia.
- Albo jesteś delikatny i robisz bardzo dobre trucizny. - Chyba w taki sposób jeszcze dotąd nie rozmawiali. Przez te wszystkie miesiące, jakie się tutaj przewinęły. Yugen był samotnikiem - lubił przebywać wśród ludzi, ale nawet w tym tłumie był on sam - on jeden. Lubił siedzieć w karczmie, ale rozmowach w końcu cichł i pozostawało słuchanie. Wszystko miało w tym człowieku swoje "ale" i ciężko było go zaliczyć do osób prostych. A Eichi? To przecież nie tak, że się kłócili ze sobą, podważali swoje zdania, nie tak, że się celowo unikali czy krzywili do siebie wzajemnie, w żadnym wypadku. A jednocześnie chyba przez ostatnie dni spędzili ze sobą więcej czasu i przegadali więcej godzin niż w całych tych długich miesiącach. Pewnie też byłoby inaczej, gdyby Eichi sam się nie odsuwał i nie odcinał. Ponoć kiedyś było inaczej - kiedy jego towarzysz jeszcze żył. Kto wie..? Miał to nieszczęście, że poznał go w jego najczarniejszej chwili życia.
Wyciągnął nogi pod stołem i zwinął rękawy lnianej koszuli, którą miał na sobie, a które to rękawy podwinął na czas całej tej... operacji. Śledził go spojrzeniem - jego ruchy, to, jak podchodził do pozostawionych listów i zwoi, jak przekładał jeden za drugim. Karoshi też uniósł swój łeb. Czarna bestia odczuwała ekscytację - zatliła się w nim nadzieja na to, że zaraz zostanie odczytane, że mają pozwolenie na czynienie dalszych kroków, że znowu coś się zmieni, że nie będzie trwał tu żaden zastój. Ruszą w dalszą drogę, żeby zyskać sławę, żeby pokazać się z tej jak najlepszej strony. Ostatnie rany ani trochę go nie zraziły. Były przecież tylko zadrapaniami, a najważniejsze było to, że wroga udało się unicestwić. Lecz w Hao ekscytacja nie widniała. Zastanawiał się, jak wiele rzeczy nie dotrzegał w Eichim przez tych kilka miesięcy. Spoglądał na niego i widział długie nogi, szczupłą sylwetkę, czarne, nierówno przycinane włosy, które rozburzały się na jego głowie i opadały na czoło. Widział półcienie wokół niego i samotność w tym, jak stał i jego twarz, która codziennie była taka obojętna, wykrzywiała się w kolejnych grymasach. Jeśli kiedyś było inaczej to czy był osobą, która była bardzo ekspresywna..? Potrafił to pokazywać w tych krótkich chwilach, które wytwarzały emocje - że wcale nie jest ich pozbawiony, wręcz przeciwnie. Tylko wszystko było w nim jakieś takie... nijakie. Po stracie, jakiej doznał. Z pustką, której nie mógł wypełnić. Przez swoje skupienie na listach Karoshiemu zupełnie umknął ten dziwny nastrój Hao. To wtłoczenie się w drobnostki, które jakoś mu umykały i... nie wiedział, dlaczego dostrzegł je akurat teraz.
- Może to najwyższy czas, żebyś się stąd ruszył. I również poszukał tajemniczego Murasy u boku swoich ludzi. Nie uważasz, że najwyższy na to czas? - Zapytał łagodnie i cicho. Dopiero teraz wzrok Karoshiego utknął na twarzy Yugena - lubił, kiedy mówił w ten sposób. Jedwabny, miękki. Był tak przyjemny dla uszu, że sam jego dźwięk wydawał się odprężający i sprawiał, że chciało się usłyszeć tylko jeszcze jedną historię.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Uso

Post autor: Kutaro »

Z czasem zlokalizowana w środku Uso gospoda stała się głównym ośrodkiem operacji, swoistym sztabem Inuzuka w tej okolicy. Ciemne wnętrze było zadbane na tyle ile było to konieczne do nowych zadań. Czyli stoły wyszorowane, podłoga zamieciona, ale nikt się nie trudził by stworzyć przytulną atmosferę witającą przyjezdnych. Blaty zostały miejscami przesunięte tak, by stworzyć coś, co przy odrobinie dobrej woli mogło ujść za kopię recepcji, tak często spotykanej w siedzibach władzy. Wyjątkiem było tutaj to, że recepcjonistą był również przełożony. W pozostałych pokojach rozgościł się naturalnie Eichi, ale kilka z nich również zostało zajęte przez innych ninja czy cywilnych członków wyprawy wojennej. W całej wiosce było krucho z miejscami pod dachem więc nikt nie zamierzał się bawić w nadmierną hierarchię.
Hao wystawił do sentokiego przysłowiową pomocną dłoń. Oferta wspólnej misji, albo chociaż aktywniejszego udziału w wojnie. Prawdę mówiąc było to dokładnie to czego medyk potrzebował, nawet jeśli do końca nie zdawał sobie z tego sprawy. Odpowiedź nadeszła po bardzo długiej chwili ciszy. Przez ten czas iryonin najwyraźniej bił się z samym sobą w myślach. Mogło to być zwieńczeniem jego kariery, nawet jeśli proces pójdzie w gorszą stronę. Zdobycie kolejnych argumentów, że przede wszystkim działało się w imię dobra klanu. Lecz były to tylko interesowne powody dla próby złagodzenia sądu. Jednak zostawało najważniejsze. Oznaczało wyrwanie się z marazmu Uso i niezależnie jak by to sobie Eichi tłumaczył. Czy tym, że Yugen może potrzebować medyka, albo będzie mógł lepiej monitorować sytuację, zwyczajnie wyjazd stąd był dla niego jak wyjście z klatki. Choć samemu ciężko to było przyznać.
- Co to za dzień dobroci dla zwierząt? - Zapytał nerwowym żartem, choć się wcale nie śmiał. Po chwili poważniej zerknął na drugiego Inuzkę i zaczynając przeciągle odpowiedział. - Taak, może to dobry pomysł. Jak będę w Sarufutsu to ominiemy w razie czego kurierów podczas kontaktu. No i to zawsze to dodatkowa para oczu. - Mówił, ale raczej do siebie. Jakby właśnie jego samego miał do tego przekonać, że to dobry pomysł. Ogólnie dziwny był to dzień dla Eichiego i informacje o impasie na wojnie mogły tylko przypomnieć mu o jego sytuacji. Więc ostatecznie mężczyzna przeczesał dłonią włosy jakby próbując przegonić zdenerwowanie i odpowiedział zdecydowanym tonem. - Niech tak będzie. Kogoś jeszcze potrzebujemy? Nie mam aż takich sił, więc raczej to będzie próba infiltracji. Chyba, że proponujesz coś innego. - Zapytał i przy okazji wyjaśnił ich okoliczności. Szturm na miasto z był z góry skreślony z listy. Wcześniejszy atak na klasztor zakładał mały elitarny oddział i działało. Jednak przy ataku na miasto trzeba było się liczyć z całym garnizonem straży. Czyżby Eichi się czegoś nauczył w związku z prowadzeniem rzezi niewiniątek?

Eichi
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Anzou
Posty: 951
Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
Wiek postaci: 16
Ranga: Akoraito
Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem

Re: Uso

Post autor: Anzou »

Jeżeli przyjrzeć się wszystkiemu z boku, chłodnym okiem, to grupka Inuzuka idealnie się uzupełniała. Byli w niej osobnicy bardziej wycofani, którzy tylko obserwowali otoczenie i wydarzenia, byli również Ci wygadani, którym usta się nie zamykały. Mieszanka idealna. Kto wie, może nawet wybuchowa? Białowłosy zgodnie z zaleceniami Etsuyi pokazał zwój i rozładował całe napięcie, rozwiał wszystkie wątpliwości co do swojej osoby. Był kimś, komu można zaufać. Był kimś, na kogo liczy klan. Był kimś, kto z całą pewnością nie zawiedzie nikogo. Białowłosy nadal nie czuł się do końca swojo pośród tych ludzi. Nie chodziło tutaj o zaufanie, a o zwyczajne dotarcie. Odwzajemnił uśmiech Chie i delikatnie się ukłonił. Wydaje się być miłą osóbką. Kimś dobrym. Chłopak jednak dalej nie odpowiadał. Przemieszczał się za grupą w milczeniu. Jeżeli było względnie bezpiecznie to mógł powoli zacząć planować cały atak. Miał na to swoją wizję. Wiedział, w jaki sposób szybko i łatwo przejąć medykamenty. To było kluczowe. Właśnie po to przybył. Wszyscy w końcu szczęśliwie znaleźli się w wiosce Uso. Nastolatek nie miał przyjemności jej nigdy odwiedzać. Nie było jednak czasu, by zachwycać się lokalnymi atrakcjami i widokami. Robota była do zrobienia! Etsuya rozmawiał w najlepsze, grupka Inuzuka wymieniała się zdaniami, powoli się rozchodziła i zmniejszała. Władca Piorunów żegnał każdego skinieniem głowy i lekkim uśmiechem. Szacunek do partnera wojennego musi być.
- Dziękuję Etsuya. Twoje umiejętności bardzo nam pomogły. Na pewno jesteś potrzebny tam w Raigeki. Uważaj na siebie. Wierzę, że jeszcze się zobaczymy!
Powiedział bardzo spokojnym głosem Anzou. Był pewny swoich umiejętności, wiedział, że to zadanie wzbogaci go o kolejne, niezwykle cenne doświadczenia bojowe. Co więcej, będzie mu dane oglądać w boju Inuzuka i ich Ninkeny. Czy można chcieć więcej od życia? W jednym śnie już tak było, tylko różnica jest taka, że to rzeczywistość. Brutalna, pieprzona rzeczywistość, w której można stracić zdrowie, czy nawet życie. Nastolatek czekał na swojego partnera w towarzystwie Aki, którego pożegnał, gdy ten odszedł w swoją stronę. Jego towarzysz broni się pojawił. Nastolatek wyprostował się, przeskanował jego ciało, analizował ton głosu. Podobnie jak Anzou - był gotowy by ruszać.
- Anzou, miło mi poznać. Podróż bez komplikacji, nie jestem zmęczony. Mam jeszcze swoje jedzenie, mogę zjeść kulkę ryżową po drodze. Na odpoczynek przyjdzie czas po wykonaniu zadania.
Władca Piorunów w jasny i przejrzysty sposób zakomunikował swoje intencje. Nie chce odpoczywać, nie chce jeść. Chce jak najszybciej uporać się z konwojem, przechwycić leki i dostarczyć je potrzebującym w wiosce Uso. Priorytety zostały ustalone, czas przejść do finalnego etapu zadania.
- Masz na to jakiś plan?
Krótkie i konkretne pytanie. Białowłosy chciał poznać wizję, chciał wybadać teren, chciał zobaczyć jakim osobnikiem jest jego towarzysz, czy chce przewodzić czy asystować. Niezależnie od roli jaką przyjmie - Anzou się do tego dostosuje. Jest osobą, która idealnie potrafi dopasować się do warunków, które zastał. Taki już był. Nieco jak kameleon. Tylko takie jednostki są w stanie przetrwać w społeczeństwie bez większych komplikacji.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Ninja mieli skłonności do spoglądania na prostych ludzi z góry. Czy to dziwne? Mieli moc, która pozwalała im zmieniać rzeczywistość. Byli jednostkami kreowanymi do tego, by na nią wpływać i by kierować ludźmi, którzy nie mieli okazji pojąć istoty chakry. Ponoć każdy ją miał - tak słyszał. Z innych stron docierały do niego zdania, że chakrę opanowywali tylko wybrani. Brakowało jednostajnego, wspólnego wyznacznika tego kursu, ale przecież nikt nie mówił, że zawsze wszystko będzie oczywiste i że wystarczy tylko otworzyć książkę, żeby poznać wszystkie tajniki tego świata. Z tego też powodu nie zamierzałeś przecież zatrzymać się na teorii w kwestii poznania iryojutsu - i potrzebna była praktyka. Nie byłeś osobą też, która potrafiła dojrzeć chakrę, właściwie to nawet to było powątpienie, czy tacy istnieją. Plotki, plotki i ploteczki. Ostatnio Airan mówiła, że w każdej plotce jest ziarno prawdy - tak jak wiele prawdy okazało się drzeć w plotkach o demonach. Airan widziała je na własne oczy - istniały. I miały się cholernie dobrze.
Właśnie, Airan. Z jakiegoś powodu przyszła do jego głowy, kiedy siedział na krześle, teraz w pełni zwrócony w stronę Eichiego i spoglądał na jego sylwetkę. Może chodziło o to, że aktualnie przypominał to dziwne uczucie, które towarzyszyło jej zetknięcie się warg z jego skórą na policzku? To, w którym odwróciła się plecami i odchodziła, ale wiesz, że chociaż fizycznie możesz kogoś zatrzymać to nie będziesz w stanie tego jednak zrobić? Nie, to było coś innego. Sensu i głębi tego dziwnego uczucia należało szukać gdzieś głębiej i przejść się po obszarach dotąd niepoznanych. W tym uczuciu było zarówno coś podobnego jak i zupełnie odmiennego - piękność z pustyni, kusząca i powabna, nawiązała z nim więź - nić porozumienia, która nie była cienką i drżącą nitką gotową zerwać się od byle podmuchu, tak przynajmniej chciał o tym myśleć. Choć gdy wyobraźnia podsuwać miała jakiekolwiek obrazy, to wszystkie czerwone nici, które doplecione były do jego nadgarstka były nićmi kolebanymi na wietrze. Niczym trwałym, niczym... mocnym. Ktoś by powiedział, że to źle, że przecież człowiek potrzebuje drugiego człowieka do funkcjonowania, do życia. Ale przecież on miał Ikigaia i Karoshiego - i dotąd niczego i nikogo więcej nie było mu potrzeba. Jakby na to nie spojrzeć - nadal nie było potrzeba. Ale to dziwne uczucie zsuwające się w dół brzucha... To naprawdę było coś innego.
- Dzień, w którym wypada zająć się leczeniem samego siebie. - Założył nogę na nogę i splótł palce dłoni na udach w całkowicie luźnej pozycji. Nie żartował - nie żartowałby też nawet z tego, że można mówić wobec kogoś z "dniem dobroci dla zwierząt". Człowiek to nie zwierzę, chociaż gdzieś tam ponoć wszystko miało swoje wspólne spięcie. Że niby człowiek wziął się od małpy - gdzieś przeczytał takie, hmm... "mądre" stwierdzenie. Nigdy nie miałeś zamkniętego umysłu, wręcz przeciwnie - ale to miało też swoje... no właśnie, swoje "ale". I to "ale" polegało na tym, że w większość rzeczy wątpiłeś. Przyjmowałeś, ale zostawiałeś na marginesie tak długo, jak długo nie znajdziesz potwierdzenia. Typ badacza, chciałoby się powiedzieć. A co z tym lekarzem, skoro teraz posługiwał się iryojutsu? Ano z tym lekarzem to było jakoś tak, że jak dotąd Yugenowi całkiem nieźle szło leczenie ludzi - tylko że niekoniecznie chodziło o leczenie cielesne. Szaman. Jeśli tylko skreślić tę jedną ofiarę z jego listy pacjentów, która próbowała zabrać go ze sobą na tamten świat. I Ikigaia zapewne też. A może nie? Może jego by zostawiła i się nim nie przejmowała? Jakoś cieplej mu się zrobiło, kiedy przypomniał sobie, jak Airan powiedziała, że skoro on się nie potrafi gniewać, to będzie się gniewała za niego.
- Żeby tylko oczy były twoim talentem. - Uśmiechnął się w jego kierunku. Inuzuka pozbawiony ninkena nie był bezbronny. Zostawał odcięty od części możliwości, ale nie był bezbronny. A już na pewno Eichi - Sentoki - bezbronny nie był. Łatwo było ludziom zapomnieć, że z całej grupy Inuzuka to nie psy były najbardziej niebezpieczne - łatwiej, bo te bestie budziły pierwotne instynkty. Patrzyło się na niektóre z nich i wiedziało się, że mają coś wspólnego z ogarami piekielnymi, a już zwłaszcza ta grupka, która otaczała Yugena.
Eichi się denerwował. Czy to dziwne? Chyba do niego właśnie dotarło, że wojna się kończy, a on ją tutaj przesiedział. Przegnił, przesiedział, przetrwonił. Może to był ostatni dzwonek, a może nie - niektóre wojny trwały dwa miesiące, inne trwały kilka lat. Hao podniósł się, tak i zrobił to Karoshi, a przynajmniej częściowo - bestia zsunęła się z jego stóp, żeby zrobić mu przejście. Przyjemne to było - ciało, które cię ogrzewało. Nawet bardzo przyjemne... Złapał nadgarstek Eichiego i nakierował jego dłoń na kaburę, którą nosił przy pasie - z tego, co zdążył zauważyć, to nosił tam po prostu kunaie, tak jak każdy normalny shinobi. Brak ninkena to naprawdę nie było inwalidztwo. Tak samo jak to, że byli ninja, którzy swoją pięścią przebijali mury, a inni łamali sobie na nich knykcie - każdy przecież miał swoją własną siłę. A można było mówić wiele o Eichim, ale jedno było pewne - potrafił dowodzić Inuzukom. I sprawdził się w Uso doskonale. Jeśli nie liczyć tego jednego powodu.
- Pozwól, że twoją siłą będę ja. - Puścił jego rękę, spoglądając na nią jeszcze przez moment, nim wrócił z nim do kontaktu wzrokowego, odsuwając się, by przesunął opadłe, długie kosmyki włosów z ramienia za plecy. - Najlepiej znasz swoich ludzi, Eichi. - Nie zamierzał nikogo rekomendować, kiedy to właśnie Eichi najlepiej wiedział, na co stać tych ludzi, na co mogą sobie pozwolić, a z czego nie będzie szans. - Na szturmie na miasto ucierpią cywile. - Zatrzymał się przy oknie, spoglądając na spokojne teraz już Uso, ciągle z uśmiechem, z dłońmi zaplecionymi teraz za plecami. No przecież - wojna wojną, ale brunet nie chciał, by wojna była jeszcze bardziej krwawa niż być musiała. - Choć może będzie to nieuniknione. - Ale przecież nie on tu był od dowodzenia, czyż nie? Ha... Bardzo łatwo było się w tym pogubić. I on sam był tego świadom, kiedy znów obrócił głowę w kierunku Eichiego. - Jedno nie wyklucza drugiego, a raczej wpływają na siebie. - Ponieważ dobre rozeznanie pozwoli zorientować się, w co w ogóle celują. A tak na dobrą sprawę... Yugen i Eichi nie mieli urody Yusetsu. Yugen wyglądał jak rodzony Sogeńczyk, a i Eichi nie miał ciemniejszej skóry i charakterystycznych przebarwień, które pojawiają się często na ciele Inuzuka. - Myślę, że całkiem nieźle pójdzie nam szpiegowanie. - Przymknął oczy w ciepłym uśmiechu.
1 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Uso

Post autor: Kutaro »

Leczenie to był złożony proces. Żeby odpowiedzieć sobie na pytanie jak bardzo, trzeba było wcześniej dowiedzieć się co to znaczy być zdrowym. Pośród ninja większość chorób była stosunkowo łatwo uleczalna przez iryoninów. Problemem jednak były urazy niespotykane dla prostszego ludu. Kończyny oderwane przez notki wybuchowe, ślady po technikach charowych i szeroki wachlarz ran po różnym żelastwie. Co prawda niecodzienne dla wioskowego cyrulika, to wciąż były to zwykłe rany. Problem się zaczynał z urazami natury psychicznej. Kiedyś nazywano to tchórzostwem, następnie wstrząsem ponotkowym, a dopiero niedawno określono to jako stres wojenny. Przypadłość dosyć powszechna wśród ninja, którzy przeżyli jakieś tragedie, widzieli masakry lub po prostu za długo byli w strefie walki. Przyczyn było bardzo dużo i ciężko było przyszłego shinobi na wszystko przygotować. Podobne trudności przynosiła następnie rehabilitacja. Co prawda stan emocjonalny Eichiego nie był aż tak ciężki, ale nie należało go lekceważyć. Próby aktywizacji były jednym z najlepszych sposobów na uniknięcie zaostrzenia sytuacji.
- Może i racja. - Odpowiedział na zmianę nazwy dnia, bo sam gdzieś z tyłu głowy zdawał sobie sprawę gdzie się znajduję i dokąd zmierza. W końcu był ninją-medykiem i bądź co bądź miał do czynienia i z takimi dolegliwościami. Po tej decyzji wyraźnie nabrał nieco więcej energii. Chwilowo rozmowa go przybiła, ale po chwili w jego oczach był ten sam błysk co podczas nauczania iryojutsu. Znowu się coś działo. Na horyzoncie pojawił się wyraźny cel i wystarczyło do niego dążyć. Potem do następnego i następnego, aż w końcu okazywało się, że wyszło się z dołka.
Dodatkowy komplement na temat talentów wzbudził na twarzy sentokiego lekki uśmiech. Wyrażał coś pomiędzy “dzięki”, a “wiem”. Yugen swoim gestem nieco go zaskoczył, ale doszedł do wniosku, że teraz to on pozwoli się dać uleczyć więc rzeczywiście sięgnął do pochwy na noże. Chwycił jeden z kunaiów, zakręcił za pomocą kółka na jego końcu na palcu i na koniec sprawdził opuszką jego ostrość. Na palcu testerze pojawiła się drobna czerwona kropelka. Inuzuka mogli poczuć swoimi wyjątkowymi nosami, żelazistą woń krwi. Eichi szybko otarł szkarłatny koralik o swoją dolną wargę. Ten smak i zapach przypomniał mu po co tu był. W jego oczach było widać żelazną determinację, a na ustach zagościł drapieżny uśmiech. Podjął decyzję - cel - Sarufutsu i Murasa.
- Wezmę Yutę do przerzucenia nas pod miasto. Wysłałem wcześniej szpiega i z nim spróbujemy się skontaktować już w środku. - Planował głośno, drapiąc się bezmyślnie po podbródku. - Według tego co pisał nasz agent, ten cały Taichou jest ciężki do złapania. Nie wygłasza hucznych przemów ani parad. Większość rozkazów przekazują jego pomocnicy. Może to będzie dobry punkt zaczepienia? - Zapytał wpół sam siebie, wpół Hao. Wciąż Eichi zdawał sobie sprawę, że formalnie to on dowodzi. Jednak przez ostatnie miesiące doszedł do wniosku, że nie może sobie ani pozwolić na lekceważenie, ani bawić się w jakieś szykanowanie Yugena. Więc zdecydował, że najlepiej wyjdzie danie mu pewnej autonomii. Skutkiem tego był ton tej rozmowy - raczej nastawiony na partnerstwo jak hierarchię.

Eichi
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Cywilizacja się zmieniała, tak i wraz z nią zmieniali się ludzie. Rozwijali. Przechodzili z tego najbardziej pierwotnego rozumienia rzeczywistości na to, że przecież człowieka stać na coś więcej. Zupełnie tak samo naiwne jak to, że Hao w każdym starał się dostrzec ziarno dobra i po prostu dać mu szansę. Na to rozwinięcie się. Na rozłożenie skrzydeł. Łatwo zapomnieć, że nawet Diabeł był aniołem - i równie łatwo było zapomnieć to, że powrót do tego, co było nie jest niemożliwy. Nic nie zdarzy się dwa razy tak samo, ale może się powtórzyć. Możesz zawrócić, bo spalone mosty nie zawsze oznaczały, że nie da się ich odbudować. Po drodze coś stracisz, o czymś zapomnisz, coś zaboli bardziej niż bolało kiedyś albo właśnie przypomnisz sobie, dlaczego bałeś się na tę drogę wkraczać. To chyba właśnie ta słabość, o której lubili mówić prawdziwi mężczyźni. Boisz się? Więc jesteś słaby. A przecież każdy czegoś się boi. Niektórzy ze swoim strachem kryli się po prostu lepiej od innych. Rozwijała się więc medycyna, która to wszystko próbowała unormować - nie tylko problemy z tym, że nie tylko ninja wbijano kunaia pod żebra, ale też prostym ludziom wbijano w dupska widły. I co? Zawsze najpierw będzie ninja - bo jest cenniejszy i bardziej drogi do wykształcenia z perspektywy rządu. Wieśniacy w końcu kształcą się sami. Tak i niewielu dbało o to, czy ten wieśniak duma nad losem kartofla wyciągniętego z pola, ale chciano się zastanawiać nad tym, czy ninja duma nad wbiciem ostrza w szyję wroga. To już było potrzebne, to już było ważne. Jak ważne było to, czy wystraszy się następnego wybuchu notki, który nastąpi. Jak ważne będzie dla Ookami-den i dla Rady to, czy Eichi popełni jeszcze raz taki akt, jakiego się dopuścił w Uso. Rada potrafiła wiele wybaczać i lekką ręką nie skazywali na śmierć. W końcu to wojna. Od początku Yugen wątpił, by mieli mu zagrozić boleśniej, ale jednocześnie... kogo co boli, hę? Nie każdy ninja dobrze by zniósł na przykład areszt domowy, którego Yugen doświadczył. Ale o tym chyba tutaj nie wiedziano. Tak jak chyba nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, czyim synem Inuzuka Hao Yugen jest.
- Morze zostaw w spokoju. Jest daleko stąd. - Uśmiechnął się łagodnie. Tutaj na żadne "może" nie było miejsca. Eichi to nie był rozlazły człowiek, który na wszystko kręcił nosem i właściwie wydawało ci się, że wystarczy go jedynie pchnąć. Potem może się potknie, może się nieco zdziwi, może na moment zwątpi, ale przypomni sobie: "och, no tak, przecież ja W TEN SPOSÓB stawiałem kroki". Zdaje się, że się wiele nie pomylił. Specyficzny błysk, który rzadko przecinał jego oczy, teraz chyba jeszcze bardziej skoncentrowany. Hao niemal słyszał rodzącą się w głowie myśl "to moja szansa". Albo, że trzeba się wziąć w garść. Przecież on też był wojownikiem. Medykiem, owszem, ale to nie było pierwsze, co go opisywało. A przynajmniej nie było pierwszą rzeczą, jaką opisywali go ludzie. Dodawali do tego, że jest iryoninem, jasne, bo przecież to była rzadka, skomplikowana i cenna sztuka. Potrzebna wszędzie i zawsze. Ale jakoś nie słyszał, żeby o Eichim mówiono: "a, bo to taki lekarz jest"... Tak jak mówiono na przykład o Uindim, który siedział dupskiem zawsze w swoim laboratorium.
- Przejęliśmy kuriera i jego pocztę. - Yugen obrócił się przodem do pokoju i podszedł do szafki, gdzie dokumentacja się znajdowała i przesunął po niej wzrokiem, szukając tej poczty, którą tutaj ostatnio dostarczył. Jeśli jej nie było to zapytał o nią. Jeśli jednak była to po prostu złapał te listy, żeby znowu je przejrzeć. - Możemy sfałszować dokumenty i wydać fałszywe skierowanie do Sarufutsu... jak rozumiem tak nazywa się miejscowość, do której zmierzamy. - Może pamięć go zawodziła, może za bardzo skupił się na nauce iryojutsu, ale nie wydawało mu się, żeby wcześniej słyszał nazwę tego miasta. Była mowa jedynie o mieście dalej, za klasztorem, o garnizonie... przynajmniej kiedy wyłuszczał to ze swojej pamięci. - Wydaje się to dość proste. - Wyciągnął papier, który zawierał rozkazy skierowane do oddziału w klasztorze. Nic tylko przepisać. Wyłapywał teraz z tych treści nazwiska i podawał je na głos. Im lepiej znasz wroga swego tym łatwiej z nim walczyć - to chyba oczywiste. Zwłaszcza, kiedy chcesz najpierw go poznać jeszcze bliżej, nim walki się podejmiesz. - Jeśli Murasa działa przez pośredników lepiej dla nas. Mniejsza szansa, że nieprawidłowość zostanie szybko zauważona. Bezpośrednie wejście w ten sposób do miasta jest chyba najprostsze i najszybsze. - Złożył równo papiery i odłożył je na miejsce. Ale zostawił ten jeden list na wierzchu. Tak w razie czego, gdyby zdecydowali się na taki krok.
- Zostawisz nas. - Karoshi trzymał łeb uniesiony i przysłuchiwał się rozmowie.
- Nie w Uso. Ale tak, Karoshi, nie zamierzam was wtedy zabrać do miasta. - Wyjaśnił łagodnie, na co basior położył po sobie uszy, krzywiąc się z niezadowoleniem. Napiął swoje mięśnie i zniżył łeb. - To nie podlega dyskusji. - To już dodał trochę... innym tonem, spoglądając na Karoshiego czarnymi oczami. Tak, Karoshi to wiedział. Położył łeb na wielkich łapskach, patrząc na bruneta spod byka. I wyklinał go na wszelkie sobie znane sposoby - oj, Hao zdawał sobie z tego sprawę! Widział to w jego złych, ślepych oczach. - Wracając do tematu - tak, pomocnicy będą dobrym punktem zaczepienia. - To nastawienie było chyba uporządkowane już pierwszym spotkaniem. Może tym jednym ruchem - kiedy Ikigai skoczył do gardła Eichiego, ale Yugen złapał jego pysk i przywołał do rozsądku. I do gruntu. A może to było to, że Yugen oświadczył mu, że ściągnie te trupy wokół, które rozkazał zawiesić i postawił sprawę jasno, że nie przyjmuje żadnej odmowy. Prawda była taka w końcu, że Eichi nie zaskarbił jego szacunku pierwszym wrażeniem, właściwie wręcz na odwrót - całkowicie je zrujnował. A może to było coś jeszcze innego. Eichi był bystry. Inteligentny. Hao zdawał sobie sprawę ze swoich przywar - jak właśnie tego, że za łatwo przychodziło mu się... rządzić. Nie robił tego wulgarnie, nigdy nie zakwestionował rozkazu Eichiego i właściwie nie było się do czego przyczepić. Ale w sumie to tak jak z tamtym klasztorem - kiedy rozkaz nie opisywał wszystkich szczegółów to Hao robił to, co sam uważał za słuszne i najbardziej stosowne. Kłamstwem byłoby powiedzenie, że nie zastanawiał go powód zachowania Eichiego i jego nastawienia, bo przecież widział, że resztę trzymał dość krótką ręką. Ale znowu - ta reszta tego potrzebowała. Byli prostymi żołnierzami. Musieli jasno wiedzieć, co robić i czego nie robić, mieć system kija i marchewki. Taaak... tego akurat był pewny - że Eichi, chociaż nie wyglądał, potrafił bardzo dobrze przejrzeć człowieka. I uważał, że jego dowództwo w tym było genialne. Tak na dobrą sprawę swoim nastawieniem sprawiał, że Hao go słuchał. Gdyby próbował złapać bruneta za krótką smycz... cóż. Yugena to strasznie bawiło. Że Eichi właściwie sprawiał, że ludzie grali w większości tak, jak im zagrał.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Uso

Post autor: Kutaro »

Brak konkretnych informacji na temat Murasy nie ułatwiał sprawy. Powodował, że podejście do samego celu będzie trudniejsze, jednocześnie sprawiał, że wejście do samego miasta mogło okazać się łatwiejsze. Nie było osoby, która bezpośrednio wszystkim kierowała i nie mogła więc wszystko skontrolować. Jednak to, że Taichou nie powita ich w bramach Sarufutsu nie oznaczało, że samo podejście do miasta miało być sielskim spacerem na główny plac. Sytuacja miasta przez wojnę się pogarszała. Na początku padło Uso, było wiadomo, że wróg jest w okolicy. Potem zdobycie klasztoru Usohachi poinformowało mieszkańców o kierunku agresji. Wtedy już zdawali sobie sprawę, że są następni w kolejce do walki. Jakakolwiek osoba, która nadchodziła do miasta ze strony Uso musiała być dokładnie przepytana i przeszukana. Niestety ninja mieli w zwyczaju nosić przy sobie mnóstwo gratów, które nawet ślepy strażnik uznałby za co najmniej podejrzane. Kontrole musiały się dodatkowo nasilić odkąd Yugen otwarcie zapowiedział swoje przybycie.
Poczta kuriera zawierała, o ironio, bardzo podobne dokumenty jak te, które niedawno otrzymał Eichi. Oczywiście przedstawiały zdarzenia z drugiej strony konfliktu i miejscami człowiek mógł zadawać sobie pytanie, jak to jest możliwe, że obie strony wygrywają w jednej bitwie? Skoro Inuzuka mówią o zadaniu wielkich strat wrogowi, ale i Uchiha twierdzą, że odbili ataki wroga, to kto ma rację? Niestety oficjalne dokumenty do jakich mieli dostęp prości żołnierze, często zwyczajnie nie były wiarygodne. Pełniły w końcu nie tylko rolę informacyjną, ale i wspierającą morale. Jednak po przesianiu nadmiaru patosu przez sito dawało się z nich odczytać kilka ciekawych faktów. Po pierwsze nastroje w mieście nie były zbyt dobre, skoro rozkazano bronić klasztor do ostatniego ninjy. Nie było ich stać na kolejne porażki. Dodatkowo atak Inuzuka od strony Ryuzaku przerwał dostawy na tej linii. Więc w mieście mogły być problemy z zapasami. Ostatni szczegół znajdował się na dole pisma. Zostało ono bowiem podpisane przez Murasę Taichou, ale i Hirokiego Ito. Ten drugi zapewne był owym pomocnikiem, który był odpowiedzialny za klasztor. Czy jego kompetencje skupiały się tylko na posterunkach czy całej obronności, ciężko było póki co określić.
- Tak, to dosyć duże miasteczko na przecięciu dróg z Ryuzaku i tych prowadzących na Mur. Z tego co wiem to jest dosyć dobrze ufortyfikowane więc musimy się przygotować do kontroli. - Słysząc plan o fałszowaniu dokumentów Eichi pokiwał w zgodzie głową. - Powinno się udać je sfałszować. Ale co chcesz tam napisać? Że jesteśmy kolejnymi kurierami? - Podrapał się ponownie po żuchwie. - Chociaż tak naprawdę to papiery mają nas głównie wprowadzić do miasta. Jeśli zorientuje się, że to fałszywka dopiero ten cały Ito, to będzie i tak dobrze. - Kiwną ponownie głową z uznaniem. Następnie Eichi ruszył w stronę stołu gdzie wcześniej ćwiczyli, w końcu był najlepiej oświetlony i zaczął go sprzątać z medycznego sprzętu. Potrzebowali dobrego miejsca na pisanie. Tak więc strzykawki, butelki, słoiki i misa, ponownie trafiły do szafy, a na ich miejscu zagościł papier i przyrządy do pisania wraz z atramentem. Po jednej stronie stołu siadł medyk i najwyraźniej uwierzył w swoje spokojne ręce, bo po jednej stronie przygotował czysty papier, a po drugiej stronie dokument Uchiha. Zerknął na niego uważnie sprawdzając czy papiery są podobne, nie mają jakiś znaków, oraz jakim atramentem był pisany. Następnie poczekał na potwierdzenie pomysłu druku przez Yugena, również mógł zacząć mu dyktować co ma pisać.
Niestety ninkeny nie mogły wejść do miasta. Była to jedna z ich wad, absolutnie nikt inny nie używał w walce wielkich psów, więc równie dobrze Hao mógłby sobie zawiesić tabliczkę na szyi mówiącą “jestem Inuzuka”. Jeśli jednak zamierzali zabrać ze sobą Yutę to mógłby on zostać poza miastem opiekując się przez chwilę całym małym stadkiem.

Eichi
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Miał to ciągle w głowie, kiedy tak przeglądał te papiery i kiedy mówił to, co mówił. Jednocześnie właśnie zastanawiał się nad słusznością tego przedsięwzięcia. Jak to sobie wyobrażał do tej pory? Bardzo prosto - wypowiedzenie im wojny. Tylko że stanięcie przed bramami i obwieszczenie, by się poddali, albo... właśnie, ALBO. Jak już wielokrotnie było mówione - Yugen był człowiekiem słownym, tak i chociaż groźby miały swój czary i potrafiły oczarować człowieka, tak trzeba było samemu wierzyć w to, że będziesz w stanie to zrobić. A nie miał w sobie wystarczająco przekonania, że będzie w stanie zniszczyć czy uszkodzić miasto do stopnia, w którym przecież mieszkańcy mogli ucierpieć. To była zdecydowana wada, kiedy myślało się o prowadzeniu wojny. Duża wada, kiedy chciałeś coś zrobić dla swojego kraju i chciałeś... zrobić inaczej niż nakazywałby na to honor. Honor... był rzeczą, która bardzo łatwo ginęła w tym świecie. Kiedy należało wykorzystać wszystkie możliwości, żeby tylko osiągnąć zamierzony cel. Yugen tak nie potrafił - iść po trupach do celu. Albo raczej - chciał myśleć, że tak nie potrafił. Wiele sytuacji pokazało mu już, że potrafi się wykazać za dużą bezwzględnością czynów, jeśli chodziło o dopięcie działania na ostatni guzik. A tu? Jak miało być tutaj? Czego powinien się obawiać? I czy w ogóle powinien? Warto chyba bać się tego, że wróg wiedział. Pewnie, że wiedział, skoro zapowiedział swoje przybycie. No właśnie - to niby było głupie. Ale Hao, zamiast się bać, odczuwał pewien dreszczyk emocji. Okropne. I nawet nie chodziło o to, by emocje uzyskać, a chodziło właśnie o ten honor. Ostrzegał ich, więc jeśli teraz zawiodą, jak zawiedli w klasztorze, będzie to tylko i wyłącznie ich wina.
- Nie wiem jednak, czy nie bezpieczniej byłoby wejść osobno do miasta. Ty pierwszy, by przygotować bezpieczną przestrzeń. Jeśli jestem potrzebny przyszedłbym po jakimś czasie. Chodzi o to, że jeden z ich żołnierzy mnie widział i mój rysopis może być tam powszechnie znany. - O ile bardzo mu się uśmiechało w tym momencie bezkarne wejście na ulice wroga, o tyle nie zakładał, że wróg jest najgłupszą jednostką pod tym słońcem. Raczej wolał założyć, że są nieco bardziej inteligentni. Nigdy nie wiadomo. Niebezpiecznie byłoby na pewno za to zetknąć się z tamtym żołnierzem. - Gin. Tak miał na imię. Zdaje się, że operował sztuką Dotonu. - Co prawda wszystko było w raportach, ale ciężko spamiętać wszystkie imiona i każde nazwisko, które gdzieś kiedyś przy jakiejś tam okazji się przewinie. To był w końcu zwykły żołnierz. Tym nie mniej Hao bardzo dobrze go pamiętał. Przynajmniej... na razie. - Skąd. - Hao uśmiechnał się nieco krzywo, w ten lekko krytyczny sposób, kiedy Eichi zapytał, czy mają się podać za kurierów. - Jesteśmy iryoninja, a tacy potrzebni są w mieście, do którego ściągają ranni z terenów wojennych Cesarstwa czy traktu Ryuzaku-Sogen... czyż nie? - Najgorszym kłamstwem było to, w którym człowiek sam się podkładał. Sztuką było nie kłamać - jedynie tworzyć niedopowiedzenia. Ponieważ najlepszym sposobem na okręcenie sobie człowieka wokół palca było sprawić, żeby to on sam dla siebie kłamstwo stworzył. Żeby sobie coś dopowiedział. - Msuelibyśmy okrążyć miasto. Wejść od drugiej strony - od strony Kotei. mamy mapę? - Niekoniecznie całego miasta, o to trudno, ale po prostu tamtejszych okolic, żeby zobaczyć, jak to ogólnie wygląda. - Dokładnie, papiery mają nas wprowadzić do miasta i może zaprowadzić do samego Ito. Jeśli on się zorientuje, że to fałszywka to nie będzie problemem. W tym momencie być może będzie już martwy. - Jak dotąd nadal nikt nie wyprowadził Yugena z wątpliwości co do tego, że był najszybszym ninja Yusetsu. Zaczynał myśleć, że jest pod tym względem najlepszy w całych Wietrznych Równinach. Pewność siebie potrafiła być bardzo zgubna, zdawał sobie z tego sprawę. Jak i wiedział, że ludzie nie lubili, kiedy ktoś się wywyższa, albo przekłada swoje umiejętności nad czyjeś. Tym nie mniej Yugen w kwestii umiejętności ninja nie lubił też przesadnej skromności. Sztucznej. Niepotrzebnej.
- Yhym... "(...) wysłani, by wspomóc obronę miasta od frontu Ryuzaku no Taki (...)". - Razem przeredagowali te papiery. Hao stał z tymi, które zostały ukradzione i upewniał się, że wszystko było napisane w tym samym stylu, z taką samą manierą i nawet ewentualnymi błędami - jeśli w tych papierach takowe były. Nie każdy był omnibusem. A zwłaszcza kiedy trwała wojna i już wciągałeś do służby każdego, kto tylko mógł się przydać. Ninja często byli niezdarni i ślamazarni. Tak więc to też wziął pod uwagę. Jak i to, żeby dokumenty były w miarę neutralne. Nie przewijało się przez te papiery nazwiska - a przynajmniej nie dużo. Więc nie było raczej 'wysyłania od tego i tego', tak było bezpieczniej. Tylko po prostu - wysłani z siedziby władzy. - ... albo oddelegowani z frontu zachodniego. Z frontu Kaminari. Udaje im się utrzymać linię, natomiast tu przegrywają. Brzmi bezpieczniej. - I wiarygodniej - przynajmniej w mniemaniu Hao. Tak mu to brzmiało. Jakoś... lepiej. No tak czy siak - spędzili czas na przygotowaniu tych dokumentów. Doprawdy, spędzili dzisiaj ze sobą zdecydowanie więcej czasu niż przez całe te miesiące... nie wspominając o tym, że to przecież był ostatni dzień treningu! A teraz jeszcze bawienie się... ha. Bawienie. Karoshi patrzył na to ciągle i dla niego to wyglądało jak zabawa. Bo i w sumie... Hao dobrze się bawił. Może to też był jego problem, o który większość tutaj chyba go posądzała wręcz - że wyglądał, jakby brał to wszystko na pół gwizdka. Nie na poważnie. Że był taki rozluźniony, że potrafił się tak uśmiechać i... och, cóż. Po prostu nie potrafił się bać. Nie tego, co było przed nimi i wokół nich. Czuł, że to miejsce zamknięte jest w bańce jego własnej siły - że ma siłę, żeby je ochronić. Pewność siebie - wspominałam o tym? Tak i teraz nie czuł tego dreszczu obawy przed nieznanym. Za to cieszył się, że w Eichiego ewidentnie wróciło życie. Chociaż jego regeneracja będzie długim procesem i dokona się zapewne dopiero po sądzie, który go czeka i adopcji nowego ninkena.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Uso

Post autor: Kutaro »

Plan powoli zaczynał nabierać kolorów. Dotarcie do miasta nie było problemem, tym bardziej jeśli nadłożą drogę i nadejdą z innego kierunku. Pomysł z udawaniem iryoninów również mógł się udać. Nie byli aż tak powszechną profesją ninja, więc zawsze istniało zapotrzebowanie na ich usługi. Sporym plusem był charakter tej wojny - w konflikcie brało udział bardzo wielu najemników z różnorodnych klanów, więc dodatkowa para shinobi nie wzbudzała aż takich podejrzeń. Co prawda mogły się pojawić w związku z tym jakieś komplikacje, ale je miał rozwiać sfałszowany dokument, który przygotowywali.
- Nie wiem czy to taki dobry pomysł. Będziemy mieli jeden sfabrykowany dokument. Więcej podobnych druków może wzbudzić podejrzenia. - Na początku Eichi podszedł do pomysłu nieco sceptycznie. Odchylił się na krześle i zaplótł ręce na piersi - A jeśli któryś z nas wejdzie bez żadnego poświadczenia, to na pewno zostanie poddany dokładnej kontroli, o ile nawet nie będzie pod stałą obserwacją. Ja bym tak zrobił. - Odpowiedział wzruszając ramionami. Hao zapewne miał rację i jego wygląd i umiejętności mogły być powszechnie znane w Sarufutsu. Niestety mogło się to wiązać z ciągłym ukrywaniem albo korzystaniem z technik kamuflażu. - Nie zdziwiłbym się nawet, jakby pół miasta było obklejone twoją twarzą. Tym bardziej nie wpuszczą shinobi bez dokumentu jak zapowiedziałeś swoją wizytę. - Prychnął pod nosem z rozbawieniem. Otwarte wyzwanie Murasy nawet jeśli było podjęte pod wpływem chwili to teraz komplikowało sprawy. Każdy nieznany przyjezdny mógł być przerażającym rzeźnikiem z Usohachi korzystającym z Henge. Kontrole mogły być bardzo powszechne, albo nawet otwarte próby rozproszenia potencjalnej techniki ukrywającej tożsamość. Na wojnie prawo do nienaruszalności cielesnej spadało w kąt.
- Z drugiej strony, jak pójdziemy razem, to demaskują nas obu na raz. A osobno to przynajmniej jeden będzie w mieście, drugi może próbować potajemnie przejść murami czy coś. - Mężczyzna zastanawiał się nad innymi opcjami. - Na pewno na początku będę próbował skontaktować się z naszym agentem, podszywa się pod piekarza, jego dom może być krótkotrwałą bazą wypadową. - Problemy jeszcze bardziej mnożyły się gdyby ktoś był bez druku do Ito. Naruszyłoby to również misję tamtego szpiega.
Po chwili zastanowienia Eichi doszedł do wniosku, że zastanowi się nad tym dokładniej pisząc fabrykat. Napisał dosyć zgrabne pismo, które wyglądało podobnie do oryginału. Dodatkowo możliwe, że nadmierna ostrożność nie była aż tak potrzebna. Strażnik mógł zwyczajnie nie umieć czytać. Wtedy machnięcie mu papierem przed twarzą dawało względny wstęp do miasta.
- Pisać drugi? - Zapytał Eichi balansując pióro na palcu. - Delegacja z drugiego frontu brzmi dobrze. Może po prostu napiszę drugie pismo, podpiszę je jako Shigeru Uchiha i dla strażnika wystarczy? - Zapytał i po chwili zaczął na wszelki wypadek skrobać drugą kartkę papieru. Tutaj nie starał się zbytnio, by zmieniać swój charakter pisma i po prostu napisał oficjalnie brzmiący rozkaz. Przyczynę napisał dokładnie tę samą, ale zwieńczył ją fikuśnym podpisem nieistniejącego pana Shigeru. Jednego z najczęstszych imion w tym regionie. Oczywiście drugi papier był planem B, ale skoro Eichi był w humorze do pisania to doszedł do wniosku, że nic nie tracą go przygotowując.
- To mamy plan. - Podsumował. - Pojutrze mogę jechać. Muszę wyznaczyć zastępców, chcesz poszukać Yutę czy ja mam mu powiedzieć o planach? - Gdy mówił o wyznaczaniu obowiązków na czas nieobecności, wrócił jego zmęczony ton. Po chwili jednak zniknął i w oczach ponownie zagościły iskierki energii.

Eichi
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

- Wejdziesz z dokumentem sam. Przygotuj mi drugi... tak w razie czego. - Oparł się ręką o blat, nachylając nad tym, co tutaj tworzył Eichi, ale i nie tak, by przysłaniać światło czy by przeszkadzać w trwającej pracy. Jeden dokument to ryzyko, dwa? Większe ryzyko. Tym nie mniej to by rzeczywiście było problematyczne, gdyby mieli wchodzić razem. Ale... przecież nie musieli wcale się do siebie przyklejać. Ważne, żeby wiedzieli, gdzie się tam spotkać. Do tego przydałaby się znajomość miasta - jakakolwiek. Jeśli jednak nie masz tego, co lubisz... lubisz tych, co mają? Tak to leciało jakoś. Nie żeby aktualnie umysł Yugena wędrował po takich kategoriach i przywoływał głupkowate zdania do łba, nie, nie. Miał na to nieco za dużego kija w dupsku. Tym nie mniej już dumanie nad tym, jak to wszystko powinno wyglądać działo się tu i teraz i to nie tylko w jego głowie, ale i Eichiego. Na dworze było spokojnie, co najwyżej czasem, było słychać szczeknięcia ninkenów, które robiły swoje ninkenowe rzeczy. - Tylko w takim wypadku zróbmy go w nieco innym stylu, żeby nie pomyśleli, że twój jest również sfałszowany. - Tak, to tak... w razie czego. Ponieważ Yugen nie zamierzał dać się złapać i nie chciał też dać się przyłapać. Tym nie mniej nie wiedzieli, co ich tam czeka, a jednak bezpieczniej z dokumentem niż bez niego. Wtedy przynajmniej nawet kiedy coś się już zepsuje to nie wywali się na łeb na szyję już na samym początku. Tylko zawsze to będzie jaaakaś szansa na to, że jednak się uda i obejdzie bez mordów już na samym początku. Mógłby co prawda próbować z Henge, to prawda, ale Henge było bardzo... problematyczne. Wystarczy jeden nieuważny ruch i puff! Robiła się istna tragedia. Zgadzał się z Eichim - gdyby to on miał miasto pod swoją pieczą i wiedział, że wróg może nadejść z dnia na dzień to przetrzepywałby delikwentów z góry na dół. Ponieważ co jak co, ale ninja mieli aż za dużo możliwości na to, żeby działać od wewnątrz. Sztuczki i podchody - zdecydowanie z tego i tak brunet bardzo mocno się wyślizgiwał. Doskonale to pokazywała sytuacja z Airan, która działała jak prawdziwa ninja - podstęp to była podstawowa broń, którą się posługiwali. Może to kwestia tego, że on nigdy po prostu nie musiał się za mocno do tego stosować? Już wtedy, kiedy puścił tamtego żołnierza i się zapowiedział, że po nich przyjdzie, wiedział, że to stworzy problemów, ale nie spoglądał na to w takich kategoriach jak "problem". Bo przecież przeciwnik powinien mieć jakąś szansę na obronę, czyż nie? Tak było sprawiedliwiej.
- To minus pracowania ze mną. Jestem człowiekiem honoru. Biorę jednak pod uwagę, że większość ninja się nie kieruje takimi sentymentami. Kiedy teraz przegrają będą mogli winić tylko siebie, że nie przygotowali się odpowiednio. A przecież wiedzieli. - Z klasztorem była nieco inna sprawa - bo oni tam byli gotowi cały czas. To był obóz stale czujny, świadom bliskości wroga. A tamto miasto mogło się czuć bezpiecznie. O wiele łatwiej byłoby, gdyby przyszli do nieświadomego wroga - nieświadomego nawet tego, że padł klasztor. Jasne, że tak. Zerknął na twarz Eichiego, który aktualnie wydawał się być tym rozbawiony. Pewnie w jakiś krytyczny sposób.
Prawda to, że większość ludzi czytać nie potrafiło. Rozpoznawali symbole, podpis jakiś - jest? Jest, proszę dalej. Ale strzeżonego bogowie strzegą, zresztą możliwe, że postawili takiego kretyna a możliwe, że baczenie na wszystko miał jakiś ninja i wcale tak kolorowo nie będzie. Tak czy siak papierzyska zawsze były jakimś zabezpieczeniem. Dla Eichiego były przepustką do miasta, a dla niego były możliwością zapobiegnięcia szybkiego rozlewu krwi, gdyby go ktoś przyłapał na gorącym uczynku.
- Podobno kiedy chcesz oszukać wroga, musisz najpierw oszukać ludzi wokół siebie. - Spojrzał na napisany papier i porównał go jeszcze do innych dokumentów. No, wyglądało to naprawdę dobrze. Właściwie to sam nie potrafiłby odróżnić ich prawdziwości, gdyby mu takim machnięto. Niepokojące, jakby na to nie spojrzeć. Zwinął papierek i schował do wewnętrznej kieszeni płaszcza przewieszonego aktualnie przez oparcie krzesła, żeby znów spojrzeć na towarzysza. Nie to, że chciał od razu oskarżać kogokolwiek tutaj o brak lojalności, ale ściany miały uszy, a tutaj mieli dużo Uchiha wokół. Wypadki chodzą po ludziach. Zresztą kto jak kto, ale Eichi i tutejsi Inuzuka przekonali się o tym na własnej skórze. - Im nas mniej tym lepiej, Ikigai cię poniesie. Yucie wystarczy informacja o tym, że ruszamy do Sarufutsu. - Oczywiście tutaj zrobi, co uważa. To jego ludzie, więc sam wiedział, jak z nimi najlepiej postąpić, jak już przyjdzie co do czego. - Sam go poszukaj, to twoja robota. - Uśmiechnął się z błyskiem rozbawienia w oku. - Ja skorzystam ze swojego statusu Akoraito i pójdę odpocząć. - Śmiechy śmiechami, ale ubytek chakry przez treningi go naprawdę bardzo zmęczył. A skoro mieli już jutro ruszać to wypadało jednak być gotowym na wszystko. - Przygotuję prowiant i namioty na drogę. - Czekała ich nieco dłuższa wędrówka niż dwie godzinki. Zwłaszcza, że nie chcieli przypadkowo zostać przyuważonymi na trakcie.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Uso

Post autor: Kutaro »

Shinobi pierwotnie znaczyło osobę która działała w ukryciu czy innego tajnego agenta. Z czasem jednak słowo to przestało oznaczać ninję w pierwotnym znaczeniu, gdyż zmieniły się ich zwyczaje sporo rodów nie kryło się ze swoim pochodzeniem i nawet jeśli ich konkretne umiejętności bywały tajemnicą, to ich pochodzenie było powszechnie znane. Z czasem w podobnym kierunku podążali ludzie, chociaż niektórzy wciąż kryli się ze swoją profesją, to robili to często z pobudek pragmatycznych. Dawało to często dodatkowy element zaskoczenia w przypadku starcia. Jednak dosyć duża grupa shinobi porzuciła podążanie w mrokach i otwarcie pokazywała swoje nadludzkie umiejętności. Niektórzy chcieli mieć coś więcej niż tylko siła. Chwała, duma, rozgłos, uwielbienie wśród ludu. Jedni uważali to za niegodne ninjy dążenia, ale dla innych był to jeden z głównych celów. Czasem wystarczało, że prosty chłop na drodze zrobił oczy jak spodki i szacunkiem się skłonił widząc lokalnego bohatera. Wtedy taka osoba zazwyczaj nie kryła się ze swoimi działaniami i tak jak Yugen otwarcie mówiła swoje imię podczas zadań i po nich. Nie należy jednak sądzić, że taki ninja był próżny, po prostu wykonywał swoją pracę i czemu miałby z niej nie być dumny?
Eichi pracował od czasu do czasu kwitując rady Hao krótkim “Mhm.”. Podczas tworzenia dokumentów przy pierwszym starał się zachować styl Ito. Przy drugim stworzył nowy styl pisma, usytuowany gdzieś pomiędzy swoim zwykłym, a zupełnie innym. Dodatkowy element bezpieczeństwa, gdyby jakimś cudem przechwycili zwykłe pisma Eichiego i mogli z nimi porównać dokumenty.
- Wiesz mówią, że honor umiera na wojnie jako pierwszy. - Odpowiedział spokojnie mając na myśli punkt widzenia “większości ninja”. - Ale z drugiej strony też podczas walki pojawiają się największe przejawy honoru. Więc kto to wie? - Dodał po chwili dyplomatycznie. Najprawdopodobniej chciał uniknąć kolejnego napominania o jego decyzji w chwili emocji. Choć czy uważał, że uczynił dobrze czy źle to już inna sprawa.
- No to jedziemy we dwójkę… czwórkę. - Poprawił się wliczając w kalkulacje ninkeny. Czasem zdarzało się zapomnieć, a raczej pominąć. Po raz kolejny nietypowa natura zwierząt dawała o sobie znać.
- Żebym nie skorzystał ze swojego statusu Sentokiego. - Prychnął rozbawiony Eichi w plecy wychodzącego Hao.
Na zewnątrz panowała zaskakująco dobra pogoda. Owszem było zimno jak diabli i każdy odsłonięty fragment ciała był smagany podmuchami wiatru, który wybijał z nich resztki ciepła, ale było też względnie sucho. Przez to mróz nie był aż tak dotkliwy i wbrew obiegowej opinii tego dnia nawet w Sogen dało się żyć. Głównie też z powodu tego, że ten sam wiatr co chłostał skórę, przeganiał na błękitnym niebie drobne chmurki, które tylko od czasu do czasu przysłaniały słońce. Tarcza światła więc często sprawiała, że jedna strona człowieka była przyjemnie grzana, nawet pomimo wichru i zimna. Po krótkim spacerze po zaschniętym błocie Uso, Yugen trafił do składu wyposażenia. Budynek tak jak pozostałe był zbudowany z ciemnego starego drewna, jednak w kilku miejscach było widać świeże jasne deski. Najwyraźniej uznano, że ten budynek musi być w lepszym stanie. W końcu nikt nie chciał, by zapasy były zeżarte przez gryzonie wchodzące przez dziury w ścianach.
- O, pan od klasztoru! - Powitał Hao przy magazynie ten sam żołdak co ostatnio. Tym razem jego gęba również była nieogolona. Niemożliwe jednak by nie urosła przez tak długi czas, więc plotki głosiły, że od czasu do czasu jednak mężczyzna się golił. - W czym dzisiaj panu pomóc? Hę? - Zapytał.

Eichi
"Kwatermistrz"
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Kiedyś a teraz dzieliło wiele różnic. Człowiek mądrzał, wzbogacał się w poznanie świata, odkrywał jego możliwości. Przybywało nowych wynalazków, a wraz z kolejnymi wynalazkami przybywało lenistwa - bo i łatwo było przyzwyczaić się do czegoś, co w oczywisty sposób ci się należy i wkracza do twojego życia powszechnego. Ludzie to istoty bardzo wygodne. Łatwo przyzwyczajają się do luksusów, ale tragedią dla nich jest zostać ich pozbawionymi.
- Na wojnie umiera człowieczeństwo. - Czy to był przytyk właśnie do tego, co zrobił Eichi? Nie, nie był wytknięciem, nie był przytykiem. Mówiąc to miał w pamięci tamto wydarzenie, ale nie zbrodnia Eichiego była elementem pchającym do takich stwierdzeń. To był zbiór wszystkiego, co można było na tej wojnie zaobserwować. I to, że cała ta wojna miała gorzki smak nijakości. Braku potrzeby, braku sensu. Była jak zelepek przymiotów niechcianych, które potem kulą pchnięto z góry, żeby zbierała na siebie cały przydrożny syf. Przylepiło się? Więc na pewno będzie dobrym usprawiedliwieniem, żeby pchać to dalej. W tej prawdzie nie było niczego wesołego.
Obejrzał się przez ramię z krzywym uśmieszkiem, ale rozbawionym jednocześnie. Korzystanie ze statusu Sentokiego, ha... Jakby chciał to dawno by z niego korzystał. Siłą przymusu można było osiągnąć sporo, ale również sporo stracić. Nie wszyscy ludzie będą cię szanowali tylko dlatego, że masz wyższy status. Na ten szacunek należało zapracować... I Eichi robił to dobrze. Ale to już było wielokrotnie powiedziane. Karoshi wyszedł zaraz za nim, przeciskając się przez drzwi niedostosowane do bydlaków takiego rozmiaru i brunet zamknął za nimi drzwi.
- Nie protestujesz. - Skierował swoje kroki w stronę wyjścia z tawerny. Karoshi nie był niezadowolony, nie wyglądał nawet na złego. Wyglądał za to, jakby mu kot do majtek nasrał.
- Zawsze robisz, co chcesz. Idziemy na kolejną bitwę, czemu tu protestować. - Tak, to prawda. Koniec końców robił to, co chciał. A raczej - to, co uważał za słuszne. Zdawał sobie sprawę z tego, że to była trudna część jego charakteru, która w połączeniu ze skłonnościami do mówienia niczego tworzyła dość nieprzyjemną mieszankę. Trudną właśnie. Uśmiechnął się do bestii i złapał jego pysk, by ucałować grzbiet jego nosa. By przytulić jego wielki łeb i przesunąć palcami po jego grzbiecie. Kochał jego jak i kochał Ikigaia. A byli naprawdę od siebie całkiem różni - cała trójka.
- Idź, poszukaj Ikigaia. - Polecił mu, a sam udał się prosto do magazynu.
- Pan od klasztoru. - Potwierdził z uśmiechem. - Yugen. - Uzupełnił. - Dwa ninkeny i dwóch shinobich, żywność na jakieś 3-4 dni. Jest to możliwe do wykonania? Będę potrzebował tego na dzień jutrzejszy. - Żeby sobie biedaczyna nie pomyślał, że to na już na teraz.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Mei
Posty: 454
Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona

Re: Uso

Post autor: Mei »

0 x
Obrazek Kolor wypowiedzi || Głos Mei Przydział misji D-B
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Uso

Post autor: Kutaro »

Skoro plany był gotowy zostawało tylko poczynić przygotowania do drogi oraz w nią wyruszyć. Ponownie trzeba było spakować sprzęt i jedzenie wymarsz. Poczynając od suchego prowiantu w postaci ryżu czy sucharów, przez czystą wodę i kończąc na kilku smakołykach w postaci kawałków suszonego mięsa. W końcu najedzony ninja to skuteczny ninja. Podobnie z resztą się miało z ninkenami. Chociaż same według planu miały pozostać poza miastem, to wciąż nie oznaczało, że mają być głodne. Samo zadanie w Sarufutsu mogło potrwać nieco więcej czasu i chociaż bestie powinny sobie poradzić w dziczy, to wciąż na drogę trzeba było coś zapakować. Maszyny do zabijania mogły się skierować również na okoliczną zwierzynę lub poszukać jakiś jagód. Choć możliwe, że te zasoby zostały również uszczuplone przez okoliczny garnizon i patrole, przecież na wojnie pożywienie to podstawa logistyki, a z nią mogło być krucho gdy się trzymało na włosku, a tak było w przypadku Uchiha.
- Shu. Cztery dni jedzenia. - Przedstawił się również, lecz po chwili zamyślił się prowadząc tytaniczne kalkulacje w swojej głowie. - A na jutro. To się załatwi. - Dodał po chwili z ulgą. Dzięki temu miał czas na obliczenia i przygotowanie prowiantu.
Natomiast gdzie mógł być Ikigai? Okazało się, że stary basior zajmował się zabawianiem panny, tak jakby nie miał nic lepszego do roboty. Yae siedziała sobie pod drzewem zamiatając trawnik swoim ogonem, a obok niej przechadzał się Ikigai. Prowadzili zażyłą konwersację, jak to jest być ninkenem. O życiu, śmierci i ludziach. Zapewne nie zostały pominięte również przechwałki, kto to walczył z groźniejszym wrogiem i kto ma więcej blizn. Tutaj na pewno triumfował czworonóg Yugena, choć prawdę mówiąc to suczka nie wydawała się być smutna z tego powodu.
- I sam powaliłeś tego truciciela bez ani jednego zadrapania? - Pytała towarzysza rozmowy. - Niebywałe. - Powiedziała z powagą, choć na rysach błąkał się uśmiech doskonale świadomy gry jaką prowadziła. Bądź co bądź rozmowa była całkiem przyjemną odmianą od biegania po trawiastych równinach Sogen i krycia się przed żołnierzami wroga. W takiej sytuacji znalazł ich Karoshi.

Umówionego dnia wczesnym zimowym rankiem, a raczej podczas szarówki przed świtem, Eichi pojawił się na głównym placu Uso. Błoto zostało ścięte przymrozkiem i pokryło się niezliczonymi igiełkami lodu, które uwięziły w sobie resztki wilgoci. Miejscami nawet było kilka kałuż, które po nocy zamieniły się w tafle lodu. Niewątpliwym plusem tej pogody było względnie suche powietrze, przez co mróz nie był aż tak dotkliwy. Póki co na niebie były dopiero nieliczne chmury lecz pogoda Wietrznych Równin była raczej kapryśna i nigdy nie było wiadomo co przywieje porywisty wiatr. Przynajmniej pierwsza część podróży miała być całkiem wygodna. Sentoki krzyżując ręce na piersi by oszczędzać ciepło stał opierając się o bok wozu transportowego. Obok Eichiego leżały na ziemi specjalne juki przygotowane na plecy ninkenów. Każde z nich przypominało dwie skórzane torby połączone ze sobą w ten sposób by dało się nie przerzucić przez grzbiet ninkenów. Były wypełnione zapasami i pozostałym ekwipunkiem potrzebnym podczas takiego zadania. Małe namioty, menażki, krzesiwa i inne wyposażenie do życia w dziczy. Niestety, aż do Sarufutsu nie należało się spodziewać ciepłej gospody.

Eichi
Kwatermistrz Shu
Yae
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sogen”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości