Kodokunayama 孤独な山

Kolejna z prowincji Wietrznych Równin o dość pokaźnych rozmiarach. Sakai zamieszkiwane i zarządzane jest przez Ród Akimichi. Prowincja sąsiaduje od południowego zachodu z regionem Samotnych Wydm, a od południowego wschodu z regionem Prastarego Lasu. Od południa Sakai z kolei sąsiaduje z terenami niezbadanymi, co niejednokrotnie powoduje zbrojne utarczki. W prowincji tak jak w regionie, od czasu do czasu dopatrzeć się można niewielkich zagajników leśnych, ale w przeważającej części dominuje ukształtowanie równinne, z wysoką trawą, które idealnie nadaje się do hodowli bądź uprawy roli. Nieopodal granic znajdują się również wioski pod zarządem Szczepu Kakuzu.
Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2629
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Kyoushi »

Ogień, krew i chaos. Tak można było w trzech słowach określić tę bitwę, która nabrała rozpędu i kierowała się w najgorsze – w moment, w którym dojdzie do walki w zwarciu, gdzie wszyscy będą narażeni na niezwykłe niebezpieczeństwo. Nawet Kyu, który do tej pory działał dość rozważnie i raczej krył się za atakami z ukrycia, czyhając na wroga za plecami sojuszników, zarzucając ich bombami – takimi jak te, które zdały swój egzamin. Kunai z podczepionymi notkami, prawdopodobnie zdały egzamin i wykonały swoją pracę. Łucznicy się pomylili, a ich strzały nie były już tak regularne jak wcześniej. Prawdopodobnie ogłuszył kogoś, a może nawet i zabił. Tego nie był do końca pewien, nawet teraz, gdy już miał większy wgląd w tę sytuację. Białowłosy jeszcze obserwował swojego nowego kolegę, który był z nim w oddziale, jednak nie był zbyt przyjacielski. Okazało się, że kontroluje on coś dziwnego. Jego limit krwi pozwalał na manipulację kryształem, o czym przekonał się czerwonooki szermierz, widzący jak Yuusha tworzy potężną ścianę, a po chwili.. Kryształowego smoka, którym manipuluje chyba umysłem. Coś niebywałego.. Nie widziałem nigdy wcześniej takich możliwości u shinobich, zaiste.. Ciekawe co jeszcze potrafi.. Oceniał go po wszystkim co po sobie zaprezentował. Hisato znów zaatakował działem po swoim rozkazie, co kolejny raz uszczupliło oddziały Senju, które napierały co raz bardziej. Mimo, że ich cały czas ubywało, nie było można tego tak łatwo ocenić. Shiroyasha, obserwując co się dzieje, dostrzegł jedynie generała, który zaczął walczyć z kimś kto.. Przypominał żywą błyskawicę.. A ten to kto.. Co to za umiejętności panowania nad elementem błyskawicy? Pomyślał, przypominając sobie, jak sam uważa się za jednego z nich, jednak.. Jednak oni byli naprawdę mistrzami, w porównaniu do młodzieńca z Ryuzaku. Nie wierzył też własnym oczom, że Hisato w taki prosty sposób zaatakował przeciwnika i samemu nie został uszkodzony, bo przez jego ciało przeleciał atak użytkownika Raitonu. Niebywałe.. Co tu się odpierdala.. Co to za umiejętności?! Pogubił się nieco w tym wszystkim, jednak musiał zachować trzeźwy umysł. W końcu był w środku walki, jednak poznawanie wszystkiego dookoła mogło się później przydać. Na pewno, a nawet musiało. Jakiś ciężki, opancerzony oddział zaczął atak. Nacierał na oddział przy dziale, przy którym (chyba – bo już się pogubiłem, gdzie jestem) stał Biały Demon. Mimo, że był głęboko w oddziale, chowając się za innymi, musiał przygotować się do obrony. Wiedząc, że nowo poznany przeciwnik, Kaminari zaatakowali, byli otoczeni. Jedynym wyjściem z takiej opresji, jest skupienie się na jednej stronie i po prostu jej przełamanie. Chyba najłatwiejszym było… Dostać się do wzgórza czaszki, który był potencjalnie ścieżką, która była bez oddziałów. Ale zaraz zaraz. Tam na pewno ktoś czyha.. Pomyślał, decydując się na pozostanie w oddziałach. Bez dezercji, a może się uda..
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1030
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Nikusui »

Całe szczęście, że postanowiła w sklepie zaopatrzyć się w pigułkę żywnościową, która teraz mogła okazać się niesamowicie pomocna. Nie wahała się dać ją Shigeru, bo zdawała sobie sprawę z tego, że brunet robi więcej niż ona i musi uzupełnić ubytki w chakrze, by móc dalej równie sprawnie funkcjonować. Skinęła lekko głową po tym, jak jej ukochany jej podziękował, jednak dalej nie odzywała się ani słowem. Próbowała ciągle analizować to, co się tu dzieje. Wiedziała, że to dopiero był początek, a najgorsze pewnie przed nimi. Zapewne niedługo nastąpi kolejny wystrzał, jednak nie mogli przewidzieć, gdzie zostanie skierowany. Dlatego trzeba było działać szybko i ryzykować.
Ruszyli śmiało do przodu, by nie tracić więcej czasu. Już i tak mieli spore braki w ludziach, ale nie mogło ich to powstrzymać. Trwając ciągle przy boku Shigeru, parła do przodu, nie wiedząc, co ich spotka. Nagle, jej żółto-zielone oczy ujrzały kolejny wystrzał. Nie był wycelowany w nich, ale nie trudno było się domyślić, gdzie trafi. Reakcja Kazuo mówiła sama za siebie. Shigeru na pewno też zaczęły dręczyć czarne myśli, bo mieli tam swoich bliskich. Ją, tak po prawdzie, nie mogło to aż tak bardzo ruszyć, bo nie miała tam nikogo. Jedyna osoba, którą w miarę znała, to był Toshio, więc tylko on przyszedł jej na myśl. Owszem, to były kolejne straty w ludziach, ale z racji braku bliskich osób i świadomości, że to przecież wojna, nie potrafiła podejść do tego aż tak emocjonalnie. Rozumiała jednak reakcję Kazuo i Shigeru. Sama zareagowałaby jeszcze gorzej, gdyby wiedziała, że tam znajduje się jej matka.
Pierwsza przeszkoda, na jaką napotkali, to był kryształowy smok. Najwidoczniej Uchiha również mieli wsparcie innych ludzi, ale z tym trzeba było się liczyć. Nie wiedziała za bardo, jak walczyć z czymś takim, ale nim zdążyła o tym pomyśleć, stało się coś niespodziewanego. Okazało się, że Ukyo wraz z oddziałami Kaminari, dołączyli do walki po stronie Senju. Chyba nawet nieco jej ulżyło i na chwilę zapomniała o całej złości, jaką obdarzała lidera swojego klanu. Wsparcie tych ludzi mogło okazać się kluczowe.
Zerknęła na Shigeru, który postanowił zacząć działać. Jeżeli jego plan doszedł do skutku, to nie zamierzała stać bezczynnie, a bez oczekiwania na zgodę czy ewentualnie sprzeciwy, wskoczyć na drewniany wytwór, by móc obejrzeć sytuację z wysoka i wspomóc bruneta. Przy takiej ewentualności, wiedząc gdzie znajduje się potencjalny wróg, zamierzała po złożeniu odpowiedniej sekwencji pieczęci, wytworzyć burzową chmure, która powinna spełniać swoje zadanie i atakować piorunami tych, którzy byli dla nich zagrożeniem. Oprócz tego, bo przecież chmura też miała swoje ograniczenia w odległości, zawsze mogła zaatakować bezpośrednio, o ile wiązka błyskawicy byłaby w stanie kogokolwiek z wrogów dosięgnąć. Dodatkowo, wspomagając młodego Senju, który najwidoczniej chciał zająć się kryształowym wytworem, spróbowała wysłać w kryształ wiązkę i sprawdzić, jak twór na to zareaguje i czy cokolwiek się stanie.
W razie gdyby ten plan się nie powiódł, pozostaje przy grupie, będąc dalej czujna i uważna. Jej plan był taki, by przy użyciu odpowiedniej techniki suitonu, unieruchomić jak największą ilość przeciwników, a następnie razić ich swoimi klanowymi umiejętnościami, a potem chociażby dobić już ręcznie, za pomocą kunaia. W razie gdyby w jej stronę leciał jakiś atak, oczywiście taki nie najwyższych lotów, to używa techniki również z dziedziny suitonu, by się osłonić. W przypadku, gdyby było to coś poważniejszego, nie pozostaje nick, jak szybki unik, o ile się uda. W każdym razie nie zamierzała się hamować i tak jak powiedział to Shigeru, chciała zabić każdego, kto był wrogiem.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Yuusha

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Yuusha »

Kryształ bez większych problemów wytrzymał nawałnice strzał, które odbijały się od jego powierzchni niczym zwykłe patyki. Taki atak nie miał prawa wyrządzić żadnej krzywdy, nie kiedy Yuusha był na posterunku. Miał zamiar bronić tego piekielnej machiny nawet za cenę życia. Tak jak rozkazał Hisato. Atakować osobiście będzie tylko wtedy, kiedy będzie to konieczne, na tą chwilę jego zdolności mogły się tu przydać. W końcu nie ma lepszego połączenia, niż najlepszej obrony z potworną siłą ofensywną.
Działo po raz kolejny huknęło i kolejny raz ugodziło cel. Tym razem jednak efekty jego działania były słyszalne. Setki krzyków bólu doszły do uszu Yuushy, ale nie tylko jego . Otori syknął pod nosem z niezrozumiałym dla siebie niezadowoleniem, a następnie skarcił w duchu: 'Wiedziałeś, że tak będzie, więc nie bądź pizda i pracuj na swoją wypłatę'. Jeszcze zamruczał coś niezrozumiałego pod nosem, a następnie na dobre zdusił jakiekolwiek poczucie winy. A przynajmniej taką miał nadzieje. Przecież dobrze wiedział jaki jest ten świat. Ciągłe wojny i śmierć. Nie powinno go to dziwić, a tym bardziej ruszać.
Wreszcie poszedł rozkaz. Smok miał ruszyć i zaatakować nadciągające oddziały, które właśnie opuściły las. Ale za nim to nastąpiło, ponownie rozległ się huk. Nasz bohater myśląc, że to kolejny wystrzał z działa, skierował swój wzrok najpierw na pole bitwy, ale nie widząc żadnych zniszczeń, powędrował najpierw do wieży, a później za nią, gdzie gromadziły się złowieszcze, czarne chmury. Burza? Naprawdę? Akurat w tym momencie? No tak, przecież nie może być za łatwo, matka natura najwyraźniej również chciała dorzucić od siebie trzy grosze... ale zaraz, zaraz, co to za cholerna, dziwna błyskawica?! Pędziła wprost na Hisato... kurwa, to człowiek! Człowiek ubrany w pioruny! Jak to w ogóle możliwe? Na szczęście to tylko wyglądało tak groźnie, choć wciąż było imponujące, Dowódca bez większych problemów uniknął nadchodzącego ciosu, który zwyczajnie przez niego przeniknął. 'Cholerne potwory', stwierdził. Po krótkiej wymianie uprzejmości przez obu panów, chmury ukazały potężny oddział wojowników, który ruszył na nich. Atak z dwóch stron. A właściwie to z trzech. To już przestało dobrze wyglądać, mimo, że Senju zostali mocno przerzedzeni.
- Kurwa. - warknął, a następnie skumulował chakre w nogach i przy pomocy porządnego susa starał się umiejscowić, gdzieś w połowie wieży. Na jakiejś półce, występie, czy czymkolwiek, by chociaż mógł się przytrzymać ręką. Jak będzie trzeba to przyklei się stopami. Potrzebował trochę większego pola widzenia, by móc ogarniać wszystko wokół. Przede wszystkim chciał odpowiednio sterować swoją bestią, która najpierw zasyczała złowieszczo, a następnie na pełnej prędkości zaczęła sunąć tuż nad ziemią. Zaś mur rozsypał się w mak po wykonaniu jednej, prostej pieczęci.
- Zobaczmy, co potrafisz. - Yuusha uśmiechnął się pod nosem, chyba pierwszy raz od wielu dni.
Obrazek
[~*~]
Miało być z zaskoczenia, ale tak też było dobrze, smok pruł do przodu, a za nim kroczył niewielki oddział Uchiha. Od biedy mogliby się go uczepić, ale trudno. Wróg którego miał zaatakować liczył na oko grubo ponad setkę ludzi, może nawet więcej, Yuusha nie był pewien. Zresztą to nie miało najmniejszego znaczenia. Wystarczyło się w niego wrąbać, niczym ciężarówką w grupę przedszkolaków i tylko patrzeć jak się przewracają pod naporem wielkiego, kryształowego cielska i giną w paszczy wypełnionej ostrymi zębiskami.
Problem pojawił się, gdy na polu bitwy zjawił się inny smok, który dosłownie wyrósł z ziemi. A właściwie to tylko jego głowa, która już sama w sobie była imponująca. Otori miał nadzieje, że reszta cielska była karłowata, bo jeśli było wprost przeciwnie, to może być problem.
'A to drań', skrzywił się. Kryształowy twór odpowiedział również rykiem, zapewne zdecydowanie słabszym, ale zawsze, a następnie odbił w bok i popędził na łuczników, by wbić się z nich na pełnej prędkości swoją rozwartą paszczą. Smok będzie rozrywał i miażdżył wątłe ciała przeciwników, cały czas szalejąc po ziemi, by być jak najtrudniejszym celem do trafienia. Jednocześnie siejąc chaos. Wpierw jeszcze bardziej ich przetrzebić, potem zająć się wybitnymi jednostkami, taki właśnie zamiar miał Yuusha. Może to było błędne myślenie z jego strony, ale chciał zwyczajnie wpierw pozbyć się tych, co atakują na dystans. Potem reszta.
Jeśli jednak się okaże, że smok Shigeru to taki wielki skurwiel, który nie pozwoli mu przejść, to cóż, twór Otoriego się zatrzyma te kilkanaście metrów przed i będzie czekał. Impas mógł trwać do momentu ataku którejś ze stron, bądź w ogóle mogło nie dojść do niego, gdyby drewniana poczwara od razu zaatakowała. Wtedy też Bohater stara się wykorzystać mniejsze gabaryty swojego kryształu i jego szybkości, by unikać większego przeciwnika i przemykać, gdzieś pod jego cielskiem. Niczym wąż. Mało tego, na łbie tego ćwoka pojawiła się jakaś suka, która waliła do niego z jakiś dziwnych laserów, czy innego syfu. Oczywiście tego również wolałby uniknąć, czymkolwiek by ta wiązka nie była. W każdym razie smok wił się raz w te, raz we te, Yuusha miał zamiar nim przemknąć do pozostałych oddziałów, które prawdopodobnie związały się już walką z Uchihami. A jako że smok Otoriego był mniejszy, to zdecydowanie odznaczał się większą 'precyzją' i mógł wparować w Senju i ich żołdaków, by tam siać wcześniej wspomniany chaos i śmierć, jednocześnie unikając strat u 'swoich'. Miało to też dodatkowy plus - ten wielkolud, ani nikt inny nie mógł wtedy zaatakować. No chyba nie będą narażać swoich, prawda?
W opcji numer trzy, gdzie się okaże, że Pan Wielki Skurwiel nie dość, że jest wielki, to i szybki i kryształowy smok nie miał najmniejszych szans, by się gdziekolwiek prześlizgnąć (i jakimś cuda przetrwa pierwszy próby tego), Otori wycofa go jak najdalej się da, by wyszedł z zasięgu jakiegokolwiek ataku i tam go zatrzyma. Trza będzie wpierw wykombinować jak się pozbyć tego dużego problemu.
- Kurwa, niech ktoś zajebie tą poczwarę! - wydarł się wreszcie Bohater. - Działa, użyjcie tego cholernego działa i zniszczcie to! - zwrócił się do... kogoś tam, kto akurat sterował wajchą i co jakiś czas robił ze wszystkiego kupkę popiołu. Czarnowłosy w wolnej chwili również omiatał szybko teren wokół siebie, by jakieś coś go nie zaskoczyło. Niby aktualnie był w najgorszym i najbezpieczniejszym miejscu na polu bitwy. Najgorszym, bo wszyscy chcieli się pozbyć machiny śmierci, jednak również była tu masa żołdaków, która go broniła. Ale gdyby coś miało go pieprznąć, to szybko zeskoczy na ziemię.

Eq:
Na sobie: Strój Shinsengumi + czarny płaszcz.

PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Sakwa na prawym pośladzie (pod płaszczem):

26 kunaiów z kryształu [reberu C]

Sakwa na lewym pośladzie (pod płaszczem):

40 shurikenów z kryształu [reberu C]

Kieszenie płaszcza:

1 bojowa pigułka żywnościowa;
1 pigułka ze skrzepniętą krwią;
Zdolności:
KEKKEI GENKAI: Shōton no Jutsu [kolor czerwony].
NATURA CHAKRY: Fūton [główny]; Doton.
STYLE WALKI: Kenjutsu.
UMIEJĘTNOŚCI:

Wrodzona ---
Nabyta ---

PAKT: ---
ATRYBUTY PODSTAWOWE:

SIŁA 31/41.
WYTRZYMAŁOŚĆ 3.
SZYBKOŚĆ 40/50.
PERCEPCJA 41.
PSYCHIKA 1.
KONSEKWENCJA 1.

KONTROLA CHAKRY D.
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Kenjutsu [+10 Siła; +10 Szybkość]
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:

NINJUTSU E.
GENJUTSU E.
TAIJUTSU E.
BUKIJUTSU E.
KYUJUTSU E.
KENJUTSU E.
SHURIKENJUTSU E.
KUSARIJUTSU E.
KIJUTSU E.
IRYōJUTSU E.
FūINJUTSU E.
ELEMENTARNE
KATON E.
SUITON E.
FUUTON C.
DOTON D.
RAITON E.
KLANOWE B.
Użyte techniki:
Nazwa
Kinobori no Waza
Pieczęci
Brak
Zasięg
Na ciało
Koszt
Minimalny, nieodczuwalny
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Kolejna z podstawowych jutsu, które potrafią wykorzystać nawet największe świeżaki spomiędzy ninja. Technika ta pozwala na odpowiednią kontrolę i kumulację chakry w z góry określonym miejscu - tu są to stopy. Dzięki temu shinobi jest w stanie poruszać się po powierzchniach pionowych, a nawet poziomych (tylko w sprzeczności z grawitacją), czyli prościej - po ścianach i sufitach, drzewach, gałęziach, i po czym tylko nam przyjdzie ochota - nie wliczając wody.
Uwaga: Odpowiednio skumulowana chakra w stopach nie wyklucza korzystania z innych technik w trakcie jej używania.

Chakra: 62%
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Reika »

Reika sprawnie tworzyła podkop, zostawiając powiększanie tunelu tym, co szli za nią, aby reszta oddziału mogła spokojnie przemaszerować. Cały czas trzymała się wyznaczonego przez Isoshi kursu, czyli tak jak podsunęła, w stronę góry, ale żeby przesadnie się do niej nie zbliżać. Niestety, nie zdążyli przekopać się zbyt daleko, gdy działo ponownie uderzyło, tym razem prosto w tył oddziału, który miał zniknąć w tunelu. Huk był ogłuszający, a trzęsąca się ziemia powodowała osunięcia w tunelu. To nie był jednak koniec. Już po chwili ogień wdarł się do wylotu, a za nim fala uderzeniowa, która zmiotła najbliższych żołnierzy i spowodowała zawalenie reszty wykopanego tunelu. W jednej chwili wszystkim sufit spadł na głowę, przygniatając ich ziemią i skałami. Reika poczuła przyszywający ból powyżej łokcia, gdy jeden z ciężkich kamieni ją uderzył, po czym wylądowała między głazami, czując jednak, że przygniotło jej stopę. Nie była w stanie przez chwilę zorientować się, co działo się wkoło niej, ponieważ wybuch i zawalenie się tunelu trochę ją ogłuszyło. Po chwili jednak doszła do siebie i usłyszała obok siebie łupnięcie, a potem znajomy głos Isoshiego. Uniosła się ostrożnie i aż syknęła z bólu, łapiąc się za zranione ramię, tym samym czując dwie rzeczy. Coś przebiło jej rękaw czarnej bluzki i miejsce jest mokre od krwi. Szybko oceniła sytuację i równie szybko odwróciła głowę, zdając sobie sprawę co widzi. Skrzywiła się i ponownie jęknęła z bólu. Próbowała wyciągnąć stopę spomiędzy głazów, ale ta nie chciała się uwolnić. Spojrzała na Isoshiego, który właśnie zaczął się leczyć i doszedł do pewnego wniosku.
- To działo właśnie nas zdziesiątkowało i całkowicie zmasakrowało. - Odpowiedziała przez zaciśnięte zęby. - A skoro to zmasowana technika Jūgo, to nie zdziwię się, jeśli to właśnie oni przekazują chakrę tej broni, w końcu są niewolnikami.
W tym momencie usłyszała niedaleko siebie przytłumione wołanie i aż serce jej się ścisnęło, gdy rozpoznawała w nim Toshio. Najwyraźniej był przygnieciony i nie mógł się wydostać. Momentalnie się szarpnęła w jego kierunku, ale złamana ręka i zaklinowana stopa od razy zaprotestowały. Cholera, a obiecała go chronić. Jeśli coś mu się stanie, to nigdy sobie tego nie podaruje. Szybko oceniła sytuację i zdała sobie sprawę, że zanim zdoła się uwolnić i uzdrowić, to Toshio może się udusić pod tym zwaliskiem. Musiała działać szybko.
- Trzymaj się, Toshio! - Krzyknęła do niego. - Zaraz Cię wyciągnę!
Złamanie nie wykluczało dalszej sprawności ręki, zwłaszcza jeśli chodziło tylko o ruchy palców, chyba że mięśnie i nerwy zostały uszkodzone, o czym nie było mowy. Krzywiąc się z bólu, Reika złożyła jedną pieczęć i za pomocą Iwa Bunshin no Jutsu, stworzyła jednego klona, któremu szybko nakazała przekopać się pod Toshio i wyciągnąć go spod gruzów. Mogła użyć kamiennych filarów, żeby podnieść gruzy, ale obawiała się, że między nimi coś może ponownie spaść na Toshio i zrobić mu gorszą krzywdę. Nie wiedziała, w jakim stanie jest jej kuzyn i przenoszenie go może być bolesne, ale im szybciej go wydobędą i uleczą, tym lepiej, zwłaszcza, że Isoshi też znał się na technikach medycznych, więc może jej pomóc. W międzyczasie, gdy klon przekopywał się do Toshio, co powinno zająć mu tylko chwilę, Reika spojrzała na swoją rękę, a następnie na zdrową rękę byłego Lidera. Westchnęła.
- Isoshi-sama, możesz nastawić mi kość? - Zapytała, krzywiąc się. - Nie dam rady tego zasklepić, kiedy tak wystaje...nie mogę też poruszyć stopą. Zaklinowała się między skałami.
Skąd tak w ogóle skały pod ziemią? Nie miała pojęcia, ale tego nie warto było teraz roztrząsać. Kiedy klon dotrze do Toshio, weźmie go ostrożnie na ręce i wyniesie przez tunel, który wcześniej stworzył, wyciągając go spod gruzów i przynosząc medykom do leczenia.
  Ukryty tekst
0 x
Nibui

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Nibui »

  • Nibui w zasadzie nie wiedział do tej pory jak potężni są shinobi. Do tej pory, bo teraz przed jego oczami właśnie zaczął pokazywać się ogrom ich umiejętności. Działo, błyskawice, smok z kryształu, smok z drewna, kolejne wiązki błyskawic. Czy on jeszcze znajdował się pomiędzy ludźmi z krwi i kości, którzy przyszli na ten świat w ten sam sposób, co on sam? Z sekundy na sekundę coraz bardziej przestawał w to wszystko wierzyć i zaczynał zastanawiać się co tak naprawdę może zdziałać w tej wojnie. Oczywistym było, że jeśli zbliży się do shinobiego to będzie mu mógł jakąś krzywdę wyrządzić, ale problemem nadal pozostawało to zmniejszenie odległości, która ich dzieliła. Do tego czasu samuraj mógł zostać zestrzelony jak kaczka bez jednego skrzydła, a to na pewno nie byłoby miłe. W każdym razie Nibui aż przystanął na moment, kiedy przyszło mu się zmierzyć z ogromem działań, jakie rozpościerały się przed jego oczami. Może i nie pasowało to do profilu samuraja, który inni wyrobili sobie na podstawie plotek, ale dla białowłosego to była pierwsza bitwa zakrojona na tak szeroką skalę. Jeśli dodać jeszcze do tego techniki, których Kaizaki nigdy nie widział, to nic dziwnego, że ten poczuł się "lekko" przytłoczony. W przeciwieństwie do całej rzeczy ludzi go otaczających, on sam nie opanował tak świetnych technik i umiejętności. Posiadał jedynie swój miecz, na którym właśnie teraz zacisnął palce.
    Z osłupienia wyrwał go dopiero okrzyk Shigeru. Major zachował się tak, jak powinien prawdziwy przywódca. Nie stanął z tyłu, nie rozkazywał swoim żołnierzom, a wybiegł przed cały oddział po to, aby uchronić go od jak największych zniszczeń. A co w tym czasie robił samuraj? Stał w miejscu licząc na to, że nic go nie trafi i niemalże przytulał do siebie swoją katanę. W jednej chwili po ciele Nibuia przeszła fala złości, która ogarnęła każdy, nawet najmniejszy mięsień. To właśnie za jej sprawą na ciele białowłosego pojawiła się kolejna rana. Z jego wargi zaczęła bowiem wypływać teraz krew. Tak. Rozcięcie wargi było trikiem, który zawsze działał, a o którym Nibui przypomniał sobie dopiero teraz. Taka dawka bólu zawsze wyrywała go z letargu i tak samo było tym razem. Nie mógł przecież pokazać, że się boi. Niby czego? Przygotowywał się do takich sytuacji całe życie, po to godzinami trenował i po to w ogóle dzierżył katanę. Teraz jej ostrze błysnęło, bowiem zostało wyjęte z sayi i ujęte pewnie w obydwie dłonie. Silnie, a jednocześnie z należytym szacunkiem i czcią, niczym dzierżona w rękach kochanka. Wyraz twarzy Kaizakiego zmienił się diametralnie, a jego determinacja była widoczna gołym okiem. Niemal natychmiast dostał się jak najbliżej Shinrei-kana i uważnie wypatrywał jakichkolwiek zagrożeń. Był gotów w ostateczności nawet osłonić go swoim ciałem tylko po to, żeby odpokutować wcześniejszą chwilę zawahania, która może stać się jego pierwszą plamą na honorze jeśli cokolwiek pójdzie nie tak, jak powinno.
    ATRYBUTY PODSTAWOWE:

    SIŁA 20
    WYTRZYMAŁOŚĆ 29 | 32
    SZYBKOŚĆ 36 | 41
    PERCEPCJA 36 | 41
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1

    KONTROLA CHAKRY E
    MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
    MNOŻNIKI: 15% szybkość, 15% percepcja - Battodo, 10% wytrzymałość - szkoła Kame
    POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:

    TAIJUTSU - D
    BUKIJUTSU
    KENJUTSU - D

    JUTSU:

    Kenjutsu:
    Ranga D: Yōdō, Fūma Ninken
    Taijutsu:
    Ranga D: Aian Kurōī, Dainamikku Entorī, Dainamikku Akushyon


    Ogólnie Nibui jest dupą, a nie wojownikiem, więc stara się wyłapywać przeciwników, którzy chcą się zbliżyć do tego całego Shinrenkogośtam, który ma być jakimś liderem. Katana wyciągnięta, oczy otwarte, samuraj skupiony na otoczeniu. Sam nie atakuje, a porusza się jako nieproszona obstawa, która reaguje zanim niebezpieczeństwo dotrze do chronionego.
0 x
Jiro

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Jiro »

Piękny i zarazem niebezpieczny był widok salwy strzał, lecących prosto na nich, jedna za drugą, zapewne gdyby ktoś stał sam na pustkowiu i zobaczył taką chmarę, pędzących na niego pocisków, zapewne znieruchomiałby ze strachu, w końcu nie miałby jak uciec, czekałby wtedy na śmierć, która leciałaby na niego, przysłaniając niebo, niczym stado szarańczy, które właśnie gotowało się do posiłku. Jednak tutaj nie było aż tak źle, w końcu mieli tarcze i barierę, którą postawił między oddziałami Uchiha, a strzałami Senju, pewien najemnik, którego Jiro nie podejrzewał za kogoś kto włada takimi umiejętnościami, nawet jeżeli była to bitwa, w której powinni znaleźć się najwspanialsi shinobi z okolicy, czy to po tej, czy to po drugiej stronie barykady. Od jego twardszej niż skała, kryształowej ściany, wszystkie strzały i inne pociski, po prostu odbijały się, nawet jej nie zarysowując, niczym deszczyk, który kapie na betonowy dom. Gdy klan Uchiha w odpowiedzi, wystrzelił, wyrzucił i tak dalej swoje pociski w ich stronę, nie mieli zbytnio jak się zasłonić, chyba że dzięki drzewom, jednak i tak dostali wybuchowymi notkami, przez co ich salwy były coraz mniej regularne, Jiro nie wiedział iż rzucił to drugi z najemników, których poznał w namiocie dowódcy.
Przywódca klanu obczaił sytuację, wydał rozkaz, który był skierowany do "Władcy Smoka", a po następnym rozkazie działo już któryś raz z kolei zaczęło się ładować, znów było widać i czuć energię, gromadzącą się wokół kryształu i tak jak zawsze, energia została uwolniona, znowu widać było błysk, sekundę ciszy, a po niej spóźniony dźwięk, który towarzyszył każdemu wystrzałowi z tej potwornej machiny. Powstał huk, wybuch i olbrzymi słup ognia, tym razem jednak, krzyki umierających Senju dało się słyszeć nawet kilka kilometrów za polami bitwy, po tej części lasu nie pozostało prawie nic, prócz ognia, dymu, kilku spalonych drzew i masy zwęglonych ciał, przerażający widok, młody Uchiha jednak nie odwracał od niego wzroku, chciał ogarnąć wzrokiem wszystko co mógł, po kilku minutach dało się poczuć smród przypalonego ludzkiego mięsa, niektórzy powiadają iż nie ma gorszego smrodu na tym świecie.
Walka z Akimichi zaczęła się nieco szybciej niż ta, tutaj, o czym poinformował przywódca, w tym samym czasie ciężkozbrojne jednostki Senju wyszły z lasu, a Hisato rozkazał wysłać tam smoka. Nagle niespodziewana burza, zakryła widoczność na północnym wschodzie, od Góry Czaszki, nikt nie wiedział jeszcze, jaką tajemnicę skrywały te chmury. - Cholera, jeszcze burzy tutaj brakowało. - pomyślał Jiro, gdy nagle jakby piorun uderzył w czubek wieży, gdzie znajdował się Shirei-kan klanu Uchiha, po chwili jednak szesnastolatek zrozumiał, iż nie był to piorun, było to coś o wiele gorszego, przywódca rodu Kaminari, o których pamiętał, mimo śpiączki. Używał on dziwnej i potężnej techniki, która dawała mu elektryczną zbroję, młodzieniec jednak bardziej zainteresował się techniką, którą użył Hisato. - A więc jest to jedna z umiejętności, które posiadają te oczy? Sugoi! - Jiro na chwilę zapomniał się, zapomniał o tym iż jest na bitwie i nie może ciągle tylko obserwować tego, co robią jego towarzysze, chociaż akurat zbieranie informacji o umiejętnościach innych, mogło się kiedyś przydać, o ile w ogóle to przeżyje. W czasie gdy przywódcy dwóch wielkich klanów, czerwonookich i gromowładnych shinobi, walczyli ze sobą, owi "Gromowładni" właśnie na nich szarżowali, zamykając tym samym ich armię, w wielkim trójkącie i bynajmniej nie był to trójkąt miłosny, a taki który mógł oznaczać śmierć.
Młody Uchiha rozejrzał się jeszcze raz, Senju stali i użerali się ze smokiem, a Kaminari szarżowali na nich z innej strony, idąc takim tokiem myślenia, postanowił bronić wieży i towarzyszy, przed wrogiem, który się do nich zbliżał. Przecisnął się więc pomiędzy żołnierzami, aby stanąć tam, gdzie inni, którzy także mieli za zadanie zatrzymać atak ciemnoskórych, nagle coś w niego wstąpiło, wybiegł nieco na przód szeregu i zrobił coś, o co sam siebie nie podejrzewał.
- Zgrupować się, spiąć dupy i uformować szyk, włócznie i tarcze w dłoń! Mamy utrzymać tych piorunojebców z dala od wieży! - krzyknął z całych sił, wyjmując tanto z kamury i unosząc rękę z bronią w górę, jakby chciał podnieść morale swym rodakom i przekazać im swoją "pozytywną energię". Mimo iż był spokojny, dało się poczuć w jego głosie podniecenie i coś co mogło sprawić iż żołnierze go posłuchają, nawet mimo tego iż nie był dowódcą, sam nie wiedział właściwie dlaczego to krzyknął, bo nie za bardzo rozumiał też uczucia podniecenia, mimo iż nie bardzo w to wierzył, miał nadzieję, że jeżeli już to zrobił, to przynajmniej posłucha go oddział na którego czele stał. Następnie, gdy wrogowie byli już około 20 metrów przed nim i oddziałem, złożył palcami dłuższy ciąg pieczęci, nabrał powietrza, a z jego ust wystrzeliły trzy kule ognia, które może i nie były imponujące, tym bardziej po pokazie poprzednich technik, ale zawsze to coś, co może nieco uszkodzić wroga, i spowolnić jego szarżę w tym miejscu. Poprawił marynarkę i ustawił się, gotowy do walki i sparowania pierwszych ciosów przeciwnika.
Staty:
SIŁA 7 I 17
WYTRZYMAŁOŚĆ 13 I 0
SZYBKOŚĆ 10 I 20
PERCEPCJA 14 I 0
PSYCHIKA 18 I 0
KONSEKWENCJA 8 I 0
Chakra: 100% - 24% = 76%
Katon: Hōsenka no Jutsu: 24% (pociski x3)
Wykorzystane Techniki:
Nazwa
Katon: Hōsenka no Jutsu
Pieczęci
Szczur → Tygrys → Pies → Wół → Królik → Tygrys
Zasięg Max.
35 metrów
Koszt
E: 8% | D: 6% | C: 6% | B: 4% | A: 3% | S: 2% | S+: 1% (od pocisku)
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Najprostsza technika Katonu. Polega ona na nabraniu powietrza i wypluciu pewnej ilości kul ognia o małej wielkości. Ogromną zaletą techniki jest to, że w pociskach można ukryć mniejsze bronie, np. shurikeny, co sprawia, że pomimo małej rangi Jutsu to może sprawić wiele kłopotów. Jednak nic nie trwa wiecznie i po wykonaniu jednej salwy kul ognia trzeba nabrać powietrza na następną. W jednej salwie mieści się 15 pocisków. Przerwa między salwami trwa mniej więcej tyle co długi oddech, a następnie można wykonać kolejną salwę, bez składania pieczęci.
0 x
Murai

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Murai »

Teoretycznie jego pozostanie w tym oddziale było bezpieczniejsze od zmiany swojej przynależności przez dołączenie do głównych sił. Powodów było kilka, ale zdecydowaniem najważniejszym była atrakcyjność pod względem skierowania działa właśnie tam, gdzie jest więcej wojowników. Grupka zwiadowcza nie była aż tak duża, na pewno w porównaniu do głównych sił wypadała bardzo słabo. Dlatego nawet jeśli ich celem było zwrócenie uwagi oponentów by zebrać więcej ataków, to najprawdopodobniej i tak działo uderzy w siły główne. Dodatkowo Major próbował zmniejszyć zagrożenie wynikające z fali uderzeniowej, tworząc coś w rodzaju drewnianej tarczy. Już kiedyś zetknął się z takową umiejętnością, ale Major Shigeru zdecydowanie był w niej znacznie lepiej zaznajomiony. Tarcza była ogromna, ale i tak stworzył ją odrobinę za wolno, co świadczy o niezbyt dużym czasie reakcji. Sytuacja wyglądała jednak na opanowaną, mimo straty dużej części żołnierzy. Kto mógł, ten został wyleczony. Niektórzy nawet zażyli pigułki, Murai jednak nie zdecydował się na przyjęcie tego typu "dopalacza", jako że znał duże ryzyko wiążące się z jej spożyciem. Pigułka zdecydowanie była użyteczna, ale nie w tym momencie. Murai nie zużył wystarczająco dużo chakry i nie odczuł jeszcze zmęczenia, by pigułka jakkolwiek na niego podziałała. Nie znaczyło to jednak, że nie wziął jednej. Schował ją do kabury, by czekała na lepsze czasy.
Niedużo czasu minęło zanim cały oddział ruszył w bój. Wybiegli błyskawicznie, najszybciej jak się dało. Murai nie pozostawał w tyle, mógł być dumny ze swojej szybkości i czasu reakcji na potencjalne zagrożenie. Dokładnie obserwował wieżę, jak i sojuszników będących obok niego. Jeśli będą sprawiali mu kłopot, ograniczali możliwości, po prostu zwiększy dystans. Kolejny pocisk z działa dosięgnął celu, którym były główne oddziały. Zgodnie z jego przypuszczeniami celem okazały się główne siły. Dobrą decyzją było zostanie tutaj. Muraia nie interesował los poległych wojowników, którzy i tak mogli zginąć w każdym momencie. Strata Shinobi byłaby z kolei dużą stratą, każdy z nich może być na tyle silny by obrócić sytuację na korzyść swojej strony, wystarczyła jedna technika. Murai mimo swojego potencjału zdecydowanie nie posiadał możliwości zmiany wyniku pola bitwy jednym ruchem. Na pewno nie teraz i nie w obecnym położeniu, kiedy był tak daleko od działa. Co prawda miał swoje nici, które potrafiły rozerwać ciało przeciwnika na strzępy. Ale solidna konstrukcja była poza jego zasięgiem. Tutaj trzeba było czegoś innego. Może jakieś przekrzywienie ziemi? Z tłumu rozległy się krzyki. Pełne wściekłości, najpewniej będące odpowiedzią na ugodzenie w główne siły. W końcu pojawiła się druga przeszkoda do pokonania. Ogromny smok zbudowany z czegoś przypominającego kryształ. A za nim duża grupa wojowników, pełniących najpewniej funkcję wsparcia. Ale ten smok zdecydowanie nie był umiejętnością Uchiha. To było do przewidzenia. Tylko co zrobić z tym ogromnym dziwactwem?
Wtedy z ziemi pojawiła się jakaś ogromna, drewniana konstrukcja. Wyglądem przypominała również smoka, ale była znacznie większa. Ogromna wręcz, stworzona z zmieniającego się drewna. Kto ją wytworzył? Major Senju był pierwszym podejrzanym i tak faktycznie było, biegł on po swoim tworze, zajmując miejsce bezpośrednio na nim. Sam zresztą zadeklarował, że zajmie się smokiem. Tylko który z nich okaże się bardziej potężny? Murai postanowił nie mieszać się w walkę bestii z racji stosunkowo niewielkiego wpływu na nią. Kiedy bestie się ze sobą starły, Kakuzu popędził obok nich, starając się ich wyminąć. Następnie wypuścił nici ze swojego ciała, które uformowały się w dwie, ogromne ręce. Rozmiary nie były może aż tak imponujące jak tych dwóch bestii, jednak za pomocą swoich niciowych tworów mógł z łatwością dosłownie miażdżyć oddziały przeciwnika. Strzały niewiele zrobią temu tworowi, włócznie podobnie. Ręce wzniosą się ku niebu i natychmiastowo opadną na wrogie jednostki, czyniąc je niezdolnymi do walki. A gdyby nie zginęli od razu, to nici po prostu obwiążą ich i uduszą... nawet techniki Katon na niewiele się zdadzą w obliczu szybkości dłoni połączonej z ich ogromną masą. Najlepszym rozwiązaniem było to, że nadal miał ręce wolne, gdyż ogromne dłonie były doczepione do jego pleców za pomocą grubych strumieni nici. Mógł więc z łatwością przygotować ewentualną odpowiedź na atak skierowany bezpośrednio w niego.
SIŁA 10 (1 poziom)
WYTRZYMAŁOŚĆ 65 (2 poziom)/NICI: D: 19,5|C: 32,5|B: 45,5|A: 58,5
SZYBKOŚĆ 170 (180) (5 poziom)/NICI: D: 72|C: 90|B: 108|A: 144
PERCEPCJA 78 (88) (3 poziom)
PSYCHIKA 1 (1 poziom)
KONSEKWENCJA 5 (1 poziom)

Nazwa Jutsu: Jiongu Teashi
Dziedzina: Klanowe (Kakuzu)
Ranga Jutsu: C
Zasięg Jutsu: Zasięg nici
Koszt chakry: E: 12% | D: 10% | C: 8% | B: 6% | A: 4% | S: 3% | S+: 2% na turę (za parę)
Opis: Technika pozwalająca na okiełznanie chaotyczności wynikającej z braku konkretnej formy naszych nici. Jutsu polega na wypuszczeniu dużych ilości nitek i uformowaniu ich w dodatkowe kończyny o rozmiarach dowolnych i w dowolnym miejscu. Przykładowo jest możliwość na stworzenie dodatkowej pary rąk na plecach albo pod faktycznymi kończynami, uzyskując dziwny efekt, jednak z ciekawymi właściwościami. Dla walczących w zwarciu jest to bezcenna pomoc, pozwalająca na wyprowadzenie większej ilości ciosów/zablokowanie, bądź też dzierżenie większej ilości broni. Posiadamy nad nimi pełną kontrolę, a nici z nich możemy używać do woli, podobnie jak do technik klanowych. Kończyny nie muszą być koniecznie rozmiarów rzeczywistych i nikt nie broni ukształtować je w ogromne ręce z nici. Podobnie nie muszą być przyczepione do ciała - ważne, by miały z nim połączenie poprzez medium w formie czarnych nici. Kończyny posiadają statystyki wykonującego zgodnie z przelicznikiem obowiązującym na danej randze dziedziny. Siła jednak jest identyczna.
Link do tematu postaci: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=1781#p1781
0 x
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Rokuramen Sennin »

Mapa, plik jest za duży by wstawić w [img].

Gwoli wytłumaczenia:
  • Czerwone kółka oznaczają jednostki Uchiha, niebieskie - Akimichi, zielone - Senju, brązowe - Kaminari
  • Typ jednostki powinniście rozpoznać po wyglądzie (piechota, kawaleria, strzelcy).
  • Bohaterowie (kunie z flagą) to dowódcy
  • Czarodzieje to oddziały shinobi, giganci - Akimichi w Baika
  • Każdy żeton przedstawia oddział, składający się ze 50 żołnierzy.
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Yuusha

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Yuusha »

Smok tego gościa faktycznie był większy, dwa razy większy, co było problemem. Na dodatek jego gabaryty nie świadczyły o tym, że był wolniejszy, jednak na szczęście Yuusha w porę zdołał uciec swoim tworem i wycofać go na bezpieczną odległość. Również ten dziwny promień nic mu nie zrobił. 'Rekompensuje sobie coś jego wielkością, czy ki chuj?', mruknął w duchu, jednak nie zmieniało to faktu, że to wciąż była przeszkoda nie do pokonania dla naszego Bohatera. Problem w tym, że działo zawyło, ale gówno z tego było, coś się zepsuło. Na szczęście z pomocą przyszedł przydupas Hisato, którego wcześniej miał okazję poznać osobiście w namiocie głównodowodzącego. Jego oczy zabłysły nowym wzorem, a następnie ciało zostało okryte przedziwnym płaszczem z chakry, które po chwili wystrzeliło czarne płomienie, które zajęły drewniany twór. Następnie i sam Kazuyoshi doskoczył w to miejsce, by przytrzymać smoka. 'Pieprzone potwory', skwitował raz jeszcze. Płaszcz z błyskawic, przenikanie ataków, jakiś przedziwny twór z chakry wokół ciała i czarne płomienie. No i to działo. Co będzie następne? Deszcz wielkich skał z nieba? 'Kurwa, oby nie', skrzywił się na samą myśl. Dopiero teraz zauważył, że oddziały Kaminari zaczęły się przedzierać przez defensywę Uchiha i najemników. Kolejny problem. Yuusha musiał szybko zdecydować, gdzie powinien posłać smoka, albo osobiście wspomóc wojaków. Niby wciąż miał rozkaz atakowania oddziału łuczników, ale....
- Zagęszczajcie ruchy i naprawcie to ustrojstwo! - wrzasnął, tak jakby tamci nie wiedzieli, że mają to zrobić. No ale dodatkowa motywacja zawsze się przyda. - I gdzie do cholery jest to wsparcie o którym mówił? - dodał już pod nosem. Następnie zeskoczył na ziemię i ruszył pędem w stronę walczących, jednocześnie aktywując pewną technikę, która po chwili otoczyła go kryształem. Wrzucił wyższy bieg. Pruł przed siebie, rażąc napotkanych Kaminari shurikenami i kunaiami (z sakiew), bądź zwyczajnie ich taranował. O ile się przy tym sam nie wyrżnie, ale to tam. Jeśli do tego dojdzie, to jego strój powinien w jakimś stopniu zamortyzować nieumiejętne lądowanie, a następnie Bohater zbierze się do kupy i ruszy dalej. Miał zamiar błyskawicznie przemieszczać się po polu bitwy, które przesunęło się już niemal pod same działo i stamtąd eliminować grupki shinobi i wspierać resztę żołdaków spod tego samego sztandaru, co on sam.
Rzecz jasna smok był chwilowo bezrobotny, ale tylko przez chwilę, bo gdy Otori przebił się na tyle by móc już ogarniać dalsze tereny, wysłał go ponownie na pierwotny cel. Drewniany potworek był chwilowo unieruchomiony, ale to nie zmieniało faktu, że Yuusha w żaden sposób nie mógł pomóc w zniszczeniu go. No bo jak? Pokąsa go dwa razy mniejszym smokiem? No właśnie. W zamian miał zamiar wbić się nim w najbardziej wysunięty oddział, gdzie przodował jeden człowiek z wielkim mieczem. Wjedzie w nich od boku, pomagając tym samym walczącym Uchiha. Po rozbiciu wojaków, bądź też i nie, twór popędzi kawałek dalej, po czym zrobi nawrotkę i ponownie się po nich przejedzie z rozwartą paszczą. Cały czas był w ruchu, by być jak najtrudniejszym celem, jednocześnie siejąc śmierć i chaos w szeregach Senju. Przy okazji odciągając uwagę od pozostałych Uchiha, którzy powinni się do tego czasu ogarnąć i przystąpić do ataku.
W razie jakiś przeszkód po prostu stara się je wyminąć, bądź 'przeskoczyć', a jak coś go spęta to w ruch pójdą cholernie ostre zębiska i reszta niezbyt przyjaznego cielska, którym będzie się starał wyswobodzić z uścisku.

Eq:
Na sobie: Strój Shinsengumi + czarny płaszcz.

PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Sakwa na prawym pośladzie (pod płaszczem):

26 kunaiów z kryształu [reberu C]

Sakwa na lewym pośladzie (pod płaszczem):

40 shurikenów z kryształu [reberu C]

Kieszenie płaszcza:

1 bojowa pigułka żywnościowa;
1 pigułka ze skrzepniętą krwią;
Zdolności:
KEKKEI GENKAI: Shōton no Jutsu [kolor czerwony].
NATURA CHAKRY: Fūton [główny]; Doton.
STYLE WALKI: Kenjutsu.
UMIEJĘTNOŚCI:

Wrodzona ---
Nabyta ---

PAKT: ---
ATRYBUTY PODSTAWOWE:

SIŁA 31/41.
WYTRZYMAŁOŚĆ 3.
SZYBKOŚĆ 40/50.
PERCEPCJA 41.
PSYCHIKA 1.
KONSEKWENCJA 1.

KONTROLA CHAKRY D.
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Kenjutsu [+10 Siła; +10 Szybkość]
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:

NINJUTSU E.
GENJUTSU E.
TAIJUTSU E.
BUKIJUTSU E.
KYUJUTSU E.
KENJUTSU E.
SHURIKENJUTSU E.
KUSARIJUTSU E.
KIJUTSU E.
IRYōJUTSU E.
FūINJUTSU E.
ELEMENTARNE
KATON E.
SUITON E.
FUUTON C.
DOTON D.
RAITON E.
KLANOWE B.
Użyte techniki:
Nazwa
Shōton: Kuri no Ruhoīru
Pieczęci
Brak
Zasięg
Dowolny
Koszt
E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2%
Dodatkowe
Szybkość +10
Opis Dość nietypowy rodzaj zastosowania uwolnienia kryształu. Za pomocą tej techniki użytkownik wytwarza wokół siebie kolisty dysk o wytrzymałości równej wytrzymałości najwyższego opanowanego reberu. Twór ten kształtuje się tak szybko, że można skorzystać z niego nawet w biegu, więc w porównaniu do shoton no jutsu jest błyskawiczny. Widok przez kryształ jest lekko zniekształcony, więc dostrzeżenie drobnych szczegółów otoczenia może być trudne lub wręcz niemożliwe. Działa to w obie strony, więc niektóre poczynania osoby będącej wewnątrz również mogą być ukryte przed kimś z zewnątrz. Walcem tym równie dobrze można poruszać się po ziemi, jak i po powierzchni wody, choć ten drugi wariant wymaga ciągłego ruchu, inaczej twór natychmiastowo zaczyna tonąć. Użytkownik może korzystać z innych technik jak i walczyć za pomocą rąk, ale wyskakiwanie z pędzącego "pojazdu" to zły pomysł. Krótko mówiąc, technika daje członkom klanu Koseki wcielić się w rolę chomika w bardzo wytrzymałym kółku.

Chakra: 62% - 10% = 52%
0 x
Jiro

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Jiro »

Na polu bitwy, rozpoczął się chaos, tak jak to zazwyczaj bywa, gdy bitwa w końcu rozpocznie się na dobre. Smok senju, którego ryk usłyszał Jiro, gdy oddziały Kaminari dopiero na nich szarżowali, a następnie odwrócił się na krótką chwilę, która wystarczyła, by zobaczyć to olbrzymie monstrum, przez tą krótką chwilę, która wydawała się mu nadzwyczaj długa, zastanawiał się, czy aby na pewno działo sobie z tym poradzi, a jeżeli nie działo, to co? A także zastanawiało go to, jak w ogóle coś takiego może istnieć? Tłumaczył sobie to sobie tym, iż istnieje nieskończoność zastosowań chakry, że mimo iż czegoś nie widział, a nawet sobie czegoś takiego nie wyobrażał, nie znaczyło że tego nie ma, bądź też nie będzie. W końcu możliwe jest iż kiedyś, ktoś, kto będzie miał odpowiednio dużo mocy, wynajdzie tak potężną technikę, że zwykli ludzie, na sam jej widok postradają zmysły, a może już taka istnieje?
Sam Jiro nie spodziewał się tego, a jednak udało mu się zmobilizować wojska pod wieżą do zgrupowania się i bronienia wieży, od północnego-wschodu, skąd to nacierały właśnie na nich wrogie jednostki Kaminari. Wystrzelił wspomniane wcześniej pociski katonu, które z powodzeniem spełniły swoją rolę, trafiając w głowy trzech wrogich żołdaków, zajmując ogniem ich twarze, przerażający widok, jak ktoś umiera, poprzez przegrzanie się jego mózgu, jak ogień topi jego skórę na całej twarzy, może nie były to takie obrażenia, jakie zadawało działo, jednak były widziane z niedużego dystansu, krzyki trzech, uwalniających się z uścisku ciała dusz, mogły wzbudzić w człowieku nieprzyzwyczajonym do takiego widoku, najbardziej skrajne uczucia. Młody Uchiha może i nie wiedział co mogą znaczyć te głosy w jego głowie, głosy martwych, tych których sam zabił, bez nawet mrugnięcia okiem, jednak czuł się z tym, jakoś nieswojo, na chwilę odciął się od świata, słyszał pisk w uszach, a w głowie te cholerne głosy! Powrócił do świata żywych, poprzez huk, które wykonało działo, nie zobaczył jednak światła, ani promieni, okazało się że działo nie wystrzeliło. - Cholera, co ze smokiem. - pomyślał, rozglądając się, miał chwilkę czasu, ponieważ poznany wcześniej najemnik, akurat rzucił genjutsu na nadchodzących przeciwników, obejrzał się do tyłu i zobaczył dziwną istotę, coś jakby boskiego ducha, którym sterował znajdujący się w nim strateg z namiotu, ten co też miał tego dziwnego sharingana. Widział także smoka, który zajął się czarnym, jak smoła ogniem. - Czyżby to właśnie miała być potęga tych potężnych oczu? A więc posiadają one wiele ukrytych i potężnych umiejętności. Więc smok ma już przeciwników. - pomyślał, szybko analizując sytuację, miał w końcu pewność, iż jego rodacy zajęli się smokiem, mógł więc teraz "wrócić" do swojej walki i całkowicie oddać się tej części bitwy, w końcu sam tutaj przyszedł.
Z sześciu przeciwników, na których Kyoushi użył genjutsu, a następnie dwóch pochlastał swoim mieczem, pokrytym chakrą raitonu, zostało jeszcze czterech, a w tym dwóch, którzy całkiem wybudzili się z iluzji. Jeden z nich ruszył właśnie na Jiro, młodzieniec ścisnął więc rękojeść Tanto, w prawej ręce, a do lewej wziął kunai z torby i także ruszył na wroga. Rozpędził się i zrobił wślizg, tak by prześliznąć się po ziemi, pomiędzy nogami wroga, o ile będzie w ogóle taka możliwość, w trakcie wślizgu przetnie obie tętnice udowe oponenta, by ten wykrwawił się na śmierć, a na domiar złego, wbije mu oba ostrza pod kolana, by nie mógł się ruszać, oczywiście gdyby nawet miał zbroję, to często na udach są nieosłonięte miejsca i właśnie w takie szesnastolatek będzie celował. Gdyby jednak jego plan nie wypalił, uniknie pierwszy cios oponenta, odbijając piruetem w lewo, który zakończy się cięciem w szyje. Następnie Uchiha podejdzie do dwójki, którzy jeszcze są w genjutsu i oszczędzając im cierpienia, zakończy ich żywoty wbiciem ostrzy w krtań. Ostatnie co zrobi młodzieniec, o ile jego plan ataku się powiedzie, będzie to pomoc Kyoushiemu, jeżeli nadal będzie jej potrzebował, oczywiście w razie gdyby żadna z opcji ataku się nie powiodła, czarnowłosy odskoczy do tyłu i zaplanuje kolejne ataki.
Staty:
SIŁA 7 I 17
WYTRZYMAŁOŚĆ 13 I 0
SZYBKOŚĆ 10 I 20
PERCEPCJA 14 I 0
PSYCHIKA 18 I 0
KONSEKWENCJA 8 I 0

Chakra: 76%
0 x
Shigeru

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Shigeru »

Wyciągając takiego asa z rękawa, zdawałem sobie doskonale sprawę z tego, że zostanie to dostrzeżone na kilku frontach i mój twór skupi na sobie uwagę silniejszych oponentów, aby jak najszybciej powstrzymać taką broń nim wyrządzi w ich oddziałach odczuwalne szkody. Wiedziałem jednak również, że jeżeli nic nie zrobię, to możemy jedynie pomarzyć o wypełnieniu naszego planu i dotarcia do wieży. Ta zdążyła już zdziesiątkować nasze oddziały, uśmiercić setki naszych ludzi i pozbawić nas ducha walki. A ten ostatni czynnik był niezbędny do spełnienia nałożonych przez Liderów zadań - stąd też pojawił się z mojej strony taki ruch. Pokazując jak potężną istotę są w stanie stworzyć Senju, liczyłem, że Ci którzy walczyli za naszą sprawę, jeszcze raz uwierzą, że jesteśmy w stanie powstrzymać to szaleństwo, którego koło Hisato wprawił w ruch.
Moja bestia miała dopaść i unicestwić nefrytowego smoka, ale też korzystając ze swoich mniejszych gabarytów, a ponadto będąc nieco zwinniejszym, zdołał wycofać się na tyle, że moja uwaga skupiła się na oddziałach którym ten towarzyszył. Nim jednak zdołałem do nich dotrzeć, pojawił się nowy oponent na polu walki, który jak się szybko okazało - również posiadał niesamowite umiejętności. Purpurowa poświata, która zaczęła się nagle nawarstwiać wokół tego człowieka, stworzyła coś na kształt potężnego (jeżeli mówiło się w tym momencie o rozmiarach) widmowego wojownika, który o dziwo był dużo bardziej rzeczywisty, niż by się mogło to zdawać na pierwszy rzut oka - skrystalizowana postać wycelowała, a następnie wystrzeliła w moją bestie, a następnie się rzuciła na nią, próbując ją przytrzymać, co wystarczyło, aby wystrzelone pociski trafiły w swój cel i zajęły jego podbrzusze dziwnym ogniem - czarnymi płomieniami.
- Trzymaj się..Niku - rzuciłem w kierunku białowłosej przedstawicielki Rodu Kaminari, która postanowiła wcześniej do mnie dołączyć i wspomóc mnie w tym szalonym przedsiewzięciu. Jej techniki skutecznie trzymały w szachu oddziały Uchiha, nie pozwalając im podejść bliżej, co mogło by postawić Shinrei-kana w niebezpieczeństwie. Kątem oka zauważyłem jednak, że zarówno Murai jak i Nibui, którzy nam towarzyszyli, wciąz kręcili się wokół mojego ojca, co oznaczało że dalej się stosowali do rozkazów jakie wcześniej wydałem.
Zaabsorbowany walką nie byłem w stanie być wszędzie i reagować na wszystkie oznaki poczynań przeciwników, stąd miałem nadzieję, że i inni przejawiają podobne do mnie odczucia starając się podołać jak największej ilości zadań. Nie chcąc nikogo zawieść, a także znacznie przysłużyć się naszej sprawie, natychmiast musiałem rozwiązać sprawę mrocznego wojownika, który skutecznie blokował mi dalszą drogę, uniemożliwiajac tym samym dotarcie do nefrytowego smoka, który trzymał się na dystans, ale miałem jasne przeczucie, że tylko czeka na odpowiedni moment, aby zadać decydujący cios. - UWAGA! - rzuciłem jeszcze raz w kierunki białowłosej, aby ją faktycznie ostrzec, aby przypadkiem nie zleciała.
Chakra: 70% - 8% (Mokuton no Jutsu: Reberu Bi) = 62%

ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 70
WYTRZYMAŁOŚĆ 70
SZYBKOŚĆ 110 | 120
PERCEPCJA 50 | 60
PSYCHIKA 40
KONSEKWENCJA 50
Bestia ryknęła przeraźliwie, jakby mogła fizycznie odczuwać ból jaki zadawały jej czarne płomienie. Nie zamierzałem tracić jednak sił na próby ugaszenia tego, bo w walce w zwarciu takie poczynania raczej nie miały możliwości wykonania - stąd prędzej bym zleciał niż odpowiednio wycelował i ugasił trawiące drewnianą istotę płomienia. Miałem inny plan, który właśnie zamierzałem realizować.
Wykorzystując niewiarygodnie długi ogon drewnianej bestii, nakazałem jej nim obwiązać nogi widmowego wojownika, który właśnie go przytrzymywał. Miałem zamiar wykorzystać tutaj zarówno punkt ciężkości jak i unieruchomienie nóg widmowej istoty, aby pozbawić go pionu i tym samym go wywrócić. W tym jednak celu miała mi pomóc jeszcze jedna rzecz - Mokuton no Jutsu: Reberu Bi, pasywna zdolność mojego klanu.
Nazwa
Mokuton no Jutsu: Reberu Bi
Trzeci poziom kontroli Mokutonu. Trzeba tu przyznać, że możliwości względem Reberu Shi rosną znacząco. Wytwarzanie drewna zyskuje na płynności, wytwory są wytrzymalsze i można je wysyłać na większe dystanse. Dzięki poprawionemu wytwarzaniu drewna, koszty tworzenia Mokutonu również nieznacznie maleją. Do tego od tej pory Senju zyskuje również możliwość kontrolowania już istniejących drzew - może na przykład zmusić rośliny, by smagały lub pętały przeciwników.
Wytrzymałość
Kontrola Chakry + Siła
Zasięg
Wielkość Max.
Koszt Chakry KC E - 30%, KC D - 25%, KC C - 15%, KC B - 10%, KC A - 8%, KC S - 4%, KC S+ - 3% (na turę)
Skupiony uformowałem odpowiednią pieczęć, a wtedy z podłoża zza obu stron mojej bestii wystrzeliły potężnie grube drewniane bale, które uwieńczone były tępym obuchem. Uderzyły one w wojownika, który próbował trzymać mojego smoka, a biorąc pod uwagę to, że powinien mieć nogi obwiązane ogonem mojej bestii, nie powinien mieć szans na zachowanie równowagi. To nie był jednak koniec, bo również z samego ciała mojego smoka, uderzył trzeci fragment drewna, wyrzucając (i przy okazji zastępując palone fragmenty) w celu trzeciego uderzenia w purpurowego Tytana Uchiha w momencie, gdy ten właśnie miał tracić równowagę.

Wtedy też uwolnionej bestii nakazuje się rzucić na tą istotę z zamiarem jej przygniecenia, a następnie wykorzystując drewniane kończyny i zęby, zamierzam smokiem rozszarpać pod sobie ten twór, wgryzając się ogromną paszczą w człowieka, który w środku siedział... Liczyłem, że ten dostrzegając co mu grozi, spanikuje próbując uciec. Cały czas zdawałem sobie jednak sprawę z tego, co te ich oczy potrafią, dlatego też starałem się nie spoglądać na jego twarz, bardziej uwagę zwracajac na otaczającą go materię
0 x
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1030
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Nikusui »

Udało jej się wskoczyć na wytwór Shigeru, ale niestety, jej błyskawice nie były wystarczająco silne, by w jakikolwiek sposób uszkodzić kryształ. Nie myślała, że jej wiązki dadzą im jakąś wielką przewagę, był to raczej zabieg testowy, z czystej ciekawości. Spróbowała, dowiedziała się, więc już wiedziała, że zbyt wiele w tym temacie pomóc nie będzie mogła, ale dzięki temu miała okazję do ataku z góry na przeciwników, którzy znajdują się na dole. Ku jej uciesze, w jej technikę złapało się parę osób, dzięki czemu Murai miał okazję pozbawić ich dość sprawnie życia. Gorszą wiadomością był fakt, że kryształowy wytwór postanowił się wycofać, za to na jego miejsce pojawiło się coś innego. Cóż, co wyglądało całkiem realnie i przybrało kształt wojownika. Był dość spory i skutecznie blokował wytwór Shigeru, jeszcze sprawiając, że jego część zaczęła płonąć. Nie zapowiadało się jednak na to, by brunet chciał się wycofać i zrezygnować, miała jednak na uwadze to, że będzie musiała uważać. Zresztą, te płomienie były dość dziwne. Czarne. W pierwszym odruchu chciała użyć suitonu by spróbować to ugasić, ale coś jej tu nie grało. Poza tym, nie wiedziała czy dałaby radę wytworzyć tyle tej wody, żeby to ugasić, o ile w ogóle dało się to zrobić. Nim jednak przygotowała się na dalszy ruch jej ukochanego, postanowiła jeszcze jakoś pomóc. Pamiętając o tym, by dość mocno przyczepić się dzięki chakrze do stwora i jednocześnie uważać na płomienie, by nie dosięgnęły ani jej, ani Shigeru, złożyła na szybko parę pieczęci. Miała zamiar wytworzyć burzową chmurę niedaleko Kazuo, której zadaniem było atakowanie każdego, kto zagrażałby jego życiu. Widziała, że zwerbowani mężczyźni czuwają nad jego bezpieczeństwem, ale małe wsparcie nie zaszkodzi, o ile w ogóle będzie miała rzeczywiście czas to zrobić. Oprócz tego nie mogła pozwolić sobie na nic więcej, nie wiedząc, co chodzi Shigeru po głowie. Musiała być uważna i czujna, by nie zlecieć i móc zareagować w razie ewentualnego niebezpieczeństwa. Najszybszym sposobem było podniesienie swojego rękawa u lewej ręki i wykorzystania małej niespodzianki. O ile oczywiście będą predyspozycje.
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Reika »

Reika skrzywiła się lekko, gdy Isoshiemu udało się odsunąć głazy i uwolnić jej stopę, która okazała się być całkiem nieźle sponiewierana. Nie było jednak z nią tak źle, jak ze złamaną ręką, z której sączyła się krew. To jednak nie miało teraz znaczenia, bo najważniejsze było wydobycie Toshio spod gruzów, co już po chwili nastąpiło, dzięki jej technice i pomocy byłego Lider. Na widok zmiażdżonego i pogruchotanego ciała kuzyna, Reika aż zakryła usta dłonią, tłumiąc krzyk przerażenia, bo zdała sobie sprawę, że nie da rady uleczyć takich ciężkich obrażeń. Słowa Isoshiego, o krytycznym stanie Toshio tylko potwierdziły jej obawy. Może jednak wspólnymi siłami coś zdziałają, ale na zewnątrz czeka reszta oddziałów, które przeżyły i spodziewały się dalszych rozkazów ze strony swojego dowódcy. Kunoichi spojrzała przygnębiona na byłego Lidera i zdała sobie sprawę, że ten wpatruje się w nią ze śmiertelną powagą. Już po chwili dostała jasne i konkretne rozkazy, aby dalej poprowadzić oddziały i połączyć się z głównymi siłami ojca, co była skłonna zaakceptować bez słowa sprzeciwu, jeśli to miało zapewnić Toshio solidne leczenie ze strony Isoshiego. Ale...No właśnie. Kiedy dowiedziała się, że były Lider ma zamiar użyć zaawansowanej techniki leczniczej, która może odebrać mu życie, otworzyła szeroko oczy i już miała zaprotestować przeciwko takiemu poświęceniu, kiedy dostała kija między zęby, co skutecznie ją uciszyło i jednocześnie dało do zrozumienia, że dowódca nie życzy sobie żadnych sprzeciwów. Zagryzając mocno patyk, poddała się bolesnemu nastawieniu złamanej kości ręki, które wycisnęło z niej kilka stłumionych krzyków i łez, jednak te drugie były bardziej odzwierciedleniem jej przygnębienia całą sytuacją i tym, co Isoshi miał zamiar zrobić dla Toshio.
Złamanie otwarte ramienia i skręcona kostka były już po chwili przykrym wspomnieniem, lecz ból w sercu wcale nie zelżał, nawet odrobinę. Reika podziękowała Isoshiemu skinieniem głową i spojrzała na niego z rozpaczą. Na pewno było coś, co mogła zrobić, aby nie dać mu umrzeć i już po chwili wpadła na pewien pomysł. Nie mogła zignorować rozkazów, ale mogła przysłać tu wsparcie z obozu. Otarła łzy i spojrzała na kuzyna, który chyba jeszcze był przytomny.
- Trzymaj się Toshio, wszystko będzie dobrze. - Po czym spojrzała na byłego Lidera, który oficjalnie przekazał jej dowództwo i kazał ruszać. - Służba pod Twoim przewodnictwem była dla mnie wielkim zaszczytem, Isoshi-sama. Powodzenia...
Po tych słowach wydostała się z zawalonego tunelu i zniknęła w lesie, ale zostawiła swojego klona, który w razie czego pomoże w transporcie rannych lub poległych do obozu. W każdym razie miał pilnować tej dwójki, która została pod ziemią. Sama Reika zaś znalazła się wśród ocalałych żołnierzy i spojrzała po ich niepewnych twarzach. Widać było, że mają spore wątpliwości.
- Zbiórka! - Krzyknęła, aby zgromadzili się przy niej. - Jestem Komandor Azura Reika, gdyby ktoś jeszcze nie wiedział. Isoshi-sama postanowił zostać w tunelu i pomóc rannym, mi zaś polecił poprowadzić was dalej. Naszym zadaniem jest dołączyć do głównych sił Shirei-kana i wesprzeć w szturmie na wieżę. Szykować się do wymarszu!
Po tych słowach wskazała na randomowego żołnierza z piechoty i nakazała mu przekazać wiadomość do obozu, że w zawalonym tunelu przyda się pomoc doświadczonego medyka. Ów żołnierz miał towarzyszyć mu do tego miejsca i wraz z jej klonem pomóc rannym, lub wydobywać poległych. Miała nadzieję, że ten medyk zdąży na czas i da radę ocalić Isoshiego przed poświęceniem własnego życia. Jeśli były Lider umrze, to będzie to ogromna strata dla klanu Senju.
Już po chwili Reika gnała ile sił w nogach, prowadząc resztki oddziałów na wschód. Trzymała się jednak lasu, kawałek od krawędzi, żeby wrogie oddziały ich nie zobaczyły. Nie mieli daleko, a odgłosy bitwy niosły się bardzo wyraźnie. Kunoichi planowała wyprowadzić swoich ludzi prosto na tyły głównych sił, aby od razu mogli się wmieszać w walkę.
- Przygotować się! Piechota do przodu, łucznicy z tyłu! - Zawołała przez ramię, gdy las im się skończył. - Do ataku!
Reika ruszy na czele piechoty i spróbuje się przedostać jak najbliżej ojca, aby w razie czego osłaniać go. Starała się nie myśleć, że tam dalej, w tunelu, Isoshi oddaje życie za Toshio...
  Ukryty tekst
0 x
Nibui

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Nibui »

  • Wszystko działo się na tyle szybko, że naprawdę ciężko było samurajowi nadążyć za całym polem bitwy. Skupiał sie jedynie na tym kawałku, który był od niego zależny i uważnie baczył, aby nic nie wkradło się do niego niepostrzeżenie. A mimo tego postanowił, że nie może przeoczyć walki smoków, która miała zaraz nadejść. W końcu nie na co dzień takie się zdarzają! Jak wielkie było jednak jego rozczarowanie, kiedy okazało się, że takowej nie będzie. Kryształowy twór podwinął ogon i wycofał się na stronę Uchiha, ale to nie wszystko! Jego drewniany odpowiednik stanął w płomieniach, które powoli zaczynały go pożerać. Ale to nie były zwykły płomienie. Samuraj mógł nie wiedzieć zbyt wiele o świecie shinobi, ale był niemalże pewien, że nie posiadają w nim ognia o kolorze innym, niż ten występujący na Yinzin. To musiała być kolejna z szatańskich technik shinobi, którzy władali swoją chakrą. Czy jednak Nibui miał swobodę, która pozwalałaby mu na obserwowanie walki person znacznie od niego silniejszych? Oczywiście, że nie. Rzeczywistość szybko i brutalnie to potwierdziła sprowadzając jedną z głównych postaci Senju do parteru. Była to osoba, której chronieniem Nibui miał się zająć, więc nie zwlekał zbyt długo i gdy tylko zobaczył, że przeciwnik znajduje się w jego zasięgu, niemal natychmiast do niego doskoczył. Ostrze samuraja błysnęło delikatnie, aby następnie zatopić się najpierw w skórze, a następnie w mięśniach nieszczęśnika, który zdołał podnieść swoje dłonie na Shirei-kana. Zostały mu one dość szybko i czysto odcięte, a zanim nieszczęśnik wydał ze swoich ust zbyt dużo dźwięków, do dłoni leżących na ziemi dołączyła również jego głowa, której raczej już nie będzie potrzebował.
    - Nie mamy czasu na leżenie. Jeśli żołnierze zobaczą, że padł ich lider, to na pewno stracą wiarę w zwycięstwo. Proszę traktować mnie jak swoją tarczę i proszę uważać na flanki. - rzekł do Shirai-kana (albo Shinrai, bo każdy inaczej pisze) i już miał mu podawać rękę, aby z jej pomocą stanął na równe nogi, kiedy swoimi oczętami dojrzał zbliżających się do nich szermierzy. Nie było mowy, aby ranny człowiek stawił im czoła samotnie, więc to zadanie zostało przydzielone Nibuiowi. Oczywiście zdawał on sobie sprawę z tego, że przeciwnicy posiadają znaczną przewagę liczebną, ale liczył na to, że będzie im brakowało finezji potrzebnej do szermierki. Samuraj za cel obrał sobie najbardziej wysuniętego osobnika układając sobie w głowie plan odpowiedni na różne zachowania żołnierza. Białowłosy preferowałby wyprowadzenie ataku jako pierwszy. Najlepiej byłoby wbić katanę w klatkę piersiową lub brzuch oponenta po to, aby od razu go unieszkodliwić, a przy okazji zrobić z niego tarczę mającą, dzięki pchnięciu jej na nacierającego osobnika, ochronić go przed atakiem i jednocześnie rozluźnić trochę szyk wroga. Jeśli jednak to przeciwnik zaatakuje jako pierwszy i ustawi się odpowiednio do techniki*, to wtedy Nibui nie zawaha się jej użyć, a następnie wbić katanę w jego plecy. Jeśli przeciwnik wyprowadzi atak jako pierwszy, a dodatkowo nie będzie szansy na zakończenie tego w sposób powyższy, to samuraj stara się uniknąć pierwszego cięcia, jednocześnie wyprowadzając własny atak w łydki lub uda oponenta. Samuraj odbył trening zabezpieczający go również przed tego rodzaju atakami, ale czy zwykli ludzie również? Zazwyczaj skupiano się bowiem na walce mającej miejsce ponad linią bioder, co może dać Nibuiowi przewagę. Ogólnie Kaizaki zamiast popisywać się swoim kunsztem szermierskim chce załatwić sprawę jak najszybciej, nawet jeśli oznaczałoby to, że zostanie trochę ranny. Jego priorytetem było bezpieczeństwo jego "celu", a nie własne zdrowie.
    ATRYBUTY PODSTAWOWE:

    SIŁA 20
    WYTRZYMAŁOŚĆ 29 | 32
    SZYBKOŚĆ 36 | 41
    PERCEPCJA 36 | 41
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1

    KONTROLA CHAKRY E
    MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
    MNOŻNIKI: 15% szybkość, 15% percepcja - Battodo, 10% wytrzymałość - szkoła Kame
    POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:

    TAIJUTSU - D
    BUKIJUTSU
    KENJUTSU - D

    JUTSU:

    Kenjutsu:
    Ranga D: Yōdō, Fūma Ninken
    Taijutsu:
    Ranga D: Aian Kurōī, Dainamikku Entorī, Dainamikku Akushyon


    *Jutsu, o którym tu pisałem, to
    Nazwa
    Yōdō
    Pieczęci
    Brak
    Zasięg
    Bezpośredni
    Koszt
    Brak
    Dodatkowe
    Brak wymagań dodatkowych
    Opis Prosta technika pozwalająca na wykorzystanie ataku przeciwnika. Gdy wróg naciera na nas wykonując pchnięcie swoją bronią, my lekko odsuwamy się na bok i ustawiamy bokiem do niego. W tym momencie uderzamy w jego oręż tak, by użyć przeciw niemu impet, jaki nadał ostrzu. Sztuczka ta sprawia, że oponent zostaje pociągnięty w miejsce, w którym staliśmy przed unikiem i traci równowagę odsłaniając plecy dla naszego cięcia. Można również podstawić nogę, by się wywrócił.
    Co bardo ważne - Nibui przez cały czas stara się wyeliminować przeciwników jak najefektywniej. Może przy tym pozwolić na małe, średnie cięcia na jego ciało o ile ma mu to pozwolić na zabicie wroga. Cały czas ma jednak na uwadze Shirei-kana i jeśli w jakikolwiek sposób może go odrzucić/zasłonić przed ciosem, to robi to nawet, jeśli miałby przez to zginąć. Honor samuraja i takie inne gunwa. Trzeba grać na całego! Jeśli jednak atak będzie wymierzony w niego samego, to Kaizaki stara się go uniknąć na wszelkie sposoby. Skok w bok, w przód, w tył czy nawet szczupak na ziemię - wszystko, byleby mu nie zaorali dupy na początku bitwy.
0 x
Murai

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Murai »

Ogromny drewniany smok zdecydowanie przewyższał tego kryształowego zarówno pod względem szybkości i rozmiarów. Major Shigeru zdecydowanie się nie patyczkował i ukazał pełnię swoich możliwości. W końcu zniszczenie tego działa było celem pierwszorzędnym, do którego zrealizowania trzeba było zaangażować wszystkie siły. Kolejny wystrzał z działa mógł być ostatnim potrzebnym, by ogromna armia odeszła w niepamięć. Teraz jednak byli najbliżej wieży od samego początku potyczki, musieli więc pokazać wszystko co mieli. Murai, jak i wielu obecnych na polu bitwy, nie posiadał możliwości takich jakie zaprezentował Major Shigeru, przez co pełnić musiał funkcję "pomocy". Szeregowy Shinobi walczący bezpośrednio z oddziałami przeciwnika i tym samym zmniejszając ich liczebność przy jak najdłuższym pozostaniu przy życiu. Rola taka mu odpowiadała, jako główny nacierający zyskałby rozgłos którego absolutnie nie potrzebował. Już teraz inni Shinobi słyszeli o jego "dokonaniach" na turnieju w Sabishi i kojarzyli wygląd, co było mieczem obusiecznym. Ułatwiało mu to komunikację, gdyż znając jego dokonania można było oszacować potencjalną siłę, co przekładało się na stosunek do jego osoby. Będą myśleli "To TEN Murai? Lepiej się nie trącajmy.", albo "Może dużo zdziałać, trzeba z nim współpracować najlepiej jak się da". Ale plac boju nie był miejscem na rozmyślanie nad plusami i minusami sławy. Mimo że aktualnie jego osobie nic nie groziło, głównie przez skupieniem się wrogów na drewnianym smoku i zachowaniu przez Muraia średniego dystansu i będąc tym samym niedostępnym dla jednostek walczących wręcz, a także mogąc z łatwością odbić skierowane w niego strzały.
Murai nie był skupiony na drugiej grupie, przeznaczając większość swojej uwagi na swoje najbliższe otoczenie. W szczególności ogromnego kryształowego smoka, który zaczął się wycofywać. Sytuacja była korzystna dla oddziałów Senju, ale nie można było zapominać o dziale. Jeden strzał wystarczył by położyć smoka. Na pewno stworzenie czegoś takiego nie było łatwe i tanie pod względem chakry. Jednak strzał nie nadszedł. Czas przeładowania był dłuższy niż do tej pory, co było sprzyjająca okolicznością dla armii Senju. Jednak pojawił się poważny problem. Drewniany smok został zatrzymany przez dziwnego olbrzyma. Nie był on z pewnością człowiekiem, a jego wygląd wskazywał na chakrowy twór. Z jakąś osobą wewnątrz niego, najpewniej twórcą. Murai nigdy czegoś takiego nie widział, jak gdyby czysta chakra uporządkowana w ogromną formę. Czy była to jedna z technik klanu Uchiha? Brak dokładniejszych informacji uniemożliwiał dokładniejsze zidentyfikowanie zjawiska, ale na tym się nie zakończyło. Chakrowy byt wystrzelił kilka ognistych pocisków, prosto w drewnianego smoka. Zagranie dobre, teoretycznie ogień powinien spalić smoka w ekspresowym tempie. Po wystrzeleniu pocisków doskoczył do smoka i zatrzymał jego szarżę. Chakrowy twór musiał być niesamowicie potężny, jeśli zatrzymał technikę tego kalibru. Murai jednak postanowił działać i na chwilę przerwać masakrowanie zwyczajnych, szeregowych żołnierzy. Zdecydowanie trzeba było się uporać z gigantem, a dokładniej z jego twórcą. Murai wyciągnął szereg wniosków na podstawie tego, co widział, jego nici teoretycznie nie były na tyle silne by przebić się przez osłonę z chakry. Próba równałaby się jedynie ze zmarnowaniem swoich ograniczonych zasobów. Więc w takim razie powinien zostawić to tym, którzy mogli dokonać czegoś w obecnej sytuacji niemożliwego dla Muraia.
Ani na chwilę nie przerwał masakrowania przeciwników swoimi nićmi, a dokładniej ogromnymi rękoma z nich zbudowanymi. Głównie unosił ręce na dużą wysokość, po czym spuszczał je na głowę potencjalnych przeciwników. Szukał jednocześnie jednostek nieco bardziej specjalnych, znacznie wybijających się poza szereg. Takich, które mogłyby być potencjalnymi dawcami wysokiej jakości serc. Zresztą jego zadaniem, jako wybitnej jednostki, było zabijanie mniej wybitnych od niego.

SIŁA 10 (1 poziom)
WYTRZYMAŁOŚĆ 65 (2 poziom)/NICI: D: 19,5|C: 32,5|B: 45,5|A: 58,5
SZYBKOŚĆ 170 (180) (5 poziom)/NICI: D: 72|C: 90|B: 108|A: 144
PERCEPCJA 78 (88) (3 poziom)
PSYCHIKA 1 (1 poziom)
KONSEKWENCJA 5 (1 poziom)

92% chakry pozostał

W przypadku wypatrzenia wśród wojowników wroga jakiegoś wyjątkowego osobnika wyróżniającego się pod względem fizycznych możliwości bądź unikalnych technik, Murai podejmuje działania mające na celu jego eliminację. Korzysta ze swoich nici celem wprowadzenia swoich nici do jego ciała i tym samym zmasakrowania organów wewnętrznych (za wyjątkiem serca oczywiście)

Nazwa
Jiongu: Reberu Bi
Trzeci z poziomów tego Hijutsu. Następują kolejne modyfikacje ciała. Przede wszystkim, pozostają tylko trzy narządy: serce, mózg i płuca. Dodatkowo wzmacniają się możliwości nici. Są one o wiele dłuższe niż wcześniej, a także można nimi wykonywać lepsze manewry. Daje to pole do popisu wszystkim użytkownikom Jiongu. Warto dodać, że od tego momentu zostają wzmocnione czynności życiowe Kakuzu. Do czego to potrzebne? Dowiemy się tego na następnej randze.
Wytrzymałość
0,7 x wytrzymałość shinobi
Zasięg
20 metrów
Szybkość
0,6 x szybkość shinobi
Koszt Chakry KC E - 15%, KC D - 12%, KC C - 8%, KC B - 5%, KC A - 4%, KC S - 2%, KC S+ - 1% (na turę)
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sakai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość