Kodokunayama 孤独な山

Kolejna z prowincji Wietrznych Równin o dość pokaźnych rozmiarach. Sakai zamieszkiwane i zarządzane jest przez Ród Akimichi. Prowincja sąsiaduje od południowego zachodu z regionem Samotnych Wydm, a od południowego wschodu z regionem Prastarego Lasu. Od południa Sakai z kolei sąsiaduje z terenami niezbadanymi, co niejednokrotnie powoduje zbrojne utarczki. W prowincji tak jak w regionie, od czasu do czasu dopatrzeć się można niewielkich zagajników leśnych, ale w przeważającej części dominuje ukształtowanie równinne, z wysoką trawą, które idealnie nadaje się do hodowli bądź uprawy roli. Nieopodal granic znajdują się również wioski pod zarządem Szczepu Kakuzu.
Jiro

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Jiro »

Ogólnie, obóz Uchiha wglądał na bardzo zdyscyplinowany, a przynajmniej tak zachowywali się w oczach Jiro, jego rodacy, może było to spowodowane obecnością przywódcy klanu, jednak mimo to, dyscyplina w jego oczach była plusem, nie chodziło mu jednak o zwykłych żołdaków, którzy jak to żołnierze, jedni sumiennie przygotowywali się do bitwy i wykonywali rozkazy, inni woleli jednak pozostały czas spędzić na ogrywaniu w karty innych. Jednak widać było iż większość dowodzących surowo patrzyło na takie zachowania, co mogło tłumaczyć zachowanie jednego z grających w tą nieznaną młodzieńcowi grę, gdy tylko go zobaczył, żołdak miał jednak o tyle szczęścia że Jiro w danej chwili nie obchodziło to, co robił, lecz chciał sam dostać jakieś rozkazy i w tym celu zapytał innego żołdaka o drogę. Gdy tylko dostał informacje, o które pytał, udał się w stronę namiotu swego dowódcy, podczas przechodzenia między namiotami, zobaczył bardzo wysoką, czarną, kamienną wieżę, na szczycie której, był umieszczony kryształ, który był dezaktywowanym okiem Saurona! Buhahaha... Nie zauważył wcześniej owej wieży, ponieważ był zbyt zajęty szukaniem dowództwa, ale teraz mógł podziwiać to duże narzędzie zagłady, o którym słyszał to i owo.
Pod namiotem, prócz naszego czarnowłosego, znajdowali się też dwaj najemnicy, jednym z nich był "Bohater" Yuusha Otori, który został zwerbowany z organizacji Shinsengumi, a drugim z nich był bezklanowiec, który nosił miano Kyoushi Shiroyasha, "Biały Demon". - A więc, nie tylko ja przybyłem tak późno? - pomyślał, patrząc na nieznajomych, którzy weszli wraz z nim do namiotu dowódcy, gdzie natknęli się akurat na ciekawą rozmowę przywódcy klanu Uchiha i jednego ze strategów, który najprawdopodobniej był autorem tak podziwianej przez wszystkich maszyny zniszczenia, a które to działo, stało się głównym źródłem plotek i strachu, wśród wrogów, ale też i zwykłego ludu, który mieszkał daleko od Sogen i Góry Czaszki. Po zakończeniu rozmowy i wysłuchaniu naszego bohatera, Hisato-sama wydał dokładne rozkazy, które dotyczyły naszej trójki, a mieli oni podpalić jak najwięcej drzew na granicy, co mogłoby wykurzyć niektórych "drewnianych shinobi", z ich lasu. No dobra, tylko że tutaj był już pewien problem ponieważ tak jak Jiro powiedział, znał tylko podstawy natury chakry Katon, więc mogło mu to przyjść z trudem, postanowił więc znaleźć jakieś rozwiązanie, zaczekał jeszcze chwilę, a gdy upewnił się że nikt nie ma już żadnych uwag, ukłonił się dowódcy i wyszedł, czekając na dwójkę najemników oraz wysłuchując Yuushy.
- Tak jak mówiłem jestem Jiro, co do Katona - westchnął cicho -- to znam absolutne podstawy, ale to też już mówiłem, mimo to mogą one się nam przydać. Mam do Was tylko dwa pytania; po pierwsze czy któryś z Was, posiada kg, związane z naturą chakry Katon, lub czy Ty... - wyraźnie popatrzył na Kyoushiego - posiadasz techniki ognia? I po drugie, czy któryś z Was posiada techniki Futonu? - zaczekał na odpowiedź rozmówców i powiedział - A więc plan jest taki: tak jak słusznie zauważył strażnik z Muru, będą nam potrzebne pochodnie, najlepiej jakbyśmy dostali jeszcze oliwę, lub coś łatwopalnego, następnie udamy się na miejsce, rozlejemy olej, jeżeli go będziemy mieć, następnie użyjemy technik Katonu, połączonymi z technikami Futonu, a potem pozostanie już tylko roznoszenie ognia za pomocą pochodni, by nie stracić zbyt dużo chakry, w razie ataku wroga. Czy ktoś ma jakieś uwagi? - dodał, czekając na pytania, uwagi, komentarze, rozglądał się już za pochodniami i jakąś substancją łatwopalną.
0 x
Masaru

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Masaru »

Człowiek który poinformował Masaru o miejscu zbiórki przypadł mu do gustu. Mimo że był pewnie silniejszy od niego i wyższy rangą, nie wywyższał się. Zachowywał się jak normalna osoba. W drodze na miejsce zbiórki przyjrzał się chłopakowi obok. Jego strój wyglądał co najmniej dziwnie. Do tego można było wywnioskować po jego posturze i posiadanej broni że lubi walczyć w zwarciu. Nasz bohater miał nadzieje że wyląduje z nim w jednym zespole, dla lalkarza taki sojusznik to skarb. Długo myślał czy zagadać do niego podczas maszerowania na polane, w końcu się zdecydował że lepiej nie. Wiosenne słoneczko świeciło na ten piękny las, nic nie zapowiadało że lada moment może tutaj dojść do rzezi. Troszkę szkoda splamić taką ładną okolice krwią wrogów. No ale czego się nie robi dla pieniędzy. Gdy dotarli w końcu do polany zaczął się rozglądać z zaciekawieniem. Na oko chłopaka sojuszników miał około 700, ciekawiło go ilu przeciwnicy zebrali. Polana nie wyróżniała się niczym specjalnym, najchętniej nasz lalkarz po prostu by poszedł na niej spać, ale niestety okoliczności mu tego zakazywały. Myśli chłopaka zajmowała kwestia jaki dowódcy mieli plan, liczył że dobry bo przecież tu nie zamierzał umierać na nie swojej wojnie. Jego rozważania przerwało rozpoczęcie odprawy, którą z zaciekawieniem począł słuchać.
0 x
Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2683
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Kyoushi »

  • Fantastycznie i co teraz.. Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. No, ale co! Żyje się raz, więc świetnie się zapowiada.. Zabawa. Przemyślawszy sytuację, skończył swoje rozeznanie. W końcu wiedział na czym stoi i czego może się spodziewać po obozie Uchiha, w którym był. Spotkał się z obrazem obozu, prawdopodobnie wojskowego. A chciał tylko się rozejrzeć w Kraju, który nie był mu bliżej znany i.. Poznać Uchiha. Cóż, trafił między wódkę, a zakąskę jak to się mówi. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, oprócz ilości żołnierzy, którzy tutaj stacjonowali. Bardzo spokojni, powiedziałby wręcz, że dość niemrawi i leniwi. Zupełnie Shiroyasha nie wydawało się, by zanosiło się na jakąkolwiek potyczkę, czy też wojnę. Srogo się mylił, oj srogo. Zainteresowany górą, po chwili obrócił swój wzrok i dostrzegł coś jeszcze bardziej niebywałego. Była to jakaś kamienna.. Czy to do matki Kaguyi jest wieża? Ona sama jak góra.. Co to jest? Co to ma znaczyć… Chyba za dużo informacji na raz. Mogę zrezygnować? Pytał się w duszy, jednak jasnym było, że on nie chce rezygnować. Adrenalina rosła z minuty na minutę, a przekonanie, że będą tutaj działy się wielkie rzeczy, rosła z minuty na minutę. Podniecenie białowłosego sięgało zenitu. W końcu czuł to samo co niegdyś w Antai. Ten dreszcz emocji, a przecież, jeszcze nic się nie stało. Jeszcze. Wszystko dopiero miało nadejść, a wraz ze zmianami, niesamowita przyszłość dla świata i samego Kyu. Wracając do wieży, która była poniekąd działem. Białowłosy zainteresował się nią od razu, gdy tylko ją zobaczył. Wyglądała tak imponująco, że nie mógł powstrzymać się od wpatrywania. Więc plotki były prawdziwe? Uchiha dysponują bronią rasowego rażenia.. Zgubieni Ci, którzy przeciwstawią się tym.. Tym nieprzewidywalnym szkarłatnookim.. Wiedział, że nie ma z nimi żartów. Sam nie chciał tego zgłębiać. A przynajmniej na razie. Skończywszy skupiać swą atencję na wieży zaobserwował pewnego chłopaka. Ciemnowłosy, wysoki, prawdopodobnie starszy, bo na takiego wyglądał. Stał tuż obok, a on sam zaczął rozmawiać z jednym ze strażników. /Hisato? Herszt Uchiha? Sam chce widzieć.. Nas? A kim my kurwa jesteśmy?!/ Pytał sam siebie, nie zdając sobie sprawy z wagi sytuacji. Podsłuchał również rozmowę, w której został zaproszony do namiotu władcy. Nie wiedział co o tym myśleć, a gdy usłyszał te dość lekceważące słowa wysokiego faceta, poczuł się nieco nieswojo. Dlaczego był taki oziębły? Chyba go ktoś nie kochał. A może on nikogo nie kochał, nawet siebie. Cóż, nie Kyu oceniać ludzi, nawet po zachowaniu.
    - No idę już idę, słyszałem.. – rzekł drapiąc się leniwie po czubku białej jak śnieg głowy. Wyglądał na całkiem zadowolonego. Nie udawał. Nie grał twardziela. Twardzielem mógł zostać dopiero na polu walki, a teraz? Teraz po prostu wykonywał rozkazy silniejszych od siebie, mowa o Hisato, któremu nie chciałby się sprzeciwić. Na pewno nie dziś. Do teraz ma w pamięci, jak potężny był Mizuno, a przecież.. Mizuno nie był głową klanu.. Po drodze dołączył do nich jeszcze jeden mężczyzna. Nie wydawał się jakiś specjalny. Nie rzucał się też w oczy. Kyu jedynie uśmiechnął się w jego stronę mrużąc oczy. Może on chociaż był nieco bardziej wyluzowany od kompana, od którego chłodem wiało aż w Ryuzaku. Wchodząc do namiotu wszystko się zmieniło. Władca rozmawiał ze swoim kompanem, prawdopodobnie strategiem, który był pomysłodawcą i twórcą wielkiego działa – na co wskazywała cała ta pogawędka. Weszli w złym czasie, no ale cóż zrobić? Nic nie mogli na to poradzić. Widząc władcę, skłonił się nisko, by wyrazić szacunek jakim darzył potężnych wojowników. W końcu od takich mógł się uczyć i dowiadywać znacznie więcej niż do tej pory sam potrafił. To był jego cel. Stać się silniejszym. Znacznie silniejszym, a wszyscy, którzy byli o poziom wyżej, byli dla niego podstawą do większej motywacji. Czarnowłosy, wysoki koleś, który kazał mu się ruszać zadawał pytania co do oczywistych rozkazów, Kyu zaś skinął tylko głową i przyłączył się tuż po chwili do nich by odbyć sobie milusią pogawędkę. Gdy zaczął mówić jeden z nich mówiąc przez Ty, Kyu odezwał się nagle:
    - Kyoushi. Ale mówcie mi Kyu, będzie szybciej. Podobnie, kompletnie nie korzystam z elementu ognia czy wiatru, więc Jiro, niestety w ten sposób nie możemy tego tak rozegrać. Mamy za małą siłę rażenia w takim wypadku. Musimy obmyślić jakiś klarowniejszy plan. Jednak, jeśli tak jak mówicie, taki ogień wystarczy, a my użyjemy dodatkowo, nie wiem.. Pochodni? To może zdać egzamin. – powiedział pewny siebie i uśmiechnięty. Radość emanowała z niego jak z małego dziecka, które dostało nową zabawkę. Akcja i wydarzenia, które kreowały przyszłość nakręcały go z minuty na minutę co raz bardziej. Wtedy odezwał się i Jiro, dodając o oliwie i również o pochodniach.
    - Dokładnie. W sumie.. Piszę się na to. To jak? Zaczynamy zabawę? – zapytał z ironicznym uśmiechem na twarzy..
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Shigeru

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Shigeru »

Wchodząc do środka olbrzymiego namiotu, od razu rzucała się w oczy duża ilośc osób kręcących się wokół olbrzymiego stoły, na którym leżały mapy. Zapewne był to punkt dowodzenia, gdzie też stratedzy naszego Rodu próbowali ułożyć plany, które mogłyby nam zapewnić zwycięstwo. Gdy podeszliśmy bliżej tego centralnego miejsca, dostrzec można było nawet pionki, które zapewne służy do określenia konkretnych chorągwi. Szczególną uwagę na planszy zwracał szczególnie jeden klocek w kolorze czerni, zdecydowanie większy od pozostałych i która znajdowała się na obrzeżach lasu, które okalały jedną ze stron Samotnej Góry. Wsłuchanie się w szybką wymianę zdań, wystarczyła do tego by dowiedzieć się, że był to symbol specjalnej broni Uchiha - śmiercionośnej wieży.
Zarówno moja jak i Nikusui obecność została szybko dostrzeżona, zwłaszcza gdy zabraliśmy głos by się przedstawić i wyjaśnić przyczynę swojego przybycia do namiotu. Isoshi, który wraz z moim ojcem zajmował szczególne miejsce wśród debatujących, jako pierwszy się do nas odezwał, oznajmiając, że potrzebna będzie pomoc przy zwiadach. Na dodatek mogłem sobie dobrać osoby wyższe rangą, aby zróżnicować oddział łuczników, który został nam do tego zadania przydzielony. Kiwnąłem odrazu głowną w geście zrozumienia, nim jednak zabrałem głos, podszedł do nas mój ojciec, który od razu zwrócił się do Nikusui. Świetnie rozumiałem jego nastawienie, ale po wysłuchaniu co miał do powiedzenia, byłem wdzięczny, że nie zgłębiał się w to bardziej, nie twoniąc ducha i sił na bezsensowne w chwili obecnej dyskusje, na które na dodatek nie mieliśmy już sami wpływu.
- Oczywiście, zajmiemy się tym - oznajmiłem, przez chwilkę spoglądając również na Nikusui, która jak się okazało, została awansowana na stopień Kaprala i miała mi towarzyszyć w tym zadaniu. - Z tego co dostrzegłem, siły wroga znajdują się na północny-wschód od naszej pozycji, stąd obierzemy wschodnie rubieże lasu, uprzedźcie tylko strażników na posterunkach, aby przypadkiem nie doszło do zamieszania - poprosiłem, zwracając się równocześnie do ojca jak i Isoshiego, po czym dygnąwszy w geście szacunku, wraz z Nikusui opuściliśmy namiot.
- Gratuluję Pani Kapral - cicho mruknąłem w kierunku Nikusui, gdy tylko opadły kotary namiotu, po tym jak opuściliśmy jego wnętrze. Stanąwszy rozejrzałem się po po placu, próbując dostrzec kogoś, kto okazałby się użyteczny w naszym przedsięwzięciu. W pewnym momencie przypomniałem sobie o czymś, o czym słyszałem w drodze do namioatu. Jeszcze nie wiedziałem o kim to może być mowa, ale uznałem, że może to być zaczątek pewnego planu, zwłaszcza jeżeli mówimy o zapewnieniu ochrony oddziałowi łuczników, który miał nam towarzyszyć. - Nikusui, słyszałem, że po naszej stronie są także jacyś samurajowie. Wiele słyszałem o ich zdolnościach szermierczych. Ktoś z takimi umiejętnościami mógłby baczyć na bezpieczeństwo łuczników. Przekaż ich przedstawicielowi rozkaz dołączenia do naszego oddziału zwiadowczego - poprosiłem przedstawicielkę Rodu Kaminari, zamierzając wykorzystać korzyści jakie dawały jej prawa z nowego stanowiska.
Gdy Niku odeszła, sam skierowałem się dalej wgłąb naszego przyczółka, szukając wśród obecnych jakiekolwiek znajome twarze. W oddali dostrzegłem zarówno Toshio jak i Reike, jednakże uznałem, że lepiej nie będzie ich narażać. Umiejętności Reiki zdecydowanie lepiej wykorzystane mogą zostać wewnątrz obozu, z kolei bezpieczeństwa Toshia nie chciałem też narażać, uznając że więcej może się nauczyć pozostając w obozie i uczestnicząc w zebraniu, gdzie zapewne zostaną przekazane informację o sformowaniu nowych oddziałów i rolach jakie przypadną poszczególnym członkom tych zespołów.
Idąc dalej w końcu dostrzegłem osobę, która przykuła moją uwagę. Chwilę zajęło nim skojarzyłem z nim konkretne wydarzenie, ale im dłużej obserwowałem jego poczynania odnośnie zebrania pozostałych żołnierzy do zbiórki, tym większego nabierałem przekonania, że mam do czynienia ze zwycięzcą pojedynku z Uchihą na turnieju w osławionym Sachū no Senjō. Muari ze Szczepu Kakuzu kapitalnie rozprawił się ze swoim przeciwnikiem, ulegając jedynie niszczycielskiej sile przedstawicielki Szczepu Jugo. Jego zmysł taktyczny, wysoka wytrzymałość, a także niezwykłe umiejętności mogły się przydać w zadaniu do którego zostaliśmy oddelegowani, stąd tez postanowiłem niemalże od razu przejść do meritum sprawy, gdy tylko się do niego zbliżyłem.
- Murai-san - przywitałem się z mężczyzną, nieznacznie skinając mu głową - Major Senju Shigeru. Formułuje oddział zwiadowczy w którym chciałbym, żebyś uczestniczył. Byłem świadkiem Twojego pojedynku na arenie w Sachū no Senjō i wiem co potrafisz - przestawiłem się, a następnie sprawę w której do niego uderzałem. - Wierzę, że swoimi zdolnościami znacznie zwiększysz nasze zdolności operacyjne. Przystaniesz do nas? Mój kapral wraz z oddziałem łuczników już na nas czekają - dodałem, nie chcąc swojemu rozmówcy pozostawić zbyt wiele czasu do namysłu, z tego względu, że presja czasu mogła korzystnie wpłynąć na jego decyzję, a ponadto dłuższe zwlekanie mogło utrudnić nam zadanie. Liczyłem jednak na to, że odpowiedź członka z Szczepu Kakuzu, będzie pozytywna. W każdym jednak razie, po ewentualnej odpowiedzi Muraia, zamierzałem odnaleźć oddział łuczników, a także Kapral Nikusui Kaminari z wspólnie którą, mieliśmy wyruszyć dalej.
0 x
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1028
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Nikusui »

W namiocie znajdowało się naprawdę wiele osób, które żwawo dyskutowały, próbując omówić obecną sytuację i zapewne zaplanować jakieś rozwiązanie. Ona nie należała raczej do wybitnych strategów, stawiała bardziej na spontaniczność, chociaż była w stanie dostosować się do rozkazów, które zostaną jej narzucone. Poza tym, nawet jeśli jej działania były spontaniczne, to nie znaczy, że były nierozsądne.
Jej wzrok przykuła wielka mapa, na której porozstawiane były pionki do szachów i jakiś klocek, który zapewne imitował główne niebezpieczeństwo, wieżę. Pierwszy raz miała styczność z wydarzeniem na taką skalę. Pierwszy raz miała uczestniczyć w czymś tak wielkim ważnym. To, co się stanie, będzie miało ogromny wpływ na dalsze życie klanów i szczepów. Czy stworzy się między nimi jeszcze większy konflikt czy może nastanie kres tej nienawiści i będą w stanie żyć jakoś normalniej, bez myśli, że jutro jakaś osada może przestać istnieć.
Na miejscu znajdował się były oraz obecny lider Senju. Ten pierwszy, mimo bycia praktycznie weteranem i nie do końca już tak sprawnym, sprawiał wrażenie gotowego do działania. Do niej i do Shigeru za to podszedł Kazuo, zaraz po tym, jak ktoś ze strategów podał wytyczne jej ukochanemu. Mógł sam dobrać ludzi, więc po cichu miała nadzieję, że znajdzie się w tej grupie, w końcu już nieco jej umiejętności znał, chociaż miała przeczucie, że jego zdolności znacznie przewyższają jej poziom. Dążyła jednak do rozwijania swoich atrybutów, więc wiedziała, że nie poprzestanie na tym, co już ma. Zwłaszcza, że teraz chyba trochę nawet reprezentowała ród Kaminari, który, jak się okazało, mimo wcześniejszych zapewnień o chęci podjęcia współpracy, w ostateczności nie zapewnił o swojej obecności. Nie mogła jednak odpowiadać za poczynania Ukyo, więc nie brała na siebie odpowiedzialności za brak odzewu z jego strony. Nie był to też czas na jakiekolwiek wyjaśnienia, więc jedynie skinęła delikatnie głową, komunikując Kazuo, jak i Shigeru o tym, że zrozumiała, a następnie wraz z brunetem opuścili namiot.
Szturchnęła Shigeru łokciem w bok, kiedy ten wspomniał o stopniu, jaki został jej nadany przez jego ojca. Raczej sama nie przywiązywała do tego wagi, bo tytuły po prostu nie były dla niej.
- Poszczęściło ci się. Dobrze wykorzystaj ten moment, bo normalnie tak łatwo ci nie przyjdzie rozkazywanie mi, Panie Majorze. - mruknęła w żartobliwym tonie, aczkolwiek coś w tym prawdy było. Pole bitwy, to było zupełnie co innego niż codzienne życie. Nie była strategiem, więc nie przychodziło jej z trudem wykonywanie jakiś zaleceń, jeżeli była taka potrzeba. Jeśli zaś chodziło o zwykłą codzienność, to jej upartość na to nie pozwalała, bo jednak kontrolę nad swoim życiem uwielbiała mieć. Dlatego Shigeru ma wyjątkową okazję wykorzystać swoją pozycję, żeby potem nie narzekał, że się go nie słucha, o! A już skorzystał z tej okazji, nasuwając jej propozycję, by odnalazła przedstawiciela Samurajów i zwerbowała go do oddziału Shigeru.
- Tak jest, przekażę. Później się znajdziemy. - dodała i na odchodne, puściła jego oczko do młodego Senju, po czym odeszła parę kroków, rozglądając się uważnie dookoła i wolno maszerując. W sumie to wcale nie było takie trudne. Co jak co, ale ich charakterystyczny strój był tutaj dość unikatowy. Jego postawa też mogła nasunąć myśl, że jednak nie imał się wysiłku fizycznego. Stąd też przyśpieszyła kroku i znalazła się tuż przed Nibuiem, którego imienia oczywiście jeszcze nie znała, a który stał pod jednym z drzew. Wysoki, z białymi włosami średniej długości i niewielką blizną na czole - to od razu rzuciło jej się w oczy.
- Nazywam się Ryukata Nikusui. - przedstawiła się, pochylając nieco głowę w dół, w geście powitania. Zaraz jednak się wyprostowała, spoglądając dość zdecydowanie, aczkolwiek łagodnie w oczy mężczyźnie. - Zostałam oddelegowana do przekazania informacji od Majora oddziału zwiadowczego, który prosi o współpracę i przyłączenie się w nasze szeregi, przez wzgląd na umiejętności, jakie reprezentują Samurajowie. Gdyż chyba się nie pomyliłam, co do twojej przynależności, prawda? - zapytała i chociaż prezentowała spokój oraz pewność siebie, to zawsze mogło dojść do omyłki. Poza tym, mężczyzna mógł się nie zgodzić, ale chyba nie zjawił się tutaj po to, by wybrzydzać i odrzucać taką propozycję? Jakby nie patrzeć, został wybrany, a nie losowo gdzieś przydzielony, gdzie akurat było bliżej. Nie chciała jednak używać słowa "rozkaz", bo wydało jej się w takiej sytuacji nieco zbyt wulgarne. Aż sama się nie dziwiła, że w ogóle pomyślała w ten sposób... co ten Shigeru z nią robi.
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Senju Toshio

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Senju Toshio »

Chłopiec powoli odkrywał to, w co wdepnął niezauważenie. Popełnienie tego błędu mogło w rzeczy samej odbić się na nim poważnymi konsekwencjami. Niemniej zdarzyło się to młodemu człowiekowi, poznającemu dopiero pewne czynniki panujące tym światem. Miał w pełni dobre intencje, toteż nie spodziewał się, aby Murai czy Reika wzięli to do siebie i potraktowali jako obrazę. Toshio co i rusz poprawiał się, a wraz za słowami dziewczyny postanowił jeszcze skinięcie wyrazić swoje przeprosiny. Potem zamierzał faktycznie odstąpić i być jedynie w bliskim towarzystwie, lecz tak się nie stało. Kiedy tylko podniósł wzrok na Muraia okazało się, że ten miał nieprzeniknioną i wcale nie od parady, tęgą minę. W pierwszej chwili tacy ludzie z nieprzeniknionym wyrazem potrafią przerazić. Młodzik wolał sprostać temu wyzwaniu i przysposobić się do dobrej odpowiedzi. Przeczuwał, że ze względu na jego wiek ktoś chce mu dowalić. Mimo wszystko przybrał swoją postawę niezachwianego wesołka i zamierzał ruszyć ze stanowczymi wyjaśnieniami.
- Jasne, że będę uważał. Chcę tylko pokazać na co mnie stać. Wiele się nauczyłem i nie mogę zmarnować tego tak wcześnie. - uspokoił Reikę ze względu na obawy, które potrafiły nawiedzać każdego kto zdążył przywyknąć już do Toshio. Lubił to, że Reika, Nikusui i Shigeru najpewniej oddaliby sporo w zamian za jego bezpieczeństwo. Tyle, na ile pozwalała sytuacja. Równowartość takiej wymiany nie była jednak znana czternastoletniemu adeptowi. Ciężko więc stwierdzić. Następnie przyszła pora na faceta ze szczepu Kakuzu, o którym nie dowiadywał się niczego i zwyczajnie olśniony był czymś tak tajemniczym, jak jego zdolności. Pospiesznie kiwnął głową, żeby poprzeć wyjaśnienie, jakie zaproponowała Reika.
- Może to nic, ale dla mnie wydałeś się najciekawszym z walczących, Murai-san. - odparł ze względu na to, że oboje spoglądali na walkę z innej perspektywy. Na chwilę obecną mógł wchłaniać wiedzę i wybierać, co uważa za silne, a co za kiepskie mimo ogromnej mocy. Istniał zależnie od swojego charakteru. Tylko tyle wolał dopowiedzieć i nie wprowadzać w niepotrzebne dyskusje. Z resztą nie byłoby z tego pożytku, a więc z pewnością zostałby w jakiś sposób zignorowany. Nie potrafiłby zgniewać się na coś tak z góry oczywistego. Jedne rzeczy rozumiał lepiej od drugich, bo był dziecięco przysposobiony.
Wnet napięcie uleciało z chłopca, gdy do grupy dołączył ktoś ważny. Najzwyklejszy posłaniec sprawił, że duma Toshiego podskoczyła po tysiąckroć. Chwilę przetwarzał zwrot, którymi uraczył Reikę, a Muraia grzecznościowo nazywając po imieniu. Pomiędzy niewątpliwie pojawił się on. Oczy wręcz zabłysnęły mu, a na pyszczku pojawiła się dziwna doza uwielbienia. Nie musiał już w ogóle ingerować w rozmowy i nawet nie potrafiłby. Jak na jego pierwszy raz, to nie wypadało burmuszyć się o słabą rangę. Podporucznik brzmiał fajnie, podobało mu się w szczególności.
Mieniąca się mina prysnęła, gdy po odejściu mężczyzny, zajętego swoimi obowiązkami przybył wreszcie wyczekiwane spotkanie z Shigeru. Machnął mu ręką na przywitanie, ale przy następnym razem będzie chyba musiał zasalutować. Major Shigeru, rewelacja. Wojskowa atmosfera rozpędzała się i mogła zagościć u chłopca dość długo, jeśli coś niepostrzeżenie nie zepsuje jego samopoczucia. Jasnym było, że pragnął podążać za starszym kuzynem i uczyć się od niego tajników sztuk walki Senju. Nie mógł jednak wyskoczyć do niego z żalem, kiedy obowiązywać zaczęła hierarchia.
- Major Shigeru, Komandor Reika... podporucznik, ale świetnie brzmi. - szeptał pod nosem, aż ściskało go od emocji. Gdyby potrafił, to wybuchnąłby chakrą ze wszystkich części ciała. Zagotowałby się w nim, jak w lokomotywie. W tych, jakże sprzyjających okolicznościach pozostało mu trzymać się Reiki i czekać na jej reakcję w powstałej sytuacji. Byli blisko ojca i znali więcej szczegółów. Powierzył na swoich dzieciach wiele obowiązków, którym niezawodnie sprostają. Toshio mógł być zaszczycony móc to obserwować. Za to odprawa przed bitwą mogła być ciekawa i bardziej się przydać, kiedy już stanie przed nieprzyjacielem.
0 x
Nibui

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Nibui »

  • Wojny rządziły się swoimi prawami, a podstawowym z nich była strategia. Oczywiście do układania takowej byli zapraszani jedynie nieliczni i tym razem Nibui nie znalazł się w tym gronie. Nie zdziwiło go to jednak nawet przez sekundę. Nie pochodził przecież z żadnego świetnego rodu, nie posiadał sławnego nazwiska, ani nawet nie musiał brać udziału w tej wojnie. Pozornie wcale go nie dotyczyła i mógł teraz siedzieć nad jeziorem zajadając się rybami, a nie stać pod drzewem i oczekiwać na jakieś rozkazy. W końcu samuraj nie różnił się w zasadzie niczym od zebranych tutaj najemników. Zjawił się tu, by zabijać w sprawie, która wydawała mu się nie tyle słuszna, co raczej nieunikniona. Niektórzy przybyli tu natomiast dla pieniędzy czy też chęci zemsty, ale tym razem Kaizaki starał się nie potępiać ich motywów. Na to przyjdzie czas po ewentualnym zwycięstwie lub możliwej porażce. To właśnie wtedy można ocenić wielkość i pojęcie sprawiedliwości liderów obu stron. A co takiego miał ze sobą Nibui? Poza historią i wpojonymi zasadami nie posiadał nic, ale to one właśnie były jego motorem napędowym i sprawiały, że mimo wszystko wyróżniał się z tłumu szarych, monotonnych twarzy.
    Po kilkudziesięciu dłuższych minutach wszystko było już jednak gotowe, a z namiotu zaczęły wysuwać się kolejne twarze, które Nibui raczej powinien znać, a które mimo tego tak bardzo nic mu nie mówiły. Pomimo tego, że shinobi i samurajowie żyją na jednej ziemi, to jedni o drugich wiedzą niewiele. Czciciele miecza żyją w odosobnieniu i nie mieszają się w sprawy swoich sąsiadów, oczekując od nich tego samego. Czy to dobre wyjście? W tej chwili białowłosy mógł stwierdzić, że tak, bo żaden z jego pobratymców nie będzie przelewał dzisiaj krwi, ale jakie piętno odciśnie to na przyszłości? Tego nie wiedział, a z zastanowienia dodatkowo wyrwał go mężczyzna, który oznajmił, że powinien stawić się polanie, gdzie odbędzie się odprawa i podział na mniejsze oddziały. I samuraj już zbierał się do punktu zbiórki, kiedy drogę zastąpiła mu kolejna osoba. Tym razem była to przedstawicielka płci pięknej o nietypowym kolorze włosów. W zasadzie na pierwszy rzut oka można byłoby stwierdzić, że ta dwójka jest rodzeństwem, bo białe włosy nie trafiają się tak często.
    - Kaizaki Nibui. - odpowiedział imieniem i nazwiskiem tak, jak nakazywała mu etykieta, a przy tym delikatnie się ukłonił na znak szacunku. Jak się później okazało, zrobił słusznie, bo kobieta nie zamierzała prawić mu kazań i morałów jakich się spodziewał. W tym momencie musiał niechętnie przyznać, że nieco nietrafnie ocenił nastawienie zebranych tutaj ludzi do samurajów. Zamiast pytania o cel jego przybycia dostał ofertę nie do odrzucenia. Oczywiście, teoretycznie mógł się odwrócić na pięcie, machnąć ręką i pójść pokąpać się nago w jeziorze, ale pozostawiłoby to niesmak do końca życia. W końcu białowłosy został wybrany przez samego Majora, który sądził, że jego umiejętności będą do czegos przydatne.
    - Daleko mi do najlepszych samurajów z naszego kraju, ale jeśli moja katana do czegoś się przyda, to z chęcią ją zaoferuję. Możesz liczyć, że jeśli moje umiejętności nie będą wystarczające, to nadrobię to w razie potrzeby staraniami i hartem ducha. - zwrócił się do Nikusui z wyuczoną na Teiz skromnością. Normalnie nie byłby taki sztywny jak teraz, ale "normalnie" nie rozmawia z posłańcem samego Majora. W takiej sytuacji musiał zachować się jak typowy samuraj tylko po to, aby dobre słowo, które krąży o jego pobratymcach nie zostało zszargane przez jego styl bycia. Na luz i uprzejmości będzie mógł sobie pozwolić po wojnie. O ile oczywiście ją przeżyje.
    - Prowadź, Nikusui-san. - dorzucił jeszcze, żeby nie było żadnych wątpliwości i czekał na ruch kobiety. Jeśli ta zacznie zmierzać w kierunku oddziału zwiadowczego, Nibui będzie podążał za nią niczym cień nie odzywając się bez pytania.
0 x
Murai

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Murai »

Dwójka będąca przy Muraiu z pewnością była sobie bliska, czuli się przy sobie bardzo swobodnie. Skąd się znali i jakie łączyły ich relacje? To młodzieńca niezbyt obchodziło, on chciał po prostu rozpocząć operację dla której tutaj przybył. Dla której postanowił zostawić swoją podopieczną w Itojin i tym samym stracić czas mogący być przeznaczony na jej dalszy rozwój. Aktualnie jednak Murai prowadził rozmowę z dwójką wojowników stojących po tej samej stronie. Reika całkiem słusznie wytknęła małemu, że takie zachowanie jest niezbyt mile widziane. I przedstawiła go. Senju Toshio. A ona z kolei była jego kuzynką, w związku z tym można ją było również traktować jak Senju? Nie znał jeszcze umiejętności tego klanu, nigdy nie miał okazji spotkać takowego osobiście i zobaczyć jego unikalne techniki. Reika powiedziała kolejną oczywistość odnośnie sławy zyskanej przez dojście do finału na turnieju w Sabishi. Niestety. Był to efekt uboczny wzięcia w tym udziału, którego Murai wolałby uniknąć dla świętego spokoju. Bycie znanym oznaczało borykanie się z problemami odnośnie natarczywych ludzi wytykających go placami, chociaż jak dotąd Murai nie spotkał żadnego swojego wielbiciela. Możliwe, że jego osobliwy wygląd skutecznie odstraszał ludzi chcących mu uścisnąć rękę. Kolejna zaleta bycia Kakuzu, jednak do odstraszającej aparycji można przywyknąć, a ludzie nie biorący pod uwagę wyglądu także się trafiali. Z drugiej jednak strony ludzie znający jego wyczyny z góry darzyć go będą szacunkiem, co zmniejszy szanse na potencjalne wejście z nimi w konflikt. Nikt przeciętny nie chciałby stanąć do walki z kimś na poziomie Muraia.
Reika kontynuowała rozmowę na temat nadchodzącej bitwy, temat ten był zdecydowanie lepszy dla Muraia, wolał go od rozprawiania o swojej sławie. Niektóre klany nie odpowiedziały na wezwanie? Ile ich było? Niestety ta informacja poprzedzona została słowem "podobno", co u Muraia znacznie zmniejszyło wagę informacji przez brak jakiegokolwiek potwierdzenie. Ale z drugiej strony tak miał mówić lider Senju, co mogło budzić pewne pytania i wątpliwości. Zakładając, że dziewczyna była blisko niego kiedy to powiedział... Nie, to bez znaczenia. Skoro nie odpowiedziały na wezwanie, to tematu nie powinno być. Reika nawet zapytała się Muraia o opinię na temat siły armii. Jakby Murai był osobą wystarczająco kompetentną do wygłaszania takich deklaracji. Mógł jednak powiedzieć wszystko, na tym polegała opinia.
- Nie znam liczebności sił drugiej strony konfliktu i szczegółów na jej temat, więc ciężko mi ocenić. I możliwości tej broni, obszaru rażenia, szybkości przeładowania i wielu innych czynników. Ale fakt, jest nas całkiem sporo. I jesteśmy dobrze zorganizowani, to dobre przesłanki. - powiedział Murai próbując zachować możliwie największą obiektywność swojej wypowiedzi. Pozytywne patrzenie na sytuację bez względu na wszystko to czysta głupota, Murai uczony był do patrzenia na sytuację chłodno i z dystansem. Pozytywne myślenie było często zgubne, ale Reika wydawała się o tym doskonale wiedzieć. W końcu coś się zaczęło dziać, podszedł do nich ktoś wyglądający na posłańca. Kiwnął głową w geście powitania, na co Murai odpowiedział tym samym. Osobiście wolał to od podawania rąk. Kakuzu udało się wyłapać dość osobliwe spojrzenie mężczyzny. Murai będzie musiał przywyknąć do znajomości jego osoby w światku Shinobi i uznać to za całkowicie normalne, innego wyjścia nie ma. Mężczyzna przekazał wiadomość o zebraniu na polanie, przy okazji nazywając Reikę i Toshio kolejno komandorem i podporucznikiem. O ile stopień dziewczyny rozumiał, jako Senju mogła faktycznie mieć predyspozycje, to tytuł małego nie był dla niego do pojęcia.

Zaskoczony prawie nie zauważył kolejnej osoby która zmierzała w jego kierunku. Najwidoczniej jego obecność nie pozostała niezauważona, jakby sobie tego życzył. Może lepszym pomysłem byłoby nie brać udziału w turnieju? Niestety Murai nie wziął pod uwagę rozchodzącej się szerokimi kręgami znajomości jego wyczynu, jakim było pokonanie Inoue i dodatkowo przedstawiciela Uchiha. W szczególności to drugie mogło być czynnikiem przeważającym, skoro wojna ta była właśnie przeciwko klanowi Uchiha. Jegomość kierujący się w jego stronę sprawiał wrażenie osobnika posiadającego większą siłę od dotychczas spotkanych. Solidny, zdecydowanie wyższy od Muraia, odziany w zbroję z symbolem swojego klanu. Jeśli tylko na podstawie wyglądu oceniać siłę bojową danej jednostki, to on prawdopodobnie byłby silniejszy od Kakuzu, dość niepozornego w ubiorze i wyróżniający się jedynie szwami i nietypowymi oczyma. Podszedł, przedstawił się. Senju Shigeru, Major. Murai z minuty na minutę trafiał na coraz to większe szychy w hierarchii wojskowej i nie za bardzo wiedział, czy powinien uznać to za dobrą okoliczność. Murai nawet nie musiał się przedstawiać, ale głową kiwnął i tak. Kolejna bolączka bycia rozpoznawalnym, Murai nie przewidział aż takiego skoku względem stanu poprzedniego, gdzie nikt o nim nie słyszał i nic nie wiedział. I było to w zasadzie znacznie lepsze od stanu aktualnego. Shigeru formował oddział zwiadowczy i nalegał, by Murai został jego częścią. Szybkie przeanalizowanie sytuacji i poziomem ryzyka doprowadziło Muraia do konieczności podjęcia decyzji. Jako wysunięty najbardziej szybciej uzyska ważne informacje o wrogu, co z pewnością zwiększy jego możliwości podejmowania decyzji na polu bitwy. Możliwym było trafienie na silniejsze jednostki wroga już na samym początku bitwy. Zwiększone ryzyko, zwiększone profity. Decyzja mogła być tylko jedna.
- Z chęcią dołączę się do twojego oddziału, Shigeru-san. Moje zdolności są do twojej dyspozycji. - w tym momencie Murai został członkiem oddziału zwiadowczego i tym samym był pod dowództwem Shigeru. Ten aspekt niespecjalnie wpłynął na niego w tym momencie, ale brak samowolki do której się przyzwyczaił może być problematyczny. Chyba, że Shigeru okaże się osobą godną swojego stopnia i Murai uzna go jako swojego tymczasowego dowódcę. Bycie częścią drużyny oznaczało konieczność współpracy z jej resztą, czego Murai nigdy nie praktykował. Ruszył za Shigeru celem zebrania pozostałych członków, a przynajmniej tak się Muraiowi wydawało.
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2046
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Reika »

Reika z uśmiechem przyjęła fakt, że Toshio sporo trenował i teraz chciałaby wykorzystać swoje możliwości. Osobiście czuła się podobnie, ale starała się być bardziej powściągliwa. Nie miała nic przeciwko zabiciu paru Uchiha, ale oprócz nich, będą tam inni, którzy zaciągnęli się jako najemnicy dla różnych korzyści, a to z kolei sprawiało, że będzie musiała też wystąpić przeciwko nim. Była to przykra konieczność całej tej bitwy, ale na pewno nie cofnie się przed tym, co trzeba zrobić. Póki co, mieli chwilę na to, aby porozmawiać, więc kunoichi ponownie skupiła wzrok na Muraiu, który uraczył ją ostrożną opinią na temat szansy powodzenie. Skinęła głową na jego słowa.
- Najbardziej właśnie martwi mnie to działo. - Powiedziała ponuro. - Trzeba będzie je szybko wyeliminować, zanim wystrzela nas jak kaczki. Zwiadowcy donieśli, że może za jednym strzałem zniszczyć spory obszar, dorównujący arenie, dlatego musimy zachować ostrożność.
To była ważna informacja i postanowiła przekazać ją Muraiowi, aby go ostrzec i uczulić, aby uważał na to działo i zachował najwyższą ostrożność. Przypuszczała, że gdyby nawet Kakuzu dostała takim pociskiem, to nic by z niego nie zostało, a to z kolei była niepokojąca myśl. Przy okazji dowiedział się o wszystkim Toshio, którego postanowiła mieć póki co na oku, o ile nie dostaną później różnych rozkazów. A jeśli już mowa o rozkazach, to właśnie podszedł do nich jeden z żołnierzy i skinął im głową, na co Reika odpowiedziała tym samym. Dziwnie się czuła z tym nowym tytułem i uśmiechnęła się do Toshio, który również otrzymał swój.
- Dziękuję, żołnierzu. - Odpowiedziała mu. - Zajmiemy się zbiórką.
Już miała zwrócić się do swoich towarzyszy, kiedy pojawił się Shigeru, sam. Reika odsunęła się na dwa kroki i utkwiła wzrok w jakimś innym punkcie, byle tylko nie musieć patrzeć na brata, ale uważnie słuchała o co chodzi. A więc wypad zwiadowczy. Całkiem ciekawe zadania i do tego chciał zwerbować Muraia, który się zgodził. Kiedy Shigeru odszedł, kunoichi jeszcze ostatni raz spojrzała na przedstawiciela Kakuzu, marszcząc przy tym brwi.
- Uważaj na siebie, Murai-san. - Po tych słowach zwróciła się z uśmiechem do kuzyna. - Chodź, Panie Podporuczniku, trzeba zagonić oddziały na zbiórkę na polanie.
Pozostało im już tylko ruszyć przez obóz i przekazywać żołnierzom rozkazy zbiórki w określonym miejscu i czekać na odprawę, co też uczynili. Niektórzy nawet salutowali, jak na prawdziwych żołnierzy przystało. W końcu rozkaz rozprzestrzenił się na tyle, że każdy już o nim wiedział, więc Reika poprowadziła Toshio na umówione miejsce, jednak minę miała niespokojną.
- Mam nadzieję, że oddział zwiadowczy dowie się czegoś więcej o tym dziale. - Stwierdziła niby do siebie, ale jednak to Toshio. - Mam pewien pomysł jak je unieszkodliwić, ale nie mogę tego zrobić bez rozkazu. Nie wiem też, czy plan by się powiódł.
Od jego powodzenia zależało kilka istotnych faktów, które trzeba było spełnić aby osiągnąć sukces, ale o tym wiedział zarówno Lider, jaki i Isoshi, którym o tym mówiła. Z działem trzeba się jak najszybciej rozprawić, jeśli chcą przeżyć w jak największej liczbie.
0 x
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Rokuramen Sennin »

// za wszelkie błędy merytoryczne i taktyczne przepraszam, piszę to zjebany jak koń po westernie.
Mapa, plik jest za duży by wstawić w [img].

Gwoli wytłumaczenia:
  • Czerwone kółka oznaczają jednostki Uchiha, niebieskie - Akimichi, a zielone - Senju
  • Typ jednostki powinniście rozpoznać po wyglądzie (piechota, kawaleria, strzelcy).
  • Bohaterowie (kunie z flagą) to dowódcy
  • Czarodzieje to oddziały shinobi (U Uchiha będą dwa)
  • Każdy żeton przedstawia oddział, składający się ze 50 żołnierzy.
0 x
Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2683
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Kyoushi »

  • Hisato był inny niż wszyscy. Nie tylko pod względem fizycznym, które robiło ogromne wrażenie. Umięśnione, aczkolwiek nie dość postawne ciało, mimo wszystko robiło wielkie wrażenie na każdym, komu było dane spotkać lidera Uchiha. Na pytania nowego kolegi Kyu, wzruszył tylko ramionami i wydał lekką ręką rozkazy, które musiały zostać rozpatrzone przez najemników, takich jak on i jego nowe ziomki. Lider, był mimo wszystko bardzo pewny, że jego zabawka zadziała, a najemnicy mogą być bezpieczni tylko, gdy spotykając przeciwnika wycofają się czym prędzej, by uformować poprzedni szyk. Nieźle, nieźle. Widać, że chłop nawet obcych, którzy chcą mu pomóc traktuje jak swoich. Zrobiło to niemałe wrażenie na białowłosym, który przecież pałał nienawiścią do jednego z członków tego legendarnego wręcz klanu. A innego natomiast darzył.. Przyjaźnią. Ot taki ying yang. Odchodząc z szacunkiem z namiotu, jeszcze usłyszeli jak Hisato przepowiada coś na temat wyrzutni, jednak nie było to na tyle warte uwagi, by czerwonooki się tym przejął. Szedł po prostu dalej, za partnerami, którzy mogli jako poniekąd zwiadowcy, bardzo pomóc Uchihom wygrać tę prawdopodobną wojnę. W trakcie dywagacji na temat taktyki, przed ich oczyma pojawił się las, bardzo gęsty, a przed nim oddział wynoszący na oko czterdziestu, a może i więcej Uchiha, którzy dumnie reprezentowali swój klan z godłem na plecach. Jeden z dowódców, widząc chłopaków, tylko pospieszył ich by dołączyli do oddziałów. Białowłosy przyspieszył kroku, by nie zostać z tyłu. Nie tym razem. Wysłuchawszy i przejąwszy notki oraz oliwę, białowłosy tylko skinął głową na znak zrozumienia, a do chłopaków powiedział tylko:
    -To do roboty. Jak widać, wszystko już było zaplanowane. Rozdzielmy się więc, by zabezpieczyć jak najwięcej terenu. Zostańmy mimo to w zasięgu wzroku. Licho nie śpi.. – powiedział do kamratów, z którymi przystało mu akurat współpracować. Miał nadzieję, że jego słowa zostaną przyjęte spokojnie, gdyż nie chciał się nad nikim wywyższać, czy też zgrywać kapitana czy dowódcę. Ot luźny pomysł, na który wpadł by pomóc temu przerażającemu klanowi w zwycięstwie. Spoglądał dodatkowo, co robił lider tegoż oddziału, używając podejrzanej techniki, której nigdy wcześniej nie widział na oczy. Była naprawdę imponująca, obejmująca kawał lasu, który pokrył się podejrzaną cieczą. /Czy to coś w rodzaju tłuszczu? Może nafta? Cholera go wie, jednak coś takiego.. Naprawdę się nie spodziewałem/ Skwitował w umyśle, mając pogląd na całą sytuację, która odgrywała się tuż przed nim. Deszcz był czarny i mocno śmierdział, dlatego podejrzenia w nafcie, jednak nie mógł ocenić czy to była ropa, gdyż była rzadziej używana od nafty. Przynajmniej u niego w domu. Białowłosy, słysząc głos Hisato odwrócił się i wpatrywał w lidera. Jeżeli mógł zobaczyć jego oczy to.. Przeraził się. Spodziewał się i wiedział co potrafią Uchiha, ale to? Nie widział takich oczu nawet u Mizuno, który był tak potężny. Te były inne. Wzbudzały strach, w samym wpatrywaniu się w nie. Zrezygnował, obrócił głowę i robił co do niego należało, nie mógł dać się rozproszyć. Co to za oczy.. To nie trójłezkowy Sharingan. Taki już widziałem.. Rzekł sam do siebie, drepcząc w dalszym ciągu, do przodu, by olać oliwą jak największy obszar, który wcześniej nie został potraktowany techniką Suitonu. Po chwili ta przemowa, która wzbudziła w nim ciarki na plecach. Cóż za charyzma.. Mógłby wmówić im, że Senju to tak naprawdę demony, a oni by uwierzyli. Ten człowiek jest niesamowity. Jednak, czy na pewno jest zły? Mam spore wątpliwości, jednak.. Senju na pewno mają i swoją wersję, którą już kiedyś słyszałem.. Nie mógł się pogodzić z myślami. Komu teraz ufać? Czy warto spiskować przeciwko Uchiha? Rozterki chodziły mu po głowie, jednak miał w tej bitwie interes. Poznać co lepsze i skorzystać z tego jak najbardziej potrafił. Może zaprocentuje to w przyszłości czymś, czego nigdy nie zapomni. Okaże się później. Robiąc co do niego należało, obrócił się tylko, gdy poczuł, że coś się święci. A działo się i to nie mało. Potężna kula ognia, która została wystrzelona z wieży, przeleciała, niszcząc hektary lasu. Było to tak potężne, że prawie chciał uciec na sam widok takiej siły. Jednak starał się to jakoś przełamać. Robić dalej. Pracować na szacunek, mimo wszystko mając potężny dystans do tego co się stało. Po tym wszystkim, spoglądał na chłopaków, którzy mieli mu towarzyszyć w misji. Przełknął ślinę i rzekł w ich stronę:
    - No i się zaczęło.. – w tym momencie po rozłożeniu notek, na które przelał swoją chakrę i rozlał tyle oliwy ile było potrzeba (porzucając w lesie dzban), oddalił się o tyle o ile to było możliwe by nie zostać poparzonym i aktywował je na tak, by przyspieszyć efekt podpalania lasu (chyba, że notki pod wpływem ognia same eksplodowały, to nie tracił na to chakry, wiadomo, trzeba oszczędzać). Ucieczka również musiała być bardzo szyba, nie chciał przecież zostać już na samym początku człowiekiem z popiołu. Uważał na siebie jak tylko mógł i na swoich towarzyszy również, tak by nie wyrządzić nikomu mu znanemu krzywdy.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Shigeru

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Shigeru »

Przedstawiciel Kakuzu, długo się nie zastanawiał nad złożoną przeze mnie propozycją. Mężczyzna stosunkowo szybko rozpatrzył wszelkie "za" i przeciwne temu argumenty, uznając wyższość tych pierwszych, co mnie ucieszyło, bo mogło ułątwić to znacząco nasze zadanie ze względu na niewątpliwe umiejętności i doświadczenie tego człowieka. Dobrze było wiedzieć, że mamy po swojej takie istoty, zwłaszcza jeżeli Uchiha mogli wysługiwać się Szczepem Jūgo. - Doskonale - skwitowałem krótko, uważnie spoglądając w czarne źrenice, które same w sobie mogły wystraszyć ludzi słabszych duchem. Nie było jednak sensu ani czasu dłużej rozwodzić się nad wyglądem nowego członka oddziału, bo naglił nas właśnie czas, a należało jeszcze spotkać się z oddziałem. Nie mogłem jednak odejść bez słowa, pozostawiając tak Reike oraz Toshio, zwłaszcza, że mogliśmy już się więcej nie zobaczyć. - Uważajcie na siebie, proszę - zwróciłem się do tej dwójki, szczególnie swoje spojrzenie dłużej zatrzymująć na siostrze, która z niewiadomej dla mnie przyczyny, w ogóle na mnie nie spoglądała. - Moje gratulacje, podporuczniku - ino jeszcze powiedziałem, szczerze uśmiechając się do chłopaka, po czym odwróciłem się i wraz z Muraiem, udaliśmy się odszukać nasz oddział.
Nasze poszukiwania nie trwały długo. Oddział łuczników, który został pode mnie oddelegowany, znajdował się wyraźnie na uboczu w odniesieniu do pozostałych dywizji, które powoli były skupiane w jednym miejscu, zapewne w celu wysłuchania apelu, a także otrzymania rozkazów, które towarzyszyć im już będą do czasu bitwy. Na miejscu była już Nikusui, której towarzyszył postawny męzczyzna - sądząc po ubiorze i ekwipunku nie mógł to być nikt inny jak właśnie Samuraj. Nim jednak się odezwałem, obecni na placu żołnierze, zasalutowali, a chwilę potem odezwał się dowódca kompanii w stopniu sierżanta, przedstawiając się nam z imienia i nazwiska i zapewniając o gotowości oddziału do działania. - Chciałbym jeszcze coś powiedzieć sierżancie - zaznaczyłem, chcąc ustalić podstawową zasadę jaką będziemy się kierować podczas zwiadu.
- Każdy tu z obecnych zdaje sobie sprawę z przyczyn dla jakich tu się znaleźliśmy, stąd nie będę trawił pozostałego nam czasu i rozprawiał o banałach - rozpocząłem, stając obok Nikusui Kaminari i z tej pozycji spoglądając na pozostałych tu obecnych - Życie każdego tu z obecnych jest cenne dla naszej sprawy, stąd też nie będziemy ryzykować naszego zdrowia i narażać się na niebezpieczeństwo biorąc jeńców. Nie mamy ani czasu, ani środków na to - oznajmiłem, co mogło się wydawać zachowaniem barbarzyńskim, ale taka była wojna i nie wyobrażałem sobie, poświęcać własnych środków na zabezpieczenie jeńców tak, aby nie stanowili dla nas zagrożenia. Nie moglibyśmy być pewni ich faktycznej postawy po kapitulacji, a także nie mogłem ryzykować zmniejszenia mobilności naszego oddziału. Takie były pobudki, choć już o nich nie mówiłem. Takie były moje rozkazy i nie musiałem się z nich tłumaczyć. To ja z tego będę później rozliczany. - Przeczesujemy las i eliminujemy wszelkie niebezpieczeństwa czy to w postaci wrogich jednostek czy tez urządzonych dla naszej armii pułapek. Jeżeli jesteśmy zajęci walką, a łucznicy mają czystą pozycję strzelecką - strzelacie bez rozkazu. W każdej innej sytuacji, decyduje Hashikame Kenichi, albo starszy rangą oficer - powiadomiłem, ręką wskazując również na Nikusui, aby nie było wątpliwości że i ona nie jest zwykłym żołnierzem.
- Poruszać się będziemy formacją trójkątną. Ja stanę na czele, Pani Kapral zajmie lewą flankę, Murai - san prawą, oddział łuczników rozproszony zostanie między nami, a Sierżant Hashikame zajmie pozycję za mną, na czele oddziału łuczników, służąc za łącznik i obserwując sytuację. Za Pańskie bezpieczeństwo odpowiadać będzie mistrz miecza - dodałem, wskazujac tu na trzeciego mężczyznę, który dzierżąc na plecach swoją broń, znajdował się z blisko Nikusui. Wykorzystanie takie wariantu ustawienia, gwarantowało, że Shinobi będą zabezpieczać każdą ze stron oddziału, narażonych na atak. Zdawałem sobie tym samym sprawę z umiejętności Rodu Kaminari oraz mniej więcej ze zdolności Szczepu Kakuzu. Siły samuraja jeszcze nie poznałem, ale jego umiejętności w walce w zwarciu powinny okazać się przydatne, właśnie w środku oddziały, gdyby ktoś się przez nas przedarł i próbował urządzić sieczkę wśród łuczników, którzy zdolności Ninpou już nie posiadali.
Po tej niedługiej, acz obfitej w informacje odprawie, nakazałem wymarsz, co też skrzętnie, bez szemrania zostało wykonane przez oddział. Żołnierze w naszym zespole, mimo iż nie byli obeznani w sztuce Shinobich, poruszali się bardzo zręcznie, nie opóźniając naszej mobilności, a co wiecej - mając doświadczenie, skutecznie wypatrywali wszelkich oznak obecności wroga. Hashikame Kenichi, który znajdował się w moim pobliżu poinformował mnie ponadto, że to już ich czwarta misja zwiadowcza, a ponadto podzielił się ze mną informacjami, jakimi do tej pory zdążył zebrać. Świadomość, że nasze armie są porównywalne nie było informacją dobrą. Pocieszająca była była świadomość, że równie licznie przybył Ród Akimichich i wspólnie mieliśmy przewagę nad wrogiem. - Gdzie ostatnio napotkaliście na obecność wroga? - rzuciłem w stronę sierżanta w biegu, przeskakując między rozłożystymi gałęziami drzew, wzrokiem obejmując jednak przestrzeń między nami, próbując się w ten sposób doszukać śladów podstępu, pułapek, a wiec czynności, które mogłyby zaszkodzić przemieszczającej się za nami armii.
Nagle, nim się spostrzegliśmy co się dzieje, zadrżała ziemia, a wraz z tym przeszedł w powietrzu ogłuszczający wybuch, który swoją siłą spowodował, że potężne nawet potężne drzewa na których się znajdowaliśmy, przeskakiwaliśmy - zachwiały się powodując upadek znacznej ilości żołnierzy. BA! Eksplozja była na tyle silna, że niektórzy nawet potrafili przytomność. Sam w porę zeskoczyłem na ziemię, unikając nieszczęśliwego upadku. Gotów byłem natychmiast utworzyć Mokutonową barierę, ale po pierwsze, nie dostrzegłem w swoim pobliżu ataku, co tez mogłoby nakierować z której strony nadeszło niebezpieczeństwo, a ponadto w oddali dostrzegłem potężną łunę, która mogła świadczyć o tym, że to tam doszło do eksplozji. Świadomość mocy, jaka została wyzwolona, była przygniatającym doświadczeniem.
- ...powód, dla którego się tu znaleźliśmy - odparłem, dopiero po upływie długich sekund, będąc kompletnie zaabsorbowanym doświadczeniem, którego mogliśmy być częściowo świadkami. - Sierżancie, sprawdźcie stan oddziału, pozostali, bądźcie czujni! - rzuciłem głośno, próbując przekrzyczeć nieprzyjemnie rozchodzący się wciąz pisk w uszach, ale także drżenie w kościach, które było wynikiem efektu implozji, jaka rozeszła się po znacznym obszarze lasu. - To jeszcze nie powód, do odwrotu. Wciąz za mało wiemy - przeszło mi przez mysl, zastanawiając się nad obraniem kierunku, w którym dalej będziemy podążać. W końcu zdecydowałem nie kierując się bezpośrednio w stronę wybuchu, acz nieznacznie łukiem, dalej podążając w tamtym kierunku. Jeżeli było to tylko prężenie muskułów, lub chęć wyznaczenia przez las trasy - najpewniej będzie to postępowało właśnie dalej w podobnym kierunku, stąd obranie bardziej łukowatej trasy, powinno być bezpieczniejsze.
W przypadku gdyby pocisk kierował się w naszą stronę i istniała szansa, że zostaniemy unicestwieni (oby tak jednak nie było <ninja>) próbuje uchronić oddział przed zniszczeniem, wykonująć technikę Mokuton: Hōbi no Jutsu w takich rozmiarach, aby pokryć nią jak największy obszar ze swoim oddziałem.
Nazwa
Mokuton: Hōbi no Jutsu
Pieczęci
Brak
Zasięg
Dowolny
Koszt
E: 55% | D: 45% |C: 35% | B: 25% | A: 17% | S: 15% | S+: 5%
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Jutsu polega na błyskawicznym utworzeniu osłony w kształcie głowy smoka, która charakteryzuje się olbrzymią wytrzymałością. Defensywa tej technika jest na tyle silna, że jest w stanie zatrzymać Bijuudama z bliskiego dystansu bez żadnego uszczerbku na swojej strukturze.
0 x
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1028
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Nikusui »

Jej zachowanie było dość oficjalne, bo tak należało zrobić. Tak samo postępował poznany Samuraj. Podobało jej się to, że się nie przechwalał i nie kombinował. Zgodził się bez żadnych zbędnych ale, w końcu po coś się tutaj znalazł, nieprawdaż? Wyrażał chęć pomocy i to było teraz niesamowicie ważne.
- W takim razie liczę na owocną współpracę, Nibui-san. - powiedziała, uśmiechając się delikatnie, na tyle, na ile pozwalała sytuacja, a następnie ruszyła wraz z mężczyzną w stronę obozu łuczników, bo to tam powinna odbyć się zbiórka. Trzeba było omówić też jakiś plan działania. Przebywająca tam grupa ludzi była naprawdę liczna, a już po chwili powiększyła się o kolejne cztery osoby. Była ona i przybyły z nią Nibui, ale również Shigeru i Murai. Kojarzyła tego mężczyznę z turnieju, w finale zmierzył się z Natsume i prezentował naprawdę wyjątkowe umiejętności, więc mogła sądzić, że wybór był całkowicie słuszny. Była jednak nieco zdziwiona reakcją ludzi na widok młodego Senju. Chyba po prostu się tego nie spodziewała, nie miała wcześniej z czymś takim styczności. Niemal natychmiast poznali przywódcę zwiadowców. Nim jednak wyruszyli, Shigeru postanowił powiedzieć parę słów. Stał obok niej, więc sama patrzyła przed siebie z całkowitą powagą, w myślach zgadzając się z jego słowami. Sama nie zabijała dla zabawy, ale wtedy, kiedy uznawała to za konieczne. Tutaj będzie ten przymus, bo każdy może być potencjalnym zagrożeniem. Przeciwnik może nie mieć tyle litości, ile mamy w sobie my, więc nie trzeba było się użalać nad ich losem. Uchiha byli potężnymi wojownikami, trzeba było uważać.
Po wyjaśnieniach, tak jak powiedział Shigeru, zajęła lewą frankę i ruszyli w wyznaczonym kierunku, próbując zdobyć jakiekolwiek informacje. Zadowalał ją fakt, że zwiadowcy potrafili sprawnie się poruszać, nawet po drzewach, co zdecydowanie ułatwiało drogę i skracało czas. W międzyczasie przywódca łuczników postanowił zdać raport ze wcześniejszych zwiadów, co na pewno mogło okazać się pomocne. Ta wieża ją martwiła. Skoro nie będą mogli jej przewrócić, to jakoś pasowałoby ją zniszczyć. Pytanie tylko, jak? Najpierw pewnie trzeba będzie pokonać masę ludzi, a to już może być wykańczające. Owszem, mieli naprawdę ogromna armię, ale czasami ilość nie przekładała się na jakość. Wolała jednak nie myśleć o takich rzeczach i poddać się rozkazom Shigeru.
Nagle zachwiała się pod wpływem jakiegoś wybuchu. Dość szybko zeskoczyła na ziemię, by nie stracić do końca równowagi i skrzywiła się przez ten ogłuszający huk. Odruchowo przyłożyła dłoń do lewego ucha, bo miała wrażenie, jakby jakiekolwiek inne dźwięki miały docierać do niej przytłumione i bardzo niewyraźne. W dodatku spora liczba osób spadła z drzew, zwijając się z bólu, a nawet tracąc przytomność. Momentalnie zerknęła na Shigeru czy z nim wszystko w porządku, a następnie na Nibuia i Muraia, by przekonać się o ich stanie i w razie co zareagować. Nie potrafiła używać leczniczej chakry, ale może mogłaby w razie potrzeby jakoś pomóc.
Co to do cholery było? Przeszło białowłosej przez myśl, nie wiedząc, co zrobią dalej. Cofnąć się? Przecież tak naprawdę niczego się nie dowiedzieli. Czyżby to była ta śmiercionośna broń? Czyżby ją jeszcze próbowali? To dawało nadzieje, że jeszcze nie jest ukończona, ale już teraz była sporym zagrożeniem.
- Ogarnijmy resztę i ruszajmy dalej. Jak ktoś nie będzie sprawny, niech wróci do obozu. - zasugerowała Shigeru, chociaż ostateczna decyzja należała do niego. Uważała jednak, że to dobre wyjście w tej sytuacji, mogliby oddelegować innych, żeby się podleczyli w razie co, jeśli istnieje taka potrzeba. Nie tracili by tak to czasu, bo szkoda byłoby teraz wracać. To wszystko wyglądało bardziej jak przypadek, a nie cel zamierzony. Może powinni sprawdzić, jakie zniszczenia powoduje to dziwne coś?
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Yuusha

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Yuusha »

Wolał zapytać, przecież to żadna ujma, a on lubił mieć wszystko jasno określone - zrób to, zrób tamto, jak wyniknie z tego coś takiego, wtedy zrób tak. Nie obchodziło go to, co sobie myśli Hisato, czy Senju się odważą, czy też nie. Trzymanie się tylko i wyłącznie utartych schematów na polu bitwy może przynieść zgubę. Zresztą, nasz Bohater nie mógł wiedzieć, że nie będą tylko jedynymi podpalaczami, przynajmniej do chwili, gdy lider Uchiha wspomniał o tym, że jeden z oddziałów już tam jest. W sumie to byłoby dziwne, gdyby tak potężny klan wysłał tylko trzech randomów do podpalenia wielkiego lasu. 'No nie?', westchnął. Niestety wątpliwości nie było końca, jak się okazało, ten cały Jiro faktycznie był słaby. Jego podstawy uwolnienia ognia były tylko podstawami, ale to chyba znaczyło, że jednak umie zrobić ognisko. Chociaż tyle. Na szczęście ich zadanie ograniczało się jedynie do podpalenia, nie walki, więc nie będzie musiał się martwić, że jego plecy ubezpiecza ktoś kompletnie zielony w sztuce shinobi. Ten drugi również był jedną wielką niewiadomą, choć wydawał się napalony na uczestnictwo w wojnie. I rzecz jasna, Otori nie miał zamiaru mówić do niego zdrobniale, to pedalskie. Kyoushi w zupełności wystarczyło.
- Yuusha. - również się przedstawił, bo jak wszyscy to wszyscy. W razie czego przecież nie będą do niego krzyczeć 'Te, typie w czarnym', czy coś w tym stylu, bo niezbyt to wygodne. Po części mieli plan obmyślony - załatwić coś łatwopalnego, rozprowadzić, podpalić i nieco dokarmić płomienie, by żwawiej trawiły las. Proste i skuteczne, co się mogło nie udać?
- W sumie racja, ja się zajmę podsycaniem ognia, jeśli zajdzie potrzeba. Myślę, że mam coś w zanadrzu, co się przyda. - skinął głową, potwierdzając, że taki plan działania mu pasuje. Teraz tylko wystarczyło zdobyć odpowiednie składniki i zacząć, jak to określił Kyu, 'zabawę'. A jak się okazało, szczęście kopnęło ich niemal natychmiast, po dotarciu na miejsce, co swoją drogą nie zajęło mi dużo czasu, ich oczom ukazał się całkiem spory oddział wojowników, którzy już się gotowali do wielkiego palenia. Mieli dostać środki na naprawdę wielkie ognicho. A właściwie to nawet nie musieli się zbytnio starać, bo większość roboty miał załatwić oficer. Oni tylko 'ubezpieczali', by las zapłonął ze wszystkich stron równo. Drzewoluby nie będą pocieszeni tym faktem, a przecież to nie koniec niespodzianek.
Yuusha przytaknął na słowa Uchihy, a następnie odebrał swój przydział i czekał na odpalenie tej całej techniki, by następnie móc ruszyć między drzewa. Pierwszy raz widział tak specyficzne jutsu, ale nie okazywał ekscytacji, jedynie obserwował jak czarny deszcz spływa po biednych, zielonych liściach. 'Bardzo niepocieszeni', dodał jeszcze raz, by następnie zerknąć na towarzyszy broni. To chyba teraz ich kolei. Bohater ruszył pędem przed siebie, obierając kierunek, gdzie suiton nie miał zasięgu. Starał się ochlapywać korony drzew równomiernie, by starczyło na jak najwięcej. Oczywiście uważał, by nie przeholować i nie oddalić się zbytnio, bo nigdy nie wiadomo, czy gdzieś tam nie czai się jakiś pieprzony snajper. Po opróżnieniu obu dzbanów, pirzgnął je gdzieś w krzaki, po czym przystąpił do rozklejania wybuchowych notek, które montował z dala od oliwy i ropy, by się przypadkiem nimi nie zapaskudziły, jako że nie miał pewności, czy wtedy zadziałają jak trzeba, jednak w wystarczającej odległości, by eksplozja spowodowała zapłon. Po skończeniu roboty, rozejrzał się jeszcze raz dla pewności, a następnie wrócił do oddziału, gdzie już wszyscy powinni się zebrać. Przez cały czas słyszał przemowę Hisato, ale nie interesowała go ona. To nie jego wojna, poza tym nie znał się na polityce, a zresztą ta go nie interesowała. Więc siłą rzeczy nie wiedział, czy faktycznie Uchiha zostali pokrzywdzeni przez los, czy też to zwykła bajka, która miała zmotywować żołdaków do zdwojonego mordowania Senju i Akimichi. Która z opcji by to nie była - Otoriego to nie interesowało. On walczy dla nich za pieniądze, najemnik nie pyta dlaczego. On po prostu walczy i tyle. I nic innego się nie liczyło.
Nie można powiedzieć, że to co nastąpiło po chwili było nagłe, jednak zaskoczyło Kousekiego, który ledwo zdążył się obrócić w stronę wieży, by zobaczyć przedziwne wyładowania koło kryształu, następnie był błysk i potężne pierdolnięcie, które zwaliło nóg niemal wszystkich. Yuusha nie był wyjątkiem. Gdy ogarnął co się stało, nie mógł uwierzyć własnym oczom. W miejscu, gdzie przed chwilą był las - teraz nie było nic. Tylko wielka dziura i czarna, spalona ziemia. To działo było potworne. Senju nie mieli najmniejszych szans... to dobrze, prawda? Załatwią ich szybko i będzie po wojnie? 'Jeśli jakiś Bóg istnieje, lepiej niech ma ich w opiece', pomyślał. I wszystkich innych którzy będą chcieli się przeciwstawić. Bohater był już pewien, że Uchiha są potężni i walka z nimi nie ma najmniejszego sensu. Dobrze, że jego klan nie brał w tym udziału i miał również nadzieje, że nigdy nie dojdzie do walki z nimi. A na pewno zrobi wszystko, by do tego nigdy nie dopuścić.
Gdy Hisato wydał rozkaz do podpalenia lasu, większość zdążyła się już podnieść na równe nogi. Czarnowłosy również nie miał zamiaru zwlekać. Wlazł w to gówno, to dociągnie je do końca. Zapracuje na swoją zapłatę.
Obrazek

Pobudził chakre, złożył pieczęć i aktywował wszystkiego wybuchowe notki, które rozłożył. Pora na kolejne bum i wielkie ognisko. Niech płoną.
Eq:
Na sobie: Strój Shinsengumi + czarny płaszcz.

PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Sakwa na prawym pośladzie (pod płaszczem):

39 kunaiów z kryształu [reberu C]

Sakwa na lewym pośladzie (pod płaszczem):

40 shurikenów z kryształu [reberu C]

Kieszenie płaszcza:

1 bojowa pigułka żywnościowa;
1 pigułka ze skrzepniętą krwią;
Zdolności:
KEKKEI GENKAI: Shōton no Jutsu [kolor czerwony].
NATURA CHAKRY: Fūton [główny]; Doton.
STYLE WALKI: Kenjutsu.
UMIEJĘTNOŚCI:

Wrodzona ---
Nabyta ---

PAKT: ---
ATRYBUTY PODSTAWOWE:

SIŁA 31/41.
WYTRZYMAŁOŚĆ 3.
SZYBKOŚĆ 40/50.
PERCEPCJA 41.
PSYCHIKA 1.
KONSEKWENCJA 1.

KONTROLA CHAKRY D.
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Kenjutsu [+10 Siła; +10 Szybkość]
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:

NINJUTSU E.
GENJUTSU E.
TAIJUTSU E.
BUKIJUTSU E.
KYUJUTSU E.
KENJUTSU E.
SHURIKENJUTSU E.
KUSARIJUTSU E.
KIJUTSU E.IRYōJUTSU E.
FūINJUTSU E.
ELEMENTARNE
KATON E.
SUITON E.
FUUTON C.
DOTON D.
RAITON E.
KLANOWE B.
0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2046
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Kodokunayama 孤独な山

Post autor: Reika »

Zbiórka na polanie przebiegła bez większych problemów i już po chwili wojska Senju były gotowe do odprawy, zgromadzone przez drewnianym podium, które zapewne posłuży przywódcy Senju za mównicę, żeby każdy dobrze go widział i słyszał. Reika poprowadziła Toshio na sam przód, żeby kuzyn miała najlepszy widok na wszystko, po czym stanęła prosto, w lekkim rozkroku i z dłońmi splecionymi za plecami. Postawa może nie na baczność, ale nadal wyrażająca gotowość do działania, a przy tylko prezentująca stanowczość i pewność siebie. Jako Pani Komandor, powinna dawać żołnierzom dobry przykład i prezentować się jak najlepiej, pomimo braku pancerza.
Po chwili na podium wszedł Isoshi, swoim nieco pokracznym chodem, a zanim Kazuo, w pełnym uzbrojeniu. Reika aż się uśmiechnęła na widok ojca w pancerzu i lekkim hełmie. Robił naprawdę niesamowite wrażenie, a już po chwili jej szacunek wzrósł jeszcze bardziej, gdy Lider Klanu Senju zaczął przemawiać do zebranych żołnierzy i zagrzewać ich do walki. Kunoichi krzyknęła wraz z żołnierzami, unosząc pięść do góry, tym samym odpowiadając na odzew. To była naprawdę podniosła chwila, ale jednocześnie smutna zarazem, bowiem nie wszyscy mieli powrócić do domu. Ryk żołnierzy ponownie się odezwał na wezwanie Lidera, do którego Reika przyłączyła się z całą mocną i z sercem przepełnionym dumą. Potem już tylko ojciec objaśnił strategię, w której się okazało, że ona i Toshio pójdą razem z Isoshim. Nie zamierzała się sprzeciwiać tej decyzji, ale to oznaczało, że już teraz będzie musiała się rozstać z ojcem i mieć nadzieję, że po bitwie znowu się spotkają. Aż ją ścisnęła w sercu, gdy naszła ją myśl, że jedno z nich może już nie wrócić...
Nagle potężna eksplozja zatrzęsła ziemią. Reika momentalnie objęła opiekuńczo Toshio, żeby się nie przewrócili, po czym spojrzała, jak w powietrze unosi się kula ognia. Otworzyła szeroko oczy z przerażenia, zdając sobie sprawę, co się właśnie wydarzyło. Właśnie mieli okazję poznać możliwość broni Uchiha, a skoro z tego miejsca czuli potężny wstrząs i widzieli kulę ognia, to nie chciała nawet myśleć, co zastaną w miejscu, gdzie działo uderzyło. Zapewne był tam teraz spory krater.
- Zaczęli ostrzał... - Szepnęła przerażona. - Musimy się spieszyć.
Spojrzała na przywódców i zdała sobie sprawę, że i na nich ten pokaz siły zrobił piorunujące wrażenie. Po chwili Isoshi nakazał swojej grupie wymarsz, więc Reika skoczyła jeszcze do przodu, ku podium, bo miała ostatnią okazję, żeby to zrobić. Stanęła przed Liderem klanu.
- Ojcze. - Odezwała się, podchodząc do niego. - Bądź ostrożny i uważaj na siebie. Powodzenia i niech duchy przodków mają Cię w swojej opiece.
Po tych słowach uściskała mocno ojca, nie przejmując się twardością jego pancerza, ani tym, że inni żołnierze patrzą. Spora część z nich miała własne rodziny, więc doskonale wiedzieli, co teraz czuła ta dwójka, bo sami musieli przeżyć do samo, żegnając się w domu z własnymi bliskimi. Nie wiadomo było, czy jeszcze się zobaczą i Reika mimowolnie uroniła kilka łez, przerażona tym faktem. Po chwili jednak puściła Kazuo, spojrzała na niego ostatni raz, skinęła mu głową, po czym zeskoczyła z podium i dołączyła do Toshio.
- Chodźmy. - Zwróciła się do kuzyna. - Trzymajmy się blisko Isoshiego-sama. W razie czego, będę Cię osłaniać.
Po tych słowach pozostało już tylko podążyć na byłym Liderem Senju i wykonywać jego rozkazy. Miała nadzieję, że okażą się dobrym wsparciem dla reszty armii, osłaniając i atakując z odległości. Nadal jednak niepokoiło ją to działo, zwłaszcza po pierwszej demonstracji jego siły. Musieli się spieszyć, jeśli chcieli zapobiec tragedii. No i ciekawe, gdzie jest Hanji. Czyżby czaił się na stokach Góry Czaszki? Oby rozprawił się z Hisato, bo to może dać im sporą przewagę.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sakai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość