Szpital

Mitsui

Re: Szpital

Post autor: Mitsui »

0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szpital

Post autor: Shikarui »

Dopiero niedawno zorientował się w tej całej tytulaturze. Że niby jeśli chcesz awansować musisz się postarać, musisz pracować dla klanu. Trochę pracy - a zarobki lepsze, szacunek większy i co za tym idzie - większa władza. Shikiemu na władzy nie zależało wcale, tak samo jak i na szacunku, chwilowo nawet zarobki miał takie, że pieniądze wisiały i wisiały, a coś przecież trzeba było z nimi zrobić, jakoś wydać. Na co? Oczywiste - na lepszy łuk, na zbroję, na... na tyle rzeczy, że można machnąć ręką na ich wyliczanie. Żadna z nich nie była jednak pilna. Najpilniejsze były teraz nowe spodnie i buty, bo te... no z tych to za wiele się nie ostało mimo wszystko. Przedreptać jeszcze moment się dało, do najbliższego targu, czy też krawca i szewca, żeby stworzyli coś porządnego, a nie taką popierdółkę, która zaraz znów się rozleci. Irytujące. Mimo wszystko czymś innym był awans na rangę akoraito czy sentokiego, a czymś innego było bycie na ich poziomie. Możliwość stawania naprzeciwko nim, nawet jeśli byłeś doko formalnie. Shikarui raczej nie spodziewał się kiedykolwiek dorobić jakiegokolwiek awansu. Tytuł Doko jest bardzo... kruchy i taką osobą też wydaje się jego posiadacz. To profitowało. Im bardziej przeciwnik cię ignoruje tym większą szansę masz na zaskoczenie go.
- Jeśli teraz twoje reberu jest takie wytrzymałe to ciekaw jestem, co będzie się działo na najwyższym poziomie opanowania. Niezniszczalność? - To było pół pytanie pół stwierdzenie. Nawet się nie orientował, czy ona wie. Nigdy jakoś swojego reberu nie trenował, bo... jak niby je trenować? Być może nie dało się go rozwinąć i miało wisieć tak w tym jednym punkcie, na najniższym poziomie. A może to był już najwyższy? Niewiedza nie zawsze przeszkadzała i nie zawsze była irytująca, ale w tym momencie w jego myślach stanowiła irytującą muchę bzyczącą wyjątkowo blisko ucha, na której złapanie jest się za wolnym. Więc ciągle wraca. Może to przez głód? Przydałoby się coś zjeść i wypocząć w karczmie, zanim zaczną kicać gdziekolwiek dalej.
- Nadrobisz. Pomogę ci. - Jasne, nie mógł jej pomóc uczyć się pewnych rzeczy, ale zdecydowanie mógł pomóc jej trenować. Tak jak ona mogła pomóc trenować jemu. Uzupełnić braki, które posiadali i wzmocnić swoje już dość mocne strony. To wydawało się całkowicie naturalne, dlatego nawet nie dumał nad sensem tych słów. - Trzy lata. Na początku wiosny, kiedy skończyło się oblężenie Kami no Hikage, wyniósł mnie stamtąd Uchiha Aka. Przyprowadził mnie do Sogen i liderka Uchiha dała mi dom. Sens. Spokój. - To dopiero był paradoks - dostać schronienie od klanu, którego powinno się nienawidzić! Żaden Jugo nie byłby z tego dumny. Nawet jeśli coś jeszcze do dopowiedzenia pozostało - rozmowa ucięła się naturalnie.
Shikarui zatrzymał się, spoglądając na hipnotyzujący płomień świecy, wsłuchany w ciszę, w której spokojne, ciche bicie jego serca stawało się głośniejsze nie dlatego, że przyśpieszało tętno. W takiej ciszy czasem słychać było nawet szum własnej krwi. Pisk w uszach i wspomnienie oddalonego gwaru ciągle go goniło - a goniąc uciekało. Coraz dalej i dalej... Lawendowe tęczówki zalały się czerwienią niemal równie jasną jak odległy blask świecy. Czarnowłosy powoli odtworzył drogę, którą szli, w głowie, ale nie złapał żadnej nieprawidłowości. Więc co się stało? Jakie licho przywędrowało do wrót szpitala?
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szpital

Post autor: Asaka »

Mieli więc co robić w Yakiniku. Najpierw ten szpital, który był absolutnym priorytetem, następnie wypadałoby coś zjeść i przespać noc, a z rana udać się na targ, żeby Shikarui nie wyglądał jak dzikus i obdartus, który uciekł z lasu i który nie potrafi nawet mówić. Musieli uzupełnić zapasy, a potem…? A potem można się było włóczyć po Sakai, a może nawet pójść gdzieś dalej – niby bez celu, ale cel mieli przecież oboje. „Dostać się do Karmazynowych Szczytów” i „nie pakować się w tamtą wojnę”. To były oczywiście tylko wymówki, teraz całkowicie niepotrzebne, skoro oboje powiedzieli wprost, że za bardzo pasuje im wspólne towarzystwo, by tak po prostu z niego rezygnować.
Dla Asaki to też było nowe. Być obok kogoś, przy kim czuła się dobrze i swobodnie; przy kim chciała przebywać, a nie uciec przy pierwszej dobrej okazji. Nie miała pewności jak będzie to wyglądać w momencie, gdy się na to zgodziła, ale choć raz Los nie zrobiła jej okrutnego psikusa i nie dała prztyczka w nos za to, że zrobiła coś bez pomyślunku. Bo tak naprawdę, to zgodziła się wtedy na jego propozycję bez głębszego zastanowienia, co mogło zaprowadzić ją w naprawdę różne strony, a tu…? A tu, tak po prostu, znalazła kogoś, kogo też chciała słuchać. A ustaliliśmy już chyba, jak kiepskim potrafiła być słuchaczem – i to takim, który niemalże celowo wyłącza się w trakcie rozmowy, myśląc o niebieskich migdałach. Jak dotąd Shikiego słuchała cały czas. Słuchała, pytała i zapamiętywała, nie po to, by coś wykorzystać przeciwko niemu, a po prostu z czystej, ludzkiej ciekawości. To nie była już gra w stylu pytanie za pytanie i odpowiedź za odpowiedź. To, przede wszystkim, nie była żadna gra.
– Nie, ale prawie. Z tego co mi wiadomo, to nie ma bardziej trwałego materiału, ani bardziej wytrzymałego kekkei genkai niż shoton – jeśli Shikarui nie wiedział wcześniej jak dokładnie nazywa się Uwolnienie Kryształu, to właśnie się dowiedział.
Oczywiście, że się orientowała. Prawdę mówiąc to chłonęła wszystko jak gąbka, gdy już okazało się, że rzeczywiście nosi w sobie ograniczenie linii krwi i że nie zaszła żadna pomyłka. Z fascynacją oglądała treningi innych shinobi i kunoichi, tych młodszych i tych starszych; obserwowała jakich technik używa jej ojciec, a gdy w końcu nauczyli ją czytać, to potrafiła godzinami siedzieć w bibliotece i czytać, czytać, czytać – głównie o technikach jej klanu, ale nie tylko. Wiedziała jak to trenować – a przynajmniej w teorii, wiedziała też jednak, że na razie brak jej jeszcze doświadczenia.
– Dzięki – uśmiechnęła się lekko, bo to… naprawdę było miłe. Odkąd wyruszyła z Daishi musiała trenować sama ze sobą, albo z otoczeniem, biorąc na celownik chociażby głupie zające, a to z pewnością nie było tak efektywne, jak praca z drugą osobą. Niemniej na pewno nie można było odmówić jej pomysłowości. Radziła sobie, opornie, ale radziła. Nadal żyła, a to już było coś. – Długo – stwierdziła krótko.
Kami no Hikage – wszyscy słyszeli już co się tam rozegrało i jakie były skutki. Nic dobrego. Shiki miał naprawdę spore szczęście, że w ogóle przeżył. Był tam? Asaka była tym żywo zainteresowana, ale chociaż sprawiała wrażenie jakie sprawiała, czyli że jest człowiekiem wpierdolu, to jednak Koseki nie popełnili całkowitego niepowodzenia wychowawczego, bo białowłosa wiedziała co to takt. I wiedziała czym są bolesne wspomnienia, a tamte nie mogły być dobre. Wszystko ułożyło się w bardzo jasny obraz: to, dlaczego mieszkał w Sogen – a okazuje się, że tak naprawdę to od niedawna – i dlaczego pracował dla rodu Uchiha. Czy był sens pytać dalej? Ona takiego sensu nie widziała.
Zagadali się, jak zresztą zawsze; jakoś za każdym razem, gdy już rozmawiali sensowniej, to czas umykał jakoś tak… szybko. Szli do wyjścia tą samą drogą, którą tutaj przyszli, szli nawet tam, gdzie szedł ktoś inny. Cisza, jaka ich ogarnęła, dotarła do niej dopiero teraz. I to, że jest jakby… nieco ciemniej? Za oknem było jeszcze jasno, ale grube kotary dość skutecznie hamowały promienie słoneczne, które w normalnych warunkach wpadałyby do budynku przez szyby. Zatrzymała się, zresztą tak samo, jak zatrzymał się Shikarui. Świeczka na końcu korytarza mamiła i przywoływała, ale przede wszystkim Asaka zastanawiała się co się dzieje, czemu przygasa, by w końcu… wcale nie zgasnąć, a zapłonąć mocniej niż wcześniej.
– Ki diabeł… - szepnęła to, a i tak wydawało jej się, że ten szept w ciszy, która ich otaczała, pomimo przebywania w dość zaludnionym szpitalu, był tak naprawdę krzykiem, który teraz dzwonił jej w uszach, jakby ktoś wydarł się tuż koło niej.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Mitsui

Re: Szpital

Post autor: Mitsui »

0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szpital

Post autor: Shikarui »

Nie lubił ciasnych pomieszczeń. Tym bardziej nie lubił pomieszczeń ciasnych i ciemnych. Jego zmysły od razu stawały dęba i szukały rzeczy nieistniejących, podejmowały trop, tak jak każdy pies go podejmuje, kiedy wreszcie spuszczano go ze smyczy. Nie trzeba było nawet rzucać treściwej komendy szukaj. Każdy wiedział, że zacznie szukać sam. Od psa różniło go tylko to, że nie kierował się węchem. Śledził pasma chakry i każdy fałszywy ruch tego, co kilometr przed nimi i 30 metrów wokół nich, bo pierwszą myślą było cofnąć się do wyjścia. Pytanie tylko, gdzie tu wyjście? Przed nimi, tam, gdzie brnęło się do światła? Czy za nimi - na drodze, która była równie anonimowa co twarze mijane na ulicach? Ktoś mądry powiedział kiedyś, że ludzie nie lubili nocy dlatego, że była szczera, bo ludzie nie próbowali być fałszywy w mroku, nie musieli - przekonani o tym, że kryje ich kurtyna pokazywali wszystkie swoje najgorsze cechy. W blasku dnia było zupełnie inaczej - dlatego temu miejscu należała się uwaga w ciszy, która oplotła się wokół nich. Nie pachniało tu zgnilizną, wilgocią, potem ludzkich ciał. Był tylko zapach wosku, a kurz? Powietrze wydawało się zadziwiająco czyste.
- Ciekawe. - Przyznał, przerywając ciszę, która zapadła po "ki diabeł" płynącym prosto od Asaki. Skierował wzrok na prawo, by przyjrzeć się temu, co znajdowało się za ścianami, by ocenić całe to miejsce, które jawiło się wyjętym z koszmarów przybytkiem, przed którymi ostrzega się grzeczne dzieci. Peszek - ani Asaka ani Shikarui nie byli grzeczni. Akurat aurę umierających poznawał aż za dobrze, bo aż za wiele razy ją widział swoimi czerwonymi oczyma. Tak samo jak tych, którzy padali z powodu braku chakry. - Powinniśmy zawrócić. - Ciemność wszędzie, co to będzie? Shikarui czuł się naprawdę dobrze w ciemnościach. On, w przeciwieństwie do wszystkich ludzi, nie był w nich całkowicie ślepy. Tym nie mniej byli w miejscu, do którego chyba raczej żywi pacjenci nie trafiają. Niemal czuł na swoim karku pocałunek kościstej Śmierci, która przemyka za plecami, śpiesząc się do tych, którzy jej nie oczekują. Do tych szczególnie. - Jesteś ciekawa, co jest dalej? - W sumie było mu to obojętne, czy pójdą dalej, czy jednak się cofną - jednak o wiele mniej obojętne niż wchodzenie w potyczki z gałganami mordującymi jakieś głupie lachony. To, co działo się tutaj, było bardziej interesujące niż upierdliwe, dlatego gotów był zrobić tych parę kroków w przód. Ba - nawet zrobił. Przyglądając się wszystkiemu za ścianami i szukając istot żywych - lub martwych - które mogły się tutaj znaleźć, chyba że za ścianami panowała całkowita ciemność.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szpital

Post autor: Asaka »

Jej żółte oczy, chociaż mogły wydawać się takie, jakby posiadały jakąś moc – i co zabawne, w Kotei były osoby, które właśnie tak myślały – nie posiadały jej. Chyba, że „mocą” było jej silne spojrzenie. Spojrzenie, które przywodziło na myśl kogoś, kto przewierca się przez ciało, by spojrzeć na duszę i czytać z niej jak z książki. Spojrzenie karcące, którego intencje ciężko było pomylić z jakimikolwiek innymi. Jednak były to tylko wrażenia, a chociaż były niemalże namacalne – to było tam właśnie to słowo: „niemalże”. Nie miała więc żadnych specjalnych oczu i jedyne co widziała, to nienaturalny półmrok i blask świecy, której płomień zdawał się oddychać. Powiększał się i pomniejszał. I powiększał. I pomniejszał. Patrzyła na to jak zahipnotyzowana.
Była tym tak zaaferowana, że niemalże przegapiła sporych rozmiarów ławę i… stół. W korytarzu szpitala. Stół. Widok był tak groteskowy i kuriozalny, że Asaka w tej chwili miała wręcz pustkę w głowie i zupełnie nie wiedziała co ma sobie myśleć. Tego zdecydowanie ni było tutaj, gdy przyszli tutaj jakiś czas temu. A może była tak zajęta pomocą Shikiemu, że zwyczajnie nie zwracała uwagi na otoczenie…? Tylko, że miała wrażenie, że nikt tego nie dostrzegał. Albo było to coś absolutnie normalnego w tym szpitalu, albo przeciwnie: absolutnie nienormalnego.
– Chyba tak – chyba faktycznie powinni zawrócić. To nie był korytarz, który prowadził do wyjścia, a przynajmniej nie był nim w jej pamięci. Jednak każdy z nas doskonale wie, że pamięć bywa zawodna i w dodatku jest podatna na konfabulacje. Czy to była właśnie jedna z nich…?
Ona nie czuła się dobrze w ciemnościach. Ale nie czuła się też źle. Nie przeszkadzały jej, a jako dziecko nie wyobrażała sobie, że z tych ciemności wyjdą potwory. Bardziej obawiałaby się już chyba szafy. Tym niemniej w ciemności widziała tak jak każdy inny człowiek: kiepsko. Mogła tylko polegać na swoim słuchu, który też nie był jakiś nie wiadomo jak wybitny.
– A ty? – czy była ciekawa? A czy po nocy jest dzień? Oczywiście, że była ciekawa. Zasada była prosta: im coś głupsze i bardziej absurdalne, tym większa szansa, że Asaka będzie tym zainteresowana. Była ciekawa. Rozum podpowiadał, żeby się wycofać, wyjść ze szpitala, pójść do karczmy i o tym zapomnieć, ale od kiedy to białowłosa kunoichi tak gorliwie słucha swojego rozumu? Od nigdy, ot co. Nie zatrzymała więc Shikaruia, gdy ten zrobił kilka kroków do przodu.
Mało tego – sama też ruszyła za nim. Cicho. Najciszej jak potrafiła.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Mitsui

Re: Szpital

Post autor: Mitsui »

0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szpital

Post autor: Shikarui »

Shikarui rzadko zawracał sobie głowę tym, żeby przyjrzeć się czemuś dokładnie, kiedy jego oczy konkurowały z płomieniem świecy nie dlatego, że rzeczywiście nie zwracał na to uwagi - po prostu widział wszystko wokół siebie cały czas. Spoglądanie na to, co robi Asaka, co dzieje się przed nim i ubrania jednocześnie nie stanowiło problemu, którego nie dało się przeskoczyć. Tym nie mniej rzeczywiście - nie przyglądał się im. Ubrania ja ubrania - może należały do zmarłych, a może do żywych, którzy... Nie, stop. Wyobraźnia poniosłaby tutaj za daleko. A Shikarui im dalej kroków robił tym bardziej ta wyobraźnia go zawodziła. Ta sama, która pozwalała mu czasem przewidzieć ruchy, ta sama, które ciągnęła za kołnierz i kazała zrobić krok w tył, ta sama, która sprawiła, że byli tutaj teraz razem. I w końcu ta, której ponoć nie posiadał. Jeśli jego oczy nie potrafiły tego przejrzeć i nie były tego w stanie przejrzeć złote ślepia Asaki - nic nie było. Te przenikliwe, złociste tęczówki, które potrafiły przebijać tak, jak przebijała kryształowa włócznia. Szkoda tylko, że łatwiej przebić człowieka niż ścianę, choć w przypadku Shikaruiego - na całe szczęście. Ściana, w przeciwieństwie do człowieka, sama z siebie nie zechce wbić ci noża pod żebra. Na stół czarnowłosy nie zwrócił nawet uwagi. Samotny, na środku tego wszystkiego, tak jak nie hipnotyzowała go świeca. Nie, jego hipnotyzowały te ściany, te same, które ponoć same nie wbijają ostrzy w podbrzusze. Te, które nie powinny krzywdzić. W pierwszym momencie miał wrażenie, że lekko się pochylają, jakby chciały powitać dawno nie widzianych gości, w drugim, że są takie same jak wszędzie - w końcu przestrzeń, jaka przed sobą mieli nie była wcale najmniejsza... a z każdym kolejnym krokiem nabierał wrażenia, że te ściany już się nie pochylały. One całkowicie zgniatały, żeby pogrzebać żywcem.
Właśnie - czy po nocy nastaje poranek? Tu nastawała tylko noc. Kolejna i kolejna, i kolejna. Tak bez przerwy, krąg tak odmienny od wszystkiego, czego można było doświadczyć w świecie o promieniach słońca. Brak naturalności tego doświadczenia podpowiadał, żeby odejść stąd jak najdalej. Nie było niczego logiczego w zbliżaniu się do tych drzwi i kiedy już Shikarui przed nimi stanął, przypatrując się papierkom wciśniętym w miejsce klamki tym bardziej był o tym przekonany. Nie, to jednak nie była decyzja odmienna - to była ta sama. Takie miejsca się omijało. Tak jak omijało się irytująco pewnych siebie bandytów, żeby nie nawiązywać z nimi niepotrzebnych walk. Tutaj wróg był gorszy, bo niematerialny. Wrogiem była Ciemność. Wyciągnął już dłoń do drzwi, niemal je dotknął... ale Shikarui nigdy nie był na tyle ciekawy, żeby ciekawość przeważyła nad instynkt. A ten podpowiadał mu, że niektórych rzeczy lepiej nie oglądać. Że im wiesz, tym lepiej śpisz. Wiedza, którą zdążył wyciągnąć już ze wszystkich lat życia. Przecież wcale nie było ich wiele.
Cofnął swoją rękę i odsunął o krok, zamierzając obrócić się w kierunku, z którego przyszli.
- Chodźmy stąd. Nabawimy się kłopotów, jeśli Akimichi nas nakryją. - Wątpliwe, żeby ród upodobał sobie obcych shinobi buszujących po ich przybytku i wpychających nos w nie swoje sprawy.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szpital

Post autor: Asaka »

Żadne drzwi ją tak naprawdę nie interesowały. Może dlatego, że było ich tak wiele? Dlatego, że żadne się nie wyróżniały? Gdy weszli już w głąb korytarza, zatrzymała się przy ławie i stole i to na nich zawiesiła swoje spojrzenie; na poduszkach, czy czymkolwiek było to-coś na ławie i na równo ułożonych ubraniach. Zakładając, że w ogóle cokolwiek widziała w tym półmroku, rozświetlanym jedynie to mocniejszym, to słabszym światłem świeczki. Ona nie miała oczu Shikaruia, nie widziała w ciemnościach, ani w półcieniach. Ba, ona nawet jeszcze nie połapała się nawet, jakie miał zdolności – jakoś dotychczas nie było za bardzo okazji. Biły jakieś dzwony w świątyni, coś mówiło jej, że przecież jakimś cudem Shiki musiał widzieć we mgle, którą sam stworzył podczas tamtej walki, ale to na tę chwilę były tylko domysły. Zresztą niezbyt natrętne.
Nie zwróciła więc większej uwagi na drzwi, które znajdowały się dalej – bo dalej wcale nie poszła, tylko stała koło tego stołu i przyglądała się drogim i jednocześnie zniszczonym ubraniom. Asaka nadal miała pustkę w głowie, zero jakichkolwiek emocji, które mogłyby wpłynąć na jej zachowanie, jedynie ciekawość. Zaintrygowanie. I to wszystko. Ten korytarz, świeca – wszystkie te rzeczy były tak bardzo oderwane od rzeczywistości i pojawiły się tak nagle, bez jakiejkolwiek płynności, że czuła dysonans i zgrzyt na poziomie świadomości. To nie było przyjemne uczucie. Wiedziała natomiast, że coś tutaj jest mocno nie tak – i choć ciekawiło ją co to takiego, to wcale nie umierała z tej ciekawości. Owszem, była ciekawska i lubiła wiedzieć, panowała jednak nad sobą i rzadko kiedy m u s i a ł a wiedzieć. Dzisiaj nie był ten dzień. A to nie była ta sytuacja. Mało tego – kiepskie oświetlenie tym bardziej nie zachęcało, by pakować palce przez drzwi, by te mogły je przytrzasnąć. To po prostu nie było tego warte.
Ceniła sobie swoje życie.
Zauważyła, że Shiki nieco się od niej oddalił. Porzuciła więc wgapianie się w stół i ławę, i szybko zrobiła kilka możliwie cichych susów, by go dogonić. Nie przeszkadzało jej czajenie się za jego plecami. Prawdę mówiąc to tam z tyłu było chyba nawet bezpieczniej, zważywszy, ze no… Mogła się tu potknąć o byle co.
– I tak prawie nic nie widać – przytaknęła mu, bo i ją pierwsza, mocna ciekawość już opuściła. I teraz zostało tylko uprzejme zainteresowanie. I posty brzuch, który lada chwila mógł zacząć burczeć, pokazując swoje niezadowolenie na takie traktowanie.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Mitsui

Re: Szpital

Post autor: Mitsui »

0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szpital

Post autor: Shikarui »

To już było więcej, niż postanowione, że zamierzali odpuścić. Nie powinno ich tutaj być, nie byli na terenach swoich rodów, swoich prowincji, wałęsanie się po obcych terenach, takich, na których nikogo raczej być nie powinno. Nie to, żeby Shikarui nagle stał się grzecznym chłopcem, który przejmuje się tym, czy tamta stara pielęgniarka nie rozzłości się, że tutaj byli i nie zechce im strzelić po klapsie, tak dla zasady. Wszelakie oskarżenia, jakoby węszyli, byłybyproblematyczne. I zsyłały na nich problematyczne problemy. Skupiły na nich uwagę, być może chcieliby ich zatrzymać, wojna prowincję dalej, a oni z Karmazynowych Szczytów... och przepraszam, Shikiemu bardzo wygodnie byłoby powiedzieć w tym wypadku, że on z Sogen. Nastroje napięcia odpowiadały nastrojom przeciętnych ludzi. W głowie niejednego kolibała się na pewno myśl co zrobię, kiedy wojna przyjdzie tutaj..? U większości jednak pewnie było to bardziej wojna jest daleko, mnie nie dotyczy. Nie dotyczyła też ani Shikiego, ani Asaki.
- Za tymi drzwiami ktoś jest. - Spojrzał w górę, by ocenić, na którym piętrze się znajdują, a jeśli pod ziemią to jak głęboko. Bijący chłód zewsząd wskazywał na to, że parę metrów się znajdzie. Z sześć spokojnie. - Sądzę, że trafiliśmy do jakiejś kostnicy. - Tyle chyba można było wywnioskować. Z drugiej strony, jak zostało zauważone, pewne absurdalne elementy otoczenia kompletnie nie pasowały, nie dodawały się, nie równały z miłym, uprzejmym szpitalem, do którego trafili. Nie to, żeby ktokolwiek robił im tutaj krzywdę, rzecz jasna. - Albo do jakiegoś zmyślnego genjutsu.
Ani trochę nie przeszkadzało mu to, że Asaka stała za jego plecami, zresztą widział ją całkiem wyraźnie. Dopóki nie próbowała go zachodzić cichaczem, gdy nie miał aktywowanego swojego kekkei genkai, nie było żadnego problemu. Obrócił się w jej kierunku i zrobił krok w przód tak, by stanąć obok niej.
- Widzisz w miarę dobrze? - Gdyby potrzebowała pomocy, ręki, która by ją poprowadziła przez te półcienie tak, by nie myślała o tym, czy upadnie i czy utrzyma się na nogach, gotów był tę rękę zaoferować, pomóc jej przebrnąć prosto do schodów, które wydawały się takie odległe. Kiedy do wszystkich atrakcji wzrokowych dołączyły jeszcze te słuchowe... Nie, to zdecydowanie nie było normalne. - Też to słyszysz? - W razie twierdzącej odpowiedzi. Sanada uniósł dwa wyprostowane palce. - Kai. - Użył techniki na Asace, by mieć pewność, że jeśli to rzeczywiście genjutsu to zostanie z niego uwolniona i chociaż jedna osoba zyska trzeźwy pogląd na tę sytuację. Zresztą liczył na to samo z jej strony. Była też opcja, że to jakaś trucizna, jakiś specyfik, który... no właśnie. Specyfik! Bezwonny specyfik! Czerwone ślepia zostały skierowane na to, czym wymazany był stół, drzwi. Złapał nadgarstek Asaki i skierował się z nią do wyjścia, jako że już ustalili, że zostawanie tutaj nie wchodziło w grę. Ciekawość nie była tego warta.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szpital

Post autor: Asaka »

Substancja może i była bezwonna, ale w takim razie musiała jakoś się wyróżniać, by była zauważona. Może kolorem? A może fakturą – dziwnie załamywała światło, połyskiwała? Trudno jej było dostrzec najmniejsze szczegóły, nie przy tak kiepskim oświetleniu – jedna głupia świeczka i bardzo nieśmiałe pojedyncze promienie słońca prześwitujące przez zasłonięte okna. Było też światło dochodzące z korytarza, którym tutaj w ogóle przyszli – czy była to właśnie raczej tamta klatka schodowa? Nie byli w piwnicy, to na pewno, w końcu mieli tutaj okna.
Rzeczywiście, gdyby ktoś ich tutaj przyłapał, to byłoby problematyczne. Wojna wojną, ani Asaka ani Shiki nie wyglądali jak przedstawiciele walczących rodów, tym niemniej akcent by ich zdradził. I nie było co mówić, że jest się z Sogen, to dopiero byłoby podejrzane. Być z Sogen, a nie mówić jak jeden z nich, nie? Z drugiej strony Asaka nie czuła żadnego dreszczyku podniecenia tym, że zaraz ktoś może ich nakryć w tak dziwnym miejscu – a zwykle tak właśnie się czuła, jak robiła coś niepoprawnego. Czy może jednak się starzała? Może modły jej rodziny w końcu zostały wysłuchane przez Amaterasu albo Tenjina, i ta samotna podróż Asaki z Daish do Sogen zakończyła się znalezieniem rozumu? Mogło tak być, w końcu jak długo można było być porywczą i nieostrożną, ciekawską trzpiotką.
– Hę? – Asaka wbiła spojrzenie złotych tęczówek w drzwi i… guess what – nic nie zobaczyła. N I C. Po chwili przeniosła spojrzenie na Shikiego i zamyśliła się. Coś w końcu znowu jej zadzwoniło w głowie, dając jej niemal pewność, że ci Jugo to naprawdę pełny tajemnic ród i że może faktycznie znają jakieś techniki oczne… Albo ich oczy są na tyle niesamowite, że widzą przez zamknięte drzwi. Może przez ściany? Wtedy mgła na pewno też nie stanowiłaby problemu. – Kostnicy? Chyba nie – w kostnicy nie byłoby przecież drzwi bez klamek, bo po co. I w ogóle to po co tyle drzwi w kostnicy, zupełnie to niepotrzebne. I jeszcze te stare meble, poniszczone materiały… – To chyba jakieś opuszczone skrzydło szpitala, może już niepotrzebne. Tylko o co chodzi z tą świeczką?
Ta świeczka… była irytująca. A przynajmniej ją irytowała. Genjutsu też brzmiało sensownie, mało brakowało, a sama klepnęłaby się w czoło, że sama na to nie wpadła.
– Raczej kiepsko – no tyle o ile. Była w stanie iść, o ile świeczka nagle nie zapragnie sobie ot tak zgasnąć i o ile nadal widzieli światło stamtąd, skąd przyszli. Sama odwróciła się w tę stronę i wydawało jej się, że mieni jej się w oczach. Była pewna, że przeszli mniejszą odległość, a te schody były tak bardzo daleko. Nie dość, że odległość się jakimś cudem zwiększyła (albo to jej mózg wyłączył się gdzie w trakcie tej wędrówki), to jeszcze wydawało jej się, że przez większość tej trasy nic nie widać, a schody jaśniały niczym latarnia morska dla zbłąkanych marynarzy. I jeszcze te szmery. Asaka dostała gęsiej skórki. – Taak… Wydawało mi się, że schody są bliżej.
Kai. Pytanie tylko, czy coś to pomogło. Jeśli tak – oczywistym było, że i ona zastosuje tę technikę na Shikim, przecież nie zostawi go w tej karuzeli spierdolenia. Gorzej, jeżeli nic to nie dało, a oni stali nadal w tym samym ciemnym korytarzu, otoczeni dziwacznymi dźwiękami. Złapana za nadgarstek nie opierała się. Prawdę mówiąc to sama chętnie by się stąd zabrała; przestawało jej się to wszystko podobać, a uczucie było o tyle nieprzyjemne, że przeszywały ją ciarki.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Mitsui

Re: Szpital

Post autor: Mitsui »

0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Szpital

Post autor: Shikarui »

Opuszczone skrzydło? Tak, rzeczywiście, to mogło być to. Z jakiegoś powodu nie pomyślał o tak oczywistej rzeczy. Czymkolwiek to miejsce było to wcale nie było takie opuszczone, a Shikarui nie bardzo sobie przypominał, żeby mijali jakieś tabliczki mówiące wszem i wobec, że akurat tutaj wchodzić nie wolno. Może grubaski chciały coś tutaj ukryć? Nie żeby Shikarui naprawdę się nad tym zastanawiał, bo naprawdę miał to kompletnie w dupie. Mogli tutaj hodować stokrotki albo obdzierać ku ubawie tłumów ludzi żywcem że skóry.
Przez moment obserwował Asake, ale zupełnie nic się nie zmieniło. Głosy, mieniące się blaski w oczach, które były tylko złudzeniami, albo wynikiem nawdychania się substancji, która oklejała całe to miejsce jak leże jakiegoś potwora. Wybierz sobie sam, co najlepiej pasowało do tego miejsca, bo mi chyba: formalina.
- Ktoś zostawił ją na powrót. - DO tego miejsca czy może Z tego miejsca? Ktoś, kto znajdował się za drzwiami zamierzał stąd uciec czy może ktoś zamierzał tutaj wrócić? To robiło różnicę - taką, że albo mieli za plecami coś nieprzyjemnego albo przed sobą. A tam dalej szpital żył swoim własnym życiem jak gdyby nigdy nic, wcale nie tak daleko stąd. No bo właściwie czemu miałoby być inaczej? To tylko oni się tutaj zamotali i teraz ich ręce coraz mocniej plątały się w pajęczej sieci. Im bardziej będziesz się próbował wyrywać tym mocniej cię złapie. A Kai? Jednak wcale nie było takie bezużyteczne. Jednak coś zadziałało, ale to nie tak, że to na nich rzucono iluzję. To na to miejsce ją założono, by chroniła to miejsce przed... Przed czym właściwie? Albo: przed kim. Gospodarz musiał spodziewać się przypadkowych gości. Pewnie nawet ten sam, który właśnie szedł schodami. Bieg w ciemność? Nie. Shikarui powoli i jak najciszej wycofał się w kąt pokoju, ten przeciwny do świecy. Światło było zbawcze, ale to dzięki niemu powstawały największe cienie. Cofnął się razem z Asaką, zamierzają się wtopić w ciemności i przeczekać, aż mężczyzna ich minie. Przyłożył palec do ust, pokazując Asace, by zachować ciszę. Jeśli takiego kąta nie było...
- Możesz zamknąć przejście? - Jeśli Asaka mogła to nie problem. Jeśli jednak nie mogła to przechodzimy do punktu pierwszego następnego akapitu, który zostanie pominięty, jeśli schody zostaną zablokowane.
Stworzył mgłę, mając w powiązaniu to, że rozpełznie się pewnie po kawałku szpitala. Nie zamierzał wchodzić w kontakt z osobą, która właśnie się tutaj kierowała. Zakładając, że była normalna zacznie pytać, co oni tu robią, a jak nie była to będzie się trzeba z nią bić. Strata czasu. Poprowadził Asake do okna i jeśli jego oczka widziały zamek, który dało się przyjemnie otworzyć to posłużył się senbonami, które już specjalnie czekały na taką okazję. A jeśli nie - wjebał się w tą szybę na pełnej kurwie, zamierzają polecieć przodem w ramach jakiejkolwiek wątpliwości.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Szpital

Post autor: Asaka »

Właściwie to gdzie się znaleźli nie miało tak dużego znaczenia jak to, że chcieli się stąd ulotnić. I to możliwie jak najprędzej i jak najciszej. Dobrze, że oboje nie byli obwieszeni jak choinka na święta, nie podzwaniali żadnymi dzwoneczkami, bombkami ani łańcuszkami przy każdym kroku – zresztą spróbujcie sobie wyobrazić Shikiego, pana Ciemności i Mroku, ubranego w czarny płaszcz i w ogóle wszystko czarne, z tą jego złą miną, i do tego jakieś gówno robiące „dzyń dzyń dzyń” przy każdym kroku, który ma przykuwać jak najmniej uwagi. Asaka to co innego, nikt by się chyba nawet bardzo nie zdziwił, jakby kiedyś zapragnęła obwiesić się jakimiś wisiorkami, czy czymś tam. Bardziej zastanawiające było raczej to, że nie była obwieszona teraz.
Próba wyjścia z genjutsu nic nie dała – najgorzej. Albo to wcale nie było genjutsu, albo mieli wyjątkowego pecha i wpadli w jakieś dużo silniejsze, chociaż z drugiej strony znajdowali się właśnie w szpitalu i kto by się spodziewał, że ktoś chciałby łapać w iluzję jakichś pacjentów? Przede wszystkim: po co? Jedyną logiczną odpowiedzią było to, że znaleźli się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie, ale na litość, byli w szpitalu! Asaka jednak nie poświęcała temu większej uwagi, a przynajmniej nie teraz. Czas na przemyślenia przyjdzie, gdy już się stąd wydostaną – bo nie przewidywała, że utkną tutaj na zawsze, szanujmy się – a nie teraz, gdy najwyraźniej coś, albo ktoś, zmierzało w ich stronę, robiąc przy tym sporo hałasu. Oczywiście, że jedyną sensowną opcją była ucieczka, tylko jak, skoro ciemno, a od strony schodów też coś jakby… tego… skrzypiało?! Asaka nie była tchórzliwa, ale to jej się tak bardzo nie podobało, że coś jej chyba w kręgosłupie strzyknie od tego napięcia.
Wycofała się wraz z Sanadą, nadal ciągnięta za nadgarstek. Rozpłaszczyła się plecami na ścianie, zupełnie jakby chciała się z nią stopić i być przez to mniej widoczna. Ale to chyba tak nie działało, prawda? Kiwnęła tylko głową w potwierdzeniu, że może zamknąć przejście. No bo hej, jaki to dla niej problem? Zaraz zresztą rubinowa ściana, gruba na około dziesięć centymetrów zaczęła wyrastać z podłogi i pięła się po ścianie przez całą szerokość korytarza. Pomiędzy nimi a schodami. Z jednej strony coś było, z drugiej coś lazło; tak źle, tak niedobrze. Może to tylko jakaś pielęgniarka? Wyjątkowo ciężka pielęgniarka, w końcu znajdowali się w osadzie rodu Akimichi, nie? Hehe, na pewno.
Jakoś się jednak trzeba było stąd wydostać. A skoro odcięła ich jedyną, znaną, drogę „ucieczki”, to czuła się w obowiązku by znaleźć inną. Ciężkie kotary przy oknie były obiecujące. Nieco po omacku ruszyła więc w ich stronę, by je odsłonić i zobaczyć czy w ogóle widać coś przez okno, albo czy da się je otworzyć i oszacować jak daleko od ziemi się znajdują. 
  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
ODPOWIEDZ

Wróć do „Yakiniku (Osada Rodu Akimichi)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość