Uso

Trzecia pod względem wielkości prowincja Wietrznych Równin zamieszkała przez Ród Uchiha. Prowincja Sogen zarówno od północy jak i południowo-wschodniej strony sąsiaduje z morzem, z kolei od południa graniczy z regionem Prastarego Lasu. To co jednak w szczególności warte jest odnotowania, to fort graniczny postawiony od północnego wschodu na granicy z niezbadanym obszarem dawno upadłego kraju, zniszczonego jeszcze w trakcie potyczki z Juubim. Kultura prowincji w głównej mierze skupia się na militariach, przemyśle żeglarskim oraz hodowli co wynika z uwarunkowań geograficznych.
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Karoshi nie dał znaku o swojej obecności, kiedy zbliżał się do tej dwójki. Pewnie i tak byli świadomi tego, że nadciąga. Widocznie bawili się w najlepsze, jakby miało nie być jutra! I wcale im nie miał tego za złe. Nikt im nie miał tego za złe. Można by narzekać, że podczas wojny nie powinno się pozostawać takimi beztroskimi, że przecież niebezpieczeństwo czaiło się z każdej strony i mogło nadejść zewsząd. Tak, tak było. Ale nie mogli dać się zwariować. Na takie momenty rozluźnienia często czekali przeciwnicy, żeby pokazać swoją słabą stronę, brak skupienia. Na takie momenty też czekała każda normalna istota, żeby poczuć się prawie jak w domu.
- Nie był dla mnie wyzwaniem! I tam też znalazłem tego szczeniaka. - Ikigai spojrzał w kierunku wielkiej bestii, która była jak cień rzucający się na codzienność - po prostu zawsze naburmuszony i zawsze nie w humorze. Bogowie jedni widzieli momenty, w których Karoshi się uśmiechał. Sierść na karku Karoshiego zjeżyła się i szczeknął urywanie w kierunku zaczepnisia. Zabawne było to, że Ikigai dobrze zdawał sobie sprawę z tego, kto jest tutaj starszy, kto ma więcej umiejętności i kto więcej może, a i tak Karoshi sprawiał, że wszystkie włoski mu dęba stawały. Nie zawsze, to nie była reguła, ale całkowicie naturalnie przychodziło mu słuchać tej bestii. Która wiedział, że wcale nie lubi zaczepek i tym bardziej nie zna się na żartach.
- Jutro ruszamy do Sarufutsu. Z zimą chyba zakończy się wojna. - Dodał już spokojniej, kiedy zbliżył się do towarzystwa i przez moment wahał, czy w ogóle warto sadzać tutaj dupsko i zajmować przestrzeń dwóm gołąbeczkom. Zebrałoby mu się na wymioty, gdyby mieli tak gruchać przy nim. Taak, dobrym pomysłem będzie jednak zawinąć się z powrotem. - Ciesz mordę, póki możesz, bo Hao powiedział, że będziesz nosił Eichiego. - O, zobaczenie skonfundowanej i jednocześnie oburzonej miny Ikigaia w tym momencie było bezcenne. Na tyle, że Karoshi rzeczywiście uśmiechnął się złośliwie.

Uso wyglądało... pięknie. Pod tym bladym niebem, kiedy para uciekała z ust, rozjaśnione krystalicznym blaskiem pierwszych promieni słonecznych odbijanych w malunkach wykonanych ręką Pani Mróz. Hao zatrzymał się na moment przed karczmą, spoglądając po tym pięknym świecie, który już odczuwał pocałunek Zimy na swoich policzkach. Docierające do samych płuc powietrze wypełniało piersi czymś nowym, czymś zdrowym, czymś... dobrym. Wsunął wisiorek ze słońcem pod koszulę, oglądając się na Ikigaia i Karoshiego - tego ostatnie zaspanego, który ziewał właśnie przeciągle i w jego standardowej minie "kot mi nasrał do majtek" zupełnie nic się nie zmieniło. Hao naprawdę lubił zimę. W całym jej majestacie, w tym jak lulała świat do snu i jak pozwalała mu odetchnąć, nim wszystko znów zostanie zbudzone do mozolnej pracy wiosną. Lubił tę ciszę. Kiedy mieszkańcy jeszcze spali i nikt nie kręcił się po ulicach miasteczka, a gdy zaczął robić pierwsze kroki to robił je ostrożnie, by nie poślizgnąć się na lodzie.
- Noo nie, znowu to... - Burknął Ikigai, patrząc nisko pod swoje łapy, żeby trafiać jak najmniej na te krystaliczne placki skuwające błoto ulic. W przeciwieństwie do Karoshiego, który wystawił pazury i lód pękał pod jego ciężarem, kiedy szedł za Yugenem. Prosto w kierunku ich tymczasowego towarzysza podróży.
- Dzień dobry. - Yugen obdarzył go ciepłym uśmiechem w przeciwieństwie do Ikigaia, który spoglądał na Eichiego tak, jakby znowu chciał mu się rzucić do gardła. I to znowu sprawiło, że Karoshiemu jakoś od razu się poprawił humor. Ach ta wrodzona złośliwość! Brunet wskazał dłonią na dwa ninkeny dając znać, że można załadować torby - i sam też złapał swoje, by je odpowiednio ułożyć, podopinać sprzączki, żeby wszystko się dobrze trzymało, upewnić się, że nic nie uwiera i tak dalej, i tak dalej. Mimo robienia scen przez Ikigaia - w postaci niezadowolonych minek - to wcale nie tak, że aż tak mocno kończył się jego świat. Tak samo jak wtedy, kiedy na grzbiecie niósł Airan. Po prostu był jednym z tych, co musieli pomarudzić. I pokazać swoje niezadowolenie aż z nadmiarem. Bo przecież... w gruncie rzeczy też mu współczuł. Tego, że tkwił tutaj, w gruncie rzeczy, sam. Człowiek odpowiedzialny za cały ten teren. Chyba to i dobrze, że trafił się taki Yugen, który był zarówno utrapieniem dla dowodzących, ale jednocześnie niemałym wsparciem. - Humor dopisuje?
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Uso

Post autor: Kutaro »

Pytać czy humor dopisuje w mroźny poranek kogoś, kto został niemal siłą wyrwany z ciepłego łóżka by wyjść na zewnątrz to barbarzyństwo. Co prawda Eichi wstał już wcześniej, w końcu musiał odebrać, a raczej wysłać kogoś aby odebrał zapasy na podróż. Wciąż jednak oznaczało to opuszczenie posłania. Na początku trzeba było przyzwyczaić się do niższej temperatury pokoju. Był to jedynie przedsmak tego co czekało za progiem. Paskudna niska temperatura sprawiająca, że każdy odsłonięty kawałek ciała przybierał czerwony kolor. Wraz z ubraniem wynosiło się resztki życiodajnego ciepła, ale i te z każdą chwilą uciekały przeganianie sogeńskim wichrem. Tak więc w skrócie to dzień nie był dobry i humor nie dopisywał. Możliwe, że Eichi i Ikigai w końcu stworzą jakąś nić porozumienia, a dokładniej to sojusz przeciwko zimie. Nic tak nie zbliżało jak wspólny wróg, nawet poza wojną.
- Dobry. - Odpowiedział sentoki wypuszczając chmurkę pary z ust. - Jakby był dobry to bym… a nie ważne. - Urwał zdając sobie sprawę, że czcze gadanie przyspieszało utratę ciepła w postaci kłębków pary. Od razu można było zwrócić uwagę, że powstały dwie pary. Yugen i Karoshi, czyli drużyna “jest fajnie” oraz Eichi i Ikigai - front “fajnie było pół roku temu”.
- Bardzo. - Odpowiedział medyk ponownie oszczędzając słowa. - Mamy wszystko. Hura. Ruszajmy. - Jak się można było domyśleć w tym “Hura.” było tak dużo radości, że można było nim skwasić mleko. Następnie zabrał się za mocowanie toreb do pleców Ikigaia, który miał być jego sojusznikiem w tej batalii przeciwko zimie. Przynajmniej jak się na kimś jechało to było nieco cieplej, więc pomimo niechęci ninkena, był to korzystny układ. Więc nawet jeśli marudził to Ikigai musiał przyznać, że to nienajgorszy pomysł.

Po chwili byli gotowi do podróży. Na początku mogli ruszyć główną drogą. Tą samą, którą wcześniej obrał Hao by trafić do klasztoru Usohachi. Sama w sobie wyglądała tak samo jak plac główny w Uso. Pokryta tym samym szronem i zbudowana z tego samego brązowego błota rozjeżdżonego przez dziesiątki kół wozów. Teraz jednak glina była zamrożona w swoich kształtach i nie przyklejała się brudząc buty i łapy. Należało z tej sytuacji korzystać tak szybko jak to możliwe, bo wkrótce słońce miało pokazać się od strony Wielkiego Muru i zacząć przywracać trakt do swojego obrzydliwego lepkiego stanu.
- Gdzieś na wysokości klasztoru odbijamy na zachód. - Zaczął Eichi. - Dalej, przez bezdroża i zwierzęce ścieżki spróbujemy trafić na drogę Sarufutsu-Kotei. Wtedy się pewnie rozdzielimy i osobno ruszymy w kierunku celu. - Przedstawił plan Yugenowi. Do klasztoru względną kontrolę mieli Inuzuka, dalej nie było takiej pewności. Jedynie to, że trakt był obserwowany przez Uchiha. Na bezdrożach było znacznie łatwiej się ukryć.

Eichi
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Uso

Post autor: Yugen »

Czyżby? Czy takim wielkim barbarzyństwem było wyrwanie się z czterech ścian, by doświadczyć cudów tego poranka? Taki to grzech - dać się wyciągnąć z półcieni, gdzie światło mielone było przez kurtyny, a jego większa część zatrzymywała się na drewnianych ścianach? W tym nie było niczego barbarzyńskiego. To było błogosławieństwo. Wszystko zależało od tego, czy dasz się zatopić marudzeniu, czy może podziękujesz bogom za dar, jaki oferowali prosto w twoje ręce. Nie padało. Wiatr nie był lodowaty. Powietrze kąsało policzki i różowiło je razem z krańcem nosa do stopnia, w którym nawet Hao uśmiechnął się lekko i przymknął oczy z wrażenia, że jeśli powieje jeszcze moment to na krańcach jego rzęs osiądą zamarznięte kryształki. A przecież wcale nie było tak lodowato. Karoshi uniósł swój łeb i spojrzał na drogę przed nimi, która prowadziła w las - trakt, którym będą mogli wędrować tylko przez chwilę, zanim przyjdzie im, z mapą w ręku, zboczyć w lasy i na pola, aby ominąć wszelkie patrole, które mogłyby mieć tutaj miejsce. Nawet jeśli oni sami kontrolowali tu coraz bardziej obszerne terytoria. Ostatni taki poranek tego roku. Opuszczenie ciepłej pościeli, żeby zmierzyć się ze swoimi słabościami i przekonać się, czy pomimo tylu miesięcy w niej spędzonych można jeszcze żyć jak prawdziwy wojownik. Yugen postawił kołnierz swojego płaszcza, żeby w nim skryć odsłoniętą szyję, gdy wiatr bawił się długimi pasmami jego włosów, plącząc je na jego plecach do stopnia, w którym krótsze pasma wsunął za uszy, by te nie pałętały się też po jego twarzy.
- W łóżku? - Dopytał uprzejmie. To miał być ten dobry dzień? Każdy miał swoje własne priorytety i chociaż brunet potrafił doceniać te leniwe poranki i równie bezkarne popołudnia, to możliwość działania zawsze była lepsza od zastoju. Zwłaszcza, że żaden z nich nie przyjechał tutaj w celach towarzyskich i nie przyjechali tu tym bardziej na wczasy. To była ich praca. To była ich powinność. Wobec nazwiska, wobec klanu, wobec bliskich koniec końców. Bo przecież wojna miała to do siebie, że jeśli obróci się w złym kierunku to może też dotknąć bezpośrednio Twoją rodzinę. Nawet jeśli wcale tego nie chciałeś. Nawet kiedy się tego nie spodziewałeś. Zima zaś była takim wrogiem, z którym walczyć się nie dało. Pojmowanie temperatury Yugena zawsze było nieco spaczone - jemu prawie zawsze było ciepło. Teraz, kiedy każdy powiedziałby, że piździ złem, dla niego było po prostu... chłodno. Chłodno, ale przyjemnie. Ale już tego samego zdania nie był Ikigai, który już nie patrzył ani na Yugena ani na Eichiego, tylko z położonym nisko łbem i położonymi po sobie uszami stał i czekał na skaranie boskie. No - fajnie to było pół roku temu. Przynajmniej co do tego mogli się obaj z Eichim zgodzić. Jakakolwiek nić porozumienia była zawsze lepsza niż żadna.
Wszystko wyglądało pięknie. Czarne jak bezgwiezdna noc oczy wodziły po otoczeniu i magii, którą Zima spuściła na ten świat. Jednym dotykiem. Jednym oddechem. Kryształki zawieszone na drzewach, szron, który zdobił liście, jakie nie zdążyły jeszcze spaść, biel goszcząca na ciemnym igliwiu wysokich drzew jak i ta, która jeszcze nie spłynęła z dalszych od drogi traw - zwłaszcza tam, gdzie miała cień. Uśmiech nie schodził z ust bruneta. To było piękna. Obraz wart zapamiętania, zapisania w sercu i zawiezienia ze sobą w każdy kawałek ziemi. Widok, który tak samo zachwycał go każdej późnej jesieni, nieprzerwanie, od tylu lat. Flora w tym wszystkim nie była martwa. Ożywiała ją fauna. Świergot ptaków, które jeszcze nie odleciały jak i skrzek wron, które już tutaj dotarły. Na niebie można było wypatrywać klucze ptaków, które jakby przyśniły, zima je zaskoczyła, dlatego zbierały się do wylotu dopiero teraz. Airan by się to spodobało. Była wrażliwa na piękno.
- Gdzie dokładnie znajduje się ten dom, o którym wspominałeś? Przyjdę następnego dnia, zapowiedz mnie, proszę, gdybyśmy mieli się minąć. I jak ma na imię przede wszystkim twój kontakt.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Anzou
Posty: 951
Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
Wiek postaci: 16
Ranga: Akoraito
Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem

Re: Uso

Post autor: Anzou »

Anzou miał w głowie tylko jedno. Od momentu opuszczenia Raigeki widział ten powóz, kombinował w jaki sposób go zaatakować i skutecznie przechwycić towar tak, aby nic nie uszkodzić. Miał kilka opcji, otwarty atak, dywersja, udawanie kogoś innego. Miał też czas by podjąć ostateczną decyzję. Teraz jednak, gdy trzeba było ruszać na miejsce - Władca Piorunów nadal nie miał najmniejszego pojęcia w jaki sposób zaatakować wroga by finalnie osiągnąć swój cel. Dobrze, że nie szedł sam, a partner z klanu Inuzuka to gwarancja wspaniałych zdolności zwiadowczych. Do tego równie solidny arsenał bojowy. Dobry kompan. Ktoś, kogo chce się mieć po swojej stronie. Szkoda, że Anzou nie będzie dane oglądać Ninkena w akcji.
- Przykro mi. Mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia i razem będziecie siać spustoszenie w szeregach wroga. Tego z całego serca Wam życzę!
Białowłosy miał głos pełen radości i nadziei. Chciał, by zwierzyna szybko wróciła do pełni sił. Psy Inuzuka są cholernie użyteczne. Poza tym... czy same w sobie nie są słodkie? Anzou delikatnie zawiódł się, gdy usłyszał, że jego towarzysz nie ma konkretnego planu. Niestety - nie będzie możliwości, by przytaknąć. Niewygodnie, jednak trzeba wziąć to na klatę.
- Myślałem po drodze jak do tego podejść, opcje, przynajmniej w mojej ocenie są dwie. Pierwsza: otwarty atak, gdy tylko zlokalizujemy konwój. Możemy zabawić się też w aktorów, wciągnąć ich w jakąś słowną gierkę, wziąć na litość. Cokolwiek. I wtedy bum, uderzamy, mordujemy! Musimy cholernie uważać na wóz i konie... Jasne, prowadź.
Nastolatek mówił powoli, zrozumiale. Chciał, by każde słowo dotarło do jego rozmówcy. Dwójka ruszyła przed siebie. Anzou w skupieniu, jednak zwracał uwagę na to, co dzieje się w koło. Nie chciał narażać siebie ani partnera na jakiekolwiek niebezpieczeństwa, które... w końcu wykrył zmysł Inuzuki.
- Postarajmy się ich ominąć, nie walczmy, jeżeli nie jest to konieczne. Musimy być mądrzy...
Powiedział bardzo cicho Anzou, tak, by usłyszał go tylko Inuzuka. Walka w tym momencie nie ma najmniejszego sensu. Strata Chakry, zwracanie uwagi. Po co to komu? Młodzieniec liczył jednak, że uda się tego uniknąć. I że... że Uchiha ich nie widzą i nie mają pojęcia o ich obecności.
- Spróbuję stanąć im na drodze i zwyczajnie zagadać, poprosić o pomoc... Wtedy może zakradniesz się od tyłu i ich wyeliminujesz? Jak się zorientują - użyję Reberu i ich zacznę wybijać. Pomożesz mi z drugiej strony, wbijając kosę w plecy. Co Ty na to?
Szybki i prowizoryczny plan. Więcej można będzie powiedzieć jednak tam, na miejscu potencjalnego przechwycenia towaru. Teraz można jedynie gdybać, dywagować. Niczego nie można być pewnym. Może poza walką, która na 100% będzie nieunikniona. Organizm Białowłosego był już w trybie bojowym. Zmysły wyostrzone, serce nieco szybciej biło, pompowało krew. Stan najwyższej gotowości. Zorientowanie na cel. Medykamenty. Uso. Uchiha. Śmierć.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Uso

Post autor: Kutaro »

0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Mei
Posty: 454
Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona

Re: Uso

Post autor: Mei »

0 x
Obrazek Kolor wypowiedzi || Głos Mei Przydział misji D-B
Awatar użytkownika
Mei
Posty: 454
Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona

Re: Uso

Post autor: Mei »

0 x
Obrazek Kolor wypowiedzi || Głos Mei Przydział misji D-B
Awatar użytkownika
Anzou
Posty: 951
Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
Wiek postaci: 16
Ranga: Akoraito
Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem

Re: Uso

Post autor: Anzou »

Kaminari uważnie szedł przy swoim partnerze i powozie, który udało się uratować, przechwycić i oby w niedalekiej przyszłości - dostarczyć na miejsce. Białowłosy nie wiedział, co go czeka, nie wiedział, czy gdzieś za rogiem nie czai się grupa Uchiha, która zwabiona ogniem przybiegnie sprawdzić co w zasadzie takiego miało miejsce. Białowłosy delikatnie odczuwał już zmęczenie, co prawda nie wykorzystał całej swojej energii, ale walka zawsze odciska swoje znamię. Grunt, że tym razem walka poszła szybko i sprawnie i bez strat w ludziach po stronie sojuszu Inuzuka Kaminari. Anzou stale trwał przy wozie.
- Tak. Warty. Jak poprzednio. Odpoczynek się nam przyda.
Władca Piorunów przytaknął i pozwolił swojemu partnerowi zasnąć. Potem szybka wymiana, obserwacja otoczenia. Standardowa procedura. Nastolatek miał ciągle z tyłu głowy fakt, iż jest to teren wroga, że stale trzeba mieć wzmożoną czujność. W przeciwnym wypadku o zgon nie jest ciężko. Co świt grupa wyruszyła dalej w kierunku Uso. Anzou był ponownie obok wozu, rozglądał się na boki i skanował najbliższe otoczenie. Chyba za bardzo nie musiał się na tym skupiać, Inuzuka miał wspaniały węch i potrafił wyczuć przeciwnika na znaczne odległości. Bardzo przydatna umiejętność w świecie Shinobi, na terenie wroga... niemalże bezcenna. Nastolatek wraz z grupą w końcu dotarł do wioski Uso i w głębi serca odetchnął. Udało się przeżyć. Udało się zdobyć materiały. Jego organizm powoli zmieniał tryb , powoli się uspokajał.
- Dobrze Cie widzieć, Akihiko. Cali i zdrowi, bez strat własnych. Uchiha... wyeliminowani, bez najmniejszego problemu. Praca z Shinei to była czysta przyjemność. Medykamenty są w środku. Do tego medyk. Dbajcie o niego, to dobry dzieciak.
Anzou nie liczył na to, że będzie traktowany w jakiś wyborny sposób, jednak chciał, żeby dzieciakowi nie działa się krzywda. Wystarczy, że będzie bezpieczny i będzie mógł opiekować się tymi, którzy go potrzebują. Na tym polega praca medyka. Anzou skierował się w stronę swojego towarzysza.
- Również dziękuję. Twoje zdolności sensoryczne uratowały nam skórę. Było mi bardzo miło. Mam nadzieję, że jeszcze staniemy razem, ramię w ramię!
Władca Piorunów uścisnął dłoń Shinei'a i następnie zapytał go o miejsce, w którym może odpocząć, zregenerować się przed dalszą podróżą. Liczył też na ciepły posiłek. Następnego dnia - ruszył do siebie. Ku chwale Kaminari.

z/t
0 x
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sogen”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość