Trzecia pod względem wielkości prowincja Wietrznych Równin zamieszkała przez Ród Uchiha . Prowincja Sogen zarówno od północy jak i południowo-wschodniej strony sąsiaduje z morzem, z kolei od południa graniczy z regionem Prastarego Lasu. To co jednak w szczególności warte jest odnotowania, to fort graniczny postawiony od północnego wschodu na granicy z niezbadanym obszarem dawno upadłego kraju, zniszczonego jeszcze w trakcie potyczki z Juubim. Kultura prowincji w głównej mierze skupia się na militariach, przemyśle żeglarskim oraz hodowli co wynika z uwarunkowań geograficznych.
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 24 maja 2024, o 00:42
Szare Miraże
Wyprawa rangi B dla Ai
11
♦
Ai była doprawdy mądrą dziewczynką, skoro wiedziała, że owoce rosną na drzewach (no, z reguły) . Niektórzy dorośli, zwłaszcza ci bardziej domorośli typu szlachcice Senju, zdawało się myśleć, że jedzenie można znaleźć na półkach w sklepie. Niestety, ale zajęcie Sogen przez dzikich oznaczało załamanie się bardzo ważnej gałęzi gospodarki jaką było rolnictwo. Może jeszcze nie do wszystkich to dotarło, ale to tylko kwestia czasu, jak klęska głodu uderzy zwłaszcza w biedniejszą część społeczeństwa. Ale nie tylko oni - bogaci też oberwą. Koniec z luksusową, sogeńską wołowiną na bankietach. Koniec z pysznymi kolacjami przy świecach w akompaniamencie najlepszego mięsa na świecie. To wszystko kontrolowali teraz Dzicy, a z nimi kontynent nie potrafił się dogadać. Przynajmniej jeszcze nie.
- Aj tam. Byłem dobrym człowiekiem przez całe swoje życie. Bogowie będą dla mnie łaskawi. Dla Pana Puszka też. To zuch kotek. Tylko trochę strachliwy. - być może tak było, ale na pewno nie w stosunku do złotowłosej. Mimo, że ona ze zwierzętami nie rozmawiała, tak kotek bardzo chciał porozmawiać z nią - miałczał i miałczał, i miałczał. Chyba próbował opowiedzieć Ai o tzw. fizyce kotowej i udowodnić, że kot jest cieczą, bowiem przybierał przy tym najdziwniejsze pozycje, na jakie tylko pozwalała mu matka natura. Domagał się pieszczot. Za uszkiem i wszędzie indziej. Z bliska dziewczyna mogła zauważyć, że kotek jest chyba nawet bardziej zadbany od swojego pana - niczego mu tutaj nie brakowało i to pomimo sędziwego wieku pana Hayato.
Bez problemu dziewczyna zmyła z siebie brud, oraz co najważniejsze chyba dla niej - wysłała atramentowego ptaka z wiadomością, że Satoru jest cały i zdrowy. No może poza głową, bo po jego zachowaniu można było stwierdzić, ze z dekielkiem coś nie tak. Ptak wyruszył w podróż i będzie na miejscu zdecydowanie szybciej niż trwała podróż dziewczyny. Tylko, czy Ayumu będzie potrafiła odczytać wiadomość? Nie była przecież Gazo, a przynajmniej nic o tym nie wspominała. Również Satoru nie miał przy sobie żadnego sprzętu shinobi typowego dla tego klanu. Czas miał dopiero pokazać.
Zupa faktycznie była pyszna. Można by nawet zaryzykować, że była to najlepsza bezmięsna potrawa jaką w życiu jadła. Cóż takiego w niej było, że tak smakowało? Tajemnica. Ale jak to niektórzy mawiają - głód jest najlepszą przyprawą.
Doktor przyglądał się dziewczynie cały czas, bardzo uważnie śledząc jej każdy ruch. Na chwilę tylko zdawał się zerkać na stół, jak gdyby upewniając się, że wszystko jest tam, gdzie być powinno. Fascynowała go, a w jego oczach było widać taką chęć zadawania kolejnych to pytań. A może raczej po prostu chęć dowiedzenia się czegoś więcej .
Senność zaczęła ogarniać Ai bardzo powoli. Z każdym kolejnym kęsem jej powieki robiły się coraz cięższe. Nic dziwnego - przecież była po długiej podróży.
- Iryojutsu? Hah. Nie, w żadnym wypadku. To coś podobnego do waszego władania atramentem. Ale, ale! Każdy ma swoje tajemnice, nieprawdaż? Zresztą, ja tutaj jestem mało interesującym przypadkiem. Porozmawiajmy o Tobie. - uśmiechnął się. - Gazo, która nazywa się Uchiha. Ciekawe. Intrygujące. - zamyślił się przez chwilę, spoglądając jej prosto w oczy i drapiąc się po brodzie. - Wyparcie jest jednym z istotnych elementów żałoby. - powiedział mądrze. - Czyli nie-dzika, władająca technikami dzikich. - powtórzył po jej słowach o tym, że urodziła się w Kotei. - Ciekawe, czy jesteście tak samo wytrzymali, jak wasi bracia zza Muru. - zmrużył oczy, przyglądając się reakcji dziewczyny.
Nie wiedziała, kiedy zasnęła. W jednej chwili brała kolejną łyżkę zupy, spoglądała na Satoru spożywającego posiłek, a w drugiej już jej nie było. Odpłynęła.
♦
- Pieprzeni apogleci... - głos, który Ai słyszała jak gdyby z oddali, był zaskakująco miły. Zupełnie kontrastujący ze słowami, które wybrzmiewały z ust kobiety wypowiadającej te słowa. Nie znała go, ale słyszała w nim pewną melodyczność. To nie był akcent sogeński, oj zdecydowanie nie. Być może przez moment nawet zjeżył się jej włos na karku, gdy zdała sobie sprawę, kto wypowiada te słowa. - Tacy dobrzy . Tacy sprawiedliwi . Obrońcy świata, zbawcy ludzkości! Nas nazywacie Dzikimi, a sami zachowujecie się jak ostatnie sukinsyny. Niech was wszystkich piekło pochłonie! - zasyczała wściekle nieznajoma.
Ai nie mogła się ruszyć. Nie to, że czuła ból. Po prostu nie mogła nawet drgnąć palcem. Mogła mrugać i oddychać - to jej przychodziło bez żadnego problemu. Ale zgiąć kciuk, nie mówiąc już o wyskoczeniu w powietrze na równe nogi - niemożliwe. Nie wiedziała, co dokładnie się stało, ale jeżeli była bystrą dziewczyną, to z pewnością mogła połączyć pewne kropki.
Gdzieś w oddali słyszała gżegżółkę, echem niosącą swój śpiew. Był piękny - idealnie zgrywał się on dźwiękowo ze słowami, wypowiadanymi Dziką. Słowa te jednak były pełne jadu i nienawiści - tak przecież typowych dla tych zwierząt.
- Zabiję Ciebie, twoją matkę, babkę i prababkę, a z żeber twoich dzieci zrobię cymbałki. Słysysz mnie? Mówię do Ciebie, ty chory popaprańcu! Wyrwę ci oczy, a te pingle wsadzę w miejsce w które światło nie dociera! - Ai zorientowała się, że słowa nie są wypowiadane do niej, lecz do dwójki mężczyzn, znajdujących się parę kroków dalej. Do znachora. I Satoru.
- Siedem godzin i trzydzieści minut. - znała ten głos. Należał do znachora. - Standardowy czas snu dla człowieka. Brak odchyłu od normy. - zapewne tyle spała. To by wyjaśniało, dlaczego słyszała ptaki. Nie to było jednak najważniejsze. Ktoś stał obok lekarza i notował. Szybko i energicznie, z ogromną fascynującą w dźwięku pióra. Dziewczyna miała ewidentnie wyostrzony słuch, jednak obraz przed jej oczami był strasznie zamglony. Nie miała nawet sił się podnieść. Dopiero teraz zauważyła, że leży na gołej ziemi, a tuż obok niej klęczy jakieś klnące dziewczę. Dzika jednak nie zjadła jej serca ani nie wyrwała języka. Klęczała przy niej i delikatnie dotykała jej ręki. Po chwili Ai mogła w końcu ruszyć gałkami ocznymi. Chyba nawet mogła mówić, choć język zdawał się być gibki jak nigdy dotąd. Mogła więc podziękować za to, że iryoninka właśnie leczyła jej rany.
Ayumu - wygląd
Strażnik
Satoru - wygląd
Pan Hayato -
wygląd
Znachor -
wygląd
Dzika -
wygląd
0 x
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 24 maja 2024, o 02:18
Wierzyła, że Pan Hayato był dobrym człowiek. Ha! Nawet była tego pewna! Pan Puszek nie byłby takim dobrym kociaczkiem, gdyby jego własciciel był zły. Wbrew temu co mówił staruszek, to ten maluszek wcale się naszej Ai nie bał! Taka była z niej złota osóbka, że każdy ją lubił. Od ludzi po zwierzęta. Chyba każdy. Jak ktoś jej nie lubił to zwykle z nim nie rozmawiała, więc tego nie wiedziała. Albo ignorowała tę niechęć i tak obdarowując drugą stronę całym swoim ciepłem, jakby sama była najradośniejszym słoneczkiem na świecie! Była bardzo szczęśliwa głaskając tak zwierzaczka, jak ten jej swój brzuszek dawał. O Susanoośku! Jakiż on był mięciutki, puszysty, słodziusi. Ojojeśku! Dawno się aż tka nie cieszyła z jakiejś rzeczy, no. Kotek definitywnie jej wszystko wynagradzał. Nawet mogłaby iść spać o pustym żołądku i wszystko byłoby w najlepsiejszym porządku, tylko dzięki Panu Puszkowi!
Wiadomym było jednak, że co jedzenie to jedzenie. Zwłaszcza takie cholernie pyszne jedzonko! I herbatka, którą sobie popijała. Jej gardełko tego definitywnie potrzebowało po tej wędrówce w deszczu, nawet jeżeli miała nietoparasol. Taki dobr wywar na samych warzywach był czymś niesamowitym. Co prawda jej mamusia gotowała lepiej, choć niewiele pamiętała z jej kuchni, tak tatuś nie miał podjazdu. Był marnym kucharzem. Sama też nie była wybitna, nie miał kto jej tego nauczyć. Tym bardziej doceniała tak wyśmienity posiłek. Nawet temu cholernemu, wrednemu Znachorowi nie chciała dać sobie go zepsuć! Starała się nie patrzeć na niego, nawet odrobinę. Bardziej zerkała to na Pana Puszka, jak ten tylko się przy niej kręcił czy przy Satoru, który zdawał się być szczególnie nieobecny.
Łapiąca ją senność ją... męczyła. Jakkolwiek by to nie brzmiało, męczyło ją to, że nie mogła zwalczyć tego zmęczenia raz a dobrze. Podróż to tłumaczyła, oczywiście. Ale nie pamiętała kiedy ostatni raz, aż tak padała przy posiłku. Starała się z całych sił skupić na tym, żeby nie zasnąć. Chciała dokończyć zupkę i samodzielnie udać się do wyznaczonego jej miejsca do spania.
Słuchała tego nieszczęsnego znachora. Choć cały czas była na niego zła, nawet jak mówił o czymkolwiek innym niż ona sama czy jakiekolwiek jego wymysły na jej temat, cholernie kłamliwe wymysły. I bolące wymysły. Naprawdę ją to dotykało. Nie spodobało jej się też określenie jej mianem "interesującego przypadku". Jakby była faktycznie czymś niefajnym, dziwnym. Złym. Może nie odebrałaby tego w taki sposób, gdyby nie była w dalszym ciągu praktycznie wściekła na nazywanie jej po prostu "klanem Gazo", czy zrównywanie jej w jakiś sposób z tymi potworami, jakimi były te dzikie zwierzęta.
-Nie nazywam się... jestem Uchiha. - Zacisnęła swoje łapki na naczyniu z zupą, walczyła ze sobą, żeby nie wylać zawartości na znachora. Ba. Walczyła ze swoim cholernym zmęczeniem, bała się, że jak ją podniesie, to wyleci jej z rąk. Delikatnie przygryzała się w język, jakby ból miał jej jakkolwiek pomóc ze zmęczeniem. Nie pomagał. Próbowała też jeść zupę, łyżka była lżejsza od miseczki. Mogło to być łatwiejsze zadanie. Ale została pokonana przez senność
Obudziły ją jakieś krzyki. Chyba one. Albo przebudzała się już wcześniej, ale przez bycie kontuzjowaną rzeczywistością dopiero teraz zyskiwała jakiekolwiek ochłapy świadomości. Jakieś mądre słowo, nie miała najmniejszego pojęcia co oznacza "apogleci". Możliwe też, że było to jakieś inne słowo, a przez swój stan nie była w stanie dokładnie wyłapywać głosek. Tak, to też wchodziło w grę. Starała się skojarzyć głos z kimkolwiek znajomych, ale nic z tego. Brzmiał też jak "nie stąd". Bo byli w Sogen. Chyba. Przynajmniej miała nadzieję, że nie obudziła się gdzieś indziej. Jak się bardziej wsłuchała, to przypominał jej Gazo. Tych zza Muru, pokrytych tatuażami. Brzmieli podobnie. Dzikus? Nie chciała dopuścić do siebie takiej myśli, ale jej słowa... tak, one zdecydowanie nie pozwalały jej myśleć jakkolwiek inaczej.
Próbowała się odsunąć od źródła dźwięku, ale nie mogła. Ledwo mogła się poruszyć, prawie nic nie widziała. Nie była w stanie zorientować się co do tego, gdzie obecnie się znajdowała. Nie wiedziała też jak się tu znalazła. Ostatnie co pamiętała to zaśniecie przy kolacji. Kolacja? Podali jej coś usypiającego? Nie wiedziała jak, zupa... herbata. Tylko te rzeczy wchodziły w gę. Nie obserwowała zbyt szczególnie przygotowań ani jednego ani drugiego. Ale z marszu obwiniała o to Znachora. Może zaślepiał ją gniew, którym go obdarzała. Jednak jej to nie obchodziło. Dalej słuchała krzyków zwierzęcia. Brzmiała tak jak sobie wyobrażała te potwory.
I Znachor. Pieprzony szwogość. Spała tak długo? Naprawdę? Leżała dalej, chciała spojrzeć w jego kierunku. Opluć go, nawet dla samej zasady opluwania. Ale co z tego, jak nie mogła się ruszyć? Z każdą chwilą, choćby minimalnie, zdawała się czuć lepiej. Możliwe, że po prostu dochodziła do siebie po przebudzeniu, albo faktycznie. Poddawana była jakimś medycznym technikom. Czuła jedynie czyjąś dłoń na swojej, a kiedy odzyskiwała chociaż odrobinę władzy nad własnym ciałem, wtedy spostrzegła właśnie Dziką i Znachora, oraz... Satoru? Zacisnęłaby pięści, gdyby nie powodowało to u niej dyskomfortu. Ale, kiedy zobaczyła, że właśnie poza nią są tutaj trzy osoby, od razu zabrała rękę, na tyle na ile "od razu" było możliwe. Nie chciała być dotykana przez takie paskudne zwierzę. Była dziką. To jej wystarczyło do tego, żeby jej nie ufać i na ile się dało, trzymać od niej z daleka.
-Satolu... - Starała się coś wyburczeć mimo nieprzyjemnego uczucia, jakie jej towarzyszyło na języku. Właściwie, na całym ciele, które odzyskiwało jakoś swoją sprawność. -Dlaczego? - W swoim stanie nawet nie próbowała wykasłać nic więcej. Każda próba mówienia sprawiała jej dyskomfort. Jeszcze potrzebowała chwili. Na pewno. Nawet nie mówiła nic do Znachora, którym z całego serca gardziła. I starała się ignorować obecność Dzikiej.
0 x
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 25 maja 2024, o 01:01
Szare Miraże
Wyprawa rangi B dla Ai
12
♦
Na świecie byli dobrzy ludzie - jak Ai. Byli też źli ludzie - jak Dzicy. Byli też tacy, dla których jedynym celem w życiu była nauka. I byli ją gotowi badać w gotowości do największych poświęceń. Mądrzy ludzie często postrzegali świat inaczej niż cała reszta. A ci, którzy dążyli do zgłębiania tajemnic tego świata - jeszcze bardziej. Często nie było dobra i zła, moralności lub jej braku. Szli do przodu i nie oglądali się za siebie, czasem po trupach do celu. Nierozumiani geniusze czy zwykli socjopaci, którzy dążą do własnych celów kosztem słabszych? Na takie pytania każdy musiał odpowiedzieć sobie sam. W końcu to wojna odpowiadała za największy postęp cywilizacyjny w dziejach ludzkości - i nie była tu mowa o działach z Juugo, albo innych tego typu rzeczach. Walcząc między sobą, shinobi nauczyli się chronić przed zagrożeniami z zewnątrz. Co jednak z zagrożeniami z wewnątrz? Z wrogami, zdrajcami lub po prostu pożytecznymi idiotami, którzy swoją nieudolnością szkodzili? Ciekawe, do której grupy zaliczał się Satoru, którego teraz Ai pytała dlaczego . Przecież jej nie znał. Nie był jej nic winny. Zresztą... Ai się nic nie stało. Gdy zaczęła odzyskiwać czucie, to nie miała na ciele żadnych siniaków, śladów po wkłuciach igieł czy czegokolwiek, czego mogłaby się spodziewać po szalonym doktorze przeprowadzającym eksperymenty na uprowadzonych dziewczynkach.
W końcu wzrok powoli zaczął wracać do normy. Teraz mogła zauważyć, że znajdowała się w jakiejś jaskini, częściowo wspomaganej drewnianymi balami utrzymującymi strop. Światło dawały pokaźne lampy olejne, które rozświetlały pomieszczenie, w którym obecnie się znajdowali. A znajdowali się za kratami, z dwoma tylko śpiworami mającymi zapewnić protekcję przed zimnem bijącym od podłogi.
- Hah. - mężczyzna podrapał się po brodzie. - Próba zagrania na emocjach asystenta. Czyli inteligencja kognitywna na oczekiwanym poziomie. - powiedział, obserwując dziewczynę.
Dzika w końcu zakończyła swoją technikę leczącą. Cokolwiek zrobiła, pozbyła się nieprzyjemności z organizmu młodej złotookiej. I prawda była taka, że Ai była... świetnie wypoczęta. Naprawdę, mogłaby przysiąc, że ostatni raz czuła się tak wyspana po narodzinach. Nic ją nie bolało, nie drapało, nie kłuło. Mogłaby więc wyskoczyć w powietrze i napluć w mordę medykowi i jego "uczniowi", był tylko jeden spory problem...
Dziewczyny od reszty jaskini były oddzielone grubymi, skalistymi kratami. Już na pierwszy rzut oka było widać, że zastosowana została tutaj jakaś nieco bardziej zaawansowana technika Dotonu i nie ma to nic wspólnego z naturą. Przeciśnięcie się między szczebelkami nie było możliwe. Może gdyby spróbować zaatakować to jakiś jutsu... tylko w tym momencie Ai zorientowała się, że nie ma swoich zwojów. Ani pędzli. Leżały one w rogu ściany, tuż obok Znachora. Niestety dziewczyna nie miała jak ich dosięgnąć. Przynajmniej nie przy pomocy samych rąk, bo może jakieś jutsu by tutaj pomogło. Z drugiej strony zawsze wiązało się to z ryzykiem reakcji ze strony medyka.
- Pod czyim oddziałem służysz? - głos Dzikiej był miły i nieco... troskliwy? Chyba nie do końca wiedziała, że rozmawia z osobą z kontynentu, a nie jedną ze swoich dzikusów zza Muru. Ai mogła teraz zauważyć, że dziewczyna w okolicy prawego obojczyka ma nałożoną pieczęć. Czarna jak smoła, w kształcie trzech łezek. Nie wiedziała, co to dokładnie oznacza.
- I co teraz, panie Sho? - w końcu chyba po raz pierwszy padło imię (lub nazwisko?) znachora. Satoru patrzył na niego jak w obrazek. Był zachwycony tym wszystkim, co się wokół działo. W jego główce chomik zapewne biegał na pełnych obrotach, starając się przy tym jednocześnie paść z wrażenia.
- Jak się czujesz, młoda damo? - zapytał lekarz, spoglądając na dziewczynę z wyraźnym zainteresowaniem, całkowicie zlewając pytanie Satoru. - Nie bój się mnie. Nie zabiję Cię - to Ci mogę obiecać. - mężczyzna założył ręce za plecy i powoli zaczął się przechadzać w tą i z powrotem. - Widzisz... Dzicy nie pojawili się tutaj po upadku Muru. Byli już tutaj wcześniej, jak choćby Yama-uba pożerająca dzieci. Nazywają ich zwierzętami, potworami, abominacjami. Ale jako zasłużony dla świata medycyny człowiek powiem Ci - nie różnią się niczym od Uchiha czy innych Yuki. Z anatomicznego punktu widzenia - jest to ten sam gatunek. To tyle w teorii ludzkiego ciała. Zupełnie innym tematem jest układ chakry i temperament ludzi zza Muru. To ciągle jest przedmiotem moich badań. - czy cokolwiek z tego, co mówił mężczyzna, miało dla Ai jakiś sens? - Zastanawia mnie czy młoda osoba władająca Chōjūjutsu, która zostanie wystawiona na działanie Chakry Natury, zareaguje na nią tak samo jak Dzicy. Czy wasz charakter pozostanie taki sam. - wiedziała coś o Juugo, prawda? - Obawiam się tylko tego, czy Twoje ciało da radę. Wydajesz się taka... słaba. Ale cóż - przekonajmy się. Jesteś gotowa? - spytał w końcu mężczyzna, zakładając rękę na rękę w oczekiwaniu na odpowiedź.
Dzika spoglądała ze strachem w oczach na słowa mężczyzny. Jak gdyby wiedziała, co zaraz się zacznie. Nachyliła się nad leżącą jeszcze dziewczyną.
- Musimy się stąd wydostać. On na tym nie skończy... - wyszeptała dziewczynie na ucho i wyciągnęła rękę w jej kierunku, by pomóc jej wstać.
Ayumu - wygląd
Strażnik
Satoru - wygląd
Pan Hayato -
wygląd
Znachor -
wygląd
Dzika -
wygląd
0 x
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 25 maja 2024, o 02:12
Niestety, nie dzieliła na ludzi dobrych, złych i naukowców. Nie. Jej podział był dużo prostszy, bardziej prostolinijny. Byli ludzie dobrzy oraz ludzie źli, często sprowadzani przez nią do potworów, bestii, zwierząt. Zależnie od sytuacji i konkretnego przypadku. Dzicy, nie byli dla niej ludźmi. Nie. Nie klapki na oczach, które nałożyło jej zniszczenie Muru, którego była świadkiem, a potem wojna z tym (zwierzo)ludem... No cóż. Dehumanizacja tych stworów pomagała jej przetrawić to wszystko, zachowywać czyste ręce pomimo tego, że zabiła ich całkiem sporo. Ale nie zabijała ludzi, oj nie. Więc było wszystko w porządku. To jak jakiś farmer zabijający kurę czy świnię, dokładnie to samo. Tak. Ludzie przecież nie robiliby takich złych rzeczy. Naukowcy z kolei? Też byli zaliczani do jednej z tych dwóch grup. Nie wiedziała w sumie nawet czy lekarzy, iryoninów czy innych tworzących lekarstwa, jak na przykład antidotum na jad tych wężowych dzikusów nazywać naukowcami. Ale jeżeli tak, to Tetsuro czy Shigemi na pewno nie byli źli. Jeżeli ktoś taki czynił zła, było to zło niezależnie od celu, który chciał osiągnąć. Dla niej nie funkcjonowała nawet idea czynienia czegokolwiek moralnie wątpliwego, ku osiągnięciu potencjalnie większego dobra. No. Nawet jeżeli się to wszystko wykluczało z jej podejściem do dzikich. Dobro i zło. Nic pomiędzy.
Co? Jakie granie na emocjach? Ona definitywnie nic takiego nie planowała. Chciała wiedzieć dlaczego została uśpiona. Dlaczego została rzucona gdzieś. Dlaczego była w jednym miejscu z pieprzoną dzikuską. W momencie wypowiadania tamtych słów jeszcze nie czuła się na siłach, żeby powiedzieć jakiekolwiek bardziej zaawansowane zdanie. Ale definitywnie nie chciała grać na czyichkolwiek emocjach. Przynajmniej nie świadomie. Może była zbyt łatwowierna, ale nie wierzyła, żeby Satoru robił coś takiego jakkolwiek świadomie. Może i faktycznie nie miała żadnych sińców czy czegokolwiek, ale czuła się tragicznie. Jakby chciała zagrać na jego emocjach to teraz przywołałaby imię jego siostry, rodziców. Cokolwiek. Jednak słowa znachora jednoznacznie dały jej do zrozumienia, że nie ma co liczyć na jakiekolwiek oddziaływanie na tego cholernego gówniarza. Mieli już wracać do Ayumu. Albo zaraz wracać. No. Wcześniej padła informacja o długości snu, ale zawsze trzeba było brać poprawkę na takie rzeczy jak zjedzenie śniadania. Wiec mogliby wyruszyć nieco później. Ayumu będzie na nich czekać. Było jej najzwyczajniej w świecie... głupio? Obiecywała, że będzie wszystko dobrze, że przyprowadzi jej brata. No i może żył, ale nie wiedziała czy takiego Satoru zapamiętała Ayu-chan.
I czuła się lepiej? Co? Dzikuska ją z jakiegoś powodu dalej leczyła. Nie miała sił od niej się oddalić, więc też nie przerwała procesu. Ale czuła się lepiej. Powinna być wdzięczna? Możliwe. Czy była? Skądże. Nawet gorzej niż przeciwnie. Czuła swego rodzaju obrzydzenie na samą myśl, że mogła cokolwiek zawdzięczać takiej poczwarze. Chociaż może, może coś tam się tliło? Jakieś bardziej pozytywne uczucie, choćby nutka sympatii?
Oddział? Jaki oddział? I jeżeli wcześniej coś się w niej wzbierało poza chęcią wymiotów na myśl o uzyskaniu pomocy od dzikiej, to wszystko prysnęło. Pomogło jej, bo myślała, że jest jedną z nich. Ledwo powstrzymała się by wyrzucić swoje pierwsze przekleństwo. Mogłaby odpowiedzieć, ale co by z siebie wyrzuciła? Podczas wojny była w oddziale Goketsu. Ogólnie służy pod swoim Shirei Kanem. Wolała nie mówić nic. Nic co by zasugerowało, że nie jest dziką. Przynajmniej nie teraz, choć samo udawanie tego przyprawiało ją o mdłości i wstręt wobec samej siebie. Spojrzała też na symbol, ktory dziewczyna na sobie miała. Kojarzyła, że Gazo żyjący w Kotei byli niemalże cali pokryci tatuażami, ale takiego symbolu nie kojarzyła. Oznaczenie innego z klanów dzikich? Ci przywołujący demony? Dwóch głów nie widziała, jakichś łusek czy innych wężowych rzeczy... Czy Ci w maskach mają twarze pod maskami? Na pewno paskudne, dlatego chowają je pod maskami. A ta dziewczyna, gdyby była człowiekiem, mogłaby nawet uchodzić za ładną. Więc z automatu przypisała ją do klanu kontrolującego inne potwory. Albo zwykła kunoichi dzikich. To też wchodziło w grę.
To, jak nazywał się ten psychol średnio ją obchodziło. Zapamiętać, pewnie zapamięta, czymkolwiek to "Sho" było. Było krótkie. Łatwo zostawało w głowie. Ale słuchała wywodu niciowego stwora. Jak się czuła? Splunęła na te słowa w jego kierunku, ledwo się wcześniej unosząc, na tyle, aby być pewnym, że nie oślini samej siebie. I się uśmiechała? Tak. Uśmiechała. Grzecznie. Ciepło? Uśmiech wypracowany, zamykający całą ciemność w środeczku, na zewnątrz wypuszczając jedynie ciepło. Musiała się uspokoić. To jej pomagało. Tak sobie radziła z emocjami. Nie zabije jej? To jej nie pocieszało, bo wiedziała, że nie umrze. Nie mogła umrzeć. Obiecywała Shinichiemu, że będzie żyć. Co prawda wtedy dotyczyło to bezpośrednio walki o Kotei, ale nie było to istotne. I tak nie śpieszyło się jej do śmierci. Miała za dużo do zrobienia. Za dużo nadziei do niesienia. Sama swojej nie traciła. Dzicy byli już wcześniej? Słyszała takie teorie. W końcu mieli taką samą broń, a może i lepszą, niż mieszkańcy kontynentu. Nie byli więc zacofani. Albo dochodzili do takich samych osiągnięć, albo zdobywali wiedzę od ludzkich klanów.
Chwila. Jak to nie różnią się od Uchiha czy innych Yuki? Zacisnęła swoje piąstki. Porównywanie ją do tych bestii bolało ją nawet bardziej niż wrzucenie jej do jednej kamiennej celi z jednym potworem. Nauka mogła sobie mówić co chce. Ona mogła w nią nie wierzyć. Widziała swoich przyjaciół czy innych ludzi. I widziała dzikich. Nie byli tacy sami. Nie było żadnych podobieństw. Ż A D N Y C H. Dużo informacji wchodziło do jej małej główki, takich, których nie potrafiła łatwo przetrawić. Nie chciała przetrawić, ale... chakra natury? Czy on mówił o chakrze szczepu Juugo? Pamięta historię o budowie działa, kilku nawet walczyło o Kotei. Z żadnym nie była w drużynie, na szczęście, ale tak. Wiedziała czym jest chakra natury, co prawda nie wiedziała co Sho ma na myśli, nie wiedziała też czy chce wiedzieć. Czy jest gotowa? Nawet nie wiedziała na co.
I ZNOWU TA DZIKUSKA DO NIEJ MÓWIŁA. Odepchnęła jej rękę wstając samodzielnie, oddalając się nawet o parę kroków jeżeli było to tylko możliwe. Zareagowałaby lepiej. Na pewno. Gdyby nie to wszystko co teraz się działo i to ile z tego wszystkiego rozumiała, a rozumiała niewiele.
-Nie. Dotykaj. Mnie. - powiedziała do "koleżanki" akcentując każde słowo z osobna. Nie potrzebuje pomocy jakiegoś zwierzęcia. Definitywnie nie. Do tej pory nie musiała niczego wiedzieć. Wszystko było dla niej zerojedynkowe. Dobro i zło. Nie musialą rozumieć. Teraz wszystko ją przytłaczało. Za bardzo. Za dużo. -Nie jesteśmy jak t... oni. - Ale powstrzymała się przed powiedzeniem o tej kobiecie "to", brawo! -Nie jesteśmy potworami. Nie zabieramy domu dobrym ludziom. - Pominęła całą gotowość, cokolwiek. Odcinała się jedynie od jakichkolwiek prób połączenia jej z dzikimi. Jakiejkolwiek sugestii, że Uchiha mogą być tacy sami jak te bestie. To ją dużo bardziej bolało niż podejrzenia o to, co mogło kryć się za słowami znachora.
0 x
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 25 maja 2024, o 11:56
Szare Miraże
Wyprawa rangi B dla Ai
13
♦
Ile ludzi - tyle opinii. Każdy człowiek był inny pod względem postrzegania świata. Co poszło nie tak, gdy bogowie tworzyli ten świat i podzielili go na tych dobrych i tych złych? A może właśnie nic, ktoś lubi koty, a ktoś inny psy. Jedni uważali dzikich za zwierzęta, inni... nie. Wszyscy uważali dzikusów nawet nie tyle co za podludzi , a najzwyczajniej w świecie za bydło, które jakimś cudem potrafiło opanować sztukę mówienia. Już sama myślozbrodnia była czymś obrzydliwym, a co dopiero słowne sugerowanie, że Uchiha i Dzicy mogą być do siebie w jakimś stopniu podobni!
Słowa naukowca mogły być błędne. Mógł się mylić. Mimo, że postawił już hipotezę, to wcale nie musiała ona być poprawna. Założenia jednym, praktyka drugim. Ale Ai wcale nie sprzeciwiła się słowom doktora. Nie zaprotestowała. Wolała siedzieć cicho - miała do tego prawo... a przynajmniej w cywilizowanych warunkach, bo będąc zamkniętą w klatce raczej nie można było zbytnio pyskować.
- Spokojnie, pan doktor przeprowadzi badania i będziesz mogła wrócić do domu! - powiedział nagle Satoru. Wyraźnie był podekscytowany tym, co widzi. Ale czy na pewno zdawał sobie sprawę z tego, że Ai wcale nie miała ochoty uczestniczyć w tym wszystkim? Że chciała pomóc z dobroci serca, a teraz jakiś obleśny wariat traktuje ją jak mysz laboratoryjną?
- Student nie rozmawia z pacjentem. - znachor spojrzał na Satoru spojrzeniem, które mogłoby zabijać. Ten zaś, wyraźnie zresztą przestraszony, spuścił wzrok i już zamilknął. Widać było, że medyk traktował go źle, a ten mimo to trwał przy nim. Trochę jak z chłopem, który lał swoją konkubinę, a ona wiernie siedziała u jego boku i znosiła każde upokorzenie.
- Myślałam, że... nie. Nie jesteś jedną z Nas. Zdrajcy... - Dzika zmrużyła oczy, odsuwając się od Ai. Zareagowała z równie dużym obrzydzeniem, co sama złotowłosa dziewczyna. Złotooka miała szansę zyskać sojusznika, zamiast tego jednak wybrała własne przekonania. - Co to wszystko ma znaczyć? Kim Ty jesteś?! Kim ona jest?! - wrzasnęła w kierunku medyka, który zdawał się ją teraz totalnie ignorować. Trzeba było przyznać, że na tym jednym na pewno się znał - na zlewaniu ludzi i ich emocji. - Jesteście jakimiś Uchiha, tak? Będziecie nas teraz zamykać w klatkach jak zwierzęta?! Mój klan się o mnie upomni, zapłacicie własną krwią za to! - momentalnie ruszyła w kierunku dotonowych krat i zaczęła je uderzać. Była jednak za słaba, by cokolwiek sensownego im zrobić - co najwyżej zadrapać.
Bestia była wściekła. Gdyby mogła, to z całą pewnością rzuciłaby się na Satoru oraz Sho. Delikatna uroda oraz chęć mordu wymalowana w oczach Dzikiej tworzyły ze sobą jakiś pozbawiony sensu korelat. Jakim cudem tak delikatne dziewczę trzymało w sobie takie pokłady nienawiści? Zaczęła krzyczeć, uderzać w kraty, zupełnie zdając się przy tym ignorować obecność młodej Tachibany.
- Nic mi nie odpowiesz, tak? Uparta jesteś. - spytał wyraźnie zirytowany medyk. - W porządku. Nie potrzebuję Twoich słów. - westchnął cicho. - Satoru, przeprowadzisz badanie. - zwrócił się nagle do chłopaka, którego wcześniej ignorował.
- Tak! - [ odpowiedział podekscytowany chłopak.
- To nie było pytanie. - poprawił go medyk. - Muszę być pewny, że jest gotowa. Będziecie walczyć. Że jest właściwa.
- Że co?! - Satoru momentalnie odsunął się w tył, niemalże gotowy by rzucić się do ucieczki. - Nie, co to ma wspólnego z medycyną?! Ja, ja... - wokół nogi chłopaka coś się zacisnęło. Ai mogła zobaczyć, jak z ciała medyka zaczynają wychodzić ogromne, czarne nicie. Pomknęły w kierunku chłopaka, oplatając go silnym splotem. Mężczyzna złapał chłopaka i przesunął pod kraty, używając przy tym swoich zdolności. Wyglądało to doprawdy obrzydliwie. Kimkolwiek był - zmodyfikował swoje ciało w taki sposób, jakiego Ai prawdopodobnie nigdy w życiu nie widziała.
Medyk przyłożył dłoń do podłogi, a jaskinia zaczęła się nagle zapadać w dół. Na początku była to część "za" kratami. Później również i więzienie. Nie była to jakaś imponująca prędkość, która spowodowałaby dezorientację błędnika, jednak sam dźwięk poruszających się mas skalnych był przerażający, jak gdyby wszystko miało się zaraz zawalić. Tak się jednak nie stało. Zamiast tego, medyk, złotooka, Dzika oraz Satoru znaleźli się jakieś piętnaście metrów niżej od reszty jaskini. Po chwili medyk użył kolejnej techniki do formowania terenu - tym razem samemu wynosząc się ponownie do góry.
Mężczyzna górował nad zebranymi wieźniami, przyglądając się im uważnie. Po chwili w kierunku Ai pomknęły jej rzeczy, pędzle, zwoje - wszystko w dokładnie takim samym stanie i liczebności, jaki miała przed rozbrojeniem. Kakuzu uwolnił jeszcze Satoru, który teraz trzęsącymi się dłoniami sięgnął po swoją katanę.
- Ja... Ja... - chłopak próbował coś powiedzieć, ale przerażenie w jego oczach wyraźnie mówiło, że to nie jest to, czego oczekiwał po nauce u medyka.
- Walczcie, albo zabiję was oboje. - ton w którym to powiedział nie znosił sprzeciwu.
Ayumu - wygląd
Strażnik
Satoru - wygląd
Pan Hayato -
wygląd
Znachor -
wygląd
Dzika -
wygląd
Mapka poglądowa:
Arena ma 20x20 metrów, obecnie dzieli was około 10 metrów. Jeśli chcesz, to możesz zmienić swoją pozycję startową.
Zielony - Satoru,
Pomarańczowy - Ai
Czerwony - Dzika
Brązowe kropki - Dotonowe kolumny, 120 Wytrzymałości, około 5 metrów wysokości. Za wąskie by między nimi przejść.
Techniki:
Nazwa Doton: Doryū Jōheki
Ranga B
Pieczęci Tygrys
Zasięg Obszar przy użytkowniku o promieniu 30 metrów
Koszt E: 36% | D: 28% | C: 20% | B: 16% | A: 12% | S: 8% | S+: 4%
Statystyki Siła --- Szybkość 120 Wytrzymałość ---
Dodatkowe Użytkownik musi stać na zmienianym terenie
Opis Po złożeniu pieczęci wybrany przez użytkownika teren zostaje powoli wyniesiony w górę o 30 metrów. Uzyskaną w ten sposób "wyspę" można przeznaczyć do dowolnych celów bez obawy, że wróci ona do poprzedniego stanu.
Nazwa Doton: Chidōkaku
Ranga B
Pieczęci Dotknięcie ziemi jedną ręką
Zasięg Płat ziemi 10x10m na wysokość/głębokość 15 metrów
Koszt E: 24% | D: 18% | C: 15% | B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3%
Statystyki Siła --- Szybkość 120 Wytrzymałość ---
Dodatkowe Brak dodatkowych wymagań
Opis Technika polegająca na szybkim wypiętrzeniu lub obniżeniu kawałka terenu wokół wykonawcy. Maksymalny obszar objęty przekształceniem terenu to kwadrat o boku 10 metrów, ale użytkownik może zmienić rozmiary oraz kształt na np. okrągły lub trójkątny, o ile tylko obszar działania nie przekroczy maksymalnych wymiarów. Nagła zmiana kształtu pola walki może mieć różne zastosowania taktyczne, a najbardziej oczywistymi jest uniknięcie nadchodzącego ataku lub zyskanie czasu na ucieczkę lub przygotowanie ofensywy.
0 x
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 25 maja 2024, o 14:50
Za nic w świecie nie wierzyła w to co mówił Satoru. Jakby same badania miały pozwolić jej na powrót do domu, to wszystko zostałoby wykonane za jej zgodą, w domu Pana Hayato. Nie tutaj, gdziekolwiek ona była. Nie byłaby więziona, zwłaszcza nie z jakąś dzikuską, na którą nawet nie była w stanie patrzeć bez obrzydzenia. Miała tylko przyjść na farmę, wytargać Satoru za ucho, dociągnąć go do Sarufutsu. Tak miało być. Teraz niech się modli, żeby nie stracił tego ucha jak będzie wracać, bo nie ona będzie go ciągnąc. Tylko jej rysunkowy goryl, definitywnie. Była na niego wściekła, wściekła na jego niewyobrażalną głupotę. Znachor był dziwny od początku, ale nie wydawał się zły, jasne. Ale jak ten debil mógł myśleć, że to wszystko jest w porządku?! Jakby jeszcze, być może, była w stanie zrozumieć wykorzystywanie tej bestii, która dzieliła z nią przestrzeń, do jakichś badań, ale ją? Człowieka?
-Idiota. - wyburczała w kierunku rudzielca, kiedy tylko się ona z tego miejsca wydostanie, on będzie żałował, że kiedykolwiek myślał o tym, żeby zostać u staruszka dłużej niż na to, by uzupełnić zapasy. I dotarga go do Ayumu, tak jak obiecała. Jeszcze był zastraszany przez tego, ha tfu, naukowca. Jedno zdanie, jedno spojrzenie i tyle z "będzie dobrze". Nawet nie przechodziło jej przez myśl, że on naprawdę mógł w to wierzyć. Skoro aż tak paraliżował go strach, kiedy Sho go pouczał, to jak ten ktoś mógł być jakkolwiek dobry?
Dzikuska wzięła ją za jedną z nich? Niby wiedziała, a jednak się łudziła, fala obrzydzenia przez nią przeszła jeszcze silniejsza niż wcześniej. Jak ten potwór mógł uważać, że Ai jest jedną z nich? Obserwowała jej atak wściekłości, jakby jedynie utwierdzając się jedynie w przekonaniu o zezwierzęceniu ludów zza Muru. Blondynka też była zła, bardzo zła, tak, że jedynie niecenzuralne słowa byłyby jakkolwiek w stanie to pisać. Ale wiedziała chociaż tyle, że tym kratom nic nie zrobi. A zwierz jedynie tracił energię. I jeszcze śmiała ich nazywać Uchiha. Ich? Jeszcze, wcześniej, przy Satoru mogłaby się tak zastanawiać. Wszystkich mieszkańców Kotei traktowała jak rodzinę. A on był z Kotei. Ale znachor?
-Nie są Uchiha. Uchiha są dobrzy, a oni... to potwory. Jak Ty . Zabraliście nam dom. - Ponownie nazwała ją potworem. Akcentowała jeszcze szczególnie to "ty", aby nie było nawet cienia wątpliwości. Nie pozwoli na obrażanie swojego rodu, choć nie zamierzała samej uczestniczyć w żadnych rękoczynach. Nawet nie wiedząc jak silna była dzikuska, to wiedziała, że sama jest jednak słaba. Za słaba by swoimi małymi piąstkami cokolwiek zrobić. Ale tak. Na słowa Sho nawet nie reagowała. A przynajmniej, ignorowała ich znaczącą część. I nie chodził o jakąkolwiek upartość. Raz, że niewiele rozumiała, dwa skupiała się na rzeczach, które było jej dużo łatwiej pojąć. Nawet jeżeli przesadnie skupiała na nich swoją uwagę, prościej żyło się z tym co się znało.
Badanie? Walka? Co? Była badana i leczona niejednokrotnie. Nigdy nie obejmowało to jakiegokolwiek pojedynku. Może poza samą sobą i zaciskaniem zębów, wypłakiwaniem się w Minoru czy kogokolwiek innego. No. Definitywnie nie było zadawania ran komukolwiek. Więc już całkowicie nie rozumiała jakie to miały być badania. Do czego miała być właściwa? I nagle zaczęła widzieć te dziwaczne nici? Macki? Cokolwiek to było, widziała je w akcji pierwszy raz.
-Węże? - Nie wyglądały jak węże, ale to było pierwsze co przyszło jej do głowy. Orochi? Chyba tak byli nazywani. Ale, jak się bardziej przyjrzała, zwłaszcza kiedy to coś oplatało Satoru, to na pewno nie były węże, sama sobie zaprzeczała kiwając głową to na lewo to na prawo. Nie wiedziała co się dzieje. Nie miała, niestety, za często do czynienia z użytkownikami technik dotonu. Domyślała się, że to musi być technika żywiołowa, no bo jak inaczej to wszystko miałoby się tak zmieniać? Starała się utrzymać równowagę, co przy tej prędkości nie było wcale wyjątkowo trudne, ale jednak. Jej spojrzenie latało we wszystkich kierunkach, jakby patrząc czy coś nie spada, czy coś się nie wali i zaraz nie uderzy w jej głowę. Głupio byłoby stracić przytomność z takiego powodu. Czy on właśnie robił dla nich arenę?
Kiedy cały proces um... tworzenia? Został zakończony, rozejrzała się od razu narzucając na siebie kamizelkę, nawet nie dbając o jej zapięcie. Miała tam popakowane ampułki z atramentem, więc musiała być pod ręką. Torby również, robiła to wszystko w chaosie, widząc, że sam Satoru nie jest najpewniejszy. Dzika gdzieś tam była, też jej w tej chwili nie interesowała. Możliwe, że popełniała błąd. Ale, przynajmniej w tej chwili nie widziała w niej zagrożenia. Widziała w niej jedynie odrażającą poczwarę, ale nie zagrożenie.
Wyciągnęła jeden z małych zwojów, rozwinęła go i złożyła pieczęć tygrysa używając Chouju Giga by ożywić namalowane na nim stworzenia, ptaki. Duże ptaki. Ibisy Czubate opuściły zwój i poleciały nie w kierunku Satoru czy Dzikuski w roguu. Nie. Trzy ptaki kierowały się aby zaatakować znachora, rozleciały się na ile to było możliwe zachowując jakieś sześć metrów odstępu od siebie, na tyle, żeby potencjalnie nie mogły zostać zniszczone jednym uderzeniem, a same miały zaatakować go swoimi dziobami. No do cholerki, kto bije tak szeroko? Chociaż na wojnie nie takie rzeczy widziała, ale...
-Obiecałam Ayumu. - Rzuciła bardziej do rudzielca niż kogokolwiek innego. Nie zamierzała łamać danego słowa. Miała wykonać przyjacielską przysługę, to to zrobi. Nawet jeżeli brat dziewczyny okazywał się być skończonym idiotą.
Ukryty tekst
0 x
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 26 maja 2024, o 10:55
Szare Miraże
Wyprawa rangi B A dla Ai
14
♦
Są w życiu rzeczy, które warto i są takie, które się opłaca. I nie zawsze to co warto – się opłaca, nie zawsze to co się opłaca – warto. Każda akcja budzi reakcję, a wszystkie czyny mają swoje konsekwencje. Niestety bywa i tak, że tragiczne w skutkach. Ai jednak twardo stała przy swoich zasadach moralnych. Nie okazała troski ani sympatii wobec Dzikiej, cudem powstrzymując się od nazwania jej "tym czymś". Nie prosiła i nie błagała o litość, by medyk przestał... no właśnie. Przecież medyk jeszcze nic nie zrobił Kazał im walczyć - i tyle. Może wystarczło schować honor do kieszeni i słuchać silniejszych od siebie? Może wtedy wszystko wyglądałoby inaczej.
- Dobra, sklej już wary gówniaro, nie mam zamiaru słuchać obelg od Uchiha. - splunęła siarczyście w kierunku Ai. Była nią równie zniesmaczona, co sama złotooka. Skryła się w boku areny , nie mając zamiaru w tym wszystkim uczestniczyć. To nie była jej walka. Gardziła zarówno doktorem, jak i Ai oraz Satoru. Jej celem było przeżycie i to było dla niej w tej chwili najważniejsze.
Ayumu ostrzegała złotooką, że jej brat jest debilem, chcącym zbawić świat. Niestety ale jego decyzje jedyne do czego doprowadziły, to strach. Jego siostry, jego samego, może nawet i Ai. Jeżeli chłopak przeżyje te spotkanie, to do końca życia będzie musiał żyć ze świadomością, że przez niego ktoś mogł umrzeć. Albo umrze - bo czas dopiero miał pokazać, kto z tego starcia wyjdzie zwycięsko.
Kości zostały rzucone.
Niewielkie światło rzucane przez lampy olejne było ledwo wystarczające, żeby oświetlić zapadnięty teraz teren. Medyk przyglądał się całemu temu widowisku z ogromnymi oczekiwaniami wobec Ai. To, co zobaczył, przerosło jednak jego najśmielsze oczekiwania.
Satoru spoglądał na dziewczynę, dając jej czas na przygotowanie się. Nie chciał z nią walczyć, ale był gotowy to zrobić, gdyby musiał. I byłby ją zaatakował, gdyby nie słowa i czyny Ai.
Nie spodziewał się tego nikt. Ani Satoru, ani Dzika, ani nawet Sho, który obserwował całą tą sytuację z góry. Nie zareagował nawet, gdy dziewczyna wypuściła swoje atramentowe stwory ze zwoju. Myślał, że zaatakuje dzieciaka z kataną. Że walka będzie szybka i emocjonująca. I była. Tylko, że to nie Satoru był głównym oponentem.
Szok i niedowierzanie. Jeżeli wcześniej jedyną emocją okazywaną przez medyka było zainteresowanie, tak teraz po raz pierwszy był wyraźnie zaskoczony tym, w jaki sposób potoczyła się sytuacja.
Ai trafiła go w idealnym momencie. Sekunda dłużej i mężczyzna zdążyłby odskoczyć w bok, albo przynajmniej wykonać jakąś technikę. W tym wypadku spore znaczenie miało to, że nie spodziewał się ataku. Trzy ptaki wleciały w mężczyznę z pełnym impetem. Ten jednak... zdawał się z tego nic nie robić. Dzięki dużej percepcji Ai była jednak w stanie zauważyć, że mężczyzna oberwał. W tułów, rękę i nogę. I tak jak u normalnego człowieka spowodowałoby to dosyć spore obrażenia, tak mężczyzna zdawał się nic sobie z tego nie robić. Co więcej - i co straszniejsze - nie krwawił.
Z ciała mężczyzny wypełzły nicie, którymi machnął doookła siebie. Twory z atramentu nigdy nie grzeszyły dużą wytrzymalością, tym bardziej nie miały szans w spotkaniu z tak niszczycielską siłą. Masywność tego czegoś była widoczna gołym okiem. Atak Ai się powiódł i dzięki ptakom zyskała trochę czasu - mężczyzna pozbył się zagrożenia i dopiero chwilę później mógł zaatakować. Gdy mężczyzna zniszczył twory dziewczyny, ta była w stanie zrozumieć, że nici są bardzo zwinne. Zapewne będą więc w stanie ominąć dotonowe słupy.
- Hmm... Takiej hipotezy nie zakładałem. - mężczyzna nawet się nie skrzywił. Był bardzo spokojny, a na jego twarzy nie było widać ani odrobiny bólu. - Ciekawe. - podczas swojej "przemowy" nie tracił jednak czasu i zamachnął się, wysyłając w kierunku Ai nici wychodzące z jego ręki. Samemu sięgnął do kieszeni i łyknął coś, jakąś pastylkę.
Satoru nie krzyczał. Nie padl na ziemię i nie zaczął tarzać się we strachu. Był jednak zszokowany, że dziewczyna zaatakowała medyka. I to chyba te magiczne słowa, że coś obiecała jego siostrze sprawiły, że postanowił zaatakować. Nie ją, lecz mężczyznę. Odwrócił się na pięcie i zaczął biec w kierunku znachora, po ścianie. Pytanie tylko, czy to na pewno był dobry pomysł. Mężczyzna go nie zaatakowal - jeszcze. Nie brał go za zagrożenie.
Dzika nie miała zamiaru uczestniczyć w tym przedstawieniu. Gdy tylko zauważyła co się szykuje, natychmiast skoncentrowała chakrę w nogach i zaczęła biec po ścianie, w kierunku wyjścia. Nie wygladała, jakby miała zamiar wyrządzić krzywdę Sho.
Ayumu - wygląd
Strażnik
Satoru - wygląd
Pan Hayato - wygląd
Znachor - wygląd
Dzika - wygląd
Info dla sprawdzającego i staty/techniki przeciwnika. Sister - nie podglądaj!
Ukryty tekst
Mapka poglądowa:
Arena ma 20x20 metrów. Wysokość ściany to 15 metrów. Między Ai a ścianą jest około 11 metrów. Zatem w linii prostej między Znachorem a Ai jest 18.6m. Zabijcie mnie, nie sądziłem, że bedę używał twierdzenia Pitagorasa na forum o nindża w pomarańczowym dresie
Niebieski - Znachor
Zielony - Satoru,
Pomarańczowy - Ai
Czerwony - Dzika
Brązowe kropki - Dotonowe kolumny, 120 Wytrzymałości, około 5 metrów wysokości. Za wąskie by między nimi przejść.
0 x
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 26 maja 2024, o 12:18
Co? Obelgi? Ani razu nie obraziła tej, ha tfu, dzikuski. Nazywanie rzeczy po imieniu nie jest obrażaniem. Czy nie rozumiała o co chodzi? Dokładnie. Sama wygderała wcześniej coś o tym, że ten znachor jest jakimiś Uchiha. Sama zaczęła obrażać klan Ai, nawet jeżeli nieświadomie, nie miało to znaczenia. Wiedzieli kogo najeżdżają. Na pewno. Dziewczynka była pewna, że atak był przeprowadzony z pełną premedytacją i świadomością wszystkich, którzy przybyli zza Muru. Musieli wiedzieć kogo atakują. Chociaż, czy na pewno? Już pomijając sam fakt, że niektórzy byli tylko żołnierzami, albo nawet nie. Medykami, jak być może ta dziewczyna, z którą jest... a właściwie była w celi? No, używała jakiegoś iryojutsu, takie przynajmniej sprawiała wrażenie. Ale, musieli wiedzieć gdzie idą. Nie dopuszczała do siebie myśli by mogło być inaczej. Chyba, że faktycznie były to zwierzęta idące ślepo za instynktem. Tak, to jej pasowało. Łatwiej było ignorować zbitą bestię leżąca w kącie niż faktycznego człowieka.
Jej instynkty zdecydowanie nie działały jak powinny. Albo wręcz przeciwnie? Atakowała tego, od którego faktycznie wyczuwała jakieś zagrożenie. Tego, który zmuszał ich do walki. I trafiła w cel. Uśmiech zadowolenia pojawił się na jej uroczej buźce, jakby wierzyła, że to wystarczy na pokonanie niciostwora.
-Co? - Wykrztusiła z siebie widząc jak jej ptaki zostały zniszczone przez nici, a po ranach tak naprawę nie było żadnego śladu. Nic. Na pewno trafiły. Widziała moment uderzenia. Powinny być trzy dziury po dziobach. TRZY. A tu? Był cały i zdrowy. Nawet nie dostrzegła jednej stróżki krwi. Nie wiedziała co to za jutsu. Myślała wcześniej o dzikusach, ale nie. Wtedy ta kobieta by coś wiedziała. No i, z klanów dzikich, o których miała wiedzę, żaden tak nie działał. Orochi nie łatali się swoimi wężami. Chyba. No i to zdecydowanie nie były węże. Węże byłyby lepsze. Węże dało się zabić. A to? Wziął tabletkę. Jakąś. Czyli nawet jeżeli nie dało się go zabić, to dało się go zamęczyć. Chyba, że miał jeszcze inne medykamenty niż pigułkę żywnościową lub ze skrzepniętą krwią.
Jednak nie mogła zwlekać. Choćby chciała na spokojnie pomyśleć co zrobić, nie dość, że znachor ją atakował to jeszcze ten idiota Satoru się do niego pchał. Nie mógł wziąć przykładu z dzikuski i uciekać? To byłoby dużo lepsze. Mniej uciążliwe. Nie mogła się w pełni skupić na znachorze, kiedy jeszcze rudzielec zamierzał pałętać się pod nogami. Ale tak, najpierw musiała obronić siebie. Potem mogła bronić innych. Zdjęła i natychmiastowo rozwinęła jeden z dużych zwojów, który miała na plecach. Będzie ją to kosztowało dużo chakry, ale niestety, nie mogła zwlekać, nie wiedziała jak silne są te nici. A wyglądały przerażająco. Ponownie użyła klanowej techniki, tym razem przwołując dużo większe stworzenia. Krab, na którego grzbiecie sama zamierzała stać.
Krab miał ją bezpośrednio osłaniać przed nićmi, niszcząc je swoimi szczypcami jeżeli tylko będzie w stanie, albo chociaż je blokując, albo rozerwie swoją siłą poprzez potężne machnięcie ramieniem lub nadepnięcie swoimi licznymi odnóżami. Jednocześnie, Ai na swoim "rumaku" wycofuje się, aby zwiększyć dystans między nią, a znachorem. Nie wiedziała jak długie są jego nici, ale miała nadzieję, że nie dłuższe niż jej zasięg kontroli nad rysunkami. Przecież na wojnie była w drużynie dystansowej nie od parady, tak?!
I na świeżo opróżnionym dużym zwoju malowała kolejne Ibisy, tym razem w liczbie sześciu, aby natychmiastowo je przywołać do życia - jeden z nich miał od razu lecieć do Satoru i swoimi szponami ściągać go za ubrania na ziemię, niezależnie od tego czy będzie stawiać opór czy nie.
Pozostałe? Dwa miały atakować znachora, ale okrążając arenę w taki sposób, aby uderzyły go z dwóch stron (oba boki). Pozostała trójka? Miała latać i krążyć nad Ai, maksymalnie dwadzieścia metrów. Ot, czekały z nadzieją, że Sho ich nie zaatakuje, na kolejne polecenia od swojej przyjaciółki.
-TRZYMAJ SIĘ DALEKO GŁUPKU! - Wydarła się do cholernego rudzielca, będzie jej na pewno przeszkadzał. Niezależnie jak był silny, wiedziała, że musząc uważać na niego, nie będzie mogła się w pełni skupić na dbaniu o samą siebie. Za nic w świecie nie chciała zawieść Ayumu, nawet jeżeli tak naprawdę się nie znały. Była Uchihą. Musiała dać z siebie wszystko aby pomóc innym, a ona? Ona sobie poradzi. Zawsze sobie radziła. Piekielny Lis nie zabił jej raz. Nie zabił jej drugi raz. Dzicy na wojnie nie dali rady jej zabić. Ten pieprzony znachor również jej nie zabije. Nie było takiej możliwości. Co to, to nie.
I połknęła jedną pigułkę żywnościową.
Tl;dr
1. Ze średniego zwoju przywołuje 1xKraba - Stoi na grzbiecie kraba, który ma ją osłaniać przed nićmi / ciąć szczypcami / miażdżyć odnóżami + oddala się dreptając tyłem.
2. Maluje 6 ibisów na tym samym dużym zwoju, przywołuje. Jeden leci ściągać Satoru na ziemię, dwa atakują (okrężnie) Znachora, trzy krążą nad głową Ai.
3. Połyka pigułkę żywnościową.
Ukryty tekst
0 x
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 26 maja 2024, o 19:57
Szare Miraże
Wyprawa rangi B A dla Ai
15
♦
Ai byłaby świetną cesarską kunoichi gdyby nie fakt, że już służyła pod innymi fanatycznie oddanymi rodzinami. Doprawdy klan Uchiha powinien się cieszyć, że ma tak wiernego i oddanego psa żołnierza, który nie zwracał nawet uwagi na to, że inni ludzie też mogą mieć swoją racje. Ale przecież Dzicy ludźmi nie byli - więc racji mieć nie mogli, prawda?
Kim była tajemnicza nieznajoma, skąd się tutaj wzięła i jakim cudem w ogóle znalazła się na terenach Południowego Sogen? Tego prawdopodobnie Ai nigdy się już nie dowie. Każdy czyn ma swoje konsekwencje, a decyzje Ai sprawiły, że straciła potencjalnego sojusznika w walce z medykiem. Jeżeli nie chciała być dla niej miła to może wystarczyło chociaż ją nieco zmanipulować ? Teraz jednak było już za późno. Dzika wskoczyła na ścianę i czym prędzej przemknęła obok Sho, nie chcąc mieć już nic więcej wspólnego z tym miejscem. Nie zaatakowała go - tak jak można było się spodziewać. Była szybka. Cholernie szybka. Błyskawicznie przebiegła po ścianach jaskini i tyle ją Ai widziała.
Ai, mimo tej całej nienawiści do Dzikich, była dobrą osobą. Nie chciała ryzykować sytuacji, w której Satoru wbiegłby pod jedną czy drugą technikę. Ale to również oznaczało, że na własne życzenie rezygnuje dodatkowego atakującego. Być może życie chłopaka, tego samego, który wpakował ją do tej zapomnianej przez bogów jaskini, jest ważniejsze od pokonania przeciwnika za wszelką cenę. Chłopak zatrzymał się pod ścianą gdy usłyszał krzyk Ai. Nie wbiegł jednak na górę, lecz przesunął się w kąt "areny", by nie wadzić Ai w walce.
Następne kroki wykonane przez Ai były już nieco bardziej zaawansowane. Mądrym zabiegiem było przyzwanie karba, który swoimi rozmiarami zajął niemalże polowę jaskinii. Jego ogromne skrzypce ruszyły na starcie z pędzącymi w stronę dziewczyny nićmi. I parafrazując pewną grę dla dzieci - nożyczki pokonywały nici.
Medyk uśmiechnął się pod nosem, gdy zobaczył, że krab odciął dziesięć metrów* jego ciała - o ile w ogóle można tak było mówić o niciach wychodzących z organizmu Sho. Ponownie jednak nawet nie skrzywił się, gdy ciemne kłęby opadły na ziemię. Zdawało się, że to co zostało odcięte, nie było już pod kontrolą mężczyzny. Nadal jednak kontrolował to co wcześniej - dzięki czemu był w stanie bezproblemowo zniszczyć nacierające na niego ibisy. Wcześniej, gdy atakowała go na samym początku, miała mniejszy dystans i element zaskoczenia. Teraz, gdy mężczyzna był w pełni skupiony na walce, jego reberu okazało się być zwyczajnie szybsze, niż ptaki dziewczyny. Te rysunki już zdawały się nie być dla niego zagrożeniem - nie przy tej odległości, nie w tej pozycji.
Mężczyzna od razu zaczął działać, gdy tylko zauważył, że krab jest całkiem niezłą kontrą na jego reberu. W takim wypadku, postanowił podejść do tego wszystkiego inaczej i postawić nie na precyzyjne uderzenie, lecz na ilość. Mężczyzna złożył trzy pieczęci, a po chwili spod jego nóg zaczęła się wylewać ogromna ilość błota, która zaczęła się zsuwać wprost na kraba i dziewczynę. Choć technika nie była szybka to już przez samą wielkość nadchodzącej fali można było sądzić, że uniknięcie jej będzie trudne. Takie osuwisko i przewaga wysokości sprawiała, że krab nie był w stanie skutecznie obronić się przed takim atakiem i prawdopodobnie zostanie zniszczony, a dziewczyna zraniona. O ile czegoś nie wymyśli.
Ayumu - wygląd
Strażnik
Satoru - wygląd
Pan Hayato -
wygląd
Znachor -
wygląd
Dzika -
wygląd
Info dla sprawdzającego i staty/techniki przeciwnika. Sister - nie podglądaj!
Ukryty tekst
Mapka poglądowa:
Udało się przesunąć o około pięć metrów do tyłu (możesz mniej, jeśli chcesz), więc dzieli was jakieś w linii prostej jakieś 22 metry. Krab już nie da rady się bardziej przesunąć - zajmuje za dużo miejsca.
Niebieski - Znachor
Zielony - Satoru,
Pomarańczowy - Ai
Czerwony - Dzika
Brązowe kropki - Dotonowe kolumny, 120 Wytrzymałości, około 5 metrów wysokości. Za wąskie by między nimi przejść. Część z nich została zniszczona po pojawieniu sie summona.
0 x
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 26 maja 2024, o 23:05
Dzika uciekała. Nie spodziewała się niczego więcej po spłoszonym zwierzęciu, nawet jej nie próbowała powstrzymywać. Nie miała na to czasu, nie miała na to sił. Mogła posłać za nią Ibisa, jasne. Nie wiedziała czy by nadążył, bo się nawet jej nie przyglądała w tej chwili. Ale wolała nie tracić żadnego ze swoich rysunkowych kompanów na pogoń za czymś tak bezwartościowym jak ten stwór. Mogła walczyć o swoją duszę, o bycie człowiekiem. Ha. Zakładając, że Ai miała jakiekolwiek pojęcie o koncepcie duszy oczywiście. Ale, może walka ze znachorem by uczłowieczyła tamtą kobietę. Tak jednak była niczym więcej niż zwierzęciem, które mogąc uciec od katującego je Pana, robi to, kiedy tylko zwietrzyło na to szansę. Nawet nie splunęła za nią, bo szkoda było jej śliny.
Satoru został w rogu. Dobrze. Nawet wolałaby, żeby był bliżej niej. Krab mógłby go osłaniać, ale w taj chwili tam było dobrze. Może nawet, kiedy był tak wciśnięty jak przerażona myszka, ten cholernik znachor go nie widział? Miała taką nadzieję, nie chciała, żeby chłopak został zaatakowany wtedy, kiedy ona sama będzie zajmować się tym psycholem. Jej olbrzymi przyjaciel zrobił swoje, aż wykrztusiła z siebie JEST! , pełne energii, choć bardziej pod nosem. Nie wiedziała nic o tych cholernych niciach, bała się, że nie będzie dało się ich w ten sposób przeciąć, ale na szczęście, nie było z tym problemu. Pancerny malunek sprawdził się perfekcyjnie. Ledwo mieścił się w arenie, ale nawet nie zależało jej na jego mobilności. Gdyby chodziło o szybkość, postawiłaby na inne rysunki. Tak tutaj, mimo bycia jej najkosztowniejszym rysunkiem, zależało jej wyłącznie na jego defensywie.
Niestety, Ibisy zostały zniszczone bez żadnego problemu. Nie, żeby się tego nie spodziewała. Miały tylko zapewnić jej odrobinę czasu. Już wiedziała, że był w stanie je pokonać niemalże przypadkiem. Teraz nie miała tego elementu zaskoczenia co wcześniej. Ale dalej miała ibisy krążące w powietrzu. Trójka ptaszków była jej bardziej potrzebna niż przedtem. Ot, dalej miały być najwyżej jak tylko się dało i śledzić ruchy dziewczynki - a dokładniej lecieć nad nią, tak aby się nie oddalać kiedy będzie kontynuować batalię.
I fala błota. Skrzywiła się na jej widok, nie wiedziała czy krab to wytrzyma. Wierzyła w niego, ale nie chciała kusić losu. Jakby może wskoczył na nią i starał się nie zatonąć na jej powierzchni... nie. Zbyt ryzykowane. Miałą dużo genialniejszy plan. Krab wyciągnął jedno ze swoich szczypiec ku jednej ze ścian, też kierując się ku niej na ile to było możliwe (górna część mapki). I co? Ai biegła po potężnym łapsku stwora, aby wskoczyć na ścianę i przyczepić się do niej przelewając chakrę do swoich podeszw, korzystając przy tym z najbardziej elementarnej techniki. Starając się od raz podpiąć jak najbliżej sufitu. I co? Ibisy wcześniej krążące nad nią, teraz miały lecieć przed nią, tak aby ją zasłonić w taki sposób, aby wciąż mogła widzieć ręce znachora. Wyciąga jednocześnie mały zwój i niemalże przyciskając go ciałem do ściany maluje i przywołuje sześć kruków, w których łapki, korzystając z zasłony przekazuje kunaie z notkami wybuchowymi (cztery) tak naprawdę podrzucając je delikatnie, aby mogły je chwycić w locie.
Ibisy mają lecieć przodem, a za nimi mają być tak naprawdę ukryte ptaszki z notkami, aby tak łatwo nie zostały zniszczone. Przynajmniej, miała nadzieję, że taka zasłona im pomoże uniknąć tych cholernych nici. Cały szwadron miał podlecieć jak najbliżej i najpierw zza ibisów wylatywały dwa maluchy bez jakichkolwiek notek kierując się na oczy znachora. Bardziej by przesłaniać mu widok niżeli jakkolwiek zranić, kolejne dwa z notkami zaatakować zaraz po nich. Kiedy te znajdą się przy znachorze - dziewuszka detonuje notki. Dwa ostatnie ptaszki, też z notkami z kolei, korzystając z zamieszania i zasłony wybuchów mając tak naprawdę polecieć za znachora latać za jego plecami, powyżej jego wysokości. Na razie nie zwracając na siebie uwagi, o ile to tylko będzie możliwe.
tl;dr
1. Ai po łapsku kraba wbiega na ścianę, jak najwyzej (górna część mapki) i się przyczepia. Ibisy mają lecieć przed nią, na małym zwoju maluje i przywołuje małe ptaszki, którym przekazuje kunaie z notkami wybuchowymi.
2. Ibisy lecą przodem zasłaniając ptaszki, aby Znachor ich nie widział.
3. Kiedy się zbliżą, najpierw wylatują dwa małe ptaszki bez notek atakując ryjec
4. Za nimi dwa z notkami, jak będą przy znachorze, notki robią boom.
5. Dwa ostatnie z notkami przy zamieszaniu i wybuchowej zasłonei mają okrążyć znachora i latać ponad nim, za jego plecami z nadzieją, że nie zwrócą jego uwagi.
Ukryty tekst
0 x
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 27 maja 2024, o 19:46
Szare Miraże
Wyprawa rangi B A dla Ai
16
♦
Być może Dzika pomogłaby Ai w pokonaniu znachora i odpłaciłaby się za uwięzienie jej tutaj. Ale Ai jej do siebie nie przekonała. Nie miało to zresztą teraz żadnego już znaczenia - dziewczyna o nieznanym imieniu uciekła w siną dal, zostawiając za sobą jaskinię, w której pozostali Ai, Satoru oraz Sho.
Dziewczyna ponownie postanowiła postawić na ibisy - zarówno te latającę nad nią i nowo wymalowane. Na ten moment jednak miała ważniejszą sprawę - a tak właściwie kilka ton ważnych spraw. Ogromna fala błota leciała w kierunku dziewczyny, ta jednak sprytnie wykorzystała potężne rozmiary swojego przywołańca i wykorzystała jego szczypce, by dosięgnąć sufitu i wspiąć się na niego. Ta akcja się powiodła, jednak nie bez żadnych problemów.
Fala, choć nie trafiła złotowłosej, nie miała najmniejszego problemu z zalaniem przywołańca, który był tak szeroki, że nie miał zbytnio pola do wymanewrowania ataku, nie mówiąc już o ucieczce w którąkolwiek stornę. Potężne masy zalały kraba. I choć być może wytrzymałby sam napór błota, tak niestety Sho wcale nie próżnował z reberu. Nicie zaatakowały kraba i przerwały atrament, tym samym niszcząc twór Ai.
Reberu medyka było szybkie. Szybsze niż krab, ptaki, czy nawet sama Ai. Miała cholernie duże szczęście (albo tzw. umiejętności ), że ze względu na ilość przywoływanych rysunków, sam Sho musiał się bronić, bowiem oberwanie tym wszystkim z pewnością mogłoby mu zaszkodzić. Cofnął więc nicie, decydując się zaatakować pędzące na niego przywołańce dziewczyny.
Ogromny huk niemalże ogłuszył dziewczynę, gdy potężne nicie zmiotły z powierzchni ziemi (powietrza?) przywołańce Ai. Mężczyzna zaatakował od po skosie, od dołu, trafiając kilka naraz. Już się cieszył, że jego nicie zaraz oplotą dziewczynę. I w tmy momencie na jego twarz padł blady strach, gdy zrozumiał, że to teraz on jest w defensywie. Błyskawicznie ruszył do przodu, wbiegając na ścianę i przyciągając do siebie nicie. Zaraz, doslownie ułamek sekundy później jeszcze głośniejszy - tym razem głośniejszy i oślepiający. Dym wypełnił kawałek jaskini, a echo boleśnie dudniło w uszach. Lecące z przodu dwa kruki z notkami wybuchowymi również zostały zniszczone*. Podobnie jak nicie mężczyzny, którymi chciał zaatakować.
- Sprytna jesteś. - mruknął pod nosem, spoglądając na swoje zniszczone nicie. - Uniknij tego. - uśmiechnął się złowieszczo pod nosem.
Ai momentalnie zalała się krwią. Jej nogi, tułów, ręce, twarz i zwisające w dół włosy - wszystko ociekało krwią. Wyglądało to... makabrycznie. I przez chwilę sama Ai mogła pomyśleć, że została poważnie ranna. Na całe szczęście, to tylko grawitacja sprawiła, że zgodnie z prawami fizyki ciecz wędrowała ku dołowi.
Ale co tak właściwie się stało? Ból nie był duży. Ale był. Mimo wszystko. Gdy złotooka spojrzała w dół (albo w górę), zobaczyła, że jej nogi zostały przebite kamiennymi kolcami, które zresztą wychodzily ze skały. Oczywiście, że ich tam wcześniej nie było - dałaby sobie ręce uciąć. Pięć kamiennych szpikulców poraniło ją, wbijając się kilka centymetrów wzdłuż ciała dziewczyny. Była bardzo wytrzymała i tylko dlatego była w stanie walczyć dalej, jak gdyby prawie nic się nie stało.
Co zaś z ostatnią dwójką ptaszków, które posiadaly notki wybuchowe? Ai była w stanie stwierdzić, że ptaki znajdują się w wytworzonej przez notkę wybuchową chmurze dymu. Medyk prawdopodobnie ich nie zauważył i jej plan częściowo się powiódł. Problemem było to, że mężczyzna teraz szarżował w kierunku dziewczyny, będąc odrobinę szybszym niż prędkość lotu ptaków. Z drugiej strony... nadal miały notki wybuchowe.
Satoru widząc, że sprawy zaczynają rozgrywać się niebezpiecznie blisko niego, postanowił natychmiast wskoczyć na pionową ścianę i zaczął uciekać, docelowo chowając się za mgłą i wybiegając gdzieś za dym, gdzie nie był już widoczny dla Ai.
* - po dopytaniu gracza, gdy widziała, że znachor się zasłoni, wysadza notki by zniszczyć reberu.
Ai: Rana lekka = -10% statystyk.
Krab: dead
Ayumu - wygląd
Strażnik
Satoru - wygląd
Pan Hayato - wygląd
Znachor - wygląd
Dzika - wygląd
Info dla sprawdzającego i staty/techniki przeciwnika. Sister - nie podglądaj!
Ukryty tekst
Mapka poglądowa:
6. Wraz z wybuchem powstaje obłok dymu i kurzu zasłaniający widoczność na 1 turę po aktywacji - czas ten może być krótszy lub dłuższy zależnie od warunków.
Zakładamy że w miejscu, gdzie wcześniej był znachor, teraz znajdują się dwa kruki i są osłonięte przez dym.
Obecnie dzieli was jakieś 12 metrów w linii prostej, oboje jesteście na suficie.
Niebieski - Znachor
Zielony - Satoru,
Pomarańczowy - Ai
Czerwony - Dzika
Brązowe kropki - Dotonowe kolumny, 120 Wytrzymałości, około 5 metrów wysokości. Za wąskie by między nimi przejść. Część z nich została zniszczona po pojawieniu sie summona.
0 x
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 27 maja 2024, o 21:00
Kiedy znachor się osłonił, zdetonowała ptaki bez najmniejszego zawahania. Nie wiedziała na ile to faktycznie jest jego ciało, czy mogło go to zranić? Czy było to niemalże identyczne, jak gdyby zasłonił się kawałkiem ziemi wyniesionym przez defensywną technikę? Nie chciała więc liczyć, że ten się odsłoni i może wtedy, w jakąś drobną szczelinę uda się wcisnąć krukowi. Wolała zaatakować, kiedy tylko było to możliwe, nie zamierzała dawać mu za dużo czasu na wytchnienie. A może dała go za dużo? Chyba tak. Mogła jednak od razu zaatakować ostatnim wybuchowym duetem. Zdecydowanie mogła, ale cóż. Liczyła, że Sho nie będzie w stanie aż tak szybko przejść do ofensywy. No i nie znała wcześniej możliwości obronnych tych nici, pierwszy raz się nimi zasłonił. I... wyglądał jak zawsze. Chyba nie został zraniony. Powoli zaczynała wątpić w możliwość faktycznego zabicia tego potwora. Potwora, gdyż ludzie nie mogli mieć takich ciał. Prawda? Raczej tak.
Pochwała? Nie wiedziała czy tak odbierać uwagę co do jej sprytu. Możliwe też, że się przesłuchała, jeszcze odrobinę dzwoniło jej w uszach po wybuchach, które sama spowodowała, więc nie mogła być pewna czy na pewno akurat to powiedział. Mógł też rzucać przekleństwami, wyklinając złotowłosą boginię nadziei. Oczywiście, nie była nią. Ale zawsze miło było tchnąć nieco dobroci w serca innych! I nagle poczuła ból, zobaczyła spływającą krew. W pierwszym szoku nie poczuła niczego. Coś tam gderał o unikaniu, ale nawet nie zobaczyła skąd mogły się te cholerstwa pojawić. To znaczy, że z sufitu, czy tam w tej chwili podłogi, to wiadomo, ale... Cóż. Syknęła z bólu, nawet wydała z siebie jakiś niepartykularny dźwięk. Obrywała już mocniej, podczas wojny. Wielokrotnie. Nie zmieniało to jednak faktu, że zawsze było to nieprzyjemne. Wszystko wyglądało gorzej niż w rzeczywistości. W przypadku tego jak jej ciało miało kilka ran wylotowych, nawet tego nie widziała za dobrze. Więc nawet wizualnie prezentowało się to lepiej niż teraz.
Dwa ostatnie ptaszki miały gonić znachora, pomimo różnic w prędkości. Też dlatego nie uciekała. Liczyła, że jej przeciwnik zatrzyma się jak najszybciej. Z czego jeden miał lecieć bezpośrednio przy samym suficie, drugi niżej, poniżej potencjalnego zasięgu wybuchu notki pierwszego z ptaszków.
I co? Została w miejscu. Delikatnie poruszyła nogami, udając, że nie może ich wyjąć. Jednocześnie chwyciła opróżniony wcześniej (przez kraba) średni zwój i zaczęła malować. Biedna, zdana na łaskę tego cholernika. Malowała dwóch mężczyzn, przypominających Lorda Sugiyamę z czasów jego młodości, kiedy jeszcze był Lordem Protektorem na Murze. Ot, już broniąc Kotei przywołała jego podobizny i sprawdziły się doskonale, tak też postanowiła zrobić teraz, choć nie stawiała na szczególne oddanie pierwowzoru. Rysunek miał być funkcjonalny, nie służyć za pokazowe dzieło sztuki.
Bang! Od razu po zakończeniu rysowania przywołuje duet Sugiyamów, którzy swoim uderzeniem pięści celować w tors przeciwnika, tak jakby chcieli go zakleszczyć na wypadek ewentualnej chęci ucieczki do boku. Jakby nie spojrzeć, była to jej najsilniejsza technika ofensywna. Choć nie liczyła, że to go pokona. Nie. Obraz dwugłowego szermierza wciąż był świeży, co prawda odrzuciło go jej uderzenie, ale tylko po to, aby w odpowiedzi niemalże zabił ją swoją techniką. Stąd, niezależnie od efektu ataku, liczy, że chociaż spowolni lub odepchnie Sho.
A to wszystko po to, żeby kruki miały szansę na dotarcie do celu! I ten, który leciał przy suficie, jak tylko będzie na tyle blisko, aby nawet nie zranić znachora, a zniszczyć sufit pod jego stopami. Jest detonowany. I, jeżeli znachor będzie spadać - dopiero wtedy detonowany jest ostatni z ptaszków. Z nadziejami, że będąc w powietrzu nie będzie w stanie się obronić. Zwłaszcza będąc atakowanym od innej strony niż realnie znajdowała się Ai. Chociaż widząc co wyczyniał do tej pory, sama nie była pewna na ile realne były jej plany. Ale czy się podda? Ha! Nie znała tego słowa!
I dopiero w momencie detonacji pierwszego z ptaszków stara się wycofać, oddalając od Znachora i miejsca wybuchu. Nawet bardziej niż obawiając się przeciwnika, to tego, że sama poleci na ziemię jeżeli za bardzo uszkodzi swoje obecne "podłoże".
A Satoru? Nie zwracała już na niego uwagi. Zniknął, to dobrze. Ważne, że ten piekielnik Sho zostawił go w spokoju.
tl;dr
1. Ała, boli - nie ucieka z kolców, nawet porusza nogą jakby chciała ją wyjąć udając, że "nidyrydy".
2. Kruki pędzą za znachorem - jeden przy suficie, drugi niżej na tyle, aby nie być w zasięgu potencjalnego wybuchu notki.
3. Maluje 2xMłody Lord Sugiyama z wąsem (Chōshin Giga) i przywołuje by pacnęły z całych sił Znachor - aby zrobić kuku i odepchnąć/spowolnić go.
4. Jak notka ptaszka sufitowego będzie w zasięgu potencjalnego zniszczenia stropu pod stopami Znachora - boom.
5. Jak przeciwnik będzie spadać - detonowany jest drugi ptaszek.
6. Dopiero wtedy Ai się oddala
Ukryty tekst
0 x
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 28 maja 2024, o 21:21
Szare Miraże
Wyprawa rangi B A dla Ai
17
♦
Dziewczyna nie widziała jak działają nicie. Że ciała Kakuzu są nimi wypełnione, a poplątane żyły zawsze można wyciągnąć na zewnątrz i użyć jako broni. Dla niej takie samookalezczenie się moglo wydawać się czymś bardzo abstrakcyjnym, może nawet obrzydliwym. Dla ludzi nauki - a takim z całą pewnością był Sho - był to tylko kolejny krok w ewolucji człowieka. Pozbycie się zbędnych płynów i organów z ciała. Wszystko to w imię nauki. A Ai chciała zabić taki wybitny talent. W sumie... za co? Za to, że ją porwał? Może wystarczyło użyć swoich zdolności oratorskich i spróbować wyjaśnić tę sprawę? Ale cóż. Podjęła taką, a nie inną decyzję.
Kto wie, jak to wszystko potoczyłoby się, gdyby Satoru brał udział w walce, albo gdyby Dzika wspomogła ich obojga. Teraz Ai musiała stawić czoła wyzwaniu sama - i póki co nawet jej się to udawało. Do czasu.
Dziewczyna widziała, jak mężczyzna pędzi w jej stronę. Zaryzykowała więc i pozostała w miejscu licząc, że jej plan zadziała. I zadziałał. Częściowo.
Z rysunku złotowłosej powstało dwóch potężnych mężczyzn, którzy ruszyli wprost na Sho, koncentrując się przy tym na zaatakowaniu mężczyzny. Ten jednak oczywiście nie miał zamiaru przecież dać się trafić. Z jego ciała ponownie wyleciały nicie, które pomknęły prosto na Ai. Lordowie jednak zasłonili technikę i co więcej, udało im się przebić przez nicie mężczyzny. Ten nie chciał być ranny bardziej niż koniecznie, więc próbował zablokować atak. I choć był odrobinę szybszy, tak kąt pod jakim toczyła się walka i bezpośrednie natarcie dwóch zwinnych technik skończyło się bezpośrendnim zderzeniem, z którego Lordowie wyszli zwycięsko. Rzucili się dalej na Sho, jednak... byli już za słabi. Ich Siła została znacząco osłabiona przez atakujących żołnierzy. A on ciągle biegł na Ai.
- Mam cię! - facet był nieco szybszy od rannej dziewczyny, a jej decyzja o pozostaniu w miejscu miała swoje konsekwencje. Było za późno, by uciec. Mężczyzna złapał ją za dłoń!
Boom. BOOM.
Strop zawalił się pod mężczyzną, który nie zauważył ataku nadciągającego zza jego pleców. Stracił równowagę i zaczął spadać, a zaraz potem kolejne uderzenie. Jego nogi zostały zranione - Ai dałaby sobie rękę uciąć, że chyba odpadł mu kawałek skóry ale znowu - mężczyzna nie krwawił. Zamias tego, z jego ciała wystawały postrzępione kłęby włóczki.
Dziewczyna już mogła cieszyć się wygraną i świętować wyjście z tego cało. Przez ten ułamek sekundy dopamina mogła uderzyć jej do głowy, tylko po to, by zaraz wszystko runęło. Wraz z nią. Ku ziemi.
Spadła. Kinobori przestało działać.
Lecąc w doł na niechybne spotkanie z twardą skałą mogła się zastanawiać, co tak naprawdę się stało. Jak mogła zawalić tak podstawową technikę i utracić koncentrację przy czymś, co umieją nawet najsłabsi i najbardziej bezużyteczni shinobi. Ale to nie była jej wina. To była wina Sho.
Miała problem z oddychaniem, z mówieniem, z ruchem. Gdy próbowała wziąć oddech, poruszała lewą stopą. Gdy próbowała krzyknąć w odruchowej panice, poruszała biodrem w prawo. Gdy próbowała zrobić cokolwiek, za co odpowiadał jej ośrodek nerwowy, wszystko było pomieszane. Mogła więc jedynie patrzeć, jak jej żołnierze - teraz już zresztą poszarpani po kontakcie z nićmi - rozpływają się na atrament. Została sama, bez żadnej pomocy. Bez Satoru. Bez swoich przywołańców.
Spadała w dół i nie mogła z tym nic zrobić.
Ai: Rana lekka = -10% statystyk. Nie możesz kontrolować postaci.
Ayumu - wygląd
Strażnik
Satoru - wygląd
Pan Hayato -
wygląd
Znachor -
wygląd
Dzika -
wygląd
Info dla sprawdzającego i staty/techniki przeciwnika. Sister - nie podglądaj!
Ukryty tekst
Myślę, że nie ma sensu dawać mapki. Spadacie jakiś metr od siebie w miejscu, gdzie była Ai.
0 x
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 28 maja 2024, o 22:51
Była zadowolona, że biegł na nią tak jak od początku tego chciał. Tak jak to robił zanim zaczęła tworzyć kolejny twór, jeszcze zanim wypuściła swoją technikę, już wizualizowała to jak to zadziała. Trafi go tak jak tego chciała, odrzuci go może na parę metrów, kiedy będzie stawiał opór sile Lordów. Dokładnie w ten sam sposób, w który odepchnęła dwugłowego szermierza walcząc na murach twierdzy. Wtedy jednak, i tak otrzymała poważne obrażenia przez technikę fuutonu. Z jakiegoś powodu aż zaczęły ją swędzieć miejsca na torsie, w których pozostawały blizny po pociskach. Czyżby miało to zwiastować coś złego? Nie. Na pewno nie. Miała wszystko pod kontrolą. Tak. Na pewno. Podwójny Lord Sugiyama ją będzie strzegł, a jej ptaszki zrobią swoje. Tak. Pokona znachora. Już nikogo nie będzie krzywdzić. Satoru był przerażony. Kazał jej walczyć z rudzielcem na śmierć i życie. Nie był dobry. To na pewno. Skrzywdził nawet dzikuskę, której los niewiele ją obchodził, ale jednak. Nawet zwierzę okazywało strach, kiedy starało się porozumieć z naszą blondyneczką. Ai nie była tak przerażona, żeby jakkolwiek bratać się z potworami.
Była ponad to.
I, nawet jak jej rysunki zostały przebite przez nici, uśmiechała się. Przecież dosięgnęły celu. Udało się.
Nic mu się nie stało. Nawet nie został spowolniony przez te potężnie pięści. Nie był to duży problem. Była gotowa być zranioną. Nie bała się tego. Przeżyła tyle w swoim krótkim życiu, ze strach był jej całkowicie obcy. Chyba. Pewnie już czuła lęk. Albo wściekłość, która tłumiła wszelkie ochronne emocje. Tak też mogło być. Sięgnął ją, ale ptaszki również zrobiły swoje. Zdołała je zdetonować. Już, w momencie kiedy Sho spadał, miała krzyknąć z radości, podskoczyć (gdyby oczywiście nie skutkowało to oderwaniem od sufitu), ale pomimo tego, że jej atak się powiódł, a znachor zdawał się odnieść jakieś obrażenia, wciąż nie było krwi. Czy dało się to zabić?
I spadała.
Uśmiech zniknął z jej twarzy już, kiedy zobaczyła, że ten skurwysyn nie krwawi. Kiedy straciła panowanie nad swoją techniką, straciła panowanie nad swoim ciałem i spadała, zaczęła panikować. Gdyby jeszcze mogła się poruszyć, nie byłoby żadnego problemu. Przywołałaby ptaka, który uratowałby ją przed upadkiem. Nie byłoby żadnego problemu. Ale spadała bezwładnie. Chciała zrobić mnóstwo rzeczy. Krzyknąć, rzucić swoje pierwsze przekleństwo. Cokolwiek. A nie mogła. Jej ciało robiło wszystko, tylko nie to, co mu rozkazywała, choć mimo wszystko starała się jakkolwiek zadziałać, cóż. Spadała. Nie bezwładnie, starała się jakkolwiek poruszyć, aby chociaż osłonić swoją głowę czy kark przed upadkiem. No. Tyle mogła. Mogła próbować.
Już nawet nie wiedziała czy się uśmiechała, czy jej twarz wyrażała strach, panikę, cokolwiek. Nie panowała nawet nad mięśniami twarzy. Wolała myśleć, że się szczerzy. Nie chciała, żeby ten śmieć widział jej strach.
Ukryty tekst
0 x
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 29 maja 2024, o 10:16
Szare Miraże
Wyprawa rangi B A dla Ai
18
♦
Co było dla Ai bardziej przerażające - strach przed upadkiem czy bezradność? Leciała w dół i nie mogła z tym absolutnie nic zrobić. Obezwładniona, pozbawiona kontroli, przegrała. Dała się dotknąć medykowi, który cokolwiek jej zrobił - zrobił to z obrzydliwą dokładnością.
Nie było Satoru, który siedział za głazem, gotowy do ataku. Nie było Dzikiej, która zreflektowała się i wróciła do jaskini by pomścić swe krzywdy. Nie było nikogo, poza nią samą i jej wrogiem.
Pomieszane zmysły nie miały znaczenia, gdy upadła z kilkunastu metrów na ziemię. Kilka kości gruchnęło, nieprzyjemnie rozchodząc się echem po arenie. Bolała ją każda kość w ciele. Miała problemy z oddychaniem, ze złapaniem tchu po uderzeniu o twardą podłogę jaskini. Nawet jeśli chciała się podnieść, to nie mogła. Uderzenie nie zmieniło absolutnie nic w jej postrzeganiu otoczenia - dalej nie mogła się nawet ruszyć. Zrozumiała jedynie, którym narządem kontroluje oddech oraz w jaki sposób poruszać gałkami ocznymi. Może powiedzieć kilka słów.
Obok niej leżał Sho. On jednak w przeciwieństwie do niej zdawał się nie czuć bólu - ale to już przecież zauważyła dużo wcześniej. Potrzebował jedynie kilku chwil, by znowu stanąć na nogi, jak gdyby upadek nic mu nie zrobił. Cóż, może gdyby złotowłosa miała kontrolę nad swoim ciałem, to też by tak zrobiła. W końcu shinobi mieli to do siebie, że do upadków byli przyzwyczajeni. Jednak kontrolowali swoje ciała, mięśnie. A teraz? Dziewczyna leżała na podłodze jak szmaciana lalka. Jej ubrania - postrzępione, złote włosy - brudne, poszarpane, jej twarzyczka - zupełnie bez emocji. Sho nie widział strachu na jej ustach, ale czy aby na pewno chciała, żeby odbyło się to kosztem kontroli nad jej ciałem?
- Ty... - mężczyzna stanął nad dziewczyną, spoglądając jej prosto w złote oczy. - ... ty żyjesz. - śmiech rozległ się po całej arenie, rezonując o kamienne skały. Stał nad nią i rechotał. I teraz dopiero mogła z bliska zobaczyć, że jej ataki faktycznie trafiły. Nie przewidziała się. Tylko pod zniszczoną nogą mężczyzny nie było ani mięśni, ani krwi. Były paskudne, obślizłe, wijące się nici, które podtrzymywały tę istotę w pionie. Czymkolwiek była ta inżynieria - czegoś takiego Ai jeszcze w życiu nie widziała. Czy kogoś takiego można było jeszcze nazwać człowiekiem, czy już maszyną?
- Jesteś twardsza niż myślałem. - uklęknął przed nią, ręką sięgając do tylnej kieszeni spodni. Dyszał przy tym niemiłosiernie, a jego głos się lekko załamywał. Był zmęczony i ranny - choć okazywał to na nieco inny sposób, niż przeciętny człowiek. - O tak, nadasz się. - medyk uśmiechnął i sięgnął ręką w jej kierunku. Nawet jeżeli chciała go odepchnąć, to nie mogła. Pozostało jej jedynie przyglądać się, jak mężczyzna chwyta ją za szyję i układa na plecach, następnie rozchylając jej ręce na bok. Cokolwiek robił ten chory zwyrol, chciał mieć pogląd na całe jej ciało. Widzieć i oglądać dziewczynę.
Medyk nachylił się nad nią, w okolicy jej klatki piersiowej. Co dokładnie zrobił - nie widziała. Nie mogła się przecież ruszać. Poczuła lekkie ukłucie położone między obojczykami. A potem Sho położył dłoń - w tym samym dokładnie miejscu.
Rany, które dziewczyna odniosła podczas walki na Murze, były niczym w porównaniu z tym, co działo się teraz. Dziewczyna momentalnie, odruchowo wręcz, rzuciła się w górę. Jej ciało zaczął ogarniać ból tak wielki, tak przeszywający, tak cholernie mocny, jak nigdy wcześniej i być może - nigdy później. Wiła się na podłodze niczym ryba wyrzucona na brzeg. Każdy jej mięsień pracował, gdy próbowała zrobić cokolwiek. Czuła, jak każdy centymetr jej ciała jest zmieniany . Jak gdyby jej mięśnie rosły w zatrważającym tempie, miażdżąc przy tym kości i wnętrzności dziewczyny.
Krzyczała. Nauczyła się. Jej mózg się nauczył. Krzyczała - czy tego chciała, czy nie. Ból tak przeszywający, jak gdyby rozrywało ją stado sępów, kawałek po kawałku.
Ile to trwało? Nie wiedziała. Tępy ból zaburzył jej postrzeganie czasu. Mogło to trwać kilka minut, a może kilka sekund. Dla niej była to wieczność. Ból, a zaraz potem... nienawiść. Nienawiść do absolutnie wszystkiego. Do Sho - tego, który jej to zrobił. Do Ayumu - która ją tu sprowadziła. Do pana Hayato - za to, że nie powiedział jej, z kim ma do czynienia. Do własnego ojca - za to, że przyszła na ten świat. Do Dzikich - za to, że zabrali jej dom. Do Uchiha - za to, że nie obronili jej domu. Cholera, nawet do porucznika Go, Ko i Pana Puszka - za sam fakt, że istnieli! Nienawidziła wszystkich i wszystkiego o czym tylko pomyślała. Czuła obrzydzenie do jakiejkolwiek żywej istoty. Miała ochotę ich wymordować w możliwie najbardziej brutalny sposób. Ale nie mogła. Leżała na podłodze i nie mogła się ruszyć.
A Sho notował.
Ai: Rana lekka = -10% statystyk. Nie możesz kontrolować postaci - możesz poruszać gałkami ocznymi, mówić proste słowa.
Ayumu - wygląd
Strażnik
Satoru - wygląd
Pan Hayato -
wygląd
Znachor -
wygląd
Dzika -
wygląd
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość