Uso

Trzecia pod względem wielkości prowincja Wietrznych Równin zamieszkała przez Ród Uchiha. Prowincja Sogen zarówno od północy jak i południowo-wschodniej strony sąsiaduje z morzem, z kolei od południa graniczy z regionem Prastarego Lasu. To co jednak w szczególności warte jest odnotowania, to fort graniczny postawiony od północnego wschodu na granicy z niezbadanym obszarem dawno upadłego kraju, zniszczonego jeszcze w trakcie potyczki z Juubim. Kultura prowincji w głównej mierze skupia się na militariach, przemyśle żeglarskim oraz hodowli co wynika z uwarunkowań geograficznych.
Awatar użytkownika
Atae
Gracz nieobecny
Posty: 35
Rejestracja: 9 lip 2021, o 22:41
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, różowowłosy chłopak z tatuażami na całym ciele

Uso

Post autor: Atae »

Dawniej, jeszcze sprzed czasów wojny Kaminari z Uchiha, wioska była punktem tranzytowym między Sogen a Ryuzaku no Taki. Jej strategiczne położenie miało spore znaczenie dla tamtejszej ludności, która zajmowała się głównie usługami świadczonymi podróżnym. Karczma, zakład szewski, krawiec, medyk - to tylko niektóre z budynków, które znajdowały się w tej niewielkiej, liczącej może dwadzieścia domostw mieścinie.
Główny punkt tej wioseczki to karczma - naprawdę spora karczma, mogąca pomieścić naraz nawet kilkudziesięciu przyjezdnych. Jako, że mieszkańcy Uso zarabiali na kupcach, to i poziom tego miejsca był całkiem niezły.

Obecnie wioska należy do klanu Inuzuka, co powoduje, że przejezdni kupcy musieli płacić podwójne cło albo poszukać innych, bardziej niebezpiecznych dróg pomiędzy Sogen a Ryuzaku, z dala od głównego traktu.
0 x
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Zawsze może być tak, że coś źle zinterpretujesz. Coś ci się będzie wydawało, albo coś wyciągniesz między słowami, a potem się okazywało, że nie nie - nie to miałem na myśli. Wątpienie rzecz ludzka, zwłaszcza we własne zdolności poznawcze. Tutaj chyba jednak nie było żadnych niedomówień - tak między nimi. Spojrzał na nią i właściwie wszystko wydawało się już proste, powiedziane, przekazane. Nawet kąciki ust drgnęły mu ku górze, lekko się wyciągnęły, kiedy po momencie zawahania nadeszła odpowiedź.
- Mylę się? - Airan mogła mieć przerażające pomysły i być straszną kobietą - na pewno, kiedy chciała to potrafiła. Ale nie była okrutna dla ludzi. Nawet jeśli ich nie lubiła to nie kojarzyła od razu tego z tym, że mogła być wstrętna dla każdego, być ich katem, bo ona była wspaniałym ninja, siostrą samej liderki! To nie ta kobieta - jeśli takiej szukacie to musicie oddalić się z tej samotnej chatki na sogeńskim trakcie. Tutaj była kobieta, która mimo czerni włosów i ubrań miała białe serce. Na nosie brak tych różowych okularów, ale to nic. Łatwiej uwierzyć, że wola człowieka niesiona jest na gołębich niż kruczych skrzydłach, co? Gdyby Airan ubierała się w biel i wiązała swoje włosy, może nawet wplatała w nie kwiaty, pewnie nazywano by ją aniołem. Ciekawe... przecież kocha kwiaty. Skinął głową w odpowiedzi. Mógł jej nawet dać więcej niż dwie minuty. W zasadzie to... rutynowy deszcz, który tak ciągle padał i padał nie zmieniał się ani o jotę. Mogli tu jeszcze postać dłuższy moment. Czegokolwiek potrzebowała czarnowłosa i... jakkolwiek miało to pomóc tej nieznajomej - to było w porządku. Również było mu jej żal. Było mu jej szkoda. Bogom winna, co? Tylko dlatego, że taki los zapisano jej w gwiazdach. To nie było sprawiedliwe. Cóż, życie nie jest sprawiedliwe. Wojna nie jest sprawiedliwa. A szarość... szarość i karmazyn mieli tu wokół - obecny i żywy. I to nie boli. Chcesz się przekonać, że to wcale nie boli? Poczuć to, co teraz czuję? Zrobiłeś przecież zakład z samą Śmiercią, że wygrasz dla swojego klanu tę wojnę, a tymczasem wypadało się założyć drugi raz - że wygrasz z własnym klanem ponad Nią. Ponad Śmierć. Zatrzesz granice, wymażesz prawidła. Wszystko dlatego, że Kaminari dali dobry przykład wojny - jak można mordować i być potępionym przez resztę świata, ale nadal kontynuować krucjatę.
Ruszyli z powrotem na trakt, gdy tyko Airan wyszła z domu i zamknęła go za sobą drzwi.
- Jeśli Uso jest duże a oni spali w karczmach... nie wiem, na jakim poziomie stoją tamtejsi ninja. Nadmiar woni bliskich, dodatkowo deszcz, mogły zakamuflować skutecznie zapachy. Jeśli był ktoś wystarczająco bystry wystarczy natrzeć się błotem w tej ulewie. Nie wiem nawet, czy Ikigai by wykrył kogoś takiego. - Zakładając oczywiscie, że Uso było dużym miastem, a nie wsią zupełną zapchaj-dziurą. Albo że tamtejsze zapachy faktycznie były przeszkadzające. Nie podważał jednak słów Airan - uważał je za poważny kłopot. To wszystko było... jednym wielkim KŁOPOTEM. - Tylko co to za substancja, która nie ma innego zapachu. Bardzo niebezpieczne. MY wkraczamy do bardzo niebezpiecznego terenu.
- Dobrze, że mamy własne żarcie. - Nie napawało optymizmem to, że mieli wkroczyć do leża jakichś zupełnych wykolejeńców. I do czegoś, co wydawało się zalążkiem piekła. Zwłaszcza, że nie wiedzieli nawet, co tam zastaną. I musieli być gotowi na wszystko. Absolutnie wszystko.
- W zależności od tego, co tam zastaniemy... nie chcę cię zaskoczyć, ale możliwe, że dokonam wyboru przewrotu i pozbycia się tamtejszego dowódcy. - Były niektóre rzeczy, które wymagały poświęceń i pewne decyzje, które gubiły. Yugen nie lubił się z niektórych rzeczy tłumaczyć. Jak chyba każdy - były te drażliwe tematy, które obdzierały ze skóry. Ale Hao nie lubił poddawać się impulsom i emocjom, dlatego też starał się kontrolować jak najbardziej mógł. To i nie zamierzał robić tam niczego głupiego. Wolał natomiast, żeby Airan była gotowa, jeśli rzuci ich dowódcy w twarz rękawice. Ale to przecież nie na wejściu, nie od razu... - Nie zamierzam robić niczego głupiego na wejściu. Osoba niedysponowana mentalnie i emocjonalnie nie powinna pełnić służby. - Tak po prostu. To nie oznaczało, że trzeba zaraz kogoś mordować, naznaczać samego siebie kolejny wywrotem... ale zostawić to tak po prostu?
Kiedy się zbliżyli wszystko zaczynało być coraz bardziej jasne i klarowne. Ikigai aż się skrzywił od smrodu, który przywitał jego nozdrza - nawet pomimo tego deszczu.
- Ale cuchnie... to chlew, nie miasteczko. - Ikigai aż prychnął i potrząsnął łbem. - Narzekałem na deszcz? Przepraszam. Teraz chcę go więcej, żeby to zmył. Jucha, zgnilizna, alkohol, psy, gówno. Wszystko tam śmierdzi.
- Nie wiemy nawet, czy Inuzuka dalej tam żyją. - Raczył zauważyć Yugen. Bo w końcu parę dni minęło. Parę dni od momentu ucieczki z Uso tamtej kobiety do czasu ich przybycia. Mogło dotrzeć tu wspomniane wojsko Uchiha. Lepiej być ostrożnym... Światła bywały zdradzieckie.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Uso

Post autor: Airan »

Nie, nie wszyscy ninja byli tacy źli, ale Sumire dopiero mogła się o tym przekonać. O tym, że obcy ninja, którzy wdarli się do domku, w którym się ukryła, tak naprawdę nie chcieli zrobić jej krzywdy, a przeciwnie – chcieli jej pomóc i zwyczajnie zmartwili się zapachem juchy, który był wyczuwalny w oddali. I może dobrze. Może właśnie to pozwoli tej kobiecie przeżyć nieco dłużej, by zdążyła nadejść dla niej pomoc… Airan miała taką szczerą nadzieję. Było przykro patrzyć na naprawdę niewinną ofiarę tej wojny. Tak, te były nieuniknione i Maji nie miała żadnych złudzeń. I choć mogła z tym żyć, z tymi śmierciami, z tą niesprawiedliwością świata, to jeśli mogła – chciała coś zmienić. A tutaj mogła. A przynajmniej mogła próbować, tak jak mogła mieć nadzieje, że tym razem się uda. Jeśli to też pozwoli zmienić zdanie szwaczki na temat ninja ogólnie – to dobrze. Że nie każdy z nich jest takim potworem… Ale Airan oczywiście… Cóż. Ci, którzy nie przeżyli mogli powiedzieć, że potworem jest. Ale nie powiedzą. Bo już dawno gryzą piach. A niektórzy całkiem dosłownie.
- Nie. Po prostu wstrzeliłeś się w moje myśli jakbyś je słyszał – w jej głosie słychać było takie rozbawione nuty, po których na dosłownie moment opuściła wzrok, a potem zabrała się do pracy. Jasne, że mogli sobie tutaj postać. Pięć, dziesięć, sześćdziesiąt minut, ale chyba jednak słysząc wieści dość spieszno zaczęło im być do Uso. Tak naprawdę, to zaczynała się liczyć każda z tych straconych minut. Niby liczyła się ciągle, ale w momencie, kiedy sytuacja zmieniła się dla nich tak diametralnie – należało działać, a nie mitrężyć. - Że chaos, bałagan – wytłumaczyła jeszcze pokrótce kobiecie, która nie zrozumiała tego skomplikowanego słowa, którego użyła, a później… Później zamknęła drzwi, lecz nie na klucz – by kobieta mogła sobie łatwiej otworzyć, jeśli będzie chciała jakoś podreptać po zbierająca się w wiadrze wodę.
Nie dajcie się zabić. Ładnie powiedziane. I pobożne życzenie. Ale nie, Airan nie zamierzała dać się zabić. Nie zamierzała też dać zabić Yugena, Karoshiego i Ikigaia, jeśli mogła coś na to poradzić, a tez poniekąd po to tutaj była. Więc z ostatnim uśmiechem na twarzy – pożegnała się.
- No z tego co mówił ten zza biurka, no to dowódca to Sentoki. A chyba tytułu nie dostaje się za ładne oczy – poza trym skoro to co Yugen mówił było prawdą, czyli, ze ninkeny czerpały z rozwoju fizycznego właściciela, no to… Taki sentoki powinien mieć ninkeny, albo chociaż ninkena, który nie był byle kim, nie? - Chyba, że pili zamiast stać na warcie. Chyba, ze nie wzięli tej wojny na poważnie – myślała na głos i to, do czego dochodziła, wcale jej się nie podobało. Wojna to nie była zabawa w ciuciubabkę. To w ogóle nie była zabawa. To było kłądzenie swojego życia na szalę z nadzieją, że uda się kolejnego poranka spojrzeć na wschód słońca. A wielu nie miało już takiej szansy. Airan kochała wschody słońca. - Nie mam pojęcia, nigdy o czymś takim nie słyszałam… - bezwonna trucizna? To nie brzmiało dobrze. I to prawda – dobrze, że mieli własne jedzenie, jak to ujął Ikigai. Czy wkraczali do bardzo niebezpiecznego terenu. Poniekąd. Bo już dawno na nim byli – odkąd przekroczyli granice z Antai, a następnie z Sogen – tu już tym bardziej. Może to po prostu podejście Airan… To, że widziała jedna wojnę, drugą, masakrę wyspy… Dlatego podchodziła do tego bardzo na poważnie i bardzo na chłodno. Może nieopierzeni ninja naprawdę sądzili, że wszyscy wyjdą z tego żywi i że to tylko ćwiczenia? - Hm? Och. Tylko przewrót na nic się nie zda, jeśli inni nie będą skłonni słuchać. Nie mówię, że to zły wybór… Nawet nas tam nie ma. Tylko weź to pod uwagę – nie było „kategorycznie tego nie rób”. Maji co prawda zdziwiła się lekko, ale i do tego starała się podejść na chłodno. Może się okazać, że Yugen miał rację, że taki przewrót to jedyna dobra decyzja. Ale… Nie było co wyprzedzać faktów. Musieli zobaczyć na własne oczy co tam się dzieje. - Ale dobrze, że mówisz.
I przyspieszyli – bo teraz mieli do czego. Wszyscy tutaj byli gnani do przodu jakąś myślą i potrzebą. Gnali, ale i tak zajęło im to prawie cały dzień, by dostać się do Uso. Albo… Do tego, co z miasteczka zostało.
- Brzmi zachęcająco – zakpiła sobie, wpatrując spojrzenie w… no przed siebie, tam, gdzie miało być Uso, którego jeszcze nie widziała. Ani tym bardziej nie czuła. - Ta… Proponuję się zbliżać nie traktem, a bokiem. Tak, żebyśmy się mogli schować przed widokiem i przynajmniej wybadać sytuację. Zorientować co się dokładnie dzieje. Drzewa o tej porze dnia mogą nas naprawdę dobrze ukryć przed wścibskimi oczami – nie przed węchem psów i ninkenów… Ale istniała szansa, że im to się już wszystko pomieszało i nie zauważą czterech dodatkowych zapachów.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Ao
Postać porzucona
Posty: 297
Rejestracja: 22 kwie 2021, o 23:19
Wiek postaci: 16
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, dobrze zbudowany, przystojny brunet o niebieskich oczach, ubrany w ciemnogranatowe kimono.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy pasie.
GG/Discord: Aka#1339
Multikonta: Akio Maji, Doge

Re: Uso

Post autor: Ao »

0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Sentoki, hmph. Wielki tytuł, co? Taki, który wzbudzał respekt, bo już będąc Sentokim można było wiele. Większą część ninja stanowili w końcu Akoraito Doko - pomijając takie specjalne rodzynki, które po prostu prowadziły swoje życie i trzymały z dala od spraw klanowych, dlatego zostawały na poziomie Doko, podczas gdy idąc drogą własnego rozwoju potrafili się naprawdę wzbogacić w imponujące umiejętności. Nie, Sentokiego nikt nie dostawał za ładne oczy. Dostawał je za ładne zdolności i zazwyczaj też zdolności interpersonalne, ponieważ nie możesz powierzać władzy i sekretów klanowych osobom, które nie są do tego przystosowane. Tak jak nie można pozostawiać władzy w rękach osób, którym szaleństwo uderzyło do głowy. Złapało ich za włosy, przycisnęło twarz do mokrej ziemi i kazało tak zostać - na kolanach - podczas gdy ono przejmie pieczę nad twoim światem. I swoją chorobą dotknie każdy ze światów wokół siebie. Więc tak - dowódcą był Sentoki. Dlatego Yugen pytał o to, czy w razie czego jest tu ktoś, do kogo się można zwrócić po rozkazy. Albo zwyczajnie po dobre słowo. Bo ciężko było powiedzieć, czy ten tam jeszcze nadawał się do czegokolwiek prócz odesłania do domu. Yugen lekko pokręcił głową, tak w odpowiedzi na to, co wspomniała Airan o ich przyszłym kapitanie jak i do własnych myśli, w których ciągle pobrzmiewały słowa Sumire.
- Sumire brzmiała, jakby zachlewali tam mordy ostro. - Ikigai o niczym innym nie pomyślał kiedy słuchał tej opowieści tylko właśnie o tym, że oni tam pili. Dużo, mało - ciężko powiedzieć, ale na pewno coś pili. A skoro pili to pewnie było też wystarczająco, żeby trochę zdjąć ich umiejętności z piedestału. Natomiast nie piły na pewno ninkeny. Chyba nie zdziwiłoby go to jakoś nadmiernie gdyby usłyszał o ninkenie-alkoholiku, ale nigdy jeszcze się z takim nie spotkał. A tutaj akurat polegał na tej opowieści, którą usłyszeli.
- Jak widać nie zawsze potrzebna jest armia, żeby zniszczyć swojego wroga. - Bo Inuzuka teraz niszczyli się sami. Strach, obawy - jak mogli spać spokojnie na myśl o tym, że w każdym momencie może się pojawić jakiś Uchiha, który poderżnie ich gardła? Panika musiała mieć mocne ziarno i mocnymi korzeniami wbić się w ich serca, gdy widzieli własnych braci, którzy wymiotowali krwią i... umierali. I nie był to ani dobry doradca, ani dobry motyw przewodni dla tymczasowego posterunku, który miał bardziej kontrolować Sogen i to, co się w jego okolicach dzieje.
- Też nie mam ochoty iść traktem z myślą, że z tej strugi wody wyłoni się bełt. - Biorąc poprawkę na to, że nie wiedzieli tak naprawdę na razie, czy oni tam żyją, czy to już smród samych ciał i tego, co po sobie pozostawili. Nie wiedzieli też, czy tamtejsi Inuzuka, jeśli faktycznie mają się dobrze... z tych, którzy nie zostali otruci - nie będą woleli najpierw strzelać, potem pytać. Jeśli psy wyczują ich zapach i wyjdą im na spotkanie - ich dobra. W końcu poczują też, że sami są Inuzuka. Posiadają w swoim towarzystwie ninkeny, więc są swoi. No i jeśli mowa o wycelowanych kuszach czy łukach, to celowało się je raczej w drogę. I to tam umieszczano szpicli, by byli gotowi na to strzelanie bez rozkazu. Byłoby o wiele łatwiej, gdyby Hao miał kiedykolwiek do czynienia w przeszłości z wojnami. Tymczasem tylko o nich słyszał. U Inuzuka przez wiele lat panował spokój... i nadal chciał wiedzieć, co skłoniło matkę do zmiany tego stanu rzeczy. Ale co by powiedziała o tym, co tutaj zastali dobrze wiedział. Miyuki zawsze była osobą, która chciała się bratać z ludźmi, nie tylko ninja - przede wszystkim prostymi obywatelami. To ona przekazała mu tą miłość do ludzi, do klanu, do ziemi, na której się wychowali. I nie było w tym nauki o nienawiści do wszystkich innych. Wyobrażał sobie, jak ciężką rękę miałaby dla tych, którzy tak potraktowali tu cywili... nie bez przyczyny w końcu, mimo haniebnego zachowania Kaminari, zabroniono atakować ludność. Yugen wsunął Karoshiego w torbę na Ikigaiu, tak, że ten bez problemu mógł się schować do środka. Chociaż o braku wystawania raczej nie mogło być mowy. Na razie wystawiał łeb - i oglądał. Patrzył w kierunku, w którym podążali. A w końcu i jego nozdrza wyczuły ten smród powodując, że szczeknął, kiedy byli już w samej wiosce. A wioska...
I oto było Piekło. Nie, zaraz... Uso, zdaje się, że tak nazywała się ta wiocha. Przyozdobiona zwisającymi z gałęzi drzew trupami, na które Yugen spoglądał ze ściągniętymi brwiami i bólem zaklętych w czarnych jak ta noc oczach. Światła tu migotały i rzucały blask na ulice podobne do rybich brzuchów, jak i podobne do tego były blade, gnijące w deszczu skóry wiszących ludzi z wywalonymi oczami i rozwartymi jak karpie ustami. Dyndały, brakowało tylko, by wiatr ich poruszał. Jak świąteczne bibeloty. To było... po prostu chore. Wnikało w niego, przemawiało do niego i szeptało o tragediach i brutalności, która nie powinna istnieć w ludzkim słowniku. I to nie było ludzkie. Nie. Tak. To właśnie ludzie - napatrz się na nich. Tylko człowiek jest skłonny do takiego okrucieństwa. Tylko człowiek potrafi tak grać z ludzkim życiem i tak ściskać emocje, by niszczyły serce. My - największa rasa - arcydzieło Natury. To miało być to arcydzieło..? Powód do dumy, że jesteś ninja..?
- Karczma. - Yugen kiwnął głową w kierunku charakterystycznego budynku i skierował tam swoje ciężkie kroki. To miejsce, ta aura, przenikała go na wskroś i miał wrażenie, że to szaleństwo zaraz zakorzeni się w nim samym. Jakby przekroczyli właśnie bańkę, która chroniła ich przed rzeczywistością, na którą nie byli zupełnie gotowi. To było niepodobne do wszystkiego innego, co widział w swoim życiu. Skierował tam swoje kroki, Ikigai szedł z pochylonym łbem po jego prawej stronie.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Uso

Post autor: Airan »

Była tym bardziej wyczulona na tytulaturę i na otrzymywanie awansu bez faktycznego powodu. Dlaczego? Proste. Sama musiała pokazać swoja wartość dziesięć razy bardziej niż inni członkowie jej rodziny, bo ich nikt nie posądzi o to, że awansowali ze względu na rodzinne koneksje. Kirino była chyba ostatnią osobą, która by to zrobiła, tak jej się przynajmniej wydawało, ale nie wszyscy musieli w to wierzyć. A jak wiadomo – lubiło się gadać, plotkować i wymyślać rzeczy niestworzone, które później bolały tych, w których były wymierzone. I tak, taki Sentoki powinien sobie móc poradzić – przy walkach, przy wojnie… Tylko, ze pewnie ci wszyscy ludzie myśleli sobie, że na wojnie to będzie jak w książkach. Dwie wielkie bitwy, wróg pobity, wracamy do domu. O nie, tak niestety rzeczywistość nie wyglądała. Była o wiele gorsza. I wiele w niej było czekania. Czekania na posiłki, czekania na akcję wroga, czekania na znak dowódcy… Ale to jak misje ninja, czyż nie? Czekasz, bo obserwujesz przeciwnika, czekasz, bo masz wartę i tak dalej. Mnóstwo przetraconego czasu, więc tym milej mieć towarzystwo (jednak jeśli nie możesz liczyć na żadne dobre, to chyba lepsze swoje własne), ale ci Inuzuka tutaj chyba o tym zapomnieli. Nudzili się. A może to nerwy dawały o sobie znać… W każdym razie wyglądało na to, że zupełnie nie byli przygotowani na tę wojną. Nie fizycznie. Chodziło o mentalne przygotowanie. O wyobrażenia…
- Widać się nie nauczyli jeszcze, że w pracy się nie pije – wymamrotała pod nosem, zupełnie niezadowolona z wniosków, do jakich dochodzili wspólnie. To była trochę jej wina, jej przekonań tak dokładnie. Pracę traktowała śmiertelnie poważnie, nie było tam miejsca na zabawę. Bo robotę należało wykonać szybko i dobrze – wtedy są z tego profity. Albo czasem po prostu dobrze, bo różnie się sytuacje układały. Natomiast nie dało się wykonywać pracy dobrze, kiedy nie myślało się trzeźwo, a alkohol był pierwszy do tego, by trzeźwo nie myśleć. - Niestety nie. Na razie to wygląda na to, że wroga to w ogóle wyręczyli – albo przynajmniej dali mu fory. Zresztą opinia, jaką sobie wyrabiali, też nie była dobra. Tak dla nich samych jak ogólnie dla otoczenia i na przyszłość.
Więc zeszli z traktu, nie chcąc być bardziej na widoku, niż to absolutnie konieczne. Airan nie bała się wycelowanych w nich kusz. Miała obawy przed ewentualnym innym atakiem, którego mogliby nie zablokować, bądź po prostu zupełnie go nie kusić, jeśli zbliżą się od innej strony, dając tez tym samym sobie samym czas na lepsze zaznajomienie się w sytuacji. Yugen może i nie miał do czynienia z wojnami, ale Airan miała. Może dlatego jej nastrój nie był taki grobowy, może dlatego miała wciąż motywację by działać i czasem nadal się uśmiechnąć. Może dlatego tak bardzo to na nią nie wpływało, bo… to już przecież było. I nie widziała tutaj póki co niczego innego, czego nie byłaby już świadkiem. Może to była pewnego rodzaju znieczulica… Może. W pewnym sensie na pewno tak. Jednak wciąż zuła w sobie potrzebę wykonania tej misji, chronienia słabszych, tych, którzy sobie sami nie poradzą. Sumire była taką osobą. I takimi samymi osobami byli ci, którzy dyndali na gałęzi drzewa… Im już jednak nikt nie zdoła pomóc.
I po co to wszystko? Dla pokazania czegoś? Udowodnienia? Wysłania wiadomości? Dla zabawy? Zmarłym należało okazać szacunek, nawet wrogom czy ludziom, których się nie lubiło – tak uważała. Więc westchnęła ciężko patrząc na te dyndające ciała, ale szybko odwróciła wzrok. Nawet do jej nosa docierał ten smród, a wcale nie byli tuż obok. A smród rozkładających się ciał był naprawdę… Naprawdę okropny.
Maji zerknęła w kierunku, który wskazał Yugen, zapatrzyła się na budynek, przebiegła wzrokiem po otoczeniu i zaraz ruszyła w krok za mężczyzną by za nim nadążyć. Nie zrównała się z nim jednak. Zamykała tyły. Jej kroki z kolei były lekkie, jak ona sama.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Atae
Gracz nieobecny
Posty: 35
Rejestracja: 9 lip 2021, o 22:41
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, różowowłosy chłopak z tatuażami na całym ciele

Re: Uso

Post autor: Atae »

0 x
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Zdenerwowanie... jakie to było... miałkie słowo w odniesieniu do emocji, które plątały się w sercu Yugena. Nie, źle. Plątały? Ściskały je, gniotły, napełniały jego głowę ponurym, miażdżącym ciężarem, który nakazywał zaakceptować świat takim, jakim jest, bez szukania dla niego uzasadnień i bez przykrywania go kolorowym papierem, jak robiono to z prezentami. Yugen wszedł do karczmy wcale nie leciutko. Drzwi otworzyły się może nie gwałtownie, bez wyrwania zawiasów z podstawy, ale jednak mocno jak na panującą tu ciszę, bo i mocniej pchnął je brunet. Od razu po wejściu zsunął z głowy kaptur, spoglądając czarnymi oczami na zebrane tu osobistości. Osiem ludzi. Siedem psów. Nie wszyscy byli Inuzuka? A któż z miejscowych chciałby z nimi siedzieć? Nie widział kelnera, nie widział barmana. Każdy z nich ma wyposażenie ninja? Ikigai wszedł tuż przy nim, przyglądając się nieprzyjaźnie tym zmęczonym wojną shinobi. O ile w ogóle jeszcze mógł ich tak nazywać. Jak wiele można wybaczyć człowiekowi i jak bardzo trzeba chować po kieszeniach uprzdzenia? I jak bardzo trzeba dać się zaskoczyć, by iść z myślą, czy czasem nie jesteś uprzedzony do Uchiha, a potem skończyć z uprzedzeniem do swoich..? Mówiliśmy o tym, czyż nie? Niewiedza, ignorancja, nie raz i nie dwa bywała błogosławieństwem. I Hao wiedział doskonale, że tutaj nie wolno postępować zbyt gwałtownie. Zbyt nieostrożnie. A mimo to nie potrafił rozluźnić mięśni i nie spoglądać na nich jak na wrogów, na których trzeba uważać.
- Inuzuka Hao Yugen, Ikigai, Karoshi oraz Maji Airan. - To było takie sprytne ale i nie - by nie wzbudzać ewentualnej sensacji, jak już wcześniej rozmawiali, przedstawiając Airan jej prawdziwym nazwiskiem. Ikigai przesunął się w przód, automatycznie zrobił to i Hao, żeby zrobić miejsce do wejścia dla Airan. Wymagało bardzo, BARDZO wiele samokontroli od Yugena, żeby nie zaatakować tak, jak zaboli najbardziej - czyli wcale nie pięścią. Słowem. Ich zmęczenie, ich zmarnowane miny. Widział to. Poczucie straty, żałości, może nawet rachunek sumienia tutaj był spisywany widmem Śmierci i jej właśnie ręką. Na pewno pergamin zroszony był krwią i nie czerń spływała z pióra a czerwień. - Zgadza się. Przysłali nas ze stolicy. Na trakcie jest spokojnie. Cicho i pusto. Nie napotkaliśmy żadnego oporu... bardziej natomiast interesuje mnie, co stało się tutaj. - Oprócz jednej biednej kobiety, która wymagała pomocy. - I czy macie dostępnego medyka. Potrzebuję go.
Usiadł, odsuwając sobie krzesło, spoglądając na nie, uprzednio jednak odsuwają krzesło dla Airan. Jego wzrok spoczywał na kapitanie, podczas gdy Ikigai przyglądał się pozostałym Inuzuka i ich psom. To ma być ten oddział? Doprawy - psy, wszyscy po kolei, a nie ludzie i ninkeny. Wyglądali żałośnie, każdy jeden, po kolei. Morale, jeśli tu istniały, teraz zostały powieszone na drzewach jak te obrzydliwe trupy. Śmierdziały zwłoki, tak śmierdzieli i oni. Jednak w przeciwieństwie do Yugena, Ikigai nie był wstrząśnięty tym, co widział. Zwłoki jak zwłoki. I ludzie... jak ludzie. Zdolni do najgorszych okropności. Nie zdziwił się. Właściwie nawet nie zawiódł. Wypełnili lukę jego wyobrażenia po opowieści, jaką biedna kobieta wysnuła im... miejmy nadzieję, że nadal żyła. Tak samo okropna była ta speluna. Kiedyś była lepsza? Teraz była tak samo martwa, jak martwe były rybie oczy tych ludzi. I ich ninkenów. Wszyscy jak zbici. Ta atmosfera tutaj.... zapraszała do tego, żeby samemu się położyć na zewnątrz i zasypał błotem. W zasadzie ta myśl całkiem Ikigaia rozbawiła, prychnął cicho pod nosem. Żałosna zbieranina. Ciekawe, co też ten kapitan miał do powiedzenia na temat tego wszystkiego... Yugen... ciężko mówić, by był ciekaw. On się domagał, ale bardzo, bardzo starał się być grzeczny i robić dobrą minę do złej gry. Spojrzał w kierunku Airan, by zobaczyć i ocenić jej własny stan. I może też to, co o tym wszystkim myśli.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Uso

Post autor: Airan »

Rozglądała się na boki, kiedy szli przez opustoszałe miasteczko do karczmy. Nikt jednak się do nich nie zbliżał, nikt nie wyglądał z domów, nie było słychać normalnych dźwięków osady. Uso było jak te wiszące świadectwa na drzewach – martwe. Przykry obraz wojny… I jeśli nie jesteś na niego gotowy, to tobą wstrząśnie, aż w posadach. Opowieści o wojnie to nie to samo, co zobaczyć to wszystko na żywo. A pierwszy szok był zawsze spory… Chyba można było powiedzieć, ze Yugen ten szok przeżywał. Bardzo negatywny szok.
Airan poczekała, aż Hao wraz z Ikigaiem wejdą do karczmy, aż im się pokażą. Dopiero wtedy, gdy weszli głębiej, wsunęła się tam i ona, ale wcześniej zerknęła jeszcze na boki. Wcale jej się nie spieszyło, by znaleźć się w środku i trochę się ociągała… Ale w końcu znalazła się wewnątrz gdzieś za plecami Yugena, niemalże przez niego zaanonsowana. Po chwili sama ściągnęła kaptur, zerknęła na Karoshiego wystawiającego łeb z torby na boku Ikigaia i dopiero wtedy zdecydowała się skierować fiołkowe spojrzenie wprzód. Poruszenie nie było wielkie, właściwie to spojrzeli na nich i zaraz wrócili do tego, co robili wcześniej i tylko jeden mężczyzna wstał. Tak na oko dla Airan to był może w jej wieku… Albo coś koło tego – nie żeby to cokolwiek znaczyło, bo nie znaczyło nic. Inuzuka Eichi. O, to był ten, który dowodził oddziałem, imię, które przekazał im kilka tygodni temu mężczyzna w Ookami-den. Ten, do którego mieli się zgłosić.
Yugen i jego towarzysze pierwsi ruszyli do stolika, do którego zostali zaproszeni. Airan… znowu trochę się ociągała. Że niby wyciskała wodę z włosów na progu karczmy… ale obserwowała. Tak na wszelki wypadek. Te ósemkę, która znajdowała się w środku. Co mieli na stołach, co mieli widocznego przy sobie, na ile mogła to zauważyć. Oczywiście… Interesowały ją metalowe przedmioty. Dopiero, gdy już była zorientowana w sytuacji, przeszła do wskazanego stolika, by usiąść na wysuniętym dla niej krześle.
Spoglądała spokojnie na dowódcę oddziału. Też na dwie osoby, które siedziały przy tym stoliku razem z nim. Morale tych wszystkich ludzi były w beznadziejnym stanie, tak jak ta grobowa atmosfera. Oni wszyscy zrezygnowani, zmarnowani, Yugen… napięty jak struna, cały w nerwach – tyle potrafiła już powiedzieć. I ona. Airan. Można powiedzieć, że była tutaj w tym momencie najspokojniejszą osobą. Najspokojniejszą, ale nie można powiedzieć, że nie była zdeterminowana do działania – w ten czy w inny sposób, bo nie zamierzała zostawić biednej Sumire na pastwę losu. Można było wręcz odnieść wrażenie, że milcząca obecność Airan jest dość… wyzywająca. Prychnięcie ze strony Ikigaia wzrówiła jej uwagę i spojrzała w jego kierunku. Co sobie myślała? Że to banda, która musi wziąć się w garść. Że może trzeba na nich ryknąć, rozstawić po kątach, by sobie przypomnieli jaka jest ich rola i o co w tym wszystkim chodzi. Na wojnie nie było miejsca dla mazgajów, ani dla tych, którzy tracą głowę w obliczu kryzysu. Bo to prowadzi do błędów. A te… Już popełnili. Tylko, że nie wiedzieli, że oni wiedzą. Airan w tym momencie robiła to, co robiła najlepiej – obserwowała tych pokonanych ludzi i wyciągała wnioski. I pozwalała mówić Yugenowi, choć gdyby miał się rzucić w przód, albo gdyby miał powiedzieć kilka słów za dużo, to była gotowa go zatrzymać. Może położyć dłoń na jego ramieniu w uspokajającym geście. Może chrząknąć i wcisnąć się do rozmowy… Póki co jednak milczała. Nie uśmiechała się – obserwowała z tym swoim może nawet irytującym spokojem. Czekała co będzie dalej, z rękoma założonymi na ramionach.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Atae
Gracz nieobecny
Posty: 35
Rejestracja: 9 lip 2021, o 22:41
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, różowowłosy chłopak z tatuażami na całym ciele

Re: Uso

Post autor: Atae »

0 x
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Sytuacja nie była łatwa. Airan była jej kwintesencją - odziana w czerń, z czarnymi włosami i teraz zimnymi oczami. Takie się przynajmniej wydawały. Kiedy stawały się uważne - stawały się też chłodne. A może tafla, jaką były jej oczy, wolała oddzielić się przejrzystą ścianą od tego wszystkiego? Co myśleli sobie wszyscy ci ludzie, żyjąc od tych kilku tygodni w takich deszczach - bo jakoś Yugen nie sądził, żeby tutaj było lepiej i żeby to deszcz szedł z nimi. Wystarczyło spojrzeć na stan wszystkiego wokół. I co myśleli, kiedy taka kobieta tu weszła. W końcu była piękna. Przyciągała spojrzenia i wabiła swoim urokiem, ale jak to ogień, który mamił - potrafiła bardzo mocno oparzyć. Pytanie więc, czy jesteś ćmą, która da spalić swoje skrzydła byle tylko poczuć jej dotyk czy może tym, który zwalcza pokusę? Ha... Jak wielką pokusą, którą tu ulegli, musiała być zemsta na zwykłych cywilach? Osądzać można łatwo i szybko. Ikigai ich osądził i widział w nich tylko śmieci, którymi potrząsnąć należy, oj tka, byle mocno. Mazgających się w swoim kącie, ponieważ zginęli ich towarzysze. Taka jest wojna - nie możesz na nią iść z przekonaniem, że będą kwiatki i słodkości, to nie kraina mlekiem i miodem płynąca.
Yugen spojrzał znów na swego rozmówcę, zostawił Airan to, co robiła. On postanowił w takim wypadku, gdy upewnił się, że ich role są rozdzielone, na rozmówcy. Ikigai tylko na moment skrzyżował z Maji spojrzenia i widać było, jak w tym momencie kącik jest pyska drgnął w takim... krytycznym uśmiechu. Jego spojrzenie wiśniowych oczu mówiło wiele - to, że jego to nie boli, że chuja na to kładzie i że właściwie uważa ich za godnych pożałowania. I tacy byli. Porozsypywani. Strzępki prawdziwych wojowników. Ciężko było powiedzieć, żeby Yugen był ostoją spokoju. Nie był. Sławne powiedzenie, że walczą w tobie dwa wilki i wygrywa ten, którego nakarmisz. Widzisz, to ten ogień - wiecznie w nim buzujący, tylko często go przygaszał. Nigdy jednak nie gasł całkowicie. Niekiedy się tlił - nieśmiało, unosił się z niego dymek, czasem tylko się żarzył. Ale teraz buzował i bardzo chciał wydostać się na zewnątrz. Przejąć kontrolę. Przygaszał go i uspakajał, bo jak zostało powiedziane - oceniać jest łatwo, a Yugen bardzo lubił rozumieć, co się wokół niego dzieje i dociekać do przyczyny, gdy emocje były bardzo złym doradcą. To jest to - nie słuchał serca. Bo serce w tym momencie mówiło mu, żeby wyciągnął serce tego gościa przez jego własne płuca. I te instynkty, obrzydliwe i pierwotne, wywołane gniewem, należało uspokoić. Ale spojrzenie tych czarnych, sogeńskich oczu było bardzo intensywne. Zwłaszcza, że ten człowiek naprawdę wyglądał jakby... nic takiego wielkiego się nie stało.
- Żaden transport? - To było bardzo interesujące. I żaden to znaczy - ile? Co ile miał przybywać? Czego się spodziewali? I skoro nie dotarł - co ich zatrzymało, skoro teraz na drogach było tak... pusto. Ciężko mówić o śladach czy zapach przez ten pierdolony deszcz. Nic się na nim nie utrzymywało. I nie, uprzedzając, Yugen nie przeklinał w myślach. Jego myśli, tak jak i wypowiedzi, były całkowicie kurtuazyjne. - Jak miała na imię, pozwolę sobie zacytować ta szmata? - Eugh. Jak wulgarnie. Ale wulgarność była nieodłączną częścią tego świata. Sumire sama cisnęła się do głowy. Automatycznie. Czekała tam w pogotowiu... ale nie była jeszcze oskarżona. Tak jak wyroku nie wydawał na tego człowieka. TYCH ludzi. Na razie grało tu czyste zainteresowanie w tonie tej rozmowy i próba zapoznania się z wizją drugiej strony. Tyle Yugen się o prawdach tego świata nauczył, nawet jeśli był teraz wściekły, że rzadko kiedy istniała tylko jedna. I co ciekawe - zazwyczaj leżała pośrodku. - Zatruty alkohol od kupców z Ryuzaku. Mogę zapytać o kolejność wydarzeń chronologicznie? I dokładniejszy raport tych wydarzeń, bym mógł prawidłowo zrozumieć aktualną koniunkturę wydarzeń i tło Uso. - A to dość ważne, kto, kiedy i co. Być może dla tego mężczyzny to nie było ważne, ale dla Yugena mogło stanowić bardzo wiele informacji... podejrzewał, że tak samo dla Airan. Jak chociażby mogliby zweryfikować to, z kim tak naprawdę mieli do czynienia. - Oskarżanie Ryuzaku no Taki o trucicielstwo to absurd. Jest to jedynie głośne przemyślenie, nie sugeruję wkładania tego oskarżenia w pańskie usta. - To... oczywiste? Że Ryuzaku no Taki... czy nie? Właściwie Yugen nie był jakoś nadmiernie oblatany w polityce zagranicznej, o miastach kupieckich wiedział niewiele poza tym, co chyba każdy - że były neutralne. I neutralność trzymali od lat. LAT! Skoro tak - czy ktoś przekupił kupców? Czy może ktoś dogadał się z jakimś radnym? Taka trucizna, której Inuzuka nawet nie mogą... a może to było zamówienie Uchiha? I całkowicie przypadkiem trafiły w ręce Uso? Bo nie wiedzieli, że ta placówka będzie przejęta? Nie... A jeśli WIEDZIELI? Wiedzieli doskonale, że Kaminari czy Inuzuka będą chcieli przejąć i zablokować to strategiczne miejsce, dlatego przygotowali tę pułapkę. To byłoby najlepsze zagranie taktyczne - i Yugen myśląc o tym tak by chyba zrobił, zwłaszcza mając do czynienia ze zbyt przeważającymi siłami wroga.
- Ilu niewinnych zginęło przy pańskich przesłuchaniach? - Brzmiało to jak neutralne pytanie, ale miało taką nutę, że Ikigai od razu spojrzał na kapitana i zamarł w bezruchu, spoglądając na niego wielkimi oczami. Och, więc teraz mieli mordować w dalszym ciągu? Hao zawsze przesiąkał uczuciami otoczenia. To był jeden z powodów, dla których starał się odcinać i blokować. Czy nie jest momentem przegranym, w którym zaczynasz rozumieć wroga? Bo wtedy zaczynasz mu współczuć. A kiedy współczujesz - zaczynasz się wahać. I tak ci wszyscy tutaj, jak te zbite psy... to było wiele emocji. I żadna z nich nie była dobra. Temu i Hao skupiał spojrzenie tylko na tym konkretnym osobniku. Pozwolił sobie na razie przemilczeć to, że jest dla nich robota - ooo, jaka wspaniała... ale też i Hao wolał sam się tym zająć. Poznać jeszcze trzecią wersję tego wszystkiego. Problem polegał na tym, że Yugen rozumiał. Całe to świństwo. I całą tę paranoję. - Nie jestem. To jeden z cywili potrzebuje pomocy medyka. I to pilnie.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Uso

Post autor: Airan »

Zimne fiołkowe spojrzenie – przypominające o tym, że poza tym, że była zwykłym człowiekiem, była też ninja. Maszyną do zabijania wsadzoną w bardzo ładne opakowanie. Bardzo. Ładne. Prywatnie mogła być twardo stąpającą po ziemi, ale dość łagodną kobietą z sercem na dłoni. W pracy… Role nieco się odwracały. Dla niej wszyscy tutaj byli obcy, nie czuła z nimi żadnej więzi. No, rzecz jasna, poza Yugenem i jego ninkenami. Jasne, była po ich stronie, to z Uchiha mieli tutaj walczyć, natomiast zanim będziesz robić porządek w szeregach wroga, należało zrobić porządek u siebie. Każdy mógł tutaj kłamać, by się wybielić w oczach świata. Mogła to robić Sumire, mogli to robić oni. Trudno było tu być pewnym czegokolwiek. Tamta kobieta… Była przerażona i to było widać. Czy dobrze udawała? Ach, możliwe. Airan cały czas się zastanawiała jak udało jej się uciec od ninkena, który ją tak poharatał, ale rozwiązań tez mogło być sporo innych. Mógł jej ktoś pomóc, a potem zostawić na pastwę losu, a mogła to być ona. Z tym swoim śmiesznym nożykiem. Mogła ich zaatakować zamiast próbować uciec przez okno. Jakikolwiek nie był powód – Airan postanowiła jej wtedy pomóc, po prostu, czy się nabrała czy nie. Póki co, wszystko to, co im powiedziała, się potwierdzało.
Na ile poznała Ikigaia – to tak właśnie sobie pomyślała, krzyżując z nim spojrzenie. Że ma ich za pożałowania godne robaki, co to się porozsypywały w obliczu jednego nieszczęścia. A tych na wojnie będzie przecież więcej. Ale Ikigai taki był – szybki do wydawania osądów, cyniczny, dla niego świat był prosty, choć może to zbytnie… uproszczenie. Po prostu nie rozkładał go na czynniki pierwsze. Inaczej z kolei było z Hao. Spojrzenie Airan może i wydawało się zimne i tak, w pewnym sensie się w ten sposób dystansowała, natomiast nie dystansowało się jej serce. Nie do końca przynajmniej. Chciała jakoś w tym wszystkim pomóc Yugenowi, bo już oczami wyobraźni widziała ten konflikt w jego sercu i w głowie. Chciała mu powiedzieć, że to wszystko się jakoś poukłada, w ten czy w inny sposób, żeby wiedział, że jest po jego stronie. Może jakoś ugasić ten buzujący w jego wnętrzu ogień… ale nie mogła, bo jak? W towarzystwie i przy tylu świadkach nie zamierzała robić nic dziwnego i nic głupiego, tym bardziej, że nie znali całej historii. Dziwne uczucie… ta chęć. Ale Airan nie miała czasu poświęcać temu teraz swoich myśli.
- A te piękne wisielce na drzewach? To jakaś makabryczna dekoracja? – to było pierwsze, co Airan wypowiedziała w tej karczmie, chwilę po tym, jak Eichi stwierdził, ze nie zemścił się na mieszkańcach, tylko robił przesłuchania, bo chciał, by ktoś się przyznał. - Nawet ja je czułam, a to już coś – Ikigai miał wspaniały węch, tak jak Karoshi. Nawet Yugen czuł więcej niż normalny człowiek. A skoro i ona to czuła, to… To oni wszyscy też musieli. Zresztą… zgrało się to z pytaniem Yugena, przez co choć Ikigai zamarł i patrzył na dowódcę, to Airan lekko wypuściła powietrze przez usta, w takim wyrazie zaśmiania się. Cóż za zbieg okoliczności.
Przyglądali się, czuła spojrzenia na swoich plecach, część zresztą widziała. Ale była do tego przyzwyczajona, nie czuła się przez to nieswojo czy coś takiego, nie. Pewnie zastanawiali się, czy są przyjaciółmi czy wrogami. Były z nimi ninkeny, jasne, ale to dawało im pewien kredyt zaufania. Po tym jednak co przeżyli… Airan się zastanawiała, czy nie zastanawiają się, kiedy Yugen albo Airan rzucą im się do gardeł. Ale tak samo zastanawiała się nad tym w drugą stronę. Dlatego trzymała dłonie na ramionach. Blisko opasek z pieczęciami. Póki co nie podpytała o tę misję, o wytropienie i przyniesienie głów skurwysynów, jak to określił.
- Akoraito. Byłam akurat w Ookami-den, kiedy wybuchła wojna – przecież Doko nie pchałoby się na wojnę… Chyba. Prawda? W głowie jej się to nie mieściło, na szczęście ne musiała, bo ten problem miała akurat za sobą. Tak czy siak Airan nie zamierzała ukrywać powodu, dla którego tutaj była, bo nie była to zresztą żadna tajemnica. Odwiedzała Yugena dobrze się razem bawili, wybuchła wojna… Wypadało sprawdzić co się dzieje w Sogen. Tyle. Choć tak drugą częścią tego medalu było to, ze też po trochę chciała więcej czasu spędzić z tą trzyosobową grupą. Odpoczęła przy nich. Łagodniała w ich obecności. Ale tutaj, przy tylu obcych, na powrót była tą Airan, którą była zazwyczaj.
- Więc kto doniósł, komu, gdzie i co dokładnie? Co tu się wydarzyło? – zapytała w końcu, uznawszy, że pora skończyć krążyć wokół tematu bez sensu i po prostu zapytać wprost.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Atae
Gracz nieobecny
Posty: 35
Rejestracja: 9 lip 2021, o 22:41
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, różowowłosy chłopak z tatuażami na całym ciele

Re: Uso

Post autor: Atae »

0 x
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Im dalej ta historia brnęła i im więcej trzeba było połączyć z niepasujących do siebie wzajem elementów dwóch różnych perspektyw, tym bardziej się rozmywała. Jedne kupiec prosi miejscową ludność o to, żeby pomogli przejechać z towarami do miasta, a ci... zgadzają się? Pojawia się taka Sumire, która postanawia zostać kim? Bohaterem narodowym? Żeby otruć ninkena jednego człowieka? Dowódcy tutejszego oddziału? Yugen naprawdę temu człowiekowi współczuł, kiedy na niego patrzył. Utraty swojego towarzysza, który dla większości Inuzuka był właściwie całym światem. Tak długo, jak długo mieli swoje ninkeny, a ninkeny miały ich, tak długo mogli trwać i podejmować się wszystkiego. Dokonywać wszystkiego. Ale potem przychodził moment, w którym nagle... jeden z nich znikał. Tak jak zniknął tutaj ninken. Czy to był powód, dla którego Sumire nie została pożarta? Najpierw zatruła ninkena, a potem dopiero ten się w afekcie na nią rzucił? A może wręcz przeciwnie? I dlatego ninken umarł? Rozumiał też miejscowych. Ich kraj był w agonii - rozrywany przez dwa mocarstwa po tym, jak dokonali nieudanego ataku na Mur. I w dodatku zablokowano handel z Ryuzaku, a teraz pewnie każda dostawa stamtąd jest na wagę złota. Ci ludzie... takie wioski były zazwyczaj odcięte od wielkiego świata. To nie oznacza, że i oni nie bali się wojny, gdy już wojska do nich przychodziły. Więc co? Ktoś tu chciał pomóc swojemu krajowi? Czy może najwyższa pora ogłosić, że Ryuzaku nie jest już neutralne i przez blokadę chce siłą przedrzeć się przez tereny objęte wojną? I co - medyk tutejszy, bo tylko on mógł stworzyć coś takiego, miałby wytworzyć specjalny środek niewyczuwalny zapachem czy smakiem, który powali nawet Urufu w jedną chwilę? Czy to właśnie po prośbie dopiero Ryuzaku no Taki taki specyfik dostarczyło?
- Owszem. Jest ciężko ranna, dlatego potrzebujemy medyka. - Mógł skłamać. Nie, niee, nigdy nie widziałem tej damy! Tylko po co? Niech będzie - niech kapitan wie, że usłyszeli pewną wersję wydarzeń, teraz mógł się tego dalej domyślić. Chyba głupi nie był - niespełna rozumu to na pewno. Lecz głupi? Miłość do swoich i do pobratymców to jedno, drugie to okazywać ją prawidłowymi metodami. To nie była miłość - mężczyzna był fanatykiem. A fanatyzm był już niezdrowy i niemile widziany. Prowadził do błędów - takich, jakie popełnił ten pan. Yugen też kochał Inuzuka. Kochał swój ród i swoje ziemie ponad życie. Ale były granice, których przekroczenie skazywało cię na złą drogę. Chyba wszystko tutaj dało się zrobić lepiej. Mądrzej. Lecz dla tego człowieka nie - dla niego jedynym rozwiązaniem był mord i to... to. Porozwieszanie ciał wokół, bo dla niego to był "straszak". Czy to więc dziwne, że bardziej chciało się wierzyć prostej szwaczce niż temu tu? W grę wchodziła solidarność klanowa, jasne. Ale ważniejsze od tego było dla Yugena poszanowanie do ludzkiego życia. Cywil, Inuzuka, Uchiha - to naprawdę nie ma różnicy, nazwisko to tylko nazwisko, status to tylko status. Nie było takiego życia, które lepiej było oddać za inne, dopóki nie była to ostateczność. Oh, zgrozo, przecież Hao ubolewał nawet nad losem biednego dzika, że nie może skrócić mu cierpień tylko oddaje go do laboratorium, bo z jego badań można było stworzyć odtrutkę dla ludzi. Więc o czym my mówimy, gdy jakiś szaleniec mordował cywili bo "strata swoich boli go bardziej". Niewinnych cywili! - Może być pan pewien, że ja również nie odpuszczę, dopóki nie zapłaci pan za popełnione zbrodnie. - Proszę bardzo. Niech wie. Teraz mogło ich łączyć wspólne zadanie, ale niech wie, że Yugen zamierzał go zgłosić do siedzib władz, a jeśli trafi do bingo, w najgorszym wypadku dla niego, to osobiście będzie go ścigał chociażby na kraniec tego świata. - Słucham. Kto jest według pana odpowiedzialny za tę masakrę i gdzie się skrywa, że siedmiu Inuzuka nie mogli im podołać, ale jeden Inuzuka z Maji już tak. - Zły stan robił swoje, to prawda. Ale czy można było powiedzieć, żeby po tej podróży Airan i Yugen wyglądali lepiej? Oboje byli od dawna dość... niedożywieni. Zbyt chudzi. A teraz, po tych deszczach i dość męczącej wędrówce mogli dodać dwa do dwóch. Czyli świetnie się wkomponowali w tę wesołą kompanię. - I podziękuję za herbatę. Nawet najlepsza zielona herbata nabiera kwasu, gdy dzieli się ją z mordercami niewinnych. - Yugen odwrócił wzrok od kapitana na siedzącą tutaj kompanię. Na tych ludzi, którymi ten człowiek dowodził. Miał uwierzyć, że oni też byli tego samego zdania, czy może nie mieli wyboru - wypełniali rozkazy? Yugen znał swoje miejsce w szeregu. Jednak nie ważne, jaka była cena - nie zamierzał słuchać i wypełniać woli kapitana, który nie jest zdolny do pełnienia swojej roli. A już na pewno nie zamierzał mu pozwalać siać tu terroru i jeszcze dać wplątać siebie w to wszystko. Zbyt dumny był. Zbyt honorowy na to. Za to Ikigai teraz nie spuszczał mężczyzny z oka - wydawał się teraz jak zamarła rzeźba, jakby nie oddychał. Jakby jego oczy mogły pochłonąć tego człowieka na wieki wieków. Dla Ikigaia to wszystko było jedno. Owszem, miał swoją dumę - jakby kazali mu zamordować niewinne dziecko czy kobietę to chyba kazałby się puknąć takiej osóbce w głowę. Co innego jednak, gdyby taka osoba stwarzała zagrożenie dla Yugena. Wtedy jak oni tutaj - mógłby wyrżnąć i całą wiochę dla pewności, że Hao jest bezpieczny.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Uso

Post autor: Airan »

Akurat Airan wszystko się w tym póki co zgadzało. Niektóre szczegóły były rozmyte, ale póki co była w stanie poskładać sobie z tego historię, z tych dwóch perspektyw, jakie były. Inuzuka dotarli do Uso, zajęli karczmę. Kupców z Ryuzaku zawracali. To nie podobało się karczmarzowi, bo przez nich interes przestał się dobrze kręcić… I ktoś powiadomił Uchiha. Teraz już Airan przynajmniej wiedziała jak zostali poinformowani. Przekazali informacje prawdziwym kupcom z Ryuzaku, którzy przepuszczeni z możliwością kręcenia się po okolicy, poinformowali rzeczywistych Uchiha. Którzy udając kupców wpadli do Uso, przynieśli zatruty towar, dali im za darmo, by ich puścili dalej. A oni puścili. Chlali, potruli się, a tamtych puścili. Oto była chciwość. Mądrzy po szkodzie? Chyba nadal nie, bo nie wyciągnęli wniosków. Albo wyciągnęli, tylko ten dowódca nie. Airan świdrowała go swoim spojrzeniem, słuchając tej drugiej strony opowieści i składając puzzle w jeden obrazek. Bardzo przykry – ale kolory wojny się zgadzały; szarość i karmazyn. Pozamykali ich w domach, zakazali wychodzić i siali terror. Przesłuchiwali, bili, poniżali, grozili. Karczmarza powiesili. Od słowa do słowa zrozumiała, ze medyka tez. I innych mężczyzn. Czy wszystkich? Tego akurat nie wiedziała. Jedyne czego nie do końca rozumiała, to to jak Sumire udało się uciec. Znaczy jedno było pewne, ninken ją zaatakował i mocno przeszurał, była ciężko ranna – bez walki się wieć nie skończyło. Ale jakim cudem udało jej się tego ninkena zabić? Bo ze słów Eichiego wynikało, ze to ona sprzątnęła jego towarzyszkę. To było akurat smutne… Natomiast Airan rozumiała, ze tamta kobieta się zwyczajnie broniła. Walczyła o życie. A nie powinna musieć. To oni powinni ją chronić przed tym wszystkim.
- Donieśli i to wykorzystali, takie są prawa wojny, w końcu wojna śmierdzi. To chyba była bardzo słodka łapówka, co? Słodka jak miód. Z kroplą dziegciu – skoro już Yugen potwierdził, że spotkali Sumire, to nie było sensu udawać, że nie słyszeli historii z jej strony. A Yugen, była pewna, że słyszał doskonale co opowiadała kobieta, natomiast Airan nie była pewna, czy pamiętał dokładnie to, co mówiła. Czy emocje, gniew, złość, smutek i żal nie przysłoniły jej słów. Airan też nie pamiętała dokładnie wszystkiego, ale to akurat utkwiło jej w pamięci. Że Inuzuka wzięli łapówkę i poszli chlać. Jeszcze jeden powód do tego, by nie pić alkoholu w trakcie służby. - Dostaliśmy wyraźne rozkazy, by nie atakować cywili – powiedziała w końcu. No bez konieczności, ale dla niej konieczność istniała wtedy, kiedy sami zaczynali atakować. Jakoś nie sądziła, że ludzie z Uso poszli na nich z pięściami, pochodniami i pałkami. Sądziła, że bardziej się bali niż chcieli konfrontacji. - Z ludźmi trzeba umieć rozmawiać, a terrorem sympatii się sobie nie zaskarbi. Wojny nie wygra się też siedząc na tyłku i nie dostosowując otoczenia do sytuacji. Nie widzieliśmy żadnej karawany z transportem po drodze. Kiedy wyruszaliśmy z Ookami-den, to nie byliśmy sami, to fakt, ale każdy miał inny przydział. Nie było z nami nikogo, kto miał donieść tutaj zapasy – Airan urwała, wpatrując się nadal w mężczyznę, który niby był tutaj dowódcą. Był, jasne. Ale chyba nie do końca się odnajdywał w wojennej roli. - Kupcy z Ryuzaku są neutralni. Próbowaliście się z nimi ugadać, by swoje towary zostawiali w Uso? W zamian za cokolwiek, ochronę chociażby? – jasne, była tylko Akoraito, co ona mogła niby wiedzieć, ale coś tam jednak wiedziała. Przede wszystkim na Pustyni jeśli nie myślisz, to giniesz bardzo szybko. Trzeba było być zaradnym. Nie czekać na to, aż los cię wykończyć – ten trzeba było brać we własne ręce. Natomiast znała prawa wojny. Uchiha to nie był jedyny problem. Problemem byli bandyci i szabrownicy na szlakach, a ich nie obchodziła strona konfliktu. Oni chcieli się po prostu wzbogacić. - Rozumiem, że mamy znaleźć tych, co przynieśli ten zatruty alkohol, a nie tych, którzy donieśli? Prawdziwych kupców i cywili mamy nie ruszać. Zresztą… zgaduję, że te straszaki nie są przypadkowe – już sama nie wiedziała co mają zrobić. Czyje głowy przynieść. To było śmieszne. Ośmiu chłopa siedziało na dupie w karczmie, kilku patrolowało okolicę, a dwójka Akoraito miała załatwić ich problem. Nawet wymownie uniosła brwi, kiedy Yugen rzucił swoje. Że jak oni we dwójkę mają sobie poradzić, skoro tamci nie dali rady. Airan wiedziała jak – ich morale były całkiem dobre, czego nie można było powiedzieć o siedzącej tutaj zgrai, natomiast sama była ciekawa tego, jaką odpowiedź dostaną. Yugen był zdenerwowany, to było słychać. Niekoniecznie widać, ale jego słowa były bardzo dobitne. Emocjonalne. Dumne. Airan w tym wszystkim… Była nadal zadziwiająco spokojna. Ale tez w takich sytuacjach wychodziły jej kolory. Wyrachowanie. Ikigai bardzo dobrze ją ocenił – że niezłe z niej ziółko i że jest z niej wiedźma. A i owszem, była. - Ja też podziękuję, mamy swoje zapasy. Nie chciałabym was ograbiać z herbaty, skoro jest na tak wielką wagę złota, a alkoholu w pracy nie piję – to była szpila.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sogen”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość