Uso

Trzecia pod względem wielkości prowincja Wietrznych Równin zamieszkała przez Ród Uchiha. Prowincja Sogen zarówno od północy jak i południowo-wschodniej strony sąsiaduje z morzem, z kolei od południa graniczy z regionem Prastarego Lasu. To co jednak w szczególności warte jest odnotowania, to fort graniczny postawiony od północnego wschodu na granicy z niezbadanym obszarem dawno upadłego kraju, zniszczonego jeszcze w trakcie potyczki z Juubim. Kultura prowincji w głównej mierze skupia się na militariach, przemyśle żeglarskim oraz hodowli co wynika z uwarunkowań geograficznych.
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Uso

Post autor: Kutaro »

Chwilę po geście powitania Yuty w waszą stronę również obrócił się Eichi. O ile z daleka trudno było wypatrzeć, to jednak wesoła kompania składająca się z czarnowłosego młodzieńca, wojownika z wielką gurdą na plecach i dwóch wielkich ninkenów, aż tak dobrze nie ukrywała się w tłumie. Tymczasowy gospodarz na Uso na początku wyglądał na dosyć zdziwionego powrotem z misji na jaką ich wysłał. Nie był zaskoczony tym, że przeżyli, bo tego się raczej spodziewał, lecz faktem, że wrócili do Uso. W jego planach najwidoczniej mieli zostać w klasztorze, ale cóż, trzeba było im to powiedzieć wcześniej prawda? Jednak po krótkiej chwili konsternacji na twarzy odzyskał rezon i ponownie przyjął rolę kontroli zbliżającego się nieuchronnie wymarszu. Choćby kilka rozkazów więcej zanim Hao i Satoshi do nich podejdą. Pierwszy oczywiście dotarł Ikigai który wyraźnie przyspieszył na spotkanie koleżanki. Ta w odpowiedzi podniosła łeb i powoli, niemal powabnie zamachała swoim ogonem. O ile ninkeny mogą machać urokliwie ogonem, kto to wie?
- No, no widzę, że wygraliście. Jak było? - Zapytała suczka w ninkenim. Miekko wstając z ziemi i podchodząc by powąchać Ikigaia po boku.
Moment później dołączyła do zgromadzenia reszta zwycięzców. Eichi przegryzł kwaśną minę i zapytał dla pewności.
- Zgaduję, że klasztor zdobyty. Choć liczyłem, że tam zostaniecie przynajmniej do czasu naszego przybycia. - Dodał zmęczonym głosem. - W jakim jest stanie, ktoś tam w ogóle został? - Zapytał formalnie, choć zapewne dostał te informacje od stojącego obok niego Yuty już jakiś czas wcześniej. Może sprawdzał, może chciał by było to rozwiązane zgodnie z protokołem. Choć czy był osobą, którą rzeczywiście protokół aż tak interesował? Możliwe, że grał na czas by zebrać trochę więcej myśli przed kolejnymi pytaniami.
- Co zrobiliście z mnichami i tym więźniem z Sogen. Przegnaliście ich, czy tam są? - Następnie rozglądnął się za drużyną i dodał. - Nie widzę Shunty. Da radę ogarnąć klasztor przez chwilę? - Zapytał się zarówno Hao jak i Yuty. Starszy zwiadowca lekko się skrzywił zanim odpowiedział.
- Raczej go nie spali czy coś, ale jak go zaatakują to raczej czmychnie w las. - Wzruszył ramionami. Na tą odpowiedź Eichi głębiej westchnął mruknął pod nosem przekleństwo i dodał.
- Mam nadzieję, że nie będzie drugiej bitwy. - Powiedział zbolałym tonem. Z jednej strony wiedział, że sam sobie zgotował ten los, ale z drugiej mógł trochę winić Yugena, że nie został na wzgórzu. Z trzeciej, robienie mu teraz wyrzutów by tylko nakręciło jego problemy.

Yuta
Yae
Eichi
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Uso

Post autor: Satoshi »

-Rozumiem- niebieskooki wzmocnił swoje słowa powolnym kiwnięciem głowy. Sprawa statusu to dość drażliwy temat, Sabaku cieszył się, że akurat jego rozmówca miał zdrowe podejście do całej tej sprawy. Szkoda, że na świecie nie było więcej ludzi, którzy uważali, że liczy się nie to, kim się ktoś urodził, a to, do czego doszedł własnymi staraniami. Przed oczyma mignęła mu dziwna nieznajoma, którą miał nieszczęście poznać w świątyni Bishamona, podczas swojego pierwszego pobytu w Ryuzaku. Wyniosła, chamska i nieokrzesana, mająca się za kogoś o wiele lepszego tylko ze względu na to, że opływała w bogactwa. Może i nawet zarobiła je samodzielnie, jednak spoglądanie z góry na Satoshiego było błędem, który mógł ją wiele kosztować. Na szczęście chłopak był cierpliwy i ostatnie, czego potrzebował, to problemów z prawem.

Satoshi zaśmiał się sucho w odpowiedzi na propozycję odpoczynku. -A i owszem, potrzebuję, bo zużyłem niemal całą chakrę tymi kilkoma machnięciami piachu. Ale nie czas teraz na to. Wciąż jestem w stanie maszerować, a jakbym miał zaraz zemdleć, to wtedy Ci o tym powiem- niebieskooki wyszczerzył zęby. Może i nie sprawiał takiego wrażenia, ale był raczej zahartowany, dorastał przecież w niegościnnym klimacie pustyni. Gdy oko Amaterasu piekielnie wygrzewa Ci plecy do takiego stopnia, że skóra zaczyna piec i schodzić cienkimi płatami z ciała, nie możesz powiedzieć "nie dam rady, stop, dalej nie idę". Trzeba przyjąć ten ból i niedogodności, a później przekuć je w determinację pozwalającą znaleźć bezpieczny cień, oazę, czy choćby opuszczoną ruinę, by odpocząć. Podniósł się więc i bez dalszego marudzenia ruszyli.

-Ja również mam taką nadzieję, Yugenie. Obiecałem Ci przecież opowieść przy odpowiedniej strawie i napitku.- Satoshi ponownie się zaśmiał, zduszając w sobie ból mięśni. -Niestety...- kontynouwał -... nie znam żadnej Hibiki Airan. W Kinkotsu żyje sporo ludzi.- Coś jednak zaświtało w głowie niebieskookiego na tyle mocno, że aż przystanął. -Cóż, jest jednak jedna Hibiki, o której słyszałem całkiem sporo. Shiei-kan klanu Maji i obecny Kotei Unii Samotnych Wydm, Hibiki Kirino. Przejęła tytuł tego lata, zastępując Sabaku Jou. Być może jest to jakaś rodzina?- w zamyśleniu Sabaku zmrużył lekko oczy, próbując sobie przypomnieć jak najwięcej informacji odnośnie do obecnego Kotei'a. Nie zwracał jednak zbyt wiele uwagi na kobietę obejmującą władzę, będąc zbyt rozgoryczony faktem, że Sabaku stracili "stołek". Pocieszała go jedynie myśl o tym, że przynajmniej Kotei'em nie został żaden pies Kaguya. -Jak będziesz gościł w naszej stolicy, to nie zapomnij zajrzeć do mnie. Mieszkam skromnie, jednak z miłą chęcią wychylę czarkę herbaty. O ile mnie w ogóle zastaniesz, jestem typem człowieka, który zbyt długo w jednym miejscu nie usiedzi...- zakończył, wzruszając ramionami.

Gdy zbliżyli się do zarządcy Uso i przyszedł czas składania raportu, Satoshi ukłonił się lekko na przywitanie. Prawdę mówiąc, najchętniej dołączyłby do podpierającego wóz Yuty, zostawiając odpowiadanie na pytania przedstawicielowi Inzuka. Stanął jednak wyprostowany i ograniczył się do potwierdzania słów Yugena oszczędnymi ruchami głowy, samemu zachowując milczenie przez większość czasu. Nieco poirytował go ton głosu Sentokiego, marudzącego nad tym, że pozostawili klasztor pod opieką Shunty. Może i facet nie nadawał się na obrońcę, jednak przydatność żołnierzy to już odpowiedzialność ich przełożonych. Masz takich podwładnych, jakich sobie stworzysz, uformujesz, wychowasz. Niepotrzebne skreślić. Co prawda widać, że Yuta również nie ma za dobrego zdania o Shuncie, ale z drugiej strony, czego spodziewać się po zwykłym zwiadowcy? Ci ludzie raczej nie maszerowali w pierwszym szeregu regularnej armii. Pozostała jeszcze kwestia zapłaty. Satoshi uprzejmie czekał, aż Eichi sam wspomni o tym fakcie i wręczy stosowny kwit, który upoważni najemnika do odebrania stosownej nagrody podczas wizyty w stolicy rodu Inzuka, jednak jeśli ten przypadkiem bądź umyślnie "zapomni" o tym wspomnieć, Sabaku odezwie się: -Eichi-dono, pozostała jeszcze kwestia mojego wynagrodzenia. Gdzie mogę spieniężyć ów weksel i czy istnieje jakiś górny termin, po którym traci on ważność?- Niebieskooki ostatnimi czasy sporo przebywał w mieście kupieckim, więc zaczął zwracać szczególną uwagę na wszelkie możliwe kruczki prawne, ponad którymi kupcy starali się prześlizgnąć w miarę niezauważenie. Czasami były to wręcz pierdoły, jednak jeśli chciało się ludziom bawić w ukrywanie tak mało istotnych szczegółów, to zapewne dość często robili to samo z tymi bardziej istotnymi.
0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Filozofia Yugena opierała się głównie na tym, że świat byłby lepszym miejscem, gdyby. I tutaj mogła nastąpić cała długa tyrada i wymienianie wszystkich tych "gdyby" po kolei. Na przykład byłby lepszym miejscem, gdyby ludzie częściej mówili sobie "przepraszam" zamiast "spierdalaj". Byłby też lepszym miejscem, gdyby wiedzieli, że pokora uczy więcej niż arogancja. Że ta arogancja tylko rani, krzywdzi i prowadzi też często do głupot - kiedy nie próbujesz nawet dojrzeć nowych perspektyw to czy na pewno mogłeś mówić o rozwoju? W jego życiu nigdy nie brakowało zbyt wielu rzeczy. Nie był biedny, nie musiał wstawać rano, żeby orać pole, jego dłonie nie znaczyły odcisku po łopacie, tylko po kunaiu, na którym należało mocno ściskać palce. Nigdy nie myślał o tym, czy będzie miał co do garnka włożyć ani nie martwił się tym, że jego matka jest chora, czy że babce marzył się ten piękny szal widziany na targu i przywieziony z dalekiego wschodu, idealny na zimę. Niczego mu nie brakowało i to, czego potrzebował, zazwyczaj dostawał. Inna sprawa, że nie zwykł o wiele prosić - i wolał sam sobie na to zapracować. Mimo, że nie zaznał biedy, widział ją i zdawał sobie sprawę, jak jest straszna i przerażająca. Stety czy niestety był też tym typem człowieka, który nie dawał worka ryb - wręczał wędkę i proponował naukę, jak z niej korzystać. Tragedią tego świata było to, że większość wcale nie chciała potrafić radzić sobie życiu - chcieli rozwiązania łatwe i proste, pozbawione nakładu pracy. Takim sposobem bieda się szerzyła. Pomijając tragiczne historie, które sprawiały, że ludziom się po prostu nie układało.
Zdjął z ramion swój płaszcz i narzucił go na barki Satoshiego, uśmiechając się do niego ciepło i zapewniająco - że wszystko jest w porządku, żeby po prostu odpoczął, żeby się nie przemęczał. Nie wiedział, jak jest na pustyni, ale wiele się o tym nasłuchał - nie tylko od Airan. Gorące powietrze... a to jesienne, sogeńskie, było zimne i mokre. Tym chłodniejsze, że wilgoć sprawiała, że stawało się wręcz nieprzyjemne - nawet dla kogoś tutaj wychowanego. Brunetowi jednak było ciepło, a Satoshi drżał - a przynajmniej drżały mu dłonie. Czy to z wysiłku z powodu utraty chakry czy może jakiegokolwiek innego powodu - nie chciał pytać. To jednak, że nie pytał i nie komentował, nie oznaczało, że nie widział. A czasem... czasem lepiej zachować dla siebie pewne słowa. Hao był całkiem dobry w niedopowiedzeniach, przemilczeniach i pół słówkach. Tak samo jak i był wystarczająco uważny, żeby widzieć, co dzieje się z ludźmi.
- Haha, tak, Airan jest siostrą Kirino-dono. - Przymknął oczy w uśmiechu, przystając również na ten krótki moment i oglądając się na Satoshiego. - Została więc Kotei? Rzeczywiście, przecież na ten rok przypadały wybory... ach, Airan musiała się zdziwić, kiedy wróciła do domu. Na szczęście to ten dobry rodzaj zdziwienia. Właściwie... mógłbym mieć do ciebie prośbę? Dostarczyłbyś ode mnie list do Airan? Jeśli zostawisz go w siedzibie władzy to na pewno odnajdzie właścicielkę. - O ile w ogóle Satoshi teraz wracał do swojego domu, może planował podróżować, albo jeszcze się dorobić na tej wojnie - tego nie mógł być pewny. Stąd i pytanie. A przypadkowym kurierom teraz nie ufał. Stąd nie mieli kogo posłać, a posyłanie przez przypadkowych kupców z Ryuzaku... nie. Nigdy nie wiadomo, przez czyje ręce przejdzie. Co prawda Satoshi też nie musiał być człowiekiem honoru, ale wolał, żeby przeczytał go Sabaku, jeśli ktokolwiek miałby czytać, niż miałby przechodzić przez nie wiadomo kogo i nie wiadomo co miałoby się z nim dziać. Taki to już świat, że póki własnoręcznie czegoś nie dostarczysz to nie możesz być pewien, co się z wiadomością stanie. - Nie spotkałem jeszcze ninja, którego łatwo byłoby zastać w jego domu. - Odparł uspakajająco. Nie miałby za złe przecież, gdyby pocałował klamkę. Zwłaszcza, że właściwie odwiedziłby wtedy Satoshiego bardziej... przy okazji swojego pobytu. Przebycie takiego kawału drogi bez uprzedniego zapowiedzenia się byłoby bezsensowne.
- Łatwo. - Ikigai naprężył się i uniósł łeb, wyraźnie dumny, zadowolony i "ohoho jaki to ja nie jestem" alvaro. Bywały takie momenty, kiedy ten "jestem-super-mhroczny" zapominał na chwilę, że powinien być super mroczny i jego psotliwa natura brała górę. Albo może - jego paskudny charakterek. Tak jeszcze spojrzał na bok, na prawo i na lewo, coby się upewnić, że nikt nie widzi, że nie jest już taki super przerażający i że może na kilka chwil zrzucić maskę, żeby zająć się milady. - Ej, nie wąchaj mnie, bo śmierdzę dymem. - Aż sam nieco obrócił łeb, żeby poruszyć mocniej nozdrzami. Tak, śmierdział. Co prawda nie stał w tym dymie, ale i tak futro przeszło tym zapachem. I smrodem krwi, która zlepiła jego futro na pysku. - Powinnaś z nami iść na następną misję.
Hao podszedł razem z Satoshim do Yuty i tak nie w pierwszym momencie zobaczył Eichiego - ale i się ukazał. Właściwie to, co czuł Inuzuka, który stracił ninkena... dobrze znał ten ból. I już mu powiedział, że mogą nie mieć ze sobą najlepszych relacji, ale współczuje mu. To się nie zmieniło. Spoglądał na tego człowieka i widział, że te oczy były bardziej żywe przed całą tą wojną. Dobrze, że chociaż inni się ożywili, kiedy... kiedy Yugen tutaj przybył. Kiedy wymusił właściwie na Eichim zmianę, pochował trupy i zaprowadził nowy porządek, w którym nie dominuje terror. Wszystkim wyszło to na lepiej.
- Karoshi jest ranny, Satoshi skrajnie wyczerpany, a w obozie znajduje się trójka mnichów i mężczyzna z uszkodzoną nogą. Jeśli wola boska sprowadzi tam jakiegoś zbłąkanego Uchiha to wiele się tam nie zmieni. - Wyjaśnił swoją decyzję, mimo wszystko Eichi był tutaj dowodzącym. I tak - wyglądałoby to inaczej, gdyby rozkazy były jasne. Tam, gdzie nie były jasne, Yugen robił, co uważał za słuszne. Albo co mu się "podobało" - w końcu już omawialiśmy te różne perspektywy i punkty widzenia... - Shunta. Pilnuje okolicy. Klasztor jest... nieco uszkodzony. Minimalnie. - Dodał to "minimalnie" po ewidentnej chwili zastanowienia, lekkim przymrużeniu oczu, zastanawiając się, jak liczyć te zburzone ściany jak na własne oko. - Uważam to miejsce za nieodpowiednie do przenoszenia sił, jest całkowicie odsłonięte, nie posiada żadnych murów ani bramy. Ilość drewna sprawia, że wystarczy jeden dobry użytkownik katonu i wszystko spłonie zanim zdąży ktoś zareagować. - A węch Inuzuka dało się oszukać i wiedzieli to wszyscy tutaj. Nie posiadali też sensora, który mógłby tego bezpieczeństwa pilnować. Innymi słowy - zdecydowanie odradzał zatrzymywanie klasztoru. - Dowiedziałem się o garnizonie dalej, za klasztorem, w którym stacjonuje niejaki Murasa Taichou, dowodzący strażą miasta. To brzmi już odpowiedniej na przenoszenie się... o ile zamierzasz rzeczywiście opuścić Uso. - Nie wiedział, czy rozkazy zdążyły się zmienić, czy przybył list z posłańcem, który nakazywałby cokolwiek innego. Sam fakt, że Eichi chciał osobiście udać się do klasztoru był interesujący.
- Mnisi jak i ranny członek rodu Uchiha zostali w klasztorze. Mniemam jednak, że ranny niedługo ruszy w drogę. - Trzymał uważne spojrzenie na Eichim. Podejrzewał, że wolałby zabić takiego jeńca. Ale też to nie był człowiek rządny krwi. Właściwie to był człowiek, któremu wiele rzeczy już było obojętne. Wypalony. - Jeśli Uchiha sami przyjdą czy to nie lepiej dla nas? Po co tropić jelenia, kiedy ten sam chce podejść pod oko łucznika. - Właściwie to nie do końca rozumiał tego głosu, tego tonu Eichiego. Przecież ten zastój, ten... marazm Uso, w którym siedzieli już pół roku... on zabijał. I to było widać. Było widać po ludziach, jak nagle byli ożywieni, jak ninkeny nagle niemal skakały, jak życie tu wróciło. Wojakom naprawdę niewiele było potrzeba. Ale jeśli zostawisz ich w bezruchu i z własnymi myślami to wszystkie morale upadają.
- Mogę cię prosić, Eichi-dono, byś zajął się Karoshim?
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Uso

Post autor: Kutaro »

Jak już wielokrotnie zauważyliśmy, choć ninkenom z wyglądu było bliżej psowatym, to z charakteru często były jak ludzie. Wraz z zestawem emocji oraz przywar bardziej typowych dla dwunogów. W takim razie możemy się więc zastanowić czymże jest człowiek. Otóż pewien mędrzec z Kyuzo kiedyś stwierdził, że człowiek jest to zwierze bez piór posiadające dwie nogi. Celem było naturalnie jak największe uproszczenie definicji. W ten sposób wykluczył wszystkie ptaki, a spośród ssaków znacząca większość porusza się na czterech kończynach, bądź stosuje dwie przednie chociaż do podpierania się jak to bywa z małpami. Niestety, inny nieprzyjazny mu mędrzec wszedł na jedną z jego lekcji trzymając obdartego z piór kurczaka i wykrzyczał: “Oto jest człowiek!”. Historia ta uczy nas, że nie wszystko da się jednoznacznie skategoryzować, a próby tego mogą tylko prowadzić do porażki. Tak więc powinniśmy się pogodzić, że ninkeny są ninkenami, a próby ich przypisania do którejś z grup są bezsensowną pracą.
- A może lubię taki zapach. Dymu i… krwi. Ma w sobie coś... pociągającego. - Odparła Yae pociągając ponownie nosem. - Mhm, wspólna misja. Może by mi było łatwiej uczyć się ludzkiego. Jakbym tylko miała zdolnego nauczyciela. - Zakończyła pytającym tonem, ale jednocześnie zamachała dwa razy szybko ogonem. Paskudy ogon zdradzał więcej niż miał.
- Czyli wróg rozbity i poza tym wiele z tego nie będzie. - Zamyślił się Eichi. - No nic w takim razie wyślę mniejszy, ale bardziej mobilny garnizon. Wykorzystamy ten klasztor tak samo jak Uchiha. Będzie punktem obserwacyjnym i niewiele więcej. Jak nas zaatakują to może się skaleczą na pułapkach, ale nie będziemy trzymać go do ostatniego ninjy. - Zadecydował. Punkt obserwacyjny wciąż był wartościowym punktem w okolicy, lecz gdy jego obrona byłaby niemal podobna do bitwy spotkaniowej i jeszcze wrażliwa na zasadzki, to trzech, czterech shinobich powinno wystarczyć. Właściwie to wystarczało przełożyć pułapki Uchiha z jednej strony wzgórza na drugą. Wygodne.
- Murasa… Murasa… - Powtórzył za Hao szukając w pamięci szczegółów. - Chyba o nim gdzieś słyszałem. Niedawno przybył tutaj z Kotei formalnie to chyba Sentoki, ale dane nie są konkretne. Zamierzasz się tam wybrać? - Zapytał nie do końca świadomy, że odpowiedź może być “Tak.”.
- Ci mnisi, będą sprawiać problemy? - Dorzucił jeszcze jedno pytanie do reszty. Choć zdawał sobie sprawę, że mało który cywil mając nad sobą shinobi zamierzał sprawiać problemy. Jednak zastanawianie się czy tym razem ryż jest zatruty nie należy do najprzyjemniejszych zajęć.
- Problem jest jak nie wiesz czy za krzakami idzie jeleń czy niedźwiedź. - Sparował pytanie w podobnym stylu. - No nic, napiszę raport poczekam na dalsze rozkazy, póki co wyślę kilku naszych na obserwatorów. - Słysząc, że czarny basior jest ranny odwrócił się przyklęknął i zerknął na pozlepiane futro Karoshiego. - Trzeba go najpierw obmyć. Chodźcie ze mną do gospody. Wyleczę go i wypiszę wam druki na wynagrodzenie. Musicie z nimi jechać do Okami-den. Wybaczcie, ale jakby mi zbywała taka sumka Ryo to bym ją wydał na jedzenie i broń dla ludzi. - Opowiedział przy okazji na pytanie Satoshiego.
Pozostawiając Yutę z chwilowym dowodzeniem skierował się do gospody, która była jego głównym miejscem urzędowania. Tam przygotował trochę czystej wody i nieco materiału i zaczął czyścić bok ogara gdzie wbiły się cieniste włócznie przeciwnika. Woda dosyć szybko zabarwiła się na brudną czerwień, ale rany były czyste. Następnie zaczął dłonią, która pokryła się zieloną aurą przesuwać po boku ninkena. Szrama po szramie się zamykały pozostawiając blade znaki, które miały przypominać o tym by nie ufać klonom. Następnie na wszelki wypadek posmarował jeszcze blizny ziołową maścią mającą wspomóc gojenie. Po zabiegach obmył jeszcze raz ręce, wytarł je w jakąś inną szmatę i wypisał dwa druki z żołdem. Niestety do odbioru w Yusetsu.
- Proszę i dobra robota, dziękuję. - Skwitował przekazując dokumenty dwójce shinobi. Potem wrócił ponownie by Yuty by dopiąć przygotowań do wyjścia. Konkretniej to trzeba było teraz część przygotowanego ekwipunku odłożyć do magazynów. Rozdzielić nowe obowiązki i wybrać szybkich sprawnych ninja, którzy by mogli w razie czego bez strat opuścić klasztor.

Yuta
Yae
Eichi
Dziękuję!
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Mei
Posty: 454
Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona

Re: Uso

Post autor: Mei »

0 x
Obrazek Kolor wypowiedzi || Głos Mei Przydział misji D-B
Awatar użytkownika
Anzou
Posty: 949
Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
Wiek postaci: 16
Ranga: Akoraito
Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem

Re: Uso

Post autor: Anzou »

Sytuacja była całkiem napięta i niepewna. Potencjalny wróg, którego wykrył swoimi wybitnymi zdolnościami zbliżał się w kierunku dwójki bohaterów z Kaminari. Anzou obserwował otoczenie, wyłapywał szczegóły, jego serce zaczęło bić mocniej. Pojawił się instynkt przetrwania, gotowość do walki i obrony. Nie zginie ot tak, bez dania z siebie totalnie wszystkiego! Wtedy pojawił się Kunai i nieznajomi. Młodzieniec nie wiedział, co się stanie. Zaufał jednak swojemu towarzyszowi, nie podejmował żadnych gwałtownych kroków. Białowłosy milczał. Wszyscy zachowywali się... dziwnie? Skoro Anzou i Etsuya to wróg, to dlaczego nie zostali wyeliminowani od razu, na miejscu? Rzut bronią również niecelny? To tacy amatorzy? Do tego jeden z nich się podśmiechuje? Władca Piorunów był zmieszany, ale na całe szczęście jego wątpliwości zostały rozwiane, gdy Etsuya został rozpoznany przez jednego z nich. Wtedy nastolatek delikatnie wyluzował, wypuścił powoli powietrze ustami i dalej się przyglądał całemu zajściu. Sojusznicy. Młody Kaminari będzie współpracował właśnie z nimi? Z jedną z tych osób? Wyglądają zwyczajnie. Niepozornie. Tacy są najgorsi. Wtedy Anzou usłyszał te słowa. Bez momentu zawahania wyjął zwój z plecaka i pokazał go Akihiko. Nastolatek doskonale pamiętał słowa swojego towarzysza. To dowód, że został wybrany do tego zadania. Dobrze, że posiadał ten zwój - w przeciwnym razie mogłoby być nieciekawie.
- Kaminari Anzou, Akoraito. Miło mi Was poznać.
Powiedział spokojnym głosem i delikatnie się ukłonił w kierunku każdego. Trzeba dbać o relację. Oba klany mają jeden cel - wygrać wojnę. Zaufanie i partnerska relacja to klucz. Chłopak zamierza polegać na Inuzuka i w zamian oferuje dokładnie to samo. Mogą na nim polegać. Mogą liczyć, że nie będzie zastanawiał się w ogóle. Będzie walczył do samego końca. Mimo wszystko - nastolatek nie chce mówić więcej. Etsyua jest wśród nich, niech mówi. Chłopak będzie obserwował zachowania, łączył sobie kropki. Musi poznać grupę, wybadać co kto robi, jak się zachowuje. Rozpoznanie środowiska. Anzou podąży za grupą, jednak jego czujność nadal będzie wzmożona. To wojna i tereny Uchiha. Obecność Inuzuka nic tutaj nie zmienia.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Uso

Post autor: Satoshi »

Satoshi spodziewał się właśnie takiej odpowiedzi. Po tym, jak dowiedział się, że Yugen jest synem Shirei-kan rodu Inzuka, wydawało się wręcz naturalnym, że ów koleżanka Maji nie będzie jakąś dalszą krewną Kotei'a, tylko kimś bezpośrednio z nim związanym. Nie miał jednak pojęcia o tym, że Hibiki Kirino ma siostrę, ale przecież sprawy i środowisko polityczne nie specjalnie go interesowało. Szczególnie jeśli chodziło o inne klany. Służył tylko i wyłącznie Sabaku, a Unii dopiero przy okazji. Do tej pory jedno wiązało się bezpośrednio z drugim, skoro do niedawna Koteiem był Shirei-kan władców piachu, Sabaku Jou. -Zapewne, choć dobrze, że była to dla niej miła niespodzianka.- potwierdził domysły ciemnowłosego. -Jasne, nie ma problemu. Za około tydzień wyruszam do domu, nająłem się do ochrony karawany z Ryuzaku, a że miałem kilka wolnych dni... to wylądowałem tutaj- zełgał Satoshi. Oczywiście, zamierzał wrócić czym prędzej do Kinkotsu, dostarczy też z miłą chęcią wiadomość dla ów Airan, jednak wymówka o ochronie karawany pojawiła się już jakiś czas temu w jego głowie, jako zgrabne dopełnienie jego historii. Trochę źle czuł się z faktem, że oszukiwał człowieka, którego, prawdę mówiąc, zdążył już polubić, ale był tutaj jako szpieg. Obowiązki względem rodu przede wszystkim. Z drugiej strony jednak zapewne właśnie w ten sposób wróci na pustynię, grupy handlarzy były względnie szybkim i bezpiecznym sposobem na podróż, w kupie zawsze raźniej. -Tak, myślę, że najwygodniej i najszybciej będzie, jeśli zostawię go w siedzibie z prośbą o przekazanie. Przy unijnej dbałości o każdy jeden papierek i dokument nie ma wątpliwości, że Twoja koleżanka przeczyta go najpóźniej kilka dni po moim doręczeniu, o ile jest w stolicy.-

Sabaku z uwagą wysłuchał raportu Yugena, krzywiąc się lekko na słowa, które padły pod jego adresem. Naprawdę aż tak źle wyglądał? Zdarzało mu się przecież doprowadzać do nieco gorszych stanów podczas treningu, ale taki już był, nie miał umiaru, jeśli coś robił, to na całość. Mógł przecież odpuścić sobie gaszenie pożaru, który wybuchł w klasztorze za pomocą piasku, z pewnością czułby się o wiele lepiej, ale tak było po prostu łatwiej. Pokiwał natomiast głową, gdy brunet opisywał nieprzydatność tamtej lokalizacji jako bazy wypadowej, proponując w zamian garnizon, o którym słyszeli. Najlepszym dowodem na to, że klasztoru obronić się nie dało, był fakt, jak prosto go zdobyli. Jasne, Yugen robił za jednoosobową armię, ale przecież po prostu tam weszli głównym wejściem. No, może poza Yutem, który zaszedł wroga od tyłu.

Satoshi, odpocząwszy nieco, z kwitem na pokaźną sumkę pod pazuchą i listem od Yugena dla Airan, był gotowy do powrotu. Nie zamierzał zaciągać się na kolejne zadanie, widział, że zarządca aż pali się do opuszczenia tego terenu, co lepiej niż cokolwiek innego sugerowało, by się stąd czym prędzej wynosić i nie kusić losu. Pożegnał się zarówno z Eichim, jak i zwiadowcą, jeśli ten kręcił się gdzieś w pobliżu, po czym stanął przed Yugenem, kłaniając się lekko -Na mnie już pora, miło było z Tobą współpracować, Yugen-san.- po tych słowach odwrócił się w kierunku dwóch ninkenów. -Z wami również, Ikigai, Karoshi. Aby krew wrogów zdobiła wasze pyski.- Sabaku uśmiechnął się zadziornie, po czym odwrócił się i ruszył przez bramę, najszybszą drogą do granicy. Chciał jak najszybciej znaleźć się na terenach Ryuuzaku.
0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Smutek pożegnań istnieje po to, by można się było cieszyć z powitań - to było jedno z tych głupio-mądrych powiedzeń, które chciały się nasycać i napakowywać pozytywną myślą co do tego, że to pożegnanie, które właśnie wprowadzasz we własne życie wcale nie jest tym ostatnim. Że jeszcze będą powody, żeby się spotkać, żeby uścisnąć dłoń. Powody do wielu rzeczy. Wiele brakowało w tej dwu-trzydniowej znajomości między Hao i Satoshim, żeby można było mówić o smutku z powodu rozstania. Nie mogło być więc o nim mowy - ale o tym, że ponowne spotkanie będzie przyjemne już jak najbardziej.
- Naprawdę? - Zainteresowanie pobrzmiało w jego głosie, chociaż w połączeniu z jego mimiką brzmiało jak ten rodzaj... uprzejmego zainteresowania. Kiedy ktoś w sumie patrzy trochę przez palce na to, co mówisz? Odbiór jednak, znów, mógł być trochę fałszywy, bo Yugen wcale nie uznawał tego za kłamstwo czy nie pomyślał, że jest mu ściemniane w twarz. Nie lubił kłamców. Zdecydowanie nie wliczali się oni w grono honorowych ludzi. Była to raczej kwestia tego, że jego mózg zaczął dopasowywać to zdanie do wszystkiego, co już usłyszał i jakoś... nie zabrzmiało to pasująco. Lecz znów - może to tylko wrażenie. Przenikliwe spojrzenie czarnych oczu ewidentnie przez moment badało Satoshiego jakby znał już całą prawdę. A to, ku paradoksowi, wcale prawdą nie było. - Dziękuję. Zapamiętam tę przysługę. - To była swoista obietnica tego, że pamiętał będzie - tak jego, ich przygodę w Uso oraz klasztorze.
- Poczekasz, proszę? - Zwrócił się tutaj już do Sentokiego, który obiecał zająć się Karoshim. Akurat do niego bestia Karoshi był przyzwyczajony, ale to nie zmieniało tego, że ten ninken nienawidził, jak go ktoś inny poza Hao dotykał i... poza tym chciał przy tym być i to zobaczyć. Już wspominał o tym Airan - że czytał książki o medycynie i uczył się tego wszystkiego pomalutku i po kolei. A tutaj miał może nie mistrza pod ręką, ale na pewno kogoś, kto znał się na temacie. Grzechem byłoby nie skorzystać i nie spojrzeć na to, jak magik czyni swoje dzieło. Obejrzał się jeszcze na Sabaku i kiwnął głową na znak, że zaraz wraca. Zgodnie z poleceniem obmył bok bestii, zaczerpując wody ze studni. Uspakajał, ciii, gładził po szyi, kiedy ten oglądał się na własny bok, a jego mięśnie pod futrem napinały się i pracowały. Praca Eichiego wydawała się prosta. Banalnie wręcz prosta. Zielone światło otulające jego dłonie zalepiały rany na boku Karoshiego sprawiając, że nie pozostawały po nich żadne ślady. Sierść znów pokrywała skórę i pozostawał tylko krew, którą należało zmyć. Wiązało się to ze znajomością anatomii, oczywiście - dlatego nie było wielu iryoninja. Właściwie, tak przy okazji, podpytał Eichiego o to - ile czasu się para już sztuką iryoninja i właściwie dlaczego postanowił w ogóle podążyć tą drogą. O to, jak wiele czasu zajęła nauka i właściwie na czym skupił się na samym początku. Interesowało go - tak samo właściwie, jak interesowało go to, jak Satoshi opanował swoje umiejętności w tak krótkim czasie, nawet jeśli namolnie o to nie wypytywał. Różnica w końcu między tym, jak długo znał Eichiego a przybysza z pustyni była ogromna.
Domył Karoshiego i puścił go wolno. Basior odsunął się, żeby otrzepać swoje długie futro z wody. Ale na szorowanko jeszcze przyjdzie czas..! W tym samym czasie Ikigai w najlepsze zabawiał panienkę, wielki alvaro co-to-ja-nie-jestem. Bardziej pewny siebie był chyba tylko wtedy (albo bardziej nieznośny), kiedy Yugen pozwalał mu przybrać własną postać i zaczynał wzdychać i huhać na samego siebie i jaki to on piękny i doskonały nie jest. Brunet tylko lekko pokręcił głową, ale właściwie to z sympatią - ciesząc się tym, że jego towarzysz ma zajęcie. I to... całkowicie go pochłaniające zajęcie.
Zostawił Satoshiego z Eichim i pakowaniem się, przepakowywaniem, czy czymkolwiek się zajmował. A sam usiadł do stolika z boku z pergaminem i pędzlem oraz tuszem, by nakreślić list do Airan. List, który potem zapieczętował i wręczył w dłonie Satoshiego. Odprowadził go razem z dwoma basiorami i pożegnał, życząc bezpiecznej podróży. Miał szczerą nadzieję, że ich drogi się jeszcze zejdą.
Droga Airan,
minęło już parę miesięcy od naszego rozstania. Wiosna przemieniła się w lato, lato przybrało barwę jesieni. Widziałaś kiedyś jesień na własne oczy? Kolorową, prawdziwą, gdy liście przestają być zielone i stają się złoto-czerwone? To piękny widok, choć... w sogeńskim klimacie ma zgubny urok. Deszczowy. Tutaj ciągle pada deszcz. Trafiło nam się jednak wiele słonecznych i pięknych dni.
Wojna przebiega leniwie. Ciągle stacjonujemy w Uso i nie wiem, czy przyjdzie nam szybko się stąd ruszyć. Z domu brak wieści. Zamieniłem jeden dom na drugi i jest w tym pewien zabawny paradoks, że gdy w końcu wybywasz na daleką podróż w końcu zatrzymujesz się w obcym łóżku, do którego zostajesz przykuty. Nie martw się, u nas wszystko w porządku. Prawie nie odczuwam płynącego czasu. Czuję, jakby pory roku mijały mnie bokiem i zapominały ze sobą zabrać. Zadziwia mnie ten świat raz za razem i dzień za dniem. To nie jest krwawa wojna, nie jest brutalna - nie tutaj. Tutaj wykrwawia powoli. Wszystko trzyma się o wiele lepiej od momentu, kiedy opuściłaś Uso, Eichi trzyma poziom, Inuzuka są w o wiele lepszej formie psychicznej. Staram się zbudować tutaj coś trwałego, chociaż wszystko i tak pryśnie, kiedy spakujemy swoje rzeczy i wrócimy do domu.
Być może się zdziwisz, ale Ikigai znalazł sobie koleżankę. Mam nadzieję, że nie będziesz zazdrosna. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że chyba podoba mu się bardziej, niż, och, wybacz proszę - Ty. Twoją urodę chwali wielu, sam Ikigai przecież do niej wzdychał, a tu taki zwrot akcji... gwałtowni i niespodziewany. Trzymaj się! Wiem, że to druzgocące wieści...
Karoshi w końcu wyrósł. Twój prezent jest bezpieczny, chociaż zmienił właściciela. Karoshi poprosił, bym go dla niego przechowywał. Jest nadal tak samo narwany jak za szczeniaka, różnica polega na tym, że zmądrzał. Na pewno byś go poznała, mimo tego, że teraz przerasta nawet mnie, kiedy podniesie łeb. Czasami robi za przenośną parasolkę. Sam się tak określił. Cóż, trzeba przyznać, że całkiem dobrze chroni przed deszczem.
Poprosiłem młodeku Sabaku, Sabaku Satoshiego, o dostarczenie tego listu do siedziby władzy, żebyś mogła go odczytać. Żebyś wiedziała, że z nami wszystko dobrze. Nie wiem, kiedy wrócimy do domu. Nie wiem, kiedy będziemy mogli cię odwiedzić. Ale obiecuję, że kiedy tylko ta wojna się skończy i wrócimy do Ookami-den to poślę do ciebie kuriera. Liczę na to, że będziemy mogli się spotkać.
Z wyrazami sympatii,
Inuzuka Hao Yugen


  Ukryty tekst
1 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Piękny dzień rozbrzmiewał śpiewem ptaków w okolicy. Piękny - jak dla kogo. Chmury przesuwały się po niebie, ale nie wisiały nisko nad głową, jakby to zaraz zamierzało upaść na człowieka. Yugen wyszedł wcześnie ze swojego pokoju, a razem z nim zebrał się Karoshi oraz Ikigai - cicho, stukając tylko pazurami o przetarte panele podłogi. Usiadł na ławce. Poruszył palcami, napinając mięśnie, czując, jak pracują razem z nim. Odczuwając wyraźnie, że jego ciało, po wszystkich tych przygodach, zdecydowanie uległo jakiejś zmianie. On uległ zmianie. Nie potrafił tylko powiedzieć, czy na lepsze czy na gorsze. Zmiany w tym świecie, w każdym ich aspekcie, były w końcu nieuniknione.
Poruszył błękitną energią pod swoją skórą, która od razu rozgrzała ciało. Jak przenośny piecyk, który możesz ze sobą zabrać. Krążyła po ciele i mieszała razem z nim - i mieszała w nim. Nie wiedział, jakie to uczucie móc ją dostrzec i kontrolować dokładnie jej położenie i ilość, ale im dłużej trenował tym bardziej ją rozumiał. Tym bardziej odczuwał te zmiany, kiedy przemieszczała się pod skórą. Sprawdzał, z czystej ciekawości, czy przez te miesiące treningów coś się zmieniło - oj i zmieniło. Z całą pewnością zmieniło. Nie pozwalał na to, by chakra buchała nagle i gwałtownie, tak jak i nie pozwalał, by zbierała się leniwie. Im dłużej to trwało, jego codzienne, sumienne trenowanie tej subtelnej sztuki, tym bardziej pojmował, jak dużą różnicę robił każdy kolejny poziom jej opanowania. Spojrzał na swoje dłonie, kiedy mielił tę chakrę i łączył ją. Jak siły duchowe przenikały siły fizyczne. Chakra zawsze była pośrodku - idealne połączenie, idealne wyrównanie, idealne przenikanie się. Jego ręka napięła się, kiedy płomienie chakry liznęły błękitem jego ciało, a pazury pozwoli wysunęły się z palców, utwardzając zwykłe paznokcie. To wcale nie było ładne. Przemiana nie była ładna. Tak jak i wiele więcej rzeczy ładnych nie było, ale trzeba się było ich podejmować. Kontrolował tę transformację kawałek po kawałeczku. Spowalniał ją, dostosowując do swojego tępa i sprawdzając, przekonując się na własnej skórze, na ile może kontrolować chakrę.
Szaro-białe niebo nie zmieniało swojego kolorytu - niejednostajnego i naznaczonego plamami. Minęła godzina przetaczania energii cielesnej i duchowej przez swoje ciało, przez które jego mięśnie były rozgrzane i tak na dobrą sprawę - zmęczone. Mimo to wstał i ruszył żwawym biegiem w kierunku lasu. Karoshi i Ikigai zerwali się i pobiegli za nim. Trzymał się jego linii, pracując ciągle chakrą - nie pozwalając sobie na to, by zmęczenie i ruch miały wpłynąć na jego kontrolę. Doprowadzał ją, powoli, do perfekcji, dzień po dniu. W końcu tę perfekcję osiągnie. Ten system trwał już od kawałka czasu - poranne wstawanie, by najpierw przekonać się, jak w ogóle chakra się po ciele przesuwa, żeby zbadać, jak szybko i jak dokładnie, z jaką precyzją można ją zbierać, a potem trening w ruchu. No, na początku ciężko było o to drugie. Niebieska energia była o wiele bardziej nieposłuszna, więcej przeciekało jej przez palce i przez to też - więcej jej uciekało. Teraz było lepiej.
Następnego dnia skupił się bezpośrednio na reakcji chakry na konkretne techniki. Zazwyczaj robił to po powrocie z biegania. Nie pozwalał sobie na wyzucie się z energii do cna, w końcu była wojna. A i ktoś poinformował go o przybyciu, a raczej przejeździe, jednego z członków Kaminari, którym zostać miał niby oddelegowany jeden z Inuzuka. Cóż, nie on tutaj dowodził tylko Eichi. I naprawdę się starał nie mieć do Kaminarich żadnego uprzedzenia. Wykonywane techniki były szybkie - i po tych dniach treningu było widać znaczną poprawę. Nie czuł wielkiej zmiany w kwestii znikania chakry z jego organizmu przy pojedynczych technikach, ale kiedy wykonał cztery kolejne... to różnica była bardzo duża. Odczuwał ją również sam Ikigai, który ćwiczył razem z nim. I on to odczuwał na sobie o wiele wyraźniej. Zdolność kontroli chakry była o wiele trudniejsza do opanowania przez ninkeny. Dla Ikigaia trening był o wiele bardziej wyczerpujący, toć i dlatego musieli go rozłożyć na o wiele dłużej. Wynik końcowy był jednak satysfakcjonujący.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Wojna wołała dalej w swoje podwoje. Zapraszała do tańca. Przyciągała swoimi obrazami. Rozkazy, żadne z konkretnych, jeszcze nie padły, ale było dość jasne, że Inuzuka udadzą się w głąb Sogen. Zresztą... gdyby nawet nie zamierzali to Yugen pewnie poszedłby tam samotnie. Jego drugi dom - Uso - nie mógł być tym domem wiecznie. Nie to, że mu się tu nie podobało, nie to, że było bardzo źle. Polubił tutejszych mieszkańców na tyle, na ile mógł. Tutejszych żołnierzy na tyle, na ile się dało. Przyzwyczaił się do tego miejsca, albo to po prostu już Uso tak mocno ugłaskało go z włosem swoją rutyną i świadomością, że jest miejscem, z którego się nie wraca bez konkretnego "odmeldować się, żołnierzu!". Być może to dziwne, ale wcale go nie ciągnęło do powrotu. Jeśli jesteś wystarczająco otwarty to każde miejsce domem może się stać... i brzmiało to niemal jak bluźnierstwo dla takiego patrioty, jakim Yugen był.
Brak rozkazów Yugen wykorzystywał mądrze. Może to właściwie przez to ich nie było? Ponieważ Inuzuka pracował w pocie czoła ostatnie dni i to było widać. Zapadł się w książkach, które tylko dorwał, czytając na temat sposobów leczenia, a które w końcu przywieźli mu kupcy z Ryuzaku. Poprosił o nie dawno temu. Potem wpadł w szał leczenia - i patrzyli na niego jak na wariata, kiedy przecinał własne ręce, by je potem łatać z perlącym się na czole potem. I biegał - codziennie biegał i prężył się, codziennie ćwiczył z Ikigaiem zamianę w dwugłowego psa tylko po to, żeby poprawić obieg chakry w swoim ciele. A dzisiejszego dnia wyszedł z dwójką swoich towarzyszy, żeby swoją dłoń rozpalać błękitną energią. Wybudzenie jej nie było problemem, pierwszy, drugi raz, trzeci raz. Chwilę trwało, zanim pięść została nią pokryta, a to przecież tylko jeden punkt programu. Problemem większym było to, że za bardzo nie ma na czym ćwiczyć. Chwilę trwało, zanim Karoshi zawołał, że znalazł... trochę kamoli. No cóż, jak się nie ma, co się lubi... albo raczej kiedy walnięciem pięści i tak łamiesz drzewa, a i nie ma sensu przecież rujnować natury dla kilku uderzeń.
Hao celował najpierw w Ikigaia. Nie z pełną swoją prędkością, miarował ją tak, żeby wilk mógł uskoczyć, ale za to z pełną siłą. Łapał rozpęd i łapał rozmach, żeby jednocześnie utrzymać sam impakt uderzenia, który miało ono nabrać przez Chakra Kōgeki. Brak pieczęci właściwie był ułatwieniem tego wszystkiego. Technika nie była wcale wybitnie wyczerpująca, ale utrzymywanie jej przez cały czas, kiedy jeszcze kilka razy gasła było wyczerpujące. Wrócili więc do karczmy i dopiero następnego dnia biedne kamole zostały zmaltretowane, kiedy już Hao miał pewność, że utrzymuje prawidłowo kontrolę chakry nad techniką. Odpowiednie przekierowanie chakry, zmieszanie energii fizycznej z duchową, wpompowanie w siłę mięśni i przekierowanie jej do siły uderzenia - z odpowiednią wiedzą i talentem większość rzeczy były prostych, a Yugen się nie zrażał niepowodzeniami. Silny cios nie uszkodził skóry ciała - ale już kamień jak najbardziej. Cofnął rękę z pyłu, machając drugą przed twarzą, żeby odgonić ten pył.
- Noo... od biedy... - Ikigai uśmiechnął się krytycznie, chociaż z niemałym zainteresowaniem spoglądał na wynik tego... eksperymentu.
- Super. - Nie, to nie była akurat ironia od strony Karoshiego. Pomimo tego, że nie było w tym większych emocji, stał na baczność, z uniesionym łbem i machał ogonem, gapiąc się na to, co zostało tu poczynione.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Po opanowaniu Chakra Kogeki przyszedł czas na jeszcze jedną sztuczkę. Bardzo przydatną. Możliwość zmiany tereny pod własną modłę i zabezpieczenia się przed wszystkim, co gotowe się było zakradać pod ziemią było czymś, co zdecydowanie musiało się pojawić w ich repertuarze. Wzrok Hao pilnie śledził zwój z techniką, która została mu przekazana wraz z książkami. Zupełnie przepadł w nauce i treningach. Ikigai i Karoshi ciągle mu towarzyszyli, ale pozostawali czujni, kiedy on skupiał się na samym trenowaniu. Mógł - patrolowanie terenu aktualnie nie należało do jego zajęć poza samym pilnowaniem Uso.
Oddalili się z ninkenami bardziej od wioski. Yugen wypatrywał dogodnego miejsca, w którym ewentualne zniszczenia nie stanowiłyby wielkiego dramatu dla środowiska i mieszkańców… Niby wszystko stanowiło, ale jakoś - i gdzieś - uczyć się musiał. Aktywował Chakra Kogeki, kiedy Ikigai i Karoshi odsunęli się na odpowiednią odległość i uderzył pięśćią w ziemię, uwalniając nagły impuls. Ziemia rozkruszyła się pod gwałtownie rozprzestrzenioną chakrą i kawałkami odleciała od gleby. Dobrze, ale jednocześnie niedobrze. Niewystarczająco lekko.
Z odpowiednią wprawą w kontrolowaniu Chakra Kogeki Hao przesunął się kawałek dalej, spoglądając kontrolnie na swoją widownię. Ikigai przekrzywił łbem kilka razy na boki, dając znać, że noo… nie, to jeszcze nie to! Tak, to jeszcze nie to. To prawda. Uderzenia powtórzyły się jeszcze kilka razy, po których ziemia w promieniu 10m wybuchła, unosząc wokół swoje kawałki przez implozję, jaka nastąpiła od środka. Sprawdził jeszcze z tupnięciem nogą. Bez problemu. Do końca dnia mógł powiedzieć, że sztuka została opanowana.

  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Opanowywanie sztuk takich jak Chakra Kogeki było właściwie najmniejszym problemem, nawet jeśli ciągle dziwnie było pozostawiać po sobie ślady zniszczeń. Nienaturalnie. Jednak Saikan Chūshutsu no Jutsu… ha… no to już był problem. Yugen usiadł nad tym właściwie zastanawiając się, JAK ma to zrobić. Siedząc w karczmie nad zwojem, z wzrokiem wbitym w okno. Mieląc wszystkie informacje dotyczące tego jutsu - bardzo, ale to bardzo subtelnego. Wymagającego nie tylko wiedzy, ale przede wszystkim również praktycznej umiejętności, bo nie było do porównania z czymkolwiek, co widział czy czego doświadczył wcześniej. Teoria była dla niego zrozumiała, ale bardziej zrozumiałe byłoby wszystko, gdyby mógł to przećwiczyć. Tylko… jak. Gdzie.
W końcu wstał i poszedł poszukać Eichiego. Mężczyzna po zamieszaniu z klasztorem w końcu też osiadł z powrotem na dupie w Uso. Nie chciał mu zabierać cennego czasu - ale ten i tak nie siedział teraz nad żadnymi raportami - miał ten specyficzny, nieobecny wzrok… więc może to i lepiej? Wyciągnąć go do jakiegoś zajęcia? Niech się zajmie podopiecznym, a co! Yugen uśmiechnął się łagodnie.
- Eichi-sama. Mógłbym cię prosić o przysługę? - Mężczyzna skierował na ciebie swoje spojrzenie, kiedy usiadłeś obok niego i rozciągnąłeś zwój. Położyłeś też książkę - dotyczącą pozbywania się trucizn z organizmu, a wszystkie opiewały mniej więcej na to samo. Pomijając różne medykamenty, które można tworzyć i antidota, które mogą na nie pomagać. - Próbuję nauczyć się tej techniki. Brakuje mi jednak… praktyki.
Eichi przez moment spoglądał na to, a potem skinął głową. W końcu… on też przez to przeszedł, tak? Więc chyba nie wpuszczał stricte trucizn do swojego krwioobiegu. Brunet pomyślał o delikatniejszych truciznach, do których zaliczyć można… sake? Ale przecież nie będzie sam się upijał, a potem leczył! Czynienie iryojutsu po alkoholu brzmiało jak samobójstwo. Na szczęście tutaj z pomocą przychodził Eichi. Mężczyzna z ciężkim westchnięciem, jakby wcale nie miał na to ochoty, po kolei zaczął tłumaczyć cały proces, kiedy usiedli w jego pokoju. Ikigai zajął się sobą, albo raczej - swoją “koleżanką”, z którą zadziwiająco chętnie czas spędzał, a Karoshi wylegiwał się u stóp Hao. A konkretniej - NA jego stopach. Eichi pozwolił poeksperymentować na sobie. Ostrożnie i delikatnie, pod jego kuratelą. Z przyniesionym dzbankiem wody działali więc, próbując małe ilości niegroźnych dla zdrowia trucizn pozbywać się z jego ciała. Wymagało to niezwykłej precyzji i przede wszystkim - skupienia. Czas właściwie przemykał Yugenowi przez palce, a tak samo i umykała chakra, którą na tym zadaniu koncentrował. W końcu wyczerpał jej takie ilości, że nawet nie chciał dalej próbować. Stop.
Wrócił następnego dnia - na szczęście Eichi był pod tym względem wyrozumiały, albo tylko wyrozumiałego udawał. Jedno z dwóch. W każdym razie wynik był ten sam - trenowali dalej. Minął kolejny cały dzień, nim trucizna zostawała w pełni usunięta z ciała i nie było żadnych niepożądanych efektów ubocznych. Eichi sam to sprawdził, żeby mieć pewność - jak się uczyć to porządnie. A i Hao nie zadowalały żadne drogi pośrednie. Perfekcja. Ostatnie wydobycie trucizny było po prostu perfekcyjne i sprawiało, że temat Saikan Chūshutsu no Jutsu Yugen uznał chwilowo za zamknięty. Co z tego, że potem musiał się dłuuugo wyspać, bo i czuł zmęczenie fizyczne od utraconej chakry jak i to psychiczne - ale to był dobry rodzaj zmęczenia. W końcu. W końcu jakoś się posuwał do przodu w całym tym wojennym zastoju.

  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Mei
Posty: 454
Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona

Re: Uso

Post autor: Mei »

0 x
Obrazek Kolor wypowiedzi || Głos Mei Przydział misji D-B
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Uso

Post autor: Kutaro »

Inuzuka, który stracił towarzyszy i za bardzo nie miał nawet okazji, żeby zyskać nowe ninkeny. Nawet jeśli tragedia zdarzyła się już grube kilka miesięcy temu, to w Uso na zaścianku czas płynął zaskakująco powoli. Większość dni była podobna, zwłaszcza dla lokalnego dowódcy. Odebrać raporty, wysłać kolejnych z garstki podległych mu ludzi na zadania, dywersje i patrole, albo pilnować samej wioski. Osada zresztą do pięknych też nie należała. Kilka zbitych z desek domostw, gospoda i jakieś magazyny. Po jakimś czasie człowiek przyzwyczaja się do tego szaroburego odcienia drewna, ubitego błota na ziemi i powykręcanych wiatrem drzew. Później zaczyna czuć potrzebę spalenia wszystkiego na popiół tylko po to, by zaznać jakiejś zmiany w krajobrazie. Podobnie zresztą czuli się inni mieszkańcy tej dziury, choć ci przynajmniej czasem wyruszali na zlecone im zadania, i dawali upust emocjom skrobiąc ściany domów rysunkami, czy to zabawnymi, czy rubasznymi i nawet na granicy prowokacji, ściany przyjmowały wszystko. Szturm na pobliski klasztor właśnie mógł być uznany za taką próbę. Przełamać rutynę, zająć się czymś nowym, przestać myśleć o straconych ninkenach. Niestety Eichi czasem miał aż za dużo czasu do myślenia. Nawet jeśli sam był świadomy tego problemu, to nie mógł wiele z nim zrobić. Więc gdy tylko nadarzyła się okazja do rozbicia codzienności i nauczenia czegoś Yugena to medyk z radością, choć klasycznie stonowaną, się zgodził. Może nawet poruszyła się jakaś struna próżności, że chociaż w tej dziedzinie może być lepszy od Hao. Nie należy jednak przypuszczać, że w jego działaniach było jakieś wywyższanie się, skupił się wyłącznie na radości przekazywania wiedzy.
- Szukaj trucizny wzdłuż żył. Trochę szybciej, drętwieją mi palce, sprawdź nerwy. No, dobra robota. - Kierował poczynaniami drugiego Inuzuki. Zaskakująco podczas tych zajęć był znacznie bardziej pobudzony, można wręcz rzec przestawał być zmęczony jak zwykle. Same zabiegi musiały wyglądać nieco jak wyścigi. Co się stanie szybciej, czy Yugen usunie truciznę, czy Eichi straci czucie w palcach albo w innym tym razem zatrutym miejscu. Dwójka mężczyzn siedziała przy stole, jeden z nich z podciągniętym rękawem, a drugi z miską wody i dłońmi żarzącymi się na zielono. Wokół nich leżały czyste kawałki materiału, kilka strzykawek i słoików ze specyfikami. Co prawda gonitwa z czasem dawała nieco presji i rozrywki, to jednak na wszelki wypadek dobrze było mieć antidotum pod ręką.
Na taką właśnie sielską scenę wbijania sobie strzykawki z trucizną w żyłę łokciową wpadł jakiś ninja. Eichi ze stoickim spokojem podał do końca sobie toksynę, kiwnął w stronę Hao by zaczynał zabawę i dopiero wtedy zwrócił się do przyjezdnego.
- W czym mogę pomóc? - Zapytał tonem jakby nic szczególnego się właśnie nie stało. Młody gość ubrany był w kamizelkę ninja z symbolami klanu Inuzuka, krótkie ciemnobrązowe włosy i rumiana od wiatru twarz. Jednak wkrótce straciła kolory, a na twarzy zagościło szczere zaskoczenie i konsternacja. Opcje były dwie - dom wariatów albo ćpią na służbie. Obie wersje jak najbardziej prawdopodobne w Uso. Z wytłumaczeniem sytuacji jednak pospieszył iryonin, który westchnął teatralnie i raczył wyjaśnić.
- Szkolenia medycznego nie widziałeś? O co chodzi? - Powtórzył nieco bardziej podirytowanym tonem. Nie miał całego dnia, tym bardziej, że po jego ręce rozlewał się jad, ale po tonie dało się usłyszeć, że zły na pewno nie był. Wręcz przeciwnie.
- Pan wybaczy. - Przeprosił, ale czy uwierzył to inna sprawa. - Mam rozkazy z Okami-den. Słyszałem, że tu znajdę Eichi-sana. - Wykrztusił z otwartymi oczami próbując ogarnąć sytuację.
- Trafiłeś. Zostaw je i możesz odejść. W magazynie po drugiej stronie dostaniesz wodę i coś do jedzenia. - Przekazał kurierowi. - Tylko uważaj, żeby ci oczy nie wypadły. - Dodał półgłosem w stronę pleców kuriera. Najwyraźniej praca i nauka znacząco poprawiały jego humor. Zawsze to było coś ciekawszego do roboty.
- Kciuka nie czuję. - Ponaglił Hao, ale na jego ustach błąkał się tak rzadki uśmiech.

Eichi
Kurier
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Było bardzo wiele powodów, przez które Eichi był osobą zasługującą na szacunek. I tylko jeden powód, dla którego czekał go sąd wojenny, kiedy tylko wrócą do domu. Hao był człowiekiem słowa - powiedział to już jednemu żołnierzowi z Uchiha. Zaś Eichiemu powiedział, że nie zamierza ukrywać jego zbrodni i chować ją pod dywan - zbrodni, którą było wymordowanie niewinnych ludzi i wieszanie ich pod drzewami dla przestrogi, jak to sam określał. Mimo to rozumiał. Cholernie dobrze rozumiał, co musiało nim targać, jaki żal, jaka rozpacz musiała się w nim zrodzić, kiedy okazało się, że na tym świecie został sam. Że nie ma już przy sobie towarzysza, który będzie go codziennie rano witał i który będzie mu towarzyszył wszędzie. Już żadne wielkie cielsko nie zwali się na jego nogi, jak zrobił to Karoshi, patrząc tylko iście niewinnymi ślepiami to na jednego to na drugiego, kiedy w jednym momencie Hao zwrócił na niego swoje oczy i pokręcił głową. Ale to w trakcie między kolejnymi "zajęciami". Między jedną próbą zajmowania się Eichim a drugą. Ostatni powód, który dodawał temu człowiekowi szacunku, było to, że siedział tutaj teraz i nawet był... zadowolony. Naprawdę był zadowolony. Spodziewał się tego, że Eichi będzie buczeć, będzie się denerwował, że będzie miał minimum cierpliwości. Nie było tak. Może wpływ miało na to to, że Hao był bardzo pojętym uczniem i słuchał, a także wyciągał wnioski z własnych błędów i każda następna próba stanowiła wyraźną poprawkę w stosunku do tej pierwszej. Wykonywał też każde jego polecenie z pokorą, uwagą i nie wykłócał się o nic - zresztą przecież brunet nie miał kłótliwej natury. Cierpliwość i wyrozumiałość dla ucznia były spakowane i zamknięte w jednym pudełeczku tych zdziwień i prób zrozumienia Eichiego, a jeszcze kolejną rzeczą było to, że on naprawdę był szczęśliwy. Hao nie wiedział jeszcze, jaki jest tego powodów. Lubił uczyć? Lubił dzielić się wiedzą? Och, oczywiście - brał też pod uwagę to, że zwyczajnie sprawiało mu przyjemność poczucie się potrzebnym i przede wszystkim na swoim miejscu. Czyli - lepszym. Kiedy zastanawiał się nad tym specyficznym uczuciem, któremu musiało towarzyszyć to, że posiadasz taką a nie inną rangę, ale jest ktoś od ciebie lepszy... ach, to przecież kuło w dumę. Przeszkadzało. Nawet jeśli ten człowiek był zmęczony tą wojną i tym życiem, które mu tutaj przypadło. Życiem bez kogoś, kogo z całą pewnością kochał.
Być może było tak, że Eichi czuł możliwość wkupienia się po prostu w łaskę Yugena - ale ta wersja była zupełnie nieprawdopodobna, nie pasowała do dotychczasowego zachowania Sentokiego. No, może nie zupełnie. Ludzie się zmieniają. Zagląda im śmierć i kara w oczy i nagle odkrywają, że mogą być kimś zupełnie innym, niż byli dotychczas. Cokolwiek kierowało Eichim pozostawało zagadką - ponieważ Yugen go nie zapytał. Nie dlatego, że nie chciał. Ciekawiło go to, ciekawił go... ten człowiek. Spędzili tutaj przecież wiele tygodni - dzień w dzień mając ze sobą kontakt, planując i rozważając, wykonując rozkazy czy po prostu pijąc wieczorem sake przy ciepłym kominku. Z wolna zbliżała im się zima, a końca wojny nie było widać. Przynajmniej nie widziało jej Uso.
Yugen przesunął dłoń nad miskę, trzymając w wodnej bańce wyciągniętą z żył truciznę, gdzie też woda ze swoją zawartością została przelana - dołączona do pozostałej zawartości, kiedy tak ćwiczyli. Kroki gońca były słyszane już z daleka - tak i Karoshi podniósł swój łeb, kierując wzrok na drzwi, w których za moment miał się ktoś pojawić. Co słyszalne nie było to to, że to konkretnie jest goniec. Drzwi się otworzyły. Tak, to zdecydowanie musiało wyglądać źle, kiedy siedzieli tutaj we trójkę, z czego jeden spoglądał z kapką zainteresowania na mężczyznę, Karoshi już cofnął uszy w tył i wysunął zęby, a nieprzejęty Eichi właśnie dawał sobie w żyłę. Dzień jak co dzień, nie? Norma. Totalnie wszystko pod kontrolą i nie ma się czemu dziwić.
- Nie wiedziałem, że jesteś taki delikatny. - Yugen wyciągnął jeden kącik warg w górę, spoglądając z rozbawieniem na mężczyznę i z powrotem sięgając do dzbanka po wodę. Ta już bez żadnego problemu przybierała formę kuli nad jego dłonią, podczas gdy czarne oczy zostały ściągnięte z przystojnej twarzy czarnowłosego, na moment dłużej na niej zatrzymane przez jego własny uśmiech. Rzadki - bardzo rzadki. A skoro tak, to czy nie był też cenny? Przesunął oczy na rękę i na żyły, które rozprowadzała trucizna. W warunkach polowych wszystko było trudniejsze do realizacji. Z Hao zapewne nigdy nie będzie medyk-lekarz, co to siedzi na dupie i bada pacjentów i przeprowadza badania, a poza tym to może przeprowadzić operacje nawet bez chakry. Nie dlatego, że nie mógł - dlatego, że zdecydowanie wtedy by się marnował. Przed tym, że stawał się zaawansowanym użytkownikiem sztuki iryojutsu był przede wszystkim wojownikiem. Drobne nacięcie na skórze wystarczyło, by woda wniknęła z przyjemnym chłodem pod skórę, a on skupił chakrę, by wybrać całą truciznę, która chciała rozprzestrzenić się po organizmie. Trwało to chwilę - całkowicie normalną dla konieczności bardzo ostrożnego działania i wybrania każdej malutkiej kropelki, by nic nie zostało w krwioobiegu, nim kolejna dawka trafiła do miski. Brunet odetchnął głośno, czując upływ chakry z organizmu i przesunął dłonią po czole.
- Dobrze się bawisz. - Zauważył Karoshi, którego łeb na powrót leżał na ziemi i który się rozluźnił, kiedy tylko goniec opuścił pokój. Ziewnął wielką paszczą.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sogen”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość