Kodokunayama 孤独な山

Kolejna z prowincji Wietrznych Równin o dość pokaźnych rozmiarach. Sakai zamieszkiwane i zarządzane jest przez Ród Akimichi. Prowincja sąsiaduje od południowego zachodu z regionem Samotnych Wydm, a od południowego wschodu z regionem Prastarego Lasu. Od południa Sakai z kolei sąsiaduje z terenami niezbadanymi, co niejednokrotnie powoduje zbrojne utarczki. W prowincji tak jak w regionie, od czasu do czasu dopatrzeć się można niewielkich zagajników leśnych, ale w przeważającej części dominuje ukształtowanie równinne, z wysoką trawą, które idealnie nadaje się do hodowli bądź uprawy roli. Nieopodal granic znajdują się również wioski pod zarządem Szczepu Kakuzu.
Shigeru

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Shigeru »

Działanie jakie podjąłem miały na celu przede wszystkim wyeliminowania zagrożenia jakie dawała zbudowana przez Uchiha Wieża. To ona stała za eksterminacją znacznej części naszych oddziałów, śmiercią dziesiątek wojowników. Stąd też Mokutonowy Smok pokryty czarnymi płomieniami, potężnymi susami pokonywał kolejne metry, aby jak najbliżej zbliżyć się do działa i je po prostu wyeliminować. Nie wiedziałem, czy w trakcie tego, bestia zdołała unicestwić człowieka, który stał za podpaleniem mojego dzieła, ale widok masakrowanych oddziałów, które stanęły na drodze tego stworzenia było wystarczającymwynagrodzeniem tego, co też ten człowiek uczynił. Miał to być przedostatni podryg w moim wykonaniu, bo szykowany przeze mnie ostatni ruch, zapewne nadczerpie wystarczająco moje siły witalne, aby uczynić mnie bezużytecznym. Mimo takiego zagrożenia, zdawałem sobie sprawę z tego, że jest to konieczne, niezbędne w naszej obecnej sytuacji. Moje życie było w gruncie rzeczy nieistotne jeżeli mieliśmy ponieść klęskę i przekreślić szansę na życie setek, tych którzy nam podlegali i pokładali w nas nadzieję.
Nikusui mnie ostrzegała, żebym nie przeszarżował, ale w gruncie rzeczy sądziłem, że ona podobnie do mnie zdaje sobie sprawę z naszej obecnej sytuacji i wie, że należy uczynić dużo więcej za tak samą większą cenę, jeżeli chcemy zrobić jakąś różnicę. Stąd tylko kiwnąłem głową, że usłyszałem, ale składane przeze mnie pieczęci, a także odpływ chakry mówiły co innego.
Mokutonowa bestia była prawie u celu, gdy ponownie zawyło działo. Chwila grozy jaką przeżyli wszyscy z Senju obawiając się o to gdzie trafi pocisk, mogli chwilę później odczuć ulgę, bo właśnie wtedy Drewniany Smok wyskoczył do przodu, blokując tym samym tor lotu pocisku, wywołując tym samym przedwczesną eksplozję, która uchroniła nas przed unicestwieniem. Wybuch był potężny - odłamki drewnianego, płonącego smoka poleciały we wszystkich kierunkach, dziesiętkując już i tak ranne, poszkodowane oddziały. Co jednak więcej - grad odłamków był na tyle silny i intensywny, że pojedynkujący się ludzie, musieli zwyczajnie złamać szyki, porzucić rozkazy i ratować się ucieczką jeżeli chcieli uchronić się przed śmiercią. I własnie na ten moment wyczekiwałem, gdy ranne oddziały, które uszły z życiem ze starcia ze Smokiem, a także od deszczu pocisków i pola rażenia eksplozji - zostali unicestwieni przez moją kolejną technikę, która wytworzyła potężny las, łapiąc w swoje sidła kolejnych to ludzi, którzy chwilę później przeobrażali się w zmięte, pogruchotane bez życia szczątki, rozrzucone wszędzie przez chwytliwe gałęzie oraz silne i grube pnącza.
Mój przemyślany atak nie tylko wyeliminował zagrożenie w postaci wrogich oddziałów, ale także problemem nefrytowego smoka, który w tym samym czasie dziesiątkował nasze oddziały. Skoordynowane ataki pozwoliły unieruchomić, a następnie zniszczyć kryształowy twór, co było ulgą prawdziwą ulgą dla mojej świadomości, która w tym samym momencie prawie zdołała ulecieć. Chakra, którą wykorzystałem, pozbawiła mnie kompletnie sił powodując, że osunąłem się brzuchem na ziemię. Ciężko oddychając obserwowałem to co się wciąż działo na polu walki. Oddziały Aburame otoczyły pojedynkujących się ludzi, wsparcie Uchiha z kolei skierowało się do wieży, która nieznacznie ucierpiała na bliskości eksplozji. Wtedy też dostrzegłem niedobitki oddziałów naszego Rodu, które wybiegły z ocalałego lasu. Nigdzie jednak nie widziałem Akimichich, a wojska Kaminari tak jak i nasze były już nieźle przetrzebione.
- Co...teraz? - rzuciłem prawie bezgłosnie, zastanawiając się czy ryzykować i zażyć kolejną bojową pigułkę żywnościową, która znajdowała się na moim wyposażeniu. Pamiętałem jednak, że nie każdego wojownika organizm jest w stanie wytrzymać takie obciążenie...
Chakra: 32%

ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 70
WYTRZYMAŁOŚĆ 70
SZYBKOŚĆ 110 | 120
PERCEPCJA 50 | 60
PSYCHIKA 40
KONSEKWENCJA 50

W przypadku gdyby wieża miała ponownie wystrzelić w naszym lub w kierunku naszych oddziałów, które znajdują się dalej od nas na południu, wtedy mimo swojego stanu decyduje się na jeszcze jeden istotny ruch, który ma dać nam cień szansy na przetrwanie. Używam w tym momencie Mokuton: Mokujōheki, aby osłonić nas przed odłamkami, falą uderzeniową, lub innymi czynnikami, które mogłyby zagrozić naszemu życiu.

Powyższe założenie jest wiążące również w przypadku gdyby pojawiło się inne, równie niebezpieczne i zagrażającym naszemu życiu zdarzenie.
Nazwa
Mokuton: Mokujōheki
Pieczęci
Szczur → Pies → Tygrys
Zasięg
Kilka metrów przed używającym
Koszt
E: 35% | D: 30% | C: 20% | B: 15% | A: 10% | S: 5% | S+: 4%
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Uniwersalna technika mokutonu, która tworzy drewnianą kopułę chroniącą przed atakami zdolną pomieścić nawet kilkanaście osób. Kopułę również można wykorzystać do zamknięcia w niej przeciwnika i tym samym uniemożliwić mu ucieczkę. Siła techniki zależna jest od zdolności użytkownika. Przykładowo Hashirama był w stanie przy pomocy tej techniki uchronić się przed Bijudamą Dziewiecioogoniastego.
0 x
Yuusha

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Yuusha »

To było... nie do przewidzenia. Kto by się spodziewał, że jedna osoba narobi tylu szkód? Kto by się spodziewał, że jeden maluczki zabije praktycznie dwa pełne oddziały, albo więcej i rani wielu innych? Kto by się spodziewał, że ten sam człowiek dorwie samego lidera Senju? Nikt. Nawet on sam. Idąc na tą pieprzoną wojnę chciał jedynie zarobić, sądził, że zabije, co najwyżej paru wojaków bez większych umiejętności shinobi, obroni kogoś i przede wszystkim przeżyje. I tyle. Na koniec dostanie mieszek pełen złotych monet, uścisk ręki jakiegoś mietka i będzie mógł się zmyć, by dalej móc wieść swe nudne życie. Stało się jednak wręcz odwrotnie, nefrytowy smok odwalił robotę, która przerosła jego oczekiwania, zaś nieoczekiwany obrót sytuacji sprawił, że sam Yuusha pofatygował się na główne pole bitwy i zaczął zabijać jednego za drugim, ilość trupów jakie kładł sprawiła, że chciał więcej i więcej, aż wreszcie spotkała go kara... może i dokończył dzieła szatkując resztkę przeciwników kolcami, może i dorwał lidera, zamykając go w kryształ, choć nie do końca, ale wtedy też ktoś dorwał i jego samego. Ziemna kopuła zamknęła się nad jego głową z taką szybkością, że nie miał szans nic zrobić. Poczuł jedynie ucisk w żołądku i strach. 'To koniec', przeszło mu przez głowę. W tym samym czasie smok dogorywał...
Obrazek
[theme]
Ból jaki zdały mu kamienne kolce był nie do opisania. Nawet nie spodziewał się, że człowiek może tyle znieść, a jednak. I to że wciąż jeszcze żył było zadziwiające, ale co to za życie, skoro nie mógł nic zrobić. Był poprzebijany w tylu miejscach i tak krwawił, że nie było szans na ucieczkę. Do tego siedział w pieprzonej kopule, która była niczym więzienie. Nie miał żadnych szans. Mógł tylko patrzeć jak wycieka z niego krew wraz z życiem i oczekiwać swego końca, zaciskając zęby ile wlezie, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Nie miał zamiaru krzyczeć, błagać o życie, umrze jak prawdziwy mężczyzna... tylko że... tylko że... 'JA NIE CHCE UMIERAĆ!', łzy popłynęły mu po policzkach, serce zaczęło walić jak szalone. Wpadł w panikę. Próbował miotać się na boki, ale przyniosło to tylko więcej bólu i ubytku w krwi niż pomocy. 'Ja nie chce umierać... nie chce... nie chce! NIE CHCE! Matko, ojcze, pomóżcie, proszę... ugh', było źle bardzo źle. Kurwa, zachciało mu się bohaterowania. Pieprzone imię... czemu w ogóle go tak nazwali? Ah czemu? Nie mógł być zwyczajnym członkiem klanu? Kurwa. Gdyby tylko nie był tym kim jest teraz... gdyby.
'Zwykły dom, nie za duży, nie za mały... jakaś ładna, miła dziewczyna, który potrafiłaby mnie ogarnąć... syn. Może córka. Albo jedno i drugie? Tak, to byłoby niezłe. Syn i córka, hah', wyliczał co chciał w życiu zrobić. Czy to tak wiele? Mieć po prostu rodzinę? Normalne życie? 'Ja nie chce...', załkał kolejny raz, a następnie zacisnął jeszcze mocniej zęby, rozcinając sobie tym samym wargę. Poczuł złość. Na siebie, na tych całych Senju. Na cały świat. 'Pierdolcie się, pierdolcie się wszyscy!', chciał by te emocje nim zawładnęły. By opanowały go całego, bo tylko one mogły go uratować. Desperacja. Był zdesperowany, by przeżyć za wszelką cenę.
Theme.
Dookoła siebie miał ziemię. Czyli najlepszą podstawę pod uwolnienie kryształu, pytanie tylko brzmiało - czy starczy mu chakry? Zużył jej zdecydowanie za dużo, a do tego dochodziły jeszcze rany. Nie miał już więcej pigułek bojowych, a nawet jeśli, wzięcie takiej mogłoby skończyć się natychmiastową śmiercią. Ale czy w tym przypadku nie lepiej byłoby i tak zaryzykować? Tak czy inaczej czekała go tylko śmierć.
'Shōton no Jutsu!', warknął w myślach, uwalniając swoją chakrę. Miał zamiar natychmiast wszystko. Całą kopułę od wewnątrz. Łącznie z kolcami, by nie mogły pojawiać się kolejne, ani inne techniki żywiołu ziemi. Można powiedzieć, że miał zamiar zamienić wnętrze kopuły w swój teren, gdzie żaden inny żywioł nie mógłby mu 'wyrosnąć' ot tak. Następnie zniszczy kolce i runie na ziemię. To mogło boleć, to mogło skończyć się źle, ale on nie chciał umierać. W myślach jak mantrę powtarzał sobie kolejne punkty: 'Dom, żona, dzieci' i tak bez końca. To miało go trzymać przy zdrowych zmysłach, byle nie stracić przytomności. Gdy już będzie względnie 'bezpieczny', wyciągnie z kieszeni pigułkę ze skrzepniętą krwi i ją połknie. Musiał czekać i liczyć na cud. Jak nie umrze z braku krwi, bądź powietrza to może Uchihy przyjdą po niego? Albo kto inny? Kurwa, przecież odwalił dla nich taką robotę... niech się przynajmniej na coś przydadzą i go uratują.
Następnie pozostanie mu jedynie ostatni, desperacki akt, bo skoro coś nie wyszło, to skapną się, że ten wciąż żyje:
Obrazek - ON UMRZE! - jak nie ryknął, próbując przebić się swoim głosem przez kopułę. - TO NIE JEST ZWYKŁY KRYSZTAŁ! JEŚLI JA ZGINĘ, TO ZGINIE I ON! - rzecz jasna miał na myśli gościa z wielkim mieczem, który tylko do połowy zmienił się w kryształ. - Tylko ja mogę cofnąć tą technikę, więc jeśli kurwa jego życie Wam jest miłe, uwolnijcie mnie. Dokonajmy wymiany. Moje życie, za życie Waszego dowódcy. Wybierajcie! - czas, czas, graj na czas. A nie ma lepszej karty przetargowej od takiego blefu. Oni tego nie wiedzieli, zaś Yuusha był cholernie zdesperowany. Zresztą w jednej sprawie nie kłamał - serio miał zamiar go uwolnić, jeśli tamci wypuszczą Bohatera. Nie miał takich jaj, by robić ich w bambuko. Zresztą sytuacja nie pozwalała na nic innego. A to był dobry deal. Życie za życie. Yuusha nigdy nie łamał danego słowa, czego niestety tamci wiedzieć nie mogli. Tak więc decyzja należała do Senju... zaryzykują życie Kazuo?
Eq:
Na sobie: Strój Shinsengumi + czarny płaszcz.

PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Sakwa na prawym pośladzie (pod płaszczem):

26 kunaiów z kryształu [reberu C]

Sakwa na lewym pośladzie (pod płaszczem):

40 shurikenów z kryształu [reberu C]

Kieszenie płaszcza:

1 bojowa pigułka żywnościowa;
1 pigułka ze skrzepniętą krwią;
Zdolności:
KEKKEI GENKAI: Shōton no Jutsu [kolor czerwony].
NATURA CHAKRY: Fūton [główny]; Doton.
STYLE WALKI: Kenjutsu.
UMIEJĘTNOŚCI:

Wrodzona ---
Nabyta ---

PAKT: ---
ATRYBUTY PODSTAWOWE:

SIŁA 31/41.
WYTRZYMAŁOŚĆ 3.
SZYBKOŚĆ 40/50.
PERCEPCJA 41.
PSYCHIKA 1.
KONSEKWENCJA 1.

KONTROLA CHAKRY D.
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Kenjutsu [+10 Siła; +10 Szybkość]
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:

NINJUTSU E.
GENJUTSU E.
TAIJUTSU E.
BUKIJUTSU E.
KYUJUTSU E.
KENJUTSU E.
SHURIKENJUTSU E.
KUSARIJUTSU E.
KIJUTSU E.
IRYōJUTSU E.
FūINJUTSU E.
ELEMENTARNE
KATON E.
SUITON E.
FUUTON C.
DOTON D.
RAITON E.
KLANOWE B.
Użyte techniki:
Nazwa
Shōton no Jutsu: Reberu Di
Najniższa ranga kontroli Uwolnienia Kryształu. Daje ona umiejętności podstawowe, dostępne większości shinobi z rodu Kōseki. Poprzez przesłanie chakry do otoczenia, shinobi może z Shōtonu wytworzyć podstawowe przedmioty, jak chociażby sztylety, miecze lub inne tego typu narzędzia mordu, ale też np. miski i talerze. Poziom ten jest dość łatwy do opanowania, lecz ma dwie duże wady - mały zasięg i ślamazarne tempo powstawania kryształu. Niewątpliwym plusem jest za to wytrzymałość, która już tutaj jest imponująca.
Wytrzymałość
Mierna
Szybkość
Bardzo słaba
Zasięg

Brak Skupienia
15 metrów

Pełne Skupienie
60 metrów


Wielkość Max.

Szerokość
3 metrów

Wysokość
10 metrów

Długość
10 metrów


Koszt Chakry KC E - 10%, KC D - 8%, KC C - 5%, KC B - 2%, KC A - 1% , KC S - 1%, KC S+ - niezauważalne koszty (na turę)


Chakra: Eeeee, macarena. W sumie nie wiem, bo w reberu jakby staram się nie zużywać w pełni. Bo chodzi o krystalizowanie mniejszych powierzchni, czy coś. Nie mniej chakry i tak będzie bardzo, bardzo mało, albo wcale. Tak więc jak mnie pokarasz za brak odpowiedniego wpisu tu to trudno. #yolo
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Reika »

  Ukryty tekst
W chwili, gdy powstała dziwna mgła, o identycznym kolorze jak kryształowy smok, a potem kolce z kryształu zaczęły atakować główne siły Senju, Reika zdała sobie sprawę, że ten desperat, który właśnie na nich nacierał, to właśnie ten Kōseki, który wymordował tak wielu Sejnu za pomocą swojej kryształowej bestii. W kunoichi wezbrała furia, zwłaszcza że miała już wcześniej do czynienia z innym przedstawicielem tego klanu i wiedziała, jak ich kryształ jest wytrzymały. Miała nawet kawałek takiego w swojej torbie przy pasie. Zamknięcie w kopule dawało efekty na dłuższą metę, a kolców było tylko pięć, które nie dość, że mogły nie trafić precyzyjnie, to jeszcze mógł się jakoś osłonić własnym kryształem, dlatego też Reika po pierwszej fali kolców, postanowi posłać drugą, przelewając w tą technikę całą swoją wściekłość na tego osobnika. Chciała go rozszarpać na strzępy, nie dając mu nawet możliwości wyjścia z szoku po tym jak go dorwała. Musiała mieć pewność, że na pewno tego nie przeżyje, a w tej chwili nie miała, skoro dysponował kryształem, dlatego natychmiast chciała go dobić, zanim uda mu się jakimś cudem uwolnić i dalej siać spustoszenie w oddziałach Senju. Zrobił już wystarczająco dużo. Co prawda, chciała żeby cierpiał męki, jednak nie było czasu na zabawę, dlatego też Reika zdecydowała się zadać ostateczny cios natychmiast. Nim jednak wykonała swój zamysł, usłyszała jak Yuusha się drze ile sił w płucach. Zmarszczyła brwi, chcąc wyłapać to, co miał do powiedzenia, a to co usłyszała, wcale jej się nie spodobało. Spojrzała z niepokojem na ojca, tkwiącego do połowy w krysztale. Czy to możliwe, że jeśli zginie twórca kryształu, to kryształ rozpadnie się razem z ciałem Lidera? To była przerażająca myśl, ale Reika nie miała zamiaru ryzykować życia ojca. Shigeru by ją zabił.
- Najpierw cofnij swoje techniki, łącznie z mgłą! - Rozkazała Yuushy, po czym zwróciła się do Senju. - Gdy to zrobi, uwolnijcie go z kopuły i kolców, jeśli go przebiły, ale spętajcie wiciami tak, żeby nie mógł kiwnąć nawet palcem u nogi, jeśli zacznie coś kombinować, unieszkodliwić ale nie zabijać. Łucznicy, ranni i polegli mają trafić do obozu. Dotonowcy, pomóc im, ale bądźcie w pogotowiu tutaj na wypadek strzału z działa.
Pani Komandor skupiła się następnie na polu bitwy. Senju doskonale poradzili sobie z kryształowym smokiem, do tego też doszedł Katon, którym cisnął Murai. W tym jednak momencie zawyło i błysnęło, co mogło wskazywać tylko na jedno. Działo znów strzeli. Nim jednak Dotonowcy zareagowali, w kierunku działa rzucił się wielki, drewniany smok, który przyjął na siebie całe uderzenie, jednocześnie rozpadając się na drzazgi. Do tego powstał jeszcze las Senju, który sięgnął nawet kryształowego smoka, ostatecznie go dobijając. Wyglądało na to, że Shigeru ich ocalił, jednak Reika nie miała czasu na refleksje i podziwianie tego, co się działo dalej od nich. Sytuacja u nich była krytyczna, zwłaszcza że Lider tkwił do połowy w krysztale, a Nibui został paskudnie przebity kryształowym kolcem. Dobrze, że chociaż teraz byli osłonięci drzewami przed wrogiem i mogli szybko się wycofać na bezpieczną pozycję. Pobiegła w kierunku uwięzionego ojca i śmiertelnie rannego Nibuia. Gdzieś w pobliżu był jeszcze Murai i Reika miała nadzieję, że dołączy do niej jako dodatkowe wsparcie w razie potrzeby. Nadal nie wiedziała, czy mają się wycofać, czy też sformować szyki i iść dalej na wieżę. Dodatkowo gdzieś za tym lasem, który ich teraz osłaniał, był jeszcze Shigeru.
- Trzymaj się ojcze. - Zwróciła się do Lidera. - Wyciągniemy Cię z tego.
Bała się sama próbować rozbijać kryształ po tym, co powiedział Yuusha, a poza tym nie chciała porazić prądem Lidera. Zamiast tego stanęła przed Nibuiem i skrzywiła się na widok jego rany. Był ciężko ranny i nie miała pojęcia, czy będzie w stanie go uleczyć. Musiała jednak spróbować, w końcu to ona go zwerbowała na tą cholerną bitwę i nie mogła tak po prostu pozwolić mu umrzeć. Nie po tym, co zrobił dla Lidera.
- Obyś był tak samo odporny na ból, jak na lodowatą wodę, samuraju. - Zwróciła się do niego poważnym tonem, po czym rozejrzała się za Kakuzu. - Murai-san! Pomóż mi, proszę. Spróbuj za pomocą swoich nici ściągnąć go z tego kolca, tylko powoli. Będę go na bieżąco leczyć, żeby nam się nie wykrwawił od razu.
Tak więc Reika odpali swoją leczniczą chakrę i zajmie się raną Nibuia. W Sabishi udało jej się zasklepić podobną ranę pewnemu Sabaku, ale ta nie była na wylot. Mimo to nie traciła nadziei i powoli zasklepi dziurę, gdy tylko Murai ostrożnie zacznie unosić samuraia, żeby ostatecznie zdjąć go z kryształowego kolca. Jeśli Murai będzie zajęty czym innym, poprosi o to jednego z Senju.
  Ukryty tekst
W międzyczasie dołączył do nich oddział prowadzony przez Masaru, na co Reika skinęła na niego głową, nie przerywając procesu leczenia Nibuia. Kiedy Ayatsuri się zbliży, przyjrzy się mu uważnie, oraz ludziom, którzy z nim przybyli.
- Dobrze, że jesteście. - Zwróciła się do Masaru. - Udało nam się odeprzeć wojska Uchiha, ale zbyt dużym kosztem, no i pozostało jeszcze działo. Trzeba się zająć rannymi i poległymi. Zostaw mi połowę swoich ludzi tutaj, a resztę poprowadź do zawalonego tunelu. Nasz dowódca Isoshi może potrzebować więcej rąk do pracy przy odgrzebywaniu zasypanych. Trzeba ich przenieść do obozu i zapewnić opiekę medyczną.
O ile Isoshi jeszcze żyje... Co prawda wysłała do niego medyka, ale nie miała pewności, czy ten zdąży na czas. Miała jednak nadzieję, że uda się ponownie odratować byłego Lidera, no i chciała wiedzieć, jak się miewa Toshio. Nie miała nawet pojęcia, że chłopiec ruszył samotnie na działo, ale zapewne dowie się, gdy tylko będzie miała okazję spotkać swojego klona.
Póki co priorytetem dla Reiki było ocalenie Nibuia i wyciągnięcie ojca z tego kryształu. Do Lidera będzie należeć decyzja o tym, co się potem zrobi z Kōseki. No i nie wiadomo, czy nie będzie trzeba zebrać grupy lepszych wojowników i zbadać sytuację przy dziale. Może będzie trzeba wesprzeć jeszcze Shigeru. No ale nie wszystko naraz.
0 x
Murai

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Murai »

Kryształowy smok był niewątpliwie priorytetem Muraia z kilku przyczyn. Ogromne zagrożenie jakie stwarzał dla oddziałów sprzymierzonych było oczywiste po zlikwidowaniu dużej ilości wojowników. Najlepiej byłoby jednak zlikwidować jego twórcę, muszącego czaić się gdzieś pośród wojowników przeciwnika. Nie było jednak go widać, dobrze się ukrywał i nie afiszował swoimi umiejętnościami. Kryształowy twór wydawał się bardzo wytrzymały, ale trzeba było spróbować go zlikwidować. Jednak wraz z tym doszło do wielu różnych wydarzeń, tworzących niezrozumiały chaos. Analiza każdego z nich osobno była praktycznie niewykonalna dla jego osoby i z jego aktualnej pozycji. Widział ogólniki, z jego ogólnych obserwacji więcej nie był w stanie.
Dźwięk wystrzału działa zwiastował najgorszy możliwy scenariusz. Ten, w którym oddziały miały być rozbijane w proch przez działo o ogromnym polu rażenie i destrukcyjnej sile. Jedno dobre trafienie mogło zniszczyć jakiekolwiek szanse wojsk Senju na zwycięstwo. Większość wojsk zostałaby zabita na miejscu, reszta oszołomiona przez falę uderzeniową. Ta wersja była najgorszą możliwą, jednak osoby strzelające z działa obrały sobie za cel drewnianego smoka pokrytego płomieniami, który zaszarżował na pozycję oponentów. A raczej to smok zasłonił oddziały. To był dobry ruch ze strony Majora Shigeru na wykorzystanie swojego tworu zanim spłonie doszczętnie. Monstrualna siła smoka w połączeniu z płomieniami wydawały się dobrą kombinacją. Promień energii rozniósł smoka na kawałki, rozrzucając je po całym polu bitwy. Fala uderzeniowa była silna, ale bez porównania do poprzednich. Odłamki spadały wokoło, a te gorejące czarnymi płomieniami najpewniej były najbardziej niebezpieczne. Murai uniknął obrażeń wynikłych z rozrzuconych wokoło kawałków smoka, zresztą zwykłe drewno niewiele by mu zrobiło. Dzięki osłonie drewnianego smoka, oddziały na ziemi nadal mogły walczyć. Kres temu położyło dziwne zjawisko. Nagle pole bitwy zaczęło się zmieniać. nagle spod ziemi zaczęła wystawać roślinność. W szybkim tempie rosła, w oka mgnieniu całe pole zostało pokryte dużą ilością drzew, w pełni rozwiniętych. Czy to też była jakaś technika Majora Shigeru? Interesujące i wyjątkowo potężne, trzeba będzie zapamiętać możliwości klanu Senju najlepiej, jak tylko się da. Korzenie pochwyciły kryształowego smoka i tym samym znacząco ułatwiły jego zniszczenie. A także pnącza, których twórca pozostawał nieznany. Ale można było przypuszczać, że stworzyli to inni Senju, obecni na polu bitwy. Ich siły połączone z kulą ognia Muraia zniszczyły kryształowego smoka z łatwością. Technika użyta więc przez Muraia faktycznie była silna i dobrze zrobił przyswajając ją.
Po pokonaniu kryształowego smoka Murai nie wiedział, co zrobić następnie. Zaszarżować na wieżę? Wybić się do przodu i dalej eliminować oponentów? Spróbować powstrzymać Aburame swoimi technikami, by nie rozpoczęli dobijania garstki ocaleńców z armii Senju? Aburame gdzieś polecieli, ale zdecydowanie nie było ich tutaj. Rozglądał się po polu bitwy, teraz przypominającym pełnoprawny las, kiedy usłyszał czyjś znajomy głos. Reika, którego stopnia wojskowego Murai nie był w stanie sobie przypomnieć, chciała od niego pomocy. A dokładniej pomocy potrzebował Nibui. Widok był dość drastyczny, ale Murai patrzył na to chłodnym, obojętnym wzrokiem. Przebity przez kryształowy kolec wystający z ziemi, szanse na przeżycie mniejsze niż szanse na zgon. Murai miał pomóc w zdjęciu go z kolca? Znajoma sytuacja,przynajmniej pod względem ratowania obojętnych mu ludzi. Wtedy jednak to on otrzymał pomoc i w związku z tym oczekiwano, że odwdzięczy się tym samym. Tutaj jednak było inaczej. Pytanie czy w tej sytuacji mógł cokolwiek stracić bądź zyskać w przypadkach pomocy bądź jej odmówienia? Po prostym rachunku wychodzącym na korzyść pomocy, podjął czynności mające na celu wyjęcie rannego z kryształowego kolca. Jego nici wysunęły się z przedramion w dużych ilościach i powoli podnosiły Nibui w górę. Ostrożność była wymagana, stan rannego mógł ulec pogorszeniu w przypadku zbyt gwałtownych ruchów. Mimo skupienia się na tej czynności nie mógł zaprzestać dalszego obserwowania otoczenia. Murai w tej sytuacji był wystawiony na atak z zaskoczenia, co mogło skończyć się tragicznie w przypadku pozostania w okolicy jakiegoś osobnika należącego do armii przeciwnika. Ufał swojej spostrzegawczości i szybkości.
SIŁA 10 (1 poziom)
WYTRZYMAŁOŚĆ 65 (2 poziom)/NICI: D: 19,5|C: 32,5|B: 45,5|A: 58,5
SZYBKOŚĆ 170 (180) (5 poziom)/NICI: D: 72|C: 90|B: 108|A: 144
PERCEPCJA 78 (88) (3 poziom)
PSYCHIKA 1 (1 poziom)
KONSEKWENCJA 5 (1 poziom)

92%-8%=86%
Nazwa
Jiongu: Reberu Bi
Trzeci z poziomów tego Hijutsu. Następują kolejne modyfikacje ciała. Przede wszystkim, pozostają tylko trzy narządy: serce, mózg i płuca. Dodatkowo wzmacniają się możliwości nici. Są one o wiele dłuższe niż wcześniej, a także można nimi wykonywać lepsze manewry. Daje to pole do popisu wszystkim użytkownikom Jiongu. Warto dodać, że od tego momentu zostają wzmocnione czynności życiowe Kakuzu. Do czego to potrzebne? Dowiemy się tego na następnej randze.
Wytrzymałość
0,7 x wytrzymałość shinobi
Zasięg
20 metrów
Szybkość
0,6 x szybkość shinobi
Koszt Chakry KC E - 15%, KC D - 12%, KC C - 8%, KC B - 5%, KC A - 4%, KC S - 2%, KC S+ - 1% (na turę)
0 x
Masaru

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Masaru »

Chłopak pędząc naprzód dotarł do grupy towarzyszy broni. Razem z ,,swoimi" ludźmi podbiegł do osoby która pierw im się przyglądała, a potem skinieniem przywołała go do siebie. Osoba ta okazała się być kobietą, a co ważniejsze okazałą się niezwykle ładna przedstawicielką tej płci. Na oko miała te 20 lat czyli około tyle co on, była wysoka dokładnie jak lubił chłopak. Nie była brunetką tak jak ideał kobiety według młodego Ayatsuri, ale jej niebieskie włosy poruszyły niejako lalkarza. Być może dlatego że ten był jego ulubionym kolorem. Mimo swojego pociągającego wyglądu, widać było że jest bardzo silna. A to ostatecznie odrzuciło u naszego bohatera jakiekolwiek myśli dotyczące próby poderwania ślicznej niewiasty. Jeszcze by spróbowała go zabiła i co wtedy ? Rozważania przerwał jej głos, z skupieniem wysłuchał co miała mu ona do zakomunikowania. Udało się odeprzeć wojska wroga, jednak przecież jakiś czas temu widzieli latającą na robakach armię, do tego działo dalej stało. Co prawda jakiś drewniany twór wybuchł koło niego i możliwe że go uszkodził jednak dalej stało górując nad polem walki. Gdy niebiesko włosa dziewczyna skończyła mówić okrzykiem TAK JEST! dał do zrozumienia że mimo utraty ręki dalej jest w pełni władz umysłowych. Rzucił okiem na ochotników z obozu, szybko naliczył że jest ich około 50. Znaczy połowa to 25 pomyślał. Podbiegł do niech i przeleciał od lewego boku do prawego klepiąc po kolei 25 ludzi. Przy każdym klepnięciu głośno krzyczał. Pierwszy! Drugi! Trzeci! .... Po zaklepaniu połowy ludzi stanął i nie tracąc czasu powiedział- Wszyscy klepnięci prze zemnie lecą za mną, reszta zostaje tutaj. Zajmijmy się rannymi towarzyszami i skopmy dupę tym którzy nas tak urządzili. Następnie ostatnim zerknięciem spojrzał na przedstawicielkę płci pięknej, i ruszył w stronę tunelu ratować kogo się dało. To ostanie spojrzenie miało służyć temu że gdyby jednak tutaj umarł to chciałby żeby jego ostatnią myślą nie było jakieś durne niebo, czy tam jego oprawca tylko ta ładna istota. Gdy dotarł do celu swojej podróży schował nóż, i pobiegł wykonać swoje zadanie. Liczył że po wbiegnięciu do niego nie zawali mu się wszystko na głowę. Do pracy chłopaki ! wrzasnął próbując jakoś nadać otuchy swoim kompanom. Za to w jego umyśle trwał bardzo skomplikowany proces myślowy. Chłopak niestety nie wiedział do końca co się dzieje na polu walki. Po kolei skoro według nowych informacji odparliśmy atak, to znaczy że może na razie nie będziemy mieli do czynienia z piechotą wroga, co najwyżej z działem lub jakimiś wyjątkami którzy się zagubili podczas walki. Jednak trudno się dziwić takiemu ustanowi rzeczy gdzie nie miał bladego pojęcia co się dzieje i co się działo. W końcu on tylko razem z łucznikami rzucił 2 kunaie, przyjął na twarz pocisk z działa i poleciał do obozu. Tam zebrał ochotników i wrócili najszybciej jak mogli a tu zamiast walk były same trupy i ranni. Ciekawiło go strasznie co się tutaj wydarzyło i dlaczego ten tunel w ogóle się zasypał. Nie mógł wiedzieć że zrobił to pocisk z działa, ponieważ miał wtedy ciekawsze zajęcia na przykład zastanawianie się nad miejscem pobytu jego ręki. Ale teraz miał co innego do zrobienia, musiał uratować jak najwięcej istnień.

ZDOLNOŚCI
KEKKEI GENKAI: Ayatsuri
NATURA CHAKRY: FUUTON
STYLE WALKI: Kugutsu no Jutsu:
PAKT: -------------
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 30
    WYTRZYMAŁOŚĆ 1
    SZYBKOŚĆ 17|27
    PERCEPCJA 33|43
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1
KONTROLA CHAKRY E
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI:
Kugutsu no Jutsu: +10 szybkość +10 percepcja
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • NINJUTSU
    GENJUTSU
    TAIJUTSU
    BUKIJUTSU
    • KYUJUTSU
      KENJUTSU
      SHURIKENJUTSU D
      KUSARIJUTSU
      KIJUTSU
    IRYōJUTSU
    FūINJUTSU
    ELEMENTARNE
    • KATON
      SUITON
      FUUTON D
      DOTON
      RAITON
    KLANOWE
Ayatsuri C
JUTSU:
KLANOWE:
-[D]Kugutsu no Jutsu
-[D]Chakura no Ito
-[D]Kugutsu Kawarimi no Jutsu
-[D]Sōshūjin
SHURIKENJUTSU:
-[D]Kage Shuriken no Jutsu
FUUTON:
-[D] Fūton: Enshō No Kaze
Ninjutsu:
-[E]Bunshin no Jutsu
-[E]Henge no Jutsu
-[E]Kai
-[E]Kawarimi no Jutsu
-[E]Kinobori no Waza
-[E]Suimen Hokō no Waza
-[E]Nawanuke no Jutsu
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): 2 duże shurikeny na plecach , torba u pasa, lalka z drewna(wygląd http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=43&t=2435&#41; która ogonem trzyma się jak damska torebka (tylko że jest na plecach na shurikenach)
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE): 10 kunai, 5 shurikenów, 1 porcja Makibishi, i 2 Fūma Shurikeny w torbie,10 kunai w magazynku w lalce
0 x
Senju Toshio

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Senju Toshio »

Wartko i pewnie dążąc do celu można było uzyskać ocenę, co najwyżej mierną. Jakie by nie było życie, pod nogami zawsze miało się niewystarczające zasoby do osiągnięcia korzyści. Świat był skonstruowany na bardzo srogich warunkach. A wydawać się mogło, że pośród bitewnego zgiełku będą grane podniosłe pieśni, które zagrzeją do boju każdego i pozwolą na rozstrzygnięcie wszystkich utarczek. Pasjonująca wymiana ognia okazała się jednak zgubna, ale mały wojownik pośród całego morza zła nie był niestety w stanie pojąć i przyswoić całej, potrzebnej wiedzy. Za to wkomponował się w rozgrywane zdarzenia. Wiadomości, jakie zdołał przyswoić okrojone były do wystrzałów z działa, patrzenia pod nogi i być może widoku poruszających się chmar ludzi w oddali. Wydawał się być kompletnie ograniczony w łączności, ale sprawował się na tyle dobrze, żeby mieć przy sobie pomocną dłoń. Widok krwi i rozpaczy zdążył już przyswoić na innej imprezie, której stał się uczestnikiem. Nadal wszystko to kreowało w nim dość poważne lęki, lecz kto mógłby się tym przejmować. Uszedł z życiem ze stanu agonalnego, jakby było mu to pisane. Raz odczuwa się dyskomfort po nadepnięciu na mały kawałek czegoś zagubionego na podłodze, a drugim ot tak po prostu przekracza się własny próg bólu, jakby nigdy nic.
Jeśli już o to chodzi, to czuł się wyśmienicie i nie mógł doczekać, kiedy pozwolą mu zostać znowu rannym. Chociaż to trochę ironiczne i całkiem nowe doświadczenie, to mógł skupić się na biegu. Zwolnił tylko, gdy wieża znowu zacharczała, a podczas wystrzału zatrzymał się całkowicie. Wtedy też o mało serce nie wyskoczyło mu z piersi. Na głównym planie co i rusz buchały niecodzienne zjawiska natury żywiołów. Toshio zwyczajnie przyglądał się im i uśmiechał, jakby to było przedstawienie. Któż taki, jak nie on byłby zdolny do podziwiania destruktywnej siły innych? Nie mógł niestety myśleć o własnej sile, kiedy sam pchał się pod gilotynę i nie pozwalał życiu na utrzymanie go w ryzach. Po prostu nie dało się z tym nic zrobić. Odwagę zdobywało się na własną rękę, także mając garść zdecydowania napotkał na sytuację bardzo patową. Dylemat miał okazać się tendencyjny i w zupełności zaważał na losach młodzika. Lepszej i dogodniejszej sytuacji do wyboru nie dało się trafić. Perfidnie zmusić go do odrzucenie ciekawej akcji na rzecz innej. Po szybkim zastanowieniu jedynym rozwiązaniem przychodzącym mu do głowy w związku z tym, to oczywista oczywistość. Nie posiadał wystarczająco szczęścia.
Z miną typowego chłopca musiał zmierzyć się ze swoim pierwszym razem. Jak dotąd nie dane mu było walczyć, przez co czuł niedosyt. Widział prawdopodobnie wroga, a to oznaczało, że zmanipulowana tym słowem postać musiała zacząć krzywdzić. Przekradając się pod wieżę faktycznie zyskał bardzo wiele i poza niedogodnym postawieniem go gdzieś pomiędzy, to nadal nic z tego zrozumieć nie potrafił. Obraz dogorywania tej wojny chyba odebrał mu zapał. Wraz ze stratą chęci czuł już tylko dziecięce współczucie względem tego, ile musieli przeżyć inni. Wspominał tu rzecz jasna gromy, jakie spływały na niebo. Walczące twory przypominające mityczne gady. Również główną atrakcję w postaci promienia zagłady. Zapamiętując wcześniejsze słowa Isoshiego, które był rad usłyszeć, wnioskował, że wieża działała na zasadzie energii członków klanu Juugo. Przynajmniej tych potwornych wersji, w które się przekształcali. Odpoczywajcie sobie chłopaki, to nie potrwa długo, pomyślał ledwie i błyskawicznie pokierował się własnym tropem, a także nie chcąc dać się zauważyć, wślizgnął do środka niczym myszka. Tuż za człowiekiem pilnie potrzebującym znaleźć się we wnętrzu przed nim. Ciekawość zrobiła swoje. A skoro dokonał wyboru, to teraz plan kreował się bardzo jasno. Miał przynajmniej taką nadzieję. W końcu musiał zachować spokój, którego potrzebował, aby pozostać niezauważonym. Pierwsze sekundy spełzły na bacznym badaniu pomieszczenia. Skoro to wielki monument pnący się do góry, to musiały mieć mnóstwo stopni. Schody na pewno gdzieś go zaprowadzą. Do punktu, gdzie kryły się wszystkie tajemnice związane z użytkowaniem śmiercionośnej machiny. Coś tak szalonego musieli przecież ukrywać tutaj. Nikt nie byłby na tyle głupi, żeby zabierać taką wiedzę do domu.
Skupiając się jednak na ważnym toku myślenia i nie pomijając żadnego szczegółu. Toshio posłużył się chakrą u stóp, aby zminimalizować szanse wykrycia. Kroczek za kroczkiem wypatrywał cieni, które mogły okazać się jakąś żywą duszą. W wyobraźni nastolatka wieża kryć miała więzienie dla Juugo, którzy podłączeni do aparatury musieli poddać się wysysaniu ich mocy do niecnych celów. Jako bohater w całym tym zajściu musiał dbać o reputację i nie zrobić najczęściej popełnianego błędu. Mianowicie: zostać łatwo odkrytym dla finałowej walki. Ominięcie ostatecznej konfrontacji pozwoli mu na dużo korzystniejszą egzystencję. Ponadto jeśli dane mu będzie zyskać trochę większy pogląd na sprawę, to tym lepiej. Trzymany w dłoni bumerang chwycił pewniej u jego ramienia. Musiał być gotowy w każdej chwili zdołać uruchomić cały mechanizm rządzący rzutem. Począwszy od dobrze zgiętego nadgarstka i kończąc na zamachu. Trzymając się praw fizyki nawet kompromitująca go próba ataku mogła okazać się pożyteczna w postaci niespodziewanego rykoszetu. Nerwy w którymś momencie po prostu skłonią go do nierozważnego i machinalnego odruchu. Szedł mimo to przed siebie i nasłuchiwał, gdzie odbywać się mogło tajemnicze spotkanie czy cokolwiek takiego. Nawiązanie monologu nijak miało się do robienia czegoś pożytecznego. Ważna była ta otoczka, w jakiej przychodziło znajdować się zielonowłosemu jako ninja. Dlatego nie było mowy o żadnych pretensjach, co do toczonej akcji. Najwyżej drobne chęci i nadzieje, że to, co zaraz się wydarzy nie dopadnie go zbyt mocno. Zły dotyk, jak wiadomo boli przez całe życie. Ale nie ważne.
Odczuwalne napięcie robiło swoje, aż skręcało niemiłosiernie w podbrzuszu. Byle się teraz nie posikać. Sympatycznie za to może być zabicie w niezdarny sposób napotkanego nieprzyjaciela. Podobała mu się teraz jedna rzecz, że może odbyć zapierającą dech w piersi przygodę.
Chakra: 80%

Dla uproszczenia wynikłej sytuacji Toshio zachowuje się na tyle cicho, żeby odnaleźć się tuż po wejściu do środka. Wychwycić, co niezbędne zaraz po zjawieniu się za drzwiami i podążać za postacią Uchihy. Równocześnie wiedząc, że nie wyniknie z tego nic dobrego był gotowy na uniknięcie każdej próby wykrycia. Musiał chcieć, to oczywiste. Nastawiony był na jakieś patrole i obecność kogoś sterującego tym. Mógł się mylić, jednak brnął na oślep ku poznaniu jakiejś części prawdy, by następnie zrobić w tył zwrot. Bezpiecznie trzymając się blisko ściany, gdzie cień zdawał się najlepszy.

Aktywne: Mokuton, Kawarimi no Jutsu (10% chakry).

ATRYBUTY PODSTAWOWE:
Siła 10
Wytrzymałość 10
Szybkość 25
Percepcja 31
Psychika 5
Konsekwencja 5

KONTROLA CHAKRY D
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Percepcja: 31 | 51

POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
BUKIJUTSU
Shurikenjutsu D
ELEMENTARNE
Suiton C
Doton D
KLANOWE
Mokuton D
0 x
Nibui

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Nibui »

  • No to się pokiełbasiło. Samuraj w nawet najskrytszych snach nie przypuszczał, że wojna potoczy się w taki sposób. Na pole bitwy co chwilę przybywały nowe oddziały mające wspierać Uchiha lub Senju. Nibui już powoli gubił rachubę kto ile ma wojsk i określonych jednostek. Czy to wszystko musiało być takie skomplikowane? Zasadzki, tajne bronie, techniki shinobi, strategia i podstępy. Wojna nie powinna wyglądać w ten sposób, a ludzie nie powinni tak tracić swoich cennych żyć. Oczywiście najlepiej byłoby gdyby do wojny nigdy nie dochodziło, ale białowłosy nigdy nie był aż takim idealistą. Mimo swego umiłowania do pokoju wiedział, że do walk między ludźmi i tak będzie dochodziło, więc lepiej, aby zostały przynajmniej jasno okreslone zasady. Dwie armie dzierżące w dłoniach bronie, stojące naprzeciwko siebie i spoglądające swojemu przeciwnikowi w oczy, kiedy swoim ruchem pozbawiają jego ciało duszy. To była idealna wojna, a nie to... coś, co właśnie roztaczało się przed jego oczami. A trzeba dodać, że działo się naprawdę dużo. Człowiek pokryty błyskawicami został bowiem dosłownie zmieciony z powierzchni ziemi niczym dziecko próbujące siłować się z niedźwiedziem. Tylko jeśli do tej pory potrafił on przeciwstawić się Hisato, to kim jest ten nowy jegomość, który kilkukrotnie przewyższał ich swoją siłą? Po której stronie stoi? Jakie są jego oczekiwania i plany? Tyle pytań kłębiło się w głowie samuraja, a na żadne z nich nie posiadał satysfakcjonującej go odpowiedzi. Wszystkie musiały jednak poczekać, bowiem właśnie teraz rozgrywała się najważniejsza akcja całej bitwy. No, a przynajmniej taką była dla Kaizakiego, który to wszedł na minę. I to prawie dosłownie!
    Wszystko zaczęło się od smoka Shigeru oraz wieży, która najwyraźniej chciała dokończyć robotę. Całe szczęście Major to przewidział i posłał swój na wpół zniszczony twór na linię ognia ratując tym samym większość oddziałów, które zostałyby zmiecione z powierzchni ziemi. Latające odłamki drewna, które zabijały losowych żołnierzy i tak były lepsze od promienia śmierci, który zostawiłby po nich jedynie popiół. Sam Nibui natomiast miał na tyle szczęścia, że drewno go w żaden sposób nie zadrasnęło, ani nie wykończyło. Nie można tego jednak powiedzieć o następnym ataku, który tym razem skutecznie dosięgnął wojsk Senju. Samuraj nie miał kompletnie pojęcia jakim cudem to wszystko wyszło, ale najwyraźniej musiał być rozkojarzony przez wszystko, co dookoła niego się działo. W jednej chwili zmierzał do Kazuo, aby upewnić się, że nie został trafiony przez żaden drewniany odłamek, aby po chwili zarówno wyraz twarzy, jak i jego punkt widzenia kompletnie się zmienił.
    - Bleurgh. - bliżej nieokreślony dźwięk wydobył się z jego gardła, a wraz z nim drogę na zewnątrz odnalazła krew, która dosłownie wystrzeliła z ust samuraja. W pierwszej chwili Nibui kompletnie nie wiedział co się dzieje, jednak ból dość szybko go orzeźwiał. Białowłosy spojrzał na dół i dostrzegł... kryształ!. Samuraj spojrzał nieprzytomnie na swój brzuch, z którego wystawał całkowicie nowy, zakrwawiony element. Chwycił go swoją prawą ręką, starając się chociażby go skruszyć, ale na nic się to nie zdało. Nibui nie wiedział czy to przez wytrzymałość materiału, czy też przez jego brak siły spowodowany obrażeniami. Białowłosy nie upuścił jednak nawet na moment swojej katany, która spoczywała pewnie w jego lewej dłoni zupełnie tak, jakby był w pełni sił. Z Kaizakim jednak na pewno nie było najlepiej i nawet nie starał się udawać, że jest inaczej. Nie słyszał wszystkiego, co działo się dookoła niego, nawet najmniejszy ruch sprawiał, że nabijał się na kolec coraz bardziej, a to oznaczało jedynie kolejne fale bólu rozchodzące się po jego ciele. To jednak nie było ważne. Białowłosy miał bowiem zadanie do spełnienia, więc obrócił głowę tak, żeby ujrzeć Kazuo. Zawiódł... Lider Senju pokryty był kryształem i choć nadal żył, to na pewno nie wyglądało to za ciekawie. Wszystko to musiało być techniką jakiegoś podstępnego wroga, który upatrzył sobie Kazuo za cel już wcześniej, a którego Nibui nawet nie zauważył. To on powinien teraz tam stać i być skuty kryształem. Reika tylko bardziej utwierdziła go w tym przekonaniu.
    - Hah, nawet nie wiesz ile bym dał... za zimną kąpiel. - starał się zażartować, a nawet wysilił się na uśmiech, jednak wyglądało to tragicznie. Jego tułów zalany był krwią, a do kompletu trafiła również klatka piersiowa, broda i szyja. Nawet na białych zębach znalazła się krew, która wskazywała raczej na to, że samurajowi nie powinien dopisywać humor. I ten faktycznie przestał dopisywać, kiedy usłyszał kolejne słowa Reiki.
    - Nie! - krzyknął jak najgłośniej potrafił, co przypłacił następnie głośnym jękiem, bowiem jego przebity bebech nie był na to przygotowany - Zostawcie mnie! Najpierw zajmijcie się Kazuo-sama. Miałem go chronić i zawiodłem. Jeśli ma to pomóc, to mogę tu zginąć. On musi jednak przeżyć. - warczał przez zaciśnięte zęby, żeby nie dać po sobie znać, że tak naprawdę z każdą chwilą czuje się coraz słabiej. Zawiódł jako samuraj, więc nie powinien otrzymywać pomocy przed Kazuo. Czemu tak myślał? Zwyczajnie nie dotarła do niego rozmowa Reiki i Yuushy. Nie słyszał ich, stracił przytomność, tego nie wiadomo. Faktem było jednak, że zupełnie to przeoczył
    - Jestem łatwym celem. Zostawcie mnie i się wycofajcie! - kontynuował dalej, jęcząc z bólu kiedy nici Muraia zaczęły go unosić. Nie mógł narażać kolejnych ludzi na niebezpieczeństwo tylko dlatego, że sam został ranny. O wiele racjonalniejszym posunięciem wydawało się ruszenie do walki lub opatrzenie rannych mających większe szanse na przeżycie. Tymczasem zajmowano się nim jakby był największą ofiarą. To ugodziło jego honor samuraja i pomagający mu shinobi nie mieli pewnie nawet pojęcia, jak bardzo będzie go to bolało do końca jego dni.
    TRYBUTY PODSTAWOWE:

    SIŁA 20
    WYTRZYMAŁOŚĆ 29 | 32
    SZYBKOŚĆ 36 | 41
    PERCEPCJA 36 | 41
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1

    KONTROLA CHAKRY E
    MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
    MNOŻNIKI: 15% szybkość, 15% percepcja - Battodo, 10% wytrzymałość - szkoła Kame
    POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:

    TAIJUTSU - D
    BUKIJUTSU
    KENJUTSU - D

    JUTSU:

    Kenjutsu:
    Ranga D: Yōdō, Fūma Ninken
    Taijutsu:
    Ranga D: Aian Kurōī, Dainamikku Entorī, Dainamikku Akushyon
0 x
Jiro

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Jiro »

Nadszedł jeden z końcowych etapów bitwy, walczące wojska zostały zdziesiątkowane, przez ostatni wystrzał z działa, które ponownie rozbłysło i huknęło, lecz wystrzał ten, został zatrzymany przez olbrzymiego smoka z drewna, a w efekcie końcowym duża część jego "głowy" i tułowia rozleciała się w postaci dużych kawałków drewna, a reszta ciała po prostu przygniotła dużą część żołdaków niedaleko wieży. Śmierć zebrała olbrzymie żniwa, nad polem bitwy, przeleciało wiele dusz, które zostały bezlitośnie wyrwane ze swoich ciał, a ziemia zaczęła już wchłaniać krew, która stanowiła jeden z składników tego morza ciał, flaków i innych substancji oraz organów wewnętrznych, poległych żołnierzy, którzy polegli, tworząc jedno, wielkie cmentarzysko. Cały widok na tą scenę był okropny i przerażający, wszystko cuchnęło moczem, krwią, rzygami i rozkładającymi się ciałami, chyba nikt normalny, kto coś takiego przeżył i miał nieszczęście przechodzenia przez to bagno, nie zapomni o tym do końca życia, ponieważ wojna i śmierć piętnują każdego, bez wyjątku. Posiłki Uchiha i Aburame, które stały już dłuższy czas, w końcu ruszyły, jednak poszły prosto na wieżę, a jednostki latające na wielkich robakach, wspomogły Hisato w walce z nieznajomym, który był nieśmiertelny, ale o tym mało kto wiedział. Niektórzy mieli o tyle szczęścia, że nie byli pod wieżą, jak na przykład niektórzy Senju, lub Akimichi, więc nie musieli teraz tarzać się w tym morzu trupów, jak na przykład nasza dwójka shinobich.
Kolejny raz jego plan nie wypalił, może było to spowodowane tym iż ból bijący prosto z ran, które otrzymał, był zbyt duży, a może po prostu Kyoushi był od niego szybszy. I mimo swojej rany, która mogła być nawet bardziej poważna niż te u Jiro, pokonał przeciwnika, rzucając na niego genjutsu i kończąc jego żywot mieczem, ciało kaminariego opadło bez życia. Białowłosy pomógł czarnowłosemu wstać, młodzieniec oparł się o sojusznika, a jeżeli może, postarał się chodzić sam, rozejrzał się przenikliwym wzrokiem sharingana, czy nikt nie idzie.
- Musimy zabandażować rany, szlak nie mam żadnych maści. - powiedział, przeszukując kieszenie, wziął oddech i zdjął marynarkę, oraz koszulę, a następnie porwał tą drugą na paski, w końcu i tak była już rozcięta, a marynarka, prócz brudu, utrzymała się w poprzednim stanie, ponieważ nosił ją rozpiętą. Gdy podarł już całą koszulę, podał połowę prymitywnych bandaży sojusznikowi i zaczął obwiązywać swoją ranę.
- Weź to, nie mam bandaży, a koszula i tak była do wyrzucenia. - rzekł czarnowłosy, gdy skończył bandażowanie, ubrał marynarkę, a kunai schował do torby, tanto nadal trzymał w ręce, tak na wszelki wypadek. Popatrzył jeszcze raz, tym razem zobaczył że zbliżają się tutaj oddziały Uchiha, oraz to iż Aburame lecą na tych swoich robalach, ale lądują dopiero gdzieś za wieżą, co według niego nie miało żadnego sensu, przynajmniej dla tego iż nie wiedział co się tam dzieje. - Hmm, możemy skoro posiłki ruszyły na wieżę, to może tam się schronimy i na nie poczekamy, inaczej zostaje nam tylko uciec na północ, lub w stronę naszych, którzy idą w naszą stronę, ale lepiej się nie przemęczać. - pomyślał, z jego punktu widzenia, był to najlepszy pomysł, ponieważ nie wiedział co się święci, o tym że nowo przybyli Uchiha, zapewne będą chcieli przejąć wieżę i aresztować jej autora, który kontrolował Hisato.
- Kyoushi, tak? - zapytał dla upewnienia się, - Dziękuję za uratowanie życia, może kiedyś uda mi się spłacić ten dług. - powiedział z poważną miną, - Choćmy do wieży, nasi towarzysze już tutaj zmierzają, a my mamy do niej bliżej, zaczekamy tam na posiłki. - powiedział, nie dając czasu na odpowiedź pomiędzy poszczególnymi zdaniami, zaczekał na białowłosego i poszedł wraz z nim do wieży, bacznie obserwując okolicę przenikliwym wzrokiem czerwonych oczu, a w razie zauważenia wroga, zaalarmuje towarzysza i postarają się go obejść, jednak liczył na to iż większość już uciekła.
Gdy doszli po kilku-kilkunastu minutach do wieży, chodząc wśród trupów i nie narażając się na wzrok wroga, wszedł do środka, zobaczył przed sobą schody, zaczął więc powoli po nich wchodzić. Oczywiście nadal zachował ostrożność, w razie zauważenia wroga, informował o tym sojusznika i był gotowy do ataku, miał przecież tanto w ręce, mógł nim parować ciosy i atakować wroga w nieuzbrojone miejsca, oprócz tego był gotowy do użycia jednej z technik.
Staty:
SIŁA 7 I 17
WYTRZYMAŁOŚĆ 13 I 0
SZYBKOŚĆ 10 I 20
PERCEPCJA 14 I 24
PSYCHIKA 18 I 0
KONSEKWENCJA 8 I 0
Chakra: 72% - 4% = 68%, 68% - 12% = 56%
Wykorzystane techniki:
Nazwa
Sharingan: Ichi Tomoe
Pierwszy poziom rozwoju Sharingana. Od tej pory użytkownik może aktywować swoje Dōjutsu wedle woli. Co prawda na tej randze Kekkei Genkai jeszcze nie ma takiej mocy, o jakiej wielu by marzyło, ale przynajmniej niektóre bonusy klanowe otrzymuje się już teraz - jak chociażby widzenie chakry. Z czasem rzecz jasna Sharingan może ewoluować...
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika
  • Odróżnianie klonów od oryginału - Klony z rang E i D
  • Wejście do umysłu Jinchuuriki - tylko na chwilę, koszt - 2% chakry
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 10 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki z rangi D i to z dziedzin nam znanych, wykonywane dopiero po przeciwniku. Koszt kopiowania - 2% od techniki
Wymagania
Dziedzina klanowa rangi D, misja rangi C z zagrożeniem życia
Koszt
4% za turę
Przygotowane techniki:
Nazwa
Kasumi Jusha no Jutsu
Pieczęci
Pies → Tygrys
Zasięg
Klony nie mogą oddalić się o więcej niż 15m od użytkownika
Koszt
E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2% (od dwóch klonów)
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Jedna z prostszych technik genjutsu, która polega na wytworzeniu iluzji będących idealnym odzwierciedleniem naszego wyglądu. Ów iluzje wychodzą zza drzew oraz skał, a następnie przepuszczają atak na naszego przeciwnika. Dzięki idealnemu odwzorowaniu naszego wyglądu, przeciwnik nie ma pojęcia, za którą iluzją się chowamy przez co możemy zaskoczyć go prawdziwym atakiem.
0 x
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1030
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Nikusui »

Zdawała sobie sprawę z tego, że na wojnie trzeba dać z siebie wszystko, jeżeli wierzy się w to, za co się walczy. Jednakże Shigeru też był dla niej bardzo ważny i nie chciała by padł jej tutaj z wyczerpania. Chyba nawet pierwszy raz w życiu ceniła żywot innej osoby bardziej, niż swój. Rzecz jasna nie licząc swojej matki. Nie był to jednak czas na takie refleksje, bo dookoła działo się naprawdę wiele. Drewniany, płonąc smok, ruszył w stronę wieży, taranując wrogie oddziały, jednakże nie dotarł do celu. Nie była to o dziwo taka zła wiadomość, bo przecież zlikwidował osoby, które im zagrażały, ale również przyjął na siebie kolejny pocisk. Wytwór Shigeru zadziałał niczym osłona. Co prawda sam został zniszczony, ale gdyby nie on, to mogłoby być naprawdę kiepsko. Pewnie nie zdążyliby nawet pomyśleć o tym, że zaraz zginą. Przymknęła oczy i osłoniła się ręką, chociaż wiadomo, że wiele by jej to nie pomogło. Był to jednak odruch bezwarunkowy.
Następne działania Shigeru również wiele dały. Czuła, że brunet gra tutaj jedną z ważniejszych ról, przy czym ona mogła jedynie udzielić jakiegoś wsparcia i baczyć na ich bezpieczeństwo w razie potrzeby. Ogromny las spowił teren, pozbawiając życia kolejnych przeciwników, ale również pomagając w unicestwieniu kryształowego wytworu. To była dobra informacja, bo to coś mogło być dalej sporym zagrożeniem, szczególnie, że było dość zwinne i szybkie. Chociaż walki dalej trwały, a większość wojsk była albo na wykończeniu, albo już nie żyła, to jednak dalej działali. Udało się nawet nieco uszkodzić wieżę, a kolejny pocisk już mógłby być dla nich opłakany w skutkach.
Spojrzenie jej żółto-zielonych oczu próbowało zbadać jak największą objętość terenu, by ocenić sytuację. Myślała, ze wydarzenia w Sachuu były tragiczne, ale tutaj działo się jeszcze gorzej. Oddziały Senju i Kaminari ukazywali już resztki siły, jeśli w ogóle żyli. I chociaż nie byłą przywiązana do swojego klanu, to jednak trochę bolało i przerażało. Chyba nigdy nie myślała, że może dojść do czegoś takiego. I nawet nie chodziło o to, że żyłą sobie beztrosko, bo tak nigdy nie było. Po prostu nie przypuszczała, że będzie walczyć w obronie wolności i jakiegoś pojednania.
Z chwilowego zamyślenia wyrwał ją dźwięk upadania. Momentalnie odwróciła głowę w stronę Shigeru, po czym padła przy nim na kolana i ułożyła dłonie na jego barkach. Był totalnie wyczerpany, nie miał siły nawet utrzymać się na nogach. To, co robił, musiało go wiele kosztować, a i tak zażył już jedna pigułkę, więc wzięcie kolejnej prawdopodobnie i tak równałoby się śmierci. Nie mogła na to pozwolić. Skoro uznała, że jej priorytetem jest ochrona Shigeru i dawanie mu wsparcia w takowych sytuacjach, to nie przyłoży do tego ręki.
- Nie mów nic. - mruknęła uspokajająco, ale słychać było, że nie będzie tolerowała żadnych sprzeciwów ze strony młodego członka Senju. Jej zadaniem było odprowadzenie go do miejsca, gdzie będzie można go podleczyć, bo sama tego zrobić nie mogła. Była jednak w stanie spróbować go tam doprowadzić, o ile będzie to w miarę bezpieczne. Tak czy siak, miała jeszcze jakiś zapas chakry, więc w razie potrzeby była w stanie zareagować. Jeżeli dojrzała oddział wspomagający, który doszedł do Kazuo, Muraia i Nibuia, to właśnie tam chciała się skierować z Shigeru. - Nie możemy tu zostać. Wesprzyj się, dołączymy do reszty, żeby cię trochę zregenerowali. - dodała, chcąc pomóc mu we wstaniu. Jej bok miał mu służyć za podpórkę, bo innej opcji teraz nie było. Nie mogła go tutaj zostawić, bo pewnie wystawiony byłby na pewną śmierć. Jedynym wyjściem było zgarnięcie go i pomóc w dojściu do celu. Wiedziała, że łatwo nie będzie, ale była zdeterminowana. Jak tylko udało im się wspólnymi siłami wstać, białowłosa zamierzała złapać go w pasie, jakby się bała by nie upadł na drugi bok, a jego rękę przerzuciła sobie dookoła szyi, przyjmując na swoje ciało jakąś część jego ciężaru, by go odciążyć i jakoś dojść do innych. A jeśli nie wiedziała oddziałów, które dołączyły do reszty, to cóż... będzie musiała po prostu próbować udać się w miejsce, gdzie znajdzie pomoc dla Shigeru, rzecz jasna kierując w stronę, z której przybyli. Dalej jednak nie odpuszczała, bacząc na to, czy nic im nie zagraża. W obecnej sytuacji musiała wiedzieć, co zrobić, by zareagować szybko i pozbyć się niebezpieczeństwa. Nie było się co oszukiwać, bo prowadząc młodego Senju nie miała wielkiego pola do manewru, jednak coś mogła zrobić. Póki jeszcze miała siłę.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2620
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Kyoushi »

  • Działo się, oj działo. Bitwa weszła w decydujący moment, gdy Uchiha zostali otoczeni, ich plany nieco się posypały, ale przeciwnik nie zdołał tego wykorzystać. Senju się wycofują, a drewniany smok, który pokryty był już czarnymi płomieniami, których nigdy wcześniej nie widział białowłosy, mógł.. Wiedział, że to on pomoże z następnym atakiem działa, które jakby wyczerpało swoją energię, którą posiadała. Atak był szybki i zdecydowany, obrona jeszcze lepsza. Drewniany twór rozpadł się na wiele, bardzo wiele kawałków drewna, które poleciały na całe pole bitwy. Białowłosemu jednak to nie przeszkadzało, miał trochę inne rzeczy do roboty i był całkiem zajęty. Walka czerwonookiego oraz Jiro, który świeżo uaktywnił swojego Sharingana przeszła już do historii. Była szybka i zdecydowana, a białowłosy mimo, że ranny, zdecydował się na ruch by przeciwstawić się przeciwnikowi, który nacierał na niego. Proste Genjutsu powstrzymało na chwilę przeciwnika, co dało niebagatelną przewagę młodzieńca, wykorzystującego z zimną krwią sytuację i wbił przeciwnikowi wakizashi w odsłoniętą szyję. Zabiło przeciwnika na miejscu, który nie miał już nic więcej do powiedzenia. Dźgnięcie było szybkie i bardzo precyzyjne, dzięki czemu zakończył jego żywot szybko i bezboleśnie, jak na żołnierza przystało. Udało się przeżyć, a on sam spojrzał na swojego kamrata, któremu pomógł zabić i podnieść z pozycji leżącej. Obydwaj byli mocno poturbowani i z ranami, które jeszcze świeżo krwawiły. Dobrze, że udało im się ujść z życiem. Wokół nich, przy wieży były ciężkie i podejrzane sytuacje, których nie dało się nie zauważyć. Jednak teraz przeszli do dialogu, w celu rozpoznania sytuacji i szybkiej naprawy szkód i siebie. Białowłosy nim odpowiedział cokolwiek, wrócił po swój miecz, który schował do pochwy za plecami. Widział Kazuyoshiego, zastępcę Hisato, który kazał wypierdalać. Cóż..
    - Ja niestety też nie, nie wziąłem ze sobą.. – spoglądał na Uchiha, który podarł koszulkę do stworzenia bandaży. Białowłosy wyjął jednak swój, który posiadał i przedzielił na pół i podał kumplowi z bitwy, który powinien elegancko się zabandażować. Sam zrobił to niemal natychmiast, mocno dociskając miejsce krwawienia, by nieco złagodzić ból i nie dopuścić do zakażenia.
    - Trzymaj, będzie łatwiej bandażem. – zakończył dialog i rozjerzał się po polu bitwy, która chyliła się ku końcowi. – Tak, ale możesz mi mówić Kyu. – dodał, uśmiechając się od ucha do ucha, na twarzy mając krew Kaminarich i Senju, którym zdołał sprostać podczas tej zaciekłej bitwy. Skinąwszy głową, przystał na plan towarzysza, który zdecydował się pójść do wieży. Zgodził się z tym, uzbrajając się w miecz. Poniekąd starał się cały czas być przygotowany do walki, w związku z tym zawiązał jedną pieczęć Barana i utrzymywał jednorącz do końca walki, gdy tylko kierował się za Uchiha. Gotów był na więcej niż wszystko, dzięki technice oraz miecz, który dobył, osłaniał go przed atakami czy cokolwiek takiego. Wszystko, by działać dalej, na tyle na ile pozwala mu stan i zdrowie.
      Ukryty tekst
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Rokuramen Sennin »

Wszelkie niejasności - pisać na gg.
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Reika »

  Ukryty tekst
Reika, z pomocą Muraia dalej zajmowała się leczeniem Nibuia, ale jednocześnie obserwowała więzienie, w którym zamknęła kryształowego wojownika. Zgodnie z jej rozkazem, Yuusha anulował swoje techniki, co było widać choćby po opadającej, szkarłatnej mgle i po znikających kolcach, z których właśnie Kakuzu zdjął samuraia i ułożył na ziemi. Wtedy też Senju przystąpili do wydobywania Yuushy z kopuły, a kunoichi skupiła się na jazgocie samuraja, który opierał się próbie ocalenia mu życia. Skrzywiła się i westchnęła z irytacją.
- Przestań się drzeć, bo zdradzisz naszą pozycję. - Zwróciła się do niego, spoglądając niepewnie w kierunku oddziałów Uchiha. - To może nie być jeszcze koniec walki, a o Lidera się nie martw. Wyciągniemy go z tego kryształu, jak tylko wydobędą z mojej pułapki tego, który za to odpowiada, więc nie ruszaj się, bo inaczej tylko sobie zaszkodzisz.
Poderwała głowę do góry, gdy usłyszała nagle głos ojca i odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła że wiążący go kryształ również zniknął. Lider zaś przemawiał w kierunku swojego oprawcy, który został związany tak na wszelki wypadek, a Reika dostrzegła, że jej kolce go dosięgły, bo krwawił. Poczuła mimo wszystko pewną satysfakcję z tego powodu, ale szybko jej przeszło, gdy zdała sobie sprawę, za jaką cenę wypuszczają tego niebezpiecznego shinobi. Owszem, życie Lidera było bardzo cenne, jednak mimo wszystko cena była nieuczciwa z powodu faktu, że Yuusha zabił wcześniej ponad setkę ich żołnierzy. Zemsta na nim jednak nie wróci im życia, a przynajmniej ocalili swojego przywódcę i miała nadzieje, że reszta ocalałych żołnierzy jakoś się z tym pogodzi. Co więcej, ojciec dał do zrozumienia, że jeśli ktoś znowu zobaczy Yuushę, to będzie mógł go spokojnie zabić.
- Czy ktoś zna podstawowe Iryo? - Zapytała głośno, gdy Lider skończył z Yuushą. Z szeregu wystąpił mężczyzna, a Reika skinęła głową na jeńca. - Podlecz go trochę, żeby się nie wykrwawił.
Mężczyzna skrzywił się z wyraźną niechęcią, ale podszedł do Yuushy i już po chwili jego dłonie rozbłysły zielonym światłem, lecząc obrażenia, jakie wcześniej zadała mu Reika swoją techniką. Kunoichi zaś popatrzyła prosto w oczy Yuushy, a wzrok miała zimny niczym stal.
- Jeśli jeszcze raz wystąpisz przeciwko nam, to obiecuję Ci, że będziesz cierpiał męki za wszystkich tych, których dzisiaj zabiłeś, a ja osobiście tego dopilnuję. - Zakomunikowała mu. - Tymczasem, Szkarłatny Żniwiarzu, jesteś wolny, tak jak postanowił Lider. Odejdź.
Skinęła głową na Senju, a Ci posłusznie cofnęli swoje drewniane więzy, uwalniając Yuushę. Medyk, który go leczył, po chwili również się od niego odsunął. Rany nie były całkowicie zagojone, ale powstrzymały krwawienie, które mogło zagrozić życiu Kōseki. Teraz Yuusha mógł się oddalić w swoją stronę, jednak pod czujnym okiem żołnierzy, którzy nadal spoglądali na niego nieufnie i byli gotowi zaatakować, gdyby coś jeszcze odwalił. Reika zaś skupiła się ponownie na swoim pacjencie, który właśnie dostał w pysk od samego Lidera. Cóż za zaszczyt. Aż się uśmiechnęła, jednak ten wyraz twarzy szybko zniknął, gdy usłyszała prośbę do Muraia. Gdy zaś ojciec zwrócił się do niej, podniosła na niego oczy i uśmiechnęła się lekko na jego wyraz ulgi i pochwałę, ale z wyraźnym smutkiem i przygnębieniem w oczach.
- Było naprawdę blisko, ale skończyło się tylko na złamaniach. - Odpowiedziała, spoglądając na swój rozdarty i zakrwawiony rękaw, gdzie przebiła się kość. - Tak, dam radę, jak tylko skończę z Nibuiem, a co do Muraia, to obawiam się, że może iść na darmo...
Jeśli miała złożyć raport, to teraz, zanim Murai wyruszy na poszukiwanie swojego Lidera, obawiała się tylko, jak ojciec przyjmie wieści o tym, co postanowił zrobić Isoshi. Ponownie skupiła się na ranie Nibuia, oceniając proces leczenia, który wyraźnie postępował. Połowa była już zrobiona.
- Gdy zaleźliśmy się na skraju lasu, zaproponowałam podkop, którym oddziały przeszłyby niezauważenie i zaskoczyły Uchiha, wychodząc od strony góry. - Wyjaśniła. - Isoshi zgodził się na to i razem z innymi zajęłam się tunelem. Wtedy działo uderzyło. Tych, co byli na górze dosłownie zmiotło, a spora część została ranna. Fala uderzeniowa dostała się też do tunelu i zawaliła go, grzebiąc nas pod ziemią i kamieniami. Isoshi też oberwał, ale na szczęście stracił tylko swoją protezę. Powiedział, że kiedy zobaczył eksplozję z bliska, zdał sobie sprawę, że to zmasowana technika Jūgo, którą oberwał w Sabishi. Uleczył moje rany, ale niestety Toshio, którego wydobyliśmy spod gruzów był umierający. Isoshi kazał mi zebrać resztę ocalałego wojska i dołączyć do Ciebie jako wsparcie, a sam zajął się leczeniem Toshio. Powiedział, że postara się mu pomóc, ale technika, której zamierza użyć może zabić jego samego... Ojcze, nie mogłam się temu sprzeciwić, ale posłałam jednego z żołnierzy do obozu, żeby szybko sprowadził tam medyka i spróbował ocalić Isoshiego. Nie mam jednak pojęcia czy zdążył na czas. Zostawiłam tam jednak klona, więc może od niego się czegoś dowiemy. Sprowadzę go tu zaraz.
Reika była wyraźnie zrozpaczona, najwyraźniej zarzucając sobie, że mogła zrobić coś więcej, choćby odwieść byłego Lidera od swojego zamiaru, ale wtedy Toshio by nie przeżył. Skierowała myśli do swojej repliki, która w tym momencie dowiedziała się o stanie Isoshiego i mogła spokojnie wrócić, zostawiając resztę wsparciu, które tam dotarło. Sama zaś nadal leczyła ciężką ranę Nibuia. W tym momencie pojawił się Shigeru, podtrzymywany przez Nikusui, a wyglądał na kompletnie wyczerpanego. Reika rzuciła Białowłosej tylko krótkie spojrzenie, by następnie skupić się w całości na swoim pacjencie. Ojciec zaś zajął się synem i podziękował Nikusui za pomoc.

Jeśli dobrze pójdzie, to w następnej turze na miejsce dotrze biegiem klon Reiki i poinformuje wszystkich, że Isoshi zapadł w śpiączkę, z której się prawdopodobnie już nie wybudzi i że Toshio ruszył samotnie w kierunku działa. Ale to zostawię do oceny Natsume ;)
  Ukryty tekst
0 x
Yuusha

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Yuusha »

Nie ma co mówić, Yuusha poczuł ogromną ulgę, gdy kobieta - swoją drogą prawdopodobnie ta, która go uwięziła - odpowiedziała na jego groźby. Był zdesperowany i nie miał zbyt wielu opcji, tak więc z miejsca przystał na żądania i odwołał kolejno wszystkie swoje techniki, niszcząc kryształ w drobny mak. To mógł być błąd, mógł, przecież gdy to zrobił, Ci zwyczajnie mogli go wyeliminować, a Otori nie miał by nic do gadania. Poważnie krwawił i do tego kończyła mu się chakra, tak więc nie miał szans na dalszą walkę w takim stanie. Musiał zaryzykować, nie miał innego wyjścia. Tak czy inaczej poniósłby śmierć. A więc bez większych oporów dał się skrępować. Swoją drogą, te drewniane więzy były dość słabe... przynajmniej dla niego. Bez problemu mógłby się ich pozbyć przy pomocy swojego shotona, ale nie miał zamiaru (zresztą i tak nie miał na to sił). Poddał się i był na łasce Senju, jego udział w tej batalii właśnie się zakończył. Ale coby nie mówić, odwalił kawał dobrej roboty, o ile można to uznać za coś dobrego. Jako najemnik zabił zapewne o wiele więcej przeciwników, niż nie jeden Uchiha z sharinganem. Jedynie nie miał startu do działa, które raz po raz spopielało ziemię i wszystko, co na niej. Ale to tam. Tak więc nie czuł wstydu przed tym, że tak kurczowo trzymał się żywota i nie chciał walczyć za wszelką cenę. W końcu... co mu z zapłaty skoro będzie martwy? Jego maluczkie marzenia również się w takim wypadku nie ziszczą.
Starał się uspokoić oddech, który z powodu paniki przyśpieszył. Żył. Nie ma powodów do strachu... teraz tylko odpowiednio to rozegrać i liczyć na to, że Ci cali Senju dotrzymują słowa. Jako pierwszy odezwał się dowódca, którego zamknął w krysztale i który już był od niego wolny. Jego słowa utwierdziły Yuushe w tym, że to ktoś bardzo ważny: 'Wypuszczę Cię', powtórzył w duchu. W porządku, skoro tak, to świetnie. Wypuśćcie i miejmy to wszystko z głowy, bo nie żeby narzekał, ale kurwa kurewsko krwawił i ta pigułka z krwią, którą łyknął przed chwilą zaraz na nic się nie zda. Do tego wszystko bolało go jak diabli. Cud, że jeszcze trzymał się na nogach.
- Zapamiętam. - mierzył się z nim wzrokiem, ale jego czerwone ślepia szybko wymiękły i po chwili wbiły się w ziemię. Nie mógł sobie pozwolić teraz na jakieś głupie odzywki, nie był w sytuacji do takich i musiał przyjmować wszystkie słowa z pokorą. Ale nie dziwił im się, mieli powód, żeby nienawidzić jego osoby, choć on osobiście nie miał kompletnie nic do Senju - to tylko biznes. Nie mniej, siłą rzeczy już się nie zakumplują i Yuusha będzie musiał z tym jakoś żyć, choć tak właściwie gówno go to obchodziło.
W końcu przyszła pora na kobietę z którą dobijał targu. Zawołała ona jakiegoś medyka i rozkazała mu podleczyć Bohatera. Nie żeby narzekał, jednak nieco się zdziwił, że chcą przynajmniej nie dopuścić do tego, by się wykrwawił. Ale nie oponował, jedynie w dalszym ciągu starając się podziwiać ziemię pod swoimi stopami, ale nie na długo, gdyż błękitnowłosa również postanowiła zmierzyć go wzrokiem. Tym razem odpowiedział, choć również nie było to przyjemne. 'Nie patrz tak na mnie...', skrzywił się. 'Tsssk', spuścił wzrok.
- Szkarłatny Żniwiarzu? - podniósł głowę, nie wiedząc czy jest bardziej zdziwiony przydomkiem jaki mu właśnie nadała, czy faktem, że uświadomiła mu, że wcześniej dorwał samego Lidera Senju.
- Zrozumiałem za pierwszym razem. - dodał po chwili. Gdy został wystarczająco wyleczony, więzy puściły, a Otori był wolny. Odruchowo odskoczył kilka metrów, dobywając kryształowego kunaia z sakwy i stawiając gardę. To mógł być kolejny błąd z jego strony, bo przecież tamci mogli odpowiedzieć na takie zagranie natychmiastowym atakiem, ale co poradzić. Szczerzonego pan bóg coś-tam-coś-tam. Omiótł wzrokiem wszystkich dookoła siebie i dopiero wtedy zerknął na swoje rany. Meh, ciuchy z Shinsengumi kompletnie dziurawe. Ciekawe ile sobie policzą za ich naprawę? Upierdliwe. Następnie spojrzał jeszcze raz na Reikę i skinął jej głową. - Dzięki. - zapewne mogło chodzić o leczenie.
- Jeszcze jedno. Możecie nazywać mnie jak chcecie, mogę być mordercą, możecie mnie nienawidzić, nie dbam o to. Obchodzicie mnie tyle co Ci cali Uchiha. To tylko praca. Jednak klan Kōseki nie miał z tym nic wspólnego. DOTARŁO? Klan Kōseki nie ma nic wspólnego z całą tą wojną, ani Wami, ani Uchiha. Zaś ja nie ma nic wspólnego z nimi. - wolał to powiedzieć. Jeszcze tego by mu brakowało, gdyby po tym wszystkim jego klan został oskarżony o wymordowanie tylu Drzewolubów.
Ugh, czuł się kompletnie zjebany. Pora uciekać, bo jeszcze zmienią zdanie. Tylko w którą stronę? Może jednak szukać schronienia w oddziałach Uchiha, mimo że kazali mu się stąd wynosić? Jakby nie patrzeć walka wciąż się nie skończyła, a on był najemnikiem. Jeśli zwieje ot tak, mogą mu zarzucić, że porzucił swoje obowiązki i nici z sakiewki wypchanej złotem. 'A cholera by Was', ponownie się skrzywił. Ale mimo wszystko chyba lepiej będzie się wycofać. Rany wciąż doskwierały, a mana się kończyła. Nic tu po nim, zdecydowanie. A więc ostatni raz omiótł otoczenie wzrokiem, po czym zrobił zwrot na pięcie i puścił się pędem stronę, gdzieś tam byle dalej (według wcześniejszej mapki powiedzmy, że w prawo), byle nie do lasu. Tam mogli być jacyś Senju, którzy nie wiedzieli o tym, że teraz jest już nieszkodliwym gnojkiem. A walczyć z nimi nie miał sił.

[zt?]
Eq:
Na sobie: Strój Shinsengumi + czarny płaszcz.

PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Sakwa na prawym pośladzie (pod płaszczem):

26 kunaiów z kryształu [reberu C]

Sakwa na lewym pośladzie (pod płaszczem):

40 shurikenów z kryształu [reberu C]
Zdolności:
KEKKEI GENKAI: Shōton no Jutsu [kolor czerwony].
NATURA CHAKRY: Fūton [główny]; Doton.
STYLE WALKI: Kenjutsu.
UMIEJĘTNOŚCI:

Wrodzona ---
Nabyta ---

PAKT: ---
ATRYBUTY PODSTAWOWE:

SIŁA 31/41.
WYTRZYMAŁOŚĆ 3.
SZYBKOŚĆ 40/50.
PERCEPCJA 41.
PSYCHIKA 1.
KONSEKWENCJA 1.

KONTROLA CHAKRY D.
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Kenjutsu [+10 Siła; +10 Szybkość]
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:

NINJUTSU E.
GENJUTSU E.
TAIJUTSU E.
BUKIJUTSU E.
KYUJUTSU E.
KENJUTSU E.
SHURIKENJUTSU E.
KUSARIJUTSU E.
KIJUTSU E.
IRYōJUTSU E.
FūINJUTSU E.
ELEMENTARNE
KATON E.
SUITON E.
FUUTON C.
DOTON D.
RAITON E.
KLANOWE B.
Użyte techniki:
Chakra: Mauo.
Strata:
- 1 bojowa pigułka żywnościowa;
- 1 pigułka ze skrzepniętą krwią;
- ileść tam shurikenów i kunaiów z kryształu (chcesz to podliczyć, czy w dupie mieć? Bo w sumie mi dynda, ja i tak ich dorobie niedługo);
- dziurawy uniform.
0 x
Masaru

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Masaru »

Gdy Masaru dotarł do celu swojej podróży pokazał mu się nie do końca ciekawy widok. Setki trupów niektóre nie dokonańca martwe. Chłopak rozkazał szybko zająć się rannymi, sam po pędził razem z kilkoma osobami do największego krateru. Tam ku jego zaskoczeniu zobaczył niebiesko oką niewiastę. Po chwili zorientował się że to klon ale szok pozostał, szybko dowiedział co się stało. Ten jegomość który wygląda jak wesoły trup poświęcił się do uratowania komuś życia. Bardzo szlachetne odrazu go polubił, miał nadzieję kiedyś uścisnąć mu dłoń. Ale trudno przytaknął i zaczął pomagać w odkopywaniu rannych. Gdy zabraknie bandaży zacznie tworzyć żyłki z czakry i wiązać ludziom kikuty które za bardzo krwawią. Narazie jednak jego uwagę skupiła jakaś postać stojąca w odległości. Nie wiedział czy to wróg czy nie ale gdyby był ranny nie miałby serca go zabić. Podbiegł do niego do odległości 30m i krzyknął- Hej nie ważne po jakiej jesteś stronie konfliktu, ale jak jesteś ranny to cię opatrze. A jeżeli nie to powiedz mi co tu robisz całkowicie sam ? Mówiąc to starał się być bardzo życzliwy i uśmiechnięty. Jednak uważnie obserwował dystans i gdyby tamten cokolwiek zrobił co mogło zagrozić jemu i rannym to był gotów zrobić unik i zaatakować.

ZDOLNOŚCI
KEKKEI GENKAI: Ayatsuri
NATURA CHAKRY: FUUTON
STYLE WALKI: Kugutsu no Jutsu:
PAKT: -------------
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 30
    WYTRZYMAŁOŚĆ 1
    SZYBKOŚĆ 17|27
    PERCEPCJA 33|43
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1
KONTROLA CHAKRY E
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI:
Kugutsu no Jutsu: +10 szybkość +10 percepcja
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • NINJUTSU
    GENJUTSU
    TAIJUTSU
    BUKIJUTSU
    • KYUJUTSU
      KENJUTSU
      SHURIKENJUTSU D
      KUSARIJUTSU
      KIJUTSU
    IRYōJUTSU
    FūINJUTSU
    ELEMENTARNE
    • KATON
      SUITON
      FUUTON D
      DOTON
      RAITON
    KLANOWE
Ayatsuri C
JUTSU:
KLANOWE:
-[D]Kugutsu no Jutsu
-[D]Chakura no Ito
-[D]Kugutsu Kawarimi no Jutsu
-[D]Sōshūjin
SHURIKENJUTSU:
-[D]Kage Shuriken no Jutsu
FUUTON:
-[D] Fūton: Enshō No Kaze
Ninjutsu:
-[E]Bunshin no Jutsu
-[E]Henge no Jutsu
-[E]Kai
-[E]Kawarimi no Jutsu
-[E]Kinobori no Waza
-[E]Suimen Hokō no Waza
-[E]Nawanuke no Jutsu
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): 2 duże shurikeny na plecach , torba u pasa, lalka z drewna(wygląd http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=43&t=2435&#41; która ogonem trzyma się jak damska torebka (tylko że jest na plecach na shurikenach)
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE): 10 kunai, 5 shurikenów, 1 porcja Makibishi, i 2 Fūma Shurikeny w torbie,10 kunai w magazynku w lalce
0 x
Shigeru

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Shigeru »

Z wyczerpania padłem na ziemię, ale na szczęście nie byłem sam, miałem przy sobie wsparcie w postaci Nikusui, która nade mną czuwała. Błyskawicznie znalazła się przy mnie, nie pozwalając mi zażyć kolejnej pigułki bojowej, domyślając się bądź wiedząc jakie byłyby skutki tego. Co więcej, nakazała mi być cicho, tym samym nie pozwalając mi na wdawanie się w jakiekolwiek dysputy. Po prawdziwe, i tak nie miałbym na to energii. Całe ciało było niezwykle ciężkie, z wielkim trudem byłem w stanie poruszyć jakąkolwiek kończyną. Mimo tego Nikusui była w stanie, mnie podźwignąć - pomogła mi przy wstawaniu, a następnie przytrzymując zakomunikowała, że przeniesiemy się w pobliże naszego oddziału gdzie też będziemy bezpieczniejsi. Kiwnąłem mało refleksyjnie głową, czując dojmujący smutek, że tylko tyle uchowało się przy życiu naszych ludzi. Bałem się, że to jeszcze nie koniec, zwłaszcza, że niewielki byłby ze mnie pożytek w takiej chwili.
- Dziękuje... że ze mną zostałaś - powiedziałem cicho, korzystając z tego, że wciąż byliśmy sami, nie niepokojeni przez żadne wrogie działania. Zbliżając się nieszybkim tempem, dopiero teraz dostrzegłem ogrom spustoszeń, jakie poczyniła bitwa w naszych oddziałach. Mnóstwo rannych, jeszcze więcej martwych ciał rozrzuconych po całym polu bitwy. Na szczęście szybko okazało się, że mój ojciec jest nadal wśród żywych, podobnie zresztą Reika, choć nieco mnie zaskoczyła jej tutejsza obecność, bo przypuszczałem, że jest przy Isoshim z Toshio, naszym młodszym kuzynem. Ojciec podszedł szybko do mnie i pomógł Nikusui. Widać było po nim, że jest dumny z tego co zrobiłem, ale również był wdzięczny przedstawicielce Rodu Kaminari, za udzieloną pomoc. Co więcej, potrafił się przyznać przed nią do błędu i przeprosił, co na prawdę doceniałem, bo wiele to dla mnie znaczyło. Też dopiero po chwili dotarło do mnie jak ojciec się do mnie zwrócił. Pułkowniku. Czyżby kolejny awans?
- Niech Reika zajmie się najpierw rannymi, ojcze - odpowiedziałem, gdy już ułożono mnie na ziemi i mogłem z tego miejsca na spokojnie przyjrzeć się temu co działo się w koło. - Teraz... potrzebny jest mi tylko odpoczynek - odparłem, zdając sobie sprawę z tego, że mój obecny stan jest konsekwencją nadużywania chakry, a nie z otrzymanych obrażeń. - Ciesze się, że z Wami wszystko dobrze... Co z pozostałymi? Jak wygląda sytuacja? - zdążyłem jeszcze zapytać, bo właśnie też mój ojciec wysunął w stronę Nikusui swoją prośbę, aby ta odnalazła Ukyo, przywódcę Rodu Kaminari. Słysząc to, poczułem ukłucie strachu, bo przecież ten człowiek walczył z Hisato, potęznym Liderem Rodu Uchiha. Strasznie niebezpiecznie było to zadanie, biorąc pod uwagę choćby to że tam wciąz toczyć się mogły walki, a z pewnością wiele tam było członków wrogiego nam klanu. - Czy to... nazbyt niebezpieczne? - zapytałem, przenosząc spojrzenie pełne niepokoju na białowłosą.
Krótko i zwięźle: ukryte ruchy z poprzedniego postu (a więc stworzenie drewnianej kopuły ochronnej w przypadku zagrożenia) są w dalszym ciągu aktualne.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sakai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość