Kodokunayama 孤独な山

Kolejna z prowincji Wietrznych Równin o dość pokaźnych rozmiarach. Sakai zamieszkiwane i zarządzane jest przez Ród Akimichi. Prowincja sąsiaduje od południowego zachodu z regionem Samotnych Wydm, a od południowego wschodu z regionem Prastarego Lasu. Od południa Sakai z kolei sąsiaduje z terenami niezbadanymi, co niejednokrotnie powoduje zbrojne utarczki. W prowincji tak jak w regionie, od czasu do czasu dopatrzeć się można niewielkich zagajników leśnych, ale w przeważającej części dominuje ukształtowanie równinne, z wysoką trawą, które idealnie nadaje się do hodowli bądź uprawy roli. Nieopodal granic znajdują się również wioski pod zarządem Szczepu Kakuzu.
Senju Toshio

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Senju Toshio »

Wszelkie starania poszły na marne. Nie było możliwości ziszczenia pokładanych nadziei we własnoręcznym wydostaniu się. Poradzenia sobie z drobnymi przeciwnościami. Takimi trzeba było je ocenić, jeśli zamierzali wygrać z Uchiha. Przed nimi droga ku męce i zniszczenie wierzy. To był prawdziwy szczyt do wspinaczki. Zniecierpliwiony na początku młodzik chciał pokonać irytację siłą, lecz przysporzyło to jedynie więcej bólu, brak oddechu i zwiększającego się wyczerpania. Został przygnieciony i nie można było tego odmienić. Zawrócić czasu i znaleźć się w innym, wygodniejszym miejscu. Obawy narastały i umysł zaprzątnęły mu negatywne myśli. Powinien wrócić do domu, odpocząć i liczyć, że wszystko będzie dobrze.
Usłyszał, jak ktoś się zbliża. Głos znajomy, należący prawie na pewno do Reiki. Ktoś z nią był, a okazał się być nim Isoshi. Cały oddział musiał parać się z poważnymi tarapatami. Co tam jeden, biedny dzieciak, kiedy lepiej wyszkoleni i doświadczeni żołnierze nie dawali rady. Trochę go to podtrzymało na duchu. Przez dźwięk mocno kołatającego serca i ciągłego szumu w uszach zdołał wychwycić rozmowę dwójki towarzyszy. Nie zapowiadało się ciekawie, ale nie można było na to nic poradzić. Trzeba dokończyć to, na co się pisali. Podyktowane przez los przeznaczenie miało zaważyć na ich istnieniu, niczym najzwyklejsza groźba wyginięcia. Nie potrafiłby tego pojąć w normalnych warunkach, a już w ogóle teraz. Organizm bronił się ze wszystkich sił, żeby tylko utrzymać niski komfort ciała i umysłu w ryzach. Szok i reszta czynników długo nie dopuszczały do myśli, że jego stan wygląda na krytyczny. Ocena Isoshiego-sama nie mogła być mylna. Przerażenie potęgowane przez strach o własne życie błagało o ratunek i nie mogło się sprzeciwić. Natura Toshiego mówiła coś zupełnie podobnego, co Reika. Za żadne skarby nie powinno przekładać czegoś tak poważnego nad niepotrzebny ratunek. Na pewno wystarczy lekka regeneracja, do czasu aż grupa medyczna z obozu nie zdąży się zjawić. W końcu ktoś już musiał przyjąć zgłoszenie o poważniejszej sprawie. Rannych i zabitych zabierało się na same tyły, a reszta, zdolna do ruchu walczyła. Nie mógł podjąć za siebie decyzji. Kondycja uniemożliwiła mu wydanie z siebie głosu sprzeciwu. Odkaszlnął poważnie i jeszcze kilka razy odetchnął płytko, chcąc jednak wziąć pełny chełst powietrza. Nie śniło mu się, że wpadnie w tarapaty, które niegdyś były ledwie nocną marą i niegroźnym wyobrażeniem.
Poprzestało na tym, że wraz z ostatnimi słowami Isoshiego-sama ciało obezwładniało. Stało się lekkie, a powieki gotowały się do zamknięcia. Zapadał w drzemkę, której znaczenie było określone mianem ‘oniryzmu’. Cokolwiek miał na myśli były lider klanu Toshio z wdzięcznością przyjął dar błogiej ulgi. Miał śnić, długo i przeciągle, żeby użyta na nim technika nabrała mocy. Chłopiec poczuł, że znalazł się nagle w pustej przestrzeni. Całkiem odizolowanej, a wszelkie skutki katastrofy przeminęły. Stał niewzruszony i z typową ku temu dezorientacją. Rozglądnął się w poszukiwaniu czegoś konkretnego. Zawołał w przestrzeń, co spotkało się z głuchym echem. Zaczął poruszać się w niewiadomym kierunku, po omacku, a pod nogami słyszał chlupanie. Ciągły dźwięk odbijającego się echa. W miarę nabierania rozpędu czuł zjawiskowa ulgę, ale także nietypowy paraliż. Coraz trudniej było się przeciwstawić oporowi powietrza. Zauważył światło w oddali i niczym coś naturalnego zaczął w tym kierunku iść. Zbliżająca się anomalia wciągnęła go w mgnieniu oka. Jakby nagle zgubił poczucie odległości. Biel powoli przekształcała wcześniejszą rzeczywistość w coś nowego. Młodzik poczuł się ociężały. Wzrok wychwytywał i przyzwyczajał się do otoczenia. Wisiał w powietrzu, a raczej unosił się pośród nieznanego. Pod nim kreowała się tafla, niby lustrzane zwierciadło. Za nim mieniła się migotliwa imitacja nieba. Wyraźnie mógł dostrzec, jakby dostał się do bezkresnej groty wypełnionej wodą. Po tym doświadczeniu powoli orientował się, że umysł płata mu figle. Chce go odciągnąć od czegoś ważnego, co powinien odkryć. Czekał już tylko na zmianę wizji.
- Gdzie jestem?
Tym razem obudził się i zważywszy na dziwne odkrycia związane ze wcześniejszymi snami, wywarło to dwojakie - dobre i złe - uczucia oraz skutki. Nadal nie czuł bólu, a ciało nie było już przygniecione. W dodatku siedział dość swobodnie. Pierwsze wrażenia wprawiły go w głęboki szok, bo dłonie, które przeglądał okazały się nienaturalnie blade i w dodatku przeźroczyste. Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności chłopiec wybrał jedyną, oczywistą myśl, jaka przychodziła mu do głowy. Stał się duchem. Czyli to już koniec, umarł z kretesem i wylądował w zaświatach. Chwilowe pogodzenie się i panika poprowadziły jego spojrzenie na miejsce dookoła. Tkwił w grocie, a właściwie w zawalonym tunelu. Tuż pod nim leżało jego własne ciało. Katastrofa, to najlepsze słowo, jakie teraz opisywało jego wystraszoną minę. Kto nie zachowałby się podobnie, widząc własne zwłoki? Tak wyraźnego snu jeszcze nigdy nie miał. Obok zwłok Toshiego znajdował się Isoshi i czuwał nad nim. Coraz bardziej wyczerpany i niewyraźny. Stukot z oddali zwrócił uwagę biednej duszyczki patrzące na ten obraz rozpaczy. Do Isoshiego zbliżali się skrytobójcy i na pewno należeli do wrogich Uchihów. Toshio zareagował i chciał ostrzec byłego lidera, ale ten najwyraźniej nie słyszał. W porywie bezradności wyleciał na powierzchnię. Jakby umiał od dawna panować nad nowym, duchowym ciałem. Przefrunął połacie ziemi i wychylił się na zewnątrz. Lasu już nie było. Zwęglone resztki drzew, ziemi i co gorsza ciał porozrzucane były wszędzie. Bitwa musiała dobiec końca i wraz z brnięciem w tą sytuację dalej zdoła odkryć rezultaty, jakich nie doczekał się za życia. Proroczy trans odkrywał kolejne zakamarki przed zwiedzającym i niczego nie komplikował. Pozwalało to jedynie na rozwijanie atmosfery przygnębienia. Niczym żywienie pasożyta. Lewitował zasmucony i rozglądał się za żywą duszą, za znajomymi. Wiara w zwycięstwo musiała z oczywistym skutkiem spotkać się z twardą ścianą. Wpierw pojawili się walczący, a w śród nich ulegająca przeciwnikowi Reika. Dalej był ginący Shigeru, którego oprawcą okazać się miał szkarłatnooki Uchiha. Droga ciągnęła się, a wszyscy za nim umierali, przez co duszek Toshio podupadał psychicznie.
- Nie... Nie chcę... To nie może skończyć się w ten sposób. Kłamstwo!
Nie potrafił już zatrzymać się z własnej woli. Musiał oglądać wszystko, aż po sam kres. Wyglądało to beznadziejnie dla oczu. Dominacja przeciwnika kolejno eliminowała siły Akimchi i reszty sojuszniczych oddziałów. Wielkie, czerwone i przyćmione ślepia Sharingana spoglądały z nieba nad mrocznym polem bitwy, pokazując swą przytłaczającą moc. Senju przegrali. Chłopiec nigdy nie zdołałby przyjąć czegoś takiego do siebie. I tym razem usilnie starał się wierzyć, że zdoła zmienić coś tak niedorzecznego.
Chciał otworzyć oczy i poczuć własne bicie serca. Odczuć ból w piersi, nawołujący do dalszej walki i pozwalający przeciwstawić się trudnościom. Tak, jak to dotychczas robił. Zagrzewał się do kolejnej walki i ani myślał o poddaniu. Chciał poczuć nową, nabierającą na sile moc przekazywaną mu przez bliskich - nie tylko ze względu na poświęcenie Isoshiego. Pokładana nadzieja w kimś tak młodym świadczyła o przekazywanej z pokolenia na pokolenie woli. Wierze, że narodzone dziecko będzie największym skarbem i to jemu powinno oddać całą zasługę. Jakkolwiek okrutne miałoby się to wydać, przez nabyte nauki przyjdzie kiedyś czas na przekazanie podobnych wartości dalej. Niekończący się spójny i dobrotliwy łańcuch. Zasiane za młodu ziarenko, które pnie się w górę, aby wyrosnąć na dorodne drzewo z bujnie porośniętą listkami koroną.
Chakra: 80%

Aktywne: Mokuton, Kawarimi no Jutsu (10% chakry).

ATRYBUTY PODSTAWOWE:
Siła 10
Wytrzymałość 10
Szybkość 25
Percepcja 31
Psychika 5
Konsekwencja 5

KONTROLA CHAKRY D
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Percepcja: 31 | 51

POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
BUKIJUTSU
Shurikenjutsu D
ELEMENTARNE
Suiton C
Doton D
KLANOWE
Mokuton D
0 x
Masaru

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Masaru »

Masaru pozbierał się i zaczął przemieszczać się do obozu, że zdziwieniem zorientował się że za jego przykładem poszła sporą część rannych żołnierzy. To był dobry znak. Gdy dotarli do obozu, medycy z okrzykiem rzucili się do pomocy, chłopak myślał czy będąc jednym z nich wytrzymałym presję. Wkońcu wyleczenie takiej masy ludzi i przywrócenie im zdolności do walki było mocno stresujące. Aż dziw bierze że nikt nie zaatakował ich kiedy tutaj czekali, zabicie ich dałoby wrogą przewagę. Jego rozważania przerwał lekarz który z okrzykiem zwołał ludzi do pomocy z jego ranami. Prawda niemiał ręki ale nie czuł bólu tylko zimno. Pewnie nerwy zostały zamieszczone bardzo mocno. Znacznie bardzkiej bolały rany pomniejszenia. Na pytania o to jak się czuje odpowiedział z wymuszonym uśmiechem, albo czymś na jego kształt- Dziękuje za troskę, pierw opatrzcie tych ciężej rannych. Bywało lepiej, ale nie jest strzasznie źle. Czuje się tylko troszkę nie zręcznie. Chciał żartując w ten sposób uspokoić troszkę tych ludzi i nie nakładać dodatkowej presji. Gdy zaszyli jego kikuta i zadali troszkę o jego rany. Wstał podziękował i ruszył w stronę pola walki. Nie wiedział dokładnie co się dzieję na nim ale uznał że każda pomoc im się przyda. Nie miał informacj o tym że podkop się całkowicie zawalił. Okrzykiem zwołał chętnych do dalszej walki i ruszył razem z nimi na pole bitwy po zemstę.

ZDOLNOŚCI
KEKKEI GENKAI: Ayatsuri
NATURA CHAKRY: FUUTON
STYLE WALKI: Kugutsu no Jutsu:
PAKT: -------------
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 30
    WYTRZYMAŁOŚĆ 1
    SZYBKOŚĆ 17|27
    PERCEPCJA 33|43
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1
KONTROLA CHAKRY E
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI:
Kugutsu no Jutsu: +10 szybkość +10 percepcja
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • NINJUTSU
    GENJUTSU
    TAIJUTSU
    BUKIJUTSU
    • KYUJUTSU
      KENJUTSU
      SHURIKENJUTSU D
      KUSARIJUTSU
      KIJUTSU
    IRYōJUTSU
    FūINJUTSU
    ELEMENTARNE
    • KATON
      SUITON
      FUUTON D
      DOTON
      RAITON
    KLANOWE
Ayatsuri C
JUTSU:
KLANOWE:
-[D]Kugutsu no Jutsu
-[D]Chakura no Ito
-[D]Kugutsu Kawarimi no Jutsu
-[D]Sōshūjin
SHURIKENJUTSU:
-[D]Kage Shuriken no Jutsu
FUUTON:
-[D] Fūton: Enshō No Kaze
Ninjutsu:
-[E]Bunshin no Jutsu
-[E]Henge no Jutsu
-[E]Kai
-[E]Kawarimi no Jutsu
-[E]Kinobori no Waza
-[E]Suimen Hokō no Waza
-[E]Nawanuke no Jutsu
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): 2 duże shurikeny na plecach , torba u pasa, lalka z drewna(wygląd http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=43&t=2435) która ogonem trzyma się jak damska torebka (tylko że jest na plecach na shurikenach)
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE): 10 kunai, 5 shurikenów, 1 porcja Makibishi, i 2 Fūma Shurikeny w torbie,10 kunai w magazynku w lalce
0 x
Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2621
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Kyoushi »

Natarcie trwało, a włosy jeżyły się na ciele. Było już tak gorąco, że białowłosy mógł stwierdzić, że wzgórze czaszki wcale nie jest zwyczajnym wzgórzem, a bliżej mu do.. Wulkanu. Czyżby erupcja była blisko? Możliwe, gdyż sam czuł jak krople potu spływają mu po skroni. Nie miał pojęcia jak walka idzie na północy. Póki co nie wiedział też co dzieje się z Kaminari, którzy przybyli pomóc wojskom Senju. On był skupiony na wieży oraz użytkownikach niezwykłego Mokutonu. Miał tą przyjemność poznać więcej, aniżeli poznał do tej pory – to wspaniałe uczucie, jednak najważniejsze by zachować te wspomnienia. Nie dać się zabić w czyjejś wojnie. W końcu jako farbowany lis, musiał na to uważać najmocniej, najbardziej i.. Najczęściej. Widział jednak coś dodatkowego. Kryształowy smok? Pikuś. W porównaniu do tego z drewna, który zdołał ujrzeć.. Prawie się przeżegnał, gdyby tylko był chrześcijaninem. Droga Kaguyo, uchowaj nas w swej piersi.. Wierzących i tych mniej.. Tako rzekł, kapłan Kyoushi, który przygotowywał się do kolejnej ofiary w postaci shinobich klanu Senju, który zaczęli napierać. Adrenalina buzowała w żyłach. Gałki krążyły co raz szybciej, a soczewki dojrzewały więcej niż wcześniej, szybciej niż wcześniej i dokładniej. Analizowanie sytuacji odbywała się niemal natychmiast. W końcu to wojna i walka. Krew, smutek i żal. Trzy słowa, które mogły opisać aktualne wydarzenia przy wzgórzu czaszki, która była niestety smutnym obserwatorem, nie mając na nic wpływu. Chyba. Obserwując dalszą akcję, działo się co raz więcej dziwnych rzeczy. Wcześniej Hisato, który był nieuchwytny dla przeciwnika, a ciosy przechodziły przez niego jak przez mgłę, a teraz zastępca, który.. Który otoczył się czymś nadzwyczaj dziwnym i nietypowym. Czyżby to znów moc Sharingana? Nieokrzesana, nieoceniona.. Niezwykła. Tak mógł ocenić to czerwonooki, który jednak nie miał czasu na podziwianie. Walka rozkręciła się na dobre, aż doszło do starć w zwarciu, na które poniekąd czekał. Czekał za długo. Białowłosy był w oddziale jednego ze szkarłatnookich, którzy z racji klanu, dowodzili. Sam Kyu był posłusznym i rzetelnie wypełniającym rozkazy shinobim, który niechybnie wybierał tym razem dobrze. Decyzje były trafne, więc mógł polegać na Jiro Uchiha. Wymieniony wcześniej, ściągnął nagle trzech przeciwników jedną, silną techniką Katonu. Można było tylko powiedzieć – wow, jednak nie było czasu na podziw, białowłosy działał solo. Do niego nadbiegali kolejny, którymi sam się zajął, mogąc zaimponować Uchiha. Szybkie Genjutsu, które spowodowało zamieszanie w głowach Senju skrzętnie wykorzystał. Elektryczne właściwości jakie nabrał miecz, pozwoliły mu dotkliwie okaleczyć czy też zabić przeciwników, którzy polegli. Obydwaj byli prawdopodobnie niezdolnie do walki, pośród wirującego w tańcu białowłosego szermierza. Mimo to, zostało kolejnych czterech, którzy byli zdolni. Dwóch, przełamując Genjutsu czerwonookiego, ruszyli chcąc zaatakować. Kyu dostrzegł, że Jiro atakuje jednego z biegnących, więc trzeba było.. Jakoś pomóc. Drugi w końcu mógł walczyć. Białowłosy szybkim ruchem lewej dłoni, sięga do swojej kabury dobywając kunai.
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Rokuramen Sennin »

// Jeśli coś ominę, to dajcie znać, piszę to będąc zjebanym jak koń po westernie.
Mapa, plik jest za duży by wstawić w [img].

Gwoli wytłumaczenia:
  • Czerwone kółka oznaczają jednostki Uchiha, niebieskie - Akimichi, zielone - Senju, brązowe - Kaminari
  • Typ jednostki powinniście rozpoznać po wyglądzie (piechota, kawaleria, strzelcy).
  • Bohaterowie (kunie z flagą) to dowódcy
  • Czarodzieje to oddziały shinobi, giganci - Akimichi w Baika
  • Każdy żeton przedstawia oddział, składający się ze 50 żołnierzy.
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Senju Toshio

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Senju Toshio »

Obrazek
Czekając na błękitne niebo
Bariera pomiędzy snem, a jawą prysnęła w mgnieniu oka. To, co mogło wydawać się minionym snem wzbudzało już tylko wszelką dezorientację. Toshio w jednej chwili zaczął przyswajać w pamięci skomplikowane sygnały podawane mu przez lecznicze właściwości techniki Isoshiego i zarazem powracając do właściwej rzeczywistości. Ta, która istniała naprawdę i działa się na jego oczach przez cały dzień. Wymarsz z osady i dramatyczna przeprawa lasem, gdzie na każdym kroku czuć było jarzmo niebezpieczeństwa. Otworzenie oczu i złapanie tak bardzo potrzebnego tchu ucieszyło młodzika. Łapał je, jakby od dawna wstrzymywał powietrze. Dochodził do siebie po tym, jak prawie został zgnieciony żywcem. Wtedy też dotarło do niego, kto jest sprawcą tego, iż nadal żyje. Odruchowo drgnął, gdy zauważył kątem oka Isoshiego. Pogruchotany i w kawałkach, jakby patrzyło się na ledwie skorupę człowieka. Widok ten wstrząsnął chłopcem i wzbudził uzasadnioną trwogę. Łzy same popłynęły mu po polikach i nie chciały przestawać. Tym razem to jemu przyszło spocząć nad uwielbianym przez wszystkich Senju, jednym z wybitnych liderów klanu. Smutek szybko wdarł się w uleczone ciało zielonowłosego. Nie wiedząc, co miałby teraz uczynić zwyczajnie czekał. Odpowiedział uśmiechem na pogodne nastawienie mentora. Bezradność kazała mu zostać, aż ktoś odpowiedni nie zajmie się ciałem. Musiał tego dopilnować. W głowie rozbrzmiewała mu już tylko ostatnia zgłoska pytania.
- Isoshi-sama... ja... dziękuję... za wszystko... - szlochanie trwałoby w najlepsze gdyby nie to, że znajdował się nieopodal pola bitwy. W pobliżu panowało zamieszanie związane z rannymi żołnierzami. Każdy zdolny musiał w tej chwili przeżywać swój własny koszmar. Najsilniejsi psychicznie pomagali pewnie z opatrunkami czy przenoszeniem zamarłych.
Wreszcie Toshio postanowił podnieść się i wymaszerować. Nie potrafił powiedzieć ratującemu liderowi, że niebo nad nimi jest ponure. Chciał za to wierzyć, że po wszystkim stanie się błękitne i przejrzyste, jak nigdy. Na cześć wszystkich poległych, a przede wszystkim ze względu na szczególne poświęcenie Isoshiego. Kto inny, jak nie Toshio będzie go w ten sposób czcił, kiedy połączyła ich specjalna więź związana z przedłużeniem życia młodemu członkowi Senju. Nie zabrakłoby mu tutaj zajęcia, a mógłby trzymać się z dala od tego, co dzieje się parędziesiąt metrów w przód. Tchórzliwość nie złapała tak mocno nastolatka. Drżał na nowo od buzującej we krwi adrenaliny i paru innych czynników. Nie pozwalało mu to usiedzieć na miejscu. Oddział medyczny powinien znać się na swojej pracy i sprzątaniu tego burdelu. Trzeba było jedynie wierzyć w pomyślne wiatry. Na początku chłopiec musiał na nowo wdrożyć się w plan zdobycia wieży. Wydostał się na skraj tego, co pozostało z lasu. Wchłaniał dzięki swojej umiejętności percepcji tyle szczegółów z oddali, ile był w stanie. Armie zdołały spotkać się i zbić w jedną kupę. Ogniska walk tworzyły hałas, którego brzmienia Toshio nie zdołałby opisać, a który zapamiętuje się na całe życie. Wojna wywierała bardzo dosadne piętno w umyśle. Mimo to przybył tu po to, żeby wykazać się i przydać klanowi. Nie mógł ukorzyć się przed nikim.
Obrał za cel wierzę. U jej podnóża ani nigdzie indziej nie będzie wesoło. Uzbroił się w broń w postaci ulubionego bumerangu i w gotowości rozpoczął bieg. Samotny ninja pośród panującego chaosu może mieć jakiekolwiek szanse na przedarcie się za linię wroga? Co właściwie może uczynić tak drobny i nieznaczący okruszek? Nastawienie Toshiego nieugięcie zmierzało ku twardemu stawieniu się każdemu oporowi. Rzecz jasna, wpierw należało wiedzieć kto stanie mu na drodze. Jaki rodzaj przeciwnika przyjdzie mu zwalczyć. Każda ewentualność przynosiła ze sobą całkiem różnorodne pomysły. Jednych dało się minąć, zaś do innych należało podejść z dystansem. W efekcie nie głupim pomysłem byłoby ostrożniejsze wycofanie. Cały potencjał młodzika tkwił w tym, aby nie zatrzymać się i nie pozwolić, żeby przejęli nad nim inicjatywę. Zryw w jedną i drugą stronę będą teraz jego domeną. Odskoki w tył i przewroty w przód na pewno w jakimś stopniu pozwolą uniknąć niezręcznej sytuacji. Nie chcąc jednak przesadzić z akrobacjami były to jedynie ostateczne metody na powstrzymanie dodatkowych obrażeń, jakie czyhać mogły na każdym kroku. W końcu, gdy już wejdzie w zasięg bitwy, to nie trudno o pomylenie sojusznika z przeciwnikiem. Opanowane podstawy sztuki shonobi pozwoliły mu na pewne użytkowanie ich zawczasu. Głównym wspomagaczem dla sprawniejszego poruszania się miała zapewnić chakra w stopach. Nie mógł zapomnieć o czymś tak ważnym dla ogólnego odbioru bodźców kierowanych po ciele. Mimo otwartej przestrzeni warte było odrobiny zachodu. Czas przyzwyczaić się do zadawani bólu oprawcom po stronie Uchiha. Za słuszną konieczność i dla Isoshiego-sama.
Chakra: 80%

Aktywne: Mokuton, Kawarimi no Jutsu (10% chakry) - jeśli jest taka potrzeba, wtedy Toshio w obecnej sytuacji ma wystarczająco czasu w trakcie na ponowne przygotowanie sobie drogi ucieczki przed niespodziewanym atakiem i zrobienie potrzebnej podmiany.

ATRYBUTY PODSTAWOWE:
Siła 10
Wytrzymałość 10
Szybkość 25
Percepcja 31
Psychika 5
Konsekwencja 5

KONTROLA CHAKRY D
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Percepcja: 31 | 51

POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
BUKIJUTSU
Shurikenjutsu D
ELEMENTARNE
Suiton C
Doton D
KLANOWE
Mokuton D
0 x
Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2621
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Kyoushi »

  • Co raz więcej. Co raz ciężej. Wydawało się nieskończenie wiele wyjść z sytuacji, które niezwykle się namnażały. Korzystając z okazji, białowłosy.. Ah tak, nie mógł z niej korzystać, bo był w ferworze walki, przelewając krew wrogów i niestety przypadkiem również atakując swojego sojusznika. Co nie okazało się takie złe na koniec, ale o tym później. Czerwonooki nie zdawał sobie sprawy co działo się na północy, gdzie Uchiha mierzyli się z klanem Akimichi, jednak zdawał sobie sprawę, że Ci, po których stronie stanął byli niezwykle dobrze wyszkoleni i zawzięci w boju. Widział to, spoglądając na sojuszników od lewej do prawej. Niebywałe jak łatwo można ocenić swojego byłego wroga dołączając do niego – jak mówi stare przysłowie, jeśli nie możesz kogoś pokonać, dołącz do niego. Tak też uczynił Kyu, który po nienawiści do Mizuna, przeszedł do oddziałów Uchiha, z którymi tym razem walczył ramię w ramię z drewniakami z klanu Senju. Ci, nie byli pierwszymi lepszymi. Dowiedział się o tym, gdy tylko doszło do zwarcia, w którym musiał się wykazać, a przy okazji stracić.. No właśnie. Kolejne wydarzenia kreowały się niewesoło dla oddziałów szkarłatnookich, których posiłki przybyły, jednak nie dołączyli oni do walki. Czyżby jakiś bunt? A może oczekują porażki Hisato i w ten sposób pragnął przejąć tytuł głowy klanu? Nie wiedział tego. Nie zagłębiał się w to, bo nie miał póki co na to czasu. Musiał myśleć póki co o sobie i swoim życiu oraz.. Jiro, który leżał pod nogami przeciwnika, mając małe szanse na przeżycie. Wyżej wymieniony Uchiha zaatakował, próbując akrobatycznych sztuczek, które niestety mu nie wyszły i został przyszpilony. Wtedy do ataku miał przejść Kyu, który chciał uratować kolegę wraz z jutsu Raitonu, które wystosował w jego kierunku. Niestety, żelazna zbroja posłużyła za przewodnik, który zaatakował również sojusznika, który widział.. Śmierć. Jednak to okazało się zbawienne. Białowłosy kątem oka mógł przyuważyć te oczy.. Sharingan.. No pięknie.. Pomyślał, gdy zaczął biec dalej i rzucając kolejny kunai z niespodzianką w kolejnych przeciwników. Jeden padł martw, gdyż został trafiony praktycznie bezpośrednio, a drugi? Zdążył uskoczyć.. Kurwa! Powiedział tracąc nieco orientację, gdy tylko przeciwnik, który wcześniej wyrwał się z iluzji, wystosował na niego atak z góry. Białowłosy był zdany na własne umiejętności szermierki, które okazały się słabsze od tych przeciwnika. Oponent swoją siłą wytrącił miecz czerwonookiego młodzieńca, który nim się zorientował i zdążył zareagować, ten trafił go w bok ciała. Białowłosego przeszły dreszcze, a po czole poleciał zimny pot. Z rany pociekła rzadka krew, a adrenalina przyspieszyła bicie serca. Białowłosy odskoczył delikatnie w tył tuż po uderzeniu i zagryzł wargi całkiem mocno. Musiał wytrzymać ten ból, by móc zareagować. Tuż po tym będzie mógł się kurować, jednak teraz nie było na to czasu. Jeśli nie wytrzyma presji i nie uspokoi emocji oraz bólu to skończy gorzej, niż tylko z raną przy boku. Miał mało czasu, jednak wydawało mu się, że zdąży zareagować składając dwie pieczęci.
      Ukryty tekst
    Jeśli mu się poszczęści, na pewno zdecyduje się ruszyć w stronę Jiro i pomóc mu z przeciwnikiem, najlepiej atakując go od tyłu i celując w miejsca, gdzie zbroja ma luki. Może pod pachami czy okolice lędźwi, cholera go wie co Ci Kaminari czy Senju na siebie narzucili.. Zawirowanie walki zawróciło w głowie białowłosemu, który teraz myślał tylko o swojej egzystencji i szybko pragnął zakończyć żywot przeciwników w celu dalszego.. No właśnie? Pustego życia? Nie! Pełnego pasji, emocji i wrażeń! Jak dziś..
  Ukryty tekst
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Yuusha

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Yuusha »

Smok robił swoją robotę i dosłownie rozgniatał przeciwników, jakby to były jakieś robaki pętające się po ziemi. A Ci którzy mieli pecha, bądź też i szczęście - ginęli w szczekach wielkiego, kryształowego stwora. Ilość krwi jaką przelał twór Yuushy musiała być dotkliwa dla sił Senju, jednak po samym gadzie nie było tego widać. Jucha mieszała się z barwą kryształu i ciężko było powiedzieć jak bardzo jest nią usmarowany. Nie mniej z jego pyska kapało jej całkiem sporo, nie wspominając o resztkach odzienia, które tu i ówdzie się zawieruszyło na ostrych krawędziach... smok 'zasyczał', jakby wściekły na to, że jedna ofiara mu umknęła. I faktycznie tak było. Jeden gość zdołał uniknąć ataku rozpędzonego stwora z upierdliwą łatwością. Ale to nic nie zmieniało. Smok nie miał swojego rozumu, nie czuł złości, nienawiści, ani niczego takiego. Miał tylko jasne rozkazy od swego stwórcy...
W tym samym czasie Otori we własnej osobie przemierzał kolejne metry pola bitwy, miotając stworzoną przez siebie bronią i zabijając kolejnych wojaków Kaminari, którzy zdołali przedrzeć się bliżej wieży. Przychodziło mu to z taką łatwością, że aż się zaczął zastanawiać, czy to wciąż bitwa w której biorą udział doświadczeni żołnierze, czy też po prostu rzeźnia. Wszędzie panował chaos, w jednym miejscu gigantyczny smok, w innym gość w dziwnej zbroi z chakry. Gdzie okiem sięgnąć tam wróg, choć nie powinno go być w tym miejscu. Ci cali Kaminari napsuli im zdecydowanie za dużo krwi, dobrze tyle że sami Senju byli niezbyt skorzy to szarży, przynajmniej na razie. Drewniany smok fajczył się czarnymi płomieniami, aż miło, ale też nie na długo został powstrzymany, po chwili Kazuyoshi został powalony i zaczął uciekać w stronę wieży. 'Psia jego jebana mać!', prawdziwy wojownik, nie ma co. Yuusha liczył, że dzięki jego dziwacznej, ale potężnej mocy jakoś uporają się z Senju, którzy zresztą zaczęli łączyć siły, a tak to chuj, dupa i kamieni kupa. A najgorsze było to, że sam Bohater zagalopował się nieco w swych wojażach i był teraz niemalże na samej szpicy. Gdzie sięgnąć wróg, drogę odcinał mu niejako wciąż trzymający się drewniany stwór. Do tego pojawiło się wsparcie, ale które i na niewiele się przydało. Zresztą Otori nawet go nie zauważył. Był zbyt skupiony na tym, co przed nim, a nie za nim. Był w środku walki i czuł, że od tego wszystkiego zaczyna mu szumieć w głowie. 'Skup się do kurwy nędzy, skup się i działaj', powtarzał sobie w myślach niczym mantrę. 'Jedna błędna decyzja i będziesz w dupie', dodał.
Odetchnął głęboko.
Obrazek

- Ke, ke, ke... jest źle, bardzo źle. Ta walka zaczyna mi się podobać. - zarechotał, szczerząc się sam do siebie. Gdyby tylko teraz zobaczyli go rodzice... faktycznie nie pasował do Kosekich. Różnił się od nich pod każdym możliwym względem. Może to i dobrze, że się go pozbyli? Takie życie mu odpowiadało, zresztą nawet jeśli - nigdy nawet nie stęknął, że mu źle, niewygodnie, albo cholera wie co jeszcze. Co było złego w zabijaniu za pieniądze? A nawet jeśli - co go obchodzi zdanie innych? No właśnie, zupełnie nic. Miał je głęboko w dupie. To się chyba nazywa 'szał zabijania', jak raz spróbujesz - nie możesz przestać.
Wyciągnął z kieszeni bojową pigułkę żywnościową, a następnie wsadził ją sobie do ust, rozgryzając i połykając. Smakowała fatalnie. Ale ważne, że działała. Potrzebował sto procent sił.
Ruszył w stronę swojego smoka. Choć tak właściwie to w stronę walczących oddziałów Uchiha, którzy jako jedyni rzucili się na główne siły Senju - jednak jeśli być dokładnym, to celował w miejsce, gdzie jeden oddział miał się złączyć z drugim. Ciężko było o ocenę odległości jaka go dzieliła od poszczególnych jednostek, ale tam chciał właśnie ruszyć. Miał pewien plan, tak więc skumulował chakrę w nogach i pędem się puścił w tamtym kierunku. A gdy już był od nich na rzut beretem, wykonał trzy pieczęci, wziął głęboki wdech i wypluł z ust kłąb czerwonej chmury, która po chwili powinna pokryć pewien obszar terenu i wszystkich, którzy się w niej znaleźli. Następnie skrócił jeszcze bardziej dystans, by przybliżyć się do pyłu i tym samym skryć się przed ciekawskim wzrokiem przeciwników.
Nie był pewien czy to wyjdzie, ale jak nie spróbuje to się nie dowie, zresztą jeśli wyjdzie - wyeliminuje naprawdę sporą ilość męża. Taką przynajmniej miał nadzieje. Tak więc natychmiast kumuluje chakry uwolnienia kryształu, a następnie trzaśnie dłońmi o podłoże, by skrystalizować z ziemi kryształowe kolce. Dużo kryształowych kolców. We wszystkie strony (w sensie, że przed siebie, tam gdzie byli Senju w chmurze, za i na bokach), by objąć jak największy obszar. Same szpikulce nie były tak wielkie jak odpowiedniki z techniki, którą posiadali Koseki, ale wystarczająco, by po przebiciu zadać śmierć. Albo przynajmniej spowodować ją w niedługim czasie później. Miało być ich dużo i wszędzie, by celując nawet na ślepo, trafić wszystkich, albo przynajmniej większość. Można było to przyrównać to morza przerośniętych igieł, które były cholernie ostre. Koszt był nie ważny, ważne by był efekt.
Oczywiście jeśli ktoś wyskoczy mu z pyłu, to Yuusha takiego delikwenta dopadnie z miejsca przy pomocy kunaia, wykorzystując swoją siłę i szybko kończąc jego żywot. Jednocześnie tą samą broń wykorzysta do obrony, jak i również części zbroi Shinsengumi, przyjmując w razie konieczności ataki na karwasze, naramiennik, bądź napierśnik. W walce w zwarciu musiał polegać na swojej sile i umiejętnościach walki, shoton na nic się tu zda. Chyba że... chyba że na horyzoncie zamajaczy mu gość z wielkim mieczem. Ta, zauważył go wcześniej. Wyrwał się do przodu niemal pierwszy i ciął Uchiha aż miło. To musiał być jakiś dowódca, szczególnie, że wszyscy starali się go chronić jak jakieś jajko. Do tego miał przy boku bodajże samuraja. To na pewno musiał być ktoś ważny. Pozbycie się takiego mogło przeważyć o zwycięstwie: A więc jeśli będzie widoczny i znajdzie się w zasięgu, Otori złoży pieczęć barana i wyciągnie w jego stronę prawą dłoń. 'Shōton, Suishō Rō no Jutsu!', niech się zmieni w kryształ. Oczywiście tej techniki użyje również, jeśli wcześniej zaatakuje go np. ten samuraj, albo gość od smoka. Albo ta baba z głowy smoka. Albo nitkowy gościu.
Je też opcja, że wcześniejsza akcja z reberu nie jest możliwa - bo tak, bo piszący tego posta jest nubem, to wtedy zwyczajnie ruszy w stronę walczących Uchih, by im pomóc i tylko dopaść Kazuo, którego i tak nie znał z imienia. Zaś smokowi rozkaże, by podczas zabaw powoli kierował się w jego stronę, bo przecież jakoś trzeba uciec.
...zabić wszystkich w zasięgu. I tak też miał zamiar czynić smok. Po nie trafieniu jednego, natychmiast stracił 'zainteresowanie' nim i ruszył dalej, obierając sobie za cel kogoś innego. Miał się ponownie wbić w wojska jak najszybciej, by uniemożliwić zastosowanie na nim czegoś 'większego' i rozjeżdżać kolejnych ludzików. Będzie krążył zygzakiem od lewej do prawej. Jeśli coś się okaże za twarde, bądź niemożliwe do posiekania przez jego zęby - 'wypluje to' i przejdzie do dalszego siania chaosu w szeregach wroga. Z kolei jak jakoś go spętają to będzie się miotał na wszystkie możliwe strony, wyskakiwał do góry i wykorzystywał swoją siłę, szybkość, rozmiary i fakt, że jest ostry na całej powierzchni. Niech się z nim męczą ile tylko wlezie.

Eq:
Na sobie: Strój Shinsengumi + czarny płaszcz.

PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Sakwa na prawym pośladzie (pod płaszczem):

26 kunaiów z kryształu [reberu C]

Sakwa na lewym pośladzie (pod płaszczem):

40 shurikenów z kryształu [reberu C]

Kieszenie płaszcza:

1 bojowa pigułka żywnościowa;
1 pigułka ze skrzepniętą krwią;
Zdolności:
KEKKEI GENKAI: Shōton no Jutsu [kolor czerwony].
NATURA CHAKRY: Fūton [główny]; Doton.
STYLE WALKI: Kenjutsu.
UMIEJĘTNOŚCI:

Wrodzona ---
Nabyta ---

PAKT: ---
ATRYBUTY PODSTAWOWE:

SIŁA 31/41.
WYTRZYMAŁOŚĆ 3.
SZYBKOŚĆ 40/50.
PERCEPCJA 41.
PSYCHIKA 1.
KONSEKWENCJA 1.

KONTROLA CHAKRY D.
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Kenjutsu [+10 Siła; +10 Szybkość]
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:

NINJUTSU E.
GENJUTSU E.
TAIJUTSU E.
BUKIJUTSU E.
KYUJUTSU E.
KENJUTSU E.
SHURIKENJUTSU E.
KUSARIJUTSU E.
KIJUTSU E.
IRYōJUTSU E.
FūINJUTSU E.
ELEMENTARNE
KATON E.
SUITON E.
FUUTON C.
DOTON D.
RAITON E.
KLANOWE B.
Użyte techniki:
Nazwa
Suishōryū no Hōkō (tłum. Ryk Kryształowego Smoka).
Dziedzina
Klanowa.
Ranga
B.
Pieczęci
Baran → Szczur → Baran
Zasięg
8 metrów średnicy i 4 metry wysokości w centrum; max. 10 metrów od użytkownika.
Koszt
E: 35% | D: 30% | C: 20% | B: 15% | A: 10% | S: 5% | S+: 4%
Dodatkowe
Brak.
Opis Po wykonaniu wymaganych pieczęci i jednoczesnym wdechu, użytkownik przykłada dwa palce do ust (kciuk i wskazujący), a następnie wypuszcza zmagazynowane powietrze, które natychmiast zaczyna krystalizować, tworząc gęstą chmurę kryształowego pyłu. Sam kryształ jest niezwykle drobny i zarazem lekki, a co za tym idzie - utrzymuje się w powietrzu dłuższą chwilę (4 tury), dzięki czemu całkiem solidnie służy jako zasłona, oddzielająca użytkownika od jednostek stojących przed pyłem, bądź w nim. Ale nie taki jest zastosowanie tej techniki - jak było wspomniane, jest to kryształ, drobny, jednak wciąż zachowuje jedną ze swoich właściwości - ostrość. Po dostaniu się do oczu, nosa, czy też ust, może spowodować upierdliwe efekty w postaci problemów z widzeniem, oddychaniem, mową, kaszel, czy też krwawienie. Próba zwyczajnego przetarcia oczu, by pozbyć się 'intruza' w postaci kryształu, spowoduje jedynie pogorszenie sprawy.
Najlepszym sposobem na uporanie się z problemem jest po prostu woda, którą możemy przemyć oczy, jak i przepłukać ewentualnie gardło. Jednak nie ma 100% pewności, że pozbędziemy się całego pyłu. Nie mniej na pewno zminimalizujemy efekty. Również suiton może zostać użyty, by zawczasu wyeliminować chmurę kryształu, tak samo fuutonu, by ją po prostu rozwiać.
WT; Link: klik.



Nazwa
Shōton no Jutsu: Reberu Shi
Drugi poziom kontroli Kekkei Genkai. W tym przypadku użytkownik może zwiększyć rozmiary wykorzystywanego przez siebie kryształu. Samo wytwarzanie Shōtonu nadal jest bardzo powolne, jednak rośnie zasięg powstawania tworów. Najważniejsze jest jednak poprawienie wytrzymałości materiału - osłony wytwarzane za pomocą Uwolnienia stają się trudniejsze do przebicia, poprawiając możliwości defensywy jak i wytwarzanej broni.
Wytrzymałość
Przeciętna
Szybkość
Bardzo słaba
Zasięg

Brak Skupienia
25 metrów

Pełne Skupienie
100 metrów


Wielkość Max.

Szerokość
8 metrów

Wysokość
20 metrów

Długość
20 metrów


Koszt Chakry KC E - 20%, KC D - 15%, KC C - 8%, KC B - 5%, KC A - 3%, KC S - 2%, KC S+ - 1% (na turę)



Nazwa
Shōton: Suishō Rō no Jutsu
Pieczęci
Baran
Zasięg
10 metrów
Koszt
E: 35% | D: 30% | C: 20% | B: 15% | A: 10% | S: 5% | S+: 4%
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Ciekawa wariacja na temat wykorzystania krystalizacji, bardzo przydatna na bliskim dystansie. Jutsu polega na zamknięciu pojedynczego celu w krysztale. W momencie gdy kryształ zostanie zniszczony i się rozpadnie, z przeciwnikiem dzieje się to samo. Jedynie osoby, które perfekcyjnie opanowały kontrole chakry są w stanie po zniszczeniu kryształu zachować swoją integralną postać, np. przedstawiciele klanu Hyuuga z genialną kontrolą używania tenketsu. Zawsze też można spróbować nie dać się złapać, albo ratować skórę używając kawarimi. Powstawanie kryształu jest dość szybkie, więc potrzebna jest spora szybkość i percepcja do uniknięcia tego kryształowego grobowca.

Chakra:
1. 52% + 40% = 92%
2. 92% - 30% = 62%
3. 62% - 15% = 47%
ewe: 4. 47% - 30% = 17%
0 x
Shigeru

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Shigeru »

Plan na który się zdecydowałem mógł odnieść sukces, stąd gdy dostrzegłem u Nikusui gest, że mnie usłuchała, przeszedłem natychmiast do działania. Uformowane przeze mnie pieczęci spowodowały, że z ziemi wystrzeliły potężne drewniane słupy, który z różnych stron równocześnie uderzyły w cel jakim była tajemnicza sylwetka olbrzymiego wojownika, który stanął w szranki ze stworzoną przeze mnie bestią. Dodatkowy ruch w postaci obwiązania nóg poprzez ogon Drewnianego smoka dokończył dzieła, pozbawiając równowagi widmowego stworzenia. Nim jednak przeszedłem do faktycznego działania jakim byłoby rozerwanie znajdujacej się pod smokiem postaci - ta nagle się rozmyła, co też zostało skrzętnie wykorzystane przez jej stworzyciela do ucieczki. To był moment na który właśnie czekałem, a którego niewykorzystanie mogłoby się w niedługim czasie okazać dla strony Senju i sprzymierzeńców opłakane.
- Niku zeskakuj! - krzyknąłem do białowłosej, dostrzegając że czarne płomienie, które przylgnęły do mojego stworzenia, nie pozwalały się w żaden sposób zdławić, pozbyć, powoli ogarniająć co raz większą przestrzeń i tym samym w co raz większym stopniu nam zagrażając. Mimo jednak tego stanu, Mokutonowa bestia wciąz była cholernie niebezpieczną postacią na polu bitwy i zamierzałem ten stan rzeczy wykorzystać do samego końca - Nie będziemy ryzykować - zawołałem podbiegając do ukochanej, lekko ją łapiąc za rękę, a następnie ciągnąc w stronę tyłów, gdzie też przy wykorzystaniu ogona, dość szybko znaleźliśmy się na ziemi. Dopiero tutaj uszu dotarły strzępki mówiące o nowych posiłkach, które dotarły od wschodu na pole bitwy. Szybkie spojrzenie w tamtym kierunku wystarczyło, aby upewnić się, że faktycznie była to prawda. I tyle wystarczyło, aby zdać sobie sprawę w jak bardzo opłakanym stanie jesteśmy...
- Na prawdę źle to wygląda - szepnąłem do Nikusui, szybko ale uważnie lustrując najbliższę otoczenie, tak by przypadkiem nie nadziać się na jakiegoś przeciwnika, który by niepostrzeżenie nas miał zaatakować. To gdzie się jednak znajdował smok, a także jaki w koło zdążył z drugim olbrzymem "wydeptać" wolny teren, wystarczyło do tego, aby wydać trzeźwy osąd w kwestii własnego bezpieczeństwa. - Jeśli teraz... nie przechylimy szali zwycięstwo na swoją stronę... Inni również dostrzeżą ten stan. I będzie po nas - orzekłem zmartwionym tonem, dość jasno rozumując z obecnego miejsca stan bitwy i dostrzegając mnogość zagrożeń jakie przed nami widniały. Jeszcze raz rzuciłem okiem na stan swojego smoka, następnie na siły swoje i Uchiha, a także wsparcie które dotarło i pokręciłem z głośnym westchnięciem - Nie możemy na to pozwolić - powiedziałem, przykładając dłonie do ziemi.
W tym samym momencie Mokutonowa bestia otrzymała nowe rozkazy. Rzuciła się ogromnym susem do przodu, wydając w powietrzu potężny ryk, przeszywający swoim ostrym tonem dźwięk jak cięcie metalu. Ryk mimo, że rzucony w stronę nowych sił, znajdujących się na obrzeżach pola walki, wcale nie świadczył o tym, że bestia rzucić się miała w tamtą stronę. Był to tylko rzucone - że jeśli gotowi są na śmierć to niech śmiało podchodzą. Może i przechylą szansę zwycięstwa na stronę wroga ale na pewno poniosą przy tym ogromne straty, bo ów ryk świadczył o żelaznej determinacji jaką pałał każdy z naszego Rodu za to wszystko co do tej pory wycierpieliśmy z powodu Uchiha i ich popleczników.
Bestia wykorzystujać swoje ogromne gabaryty ruszyła w pościg za niedawnym przeciwnikiem, skupiając się jednak przede wszystkim na pozostałych przy życiu oddziałach przeciwnika, którzy stali na drodze do ogromnej wieży stanowiącej wciąż wielkie niebezpieczeństwo dla naszego życia. Stąd też to ten miał być głównym celem Mokutonowej bestii, która po drodze przy wykorzystaniu swojego długiego i wciąż nienaruszonego ogona, miała zmiatać z powierzchni ziemii zwarte oddziały przeciwnika. Podobnie miała czynić swoimi kończynami, systematycznie jednak pokonując kolejne dziesiątki metrów, aby dotrzeć do wieży - i rzucić się swoim płonącym cielskiem na nią, zburzyć to, unicestwić tak, by przynajmniej jedno zagrożenie naszej sprawy zniknęło z powierzchni ziemi. Jeśli wieża wcześniej zdąży unicestwić mój twór (bestia w razie konieczności posłużyć może również jako "żywa tarcza" osłaniając nasze oddziały - cóż, w ten sposób przynajmniej przedłużę naszą agonie o kolejne sekundy...
Sam z kolei po odpowiednim skupieniu, oderwałem dłonie od ziemi, jeszcze raz uformowałem tym razem inne pieczęcie, a następnie przykładając ponownie dłonie do ziemi, wyszeptałem ciężko pewne słowa czując jak moje ciało opuszczają gwałtownie kolejne pokłady chakry... - Nikusui, bacz na nas - cicho jeszcze szepcze wiedząc, w jak niebezpiecznej sytuacji znajdę się tak będąc mocno osłabionym.
Jutsu (Mokuton Hijutsu: Jukai Kōtan) używam w chwili gdy zauważę, jeżeli siły wroga zdołały w jakiś sposób powstrzymać/ominąć smoka i próbują zaatakować nasz oddział, który skupiony jest na walce z kryształowym smokiem. W ten sposób mam zamiar wykorzystać całkowicie swój potencjał, doprowadzając do tego, że gwałtowny rozrost który wywołałem chwyta każdą żywą istotę przynależącą do stronnica Uchiha, a następnie ją miażdży. Dostrzegając bliskie sąsiedztwo oddziału Kaminari, staram się by mój las, który stworzę ominął ten obszar, skupiając się bardziej na polu niedobitków (oddział kawalerii, a także zachodni mieczników. Zdaje sobie sprawę, że plan w obecnych warunkach bojowych może być ciężki do wykonania, ale wiem także, że nie po to tyle wylewałem potu na treningach, żeby zawieść popleczników swoją niedostateczną umiejętnością kontroli Chakry i umiejętności klanowych (które de facto stały na bardzo wysokim poziomie).

Chakra: 62% - 30%! (Ranga S - Mokuton Hijutsu: Jukai Kōtan) = 32%

ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 70
WYTRZYMAŁOŚĆ 70
SZYBKOŚĆ 110 | 120
PERCEPCJA 50 | 60
PSYCHIKA 40
KONSEKWENCJA 50
Nazwa
Mokuton Hijutsu: Jukai Kōtan
Pieczęci
Tygrys → Baran → Wąż
Zasięg
Dowolny
Koszt
C: 50% | B: 40% | A: 30% | S: 20% | S+: 10%
Dodatkowe
Wymaga znajomości Mokuton: Jukai Umi Kōta
Opis Jedna z najpotężniejszych technik klanu Senju, która polega na pobudzeniu podłoża do wydania na powierzchnię ogromnych powierzchni lasu. Gwałtowny wzrost wraz z chwytliwymi pnączami stanowi groźną przeszkodę, która zazwyczaj kończy się dla przeciwników śmiercią. Użytkownik elementu drewna może poprzez kierować rozrostem lasu przez co schwytanie, a następnie zmiażdżenie przeciwnika znajdującego się wewnątrz lasu jest dziecinnie proste.
Po tym wszystkim w zależnie od zaistniałej sytuacji, przygotowuję również Mokuton: Kawarimi no Jutsu, aby w razie jakiegoś strzału bądź czegoś co mogło umknąć Nikusui nie paść nagle trupem. Oczywiście gdy widzę niebezpieczeństwo staram się zachować dystans, przyjmując styl walki Gōken, badając przeciwnika by w odpowiednim momencie zaatakować z wykorzystaniem swoich pieści (Konoha Daisenkō) lub stóp (Konoha Shōfū) jeśli zajdzie potrzeba wybicia broni - dobiając tanto, które znajduje się na wyciągnięcie dłoni z tyłu pasa.
Nazwa
Mokuton: Kawarimi no Jutsu
Pieczęci
Tygrys → Świnia → Wół → Pies → Wąż
Zasięg Max.
15 metrów
Koszt
E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2%
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Pokrewna techniki Kawariami no Jutsu, która polega na pozostawieniu po sobie w obłokach dymu drewnianej kukły ubranej w nasze ubrania tuż po zadaniu nam ciosu. Dzięki temu, że władamy elementem drewna, nie potrzebujemy szukać kłody do podmiany, gdyż sami tworzymy ją w procesie wykorzystania podmiany.
Nazwa
Konoha Daisenkō
Pieczęci
Brak
Zasięg
Bezpośredni
Koszt
Brak
Dodatkowe
Znajomość Konoha Senpū
Opis Proste rozszerzenie techniki Konoha Senpū, tym razem jest ono jednak skierowane w inną stronę. W tym wypadku, gdy jesteśmy w powietrzu, wykonujemy kopniak wycelowany bezpośrednio w głowę lub szyję oponenta. Ze względu na to, że dodatkowo wysyłamy do nogi chakrę, pojawia się delikatny błysk, który może utrudnić przeciwnikowi unik (musi zmrużyć oczy). Po udanym uderzeniu przeciwnik najczęściej pada oszołomiony.
Nazwa
Konoha Shōfū
Pieczęci
Brak
Zasięg
Bezpośredni
Koszt
Brak
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Użyteczna technika, pozwalająca na zyskanie przewagi w pojedynku z przeciwnikami specjalizującymi się w posługiwaniu się wszelaką bronią. Użytkownik doskakuje do oponenta i wyprowadza silny kopniak w górę, uderzając w nadgarstek dzierżącego oręż. Sprawia to, że broń zostaje wyrzucona w powietrze, gdzie można bez problemu ją przechwycić i użyć jej przeciwko właścicielowi, bądź po prostu odrzucić, zostawiając jej użytkownika bezbronnym.
0 x
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1030
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Nikusui »

Czarne płomienie wcale nie malały, a z każdą chwilą zwiększały objętość wytworu Shigeru, którą pochłaniały. Co prawda brunet poczynił dość skuteczne kroki, by rozprawić się z wojownikiem, jednakże nim do tego doszło, wielka postać zniknęła, a sam wykonujący technikę dość szybko zaczął uciekać, wiedząc, że pozostanie w tym samym miejscu byłoby dla niego zbyt ryzykowne. Dla nich to też nie była najlepsza sytuacja, bo czarne płomienie znajdowały się coraz bliżej i trzeba było się ewakuować. Słowa młodego Senju były jedynie potwierdzeniem jej myśli, więc skinęła mu głową na znak, że zrozumiała i zeskoczyła z drewnianego smoka, oczywiście uważając. Nie chciała zrobić sobie przy okazji krzywdy z własnej głupoty. Plusem w tej sytuacji była stworzona przez nią wcześniej chmura, która zdążyła powalić paru przeciwników, którzy zbliżyli się do Kazuo, walczącego ramię w ramię z Nibuiem i Muraiem.
Zdążyła się odwrócić, kiedy ukochany do niej dołączył i złapał ją lekko za rękę, ciągnąc na tyły i mówiąc o tym, że nie będą ryzykować. Oczywiście, to było rozsądniejsze rozwiązanie, zgadzała się z tym. Wiedziała jednak, że coś będą musieli zrobić, ale ciężko jej było cokolwiek wymyślić w tej sytuacji. Działo się zdecydowanie za dużo, a do jakiś super strategów to ona nie należała, chociaż starała się jak mogła. Gdy przystanęli na chwilę, rzecz jasna uważając na to, co się dzieje dookoła, żeby nie zostać zaatakowanym z zaskoczenia i w odpowiedniej chwili zareagować.
Mnóstwo ludzi walczyło, ale również mnóstwo poległo. Obie strony miały swoje asy w rękawie, ale przelewane były krwią. W tym momencie nie wyglądało to dobrze. Miała wrażenie, jakby to oni stracili więcej. Nie chciała jednak trwać przy złych myślach, bo to nigdy nie pomagało. W sumie to podczas walk raczej nie przejmowała się takimi rzeczami, ale teraz to było zupełnie inna sprawa.
- Co zamierzasz? - zapytała, kiedy tylko jej ukochany przyłożył dłonie do ziemi. Wtedy też działał podobnie, ale to musiało go kosztować naprawdę wiele. Po mężczyźnie było widać, że stracił większość swojej energii, więc jej czujność musiała zostać jeszcze wzmożona, by móc zareagować, gdyby i jemu groziło niebezpieczeństwo. Dlatego już teraz postanowiła go osłaniać, korzystając z szybkiej, ale skutecznej umiejętności klanowej w razie potrzeby, gdyby ktoś niepożądany postanowił się do nich zbliżyć.
Drewniany smok rzucił się w stronę przeciwników, chcąc najwidoczniej staranować jak najwięcej osób. W sumie dobre rozwiązanie, skoro już i tak nie mogli go inaczej wykorzystać, a przecież też trochę Shigeru sił kosztował. Nim się obejrzała, brunet zaczął składać kolejne pieczęci, co ponownie musiało sprawić, iż uleciały z niego następne siły. Zacisnęła mocniej usta, czując jak kropelka potu spływa po jej skroni.
- Poradzimy sobie, zobaczysz. Tylko nie przeginaj i nie wykorzystaj resztek pokładów chakry. Sam tego nie wygrasz. - mruknęła z troską, patrząc na niego przez krótką chwilę, ale nie mogła się rozpraszać, by osłaniać i siebie i jego. Miała nadzieję, że Shigeru zdawał sobie sprawę z tego, że nie może się tu wykończyć, bo ciężko będzie z pomocą dla niego. Nie może przeginać, bo tak jak powiedziała, sam tego nie wygra. Jest częścią drużyny i to, mimo wielu ofiar, nadal sporej.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Reika »

  Ukryty tekst
Prowadząc swój oddział, Reika z trwogą patrzyła, jak kryształowy smok masakruje siły jej ojca. Nie miała pojęcia, jak Hisato udało się zwerbować tego Kōseki, ale był to stanowczo zbyt groźny przeciwnik. Przyspieszyła bieg, a widząc kolejne straty w oddziałach Lidera Senju, zaklęła. Dlaczego ojciec nic nie robi? Czyżby zbyt mocno pochłonęła go bitwa? Będzie musiała sama się tym zająć. Dobrze, że w jej oddziale byli jacyś Dotonowcy i Senju, bo może teraz się przydadzą. Mieli do smoka jakieś kilkanaście metrów, więc powinno wystarczyć. Wstrzymała oddział.
- Senju, wystąp! - Rozkazała. - Spętać smoka! Walcie czym możecie! Łucznicy osłaniać ich! Ostrzelać wrogie oddziały! Dotonowcy, pilnować działa! W razie czego, zablokować strzał!
Kiedy Senju będą się zajmować kryształowym smokiem i próbą spętania go swoimi umiejętnościami klanowymi, łucznicy wypuszczą strzały prosto we wrogich randomów, którzy nadal atakowali główne siły Senju. Kilkanaście metrów to nie dużo, więc strzały bez problemu sięgną celów i wspomogą Kazuo i jego obrońców, eliminując najbliższe zagrożenie. Najbardziej jednak trzeba było obawiać się smoka, bo nie wiadomo, czy mokutonowe więzy sobie poradzą na tyle, żeby go unieruchomić. Dotonowcy zaś są w pełnej gotowości, aby w razie czego postawić kamienne ściany i osłonić wszystkich przed kolejną tragedią. Wszystkich, czyli zarówno oddział Reiki, jak i Kazuo, w zależności gdzie uderzy działo.
  Ukryty tekst
Jeśli chodzi o Reikę, to kunoichi ogarnie wzrokiem pole bitwy, aby zorientować się w sytuacji i o ile dobrze zrozumiałam post Yuushy, dostrzeże biegnącego w ich kierunku nieznajomego, który wyglądał tak, jakby chciał atakować i nie pozwolić oddziałom Senju się połączyć. Natychmiast przejdzie do ataku na niego, aby wyeliminować zagrożenie, zanim ten zdąży zrobić cokolwiek, co mogłoby im zaszkodzić. Wystarczy jedna pieczęć, aby zamknąć chłopaka w dotonowym więzieniu w kształcie kopuły. Reika postara się, żeby najpierw powstała część tuż przed nim, żeby w swoim pędzie nie miał czasu wyhamować, ani zmienić kierunku, tylko wpadł prosto na nią, a wtedy całość się zamknie wokół niego na amen. To jednak nie koniec. Komandor nie zaryzykuje, dając mu czas na uwolnienie się i pośle kolejną technikę, która powinna dokończyć robotę...
  Ukryty tekst
0 x
Murai

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Murai »

Potyczka trwała w najlepsze, dodatkowo działo najwidoczniej nie mogło strzelać. Bo jaki byłby inny powód dla którego Uchiha nie mieliby wyeliminować przeciwników już teraz? Murai dokładnie obserwując pole bitwy mógł zauważyć kilka ciekawszych zdarzeń. Przede wszystkim najbardziej rzucającym się w oczy było starcie ogromnego chakrowego potwora z drewnianym smokiem. A już na pewno Murai na tym najbardziej się skupił. Smok stworzony przez Majora Shigeru jakoś powalił giganta, ale ten po prostu zniknął. Osoba odpowiedzialna za jego stworzenie po prostu anulowała technikę, ale z punktu widzenia oponenta zadanie zostało wykonane. Miał wyeliminować zagrożenie w postaci drewnianego smoka i tak właśnie było, czarne płomienie szybko trawiły ciało drewnianego potwora. Na pierwszy rzut oka można było założyć, że nie są to zwyczajne płomienie. Dodatkowo kryształowy smok zaczął szaleć, najpewniej zgodnie z wolą swojego twórcy. Uchiha od początku trzymali rękę na pulsie, teraz zmuszeni zostali do użycia innych sił poza korzystaniem z działa. Biorąc pod uwagę że nie strzelali z niego, można było wywnioskować jakąś usterkę bądź kłopoty z jego użytkowaniem. Może amunicja się skończyła, czymkolwiek miałaby ona nie być. Działo bazowało najwidoczniej na skupianiu energii, którą musieli skądś czerpać. Przyjmując to założenie za poprawne, istniało dużo wariantów na uzyskanie potrzebnych zasobów.
Gdzieś w tłumie dało się usłyszeć głosy wyraźniejsze od pozostałych. Jednak ogólny hałas spowodowany bitwą zagłuszał dużą ich część. Murai jako osobnik stojący chyba najbardziej na uboczu był potencjalnie najdalej od głównej armii i tym samym miał najmniejsze szanse na usłyszenie rozkazów napływających z tamtej strony. Co prawda mógł podejmować decyzje na podstawie ruchów sąsiadujących jednostek, ale w gruncie rzeczy miał dużą swobodę. Mimo odległości i tłumu udało mu się usłyszeć wcześniej poznaną osobę, która kazała połączyć oddziały. Czy ona była głupia? Połączenie się sił w jedną dużą grupę nie miało sensu w żadnym wypadku, nie kiedy Uchiha mieli działo mogące jednym strzałem niszczyć ogromne połacie terenu. Murai kierując się swoimi spostrzeżeniami miał zamiar oddalić się nieco od oddziału, jednak wtedy dostrzegł coś niepokojącego. Kątem oka zobaczył na niebie duże kształty lecące w ich kierunku. Po dokładniejszym przyglądnięciu się tajemniczym obiektom dało się je zidentyfikować jako ogromne robaki i ludzi na nich siedzących. Murai posiadając odpowiednią wiedzę mógł powiedzieć, że na horyzoncie pojawili się członkowie klanu Aburame dosiadający ogromnych insektów. Kazuo także to zauważył, a jego komentarz był bardzo niepokojący. Aburame po stronie Uchihów mogli przypieczętować zwycięstwo drugiej strony. O dziwo na razie nie atakowali, jedynie obserwowali walkę. Możliwe że coś szykowali, a może czekali na odpowiedni moment do ataku. Co w takiej sytuacji zrobić? Murai nie miał pojęcia, każdy ruch wojsk mógł doprowadzić do ataku robaków. Dobrze, że młodzieniec posiadał odpowiednie techniki pozwalające na eliminację dużych ilości robaków, które najpewniej świetnie się palą.
Teraz jednak trzeba było podjąć kroki mające na celu zmniejszenie ilości przeciwników w swoim otoczeniu. Problemem jednak okazał się kryształowy smok, który szarżował prosto na Muraia. Nie był on aż tak szybki by sprawić mu jakiekolwiek problemy z uniknięciem jego szczęk. Ale trzeba było podjąć kroki mające na celu zatrzymanie bestii, powaliła zdecydowanie za dużo wojsk i jeśli ktoś jej nie zatrzyma, nadal będzie to czynić. Problemem był brak takiej możliwości ze strony Muraia. Nie posiadał technik Doton, które byłby w tym przypadku najlepsze. Trzeba było improwizować. Kakuzu złożył kilka pieczęci, jednocześnie nieco się wycofując celem zwiększenia dystansu od smoka. Będzie to pierwszy raz kiedy technika zostanie przetestowana w prawdziwej walce, ale podczas treningów sprawdzało się wyśmienicie.
Murai na smoka używa techniki Katon: Karyū Endan. Potężny płomień i utrzymanie strumienia centralnie na smoku powinien mocno nadtopić jego strukturę i tym samym znacznie zmniejszyć mobilność/zabójczość. Jednocześnie Murai stworzył kolejną parę rąk, tym razem mając za zadanie chwycić za ciało smoka i go przytrzymać. Jeśli to jednak było za mało, to po mocnym zaognieniu Murai rzuca notką wybuchową celem jeszcze większego zniszczenia smoka. Murai mimo skupienia większości swojej uwagi na smoku jest uważny w swoim otoczeniu i jest na tyle szybki by wykonywać uniki podczas masakrowania smoka. Pierwsza para niciowych rąk w dalszym momencie atakuje wrogie wojska, jednak trochę randomowo.

SIŁA 10 (1 poziom)
WYTRZYMAŁOŚĆ 65 (2 poziom)/NICI: D: 19,5|C: 32,5|B: 45,5|A: 58,5
SZYBKOŚĆ 170 (180) (5 poziom)/NICI: D: 72|C: 90|B: 108|A: 144
PERCEPCJA 78 (88) (3 poziom)
PSYCHIKA 1 (1 poziom)
KONSEKWENCJA 5 (1 poziom)

Chakra: Serce Katon: 100%-20%=80%
Chakra zwykła: 92%-8%=84%

Nazwa Jutsu: Jiongu Teashi
Dziedzina: Klanowe (Kakuzu)
Ranga Jutsu: C
Zasięg Jutsu: Zasięg nici
Koszt chakry: E: 12% | D: 10% | C: 8% | B: 6% | A: 4% | S: 3% | S+: 2% na turę (za parę)
Opis: Technika pozwalająca na okiełznanie chaotyczności wynikającej z braku konkretnej formy naszych nici. Jutsu polega na wypuszczeniu dużych ilości nitek i uformowaniu ich w dodatkowe kończyny o rozmiarach dowolnych i w dowolnym miejscu. Przykładowo jest możliwość na stworzenie dodatkowej pary rąk na plecach albo pod faktycznymi kończynami, uzyskując dziwny efekt, jednak z ciekawymi właściwościami. Dla walczących w zwarciu jest to bezcenna pomoc, pozwalająca na wyprowadzenie większej ilości ciosów/zablokowanie, bądź też dzierżenie większej ilości broni. Posiadamy nad nimi pełną kontrolę, a nici z nich możemy używać do woli, podobnie jak do technik klanowych. Kończyny nie muszą być koniecznie rozmiarów rzeczywistych i nikt nie broni ukształtować je w ogromne ręce z nici. Podobnie nie muszą być przyczepione do ciała - ważne, by miały z nim połączenie poprzez medium w formie czarnych nici. Kończyny posiadają statystyki wykonującego zgodnie z przelicznikiem obowiązującym na danej randze dziedziny. Siła jednak jest identyczna.
Link do tematu postaci: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=1781#p1781
Nazwa
Katon: Karyū Endan
Pieczęci
Baran → Koń → Wąż → Smok → Szczur → Wół → Tygrys
Zasięg Max.
25 metrów
Koszt
E: 35% | D: 30% | C: 20% | B: 15% | A: 10% | S: 5% | S+: 4%
Dodatkowe
Wymaga znajomości Katon: Endan
Opis Bardzo silna technika, potrafiąca unicestwić przeciwników. Użytkownik wciąga powietrze, a następnie wydycha je z dużymi ilościami chakry. W ten sposób wytwarza ogromny pocisk ognia, który leci w stronę przeciwnika. Siła tej techniki jest ogromna, o czym świadczą rozmiary płomienia, albo jego barwa, która świadczy o ogromnym skupieniu chakry.
0 x
Nibui

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Nibui »

  • Nie wszystko układało się tak, jak powinno, ale Nibui brał to pod uwagę już przed przystąpieniem do bitwy. W końcu to wojna, a gdy do takowej dojdzie, na arenie nie ma miejsca na strategie i skomplikowane ruchy. Jest tylko rozlew krwi i trupy kładące się na podłożu. Człowiek w obliczu śmierci zdaje się nie baczyć na zalecenia oraz strategie, a zamiast tego tnie wszystko dookoła tylko po to, aby przeżyć jeszcze chwilę, jeszcze jeden moment. Samuraj zauważał dookoła pełno takich osób i nie mógł tutaj podzielić ich na stronę Uchiha, ani na stronę Senju. Takie przypadki znajdowały się po obu stronach barykady. Tymczasem sam Nibui podchodził do tego bardzo spokojnie. Od najmłodszych lat uczono go tego, że podczas walki należy wyłączyć wszelkie emocje, bowiem te przysłaniają prawidłowy osąd i mogą doprowadzić do zguby. Teraz wiedział, że tak faktycznie były i był wdzięczny swojemu ojcu bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Właśnie dzięki jego filozofii i podejściu to białowłosy teraz stał na równych nogach, a dookoła niego kładły się kolejne trupy, nie na odwrót. Życia poległych wojowników na razie jednak nie ciążyły samurajowi w żaden sposób. O wiele bardziej zaprzątały mu głowę techniki shinobi, a szczególnie jedna z nich - kryształowy smok. O ile ten drewniany był ich sojusznikiem, o tyle ten drugi doprowadził do poważnych strat w armii i na razie nie wyglądało na to, żeby ktokolwiek miał go zatrzymać. Szczerze mówiąc, Nibui wcale się temu nie dziwił. On sam nie miał żadnego pomysłu na to, jak unieruchomić bydle będące zwiastunem śmierci Senju. Ani piki, ani miecze, ani tym bardziej strzały nie wyrządzały mu żadnej krzywdy, więc co można zrobić?
    - Może powinniśmy się zabezpieczyć na wypadek ataku smoka? Szczerze przyznam, że z obecnymi umiejętnościami nie jestem dla niego żadnym zagrożeniem. Pańskie życie jest jednak priorytetem. - zwrócił się do Kazuo, kiedy tylko wystarczająco się do niego zbliżył, jednocześnie nie przestając go ochraniać jak tylko mógł. Miał też na uwadze te burzowe chmury, które go otaczały, więc w razie problemów zwyczajnie krzyknął, aby był usłyszany. Jednak na tym się nie skończyło. Bitwa bowiem po raz kolejny nabierała rozpędu. Dobrze, że do oddziału Kazuo dołączył kolejny, ale to był jedyna z dwóch wiadomości. Drugą były zupełnie świeże, liczne i nowo przybyłe oddziały ludzi na jakichś robakach. Kolejni shinobi? Po której są stronie, dlaczego się tu znaleźli? Nibui tego nie wiedział, ale najwyraźniej reszta była zdziwiona równie mocno, co on, bo nie słyszał okrzyków radości. Po tych mógłby wywnioskować, że to sojusznicy, jednak nic nie przedzierało się przez odgłosy kolejnych walk. Pozostało więc mieć jedynie nadzieję na to, że dodatkowe posiłki Senju załatwią sprawę i zniszczą oddziały naziemne lub Kaminari dostaną się do wieży i w jakiś sposób ją unieszkodliwią. Sytuacja nie wyglądała bowiem za ciekawie dla wojsk drewnianych ludków. Jeśli Kaizaki miałby silić się na ocenę sytuacji, to stwierdziłby, że są teraz na lekko przegranej pozycji. Jeden wystrzał z działa może bowiem kompletnie załatwić wszystkie wojska i odwrócić szalę zwycięstwa. Nibui zdawał sobie sprawę, że śmierć czeka za rogiem, ale jeśli ma do nich przyjść, to niech lepiej nastąpi to jak najpóźniej.
    ATRYBUTY PODSTAWOWE:

    SIŁA 20
    WYTRZYMAŁOŚĆ 29 | 32
    SZYBKOŚĆ 36 | 41
    PERCEPCJA 36 | 41
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1

    KONTROLA CHAKRY E
    MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
    MNOŻNIKI: 15% szybkość, 15% percepcja - Battodo, 10% wytrzymałość - szkoła Kame
    POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:

    TAIJUTSU - D
    BUKIJUTSU
    KENJUTSU - D

    JUTSU:

    Kenjutsu:
    Ranga D: Yōdō, Fūma Ninken
    Taijutsu:
    Ranga D: Aian Kurōī, Dainamikku Entorī, Dainamikku Akushyon

    Hajda skopiowałem, bo i tak siedzę przy Kazuo starając się mu ochronić dupę. Mistrza miecza do takiego nudnego zadania przydzielono. :III Byleby smok mnie nie zabił!

    Co bardo ważne - Nibui przez cały czas stara się wyeliminować przeciwników jak najefektywniej. Może przy tym pozwolić na małe, średnie cięcia na jego ciało o ile ma mu to pozwolić na zabicie wroga. Cały czas ma jednak na uwadze Kazuo i jeśli w jakikolwiek sposób może go odrzucić/zasłonić przed ciosem, to robi to nawet, jeśli miałby przez to zginąć. Honor samuraja i takie inne gunwa. Trzeba grać na całego! Jeśli jednak atak będzie wymierzony w niego samego, to Kaizaki stara się go uniknąć na wszelkie sposoby. Skok w bok, w przód, w tył czy nawet szczupak na ziemię - wszystko, byleby mu nie zaorali dupy na początku bitwy.
0 x
Masaru

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Masaru »

Masaru chciał dobrze. Chciał wykrzesać z żołnierzy resztki sił i poprowadzić ich do boju. Był przecież lalkarzem, umiał kierować drewnianymi kukłami. A czym różni się człowiek od kukły ? Tylko tym że nie można na niego nałożyć żyłek czakry, ale można za to pokierować jego psychiką. Niestety spotkało go smutne rozczarowanie, ponieważ ludzie nie mieli zamiaru wracać do walki i ryzykować ponownie swojego życia. Było to dla chłopaka zrozumiałe, ale nie mógł tego zaakceptować. Ktoś kto nie miał chęci zemsty na osobach odpowiedzialnych za jego cierpienie a co ważniejsze jego bliskich nie miał prawa nazywać się mężczyzną. Nie znacznie gorzej według naszego bohatera taka osoba nie była nawet człowiekiem. Do tego od nich zależało czy bezbronne istoty takie jak dzieci, kobiety, zwierzęta z okolicznych krajów przetrwają. A te śmiecie nie zamierzały nawet się ruszyć z powrotem do bitwy. Miał już ochotę wykrzyczeć to wszystko, jednak zorientował się że ludzie patrzą w niebo, popatrzył tam gdzie oni i ujrzał lecącą armie. Szczęka mu opadła. Bez ręki nie miał możliwości kierowania lalką, a przynajmniej nie w całości. Najbardziej niespodziewanym efektem tego zdarzenia było zmienienie się nastrojów poszkodowanych na bardziej wojownicze. Ktoś nawet wykrzyknął żeby on zwykły Masaru poprowadził ich do walki. Za minute wyruszamy, wszyscy ochotnicy którzy nie są mięczakami i są gotowy pomóc mi wygrać te wojnę niech się tutaj zbiorą! wykrzyknął. Ayatsuri szybkim ruchem otworzył schowek do wyrzutni w lalce i wyjął kilka kunai. 2 z nich powędrowały do torby na miejsce tych wyrzuconych wcześniej podczas wspierania łuczników, a kolejnych wziął do ręki i zamknął magazynek w lalce. No to w takim razie pomyślał pora poprowadzić ochotników do walki. Po upływie minuty ewentualnie troszkę dłużej gdyby widział że ktoś jeszcze biegnie wydarł się najgłośniej jak umiał. Rozwalmy ich ! Wszyscy za mną! Biegnijcie rozproszeni ale nie za bardzo, w razie spotkania wroga wydam jakieś rozkazy! Nie powinni do nas strzelać z działa bo jest nas za mało ale gdyby jednak to niech każdy leci w inną stronę żeby nas wszystkich nie trafiło. Nie dajcie się zabić, pamiętajcie że teraz od tego czy uda nam się wspomóc walczących zależą losy całego świata. Waszych żon dzieci zwierząt wsi wszystkiego, więc nie ważcie się przegrać. Na czas spotkania jakiś dowódców na polu bitwy albo innych odziałów ja dowodzę. Powodzenia. Chłopak chciał tą przemową ich zmotywować i podnieść na duchu. Gdy wyruszyli na pole walki Masaru bacznie się rozglądał szukając wroga albo przyjaciół. Liczył że wyjdą z tego cało.

ZDOLNOŚCI
KEKKEI GENKAI: Ayatsuri
NATURA CHAKRY: FUUTON
STYLE WALKI: Kugutsu no Jutsu:
PAKT: -------------
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 30
    WYTRZYMAŁOŚĆ 1
    SZYBKOŚĆ 17|27
    PERCEPCJA 33|43
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1
KONTROLA CHAKRY E
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI:
Kugutsu no Jutsu: +10 szybkość +10 percepcja
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • NINJUTSU
    GENJUTSU
    TAIJUTSU
    BUKIJUTSU
    • KYUJUTSU
      KENJUTSU
      SHURIKENJUTSU D
      KUSARIJUTSU
      KIJUTSU
    IRYōJUTSU
    FūINJUTSU
    ELEMENTARNE
    • KATON
      SUITON
      FUUTON D
      DOTON
      RAITON
    KLANOWE
Ayatsuri C
JUTSU:
KLANOWE:
-[D]Kugutsu no Jutsu
-[D]Chakura no Ito
-[D]Kugutsu Kawarimi no Jutsu
-[D]Sōshūjin
SHURIKENJUTSU:
-[D]Kage Shuriken no Jutsu
FUUTON:
-[D] Fūton: Enshō No Kaze
Ninjutsu:
-[E]Bunshin no Jutsu
-[E]Henge no Jutsu
-[E]Kai
-[E]Kawarimi no Jutsu
-[E]Kinobori no Waza
-[E]Suimen Hokō no Waza
-[E]Nawanuke no Jutsu
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): 2 duże shurikeny na plecach , torba u pasa, lalka z drewna(wygląd http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=43&t=2435&#41; która ogonem trzyma się jak damska torebka (tylko że jest na plecach na shurikenach)
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE): 10 kunai, 5 shurikenów, 1 porcja Makibishi, i 2 Fūma Shurikeny w torbie,10 kunai w magazynku w lalce
0 x
Jiro

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Jiro »

Zaczęło się, młody Uchiha zaszarżował na wroga, tym samym rozpoczynając swój plan, którego głównym celem było pozbawienie życia żołdaków z klanu Kaminari. Przeliczył się jednak, ponieważ nie miał wiele czasu na trening, przez co jego umiejętności akrobatyczne, szybkość oraz percepcja nie były wystarczające, na takiego typu zagrania, gdyby jednak mu się udało, wyglądałoby to po prostu zajebiście, ponieważ jego plan był dobry, lecz nie był to plan dla niego, a raczej dla bardziej doświadczonego shinobi, który to wykonałby zaplanowane ruchy, bez większego problemu. No ale stało się, gdy zobaczył iż wślizg jest możliwy, to znaczy - żołdak miał wystarczająco rozłożone nogi (RIP emotka), zrobił tak jak chciał, czyli po prostu zrobił niespodziewany wślizg pod niego, trąc czystymi jak dotąd ubraniami o ziemię, ziemię, która zdążyła już spłynąć krwią.
Tak więc, brudząc swoją marynarkę, spodnie i resztę ubioru, sunął pomiędzy nogami wroga, w celu zaatakowania nieuzbrojonych części obu ud, by oponent dość szybko wykrwawił się i zapewne tak by się stało, lecz żołdak zdążył chlasnąć mieczem naszego bohatera, a owy niespodziewany wślizg, tylko spotęgował jego atak, tnąc skórę i mięśnie na brzuchu oraz klatce piersiowej(?), Jiro. Samo uczucie rozcinania jego ciała, było dla niego czymś nowym, nie wiedzieć dla czego, ale w te kilka sekund, czuł się tak, jakby ktoś uwalniał jego uwiązaną w tym ciele duszę i najgorsze było to iż nie chciał z tym walczyć, ba nawet uznał to uczucie za przyjemne, mogło to zabrzmieć nieco masochistycznie, jednak właśnie tak było, cała ta dziwna sytuacja, została przerwana przez nagły przypływ bólu, ten akurat nie był aż taki miły. Nie krzyczał jednak, po prostu patrzył się w górę, na śmierdzącą gębę swego oprawcy, zwykłego żołdaka, który tak jak on sam, chciał pokonać swych wrogów. Jiro miał migawki przed oczami, leżałby pewnie tak dalej, gdyby nie kolejne fale bólu, do których nie mógł się jeszcze przyzwyczaić, a do tego doszło coś jeszcze. Otóż żołdak z ogromną siłą stanął mu na krtań, przygniatając go tym samym do ziemi, gdy młodzieniec na niego spojrzał, nie zobaczył już tego samego żołdaka, a kogoś kto mógł decydować o jego życiu i śmierci, widział przed sobą sędzię, zakapturzoną istotę, czarnoskrzydłego anioła, posłanego przez samą śmierć, by dokonać wyroku, może była to kara za wcześniejsze morderstwa? Może także za jego dumę i braku zrozumienia innych? Jak jednak miał rozumieć innych, skoro sam nie rozumiał siebie, oraz celu swego żywota.Krwawił teraz i dusił się, przygnieciony przez samą śmierć i zapewne widziałby teraz obrazy, oraz halucynacje rodziny, bliskich, znajomych, jednak nikogo takiego nie posiadał, ginął więc wśród chaosu pola bitwy, sam, nie dlatego że nikogo nie było w pobliżu, ale dlatego iż nie miał za kogo ginąć.
Na bitwę przyszedł z własnej ciekawości, ponieważ był ciekaw świata, chciał zobaczyć jak toczą się bitwy, wojny, chciał poznać nowych ludzi. Lecz był głupi, wojna to nie dziecięca igraszka, ani same zwycięstwa, wojna to głód zwykłych ludzi, nędza i śmierć, a przede wszystkim ona, ponieważ nad każdym polem bitwy zbierały się czarne anioły, które tak jak ten depczący szesnastolatka, mieli za zadanie uzbierać jak najwięcej dusz, nieliczni mogą przetrwać chaos, który jest domeną śmierci. Nagle coś błysnęło przed oczami Jiro, anioł, który dotychczas, był zajęty uwalnianiem jego duszy, ponownie przybrał wygląd żołdaka, który został porażony, zwinął się z bólu i został sparaliżowany, a wtedy młodzieniec znów nabrał woli walki o swoje życie, którego nie zgasiło nawet porażenie prądem, który przeszedł przez ciało żołdaka, dobierając się do niego, a następnie go także przeszedł rwący ból, przez co zwinął się z bólu i nie miał przez chwilę władzy w swoim własnym ciele. Tocząc wyścig z czasem i także sparaliżowanym oprawcą, oraz odzyskawszy chęć życia, dopadło go uczucie strachu przed śmiercią, z którą jeszcze przed chwilą był w stanie się pogodzić, teraz jednak nie mógł tego zrobić, a ból tylko utrudniał mu zrealizowania celu, a wtedy stało się coś, co poczuł bardzo dawno temu, zanim stracił pamięć, zapiekły go oczy i zapłonęły czerwonym blaskiem, na tle którego można było zobaczyć czarną łezkę, a raczej tomoe, po jednym na oko. Zorientował się dopiero, gdy zaczął widzieć chakrę przeciwników i sojuszników, czytał kiedyś iż takie zdolności dają tylko dojutsu, a jako że on miał w żyłach czystą krew Uchiha, nie mogło to być nic innego niż Sharingan!
Gdy w końcu udało mu się poruszyć, nawet z trudnościami i mimo bólu, znajdzie i zaciśnie mocno dłoń, na rękojeści tanto i przetnie nim tętnicę udową na prawej nodze żołdaka, kunai, który także wypadł mu z lewej ręki, wbije za kolano wroga, wychodząc jednocześnie spod niego i wbijając mu oba ostrza w szyję, lub jakieś nieopancerzone miejsce, np pod pachami, jeżeli nie będzie miał dostępu do jego szyi, oczywiście w razie ataku, będzie starał się zablokować miecz kunaiem i zaatakować drugą bronią. Gdy żołdak padnie, rzuci kunai w stronę szermierza, który zranił Kyoushiego, wyciągnie kolejny i będzie starał się odciągnąć jego uwagę, by białowłosy mógł wsiąść swój miecz, który został mu wytrącony, a Jiro w tym czasie będzie tylko parował i unikał w miarę możliwości ciosy oponenta, w czym pomoże mu przebudzony sharingan, a z atakiem zaczeka na sojusznika, chyba że nadaży się okazja, wtedy też będzie atakował tak jak zawsze w nieopancerzone i odsłonięte miejsca, np w szyję, pod pachami, lub w uda.
Staty:
SIŁA 7 I 17
WYTRZYMAŁOŚĆ 13 I 0
SZYBKOŚĆ 10 I 20
PERCEPCJA 14 I 24
PSYCHIKA 18 I 0
KONSEKWENCJA 8 I 0
Chakra: 76% - 4% = 72%
Wykorzystane techniki:
Nazwa
Sharingan: Ichi Tomoe
Pierwszy poziom rozwoju Sharingana. Od tej pory użytkownik może aktywować swoje Dōjutsu wedle woli. Co prawda na tej randze Kekkei Genkai jeszcze nie ma takiej mocy, o jakiej wielu by marzyło, ale przynajmniej niektóre bonusy klanowe otrzymuje się już teraz - jak chociażby widzenie chakry. Z czasem rzecz jasna Sharingan może ewoluować...
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika
  • Odróżnianie klonów od oryginału - Klony z rang E i D
  • Wejście do umysłu Jinchuuriki - tylko na chwilę, koszt - 2% chakry
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 10 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki z rangi D i to z dziedzin nam znanych, wykonywane dopiero po przeciwniku. Koszt kopiowania - 2% od techniki
Wymagania
Dziedzina klanowa rangi D, misja rangi C z zagrożeniem życia
Koszt
4% za turę
0 x
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Rokuramen Sennin »

// Chryste panie, nigdy więcej. WINCY AOE, KARWIA, WINCY!!!!!11!1!one!!

Olać mapę, i tak na niej już prawie nic nie ma.
Wszelkie błędy w ocenie wnosić na gg, wtedy rozpatrzę co i jak.
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sakai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości