Osada Morinoko

Kolejna z prowincji Wietrznych Równin o dość pokaźnych rozmiarach. Sakai zamieszkiwane i zarządzane jest przez Ród Akimichi. Prowincja sąsiaduje od południowego zachodu z regionem Samotnych Wydm, a od południowego wschodu z regionem Prastarego Lasu. Od południa Sakai z kolei sąsiaduje z terenami niezbadanymi, co niejednokrotnie powoduje zbrojne utarczki. W prowincji tak jak w regionie, od czasu do czasu dopatrzeć się można niewielkich zagajników leśnych, ale w przeważającej części dominuje ukształtowanie równinne, z wysoką trawą, które idealnie nadaje się do hodowli bądź uprawy roli. Nieopodal granic znajdują się również wioski pod zarządem Szczepu Kakuzu.
Awatar użytkownika
Shindo
Postać porzucona
Posty: 418
Rejestracja: 13 wrz 2023, o 05:31
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Aparycja - avatar
- Szara lniana koszula
- Czarne spodnie
- Czarne buty
Widoczny ekwipunek: - Zbroja (czarna)
- Duża torba z tyłu za plecami
GG/Discord: shindo1313
Multikonta: Tapion
Aktualna postać: Kaito Mizukane

Re: Osada Morinoko

Post autor: Shindo »

Wyprawa B
Shigemi & Koneko
''Fałszywe dziecko"
_____________________________
Posty:
MG: 1
Shigemi: 0
Koneko: 0
_____________________________
Kolejka:
SHIGEMI/KONEKO - dowolność w kolejności
SHINDO
Wyprawa Na tej wyprawie w każdym moim poście będę umieszczał spoiler w którym będę ukrywał informacje. A mogą one zawierać:

1. KP oponenta bądź oponentów - standardowo
2. Rozwiązania zagadek - od ZAGADEK również będzie zależało powodzenie waszej misji, ale w żadnym wypadku NIE BĘDĄ zagrażały życiu postaci
3. Akcje poboczne - w niektórych momentach naszej wyprawy, jeżeli wykonacie konkretne czynności uzyskacie pomoc bądź utrudnienie w wykonywaniu misji
4. Pusta informacja - w celu zmylenia umieszczał będę puste informację

O pojawieniu się ZAGADEK będę cię informował. Jeżeli wykonasz czynności inicjujące AKCJE POBOCZNE będę cię o tym informował.
1 x
Narrator / Myśli / Mowa KP | PH | BANK Prowadzone Misje:
  1. Shabondama Haruki - Misja D
  2. Zakata Hyuga - Misja D
Awatar użytkownika
Shigemi
Posty: 265
Rejestracja: 22 sie 2022, o 01:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Zeref
Widoczny ekwipunek: Torba medyczna i plecak,

Re: Osada Morinoko

Post autor: Shigemi »


Obrazek

Obudziłem się tuż obok dogasającego ogniska, którego ciepło jeszcze dotąd otulało moje zmarznięte ciało. Noc pełna napięcia po wczorajszej walce pozostawiła po sobie nie tylko fizyczne zmęczenie, ale również narastający niepokój, spowodowany nagłym przeziębieniem. Zaczynałem odczuwać pierwsze jego objawy w postaci denerwującego kataru i uczucia zatkanego nosa, które utrudniały mi normalne oddychanie. Zimna nocna wilgoć wniknęła w moje ciało, pozostawiając ślady w postaci drapania w gardle i zimna, które rozchodziło się po całym ciele. Chłodny poranek nie przyniósł ulgi, a raczej potęgował mój dyskomfort. W poszukiwaniu czegoś, co mogłoby choć na chwilę przynieść mi ulgę, postanowiłem wydmuchać nos. Zbliżyłem się do niewielkiego zarośla, gdzie rosło coś z większymi liśćmi i z mojego doświadczenia było łagodne w kontakcie ze skórą i błoną śluzową. Ostrożnie zebrałem kilka najbardziej soczystych, o umiarkowanie dużej powierzchni, aby móc skutecznie oczyścić zatkane nozdrza. Delikatnie przyłożyłem liść do nosa i z dużą ulgą wydmuchałem zgromadzony katar. Chłodna, wilgotna tekstura liścia przyniosła chwilowe uczucie odświeżenia, łagodząc podrażnienie. Odetchnąłem pełną piersią, jeśli oczywiście udało mi się dostatecznie wysmarkać. Po tym krótkim "zabiegu" poczułem się nieco lepiej. Mogłem poczuć trochę więcej zapachów i ulżyć dodatkowo mięsniom oddechowym, które w takiej sytuacji pracowały cięzej niż zwykle. Choć świadomość, że to tylko tymczasowa poprawa, nie opuszczała mnie ani na moment. Wiedziałem, że muszę jednak przygotować coś mocniejszego i z uwagi na naszą sytuację, postanowiłem zbadać okolicę w poszukiwaniu dodatkowych ziół leczniczych. Nasz obozowisko było otoczone różnorodną florą, która mogła oferować więcej niż tylko tymczasową ulgę w postaci liści do smarkania. Moje szkolenie w dziedzinie medycyny shinobi obejmowało również wiedzę o lokalnych roślinach, co teraz mogłem wykorzystać na swoją korzyść. Oczywiście brałem pod uwagę obecność wrogów i dzikich zwierząt, więc strarałem się też być ostrożny i lustrowałem od czasu do czasu teren w poszukiwaniu zagrożeń lub ich poszlak. Z pełną determinacją, przemierzałem okolice naszego obozowiska , by zbierać i identyfikować rośliny, które mogłyby wspomóc moje zdrowie. Każdy krok, który stawiałem, był kierowany celowo, by możliwie jak najszybciej odzyskać pełnię sił. Świadomy byłem, że natura mogła dostarczyć klucza do przyspieszenia mojego zdrowienia i umożliwić efektywne kontynuowanie misji obrony tych, którzy nie mogą bronić się sami, którą razem z Koneko uznaliśmy za nasz cel.

Gdy Koneko przygotowywała się do dalszej podróży, ja przeszukiwałem okolicę w poszukiwaniu ziół, które mogłyby pomóc mi zmniejszyć symptomy przeziębienia. Poszukiwałem chociażby dziurawca oraz mięty, ale też innych lokalnych ziół, które zebrałem z zamiarem zaparzenia z nich łagodzącego naparu. Mimo że zdawałem sobie sprawę z tego, że naturalne leki działają wolniej niż syntetyczne, każda pomoc w zwalczaniu choroby była w naszej sytuacji na wagę złota. Oczywiście, jeśli podczas poszukiwań znajdę coś do jedzenie nie omieszkam zabrać tego do obozowiska, aby napełnić nasze głodne brzuchy. Następnie skupiłem się na zatarciu śladów naszego obozowiska. Rozproszyłem popiół i ugasiłem resztki ognia, by uniknąć przyciągania niechcianej uwagi. Zabrałem ze sobą trochę zimnego węgla, pamiętając o jego właściwościach adsorpcyjnych, które mogły okazać się przydatne, jeżeli moje zdrowie żołądkowe zwłaszcza uległoby pogorszeniu. Gdy wszystko było gotowe do wyjścia, rzuciłem okiem na Koneko, która już na mnie czekała, gotowa do kontynuowania podróży. Choć moje ciało wysyłało sygnały o swoich ograniczeniach, wiedziałem, że to nie jest koniec świata, jednak byłem lekko podirytowany sytuacją. Musieliśmy iść dalej z naszą misją, pomimo osobistych trudności i przeszkód.Nasza droga na pustynię, przedłużała się coraz bardziej, a w związku z moją chorobą pewnie i tempo marszu zmaleje, a proteza dla Koneko jest niezbędna dla jej dalszego funkcjonowania. A klan Ayatsuri zapewne po odpowiedniej opłacie, ale będzie w stanie dla niej taką przygotować, przynajmniej tak mówił Tetsuro w szpitalu polowym. Przed opuszczeniem obozowiska, po raz ostatni spojrzałem na miejsce, które na krótko stało się naszym schronieniem i najpewniej źródłem mojego kataru. Niepewność co do przyszłości mieszała się z gotowością do podjęcia kolejnych trudów podróży. Gdy pierwsze promienie słońca zaczęły przebijać się przez drzewa, byłem pewien, że musimy iść naprzód, opierając się na wzajemnym wsparciu i sile, którą dawała nam obecność jednego człowieka i naszego nowego orlego towarzysza. Zastanawiałem się w jakim kierunku ruszyć, pustynia znajdowała się na południowym zachodzie i tak też chciałem iść, rozejrzałem się po pozycji słońca i chciałem skorzystać z jego podpowiedzi co do obrania kierunku. Irytował mnie mój stan, więc nie byłem zbyt gadatliwy i z posępną miną ruszyłem przed siebie, mając nadzieję, że Koneko dotrzyma mi kroku. Musieliśmy znaleźć jakieś miejsce, gdzie moglibyśmy zjeść, uzupełnić zapasy oraz się porządnie wyspać.

  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Koneko
Posty: 124
Rejestracja: 17 lut 2024, o 15:15
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Jak w avku, UWAGA BRAK LEWEJ RĘKI na wysokości przedramienia!

Re: Osada Morinoko

Post autor: Koneko »

ObrazekNoc była niewygodna, ale zarazem niezapomniana. Leżałam na twardej, nierównej ziemi, skulona w niewygodnej pozycji, której próbowałam się dostosować. Chłód nocnego powietrza i wilgoć, która wsiąkała przez mój ubiór, dodatkowo utrudniały komfort snu. Rano, gdy ostrożnie się przeciągałam, czułam każdy mięsień i każdą kość w swoim ciele. Powoli ułożyłam rozczochrane włosy, wyjmując z nich trawę, która zapałętała się w nich podczas snu. Wzięłam głęboki oddech, wciągając w płuca powietrze tak świeże i czyste, że każdy jego łyk wydawał się oczyszczać całe moje ciało z napięcia i zmęczenia minionych dni. Czasami miałam wrażenie, że natura sama z siebie dodaje mi energii, to jest takie piękne! Oczywiście, rany i blizny pozostały, ale to, co czułam w tamtym momencie, przewyższało wszelki ból. Otaczał mnie pełen spokoju krajobraz, który budził się do życia razem ze wschodzącym słońcem. Złoty blask raniącego światła przesuwał się leniwie po zielonych liściach drzew, które delikatnie kołysały się na łagodnym porannym wietrze. To naturalne złoto rozlewało się po ziemi, tworząc ciepłe refleksy na każdej trawie, każdym kamieniu, każdej kropli rosy, która jeszcze zwlekała, zanim wyparuje w ciepłe powietrze poranka. Dźwięki przyrody, które otaczały nasz obozowisko, były jak muzyka. Melodia ptaków, lekkie szepty wiatru przesuwającego się przez liście, odległe odgłosy innych zwierząt, które także rozpoczynały swój dzień — wszystko to tworzyło symfonię, której nie mógłbym znaleźć nigdzie indziej. Nad głowami, rozbrzmiewał skrzek orła, mojego nieoczekiwanie zdobytego towarzysza przygody. Był dla mnie symbolem wolności, a jego obecność przypominała mi o wszystkim, co udało nam się osiągnąć — o wolności, którą razem wywalczyliśmy dla niego i jego braci. Ich akrobacje wśród rozjaśnionego nieba, gdzie każde skrzydło zdawało się łapać i odbijać światło słoneczne, były dla mnie widokiem niezwykle pocieszającym. Wolność jest tak piękna... Gapiłam się niczym sroka w gnat, na ich zabawy. Oczy mi zabłyszczały - byłam szczęśliwa, cholernie szczęśliwa. Czułam się dziwnie spokojna i zadowolona, mimo wszystkich wyzwań, które nas jeszcze czekały. Chwila ta, pełna ciepła, światła i muzyki natury, była przypomnieniem, że mimo wszystko, życie przynosi także te łagodne, piękne momenty, które trzeba celebrować.
Mimo całej radości i ulgi, jaką czułam z powodu uwolnienia orłów, nie umknęło mojej uwadze, że Shigemi miał coś na sumieniu. Jego zamyślona postawa i krzywa mina, która nie opuszczała go od momentu naszego ostatniego starcia, dawały mi wiele do myślenia. Zwykle potrafiłam odczytać jego emocje nawet przez najmniejsze gesty czy zmiany w tonie głosu, ale teraz, kiedy tak siedział cicho, patrząc w płomienie ogniska, jego obecność nabrała ciężaru niepokoju, którym nie sposób było się nie zarazić. Zastanawiałam się, co mogło tak bardzo go dręczyć. Czy to nasza obecna sytuacja, potencjalne zagrożenia czające się za każdym drzewem, czy może coś głębszego, związanego z naszą przyszłością? Westchnęłam cichutko pod nosem. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że ciążyła na nim jakaś niezgłębiona troska, którą trzymał dla siebie, nie chcąc obciążać mnie dodatkowymi problemami. Z drugiej strony, ja sama nie mogłam powstrzymać narastającego zaniepokojenia o jego stan zdrowia. Widziałam, jak ciężko pracował, by nas chronić, jak wielką cenę ponosi jego ciało i umysł po każdej bitwie, po każdym konflikcie. To, że sam się nie skarżył, nie znaczyło, że nie odczuwał skutków naszych zmagań. W dodatku ten zasmarkany nos i wieczne wyciąganie mnie z tarapatów, potrzebowaliśmy WAKACJI albo chociażby fajnego Onsenu.
Energia, którą czerpałam z widoku wolnych orłów, wprawdzie na chwilę odrywała mnie od tych ciężkich myśli, ale nie na tyle, bym mogła całkowicie odłożyć je na bok. To przełomowe doświadczenie, uczucie sukcesu i triumfu po uwolnieniu tych majestatycznych ptaków, dawało mi chwilowy zastrzyk optymizmu i sił, by patrzeć w przyszłość z nadzieją. Jednak w głębi serca wiedziałam, że muszę podjąć rozmowę ze Shigemim, musiałam wiedzieć, co tak naprawdę się z nim działo, czy potrzebuje pomocy, której być może sam sobie odmawiał, skupiony na ochronie mnie i naszej misji. Te chwile przy ognisku, podczas gdy gwiazdy błyszczały na nocnym niebie, a świat dookoła zdawał się na moment zatrzymać, były dla mnie czasem głębokiej refleksji. Oboje potrzebowaliśmy tej chwili spokoju, by zebrać myśli i siły na to, co mogło nas czekać. Ale jednocześnie, te krótkie momenty były dla mnie przypomnieniem, że w tej podróży nie jestem sama, że obok mnie jest ktoś, kto także może potrzebować wsparcia, tak jak ja potrzebowałam wsparcia od niego. Gdy Shigemi oddalił się w poszukiwaniu ziół leczniczych, zabrałam się za pakowanie naszego obozowiska. Składałam koc, w którym spaliśmy, zgrabnie układając go w plecaku. Zgasiłam pozostałości ogniska, rozrzucając popiół, by zatrzeć ślady naszej obecności. Czułam, że każdy nasz ruch przybliża nas do kolejnego kroku w naszej podróży, w której razem stawialiśmy czoła wyzwaniom, broniąc tych, którzy sami nie mogli się obronić i zabijając każdą najgorszą szumowinę, która podniesie rękę na naturę i ekosystem. Mój wyraz twarzy zmienił się diametralnie, błysk w oku z pogodnego zmienił się w piekielny, nienawidzę ludzi... wszystkich... wszystkich...?

Obrazek
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Shindo
Postać porzucona
Posty: 418
Rejestracja: 13 wrz 2023, o 05:31
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Aparycja - avatar
- Szara lniana koszula
- Czarne spodnie
- Czarne buty
Widoczny ekwipunek: - Zbroja (czarna)
- Duża torba z tyłu za plecami
GG/Discord: shindo1313
Multikonta: Tapion
Aktualna postać: Kaito Mizukane

Re: Osada Morinoko

Post autor: Shindo »

Wyprawa B
Shigemi & Koneko
''Fałszywe dziecko"
_____________________________
Posty:
MG: 2
Shigemi: 1
Koneko: 1
_____________________________
Kolejka:
SHIGEMI/KONEKO - dowolność w kolejności
SHINDO
Wyprawa Na tej wyprawie w każdym moim poście będę umieszczał spoiler w którym będę ukrywał informacje. A mogą one zawierać:

1. KP oponenta bądź oponentów - standardowo
2. Rozwiązania zagadek - od ZAGADEK również będzie zależało powodzenie waszej misji, ale w żadnym wypadku NIE BĘDĄ zagrażały życiu postaci
3. Akcje poboczne - w niektórych momentach naszej wyprawy, jeżeli wykonacie konkretne czynności uzyskacie pomoc bądź utrudnienie w wykonywaniu misji
4. Pusta informacja - w celu zmylenia umieszczał będę puste informację

O pojawieniu się ZAGADEK będę cię informował. Jeżeli wykonasz czynności inicjujące AKCJE POBOCZNE będę cię o tym informował.
EDIT
DODAŁEM GRAFIKI. SORRY <catnotlikethis>
0 x
Narrator / Myśli / Mowa KP | PH | BANK Prowadzone Misje:
  1. Shabondama Haruki - Misja D
  2. Zakata Hyuga - Misja D
Awatar użytkownika
Shigemi
Posty: 265
Rejestracja: 22 sie 2022, o 01:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Zeref
Widoczny ekwipunek: Torba medyczna i plecak,

Re: Osada Morinoko

Post autor: Shigemi »


Obrazek

Znalezienie ziół i przygotowanie naparu oraz ogarnięcie zasmarkanych zatok troszkę czasu nas kosztowało. Jednak gdy wszystko było już gotowe, rzuciłem ostatnie spojrzenie na nasze obozowisko, dokładnie sprawdzając, czy skutecznie zamaskowałem ślady naszego pobytu. Rozruszałem kark oraz barki i wraz z Koneko ruszyliśmy dalej wytyczoną przez nas ścieżką. Przemierzając wilgotną, liśćmi usłaną ścieżkę, odczuwałem narastające napięcie, jak mgła po porannym deszczu. Zatkany nos i każdy ciężki oddech przypominały mi o nadchodzącym przeziębieniu, które gotowe było zaatakować z pełną siłą. To było coś więcej niż zwykły dyskomfort; był to ciągły, niepokojący sygnał przypominający mi o mojej ludzkiej kruchości w świecie pełnym nieprzewidywalności. W myślach już składałem plan nowego wywaru alchemicznego, który mógłby mi pomóc. Tym razem jednak potrzebowałem znacznie specjalniejszej mieszanki ziół. Mój zatkany nos i każdy oddech przypominały mi o narastającym przeziębieniu, gotowym zaatakować z pełną siłą. To było coś więcej niż zwykły dyskomfort; był to ciągły, niepokojący dźwięk, który przypominał mi o mojej ludzkiej kruchości w świecie pełnym nieprzewidywalnych zagrożeń. W głowie powstawał już kolejny pomysł na nowy wywar alchemiczny, który pomoże mi się ogarnąć, jednak do tego już potrzebowałem bardziej specjalnej mieszanki ziół.Atmosfera między mną a Koneko była napięta, choć zdawałem sobie sprawę, że nie wynika to z głębokich niezgodności, a raczej z trudności, które narzuciła nam aktualna sytuacja. Moje przeziębienie, jakby na złość, potęgowało każdą, nawet najmniejszą irytację, sprawiając, że wydawały się one nieznośne. Wewnętrznie czułem, że ta irytacja była przesadzona, a mój zły nastrój jedynie chwilowym cieniem na naszej drodze.
Edit: "Zabieram ze sobą pozostałości ziół."

Podczas marszu przez leśne ostępy, donośne dźwięki zbliżającego się wozu zmuszały mnie do głębszych przemyśleń. Miałem ograniczone opcje, mogło to być cokolwiek - od zwyczajnych przewoźników po kłusowników żądnych zemsty. Początkowo myślałem o ukryciu się w krzakach, ale szybko odrzuciłem ten pomysł. Za dużo ryzyka, że zostaniemy zauważeni lub co gorsza - zaatakowani, gdyby mieli zmysły wystarczająco ostre, by nas wyczuć. Zdecydowałem, że najlepszą taktyką będzie utrzymanie spokoju i kontynuowanie marszu w normalnym tempie, zachowując czujność, ale nie wykazując nadmiernej uwagi na nadjeżdżający wóz. Nie byłem jednak całkowicie beztroski; gdy tylko powóz zbliżył się na wystarczająco małą odległość, aby go dokładnie obserwować, skupiłem swoją uwagę na woźnicy i wszelkich detalach związanych z powozem. Musiałem być pewny naszego bezpieczeństwa. Miałem nadzieję, że nie natkniemy się na żadnych rzeźników czy innych łowców – Koneko i jej impulsywne pomysły zazwyczaj prowadzą tylko do problemów. Każdy nasz krok miał znaczenie, a moje skupienie było teraz skierowane na odzyskanie sił i ochronę nas przed potencjalnymi zagrożeniami, które mogły czaić się za każdym zakrętem.

Neko, tylko proszę Cię bez głupot dzisiaj. - powiedziałem. spokojnym, ale dosyć zgryźliwym tonem, po chwili przypominałem sobie, starając się nie dopuścić, aby chwilowe frustracje rzutowały na nasze relacje czy zadanie, które przed nami stało. Nie mogłem jednak pozwolić, aby te drobne dolegliwości wpłynęły na nasze zadanie. Z determinacją kontynuowałem naszą drogę, skupiony na naszym celu – obronie tych, którzy sami nie mogą się obronić. Każda nasza decyzja i ruch miały kluczowe znaczenie dla powodzenia naszej misji. Było ważne, byśmy pozostali zjednoczeni i skoncentrowani, mimo fizycznych i emocjonalnych trudności, które mogły nas spotkać.Podczas gdy echa dźwięków wozu coraz wyraźniej rozbrzmiewały w tle, zatrzymałem się na moment, analizując sytuację. Spojrzałem na Koneko, czekając na jej sygnał, ale ona zdawała się być skupiona na drodze przed nami. Ostatecznie postanowiłem, że będziemy kontynuować naszą drogę, nie zwracając na siebie zbędnej uwagi. Ukrywanie się mogłoby wydać naszą obecność jeszcze bardziej, sugerując, że mamy coś do ukrycia. Spokój i cisza lasu były naszym sprzymierzeńcem, a naturalne maskowanie środowiska zapewniało nam wystarczającą ochronę. Także dawało nam to alibi, dwójka młodych ludzi w lasku na romantico spacerku, czyż mogłoby to nie zadziałać?

  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Koneko
Posty: 124
Rejestracja: 17 lut 2024, o 15:15
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Jak w avku, UWAGA BRAK LEWEJ RĘKI na wysokości przedramienia!

Re: Osada Morinoko

Post autor: Koneko »

ObrazekKiedy Shigemi wrócił do obozowiska, niosąc ze sobą naczynie wypełnione świeżo przygotowanym naparem z ziół, miałam okazję dostrzec jego zaangażowanie w każde działanie. Widok, jaki się przed mną roztoczył, był pełen prostoty i praktyczności. Shigemi, z pełnym skupieniem, zajmował się przygotowaniem mikstury nad paleniskiem, gdzie liście i ukwiał roślin zaczęły się rozmiękczać pod wpływem gorącej wody. Aromat naparu, choć intensywny i nieprzyjemny, wypełniał powietrze swoimi głębokimi, ziemistymi nutami. Starałam się zanurzyć w otaczającej mnie przyrodzie. Świeże, rześkie powietrze wypełniało moje płuca, a delikatny szum liści drzew oraz radosny śpiew ptaków tworzyły cudowną melodię poranka. Czułam, jak każda chwila spędzona w tym naturalnym otoczeniu przynosi mi dziecięcą radość. Kocham świat taki jakim jest i życie takim jakim jest, bez ingerencji ludzkiej. Życie wokół mnie tętniło swoją własną energią, a ja, w tej harmonii, odnajdywałam swoje własne szczęście i spokój. Jednak kiedy spojrzałam na Shigemiego, zauważyłam, że jego zamyślona postawa i krzywa mina nie pozwalały mi w pełni cieszyć się tym spokojem. Zauważyłam, że jego niechęć do rozmawiania i milczenie były znakiem, że coś go gnębiło. Choć chciałam wyrazić swoją wdzięczność i troskę, jego mrukliwa aura skutecznie mnie powstrzymywała. Czułam, jak w tym milczeniu tworzy się niewidzialna bariera, która oddzielała nas od głębszej komunikacji. To było dziwne uczucie, jakby milczenie było przeszkodą w zrozumieniu i wspólnym przeżywaniu naszych przygód. Ale to nie było nic nowego, odkąd go znam taki był, muszę spotkać i porozmawiać z kimś kto go zna z przeszłości, może dzięki temu dowiem się czegoś nowego. I zrozumiem, czemu jest jaki jest, sam na pewno mi tego nie powie.

Dzień mijał w milczeniu, musieliśmy uporządkować obozowisko, zgasić ognisko i zatrzeć wszelkie ślady naszej obecności. Każdy z nas był pochłonięty swoimi obowiązkami, ale napięcie w powietrzu narastało z każdą chwilą. Choć nikt nie mówił, czułam, że nasze myśli i obawy krążą wokół nas jak niewidzialne nici. Milczenie było niemal namacalne, jakby tworzyło barierę, która oddzielała nas od głębszej komunikacji. Wiedziałam, że każde z nas ma coś do powiedzenia, ale w tym cichym poranku niewypowiedziane słowa wisiały w powietrzu, domagając się uwolnienia. Czas nadszedł i ruszyliśmy dalej, byłam pełna nadziei i czekałam na kolejne przygody. Jak na zawołanie albo raczej wezwanie usłyszeliśmy odgłos nadjeżdżającego powozu. Dźwięk kół trzeszczących na nierównej drodze narastał z każdą chwilą, przypominając nam o zbliżającym się zagrożeniu. Z oddali dostrzegliśmy jedynie zarys wozu ciągniętego przez dwa konie, a sylwetka osoby prowadzącej pojazd była zbyt odległa, by dostrzec szczegóły.

Moje serce zaczęło szybciej bić. Mieliśmy wybór: schować się w gęstych krzakach, licząc na to, że wóz nas nie dostrzeże, lub kontynuować naszą drogę, ignorując nadchodzące zagrożenie. Rozejrzałam się nerwowo i spojrzałam na mojego mrukliwego towarzysza, nie chciałam, abym to ja była celem jego skumulowanej złości i irytacji, więc grzecznie z zaciekawieniem patrzyłam na niego. I można powiedzieć, małpowałam jego ruchy. Przez tę jego mroczną postawę dzisiaj, zachowuję się zupełnie jak nie ja! Dobra koniec tego, jeszcze raz spojrzałam na niego.
Kiedy powóz zbliżał się coraz bardziej, zauważyłam, że Shigemi wcale nie miał zamiaru schować się w krzakach. Zamiast tego, jego postawa była pełna zdecydowania i pewna siebie, jakby przygotowywał się do codziennego spaceru, a nie do ukrywania się przed potencjalnym zagrożeniem. Jego ruchy były płynne i opanowane, a oczy nie zdradzały żadnych oznak niepokoju czy strachu. Więc i ja nie miałam się czego bać. Zaskoczyło mnie jego stanowisko. Było jasne, że Shigemi postanowił nie ukrywać się przed nadciągającym wozem, ale przyjął postawę zwykłego podróżnika, który po prostu kontynuuje swoją drogę. W jego ruchach nie było pośpiechu ani nerwowości, tylko spokojna determinacja. Krok za krokiem, przechodził przez las, jakby nie przejmował się nadchodzącym niebezpieczeństwem. Więc i ja przestałam się przejmować, szłam po ścieżce obok niego i odpaliłam prawdziwą wersję siebie, szczęśliwą, szczebioczącą, zachwycającą się wszystkim dookoła, a to kwiatek, a to motylek, a to pszczółka, wszystko było cudowne. Zrobiłam malutki obrocik wokół własnej osi z radosnym szczebiotaniem. W tym całym zachwycie zupełnie nie dosłyszałam jego prośby, a nawet jakbym dosłyszała to czy by to cokolwiek zmmieniło?

Obrazek
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Shindo
Postać porzucona
Posty: 418
Rejestracja: 13 wrz 2023, o 05:31
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Aparycja - avatar
- Szara lniana koszula
- Czarne spodnie
- Czarne buty
Widoczny ekwipunek: - Zbroja (czarna)
- Duża torba z tyłu za plecami
GG/Discord: shindo1313
Multikonta: Tapion
Aktualna postać: Kaito Mizukane

Re: Osada Morinoko

Post autor: Shindo »

Wyprawa B
Shigemi & Koneko
''Fałszywe dziecko"
_____________________________
Posty:
MG: 3
Shigemi: 2
Koneko: 2
_____________________________
Uwagi:
Gorąca prośba, abyście jasno zadeklarowali co robicie. Po swojemu jak uznacie za słuszne, ale jednak zdecydowali czy idziecie sami czy dołączacie do staruszki.


Kolejka:
SHIGEMI/KONEKO - dowolność w kolejności
SHINDO
Wyprawa Na tej wyprawie w każdym moim poście będę umieszczał spoiler w którym będę ukrywał informacje. A mogą one zawierać:

1. KP oponenta bądź oponentów - standardowo
2. Rozwiązania zagadek - od ZAGADEK również będzie zależało powodzenie waszej misji, ale w żadnym wypadku NIE BĘDĄ zagrażały życiu postaci
3. Akcje poboczne - w niektórych momentach naszej wyprawy, jeżeli wykonacie konkretne czynności uzyskacie pomoc bądź utrudnienie w wykonywaniu misji
4. Pusta informacja - w celu zmylenia umieszczał będę puste informację

O pojawieniu się ZAGADEK będę cię informował. Jeżeli wykonasz czynności inicjujące AKCJE POBOCZNE będę cię o tym informował.
0 x
Narrator / Myśli / Mowa KP | PH | BANK Prowadzone Misje:
  1. Shabondama Haruki - Misja D
  2. Zakata Hyuga - Misja D
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Osada Morinoko

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Shigemi
Posty: 265
Rejestracja: 22 sie 2022, o 01:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Zeref
Widoczny ekwipunek: Torba medyczna i plecak,

Re: Osada Morinoko

Post autor: Shigemi »


Obrazek

Zlustrowałem wóz jeszcze zanim mężczyzna otworzył usta. Klasyczny czterokołowiec, niby nic nadzwyczajnego. Takie się widuje wszędzie — od targowisk po zapomniane ścieżki między wioskami. Ale jeśli czegoś się nauczyłem, to tego, że właśnie w takim „klasycznym” sprzęcie najłatwiej coś ukryć. Dwie skrzynie. Kilka gramotów. Nawet połowy przestrzeni nie zajmują. Zbyt mało jak na to zamieszanie, zbyt lekko jak na tę desperację. Ludzie nie błagają na kolanach o pomoc w targaniu makulatury, chyba że to nie papier ich boli. Ale najgorsze były ślady. Ziemia była miękka, owszem, ale nie błotnista. Tymczasem koła zostawiały głębokie koleiny - jakby wóz był obciążony znacznie bardziej, niż sugerował ładunek. Albo miał pod spodem coś więcej. Albo kogoś.
Mój wzrok przesunął się po spodzie pojazdu, po układzie skrzyń, po naprężeniu osi. W pamięci przelatywały mi schematy pułapek, fałszywych den, przemytu ludzi, opowieści o rannych szpiegach wożonych jako „ładunek zbożowy”. Nie wiedziałem jeszcze, co dokładnie tu śmierdziało, ale wiedziałem, że to nie tylko zakurzony mężczyzna i jego płaczliwa gadka. I nie zamierzałem dać się wciągnąć w nic, co zaczynało się od niewinnego „tylko transport”.

Zatrzymałem się powoli, bez nerwowości, jak ktoś, kto nie ma ochoty na niepotrzebne dramaty. Kurz wzbił się pod butami i zawisł w powietrzu, zanim opadł z powrotem na ziemię - jak moje myśli, które przez chwilę próbowały się ułożyć w coś sensownego. Przez kilka długich sekund po prostu patrzyłem na tego człowieka. Zsunął się z wozu z takim rozmachem, jakby sam nie wiedział, czy chce uciekać, czy padać na kolana. Bardziej wyglądał na kogoś, komu życie zdążyło już kilkakrotnie przypomnieć, że nie jest bohaterem żadnej opowieści. Z jego twarzy biła desperacja - lepka, natarczywa, bez filtra. Śmierdziała bardziej niż jego zakurzone sukno i przemoknięte buty. Widziałem takich. Za dużo. Ludzi, którzy nie tyle prosili o pomoc, co rzucali wszystko na jedną szalę - desperaci , działali tak jakby to był ostatni pieniek, który mogą złapać, zanim się utopią. I może właśnie był. Ale ja nie lubię, jak ktoś robi ze mnie ostatnią deskę ratunku. Drewnem nie jestem - nie jestem Koneko. Czekałem, nie odzywając się, dając mu czas, żeby się pozbierał.

Westchnąłem. Głośno, teatralnie. Nie dla niej, tylko dla siebie.
-Chyba po tysiąc pięćset - powtórzyłem tonem, jakby właśnie splunął mi na buty, to będzie grubsza awantura, musimy wiedzieć w co się pakujemy, a Koneko już się postara, abyśmy się w to wpakowali. Chłód pomagał zachować jasność umysłu. Nie ufałem ludziom, którzy zaczynali rozmowę od dramatycznych gestów i obietnic. Zbyt wielu takich widziałem - z nożem za pasem i kłamstwem w oczach, chociaż w sumie to ja nie ufam żadnym ludziom, poza Koneko. Spojrzałem mężczyźnie prosto w oczy. Widziałem zmęczenie. Widziałem panikę. Ale i coś jeszcze - tę dziwną iskrę nadziei, jaką mają ludzie, którzy są zdesperowani, ale jeszcze nie całkiem przegrani. Jeszcze będący w stanie grać o wszystko.
- Nie zaczynaj od "lina i drzewo", jeśli chcesz, by ktoś ci pomógł, człowieku — powiedziałem cicho, ale dobitnie.- Pół świata stoi w ogniu, każdy dźwiga coś na plecach. - Przesunąłem się o krok w jego stronę. Nie groźnie. Po prostu wystarczająco blisko, by zrozumiał, że to nie rozmowa przy ognisku. Że teraz rozgrywa się coś ważniejszego.
- Jeśli naprawdę potrzebujesz pomocy to mów konkretnie. Gdzie. Co. Jak daleko. Na co się narażamy. I czy to rzeczywiście tylko transport, czy może zaraz zza zakrętu wyskoczy ktoś z mieczem i kłopotami, które nie są moje. Zamilkłem. Obserwowałem, jak jego usta delikatnie się poruszają, jakby próbował złożyć sobie wszystko, co właśnie usłyszał, w całość. Dobijało mnie to. Ta sytuacja. Ta rozmowa.
- Bo jak zrobisz z nas głupców - dodałem cicho, zimno, z tą nutą twardości, której nie trzeba było podnosić głosu, żeby ją usłyszeć - to żadna lina cię nie uratuje. Ani drzewo. Ani twoje tysiąc pięćset. - Sharingan rozbłysnął w moim oku na chwilkę. Zostawiłem to w powietrzu na moment. Las milczał, nawet wiatr przestał się szarpać z liśćmi. Idealny moment na ciszę.

- No. Mów. - Dodałem ponaglającym, ale już nieagresywnym głosem. Teraz to nie słowa miały naciskać, tylko ja sam. Moja postawa, spokojne spojrzenie spod przymrużonych powiek - wszystko miało jasno komunikować: to ja stawiam warunki, a on ma sekundę na decyzję, zanim ten moment przeminie i zostanie sam z wozem, końmi i swoim dramatem. Mówiłem już dość. Teraz obserwowałem. Musiałem działać szybko, zanim Koneko zacznie łączyć kropki. Widziałem, jak jej brew drgnęła - ten drobny, zdradliwy szczegół, który zwiastował nadchodzącą lawinę empatii. Jeszcze chwila, a w jej oczach ten dziad stanie się symbolem ludzkiego cierpienia, któremu "nie można odmówić". Jeszcze moment, a moje zimne podejście wyparuje pod ciężarem jej "a może to właśnie nasz los, by mu pomóc?". Musiałem utrzymać przewagę, zanim jej idealizm znowu rozciągnie nas na krzyż dobrej woli i moralnych powinności.

  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Koneko
Posty: 124
Rejestracja: 17 lut 2024, o 15:15
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Jak w avku, UWAGA BRAK LEWEJ RĘKI na wysokości przedramienia!

Re: Osada Morinoko

Post autor: Koneko »

ObrazekZatrzymałam się niemal odruchowo, słysząc nagły okrzyk - ten głos rozdarł leśne powietrze niczym zbyt ostre pióro, rysujące po pergaminie ciszy. Odwróciłam się powoli, jeszcze z lekkim niedowierzaniem, a potem z mieszaniną współczucia i niepokoju patrzyłam, jak mężczyzna zeskakuje z wozu i zaczyna truchtać w naszą stronę. W pierwszej chwili wyglądał jakby zaraz miał się rozpaść - jakby z każdym krokiem coś się w nim łamało, a jednak... jego twarz, mimo zmęczenia i brudu, nabierała koloru. Był jak więdnący kwiat, który w końcu doczekał się kropli rosy. Zatrzymał się przed nami, a jego słowa potoczyły się w popłochu - jak rzeka, która znalazła ujście po zbyt długim przetrzymaniu przez tamę. Wskazał na ochraniacz Shigemiego, niemal go dotykając, jakby to był jedyny ratunek w całym tym nieprzewidywalnym świecie. I choć w jego głosie brzmiała desperacja, w oczach zobaczyłam coś jeszcze - cień nadziei.
Zamarłam na moment. Cała ta scena miała w sobie coś poruszającego, coś rozdzierająco ludzkiego. Klacze z tyłu nerwowo przestępowały z nogi na nogę, ich sierść błyszczała, choć wyraźnie brakowało im sił. Niewielki wóz z niepełnym ładunkiem stał pośród lasu jak relikt uporu tego człowieka. Spojrzałam na Shigemiego kątem oka. Nadal był wyprostowany, nadal z tą swoją niewzruszoną twarzą, ale ja już wiedziałam - już czułam - że zaraz zadecyduje. A ja… ja chciałam coś powiedzieć, ale najpierw spojrzałam w niebo.
Odezwałam się cicho, ledwie słyszalnie. Nie pytałam go o zdanie.
-Usagi-san... tak nie można...- Bardziej podzieliłam się przeczuciem, jakimś cichym „może warto”, które pojawiło się gdzieś między moją empatią a wiarą, że nawet przypadkowo spotkane osoby mogą mieć swoje miejsce w naszej opowieści. Potem podeszłam krok bliżej do woźnicy, nie podobało mi się to co zrobił Shigemi, ale często miał rację, jednak nie byłam w stanie się powstrzymać:
-Odpowiedz, a Ci pomożemy! - Mój ton był miękki jak mech pod stopami, ale uważny -chciałam wiedzieć, z kim mamy do czynienia. Z kim przyjdzie iść… lub kogo, być może, trzeba będzie uratować nie tylko z kłopotów, ale i od siebie samego.

Obrazek
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Osada Morinoko

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Shigemi
Posty: 265
Rejestracja: 22 sie 2022, o 01:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Zeref
Widoczny ekwipunek: Torba medyczna i plecak,

Re: Osada Morinoko

Post autor: Shigemi »


Obrazek

Uśmiechnąłem się, gdy wstał z kolan, od razu na niego spojrzałem inaczej:
- Od razu lepiej, świat się może walić, ale godność trzeba mieć. - Wysłuchałem go do końca. Nie przerywałem. Każde kolejne słowo, każda żałosna anegdota, każda próba wzbudzenia współczucia układały się w groteskową opowieść o człowieku, który albo miał najgorsze szczęście w kraju Ognia, albo talent do podejmowania dokładnie najgorszych decyzji w każdej sytuacji, jaka go spotkała. Gdy wspomniał o molach, uniosłem brwi. Gdy dotarł do opowieści o bandzie złodziei sikających mu do butów, zerknąłem w bok, tylko po to, żeby nie parsknąć śmiechem. Nie dlatego, że było to zabawne -raczej dlatego, że poziom tej tragikomedii zaczynał przekraczać moje najśmielsze oczekiwania. W końcu się podniósł. Wciąż trząsł się jak liść na wietrze, ale już nie klęczał, a to coś znaczyło. Przedstawił się, jakby to miało zmazać całą tę farsę. „Maru Tokunawa.” Imię jak każde inne, dźwięczne, może nieco zbyt teatralne. Miałem ochotę zapytać, czy pisze też wiersze.Zrobiłem kilka powolnych kroków. Nie spieszyłem się. Nachyliłem się nieznacznie w jego stronę i przez krótką chwilę nic nie mówiłem, pozwalając, by napięcie wisiało między nami jak stary, zużyty żyrandol w zrujnowanym domu.
Zatrzymałem się i powiedziałem
-Masz... interesującą historię, panie Tokunawa. -Zacząłem w końcu, spokojnie, tonem nauczyciela, który właśnie wysłuchał jednego z najbardziej kreatywnych wyjaśnień, dlaczego uczeń nie odrobił pracy domowej. -Stal, mówisz? Transport do Ryuzaku, daleka droga, dobrze płatna. Bandziory, mole, giełda tekstylna i burza losu, która przetoczyła się nad twoim życiem. Zerknąłem kątem oka na Koneko, która przyjęła pozycję stojącej latarni sumienia. Wiedziałem, co tam się już układa za czołem. Widziałem to z tysiąca mil. W jej oczach ten człowiek nie był już śmieszny. Był „ofiarą systemu”. Kolejny kamyczek w rzece ludzkiej niedoli. I ten kamień z każdą chwilą zsuwał się w stronę naszego plecaka.
-Dobrze -Powiedziałem cicho. --Ale zanim cokolwiek powiem „tak” albo „nie”, potrzebuję wiedzieć jeszcze kilka rzeczy.
Odwróciłem się od niego, zacząłem krążyć wokół wozu. Mój wzrok omiatał skrzynie, drewno, koła, zaprzęg, węzły, każde niedociągnięcie, każdy potencjalny detal, który mógł zdradzić, że nie wszystko tu jest tak niewinne, jak próbuje nas przekonać.
--Co dokładnie jest w tych skrzyniach? -rzuciłem przez ramię. -Konkretnie. Rodzaj stali, ilość, kształt, przeznaczenie. Bo jeśli jedziemy z toną broni do jakiegoś watażki, to chcę wiedzieć, do kogo. I czy mam potem spać spokojnie. Zatrzymałem się przy dyszlu, dotknąłem go lekko, sprawdzając jego stan.
-Dalej. Jaka trasa? Przez które wioski, przez jakie lasy? Kto jeszcze się tym interesuje? -Spojrzałem mu prosto w oczy. -I kogo naraziłeś ostatnim razem. Kto może chcieć cię dopaść zanim dotrzesz? Bo to nie wygląda na pecha. To wygląda jak ciągła ucieczka.
Zrobiłem jeszcze jeden krok, stanąłem tuż przed nim. Ton głosu obniżył się, nie był już surowy -był spokojny. Ale zimny. Jak lustro wody przed burzą.
-Jesteś człowiekiem, który ma złą passę, to widać. Ale równie dobrze możesz być człowiekiem, za którym ciągnie się ogon niedokończonych spraw, długów i ludzi, którym obiecałeś więcej niż mogłeś dostarczyć. Tacy nie są tylko pechowcami. Są również niebezpieczni dla każdego, kto się z nimi zwiąże. Wyprostowałem się, znów spojrzałem w kierunku Koneko. Jej mina nie zdradzała zbyt wiele, ale znałem ją. Wiedziałem, że z każdym kolejnym jego słowem balansowała między rozsądkiem a instynktem pomagania.


  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Koneko
Posty: 124
Rejestracja: 17 lut 2024, o 15:15
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Jak w avku, UWAGA BRAK LEWEJ RĘKI na wysokości przedramienia!

Re: Osada Morinoko

Post autor: Koneko »

ObrazekShigemi był jak cień - cichy, skupiony, przesuwający się wokół wozu z chłodną dokładnością. Jego spojrzenie omiatało każdy kant, każdą szczelinę, z taką precyzją, jakby próbował rozbroić pułapkę, której jeszcze nikt nie zauważył. Widziałam to setki razy. Kiedy przełączał się w ten tryb, wszystko wokół niego zamierało, a on sam stawał się jak stal -zimny, nieugięty, nieubłagany. Ale to, co mówił… to było jak deszcz ostrych igieł. Każde słowo cięło -bezlitośnie, metodycznie. Maru zaczął więdnąć na moich oczach. Jego wcześniejsza nadzieja rozsypywała się niczym suchy liść pod ciężarem jesiennego wiatru. „Ale…” – ledwie wypowiedziane, zgasło zanim w ogóle mogło stać się myślą. A potem przyszła fala -zarzuty, podejrzenia, logika, zimna i nieprzejednana. Twarz Maru pobladła, pot ściekał po jego skroniach jak chłodny deszcz po okiennicach chaty w czasie burzy. Patrzyłam na niego, jak patrzy się na zagubione zwierzę -z poczuciem bezradności i czymś bliskim współczuciu. Nie mogłam na to patrzeć. Czasem trzeba słów, a czasem wystarczy ich brak. Ale Shigemi postanowił jednak pokazać ludzkie oblicze.

Maru jakby znowu nauczył się oddychać. Jego ramiona przestały drżeć. Język, choć się jąkał, odzyskał rytm, a jego historia… o bogowie, cóż to była za opowieść. Przygniatająca, absurdalna, tragiczna i niemal komiczna jednocześnie. Miałam ochotę zaśmiać się przez łzy, gdy wspomniał o bandytach sikających do jego butów i zakładających mu je na głowę. Absurd losu w czystej postaci.
Ale najgorsze było to, że mu wierzyłam.
Bo kiedy mówił o tej ostatniej szansie, o stali, w którą zainwestował wszystko, o tym, że robaki jej nie ruszą -to nie była historia kupca, który chce nas naciągnąć. To była ostatnia pieśń człowieka, który więcej już nie ma do stracenia, i mimo to dalej idzie.
Wzruszyłam ramionami lekko i odetchnęłam głęboko. Powietrze pachniało mchem i mokrą ziemią, jakby sama przyroda nasłuchiwała tej rozmowy.
-Maru Tokunawa, a ja nazywam się Koneko -powiedziałam z uśmiechem, który wypłynął ze mnie jak ciepło z ogniska. -Jeśli stal w twoim wozie rzeczywiście przetrwa wszystko, to może i my razem z nią. Chodźmy. Jeszcze droga przed nami, a szczęście lubi towarzystwo.
Potem spojrzałam kątem oka na Shigemiego -jego wzrok był jak zawsze poważny, ale… znałam go już zbyt dobrze. Widziałam ten ledwie zauważalny błysk. On już wiedział, że ruszymy. Pozostało jeszcze tylko mu zostawić troszkę negocjacji. Nie odzywałam się, niech to załatwią między sobą, a ja ruszyłam pogłaskać te zmęczone koniki. Jeśli będą wyglądały na biedne, ale zadbane - to mogę mu spróbować pomóc, jednak jeśli były bite i są zaniedbane to nie ma innej opcji. Muszę je obejrzeć i sprawdzić, czy nie boją się człowieka. Ten kto krzywdzi zwierzęta, które pozwalają mu przeżyć, bez wahania skrzywdzi i swoich towarzyszy.


Obrazek
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Osada Morinoko

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Shigemi
Posty: 265
Rejestracja: 22 sie 2022, o 01:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Zeref
Widoczny ekwipunek: Torba medyczna i plecak,

Re: Osada Morinoko

Post autor: Shigemi »


Obrazek

Zamrugałem powoli, raz, drugi - nie dlatego, że coś mnie zaskoczyło, nie z powodu wzruszenia. Bardziej jak ktoś, kto właśnie przełknął gorzki kęs informacji i teraz pozwala, by osiadł mu na dnie żołądka, gdzieś między podejrzeniem a koniecznością. To nie był gest niezadowolenia ani zdziwienia - raczej potwierdzenia. „A więc tak to wygląda.” Ciche, niewypowiedziane przyjęcie sytuacji do wiadomości. Nie zgodziłem się jeszcze, ale pierwszy krok ku niej został wykonany. W głowie zaskoczył trybik. Zrozumienie. Nie rzuciłem żadnego komentarza. Nie było potrzeby. Kiedy rozmowa kończy się na oczach, słowa stają się tylko balastem. Ruszyłem powoli wzdłuż wozu, obchodząc go nie tyle jak tropiciel, co jak ktoś, kto układa sobie krajobraz w głowie. Nie szukałem niczego konkretnego. Wiedziałem już, co zobaczę. Ale spojrzenie z innej perspektywy czasem pozwala zrozumieć więcej niż dopytywanie. Zatrzymałem się przy tylnym kole, przesunąłem dłonią po burcie. W starym drewnie były zadziory, ale żadnych śladów na siłę wciśniętych dech czy niepokojąco nowej smoły. Powierzchnia miała historię, ale żadnych tajemnic. Może to dobrze. Zawsze miałem słabość do rzeczy, które mają swoje miejsce. Lubię, gdy coś pasuje do reszty, układa się w logiczną strukturę. Nienawidzę, gdy coś zgrzyta - nie w sensie mechanicznym, ale znaczeniowym. Kiedy ktoś mówi jedno, a jego oczy drugie. Kiedy ciężar ładunku nie odpowiada temu, co rzekomo przewozi. Kiedy historia ma za dużo dziur. Tym razem - może po raz pierwszy od dłuższego czasu - nie czułem się, jakbym miał przed sobą kłamstwo. Raczej desperację. A desperacja, choć niebezpieczna, bywa prawdziwa.

Wróciłem do przodu wozu, gdzie już stał Maru. Tuż obok, zbyt blisko jak na moje przyzwyczajenia, była Koneko. Klacze drgnęły lekko pod jej dotykiem, ale nie cofnęły się. Były przyzwyczajone do ludzi. Do opieki. Do łagodności. Jej palce przesuwały się po ich szyjach z tym samym wyrazem, z jakim słuchała ludzkich historii - uważnie, miękko, jakby z każdej mogła wyczytać coś więcej niż inni. Spojrzałem na nią przez moment. Jakby już w myślach pisała balladę o człowieku, który trzy razy przegrał wszystko, ale wciąż miał siłę poprosić o pomoc. Może już układała refren o wyciągniętej dłoni, o zaufaniu, o powozie jako symbolu nowej drogi. Westchnąłem w duchu. Jeszcze chwila i żadnych negocjacji już nie będzie. Jeśli nie zadziałam teraz, to za moment będziemy „dobrodziejami”, „aniołami opatrzności” i „ostatnią deską ratunku”. A jak już ktoś zaczyna nazywać cię deską, to zaraz też na tobie stanie, nie pytając, czy udźwigniesz. Zapadła krótka cisza. Taka, co nie ciąży, ale też nie rozluźnia. Koneko nadal przy koniach, Tokunawa w półukłonie. Uniosłem wzrok i spojrzałem mu prosto w twarz. Było coś surowego w tym spojrzeniu, ale nie wrogiego. Raczej jak ostrzeżenie: ta rozmowa się już skończyła. Druga się nie odbędzie. Ale jeśli zrozumiałeś, czego nie mówiłem wprost - ruszamy razem. Odwróciłem się i podszedłem do Koneko. Nachyliłem się lekko i powiedziałem półgłosem.
- Dobrze się składa - powiedziałem cicho. - I tak nie mieliśmy dziś dokąd iść. A ten wóz wygląda lepiej niż niejedna kwatera w gospodzie. -Na mojej twarzy pojawił się krótki, pozbawiony zębów uśmiech. Było w nim coś z niechętnej ulgi. Jakby decyzja już zapadła, ale wciąż nie jestem pewien, czy to była dobra decyzja. Jakby coś we mnie mówiło: „może to błąd, ale przynajmniej świadomy”.Wróciłem do Maru. Głową wskazałem kierunek traktu.
- Ruszajmy. Do zmierzchu zróbmy jeszcze parę kilometrów.

Nie czekałem na podziękowania. Jeśli miał komuś dziękować, to koniom. To one będą ciągnąć ten wóz. My tylko chwilowo dzielimy z nimi drog. Gdy karawana ruszyła powoli, osadziłem się obok Koneko. Po chwili ciszy odezwałem się znów. Spokojnie, bez osądu.
- Wiem, co myślisz. Że trzeba było pomóc. Że każdy zasługuje na szansę. Że świat lepiej się kręci, jak ktoś jeden wyciągnie rękę do drugiego. - Zatrzymałem się na moment. Powietrze było ciężkie, przesycone kurzem i niepokojem.- Ale czasem ręka wyciągnięta może cię wciągnąć w bagno. A jeśli nie masz planu, jak z niego wyjść, to toniesz razem z tym, komu pomagasz. Wzruszyłem ramionami. Nie po to, by coś zlekceważyć. Raczej żeby odgonić myśli, które nie miały jeszcze miejsca, by w pełni wybrzmieć.
- Dobrze, że jesteś - dodałem po chwili ciszej. - Ja sam bym go zostawił. A teraz... może rzeczywiście warto sprawdzić, dokąd to wszystko zmierza. - Cisza powróciła, tym razem głębsza, jakby trakt sam wciągał nas w swój rytm. Tylko stukot kół i miękkie postukiwanie końskich kopyt. W głowie błyskały mi obrazy: inne noce, inne lasy, inne ogniska. Szelest płaszczy, jęk stali, słowa rzucane w ciemność. I mimo że wiedziałem, że jestem tu, teraz, czułem coś więcej. Ruszały wspomnienia z dawnych czasów, ale w sumie nie aż tak odległych. Śmierć, pożoga, płacze i krzyki . Mój umysł uwielbiał powracać w rejony bitwy o Sogen. Ciarki nawet na mnie się pojawiały, a jeszcze tam było tak wiele dziwnych rzeczy. Te operacje, te oczy, te dziwne umiejętności, których zapewne nigdy nie zrozumiem oraz Dzicy, którzy pokazali nam, cywilizowanemu światowi jak wiele nam brakuje.



  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sakai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość