Kolejna z prowincji Wietrznych Równin o dość pokaźnych rozmiarach. Sakai zamieszkiwane i zarządzane jest przez Ród Akimichi. Prowincja sąsiaduje od południowego zachodu z regionem Samotnych Wydm, a od południowego wschodu z regionem Prastarego Lasu. Od południa Sakai z kolei sąsiaduje z terenami niezbadanymi, co niejednokrotnie powoduje zbrojne utarczki. W prowincji tak jak w regionie, od czasu do czasu dopatrzeć się można niewielkich zagajników leśnych, ale w przeważającej części dominuje ukształtowanie równinne, z wysoką trawą, które idealnie nadaje się do hodowli bądź uprawy roli. Nieopodal granic znajdują się również wioski pod zarządem Szczepu Kakuzu.
Wyprawa B Shigemi & Koneko ''Fałszywe dziecko"_____________________________
Posty:
MG: 1
Shigemi: 0
Koneko: 0
_____________________________
Kolejka:
SHIGEMI/KONEKO - dowolność w kolejności
SHINDO Wyprawa
Na tej wyprawie w każdym moim poście będę umieszczał spoiler w którym będę ukrywał informacje. A mogą one zawierać:
1. KP oponenta bądź oponentów - standardowo
2. Rozwiązania zagadek - od ZAGADEK również będzie zależało powodzenie waszej misji, ale w żadnym wypadku NIE BĘDĄ zagrażały życiu postaci
3. Akcje poboczne - w niektórych momentach naszej wyprawy, jeżeli wykonacie konkretne czynności uzyskacie pomoc bądź utrudnienie w wykonywaniu misji
4. Pusta informacja - w celu zmylenia umieszczał będę puste informację
O pojawieniu się ZAGADEK będę cię informował. Jeżeli wykonasz czynności inicjujące AKCJE POBOCZNE będę cię o tym informował.
1 x
Narrator / Myśli / MowaKP | PH | BANKProwadzone Misje:
Obudziłem się tuż obok dogasającego ogniska, którego ciepło jeszcze dotąd otulało moje zmarznięte ciało. Noc pełna napięcia po wczorajszej walce pozostawiła po sobie nie tylko fizyczne zmęczenie, ale również narastający niepokój, spowodowany nagłym przeziębieniem. Zaczynałem odczuwać pierwsze jego objawy w postaci denerwującego kataru i uczucia zatkanego nosa, które utrudniały mi normalne oddychanie. Zimna nocna wilgoć wniknęła w moje ciało, pozostawiając ślady w postaci drapania w gardle i zimna, które rozchodziło się po całym ciele. Chłodny poranek nie przyniósł ulgi, a raczej potęgował mój dyskomfort. W poszukiwaniu czegoś, co mogłoby choć na chwilę przynieść mi ulgę, postanowiłem wydmuchać nos. Zbliżyłem się do niewielkiego zarośla, gdzie rosło coś z większymi liśćmi i z mojego doświadczenia było łagodne w kontakcie ze skórą i błoną śluzową. Ostrożnie zebrałem kilka najbardziej soczystych, o umiarkowanie dużej powierzchni, aby móc skutecznie oczyścić zatkane nozdrza. Delikatnie przyłożyłem liść do nosa i z dużą ulgą wydmuchałem zgromadzony katar. Chłodna, wilgotna tekstura liścia przyniosła chwilowe uczucie odświeżenia, łagodząc podrażnienie. Odetchnąłem pełną piersią, jeśli oczywiście udało mi się dostatecznie wysmarkać. Po tym krótkim "zabiegu" poczułem się nieco lepiej. Mogłem poczuć trochę więcej zapachów i ulżyć dodatkowo mięsniom oddechowym, które w takiej sytuacji pracowały cięzej niż zwykle. Choć świadomość, że to tylko tymczasowa poprawa, nie opuszczała mnie ani na moment. Wiedziałem, że muszę jednak przygotować coś mocniejszego i z uwagi na naszą sytuację, postanowiłem zbadać okolicę w poszukiwaniu dodatkowych ziół leczniczych. Nasz obozowisko było otoczone różnorodną florą, która mogła oferować więcej niż tylko tymczasową ulgę w postaci liści do smarkania. Moje szkolenie w dziedzinie medycyny shinobi obejmowało również wiedzę o lokalnych roślinach, co teraz mogłem wykorzystać na swoją korzyść. Oczywiście brałem pod uwagę obecność wrogów i dzikich zwierząt, więc strarałem się też być ostrożny i lustrowałem od czasu do czasu teren w poszukiwaniu zagrożeń lub ich poszlak. Z pełną determinacją, przemierzałem okolice naszego obozowiska , by zbierać i identyfikować rośliny, które mogłyby wspomóc moje zdrowie. Każdy krok, który stawiałem, był kierowany celowo, by możliwie jak najszybciej odzyskać pełnię sił. Świadomy byłem, że natura mogła dostarczyć klucza do przyspieszenia mojego zdrowienia i umożliwić efektywne kontynuowanie misji obrony tych, którzy nie mogą bronić się sami, którą razem z Koneko uznaliśmy za nasz cel.
Gdy Koneko przygotowywała się do dalszej podróży, ja przeszukiwałem okolicę w poszukiwaniu ziół, które mogłyby pomóc mi zmniejszyć symptomy przeziębienia. Poszukiwałem chociażby dziurawca oraz mięty, ale też innych lokalnych ziół, które zebrałem z zamiarem zaparzenia z nich łagodzącego naparu. Mimo że zdawałem sobie sprawę z tego, że naturalne leki działają wolniej niż syntetyczne, każda pomoc w zwalczaniu choroby była w naszej sytuacji na wagę złota. Oczywiście, jeśli podczas poszukiwań znajdę coś do jedzenie nie omieszkam zabrać tego do obozowiska, aby napełnić nasze głodne brzuchy. Następnie skupiłem się na zatarciu śladów naszego obozowiska. Rozproszyłem popiół i ugasiłem resztki ognia, by uniknąć przyciągania niechcianej uwagi. Zabrałem ze sobą trochę zimnego węgla, pamiętając o jego właściwościach adsorpcyjnych, które mogły okazać się przydatne, jeżeli moje zdrowie żołądkowe zwłaszcza uległoby pogorszeniu. Gdy wszystko było gotowe do wyjścia, rzuciłem okiem na Koneko, która już na mnie czekała, gotowa do kontynuowania podróży. Choć moje ciało wysyłało sygnały o swoich ograniczeniach, wiedziałem, że to nie jest koniec świata, jednak byłem lekko podirytowany sytuacją. Musieliśmy iść dalej z naszą misją, pomimo osobistych trudności i przeszkód.Nasza droga na pustynię, przedłużała się coraz bardziej, a w związku z moją chorobą pewnie i tempo marszu zmaleje, a proteza dla Koneko jest niezbędna dla jej dalszego funkcjonowania. A klan Ayatsuri zapewne po odpowiedniej opłacie, ale będzie w stanie dla niej taką przygotować, przynajmniej tak mówił Tetsuro w szpitalu polowym. Przed opuszczeniem obozowiska, po raz ostatni spojrzałem na miejsce, które na krótko stało się naszym schronieniem i najpewniej źródłem mojego kataru. Niepewność co do przyszłości mieszała się z gotowością do podjęcia kolejnych trudów podróży. Gdy pierwsze promienie słońca zaczęły przebijać się przez drzewa, byłem pewien, że musimy iść naprzód, opierając się na wzajemnym wsparciu i sile, którą dawała nam obecność jednego człowieka i naszego nowego orlego towarzysza. Zastanawiałem się w jakim kierunku ruszyć, pustynia znajdowała się na południowym zachodzie i tak też chciałem iść, rozejrzałem się po pozycji słońca i chciałem skorzystać z jego podpowiedzi co do obrania kierunku. Irytował mnie mój stan, więc nie byłem zbyt gadatliwy i z posępną miną ruszyłem przed siebie, mając nadzieję, że Koneko dotrzyma mi kroku. Musieliśmy znaleźć jakieś miejsce, gdzie moglibyśmy zjeść, uzupełnić zapasy oraz się porządnie wyspać.
Noc była niewygodna, ale zarazem niezapomniana. Leżałam na twardej, nierównej ziemi, skulona w niewygodnej pozycji, której próbowałam się dostosować. Chłód nocnego powietrza i wilgoć, która wsiąkała przez mój ubiór, dodatkowo utrudniały komfort snu. Rano, gdy ostrożnie się przeciągałam, czułam każdy mięsień i każdą kość w swoim ciele. Powoli ułożyłam rozczochrane włosy, wyjmując z nich trawę, która zapałętała się w nich podczas snu. Wzięłam głęboki oddech, wciągając w płuca powietrze tak świeże i czyste, że każdy jego łyk wydawał się oczyszczać całe moje ciało z napięcia i zmęczenia minionych dni. Czasami miałam wrażenie, że natura sama z siebie dodaje mi energii, to jest takie piękne! Oczywiście, rany i blizny pozostały, ale to, co czułam w tamtym momencie, przewyższało wszelki ból. Otaczał mnie pełen spokoju krajobraz, który budził się do życia razem ze wschodzącym słońcem. Złoty blask raniącego światła przesuwał się leniwie po zielonych liściach drzew, które delikatnie kołysały się na łagodnym porannym wietrze. To naturalne złoto rozlewało się po ziemi, tworząc ciepłe refleksy na każdej trawie, każdym kamieniu, każdej kropli rosy, która jeszcze zwlekała, zanim wyparuje w ciepłe powietrze poranka. Dźwięki przyrody, które otaczały nasz obozowisko, były jak muzyka. Melodia ptaków, lekkie szepty wiatru przesuwającego się przez liście, odległe odgłosy innych zwierząt, które także rozpoczynały swój dzień — wszystko to tworzyło symfonię, której nie mógłbym znaleźć nigdzie indziej. Nad głowami, rozbrzmiewał skrzek orła, mojego nieoczekiwanie zdobytego towarzysza przygody. Był dla mnie symbolem wolności, a jego obecność przypominała mi o wszystkim, co udało nam się osiągnąć — o wolności, którą razem wywalczyliśmy dla niego i jego braci. Ich akrobacje wśród rozjaśnionego nieba, gdzie każde skrzydło zdawało się łapać i odbijać światło słoneczne, były dla mnie widokiem niezwykle pocieszającym. Wolność jest tak piękna... Gapiłam się niczym sroka w gnat, na ich zabawy. Oczy mi zabłyszczały - byłam szczęśliwa, cholernie szczęśliwa. Czułam się dziwnie spokojna i zadowolona, mimo wszystkich wyzwań, które nas jeszcze czekały. Chwila ta, pełna ciepła, światła i muzyki natury, była przypomnieniem, że mimo wszystko, życie przynosi także te łagodne, piękne momenty, które trzeba celebrować. Mimo całej radości i ulgi, jaką czułam z powodu uwolnienia orłów, nie umknęło mojej uwadze, że Shigemi miał coś na sumieniu. Jego zamyślona postawa i krzywa mina, która nie opuszczała go od momentu naszego ostatniego starcia, dawały mi wiele do myślenia. Zwykle potrafiłam odczytać jego emocje nawet przez najmniejsze gesty czy zmiany w tonie głosu, ale teraz, kiedy tak siedział cicho, patrząc w płomienie ogniska, jego obecność nabrała ciężaru niepokoju, którym nie sposób było się nie zarazić. Zastanawiałam się, co mogło tak bardzo go dręczyć. Czy to nasza obecna sytuacja, potencjalne zagrożenia czające się za każdym drzewem, czy może coś głębszego, związanego z naszą przyszłością? Westchnęłam cichutko pod nosem. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że ciążyła na nim jakaś niezgłębiona troska, którą trzymał dla siebie, nie chcąc obciążać mnie dodatkowymi problemami. Z drugiej strony, ja sama nie mogłam powstrzymać narastającego zaniepokojenia o jego stan zdrowia. Widziałam, jak ciężko pracował, by nas chronić, jak wielką cenę ponosi jego ciało i umysł po każdej bitwie, po każdym konflikcie. To, że sam się nie skarżył, nie znaczyło, że nie odczuwał skutków naszych zmagań. W dodatku ten zasmarkany nos i wieczne wyciąganie mnie z tarapatów, potrzebowaliśmy WAKACJI albo chociażby fajnego Onsenu. Energia, którą czerpałam z widoku wolnych orłów, wprawdzie na chwilę odrywała mnie od tych ciężkich myśli, ale nie na tyle, bym mogła całkowicie odłożyć je na bok. To przełomowe doświadczenie, uczucie sukcesu i triumfu po uwolnieniu tych majestatycznych ptaków, dawało mi chwilowy zastrzyk optymizmu i sił, by patrzeć w przyszłość z nadzieją. Jednak w głębi serca wiedziałam, że muszę podjąć rozmowę ze Shigemim, musiałam wiedzieć, co tak naprawdę się z nim działo, czy potrzebuje pomocy, której być może sam sobie odmawiał, skupiony na ochronie mnie i naszej misji. Te chwile przy ognisku, podczas gdy gwiazdy błyszczały na nocnym niebie, a świat dookoła zdawał się na moment zatrzymać, były dla mnie czasem głębokiej refleksji. Oboje potrzebowaliśmy tej chwili spokoju, by zebrać myśli i siły na to, co mogło nas czekać. Ale jednocześnie, te krótkie momenty były dla mnie przypomnieniem, że w tej podróży nie jestem sama, że obok mnie jest ktoś, kto także może potrzebować wsparcia, tak jak ja potrzebowałam wsparcia od niego. Gdy Shigemi oddalił się w poszukiwaniu ziół leczniczych, zabrałam się za pakowanie naszego obozowiska. Składałam koc, w którym spaliśmy, zgrabnie układając go w plecaku. Zgasiłam pozostałości ogniska, rozrzucając popiół, by zatrzeć ślady naszej obecności. Czułam, że każdy nasz ruch przybliża nas do kolejnego kroku w naszej podróży, w której razem stawialiśmy czoła wyzwaniom, broniąc tych, którzy sami nie mogli się obronić i zabijając każdą najgorszą szumowinę, która podniesie rękę na naturę i ekosystem. Mój wyraz twarzy zmienił się diametralnie, błysk w oku z pogodnego zmienił się w piekielny, nienawidzę ludzi... wszystkich... wszystkich...?
Wyprawa B Shigemi & Koneko ''Fałszywe dziecko"_____________________________
Posty:
MG: 2
Shigemi: 1
Koneko: 1
_____________________________
Kolejka:
SHIGEMI/KONEKO - dowolność w kolejności
SHINDO Wyprawa
Na tej wyprawie w każdym moim poście będę umieszczał spoiler w którym będę ukrywał informacje. A mogą one zawierać:
1. KP oponenta bądź oponentów - standardowo
2. Rozwiązania zagadek - od ZAGADEK również będzie zależało powodzenie waszej misji, ale w żadnym wypadku NIE BĘDĄ zagrażały życiu postaci
3. Akcje poboczne - w niektórych momentach naszej wyprawy, jeżeli wykonacie konkretne czynności uzyskacie pomoc bądź utrudnienie w wykonywaniu misji
4. Pusta informacja - w celu zmylenia umieszczał będę puste informację
O pojawieniu się ZAGADEK będę cię informował. Jeżeli wykonasz czynności inicjujące AKCJE POBOCZNE będę cię o tym informował.
EDIT
DODAŁEM GRAFIKI. SORRY
0 x
Narrator / Myśli / MowaKP | PH | BANKProwadzone Misje:
Znalezienie ziół i przygotowanie naparu oraz ogarnięcie zasmarkanych zatok troszkę czasu nas kosztowało. Jednak gdy wszystko było już gotowe, rzuciłem ostatnie spojrzenie na nasze obozowisko, dokładnie sprawdzając, czy skutecznie zamaskowałem ślady naszego pobytu. Rozruszałem kark oraz barki i wraz z Koneko ruszyliśmy dalej wytyczoną przez nas ścieżką. Przemierzając wilgotną, liśćmi usłaną ścieżkę, odczuwałem narastające napięcie, jak mgła po porannym deszczu. Zatkany nos i każdy ciężki oddech przypominały mi o nadchodzącym przeziębieniu, które gotowe było zaatakować z pełną siłą. To było coś więcej niż zwykły dyskomfort; był to ciągły, niepokojący sygnał przypominający mi o mojej ludzkiej kruchości w świecie pełnym nieprzewidywalności. W myślach już składałem plan nowego wywaru alchemicznego, który mógłby mi pomóc. Tym razem jednak potrzebowałem znacznie specjalniejszej mieszanki ziół. Mój zatkany nos i każdy oddech przypominały mi o narastającym przeziębieniu, gotowym zaatakować z pełną siłą. To było coś więcej niż zwykły dyskomfort; był to ciągły, niepokojący dźwięk, który przypominał mi o mojej ludzkiej kruchości w świecie pełnym nieprzewidywalnych zagrożeń. W głowie powstawał już kolejny pomysł na nowy wywar alchemiczny, który pomoże mi się ogarnąć, jednak do tego już potrzebowałem bardziej specjalnej mieszanki ziół.Atmosfera między mną a Koneko była napięta, choć zdawałem sobie sprawę, że nie wynika to z głębokich niezgodności, a raczej z trudności, które narzuciła nam aktualna sytuacja. Moje przeziębienie, jakby na złość, potęgowało każdą, nawet najmniejszą irytację, sprawiając, że wydawały się one nieznośne. Wewnętrznie czułem, że ta irytacja była przesadzona, a mój zły nastrój jedynie chwilowym cieniem na naszej drodze.
Edit: "Zabieram ze sobą pozostałości ziół."
Podczas marszu przez leśne ostępy, donośne dźwięki zbliżającego się wozu zmuszały mnie do głębszych przemyśleń. Miałem ograniczone opcje, mogło to być cokolwiek - od zwyczajnych przewoźników po kłusowników żądnych zemsty. Początkowo myślałem o ukryciu się w krzakach, ale szybko odrzuciłem ten pomysł. Za dużo ryzyka, że zostaniemy zauważeni lub co gorsza - zaatakowani, gdyby mieli zmysły wystarczająco ostre, by nas wyczuć. Zdecydowałem, że najlepszą taktyką będzie utrzymanie spokoju i kontynuowanie marszu w normalnym tempie, zachowując czujność, ale nie wykazując nadmiernej uwagi na nadjeżdżający wóz. Nie byłem jednak całkowicie beztroski; gdy tylko powóz zbliżył się na wystarczająco małą odległość, aby go dokładnie obserwować, skupiłem swoją uwagę na woźnicy i wszelkich detalach związanych z powozem. Musiałem być pewny naszego bezpieczeństwa. Miałem nadzieję, że nie natkniemy się na żadnych rzeźników czy innych łowców – Koneko i jej impulsywne pomysły zazwyczaj prowadzą tylko do problemów. Każdy nasz krok miał znaczenie, a moje skupienie było teraz skierowane na odzyskanie sił i ochronę nas przed potencjalnymi zagrożeniami, które mogły czaić się za każdym zakrętem.
Neko, tylko proszę Cię bez głupot dzisiaj. - powiedziałem. spokojnym, ale dosyć zgryźliwym tonem, po chwili przypominałem sobie, starając się nie dopuścić, aby chwilowe frustracje rzutowały na nasze relacje czy zadanie, które przed nami stało. Nie mogłem jednak pozwolić, aby te drobne dolegliwości wpłynęły na nasze zadanie. Z determinacją kontynuowałem naszą drogę, skupiony na naszym celu – obronie tych, którzy sami nie mogą się obronić. Każda nasza decyzja i ruch miały kluczowe znaczenie dla powodzenia naszej misji. Było ważne, byśmy pozostali zjednoczeni i skoncentrowani, mimo fizycznych i emocjonalnych trudności, które mogły nas spotkać.Podczas gdy echa dźwięków wozu coraz wyraźniej rozbrzmiewały w tle, zatrzymałem się na moment, analizując sytuację. Spojrzałem na Koneko, czekając na jej sygnał, ale ona zdawała się być skupiona na drodze przed nami. Ostatecznie postanowiłem, że będziemy kontynuować naszą drogę, nie zwracając na siebie zbędnej uwagi. Ukrywanie się mogłoby wydać naszą obecność jeszcze bardziej, sugerując, że mamy coś do ukrycia. Spokój i cisza lasu były naszym sprzymierzeńcem, a naturalne maskowanie środowiska zapewniało nam wystarczającą ochronę. Także dawało nam to alibi, dwójka młodych ludzi w lasku na romantico spacerku, czyż mogłoby to nie zadziałać?
Kiedy Shigemi wrócił do obozowiska, niosąc ze sobą naczynie wypełnione świeżo przygotowanym naparem z ziół, miałam okazję dostrzec jego zaangażowanie w każde działanie. Widok, jaki się przed mną roztoczył, był pełen prostoty i praktyczności. Shigemi, z pełnym skupieniem, zajmował się przygotowaniem mikstury nad paleniskiem, gdzie liście i ukwiał roślin zaczęły się rozmiękczać pod wpływem gorącej wody. Aromat naparu, choć intensywny i nieprzyjemny, wypełniał powietrze swoimi głębokimi, ziemistymi nutami. Starałam się zanurzyć w otaczającej mnie przyrodzie. Świeże, rześkie powietrze wypełniało moje płuca, a delikatny szum liści drzew oraz radosny śpiew ptaków tworzyły cudowną melodię poranka. Czułam, jak każda chwila spędzona w tym naturalnym otoczeniu przynosi mi dziecięcą radość. Kocham świat taki jakim jest i życie takim jakim jest, bez ingerencji ludzkiej. Życie wokół mnie tętniło swoją własną energią, a ja, w tej harmonii, odnajdywałam swoje własne szczęście i spokój. Jednak kiedy spojrzałam na Shigemiego, zauważyłam, że jego zamyślona postawa i krzywa mina nie pozwalały mi w pełni cieszyć się tym spokojem. Zauważyłam, że jego niechęć do rozmawiania i milczenie były znakiem, że coś go gnębiło. Choć chciałam wyrazić swoją wdzięczność i troskę, jego mrukliwa aura skutecznie mnie powstrzymywała. Czułam, jak w tym milczeniu tworzy się niewidzialna bariera, która oddzielała nas od głębszej komunikacji. To było dziwne uczucie, jakby milczenie było przeszkodą w zrozumieniu i wspólnym przeżywaniu naszych przygód. Ale to nie było nic nowego, odkąd go znam taki był, muszę spotkać i porozmawiać z kimś kto go zna z przeszłości, może dzięki temu dowiem się czegoś nowego. I zrozumiem, czemu jest jaki jest, sam na pewno mi tego nie powie.
Dzień mijał w milczeniu, musieliśmy uporządkować obozowisko, zgasić ognisko i zatrzeć wszelkie ślady naszej obecności. Każdy z nas był pochłonięty swoimi obowiązkami, ale napięcie w powietrzu narastało z każdą chwilą. Choć nikt nie mówił, czułam, że nasze myśli i obawy krążą wokół nas jak niewidzialne nici. Milczenie było niemal namacalne, jakby tworzyło barierę, która oddzielała nas od głębszej komunikacji. Wiedziałam, że każde z nas ma coś do powiedzenia, ale w tym cichym poranku niewypowiedziane słowa wisiały w powietrzu, domagając się uwolnienia. Czas nadszedł i ruszyliśmy dalej, byłam pełna nadziei i czekałam na kolejne przygody. Jak na zawołanie albo raczej wezwanie usłyszeliśmy odgłos nadjeżdżającego powozu. Dźwięk kół trzeszczących na nierównej drodze narastał z każdą chwilą, przypominając nam o zbliżającym się zagrożeniu. Z oddali dostrzegliśmy jedynie zarys wozu ciągniętego przez dwa konie, a sylwetka osoby prowadzącej pojazd była zbyt odległa, by dostrzec szczegóły.
Moje serce zaczęło szybciej bić. Mieliśmy wybór: schować się w gęstych krzakach, licząc na to, że wóz nas nie dostrzeże, lub kontynuować naszą drogę, ignorując nadchodzące zagrożenie. Rozejrzałam się nerwowo i spojrzałam na mojego mrukliwego towarzysza, nie chciałam, abym to ja była celem jego skumulowanej złości i irytacji, więc grzecznie z zaciekawieniem patrzyłam na niego. I można powiedzieć, małpowałam jego ruchy. Przez tę jego mroczną postawę dzisiaj, zachowuję się zupełnie jak nie ja! Dobra koniec tego, jeszcze raz spojrzałam na niego.
Kiedy powóz zbliżał się coraz bardziej, zauważyłam, że Shigemi wcale nie miał zamiaru schować się w krzakach. Zamiast tego, jego postawa była pełna zdecydowania i pewna siebie, jakby przygotowywał się do codziennego spaceru, a nie do ukrywania się przed potencjalnym zagrożeniem. Jego ruchy były płynne i opanowane, a oczy nie zdradzały żadnych oznak niepokoju czy strachu. Więc i ja nie miałam się czego bać. Zaskoczyło mnie jego stanowisko. Było jasne, że Shigemi postanowił nie ukrywać się przed nadciągającym wozem, ale przyjął postawę zwykłego podróżnika, który po prostu kontynuuje swoją drogę. W jego ruchach nie było pośpiechu ani nerwowości, tylko spokojna determinacja. Krok za krokiem, przechodził przez las, jakby nie przejmował się nadchodzącym niebezpieczeństwem. Więc i ja przestałam się przejmować, szłam po ścieżce obok niego i odpaliłam prawdziwą wersję siebie, szczęśliwą, szczebioczącą, zachwycającą się wszystkim dookoła, a to kwiatek, a to motylek, a to pszczółka, wszystko było cudowne. Zrobiłam malutki obrocik wokół własnej osi z radosnym szczebiotaniem. W tym całym zachwycie zupełnie nie dosłyszałam jego prośby, a nawet jakbym dosłyszała to czy by to cokolwiek zmmieniło?
Wyprawa B Shigemi & Koneko ''Fałszywe dziecko"_____________________________
Posty:
MG: 3
Shigemi: 2
Koneko: 2
_____________________________
Uwagi:
Gorąca prośba, abyście jasno zadeklarowali co robicie. Po swojemu jak uznacie za słuszne, ale jednak zdecydowali czy idziecie sami czy dołączacie do staruszki.
Kolejka:
SHIGEMI/KONEKO - dowolność w kolejności
SHINDO Wyprawa
Na tej wyprawie w każdym moim poście będę umieszczał spoiler w którym będę ukrywał informacje. A mogą one zawierać:
1. KP oponenta bądź oponentów - standardowo
2. Rozwiązania zagadek - od ZAGADEK również będzie zależało powodzenie waszej misji, ale w żadnym wypadku NIE BĘDĄ zagrażały życiu postaci
3. Akcje poboczne - w niektórych momentach naszej wyprawy, jeżeli wykonacie konkretne czynności uzyskacie pomoc bądź utrudnienie w wykonywaniu misji
4. Pusta informacja - w celu zmylenia umieszczał będę puste informację
O pojawieniu się ZAGADEK będę cię informował. Jeżeli wykonasz czynności inicjujące AKCJE POBOCZNE będę cię o tym informował.
0 x
Narrator / Myśli / MowaKP | PH | BANKProwadzone Misje: