Jezioro Shikotsu

Kolejna z prowincji Wietrznych Równin o dość pokaźnych rozmiarach. Sakai zamieszkiwane i zarządzane jest przez Ród Akimichi. Prowincja sąsiaduje od południowego zachodu z regionem Samotnych Wydm, a od południowego wschodu z regionem Prastarego Lasu. Od południa Sakai z kolei sąsiaduje z terenami niezbadanymi, co niejednokrotnie powoduje zbrojne utarczki. W prowincji tak jak w regionie, od czasu do czasu dopatrzeć się można niewielkich zagajników leśnych, ale w przeważającej części dominuje ukształtowanie równinne, z wysoką trawą, które idealnie nadaje się do hodowli bądź uprawy roli. Nieopodal granic znajdują się również wioski pod zarządem Szczepu Kakuzu.
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Małe jeziorko

Post autor: Shikarui »

Teraz już nie był zdziczały. Nigdy nie był do samego końca, ale jego teraz i kiedyś różniły się od siebie drastycznie. Nie lubił ludzi - a jednak uczył się bycia człowiekiem. Nie lubił ludzi, a bycie człowiekiem mu się podobało. O wiele bardziej, niż bycie psem.
Asaka promieniowała wewnętrzną mądrością, która była dla niego bardzo wyraźna i zauważalna. O wiele bardziej niż ten silny nurt, który gotów był zniszczyć wszystko na swojej drodze. Woda potrafiła dawać i odbierać tak jak każdy żywioł i tak samo jak one potrafił być zdradliwy. Jak ruchome piaski ziemi. Jak drobna iskra ognia. Jak silne podmuchy powietrza. Asaka wydawała się osobą, która to doskonale rozumiała, dlatego korzystała bardzo rozsądnie z darów, jakie od niech odbierała, żeby czasem nie wziąć za dużo. By grunt jej nie wciągnął, ogień nie poparzył, wiatr nie porwał, a woda nie podmyła jej nóg. Wszystko to przecież bardzo względne, bo nader wszystko dziewczyna była temperamentna i nie miała cierpliwości, byle słowo potrafiło ją rozsierdzić, jak zostało zauważone. Teraz jednak ta mądrość była o wiele silniejsza od jej natury, pewnie kac dodawał jeden do dwóch, by równanie się zgadzało z piękną trójką na końcu.
- Zwyrole mogliby się uczyć ode mnie. - Uśmiechnął się kącikiem, unosząc lekko podbródek, kiedy przechylił głowę w tył w takim stopniu, by nadal móc widzieć swoją rozmówczynię. - Jesteś bardzo mądra. - Podniósł się z wolna. - Wracam do treningu. Dołącz, kiedy będziesz miała ochotę. - Obrócił się do niej plecami i wrócił znów na brzeg. Nie odszedł daleko, może dwadzieścia metrów dalej, zatrzymując się i skupiając znów na chakrze. Swojej i tej, która krążyła w jego żyłach, a którą musiał odseparować od tej jego. To wcale nie było proste. Musiał opanować ten proces, niemal jakby uczył się swojej własnej chakry od nowa. Złożył dłonie w pieczęci Baran, potem Koń, potem Ptak, woda okręciła się wokół jego nóg w małej odległości, parę jej kropel prysnęło na boki, zarysowała mokry okrąg, ale nic poza tym się nie stało. A błękitna esencja uleciała. Zatrzymał się na moment, pozwalając sobie na chwilę regeneracji. Nie zamierzał igrać z siłą, która była w nim zaklęta, jeszcze nie. Nie miał pewności, jak bardzo nad nią panował. To, co stało się na tamtej drodze było... całkowicie instynktowne. Ponowił kombinację i tym razem woda wzniosła się wyżej pojedynczymi pasmami, jak węże, jak... jak włosy Asaki, które opływały jej ramiona. Był tym szczęśliwcem, który spojrzał prosto w złoto oczu Meduzy i nie zamienił się przez to w kamień. Nie mógłby, skoro była wodą, która potrafiła odbudować rzeczywistość. Powtórzył sekwencję pieczęci i technika wypadła lepiej. Miała chronić, więc wir musiał go zamknąć szczelnie. Chłodne krople zwilżały ziemię wokół, czarnowłosy ściągnął w końcu z siebie kimono i odłożył je obok Asaki machnięciem, żeby nie zmokło, pokazując jej symboliczne "okej" gestem. Zaglądając przy okazji, czy się jakoś trzyma, czy czasem nie zasnęła i czy jest jakkolwiek lepiej w cieniu tego drzewa. Po dwóch następnych powtórzeniach technika działała jak należy, zamykając go w szczelnym wirze, który swoją siłą był w stanie odtrącić co nie co. Nie był to szczyt możliwości Suitonu, ale od czegoś trzeba zacząć.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Małe jeziorko

Post autor: Asaka »

Bycie człowiekiem wcale nie oznaczało, że będzie się lubiło ludzi. Pod tym względem oboje niewiele się różnili, bo i Asaka nie lubiła ludzi. Zazwyczaj za dużo gadali i to od czapy, chcieli czegoś od ciebie, zawracali głowę, nic nie dając za to w zamian. W dodatku większość z nich była fałszywa. Tak było kiedyś i tak było też teraz. Białowłosa w ogóle nie uważała się za mądrą; ba, tyle razy usłyszała, że za mało myśli i żeby czasem ruszyłą głową, że nawet pozwalała innym wierzyć, że tak właśnie wygląda rzeczywistość. Wcale nie chciała pokazywać innym, że wcale nie jest taka durna, za jaką ją wszyscy mają. Ii… Nadal żyła. To chyba o czymś świadczyło.
– Powiedz to mojej mamie, chyba by pękła ze śmiechu – taa, mądra. Ale miło było coś takiego usłyszeć. – Jasne, postaram się.
Shikarui widział w niej najpierw ogień, na ich pierwszym spotkaniu, teraz zaś była życiodajną wodą. W obu przypadkach nie trafił, nie był nawet blisko. Ani ogień ani woda, nie władała ani jednym, ni drugim. W arsenale miała cos zupełnie innego, dwa kompletnie inne przeciwieństwa: ziemię i wiatr; jedno wolne i wytrzymałe, drugie szybkie i zadające spore obrażenia. Jeśli ktoś nie wierzył, że przeciwieństwa mogą stworzyć coś trwałego, to mylił się okrutnie, wystarczyło spojrzeć na kryształ, który czerpał z jednego i drugiego. Cholernie niedoceniane kekkei genkai, za wolne, za słabe – a guzik prawda. W tej ślamazarności była przecież metoda…
Asaka nie zasnęła. Przez chwilę myślała, że oczy jej się zamkną, ale rozmowa z Shikim podziałała jak… kubeł wody wylany prosto na głowę. Im więcej czasu mijało, tym mniej bolał ją łeb i tym mniej raziło ją słońce. Obserwowała w ciszy i spokoju, jak Sanada składa pieczęcie i jak woda kręci się wokół niego, albo jak nic się nie dzieje i uśmiechała się pod nosem. Miło było zobaczyć, że ktoś pracuje nad czymś innym niż ziemia i wiatr. Woda wydawała jej się tak bardzo odległa…
Sama w końcu zabrała się do roboty, tyle, że nawet nie ruszyła się z miejsca. Siedziała gdzie siedziała, pod drzewkiem, rozkoszując się ostatnimi dniami ładnej pogody, i skupiła się, starając się wyrzucić z głowy roztargnienie spowodowane niewyspaniem. Ciężką nocą. Cholernym alkoholem. To znowu się działo – obiecywała sobie, że już więcej nie tknie alkoholu, ale wszyscy wiemy, jak to działało, prawda? Starała się, naprawdę. Co i rusz składała połowę pieczęci Barana, a rubinowy kryształ to pojawiał się w jej rękach, to znikał; przyjmował różne kształty, te mniej lub bardziej pożądane. Nie była dzisiaj w formie, żadna to nowość, jednak przynajmniej próbowała. Wiedziała jak powinny wyglądać bronie wykonane z kryształu, a to, co usiłowała osiągnąć dzisiaj, miało być sztuką samą w sobie. Dwie pierwsze próby uformowania dużej, kryształowej, czerwonej gwiazdy spełzły na niczym. Asaka nawet odłożyła te nieudane twory, notując w pamięci, ze je potem wrzuci do tego jeziora, tak po złośliwości. Nawet nie chodziło o to, że miały zły kształt, bo sama forma była dobra, tylko… brakowało im odpowiedniej masy, by nadały się do tej konkretnej techniki. To, co wyszło jej w tych pierwszych próbach, porwałby nawet wiatr – a nie o to przecież chodziło. To miało łamać bariery, te najprostsze, ale jednak. Asaka, przyłapana na próbie uformowania wielkiego shurikena o kształcie płatka śniegu prawie się speszyła… Prawie, bo oto wolała się pogapić na Sikaruia pozbywającego się kimona. Trochę ją to rozproszyło… Ale tylko trochę, bo dotarło do niej, że oto ma idealną okazję by wypróbować, czy ta jej technika w ogóle zadziała prawidłowo.
W końcu udało się jej osiągnąć kształt i masę tego shurikena – takie jakie miały być i dopiero teraz… Dopiero teraz zaczynała się zabawa, bo Asaka wstała z trawy, a nogi to jej się trzęsły tak, jakby były stworzone z waty. Niby już czuła się lepiej… Ale tylko psychicznie, bo jej ciało nadal odczuwało skutki kaca. Nie można się tylko poddawać, prawda? Dziewczyna pewniej złapała kryształowego shurikena w ręce i wycelowała. Shiki zajęty był ciągle tym… oplątywaniem się wodą czy czym, był więc całkowicie nieruchomym celem. Miał jednak przecież szansę zareagować i odskoczyć. Nie chciała go zranić w żadnym wypadku, ale, hehe, i tak chciała sprawdzić czy uda jej się tę wodną barierę pokonać. A skoro już wycelowała to wzięła zamach… i rzuciła. Wielki, czerwony płatek śniegu poszybował.
Fyyyyyrrrr.
  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Małe jeziorko

Post autor: Shikarui »

Stał obrócony do Asaki plecami - coś, czego nigdy wcześniej nie robił. Nawet Akiemu nie pozwalał znaleźć się za jego plecami tak, by całkowicie opuścił swoją czujność, by nie dbał o to, co się na jego tyłach dzieje. Zawsze miej oczy dookoła głowy, czuwaj, słuchaj, stój na krańcach palców. Ale od wczorajszego wieczora Shikarui nawet się na obecności Asaki nie skupił, nawet jej nie zauważał. Nie dlatego, że stała się dla niego obojętna. Dlatego, że tak mocno się z nią oswoił, że stała się częścią tego świata. Tym strumieniem. Tym płomieniem. Tymi żywiołami, w które zupełnie nie trafił, a które mu się z nią skojarzyły. Tą ziemią. Tym wiatrem, który plącze się we włosach i całuje policzki przyjemnym tchnieniem. Oto była Asaka. Kwiatem wyrosłym z kryształu w punkcie, gdzie wszystko to łączyło się w jedno - gdzie ogień dodatkowo ją opalał, a zimno wody utwardzało strukturę. Zupełnie stracił swoją czujność. Nawet kiedy widział, że próbuje coś kształtować ze swojego kryształu, gdy się do niej cofnął, nie pomyślał, że ta broń mogłaby zostać wycelowana w niego - i że zostanie, kiedy kolejne z wodnych tornad owinie się wokół niego. Szum wody, dźwięk jeziora, śpiew ptaków. Chakra, szept techniki, skupienie na utrzymaniu jej i szukanie miejsca błędu. Chyba była jednak idealna, chyba jednak jej nie brakowało. I we wszystko to wdarł się dźwięk, którego się nie spodziewał. Nieproszony gość, niechciany intruz. Świszczący śpiew stali, który nie pasował do dźwięków otoczenia, który był fałszem w całej pieśni wokół nich. Jego oczy się rozpaliły, ciało chciało zareagować samo - chciał zrobić krok w bok, uchylić się. Nie mógł. To, co miało go chronić, okazało się więzieniem. Shuriken leciał w jego stronę, a on w jednej chwili zapomniał, że to nie jest klatka, tylko coś, co powinno chronić, a dziewczyna nie jest zagrożeniem, tylko tą samą Asaką. Jego ciało pokryło się czarnymi znakami, a dłonie poruszyły właściwie same. I dobrze. Bo wodne więzienie nie stanowiło żadnej przeszkody dla ostrego jak brzytwa, wytrzymałego kryształu o przejrzystej barwie głębokiego rubinu. Uderzenie adrenaliny było tak silne, że Shikarui zwątpił, czy to on przyśpieszył, czy jednak świat zwolnił wraz z ostrzem, które miało wbić się w jego ciało. Uderzenie chakry, jakie odczuł w swoich własnych żyłach, samo wręcz wypluło z jego płuc potężny strumień wody, który odepchnął shurikena i doszczętnie zniszczył Mizu no Tatsumaki. Siła techniki daleko wyrosła poza siłę, jaką powinna posiadać na tym poziomie. Woda zalała cały obszar pod ogromnym ciśnieniem, ale nie doleciała do Asaki - Asaka została opryskana tylko resztkami wody, które uderzyły w jej ciało. Nie były orzeźwiające, te krople niemal bolały. Stał teraz przy brzegu, mokry od wody, z dłońmi złożonymi w pieczęć Zająca i ciałem pokrytym czarnymi, wdzięcznymi liniami cierniowych pnączy, które układały się w fantazyjne wzory na jego ramionach, barkach, klatce piersiowej i brzuchu. Ze zwierzęcym błyskiem w oku. Wpatrywał się w Asakę tak, jakby jego instynkt teraz badał, czy ma do czynienia z wrogiem i czy powinien rzucić się do przodu. Cofnął szybko pieczęć, dopóki jeszcze czuł, że jakkolwiek się kontroluje, od razu biorąc głębszy oddech. Zmęczenie od razu na niego spłynęło, ale nie w aż takim stopniu, w jakim dotknęło go po zakończeniu tamtej walki z bandytami. Zacisnął od razu dłoń na barku, rozmasowują go, przymykając oczy i zaciskając szczękę. Wstrząsnęło nim to. Niby jeden, zwykły shuriken, a ledwo zdołał się przed nim osłonić. Pomijając fakt, że całkowicie przypadkowo wyszła mu przez to Mizurappa, która była następna w kolejce. Potrzeba matką wynalazków? Jakoś tak to leciało. I jaka potężna przez to wyszła! Miało coś z tym wspólnego pieczęć. Wzmacniała techniki? Skierował się do Asaki, żeby usiąść obok niej.
- Jeśli próbowałaś mnie zabić to prawie ci się udało.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Małe jeziorko

Post autor: Asaka »

To był taki podstępny atak z jej strony, ale widziała już jak szybki potrafi być Shikarui. Zakładała więc, że w połączeniu z tym, jak sama czuła się skołowana i z jego szybkością i czujnością, to on zorientuje się tak naprawdę dość prędko w tym, co się dzieje i uskoczy. Nie robił tego jednak. Rubinowy shuriken leciał, a Sanada nic. W którymś momencie – a były to tak naprawdę ułamki sekund – Asaka zorientowała się, że technikę wykonała poprawie w stu procentach, że niszczycielski płatek śniegu leciał i że kompletnie przełamie barierę czarnowłosego. A ona… Naprawdę nie chciała robić mu krzywdy, ani nieść go potem do szpitala. W ogóle nie chciała podnosić na niego ręki. Decyzja była szybka, tylko wykonanie było nieco wolniejsze… I nie gwarantowało powodzenia, ale nie miała czasu zamykać go w swojej niemalże niezniszczalnej kryształowej barierze – takiej jak ostatnio. Ponownie złożyła połowę pieczęci Barana i wypuściła ze swojego ciała powietrze wymieszane z chakrą; coś, co w tym samym momencie zdecydował się zrobić czarnowłosy, tyle, że z wodą, a nie wiatrem. Widziała, jak czarne znaki pokrywają jego ciało – tak samo poskręcane i fantazyjne, jak znamię, które pokazał jej jakiś czas wcześniej. Tylko, że nie miała czasu się nad tym zastanawiać. Wytworzony podmuch zderzył się ze strumieniem wody shinobiego, kompletnie zakrzywiając tor lotu shurikena, który skręcił gwałtownie i wbił się pod kątem w mokrą ziemię, dobre dziesięć metrów od Sanady. Powietrze, które wyzwoliła, pewnie tknęło też fioletowookiego, może nawet przesunęło go z miejsca, gdzie stał jeszcze przed chwilą... Nie oszczędziła też drzew; liście zaszumiały i pozrywały się z gałęzi, tańcząc szaleńczo na wietrze, nim spadły gwałtownie na trawę, zaścielając ją dywanem.
Shikarui czuł uderzenie adrenaliny – i ona też je czuła. Oczyma wyobraźni widziała, jak jej technika przechodzi gładko przez wodną berierę, a następnie jak wbija się w ciało chłopaka. Był to widok, który sprawił, że jej zmulone spojrzenie kompletnie straciło na senności i teraz miała oczy szeroko otwarte ze strachu. Nie dlatego, że Shiki był pokryty… tym czymś i ze patrzył na nią tak, a nie inaczej, tylko dlatego, że nieumyślnie mogłaby zrobić mu krzywdę. Obryzganie tymi bolącymi kroplami wody było niemalże jak ulga. Jak odpowiednia kara za to, że jest się nieostrożnym.
Drżącą dłonią zasłoniła sobie usta, po czym jej nogi chyba odmówiły współpracy i kilka sekund później, dziewczyna znalazła się ponownie na trawie. Cały czas obserwowała Shikiego, mokrusieńkiego, jakby dopiero wylazł z tego jeziorka, które miał za plecami. Obserwowała, chcąc się upewnić, że jednak mu nie przywaliła, tak shurikenem, jak i czy coś innego nie wyrwało się spod kontroli po tym, gdy dwie techniki zmieszały się ze sobą, robiąc na polance straszny bałagan.
– Byłam pewna, że odskoczysz, przepraszam – rzadko kiedy sięgała po te wszystkie grzecznościowe gesty, ale teraz skłoniła kark tak nisko, że jej włosy ułożyły się na zroszonej wodą trawie. – Nic ci nie jest?
  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Małe jeziorko

Post autor: Shikarui »

Strach. Chyba... sam poczuł strach. Za niedbalstwo, którego się dopuścił. Za to, jak mocno opuścił gardę, a przecież mogło się stać wszystko. To nie musiał być shuriken Asaki, to mogło być cokolwiek. Ktokolwiek. Zakraść się, bo na przykład słyszał wczorajszą rozmowę, albo zwykły złodziej, który chciał przygarnąć nie tani sprzęt shinobi. Żaden z nich nie dysponował jakimś nadmiernie silnym sprzętem, który wart by był więcej niż parę setek ryo, chyba najdroższy tutaj był łuk z tego wszystkiego, ale nadal - zawsze to jest trochę ryo. Jeden kunai to ze dwa tygodnie żarcia i to takiego całkiem przystępnego. Nic więc dziwnego, że wiele osób gotowa była postawić nawet swoje życie na szali. Potem mogą szeptać, że żaden pieniądz nie jest wart ryzyka. Tylko czym było ich życie, jeśli nie ryzykiem? Takim sposobem człowiek pozbywał się lęku przed Śmiercią, ale Shikarui nie był gotów na przytulenie się do niej i ułożenie do snu. Jeszcze nie. Nie bał się jej i zamierzał powitać, jak starą przyjaciółkę, kiedy już się pojawi, a jednak kiedy już była, to wzbudzała naturalny strach. Zwłaszcza ta gwałtowna, która nie pukała z uprzedzeniem. Brak spodziewania się tego szanownego gościa był najgłębszym strachem, tak jak Shikarui wystraszył się tego, że tak nisko opuścił gardę, że całkowicie się jej pozbył, uważając, że... że jego plecy są bezpieczne, ponieważ Asaka się za nimi znajdowała. Nie było myśli, nie było sprecyzowanych słów, było naturalne, podświadome odczucie, które sprawiło, że zupełnie przestał czuwać, tak bardzo pochłonęła go próba ujarzmienia wody.
Podmuch wiatru rzeczywiście zmusił go do cofnięcia się paru kroków, nie był na niego przygotowany, choć widział, że nadchodzi - technika, którą naoglądał się tyle razy, że mógłby przysiąc, że akurat fuuton ma co drugi ninja tego świata, albo raczej, że ci ninja się sprzysięgli na niego, żeby bezbłędnie odtrącać wszystkie strzały i zaburzać mgłę. Bez większych problemów jednak zachował równowagę. Tylko jego nogi trafiły do lodowatej wody - bez różnicy, przecież i tak był już cały mokry. Pod tym względem gorzej już być nie mogło.
Zwolnił kroku, widząc minę Asaki - iście przerażoną. Zresztą to właśnie ten wyraz twarzy sprawił, że się opanował i uznał to za nieszczęśliwy wypadek. Widział przecież, jak próbuje je tworzyć, albo po prostu nie wiedziała, że wodne więzienie nie było tak wytrzymałe, jakim mogło się wydawać. Fale nie miały na tyle siły, żeby odtrącić tak masywny shuriken. Zatrzymał się tuż przed nią, kiedy kłaniała go w pas - o, to było dopiero dziwne! Tak wylewne, rzewne przeprosiny... To znaczy - może i nie wylewne, ale na pewno bardzo szczere. To przepraszam mówiło o wiele więcej niż największe tłumaczenia. Tylko czy rzeczywiście miał temu wierzyć, co pokazywała? Że obserwując go nie zauważyła momentu, w którym stracił czujność? Miał uwierzyć w zbiegi okoliczności, w które nie wierzył? Bajka nie była tak tragiczna, jak ją malowano. W końcu ona też tutaj miała ćwiczyć - i nawet widział, jak ćwiczyła. Gdyby była zupełnie obca to by jej nie uwierzył, ale spędzili już ze sobą spory kawałek czasu. I to musieli oglądać swoje twarze dzień w dzień, decydując się na tą podróż!
- Ja... sam się tego nie spodziewałem. - Przyznał. Był ciągle oszołomiony tym wszystkim. W dodatku lekko go mdliło od utraty chakry i nagłej aktywacji pieczęci i równie szybkiego wyłączenia. Chakra uderzyła i już za chwilę jej nie było. Przedziwne uczucie. I ten świat, który stawał się czerwony, ten gniew... Gorączka krwi. - Nic mi nie jest, proszę, nie kłaniaj mi się. - Wyciągnął nawet do niej dłoń, ale nie bardzo wiedział, co powinien z nią zrobić. Jakoś... wydawało mu się niewłaściwe robienie z nią cokolwiek, jakby nie miało pasować. A jednak w końcu ta dłoń oparła się na chwilę lekko na jej ramieniu. - I tak chciałem poznać granice Mizu no Tatsumaki. - Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, innymi słowy. Nikomu nic złego się nie stało, a ta jedna chwila przyniosła ze sobą sporo informacji. - Nie mogłem odskoczyć, Mizu no Tatsumaki mnie zamknęło w tamtej chwili. Byłem raczej bliski do łapania tego... - Spojrzał szkarłatnymi oczami na shuriken, który leżał wbity w ziemię. Wszystko teraz było już w zasadzie mokre. - Shurikena. - Zakończył niezgrabnie, nie wiedząc w pierwszym momencie, jak ten płatek śniegu nazwać. - Przenieśmy się dalej. - Tam, gdzie było bardziej sucho. Co prawda wszystkiego pod drzewem nie zalało, ale chociaż Shikarui kochał wodę, to aktualnie chciał wyschnąć. Zwłaszcza, że słońce całkowicie już niemal zaszło i zrobiło się chłodno - jak to jesienią.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Małe jeziorko

Post autor: Asaka »

Ona też była nieostrożna. Przecież byle kto mógł tutaj za nimi przyjść, ktoś mógł usłyszeć wiadomość karczmarki, którą ta przekazywała białowłosej kunoichi, mógł obmyśleć sobie jakiś wspaniały plan wykończenia dwójki ninja, którzy na pewno będą zmęczeni po treningu. Wystarczyła chwila nieuwagi, a przecież ta Asaka, ta na kacu, była cholernie podzielona na wszystko i nic jednocześnie. Nie zauważyłaby, że coś jest nie tak pewnie tak długo, aż byłoby już za późno, a przecież jej techniki były powolne – w trakcie zaskoczenia praktycznie były nieprzydatne. Musiałaby zwiększyć dystans by tym samym dać sobie czas na przygotowanie. Nikt na szczęście się na nich nie zaczaił. Oni sami to wszystko na siebie sprowadzili, zbytnią pewnością siebie.
Może cała reszta użytkowników fuutonu sprzysięgła się przeciwko niemu, ale ostatnim razem, podczas tamtej walki, Asaka ani razu nie użyła żadnej z technik wiatru, by rozwiać mgłę, którą stworzył Shiki. Mogła to zrobić, zwłaszcza, że sama nic nie widziała, ale jednak nic takiego nie miało miejsca. Natomiast dzisiaj użyła tego tylko po to, by odepchnąć jego samego i jej niefortunnie rzuconego shurikena – wszystko po to, by ocalić mu życie. Sam pewne też by sobie poradzić, przecież w końcu, gdy się połapał, zadziałał błyskawicznie i z wielką mocą, jednak Asaka wolała nie ponosić tego ryzyka. Uczyła się na swoich błędach. Skoro źle oszacowała szanse Sanady z kontaktem z jej techniką, to nie chciała znowu zakładać, że jego kontratak podziała.
Cóż, bo to BYŁ nieszczęśliwy wypadek. Czy Shiki sam nie mówił jej, że jego oczy sprawiają, że może widzieć wszystko wokół siebie bez martwego punktu? Jasne, mógł się zagapić, a ona przecież nie widziała z tej odległości jego twarzy. Prawdę mówiąc, to ona dotąd nie wiedziała, że jego oczy zmieniają barwę, gdy ich używa do skanowania otoczenia, czy widzenia przez mgłę. Nadal nie miała okazji, by to zauważyć. Zakładała więc, całkowicie głupio i nierozsądnie, że Shikarui widział dokładnie, co robiła. Dlatego nie sądziła, że stracił czujność. Mało tego, sama była zajęta robieniem swojego, więc miała jeszcze jednocześnie obserwować jego i notować w pamięci jakieś drobne, ważne szczegóły? No bez jaj. Tym razem to b y ł zbieg okoliczności. Ale tak poza tym, to ona też w nie nie wierzyła.
– Mogłam cię naprawdę poważnie zranić, przepraszam – nie kłaniaj się? Kiedy jak inaczej miała wyrazić to, jak bardzo było jej przykro, że tak to wszystko wyszło? Uniosła głowę, gdy poczuła dłoń na swoim ramieniu – wzrok nadal miała zatroskany. Za chwilę jednak wyprostowała się całkiem i dopiero spojrzała na to całe pobojowisko.
Pięknie.
– Tak, to jest duży shuriken, tylko o innym kształcie. Działa jednak dokładnie tak samo jak normalny. Pomijając to, że ten jest kryształowy i dużo cięższy od metalowego – była zdenerwowana, to i zaplotła jeden biały kosmyk na palec, nie wiedząc gdzie skierować swój wzrok. – Na pewno dobrze się czujesz? – przecież widziała, że opadł z sił. Zresztą tak samo jak i ona, ale co do niej to było bardziej niż zrozumiałe. W końcu nic dzisiaj nie jadła. Jedno było pewne – wszelkie oznaki kaca w jednej chwili jak ręką odjął. Kiwnęła mu głową, zgadzając się na zmianę miejsca. Jej też nie widziało się, żeby łazić teraz po tej trawie i cmokać butami z każdym krokiem. Co prawda mieli teraz błocko, z którym też chciała coś popróbować, ale w tej chwili… Nie miała za bardzo siły.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Małe jeziorko

Post autor: Shikarui »

To, co się wydarzyło, było najlepszym dowodem na to, że sobie zaufali - i to aż za bardzo. Zwykła ciekawość i kawałek psotliwego poczucia humoru. I do czego doprowadził? Do niczego. Do psoty, która wszystkim podniosła ciśnienie i adrenalinę we krwi, która równie szybko spłynęła jak się pojawiła. Jej pojawienie się dodawało siły, a jej zniknięcie... jej zniknięcie przynajmniej postawiło Asakę na nogi i pozostawiło ją zupełnie trzeźwą, zapominając o tym, jak nieprzyjemnie było jeszcze godzinę temu, albo raczej parę godzin temu, tuż po przebudzeniu. Nad tym jeziorem, kawałek po kawałeczku, wracała do życia. Ona się budziła, kiedy cały świat umierał. I tym razem był to zupełny zbieg okoliczności, nawet ona w to wierzyła, tak i uwierzył Shikarui, nie nabierając głębokich podejrzeń i dystansu. Myśli rozpadły się jak rozchodziły się słoje na spokojnej tafli wody. Naruszyły jej powierzchnię tylko na parę chwil, a potem znowu było spokojnie. Nie był aż takim paranoikiem, żeby postawić na teorii, że to była tylko gra, że Asaka nie czułaby się pewnie w starciu jeden na jeden, więc postanowiła wykorzystać dzisiejszą chwilę. To było tak naciągane, że nic dziwnego, że rozmyło się w niebycie. Zupełnie niedorzeczne. Asaka... nie mogła go zdradzić.
Uśmiechnął się nieznacznie i puknął lekko palcem w jej czoło. Niech się nie martwi, niech nie robi takiej miny, a jednak... zrobiło mu się przyjemnie, cieplej pomimo tego, że słońce zaszło. To jego prywatnej chyba leciutko właśnie wychynęło zza chmur. Przecież to miłe, tak bardzo miłe - ta kaszmirowa myśl, że ktoś się o ciebie martwi i troszczy, że ktoś się boi, że doznasz jakiejś krzywdy, tym bardziej z jego ręki. Niby nie powinien się dziwić, a jednak nie do końca się tego spodziewał. Prędzej byłyby żarty, śmiech z nieporadności poradzenia sobie z sytuacją, albo wzruszenie ramionami. Lecz nie. Asaka była doprawdy zadziwiającym stworzeniem.
- Nie zraniłaś. Przypadkiem mi pomogłaś, więc to ja dziękuję. - Tak, nie było co płakać nad rozlanym mlekiem, należało wziąć poprawki na ustawienie szklanki i ułożenie rąk, żeby tego samego błędu nie popełnić w przyszłości. Dobrze na tym skończyli, oboje się czegoś nauczyli. Shikarui nawet nie pomyślał natomiast, że Asaka rzeczywiście może uważać, że ciągle widzi otoczenie wokół siebie tak dokładnie, tak dobrze. Również się odwrócił, żeby spojrzeć na plac, po którym silny podmuch wiatru pozamiatał liście i przeczesał trawy, a silne ciśnienie wody przeorało ją w niektórych miejscach, odsłaniając brązowe placki. Tak, rzeczywiście - pięknie. Ale przynajmniej było błotko, więc znów: nie ma tego złego... Zresztą trawa odrośnie, a uschnięte liście porwane spod drzewa nie zaginą. Rozłożą się w innej części jeziora, to tyle.
- Zaskakujesz mnie z dnia na dzień coraz bardziej. Odwołuje jednak to, co mówiłem o mądrości. - Zażartował, choć jak zazwyczaj w jego wykonaniu - zabrzmiało śmiertelnie poważnie. Tylko wyciągnięty kącik ust sugerował, że do powagi temu tak daleko, jak jemu do naczelnego śmieszka nadwornego. Schylił się po swoje rzeczy, trzeba było te szmaciska pozbierać, bo zdmuchnęło je na wszystkie strony świata. Na szczęście łuk był cały i nie miał po tej przygodzie nawet najmniejszej ryski. Przez dłuższy moment przyglądał się na Asace, kiedy ta dopytała, czy dobrze się czuje, obserwując jej gesty, jakiś rodzaj niepewności - przynajmniej tym to się wydawało w jego głowie. Zdenerwowanie? Zupełnie inne niż wczorajszego wieczoru.
- Nie rób takiej miny. Sprawia, że mam ochotę cię posiąść tu i teraz. - O, to już mówił całkowicie poważnie. Tak jakby jego mózg dopiero teraz zanatował z pełną mocą, że jakby na to nie patrzeć - miał do czynienia z kobietą. Naprawdę piękną kobietą. To jednak nie ten fizyczny wygląd był tak pociągający, on dotarł do niego teraz. Ta biel, jej oczywista miękkość, drobne ciało poznaczone drobnymi bliznami, wytrenowane do zawodu kunoichi, smukła kibić. O tak, zdecydowanie pożądanie przesunęło się przez jego ciało.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Małe jeziorko

Post autor: Asaka »

Zaufanie. Jedni musieli pracować na nie latami, a jedni otrzymywali je po tak krótkim spędzonym w swoim towarzystwie czasie. Inni nigdy go nie dostawali. Zaufanie – kruche, jak delikatna była porcelana, gdzie wystarczyło minimum siły, by pojawiły się pierwsze rysy. Tak to jakoś było, że raz zachwiane było cholernie trudne do odbudowania. Jednak czy tutaj tak było? Czy to przekorne rzucenie shurikenem, by sprawdzić, czy „działa” z pełną świadomością, że Shiki i tak odskoczy (co się nie stało…), było nadwyrężeniem tego zaufania? Co najwyżej jego do niej. I co najwyżej jej do siebie samej. Ale z pewnością nie jej do niego, co było zabawne, bo po alkoholu i pewnych słowach, które padły, nie była tego wszystkiego taka pewna. A jednak dzisiaj tutaj była – na tej polance przy jeziorze, mokrej jak po wielkiej ulewie, której nie zwiastowały chmury leniwie przesuwające się po niebie. Wcześniej mogło wyglądać, że zbiera się na deszcz, zaś teraz białe obłoki i położenie słońca mogły sugerować, że jeszcze trochę, a zastanie ich tutaj ciemność.
Gdyby sytuacja rzeczywiście była mniej poważna – a w jej głowie ta była cholernie istotna – to z pewnością wjechałaby tutaj kolejna porcja żartów i zaczepek. Prawdę mówiąc, to Asaka była wcześniej gotowa objechać samą siebie za niedokładne rzucenie śnieżnej gwiazdy, bądź za bycie ślamazarnym osłem. Sprawa wyglądała jednak tak, że nie było nikomu do śmiechu, tak wtedy jak i teraz, chociaż powietrze, które białowłosa teraz wypuszczała z ust z ulgą sprawiało, że miała ochotę się uśmiechnąć. I uśmiechnęła się lekko, poczuwszy lekki i krótki dotyk na jej czole. Tak, ta ulga była obezwładniająca. Że nic nikomu się nie stało, że z niewinnego treningu nie było żadnej tragedii.
– Niby jak? – skąd ona mogła wiedzieć, że ta druga technika, którą odepchnął jej shurikena – że wykonał ją w ogóle pierwszy raz w życiu? Dla niej wyglądało to jak coś, co potrafił już wcześniej, jakby po prostu powtarzał wyuczone ruchy i gesty, a nie, że odtwarzał ją z głowy, widzianą gdzieś kiedyś wcześniej, pierwszy raz.
– Co, nie spodziewałeś się, że mogę zrobić coś tak bezmyślnego? – przecież mówiła mu, że ona i plany rzadko kiedy dobrze ze sobą współgrają. Że jest typem, który improwizuje, wymyśla w biegu, a wtedy nie zawsze wszystko musi ze sobą zagrać idealnie i zaskoczyć. Miała jednak tę zaletę, że pod tym względem była przynajmniej elastyczna. Nie ograniczała się sztywnymi ramami, to i ścianę łatwo było wtedy przesunąć, a niektórzy, jak coś nie szło według planu, nie potrafili wtedy zrobić nic. Fakt faktem, potrafiła się czasami zachowywać całkowicie bezmyślnie, mając wyrąbane na jakiekolwiek ryzyko. Tak było wielokrotnie, zwłaszcza jeśli chodziło o ryzyko wiszące nad nią – nie nad innymi. Poza ty uważała życie za najcenniejszy dar, więc… Nic dziwnego, że tak się przejęła.
Nadal czuła, że jej serce się nie uspokoiło i biegło prędko, zbyt prędko jak na nią. Zastrzyk adrenaliny pobudził ją do życia, ale wolałaby, żeby wszystko jednak się rozluźniło.
Stwierdzenie, żeby nie robiła takiej miny nie sprawiło, że jej rysy nagle się wygładziły, bo zrobiła ją… jeszcze bardziej. Nie z czystej złośliwości i żeby sprawdzić, czy mówi poważnie, po prostu jego kolejne słowa jakoś same tak… podziałały. Do tego lekki rumieniec pojawił się na jej bladych policzkach. Zatrzymała się nawet na dobre trzy sekundy, jakby musiała przetworzyć co się do niej mówi i czy Shikarui żartuje czy mówi na poważnie. Jak dotąd nie miała większych problemów, by się w tym połapać, ale teraz? Teraz nie miała pewności… Założyła jednak, że nie mówi serio, albo przynajmniej nie do końca – chociaż on sam nie był jej obojętny, bo już przyłapywała się na tym, że podczas rozmów z nim traciła poczucie czasu, albo, że zatracała się w lawendowym spojrzeniu, zapominając o całym świecie wokół. Do niej przynajmniej wcześniej dotarło, że ma przed sobą mężczyznę, na którego wyrzeźbione plecy gapiła się gdy trenował, zamiast dostatecznie skupić się na swoim krysztale.
– No wiesz… - szukała jakichś odpowiednich słów, żeby skontrować ten, jak już ustaliła, żart. Tyko jakoś ten róż nie chciał opuścić jej twarzyczki. – Takie tu i teraz mogłoby się okazać bardzo problematyczne.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Małe jeziorko

Post autor: Shikarui »

To zaufanie było tą porcelaną. Porcelanowym słonikiem wypalonym przed paroma tygodniami w piecu, kiedy zaczynali tą podróż, postawionym na komodzie, żeby zawsze przypominał, że miał przynosić im tutaj szczęście. Uniesiona trąba zawinięta do góry, wielkie uszy, dumny krok. Potężne stworzenia, które nie posiadały naturalnych wrogów. To nie było jednak żywe stworzenie, a oni nie byli na tyle silni, żeby zadbać o jego zdrowie. Maleńką figurkę można było potrącić rąbkiem szafy i sprawić, żeby spadła, ale ta, choć została uderzona dość mocno, choć zatańczyła na krawędzi, została złapana, przytrzymana - i nie rozbiła się. Asaka nie pozwoliła jej się rozbić w mrokach nocy, pośród oparów alkoholu. Nie pozwolono mu również spaść dzisiaj. Choć wiesz, sądzę, że nawet gdyby spadł to nic by mu się nie stało. Nie musiał być ratowany przez tą bladą dłoń, ani tą większą, opaloną. Mógł zsunąć się w dół, pozwiedzać wielki świat ze swojej małej perspektywy, może się usamodzielni, może sztukmistrz postanowi, że pora uczynić go większym? Jak na razie, choć wciąż był mały, nosił w sobie siłę prawdziwego słonia. Ta nasza figurka, która miała przynosić szczęście.
- Wyszła mi technika, nad którą również trenowałem. Poznałem granicę wytrzymałości tamtej tarczy. I to, że nie wolę jednak polegać na swojej szybkości niż na niej. - Lekko przekrzywił na moment głowę na bok w zastanowieniu. Była przydatna do odtrącenia broni miotanej, ale tak na dobrą sprawą chyba prędzej zdążyłby przestąpić na bok, niż złożyć pieczęci, stworzyć barierę, zastanawiać się, czy czasem te pociski się nie przedrą... Na pewno też blokowała ataki fizyczne o określonej sile. - Poza tym zdaje się, że pieczęć wzmacnia moje wodne techniki. Mizurappa nie powinna być tak silna na moim obecnym poziomie. - Co też było cholernie cenną i przydatną informacją. Jak i to, że przybywało mu dość sporo chakry, którą można było bez konsekwencji roztrwonić.
- Nie byłem gotów. - O tym wiedział on, wiedziała już i ona, nie musiał tego powtarzać, ale teraz nie traktował tego poważnie. Nie miał do niej ani grama żalu. Moment strachu, niepewności i czujności zamienił się aktualnie w dobry żart, który pewnie szybko zamieni się w typowe śmieszki co do bezbłędnego celu Asaki w plecy nieświadomych celów. A przynajmniej zamieniłby się, gdyby Shikarui miał lepsze poczucie humoru.
I zrobiła to. Rumieniec na jej bladej skórze, lekkie zmieszanie, niewinne, niewinne oczy. Niewinność przyciągała jak magnes. Czystość. Dobro. Wszystko, co nosiło na sobie delikatne barwy, najlepiej złota i bieli, po której czerni i brunatne farby spływały brzydkimi, brudnymi smugami. Nie stała od niego daleko, więc i nie trudno było tą odległość między nimi pokonać. Dwa kroki? Może trzy. Nie śpieszył się szczególnie, ale i nieszczególnie ociągał. Stanął tuż przed nią, nachylając się ku jej wargom, by skraść jej pocałunek. Nie wyłapał tego niuansu, że potraktowała to jako żart. Nie zamierzał jej jednak gonić, gdyby się odsunęła, uciekła, zapragnęła przestrzeni i powietrza, żeby znów zrobiło się chłodniej. Teraz było przyjemnie ciepło.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Małe jeziorko

Post autor: Asaka »

Prawdę mówiąc, to trudno było nawet wyczuć, że to minęło parę tygodni, a nie ledwie kilka dni – wszystko wyglądało tak samo, dnie scalały się z nocą, a wędrówka trwała. Albo, że to dopiero parę tygodni a nie całe lata, skoro nie czuła przy nim dziwnej niezręczności, ani sama nie była oszczędna w słowach czy gestach. Czuła się w jego towarzystwie swobodnie, jakby naprawdę znali się od lat i pewnych rzeczy wcale nie trzeba było się wyuczyć, bo przychodziły naturalnie. Jak to, że nie starała się mu przeszkadzać w trakcie walki – że dostosowała się do jego stylu i robiła swoje, na tyle na ile mogła. Że był w stanie go uzupełnić tam, gdzie faktycznie czegoś mu brakowało. A jej kryształ idealnie się do tego nadawał. Nie było wielkich, spektakularnych wybuchów, był tylko niedoceniany rubinowy kryształ, który swą barwą przypominał krew pokonanych wrogów. Albo jej wstążkę, którą zwykle spinała włosy, choć nie dziś. Nic dziwnego, że czerwień była jej ulubionym kolorem, skoro natura sama tak wybrała. A kolor jej kryształu przypominał jeszcze jedną rzecz… Kolor oczu Shikaruia, który widziała przed chwilą.
Znowu nie wiedziała czy ma to związek z jego magicznymi oczami, czy może jednak chodziło o pieczęć, o której mówił i którą przecież widziała na własne oczy. Domyśliła się, że te osobliwe znaki, które rozlały się po jego ciele, to była sprawka tego genu – to było łatwo ze sobą połączyć, ale poza tym to Asaka miała za mało danych, żeby mieć stuprocentową pewność.
– Technika, której użyłam służy głównie do przełamywania tarczy. Może ta twoja lepiej nadaje się do czegoś innego… może lepiej chroni przed atakami fizycznymi, a nie przed cholernie ciężkim i twardym shurikenem?
Jej znajomość z technikami wody ograniczała się właściwie do tego, co miała okazję zauważyć przy Shikim. Mgła, którą wytwarzał była jej już znana i wydawała się całkiem logiczna i oczywista, natomiast to co prezentował tutaj przed chwilą… Mogła tylko zgadywać, bo to była tylko sucha praktyka – choć w tym wypadku chyba jednak zadziałał tutaj zły dobór słów, bo wszystko, łącznie z Shikim, było przemoczone jak po ulewie. Tak czy siak chodziło o to, że nie miała okazji widzieć tego w akcji, w walce, a jedynie… Na papierze. Pomijając to, co wydarzyło się, gdy jej złośliwy diablik doszedł do głosu, a ona rzuciła tym shurikenem, bardziej patrząc na to, jak jest wyczerpana niż na to, że przecież nie jest słabą gałązką na wietrze i przecież ma w rękach trochę siły – co mało kto podejrzewał, gdyby się tak jej przyglądać. Bo wyglądała krucho i delikatnie.
– Mizurappa to to ostatnie? – z nazwami wodnych technik było tak samo jak z ich znajomością: zupełne zero. – Wyglądało potężnie… Może faktycznie coś w tym jest – coś czuła, że z tą całą pieczęcią będzie sporo zamieszania. Już było. –Tak, wiem… Ja nie byłam gotowa na to, że ta moja technika wyjdzie – jej skupienie było przecież bardzo skutecznie… rozpraszane. Przez różne rzeczy.
Z tą niewinnością to bym trochę uważała. Białowłosej brakowało jeszcze tylko rogów i ogona, przecież to była mała diablica – każdy z Seiyamy by to powiedział, przecież poznali się na niej bardzo dobrze. Faktycznie miała jednak w sobie pewną czystość i dobroć, którą nie obdarzała wszystkich po kolei jak leci. Nie była żadną altruistką, była wręcz egoistką – przynajmniej w większości. Mało obchodzili ją ci, których nie znała, albo którzy nie wpłynęli w żaden istotny sposób na jej życie. Shikarui wpłynął. Powoli stawał się jakimś ważnym elementem w jej życiu, w którym dotychczas zupełnie nie przeszkadzał jej święty spokój od innych i samotne wędrówki. Bardzo dobrze poznała się na tym, że jeśli potrafi się liczyć, to trzeba liczyć na siebie, bo inni mogą cię zawieźć. Miała jednak wrażenie, że z Sanadą to zupełnie inna bajka. Że czerń pozwala na to, by kryć w cieniu jej oślepiającą biel, a lawenda minimalnie rozświetla mrok, którego złoto nie potrafiło przeniknąć.
Sama miała go dogonić, nadrobić odległość, jaka między nimi powstała, gdy ona przystanęła, ale to on był pierwszy – szybszy. Jak zwykle, jak szybszy był podczas walki, pierwszy do trenowania, tak ubiegł ją i to on teraz stał tuż przed nią, a nie ona zrównywała się z nim w kroku. Już ustaliła, że to na pewno był żart, więc dlaczego był teraz tak blisko niej? Dlaczego w tym chłodzie dnia promieniował swoim wewnętrznym ciepłem, które ją ogrzewało? Dlaczego nachylał się nad nią tu i teraz, a ona wcale nie chciała się nigdzie odsuwać? Mogła wyglądać na płochliwą sarenkę, ale daleko jej było i do sarenki i do płochliwości. Przecież była drapieżnikiem, bardzo wrażliwym i teraz trochę wytrąconym z równowagi, ale jednak. Nim w ogóle pomyślała nad tym, co robi, to ona była tą, która pokonała ostatnie milimetry na drodze pomiędzy ich ustami. To była tylko jedna chwila – jedna jakich wiele w jej życiu, którym poddała się ot tak po prostu, ze zwykłego kaprysu: z kaprysu udała się do Sogen, z kaprysu opuściła go w towarzystwie Sanady, z kaprysu chciała pomóc tamtym ludziom na trakcie. Czy to nie szybko? Pewnie tak, przecież nie znali się jakoś dobrze. Ale to był przecież tylko jeden niewinny pocałunek, a nie… nie zgoda na „chcę cię posiąść tu i teraz”. Nawet ona nie była taka głupia i aż tak bardzo nie poddawała się chwili.
Teraz miała przynajmniej znak, że żart… Nie do końca był żartem. I że znowu się pomyliła w ocenie. Wcale nie było jej z tym źle.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Małe jeziorko

Post autor: Shikarui »

Winna niewinność smakowała słodko. Unosiła delikatnie w górę. Dlatego rzeczy w dłoniach ciążyły, owładnięte grawitacją, która jego w tej chwili nie dotyczyła. Ubrania wyślizgnęły się z jego palców i opadły na suchą w tym miejscu trawę, a jego ręce uniosły w górę, ciepłe i silne, oplatając wokół dziewczyny. Napięte mięśnie, w których nie było zwątpienia. Nie wahał się po nią sięgać, bo w tych ruchach nie było żadnej niewinności. Nie było też żadnego przewinienia. Pewna dłoń ułożyła się na jej plecach, druga przesunęła po jej talii, sunąc w dół. Dla niej była granica, dla niego granic nie było wcale. Pocałunek był jak próba, tylko czego? Sił, skoro dwójka drapieżników pokazała otwarte zainteresowanie sobą wzajem? Pocałunek, który nie był delikatnym muśnięciem, raczej silnym płomieniem opalającym twarz i chcącym więcej, niemożliwym do uspokojenia i oswojenia paroma muśnięciami, kiedy żądny był składania pocałunków na całym ciele. Tak się jednak stać nie miało.
Odsunął się, kiedy lekko się wycofała, ale nie na tyle, by całkowicie zerwać kontakt między nimi. Przejechał językiem po wargach, spoglądając na nią rozżarzonym spojrzeniem lawendowych oczu, z niemym zapytaniem, z lekką ciekawością. Co jest, co jest nie tak, czemu? Doprawdy, kobiety były okrutne! Wabiły wszystkim, co posiadały, by potem wycofać się już na samym początku. Nie naciskał. Przesunął dłońmi po jej smukłym ciele, chłodnym i rozpalonym zarazem z wrażeniem, że jego dłonie idealnie leżały na jej plecach. Ta chwila była... zdecydowanie przyjemna. Nie miał w zwyczaju żałować rzeczy przedsięwziętych, a tego tutaj nie dało się żałować. Tak jak i kręcił nosem, że panienka powiedziała stop. W jej oczach widział zakaz wjazdu i wcale nie było mu z tym źle, wręcz przeciwnie - jak dziki zwierz pamiętający szalony bieg na łowach, tak i tutaj oczekiwanie tylko nasycało strach. Może to jest właśnie to godne życie? Szanowanie samego siebie, bo jak Asaka mu powiedziała - z sobą musiałeś żyć cały czas. Inni mogli zniknąć w każdej chwili.
- Nie widziałem w tym niczego problematycznego. - Teraz już pociągnął żarcik, odsuwając się w końcu od niej i schylając, by podnieść to, co z wrażenia wypadło mu z rąk. Kto by się przejmował ciuchami, kiedy myśli sunęły tylko w kierunku ich ściągania? Położył je kawałek dalej pod drzewem, gdzie było całkowicie sucho, rozkładając na ziemi swój płaszcz, żeby na nim usiąść, a na ramiona narzucił kimono.
- Taak, tamta tarcza ma służyć do ochrony przed zwykłymi kunai, shurikenami, czy ciosami bezpośrednimi, jednak też do pewnej granicy wytrzymałości. - Wyjaśnił, kierując wzrok na wielkiego shurikena, który w bajeczny sposób rozpraszał promienie słońca, załamując jego refleksy na swojej krystalicznej nawierzchni. - Nic dziwnego, że ten shuriken się przedarł. Gdybym go zauważył wcześniej nawet nie próbowałbym utrzymać tamtej techniki. - Ale nie zauważył. Kiedy coś tak silnego sunęło w twoim kierunku, a ty byleś jak mysz w pułapce... damn. - Tak, to ostatnie. Techniki wodne są o tyle problematyczne, że do ich wykonania potrzebna jest woda. Mizurappa służy głównie za podstawę do innych technik, ale jak widzisz potrafi zaboleć. - Odepchnąć, zdzielić silnym ciśnieniem. Oberwanie takowym nie było przyjemne. Oparł się o konar i zamknął oczy, czując, jak powoli jego ciało się ochładza i jak spływa z niego zmęczenie. Zresztą nie oszukujmy się - to zmęczenie zniknęło na parę chwil całkowicie, kiedy Asaka oddała pocałunek.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Małe jeziorko

Post autor: Asaka »

Hah, „wyślizgnęły się” – same z siebie, taak. To wcale nie było tak, że te ciuchy zajmowały w tej chwili Shikaruiowi dłonie, że przeszkadzały mu w tym, by przyciągnąć kunoichi bliżej do siebie. No pewnie, że to nie o to chodziło! Natomiast jej nic w dłoniach nie zawadzało. Jego ręka, która objęła ją w pasie zadziałała tak, że i ona chciała się zbliżyć jeszcze bardziej. Uniosła swoje ręce, by zapleść je na karku Sanady, a jej smukłe palce dość instynktownie wplotły się w jego nieco dłuższe, kruczoczarne włosy. W jej ruchach też nie było zawahania, bo przed czym? Na razie nie było żadnej próby przekroczenia niewidzialnej granicy, a zainteresowanie było obopólne. Słaba z niej była aktorka więc teraz miałaby nagle ściemniać, że jest inaczej? Mogłaby się przecież wtedy odsunąć, gdyby coś jej nie odpowiadało, a ona po prostu skróciła to wyczekiwanie, odpowiadając ogniem na ogień. Nie, to nie były ledwie muśnięcia, po których panienka odsuwa się i ucieka. Ta panienka chciała więcej, ale miała jeszcze w sobie na tyle samokontroli, by wycofać się, gdy poczuła, że jeszcze chwila i ta pieszczota przesunie się o krok dalej. A ona nie zamierzała się nigdzie spieszyć. Nie chciała też niczego żałować. Zwłaszcza jakiejś wyjątkowo nieprzemyślanej akcji.
To ona zaczęła ten pocałunek i ona go skończyła, ale jej dłonie tak prędko nie wyplątały się z czarnych włosów. Ona też wcale nie chciała tak szybko zerwać kontaktu. Shikarui nie naciskał, chociaż widziała w jego oczach żar i pytanie – nie musiał go nawet zadawać, by wiedziała w czym rzecz. A czy ona musiała odpowiadać? Stop to stop, tylko tyle i aż tyle. Przecież w jej twarzy nie dało się wyczytać zawodu czy żalu – bo sama też niczego nie żałowała; przecież i jej się podobało. Przesunęła lekko dłonie z jego włosów na kark i dalej na jego barki, czując pod swoją skórą ciepłotę ciała, mieszającą się z chłodem powietrza – tak jak jego ręce sunęły po jej plecach, wyzwalając przyjemne dreszcze. Tak… Szacunek do samego siebie – to zdecydowanie było sedno sprawy i sedno godnego życia.
– A ja kilka rzeczy… Na przykład zimno, niewygodę, niechciane towarzystwo… – nie mówiła tego całkiem poważnie, ale mogłaby tak długo wymieniać, a najważniejsze w tym wszystkim było to, że nie tak prędko. Nie wszystko od razu. Nie była jedną z tych lasek, które po jednym pocałunku gotowe byłby pójść z gościem do łóżka, zakochane na zabój. Była różnica między zauroczeniem, fascynacją a zakochaniem właśnie, a choć nie była pruderyjna, to swoje zasady miała. Właśnie po to, by móc później spojrzeć w oczy swojemu odbiciu w lutrze. Zabrała swoje ręce, gdy poczuła, że i on ściągnął z swoje z jej pleców i teraz zupełnie nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.
Kontynuacja tamtej rozmowy przyszła jak wybawienie, choć nie tak łatwo jej się było skupić na wypowiadanych słowach i ich sensie. Przecież nadal czuła na swoich ustach tamten pocałunek. Nie ruszyła się z miejsca, w które wrosła jak kryształowa statua, ale przecież czarnowłosy nie uciekł nigdzie daleko. Był tuż-tuż obok.
– W porównaniu do kryształu to niewiele. Chociaż pewnie może uchronić przed jakimś niespodziewanym atakiem… - ale czy na niespodziewany atak nie lepiej uskoczyć, niż składać pieczęcie i czekać na wodę, której może wcale nie być…? Zresztą no właśnie. Chwilę później właśnie to zostało powiedziane. Że suiton potrzebował w lwiej części wody. – Spore ograniczenie… Z tą wodą. Z dotonem i fuutonem nie ma takich problemów. Ziemi i powietrza jest wszędzie pod dostatkiem – chyba, że było się na morzu, no to był wtedy mały problem z ziemią. Ale powietrze? Zawsze i wszędzie.
Asaka w końcu się ruszyła i usiadła obok shinobi. I z niej zmęczenie już zeszło, tak samo jak adrenalina – która została zamieniona w coś zupełnie innego, znacznie przyjemniejszego; trzeba było dodać tylko jedno: jej rumieńce nadal jeszcze nie zniknęły. Nie tak do końca. Nie zmieniało to jednak faktu, że robiło się coraz zimniej i wypadałoby coś w końcu zjeść…
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Małe jeziorko

Post autor: Shikarui »

Czy to była miłość? Zauroczenie? Zakochanie? Shikarui nigdy by tak nie powiedział. To było seksualne zainteresowanie, pożądanie i mógłby powiedzieć, że tylko to. A jednak był zainteresowany jej osobą, chciał z nią spędzać dni, poznawać coraz bardziej, czul, że mógł jej mówić o wszystkim i mówił bez strachu, że zostanie to wykorzystane przeciwko niemu, że może powiedzieć coś niemądrego i zadać względnie niemądre pytanie, żeby dowiedzieć się czegoś więcej, a odpowiedzią nie będzie śmiech, tylko mądra odpowiedź. Zakochanie właśnie tak mogło wyglądać. Tak MIAŁO wyglądać. Zaczynało się od zainteresowania, od tego, że dostrzegałeś, jak pięknie złote są oczy drugiej osoby, jak ciemniejsze i jaśniejsze plamki mieszają się ze sobą, tworząc przejrzystą esencję skoncentrowanego ja, te zwierciadła duszy, których próbujesz nauczyć się na pamięć i codziennie znajdujesz tam inne odcienie. Widzisz też, jak miękkie muszą być te włosy i gładka skóra, widzisz poszczególne zagięcia na poduszkach warg i długie rzęsy, jakby twoje zmysły przy tej osobie wyostrzały się, jakbyś tylko ty mógł dojrzeć szczegóły niedostrzegalne przez innych. Słowa w pewnym momencie przestają wystarczać i chce się więcej. A jednak cielesne zbliżenie nie było żadną deklaracją ani zobowiązaniem.
Uchylił nieznacznie powieki, kiedy powiedziała o niechcianym towarzystwie, stojąc ze dwa kroki dalej, wciąż poznaczona pąsami na policzkach. Niechciane towarzystwo... Nie rozglądnął się tylko dlatego, że wiedział, że byli niedaleko traktu. Tam, gdzie ludzi wiodła droga, gdzie drogę wiedli ludzie... Te dokądś i donikąd, kończące się w polach, gdzie południce brały w posiadanie łany zboża i te zbaczające w stronę miejsc takich jak to - o wysokich trawach, zarośnięte dzikimi krzewami i drzewami, za którymi można było się skryć i udawać, że jest się ostatnią istotą na tym świecie. Ich było przynajmniej dwoje. Zimno - rzeczywiście było zimno. Gęsia skórka wypełzła na skórę czarnowłosego i nie zamierzała szybko zniknąć, ale do marznięcia było mu jeszcze daleko. Był przyzwyczajony do o wiele niższych temperatur, rozleniwienie się w Sogen tej wytrzymałości nie zmieniło. Zresztą w miłosnych objęciach rzadko kiedy było zimno. Czy niewygodnie. Pół żartem-pół serio. W końcu nie chodziło dosłownie o to, ale rzeczywiście mogłaby wymieniać wiele. Z pewnością prywatność w takim miejscu była akurat rzeczą względną. Zamruczał w odpowiedzi na pozostałe słowa i pokiwał głową, pół senny. Odprężenie i szum drzew były jak kołysanka, zwłaszcza teraz, kiedy słońce schowało się zupełnie za chmurami i pożarło świat w półcieniach. Wciąż było widno, promienie nie raziły tylko w oczy. Ziewnął przeciągle.
- Zbieramy się coś zjeść? Przejść się po Sakai? Jutro można wrócić do treningu. - Rozmasował bark dłonią, czując nieprzyjemne palenie pieczęci i obolałe mięśnie nawet po tak krótkiej chwili jej użytkowania. Nakładało się to ze sporym ubytkiem chakry. Reszta dnia wolnego była wręcz wskazana.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Małe jeziorko

Post autor: Asaka »

No to było ich dwoje, bo Asaka też by tak nie powiedziała. A na pewno nie w tym momencie. Dla niej była to fascynacja i zainteresowanie drugą osobą, tak różną od niej na wielu płaszczyznach i tak podobną na innych. Podobał jej się, tak zwyczajnie w świecie, fizycznie, ale nie była głupią trzpiotką, która wietrzyła w tym wielką miłość. Jak na razie… to po prostu poddała się chwili i własnym pragnieniom, na szczęście łapiąc je za smycz na tyle prędko, by później nie żałować. Bo fascynacja i zainteresowanie mogły okazać się płonne. Teraz były, jutro mogły zniknąć, zostawiając za sobą tylko cierpki posmak. Była też druga strona medalu: wcale mogły nie zmaleć, a wręcz rozpalić się do większych rozmiarów… kto wie? Chyba tylko Los. Dlatego też Asaka nie zamierzała się spieszyć. Chciała mieć tę pewność, że nie będzie żalu. I nie była przecież zwierzęciem, który nie może nad sobą panować. Bo cielesne zbliżenie rzeczywiście nie było ani zobowiązaniem, ani deklaracją, a ona nie była naiwna.
Było chłodno. Sama była przyzwyczajona do niższych temperatur, ale co innego było stać tutaj w ubraniu, a co innego bez niego, gdy wiatr rozwiewał włosy na wszystkie strony i mroził skórę. Zwłaszcza teraz, gdy serce powoli się uspokajało a od rana niczego się nie jadło. Wtedy to dopiero było zimno, a przecież nie było jeszcze zimy.
– Tak… Zjeść. Nic dzisiaj nie jadłam. A potem będę musiała wybrać się do sklepu, jest coś co chciałabym jutro spróbować potrenować – ona sama miała już dość wrażeń jak na jeden dzień. Tych negatywnych… bo tych pozytywnych nigdy nie było za dużo. Dalszy trening nic by nie dał, a przynajmniej nie jej, bo czuła, że po dzisiejszym niefarcie ona sama ma dość. Udanie się do karczmy by coś zjeść brzmiało jak wspaniały pomysł. Tylko bez sake. Nigdy więcej sake.

[z/t] x2
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Małe jeziorko

Post autor: Shikarui »

Mówić, że Shikarui był perfekcjonistą to o wiele za dużo powiedziane, ale zdecydowanie lubił mieć wszystko "pod kontrolą". Do tego zaliczała się również podróż. Nie ułożona od A do Z, nie o to w tej kontroli chodziło. Raczej właśnie o to, że nie zamierzał dać się złapać przez deszcz, zmoknąć i zmarznąć jak ostatni wypłosz, skoro mógł zainwestować w pewne rzeczy, a miał na to pieniądze. Miał naprawdę... dużo pieniędzy. Z całkowitego biedaka wskoczył na zupełnie nowy poziom - wystarczyło się ustatkować i zacząć pracować dla jakiegoś klanu. Nie żeby przeszkadzał mu ten "koczowniczy" tryb, ale już ten, w którym ledwo było go stać na wyżywienie, jak najbardziej. No i musiał mieć też pewność, że sprzedawca nie sprzedaje mu kitu. Do groźnych spojrzeń to mężczyzna był przyzwyczajony, nie takie zakwaszone mordy w swoim sklepie widział, a Shikarui nawet nie specjalnie się starał, po prostu jak się skupiał to jego spojrzenie automatycznie robiło się iście... drapieżne. Tym lepiej, że rozmówca nie był gotów go przeganiać egzorcyzmami. Tak i wybranie tego wszystkiego trwało, przynajmniej z samym podjęciem decyzji czarnowłosy nie miał żadnego problemu, kiedy już został przekonany, że ten materiał lepszy, bo coś tam, ale lepiej w sumie zainwestować w ten, bo bardziej wytrzymały.
Reszta dnia minęła szybko i przyjemnie, łażąc po zaznaczonych zakątkach na mapie, niezrażeni drobnym deszczem. Bo co oni, z cukru? Zwłaszcza, że po tym, jak zjedli obiad, już niemal nie padało. Dopiero następnego dnia wrócili nad jeziorko, gdzie ślady przeczesanej trawy i przeoranej ziemi tkwiły na swoim miejscu, a po wilgotnej glebie chodziło się ostrożnie, żeby się nie poślizgnąć. Pogoda nadal była pochmurna, chłodny wiatr kąsał uciążliwie, ale oboje wywodzili się ze zbyt chłodnych terenów, żeby się tym nadmiernie przejąć. Tyle tylko, że pewnie wieczorem wszystko pójdzie do prania.
- Stwórz mi kryształowego klona, proszę. Przyda mi się do treningu. - Wczorajsze przechadzki i wypoczęcie całkowicie ściągnęły z niego zmęczenie, Asace wyraźnie też pomogło. Nie widać było już po niej cienia, który snuł się po jej twarzy dnia wczorajszego. Starł go sen, starła go kąpiel... starł go słodki pocałunek, którego wspomnienie, jakie nasunęło się na myśli Shikaruiego, kiedy zapatrzył się na Asakę, przywołało automatyczny uśmiech na usta. Ot, samo z siebie, nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że się uśmiechnął. Na tym, że się na nią zagapił, samego siebie już przyłapał, ale nie zreflektował się ani trochę. W końcu co w tym niby było złego? Nie było się czego wstydzić. Rozciągnął się porządnie i dopiero wtedy przymknął oczy, swoim zwyczajem, by skupić się na chakrze. Potrzebował tego bardzo mocno, skupienia się, by rozdzielić obie chakry i sięgać tylko po tą, po którą sięgnąć sobie życzył. Wyjątkowo do tej techniki nie potrzebował ani grama wody, chakra sama tę wodę, czy też - substancję - tworzyła. Złożył dłonie w pieczęć barana, potem tygrysa. Oczywiście kiedy już klon był gotowy, o ile Asaka zgodziła się go stworzyć. Co prawda miał jeszcze do przećwiczenia wodne klony, ale one były delikatne, nie nadawały się do tego, by testować na nich techniki. Tym bardziej nie zamierzał ich testować na Asace, nie miał dokładnego pojęcia, jak Mizuame Nabara się zachowa i jak się potem z niej wydostać, więc lepiej to przećwiczyć tak, by nikt nie ucierpiał - proste. Nabrał powietrza w płuca, skumulował w ustach chakre - technika udała się, przejrzysta substancja zalała kawałek zielonego terenu dokładnie tam, gdzie zalać miała, ale nie miała satysfakcjonujących właściwości, nie trzeba było geniusza, żeby to stwierdzić. Za drugim razem poszło bezbłędnie, kiedy wziął poprawkę na to, co zrobił źle. Tym lepiej, bo marnowanie chakry na trzeci raz nie było mu na rękę. Technika nie wymagała wielu pieczęci, więc była idealna do zaskoczenia przeciwnika - i unieruchomienia go, albo chociaż spowolnienia, tak jak unieruchomiony został teraz biedny klon w postaci Asaki. Czarnowłosy obejrzał się na białowłosą by zerknąć, jak jej idzie. Jakoś o wiele łatwiej było mu opanować żywioł wody po przetrenowaniu tamtej jednej techniki na tym poziomie.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sakai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość