Yoshi - 74%
Port
Re: Port
Fakt, przeciwnika nie miała zbyt daleko, nie musiała nawet robić porządnego zamachu by jej broń pomknęła tam gdzie chciała z godziwą prędkością. Rzuciła ze świstem, wróg nawet nie pomyślał o uniku. Zdołała go nawet drasnąć i to dość porządnie, choć obeszło się bez solidnych uszkodzeń i krwawego wodospadu. A szkoda. Masz skurwysynie! Równocześnie sama zaszarżowała niczym byk na corridzie chcąc najzwyczajniej zabić swojego wroga, rozbełtać mu wszystkie wnętrzności i najlepiej jeszcze oskórować za życia. Ruda wyskoczyła z szerokim uśmieszkiem wyobrażając sobie spaleniznę na skórze oponenta, odór przypalonego mięsa.
Plan jak zwykle nie wypalił gdyż byłoby to zbyt piękne aby było prawdziwe. Dziewczyna już miała w planach kolejne ciosy, ataki, kiedy nagle poczuła ból w nodze. Została zręcznie podcięta przez co tor jej lotu zupełnie się zmienił i po prostu wylądowała na deskach z głośnym hukiem. Jednakże nie byłaby sobą gdyby chociaż nie spróbowała sięgnąć swojego wroga ze swojej techniki. Udało się raptem go musnąć, ale lepsze to niż nic! Już poczuł zalążek tego co go czekało. Obydwoje mieli chwilę na ogarnięcie się gdyż każdy w jakiś sposób oberwał. Inu już wiedziała co czynić, nie miała zamiaru popuścić, porwał ją wir walki, poddała się jego nurtowi i brnęła zażarcie jego rytmem.
Jedną rękę miała wyciągniętą wzdłuż ciała - miała bliziutko do kabury. Nie czekając ani chwili, sięgnęła po kunaia i nie wkładając w to większej energii, zamachnęła się by wbić go po prostu w stopę przeciwnika i przyszpilić go do podłogi. Po tym ruchu odturlała się kawałek by nie dostać jakimś kopnięciem i mieć przy okazji minimalny rozpęd do podniesienia się na nogi - kierowała się tak by znaleźć się możliwie jak najbardziej za plecami wroga. Chciała po prostu wyskoczyć ku górze by rąbnąć go w końcu swoją elektryczną techniką w bark z całą swoją siłą, jaką miała w swoich rękach.
Plan jak zwykle nie wypalił gdyż byłoby to zbyt piękne aby było prawdziwe. Dziewczyna już miała w planach kolejne ciosy, ataki, kiedy nagle poczuła ból w nodze. Została zręcznie podcięta przez co tor jej lotu zupełnie się zmienił i po prostu wylądowała na deskach z głośnym hukiem. Jednakże nie byłaby sobą gdyby chociaż nie spróbowała sięgnąć swojego wroga ze swojej techniki. Udało się raptem go musnąć, ale lepsze to niż nic! Już poczuł zalążek tego co go czekało. Obydwoje mieli chwilę na ogarnięcie się gdyż każdy w jakiś sposób oberwał. Inu już wiedziała co czynić, nie miała zamiaru popuścić, porwał ją wir walki, poddała się jego nurtowi i brnęła zażarcie jego rytmem.
Jedną rękę miała wyciągniętą wzdłuż ciała - miała bliziutko do kabury. Nie czekając ani chwili, sięgnęła po kunaia i nie wkładając w to większej energii, zamachnęła się by wbić go po prostu w stopę przeciwnika i przyszpilić go do podłogi. Po tym ruchu odturlała się kawałek by nie dostać jakimś kopnięciem i mieć przy okazji minimalny rozpęd do podniesienia się na nogi - kierowała się tak by znaleźć się możliwie jak najbardziej za plecami wroga. Chciała po prostu wyskoczyć ku górze by rąbnąć go w końcu swoją elektryczną techniką w bark z całą swoją siłą, jaką miała w swoich rękach.
0 x
Re: Port
Krok, jeden i drugi, rozbrzmiewał echem w łbie młodego Uchihy, był prawie pewien, że jego oponent zaraz zostanie złapany w Genjutsu, a tym samym szala zwycięstwa zostanie przechylona na stronę Czerwonowłosego. Jednak, szkarłatne ślepia nic nie wskazywały... Czyżby używał jakiś niewiadomych sztuczek, które chronią go przed technikami iluzji. Dudniący krok w łbie chłopaka zaczynał go irytować. Zaraz jednak przestrzeń, przez która wpada trochę światła księżyca, to właśnie na te wiązkę nadział się przeciwnik ukazując swe oblicze przed Czerwonym Królem. Dostrzegł czarne gogle, w których nie zobaczył nic... prócz odbicia własnych żądnych krwi ślepi. Wszystkie wątki zaczęły się łączyć w logiczna całość, bowiem brak reakcji organizmu na iluzję wywołaną gestem, był spowodowanym tym, iż oponent nie został złapany, gdyż był po prostu ślepy. Białe złączone kły rozwarły sie zaraz ku śmiechu, który rozległ się chyba po całym pokładzie i poza nim.
-Hahahahh...! -śmiał się doglądając swojego przeciwnika cały czas. Rechot rozdzierał mu gardło, a tym samym starał się wymyślić jakiś plan miedzy swym szaleństwem, jak i również sytuacją w której się znalazł. Kątem oka również widział jak nieporadnie poczyna sobie Rudowłosa, mając prostego przecież przeciwnika naprzeciw siebie, jednak jakimś cudem nie może po prostu go pokonać... Czyżby Czerwony Król zaczynał się irytować? Można było to tak nazwać, jednak cały czas górował jego pierwotny instynkt.
-Mam nadzieję, że widziałeś kiedyś potwora! -wrzasnął w stronę swojego przeciwnika, który zachęcał go do ataku. Wtem dzierżony przez niego kunai został mocniej ściśnięty w dłoniach. Czym prędzej został ciśnięty w przeciwnika, a jego ręce pofrunęły w znajdującą się w okolicach brzucha kieszeni, tej w której zawsze trzyma ręce, a także w niej znajduje się połowa jego ekwipunku. Podwójne wejście, bo z lewej i prawej strony. Złapał za cztery kunaie. W prawej dłoni miał dwa i w lewej dwa. Do nich przyczepiona metalowa żyłka. Jeden i drugi kunai złączony ze sobą, z żyłką o długości zdolnej by przyczepić się do ściany lewej i prawej. Cały czas doglądał swojego przeciwnika, wiedział ze ten może zaatakować, a więc Yoshi przygotowany był na ewentualny unik.
A więc para noży bojowych połączona ze sobą. Zaraz cisnął jedną jakby za siebie, by te wbiły się na wysokości kolan, jednak oddalone kawałek od niego. Na oko 2-3 kroki za nim.
Następnie druga parę kunaiów, również złączoną żyłką, rozdzielił do każdej ręki. Teraz pozostaje zaatakować oponenta. Wiedział, że ten dzierży miecz, wystarczy uniknąć lub sparować jednym nożem cios, a następnie zaatakować drugim lub też znajdującą się pomiędzy dwoma kunaiami żyłką skrępować rękę w której dzierży ostrze. Sharingan był w tej sytuacji jeszcze lepszym pomocnikiem niż uszy przeciwnika, bowiem widział całego pirata dokładnie, a także mógł spokojnie przewidywać ruchy. Pora ruszać! Pomknął w stronę przeciwnika, z takim planem w łbie jaki sobie ułożył. A znajdujące się za Yoshim kunaie z żyłka między nimi, były zabezpieczeniem, gdyby ten po prostu zaczął napierać na Czerwonowłosego.
-Hahahahh...! -śmiał się doglądając swojego przeciwnika cały czas. Rechot rozdzierał mu gardło, a tym samym starał się wymyślić jakiś plan miedzy swym szaleństwem, jak i również sytuacją w której się znalazł. Kątem oka również widział jak nieporadnie poczyna sobie Rudowłosa, mając prostego przecież przeciwnika naprzeciw siebie, jednak jakimś cudem nie może po prostu go pokonać... Czyżby Czerwony Król zaczynał się irytować? Można było to tak nazwać, jednak cały czas górował jego pierwotny instynkt.
-Mam nadzieję, że widziałeś kiedyś potwora! -wrzasnął w stronę swojego przeciwnika, który zachęcał go do ataku. Wtem dzierżony przez niego kunai został mocniej ściśnięty w dłoniach. Czym prędzej został ciśnięty w przeciwnika, a jego ręce pofrunęły w znajdującą się w okolicach brzucha kieszeni, tej w której zawsze trzyma ręce, a także w niej znajduje się połowa jego ekwipunku. Podwójne wejście, bo z lewej i prawej strony. Złapał za cztery kunaie. W prawej dłoni miał dwa i w lewej dwa. Do nich przyczepiona metalowa żyłka. Jeden i drugi kunai złączony ze sobą, z żyłką o długości zdolnej by przyczepić się do ściany lewej i prawej. Cały czas doglądał swojego przeciwnika, wiedział ze ten może zaatakować, a więc Yoshi przygotowany był na ewentualny unik.
A więc para noży bojowych połączona ze sobą. Zaraz cisnął jedną jakby za siebie, by te wbiły się na wysokości kolan, jednak oddalone kawałek od niego. Na oko 2-3 kroki za nim.
Następnie druga parę kunaiów, również złączoną żyłką, rozdzielił do każdej ręki. Teraz pozostaje zaatakować oponenta. Wiedział, że ten dzierży miecz, wystarczy uniknąć lub sparować jednym nożem cios, a następnie zaatakować drugim lub też znajdującą się pomiędzy dwoma kunaiami żyłką skrępować rękę w której dzierży ostrze. Sharingan był w tej sytuacji jeszcze lepszym pomocnikiem niż uszy przeciwnika, bowiem widział całego pirata dokładnie, a także mógł spokojnie przewidywać ruchy. Pora ruszać! Pomknął w stronę przeciwnika, z takim planem w łbie jaki sobie ułożył. A znajdujące się za Yoshim kunaie z żyłka między nimi, były zabezpieczeniem, gdyby ten po prostu zaczął napierać na Czerwonowłosego.
Shar lv2 aktywny dalej
0 x
Re: Port
Pech chciał, że między piratami znalazł się człek, który świat widział jedynie z cienia. Człek zdolny przeciwstawić się jego sztuce bez najmniejszego wysiłku. Irytowało go to bardzo. Nie mógł się wyżyć na swej ofierze, nie mógł walczyć w pełni sił, dodatkowo ograniczała go przestrzeń. Aktualnie za nim była ściana, przed nim przeciwnik, który jakoś po prostu był lepszy fizycznie i między poprzednimi unikami, młodzieniec nie znalazł szansy na kontratak. Krew sączyła się z kilku ran, odczuwał mniejszy czy większy ból, który uwielbiał zadawać, a także przyjmować. Dobrze wiedział, że żyje. Uwielbiał czuć przepływającą i zostawiającą delikatne muśnięcie czerwieni na jego ciele, lekkie pieczenie, kąsanie rany... Zdawałoby się, iż lubi po prostu się okaleczać, może. A może po prostu ma coś z głową...
Nie mógł nazwać swej ofiary wyszkolonej czy godnej zwykłej śmierci z jego ręki. Czemu? Gdyż czuł się lekko przytłoczony tym, iż ktoś bez najmniejszego problemu może ot tak się mu przeciwstawić. Sharingan w jego ślepiach zakręcił się, przyszła pora na odwet! Nie doglądał już co też czyni tam jego towarzyszka, bowiem chciał teraz zakończyć własną potyczkę. Wiedział, że przeciwnik czeka na jego ruch. Czeka na muśnięcie jakiegoś charakterystycznego dźwięki. Między myślami przewinął mu się teraz Sanshi, który ruszał się bezdźwięcznie, popełniając jedynie błąd raz na tysiąc stóp. Zacisnął mocniej kunaie w dłoni. Zaraz starał się powoli i chicho przełożyć jeden do drugiej dłoni. Miał już stworzony w łbie jakiś plan, jednak nie wiedział czy się uda, jednak trzeba spróbować!
Ślepiec nie wiedział ile broni trzyma w ręce przecież Yoshi, toteż mogło to zadziałać na jego korzyść. A także jakoś udawało mu się unikać ataków, otrzymując mniejsze rany. To właśnie chciał uzyskać, prowokację, zmylenie, a także muskający jego ciało miecz, by wykonać szybki kontratak. Zamachnął się lewą ręką i cisnął w oponenta kunaiem. Una mu się uniknąć czy nie... To nie miało sensu. Bowiem czekał na atak ze strony pirata. Gdyby jednak nie miał zamiaru atakować po uniknięciu lecącego przedmiotu, pociągnie mocniej za drugi kunai do którego przyczepiona jest żyłka. To sprawi wrażenia ataku zza pleców lub z boku, na który przygotowuje się pirat, dając chwilę czasu na atak Yoshiemu. Jednak jeśli uniknie nadlatującego pierwszego rzutu i zaatakuje, po prostu wykonuje swój plan z unikiem i kontrą by rozciąć tętnicę szyjną oponenta.
Nie mógł nazwać swej ofiary wyszkolonej czy godnej zwykłej śmierci z jego ręki. Czemu? Gdyż czuł się lekko przytłoczony tym, iż ktoś bez najmniejszego problemu może ot tak się mu przeciwstawić. Sharingan w jego ślepiach zakręcił się, przyszła pora na odwet! Nie doglądał już co też czyni tam jego towarzyszka, bowiem chciał teraz zakończyć własną potyczkę. Wiedział, że przeciwnik czeka na jego ruch. Czeka na muśnięcie jakiegoś charakterystycznego dźwięki. Między myślami przewinął mu się teraz Sanshi, który ruszał się bezdźwięcznie, popełniając jedynie błąd raz na tysiąc stóp. Zacisnął mocniej kunaie w dłoni. Zaraz starał się powoli i chicho przełożyć jeden do drugiej dłoni. Miał już stworzony w łbie jakiś plan, jednak nie wiedział czy się uda, jednak trzeba spróbować!
Ślepiec nie wiedział ile broni trzyma w ręce przecież Yoshi, toteż mogło to zadziałać na jego korzyść. A także jakoś udawało mu się unikać ataków, otrzymując mniejsze rany. To właśnie chciał uzyskać, prowokację, zmylenie, a także muskający jego ciało miecz, by wykonać szybki kontratak. Zamachnął się lewą ręką i cisnął w oponenta kunaiem. Una mu się uniknąć czy nie... To nie miało sensu. Bowiem czekał na atak ze strony pirata. Gdyby jednak nie miał zamiaru atakować po uniknięciu lecącego przedmiotu, pociągnie mocniej za drugi kunai do którego przyczepiona jest żyłka. To sprawi wrażenia ataku zza pleców lub z boku, na który przygotowuje się pirat, dając chwilę czasu na atak Yoshiemu. Jednak jeśli uniknie nadlatującego pierwszego rzutu i zaatakuje, po prostu wykonuje swój plan z unikiem i kontrą by rozciąć tętnicę szyjną oponenta.
-Shar lv2 aktywny dalej.
0 x
Re: Port
Leżała wyciągnięta jak kłoda, musiała zaatakować gdyż taka bezbronność aż kusiła. Najwyraźniej podobnie myślał jej wróg gdyż od razu uniósł nogę i z całej siły nadepnął na jej dłoń. Coś trzasnęło, ruda nie skupiała się na tym co. Wrzasnęła gardłowo równocześnie kontynuowała swój plan. Wbiła kunaia w drugą stopę przeciwnika przygwożdżając ją do ziemi, usłyszała odgłos bólu. Wyszczerzyła się w uśmiechu napawając się tą melodią, dodało jej to motywacji i ukoiło ból jej zgniecionej dłoni. Przeturlała się i zręcznie podniosła się z ziemi, jej włosy zawirowały jak u prawdziwego tancerza przypominając ognistą burzę. Wycelowała, wzięła błyskawiczny zamach i uderzyła wroga korzystając przy tym ze swojej techniki. Nastała chwilowa jasność, błysk kiedy tylko jej pięść zetknęła się z ciałem przeciwnika oślepiając każdego wokoło. Nastała cisza, oponent zaczął miarowo osuwać się na ziemię nie wykazując przy tym żadnych oznak przytomności. Upadł z hukiem, ruda zarechotała i wymierzyła solidnego kopa w brzuch nieszczęśnikowi na odchodne. - To za rękę głupia kurwo!- Rozejrzała się przezornie po czym ruszyła biegiem by dołączyć do reszty i wspomóc ich w walce. Po drodze wyjęła wbitego poprzednio kunaia, taki na pewno się nie zmarnuje. Gdzie Yoshi? Chyba został z tyłu korytarza. Zaklęła pod nosem i skierowała się w tamtą stronę by sprawdzić czy wszystko grało. Ścisnęła kunaia w dłoni mając w planie nim rzucić w przeciwnika w przypadku gdyby to nie spodobało uszczerbku na zdrowiu czerwonowłosego, któremu chciała pomóc. Oczywiście tą zdrową ręką. Po owym rzucie kunaiem nadal zbliża się w kierunku Yoshiego nawet jeśli przeciwnik jest martwy lub nie. Jeśli nie jest martwy, ruda stara się pomóc.
0 x
Re: Port
Hajd tylko dla mnie, żeby mieć wszystko na miejscu.
Inu - 64% chakry + złamana dłoń (zero składania pieczęci, próba używania skończy się bólem)
Yoshi - 71% + rozcięcia na ramionach i barkach (jeśli nie zostaną należycie opatrzone/zaleczone, może rozwinąć się infekcja, bo miecze piratów najlepiej zachowane nie były)
Yoshi - 71% + rozcięcia na ramionach i barkach (jeśli nie zostaną należycie opatrzone/zaleczone, może rozwinąć się infekcja, bo miecze piratów najlepiej zachowane nie były)
0 x
Re: Port
Biegła w stronę Yoshiego by mu jakoś pomóc, szczególnie że słyszała od jego strony odgłosy walki. Nie zdążyła nawet niczego zrobić gdy obok niej coś z głośnym świstem przeleciało i uderzyło w ciało. Ruda zahamowała by rozeznać się w sytuacji nie bardzo wiedząc co się stało. Zdołała dostrzec to, że jakiś miecz wbił się w pirata po czym Yoshi zakończył całą akcję przecinając gardło, powodując kaskadę krwi. Nagle obok pojawił się Sanshi, wyglądał na wielce zadowolonego. Najwyraźniej wszyscy zostali pokonani. Zważywszy na czas, poszło to dość szybko. Inu spojrzała na szefa podróży jak na wariata. Ten optymizm był irytujący, szczególnie że w tym czasie mogła po prostu smacznie spać. Westchnęła ciężko rozluźniając wszystkie mięśnie. Prawie cali. Skończmy to szybko - Mruknęła zniechęcona. Nie była nawet nadzwyczaj głodna, wystarczająco nażarła się na brzegu. Jej przeciwnik został ostatecznie zabity przez przebicie go mieczem po czym Sanshi wziął go na bary. Ruda skrzyżowała ręce na piersi otwarcie ukazując że nie będzie się brudzić jakimiś piratami. Na szczęście brudna robota należała do facetów, więc była z tego zwolniona ku jej uciesze.
Wyszła z resztą na pokład, spojrzała na łódkę z trzema truchłami, która falowała wesoło w rytm morza. - A czwarty to gdzie? - Spytała od tak z ciekawości. Z tego co kojarzyła, było ich czterech. Może utonął? Nie było to najistotniejsze. Z chęcią łupnęłaby swoim gianem w tą mizerną łódź tworząc widowiskowe fajerwerki, ale doszła do wniosku, że szkoda na to chakry.
Łódka popłynęła w siną dal, Inu rozciągnęła się, jej dłoń zabolała. Przyjrzała się jej. No kurwa, musiał ten gnój nadepnąć, no musiał! Nie wiedziała czy dłoń jest mocno stłuczona czy też popękana. W każdym bądź razie wypadałoby ją unieruchomić. Coś tam na leczeniu się znała, ale nie zdążyła dotychczas nauczyć się żadnych technik. Potrzebowała na tą chwilę bandaża by chociaż mizernie unieruchomić tą wredną kończynę. Poruszyła delikatnie palcami i całym nadgarstkiem. Jak mogła to zrobić, to było dobrze. Da radę.
Wyszła z resztą na pokład, spojrzała na łódkę z trzema truchłami, która falowała wesoło w rytm morza. - A czwarty to gdzie? - Spytała od tak z ciekawości. Z tego co kojarzyła, było ich czterech. Może utonął? Nie było to najistotniejsze. Z chęcią łupnęłaby swoim gianem w tą mizerną łódź tworząc widowiskowe fajerwerki, ale doszła do wniosku, że szkoda na to chakry.
Łódka popłynęła w siną dal, Inu rozciągnęła się, jej dłoń zabolała. Przyjrzała się jej. No kurwa, musiał ten gnój nadepnąć, no musiał! Nie wiedziała czy dłoń jest mocno stłuczona czy też popękana. W każdym bądź razie wypadałoby ją unieruchomić. Coś tam na leczeniu się znała, ale nie zdążyła dotychczas nauczyć się żadnych technik. Potrzebowała na tą chwilę bandaża by chociaż mizernie unieruchomić tą wredną kończynę. Poruszyła delikatnie palcami i całym nadgarstkiem. Jak mogła to zrobić, to było dobrze. Da radę.
0 x
Re: Port
Nie można było nazwać tego ciekawą walką, była jednostronna. Yoshi musiał liczyć tylko na swoje umiejętności fizyczne, a te nie były najlepsze, a przynajmniej nie równały się tym, które były jego ulubionymi. Podirytowana rozwścieczona bestia, która miała już atakować, nagle dostrzegła swymi szkarłatnymi ślepiami coś co mknie między mrokiem, a cieniem. Zaintrygowany, jednak nie mógł dostrzec co to było, nim rzecz nie przeszyła jego przeciwnika. Leciało z wielką siłą i wściekłością, dobrze wycelowane, zdolne przelecieć jeszcze kilka dobrych metrów. Jednak zatrzymało się na ciele ofiary, która miała należeć do Czerwonego Króla. Grymas zirytowania na twarzy stał się bardziej wyraźny. Przeklną coś pod nosem. Widząc, co to była za rzecz. Czym prędzej znalazł się obok zranionego przeciwnika i rozciął mu szyję. Krew trysnęła na wszystkie strony świata, malując drewna na szkarłatny kolor, chaotycznymi machnięciami śmierci. Sharingan zakręcił się po raz ostatni, a zaraz czarne łzy zniknęły.
Minęła chwila, a cała załoga znajdowała się już na pokładzie. Sanshi jakby troszcząc się o dwójkę kompanów zadał pytanie, na co Uchiha odpowiedział wpatrując się gdzieś przed siebie ze zdenerwowania. -Jakiś bandaż by się przydał... Ale jeśli nie ma to obejdzie się bez. -mruknął tylko czekają dalej na to co się stanie. Jeśli dostanie bandaże to po prostu postara się uwiązać go na ranie.
Minęła chwila, a cała załoga znajdowała się już na pokładzie. Sanshi jakby troszcząc się o dwójkę kompanów zadał pytanie, na co Uchiha odpowiedział wpatrując się gdzieś przed siebie ze zdenerwowania. -Jakiś bandaż by się przydał... Ale jeśli nie ma to obejdzie się bez. -mruknął tylko czekają dalej na to co się stanie. Jeśli dostanie bandaże to po prostu postara się uwiązać go na ranie.
0 x
Re: Port
Inu - jak nowa + ubytki chakry z czasem się zregenerują.
Yoshi - drobne rany będą przez jakiś czas (tydzień? dwa?) się paprać, ale w końcu znikną, zostawiając blizny + ubytki chakry z czasem się zregenerują (ostrze pirata najczystsze nie było, ale na szczęście nie ciął głęboko).
Teraz proszę o [z/t] następne posty na wyspie Kantai.
0 x
Re: Port
W produkcji
Upalny dzień!! Hakai takich nienawidzi!!! Boże pomóż ...
Przyczołgałem się na drewniany pomost obładowany w stertę przedmiotów.
I poco mi to wszystko?! Jak miałem tylko parę kunai też mi było dobrze a na pewno o wiele leciej.... Chymm. Dobra czas to wszystko popakować...
Rozłożyłem wszystkie posiadane prze zemnie przedmioty na pomoście i zabrałem się za porządkowanie poszczególnych. Potem tylko do zwojów i powinno być spoko.
Aaaa !!! woda! Woda!!!
Moje oczy otworzyły się w przerażeniu i odgarniając błękitną grzywkę rozejrzałem się. Jakaś stara baba stała nade mną z wiadrem i wydarła się w niebo głosy.
-Wypierdalaj pan stąd ! Tu się nie śpi a statki przyjmuje !
Popatrzyłem na nią z zdziwieniem i wstałem spoglądając na nią z góry. Miała jakiś metr dwadzieścia parę. Niziołek jebany mnie obudził. Zebrałem swoje rzeczy i powoli chwiejąc się z zimna ruszyłem w stronę lądu odwracając się jeszcze na chwilę i krzycząc do staruszki.
-Krasnal!!
z/t
Upalny dzień!! Hakai takich nienawidzi!!! Boże pomóż ...
Przyczołgałem się na drewniany pomost obładowany w stertę przedmiotów.
I poco mi to wszystko?! Jak miałem tylko parę kunai też mi było dobrze a na pewno o wiele leciej.... Chymm. Dobra czas to wszystko popakować...
Rozłożyłem wszystkie posiadane prze zemnie przedmioty na pomoście i zabrałem się za porządkowanie poszczególnych. Potem tylko do zwojów i powinno być spoko.
Dziedzina Fuuinjutsu [C]
Ehh... Jak to było z tymi pieczęciami... Najpierw zwój a potem.. No na boga.... Dobra zacznijmy od początku.
Rozłożyłem na małym zwoju metalowe kolce Makibishi. Spojrzałem na nie z zastanowieniem i podrapałem się po głowie.
Dobra. To było chyba tak że... No ja nie mogę... Chym..
Skierowałem ręce na zwój i powoli chakrą kreśliłem pieczęci. Chwile zajęło zanim wreszcie podstawy mi się przypomniały ale po jakimś czasie się prawie udało.
Co!? Jak to tylko tyle.. Wydawało mi się że do tego zwoju wejdzie te ledwie 150 małych metalowych kolców... Coś chyba nie wyszło tak jak miało...
Wypakowałem kolce z powrotem i powtórzyłem kreślenie pieczęci. Tym razem było łatwiej. Więcej kolców znikło w białej tkaninie. Ale dalej nie wszystkie. Dalej została garść. Ponownie rozpakowałem wszystko na drewniany pomost.
Cholera! to nie tak miało być... Może ten zwój jest zepsuty... Wezmę ten drugi. Może on da radę.
Wyciągnąłem się po zwinięty zwój który niczym nie różnił się od tego wcześniej. Ułożyłem na nim kolce i nakreśliłem pieczęci.
Co! Dalej ta garść.... No nie! Boże pomuż biednemu hakaiowi w potrzebie!
Nachyliłem się ponownie nad zwojem i skupiłem się bardzo mocno na pieczęciach. Kolce powoli zaczynały znikać. Zostało ich mniej niż kiedykolwiek wcześniej. Mój uśmiech urósł o parę zębów.
Tak ! Hakai zawsze da radę.
Czas zakończenia treningu: 4:00
Do pieczętowanie reszty przedmiotów było już błahostką. No może prawie wszystkich... Rozłożyłem na małym zwoju metalowe kolce Makibishi. Spojrzałem na nie z zastanowieniem i podrapałem się po głowie.
Dobra. To było chyba tak że... No ja nie mogę... Chym..
Skierowałem ręce na zwój i powoli chakrą kreśliłem pieczęci. Chwile zajęło zanim wreszcie podstawy mi się przypomniały ale po jakimś czasie się prawie udało.
Co!? Jak to tylko tyle.. Wydawało mi się że do tego zwoju wejdzie te ledwie 150 małych metalowych kolców... Coś chyba nie wyszło tak jak miało...
Wypakowałem kolce z powrotem i powtórzyłem kreślenie pieczęci. Tym razem było łatwiej. Więcej kolców znikło w białej tkaninie. Ale dalej nie wszystkie. Dalej została garść. Ponownie rozpakowałem wszystko na drewniany pomost.
Cholera! to nie tak miało być... Może ten zwój jest zepsuty... Wezmę ten drugi. Może on da radę.
Wyciągnąłem się po zwinięty zwój który niczym nie różnił się od tego wcześniej. Ułożyłem na nim kolce i nakreśliłem pieczęci.
Co! Dalej ta garść.... No nie! Boże pomuż biednemu hakaiowi w potrzebie!
Nachyliłem się ponownie nad zwojem i skupiłem się bardzo mocno na pieczęciach. Kolce powoli zaczynały znikać. Zostało ich mniej niż kiedykolwiek wcześniej. Mój uśmiech urósł o parę zębów.
Tak ! Hakai zawsze da radę.
Czas zakończenia treningu: 4:00
Trening Fūin no Mizu
W pewnym momencie do głowy wpadł mi jeszcze jeden mały pomysł... A co gdyby napełnić zwój cieczą? Może tak można.
Uśmiechnąłem się i powoli ruszyłem w stronę wody z dwoma średnimi zwojami. Położyłem je tuż przy wodzie i zacząłem pieczętacje. Było to znacznie trudniejsze niż zapieczętowanie jakiegoś przedmiotu. Woda powoli nalewała się do białego materiału robiąc na tafli mały wir. Jednak nie trwało to zbyt długo. Parę sekund a potem pieczęć już nie chciała działać.
Eh... A miało być tak pięknie. A tu dupa.. co tu zrobić co tu zrobić...
Wstałem i odpieczętowałem pieczęć. Strumień wody polał się ponownie na tafle wydając głośne chlupnięcie.
O .. to ciekawe. To może być przydatne... tylko jak nabrać jej więcej... Musiał bym zmienić pieczęć na bardziej otwartą i ...
Usiadłem ponownie na krawędzi mocząc nogi. Zwój położyłem na tafli wody i zabrałem się za działanie. Woda powoli była zasycana przez zwój. Zbierała się i to nawet nie mało. Wręcz dużo ale co ja wam tam będę mówić. Wir był w chuj i tyle. Już nawet więcej zebrać nie mogłem...
Yupi!! Dobra teraz drugi zwój! Tylko gdzie on leżał...
Odłożyłem poprzedni zwój obok reszty moich przedmiotów i chwyciłem za kolejny. Napełnił się równie szybko co poprzedni. Zajebiste wiadro. Boże fajna rzecz co nie? Ehh... Nie odpowiada.. A to dupek. No ale co tam pewnie robi coś ważniejszego nie wiem.
Czas zakończenia treningu: 9:00
To było ciekawe. Może mi się przyda kiedyś na polu bitwy... A no kurwa właśnie! Przypomniało mi się za co miałem się jeszcze zabrać! Uśmiechnąłem się i powoli ruszyłem w stronę wody z dwoma średnimi zwojami. Położyłem je tuż przy wodzie i zacząłem pieczętacje. Było to znacznie trudniejsze niż zapieczętowanie jakiegoś przedmiotu. Woda powoli nalewała się do białego materiału robiąc na tafli mały wir. Jednak nie trwało to zbyt długo. Parę sekund a potem pieczęć już nie chciała działać.
Eh... A miało być tak pięknie. A tu dupa.. co tu zrobić co tu zrobić...
Wstałem i odpieczętowałem pieczęć. Strumień wody polał się ponownie na tafle wydając głośne chlupnięcie.
O .. to ciekawe. To może być przydatne... tylko jak nabrać jej więcej... Musiał bym zmienić pieczęć na bardziej otwartą i ...
Usiadłem ponownie na krawędzi mocząc nogi. Zwój położyłem na tafli wody i zabrałem się za działanie. Woda powoli była zasycana przez zwój. Zbierała się i to nawet nie mało. Wręcz dużo ale co ja wam tam będę mówić. Wir był w chuj i tyle. Już nawet więcej zebrać nie mogłem...
Yupi!! Dobra teraz drugi zwój! Tylko gdzie on leżał...
Odłożyłem poprzedni zwój obok reszty moich przedmiotów i chwyciłem za kolejny. Napełnił się równie szybko co poprzedni. Zajebiste wiadro. Boże fajna rzecz co nie? Ehh... Nie odpowiada.. A to dupek. No ale co tam pewnie robi coś ważniejszego nie wiem.
Czas zakończenia treningu: 9:00
Trening Kibaku Fuda no jutsu
Pobiegłem szybkim krokiem do leżących nieopodal karteczek. Nakupiłem ich od chuja więc będzie dużo zabawy. Hakai lubi wybuchy. Bóg lubi wybuchy! Dlatego czas się zabrać za wybuchy.
Złapałem w rękę kartkę i zająłem się zabawą. Cel był prosty. Zapieczętować wybuchową chakrę w karteczce. Niestety coś było nie tak.. Zabrakło mi chakry.... Ehhh... Chyba czas przerwać zabawę. Napakowałem resztę rzeczy do kabur na pasku i jedząc szczurze mięso przysnąłem na długim pomoście..
Kolejny poranek był równie pozytywny co poprzedni dzień. Usiadłem w pełni sił nad kartkami które wyciągnąłem spod siebie i zabrałem się za ponowne ćwiczenie. Pieczętowanie swojej chakry... A raczej tak naprawdę wybuchy nie jest proste. Powiedział bym że współczuje tym którzy tworzą normalne notki ale ci pewnie mają na to jakiś łatwiejszy sposób.
Złapałem karteczkę na róg a drugą ręką zacząłem kreślić na niej pieczęci. Ten sposób w miarę się sprawdzał bo coś tam powstało. Przyczepiłem notkę do kunaia i EUREKA! wybuch 10/10 tylko troszkę mały. Ale co tam. Powtórzyłem to jeszcze 309 razy. Ehh! Jaki jestem zmęczony... Hakai musi spać Hakai musi iść spać jak najszybciej. Położyłem się w ledwie poranek na ziemi i ponownie przysnąłem.
Czas zakończenia treningu: 14:00
Złapałem w rękę kartkę i zająłem się zabawą. Cel był prosty. Zapieczętować wybuchową chakrę w karteczce. Niestety coś było nie tak.. Zabrakło mi chakry.... Ehhh... Chyba czas przerwać zabawę. Napakowałem resztę rzeczy do kabur na pasku i jedząc szczurze mięso przysnąłem na długim pomoście..
Kolejny poranek był równie pozytywny co poprzedni dzień. Usiadłem w pełni sił nad kartkami które wyciągnąłem spod siebie i zabrałem się za ponowne ćwiczenie. Pieczętowanie swojej chakry... A raczej tak naprawdę wybuchy nie jest proste. Powiedział bym że współczuje tym którzy tworzą normalne notki ale ci pewnie mają na to jakiś łatwiejszy sposób.
Złapałem karteczkę na róg a drugą ręką zacząłem kreślić na niej pieczęci. Ten sposób w miarę się sprawdzał bo coś tam powstało. Przyczepiłem notkę do kunaia i EUREKA! wybuch 10/10 tylko troszkę mały. Ale co tam. Powtórzyłem to jeszcze 309 razy. Ehh! Jaki jestem zmęczony... Hakai musi spać Hakai musi iść spać jak najszybciej. Położyłem się w ledwie poranek na ziemi i ponownie przysnąłem.
Czas zakończenia treningu: 14:00
Aaaa !!! woda! Woda!!!
Moje oczy otworzyły się w przerażeniu i odgarniając błękitną grzywkę rozejrzałem się. Jakaś stara baba stała nade mną z wiadrem i wydarła się w niebo głosy.
-Wypierdalaj pan stąd ! Tu się nie śpi a statki przyjmuje !
Popatrzyłem na nią z zdziwieniem i wstałem spoglądając na nią z góry. Miała jakiś metr dwadzieścia parę. Niziołek jebany mnie obudził. Zebrałem swoje rzeczy i powoli chwiejąc się z zimna ruszyłem w stronę lądu odwracając się jeszcze na chwilę i krzycząc do staruszki.
-Krasnal!!
z/t
0 x
Re: Port
„Interes rybaka”
3/15
Dziewczyna stwierdziła, że będzie szukała zlecenia w porcie. Ciekawe dlaczego… może lubiła świeże, nadmorskie powietrze? Albo oglądać latające na niebie mewy? Bo mimo iż ryby są przepyszne, to ich surowy zapach do najprzyjemniejszych nie należał. Nanori dotarła do portu i spacerowała sobie po nim, zerkając na liczne stoiska z rybami czy innymi owocami morza, jednak ryb było zdecydowanie najwięcej. Mimo iż każde stoisko oferowało inne gatunki rybiego mięsa, albo podawało je w różny sposób na przykład filety czy całe surowe sztuki, to można było wyczuć tu dość sporą hmmmmm szablonowość? Przechodzącą dziewczynę zaczepił pewien rybak, jego stanowisko miało wokoło trochę więcej miejsca niż inne, ale niczym więcej się nie wyróżniało.
-Hej! Hej! Panienko! Możesz na chwilkę podejść?! – krzycząc podniósł jedną rękę ku górze aby interesująca go osoba zwróciła na niego uwagę, a gdy już mu się to udało, pomachał drugą ręką na znak, aby ta podeszła do niego. Chyba szykuje się okazja do zarobku.
3/15
Dziewczyna stwierdziła, że będzie szukała zlecenia w porcie. Ciekawe dlaczego… może lubiła świeże, nadmorskie powietrze? Albo oglądać latające na niebie mewy? Bo mimo iż ryby są przepyszne, to ich surowy zapach do najprzyjemniejszych nie należał. Nanori dotarła do portu i spacerowała sobie po nim, zerkając na liczne stoiska z rybami czy innymi owocami morza, jednak ryb było zdecydowanie najwięcej. Mimo iż każde stoisko oferowało inne gatunki rybiego mięsa, albo podawało je w różny sposób na przykład filety czy całe surowe sztuki, to można było wyczuć tu dość sporą hmmmmm szablonowość? Przechodzącą dziewczynę zaczepił pewien rybak, jego stanowisko miało wokoło trochę więcej miejsca niż inne, ale niczym więcej się nie wyróżniało.
-Hej! Hej! Panienko! Możesz na chwilkę podejść?! – krzycząc podniósł jedną rękę ku górze aby interesująca go osoba zwróciła na niego uwagę, a gdy już mu się to udało, pomachał drugą ręką na znak, aby ta podeszła do niego. Chyba szykuje się okazja do zarobku.
0 x
Re: Port
/ZT Polanka
Wybrałam port z prostego powodu- są tam ludzie, a zarazem jakaś swoboda. Nie jest tak sztywno jak w sklepie, że zaraz mogą mnie wyprosić. Chyba. Jednak nie było sensu szukać gdzie indziej, gdy już byłam na miejscu. Przyglądałam się przeróżnym straganom, które swoją droga niewiele różniły się od siebie. Tu ryby, tam ryby. Jak już mówimy o rybach są bardzo zdrowe dla mózgu, więc zaleca się dużo ich jeść. Sama nie byłam jakąś smakoszką, a skoro osada Uchiha jest w takim miejscu dosyć często je jadłam. Dzisiaj nic nie bede kupować, może kiedy indziej wpadnę spróbować innego gatunku niż tego co zwykle. Wystarczy jednak o rybach, przejdźmy do konkretów. Uśmiechając się przemierzałam port, gdy pewnien rybak zaczął krzyczeć w moja stronę. Nic specjalnego, miałam tylko nadzieje, że to zleceniodawca, a nie ktos kto chce mi wcisnąć jakieś ryby. Gdy pomachał na znak, żebym przyszła ruszyłam do niego. - Witaj, w czym mogę pomoc?
Wybrałam port z prostego powodu- są tam ludzie, a zarazem jakaś swoboda. Nie jest tak sztywno jak w sklepie, że zaraz mogą mnie wyprosić. Chyba. Jednak nie było sensu szukać gdzie indziej, gdy już byłam na miejscu. Przyglądałam się przeróżnym straganom, które swoją droga niewiele różniły się od siebie. Tu ryby, tam ryby. Jak już mówimy o rybach są bardzo zdrowe dla mózgu, więc zaleca się dużo ich jeść. Sama nie byłam jakąś smakoszką, a skoro osada Uchiha jest w takim miejscu dosyć często je jadłam. Dzisiaj nic nie bede kupować, może kiedy indziej wpadnę spróbować innego gatunku niż tego co zwykle. Wystarczy jednak o rybach, przejdźmy do konkretów. Uśmiechając się przemierzałam port, gdy pewnien rybak zaczął krzyczeć w moja stronę. Nic specjalnego, miałam tylko nadzieje, że to zleceniodawca, a nie ktos kto chce mi wcisnąć jakieś ryby. Gdy pomachał na znak, żebym przyszła ruszyłam do niego. - Witaj, w czym mogę pomoc?
0 x
Re: Port
„Interes rybaka”
5/15
Nasza bohaterka podeszła do wołającego rybaka z uśmiechem na ustach i nadzieją, że trafi jej się jakieś zlecenie, a nie „promocja” czy „okazja życia”. Nie dowie się jeśli się nie zapyta, co też zrobiła. W tym momencie rybak – swoją drogą dość wyrzeźbiony i przystojny młodzieniec - zaczął mówić po co ją tu zawołał:
- Widzisz te stoiska? A widzisz moje? No właśnie, nie ma żadnej różnicy! Dlatego postanowiliśmy z kumplem, że zrobimy coś fajnego, ale nie mam pojęcia, dlaczego nie przyszedł! Mogłabyś dziś trochę dla mnie popracować? Oczywiście odwdzięczę Ci się za poświęcony czas, na razie zajęłabyś się straganem i obsługiwała klientów, ja w tym czasie pobiegłbym do kumpla wszystko załatwić! Co ty na to?! Zainteresowana? – Widać było, że mężczyzna mówi poważnie i faktycznie szykuje coś, czego tu nie ma i oczywiście przyniesie mu to zysk. Chyba warto zostać tu i mu pomóc? W końcu jest to zlecenie, a i ciekawe co on tam szykuje…
5/15
Nasza bohaterka podeszła do wołającego rybaka z uśmiechem na ustach i nadzieją, że trafi jej się jakieś zlecenie, a nie „promocja” czy „okazja życia”. Nie dowie się jeśli się nie zapyta, co też zrobiła. W tym momencie rybak – swoją drogą dość wyrzeźbiony i przystojny młodzieniec - zaczął mówić po co ją tu zawołał:
- Widzisz te stoiska? A widzisz moje? No właśnie, nie ma żadnej różnicy! Dlatego postanowiliśmy z kumplem, że zrobimy coś fajnego, ale nie mam pojęcia, dlaczego nie przyszedł! Mogłabyś dziś trochę dla mnie popracować? Oczywiście odwdzięczę Ci się za poświęcony czas, na razie zajęłabyś się straganem i obsługiwała klientów, ja w tym czasie pobiegłbym do kumpla wszystko załatwić! Co ty na to?! Zainteresowana? – Widać było, że mężczyzna mówi poważnie i faktycznie szykuje coś, czego tu nie ma i oczywiście przyniesie mu to zysk. Chyba warto zostać tu i mu pomóc? W końcu jest to zlecenie, a i ciekawe co on tam szykuje…
0 x
Re: Port
Jednak udało mi się trafić na jakieś zlecenie, które swoją droga nie sądziłam, że nadejdzie tak szybko. Nie musiałam się nikogo wypytywać, a sam mężczyzna się zgłosił. Wysłuchałam jego wypowiedzi i pokiwałam głową na tak. W końcu nie moge zmarnować takiej okazji szybkiego zarobku, na C mozna zginać więc wole dokupić jakiś broni. Jak tak popatrzyłam na zleceniodawcę to nawet niebrzydki był, może gdyby był ninja zaczęłabym wyrywać. Zwykłego rybka za chłopaka to troche problem, bo on ani nie obroni się sam, ani mi nie pomoże. Znow zaczęłam rozmyślać więc poprawiłam włosy, by jakoś przestać rozmyślać. Troche to pomogło, wiec mogłam juz skupić sie na zadaniu.
- Powiedz mi tylko co mam robić, a się tym zajmę. No i w sumie mógłbyś wytłumaczyć jak, bo jeszcze coś nie tak zrobie i bedziesz krzyczeć. Zaśmiałam się cicho. Mam trochę dziwne poczucie humoru, ale raczej nie narzekajmy. W sumie nawet zaciekawiło mnie co oni będą tutaj wymyślać, a raczej obsługa straganu z rybami nie powinna zniszczyć moich ubrań. Najwyżej bede dawała ryba. Co mi szkodzi, kiedys zapach wywietrzeje, a ja w CV bede mogła pisac o uzdolnieniach w sprzedawaniu ryb.
- Powiedz mi tylko co mam robić, a się tym zajmę. No i w sumie mógłbyś wytłumaczyć jak, bo jeszcze coś nie tak zrobie i bedziesz krzyczeć. Zaśmiałam się cicho. Mam trochę dziwne poczucie humoru, ale raczej nie narzekajmy. W sumie nawet zaciekawiło mnie co oni będą tutaj wymyślać, a raczej obsługa straganu z rybami nie powinna zniszczyć moich ubrań. Najwyżej bede dawała ryba. Co mi szkodzi, kiedys zapach wywietrzeje, a ja w CV bede mogła pisac o uzdolnieniach w sprzedawaniu ryb.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości